FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Dolce Farniente
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Misje Jedi » Dolce Farniente
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tholme
Mistrz Jedi



Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Poznań

 Post Wysłany: Pon 22:50, 27 Kwi 2009    Temat postu:

Moc najwyraźniej nad nimi czuwała, skoro natknęli się od razu na pierwszego oficera... I najwyraźniej udało im się zdobyć jego zaufanie. Na tym jednak dobre wiadomości chyba się kończyły. Dwie gruy piratów? Okręty Republiki? Nawet analityczny umysł Mistrza Jedi nie był w stanie od razu wszystkiego tego pojąć. Uznał, ze trzeba podjąć pewne doraźne kroki, a najważniejsze ruchy wykonywać na bieżąco z rozwojem wydarzeń

- Panie Aklak, proszę powiedzieć, gdzie jest ten magazyn broni, wezmę ją i szybko zorganizuję grupę ochotników. Najlepsze co w tej chwili możemy zrobić, to bronić strategicznych punktów okrętu i liczyć, że piraci walcząc między sobą osłabią swoje siły. Uzbroję pasażerów i przybędę z nimi na mostek najszybciej jak się da, proszę wytrzymać do naszego przybycia! Też chciałbym kiedyś jeszcze zobaczyć zachód słońca na Mon Calamari... - uśmiechnął się znacząco do kalmariańskiego oficera.

Jego rasa wyglądała może niepozornie, ale z doświadczenia Tholme wiedział, ze zdesperowani Kalamarianie potrafią walczyć niemal tak dobrze jak Wookie. W wąskich korytarzach liniowca o mogło dać dobre rezultaty.

- Kochanie - zwrócił się do Serry - słuchaj uważnie, bo mam dla Ciebie zadanie. Spróbuj przekraść się korytarzami i rozpoznać zamiary piratów... może uda Ci się dowiedzieć, kim oni są i jakie są relacej między tymi grupami - "Masz wolną rękę, tylko nie używaj miecza i nie daj się złapać... Spotkamy się w pobliżu mostka za dziesięć minut" dodał w myślach. "Niech Moc będzie z Tobą!"

Informacje o przeciwniku były bardzo ważne. Być może cele jednej z pirackich grup były zbieżne z planami jedi, musieli się tego dowiedzieć. A poza tym chciał okazać swojej Padawance zaufanie, którego tak pragnęła...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tholme dnia Pon 22:51, 27 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Czw 17:26, 30 Kwi 2009    Temat postu:

- Dobrze. Moi ludzie pójdą wesprzeć mostek, a ja poprowadzę Pana do magazynu. I tak będę musiał podać swój kod bezpieczeństwa, więc moja obecność, niestety jest tam potrzebna.

Bez dalszych zbędnych słów Aklak odwrócił się i ruszył jednym z korytarzy, Tholme tuż za nim. Jego padawanka skinieniem głowy przyjęła polecenie i udała się w swoją stronę, natomiast pozostali członkowie załogi pobiegli w kierunku mostka.
Droga wiodła od walki, z każdym krokiem odgłosy strzałów cichły. Dojście do solidnych metalowych grodzi zajęło Tholme i Aklakowi niecałe dwie minuty. Na szczęście po drodze nie byli niepokojeni. Wrota były zamknięte, a czerwona lampa nad nimi sygnalizowała, że są zabezpieczone. Kalamarianin podszedł do terminalu obok, umieścił swoją rękę na czytniku, po czym wystukał kilka cyfr. Grodzie z trzaskiem się otworzyły, a Tholme znalazł się w środku niewielkiego magazynu. Znajdowały sie tutaj poprzewieszane blastery. Głównie pistolety dziwnego kształtu, zapewne rodzimej konstrukcji kalamarian i kilka karabinów. Nie czekając Tholme złapał tyle ile mógł.

- Muszę udać się na mostek, długo moi bracia nie wytrzymają. Kiedy zbierałeś broń dowiedziałem się przez łączność, że na zewnątrz pojawił się kolejny okręt, tym razem LH. Może to Separatyści. Jeżeli panie uda ci się zebrać grupkę ochotników udaj się w kierunku mostka, tam się wszystko zadecyduje. – to powiedziawszy, pierwszy oficer odwrócił się i odbiegł.

Tholme nie czekał. Trzeba było znaleźć gości, zwłaszcza w dużej ilości. Pukanie od kajuty do kajuty wydawało się raczej bezsensownym rozwiązaniem. Dlatego Jedi obrał kurs ponownie na salę balową i rejonów rekreacyjnych. Droga była krótka, ale już nie tak spokojna. Przed sobą Jedi wyczuł kilka osobników, których umysły różniły się od odczuć pasażerów. Zamiast zdezorientowania oraz przerażenia, ludzie przed Tholme byli zdecydowani, pewni. Powoli podchodząc, Jedi wyjrzał za winkiel i zobaczył wejście do kajuty, znajdujące się kilka metrów dalej. Cały korytarz prowadzący tam był pełen ciał ludzi ubranych w drogie stroje. Przed wejściem leżały dwa droidy serii IG. Nad nimi stało dwóch przebranych w stroje gości ludzi.

- Uciekł. Ale sądząc po strzałach nie były tutaj tylko droidy. Są za celne. Zresztą dziesięciu naszych braci by je pokonało. A tu leżą tylko dwa. Wiemy na pewno, że przewodniczący ma ich więcej ze sobą. Powiedział pierwszy.
- Każ wszystkim zacząć go szukać, Rhade urwie nam głowy, jeżeli go nie złapiemy. „Wesoły Rodger” powinien już przybyć. - Obaj obcy uzbrojeni w długie karabiny blasterowe ruszyli w kierunku przeciwnym do Tholme.

[off] Dobra opisz gdzie i kogo szukałeś i sobie wymyśl kogo znalazłeś. Masz 6 pistoletów i 3 karabiny. [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tholme
Mistrz Jedi



Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Poznań

 Post Wysłany: Sob 11:31, 02 Maj 2009    Temat postu:

Tholme na sekundę zamarł. Rhade. Rzeźnik Neimoidii. Człowiek-legenda. Ale martwa legenda - tak przynajmniej wszystkim w Galaktyce się wydawało.

Czyżby atak jednej grupy "piratów" miał na celu porwanie przewodniczącego Hilla? Zarówno Rhade jak i Hill powinni trafić w ręce Republiki. Jedi wiedział, że czegokolwiek by teraz nie zrobił, sam nie jest w stanie rozwiązać wszystkich problemów, pozostał więc przy swoim priorytetowym zadaniu, jakim było zebranie ochotników.

Wciąż analizując w myślach sytuację udał się do pomieszczenia w którym pozostawił bothańską rodzinę i resztę pasażerów, pilnujących skrępowanych piratów. Na jego widok wszyscy się ożywili. Tholme został niemal zasypany pytaniami, ale wszystkie uciszył podniesieniem ręki. Jego poszarpane bruzdami, jednookie oblicze, mimo niewątpliwie spokojnego usposobienia wzbudzało respekt, zwłaszcza wśród istot, które go nie znały. Tłumek zamilkł i Mistrz mógł zauważyć, że w międzyczasie dołączyły do niego grupy pasażerów z innych części statku, najprawdopodobniej uciekające przed piratami.

- Proszę Państwa, statek zaatakowali bardzo groźni piraci. Sądzę, że nie chcą nas porwać dla okupu, mają jakieś inne cele, dlatego też nie możemy liczyć że władze konfederacji będą mogły nas wykupić z niewoli... Musimy mieć się na baczności, żeby nie stracić wolności, a może i czegoś więcej... - mówił spokojnym, opanowanym głosem, by uniknąć paniki wśród zebranych istot. Starał się również przekazać im poprzez Moc nieco otuchy - Nie jesteśmy sami, w pobliżu pojawiły się statki, które odpowiedziały na nasz sygnał SOS, jednak jeżeli piraci zajmą mostek, to niewykluczone, że zdołają uciec obławie, z nami na pokładzie. Dlatego potrzebuję grupy ochotników, którzy umieją posługiwać się bronią i są gotowi zaryzykować swój los dla reszty z nas... - spojrzał po zebranych - Czy jest tutaj ktoś taki?

Pierwszy w stronę Jedi wyrwał się Bothanin, ojciec ocalonej ledwie kilka chwil wcześniej dziewczynki.

- Jeśli Pan zaryzykował dla mojego dziecka, to ja jestem gotów ryzykować dla Pana... - z jego oczu wyzierała wprost duma i chęć zemsty na piratach.

- To bardzo szlachetne... - Tholme położył rękę na jego ramieniu - Ale ktoś musi tu zostać i zaopiekować się resztą pasażerów. Zresztą - skazał spojrzeniem na stojącą obok Bothankę z dzieckiem - Jeśli Panu coś się stanie, to co one poczną? - futrzasty mężczyzna zmarszczył nos. Widać było, ze słowa Jedi go przekonały, ale nie podobała mu się taka bezczynność.

W międzyczasie do Tholme podeszło kilka osób. Najbliżej stał około czterdziestoletni mężczyzna, w ciemnym, dosyć skromnym stroju, o pewnym spojrzeniu - Jestem Tras Dune, służyłem w siłach obrony Bestine IV, jeśli dostanę broń, to na pewno się na coś przydam...

Oprócz niego zgłosiło się też dwóch Tradoshan, Pau'anin i jego towarzysz - Utaianin, do tego jakiś Twi'lek, który przyszedł z niższego pokładu. Większość z nich miała do czynienia z bronią osobistą dla samoobrony, bądź zabezpieczenia swojego mienia. Pau'aninowi zdarzało się polować, a Tradoshanie byli ochroniarzami jakiegoś Neimoidianina, którym jednak przy wejściu na pokład odebrano broń ze względów bezpieczeństwa.

Wciąż jednak broni było więcej niż ochotników. Tholme wiedział, że liczy się każda chwila, więc chciał zrezygnować z dalszej rekrutacji, gdy ponownie podszedł do niego bothański ojciec.

- Jeśli nie chce Pan mojej pomocy, to proszę zabrać ze sobą mojego młodszego brata... Ma dobre oko i na pewno się Wam przyda. - przed obliczem Mistrza Jedi stanął mniej niż dwudziestoletni Bothanin, o bardzo jasnej, biszkoptowej sierści. Tholme w pierwszej chwili chciał odmówić, by nie ryzykować życia młodej istoty, jednak gdy ten zdecydowanym ruchem wyjął mu z dłoni jeden z pistoletów i wprawnie sprawdził ogniwo energetyczne, jedynie się uśmiechnął.

- W takim razie będę na niego uważał...

- Jestem Nek Trey'lab. - przedstawi się zwerbowany Bothanin - Może Pan na mnie liczyć - wyszczerzył zęby w zawadiackim uśmiechu i podszedł do reszty ochotników.

Doliczywszy do tej grupy siebie i Serrę, Tholme rozdysponował całą broń, dając bardziej doświadczonym istotom karabiny.

- Dobrze, że nie wszyscy zwolennicy CIS są tak strachliwi jak Neimoidianie
- pomyślał. - W takim razie chodźmy jak najszybciej na mostek! Reszta z Państwa, niech na siebie uważa! Niech... - ugryzł się w język - Niech szczęście Wam sprzyja!

Tholme szedł na czele tego dziwnego oddziału, na chwilę zatrzymał się przy wiszącym na ścianie planie statku. Chciał zajść piratów atakujących mostek od tyłu, a przynajmniej z boku, aby spotęgować efekt zaskoczenia. Gdy już ustalił trasę, dał znak ręką i ostrożnie ruszył w głąb korytarza.

- Na mostku broni się większość załogi statku, przyjdziemy im z odsieczą i spróbujemy zadać piratom jak największe straty
- stłumionym głosem referował swoim towarzyszom - Po drodze spotkamy się z moją żoną, miała rozpoznać sytuację i - mam nadzieję - udało jej się to zrobić bez zbędnych przygód...

Myślami spróbował przyzwać swoją padawankę... To była chwila, w której każdy człowiek mógł być na wagę złota.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tholme dnia Sob 16:12, 02 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Czw 18:00, 07 Maj 2009    Temat postu:

Dziwna grupka ruszyła za Tholme w kierunku mostka. Mistrz Jedi utrwalił w umyśle plan statku i teraz z wyczuciem i pewnością kierował się tak, aby wykonać zamierzony plan. Tymczasem w głowie dosyć szybko odezwała się jego padawanka, przekazując miejsce spotkania. Nie trwało długo, kiedy Jedi się odnaleźli. W jednym z korytarzy na pokładzie kajut dla gości, Serra stała z blasterem w ręku, a pod nią było dwóch martwych piratów. Obaj nosili ślady po postrzałach z broni na ciałach.

- Mi… mój najdroższy mężu. – nikt zdawał się nie zauważyć małego błędu Serry – Sytuacja jest coraz cięższa. Wykryłam w hangarze grupkę piratów, którzy zaatakowali „Gwiazdę Dac” w kosmosie, teraz starają się dokonać abordażu, ale napotkali opór tych przebierańców. –padawanka kopnęła jedno z ciał – Nie sądzę, aby razem współpracowali. Najwidoczniej jest coś na tym statku, bardzo drogiego obu grupkom – wzrok Serry nie pozostawiał wątpliwości o co jej chodziło.

- Od strony maszynowni uciekający technicy powiedzieli, że zbliża się kolejna grupka piratów, sądzę z opisu, że to ci sami co bronią się w hangarze. Wiem, że to wiele nam mnie pomaga, ale zauważyłam dziwną aktywność niedaleko stąd. Dwa pokłady wyżej, w pierwszej klasie, znajduje się z dziesięciu przebierańców, którzy chronią jakiejś kajuty. O mały włos, aby mnie zauważyli. Nie mam pojęcia co ochraniają, ale wydawało się z ich rozmów, że to jakiś sprzęt. To tyle kochanie.

Czterdziestoletni weteran służby ochronnej Na Bestine IV patrzył się zdziwiony.
- Kim wy do cholery jesteście?! Jakaś tajna ochrona liniowca, czy co? Zachowujecie się jak wojskowi!
- Nie ważne kim są. Ważne, że chcą nam pomóc i załodze tego bohaterskiego statku. To wystarczy, aby zasłużyli na nasze wsparcie – odezwał się młody Bothanin.
Serra spojrzała się na przybyszy, lustrując ich wzrokiem, po czym spojrzała się na swego mistrza i powiedziała sarkastycznie:
- Niezłą grupkę sobie znalazłeś „kochanie”, prawdziwy oddział komandosów.
Teraz dalsze działanie zależało od Tholme.

[off]Przejmuję Serrę do jej powrotu. Psot miał być we wtorek, ale chciałem zaczekać na innych graczy po przeciwnej stronie. Nie doczekałem się, stad tylko tyle na dziś. Smile [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tholme
Mistrz Jedi



Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Poznań

 Post Wysłany: Pią 23:02, 15 Maj 2009    Temat postu:

Tholme spokojnie wysłuchał swojej padawanki analizując szybko sytuację

- Dobra robota, Kochanie... - rzucił zamyśleniu.

Obrona mostka wciąż wydawała mu się priorytetowa. Jednak sytuacja stawała się na tyle niezwykła, że nawet stary wyjadacz, jakim był mistrz jedi z trudem zachowywał jasność umysłu.

Wymiana zdań między jego "towarzyszami broni" wytrąciła go z równowagi. Mógł się wcześniej domyślić, ze wojskowy zacznie coś podejrzewać, w końcu nawet im się dokładnie nie przedstawił... Trzeba było stworzyć sobie nową przykrywkę...

- Spokojnie, Trek. - położył dłoń na ramieniu Bothanina - Pan Dune ma sporo racji, ze chce czegoś się o nas dowiedzieć... I ma też rację sądząc, ze nie jesteśmy zwykłymi pasażerami. Nie mogę Panu powiedzieć dla kogo pracujemy i co tu robimy, ale chyba sam się Pan już tego domyśla. Ale musicie wiedzieć, że ani my, ani nasi mocodawcy nie przewidzieli tego, co się tutaj dzieje. W tej chwili nic innego się jednak nie liczy, musimy skupić się na uratowaniu statku i pasażerów!

Tholme niespecjalnie obchodziło, co pomyśli sobie teraz oficer z Bestiene IV. Każda z obecnych istot mogła stworzyć sobie własną wizję pochodzenia tajemniczej dwójki, i każdy z tych pomysłów był zapewne tak samo daleki od prawdy. Pewne było jednak, że przez dłuższy czas zachowają oni dyskrecję, nie chcąc się narażać tajnym służbom KNS... A ten czas raczej wystarczy jedi na znalezienie się w zupełnie innym miejscu.

W międzyczasie podjął decyzję. Trzeba było w końcu działać szybko.

- Pójdziemy teraz jak najszybciej na mostek, nie wiemy, jaka jest tam sytuacja i musimy założyć że jesteśmy tam niezbędni. Jeśli po drodze spotkamy jakichś piratów, zastosujemy prostą sztuczkę - Wy schowacie się w pomieszczeniach po boku korytarza, a ja odwrócę ich uwagę, wtedy skosicie bandytów ogniem ogłuszającym... Może wtedy wreszcie dowiemy się, co dzieje się na pokładzie... - zwrócił się do Serry - Kochanie, idź proszę przodem jako czujka i jak tylko coś zauważysz - daj mi znać.

Sprawdził czy pistolet jest odpowiednio załadowany, a kiedy okazało się, ze wszystko jest w porządku, dodał - Kiedy dojdziemy na miejsce, będziemy mogli podjąć jakieś dalsze kroki... Myślę, że muszę sam zbadać to, co się tutaj dzieje.

Gdy ruszyli dalej korytarzem, Tholme ustawił sobie w myślach priorytety. Ratowanie statku było ważne, ale jeżeli sytuacja okaże się beznadziejna, trzeba będzie improwizować. Znaleźć odpowiedzi na kilka pytań, zwinąć jakiś prom i kontynuować misję nowym trybem.

- Jeśli Moc pozwoli - pomyślał - wszystko pójdzie dobrze, są tu przecież siły Republiki...


/off/ przepraszam za zwłokę, teraz powinno już pójść sprawniej
Wink /off/


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pią 18:03, 22 Maj 2009    Temat postu:

Grupa Tholme ruszyła dalej na przód. Na szpicy posuwała się padawanka, uważnie monitorując sytuację. W oddali nadal słychać było strzały oraz niewielkie wybuchy, ale zdecydowanie stawały się one rzadsze. Sielanka nie trwałą długo. Grupka zbliżyła się do sal obserwacyjnych. Były to sporej wielkości pomieszczenia, z rzędami foteli, ukierunkowanych na oszklone panele, za którymi widać było pustkę kosmosu. Tutaj zazwyczaj przebywali goście, kiedy liniowiec wyskakiwał w miejscach, gdzie widać było wspaniałe nebule i inne astronomiczne ciekawostki. Jedna z atrakcji, jaką kalamarianie przyciągali takie rzesze.
- Tam! – wskazał ręką młody Bothanin. W kierunku widocznego za statkiem pola asteroid.

Tholme nie musiał się wysilać aby dostrzec znajomy kształt. Tuż niedaleko liniowca majaczyła owalna sylwetka okrętu Lucrehulk. Choć ten nie nosił żadnych znaków separatystycznych, wprost przeciwnie, na poszyciu widoczne były modyfikacje, które zamiast działek laserowych, standardowych dla tego typu statków miały kilka baterii turbolaserowych. Natomiast nie to było najlepsze. Pod dokładnie Jedi, kilka poziomów niżej, znajdowały się hangary. W tym momencie niewielki frachtowiec, którego Jedi rozpoznawali jeszcze z sali balowej, kiedy zaczęło się to całe zamieszanie, wystartował i zaczął na pełnej prędkości uciekać z pola asteroidów. Zza LH wyłoniły się roje myśliwców, które skierowały się na transportowiec. Dla zaznajomionego z techniką Tholme, jasne było, że myśliwce są ogólnodostępne i do tego bardzo popularne w świadku przestępczym. Z jakiegoś powodu piraci strzelali do… piratów. Starcheasery, Cloackshapy oraz Headhuntery ruszyły za uciekającym statkiem. Wiązki laserów gęsto rozbłyskiwały na tarczach. Do tego LH nie pozostał dłużny. Baterie turbolaserowe ożyły. Potężne czerwone wiązki poleciały w kierunku uciekinierów. Dopiero teraz Tholme pojął kto był na pokładzie. Mimo, iż widziało tylko przez chwilę, emocje oraz sygnatura w mocy tej istoty była tak charakterystyczna, że nie sposób było pomylić. Muun, którego wcześniej Jedi spotkali, postanowił pożegnać się z kalamariańską gościnnością na „Gwieździe Dac”.
Frachtowiec na pełnej mocy starał się manewrować, ale nie sposób było dokonać nim większych wyczynów. Jedne po drugim lasery z działek myśliwców trafiały w tarcze. Osłabiały one ich moc, a reszty dokonały baterie turbolaserowe. Dwie potężne wiązki bezpośrednio trafiły uciekinierów. Jedna została pochłonięta, ale kolejna wywołał spory wybuch. Zbawienne tarcze padły i teraz myśliwce pirackie bezlitośnie zatakowały ponownie swoją ofiarę, celując w napęd. Wtedy… Ostatnia z asteroid została za frachtowcem, a najwidoczniej nadal cały napęd hiperprzestrzenny zaskoczył i uciekinierzy zniknęli w mgnieniu oka z pola widzenia.

Nagle Tholme wyczuł zbliżające się do obserwatorium istoty. Były wystraszone, ale również zdeterminowane. Bez wątpienia byli to piraci-przebierańcy. Kilkoma ruchami dłoni, niewielki oddział zajął pozycje po bokach wejścia z skąd nadchodzili goście, oraz z przodu za fotelami. Tholme był pośród nich zgodnie z planem, chcąc odwrócić uwagę.

- Kalix straciliśmy nadajnik. Ktoś z tej drugiej grupki piratów musiał go zniszczyć.
- Każ wycofać się wszystkim. Do kapsuł ratunkowych. Szlag by to trafił. Hill ucieka, a Rhade jest wściekły. Ruszać się, „Wesoły Rodger” zaraz rozwali tą kupę złomu wraz z resztą pasażerów w drobny mak, nie chce paść razem z nimi.
- A pasażerowie nie uciekną w kapsułach, jak my?
- Jak uciekną, to będą wspaniałą strzelnicą dla naszych ludzi w myśliwcach, nie martw się Gor… Wróg! Ognia!
– Rozmawiająca grupka weszła do pomieszczenia obserwacyjnych. Gdy ledwo to uczynili, młody bothanin, zdecydowanie zbyt podekscytowany, wynurzył się i przycelował z pistoletu. To zauważyło pięciu piratów, którzy natychmiast otworzyli ogień. Walka jednak nie był pomyślna dla nich, chwilę później grupka Tholme rozsiekała przybyszów w drobny mak. Jęczący bothanin leżał na podłodze trzymając się za ramię. Dwa trafienia były ostrą lekcją za brawurę.
- Nic mu nie będzie- powiedział jeden z trandoshan. -Musicie udać się na mostek to nasza jedyna szansa! Zostanę z nim idźcie!

Mostek był niedaleko. Po jakiś trzydziestu sekundach biegu Jedi i pozostali goście dotarli w końcu na miejsce. O dziwo walka się już tu skończyła. korytarz prowadzący na mostek był cały osmalony setkami trafień. Wszędzie leżały ciała przebranych piratów oraz kalamariańskich marynarzy. Sam mostek był w ruinie. Terminale, projektory i w zasadzie cała elektronika paliła się albo wydobywała z siebie fontanny iskier. Gryzący dym, podrażniał gardło i utrudniał oddychanie. Kolejne ciała i ślady po strzałach oraz wybuchach dopełniały obrazu. Na środku stało trzech, cóż piratów. Tylko, że ci nie byli przebrani za gości. typowo ubrani dla swojej profesji, rozmawiali z trzema pozostałymi przy życiu kalamarianami. Nikt do siebie nie celował i o dziwo wyglądało to na spokojną i dosyć cywilizowana rozmowę. Obok, skrępowanych leżało kilku przebierańców.

Wszyscy odwrócili się i wycelowali broń w grupkę Tholme. Jego ludzie zrobili to samo.

[off] Na razie tu opisz to co chcesz o zdarzeniach do dostania się na mostek. Rozmowę z piratami przeprowadzimy już na forum najemników, które stworzę dla frakcji Jedi. Jutro dam dostępy i wszytko zorganizuję. Pierwszy w rozmowie będziesz pisał post Ty.
A co do zwłoki, to tym razem ja proszę o wybaczenie, czekałem na jednego gracza, zgadnij jakiego. Razz Ale nie napisał wiec przechodzi pod mój godmoding, nie powinno być juz takich opóźnień na razie. [/off]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brasidas dnia Pią 18:08, 22 Maj 2009, w całości zmieniany 4 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tholme
Mistrz Jedi



Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Poznań

 Post Wysłany: Sob 18:06, 23 Maj 2009    Temat postu:

Widok uciekającego Przewodniczącego Hilla sprawił, ze przez Tholme przeszedł dreszcz. Mistrz Yoda nazwałby to zewem Ciemnej Strony, ale jednooki jedi wolał określenie "frustracja". Nie spodziewał się po tym Muunie takiej desperackiej próby ucieczki. A już tym bardziej nie oczekiwał, że ta próba zakończy się powodzeniem!

Można powiedzieć, ze Tholme zawiódł, źle rozłożył priorytety, pozwolił uciec tak ważnej personie jak zwierzchnik Klanu Bankowego. Niejednego młodego rycerza ogarnąłby gniew. Ale doświadczenie i znajomość Mocy mówiły mu, że być może jeszcze kiedyś będzie mu dane spotkać Hilla. A na pewno pozostając na "Gwieździe Dac" wypełnia powinność jedi do pomagania innym istotom.

Kolejne spojrzenie zatrzymało się na Luccerhulku. To rzadkie, żeby piraci poruszali się tak wielkim okrętem. Jeśli Rhade żył i faktycznie był w pobliżu, to tam należało go szukać. Ale to nie była chyba robota dla jednego jedi...

Zaskoczył go również brak aktywności sił Republiki. Pierwszy oficer wspominał, że w okolicy pojawiły się jakieś okręty. Czyżby wycofały się pod ostrzałem piratów? Mało prawdopodobne... Cała ta sytuacja była niezwykle pogmatwana. Tholme liczył, że wiatr Mocy wkrótce popchnie go na odpowiednią ścieżkę.

Krótka wymiana ognia w obserwatorium zakończyła się pewnego rodzaju sukcesem, szkoda tylko, że nie udało się wziąć nikogo żywcem.

Widząc, że Tradoshanin zajął się rannym młodzieńcem, bez słowa skinął na resztę grupy. Trzeba było działać szybko. Jeżeli piraci chcieli zniszczyć cały statek, to nie mieli wiele czasu. A ich działanie było coraz mniej racjonalne dla postronnego obserwatora...

Widząc osmalone blasterowymi boltami wejście na mostek Tholme spróbował przy użyciu Mocy zbadać jego wnętrze. Brak gwałtownych emocji mógł jedynie oznaczać, że walka się skończyła. Nie tracił jednak czojności, zdecydowanie wpadając na czele grupy do pomieszczenia.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Misje Jedi » Dolce Farniente
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group