FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Kompleks Senacki- Apartament Padme Amidali
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Coruscant » Kompleks Senacki- Apartament Padme Amidali
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Anakin Skywalker
Padawan



Dołączył: 12 Lis 2005
Posty: 795
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 2/5


 Post Wysłany: Czw 21:18, 02 Kwi 2009    Temat postu: Kompleks Senacki- Apartament Padme Amidali

Coruscant obfitowało w setki tysięcy, jeśli nie w miliony pomieszczeń do użytku wszystkich, którzy tylko byli w stanie pokryć szalone sumy, jakie liczyła sobie Galaktyczna Stolica za wynajem przestrzeni. Przestrzeni, będącej na tej planecie wyznacznikiem statusu społecznego, majątkowego i wszelkich innych wskaźników hierarchicznych.
W Sektorze Ambasadorskim, w Kompleksie Apartamentów Senackich połączonym bezpośrednio z Blokiem Republiki 500, znajdowała się również sieć pokoi oddanych w użytek przedstawicielom sektora Chommel, w tym Naboo.
Umiejscowiony na wyższych poziomach Kompleksu, apartament Padme Amidali został dostosowany specjalnie do potrzeb senator, a w jego skład wchodziły zarówno pokoje prywatne ( jak sypialnia), wizytowe, główna sala jako żywo przypominająca średniej wielkości kawiarnię dla wyższych sfer oraz mini-recepcja. Dla senator pochodzącej z obfitującej w bogatą florę planety nie poskąpiono także słusznych rozmiarów tarasu, z którego dostrzec można było liczne ważne budowle centrum Coruscant, choćby i samą Świątynię Jedi. Taras ten dawał poczucie jeszcze większej swobody w i tak już niemałych rozmiarów apartamencie.
Wszystko urządzone zostało w typowym dla Coruscant klasycznym porządku łączącym estetyczną harmonię z akcentami technologicznego fetyszu. Materiały wykorzystane do wykończeń nie były co prawda ani rzadkimi minerałami, ani egzotycznymi tkaninami, lecz szeroko rozumiany dobrobyt bił z tego miejsca niby deszcz na Kamino podczas jednej ze sławnych burz.
Nie obyło się także bez dodatków nubianskich- doniczkowe kwiaty stały niby w przypadkowych, acz tak naprawdę strategicznych punktach, a część zdobień zawierała motywy organicznego pnącza.
Nie dominowały konkretne barwy, choć czerwień na pierwszy rzut oka pokryła znaczną część miękkich materiałów apartamentu, jak okrycia foteli.
Światło wdzierało się za dnia przez okna, jakimś cudem omijając wieżowce Coruscant i znajdując dość sił, by odblaskami tęczy, jak przez pryzmat, bawić w salonie od wczesnego poranka aż do późnego zmierzchu. Naturalnie ( lub może nienaturalnie) były tu także i sztuczne regulatory oświetlenia. W ogóle cały apartament, znaną modą, został zautomatyzowany w stopniu większym, aniżeli było to konieczne. Tak, by co bardziej złośliwi politycy nie mogli niczego zarzucić republikańskiej administracji.

I, choć niewiele osób o tym wiedziało, turbowinda jadąca z niższych pięter na poziom prywatnych pomieszczeń, miała częstokroć za pasażera młodego członka Zakonu Jedi. Na całe szczęście, pracownicy Kompleksu potrafili dochować dyskrecji. Podobnie jak zaufani przedstawiciele Naboo z kancelarii Senator.
Padawan Anakin Skywalker przestał wzbudzać jakiekolwiek komentarze swoją obecnością na krótko po Bitwie o Geonosis.
Złośliwi mogli by rzec, że stał się jednym z elementów uposażenia. Ale złośliwość, widać, nie szła w parze z odwagą, bo i nikt nie zaryzykował takowego stwierdzenia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anakin Skywalker dnia Czw 21:32, 02 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Anakin Skywalker
Padawan



Dołączył: 12 Lis 2005
Posty: 795
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 2/5


 Post Wysłany: Nie 15:53, 05 Kwi 2009    Temat postu:

***

Apartament Padme.
( Cztery dni przed końcem Miesiąca 5, II rok Wojen Klonów)



Nie skorzystał z propozycji, by wypocząć podczas tygodniowego urlopu. Z tego też powodu założył, że nikt nie będzie miał mu za złe, gdy zniknie na jeden dzień. I na noc…
Znajdując wcześniej odpowiednie wymówki, wykpił się przed Obi- Wanem chęcią popracowania przy myśliwcu. Nie lubił okłamywać mistrza i wiedział, że w końcu będzie musiał mu powiedzieć o żonie. Wolał jednak by owe „ w końcu” nastąpiło później niż wcześniej. Poza tym: Skywalker zdawał sobie sprawę, że Kenobi był wyjątkowo bystrym mężczyzną. Ostatecznie nie na darmo nosił brodę- zdobnik świadczący o mądrości rozumiany w jednoznaczny sposób w nieomal całej Galaktyce. To zabawne, jak kosmopolityczny wszechświat zlewał się w esencję będąca wspólną częścią dla tysięcy tysięcy inteligentnych istot- Konkretny symbol, broda. Z jednej strony charakterystyczna dla rasy ludzkiej i pochodnych, z drugiej… ponadświetlne wyrażenie operujące na skojarzeniach, wryte w mentalność wszystkich dżentelistot z cywilizowanych światów.
Może sam taką zapuszczę, zastanawiał się beztrosko padawan, gładząc policzki.
Nie, raczej nie. Za bardzo przypominałbym Obi- Wana. Już i tak nas zbyt często zestawiają.


***

Poranek był, tak jak można było przypuszczać, pełen wyrzutów. Wyrzutów sumienia, wyrzutów do samego siebie, wreszcie mało obelżywych przekleństw wyrzucanych w stronę C3PO, który wszedł do sypialni, by zakomunikować Anakinowi o tym, iż dawno minęła godzina, która byłaby przyzwoitą do wstania z łóżka. Padme, oczywiście, udała się do swej pracowni, do biura będącego dla niej zarazem odpowiednikiem świątyni.


***

Z odwagą spojrzał na mierzącą w jej głowę końcówkę urządzenia. Zamknął oczy dopiero, gdy maszyna błysnęła złowrogą, czerwoną diodą i wystrzeliła w niego z całą dostępną mocą. Twarz Jedi zapiekła bólem, skóra krzyknęła w proteście, ręce odruchowo uniosły się do góry w irracjonalnym, obronnym geście. Irracjonalnym, bo i na nie miała przyjść kolej. Fala gorąca wbiła w policzki padawana tysiące igieł, najpierw oszałamiając, a następnie pozbawiając czucia w mięśniach twarzy. Ta sama fala rozeszła się kilkunastoma sznurami po całym ciele, to wywołując dreszcze bliskie ekstazie, to smagając swoją gwałtownością i zostawiając zaczerwienione pręgi na zdrowej, doskonałej w proporcjach sylwetce. Anakin poddawał się tej nibytorturze długo. Dopóki nie zebrał w sobie dość woli do pochylenia głowy. Wylot mierzył teraz w jego kark, omal nie pozbawiając przytomności.
To lepsze niż medytacja, pomyślał z ponurą wesołością.
Istotnie uwielbiał brać długie prysznice. Tym bardziej, że rzadko miał ku temu sposobność.
Dostęp do dużej ilości płynów pozwalał mu odrzucić wspomnienia o wszechobecnym piasku. Dzięki chwilom jak ta, okres niewolnictwa na Tatooine zdawał się nie prawdziwą historią jego życia, czy też elementem tej historii, a jedynie wrażeniem, że tamten czas, tamte wspomnienia, należą do kogoś innego.
Tak, jak gdyby oglądał holonagranie i przeżywał katharsis, ciesząc się w duchu, że to nie jego spotkały nieszczęścia, a zarazem uosabiając z głównym bohaterem tragedii.
Fioletowa ciecz bijąca pod ciśnieniem z urządzenia nie mogła być zwykłą wodą. Ale też nie miała żadnych rozpoznawalnych właściwości fizycznych. Ani smaku, ani zapachu. Anakin przyjrzał się ciemnofioletowym kroplom i strużkom na ścianach białej kabiny, zastanawiając się w duchu nad składem chemicznym tego… tego czegoś. W kabinie nie było żadnych środków czystości, toteż chłopak założył, że ciecz pełni jednocześnie funkcję wody i standardowego mydła oraz szamponu. Sprytne rozwiązanie, choć zapewne kosztowne. W Świątyni nie pozwalano sobie na podobne udogodnienia. Apartamenty senackie na Coruscant słynęły za to z obrzydliwie luksusowego wyposażenia.
Spojrzał raz jeszcze na czerwoną diodę, a ta nabierała formy. Kabina została zastąpiona otwartą przestrzenią, polem pełnym kraterów i ciał żołnierzy w białych pancerzach rozsypanych na pooranej ziemi jak litery zapisane archaicznym tuszem na równie archaicznym papierze.
Dioda przestała być prysznicową diodą. Stała się szybko rosnącym punktem, który migotał na hełmie potężnej sylwetki. Stała się koszmarem, do którego padawan będzie teraz powracał dopóty, dopóki nie spotka na swej drodze Komandora Durge’a po raz wtóry.
Kabina znikła, gorące, fioletowe obłoki pary wycisnęły ze skroni pot, a strumień ściekający do spływu został zastąpiony strumieniem świadomości. Umysł Jedi pogrążył się w wizjach.
A dioda migotała wrednie w rytm kroków zbliżającego się tytana- Gen’Dai jako żywo przypominającego ożywiony alchemią Sithów posąg.


***

Apartament Padme.
( Pięć dni przed końcem Miesiąca 5, II rok Wojen Klonów)
Noc.



- Skąd to się tutaj wzięło?- zapytała Senator Naboo, przejeżdżając palcem po szramie na plecach Skywalkera ciągnącej się od lewego barku aż do dolnych kręgów. Blizna była dość szeroka, a zniekształcenia jakie pozostawiła na skórze świadczyły o tym, iż, nim stała się blizną, była poparzeniem.
- Miecz świetlny- odparł padawan, mocno zaniepokojony odkryciem żony.
- Walczyłeś z kolejnym? Jednym z tych Mrocznych?- Padme podniosła się do pozycji półleżącej i podparła łokciem, by móc lustrować oczy Anakina. Wiedziała, że młodzieniec jej nie okłamie. Ale instynkt królowej, którą niegdyś była, kazał infiltrować rozmówców właśnie poprzez analizę oczu.
- Nie, na szczęście nie- Jedi naciągnął mocniej kołdrę i podłożył obie dłonie pod głowę, licząc, że temat zakończony.
- A więc?
- To był mój miecz.
- Poparzyłeś się własnym mieczem?
- Tak wyszło
- nie dodał, że podczas tego zajścia, gdy brał zamach, omal nie urwało mu ręki.
- Chyba nie jesteś aż tak niezdarny?- brwi senator uniosły się w wyrazie prowokacji i zaciekawienia.
Padawan zastanowił się, czy uśpienie kobiety poprzez Moc będzie czynem zgodnym z naukami Jedi. Padme jednak, wyraźnie czymś nurtowana, ani myślała zasnąć.
- Nie opowiadasz o tym, co się dzieje, tam… w walce z Konfederacją.
- Wszystkie bitwy są takie same
- skłamał- Jutro zakończę kurację Bactą. Blizna zniknie.
- Mocno cię poturbował?
- Kto?
- Ten Durge.
- Skąd o nim wiesz?
- teraz to Anakina się podniósł na łóżku, a jego głos zmącił spokój panujący w przyciemnionej sypialni.
- Mówiłeś przez sen- wyjaśniła Padme, jak zwykle cierpliwa, jak zwykle wyrozumiała, jak zwykle rozczulona do granic, wręcz ocierająca się o dziecięcą infantylność.- Więc, opowiesz mi?
- Ale nie licz, że będę chciał później słuchać o ostatniej debacie senatu-
westchnął padawan.
- Oczywiście, że nie- uśmiechnęła się niewinnie była królowa Naboo. Anakin przymknął oczy, zdając sobie sprawę, że czeka go długi, zapewne całonocny dialog.


***

Sektor Kwymar, Odległe Rubieże.

( Miesiąc 5, II rok Wojen Klonów)

Dwie i pół godziny do ewakuacji.



Komandor Skywalker ze złością rzucił na ziemię bezużyteczny komunikator.
- Sir- zaczął meldunek klon stojący za jego plecami-Łączność nadal nie działa. Mobilne oddziały droidów wezmą transportowce w kleszcze. Nie mamy szans w żaden sposób powiadomić punktów ewakuacyjnych.
- Ile czasu było przewidziane na załadunek cywilów?-
zapytał Skywalker. Znał już te dane, ale teraz, w obliczu stresu, trudno mu było kalkulować.
- Trzy ostatnie transportowce potrzebowały dwóch i pół godziny.
- A my jak do tej pory możemy dać im godzinę-
podsumował gorzko Anakin.- Regiment repulsorowy blaszaków będzie na miejscu za jakieś pół godziny. Na miejscu mamy batalion.
- Przerzedzony batalion, sir-
sprostował klon.-Właściwie to trzy kompanie bez dowódcy.
Jedi podniósł ku niebu niebieskie oczy. Niebo było pomarańczowe. A planeta spisana na straty. Jeden z wielu światów w długiej linii od Moneylend, który trafi się w szpony Konfederacji.
- Czyli nie mają szans. Oceniłeś odległości?- Skywalker mimo beznadziei sytuacji starał się brzmieć konkretnie i pewnie, tak, jak leżało to w obowiązku dowódcy.
- Jesteśmy dziesięć kilometrów od najbliższego punktu ewakuacyjnego- ponieważ w wyniku działania broni jonowej większość urządzeń przestało działać, klon rysował mapę lufą pistoletu na ziemi.- Zgodnie z przewidywaniami, to przez nas ma przejść główne natarcie. Nim obrzucano nas jonowymi granatami, odebraliśmy sygnał o przegrupowaniu Separatystów. Wiedzą, że mamy tu kolejny batalion i nie spieszą się do nas.
Klon naszkicował odpowiednie punkty, zaznaczając transportowce jako kółka, a ruchy sił separatystów grubymi liniami.
- Regiment repulsorowy odłączył się w tym miejscu?- Jedi wskazał odpowiednie miejsce na rysunku.
- Tak. Podążają szerokim łukiem prosto do transportowców od strony wschodniej. Reszta sunie w linii prostej od południa. Będzie tu za godzinę. Akurat zdołamy ich zatrzymać ostrzałem na czas wystarczający do ewakuacji.
- Kto dowodzi repulsorowym Separatystów?-
padawan wstał z przysiadu, skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na stojące nieopodal speedery.
- Nie znam nazwiska. Ponoć walczy w pierwszej linii- odparł klon.
- Droid? Ten Generał?- przez ciało Jedi przeszła fala zaniepokojenia.
- Nie. Jakiś Komandor. Zabił wielu naszych osobiście. I wypytywał o Jedi. Ma jakąś obsesję na waszym punkcie, sir.
Anakin wskazał maszyny.
- Ile speederów zostało?
- Trzy, sir. BARC z produkcji Aratechu.
- I tyle nam wystarczy. To dobre maszyny. Nasza wedeta jest kilometr na południowym zachodzie od punktów ewakuacyjnych. Liczba?
- Na posterunku zostały trzy kompanie. Dwie kolejne stacjonują bardziej od strony przewidywanego ataku, ostatnie dwie na północy. Kilka ocalałych plutonów piechoty zajęło pozycje na linii repulsorowego droidów.
- Żołnierzu, wyznacz dwóch szeregowców. Jeden poleci do punktów ewakuacyjnych powiadomić o sytuacji. Drugi ma za zadanie zebrać wedety i…
- Tak, komandorze?
- Ile sił potrzebujemy tutaj?
- westchnął Anakin, znając odpowiedź przed zadaniem pytania.
- Abyśmy mieli jakieś szanse, musiałbyś nam Komandorze dać za wsparcie wszystkie siły posterunkowe. Inaczej główne natarcie blaszaków przejdzie przez nas jak wibronóż przez masło.
- Wiesz, że nie mogę tego zrobić? Repulsorowy dotrze do transportowców najwcześniej.
- Wiem, sir.
- Nie miej mi za złe.
- Nie mam. Jesteśmy klonami. Zginąć za Republikę to honor.



***

Apartament Padme.
( Pięć dni przed końcem Miesiąca 5, II rok Wojen Klonów)
Noc.



- Zostawiłeś ich na pewną śmierć- nie mogła uwierzyć Padme.- To było samobójstwo.
- Cała ta ewakuacja to było samobójstwo z naszej strony- zirytował się Skywalker.- Każde pojedyncze zadanie wymagało poświęceń i nie miało nadziei na sukces.
- I co zrobiłeś?
- Wziąłem trzeci speeder. I poleciałem powstrzymać mobilny oddział droidów.
- Sam?
- Tak, wiem, to nie było rozsądne. Ale miałem plan.
- Zostawiłeś posterunek, skazując klony na pewną śmierć. A samemu poleciałeś na pewną śmierć w innym miejscu-
senator była wyraźnie zszokowana nowym obrazem wojny.
- Miałem plan- powtórzył padawan- Zabicie dowódcy droidów opóźniłoby atak w wystarczającym stopniu. Z tym, że wszystko się skomplikowało, gdy już go spotkałem…


***

Sektor Kwymar, Odległe Rubieże.

( Miesiąc 5, II rok Wojen Klonów)

Dwie godziny i piętnaście minut do ewakuacji.



Anakin skręcił ostro w lewo, sunąc teraz wzdłuż linii byłych okopów, mimowolnie przyglądając się ciałom klonów. Nie widział jeszcze oddziału droidów, ale czuł, że nadciągają z kierunku wprost naprzeciw niego. Wyciągnął z maszyny pełną moc i pomknął ku wrogom w towarzystwie świstu repulsorowych silników BARC.
Punkciki na pomarańczowym tle, które dostrzegł po chwili były rzadko rozsiane. Zatrzymał się, przystawił do oczu makrolornetkę i potwierdził swoje przypuszczenia, widząc lecące w luźnym szyku droidy bojowe na STAPach. Komandor Separatystów miał lecieć w pierwszym szyku, więc nie były to jeszcze siły natarcia regimentu, ale zwiadowcy.
Postanowił się schować i pozwolić im przelecieć nad sobą, kiedy coś skłoniło go do użycia lornetki po raz wtóry. Tuż za zwiadowcami mknął swoop Flare-S. Potężna, szara sylwetka prowadząca pojazd musiała być dowódcą. Skywalker nigdy wcześniej nie widział tego osobnika, ale słyszał plotki wśród republikańskich żołnierzy.
Teraz został zmuszony by sprawdzić, ile jest w nich prawdy.
Położył speeder, przysiadł obok, nakrywając się zakurzonym płaszczem. Przy prędkości rzędu trzystu kilometrów na godzinę nie mieli prawa go zauważyć. Odczekał chwilę, aż odczuł, jak gdyby pocisk stworzony z żywej Mocy przemknął mu nad głową. Poderwał się do góry i zanotował w świadomości całą armadę ciemnych punkcików będących w odległości około kilometra za przednią strażą. STAPy z właściwego regimentu leciało bardzo wolno, niby od niechcenia, wyczekując od dowódcy na zwiadzie rozkazu do gwałtownego ataku.
Anakin uśmiechnął się w duchu- istniała drobna szansa na powodzenie. Martwy dowódca ostatecznie będzie miał kłopoty z wydaniem podobnego rozkazu.
Ruszył za grupą zwiadu, bacznie obserwując Flare-S i kładąc palce na przyciskach spustu działek speedera.


***

Apartament Padme.
( Pięć dni przed końcem Miesiąca 5, II rok Wojen Klonów)
Noc.


- Czy chęć zabicia konkretnej osoby nie jest sprzeczne z naukami Jedi?- wyraziła wątpliwości senator.
- Chyba jest- zgodził się Anakin, patrząc na żonę z wyrzutem.- Tak jak cała wojna.
- Chciałeś go zamordować. Zrobiłeś z tego priorytet. Czy nie tak właśnie działa Konfederacja?
- Albo on albo setki cywilów. Wyższa racja. Poza tym… nie udało mi się. Więc nie ma co nad tym filozofować. A Jedi, jeśli mają się w tej wojnie wykazać, muszą nieco zmienić swoje metody.

Spojrzenie Skywalkera nie spodobało się dziewczynie.
- Poza tym: nie wszyscy zasługują by żyć- padawan położył głowę na poduszce- Śmierć Durge’a będzie zbawieniem dla połowy Galaktyki. Uczciwa cena.


***

Sektor Kwymar, Odległe Rubieże.

( Miesiąc 5, II rok Wojen Klonów)

Dwie godziny i dwanaście minut do ewakuacji.



Bolty pomknęły w stronę STAPów i zamieniły dwa bojowe droidy w latające części zamienne. Kolejne pojazdy leciały zbyt wysoko, więc Jedi poderwał swój speeder, wykonując nim coś na miarę skoku i ustawił dziób pod kątek czterdziestu pięciu stopni względem ziemi. Przejechał serią z podwójnych działek po następnych maszynach. Opadając i przywracając speeder do normalnego położenia, ostatnie pociski serii wysłał w prezencie dla dowódcy.
I wtedy stało się coś, czego się nie spodziewał. Swoop wykonał unik. Refleks wrogiego komandora był przerażający. Anakin zahamował, włączył świetlny miecz i odbił pociski posłane przez ostatni ze STAPów z powrotem do darczyńcy. W międzyczasie swoop zawrócił. Licząc na to, że jako Jedi zwróci na siebie większą uwagę, podniósł miecz wysoko, w wyzywającym geście. Zakreślił nad głową błękitną łunę.
Komandor Separatystów leciał z prędkością szaleńca.
Padawan wykonał zwrot w kierunku prostopadłym do punktów ewakuacyjnych i zaczął uciekać. Zgodnie z planem, wróg ruszył za nim.


Dwie godziny i osiem minut do ewakuacji.


Prowokował ścigającego, czasami zwalniając, czasami wystawiając się na strzał. Przeciwnik jednak niechętnie strzelał, a Anakin domyślił się, o co chodziło.
Ten idiota chce się ze mną zmierzyć na ziemi, wywnioskował, zadowolony z obrotu sytuacji.
Flare- S był zdecydowanie szybszy od BARC. Ostatecznie Anakin był zmuszony zwolnić do minimum i wyskoczyć z eksplodującego speedera.
Okuty w szarą zbroję wojownik zatrzymał swój pojazd także, zsiadł z niego leniwie i powiedział coś do komunikatora na przedramieniu.
Dystans kilkudziesięciu metrów od Anakina zaczął pokonywać spacerowym krokiem, demonstracyjnie się nie spiesząc. Padawan zacisnął zęby, niedowierzając własnym oczom.

- Słowo daję, z każdym stuleciem Jedi są coraz głupsi- powiedział głośno potężnie zbudowany Separatysta.
- Czyżby?- Anakin nie wyciągał miecza, chcąc przedłużyć rozmowę.
- Myślisz, że dałem się nabrać?- wojownik niemal krzyczał. Miał bardzo głęboki głos. Zapewne używał jakiegoś urządzenia, które pozwalało mu się artykułowanie wypowiadać.- Naprawdę sądzisz, worze mięcha, że nie przewidziałem twojego planu?
Skywalker osłupiał.
- Wiem, ze chciałeś opóźnić atak. To w waszym stylu- komandor podniósł rękę do hełmu i rzucił krótko- Zacznijcie ofensywę.
„ Rozkaz, rozkaz”, odpowiedział komunikator.
- Poleciałem za tobą, bo lubię wypruwać flaki z Jedi. Wyniku bitwy to nie zmienia, ty kretynie.
- Gratuluję przebiegłości- zadrwił Anakin.- Zamieniłeś jednego padawana na sześciu rycerzy w punkcie ewakuacyjnym.
- Blefujesz
- stwierdził szary dowódca, ale wahał się o sekundę za długo.
- Może.
Separatysta włączył komunikator po raz drugi.
- Wstrzymać atak. Będę za dziesięć minut. Czekajcie na mnie.
„ Rozkaz, rozkaz”.
Młodzieniec zaśmiał się w duchu.
- Wyniku bitwy to nie zmienia- powtórzył Komandor.- A teraz bądź dobrą rozrywką. Wartą tej gonitwy.
- To ty byłeś w systemie Rahab, prawda?- stwierdził padawan idąc za intuicją- Jesteś dość pewny siebie jak na kogoś, kto zaraz stanie do walki z Jedi.
- Nazywam się Durge. Ty, padawanie, jesteś całkiem wesoły jak na kogoś, kto zaraz straci wszystkie kończyny.

Skywalker uniósł zaciśnięte pięści. Widząc cały arsenał broni Komandora Separatystów postanowił sprowokować przeciwnika do zwykłej bijatyki.
- Co?! Zgubiłeś swój miecz?- Durge był wyraźnie zawiedziony.
- Nie, nie tym razem. Ale nie będę go potrzebował.
- ZAWSZE…
- zaczął wojownik biorąc w biegu zamach-COŚ…- wyprowadził cios- NOWEGO.
Anakin uchodził z jedną z najszybszych osób w Zakonie. Decydując się na walkę wręcz wychodził z założenia, że ktoś po szkoleniu Jedi zawsze będzie w stanie pokonać osobę bez Mocy. Ciosu Durge’a nie był w stanie ani zablokować, ani nawet uniknąć. Siła uderzenia rzuciła nim dwa metry w bok, a na policzku zaczął mu szybko puchnąć siniak. Nie zdążył się nawet porządnie zastanowić nad swoim błędem, gdy Durge już był przy nim, zrywając z niego pas z mieczem i odrzucając go na bok. Teraz, choćby chciał, Jedi nie mógł zmienić decyzji.

Dwie godziny i cztery minut do ewakuacji.

Latał niby szmaciana lalka, rzucana po pokoju przez rozkapryszone dziecko. Płaszcz falował mu przy pędzie powietrza. Durge wykazywał niezdrowe zamiłowanie do chwytania kogoś za kończynę i ciskania nim na duże odległości.
Skywalker ograniczył się do defensywy, nie widząc za bardzo szans na wyprowadzenie groźnego dla podobnego przeciwnika ciosu. Unik, unik, trafienie.
Pięść Durge’a wryła mu się w brzuch. Gdyby Anakin mógł dokładniej przeanalizować swoje odczucia, doszedłby do wniosku, że jest to doświadczenie zupełnie nowego rodzaju. I bardzo bolesne.
Wielki Gen’Dai nie zakończył swego uderzenia. Podniósł Anakina na pięści na wysokość swej twarzy, a potem puścił i plaśnięciem otwartej dłoni drugiej ręki, sprowadził Jedi z powrotem na ziemię. Ćwierć nanosekundy zabrało padawanowi zapoznanie się z twardym gruntem, gdy napędzana potężnymi mięśniami ręka chwyciła go za głowę i znów poniosła.
- Użyj Mocy- kpił Durge, przymierzając się do kolejnego, zapewne w tych okolicznościach ostatniego ciosu, który zamieniłby twarz Jedi w krwawą miazgę.
Anakin trzasnął w hełm z całej siły. Co dziwne, poskutkowało. Durge puścił go i odszedł krok, otumaniony.
- Jak…? Ach, mechaniczna proteza. Nieźle, mocożerco. Naprawdę nieźle.
Ogromna sylwetka przymierzyła się do susu i zaszarżowała. Anakin, tym razem zdając się na Moc, rozcapierzył palce i posłał niewidoczną falę zdolną zazwyczaj rozkwasić najroślejszych wrogów. Durge zderzył się z falą, ale nie poleciał do tyłu. Stanął, wyciągając przed siebie głodne krwi ręce i jakby siłując z niewidzialną ścianą.
- To za mało, padawanie.
Skywalker zmienił taktykę, podniósł przeciwnika w powietrze i naśladując niszczyciel, który uchwycił mniejszy statek w wiązkę ściągającą, poderwał poprzez Moc Flare- S, do którego w międzyczasie się zbliżyli. Swoop przebył dystans obracając się jak droideka, walnął w Gen’Dai i spadł na ziemię w dwóch częściach.
- Nadal za mało- Durge zerwał się z ziemi, tym razem na poważnie zdenerwowany. Czerwona dioda przy jego hełmie zamigotała.

Dwie godziny do ewakuacji.

Po kolejnym szarpnięciu płaszcz rozdarł mu się na strzępy, a sam padawan wygiął się w łuk, gdy trafił plecami na kamień. Podniósł się, zmęczony, a wręcz zmordowany, tylko po to, by Durge od niechcenia posłał go wierzchem dłoni w to samo miejsce. Pod swoje stopy.
- Poznałem wszystkie wasze sztuczki przed najstarszym żyjącym dziś Jedi.
Uczeń Obi-Wana zapewne by skomentował, gdyby nie miał ust pełnych krwi. Widział swój pas z mieczem, lecz brakło mu sił nawet na tak prostą czynność, jak przywołanie rękojeści. Miał ochotę zasnąć… przymknął oczy.
Huk omal nie poprzebijał mu bębenków w uszach. Spod przymrożonych powiek dostrzegł kłęby dymu. Durge zniknął. Odłamki po wybuchu posypały mu się na twarz. Pomarańczowe niebo nabrało czerwonawej barwy.
Anakin podniósł się do przyklęku i rozejrzał. Z południa leciała kanonierka LAAT.
Durge wyskoczył spod gruzów, a jego komunikator zatrzeszczał.
- Komandorze, jesteśmy atakowani!- zameldował metalicznym głosem droid.
Znajdując w sobie nową energię, padawan wezwał Mocą do dłoni miecz.
- Druga runda?- uśmiechnął się wrednie, choć wcale nie miał ochoty na dalsza walkę.
Ostrzał z kanonierki uniemożliwiał Durge’owi zbliżenie się do Jedi.
- To, co wkurza mnie w mocowładnych worach mięsa najbardziej, to wasze szczęście- Komandor Separatystów włączył plecak odrzutowy, wyleciał wysoko w górę, wystrzelił w kanonierkę małą rakietę i parabolicznym torem skierował się w stronę swych wojsk.
LAAT oberwała, zatrzęsła się jak zabawkowy model trzymany na sznurku przez biegnącego olbrzyma i runęła na ziemię przed nosem Anakina.
- Sir, przybyliśmy na ratunek- oświadczył żołnierz, wygrzebując się z wraku.
- Brawo- Skywalker słaniał się na nogach.
- Pięćset Pierwszy do usług. Siły przegrupowane. Południowe natarcie powstrzymane. Ewakuacja idzie sprawniej, niż przypuszczaliśmy. Repulsorowy utknął na pozycji wschodniego posterunku.
- Skąd wzięliście tam jednostki?
- Drugi zrzut-
odparł lakonicznie klon.- Sir, czy mamy gonić komandora Konfederacji?
Anakin spojrzał na niknącą sylwetkę. Głowę by dał, że, choć to niemożliwe z podobnej odległości, dostrzegł czerwony błysk.
- Nie. Starczy strat na dziś.


***

Apartament Padme.
( Cztery dni przed końcem Miesiąca 5, II rok Wojen Klonów)



Wyszedł z kabiny, ubrał się niespiesznie. Z łatwością znalazł czysty płaszcz Jedi w szafie senator. Powinni z tym bardziej uważać. Przez podobną nieostrożną mogą kiedyś mieć kłopoty.
W kącie pokoju dostrzegł migoczącą na czerwono diodę.
- Nie strasz mnie, R2.
Astromech zaświergotał, nie rozumiejąc.
Skywalker ruszył do Rady, gotów na kolejne zadanie. Wspominano coś o powtórce na Hypori.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anakin Skywalker dnia Nie 16:02, 05 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Coruscant » Kompleks Senacki- Apartament Padme Amidali
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group