FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Biuro Wat'a Tambor'a
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Korriban » Biuro Wat'a Tambor'a
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Czw 0:21, 08 Cze 2006    Temat postu: Biuro Wat'a Tambor'a

Na końcu długiego korytarza znajdują się duże, dwuskrzydłowe drzwi. Na każdym skrzydle znajduje się herb Baktoid. Otwór jest na tyle duży, że mógłby tam zmieścić się trzy metrowy osobnik jakiejkolwiek rasy.Przy drzwiach za skromnym biurkiem siedział robot-sekretarz. Po przekroczeniu progu wchodziło się do okrągłego gabnetu.Srednica gabinetu była na tyle duża, że mógł tam wylądować Nantex. Rozglądając się dookoła można było dostrzec kilka okien, również okrągłych. Światło wpadające przez nie, nie było rażące dla oczy. Rozjaśniało jedynie gabinet, co dodawało tylko splędoru i blasku pomieszczeniu. Marmurowa podłoga lśniła od wielogodzinnego czyszczenia przez droidy. Sciany bogato zdobione a pod nimi na posadzce stała dość pokaźna liczba rzeźb. Z róznych planet i okresów. Większość z nich to metalowe przedmioty. Dało się zauważyć, że właściciel biura był pasjonatem metalu jak i techniki. No środku wielkiego gabinetu stało biurko. Miało wmontowane w blat kilka odbiorników do holoprzekazów. Biurko o wymiarach metr na dwa metry wydawało się małe w porównaniu z całym gabinetem. Za biurkiem stało wysokie krzesło. Nie tyle co stało, ile się unosiło w powietrzu.Gdy przewodniczący nie było w biurze wstęp tutaj miały wyłacznie roboty czyszczące. Na krześle spoczywał Wat Tambor, przewodniczący Unii Technokratycznej. Tutaj przymował wszystkich interesantów.

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Czw 1:00, 15 Cze 2006    Temat postu:

Tambor przechodził pomiędzy swoimi rzeźbami i oglądał je szczegółowo. Pasjonował się sztuką i uwielbiał podziwiać ją. W swoim biurze posiadał tylko ulubione dzieła sztuki. Przygłądał się uważnie rzeźbie przedstawiającej postać jego rasy bez skafandra. Postać ta pracowała przy produkcji robotów. Pochylona nad jednym z sensorów, w goglach ochronnych montowała serwomotory. Powoli rzeżby zebrane w biurze nudziły Tambora, trzeba zorganizować nowe, pomyślał. Natchniony tą myślą skierował się do biurka ustawionego na samym środku gabinetu. Zanim doszedł do niego na blacie pojawił się hologram robota pełniącego funkcje sekretarza.
- Panie Przewodniczący otrzymaliśmy przekaz z Dorvalli. Jest to planeta, która ...
- Wiem - bezceremonialnie przerwał wypowiedz droida - Prosze przekazać treść przekazu - polecił robotowi.

Tambor usiadł wygodnie w swoim fotelu, lewą ręką włączył przekaz, ukazał się przed nim bliżej mu nie znany przedstawiciel rady rządzącej na Dorvalli. Postać odezwała się, a tambor usłyszał następujące słowa:

-Nasza dotyczchasowa współpraca układała się znakomicie. Ruda z kopalni trafiała do wielu fabryk i stoczni w galaktyce dla obustronnej korzyści. Dyrekcja Dorvalla Mining mając na względzie bezpieczeństwo całej planety postanowiła pójść krok dalej. Z dniem dzisiejszym rząd Dorvalli zgłasza gotowość w jedynej słusznej walce o wolny rynek pod godłem Konfederacji Niepodległych systemów. Jako pierwsze wsparcie z naszej planety wysyłamy jedną korwetę typu Maruder wraz z jedną esakdrą myśliwców IRD prosto na Eriadu. - po chwili postać znikła i ponownie ukazał się droid.
- To wszystko Panie - powiedział
- Dziękuje, proszę mi teraz nie przeszkadzać. - odparł powoli pogrążający się w swoich myślach Tambor. - Aha zapomniałbym, prosze przetransportować nowe rzeźby ze Sluis Vana. Chciałbym je mieć jak najszybciej, żebym mógł wybrać najciekawsze do swojej kolekcji - Na sama myśl o nowych zdobyczach lekko się uśmiechnął.

Kiedy hologram zniknął tambor wrócił do rozważań o nowym systemie popierającym ruch Separatystów. Cieszyła go zwłaszcza szybka decyzja o wysłaniu wojsk. Ale mimo to trzeba będzie skontaktować się z generałem Grievous'em. Lepiej niech on decyduje o najlepszym skożystaniu z nowego Marudera. Nowy system oznaczał nowe pieniądze, a to cieszyło najbardziej samego Wat'a Tambora'a. Względy finansowe były bardzo dla niego istotne. Bedzie można zwiększyć wydobycie rudy. Trzeba bedzie wysłać tam droidy wydobywcze, oczywiście za darmo aby skusić mieszkańców Dorvalli lepszym bytem, co spowoduje tylko jeszcze większe zaufanie do KNS. Cenne jest również to, że Dorvalli przestanie dostarczać rude Republice i skupi się tylko na KNS. Cały nakład prokukcyjny zostanie teraz w rękach KNS'u. Wszystkie sprawy trzeba będzie dokładnie omówić na najbliższym posiedzieniu Rady KNS'u. Tambor był zadowolony z rozwoju wypadków. Opadł wygodnie na fotelu a wszystkie mięśnie rozluźniły się. Wszystko szło w dobrym kierunku.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ragnus
Rebel Scum



Dołączył: 24 Gru 2005
Posty: 1339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bydgoszcz

 Post Wysłany: Śro 12:50, 21 Cze 2006    Temat postu:

Przed oblicze Wata Tambora wprowadzona panią kapitan Zan Terr. Dowódca Devonera nie była skrępowana, ale odebrano jej broń. Ta osoba niedawno, broniła Sullust przed napaścią piratów. Wraz z Nomem Numbem odparła atak by następnie rzucić się w pościg. Winowajców udało się złapać na Belsavis, gdzie z własnej inicjatywy rozpoczęła bombardowanie planety.

Na Belsavis stacjonowali piraci, którzy byli zagrożeniem dla szlaków handlowych. Prócz nich zginęło jednak również wielu z cywilów. W sumie ponad dziesięć tysięcy istnień zakończyło tametej godziny swój żywot. Pani kapitan była bohaterem musiała to zrobić, ale Republika nazwała to masowym mordem.

Zaledwie kilka dni później to Republika dokonała masowego mordu zabijając Neimiodian skupionych wokół największych miast. Zbombardowano głównie centra przemysłowe, ale wiele z bomb trafiło w osiedla cywilne. Atak został na szczęście przerwany i niedokończony, ale i tak Konfederaci domagali się zemsty. Również wiele z światów Republiki jak i do tej pory neutralnych mówiło o jednoczeniu się w bólu i szczerych kondolencjach. Teraz jak donosili ludzie w senacie toczyła się dyskusja nad osobami odpowiedzialnymi za ten czyn.

Pokazując co Konfederacja robi z ludobójcami Wat mógł doprowadzić do wywarcia presji na senacie. Z drugiej strony zrzucenie całej winy na odpowiedzialnego oficera mogło obniżyć morale wśród pozostałych dowódców. Z tej sytuacji nie było idealnego wyjścia. Każda z możliwości pociągała poważne konsekwencje. Decyzje należało jednak podjąć szybko. Później nie będzie miało już takiego znaczenia.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Śro 23:21, 21 Cze 2006    Temat postu:

Wat Tambor wysłuchał uważnie wypowiedzi posłańca. Wiele razy spoglądał na panią kapitan z nutką rozżalenia. Szkoda będzie poświęcić tak zdolnego kapitana, ale nie miał wyjścia. Musiał to zrobić. To doskonała okazja do pokazania różnym systemom, że Konfederacja ma serce we właściwym miejscu. Zobaczą jak należy rozprawiać się z morderacmi zabijającymi masowo. Już gdy tylko weszła pani kapitan wiedział o co chodzi. Podjął decyzje natychmiastowo, ale wypadało posłuchać do końca. Przez większość czasu Tambor był myślami w zupełnie innym miejscu, szukał nowego rozwiązania. Jego myśli podążały od ludzi cierpiacych na Belsavis do pani kapitan i jej zasług dla Separatystów. Naprawde szkoda tracić tak zdolnego kapitana, powtórzył w myślach Wat. W pewnym momęcie wpadł na pomysł ... tak to będzie najlepsze rozwiązanie, zapewniał siebie. Pozwolił sobie na mały uśmiech, ale nie zauważalny dla wszystkich.
Podczas słuchania oskarżeń maszerował sobie po pokoju. Gdy skończono mówić Wat zabrał głos.
- Śmierć przez ... - zastanawiał się jaka metoda bedzie najlepsza dla jego dalszych planów - spalenie na stosie. - Tak to bedzie najlepsze, zwłaszcza mając na uwadze dalszy tok wydarzeń. Teraz pojawiło się pytanie gdzie dokonać egzekucji. Hmm.. - Zostanie pani stracona na Sullust - powiedział po chwili.

Wat powoli zaczął wracać do swoich obowiązków, ale cała grupka nadal stała w biurze. Podniósł wzrok na zebranych i powiedział
- To wszystko, możecie odejść - Podziwiał panią kapitan z każdą chwilą coraz mocniej, przez cały czas ani razu nie drgnęła jej nawet powieka.

Gdy wszyscy wyszli z gabinetu, Wat usiadł na swoim miejscu i odczekał kilka minut. Następnie wezwał swojego robota-sekretarza.
- Słyszałeś co się działo w gabinecie? - zapytał probota.
- Tak sir. odparł robot.
- Więc pewnie domyślasz się, że strata pani kapitan nie jest nam na ręke. Więc zrobisz tak. Nasi najbardziej zaufani ludzie pojadą na Sullust, zostanie tam specjalnie przygotowane miejsce na którym pani kapitan będzie miała spłonąć. Otóż ona ma spłonąć tylko teoretycznie. Generał Visper bedzie niezmiernie rad gdy opdzyska pania kapitan w jednym kawałku zdolną do służby. Trzeba ukartować jej śmierć. To ma być przedstawienie dla prasy i wszyskich światów. Mają myśleć, że kapitan Terr została stracona. Następnie przygotujesz jej falszywą tożsamość. Żadna Zan Terr nie może biegać po Galaktyce. To zbyt ryzykowne. To chyba wszystko. - po chwili zastanowienia dodał. - Powiadom generała Vispera o naszym planie. Przygotuje jeszcze oficjalne oświadczenie jakie zostanie odczytane przed egzekucją kapitan Terr

Po chwili robot wymaszerował z gabinetu i zajął się wykonywaniem poleceń Tambora. Nawet jeśli pójdzie coś nie po myśli Tambora zawsze będzie mógł się wyprzeć wszystkieg. Tambor zrobił to co miał zrobić, skazał morderce na śmierć.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Śro 14:04, 28 Cze 2006    Temat postu:

Skakoanin siedział w swoim fotelu. Właśnie oglądał powtórke relacji reportera Amenemat'a z egzekucji pani kapitan Zan Terr. Doskonale, pomyślał, wszystko jak na razie idzie zgodnie z plane. Teraz musi poczekać już tylko na swojego sekretarza, aby poprowadzić plan do końca. Skoro miał czas zaczął zastanawiać się nad misją na Trandoshe. Rozmawiał z generałem Visperem i uzyskał od niego zgode na wypożyczenie jednego z jego okrętów. Rozmyślania Tambora przerwało pukanie do drzwi. Nie zdziwiło to zbytnio właściciela gabinetu, gdyż wiedział, że sekretarz, zwykle obsługujących interesantów, wraca z ojczystej planety pani Terr.
- Proszę - powiedział donośnym głosem. Zanim drzwi otworzyły się do końca, już wiedział, że gościem jest jego sekretarz. Gdy droid podszedł do biurka odezwał się
- Jestem, panie.
- Ciesze się. Czy wszystko poszło zgodnie z planem? Przyprowadziłeś reszte droidów? - zapytał Tambor.
- Tak panie są tu ze mna. - odparł pospiesznie droid.

Doskonałe, pomyślał Tambor. Jak na razie wszystko idzie zgodnie z planem. Plan był dość prosty. Dwóch sulusta i grupka sześciu robotów przygotowało cała inscenizacje. Właściwie siedmiu, ale Wat nie wliczał w tą grupkę swojego sekretarza. Cała grupa miała za zadanie przygotować specjalny kopiec do którego weszła pani kapitan. Kopiec stał na podeście dzięki, któremu mieli przetransportować go na okręt będący aktualnie na orbicie Sullust. Gdy kapitan Terr weszła do środka drzwi do kppca zostały zamknięte tak, że nie było widać co działo się w środku. Podczas przemowy sekretarza, pani kapitan miała wystarczająco dużo czasu aby schować się w specjalnie przygotowanej skrytce w podeście. Skrytka była ognioodporna, a w środku znajdowała się butla z powietrzem która pozwalała przeżyć pani kapitan od czterech do pięciu godzin. Po egzekucji spalony kopiec i podest zostały zabrane na okręt. Przetransportowane do pomieszczenia do którego dostęp miał tylko droid-sekretarz i wybrane przez niego osoby. W takiej sytuacji nikt na pokładzie okrętu nie mógł wiedzieć, że w podeście ukryta jest pani kapitan. Podest wraz z prochami pani kapitan został przetransportowany na okręt, który poleciał najpierw nad Cato Neimoidia . Tam stacjonował generał Visper. Pani Terr została oddana w jego ręce. Następnie okręt poleciał na ojczystą planete kapitan i tam zostały przekazane jej prochy. A teraz załoga, składająca się z siedmiu robotów powróciła do Tambora.

- Dobrze wprowadz ich. - Powiedział Tambor. To tych słowach do sali weszło sześć robotów. Tambor przyjżał im się uważnie, na każdym z nich widniał symbol Baktoid.
- Chciałbym powiedzieć, że spisaliście się doskonale. - podszedł do każdego i klepnął w ramię.- Jestem dumny, że to firma Baktoid stworzyła was. - usiadł ponownie z biurkiem.
- Dziękujmy przewodniczący - odparły wszystkie na raz.

Tambor wyciągnął za blatu biurka małego pilota i nacisnął czerwony guzik. Wszystkim robotom, z wyjątkiem droida-sekretarza, lekko zaświeciły się oczy a następnie zgasły, głowy opadły poniżej linii ramion. Tambor ponownie wstał i podszedł do pierwszego z wyłączonych droidów. Podłączył do niego mały przenośny komputer. Tak, to był kolejny punkt jego planu. Musiał usunąć wszelkie dane z pamięci tych droidów o wykonywanej przed chwilą misji. Czym mniej świadków tym mniejsza możliwość wykrycia sprawy. Chiał to zrobić osobiście, aby nie mieszać nowych osób do tej sprawy. Wykasował im pamięć po czym wrócił na swoje miejsce za biurkiem. Ponowien wyciągnął tego samego pilota i nacisnął ten sam guzik. Tym razem wszsytkim sześciu droidom oczy rozpaliła intensywna czerwień. Barki podniosły się do góry a głowa wyraźnie nad nimi górowała.

- Kim jesteście ? - zapytał Tambor, aby sprawdzić czy wszystko działa, tak jak sobie zaplanował.
- Jesteśmy robotami stworzonymi przez firme Baktoid Armor... - odparł jeden z droidów, ale Tambor mu przerwał.
- Co robiłeś przez ostatnie dwa dni ? - kolejne pytanie Tambora.
- Dopiero co nas wyprodukowali, panie. - padła odpowiedz.
- Doskonale, jesteście wolni - padła szybka odpowiedz Tambora.

Droidy zdążyły opuścić biuro a Tambor zaczął znów gorączkowo myślec, zastanawiał się co należy począć z dwoma organicznymi osobnikami, którzy byli zamieszani w sprawę. Byli to dobrzy agenci Konfederacji, szkoda byłoby ich tracić. Tambor nie mógł się zdecydować jak postąpić. Postanowił to zostawić na pózniej. Dopiero co otrzymał wcześniej co zamówione rzeźby ze Sluis Vana. Teraz wolał pooglądać je i troche się zrelaksować.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Pon 22:50, 06 Lis 2006    Temat postu:

Olbrzymie drzwi, dwuskrzydłowe, każde zdobione herbem otworzyły się a Wat Tambor wkroczył do swojego biura. Dopiero co zdążył wylądować na osobistym lądowisku tuż nad biurem. Misja zakończyła się sukcesem a Trandoshanie nie okazali się tacy zacofani i małoplanetarni jak Tambor podejrzewał, choć dawny, martwy wódz nie był zbyt światowy. Na szczęście pojawiło się inne rozwiązanie.

Tuż za plecami Wata podążał jego zastępca, Fag Thrator, dalej droid sekretarz a za nim czterej MagnaGuardzi. Na Thratorze spoczywało, przez okres nieobecności Tambora, obowiązek doglądania firmy i wszystkie inne zadania zlecone mu przez przewodniczącego. Do tych zadań miało zaliczać się odebranie transportu od Maka Tras'na. Transportu wirusa.

- Czy transport dotarł bez problemów? - Zapytał Tambor, w momencie gdy otwierał drzwi.

-Tak, prezesie- odparł przeciągle Thrator. - Dotarł do nas...

-Dobrze, wiceprezesie, to wszystko już nie ważne. - Przerwał Tambor swojemu zastępcy. - Proszę natychmiast przygotować go do wywiezienia na Xagobah, tam dokonamy dalszych badań i modyfikacji.

Przewodniczący specjalnie wybrał tą planetę, ponieważ miała kilka ważnych plusów. Jednym z nich był klimat tej planety, drugim przynależność tego układy do Konfederacji i lojalność miejscowych mieszkańców. Oczywiście Tambor nie ufał obywatelom Xagobah dlatego też całą operacja będzie prowadzona w całkowitej tajemnicy, nawet przed władzami planety. Trzecim powodem była bliskość planety do innych planet Konfederacji także tych dobrze chronionych, takich jak Sluis Van czy Sullust. Poza tym Tambor bardzo cenił sobie sztukę Sluis Vana, ale to była nie istotna sprawa.

Tambor podszedł do swojego biurka i dotknął je lekko, nie czuł zimna blatu, gdyż jego grube rękawiczki nie pozwalały na odczuwanie takich aspektów życia. Usiadł na fotelu i znów poczuł się jak w domu, niestety pobyt tutaj miał być bardzo krótki. Ponownie spojrzał na Thratora i rzekł.

- Proszę powiadomić kapitana "Talyc Gra'tua" żeby szykował się powoli do starty, niedługo ruszamy. Interesuje mnie podróż na Dorvalli. Po wizycie tam i przekazaniu im maszyn roboczych ruszymy na Xagobah, chciałbym aby wszystko było już tam gotowe na moją inspekcje.

Droid wybiegł z gabinetu kierując się do centrum łączności, Thrator podążył jego śladem, miał poinformować transport wirusa o nowym celu.

Tambor celowo nie informował Tran'na o prawdziwym celu podróży i ostatecznym miejscu jego spoczynku. Zasada ograniczonego zaufania musi być respektowana i stosowana. Jeśli operacji Bothanina powiedzie się to będzie wtedy pełno prawnym członkiem rady i dostąpi do wszelkich tajemnic, chwilowo jednak nie musi wiedzieć o wszystkim.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Pią 14:59, 10 Lis 2006    Temat postu:

Na holoprojektorze ukazałą sięniespodziewanie twarz Thratora:
- Witaj Prezesie Tambor, wybacz że zajmuję twój czas, jednak trafiło nam się dość nietypowe zamówienie. Otóż nieznany nam najemnik pragnie zakupić 4 droidy bojowe, wedle jego słów "takie aby poradziły sobie z Jedi". Oczywiście dysponujemy dość licznymi wersjami robotów nadających sie do tego typu działań, jednak jest to dość nietypowe zamówienie, dlatego zgłaszam się z pytaniem czy mamy je zrealizować?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Sob 0:23, 11 Lis 2006    Temat postu:

Tambor wysłuchał propozycji swojego zastępcy. Tak, kolejny zysk byłby bardzo wskazany, choć z drugiej strony 4 MagnaGuardów, bo to o nich chodziło, nie były aż tak drogie. Jeśli MagnaGuardzi wpadną w ręce republikan mogą znaleść w nim słaby punkt. W prawdzie prezes był pewny, że jest to prawie doskonały produkt, wolał jednak nie ryzykować. Zyski nie będą tak wielkie aby można było sobie pozwolić na oddanie komuś, nie wiadomo komu, robotów.

- Wiceprezesie, proszę zorganizować jak najwecej informacji o tym osobniku. Kim jest z czego chce zapłacić, skąd bierze środki i chce żeby były to informacje dokładne. Oczywiście grzeczność wymaga aby zapytać naszego klienta o te informacje. Jednak z drugiej strony potrzebujemy tych informacji z niezależnego źródła. Gdy tylko będzie pan wiedział więcej proszę mnie poinformować Niedługo wylądujemy na Dorvalli. Proszę zorganiować te informację. Jeśli klient będzie robił jakieś problemy proszę wtedy mu odmówić, zysk z czterech MagnaGuardów nie jest aż tak wielki.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Timo Snyder
Ochotnik KNS



Dołączył: 03 Gru 2006
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia / Wrocław

 Post Wysłany: Wto 0:58, 12 Gru 2006    Temat postu:

Timo Snyder otworzył duże, dwuskrzydłowe drzwi. Był zmęczony po podróży, a do tego jeszcze taszczył ciężką walizkę. Mimo to cieszył się, że wreszcie dotarł na miejsce. Snyder nie ukrywał, że podobało mu się to miejsce. Zostało stylowo urządzone, mimo iż Timo dotąd wątpił w gust bogatego separatysty. Sekretarka-droid siedząca za biurkiem odnotowywała coś w komputerze, by po chwili oznajmić metalicznym głosem, że "pan Wat Tambor, przewodniczący Unii Technokratycznej" ma chwilę czasu i z chęcią udzieli Snyderowi krótkiej audiencji. Timo wszedł do sporych rozmiarów gabinetu. Szmugler podziwiał kunszt projektu wnętrza, pełnego rzeźb, bogactwa i przepychu. Wrzeszcie Snyder mógł stanąć przed samym radnym, który swobodnie spoczywał przed biurkiem.

Timo wyprostował się i z szacunkiem ukłonił się przed mechaniczną postacią.

"Witam cię, drogi Wacie Tamborze. Informacje o ruchu Separatystów, którego jesteś członkiem doszły także do rodu Snyderów na Corelli. Sława twoich wojsk dodała mi sił i natchnęła mnie do podróży aż tutaj. Nie było łatwo cię znaleźć. Ale jednak po wielu trudach i przeprawach jestem tu, by prosić cię o przyjęcie mnie w szeregi twojej armii. Oferuje ci moje skromne usługi jako pilota oraz tą niewielką liczbę kredytów.

Snyder wyciągnął i otworzył niesioną ze sobą walizkę. Znajdowała się tam broń snajperska, lekki blaster, kilka granatów oraz spora ilość gotówki. Timo wyjął pieniądze z futerału i położ na stole przed radnym.

Będę bardzo wdzięczny, jeśli przewodniczący rozważy moją propozycję.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Śro 23:46, 13 Gru 2006    Temat postu:

Gdy w biurze przewodniczącego pojawił się mężczyzna, Tambor zarejestrował jego obecność tylko przelotnym spojrzeniem. Nie spoglądając na swojego rozmówce pokazał siedzenie po drugiej stronie biurka, gdy Timo zajął swoje miejsce i rozpoczął swoją wypowiedz Tambor nie podniósł nawet głowy znad detakart które przegładał. Gdy słuchał gościa zastanawiał się dlaczego wogóle go przyjmuje, po chwili wróciły wspomnienia i już wiedział co mężczyzna robi w jego biurze.

Gdy Tambor otrzymał dokumenty Timo Snydera, odrazu chciał się ich pozbyć i nie zawracać sobie głowy jakimiś corellianczykiem. Jednak Tambor szybko skojarzył, że pochodzenie młodzieńca może mieć znaczenie w związku z jego nową misją powierzoną mu przez hrabiego Dooku.

Samą misję uważał za zgoła stratę czasu, przekonanie Corelli do przystąpienia do Konfederacji uznał za nie możliwe. Dlatego skupi się tylko na poprawieniu wizerunku KNSu na planecie a raczej na zniszczeniu dobrego imienia Republiki, choć zniszczenie to zbyt mocne słowo, raczej podniszczeniu jej wizerunku. Skompromitowanie Bela Iblisa byłoby bardzo wskazane. Po chwili Wat zobaczył, że człowiek przestał mówić, więc odegnał do siebie myśli o najbliżej przyszłości i powrócił do rzeczywistości.

Spojrzał mężczyźnie głęboko w oczy i dostrzegł w jego źrenicach odbicie swojej osoby. Prawą ręką dotknął poręczy swojego fotelu zrobionego z dubrilonu, drewna dostępnego jedynie na ojczystej planecie.

- Panie Snyder - rozpoczął - będę mówił krótko i na temat. Nie będę ukrywał, że gdyby nie pańskie pochodzenie, wogóle nie byłoby pana tutaj. To co panu teraz powiem jest ściśle tajne, wie o tym tylko kilka osób należących do rady. Hrabia Dooku życzy sobie abym poleciał na pana ojczystą planetę i spróbował jej władze przekonać do naszej sprawy. Sam uważam, że jest to nie możliwe, ale ze względu na szacunek jakim daże hrabiego zgodziłem się spróbować coś zdziałać. I tutaj pojawia się pana rola. Jako, że urodził się pan na Corelli ma pan team pewnie szeroko zakrojone kontakty. Chciałbym żeby je pan wykorzystał. - Wstał i skierował się do jednej ze swoich rzeźb. - Ma pan takie kontakty?

Stojąc przy rzeźbie skakoanina, który wydobywa jakieś surowce spojrzał na swojego rozmówce.

- Jeśli się pan spisze otrzyma pan pod swoje rozkazy eskadre myśliwców. Takie mam warunki. O porażce wole nie mówić. - Zakończył Tambor.

Spojrzał ponownie na rzeźbe i przyjrzał się uważnie, wspomnienia wróciły i ponownie żałował, że nie może chodzić bez skafandra. Trudna, sprawy Konfederacji są warte każdego poświęcenia, pomyślał.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Timo Snyder
Ochotnik KNS



Dołączył: 03 Gru 2006
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia / Wrocław

 Post Wysłany: Pią 18:04, 15 Gru 2006    Temat postu:

Wypowiedź radnego wprawiła pilota w osłupienie. Nie ukrywał, że nie tego się spodziewał. Przyleciał z własnym myśliwcem, oferuje siebie i swoją maszynę, chce zasilić konto Separatystów swoim majątkiem, a tu okazuje się, że Snyder jest praktycznie zbędny. Jednak Timo szybko ukrył zaskoczenie i starał się zastanowić, co odpowiedzieć Tamborowi. Myśl o tym, że Wat Tambor poleciałby na Corellie, sprawiłaby że Corelliańczyk omal się nie zachłystnął. Już miał przed oczami obrazek lidera konfederacji, wychodzącego z transportowca na lotnisku i obrzucanego różnymi rodzajami nie do końca pachnących owoców przez demonstrujących rodaków Snydera. Ale trzeba było wrócić do rzeczywistości.

- Drogi Wacie Tamborze, dziękuję Ci za danie mi szansy wstąpienia do Konfederacji. Jednak pomysł, aby obarczać mnie misją dyplomatyczną nie bardzo przypada mi do gustu. Jestem zawodowym pilotem, a nie wytrawnym dyplomatą. Nie potrafię mówić językiem polityków. Owszem, ród Snyderów jest powszechnie znany na planecie, ale raczej przez pryzmat moich przodków niż mnie samego. Prawdę mówiąc... - Timo zawiesił głos i podrapał się po brodzie - nie wiem, czy oni wiedzą, że jeszcze żyję. Pomijam już to, że sama Corellia nie za bardzo jest przychylna Separatystom, jak i całej tej wojnie. Nie wiem... Trzeba by było zaplanować potężną kampanię propagandową na wielką skalę, a na to chyba nie zgodzi się senat.

Snyder spojrzał w coś co przypominało oczy Tambora i widział po jego minie (jeśli można powiedzieć, że taką posiadał), iż radny nie znosi sprzeciwów i należy do osób, które wiedzą czego chcą i bez względu na koszty zawsze to osiągają.

- Aczkolwiek, jeśli nie ma nikogo, kto podjąłby się tej misji, to jestem gotów przyjąć to zadanie, jeśli taka jest wola Konfederacji.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Nie 2:34, 17 Gru 2006    Temat postu:

Wat obserwował rzeźbę zachwycając się jej prostotą a zarazem trudem jaki włożyli twórcy tego wspaniałego dzieła, podczas gdy tak oglądał nowo otrzymana pamiątkę z rodzinnej planety, młody Corelliańczyk mówił do niego i gdyby nie to, że mówił Wat całkowicie zapomniałby o jego obecności. Te linie, napięte mięśnie i wielkość kilofa jakim posługiwał się wyrzeźbiony rodak Tambor wprawiały go w melancholijny nastrój. Dopiero po chwili spostrzegł, że Snyder przestał mówić i wpatrywał się w niego z zaciekawieniem, najwyraźniej musiało minąć kilka minut, ale młody człowiek nie śmiał zwrócić uwagi przewodniczącego. Tambor w końcu skierował się do swojego biurka i stanął przed rozmówca.

- Pański gust i to co mu przypadło a co nie, niewiele mnie interesuje. Sam zgłosił się pan do Konfederacji i teraz będzie pan jej służył i wysłuchiwał jej rozkazów. W tym przypadku to ja jestem Konfederacją. - Uśmiechnął się pod maską, miał nadzieje, że rozmówca uzna to za wystarczający przejaw władzy. Odpowiednia mieszanka wpłynęła do płuc skakoanina gdy głęboko westchnął. - Proszę sobie nie pochlebiać, pan nie będzie musiał w ogóle używać języka dyplomatów. - odwrócił się i skierował powoli na swój fotel.

Stopy poruszały się po idealnie wypastowanej podłodze, gdy skierował wzrok na nią spostrzegł swoje odbicie, droidy wykonywały swoje zadania doskonale. Gdy okrążał wielkie biurko z prawej strony, lewą ręką dotknął blatu, niestety nie wyczuł gładkiej, idealnie wyszlifowanej powierzchni drewna dubrilionu gdyż jego rękawiczki uniemożliwiały mu to. Zresztą nawet gdyby mógł czuć najprawdopodobniej w ogóle nie zwróciłby na to uwagi. Myślami był gdzieś daleko, na Corelli. Pod wpływem słów jakie powiedział przed chwilą, zaczął zastanawiać się nad tym czy sam będzie miał okazję używać języka dyplomatów, jak to skrzętnie nazwał Snyder. Szczerze w to wątpił. Prawą ręka złapał za poręcz fotela i przyciągnął je go do siebie. Właściwie to nawet miał taką nadzieje, wydawało mu się mało prawdopodobne aby z natury przekorni mieszkańcy Corelli chcieli w ogóle go słuchać. Cięzko opadł na fotel i powoli kierował wzrok w stronę Snydera. Podejrzewał, że jego działania sprowadzą się do dywersji, rozwoju partyzantki i ruchów sprzyjających Separatystów, jak nazywała ich większa część galaktyki. W końcu wzrok spoczął na młodzieńcu, i tu właśnie zaczyna się twoje zadanie mój drogi panie, pomyślał Wat. Ich oczy spotkały się i prezes w końcu przemówił.

- Pana zadaniem będzie nawiązanie kontaktów z formacjami, które są nam przychylne i nas popierają. Jest pan rodowitym Corelliańczykiem więc będzie też pan pewnego rodzaju księgą informacji na temat tego narodu. Polecimy tam razem, jak na razie nie planuje nawet informować tamtejszych władz, że Wat Tambor wyląduje na powierzchni i chciałbym aby zostało to utrzymane w tajemnicy, najlepiej do końca sprawy a jeśli nie to przynajmniej tak długo jak się da. - Odchylił się od biurka i oparł plecami o oparcie wielkiego fotela, skóra pod nim lekko zatrzeszczała podczas spotkania z plecami prezesa.

- Druga sprawa, czyli pańskie umiejętności pilotażu. Zapewniam pana, że będzie miał pan szanse wykazać się, jeśli nie teraz to na pewno znajdzie się ku temu okazja. Podejrzewam, że skłoni pana również wysokość wynagrodzenia jakie otrzyma pan za wykonanie misji, oczywiście propozycja dowództwa w eskadrze nadal jest aktualna. A co do pańskiego majątku... Proszę go zachować dla siebie i wydać na coś przyjemnego, powiedzmy... kobiety. - Ponownie uśmiechnął się, wiedział jaki wpływ mają kobiety na mężczyzn.

- Trzecia sprawa. Pańskie zadanie, jak już mówiłem nawiązanie pewnych kontaktów. Należą do nich także kontakty przestępcze. Nie będę ukrywał, że moim celem jest głownie zmniejszyć poparcie dla Republiki, podejrzewam, że nie obejdzie się bez kilku wybuchów, tragicznych wypadków. Będzie pan zobowiązany znaleźć ludzi, którzy nam to umożliwią i pomogą w tych dywersjach. Jestem skłonny nawiązać nawet kontakt z przywódcą Czarnego Słońca na Corelli. W zamian za pewne obietnice mogą zacząć pracować dla nas. Nie chce wdawać się w szczegóły, ale mam pewien pomysł na wykorzystanie tej przestępczej organizacji. - Przesunął tułów w lewą stronę i oparł łokieć na podłokietniku a twarz spoczęła mu na zaciśniętej pięści tej samej ręki.

- Mam nadzieję, że ma pan dość elastyczny kręgosłup moralny. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu, jak zwykle jego rozmówca nie dostrzegł tego, było to niemożliwe ze względu na maskę jaką miał na twarzy Tambor.

Jeśli okazałoby się, że jednak Snyder nie ma zbytnio elastycznego kręgosłupa, cóż jego majątek zasiliłby budżet Konfederacji a ówczesny właściciel majątku przestał by istnieć. Jest to nad wyraz proste, wystarczy, że Wat wciśnie guzik i za chwile zaroi się w pomieszczeniu od MagnaGuardów, którzy bez problemów rozprawią się z Snyderem.

Zabrał głowę z pięści i jego prawa ręka powędrowała pod blat biurka, starał się zrobić to jak najbardziej dyskretnie, aby Snyder nie przejrzał całej gry Skakoanina. Dla zmylenia złapał się blatu również drugą ręka i przyciągnął się do niego. Chciał aby wyglądało to na zwykłe przyciągnięcie się do biurka bliżej. Wpatrywał się w twarz rozmówcy a jego oczy nie pokazywały żadnych uczuć.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Timo Snyder
Ochotnik KNS



Dołączył: 03 Gru 2006
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia / Wrocław

 Post Wysłany: Nie 23:51, 17 Gru 2006    Temat postu:

{Dobra, poprawiłem uwzględniając drobne fakty...}


Timo Snyder wysłuchiwał wszystko z założonymi rękami, gdy Tambor skończył, zmarszczył brwi i zamyślił się przez chwilę. Po kilku sekundach miał już gotową odpowiedź dla radnego:
- Powiem, jaka jest moja wiedza na temat obecnej sytuacji na Corelli. Powszechnie wszystkie rasy w galaktyce wiedzą, że najcenniejszą rzeczą w życiu Corellańczyka jest wolność. I to wolnośc w znaczeniu symbolicznym. To znaczy, że w przeciwieństwie np. do miłującego pokój narodu Naboo, mieszkańcy planety nie rzucą wszystkich możliwych sił w imię obalanie najeźdźcy. Chyba... że będzie to niezgodne z ich interesami. Jak pewnie wiesz - Timo ciągnął dalej - większośc moich rodaków jest zatrudnionych w fabrykach Federacji Handlowej czy choćby Klanu Bankowego oraz oczywiście w Corellian Engineering Corporation {nie będe tłumaczył Wink }. A właśnie. Kolejną słabą stroną Corelliańczyków jest ich duma z produkowanych modeli statków. Niestety Wielki Kanclerz Palpatine nie darzy zbytnim zainteresowaniem nasze korwetty, przez co traci w oczach wielu obywateli. Wspominałem o wielkiej industryfikacji planety oraz waszych wpływach. Wbrew pozorom myślę, że nie jesteśmy do końca na straconej pozycji. Czy wie pan, że Corellia jako pierwsza planety wysuneła wniosek do senatu o całkowitej izolacji planety na czas wojny? Senator Garm Bel Iblis ponoć znalazł pewną klauzulę w naszej konstytucji, która zabraniała Corellańczykom brania czynnego udziału w zewnętrznym konflikcie. Przez długi czas wydawało się, że sprytnemu senatorowi uda się utrzymać status neutralnośći do końca wojny. Niestety, ale ostatnio Republika prowadziła ofensywę dyplomatyczną, która może został zwieńczona sukcesem. To znaczy przyłączenie się systemu do walki przeciw Separatystom. Mimo to jestem pewien, że w sercach wielu moich rodaków szerzy się zniechęcenie i zwątpienie do Republiki. Myślę, że gdyby udało się w jakiś sposób skompromitować i tak przeciętną pozycję Senatu na planecie, udałoby się oderwać ten system. Oczywiście raczej nie przystąpiłby do naszej sprawy, ale wystarczyłoby, że sprawy na Corelli powróciłyby do statusu quo, wtedy stałaby się łatwym łupem dla Separatystów. Wiem, że moi ziomkowie szczerze marzą o całkowitej neutralności.
Mam nawet pomysł jak możnaby zorganizować całą akcję. Proponowałbym wpierw wystosowanie oficjalnej propozycji do rządu Corelli o produkcję kilkudziesięciu maszyn typu korwetta, oczywiście w celach pokojowych. To mogłoby przychylnie wpłynąć na opinie publiczą. I nawet jeśli owe statki do końca wojny byłyby bezużyteczne, Konfederacja Niezależnych Systemów zaplusowałaby i to bardzo.
Następnie trzeba by skompromitować armię Republiki. - Snyder oblizał wargi i nachylił się lekko - Podczas moich podróży w galaktyce, doszły do mnie słuchy, że Klony nie zawsze wypełniają co do joty rozkazy. Zdarza się, że te niby bezmózgie kukiełki same podejmują decyzje i - o zgrozo! - myślą! Obywatele nie do końca ufają klonom, wielu uwarza, że mogą być niebezpieczni. A co by się stało, gdyby tak stacjonujący na Corelli pluton klonów spalił fabrykę Federacji Handlowej? Wiele osób straciłoby pracę. Rozpoczęłyby się strajki i powszechny bunt.
Niech pan rozważy mój pomysł, panie radny, bo - prosze mi wierzyć - znam mentalność moich rodaków.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Śro 21:55, 20 Gru 2006    Temat postu:

Choć Snyder nie wspomniał nic o kręgosłupie moralnym, Tambor wywnioskował z jego wypowiedzi, że mężczyzna nie ma prablomów z tym aspektem życia. Przewodniczący spokojnie zdjął rękę z przycisku i lekko odepchnął się od biurka. Doszedł do wnisoku, że jednak nie będzie mu potrzebny. Oparł się plecami o oparcie i skóra ponownie wydała z siebie dziwny odgłos.

- Moim celem jest, aby Corellia pozostała neutralna. Nic więcej mnie narazie nie interesuje, dopiero w dalszej przyszłości zastanowimy się nad ofensywną dyplomacją. Te korwetty mogą przydać się, ale to później. - skończył mówić i zaczął zastanawiać się nad resztą słów Tima.

- Podoba mi się za to pana pomysł z klonami. Możnaby znaleźć jakieś oddziały, które ubierze się w stroje klonów i oni zaatakują jakiś zakład, wina spadnie na klony. Bardzo mi się podoba pana pomysł. - Uśmiechnął się pod maską. Akcja mogła przynieść powodzenie. Spowodowałaby wyraźną niechęć do klonów a co za tym idzie Republiki. Ponownie zwrócił się do rozmówcy. - Tutaj pojawia się pana rola, musi pan znaleźć tych ludzi, którzy się podszyją, ale to dopiero gdy pojawimy się na Corelli.

W razie potrzeby wszyscy niby-klony zostaną rozstrzelani, ale tego już nie powiedział Snyderowi, po co? Zadał sobie pytanie.

- Och, cóż za nieuprzejmość z mojej strony. Może coś do picia, rozumie pan strasznie jestem zapracowany.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Timo Snyder
Ochotnik KNS



Dołączył: 03 Gru 2006
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia / Wrocław

 Post Wysłany: Pią 18:01, 22 Gru 2006    Temat postu:

Przez twarz przemytnika przemknął sarkastyczny uśmiech:
- Z chęcią czegoś się napiję.
Po chwili robot-kelner podjechał z tacą, na której mieściły się wszelkie rodzaje trunków znanych w Galaktyce. Snyder wybrał kieliszek czerwonego płynu i po spożyciu, wznowił dialog.
- Muszę się przyznać, że nie byłem na Corelli przez ostatnie 2 lata i prawdę mówiąc, nie orientuję się jak wygląda wiele spraw na planecie. Przestudiowanie archiwalnym numerów "The Corellian" w Holonecie trochę mi zajmie. Wydaje mi się, że rozsądnie będzie jeśli dobrze przygotujemy się do podróży. Bo zapewniam pana nie będzie łatwo. Proponowałbym wyruszenie za kilka dni na Sarcophagus, to jedyny księżyc Sacorrii. Tam mam ukryty transportowiec CEC YT-1210, którym polecimy na Corellię. Ponieważ moi rodzice byli bliskimi przjaciółmi burmistrza Coronet City, powinienen bez problemu otrzymać możliwość lądowania na prywatnym lądowisku koło mojej posesji. Mój dom znajduje się niedaleko stolicy, więc jest znakomitą bazą wypadową. Tam będzie pan bezpieczny i ukryty. I jeszcze jedno. Nikt nie może się dowiedzieć, że mamy cokolwiek ze sobą wspólnego.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Pią 0:56, 05 Sty 2007    Temat postu:

Tambor pochylił się do przodu, łokcie oparł o blat biurka, a dłonie połączyłz się w uścisku tak, że palce prawej ręki splotły się z palcami lewej ręki. Zbliżył głowę do dłoni, gdyby był na Skako, gdzie nie musiałby nosić skafandra oparłby podbrudek na dłoniach. Tutaj jednak wysoki kołnierz skafandra uniemożliwiał mu to. Na jego twarzy namalował się uśmiech, którego i tak nie mógł zobaczyć rozmówca.

- Panie Snyder - zaczął - właściwie mógłbym się zgodzić na pana plan. Z jednym tylko wyjątkie. - Spojrzał na człowieka i przyjrzał się mu uważniej. - Nie będę ukrywał, że panu nie ufam. Przyszedł pan do mnie i myśli pan, że taki gest zjedna sobie moje zaufanie. Nie pojade w zupełnie nie sprawdzone miejsce, bez możliwości szybkiej ewakuacji. Powiedzmy, że się zgadzam na pański pomysł z pewnymi poprawkami. Najpierw do pana siedziby dostanie się moja zaufana grupa ludzi i oni sprawdzą wszystko i przygotują, posiadłość do mojego przybycia. Wlicza się w to również zapewnienia mi szybkiej możliwości ucieczki. Najprawdopodobniej jakiś mały statek ukryty w jakiejś stodole bądż czymś takim.

Tambor nie ukrywał, że martwi się o swoje bezpieczeństwo. Chciał zadbać o wszystkie szczegóły.

- Zgadza się pan na takie zmiany? - spytał się Snydera.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Timo Snyder
Ochotnik KNS



Dołączył: 03 Gru 2006
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia / Wrocław

 Post Wysłany: Pią 20:35, 05 Sty 2007    Temat postu:

Snyder znów oparł się na fotelu i przez chwilę przyglądał się obliczu Tambora. Ten separatysta bał się, że Timo go wykorzysta i złapie. Mimo, iż pilot wykazał się dostatecznym bohaterstwem samemu znajdując (co było baaardzo trudne) kryjówkę separatystów i przychodząc do Wata praktycznie nieuzbrojony, to radny nadal mu nie ufał. I słusznie, bo Snyder nie ufał nikomu i niczemu. Poza swoją maszyną.

- Panie radny - najemnik wymusił uśmiech - gdybym chciał pana porwać lub zlikwidować, już bym odlatywał stąd z pańską głową lub z panem zamrożonym w karbonicie. Na szczęście może być pan spokojny, na razie nikt nie oferuje wysokiej stawki za pana głowę, że póki co pozostanie ona na swoim miejscu.
Jeśli faktycznie chce pan wysłać swoich ludzi do mojego domu z chęcią ich ugoszczę i pokażę każdą z moich komnat. Jednak... - panie radny - zastanawiam się, czy obaj mamy na to czas. Bo czas, to pieniądz - a prowadzenie wojny to spory wydatek. Co do pańskich zabezpieczeń, może być pan spokojny. Włos panu z głowy nie spadnie -
Snyder miał nadzieję, że radny nie obraził się tą niewinną metaforą - Będzie pan bezpieczny jak nigdzie indziej. Jak już wspominałem posiadłość Snyderów jest w wyludnionej części Coronetu. Praktycznie nikt tam nie bywa, poza kilkoma amatorami wyścigów po bezdrożach. Gwarantuję to panu. Lecz, jeśli faktycznie chce pan wysłać 'komitet powitalny' to nie ma sprawy, ale jak już wspominałem... Liczy się czas. A ja nie posiadam go zbyt wiele. Wykonuję tę misję tylko dlatego, że pan mnie o nią poprosił. Tak naprawdę, jednak wolałbym zająć się pewnym recydywistą, który stanowi problem dla was, jak i dla republiki. Wie pan o kogo chodzi... Tak, o komandora Rhade'a. Mam z nim osobiste porachunki i chcę go skrócić o głowę.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Pon 16:33, 08 Sty 2007    Temat postu:

- Proszę nie być tak pewnym swoich umiejętności. - powiedział z lekkim powątpiewaniem w głosie Wat. - Dobrze, niech pan startuje na Corellie. Razem z panem polecą moi ludzi i będą nadzorować przygotowania do mojego przylotu. Ja sam w tym czasie, aby nie tracić czasu skieruje się na Geonosis aby tam porozmawiać z Poogle Mniejszym. Jeśli długo nie będę sie pojawiaj na Corelli otrzyma pan instrukcje co ma pan robić. Jeśli ma pan jakieś wątpliwości to zapewniam, że honorarium pana przekona. Życze powodzenia.

[off] Sorrki ze tak malo ale to i tak post zamykajacy a ja mam malo czasu chwilowo [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Timo Snyder
Ochotnik KNS



Dołączył: 03 Gru 2006
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia / Wrocław

 Post Wysłany: Pon 18:37, 08 Sty 2007    Temat postu:

Snyder w skupieniu słuchaj ostatnich wywodów Tambora. "Wreszcie kontrety" - pomyślał. Przeanalizował wszystko wskupieniu wstał i zasalutował radnemu.
- Obiecuję, że nie zawiodę. Jak przylecę do Coronet wyślę panu tajną wiadomość przez Holonet, będzie tam zamieszczony adres mojej posesji. Postaram się skutecznie działać jeszcze przed pańskim przyjazdem i przygotować kwaterę na wypadek pojawienia się pańskiej osoby.

Snyder wyszedł z biura radnego i podąrzał do swojego myśliwca. Miał wiele rzeczy do przemyślenia

[off] No problemo. Napisałeś to co aktualnie jest najważniejsze. :] [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Korriban » Biuro Wat'a Tambor'a
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group