FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Sabotaż na Kamino
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Konfederacji » Sabotaż na Kamino
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Natan Volod
Gość







 Post Wysłany: Śro 21:13, 12 Kwi 2006    Temat postu:

Natan spojrzał się na cały cyrk dziejący się pod nim. Westchnął głęboko i oparł się plecami o ścianę wentylacji. Patrzył się jeszcze chwile na sytuacje poniżej. Klony panoszą się dookoła, komory świecą ogólnie, potężny rozgardiasz. Dla assassyna to w sam raz tylko że niestety znajdował się wysoko. Huk spadającej kratki zrobi sporo zamieszania a jak nie zauważa tego to na pewno zauważą lecące postacie na ziemie w szatach. Nie spodoba się to pewnie strażnikom i zamienią dwójkę włamywaczy w sito a potem znajdą z nim to samo co z wyżej wymienionymi. „A Gdyby ich tak lekko... zająć czymś” myślał uporczywie. Wtedy w oczy rzuciła mu się w oczy maszyneria klonująca. Sporo wiszących kapsuł. A gdyby się jedna urwała i zrobiła bum? To powinno przykuć ich uwagę i wprowadzić taki chaos że nikt ich nie zauważy a oni po chwili się wycofają. Dwójka „Sithów” na ich poziomie powinna dać rade upozorować wypadek nie zwracając na siebie uwagi. Potem mig-mig i znowu jest u siebie przy swoim oknie. Miał już dość tych cholernych kanałów!

– Assaji moja droga... widzisz te komory klonowe? Co powiesz na lekki sabotażyk w celu odwrócenia uwagi? Potrzebuje twojej pomocy w tym celu...

Nie chciał o nic prosić Assaji, ale powoli jej wyniosłe uśmiechy i megalomania zaczynały go śmieszyć. Postanowił na razie karmić jej ambicje i pychę, na razie...
 Powrót do góry »
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Pią 21:41, 19 Maj 2006    Temat postu:

Assajj obdarzyła go pogardliwym spojrzeniem. Ją również zaczynała męczyć obecność towarzysza, szumnie nazywającego siebie Sithem.
- "Cóż on może wiedzieć o prawdziwej potędze ciemnej strony?" - Zastanawiała się. Postanowiła, że rozprawi się z nim po zakończeniu misji, a może nawet zostawi go na pastwę klonów szukających winowajców sabotażu. Jednakże dopóki misja nie została wykonana, doputy Volod był jej potrzebny.
- Co sugerujesz? Czyżby coś równie niezdarnego jak nasze lądowanie? - Mroczna Jedi nie omieszkała dołączyć swego komentarza. Nie było czego ukrywać, poniżanie Natana, sprawiało jej przyjemność. Być może w ten sposób, sama się dowartościowywała.

W międzyczasie sytuacja Arnna nie malowała się kolorowo. Aby uniknąć zauważenia przez zmierzające ku niemu klony, musiał rzucić się w bok, szukając schronienia za wieżyczką strzelniczą republikańskiej kanonierki. I owszem, przechodzący patrol nawet nie rzucił na niego okiem. Jednakże inaczej miała się sprawa z kamerą, która od paru chwil uważnie śledziła każdy krok mrocznego Jedi. Póki co nie ogłoszono alarmu, wszak nie było ku temu powodów. Nikt nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, że intruz posługuje się Mocą. Wysłano zatem małą grupę interwencyjną, która miała się nim zająć...

A zatem tak jak powiedziałem, Arnn Kavlun staje się NPCem, a misja Natana, misją dla jednego gracza.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Natan Volod
Gość







 Post Wysłany: Śro 22:04, 24 Maj 2006    Temat postu:

"Gdybym mógł to bym ją śmiechem zabił" pomyślał sobie młody "Sith"

- Tak coś w tym rodzaju... Znaczy się wszystko pójdzie gładko, ale z hukiem. Jakby udało nam się zrobić ciutke hałasu na drugim końcu tego pomieszczenia. Na przykład spowodować małą awarie, której towarzyszyć będzie morze iskier i huk gromu. Gdyby się coś tam przypadkiem urwało to wtedy wszyscy byli by przez chwile zdezorientowani i nie zauważą naszego wtargnięcia... Co ty na to?-

Natan w duchu czekał aż Assaji, naburmuszy się i wymyśli coś gorszego albo tak przerobi jego plan, że wyjdzie na jej. Ale cóż, kobiety...
 Powrót do góry »
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Sob 0:27, 03 Cze 2006    Temat postu:

- Dobrze, zgadzam się na Twój... plan. Jeśli się powiedzie, masz szczęście... zaś jeśli nie i wpłynie to na sukces naszej misji, to mój gniew będzie najmilszą z kar jaka Cię spotka. - Powiedziała mroczna Jedi, wysłuchawszy propozycji Voloda. Zerknęła na olbrzymi kompleks produkujący... organizmy. Już samo tworzenie droidów - imitacji ludzi bądź zwierząt, było pewnym krokiem w kierunku boskości. Niektórzy twierdzili, że zaczęto mieszać się w sprawy należące do bytów wyższych, inni jedynie obnosili się z rzekomą wyższością człowieka nad resztą przyrody. Co należało zatem powiedzieć o otrzymywaniu zarodków i hodowaniu ich nie w organizmie matki? Cały ten proces był wynaturzeniem samym w sobie, tak więc i dla Mocy było to aberracją. Od rosnących w tysiącach kloszy klonów dobiegały jedynie przytłumione echa, zupełnie jakby przyszli żołnierze Republiki byli jedynie pustymi opakowaniami.

Assajj skierowała wzrok na jeden z głównych filarów, od którego "odrastały" pomniejsze gałęzie. Na każdej z nich wisiało od kilkunastu do kilkudziesięciu komór klonujących.
- Gdyby jeden z pojeminków, przypadkiem oderwałby się od konstrukcji, to mogłaby rozpocząć się reakcja domina... - Kobieta pogładziła brodę. Usiłowała nieco sprecyzować cel dywersji Voloda. Mimo to jego pomysł wydawał się być całkiem rozsądny i miał duże szanse powodzenia.
- A co jeśli stałoby się tak w dwóch miejscach? - Obdarzyła mężczyznę krótkim, surowym uśmiechem.
- Do dzieła! -


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Natan Volod
Gość







 Post Wysłany: Nie 11:34, 04 Cze 2006    Temat postu:

Natan skinął głową i spojrzał jeszcze raz na komory które wskazała Assaji, ocenił odległość od siebie i odległość komór do ziemi. Wykalkulował że jak spadną to narobią duuużo huku i bałaganu.
- A więc ty weź tą tam po lewo - ruchem głowy wskazał komorę wiszącą po lewej stronie filaru – A ja tą po prawo, narobimy łomotu i ogólnego chaosu... A jeszcze jedno nie będzie na to czasu na dole. Po spadnięciu komór upewniamy się że jest czysto zeskakujemy i wysadzamy, wysadź filary stropu, komory i systemy podtrzymujące życie. Nie wysadzaj generatorów energii, jeśli wszystko pójdzie pięknie niektórzy z niedobitków usmażą się własną maszynerią i będą zbyt zajęci ratowaniem tych tutaj żeby nas gonić pełnymi siłami... Mam nadzieje że Arrn dobrze sobie radzi... Ja powiem kiedy zrzucamy a ty ROZKAŻ - to słowo nasycił ogromną nutą ironii i sarkazmu, jej instynkt władczy powinien być uczony na studiach psychologicznych w dziedzinie odmian megalomanii – kiedy mamy zeskoczyć... Dobrze.
Nie czekał na odpowiedź Assaji, odwrócił się w stronę komór. Skoncentrował myśli i wzrok na tej która mu przypadała i wyciągnął w jej stronę rękę. Przymrużył oczy i u…żył mocy, poczuł zimno metalu w dłoni. Skupił cały swój umysł i moc na części trzymającej komorę w powietrzu. Zacieśnił chwyt.
– Gotowa? Na 3... 1... 2... – Zesztywniał lekko i podniósł delikatnie rękę do góry – Teraz...
Opuścił gwałtownie rękę w dół otwierając oczy żeby ujrzeć swoje dzieło zniszczenia...
 Powrót do góry »
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Nie 15:55, 04 Cze 2006    Temat postu:

Skupienie. Obraz komory. Zimny metal. Uderzenie.

W olbrzymiej sali rozległ się huk. Metalowe "łożysko" łączace cylinder klonujacy z gałęzią filaru pękło. Było to jednak nic przy tym co wydarzyło się parę chwil później. Komora urwała się i poczęła spadać w dół. Na jej drodze znajdowały się inne pojemniki. Metalowy pocisk, bo w to przeistoczył się pikujący, poobijany kontener, miażdzył połączenia i cylindry.

Rozpoczęła się reakcja łańcuchowa, straty z każdą sekundą rosły. Działo się tak, bowiem nikt nie zaprojektował komór aby były zdolne wytrzymać serię uderzeń. Kiedy wreszcie zapadła względna cisza, można było ocenić skalę zniszceń. Gałęzie, na których niegdyś niczym dojrzałe owoce zwisały cylindry, wyglądały teraz jak po ataku szarańczy. Na podziurawionej posadzce, parenaście metrów niżej, leżały jedna na drugiej poobijane pojemniki.

Ciemni Jedi nie mieli jednak czasu napawać się tym pięknym widokiem. Chwilę po "wypadku" rozległ się dźwięk alarmu. Na teren sali wbiegły oddziały klonów. Ewentualnych przyczyn katastrofy doszukiwały się również droidy zwiadowcze, robiące dokładne zdjęcia i przesyłające zebrane informacje tam gdzie trzeba.

Z całą pewnością można było stwierdzić jedno - Separatyści zwrócili uwagę gospodarzy.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Natan Volod
Gość







 Post Wysłany: Nie 21:50, 04 Cze 2006    Temat postu:

– No... nie tak miało być. Ale... Teraz atak frontalny diabli wzięli... - Natan lekko zawiedziony oparł się o ścianę, powinni zająć się szkodami a nie nami. Spojrzał na ładunki wybuchowe w swojej dłoni. Spojrzał na roboty latające dookoła kompleksu. Uśmiechnął się do siebie a potem do Assaji.
– Mamy do wyboru samobójstwo, lub lekkie bombardowanie. Przeniesiemy ładunki mocą nad cel ustawimy zapalnik z opóźnionym zapłonem i w długą. Wadą tego jest że wybuchnąć muszą szybko żeby nie zdążyli odłączyć bomb... Jak dla mnie dobry plan. A może PANI WŁADCA ma lepszy?
 Powrót do góry »
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Wto 22:35, 06 Cze 2006    Temat postu:

- A czemu by tak im nieco nie poprzeszkadzać? - Zripostowała Assajj, nie komentując zgryźliwej uwagi Natana. Wyciągnęła rękę ku kolejnej komorze, przyczepionej do innego, jeszcze nie uszkodzonego filaru. Zamknęła oczy lecz wyraz na jej twarzy wskazywał, że takie użytkowanie Mocy jest nie lada wysiłkiem. Chwilę później nastąpiła kolejna seria kataklizmów. Tak jak poprzednio grad cylindrów klonujących roztrzaskał się o obsydianową posadzkę. Tym razem jednak zahaczył po drodze o droida zwiadowczego i pogrzebał żywcem zastęp klonów. Po raz kolejny zawyły syreny alarmowe.
- Może byś mi pomógł? - Zapytała sarkastycznie przyglądającego się temu wydarzeniu Jedi.

W międzyczasie Arnn napotkał kolejne problemy. Kryjąc się za wieżyczką strzelniczą kanonierki poczuł na sobie czyjś wzrok. Wyprostował się zatem i skoczył na dach stojącego tuż obok pojazdu na sekundy przed tym jak pojawiły się klony. Jednakże zlokalizowanie nowego położenia celu nie zajęło im wiele czasu. Natychmiast w Kavluna wycelowanych zostało kilka karabinów blasterowych. Nie było innego wyjścia, Ciemny Jedi błyskawicznie sięgnął po miecz. Wysunęła się czerwona klinga. Różowe wiązki przeszyły powietrze.

- Uwaga, uwaga. Proszę o uwagę personelu. Mamy na terenie kompleksu intruza. Prosimy o szczególną ostrożność, jako, że może to mieć bezpośredni związek z katastrofą w sekcji A15. - Rozgległ się tubalny głos kaminoiańskiej admininstratorki.
- Kavlun... - Wysyczała wściekła Ventress.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Natan Volod
Gość







 Post Wysłany: Sob 21:17, 17 Cze 2006    Temat postu:

– Dobrze pani... – Natan uśmiechnął się sarkastycznie i odwrócił się w kierunku komór. Rozejrzał się dokładnie po pomieszczeniu namierzając większe skupiska klonów i robotów zwiadowczych. W miejscach gdzie latały zaczął zrywać komory. Zrzucił również jedną na pojazd klonów. Z napięciem wyczekiwał rozwoju zdarzeń.
Nagle usłyszał komunikat, zamknął oczy i lekko uderzył tyłem głowy o ściany wentylacji. W tym momencie szanse na jakiś łatwy skok trafił szlag. Wziął głęboki oddech i kontynuował swoją demolkę.
– To co uderzamy?
 Powrót do góry »
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Pon 0:41, 21 Sie 2006    Temat postu:

Komory jedna po drugiej spadały na oddziały klonów, czyniąc straszne spustoszenia. Metalowe pociski trafiły też jeden ze zwiadowczych pojazdów. W końcu jednak, żołnierze poszli po rozum do głowy i rozproszyli się, przez co straty z pewnością stałyby się o wiele mniejsze w przypadku kolejnego ataku.

Nagle z oczu dwójki Separatystów zniknęły latające po sali pojazdy i bynajmniej nie chodziło o to, że zasiliły one grono wraków na ziemi. Najwyraźniej zakończyły swe zadanie, którego celem byli, jak zapewne nietrudno się domyślić, intruzi...

W tunelu wentylacyjnym rozległ się dziwny dźwięk. Z oddali doszła do dwójki Ciemnych Jedi fala chłodu i tajemnicze, regularne buczenie, które z każdą chwilą przybierało na sile. Temperatura natomiast spadała w zastraszającym tempie.

- Zlokalizowali nas. - Oświadczyła krótko Assajj, niezbyt zadowolona z tego faktu.
- Jestem tylko ciekawa kiedy zamierzasz zrobić użytek z materiałów wybuchowych, które ze sobą targasz? - Powiedziała złośliwie, spoglądając na swego towarzysza. Szybko jednakże zaniechała dalszego, wzajemnego obrzucania się błotem. Mimo, że docinki tego typu sprawiały jej przyjemność, to przede wszystkim liczyła się dla niej misja.

- Za mną, przebijemy się do hangarów. Po drodze zrobisz jeszcze użytek ze swego ostrza. Korzystania z niczego innego od Ciebie nie oczekuję... - Wypowiedziała z pogardą, udając się w kierunku, z którego przybyli...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Natan Volod
Gość







 Post Wysłany: Pią 20:03, 15 Wrz 2006    Temat postu:

Natan w myślach szacował ile sekund będzie musiał spędzić z tą wredną wywłoką. Jej arogancja i pycha zabrała mu całą radość z misji, której i tak po czołganiu się w brudnych kanałach wentylacyjnych. Żeby było im milej wyłączyli im ogrzewanie. Volod coraz bardziej ,z sekundy na sekundę, chciał to skończyć, a jeszcze bardziej wyładować swoją frustracje na kimś, najlepiej żeby tych „ktosiów” było dużo. Czołgając się w stronę wyjścia za jaśnie oświeconą Assaji przypomniał sobie o ładunkach wybuchowych w swoim plecaku. Z powodów nie zależnych od niego nie był wstanie ich podłożyć. Myślał już o ucieczce gdy w jego myślach zaświtała obawa co będzie jeśli z hangaru polecą za nimi siły obronne Kamino?? Wtedy będą w sytuacji bez wyjścia, a dokładniej jednym, śmierć. Nagle uśmiechnął się.
-... Teraz waz urządzę... – pomyślał, następnie spojrzał na tył Assaji – I może ciebie też
Te myśli pocieszyły go i napełniły go jakimś takim wewnętrznym ciepłem, uśmiechnął się szerzej i szedł dalej. Miał nadzieje że ten zimny tunel w końcu się skończy...
 Powrót do góry »
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Czw 17:55, 16 Lis 2006    Temat postu:

Kamino - szyb wentylacyjny

Nagle Asaji przystaneła na tyle na ile było to możliwe w wąskim kanale
- Czekaj, czujesz to samo co ja? - zapytała, przez chwilę Natan nie wiedział o co chodzi tej szalonej kobiecie, czy coś się jej uwidziało, czy też naszła ją ochota do zwierzeń. - Mamy szczęście, niedługo pojawią się posiłki, a wtedy sytuacja będzie wyglądać zupełnie inaczej, zawracamy i to już. Musimy przejść w stronę komór, musimy zostawić ładunki. Albo czekaj tędy - gnana sobie tylko znanym instynktem ciagneła Natana w nieznane, wkrótce ukazał się im cel ich podróży kolejna kratka, pchnięcie Mocy i droga do wyjścia stała otworem.
- Przejdziemy na samą górę, tam nas nie zauważą - poprowadziła ich do windy, jednak zamiast jak człowiek z niej skorzystać szybkimi uderzeniami miecza przecieła dzwi
- Wskakuj - rozkazała, sama zaś pierwsza wkroczyła w otwór i pomagając sobie Mocą pędziła w górę szybu.

***
Kamino - ocean

-Trzymajcie się nisko nad oceanem, inaczej nas namierzą - spokojny głos Sory instruował pozostałych dwóch Jedi, lecieli w stronę jednego z ważniejszych kompleksów klonujących na Kamino, być może nie mieli szans, 3 jedi przeciwko tysiącom Klonów, jednak Burq był pewien sukcesu ich misji, do tego ponoc na miejscu znajdowała się już trójka ludzi Dooku i jeśli wierzyć relacji Mrocznego Jedi to byli twardym orzechem dla sił obronnych. Sora wspominał też o majacych nadejść posiłkach złożonych z droidów, wystarczyło że sami wyłączą bariery cząsteczkowe dzięki czemu kanonierki z droidami będą mogły wylądować na dachach i kopułach obiektu. Jeśli tylko Komandor Merai nie zawiedzie ich oczekiwań. Wszystko w tej akcji było ryzykowne, jedna rzecz mogła pójść źle i plan mógł lec w gruzach. Musieli być czujni.

Widzieli już platformę Kaminoan, a nawet coś co wyglądało jak lądowisko, wystarczajaco dużo dla trzech myśliwców typu Nantex, jednak przy tej pogodzie, a jak zwykle na tej planecie wiał porywisty wiatr nawet lądowanie nie było rzeczą oczywistą. Nagle Mroczny Jedi spostrzegł, że dzwi hangaru otwierają sie. Był nieco zaskoczony jednak niespodzianka zostałą szybko wyjaśniona:
- To sprawka naszych agentów, przygotujcie się do lądowania

***

Kamino - hangar

- Nareszcie, zaczeło się robić gorąco - przywitał ich ciemnowłosy mężczyzna, - Assaji oraz Natan już wkrótce założą łądunki i wszystkie komory wylecą w powietrze. Potem będziemy mogli się ewakuować...
- Nie! - zaprotestował Sora - mamy nowe zadanie, musimy przejąć komorę klonującą, oraz potrzebne dane dotyczące klonowania, wcześniej musimy uąltwić droidom dostanie się do kompleksu. Krish, Ray zajmiecie się osłonami, generator powinnien być na szczycie konstrukcji. Tu są ładunki. Arnm pilnuj hangaru. Ja zajmę pójdę po Spaarti - wśród wielu umiejętnosci, szermierz umiał też wydawać Komendy, bowiem Trandoshanin i jeden z ludzi kiwneli tylko głowami na znak głowy. Dostali rozkaz, teraz musieli go tylko wykonać...

***

Witam, ja tylko przelotem
Natan - idziecie szybem, na górze sa kolejne korytarze, ale z małą liczbą strażników, uważajcie na kamery, da się je ominąć, albo popsuć mocą. Dochodzicie do szczytu komór klonujących, w dole kłebią się klony, tak jakby cos je odciągneło od komór w stronę...
Ray - razem z Krishem przedzieracie się w stronę generatora bariery cząsteczkowej, masz ładunki, opisz to jakoś łądnie jak się przedzieracie i zakładacie ładunki.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Natan Volod
Gość







 Post Wysłany: Czw 22:00, 16 Lis 2006    Temat postu:

Pomimo iż Natan nie wierzył w umiejętności Assaji, to jej instynkt budził w nim jakiś taki respekt. Nawet nie drgnął gdy Assaji rozcinała drzwi by dostać się do środka, i gdy wpadła do szybu udał się za nią jak jej cień. Pomagając sobie mocą przeskoczył kilka pięter wyżej. Gdy wypadli z szybu wyczuł czyjąś obecność kawałek dalej. Zatrzymał Assaji i odciągnął ją kawałek za siebie.
– Wybaczysz mi Assaji jeśli ja się przez chwilę zabawię...
Nie czekając na odpowiedź jaśnie oświeconej Ventress, udał się powoli do skrętu korytarza i delikatnie zaglądając do niego zauważył że stało tam trzech strażników lekko rozkojarzonych alarmem, pilnowali obydwu wyjść oglądając się dookoła. Na szczęście nie zauważyli go, ale on zauważył kratkę wentylacyjną jakieś kilka metrów od strażników. Poluzował miecze i przy pasku i sprawdził czy „cień” jest dalej na swoim miejscu. Skoncentrował moc na kratce i wyrwał ją delikatnie z miejsca, tak że opadła z lekkim hukiem na podłogę, trzej strażnicy natychmiast obrócili się do kratki a Natan wykorzystał to dobywając mieczy i skacząc szybko w ich stronę...
Czuł że mięśnie się naprężają a zmysły wyostrzają, jego żywioł, śmierć. Włączył miecze metr za plecami strażników. Skoczył na plecy stojącego po środku strażnika. W czasie gdy leciał na plecach strażnika, mieczami z dwóch stron ciął odwracających się już strażników w tułów, jednego przeciął na pół a drugiego do kręgosłupa, obaj padli martwi. Stojąc na plecach strażnika, który leżał w pozycji na „krzyż”, obracając mieczami uciął mu ręce w połowie przedramienia następnie obrócił go silnym kopniakiem. Wyraz przerażenia na jego twarzy był wręcz cudowny. Strach i wiedza o nadciągającej nieuchronnej śmierci odbijała się w każdej najmniejszej rysie jego twarzy, jak obraz ukazywała się w jego oczach. Natan dobył „Cienia” i delikatnie podciął strażnikowi gardło, napawając się jego bezradnością. Patrzył jak powoli z napastnika uchodzi życie gdy, usłyszał szczęk broni nad niedaleko siebie. Z toalety wyszedł czwarty strażnik którego wyczucie obecności blokowały mocne stalowe drzwi. Miał zamiar odpuścić sobie znęcanie się dalsze nad umierającym gdy, nagle, złapał się za szyje z przerażeniem w oczach. Patrzył w stronę korytarza gdzie stała Assaji z wyciągniętą ręką, uderzyła nim o ścianę, raz, drugi, trzeci, przy czwartym razie coś chrupnęło i Strażnik opadł na ziemie martwy. Natan uśmiechnął się patrząc na już umierającego strażnika, słabł coraz bardziej. Natan wstał uważając by nie ubrudzić się krwią strażnika słysząc jego ostatnie dyszenia. Stanął na komunikatorze strażnika niszcząc go doszczętnie.
Nie potrzebne - Powiedział patrząc Assaji w oczy, następnie spojrzał na strażnika wykręconego w dość nienaturalnej pozycji i znowu na Assaji – Nie potrzebne... acz dość efektowne... Kontynuujmy dobrze?
Assaji patrząc z kamienną twarzą na zmasakrowane ciało „zabawki” Voloda kiwnęła głową. Powolnym i czujnym krokiem, trzymając miecze w dłoniach udali się do pomieszczenia obok. W rogu widać było kamerę kilka metrów dalej następną a dalej jeszcze dalej kolejna. Trzy kamery. To lubił, Natan uwielbiał takie sytuacje. Przyglądając się kamerą zobaczył ich ślepe punkty i razem z Assaji udali się powoli do kolejnego tunelu gdzie odwrócony do nich plecami stał strażnik, Natan powolutku podkradł się do niego od tyłu. Poderżnął mu gardło mocno i głęboko a potem dla pewności wbił mu sztylet w klatkę piersiową w okolicach serca i przekręcił gwałtownie. Gdy strażnik padł martwy u jego stóp. Zamierzając się stopą na komunikator, zmienił zdanie. Podniósł komunikator i ściszył go do minimum. Patrząc na martwe już ciało przeszył go dreszcz żalu. Z lekkim smutkiem zmiażdżył dłoń strażnika, pocieszał się odgłosem chrupiących kości. Udali się powoli dalej eliminując po kolei jednego strażnika za drugim i unikając kamer by nie zwrócić „ZBYTNIEJ” uwagi na siebie. Chociaż wiedział że fakt że większość strażników na tym piętrze nie odpowiada na wezwania spowoduje jakąś reakcje dowództwa. Dostali się wreszcie na szczyt komór klonowych by zobaczyć tłum klonów który gdzieś zmierzał. Zdziwiło go to trochę, schował się trochę z boku wraz z Assaji i włączył komunikator nasłuchując wytłumaczenia tego całego zdarzenia...
 Powrót do góry »
Ray Venger
Ciemny Jedi



Dołączył: 04 Lis 2006
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5

Skąd: Tatooine

 Post Wysłany: Pią 8:57, 17 Lis 2006    Temat postu:

Ray otworzył właz swojego myśliwca i zwinnym ruchem wyskoczył na zewnątrz. Wylądował bez żadnych problemów na równych nogach i rozejrzał się dokładnie zarówno po tym nietypowym miejscu, jak i zgromadzonych osobach. Choć była to jedynie mało subtelna gra pozorów. Tak naprawdę był tu nieobecny, jego myśli oscylowały gdzieś indziej, a dokładniej wokół opuszczonego hangaru gdzieś w przestrzeni kosmicznej, w którym to nie tak dawno miał miejsce specyficzny pojedynek tych którzy dzierżyli moc. Venger wciąż nie mógł zapomnieć zachowania osobnika z którym przyszło mu się mierzyć. Arogancji nie popartej umiejętnościami, brawury, która doprowadziła do jego zguby. Oraz fałszywej przypowieści według której poległy był tym, który miał przywrócić równowagę mocy. Jedi w czerni zwyczajnie nie mógł i nie chciał uwierzyć, że ktoś taki mógł być wybrańcem mocy. Mimowolnie spojrzał na swój pas, gdzie spoczywała rękojeść miecza świetlnego, którym obdarzył go Bulq po pokonaniu Skywalkera. „Miecz wybrańca” słowa drugiego, mrocznego jedi rozbrzmiewały w jego myślach i raniły zdrowy rozsądek niczym wibroostrze. Zupełna głupota. Totalna bzdura. Pokręcił jedynie głową sam do siebie, ukazując swoją rezygnację wobec świata i wydarzeń jakimi ten w niego rzucał. Następnie jego lodowate spojrzenie spoczęło na Bulq’u. Mimo, że dopiero się tu zjawili, tamten zdawał się być w swoim żywiole dyrygując wszystkimi dookoła jak tylko mu się podobało. Patrząc na to wszystko Venger nie czuł zazdrości, czy pogardy. Ani jakiejkolwiek innej emocji wobec przedstawiciela odmiennej rasy. Po prostu niewiele go obchodziło to co tamten postanowi. Dopuki jaśnie oświecony „przełożony” nie stawiał ich egzystencji w zbytnim niebezpieczeństwie, każdy plan zdawał się być dobry. Osobnik odziany w czerń jedynie przytaknął lekko głową kiedy usłyszał swoje rozkazy. Sora w stoicki sposób podał mu ładunki, oraz detonator. Podczas przekazywania przedmiotów, człowiek mimowolnie poddał je głębszej inspekcji. Materiały wybuchowe przypominały krągłe dyski o czarnych obwódkach, które z niemałym trudem mieściły się w dłoni. Spód najwidoczniej wyposażony był w materiał przyssawkowy, zaś na górze znajdowały się niewielkich rozmiarów czerwone wyświetlacze informujące o aktualnym stanie ładunku. Detonator nie był niczym więcej jak tylko małym, wąskim, prostokątnym przedmiotem, umożliwiającym kalibrację czasową i uzbrojenie materiałów z bezpiecznej odległości. Zadaniem tych przedmiotów nie był estetyczny wygląd, a powołanie jak największej destrukcji. Podobnie jak jego zadaniem nie była obecnie kontemplacja. Starannie schował powierzone mu przedmioty do skórzanej torby noszonej za pasem. Te z trudem się tam mieściły. Poprawił mocowanie pasa, następnie odwrócił się powoli w stronę windy. Jedyny znak jaki dał swemu „towarzyszowi” okazał się być kiwnięciem głową. Nigdy nie lubił zbyt dużo mówić. Słowa niewiele mogły zmienić, zamiast nich wolał czyny. Wkroczyli pośpiesznie, acz pewnie do windy. Metalowe drzwi, z nieznacznym zgrzytem zamknęły się za nimi. Świecący odcieniem zgniłej żółci panel o nadpalonych przyciskach wyglądał podobnie jak reszta pomniejszej struktury. Tragicznie i niezbyt bezpiecznie. Dwójka mrocznych jedi niewiele przejęła się tym faktem. Venger wyciągnął odzianą w czarną rękawicę dłoń, naciskając przycisk, który miał ich zawieźć na sam szczyt kondygnacji, a tym samym znacznie zbliżyć do wyznaczonego celu. Winda poruszała się niezwykle wolno, a jedna z jadących nią postaci poczęła się nawet zastanawiać, czy nie korzystniej i szybciej było by udać się schodami. Wzrok dzierżącego ładunki był spokojny, nieustannie wbity w żelazne wrota. Miał świadomość, że taki obiekt jak generator musiał być dobrze chroniony. Zapewne przyjdzie im się mierzyć z klonami, nie wspominając o licznych zabezpieczeniach. Oczywiście był gotowy na taką ewentualność. Dłonie spoczęły na rękojeściach świetlnych ostrzy. Mimo, że jego misją był sabotaż, sprawiał wrażenie, jakoby była nią eksterminacja nieznanego do końca wroga. Dojechali. Drzwi otworzyły się ze znajomym zgrzytnięciem, a dwójka ciemnych jedi chwyciła za swoje ostrza…
Nie byli pewni tego co ich spotka. Może i pokusili by się o użycie Mocy do wykrycia przeciwnika, gdyby nie fakt, że drzwi takiej grubości mogły skutecznie utrudnić, jeśli nie uniemożliwić taką czynność. Ich zdziwienie sięgnęło jednak zenitu, kiedy na korytarzu do którego wkroczyli, nie uświadczyli absolutnie nikogo. Venger wykonał już wiele misji o różnorakich celach, ale musiał przyznać, że opuszczenie wyznaczonych pozycji przez strażników było cokolwiek niepokojące. Kątem swego karmazynowego oka spostrzegł kilka kamer umieszczonych w strategicznych miejscach przejścia. Nawet jeśli straż nie była tu obecna, to ich ujawnienie się mogło spowodować szybki powrót wyżej wymienionych. Venger cierpliwie odczekał, aż komórka ochronna znajdzie się w ślepym punkcie. Następnie błyskawicznie wyłonił się z windy. Jego mocarna lewica nieodwołalnie zacisnęła się na przewodach. Oczy na ułamek sekundy zostały przymknięte. Moc zawrzała w nim niebezpiecznie, uwalniając przez zaciśnięte palce pokaźny, błękitny ładunek elektryczny. Urządzenie ochronne zatrzęsło się niczym umierająca w konwulsjach Bantha, tylko po to aby chwilę później wybuchnąć setkami iskier i odejść z zapomnienie. Podobnie stało się z pozostałymi. Najwidoczniej wszystkie posiadały tą samą ścieżkę zasilającą. Wcale nie było by dziwne gdyby ich los podzieliła większość sprzętu tego rodzaju na tej kondygnacji. Mając za sobą pierwszą przeszkodę, postąpili dalej. Niestety, Ray minął się z prawdą jeśli chodziło o wspomniany brak straży. Wyłaniając się zza rogu, zobaczył dwójkę strażników. Przez jego myśli przebiegło wiele możliwości, zarówno ponownego ukrycia się, jak i frontalnej ofensywy. Jego przewagę stanowił fakt, nie zwrócenia na siebie ich uwagi. Rozprawiali o czymś w najlepsze, nie przejmując się światem jaki ich otaczał. Jakże nierozważnie…
Śmiech osobnika stojącego po lewej ponownie ogarnął korytarz. Został także natychmiast uciszony. Pomieszczenie zalała lekka fala błękitu kiedy świetlisty obiekt przeciął powietrze, a także dekapitował niegodnego oponenta. Głowa opadła z głuchym oddźwiękiem na ziemię i potoczyła się kilkanaście centymetrów po ziemi. Drugi z trudem powstrzymał się od krzyku, odwracając się w stronę z której nadleciał miecz i sięgając po swoją broń. Ray stał już przed nim. Jego głowa uniosła się ku górze, beznamiętne oczy rzuciły ofierze spojrzenie nie znające litości. Mięśnie ręki napięły się, a jego drugie ostrze wykonało natychmiastowe, poprzeczne cięcie. Światło bezwzględnie spenetrowało zarówno zbroję, jak i ciało. Niedoszły obrońca przewrócił się bezwładnie na ziemię, zaś dwaj ciemni jedi wkroczyli do niedawno jeszcze pilnowanego pomieszczenia skrywającego generator. Urządzenie było znacznych rozmiarów, zapewne niczym nie ustępowało połączonej masie ich statków. Kwadratowa struktura wytwarzała silne pole. Venger mógł mieć jedynie nadzieję, że ilość ładunków jaka została im przydzielona będzie wystarczająca do uszkodzenia tego parametru obrony. Bezceremonialnie rzucił swojemu „towarzyszowi” dwa z posiadanych krążków, wspólnie zaś rozpoczęli ich strategiczne rozmieszczenie na strukturze. Kiedy skończyli, pozostał jedynie detonator. Ładunki były uzbrojone i gotowe do odpalenia. Dwoje sabotażystów opuściło pomieszczenie. Lewica Vengera sięgnęła po komunikator umieszczony przy pasie i skierowała go w stronę zamaskowanej głowy. Zniekształcony przez metal maski głos wypowiedział jedynie pojedyńcze zdanie:

- Skończyliśmy zakładanie i uzbrajanie ładunków.

Mimo, że posiadał detonator, nie zamierzał pozwolić sobie na samowolkę. Rozkaz wysadzenia obiektu musiał wydać sam Bulq. Venger, mimo niepewnej sytuacji jaka trwała dookoła, czekał ze stoickim spokojem na jego ostateczną decyzję w tej kwestii.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Nie 22:00, 19 Lis 2006    Temat postu:

Sora stał przed wlotem do hangaru wpatrując się w bezkresny ocean przez błękitne pole siłowe. Trzymał swe pomarszczone ręce schowane w rękawach, bynajmniej nie z powodu chłodu. Taka pozycja była dogodniejsza energetycznie i znacznie ułatwiała medytację, w której pogrążony był Weequay. Podziwiał ogrom świata na zewnątrz, wyczuwał każdą cząsteczkę granatowej toni, każdą kroplę lecącą z nieba, której przeznaczeniem było stanie się jednością z gigantyczną masą wody. Przyglądal się wyładowaniom elektrycznym, które raz po raz uderzały w taflę morza, będąc w rzeczywistości jedynie pośrednikiem w podróży ujemnych i dodatnich ładunków...

Wszystko było połączone, wszystko odgrywało swoją określoną rolę w galaktycznym spektaklu. On, przydzieleni mu przez Hrabiego ludzie, sam Dooku a także „wybraniec” Skywalker. Wszystko stanowiło element większej układanki. Czy ktoś był rozdającym? Czy ktoś pociągał za sznurki? Tak.. i choć sprawował najważniejszy urząd w Galaktyce, nikt nie znał jego prawdziwej tożsamości. Wszystko przesłaniała Ciemna Strona, niczego nie można było być pewnym...

Sora pomyślał potem o swym dawnym przyjacielu, a teraz największym wrogu. Ach, jak bardzo Windu musiał ubolewać nad śmiercią przyszłości Zakonu, jak wielce zraniło to samego mistrza Yodę ale przede wszystkim samego mentora młodzieńca, Mistrza Kenobiego. Tak, zdołał wreszcie zadać potężny cios tym, których tak bardzo znienawidził, tym, którzy nie dostrzegali nowej wizji świata i tak zagorzale bronili starego, walącego się systemu...

A teraz czekał na ich przybycie, wiedział, był przekonany, że niebawem przybędą. I dojdzie do ponownej konfrontacji, z której zwycięsko wyjść mogła tylko ta właściwa strona.

Z kontemplacji wyrwał Bulqa odgłos komunikatora. Tak jak przewidział, wyznaczone zadanie nie sprawiło jego podwładnym żadnego problemu. Zrobili wszystko jak należy, pozostało tylko wydać odpowiednią dyspozycję. Jednakowoż droidy komandora Meraia nie były gotowe, bitwa w kosmosie dopiero się rozpoczynała. Na szczęście czas nie naglił a plan mógł zostać przełożony na później.

- Ładunki podłożone? Skoro tak, to możecie je aktywować w dowolnym momencie. Czas jeszcze nie nadszedł, a Republikanie mogliby robić kłopoty w razie przedwczesnej detonacji generatora. Dlatego też mam dla Was inne zadanie... - Rzekł, przyjmując połączenie Vengera.

- Dołączycie do Assajj Ventress i jej towarzysza Natana Voloda. Udzielicie im pomocy w wykonaniu przydzielonego zadania. Komorę spartii macie przynieść do mnie, będę oczekiwał w hangarze. Jeżeli zaś chodzi o detonację – powiadomię Was kiedy będzie czas. - Polecił, po czym natychmiast się rozłączył. Miał wiele pracy...

Tymczasem Natan rozpoczął nasłuchiwanie kanału bezpieczeństwa przeznaczonego dla strażników. Nie dowiedział się jednak niczego o tajemniczym zgrupowaniu klonów, w eterze krążyły jedynie informacje o absencji wielu wartowników i próbach nawiązania z nimi kontaktu. Najpewniej sprawa wykraczała poza kompetencje zwykłych żołdaków. Tylko o co mogło chodzić? Czyżby miało to bezpośredni związek z nimi?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ray Venger
Ciemny Jedi



Dołączył: 04 Lis 2006
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5

Skąd: Tatooine

 Post Wysłany: Wto 16:18, 21 Lis 2006    Temat postu:

Venger nieznacznie zacieśnił swój uchwyt na komunikatorze, kiedy odezwał się w nim głos Bulq’a. Nagłe polecenie jakie otrzymał i brak możliwości riposty, nie powołały w nim żadnej emocji. Odetchnął głęboko, płuca napełniły się tlenem, on wykonał wydech pełen rezygnacji i pokręcił głową. Zdziwiony towarzysz spojrzał na niego okazując owe uczucie, jednak Ray nie wysilił się na komentarz. Nie musiał. Przecież Krish dobrze słyszał całą (jednostronną) konwersację. Mroczny jedi najzwyczajniej w świecie, przypiął swój komunikator na powrót do pasa, sprawdził czy ten jest dobrze przymocowany. Podobnie zrobił z detonatorem. Ładunki zostały uzbrojone, pozostało jedynie nacisnąć przycisk. Jednak nie teraz. Słowa Sory niosły prawdę, w obecnej sytuacji powołało by to do życia więcej kłopotów niż właściwego pożytku. Były dobrze ukryte, więc nawet jeśli na scenę masakry zostaną przysłane posiłki wroga, nikt nie wykryje ich zbyt łatwo. Wyszedł spokojnym krokiem z pomieszczenia, sprawnie omijając ciała pozbawionych życia i kończyn strażników. Krish postąpił podobnie.
Przeszedł jeszcze kilka metrów, na chwilę zatrzymując się nad jedną ze zniszczonych kilkadziesiąt sekund temu kamer. Przez moment rozważał nowy rozkaz „przełożonego”. A raczej imiona osób, które zostały w nim zawarte. Natan Volod. Nigdy o nim nie słyszał. Z imienia niewątpliwie człowiek. Choć nie posiadał na razie żadnej informacji odnośnie jego osoby, wkrótce będzie im dane się poznać.
Ventress. Znał ją. Przynajmniej ze słuchu. Kolejna podopieczna Dooku, specjalizująca się w walce dwojgiem świetlnych mieczy. Dane jakie o niej posiadał sprawiały, że postrzegał ją jako stereotypowego mrocznego jedi, wykorzystującego swą agresję i inne pasje do walki. Jednak pozory mogły mylić, o tym Ray przekonał się w ciągu swojego życia zbyt wiele razy i przestał na nich polegać w swej ocenie innych. Może Assajj okaże się czymś więcej (lub mniej) niż oczekiwał…
Ponownie ruszyli, jednak znacznie szybszym tempem. Było to coś pomiędzy szybkim chodem a biegiem, bynajmniej nie na złamanie karku. Mimo, że czas naglił, musieli zachować wymaganą w takich sytuacjach ostrożność i nie ujawnić swojej obecności kamerom monitorującym i jeszcze żywym członkom placówki. O ile część tych pierwszych została dezaktywowana w sektorze w którym się znajdowali, przez niedawne wyładowanie energetyczne wywołane przez Vengera, to straż wciąż stanowiła element obecny i względnie czujny. W przeciwieństwie do dwójki sabotażystów, była jednak łatwa do wykrycia i ominięcia. Jako, że częścią jego kariery było kilka misji najemnika ( które nijak miały się do profesji łowcy nagród), zdołał poznać niektóre procedury i zachowania wojskowe. Te z reguły były łatwe do przewidzenia i mocno oklepane. To dzięki temu skutecznie wymanewrowali przynajmniej trzy patrole o rozmaitej ilości osób....
Los szybko przypomniał mu jednak, że mimo tego wszystkiego, wciąż istnieje element ludzkiej chaotyczności i niekompetencji. Niczym Banthy na odstrzał wybiegli wprost na dwójkę strażników idących w ich stronę korytarzem. Ci natychmiast sięgnęli po broń. Ray przeklął pod nosem. Z bólem odkrył, że mimo tych wszystkich lat wciąż tkwiła w nim nierozważność. Musiał działać szybko. Bardzo szybko. Nie chodziło o wrogi ostrzał. Pociski blastera mógł zawsze odbić swym orężem. Niepokoiła go raczej możliwość ujawnienia ich obecności całej reszcie kompleksu. Nie mógł sobie pozwolić na kolejne błędy. Jeden bowiem powołał już do życia kilka setnych sekundy temu. Dwa cięcia, dwa trupy. Tak musiało się to potoczyć. Nie było innej alternatywy. Świetlne ostrze nie pojawiło się w jego dłoni. Było tam chyba od zawsze. Sylwetka wygięła się pod nienaturalnym i chaotycznym kątem unikając pojedynczego wystrzału o kilka milimetrów, drugi zaś skutecznie odbijając. Błękitna jasność zagłębiła się we wnętrzności pierwszego ze strażników i przeszła przez nie, jakby te były niczym więcej jak tylko kolejną dozą powietrza. Drugi odskoczył, chcąc włączyć komunikator. Świat zwolnił zmieniając ułamki sekund w wieczność. Venger zdążył rozczłonkować drugiego nim tamten nawiązał łączność z centrum dowodzenia. Musiał jednak przyznać, że jego serce zabiło na moment szybciej. Odetchnął wypuszczając wraz z resztkami tlenu nadmiar swej pobudliwości. Krish przytaknął z aprobatą kiedy ocenił dzieło towarzysza, nie zatrzymali się jednak ani na chwilę, do momentu kiedy nie opuścili sektora w którym się obecnie znajdowali.
Byli już blisko swojego celu, jednak kolejne pomieszczenia i korytarze wręcz roiły się od systemów monitorujących i zabezpieczających. Kiedy Venger wybiegł zza rogu, jego towarzysz nie mógł go powstrzymać, zdołał jedynie krzyknąć:
- Stój, kamery…
- Jakie kamery?

Pytanie było retoryczne. Korytarz ponownie wypełniło światło, Ray zaś ciął…lewą ścianę tego miejsca. A miecz napotkał na coś ważnego. Coś, o czego istnieniu Venger zdawał sobie doskonale sprawę. Nie mógł nie uśmiechnąć się pod maską, choć stwierdził, że cały manewr był dość ryzykowny. W mgnieniu oka, nim jakakolwiek komórka reagująca zdążyła ich zarejestrować, wszystkie zgasły jakby ktoś odciął zasilanie. Ponieważ tak się właśnie stało. Krish zatrzymał się z lekkim zdziwieniem na twarzy. Musiał to powiedzieć:
-Skąd wiedziałeś?
- Ryzykowałem. Mieliśmy 50% szans. A teraz pośpiesz się. Mamy jakieś kilkadziesiąt sekund nim podepną zasilanie awaryjne.

Jego towarzysz wydawał się być pełen zarówno podziwu jak i zdenerwowania względem niego. Ciemny jedi nie mógł powstrzymać się przed chichotem. Dotarli do windy. Ta zabrała ich ku górze i doprowadziła tam gdzie zmierzali. Czuł obydwoje mrocznych jedi kiedy wyłonił się zza rogu. Zignorował męzczyznę i podszedł do Ventress. Bez zbędnych formalności i uprzejmości stwierdził: - Przysyła nas Bulq w celu udzielenia wam wsparcia.
Założył ręce na siebie, stając w odległości dobrych sześciu metrów od nich i czekając na ripostę. Jego wzrok był zimny i stoicki, a ciało, mimo, że nieco zmęczone całym zamieszaniem, wyglądało na silne i sprawne. Ciekawiło go to jak będzie zachowywać się Ventress. To jaka jest i jaką stara się grać. Choć sprytnie to maskował, jego zaciekawienie było niemałe. Liczył także na to, że zostanie mu choć nieco rozjaśnione jaka jest ich obecna sytuacja, ponieważ żołnierz nie znający pola bitwy to martwy żołnierz.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Śro 20:10, 13 Gru 2006    Temat postu:

Akcję przenosimy do misji "Kłopotliwa Wiadomość" w celu zawarcia w jednym temacie wszystkich wydarzeń na Kamino...

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Konfederacji » Sabotaż na Kamino
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group