FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Deren Molodh
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum » Deren Molodh
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
GR0s
Game Master



Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z twojego koszmaru

 Post Wysłany: Nie 16:30, 13 Lis 2005    Temat postu: Deren Molodh

DEREN MOLODH
Przemysłowiec - lobbysta, Prezes MI, Współwłaściciel CEC

Walka: 2

- Walka wręcz: 1

- Broń biała: 1

- Broń blasterowe lekka: 1

- Broń blasterowa ciężka: 1

Pilotaż: 3

- Małe i średnie jednostki powietrzne: 1

- Duże jednostki powietrzne: 1

- Niebojowe jednostki lądowe: 1

- Bojowe jednostki lądowe: 1

Taktyka: 3

- Małe odziały lądowe: 1

- Małe oddziały powietrzne: 1

- Armia: 1

- Flota: 1

Dyplomacja: 6

Wpływ: 3 (Senat)/ 2 (Coruscant)/ 6 (Corellia)

***************
Gotówka: 200 K

Mienie:: 195 KC+160/miesięcznie

Status majątkowy: Jedna z nabotaszych osób w galaktyce. Nie przejmuje się drobnymi wydatkami.

Posiadłości:
lekki blaster, zmodyfikowany krążownik klasy konsularnej


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez GR0s dnia Pon 16:06, 21 Lis 2005, w całości zmieniany 2 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Wto 10:00, 15 Lis 2005    Temat postu:

...Dzien dobry, halo....

Zapracowany Eld Karhn dopiero po chwili zorientował się, że jest wywolywany przez komunikator. Przeniósł wzrok z nad kolejnego przemówienia senatora nad którym pracował i spojrzał na ekran monitora. Na wizji była ładna blondynka w nienagannym makijażu i podobnie starannym stroju korporacyjnym. nieskazitelnie biała garsonka, klasyczna a jednocześnie elegancka, uszyta w ten charakterystyczny sposób, że nosząca ją kobieta była pełna powagi i kusząco seksowna zarazem... Karhn z największym trudem zawrócił z drogi na która zdecydowanie teraz nie powinien sie zapuszczać i nieco wybity, niepewnie zapytał:

- ekhm, tak, słucham, w czym, to znaczy jak mogę Pani pomóć?

Kobieta widząc zmieszanie senatorskiego asystenta uśmiechnęła się jakby z satysfakcją, a może z lekkim rozbawieniem i melodyjnym głosem podjęł rozmowę:

- Pan Eld Karnh jak sądze? Jestem Dasha Liya z sekretariatu prezesa Molodha. Jak wierzę otrzymał Pan nasze zaproszenie? Pan Prezes prosił abym skontaktowała się z Panem osobiście i podała niezbędne szczegóły dotyczące konferencji i obecności senatora Bel-Iblisa na niej. Po pierwsze prosze nam wybaczyć, że informujemy Was o tym wydarzeniu dopiero teraz, ale sama konferencja została zorganizowana w pośpiechu związanym z ostatnimi wydarzeniami...

- Chodzi Pani o wojnę?
Nieco nieprzytomnie zapytał Karhn?

-Eee..., a o cóżby innego...zatem jak mówiłam, Pan Molodh, postanowił ustanowić forum dialogu na temat corelliańskiej sytuacji względem stron walczących, tym forum ma być fundacja imienia jego rodziny. Niedawno dowiedzieliśmy się o przybyciu pańskiego szefa na Corellię a obecność takiej osobistości z całą pewnością zwiększy rangę imprezy i jej znaczenie.

- Tak, zdaje się, że Pani szef napisał o tym w swoim liście?

- Zgadza się, toteż gdyby chodziło tylko o to nie dzwoniłabym
Kobieta usmiechnęła się wyczekująco, patrząc chwilę na Karhna z tym samym tajemniczym uśmiechem, po sekundzie czy dwóch podjęła rozmowę:

- Widzi Pan, prezes Molodh chciałby się wcześniej spotkać się z senatorem Iblisem. Jeżeli Pan senator znalazłby chwilę mój szef z radością podejmie go w naszej siedzibie. Zapraszamy do Molodh Plaza. Proszę skonsultować się ze swoim szefem odnośnie terminu i dać mi znać. Konferencja rozpoczyna się za tydzień. Z naszej strony każdy termin jest dogodny.[i]

Karhn potarł ręką podbródek i, zastanawiając się nad terminem możliwego spotkania, kartkował w pamięci terminarz spotkań senatora, zastanawiając się gdzie wcisnąć tego Molodha. Trzeba przyznać, że wyskoczył niczym kowakiańska małpia jaszczurka z worka twi'lekańskiego sztukmistrza...hmm.....chyba nie można zignorować tego zaproszenia, coś wymyślę - głośno potwierdził swoje przemyślenia:

- Oczywiście, proszę mi dać chwilę, muszę uzgodnić sprawę z samym senatorem i skonfrontować czasowo zaproszenie Pani szefa z kalendarzem mojego.


Liya widząc, że rozmowa zmierza ku końcowi, uśmiechnęła się:

- Oczywiście, będę czekać na wiadomość od Pana, numer Pan zna.[i]

Połączenie zostało przerwane. Piękna kobieta zniknęła z ekranu, a jej widok zostal zastąpiony matową czernią monitora. Niespodziewane zaproszenie pozostawiło Elda Karhna w niewątpliwym kłopocie, ale przecież nie takie problemy już rozwiązywał...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Sob 19:35, 21 Sty 2006    Temat postu:

Historia postaci


Deren Molodh urodził się 30 lat przed wybuchem Wojny Klonów w stolicy Corelli – Coronet. Jego ojciec Alldren Molodh rozpoczął karierę w CorSecu, jednak po pewnym skandalu korupcyjnym musiał opuścić te formację i zajął się biznesem. Początkowo prowadził przedsiębiorstwo importujące na Corellię towary luksusowe z najdalszych zakątków Galaktyki, z czasem jednak zajął się usługami finansowymi i produkcją przemysłową, tworząc tym samym Molodh Industries. Wkrótce jego firma stała się jednym z głównych producentów grawimobilów i grawicyklów, oraz broni, od lekkiej broni ręcznej po ciężkie naziemne transportery opancerzone. Trzeba przyznać, że interesy prowadzone przez Alldrena nie zawsze mogły poszczycić się etykietą legalności, niemniej jednak niekonwencjonalne działanie na pograniczu prawa przyniosło sowite zyski i pomyślność dla firmy.
Syn Alldrena – Deren odziedziczył po ojcu niekonwencjonalny styl bycia i działania. W młodości rozpieszczony otaczającym go luksusem był modelowym przykładem zepsutego pieniędzmi bogatego ojca nastolatka, którego bunt przejawiał się w rozbijaniu coraz to nowszych o droższych modeli śmigaczy. Cierpliwość ojca wkrótce się wyczerpała i w wieku ledwie 22 lat Deren został zmuszony rozpocząć życie na własny rachunek. Alldren podjął trudną, acz w jego przekonaniu konieczną decyzję tym łatwiej, że starsza siostra Derena – Jeisa była dobrze zapowiadającą się studentką jednej z lepszych biznesowych szkół w Galaktyce. Dziedzictwo rozrastającej się firmy było zatem zapewnione i młody Molodh wylądował na bruku. Jak się okazało umiejętności nabyte w burzliwym wieku dorastania szybko okazały się przydatne. Deren pierwszych kilka miesięcy poza domem przeżył w Tyrenie gdzie ścigał się na tamtejszym torze, wzbudzając zresztą niemałą sensację. Wkrótce jednak Corellia okazała się dla niego za mała i nieco lekkomyślnie zdecydował się ją opuścić. Jak się miało okazać nie była to do końca szczęśliwa decyzja, zwarzywszy na to, że tuż po zaokrętowaniu na wielki frachtowiec zmierzający na Nubię, Froz i inne odleglejsze planety, został napadnięty i okradziony. Niemałe pieniądze zarobione na wyścigach stały się przeszłością, a młody Corellianin po raz pierwszy spotkał się z obojętnością i z przykrością stwierdził, że jego znane nazwisko nie robi na nikim wielkiego wrażenia. Po tej przygodzie spędził następnych kilka lat jako członek kilku przemytniczych załóg, szczególnie wyspecjalizował się w handlu ryllem, stąd jego dobre kontakty z wysoko postawionymi Twi-lekami.
Dzięki sprytowi, choć w większym chyba stopniu szczęściu i elokwencji zdołał urządzić się na planecie Eriadu, gdzie zajmował się handlem bronią wyprodukowaną zresztą przez firmę ojca i usługami budowlanymi. Pomimo dosyć mętnej przeszłości zdołał wdrapać się na towarzyskie wyżyny planety, z której pochodził niesławny dowódca „floty Republiki” z okresu Hiperprzestrzennej Wojny Starka – senator Tarkin. Zresztą zdając sobie sprawę ze znaczenia rodziny Tarkinów na Eriadu, zawarł z nimi bliską znajomość, która szczęśliwie przełożyła się na zwiększenie liczby rządowych zamówień dla jego firmy.
Młody Molodh nie zagrzał jednak miejsca na Eriadu, oto bowiem tuż po rozpoczęciu Wojny Klonów, zginęła siostra Derena – Jeisa, która kilka miesięcy wcześniej przejęła ster Molodh Industries. Dziedziczka fortuny znajdowała się na pokładzie luksusowego liniowca lecącego na Mon Calamari, mylnie zidentyfikowanego przez zwiadowczą grupę Separatystów jako krążownik klasy Acclamator i w związku z tym bez litości ostrzelany. Uszkodzenia były na tyle poważne, że statek, Jeisy znalazł swój koniec na ognistych czeluściach pobliskiej gwiazdy, której siła grawitacji ściągnęła dryfującą jednostkę. W tej sytuacji schorowany Alldren Molodh nie miał wyjścia i wyznaczył na dziedzica i swego następce Derena Molodha. Ojciec chłopaka szybko przekonał się, że tych osiem lat życia na własną rękę odmieniło syna. Koronnym argumentem potwierdzającym to spostrzeżenie był biznesowy sukces chłopaka, jak i fakt, że tuż po przejęciu kontroli nad Molodh Industries, wprowadził ją do grona najważniejszych corelliańskich firm, wykupując pokaźny pakiet udziałów w Corellian Engineering Corporation.

Deren Molodh jest zwolennikiem autonomicznego bytu Corelli, aczkolwiek w związku z Republiką, co jego zdaniem zapewni jego rodzimej planecie stabilność i pewność sytuacji. Konfederacja w jego przekonaniu przyniesie tylko i wyłącznie chaos i wzrost handlowej potęgi Neimodian czy Klanu Bankowego, co z pewnością nie odbije się pozytywnie na gospodarczej kondycji planet sektora Corelliańskiego, zarabiających na eksporcie maszyn i usług finansowych. Samą konfederację postrzega jako spisek wymienionych grup i karteli gospodarczych zmierzających do wzrostu swojej ekonomicznej potęgi. W związku z tym zdecydowanie popiera Palpatine’a i Republikę, choć pewne obawy wzbudzają w nim centralistyczne zapędy Kanclerza i jego ekipy. Deren Molodh ma neutralny stosunek do Jedi, spotkał się z nimi kilkukrotnie, czasami po przeciwnych stronach barykady. Nie wzbudzają w nim lęku ani zabobonnej wiary w niewyjaśnioną Moc, niemniej jednak szanuje ich uważając w zależności od sytuacji za niezwykle groźnych przeciwników lub przydatnych sprzymierzeńców. Do tej pory Młody Molodh kilkukrotnie wspomagał republikańską dyplomację, czy to wygodnymi i pozaprotokołowymi środkami transportu czy też własną asystą i umiejętnościami negocjacji. Pomimo sporej dozy cynizmu i nawyku instrumentalnego traktowania ludzi i sytuacji Molodh jest zwolennikiem Republiki, której wartości w większym czy mniejszym stopniu podziela, niemniej jednak zdaje sobie sprawę z jej licznych słabości. Mimo tej świadomości zdecydował się na miarę swoich możliwości wspierać Palpatine’a jego reżim.

Wygląd postaci:

Deren Molodh jest trzydziestoletnim mężczyzną średniego wzrostu, mierzy ok. 176 cm, ma piwne oczy i jasno-brązowe, wpadające w miedziany odcień, lekko falujące włosy. Nie cierpi na żadne schorzenia, w tym na charakterystyczną dla niektórych milionerów nadwagę. Z czasów bujnej młodości pozostało mu kilka blizn, wysportowana sylwetka, pewność siebie i wiele przydatnych kontaktów w różnych zakątkach Galaktyki. Prezes Molodh Industries i członek rady nadzorczej CEC stara się utrzymywać luźny i elegancki zarazem styl. Jest człowiekiem zadbanym, choć lubiącym wystudiowaną pozę buntownika, stąd jego nie do końca krótkie włosy i upodobanie do parodniowego zarostu. Molodh pozostał wierny swojemu upodobaniu do szybkich śmigaczy, w tym w szczególności luksusowych grawimobilów produkowanych przez swoją firmę. Jest posiadaczem wygodnego apartamentu w Coronet i podobnego w stolicy Republiki na Coruscant i kilku domów wakacyjnych, w tym w ukochanym przez niego paśmie górskim na Corelli – Górach Thaos.


Przedsiębiorstwa rodziny Molodh:

Molodh Industries (z wydzielonym i założonym przez Derena Molodha Molodh Constructions z siedzibą na Eriadu)

Jedna z wielkich korporacji corelliańskich z siedzibą w Coronet. Firma specjalizuj się w produkcji przemysłowej, budowlanej i wojskowej. W katalogach MI można znależć sprzęt budowlany, rolniczy, uzbrojenie i pojazdy wojskowe różnych typów. Przedsiębiorstwo oferuje usługi z zakresu budownictwa, w tym budownictwa przemysłowego (konstrukcja zakładów przemysłowych - stoczni orbitalnych i podwodnych oraz fabryk czy instalacji różnych typów - również wojskowych). Korporacja jest jednym z liderów na rynku wydobywczym. Jej kopalnie rozsiane po całej Galaktyce. Firma jak każda typowa, wielka korelliańska korporacja dysponuje własną flotą transportową składającą się z wielkich ponad 500 metrowych frachtowców, mniejszych MF-300, mniejszych frachtowców jak i korelliańskich korwet stanowiących ochronę dla wspomnianych jednostek handlowych.
Właścicielem firmy jest Aldren Molodh, ojciec prezesa Derna Molodha. Ważną rolę pełni Elmar Meader, wiceprezes i przyjaciel Aldrena Molodha. Jednak głównym doradcą i członkiem zarządu jest Dasha Liya doświadczona pracownica Molodh Constructions.

[link widoczny dla zalogowanych]
Aldren Molodh podczas podróżh prywatnym krążownikiem konsularnym:D (uwielbiam Johna Forsytha, szczególnie jako Blake Carringtna i nie mogłem się powstrzymać, przed zamieszczeniem jego zdjęcia jako A. Molodha:P), źródło: [link widoczny dla zalogowanych]

MI - siedziba główna - Corellia, ważną rolę pełni przedstawicielstwo na Coruscant

główne zakłady produkcyjne:

Corellia -fabryki ciężkiego sprzętu budowlanego, wojskowego (orbita - stamtąd produkcja jest ładowana bezpośrednio na frachtowece i wysyłana do sieci sprzedaży, magazynów i klientów).

Corellia - zakłady grawimobilów i grawicyklów (produkcja czysta ekologicznie - ścisłe korelliańskie obostrzenia). Centrum magazynowo-logistyczne pod Coronet.

Corellia - Centrum Nowych Technologii Molodh Industries

Jumus - fabryki maszyn, droidów, grawimobilów i airspeederów.

Talus - fabryki maszyn budowlanych i sprzętu wojskowego

Eriadu - stocznia kosmiczna

Molodh Protection Services

Firma ochronna świadcząca usługi z zakresu obrony planet, systemów planetarnych i flot handlowych, wyposażona w szeroką gamę okrętów, od duzych fregat, poprzez lotniskowce eskortowe, korwety korelliańskie, korwety typu Marauder, po korelliańskie myśliwce. Firma zatrudnia niemal 10 tysięcy agentów stanowiących personel przedsiębiorstwa.

MPS - główna siedziba w Coronet na Corelli w siedzibie MI - Molodh Towers

Coruscant - stołeczne przedstawicielstwo, doki i okręty


Celenor-Sinisa Propulsion Laboratories

Stocznie orbitujące wokół planety Jumus. Współudzialowcem pozostaje baron Etheldred Sinisa. Duża spółka produkująca głównie luksusowe liniowce wycieczkowe. W obliczu wojny klonów wprowadziła asortyment militarny.

Jumus - orbitalne stocznie C-SPL


Współpracownicy Derena Molodha
--------------------------------------------------------------------------------------

Dasha Liya

[link widoczny dla zalogowanych]

Podczas krótkiego pobytu na Eriadu Deren Molodh zdołał zaskarbić sobie szczerą niechęć wielu miejscowych biznesmenów. Wielu z nich straciło z powodu Molodha i działalności jego formy budowalnej wysoko opłacalne zlecenia. Wraz z kolejnymi sukcesami Korelianina niechęc przerodziłą się w palącą nienawiść, do tego stopnia, że grupka eriaduańskich przemysłowców zdecydowała się umieścić w firmie Molodha szpiega, który miał zdyskredytować go w oczach władz Eriadu i ostatecznie doprowadzić do jego wydalenia z planety. Do tego zadania wyznaczono doświadczonego wywiadowcę i zabójcę, który niejednokrotnie dowiódł swej skuteczności w szpiegostwie przemysłowym. Dasha Liya bez problemów znalazła zatrudnienie w Molodh Construction i w ciągu zaledwie kilku miesięcy znalazła się u boku Molodha jako doradczyni i asystentka. Nim jednak Liya zdołała przeprowadzić zaplanowaną prowokację, która miała doprowadzić do kompromitacji Molodha, ten odkrył jej intrygę. Zafascynowany kobietą postanowił rozpocząć niebezpieczną grę, której stawką było jego powodzenie i reputacja, wkrótce dowiedział się również, że i życie. Przyjaciel Molodha Frei Mornan odkrył prawdziwą tożsamość Liyi o czym mu doniósł. Mimo zagrożenia Molodh poprowadził niebezpieczną grę tak właśnie jak chciał. Pełna napięcia rozgrywka trwała kilka tygodni, Liya zaczęła się domyślać, że została zdemaskowana, mimo to nie chciała przyznać się do porażki i wycofać. Być może dlatego, że zdawała sobie sprawę, że przedmiot jej pracy fascynuje ją i pociąga. Podjęcie decyzji o pogrążeniu Molodha nie była już tak oczywista. Młody przemysłowiec obserwował Dashę i do pewnego stopnia zdawał sobie sprawę z wewnętrznej walki, która przeżywała. Namiętność zwyciężyła i Dasha zamiast doprowadzić do ruiny Molodha powiedziałą mu o wszystkim . Wkrótce materiały dotyczące intrygi dotarły do władz, które ponaglane przez przyjaciela Molodha Wilhufa Tarkina zatrzymały i skazały mocodawców Liyi. Ona sama zwolniona z odpowiedzialności, w momencie ogłoszenia wyroku lądowała na Corelli, gdzie miała przygotować powrót syna marnotrawnego Alldrena Molodha, który wezwany miał przejąć kierowanie Molodh Industries. Od tamtej chwili Dasha Liya została z młodym Molodhem, stając się jego tajną bronią i towarzyszką życia...

-------------------------------------------------------------------------------------

Jered Ketrell

[link widoczny dla zalogowanych]

Dawno minęły czasy kiedy nieodpowiedzialny ryzykant, syn wspólnika Alldrena Molodha - Jered Ketrell brał udział w wyścigach grawicykli na Corelli i innych planetach systemu. Ketrell i Molodh znali się od zawsze, byli przyjaciółmi, niemal braćmi. Konkurowali ze sobą w niemal każdej kategorii, począwszy od wyścigów, poprzez najnowsze modele speederów, a kończąc na dziewczynach (nie zawsze chodziło o dziewczyny...). Ich przyjaźń przetrwała ciężką próbę jaką było wydziedziczenie i poniżenie Molodha przez własnego ojca, który poirytowany wyskokami chłopaka zdecydował się dać mu nauczkę. Ojciec Ketrella był o wiele bardziej wyrozumiały i wydziedziczył go dopiero wtedy, kiedy ten nieco lekkomyślnie zdecydował się towarzyszyć młodemu Molodhowi na wygnaniu. Dwaj Corellianie spędzili wspólnie kilka niebezpiecznych lat, mieli za sobą liczne przygody, wplątali się w kilka nielegalnych interesów, aktów pirackich i przemyt. Ostatecznie trafili na Eriadu, gdzie Molodh rozkręcił całkiem dochodową firmę budowlaną. Ketrell nigdy nie był zainteresowany biznesem i choć przez jakiś czas był wspólniekiem w Molodh Constructions to o wiele częściej pomagał przyjacielowi jako zaufany wysłannik i pilot. Tak pozostało i po powrocie na Corellię, gdzie Molodh odzyskał zaufanie ojca, a Ketrell niestety nie.
------------------------------------------------------------------------------------

Frei Mornan

[link widoczny dla zalogowanych]

Serdeczny przyjaciel Molodha jeszcze z czasów jego przymusowej "banicji". Mornan wkracza w średnie rejestry "trzydziestki". Życie mężczyzny od co najmniej dwudziestu lat jest związane z rozmaicie pojmowana przemocą. Pochodzi ze stołecznego świata Galaktyki- Coruscant, gdzie od najmłodszych lat sprawiał kłopoty wychowawcze, co poniekąd sprawia, że jego historia jest podobna do tej Molodha. Różnica polega na tym, że jego ojciec nie był miliarderem i magnatem przemysłowym a funkcjonariuszem Departamentu Sprawiedliwości, który bardzo długa zabiegał żeby jedo syn poszedł w jego ślady, a nawet dalej. Pomimo ognostego temperamentu Freia, przez pewien czas mogło się zdawać, że marzenie jego ojca o synu w senackiej gwardii spełni się i tak też się stało, jednak wkrótce musiał on opuścić szeregi tej słynnej formacji. Powodem wydalenia ze służby była nadgorliwość w stosunku do ochranianego podczas jednej z dypolomatycznych misji senatora. Orn Free Ta, bo mowa o opasłym Twi'lekaninie, oskarżył Mornana o niegodne zachowanie sprzeczne z przepisam i regulaminem służby. Senator za sprawą swoich wpływów doprowadził do wyrzucenia Mornana z Gwardii Senackiej i nawet niesmak spowodowany ujawnieniem przez byłego gwardzistę prawdziwej natury konfliktu, nie przywróciło mu dobrego imienia. Poszło bowiem o to, że Twi'lek chciał przemycić na pokład senackiego wahadłowca niewolnicę, którą kupił na jednej z planet, na której jego konwój się zatrzymał. Senator oczywiście nie przejął się faktem, że niewolnictwo jest w Republice zakazane, a potem tłumaczył się, że nie wiedział o tym, że dziewczyna jest niewolnicą i kierował się jej dobrem i chęcią pomocy istocie, której los poskąpił szczęścia. Nawet informacja o tym, że senator próbował przekupić Mornana i pozostałych gwardzistów nie zagroziła jego pozycji. Wkrótce okazało się, że koneksje Twi'lekanina są zbyt silne, a kanclerz Palpatine w imię spokoju w Senacie i poparcia dla swoich reform nie chciał wnosić oskarżenia przeciwko reprezentatowi Ryloth.
Po odejściu ze służby Mornan zajął się ochroną coruscantskich VIP-ów, jego praca niewiele różniła się od poprzedniego zajęcia z tym, że teraz zarabiał o niebo lepiej i nie musiał znosić arogantów o moralności robaka pokroju Orn Free Taa. W ciągu kilku ledwie miesięcy zdołał wyrobić sobie świetną markę i mógł przebierać w klientach. Po przygodzie z rylothańskim senatorem Coruscantczyk nigdy nie przyjął zlecenia od polityka, żadnego zatem od momentu opuszczenia senackiej gwardii nie chronił. Firma ochroniarska, którą Mornan założył szybko rosła i przynosiła spore zyski. Wkrótce ściągnął do pracy dwóch ludzi, którzy pozostali z nim do chwili obecnej. dwóch byłych rezydentów Nar Shadda - Derricka i Syke'a. Dwaj ludzie, których historia zycia mogłaby stanowić kanwę dla porządnego holofilmu sensacyjnego. Wystarczy powiedzieć, że ta dwójka zajmowałą się chyba wszystkim, od penetrowania starożytnych ruin po chwytanie zbiegów, na głowy których wyznaczono nagrody w kwotach, które przyprawiłyby chciwego Hutta o drgawki ogona. Mornan zapewne dalej zajmowałby się kwitnącą działalnością, gdyby nie ocalił kilka lat temu na Ghormann pewnego Corellianina nazwiskiem Molodh, który miał niefart i chciał ubić interes z szefem tamtejszej mafii, niestety negocjacje nie szły dobrze i pewnie skończyłby z wibroostrzem wbitym w brzuch gdyby nie interwencja byłego gwardzisty. Mornan wypróbował na Ghormaninie i jego ochroniarzach pare nowiutkich, wykonanych na zamówienie blasterów i bez zbędnej zwłoki ewakuował się na pokład statku Molodha. Od tamtej pory obu mężczyzn połączyła serdeczna przyjaźń jak i interesy. Wraz z odmianą losu Molodha i jego powrotem na Corellię, Mornan chroni jego osobę jak i jego interesy stojąc na czele Służby Ochrony Molodh Industries.

------------------------------------------------------------------------------------

Allanah Mansell

[link widoczny dla zalogowanych]

Młoda i piękna kobieta, która od kilku miesięcy pracuje dla Derena Molodha jako drugi pilot jego prywatnego krążownika. Allanah pochodzi z Tralusa, jednej z planet wchodzącej w skład Federacji Dwóch Światów, jednostki współtworzącej System Corelliański. Dziewczyna jest niezależna i odważna, choć trzeba przyznać, że i nieco arogancka, czasami nawet nazbyt. Jej pewność siebie jest o tyle kłopotliwa, że od pewnego czasu sugeruje otoczeniu, że byłaby o wiele lepszym pilotem "Emerald Dawn'a" niż Ketrell, co nie ma wiele wspólnego z prawdą, ale świadczy o rozmiarach ego Mansell. Tralusanka mimo swych wielkich ambicji jest cennym nabytkiem i pomimo nieco szorstkiego usposobienia dobrze i szybko wpasowała się do ekipy Molodha. Nawet Ketrell traktuje jej spektakle sobiepaństwa z przymrużeniem oka i pobłażliwościa, co przychodzi mu o tyle łatwo, że już kilka razy obnażył bezpodstawność roszczeń młodej kobiety do swojego stanowiska, ucierając jej nosa w kilku wyścigach myśliwców. Allanah Mansell to osoba na której można polegać, i która wyrwana w środku nocy jest gotowa do wykonania powieżonego jej zadania, tym chętniej, jeżeli będzie się wiązać z pilotowaniem gwiezdnego okrętu Molodha...

------------------------------------------------------------------------------------

Elmar Meader


[link widoczny dla zalogowanych]


Doświadczony koreliański biznesmen. W-ce dyrektor Molodh Ind. W firmie pracuje od kilkunastu lat, jest symbolem wielkiego dzieła dokonanego przez Alldrena Molodha, który zbudował firmę od podstaw, a Meader był u jego boku od pierwszego dnia. Teraz kiedy Alldren postanowił wycofać się z bezpośredniego zarządzania przedsiębiorstwem, Meader stanowi ogniwo między starą epoką a nową symbolizowaną przez Derena Molodha.

------------------------------------------------------------------------------------

Okręt Derena Molodha "Emerald Dawn"


[link widoczny dla zalogowanych]

Znacznie zmodyfikowany krążownik konsularny CEC. Zmiany w projekcie były stosunkow duże, co doprowadziło do zwiększenia długości okrętu ze standardowych 115 metrów do 130, co było usprawiedliwione zamontowaniem uzbrojenia, mocniejszego reaktora i generatorów, jak i większej liczby załogi. Okręt posiada niewialką ładownię w której zazwyczaj przewozi się należący do Molodha sportowy grawimobil (jego ulubiony dwumiejscowy Molodh Panther GTA). Okręt posiada zaawansowany system komunikacyjno-sensoryczny i potężne tarcze, pozwalające w pierwszym przypadku uniknąć spotkania z potencjalnym wrogiem, a w drugim uniknąć zniszczenia nawet w obliczy znacznego ostrzału. Szybki hipernapęd pozwala na błyskawiczną ucieczkę w nadprzestrzeń. Jedyną potencjalną wadą jest eksperymentalny reaktor Molodh Industries Hydra-I. W dotychczasowym użytkowaniu nie sprawiał kłopotów, jednak świeżość zastosowanych w nim rozwiązań sprawia, że jego naprawa w przestrzeni może być problematyczna, stąd zachowano awaryjny, niewielki reaktor podłączony do rezerwowego hipernapędu. Ten dualizm pozwala na wycofanie się do bazy w przypadku poważnej awarii podstawowego reaktora. Trzeba jednak pamiętać, że w takim przypadku szybkośc okrętu niepomiernie spada. Krążownik Molodha jest jedyną jednostką tego typu i odznacza się firmowym malowaniem Molodh Industries (jednostka pokryta jest zieloną farbą i posiada oznaczenia Molodh Industries).

zmodyfikowany korelliański krążownik konsularny

producent: Corellian Engineering Corporation

długość: 130 m.

maksymalna prędkość w atmosferze: 1050 km/h

silniki: 3 CEC Dyne 577/B (wersja rozwojowa standardowych Dyne 577)

hipernapęd: podstawowy: klasa 1.3
zapasowy: klasa 8

uzbrojenie:

podwójne turbolasery: 3
1 - umieszczony w obrotowej wieżyprzed zestawem anten komunikacyjnych
2 - obrotowa wieża na spodzie okrętu tuż za zestawem silników
3 - obrotowa wieża na spodzie okrętu za odstrzeliwanym salonem/kapsułą ratunkową z przodu kadłuba

podwójne działka laserowe: 3
1 - burta okrętu (boczny pylon zawierający kapsuły ratunkowe), obrotowe gniazdo zapewniający skuteczny ostrzał pod każdym kątem
2 - j.w.
3 - działko umieszczone w podobnym obrotowym gnieździe co dwa pozostałe. Działko zamontowano pod sterownią okrętu.

wyrzutnie rakiet/torped : 2

1 - wyrzutnia torped protonowych umieszczona w wysuwanym zasobniku na spodniej części kadłuba.
2 - wyrzutnia wstrządowych zdalnie naprowadzanych pocisków , umieszczona na rufie okrętu.

Załoga: 8

- kapitan - Jered Ketrell
- pierwszy oficer - Allanah Mansell
- 2 oficerów komunikacji
- 2 oficerów taktycznych (obsługa uzbrojenia)

Okręt posiada nowoczesny i drogi system kontroli ognia i komputer taktyczny, jak i zautomatyzowaną obsługę systemów uzbrojenia, co pozwala prowadzić ostrzał bez żywych artylerzystów. Klasa sprzętu rekomopensuje brak inteligentnych, organicznych istot odpowiedzialnych za okrętowe systemy broni.

Pasażerowie: do 16 osób.

Powierchnia ładunkowa:

Powierzchnia ładunkowa jest wystarczająca dla zaspokojenia potrzeb załogi na okres do 3 miesięcy przebywania w przestrzeni kosmicznej. Ponadto okręt posiada niewielką ładownię, gotową pomieścić grawimobil Molodha, lub do 4 grawicyklów/wsoopów.[/b]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Deren Molodh dnia Nie 17:33, 04 Cze 2006, w całości zmieniany 10 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Nie 12:37, 12 Mar 2006    Temat postu:

Sprostowanie informacji Zbika:

Informacje odnoszace sie do ograniczone wplywu na decyzje CEC sa prawdziwe, niemniej jednak to ja w grze reprezentuje CEC ,stad to ograniczenie jest jedynie ograniczonym zalozeniem fabularnym.

Calkowicie nie obowiazuje ono w przypadku Celenor-Sinisa Propulsion Laboratories, ktore to stocznie sa calkowita wlasnoscia Molodh Industries, zatem wszelkie decyzje dotyczace tego zakladu i jego asortymentu leza w mojej gestii.

To samo tyczy sie pozostalych firm nalezacych do Molodh Ind, czyli Molodh Protection Service, Molodh Constructions, jak i oczywiscie samego Molodh Industries.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Wto 12:53, 13 Cze 2006    Temat postu:

Deren Molodh siedział w przygotowanym dla niego i jego partnerki i doradczyni - Dashy Liyi apartamencie w kompleksie orbitujących wogół planety Jumus stoczni C-SPL. Gdyby jego fabryki i majętności były skoncentrowane na macierzystej Corelli już nie miałby gdzie wracać. Planeta została objęta stanem wojennym, wprowadzonym przez uzurpatora i przestępcę gubernatora Ventru Tamosa. Molodh nigdy go nie lubił, Tamos dławił rozwój korporacji – fundamentalnego składnika powodzenia Corelli i Corellian w Galaktyce na przestrzeni tysięcy lat. Podczas gdy wokół rozgorzał największy konflikt od czasów ostatniej wojny z Sithami, gubernator postanowił zamknąć oczy na otaczającą rzeczywistość i zadeklarował neutralność. Choć Molodh nie był zwolennikiem wojen i rozlewu krwi, to wiedział, że ten konflikt stanowi szansę na ekspansję corelliańskiego przemysłu, a neutralność spowoduje wielkie straty. O ile narazie udawało się robić interesy z republikańskimi światami zaangażowanymi w wojnę, to nie wiadomo jak długo taki stan rzeczy się utrzyma, w końcu wojna zapuka do wrót Corelli i wtedy planeta, system i cały sektor nie będą mieły wyboru, tylko, że kiedy to nastąpi, będą musieli przystąpić do zmagań wojennych na narzuconych im warunkach. Tamos był szalenie konsekwentny w uporze i nie zamierzał zmieniać swojej polityki. Właśnie dlatego przed kilkoma tygodniami Molodh postanowił włączyć się do dyskusji na temat znaczenia Corelli w wojnie, która coraz powszechniej była nazywana Wojnami Klonów. Liczył, że dzięki dyskusjom i konferencjom z udziałem naukowców, dziennikarzy i polityków zdoła zmobilizować społeczeństwo do wysiłku przemyślenia poparacia dla polityki Tamosa, może nawet sam gubernator zweryfikowałby błędne założenia. Tym właśnie Molodh kierował się zapraszając na jedną z konferencji organizowanych przez Fundację Molodhów senatora Garma Bela Iblisa. Polityk w nieoczekiwany sposób zamiast prelegentem na jego imprezie stał się towarzyszem broni. Wspólna wyprawa na Sacorrię, która w założeniu miała być nic nie znaczącym rekonenesansem, a dla Molodha okazją do wypróbowania sprzętu i nawiązania bliższych kontaktów z Iblisem, zamieniła się w prawdziwy bój z mechaniczną armią Ventru Tamosa, który jak się okazało był gotów złamać prawo i więzić dyktatorkę Shylę Merricope, byle tylko trzymać Corellię z dala od wojny. Być może Tamos miał i dobre intencję, ale wszystko poszło cholernie źle...Co więcej Molodh niedawno dowiedział się o śledztwie w biurze politycznym Tamosa, gdzie jakiś śledczy Jedi imieniem Tremayne wykrył szpiegów Konfederacji. No cóż, to napewno nie pomoże Tamosowi, który poważył się naruszyć święte prawa Corelli i nie dość, że uzurpuje sobie władzę, która zgodnie z prawem należy się Merricope, to jeszcze odciął planetę od reszty Wszechświata a Molodha w swojej propagandzie nazywa przestępcą i podrzegaczem wojennym. Najwyraźniej zapomniał, że Corellia to nie jakaś operetkowa dyktatura wojskowa, a władza korporacji, które stworzyły Dyktat w trosce o pomyślność planety, systemu i sektora. Wiedział o tym król Berethon-e-Solo, godząc się na wprowadzenie systemu demokratycznego, skuteczniejszego i korzystniejszego dla biznesu, wiedzieli o tym kolejni dyktatorzy, którzy z namaszczenia korporacji sprawowali władzę na Corelli. Co jednak jeżeli Tamos wygra? Być może będzie trzeba się z nim ułożyć, a na zemstę przyjdzie jeszcze czas...Na dłuższą metę gubernator nie będzie mógł efektywnie rządzić tłamsząc przemysł. Co więcej wobec trwałej blokady Corelli Molodh Industires może mieć kłopoty, na planecie bowiem znajduje się szereg zakładów, co prawda Molodh miał też fabryki na Jumus i Tallusie, okręty i doki na Coruscant, jednak po ataku na Eriadu jego posiadłości zaczęły kurczyć się w zastraszającym tempie...Trzeba coś z tym zrobić – pomyślał Molodh.

- Dern skończyłam redagować nowe umowy z pracownikami z załogi testowej krążownika i ludźmi, którzy dołączą do Jeda na Turelu.
-Ech, pewnie będziemy musieli im zapłacić kilkukrotnie większe stawki, inaczej skończymy z kilkoma tysiącami pozwów w sądach od Jumus, poprzez Corellię, na Coruscant skończywszy.
-Niestety masz rację skarbie, dorzuciłam też ubezpieczenie...na życie...


Molodh milczał przez kilka sekund, zdawał sobie sprawę, że misja ratunkowa może zamienić się w prawdziwą kosmiczną bitwę, jakie już widywał w latach swojego niechlubnego wygnania. Mnóstwo chaotycznej strzelaniny, dziesiątki zabitych, rannych...problem polegał na tym, że do tej pory miał nieprzyjemność widzieć napady pirackich okrętów na słabo uzbrojone i opancerzone frachtowce, to nad Eriadu to prawdziwa bitwa regularnych okrętów wojennych...

-Dash, to musi się skończyć, ostatnie tygodnie to jakiś koszmar! Najpierw afera z Tamosem, teraz to...Albo mam kosmicznego pecha, albo mój ojciec miał co do mnie rację kilka lat temu dając mi kopa i wyrzucając z Corelli...mam nadzieję, że nie wpakowałem firmy w tarapaty.

-Wiesz tak dobrze jak ja, że wszystko zrobiłeś jak należy...Pamiętasz jak się poznaliśmy? Miałam Cię skompromitować, wykopać Cię również z Eriadu, gdzie przyleciałeś i w ledwie w kilka miesięcy rozkręciłeś Molodh Constructions...Twój ojciec chciał Cię nawet podać do sądu za używanie zastrzeżonego znaku towarowego...chciał, żeby nazwa Molodh była zarezerwowana dla jego korporacji, rozwścieczyłeś eriaduańskich baronów budowlanych do tego stopnia, że chcieli Cię puścić z torbami. Ale Ty mnie przejrzałeś, rozszyfrowałeś moją grę...zagrałeś im na nosie przekabacając jednego z najlepszych szpiegów przemysłowych w Galaktyce – mnie! Wierz mi, do tego trzeba nie lichych zdolności...jak i wielkiego uroku osobistego


Atrakcyjna blondynka potwierdziła swoją wiarę w Corellianina wspinając się na niego i siadając na nim okrakiem w sposób, który niejednemu przywiódłby na myśl określone skojarzenia. Molodh podpierając głowę na zaciśniętej pięści uśmiechnął się do Liyi niewyraźnie i powiedział:

- Cóż, skarbie, obyś się nie pomyliła co do mnie, martwi mnie ta cała sytuacja. Jeszcze Jed, boje się posyłać go na Eriadu...on może nie wrócić, to mój przyjaciel i wolałbym go nie stracić teraz, kiedy naprawde zaczyna cię dla nas normalne, porządne życie.
-Dern, Jered do dorosły facet, świetny pilot i oficer, wiesz, że nie zatrzymasz go przy sobie na dłużej, on poprostu nie nadaje się na biznesmena. Nie mówiłam Ci, ale wspominał mi niedawno, że chce wstąpić do floty...z jego umiejętnościami z pewnością zrobi oszałamiającą karierę. Akcja na Eriadu byłaby świetnym do niej wstępem.
-Domyślałem się tego, Jed już na Sacorri rwał się do boju, nie potrafię tego zrozumieć, za lojalność dla przyjaciela zapłacił podobną cenę co ja. Jego ojciec wydziedziczył go jak mój mnie. Przez te wszystkie lata tułaczki, piractwa, przemytu...ech myślałem, że tęskni za tym co ja, my, za w miarę spokojnym życiem, za domem do którego można bezpiecznie co wieczór wrócić i nie martwić się, że za kilka sekund do środka, razem z drzwiami wpadnie banda Gamorrean nasłanych na Ciebie przez jakiegoś Hutta, któremu zapomniałeś zwrócić kilku marnych tysięcy kredytów!


Rozmowę dwojga ludzi przerwał brzęczyk komunikatora, nadeszło połączenie i ktoś po drugiej stronie czekał na jego inicjację. Dasha natychmiast wstała i podeszła do urządzenia, sprawdziła kto dzwoni i z poważną miną odwróciła się do kochanka:

-Dern, to osobity kod Tarkina. Lepiej sam odbierz.
Molodh ciężko podniósł się z wygodnego, obszernego fotela i z miną wyrażającą sprzeciw wobec wszystkich nieprzyjemnych wydarzeń ostatnich dni, podszedł do biurka. Z miną skazańca, mamrocząc – Na Sithów...jeszcze on...niechże już wszyscy dadzą mi święty spokój...włączył urządzenie, projektor holograficzny przez chwilę zamigotał i na blacie biurka pojawiła się błękitnawa, trójwymiarowa postać gubernatora Wilhuffa Tarkina, jak zwykle odzianego w nienagannie skrojony mundur. Molodh znał i lubił Eriaduanina, poznali się kilkanaście miesięcy temu, kiedy Molodh uruchamiał biznes na jego planecie. Mimo wagi sprawy, Molodh ledwie zmusił się do uśmiechu i wydobycie z siebie dźwięków, które nie byłyby mrukliwym głosem gbura...był zmęczony, piekielnie zmęczony, a mimo to musiał odbyć kolejną oficjalną rozmowę:

- Gubernatorze jak mniemam przygotowania do akcji ratunkowej idą pełną parą?
-Zgadza się Molodh, właśnie w tej sprawie do Ciebie dzwonię. Pozwól, że wyrażę swoją wdzięczność i uznanie za użyczenie krążowanika, wiem, że to sytuacja nadzwyczajna.
-Własnie skończyłem przeglądać umowy dla moich ludzi, musi pan wiedzieć, że tylko część z nich to agenci Molodh Protection Services...w dużym stopniu do pracownicy stoczni, inżynierowie, technicy...potrafią wiele, ale to nie żołnierze, mieli testować okręt, zresztą przeznaczony dla pana, gubernatorze...
-No to będą mieli niepowtarzalną okazję przetestować systemu krążownika w walce! A o okręt się nie martw, zgodnie z umową po zakończeniu tej hucpy z Separatystami, którzy zapewniam Cię uciekną z Eriadu z podwiniętym ogonem, okręt wejdze w skład mojej floty obronnej, chyba nie jesteś niezadowolony z naszej współpracy?
-Wręcz przeciwnie, zamówił pan, gubernatorze mnóstwo sprzętu, problem polega jednak na tym czy zdoła go pan odebrać...i zapłacić? Co jeżeli Eriadu padnie?
-Mógłbym odbić pytanie i zapytać czy będziesz dostarczał zamówione dostawy terminowo, biorąc pod uwagę zamieszanie na Corelli, ale wolę pozostać dobrej myśli. Wygramy na Eriadu. Zgnieciemy Separatystów jak zgniły owoc! Będę osobiście dowodził odsieczą. Zatem wprowadzam modyfikację do wcześniejszego planu. Teraz kiedy mam do dyspozycji wiele jednostek, naszym priorytetem nie będzie ewakuacja Corellian i ludzi z naszej stoczni. Zresztą nimi już się zająłem, przydzieliłem im kilka statków z planety, w momencie rozpoczęcia bitwy przylecą do Ciebie na Jumus, plany okrętów dla Republiki bedą bezpieczne. A my dzięki krążownikowi i Turelowi zwyciężymy Konfederatów.
-W takim razie zgadzam się gubernatorze. Pański udział i dowództwo w tej wyprawie napawa mnie pewnością, że kontratak ma szanse powodzenia.
-Cieszy mnie ta wiara w możliwości moje...i Republiki oczywiście. Współpraca z Toba to przyjemność. Tymczasem dzwonię, żeby podać współrzędne miejsca w którym zbierzemy flotę. Tam też przejdę na krążownik na którym przejmę dowodzenie. To będzie mój okręt flagowy.
- Kolejny powód do zadowolenia gubernatorze. Pańskim kapitanem będzie doświadczony oficer- major Dirk Breydel, dotychczas dowodził flotą ochronną stoczni. Jego zastępcą jest świetny wojownik, Selonianin, który zwycięsko wyszedł z niejednego starcia – porucznik Shakar Harsh.
- Ufam zarówno w jakoś okrętu jak i klasę Twoich ludzi Molodh, mam nadzieję, się nie zawieść...
- I nie zawiedzie się Pan gubernatorze. Transmisja danych zakończona. Życzę powodzenia gubernatorze!
- Zwycięstwo jest niemal pewne, Tarkin bez odbioru.


Molodh stał jeszcze chwilę przy biurku wpatrując się w pustkę, która jeszcze przed chwilą wypełniała holograficzna postać gubernatora sektora Saswenna....Obyś miał rację...porażka będzie dla nas wszystkich baaardzo gorzka...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Śro 11:54, 14 Cze 2006    Temat postu:

Przygotowania na pokładzie krążownika dobiegały końca. Na pokładzie zameldowali się niemal wszyscy członkowie załogi testowej, których zaopatrzeno w zmodyfikowane kontrakty, przygotowane specjalnie na nieplanowaną okoliczność wyprawy na Eriadu. W skład załogi wchodzili doświadczeni agenci i oficerowie Molodh Protection Services, jak i technicy i inżynierowie Celenor-Sinisa Propulsion Laboratories. Załoga mostka w pełni składała się z zawodowców, jednak pracownicy maszynowni rekrutowali się spośród Jumusjan pracujących w stoczni Molodha i Sinisy. Liya uprzedziła Molodha, że ich udział w działaniach wojennych może zrodzić kłopoty natury prawnej, w końcu Jumus pozostawał światem neutralnym. Niemniej w chwili obecnej Molodh nie miał wyjścia. Udział krążownika w bitwie był konieczny, stawką było nie tylko bezpieczeństwo Eriadu, ale przede wszystkim zyski z zakontraktowanych transakcji z Tarkinem i los przyszłych zamówień. Co więcej utrata Eriadu oznaczała osłabienie Molodh Constructions i stratę stoczni w której Molodh miał udziały. Udział sił Molodha w kontrataku był konieczny.

Molodh w towarzystwie Liyi i Jereda Ketrella szedł przestronnym korytarzem w kierunku zewnętrznych doków, gdzie zacumowano nowiutki krążownik. Okręt był doskonale widoczny przez okna z pancernej transparistali. Jego imponująca, niemal kilometrowa sylwetka robiła wrażenie. Zbudowanie tego okrętu było bardzo kosztowne. Molodh miał nadzieję, że ta inwestycja szybko się zwróci, ale do tego było mu potrzebne wolne Eriadu pod rządami Tarkina. Molodh oderwał wzrok od zacumowanego krążownika i wyrywając się z rozmyślań zapytał Liyę:

-Dash, wysposażyliście załogę w pancerze bojowe? Chciałbym żeby w razie abordażu nasi ludzie mieli jakąś gwarancję sukcesu w walce wręcz.
-Pancerze znajdują się na liście standardowego wyposażenia tych krązowników. Breydel kazał je tam wciągnąć. Koszt w stosunku do ceny jednostki nie jest znaczny. Jeżeli Tarkin dotrzyma słowa nieźle zarobimy.


Ketrell, który miał już na sobie ten sam pancerz, który nosił na Sacorri zapytał:

-Czy załogę wyposażono w takie same pancerze jak mój? Osobista tarcza jest rewelacyjna, a i wbudowane repulsory mogą się przydać.

Molodh zatrzymał się i huknął przyjaciela po opancerzonych plecach mówiąc z uśmiechem:

-Jed, jeżeli siedem i pół tysiąca członków załogi miałoby dostać takie pancerze jak ten twój, to chyba jednak byśmy zbankrutowali. To co masz na sobie, to prototyp. Podobny ma Breydel, załoga mostka i drużyny ochrony. Pozostali muszą zadowolić się opancerzeniem bez tarcz i repulsorów, za to tak jak Ty będą mieli podtrzymywanie życia.

Ketrell sprawdzając systemy zbroi zażartował:

-Breydel odgrażał się, że w razie przedostania się wroga na pokład krążownika prędzej wyłączy system podtrzymywania życia niż odda okręt wrogowi, osobity zapas tlenu może się przydać Dern.

Meżczyzna naciskając kolejne przyciski na panelu sterowania umieszczonym na ochraniaczu przedramienia, przycisnał funkcję, która uruchomiła namagnetyzowane buty zbroi:

- Dirk będzie mógł wyłaczyć nie tylko ogrzewanie i wentylacje, a i sztuczną grawitację!

Liyia powiedziała poważnie:

-Jed nawet nie mów takich rzeczy. Mam nadzieję, że nie będzie wogóle takiej potrzeby. Jeżeli doszłoby do walki na pokładzie krążownika zginęłoby wielu ludzi, a my musielibyśmy się z tego gęsto tłumaczyć. Nie zapominajcie obydwaj, że tylko niektórzy z członków załogi pracują dla Molodh Protection czy służby bezpieczeństwa korporacji.

W chwili kiedy Liya wypowiadała ostatnie słowa, kilkadziesiąt metrów za jej plecami do rękawa towarowego wkroczyła liczna kolumna droidów bojowych SD-1 w towarzystwie agentów ochrony MI i pracowników Molodh Protection Services. Wszyscy ludzie byli wyposażeni w srebrzyste, dosyć masywne pancerze bojowe. Na razie hełmy pozostawały otwarte, a specjalna osłona z pancernego kryształu, zawierająca wyświetlacz elektorniczny była schowana w jego konstrukcji.

[link widoczny dla zalogowanych]

Roboty robiły niezłe wrażenie i co więcej były skuteczne w walce. Ich rozmiary, uzbrojenie i skuteczność były potwierdzone. Tarkin kupił juz kilkaset sztuk tych robotów, w razie walki na pokładzie, lub konieczności desantu, SD-1 będą nieocenione.

[link widoczny dla zalogowanych]

-Jed w razie konieczności zabierzesz na pokład Turela droidy i wspomożesz walczących na powierzchni planety. Początkowo ta misja miała wyglądać zupełnie inaczej, ale dowództwo Tarkina rokuje nadzieje, że zwyciężymy.

Ketrell przyglądając się oddziałowi znikającemu w śluzie towarowego rękawa cumowniczego powiedział:

-Mam nadzieję, że wszystko rozstrzygnie się szybko w przestrzeni. Jednak zanim dotrzemy do Eriadu minie wiele godzin, Separatyści pewnie wysadzą desant i wtedy roboty mogą się przeydac. Dobrze, że je bierzemy.
-Tymbardziej, że to część kolejnej dostawy dla Tarkina, nic na tym nie tracimy...jeżeli obronimy Eriadu
...Dopowiedziała Liya.
- Pora na mnie, życzcie mi powodzenia – skwitował Ketrell żegnając się z Liyią i Molodhem, który serdecznie go uściskał i odporowadził do śluzy łączącej stocznię z ogromnym krażownikiem gwiezdnym.
-Jed...dokopcie im, i...uważaj na siebie.
Ketrell usmiechnał się i żartobliwie zasalutował:
-Tak jest admirale Molodh. Po czy raz jeszcze się uśmiechnął i zniknął w śluzie.

Molodh patrzył poważnie na zamykające się wrota śluzy i powiedział ni to do siebie ni to do Liyi, która połóżyła mu dłoń na ramieniu:
-Oby wszystko dobrze się skończyło...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Deren Molodh dnia Śro 17:21, 14 Cze 2006, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Śro 13:56, 14 Cze 2006    Temat postu:

Ketrell pokonał rekaw cumowniczy, przechodząc przez drugą śluzę łączącą stocznie bezpośrednio z okrętem. Corellianin minął próg włazu krążownika i po raz pierwszy postawił stopę na jego pokładzie. Wokół panował spory ruch. Członkowie załogi , ubrani w standardowe srebrzysto-czerwone pancerze obronne, zmierzali do przydzielonych im sekcji i czas podróży do stanowisk pracy umilali sobie rozmową. Ketrell przechodząc między ludźmi mimowolnie usłyszał kilka wymian uwag dotyczących misji. Dwóch przechodzących techników miało wyraźne wątpliwości co do swojego udziału w wyprawie:

[link widoczny dla zalogowanych]

- Słuchaj Dev naprawdę nie wiem czy nie wpakowaliśmy się w niezłą aferę...
- Teraz już za późno na zmianę decyzji, za kilka minut odcumowujemy...wiesz, sam nie jestem przekonany, czy gigantyczna premia i przyspieszona spłata domu warte są tego wszystkiego...z drugiej strony ta magiera, matka mojej żony, pożal się Mocy teściowa nie daje mi żyć. Mam już dość jej wiecznych narzekań.
Technik skarżący się koledze na teściową zrobił groźną minę i zaczął parodiować nielubianą kobietę mówiąc falsetem:
-Za kogo moja córka wyszła! Gdyby nie rzuciła dla Ciebie tego miłego Coruscantczyka już dawno mieszkałaby na poziomie stosownym dla mojej księżniczki, a nie w jakimś nędznym domku na przedmieściach. Co Ty sobie wyobrażasz? Myślisz, że nie wiem co robisz za jej plecami, wiem, że przegrywasz fortunę w sabacca, a Twoja żona nie może sobie pozwolić nawet na nowy grawimobil łajdaku! Młody mężczyzna westchnął i już normalnym głosem dopowiedział:
-Mówię Ci, tak jest co niedziela, czasami mam ochotę przywiązać ją do zderzaka i przeciągnąć śmigaczem po okolicznych drzewach...

Dwaj mężczyźni przeszli dalej kontunuując rozmowę, tymczasem Ketrell rozejrzał się po korytarzu. Ściany pokryto panelami w stalowobłękitnym odcieniu. Barwa w sam raz na okręt wojenny. W miejscu w którym ściana styka się z sufitem i podłogą zamontowano wstęgi oświetlenia, dzięki czemu na korytarzu i w pomieszczeniach okrętu było jasno. Wiele statków, szczególnie wielkich frachtowców sprawiało przygnębiające, klaustrofobiczne wrażenie. Krążownik C-SPL dzięki rozmiarom i nowoczesnym technikom był na tyle przestronny, że praca na nim nie powinna być problemem dla załóg składających się z istot czułych na ciasnotę, szczególnie ludzi.

[link widoczny dla zalogowanych]

Ketrell podszedł do agenta ochrony, który sprawdzał przpustki wchodzących na okręt i przeszukiwał zawartość bagaży. Molodh obawiał się sabotażu, stąd zwiększono środki ostrożności i teraz na całym okręcie roiło się od agentów ochrony przeszukujących pokład po pokładzie w poszukiwaniu ukrytych ładunków wybuchowych, urządzeń lokacyjnych czy podsłuchów. Mężczyzna w identycznej zbroi co Ketrell odprawił właśnie dwie kobiety mające na naramiennikach swoich zbroi insygnia służby medycznej i nieco opryskliwie warknął do Corellianina:

-Przepustka, ale już – mężczyzna był już wyraźnie zmęczony i najwyraźniej poddenerwowany. Kettrel wyciągnął przed siebie ręce w markowanym obronnym geście i z uśmiechem powiedział:
-Spokojnie, twardzielu, nie mam bomby, nielegalnej przyprawy ani nic do oclenia. Kapitan Ketrell melduje się na służbę.
-Najmocniej przepraszam kapitanie, ale wszystko stoi na głowie, ten nagły odlot, mamy mnóstwo nowych obowiązków i bardzo mało czasu.
- Nie ma sprawy, obiecuje nie poskarżyć się na Ciebie Breydelowi –
ponownie roześmiał się Ketrell, choć jego żart chyba nie rozbawił agenta ochrony. – Powiedz mi lepiej jak dotrzeć na mostek.
- Aaaa...mostek, major Breydel nie znosi głównego stanowiska dowodzenia, tego w wieży ponad kadłubem...Twierdzi, że to najbardziej narażona na ataki część okrętu. Zdecydował, że będzie dowodził z rezerwowego stanowiska, które w przeciwieństwie do głównego jest ukryte głęboko między pokładami.

Ketrell usmiechnął się złośliwie:
-Stary dobry Breydel, ostrożność przede wszystkim. Dobrze, jak tam dotrzeć?
-Musi iść pan tym korytarzem kapitanie
– ochroniarz wskazał szerokie pasaż na wprost głównej śluzy osobowej – dotrze pan do węzła turbowind i wewnętrznej kolejki. Niech pan wybierze windę oznaczoną zółtym kolorem i zjedzie na poziom 16, stamtąd już trafi pan bez problemu,
-Macie tutaj kolejkę?
Zapytał nieco zdziwiony Ketrell
-Tak, sir, okręt ma niemal kilometr, bieganie z jednego końca na drugi wykończyłoby nawet Wookiego.
-Dzięki za pomoc.


Ketrell korzystając ze wskazówek agenta ochrony przecisnął się przez rzednący tłum i dotarł do win. Wybrał wcześniej wskazaną, podziwiając przez przeszkloną podłogę kabiny znajdującą się poniżej stację wewnętrznej kolejki i nacisnął przycisk z oznaczeniem 16 poziomu. Okręt był naprawde ogromny. W chwili obecnej tylko Separatyści mieli podobnie duże, choć Ketrell słyszał, że Republika nie zamierza próżnować i oddać pierszeństwo w tej dziedzinie Konfederacji. Po krótkiej podróży Winda zatrzymała się i Ketrell wysiadł na właściwym poziomie. Ochroniarz miał rację, droga na rezerwowy mostek, który teraz był głównym była świetnie oznaczona. Oficer dotarł do masywnych, okrągłych wrót prowadzących do strefy dowodzenia. Po drodze był kilkukrotnie zatrzymywany przez ochroniarzy sprawdzających jego przepustkę i przydział. Tuż po przekroczeniu drzwi stanowiska dowodzenia, jego oczom ukazało się duże okrągłe pomieszczenie, którego ściany były pokryte wielkimi ekranami taktycznymi, które w chwili obecnej pokazywały gwiezdne mapy systemu Jumus i szlak do punktu zbiórki. Na monitorach ciągle pojawiały się rozmaite dane począwszy od gęstości pyłu kosmicznego w otaczającej ich przestrzeni, po informacje astronomiczne dotyczące odległoście do Eriadu. Z pomieszczenia można było wyjść przez któreś z kilku par pancernych wrót, zapewne niektóre z nich prowadziły do osobistego gabinetu kapitana, a inne do sali konferencyjnej oficerów. Mostek był otoczony galerią z której po kilku niskich stopniach schodziło się niżej, gdzie umieszczono stanowisko kapitana, pierwszego i drugiego oficera. Ich fotele znajdowały się mniej więcej po środku pomieszczenia i były wyposażone w pulpity funkcyjne, zaopatrzone w ekrany, wskaźniki i wyświetlacze holograficzne. Tuż za miejscami oficerów dowodzących znajdował się szereg konsol przeznaczonych dla oficerów komunikcji. Z kolei po obu stronach stanowisk kapitana i jego zastępców siedzieli za swoimi konsolami ludzie obsługujący poszczególne sekcje uzbrojenia. Z mostka przekazywali polecenia do obsługi baterii turbolaserów, laserów, dział jonowych i wyrzutni torped. W razie konieczności mogli przejąć kontrlolę nad uzbrojeniem i sami kierować atakiem. Z kolej z przodu, przed siedzeniami dowódcy i jego oficerów znajdowały się fotele sternika, jego zastępcy, zespołu nawigatorów i inżynierów kontrolujących pracę różnych systemów okrętów, mających bezpośrednią łączność z maszynownią i głównym inżynierem okrętu. Tuż przy stanowiskach nawigatorów znajdowały się niewielkie nisze przeznaczone dla wspomagających jego pracę droidów astronawigacyjnych. W tym przypakdku chodziło o popularne jednostki R2. Świergoczące automaty były już na swoich miejscach i wraz z komputerem nawigacyjnym opracowywały trasę lotu.

Na widok wchodzącego Ketrella, Breydel, który zajmował miejsce kapitana podniósł się i powiedział:

-Długo kazałeś na siebie czekać Ketrell, ale jesteś w samą porę, Molodh zamierza wygłosić przemówienie do załogi.
-Naprawdę? Nic mi nie wspominał
– odpowiedział Ketrell. Nagle za jego plecami wyrosła dwumetrowa sylwetka rosłego Selonianina, który z zaskoczenia, śmiejąc się syknął mu tuż nad uchem:

[link widoczny dla zalogowanych]

-A co, chciałbyś mu napisać tekst wystąpienia? Po czym roześmiał się i niezwykle zwinnie przemknął w kierunku fotale drugiego oficera. Selonianin ubrany był w podobną zbroję co Ketrell czy reszta załogi mostka i ochroniarzy, z tą jednak róznicą, że jego była dopasowana do jego odmiennej od ludzkiej anatomii. Stąd opancerzenie zwierzopodobnego obcego było w dużym stopniu segmentowane, tak aby zapewnić mu swobodę ruchu w ewentualnej walce. Również jego hełm był dostosowany do jego wydłużonej głowy. Przy pasie, Sharkar Harsh, bo tak właśnie nazywał się zastępca Breydela, miał oprócz ciężkiego blastera, długi, nieco nóż o ząbkowanym ostrzu, teraz na szczęście spoczywał bezpiecznie w pochwie. Ketrell nie zdołał się jeszcze otrząsnąć z zaskoczenia wywołanego nagłym pojawieniem się Selonianina, kiedy ten szczerząc kły dodał:
-Słuchaj Ketrell, wyjątkowo odstępuje Ci miejsce pierwszego oficera, to taki ukłon w stronę pana Molodha, poza tym jesteś tutaj gościem – Obcy w nieco komiczny sposób zapraszająco kiwnął dłoniom i wskazał miejsce po drugiej stronie Breydela.

Breydel, uśmiechnał się do nieco speszonego Ketrella i powiedział:

- No to prezentacje mamy za sobą. To mój pierwszy oficer Sharkar Harsh – po czym mrugnął do Selonianina i powiedział: - nie wchodź mu w drogę, bo jak się wkurzy to nie jest taki miły jak teraz. A teraz siadaj. Zobaczymy co Dern ma nam do powiedzenia.

Ketrell usiadł na wskazanym mu miejscu po prawej stronie fotela majora Breydela. Chwilę potem na wielkim ekranie umieszczonym na przeciwległej ścianie pojawiła się dobrze znana twarz przyjaciela. Deren Molodh zaczął przemawiać:

- Pracownicy Celenor-Sinisa Propulsion Laboratories, Molodh Industries i Molodh Protection Services. Chciałbym powiedzieć, że wspólnie stoimy przed wielkim wyzwaniem. Żałuje, że muszę zostać tutaj na Jumus. Trudna sytuacja na Corelli zmusza mnie do pozostania. Jestem pewien, że Wasz udział w odsieczy Eriadu będzie znaczny. Nie jestem politykiem i nie potrafię przemawiać. Chcę Wam jednak podziękować, że mimo wielkiego ryzyka jakie wiąże się z tą wyprawą, zdecydowaliście się je podjąć. Los Eriadu nie jest i nie może być nam obojętny. Jak wiecie krążownik na którym się obecnie znajdujecie został zaprojektowany z myślą o sprzedaży tej właśnie planecie. C-SPL i Molodh Industries zawarło z rządem Eriadu i Sektora Saswenna szereg umów. Wobec zajęcia planety przez siły Separatystów te kontrakty będą zagrożone. Nie przesadzę jeżeli powiem, że walczymy nie tylko w imie słuśznej sprawy, jaką jest obrona wartości bliskich sercom nas wszystkich, ale także o własny los. Jeżeli Konfederacja zwycięży nasze firmy poniosą znaczne straty. Nie dopuśćcie do tego, aby Wasze rodziny, żony, dzieci, straciły źródło utrzymanie. Nie pozwólcie aby hrabia Dooku i chciwi Neimodianie obrócili Was w nędzarzy, odbierając Wam pracę i szansę na godne, porządne życie. Nie chcę Wam mydlić oczu, zresztą napewno sami wiecie, że może być cięzko, pamiętajcie jednak co jest stawką tej gry! Z całego serca i sił życzę Wam powodzenia!

Molodh przerwał na sekundę, po czym zawadiacko uśmiechnął się i dodał:
- Zresztą z majorem Breydelem na mostku z pewnością wszystko pójdzie jak trzeba. Jeszcze raz życzę Wam powodzenia!

Ekran znowu zapełnił się danymi dotyczącymi szczegółów lotu, a załoga mostka zaczęła szeptać między sobą. Przemowa Molodha choć krótka wywarła chyba pożądany efekt. Breydel wyrwał się z zamyślenia i powiedział:

-No i bardzo dobrze, ruszamy. Po czym wstał, wyprostował się i powiedział – załoga, nie mam nic do dodania. Myślę, że Molodh powiedział co trzeba. Znacie mnie i wiecie, że podobnie jak nasz szef nie lubie przemów. Powiem jedynie, że nie zamierzam stracić okrętu ani tak świetnej załogi! Sprawdziliście się podczas długich testów tego okrętu. W pozorowanych walkach z flotylla obronną stoczni udowodniliście, że wiecie jak reagować w sytuacjach zagrożenia. Mamy świetną maszynę i udowodnimy Separatystom, że nie warto wyciągać łapy po to co do niech nie należy! Breydel przerwał na moment, po czym krótko rzucił do jednego z inżynierów:

- pani porucznik Taronel, proszę odcumować okręt.

Młoda kobieta na stanowisku inżyniera mostka krótko odpowiedziała – Tak jest panie majorze- i po sekundzie okręt powoli odpływał od rękawów cumowniczych. Cztery potężne silniki jonowe obudziły się do życia, co zostało odnotowane przez ekrany znajdujące się na mostku i szeregu osobistych konsol, w tym tych przy stanowiskach oficerów. Breydel kontynuował wydawania rozkazów. Tym razem zwrócił się do sternika:

- poruczniku Cyneel, proszę nas wyprowadzić z układu. Sternik zareagował podobnie jak wcześniej wywołana poruczunik Taronel i szybko wykonał rozkaz. Breydel wyraźnie odprężony zapytał nawigatora, krągłego, niskiego, włochatego Dralla:

- Jak tam panie Narst, mamy już trasę?

[link widoczny dla zalogowanych]
-oczwiście majorze, zgodnie z pańskimi wytycznymi poprowadziłem ją tak aby jak najszybciej dotrzeć w pobliże Eriady, do punktu zbornego.


Dralle byli świetnymi matematykami i wielu z niech pracowało w firmach Molodha. W większości pełnili odpowiedzialne funkcje i to z pożytkiem dla Molodha. Po sekundzie słowa Narsta potwierdziły się za sprawą wyświetlonej na główny ekranie trasy lotu. Usastysfakcjonowany Breydel mruknał:

-Doskonal, bardzo dobrze. Po czym zwrócił się do Ketrella – jak widzisz chłopcze mamy dosknałą załogę. Jeżeli jeszcze Tarkin jest tak dobrym strategiem jak o nim mówią, to nie możemy przegrać.

Siedzący opodal Selonianin dorzucił:

-A jeśli zechcą się do nas dobrać na pokładzie, to niech się przygotują na niezłe starcie. Wojowniki zobrazował swoją groźbę przeciągając palcem tuż pod brodą, symulując gest podrzyniania gardła.

Ketrell z pewnością nie chciałby spotkać się sam na sam z Selonianinem w jakiś ciemnym zaułku. Pomyślał, że Harsh lepiej by pasował na ochroniarza jakiegoś huttyjskiego gangstera niż na oficera gwiezdnego krążownika, no ale Galaktyka pełna jest niespodzianek.
Okręt powoli opuścił system gwiezdny Jumus, zostawiając za sobą bezpieczną stocznię i tuż po przekroczeniu granicy układu słonecznego, jego sylwetka przyśpieszyła do prędkości światła i zniknęła w przestrzeni bezkresnego kosmosu.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Pią 10:46, 07 Lip 2006    Temat postu:

Deren Molodh siedział przy biurku w jednym z gościnnych apartamentów w kompleksie stoczniowym Celenor-Sinisa Propoulsion Laboratories i przeglądał najnowsze informacje ekonomiczne dotyczące pozycji corelliańskich spółek. CEC wygrało ostatnio kilka przetargów, w tym na okręty dla sił ochronnych Coruscant. Nowa fregata SF-76, korwety i lotniskowiec kieszonkowy…nieźle…szczególnie biorąc pod uwagę neutralność Corelli. Czy jednak CEC zdoła zrealizować te zamówienia? Stan wojenny i Tamos cholernie przeszkadzali w działaniach korporacji…Najlepiej byłoby gdyby ten ponury tyran zniknął z corelliańskiego krajobrazu politycznego, zdecydowanie go psuł. Planetą i de facto większością sektora nieformalnie rządziły korporacje takie jak CEC czy od jakiegoś czasu Molodh Industires. Ten przeklęty gubernatorek sądzi najwyraźniej, że jest to w stanie zmienić, a może najzwyczajniej w świecie chce władzy dla siebie? Raczej to drugie…Molodh nigdy nie podejrzewał Tamosa o jakąś większą domieszkę szlachetności w jego krwi. Teraz doszedł jeszcze problem Eriadu. Molodh Constructions jest zagrożone, zamówienia na krążowniki liniowe z Jumus. Po utracie planety Tarkin z pewnością nie będzie miał nic więcej jak puste obietnice. Słowami jeszcze nikt nie zdołał płacić robotnikom, podwykonawcom czy dostawcom. Misja ratunkowa musi się powieść. Udział nowiutkiego krążownika liniowego z doświadczoną załogą z Molodh Protection Services i stoczni to dodatkowe atuty…

Rozmyślania Molodha przerwała Liya, która leżała na łóżku i przeglądała kodowane kanały holonetu.

-Dern…znalazłam list gończy za Radem..tym komandorem floty, który nieoficjalnie doradzał nam w sprawie Hyperiona…

Molodh myślał, że jego kochanka robi sobie z niego żarty:
- Jasne, a ja jestem huttem
- Na serio, sam zobacz.
Smukła blondynka przełączyła aktualnie oglądany obraz na wielki ekran zawieszony na ścianie.

Molodh nie mógł wyjść ze zdziwienia…

- Dezercja?! Słyszałem o oskarżeniu w Senacie, ale myślałem, że to zwykła polityczna sprzeczka…Nie wiem czy wierzyć w te pogłoski o masakrze na Neimoidii. Przecież to byłby strzał w stopę Republiki. Flota chyba nie byłaby na tyle nierozsądna żeby bawić się w masakrowanie Neimoidian…Trudno przekonać kogoś do swoich racji rozstrzeliwując mu rodzinę…
- No tak, ale chyba nie było kogo przekonywać, przecież Neimoidianie popierają Konfederację.
- Może i popierają, ale Republika miała szansę uchwycić planetę, zresztą co to znaczy popierają? Wszyscy popierają? Lepiej nie stawiać pochopnie znaku równości między Federacją Handlową a Neimoidianami, pamiętaj, że jeszcze dziesięć-dwanaście lat temu w tej organizacji byli i Kuatyjczycy i Sullustanie.


Liya przyglądała się chwilę listowi gończemu:

- Może warto monitorować sprawę? Po ogłoszeniu listu, pewnie połowa łowców nagród ruszy w pogoń za Rhadem. Pamiętasz Saeza? Pomogłeś mu kiedyś, był Ci winny przysługę, inaczej nie poszłoby z nim tak łatwo na Sacorri.
- Masz rację skarbie, ale Rhade teraz nic nie znaczy. Chyba nie ma przed nim przyszłości. Oskarżenie o ludobójstwo i dezercja to nie to samo co wybielenie kilku szczegółów z pełnego „przygód” życia brata oficera CorSecu, zresztą mamy teraz kupę innych spraw na głowie.
- Mogłabym sama się tym zająć. Mamy przecież biuro Molodh Protection Services na Coruscant, mogłabym wysłać kilku agentów, zorientowaliby się co porabia Rhade. W ostateczności my moglibyśmy sprzątnąć nagrodę.
-200 tysięcy? Nie wiem czy to nie za mało jak na zaangażowanie kilku agentów. Widzę, że nie daje Ci to spokoju. Jeżeli chcesz to zleć to jednemu czy dwu naszym ludziom w stolicy. Niech trochę powęszą.


Liya jeszcze przez chwilę wpatrywała się dane dotyczące poszukiwanego, po czym rzekła:

- Myślę, że możemy mieć z tego korzyść.
-Wątpię, ale możesz spróbować.


Molodh wrócił do przeglądania dokumentów firmy, zdając sobie sprawę, że będzie miał poważniejsze kłopoty niż jakiś zbiegły komandor floty, jeżeli Tarkin nie obroni Eriadu i jeżeli ta przeklęta blokada na Corelli nie zostanie zniesiona. Liya tymczasem połączyła się z Coruscant i wydała stosowne dyspozycje stołecznemu biuru MPS.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum » Deren Molodh
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group