FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Laboratorium
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Misje Republiki » Laboratorium
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jace Dallin
Komandor Republiki



Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5

Skąd: Rendilia

 Post Wysłany: Wto 19:49, 24 Mar 2009    Temat postu:

– Konwój zatrzymamy bardzo prosto; wlecimy na ich trasę. Kiedy konwój wyskoczy z nadprzestrzeni, zgłuszymy ich kanały łącznościm. Immobilizer aktywuje swoje pole grawitacyjne.
Następnie kanonierki szybko dokonają abordażu. Nasze cztery eskadry Torrentów uniemożliwią im ucieczkę. O działach jonowych oczywiście nie ma mowy, zbyt długo zajęłoby nam przywracanie statków do życia. Resztę pozostawiam komandorowi Appo. Zgadzam się z mistrzem Rancisem
– tu Dallin skłonił się lekko jedi – Że ostateczny plan opracujemy po opanowaniu konwoju.

[off] Spoko [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
CC-1119 Appo
Komandor Klonów



Dołączył: 09 Mar 2007
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Klonownia na Kamino

 Post Wysłany: Wto 20:51, 24 Mar 2009    Temat postu:

Appo słuchał uważnie słów Mistrza Rancisisa. Tak jak przewidywał, jedynie plan z konwojem wydawał się sensowny. Mimo to nie był zadowolony z rozwoju wypadków - ani on, ani nikt inny nie miał pomysłu jak go ulepszyć, przez co zagrożenie dla jego oddziału nie zmalało. Spodobała mu się idea uniknięcia wykrycia podczas skanowania. Dzięki temu przynajmniej nie zginiemy na tych parszywych okrętach - pomyślał.

Gdy usłyszał, że ma ułożyć plan przejęcia konwoju, nie był zdziwiony. On sam najlepiej znał każdego ze swoich braci, dzięki czemu był idealnym strategiem - potrafił wykorzystać atuty każdego z nich w najwyższym stopniu. Musiał jednak usłyszeć wpierw liczebność wroga, a także wielkość okrętów. Były to informacje niezbędne do ułożenia odpowiedniego planu działania. Mistrz Rancisis miał rację mówiąc, że takie transportowce z reguły nie posiadają zbytniej ochrony, jednak w przypadku Separańców nigdy nic nie wiadomo. Dlatego też cieszył się, że Jedi im pomogą.

Trudniejszym zadaniem było opracowanie opanowania bazy wroga. Nie znając rozmiarów kompleksu trudno odpowiednio podzielić siły naziemne. Nadmiar w grupie byłby nawet wskazany, jednak niedobór może się zakończyć śmiercią wszystkich członków. Appo stwierdził, że będzie musiał porozmawiać na ten temat ze swoimi braćmi zaraz po naradzie. Miał też nadzieję, że nie będzie to ich ostatnia rozmowa...
-Tak jest, generale - powiedział, gdy Mistrz Jedi skończył swój monolog. Tak jak przystało na żołnierza - krótko i zwięźle. nie to niewprawiony w bojach Krein. Appo obserwował go przez chwilę, gdy ten poszedł się zaznajomić z porucznikiem Solo. Z niesmakiem patrzył na jego zachowanie - wprawdzie nie miał nic przeciwko zacieśnianiu więzi między partnerami w misji; co więcej, Appo uważał to za bardzo wskazane. Jednak nie w czasie tak ważnej narady - był na to czas później. Gdy komandor Dallin ponownie przemówił, klona zastanowiło bezproblemowe wg. Jace'a przetransportowanie jego oddziału na transportowce. Nie wierzył, żeby konwój nie miał absolutnie żadnej ochrony, a ostrzelanie go także było ryzykownym przedsięwzięciem. Postanowił przedstawić swoje obiekcje:
- Zastanawia mnie obrona, jaką może dysponować konwój. Oczywiście nie powinien mieć zbyt wielkiej ochrony, aby nie zwracać uwagi, ale jestem pewien, że nie są zupełnie bezbronni - w końcu to Separatyści. Jeśli część z nich przewozi Vulture'y, nasze myśliwce będą miały dużo pracy. Jeśli natomiast uzbrojone są same transportowce w nielegalną broń, być może - tu spojrzał na komandora Dallina - flota będzie musiała odpowiedzieć ogniem, a to z pewnością pozostawi ślad na ich pancerzach. W bazie mogą na to zwrócić uwagę i zarządzić szczegółową kontrolę całego konwoju, podczas której wykryją grupę szturmową. Nie możemy też pozwolić sobie na zniszczenie transportowców. - Spojrzał ponownie na Dallina, a następnie spojrzał po twarzach pozostałych zgromadzonych zadając pytanie:
-Czy ktoś ma pomysł jak sobie poradzić z tym problemem?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Jace Dallin
Komandor Republiki



Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5

Skąd: Rendilia

 Post Wysłany: Wto 21:22, 24 Mar 2009    Temat postu:

[off] Gdzie są w bibliotece dane dot. Immobilizera? Nie mogę ich znaleźć [/off]
EDIT:
– Wiązki promieni ściągających Carracka na pewno będą pomocne. Teoretycznie moglibyśmy przytrzymać „ochronę” konwoju – kanonierki już wtedy byłyby w przestrzeni kosmicznej. Szybka akcja umożliwiłaby unieszkodliwienie ich, podczas gdy Carrack przytrzymałby transportery. Z Vulturami mógłby być kłopot – proponuję po prostu walkę z nimi myśliwcami. Na pewno nie mają dużo eskadr.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jace Dallin dnia Wto 21:32, 24 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brian Solo
Porucznik Republiki



Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Korelia / Wastelands ;]

 Post Wysłany: Wto 22:58, 24 Mar 2009    Temat postu:

Porucznik Solo lekko zdumiał się, będąc zaczepionym podczas odprawy, przez jednego z Jedi, jednak nie miał mu tego za złe, chociaż lekko się speszył - Solo przyzwyczajony był do sztywnych odpraw, gdzie wymagało się całej uwagi i skupienia od jej uczestników.
Mimo tego z ulgą stwierdził, że chętnie utnie sobie krótką pogawędkę z rycerzem, chociaż dla niektórych będzie to pewnie wyglądało nieprofesjonalnie. Co tam, nie mam tu i tak wiele do gadania. Skinął lekko głową Stratisowi i jak najciszej, żeby nie zakłócać innym namiętnych dyskusji odpowiedział:
- A ja Brian Solo. Mandalorianin tak? Mówi się, że we krwi mają waleczność, więc chyba dobrze trafiłem - Solo uśmiechnął się uprzejmie, od razu zwrócił uwagę na korzenie rycerza. Słyszał niejedną mandaloriańską opowieść, jednak nie z ust innych niż klonów. Coś dużo ich na tej wojnie, pomyślał. - Tak, zdaje się, że długo nie zapomnimy tej misji - odparł z nieco mniejszym entuzjazmem, przewodząc wzrokiem po sali, czy zakłóca przebieg odprawy.
Solo wolał nie ciągnąć dalej rozmowy na temat Mandalore, zwłaszcza, że jego rozmówca na początku podkreślił, że nie czuje się z nią związany. Szkoda, pewnie jest co opowiadać...

[off] Już czwarty dzień nikt nie daje znaku życia, a tak dobrze się zapowiadało... A tylko jeden gracz się wpisał w nieobecności. :/ [/off]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brian Solo dnia Sob 12:14, 28 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Sob 20:22, 28 Mar 2009    Temat postu:

Mistrz Rancisis ponownie zabrał głos.
- Postanowione. Skupimy się najpierw na zdobyciu konwoju, następnie nad bardziej szczegółowym planem ataku na same laboratorium. Wierzę, że jakieś dane wywiadowcze będą mogły być w komputerach okrętów eskorty, dlatego powinniśmy postarać się przejąć je również. Mistrz Tiin będzie dowodził myśliwcami. Ja zostanę na pokładzie wspierając nasz atak Medytacją Bojową. Komandor Appo proszę przygotować grupy szturmowe w kanonierkach. Okręty transportowe nie będą posiadały dużej załogi. Jedynie po kilkanaście istot i maszyn. Jedynie eskorta może być kłopotem. Jeżeli możliwość będzie jeden z okrętów spróbujemy pojmać. Komandorze Appo będzie to twoje osobiste zadanie. Jedi dołączą do klonów i wspomogą atak na transportowce. Porucznik Brian dołączysz do Mistrza Tiin, „Igły” zajmą się ochroną desantu. Komandorze Dallin oczywiście ty będziesz dowodził jednostkami WFR. Po ataku na konwój zbierzemy się na bardzo krótkie posiedzenie jeszcze raz. Radzę przygotować się. Do celu zostało kilka godzin. Niech Moc będzie z nami wszystkimi.

Zebranie się skończyło. Po chwili rozmowy, wszyscy się rozeszli do swoich oddziałów, czy kajut. Zaczęły się gorączkowe przygotowania. Piloci myśliwców tankowali i kolejny raz przeglądali stan swoich maszyn. Mistrz Tiin nadzorował całe przedsięwzięcie. Appo musiał wrócić do swoich żołnierzy, którzy zaczęli się szykować na swoją misję. Komandosi natomiast czekali na wieści od Briana, po raz pierwszy od dawna, chcieli go uważnie wysłuchać. Komandor Dallin miał przed sobą zadanie przygotowania planu bitwy oraz wydania niezbędnych rozkazów. Jedi rozeszli się do swoich kajut. Jedynie Mistrz Oppo Rancisis udał się nieznanym kierunku.

Flota wyskoczyła w miejscu przechwycenia po kolejnych dwóch godzinach lotu. Była to całkowicie pusta przestrzeń pośrodku niczego. Nadszedł czas na zdawałoby się najcięższy fragment nadchodzącego starcia: czekanie. Test nerwów oraz wytrzymałości żołnierzy. Każdy musiał pozostać skupiony, w pełnej gotowości wyczekiwać pojawienia się Separatystów. Żołnierze zebrani w kanonierkach, piloci w swoich myśliwcach czekali zniecierpliwieni. Po wyskoczeniu z hiperprzestrzenni nastąpił natychmiastowy start grup abordażowych oraz myśliwców. Teraz maszyny na wyłączonych silnikach dryfowały obok okrętów, nie marnując paliwa. Ponad cztery eskadry Torrentów oraz myśliwiec Delta mistrza Tiin, otoczyły szczelnie kanonierki.

Po kilkudziesięciu minutach czekania, z hiperprzestrzenni wynurzyły się okręty Separatystów. Dane na mostku Komandora Dallina szybko analizowały skład i pozycję wroga. Łącznie pojawiło się siedem jednostek wroga. Pięć długich, wolnych jednostek transportowych, wyglądających dokładnie, jak to opisał Mistrz Rancisis. Wielkie kontenery ciągnięte poprzez przyczepioną nadbudówkę z mostkiem i pierścieniem z silnikami, wydawały się mało manewrowe i kompletnie nieuzbrojone. Statki ustawione były liniowo, jeden za drugim. Po bokach transportowców wynurzyły się dwie jednostki ochrony. Po raz pierwszy w tej misji, KNS zaskoczył siłą, jaką dysponował. Tak niewielki konwój powinien mieć jedynie słabą ochronę, składającej się z nie liniowych jednostki. Pierwszy okręt był typu Diamond i faktycznie był jedynie jednostką wsparcia, niż prawdziwym zagrożeniem. Dzięki sporej liczbie działek laserowych i widocznej modyfikacji w postaci niewielkiego hangaru, pełnił on zapewne funkcję antymyśliwską. Drugi okręt jednakże, był już zupełnie inną historią. Niszczyciel typu Sabaoth. Jednostka już, co prawda starsza, która była zastępowana innymi nowszymi okrętami, jednak nadal stanowiły one duże wyzwanie. Nawet działając razem, przed Komandorem Dallinem czekało spore wyzwanie. Zwłaszcza, że „Negocjator” miał wytyczne unikania walk w miarę możliwości.
- Sir! Z niszczyciela startują myśliwce, trzy eskadry Vulture, kolejna z Dimonda. Kierują się w naszą stronę. Okręty wroga zmieniają kierunek. Transportowce chcą nam uciec. Niszczyciel i krążownik kierują się w naszym kierunku!
Bitwa się zaczęła, teraz Dallin musiał poprowadzić okręty tak, aby bez większych strat i uszkodzeń pokonały wroga. Prawdziwe zagrożenie przecież dopiero było przed nimi.
- Tu mistrz Oppo Rancisis. Komandorze proszę nie niszczyć krążownika. Chcę by komandor Appo przejął ta jednostkę. Natomiast niszczyciel to zbyt spore zagrożenie. Ma pan tu wolną rękę.

Brian Solo wraz z „Igłami” siedział za sterami dodatkowych Torrentów. Specjalnie przygotowane i zmodyfikowane jednostki, były własnością komandosów. Od czasów szkolenia Brian nie siedział za sterami myśliwca, jednak pewne umiejętności powoli umierają.. „Igły” jako odział komandosów był szkolony oraz zorganizowany podobnie do siostrzanych drużyn klonów. Ale, co rozróżniało Jednostki Specjalne Republiki od zwykłych Commando, to wszechstronność. „Igły” działały gdzie i jako kto był właśnie potrzebny, jako piloci, nurkowie, piechota, czy drużyny do „gównianych” zadań. W akcjach grupowych i oczywiście solo. Niektórzy mówili, że owa wszechstronność czyniła z „Igieł” i podobnych jej jednostek, nie tak skutecznych komandosów, jak klony. Ale korzyści płynące z posiadania takich typu wojsk, nie można był łatwo zbić. W sytuacji takiej, jak teraz było to bardzo widoczne. Żołnierzy z 501 Legionu było aż nadto wystarczająco do szturmu statków w konwoju. Dlatego Saesee Tiin wyznaczył Brianowi i jego ludziom pozycję u swego boku, jako ochrona przeciwko myśliwcom.
Kiedy wróg wyskoczył z hiperprzestrzenni, w głośnikach komandosów zabrzmiał głos Jedi:
- „Igły” Diamond stanowi spore zagrożenie dla kanonierek. Mistrz Rancisis wyznaczył go do desantu. Zapewnijcie kanonierkom komandora Appo bezpieczeństwo podczas dokowania. Zajmijcie się bateriami przeciwlotniczymi, oraz pojedynczą eskadrą myśliwską okrętu. 4-tą eskadrę Torrent z „Negocjatora”, oddaję wam do pomocy. My zajmiemy się Vulture z Sabaotha. Śpieszcie się, zniszczcie te działa nim posiatkują kanonierki. Po wykonaniu zadania dołączcie do nas. Tiin bez odbioru.
w interkomie Briana od razu odezwały się przekleństwa jego podwładnych. Nie ma jak komandosów wysłać na w myśliwcach w celu zniszczenia stanowisk przeciwmyślwiskich na okręcie przeciwmyśliwskim. Wojna nigdy nie miała większego sensu.

Appo był wraz ze swoimi żołnierzami w jednej z kanonierek. Co prawda transportowców było wystarczająco dla całego regimentu, to przejęcie kilku frachtowców, nie wymagało aż tylu. Dlatego w kosmosie od wyjścia z hiperprzestrzenni czekało tylko kilka LAAT, dokładnie ile zaplanował Komandor. Mistrz Rancisis mówił o maksymalnie pięciu frachtowcach i jednym, dwóch okrętach eskorty. Z czego jeden okręt miał być również przejęty w miarę możliwości. Opisane transportowce nie posiadają dużej załogi, maksimum kilkunastu, kilkudziesięciu załogantów i ochrony. Gorzej z jednostką eskorty wyznaczoną do zdobycia. Tutaj w zależności od typu Appo musiał mieć silniejszą grupę. Na szczęście lub nie, zależy, który wszyscy braci mówił, prawie wszyscy Jedi zostali wyznaczeni właśnie do pomocy przy tym zadaniu. Czekanie w kanonierkach w kosmosie nie należy do przyjemności. LAAT przystosowane były głównie do zadań transportu i wsparcia akcji w atmosferze. Tuż nad ziemią w pełnej prędkości, to był żywioł dla kanonierek. Gdzie mogły bezpiecznie przerzucić żołnierzy i dzięki potężnemu uzbrojeniu same zadać dotkliwe straty wrogom. Nie wspominając, że tuż nad ziemią łatwiej było uniknąć myśliwców. Kosmos z kolei zmieniał całą postać rzeczy. Tutaj LAAT zachowywały się niczym powolne krowy, bez jakichkolwiek zalet. Przewagi walki w atmosferze były bezużyteczne w lodowatej pustce kosmicznej. Kanonierki były soczystym kąskiem dla wrogich myśliwców. Pilotom, LAAT w kosmosie przypominały słonie, gotowe do odstrzału.
Nie było wyboru. Nie było pod ręką niczego innego, co można było wykorzystać do transportu grup desantowych. Żołnierze klony w kanonierkach przygotowani byli do wyskoku w przestrzeń kosmiczną i przecięcie pancerza lub wysadzenia kilku śluz.
- Komandorze Appo tutaj Mistrz Rancisis. Wyznaczam krążownik typu Diamond na cel abordażu. Zabezpieczcie cały okręt, postarajcie się wziąć jeńców. Towarzyszyć będą wam Jedi z rycerzem Krein na czele. Myśliwce „Igieł” i jedna eskadra będą was osłaniać i postarają się zniszczyć, jak najwięcej dział laserowych. Zabezpieczcie statek, Separatyści mogą chcieć wysadzić reaktor lub sabotować funkcje podtrzymujące życie. Wyeliminujcie siły Konfederatów i sprawcie, aby nic takiego nie doszło do skutku. Niech Moce będzie z wami Komandorze.

W innej kanonierce siedział Stratis Krein. Otoczony klonami oraz padawanami Solaria oraz Silversword, miał wspomóc Appo oraz jego żołnierzy w walce w jednym z abordażów. Mistrz Rancisis wiele oczekiwał od informacji, jakie mogły znajdować się w komputerze. Czekając na separatystów, ciężko było przewidzieć siły przeciwnika. Siedzący obok padawani, którzy byli na akcje oddani pod komendę Kreina, emanowali dwoma kompletnie odmiennymi emocjami. Samuel był bardzo zdenerwowany. Dziwne zważywszy, że chłopak był już na kilku akcjach. Zmierzył się z niebezpieczeństwem i śmiercią. Ale może zmiany, jakie zaszły u padawana, właśnie teraz dawały o sobie znać. Saya natomiast, była aż zbytnio podekscytowana, zbliżającą się walką. Jej chęć wkroczenia do akcji z zapalonym mieczem świetlnym była tak duża, że dziewczyna nie umiała zapanować nawet nad ciałem. Jej ręka gładziła rękojeść miecza, tylko czekając na sposobność do jego włączenia.
W końcu z hiperprzestrzenni wyłoniły się okręty Separatystów.
- Stratis tutaj Mistrz Rancisis. Wyznaczyliśmy cel dla szturmu dla ciebie i Komandora Appo. To krążownik typu Diamond. Nie powinien mieć dużej załogi i wojsk. Ale chcę abyście szybko i skutecznie zabezpieczyli okręt i główny komputer. – mały holoprojektor zmieniał obrazy, pokazując, jak wygląda sytuacja w przestrzeni oraz sam cel ataku – Niech Moc będzie z Wami.
Kanonierka ruszyła z rykiem, kiedy piloci wprowadzili ją w ciasny skręt kierując j na krążownik. Jednak nie dane było jej, nawet zbliżyć się no swego celu. Potężna eksplozja zatrzęsła LAAT. Wszyscy wewnątrz wpadli na siebie, tracąc równowagę. Strach, złość, niewiadoma, dziesiątki odczuć płynące od klonów, zalały zmysły rycerza.
- Palimy się, dostaliśmy z laserów, tracimy moc! – pilot krzyczał do komunikatora. – Stery nie reagują, lecimy wprost na krążownik.
Nagle Krein poczuł czyjąś obecność. Emocje płynące od klonów zaczęły się uspokajać, panika zaczynała ustępować chłodowi spokojnego myślenia. Klony może nie zdawały sobie z tego sprawy, w końcu niewielu umie zauważyć, jak subtelnie Medytacja Bojowa umie oddziaływać na istoty.
- Rakiety poszły! Czemu je odpaliłeś? – Pierwszy pilot zapytał się drugiego.
-Nie… wiem, po prostu… powinny stworzyć nam wejście. – słowa drugiego pilota były zdecydowanie nie jego.
Kanonierka wyjąc i paląc się, z wielką prędkością wbił w bok Dimonda. Wystrzelone rakiety stworzyły w pancerzu wielką lukę, przez którą wpadł LAAT. Potężny wstrząs posłał wszystkich na podłogę. Transportowiec przebił się przez kilka ścian, jego skrzydła odpadły, pancerz poprzebijał się w wielu miejscach raniąc wielu. Koziołkując wrak zatrzymał się we wnętrzu okrętu KNS. Jękom rannych towarzyszył swąd ognia, który zaczynał ogarniać pancerz. „ Uciekaj Stratis!”. Tajemniczy głos odbił się echem w umyśle rycerza.

Ram Kota
Mistrz Jedi medytował w jednej z kajut na „Freedom”. Nadejście Rancisisa nie było żadnym zaskoczeniem. Charakterystyczna aura w Mocy, jaką posiadał taktyk, była dla Koty rozpoznawalna. Grodź do kajuty się otworzyła i przed Rahmem stanął członek Rady. Jego obecność tutaj oznaczała, że narada się skończyła.
- Nie rozumiem twojej niechęci do klonów, aż w takim stopniu, że zdecydowałeś nie iść na odprawę. Wiem, że twoim zadaniem nie jest wspomożenie żołnierzy w ataku na laboratorium i dlatego nie obchodzą cię narady, zajmujące się tą materią, ale jednak. – Rancisis czekał na jakąś odpowiedź, ale Rahm dalej siedział i medytował. – Czasami nie umiem pojąć ciebie Rahm. To właśnie takie podejście sprawiło, że nigdy nie znalazłeś się w Radzie. Gdybym nie znał ciebie od lat, powiedziałbym, że to duma. – wciąż brak reakcji na słowa Rancisisa nie zostawiały wiele pola manewru taktykowi – Nie ważne. Mam potwierdzenie od Kanclerza. Dooku jest na Xagobah. Stąd twoja misja dostaje zielone światło. Czasami zastanawiam się, skąd Palpatine bierze tyle informacji wywiadowczych. Od czasu rozpoczęcia wojny i oddania informatorów Zakonu pod kuratelę wywiadu republikańskiego, czuję, że jesteśmy bardziej ślepi niż kiedykolwiek.
Sądzę, że twoja obecność, ani udział w akcji nie będzie potrzebna. Wolę, aby nikt nie wiedział, że tu jesteś. Poza mną i Saesee nikt nie podejrzewa, że jest tu kolejny Jedi. Nie mówiąc o twoich… kompanach. Nie będę ci przeszkadzał przyjacielu. Dolecimy do punktu przechwycenia za jakieś dwie godziny. Muszę się przygotować.


Rahm został ponownie sam razem ze swoimi myślami. Wszystko ostatnio działo się błyskawicznie. Wezwanie Yody, polecenie dołączenia po kryjomu do akcji na Xagobah. Wątpliwe, choć teraz potwierdzone informacje, o jakowym pojawieniu się Dooku na Xagobah. I dziwne utrzymywanie Koty i jego towarzyszy w tajemnicy, nawet przed innymi Jedi, nie wspominając o dowódcy okrętu i jego załodze. Ale jak zawsze, decyzje Rady miały ukryty sens, mimo iż nie zawsze był on ujawniane Jedi, których one dotyczyły.

Minęło kilka godzin. Okręt już dawno wyszedł hiperprzestrzenni. A wojska republikańskie szykowały się do niewielkiego starcia, jakie miało zaraz nastąpić. Holoprojektor na środku pokoju pokazywał aktualne dane. Kanonierki ruszyły w kierunku celów. Eskadry Torrent rzuciły się na mrowie Vulture. Konwój rozproszył się i zaczął uciekać. A dwa okręty ochrony, skierowały się ku grupie bojowej WFR. W Mocy silna, acz subtelna obecność Oppo Rancisisa, wspierała wszystkich żołnierzy Republiki poprzez medytację bojową. Jednostki Republiki zaczęły działać bardziej skoordynowanie. Ruchy myśliwców, okrętów, czy kanonierek były tak perfekcyjnie zgrane, że na holoprojektorze przypominały nie bitwę, ale występ artystyczny. Niestety dla kanonierki, która rozbiła się na jednym z frachtowców, było już za późno.
Nagle niszczyciel KNS przyspieszył kierując się wprost na „Freedom”, zmniejszając błyskawicznie odległość. Na Acclamatorze już od jakiegoś czasu migały światła alarmowe. Okręt zaczął sie trząść od pierwszych trafień nieprzyjacielskich turbo laserów, których energia została pochłonięta przez tarcze.
Nagle z hangaru Sabaotha wystartowały dziwne kształty, które z olbrzymią prędkością poszybowały w kierunku Acclamatora. Zbliżenie wskazało na jednostki desantowe Separatystów. Mimo, iż obrona przeciwlotnicza zestrzeliła część, nie była w stanie dorwać wszystkich. Nie minęła minuta, kiedy wstrząsy na okręcie oraz wycie kolejnego alarmu zakomunikowały przebicie poszycia.
- Alarm! Alarm! Droidy na pokładzie 10 i 11! Powtarzam droidy na pokładzie 10 i 11!
Głośniki w kajucie zabrzmiały, kiedy jeden z klonów informował o miejscu ataku.
Pech chciał, że kajuta Koty była na pokładzie 11. Zza cienkiej grodzi, dobiegły charakterystyczne metaliczne odgłosy: „Roger, roger.”

[off] Wybaczcie, że tyle kazałem czekać , ale miałem urwanie głowy w pracy i zero czasu w domu. Post pisałem dwa dni, ciągle przerywany przez klientów lub inne rzeczy. Ale spokojnie nie powinno być już takich obsuw, więc nie traćcie chęci. Smile
Ponieważ walka z konwojem jest pomniejszym epizodem, a chcę ruszyć troszeczkę akcję do przodu, to proszę Was, abyście sobie teraz pogodmodowali. Smile Każdy z Was ma zadanko przed sobą, oczekują bardzo ciekawych i długich postów, jak sobie z nimi poradziliście i jak wykonaliście misje. W razie pytań jestem na gg/tlenie lub pw. Jeżeli nie będzie wam odpowiadało takie rozwiązanie, to napiszcie normalnego posta, a ja zakończę akcję swoim. Decyzja jest wasza. Smile [/off]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brasidas dnia Nie 11:07, 29 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Stratis Krein
Rycerz Jedi



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Nie 10:33, 29 Mar 2009    Temat postu:

...Niech moc będzie z wami - ostatnie słowa mistrza jedi odbiły się w umyśle Kreina niczym fale od brzegu. Często słyszał te słowa, i to właśnie one pozwalały mu wierzyć w siebie, i w moc. Nadchodzące zadanie stawiało przed rycerzem nowe wyzwania, czuł że od pewnego czasu jego osobowość ulegała zmianom. Coraz częściej uciekał się do sarkazmów, czasami był szorstki i irytujący jednak nadal służył w imię pokoju i mocy. Krein udał się do swojej ciasnej kajuty gdzie czekała na niego już dwójka padawanów. Stratis spojrzał na nich i głęboko odetchnął.
-Nie chce żeby to zabrzmiało jakbym kreował się na mistrza, bo nie chce tego robić jednakże musicie pamiętać by zachować trzeźwość umysłu przede wszystkim. Nie pozwólcie by poboczne drobnostki zaprzątnęły wam umysł skupcie się na celu który winniśmy wykonać. Wierze że stać was na to... - Krein zawiesił ostatnie zdanie w powietrzu, dwójka młodych jedi wpatrywała się w niego ale rycerz sam nie wiedział czy zrozumieli sens jego słów czy też tylko udają powagę. Mężczyzna odpiął od pasa rękojeść miecza i przetarł ją parę razy ściereczką leżącą na łóżku. Zaraz potem zakręcił cylindrycznym kształtem w dłoni i ponownie przypiął go do pasa. Starał się odprężyć, misja zacznie się już za kilka chwil. Krein postanowił że nie powinni dłużej czekać, dał znak młodzianom i wyszli z kajuty udając się do hangaru.


***

Następną godzinę z nawiązką rycerz jedi spędził wśród klonów, bardzo lubił ich towarzystwo a jeszcze bardziej rozmowy w rodzimym języku. Ci chłopcy mimo iż byli klonami, mieli także duszę powinni być traktowani zatem jak każdy jeden obywatel republiki, tym bardziej ze walczą ku jej chwale czego większość rdzennych mieszkańców nie robi. W końcu zawyły syreny, Krein zastygł na moment jednak zaraz potem zreflektował się i krzyknął w stronę zbierających się żołnierzy.
-Nar dralshy'a mando!! - żołnierz okrzyknęli chóralnie i zaczęli pakować się do LAAT'ów, Krein odnalazł padawanów Solaris i Silverwood i kazał im podążać za sobą, wpakowali się do jednej z kanonierek i zajęli swoje miejsca. Sztywne metalowe klapy boczne zasunęły się zaciągając z sykiem powietrze, na chwilę zapanowała ciemność jednak zaraz zapaliły się lampy pokładowe i powróciła widoczność. Kanonierki wystartowały, Stratis poczuł wiążący się z tym dreszczyk emocji zmieszanych z podnieceniem, niestety co innego wyczuł u swoich młodych towarzyszy Samuel promieniował obawami, niepewnością. W zasadzie nie powinno tak być, Krein wiedział że chłopak był już obyty z wojną a mimo to wciąż szargały nim sprzeczne emocje, ręką rycerza jedi wylądowała na ramieniu chłopaka by nieco go wesprzeć moc wypełniła się ciepłym poparciem i pewnością którą emanował Stratis. Inaczej sytuacja miała się z Sayą, dziewczyna wręcz rwała się do walki co z jednej strony było godne pochwały a z drugiej niepokojące. Młoda i niedoświadczona mogła łatwo zatopić się w objęciach ciemnej strony popełniając bezmyślne błędy.
-Solaris... opanuj swoje emocje, musisz być spokojna i pewna tego co robisz siekanie na odlew mieczem świetlnym nie zawsze jest najlepsza i najgodniejszą drogą do celu, zapamiętaj to gdy rozpoczniemy akcję na pokładzie wrogiego okrętu. - Padawanka kiwnęła głową, zaraz po tym rozległ się dźwięk z głośników pokładowych. Mistrz Rancisis zapoznał grupę uderzeniową z zadaniem, na pokładowy ekran zamigotał i pojawił się schemat Krein przeglądnął go skrupulatnie i kiwnął głową bardziej do siebie niż do zebranych.
-Jak zawsze mistrzu, niech moc będzie i z tobą. - połączenie zostało przerwane, Kanonierka wykonała ciasny skręt Startis wziął głęboki oddech jednak zaraz potężny wstrząs zwalił go na siedzące w pobliżu klony. Rycerz jedi wyrżnął głową w metalowe obicia i stracił na chwilę przegląd sytuacji. Wszystko migało na czerwono, z głośników sypały się przekleństwa i komunikaty o tragicznym stanie kanonierki. Krein posłużył się delikatnie mocą by wstać i rozejrzał się po kabinie, z ziemi zbierali się jego młodzi podopieczni i żołnierze. Nagle moc wypełniła się czyjąś wyraźną obecnością, piloci wykonywali ruchy które normalnie nie mogły by mieć miejsca.
-Bitewna medytacja... - Mruknął Rycerz jedi, a zaraz potem znów wylądował na posadzce. Mocą postarał się uchronić od obrażeń dwójkę padawanów co częściowo mu się udało. Gdy wygramolił się spod ciał klonów, w kanonierce zagościły kłęby dymu w umyśle Kreina odbiło się echo słów "uciekaj Stratis!", to wystarczyło rycerzowi. Zapalił klingę świetlnego miecza i w jak najszybszych 4 cięciach wypalił otwór w boku statku. Kopniakiem wspomaganym przez moc wybił metalową płytę i krzyknął do obecnych by wyskoczyli za nim. Trójka jedi i sześcioro zdolnych do walki klonów rozpaczliwie rzuciło się za najbliższą durstalową ścianę i pokonało część korytarza, zdążyli się oddalić na tyle by mała eksplozja kanonierki nie zagroziła im ostatecznie. Stratis stanął na chwilę o oczyścił umysł ze zbędnych myśli, spojrzał na oddział i rzucił niedbale.
-I w ten sposób nasza z pozoru prosta misja zamienia się w walkę o przetrwanie. Mimo wszystko jesteśmy tu by ją wykonać, nawet za cenę własnego życia. Skupcie się, podejrzewam że za najbliższym zakrętem spotkamy towarzystwo. - Krein przylgnął do ściany i uwolnił zmysły, wyczuł że przy magnetycznych drzwiach stoi trójka uzbrojonych w blastery droidów. Krein dał znak jednemu z żołnierzy klonów, ten rzuciła o ścianę granatem który odbił się i potoczył pod nogi automatów. Dało się słyszeć szybką wymianę zdań z charakterystycznym dla droidów bojowych akcentem.
-Eee czy to detonator?
-Na to wygląda.
-Procedura usu... - nie zdążył dokończyć bo wybuch rozszarpał całą trójkę na części sypiąc nimi we wszystkie strony. Krein dał znak i po przekroczeniu magnetycznych wrót znaleźli się w czymś co na pierwszy rzut oka wyglądało na główny korytarz statku. Krein wyjął krótki kabel i podłączył swój datapad do gniazda, klikał przez chwilę, by zaraz potem wyświetlić na ekranie notatnika kompletną mapę krążownika.
-Jesteśmy tutaj, najkrótsza droga na mostek prowadzi przez zbrojownie która defakto nie powinna znajdować się na pokładzie tego okrętu. Myślę że powinniśmy udać się właśnie tą drogą by zabezpieczyć komputer pokładowy jak najszybciej. - Solaris podrapała się po skroni i zapytała o inne możliwości, Krein uspokoił dziewczynę i mówił dalej.
-Nie ma jednak pewności że w zbrojowni nie natkniemy się na zbyt duży opór w związku z czym mogli byśmy stracić zbyt wielu z i tak skromnej grupy uderzeniowej. Dlatego też cała wasza ósemka ruszy drogą bardziej okrężną prowadzącą przez kajuty dla personelu. – Stratis spojrzał wymownie na sześcioro klonów i dwoje młodych padawanów, na ich twarzach malowała się dezorientacja.
-Chcesz powiedzieć że zamierzasz sam przebić się przez zbrojownie… – Zapytał z niedowierzaniem w głosie Samuel.
-Uwierz mi młody przyjacielu, przebijałem się już przez gorsze rzeczy. – grupka klonów zaśmiała się cicho, widać wiedzieli o co rycerzowi jedi chodziło. Teraz jednak nie było czasu na te z pewnością zabawną historię, mieli zadanie do wykonania.
-No dobrze, a teraz ruszamy chce was wszystkich widzieć całych i zdrowych na mostku za… nie ważne byle byśmy się tam spotkali. Niech moc będzie z wami. – Padawani kiwnęli lekko głowami a Klony wykonały ostatnie kalibracje broni.

***

Stratis pognał na koniec długiego korytarza i skręcił w lewo, badając otoczenie mocą starał się wykryć żywe organizmy przebywające na terenie statku jednak takowych póki co nie było. Rycerz jedi mocą otworzył płytę północnych drzwi i stanął w miejscu które na pierwszy rzut oka była małą salą zgromadzeń, potrząsnął delikatnie głową i odetchnął głęboko wykonując krok w przód. W tym momencie drzwi naprzeciw otworzyły się i do Sali wpadły 3 droidy bojowe.
-Brać jedi! – automatyczny głos poniósł się po Sali, Stratis przeskoczył zwinie nad stołem dokładnie w momencie gdy padły strzały, posługując się mocą roztrzaskał pierwszy automat o stalową ścianę zaraz potem zapalił klingę miecza i gdy wylądował wykonał poprzeczne cięcie które pozbawiło droida stalowych nóg, ostatni cios zadany był nieco na pamięć rycerz odwrócił białe ostrze i pchnął na oślep w tył natrafiając na opór w postaci twardego pancerza droida. Ostatnia maszyna padła sypiąc iskrami a Stratis otarł czoło, stwierdził że lepiej będzie trzymać rękojeść w pogotowiu. Mężczyzna przekroczył drzwi którymi weszły automaty i wyczuł że za następną grodzią przebywają dwie istoty organiczne, według danych które pobrał z komputera pokładowego za drzwiami powinien znajdować się przedział robotów. Stratis wdusił przycisk na ściance i zapalił miecz, wpadł do środka i wśród sterty metalowych kończyn ujrzał dwóch śmiertelnie przestraszonych zabraków. Rozbolała go głowa, usłyszał dziwne echo „Zabij!” jednak zaraz odrzucił te propozycję uprzednio mając jednak ułamek sekundy wahania. Jedi opuścił złomowisko następnymi drzwiami i od zbrojowni dzieliły go już tylko jedne magnetyczne grodzie, sprawa wyglądała tak że jeśli miał mieć szanse w tym skromnym pojedynku to musiał przeciwnika zaskoczyć. Stratis skupił się zebrał moc po czym pchnięciem mocy posłał ją na drzwi. Te z hukiem ustąpiły i wyleciały wprost an stojące jak się okazało za nimi droidy, Krein wbiegł do pokoju z zapaloną klingą i jednocześnie uchylając się zatoczył szeroki łuk ostrzem miecza, dwa automaty padły na ziemię a trzeci zdążył oddać strzał. Rycerz przetoczył się po podłodze i kopnął droida próbując go podciąć.
-Niech to szlag… – warknął jedi gdy noga eksplodowała niekontrolowanym bólem, Krein wyskoczył w górę i zepchnął najbliżej stojący automat na stojak z blasterami. Odwrócił się prędko i odbił sprawnie lecące w jego stronę smugi laserów, żadne jednak z odbitych śmiercionośnych pocisków nie trafiło we właściciela. Posługując się mocą Stratis zerwał z sąsiedniej części kilka karabinów i pchnął je na zdezorientowane droidy. Jeden z nich uderzył z impetem w szklany panel rozbijając go doszczętnie. Krein wykorzystał moment i skoczył do przodu wykonując zgrabny młynek mieczem za plecami. Dwie kolejne maszyny padły a ostatnia została przebita prostym pchnięciem. Rycerz jedi otarł czoło i wstał spoglądając na pobojowisko, noga nadal pulsowała.
-I co już? – jak gdyby na jego słowa w szponach jednego z powalonych przeciwników dało się słyszeć trzy piknięcia które coraz bardziej się rozpędzał.
-Nie… chyba sobie żartujesz… – Krein rzucił się przed siebie w chwili gdy potężny wybuch granatu jonowego zdewastował część zbrojowni. Siła odrzutu pchnęła Stratisa na ścianę, mężczyzna wyrżną plecami w zimny metal i osunął się na ziemię. Podczołgał się nieco i wstał opierając się o drzwi prowadzące do wyjścia z pomieszczenia. Niespodziewanie grodzie rozsunęły się i mężczyzna stracił równowagę uderzając o ziemię i zbierając kolejne obrażenia.
-Kapitan Startis? – Jedi usłyszał znajomy głos żołnierza klona, wstał chwiejnie z posadzki i przyjrzał się stojąca przed nim grupą która miała się udać na mostek drugą stroną.
-Co do cholery… Przecież mieliście zostać na mostku! – wykrzyknął zdziwiony rycerz.
-W zasadzie tak, ale po tym jak go zabezpieczyliśmy zaczęło nam się delikatnie mówiąc nudzić, więc postanowiliśmy odebrać ci trochę przyjemności z zabawy. Jak widzę jednak, już skończyłeś. – Młoda padawanka Saya Solaris miotnęła sarkazmem na tyle mocno że Krein stwierdził że jest całkiem niezła, prawie jak on sam. Rycerz jedi doszedł do siebie i udał się z resztą grupy na mostek zauważył że na ziemi leżą cztery ciała.
-Zaatakowali? – dziewczyna odpowiedziała.
-Nie, ale chyba lepiej było ich wyeliminować niż narazić się na ich numerki prawda? - Kreinowi nie spodobało się to co powiedziała dziewczyna, zdecydowanie nie była to droga którą powinien podążać rycerz jedi.
-Jeszcze o tym pomówimy moja droga padawanko. – Krein podszedł do głównego komputera i zaczął przełączać sekwencje przycisków. Chwilę później nadawał na kanale wspólnym swojej floty.
-Do wszystkich sił Republiki, Komputer krążownika Diamod zabezpieczony. -Grupa klonów spojrzała na Stratisa, jeden z nich zapytał.
-Czy mamy wyczyścić resztę okrętu sir? – Jedi odpowiedział bez wahania.
-Nie, zostawmy to dla Komandora Appo, podejrzewam że i on chce się rozgrzać przed głównym zadaniem.


[off] Nie wiedziałem jak to zrobić, żebyśmy nie pisali z Appo dwóch różnych scenariuszy tego samego ataku. Doprowadziłem więc swój odpis do komputera bez zabezpieczania reszty okrętu ; p [/off]

[off] Appo ma zadanie z reaktorem, wiec dobrze zrobiłeś. Fajny pościk. Smile Ah i nie używaj proszę kolorów, one są dla Gmnów, aby było wiadomo, że dany off należy do nas. Żółty jest mój inne są pozostałych. Smile [/off]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Stratis Krein dnia Nie 10:34, 29 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Jace Dallin
Komandor Republiki



Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5

Skąd: Rendilia

 Post Wysłany: Pon 20:34, 30 Mar 2009    Temat postu:

[off] Editnąłem "mapki" -> x nic nie oznaczają, tylko żeby nie wskakiwało na bok[/off]

Jace podszedł do komandora Appo po naradzie.
– W zasadzie chciałem powiedzieć tylko tyle – a właściwie poprosić pana – o to, aby powiedział pan swoim ludziom przed dużą akcją, że nikogo nie zostawimy, wszyscy wrócimy razem do domu. – komandor skinął głową i zaczął odchodzić, kiedy namyślił się i dodał:
– Ale niech nie oczekują że będziemy zabierać ciała albo czekać nie wiadomo ile.

***

[i] – Chcę mieć stały kontakt z dowódcami i mostkiem „Negocjatora” i „Black Ice’a”.
– rozkazał Dallin.
Drugi oficer westchnął ciężko.
– Tahr – – warknął ostrzegawczo pierwszy. Bynajmniej nie był przyjacielem nowego dowódcy, ale choć odrobina szacunku się należała.
– Nie, nie, Runsworth, niech nasz mistrz powie, co go tak zażenowało – powiedział cicho Dallin, mrużąc oczy, jak Nexu, które czeka na swą ofiarę.
– Nie można łączyć się z innymi okrętami kiedy jest się w nadprzestrzeni – – odparł drugi, patrząc wyzywająco na Jace’a.
– A czy przypadkiem do tego pustego wora, który nosisz na głowie, nie wpadło, że chodzi mi o połączenie, kiedy wyjdziemy z nadprzestrzeni? – spytał słodko komandor.
– Jeżeli ktoś nie mówi, o co chodzi i jest nadętym d… – nagle Tahr urwał.
– Wy dwaj! – Dallin wskazał dwa klony, które stały pod grodziem. – Zabierzcie go do karceru, na 24 godziny. Nie oczekuję wiele, ale nie zniosę niesubordynacji, Tahr. Jeszcze jeden taki wybryk i dopilnuję, żeby cię wyrzucili z marynarki. Zrozumiano?
– Tak… Sir – mruknął Tahr.
Komandor popatrzył na pozostałe osoby na mostku.
–To samo tyczy się też was
– Sir… Tahr jest młody. Nie wiedział co mówi, jest…
– I czego oczekujesz, Runsworth? Żebym go wypuścił? Nie, Runsworth. Chłopak mówił, co myślał. Wracaj do obowiązków.
– Sir

***
Okręty wyskoczyły z nadprzestrzeni. Na mostku pojawiły się dwie błękitne postacie.
– Zagłuszyć ich łączność, „Negocjator” aktywuj pole, wypuścić myśliwce i kanonierki! Mapa taktyczna! – rozkazał Dallin. Co tu robi Sabaoth? – pomyślał i zaklął w duchu. Po chwili dostał rozkazy od mistrza Rancisa.
______________________
Ustawienie jednostek
S = = = = = xxx D

xxxxxxxxxxC
xxxxxxAcxIm
_____________________

– „Cośtam”, aktywuj emitery promienia ściągającego, złap nimi kontenery! Wszystkie twoje baterie, ognia w Sabaotha! Twoje działa jonowe niech obiorą za cel ciężkie turbolasery niszczyciela. „Negocjator”, otwórzcie ogień w Sabaotha w luce między nami a „Black Ice’em”. „Freedom”: Ognia w Sabaotha. Odpalić rakiety kiedy dostatecznie się zbliży. Kultury zostawiamy myśliwcom i mistrzowi Sasee, dopóki mamy tarcze nas nie obchodzą
Okręty bluznęły ogniem. Diamond otworzył ogień do Immobilizera, alejego niewielki potencjał ogniowy nie był zagrożeniem. Sabaoth jakoś nie miał ochoty podlecieć bliżej, najwyraźniej obawiając się torped Acclamatora. Na jego pokładzie nikt nie łudził się, że wygrają, teraz liczyło się jedno – zniszczenie a przynajmniej uszkodzenie Republikańskiego „Negocjatora”. Dallin nie mógł na to pozwolić.
– „Negocjator”, wstrzymać ogień. „Freedom”: Cała naprzód, aż będziemy w zasięgu naszych torped.
– Sir, sir, droidy są w naszym okręcie! Sektor 10 i 11! – krzyknął analityczny. Dallina zamurowało.
– Zostały nam jakieś klony? Jeśli tak, mają je rozwalić! Zamknąć grodzie mostka! Odciąć sektory 10 i 11! Załoga niech albo stamtąd ucieka albo niech się gdzieś zabarykadują.
– Sir, tam jest jakiś jedi, poza tym załoga nie wytrzyma…
- Jedi sobie poradzi, klony mają rozwalić to metalowe paskudztwo!
___________________
Ustawienie jednostek
= = = = =
xxS xxxxxxxxxxD
xxxxxAcxxxC
xxxxxxxxIm
__________________

Sabaoth widząc, co się dzieje, nie miał wyboru jak tylko również odpalić swoje rakiety, choć nie tak potężne jak te z „Freedom”. Nie mógł strzelać w „Negocjatora”, ale nie zamierzał poddać się bez walki.
I wtedy stało się coś, co nie było możliwe. Nazywają to szansą jedną na milion. Podobno taka zawsze się sprawdza…
Taki pogląd jest oczywiście bez sensu, bo jeżeli szansa jedna na milion się zawsze się sprawdza, to już jest szansą jedną na jedną… A nie jedną na milion.
W każdym razie, dwie torpedy Saboatha zniszczyły dwie Republikańskie. Co nie przeszkodziło pozostałym dwóm uderzyć w okręt. Tarcze niszczyciela zamigotały i padły. Teraz jego los był przesądzony.
– Odpalić kolejne torpedy. – rozkazał Dallin. Sabaoth szybko odpalił swoje i zaczął manewrować, aby uniknąć kolejnej fali rakiet Republiki. Tarcze Acclamatora otrzymały spory cios, ale skądinąd nie taki znów wielki. Sabaotha pokrywały wybuchy. Dwie rakiety go minęły, pozostałe trafiły w sam środek kadłuba. Pancerz wgiął się środka, nastąpił wielki wybuch. Więcej torped nie należało marnować – zresztą nie trzeba było, turbolasery robiły swoje.
– „Black Ice” ma się unieść i polecieć nad Sabaothem, następnie z góry ostrzelać jego silniki, żeby w nas nie wleciał. „Negocjator niech wleci za Acclamatora. – powiedział komandor dowódcom pozostałych okrętów.
Bitwa była przesądzona – w zasadzie była taka od początku. Tylko, że teraz była tak przesądzona jak się tylko dało. Diamond i kontenero-barki zostały przejęte, Sabaoth dogorywał. Niszczyciel wystrzelił kapsuły ratunkowe, które Carrack niezwłocznie wyłapał.
– Zameldujcie innym, że akcja skończona. Więźniów przetransportować i wsadzić na razie do cel.

[off] Torpedy Accla są bardzo potężne, mam nadzieję, że ich nie przeceniłem. Wink Co do tych droidów to zostawiam naszemu nowemu współgraczowi (witam), o klonach napisałem, bo nie wierzę, żeby żadne nie zostały[/off]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jace Dallin dnia Pon 20:39, 30 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brian Solo
Porucznik Republiki



Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Korelia / Wastelands ;]

 Post Wysłany: Wto 0:08, 31 Mar 2009    Temat postu:

[off] Od soboty jestem chory i nadal jestem, więc zachwianie czynności rozumowo-twórczych może być widoczne w poście. Wink [/off]

Porucznik Solo skończył niezwykle krótką przemowę na temat misji i kilka ważniejszych informacji, które dowiedział się w sali odprawy. Zauważył, że jego ludzie nadal są na dość sporym dystansie co do niego, ale nie jest to już ta sama nonszalancka przepaść ignorancji, która była wcześniej. Nie był pewien, czy po ostatnim "przedstawieniu" wyszedł na twardego skurczybyka, z którym jednak trzeba się liczyć, czy poprostu zaimponował im w sposobie niańczenia czwórki twardych ludzi. W każdym razie pomiędzy nim, a nimi było lepiej niż wcześniej, a to dobrze świadczyło.
Czas ponownie zasiąść za sterami Torrenta. Tyle wspomnień wiązało się z pilotażem tej maszyny...

Sporo czasu łagodnego dryfowania minęło, kiedy wrogi konwój wyskoczył z hiperprzestrzeni. Brian od razu aktywował napęd Torrenta. Ułamek sekundy po nim dysze myśliwców pozostałych "Igieł" zapłonęły błękitem, Brian nawet nie musiał wydawać oczywistego rozkazu.
Po chwili przez komunikator padły rozkazy.
- „Igły”, Diamond stanowi spore zagrożenie dla kanonierek. Mistrz Rancisis wyznaczył go do desantu. Zapewnijcie kanonierkom komandora Appo bezpieczeństwo podczas dokowania. Zajmijcie się bateriami przeciwlotniczymi, oraz pojedynczą eskadrą myśliwską okrętu. 4-tą eskadrę Torrent z „Negocjatora”, oddaję wam do pomocy. My zajmiemy się Vulture z Sabaotha. Śpieszcie się, zniszczcie te działa nim posiatkują kanonierki. Po wykonaniu zadania dołączcie do nas. Tiin bez odbioru.
- Co za banthowa rzygowina!
- Może mamy na nich wylądować i pociąć wibroostrzami? Szlag by to.
- O tak, bez kombinezonów próżniowych.

Brian przerwał konstruktywną wymianę spostrzeżeń komandosów.
- Myśleliście, że jesteście w komandosach, żeby wyrywać na ten tytuł panienki? Formować szyk i nie spuszczajcie swojego skrzydłowego z oczu. 4. eskadra, zostańcie z nami, zaczynamy rajd na te działka.
- Zrozumiałem - odparł znajomy głos dowódcy 4. eskadry.
- Tak jest - potwierdził "3", dowódca drugiej pary "Igieł".
Brian dał mocy do jednostek napędowych maszyny i stalowy jastrząb pomknął ku wrogim jednostkom, za Torrentem porucznika ruszyły w bój pozostałe maszyny. Szarża gwiezdnych myśliwców się rozpoczęła.
Wedle planu mistrz Jedi ściągnął na siebie ogień Vulturów, wiążąc je bezpośrednią walka, dzięki czemu Solo miał wolną drogę prosto na artylerie przeciwlotniczą. To tak, jakby cieszyć się z szybszej śmierci. Solo obawiał się, że kilka Vulturów zdecyduje się oderwać od walki i zaatakuje jego klucz, jednak nic takiego się nie stało. To nie dobrze - wróg stwierdził, że działka poradzą sobie same. Diamond urósł za iluminatorem, a po chwili zaczął sypać ogniem w kierunku nadlatujących Torrentów.

[off] Jak będzie mi lepiej, to zedytuje, ew. napisze kolejny post. [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
CC-1119 Appo
Komandor Klonów



Dołączył: 09 Mar 2007
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Klonownia na Kamino

 Post Wysłany: Wto 15:20, 31 Mar 2009    Temat postu:

Gdy Mistrz Rancisis przedstawił swój plan na naradzie, Appo miał ciężki orzech do zgryzienia. Gdyby chodziło jedynie o przejęcie transportowców, to zadanie byłoby wręcz banalne - do takiego zadania nie potrzeba było nawet większego oddziału klonów. Jednak przejęcie jednego z okrętów eskorty znacznie pogorszyło sytuację 501-ki. Nikt nie miał pojęcia jaki to będzie okręt. Nie znano nawet jego wielkości, nie mówiąc już o załodze czy liczebności droidów KNS na pokładzie. Dobranie więc odpowiedniego oddziału grało tu najwyższą wagę, a to zadanie przypadło właśnie jemu. Zaraz po naradzie, tak jak ustalił to w jej trakcie, miał porozmawiać z komandorem Dallinem. Nie musiał się nawet zbytnio wysilać - dowódca floty sam do niego podszedł. Nie można tego nawet nazwać rozmową - Dallin powiedział jedynie 2 zdania i odszedł, nie dając Appo możliwości odpowiedzi. Było to zrozumiałe, gdyż oboje mieli dużo pracy przed zbliżającą się nieuchronnie walką, jednak słowa Jace'a zaskoczyły go. Najwyraźniej komandor Dallin nie miał wcześniej styczności z większą ilością klonów, a nawet jeśli, to prawdopodnie nie próbował ich nawet zrozumieć. Jego oddział został powołany jedynie do jednego zadania - oddania życia w obronie Republiki. Appo, pomimo iż trudno było mu to zaakceptować, był na to gotów, tak samo jak każdy z jego braci. Tak więc słowa, które miał przekazać swoim ludziom nie miały żadnego sensu - nie miał wręcz prawa tak do nich mówić, skoro wiedział, że żaden członek jego oddziału nie zaryzykowałby pomyślności misji kosztem uratowania jednego ze swoich braci. To smutne, i Appo doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale tak wygląda rzeczywistość...

***

Gdy komandor znalazł się znów wśród swojego oddziału, przedstawił sytuację wszystkim swoim braciom, a następnie polecił im przygotować się do misji. Sam jednak, wraz z Jorso - jednym z najbardziej zaprawionych w bojach członków 501-ki, i który jako jeden z nielicznych wyszedł z bitwy na Geonosis na początku wojny właściwie bez szwanku, a także z Shukiem - równie odważnym jak Jorso, aczkolwiek dużo bardziej zadziornym bratem, którego imię oznaczało tyle co "miażdżyć", Appo udał się na skraj pomieszczenia, w którym stacjonował jego oddział i rozpoczął z nimi naradę. Musieli wymyślić w jaki sposób dobrać grupę abordażową, aby bez większych strat przejąć okręt ochronny konwoju.
-Ta sytuacja śmierdzi jak shebs nerfa - stwierdził Shuk. Nigdy nie słynał z wyrafinowanego słownictwa, przez co dosyć łatwo było mu zawrzeć znajomości z innymi istotami.
- Racja, ale nie mamy wyboru. Jesteśmy tu po to, aby przejąć ten okręt, więc bez narzekania. - skarcił go Appo, po czym przystąpili do ustalania planu działania...

***
Po niecałej godzinie tkwili już w zimnej pustce próżni kosmicznej, tłocząc się w kanonierkach LAAT. W uszach Appo wciąż brzmiały słowa pieśni Vode an, którą jak zwykle przed ważnym zadaniem odśpiewał cały jego oddział przed wpakowaniem się do kanonierek. Wciąż dręczyły go wątpliwości co do składu grup abordażowych, ale teraz nie był już w stanie nic na to poradzić. Udesii - przykazał sobie. O dziwo poskutkowało. Jednak wciąż zatopiony w myślach oczekiwał przylotu konwoju...

[off] Wybaczcie, ale mam teraz wymianę i nie mam za bardzo czasu nic napisać. Tyle mi się udało, dokończę edytując posta (jutro powinienem mieć chwilę). [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brian Solo
Porucznik Republiki



Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Korelia / Wastelands ;]

 Post Wysłany: Śro 23:17, 01 Kwi 2009    Temat postu:

I nagle wszystko staje się oczywiste, chociaż nic wcześniej nie było ani trochę wiadome. Tak naprawdę, to nadal nie ma się świadomości co za chwilę może się stać, ale teraz jakby wskoczyło się na właściwe tory, jakby nagle pojęło się sens działania jakiejś siły wyższej, ma się pojęcie swoich decyzji i czynów, chociaż niekoniecznie należą one do samego siebie. To tak jakby się wiedziało co teraz zrobić, jakby wcześniej wielokrotnie ćwiczyło się schemat zadań, żeby precyzyjnie je teraz powtórzyć. Ale nie było ani jednej próby.
Nie było to jednak nagłe uderzenie, nagły przeskok, lecz płynne przejście w świadomość wielkiego planu, jakby zanurzenie się w ciepłej wodzie. Brian i pozostali piloci stali się mechanizmem wielkiej maszyny napędzanej bitewną medytacją.
Brian nie do końca miał świadomość wpływu medytacji na niego, o ile można powiedzieć, że miał taką świadomość w ogóle, jednak nie zaprzątał sobie tym głowy pod ostrzałem blasterowych działek wrogiego okrętu. Raz po raz wydawał rozkazy, a następnie wykonywał je razem z resztą pilotów z godną podziwu synchronizacją i precyzją, niczym kapela bithów wykonująca swój najlepszy kawałek.
Solo i reszta pilotów rozpraszali się, by uderzyć z kilku stron jednocześnie, co dawało optymistyczny rezultat, gdyż bateria przeciwlotnicza nie mogła strzelać w kilka celów jednocześnie, a te w dodatku nadlatywały z różnych stron. Udało się wyeliminować trzy baterie bez najmniejszej straty wśród republikańskich myśliwców. Póki każdy leciał pod wpływem bitewnego transu, była szansa, że wszyscy piloci przeżyją to starcie. Jednak to nie był jeszcze koniec...

[off] Oddaję pilotów w ręce GMa. Niech rozstrzygnie o ich losie. [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Rahm Kota
Mistrz Jedi



Dołączył: 25 Mar 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Pią 13:11, 03 Kwi 2009    Temat postu:

Figury i taktyczne oznaczenia jednostek ścierających się w przestrzeni kosmicznej rzucały blade, niebieskie światło na twarz pogrążonego w myślach mistrza Jedi. Holoprojektor zamigotał i zgasł w chwili w której statkiem wstrząsnęło kolejne uderzenie. Dźwięk dartego metalu poszycia zmieszał się z odgłosami blasterowych wystrzałów i rykiem powietrza uwalnianego z rozhermetyzowanych grodzi, gdzieś za kilkoma warstwami ścian. Kota powstał z siedziska i zapiął pas. Bez pośpiechu podszedł do grodzi oddzielających jego kajutę od jednego z korytarzy i położył dłoń na rękojeści miecza świetlnego. Klekotanie stalowych stóp na zewnątrz świadczyło o tym, że wróg był zaledwie o krok. Jedi wypuścił powietrze z płuc i rozluźnił mięśnie. Następne chwile zlały się w jedno tchnienie.

Pojedynczym ruchem, Kota otworzył drzwi, i wyskoczył na korytarz. Klinga miecza rozjarzyła się w ułamku sekundy i przecięła powietrze zamaszystym cięciem. W rozbłysku iskier głowy dwóch droidów bojowych spadły na ziemię, oddzielone od wiotczejących tułowi. Stłoczone przed Jedi pozostałe droidy nie miały szansy na reakcję. Miecz świetlny zawirował między ich sylwetkami, wiedziony morderczymi ramionami. W kilka sekund później, po korytarzu posypały się metalowe trupy, niczym rozrzucone z wora śmieci.

Kota odetchnął głęboko i wyłączył miecz. Statkiem wstrząsnęło kolejne uderzenie. Z głośników w głębi korytarza słychać było głos informujący o ataku na następne poziomy okrętu. A pośród tego wszystkiego w głowie mistrza Jedi rozlegał się jakiś wewnętrzny głos. Coś siedziało w jego umyśle i szeptało mu o położeniu wrogów i instruowało. Jedi zmarszczył brwi i odciął się od tego głosu.

"Wyjdź z moich myśli Rancisis." -Powiedział do samego siebie. Nie chciał i nie potrzebował bitewnej medytacji starego mistrza. Co więcej, przyzwyczajony do działania w pojedynkę wiedział, że tylko by go to dekoncentrowało i utrudniało nieuniknioną w tej sytuacji walkę. Kota ruszył w kierunku odgłosów blasterowych wystrzałów. Przedostawszy się przez stertę przewróconych skrzyń z amunicją, które tarasowały dalsze przejście, wyszedł na szeroki korytarz pogrążony w walce. Oddział klonów z czerwonymi insygniami republikańskiej floty na pancerzach bronił tej częsci statku przed napierającą hordą droidów, których pełne dziur korpusy zalegały na drugiej stronie korytarza. Kolejne zastępy plujących ogniem maszyn przechodziły na trupami swoich towarzyszy i kładły nawałę strzałów w kierunku klonów.

"Jest ich za dużo. Wycofać się na wyższy poziom!" -Ryknął klon z insygniami sierżanta i obracając się wpadł nieomal na nadchodzącego Kotę. -"Co do...?" -Zdołał wykrztusić na chwilę przed tym zanim został odepchnięty na bok. Jedi błyskawicznie odparował mieczem kilka strzałów i ruszył biegiem do przodu. Podmuch mocy wystrzelił w kierunku droidów, powalając pierwsze szeregi z nóg. Kota wybił się w daleki skok i wylądował na głowach mechanicznych żołnierzy, łamiąc kilku ciężkimi buciorami. Jego miecz zatoczył kilka szybkich kół, zielona smuga wtopiła się w metal i wyszła z drugiej strony chaotycznej bandy, w którą zamienił się oddział droidów. Jedi kolejnym skokiem odwrócił się by dokończyć zniszczenia, jego ciosy wsparte podmuchami mocy, rozrzuciły przeciwnika na kilka stron. Po chwili było już po wszystkim. Kota zwrócił się w stronę otwierających się koło niego grodzi, które ukazały kolejne zastępy maszyn, wychodzących z pomieszczenia za nimi.

"Będziesz tam stał cały dzień klonie?" -Krzyknął za siebie i wystrzelił do przodu. Osłupiały sierżant rzucił przelotne spojrzenie na jednego ze swoich podkomendnych, który wzruszył ramionami w geście rezygnacji.

"Jedi..." -Westchnął do siebie i krzykiem wydał rozkaz do ataku.

******

Ładownia numer osiem trzęsła się w posadach. Skondensowany ogień blasterów wymieniany pomiędzy walczącymi droidami a klonami, krążył po całym pomieszczeniu, trafiając w stosy skrzyń, wzniecając pożary i dziurawiąc korytarze. Kontenery wielkości myśliwca spadały raz do raz ze swoich stert, naruszone wybuchami granatów. Rahm Kota biegł samym środkiem chaotycznej bitwy ścierając się raz po raz z droidami. Przycupnął obok gromady obrońców, którzy skryci z stalowymi skrzyniami, prowadzili ostrzał w kierunku wroga. Ponad rykiem blasterów, unosiły się jęki rannych i basowe głosy zbliżających się super droidów.

"Jaka jest sytuacja?" -Odezwał się do klona porucznika kucniętego nieopodal. Opancerzony oficer przerwał bezskuteczne próby porozumienia się z dowództwem przy pomocy naramiennego comlinka i zasalutował mistrzowi Jedi.

"Statek desantowy przebił się przez poszycia kadłuba, sir. Staramy się do niego przebić, ale wylewa się z niego tabun złomiarzy!" -Klon wskazał na drugi koniec ładowni. Ponad sylwetkami maszerujących droidów, widać było wyrwę w stalowej ścianie. Przypominające macki ramiona desantowca otworzyły republikański okręt jak konserwę i trwały teraz zaczepione o kadłub, wpuszczając do środa oddział za oddziałem.

Jedi rzucił rozejrzał się po otaczających go stertach kontenerów i wstał. Sięgnął do pasa jednego z klonów obok niego i bezceremonialnie zdjął z niego torbę z detonatorami termicznymi. Nie dając żadnych wyjaśnień, przeskoczył przez barykadę i pomknął w bok, wykorzystując rozrzucone skrzynie jako osłonę. Po krótkim czasie znalazł się na flance hordy konfederacji. Droidy parły bezmyślnie do przodu, plując z blasterów do wszystkiego co się ruszało. Należało utorować sobie przez nie drogę.

Kota zrobił krok do tyłu i umieścił się za potężną kolumną kontenerów, wznoszącą się pod sufit ładowni. Wyciągnął przed siebie ręce i zamknął oczy. Krople potu spłynęły mu po brwi a ciałem przeszły dreszcze. Kontenery zadrżały i w końcu, głośnym chrzęstem przechyliły się ku droidom. Jedynie kilka z nich zdążyło obejrzeć się w stronę powiększającego się nad nimi cienia, zanim tony metalu zwaliły się im na głowy z łupnięciem, które przypominało wybuch bomby.

W chmurze pyłu który powstał, zapłonęła zielona klinga. Mistrz Jedi skokiem dostał się przed samą paszczę statku desantowego i odbijając strzały dobiegające z jej środka, rzucił przed siebie zawinięte w pęk termiczne detonatory. Śmiercionośne kulki potoczyły się pod nogami nadbiegających maszyn i zamigotały czerwonym światełkiem lampek. Kota nie czekał długa na to, co miało nastąpić. Tnąc podbiegającego do niego droida, przetoczył się wślizgiem na bok, po czym zatrzymując się na kolanach po raz kolejny wezwał do siebie moc.

Wybuch rozdarł wysięgniki desantowca i wystrzelił podmuchem ognie, który zakołysał ładownią. Desantowiec jęknął dźwiękiem pękającego metalu i odczepił się od kadłuba acclamatora, siłą odrzutu odrzucony w kosmiczną pustkę. Wizg powietrza uciekającego z całego pomieszczenia, przyciągnął do siebie wszystko wokół. Kilkanaście droidów bojowych, które zdołało przetrwać wybuch zostało wymiecionych na zewnątrz w ułamku sekundy. Kota padł na ziemię, jednak zanim próżnia pochłonęła go jako kolejną ofiarę, przewrócony przez niego kontener przytkał dziurę, tamując śmiercionośny ciąg.

Kilka chwil później, Jedi otrzepując się z kurzu skierował się do grodzi stanowiącej wyjście z ładowni. Wybiegło ku niemu kilkunastu wiwatujących żołnierzy.

"Dobra robota sir. Jakie są wasze następne rozkazy?" -Zapytał stający na baczność porucznik.

"Rozkazy? Nie jestem waszym dowódcą, klonie. Nie mam zamiaru was ciągnąć za sobą."
-Z kamienną twarzą Kota zostawił republikańskich wojowników za sobą i udał się do dalszych części statku z zamiarem likwidacji zagrożenia do drodze do jego celu, na mostek.

[off] Miał być godmoding, to sobie nie żałowałem. I wyszła sieka Razz [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Sob 18:08, 11 Kwi 2009    Temat postu:

Bitwa była skończona. Szczątki pojazdów KNSu były symbolem tego niewielkiego zwycięstwa Republiki. Statki WARu, razem ze zdobytymi transportowcami i krążownikiem Diamond, powoli oddalały się od wypalonego wraku Sabaotha i dziesiątek Vulture. Jednak zwycięstwo przyniosło również starty dla sił Republikańskich. Nie były one duże, ale każdy utracony klon, myśliwiec i uszkodzony okręt był ciosem, który mógł się odbić, w zbliżającej się bitwie na Xagobah. Po między szczątkami krążyły Torrenty oraz kanonierki, szukając rozbitków, łowiąc ciała poległych, podczas kiedy technicy na zdobytym okręcie separatystycznym, hakowali komputer i wyciągali wszystkie dane, jakie tylko mogli. Czasu było niewiele. Konwój miał na pewno wyznaczony okres przybycia. Jeżeli transportowce zjawia się za późno, mogą pojawić się kłopoty.
Komandor Dallin stał na mostku swojego okrętu flagowego „Freedom”. W rękach trzymał datapad, na którym pojawiały się dane o stanie okrętu oraz strat, jakie poniosła grupa uderzeniowa. W myśliwcach straty sięgały czterech kompletnie zniszczonych maszyn oraz siedmiu uszkodzonych, ale mechanicy zapewniali, że większość zostanie przywrócona do stanu używalności przed dotarciem na Xagobah. Stracono cztery kanonierki, dwie zostały zestrzelone przez ogień przeciwlotniczy Dimonda, kolejne dwie zniszczone na pokładzie Acclamatora podczas walk z droidami. Cztery kolejne były uszkodzone, ale mechanicy dawali takie same gwarancje, jak w przypadku myśliwców. Gorzej było z samym „Freedom”. Na okręt spadł cały gniew i siła uderzenia Separatystów. Sam Sabaoth nie zdołał wyrządzić pokaźnych szkód, jedynie kilka uszkodzonych grodzi i dwie wieżyczki turbolaserowe. Inaczej było z uszkodzeniami wewnętrznymi, wywołanymi przez desant droidów. Złomiarze uderzyli w trzech kierunkach: mostek, hangar oraz reaktor. W hangarze natrafili na 501-szy, który miał kwatery w okolicy. Ponad tysiąc klonów dosłownie rozniosło atakujące droidy, sami ponosząc niewielkie straty. Atak na mostek i magazyny, został powstrzymany przez klony „Freedom” oraz tajemniczego Jedi, który nie wiadomo skąd się pojawił. O jego obecności nie wiedział nawet sam Dallin. Najgorzej sytuacja miała się z atakiem na reaktor. Klony pokładowe co prawda powstrzymały i pokonały wroga, ale nie wystarczająco skutecznie i na czas. Reaktor otrzymał kilka trafień z rakiet, pancerz wytrzymał, ale pojawiły się pęknięcia, i okręt musiał zmniejszyć moc do 90%, tak aby nie przegrzać rdzenia. Technicy nie mogli powiedzieć, czy uda się go naprawić na czas. Siły klonów pokładowych poniosły dodatkowo spore straty, szacunki mówiły o ponad jednej trzeciej martwych, bądź rannych.

Tymczasem Appo stał w hangarze „Freedom”. Komandor również dostawał właśnie meldunki z grup abordażowych transportowców oraz sił, które zostały na pokładzie Acclamatora. Dwie kanonierki, z klonami atakującymi Dimonda, zostały zestrzelone. Łącznie grupy szturmowe poniosły straty w wysokości trzydziestu dwóch żołnierzy. Dodatkowych dziesięciu było rannych.
Na szczęście straty na pokładzie były o wiele mniejsze, choć widok hangaru świadczył o zajadłej walce. Trzy korytarze prowadzące do tego miejsca, dosłownie zasłane były zniszczonymi blacharzami. 501-szy stworzył barykady z kanonierek, oraz skrzyń, gdzie powstrzymali szturm droidów. Większość wyszła bez szwanku, ale nie wszyscy. Wzrok Appo padł na zniszczoną kanonierkę, z której wieżyczki wyciągano właśnie ciało jednego z sierżantów.
- Fix sir. Gdyby nie obsadził tego działa, mielibyśmy więcej ciał. Wystawiając się na cel, stworzył zaporę ogniową, dając nam czas na organizowanie obrony. – powiedział jeden z oficerów stojący obok Komandora.
Faktycznie, na ścianach widać było ślady po zażartym ogniu z działka laserowego kanonierki. Olbrzymie bruzdy były dowodem bohaterstwa klona.
- Łącznie w wyniku walk w hangarze mamy dziesięciu martwych i dwudziestu jeden rannych.

Brian mógł świętować zwycięstwo. „Igły”, jako całość przeszła właśnie swój chrzest bojowy. Co prawda, każdy z członków komandosów miał już nie jedno starcie za sobą, jednak była to pierwsza bitwa, gdzie mogli przetestować zgranie w ogniu wroga. Atak na działka laserowe Dimonda wydawało się szaleństwem, ale „Igły”, wraz z przydzieloną eskadrą Torrentów, zdała egzamin perfekcyjnie. Wykorzystując działka oraz torpedy, myśliwce przeładowały tarcze krążownikach w kilku punktach. Dawało to wystarczająco czasu, aby obwodowe myśliwce zdołały przebić się do wieżyczek laserowych i je unieszkodliwić, przed przybyciem kanonierek. Normalnie taka akcja byłaby szalenie trudna do wykonania, jeżeli w ogóle możliwa. Ale medytacja bojowa, jaką wykorzystał Mistrz Oppo Rancisis była niesamowita. Brian i jego piloci nigdy nie czuli czegoś podobnego. Ich akcje były perfekcyjnie zgrane, tak jakby każdy wiedział, co dokładnie pozostali uczynią, jaki manewr wykonają i jak się do niego dostosować. Podobnie było z klonami z Torrentów.
Teraz wszyscy byli w hangarze „Freedom”, oglądając myśliwce i miejsce, przez które przetoczyła się bitwa. O dziwo żaden z Torrentów nie został trafiony. Tarcze nie spadły nawet o jeden procent, tak doskonały kawałek pilotażu pokazały dziś „Igły”. Brian rozglądał się wokół. Hangar nosił spore ślady ostatniej bitwy. Najwidoczniej droidy dokonały abordażu. Dziesiątki blaszaków zalegały w korytarzach, które klony teraz oczyszczały. Nieopodal zniszczonej kanonierki stał Appo, który zbierał raporty o swoich podwładnych.
- Szefie. Solidny pokaz umiejętności. – jeden członek „Igieł” podszedł wyciągając rękę. Za nim stali uśmiechnięci pozostali. Chyba pierwsza krew została już przelana.

W innej części statku Rancisis zebrał się wraz z Tiinem, Kotą oraz Kreinem.
- Gratulację bracia. To niewielkie zwycięstwo, ale wszystkie założenia oraz priorytety zostały wypełnione. Mamy krążownik, technicy już zbierają informacje. Wybacz Rahm, że zostałeś wplątany w całą bitwę. Ale słyszałem, że twoja interwencja bardzo przydała się na okręcie. Gdyby te droidy dotarły na mostek, moglibyśmy mieć spore kłopoty teraz. Rycerzu Stratis Krein, to jest Mistrz Rahm Kota, jest on… naszą ukrytą bronią na wypadek czegoś niespodziewanego. – Rancisis się uśmiechnął.
Stratis do tej pory nie miał do czynienia z Kotą, choć w Świątyni chodziły o nim słuchy. Generał Jedi, który odmówił Radzie dowodzenia klonami, uznając ich za niegodnych miana żołnierzy.
- Dobra robota z komputerem Stratis, słyszałem, że wasza kanonierka się rozbiła, ale zdołałeś wraz z padwanami wypełnić zadanie. Te dane niedługo powinny napłynąć. Sądzę, że czas na ostatnią odprawę. Okręty niedługo będą gotowe. – powiedział Saesee Tiin, po czym ruszył w kierunku Sali odpraw.
Rahm z kolei trzymał niewielki data pad, z dokładnymi danymi od swoich… ludzi. Udało im się włączyć do walki, ale nie zostali zauważeni przez załogę. Dziwne jak łatwo na tak przepełnionym statku, jak Acclamator zachować tajemnicę o obecności paru osób.

Sala odpraw kolejny raz była pusta, poza kilkoma osobami. Tym razem brakowało padawanów, ale za to pojawił się nowy Jedi, o którym jedynie chyba Rancisis oraz Tiin wiedzieli.
- Oto mistrz Rahm Kota, został przydzielony na okręt w największej tajemnicy, z trochę inną misją niż my. – Rancisis wskazał na nowo przybyłego. – Ale do rzeczy, nie na ten temat mamy rozprawiać. W tym momencie następuje załadunek klonów 501-szego na zdobyte transportowce. Właśnie uzyskałem informacje, wydobyte z komputera krążownika Diamond. Miło mi poinformować, że sytuacja jest zarówno lepsza, jak i gorsza od oczekiwanej, ale po kolei.
- Siły w przestrzeni kosmicznej są mniejsze od oczekiwanych. Prawdopodobnie jeden okręt, choć silny. Dane wskazują na typ Recusant. Dodatkowo mamy pewność, o obcości jednej stacji Golan. Siły myśliwskie to nie więcej niż dziesięć eskadr różnego typu. Od Vulture do Nantexów. Sporo, ale prawdopodobnie są one rozproszone w kilku miejscach. Na Golanie oraz w kilku bazach na powierzchni planety. Co do sił lądowych to niestety mam złą wiadomość. Pełne dwie brygady droidów. Około osiemdziesiąt tysięcy. Niestety brak danych o samym laboratorium. Te informacje są ściśle tajne i w komputerze nic nie było. Jednakże udało nam się pojmać jednego z oficerów Separatystów, który był w laboratorium, stąd mamy kilka konkretów. Oczywiście opracowanie ewakuacji i bitwy kosmicznej należy do pana komandorze Dallin.
- Laboratorium nazywa się Mazariyan. W obiekcie na pewno jest kilka eskadr myśliwskich, które mogą być sporym kłopotem. Poza kilkoma działkami przeciwlotniczymi, baza nie posiada żadnych umocnień. Polegają jedynie na droidach. Na planecie są, jak powiedziałem, dwie brygady. Nie mamy informacji jakiego typu, ale wiemy, że jedna, w liczbie czterdziestu tysięcy żołnierzy, jest po drugiej stronie planety i jeżeli będziemy szybcy, nie weźmie udziału w nadchodzącej bitwie. W okolicach laboratorium, który jest sporej wielkości pałacem, znajduje się druga brygada o podobnej sile. Jest to przeważająca nas liczebnie siła, ale w tej złej wiadomości mamy również dobrą. Połowa z nich dezaktywowana, znajduje się w tajnej placówce na południe od laboratorium. Jest to ukryty w podziemiu bunkier, jakieś dwadzieścia kilometrów od Mazariyan. Rejon jest bardzo słabo broniony i niewielka grupka specjalna powinna, bez kłopotu przedostać się tam i zniszczyć obiekt, nim reszta z nas wejdzie do akcji. Sądzę, że „Igły” będą perfekcyjne do tego zadania. Poruczniku Solo, proszę opracować plan ataku na bunkier. Możemy transportowcami przelecieć nad tym rejonem w drodze do laboratorium. Ale nie możemy zatrzymać się w tym rejonie. Nim dotrzemy sami do celu da to wam niecałe dwadzieścia minut na akcję.

- Samo laboratorium usytuowane jest na sporym wzniesieniu, jakieś dwa tysiące nad poziomem morza. Okolice laboratorium są terujące, wiec obowiązują nas maski gazowe, ale samo Mazariyan, jest szczelnie zamknięte. Obiekt ma kształt pięcio ramiennej gwiazdy. Magazyny droidów zapewne są rozmieszczone równomiernie po całym kompleksie oraz kilku podziemnych bunkrach na zewnątrz.. Na południu twierdzy jest hangar, prawdopodobnie tam znajdują się myśliwce. Komandorze Appo, ma pan stworzyć plan zabezpieczenia LZ, skąd będziemy się ewakuować, oraz związać droidy walką. Sądzę, że możemy zdjąć przebranie tuz przed lądowaniem lub tuż po, zależnie jak będzie to nam przydatne.

- Rycerz Krein wraz z padawanami i wydzieloną grupką klonów zajmie się atakiem na centrum dowodzenia obiektu, znajdującego się w centralnej części pałacu. Mistrz Tiin oraz Kota zajmą się dodatkowym zadaniem, jakie wyznaczyła nam rada. Postaram się wspierać nas medytacją bojową, choć będę potrzebował ochrony ze strony 501-wszego. Teraz czekam na wszelkie uwagi oraz pomysły. Myśliwce mogą być sporym problemem.


[off] Nie padła, nie padła, czekałem na wszystkie posty, ale się nie doczekałem. Faktycznie mogłem nie zwlekać tak długo, ale pamiętajcie, że miałem awarię neta w pracy, a tam pisze posty. Im szybciej będę uzyskiwał odpowiedzi, tym szybciej będę samemu je dawał. Powiedzmy postaram się pisać posty do 2 dób od ostatniej odpowiedzi gracza. [/off]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brasidas dnia Nie 20:53, 12 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Jace Dallin
Komandor Republiki



Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5

Skąd: Rendilia

 Post Wysłany: Pon 11:27, 13 Kwi 2009    Temat postu:

Dallin milczał. Było tak jak przewidział – dwie jednostki kosmiczne. Był świadom wagi jego zadania. Jeżeli on by zawiódł, zawiedli by wszyscy. Jeżeli inni zawiodą… To ucierpi tylko misja.
– Jest jeszcze parą spraw do ustalenia. Kiedy flota ma wyskoczyć? Czy mamy czekać na jakiś znak? Będziemy przyczajeni na obrzeżach systemu, ale musimy wiedzieć kiedy mamy wkroczyć, żeby nie zdradzić ani żeby nie przybyć za późno, kiedy zdążyliby już zawiadomić Konfederację o ataku.
Mam parę pytań: czy ewakuacja sił naziemnych będzie przebiegała falowo, czy chaotycznie? I czy w komputerze była jakaś wzmianka o naziemnej artylerii przeciwlotniczej? Dimond mógłby zabrać przynajmniej część jednostek już w atmosferze. Jako ochrona dla Dimonda mógłby posłużyć Carrack, oczywiście, kiedy uporalibyśmy się z nieprzyjacielską flotą. W każdym razie nie ma po co narażać kanonierki na długi lot przez przestrzeń kosmiczną, kiedy byłyby nadmiernie zagrożone.
– powiedział komandor. Po dostaniu tych odpowiedzi, będzie gotów. W jego głowie już czekał ułożony plan.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Stratis Krein
Rycerz Jedi



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Pon 13:24, 13 Kwi 2009    Temat postu:

Krótka rozmowa która odbyła się między Kreinem, mistrzami a... no właśnie a naszą "dodatkową bronią" Rahmem Kotą nie była z punktu widzenia młodego jedi bardzo istotna. Ot jak każde spotkanie po misji, na szczęście póki co idącej zgodnie z planem. Za chwilę miała odbyć się odprawa wszyscy zatem rozeszliśmy się, wciąż chodziło mi po głowie jakim cudem na Acclamatorze byli w stanie ukryć obecność jedi... czyżby on sam ukrywał swoją obecność w mocy? W każdym razie Stratis poczuł coś w rodzaju ulgi wiedząc że jest z nimi ktoś tak doświadczony, młody jedi był lekko poobijany ale wiedział ze najgorsze dopiero nadchodzi... rozgrzewka jednak dała mu poważnie w kość...

***

Gdy Krein ostatecznie usłyszał jak wygląda jego zadanie i cel nie specjalnie się przejął, najważniejsze było to by zachować zimną krew zadanie musiało być wykonane szybko i perfekcyjnie by ponieść jak najmniej strat. Rycerz martwił się nieco czy padawani są już na to gotowi, w zasadzie misja abordażowa powinna utwierdzić Kreina w przekonaniu że podołają zadaniu jednakże... cień niepewności zostawał.
-Skoro budynek ma formę gwiazdy, myślę że powinniśmy "zrobić" sobie miejsce do wejścia albo na szpicy jednego z ramion, albo też w miejscu gdzie ramiona się schodzą. Dało by to moment zaskoczenia, a myślę że właśnie w tych miejscach konstrukcja budynku jest najsłabsza.[/i]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brian Solo
Porucznik Republiki



Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Korelia / Wastelands ;]

 Post Wysłany: Pon 18:04, 13 Kwi 2009    Temat postu:

Solo czekał na ten moment, wreszcie został "przyjęty" do grona swoich własnych ludzi. Uważał, że drużyna funkcjonuje o wiele lepiej, jeżeli żołnierze szanują swojego dowódcę, niż się go boją. Dlatego z szerokim, nieskrępowanym uśmiechem uścisnął pewnie rękę swojego podwładnego. Spojrzał mu nad ramieniem w kierunku pozostałych "Igieł", ludzi którzy od teraz będą jego nową rodziną, którzy z aprobatą kiwali głowami swojemu dowódcy. Pół minuty później i trzy kolejne uściski dłoni przyprawione w zajemne gratulacje "Igły" udały się na wspóny spoczynek. A wiadomo w jaki sposób "Igły" często spędzają czas wolny...
Brian mógł wreszcie odetchnąć, nadzieja, że wreszcie stworzą zgrany oddział była coraz realniejsza.

Solo ponownie stał pomiędzy dowodzącymi na sali odpraw. Mimo pierwszej potyczki i stosunkowo niewielkich strat uczucia każdego były mieszane. Brian był pełen optymizmu, świadomy tego, że ta któtka walka w kosmosie była niczym w porównaniu z tym co miało czekać ich na powierzchni planety.
Sądząc po charakterze swojej grupie komandosów, Brian spodziewał się zadania polegającego na infiltracji bądź zbliżonego do tego, które teraz otrzymał, jednak nie spodziewał się, że on i jego czterech ludzi będzie musiał się zmierzyć z taką samą ilością co droidów co pozostałe siły uderzeniowe Republiki. Na swój sposób mogło by mu to pochlebiać, gdyby nie fakt, że w realiach wojny los "Igieł" byłby przesądzony. Dlatego Brian będzie musiał zniszczyć bunkier zanim roboty zostaną aktywowane. Inaczej "Igły" będą musiały uciekać z prędkością blasterowej błyskawicy...
- Tak jest, mistrzu! - odpowiedział Brian.
Kiedy miał okazję się wypowiedzieć, zabrał głos, chwilę po tym, jak z grubsza ułóżył w głowie zarys szturmu na bunkier.
- Mistrzu Tiin, myślę, że mój oddział mógłby wyskoczyć z transportera jakieś dwieście metrów od bunkra i resztę pokonać pieszo, dokonując rekonesansu terenu. Po wstępnym rozeznaniu zaatakowalibyśmy bunkier i uniemożliwili aktywację droidów. Potem liczymy na kanonierkę, która by nas zabrała stamtąd.
Solo przybrał zasadniczą postawę.
- Mam też pytanie, czy wiadomo jakiego typu jest bunkier?
Brian podejrzewał, że jest to niewielki posterunek naszpikowany panelami do obsługi robotów zintegrowany z magazynem, w którym uśpione czychały blaszaki, jednak jakiś separatystyczny inżynier mógł być deczko oryginalniejszy od swoich poprzedników. Może budowla była ufortyfikowanym pałacem, a może tylko strzeżonym wejściem do podziemnych hangarów. Dwadzieścia tysięcy robotów raczej nie trzyma się w schowku na łapacze pyłu...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Rahm Kota
Mistrz Jedi



Dołączył: 25 Mar 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Śro 13:37, 15 Kwi 2009    Temat postu:

Kota nie kwapił się uprzejmościami i bezceremonialnie wertując informacje wyświetlane przez holograficzny rzutnik taktyczny, odezwał się do mistrza Rancisisa i pozostałych zgromadzonych.

- Kompleks jest rozległy i naszpikowany droidami. Powinniśmy uniknąć długotrwałej bitwy przed nim i wbić się do środka jak najszybciej. Jeśli Moc będzie z nami, na naszą przewagę zadziała element zaskoczenia, jeśli coś pójdzie nie po naszej myśli, będziemy musieli nie zważając na nic gnać do przodu.

Pierwsze chwile bitwy będą decydujące. Jeżeli klony zostaną zatrzymane na otwartym terenie, a wróg poderwie w powietrze wsparcie myśliwskie lub wystawi ciężki sprzęt, nie wróżę im nic dobrego. Ich szansą jest walka w ciasnocie wnętrza kompleksu, gdzie liczebna przewaga nieprzyjaciela nie będzie miała takiego znaczenia.

Jeśli chcemy załatwić wszystko szybko, będziemy potrzebowali natychmiastowej ewakuacji po tym wszystkim. Komandorze Dallin, od tego jak szybko zdoła się pan przebić przez jednostki separatystów w przestrzeni, zależeć może ile z surowców Republiki zdołamy stamtąd wyprowadzić.
-Kota rzucił okiem na na stojącego nieopodal dowódcę klonów. Nazwanie ich "żołnierzami" jakoś nie przechodziło mu przez gardło.

-Moja grupa wyląduje razem z głównymi siłami. Przy pierwszej sposobności oddzielimy się i ruszymy ku swojemu celowi. Moc poprowadzi nas w jego kierunku, tego jestem pewien. Niech nikt nie próbuje podążać za nami, bo nie czeka tam na nas nic przyjemnego. Niech Moc będzie z wami.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Czw 15:36, 23 Kwi 2009    Temat postu:

[off] Szczerze liczyłem, że w tym poście dam już samo Xagobah, dlatego czekałem na naszego kochanego Appo i jakieś pomysły od Was. Ponadto mało mam ostatnio czasu niestety. Dobra 501-wszy przechodzi pod moje godmodowanie. Appo za brak wiadomości o nieobecności w odpowiednim temacie dostajesz 1 ostrzeżenie. Aha, jak chcecie posta to marudźcie osobom, które nie piszą nie mi. Jestem wredną istotą i jedynie co uzyskacie tym u mnie, to opóźnienie odpowiedzi, a nie jej przyspieszenie. Twisted Evil Napiszcie szybko to szybko odpowiem, jak tym razem będą opóźnienia to podam Wam mój adres abyście mogli mnie zlinczować. Razz [/off]

- Ciężko mówić o dokładniejszych danych. – powiedział Oppo Rancisis – Wierzę, że jakieś zabezpieczenia przeciw myśliwcom laboratorium posiada, ale nie mogę udzielić dokładniejszej odpowiedzi. Jednak, kiedy grupa uderzeniowa wyląduje, ustanowimy połączenie z tobą komandorze Dallin. Ewentualne aktualizacje danych będziemy mogli przekazać, zanim kanonierki wejdą w atmosferę. Co do ekstrakcji z pola bitewnego, wszystko od ciebie komandorze zależy. Nie będę ustalał sztywnego planu przed bitwą, który rozpadnie się w obliczu rzeczywistości. Wybrałem ciebie na to zadanie, ponieważ wiem, że jesteś człowiekiem elastycznym i dostosujesz się do zaistniałej sytuacji. Sam lot na planetę nie potrwa dłużej niż godzinę. Gdy tylko transportowce wylądują, nasze przebranie będzie bezużyteczne. Dlatego bezpiecznym założeniem jest, aby nasza flota pojawiła się tuż po rozpoczęciu walki. Resztę, w tym nasze życie, składam w twoich rękach komandorze.

Tiin, wyszedł na przód. Zwracając się do Briana.
- Nie mamy dokładnych informacji o bunkrze, jedynie jego lokalizacja. Wiemy na pewno, że jest w podziemnym kompleksem. Droidy są zdezaktywowane, czekają na sygnał alarmowy. „Igły” muszą uniemożliwić ich włączenie za wszelką cenę. Nie sądzę, aby możliwe było wysadzenie bunkra w powietrze, przynajmniej nie przed naszym uderzeniem na samo laboratorium. Jak Mistrz Rancisis wspomniał, czas lotu od bunkra do pałacu to około dwudziestu standardowych minut. Biorąc pod uwagę ilość droidów w bunkrze, musi być on sporych rozmiarów, dlatego… powiem szczerze poruczniku. Kiedy wylądujecie, będziecie musieli sami dojść do sposobu, który uniemożliwi przekazanie informacji o aktywacji. Również nic nie wiemy o ochronie, ale wierzę, że skoro jest to tajny bunkier, muszą być to bardzo niewielkie siły, inaczej obiekt zwróciłby niepożądana uwagę. – Tiin przerwał na chwilę. Wyłączył holoprojektor i spojrzał na wszystkich zebranych.
- Wydaje mi się, że to wszystko. W razie pytań, pomysłów, podczas lotu utworzymy holograficzne połączenie, będziemy mogli zaktualizować plan podczas lotu. Niech Moc będzie z nami wszystkimi.

To powiedziawszy Mistrz Tiin zakończył ostatnią naradę przed misją. Wszyscy rozeszli się do swoich zadań, szykując do nadchodzącej bitwy. Dwa tysiące klonów sprawnie zostało przetransportowanych na zdobyte frachtowce. Appo, Brian oraz wszyscy Jedi znajdowali się w ostatnim w szyku transportowcu. Ku zaskoczeniu, klony oraz „Igły” nie były jedynymi żołnierzami na pokładzie. Mistrz Kota otoczony był kilkoma „dziwnie” ubranymi istotami. Ubrani w najróżniejsze mundury, posiadali jeden wspólny element, który mógł świadczyć o przynależności do tej samej jednostki: skórzana, obijana futrem brązowa kurtka. Uzbrojeni byli w długie karabiny blasterowe z wibrobagnetem zamontowanym na lufie. Stratis Krein rozpoznawał kim byli przybysze, paramilitarne ramię Zakonu Antaryjscy Rangersi. Prywatna armia Zakonu, jedyna jednostka wojskowa, która obecnie nie podlegała kontroli Kanclerza.

Obierając odpowiednie koordynaty, transportowce weszły w hiperprzestrzeń. Lot nie trwał długo, jedynie godzinę. Kiedy pustka kosmosu wróciła ponownie do normalności, pięć transportowców znajdowało się na obrzeżach orbity Xagobah. Krążownik został wraz z flotą Komandora Dallina. Teraz zdenerwowani piloci trzymali kciuki, aby nikt na Golanie nie zdawał sobie sprawy, jaki dokładny skład powinien mieć konwój. Sama orbita był niemal pusta. O obecności Separatystów świadczyła pojedyncza stacja bojowa oraz krążący niedaleko niej Recusant, dokładnie, jak wspominały o tym dane. W przestrzeni znajdowała się również eskadra Vulture, która natychmiast zmieniła kurs na przechwycenie konwoju.
- Tu okręt konfederacji „Doomgiver” podać cel waszego lotu oraz ładunek, jaki transportujecie. Podać natychmiast autoryzację w aktualnych kodach dostępu do systemu Xagobah. Macie dwie minuty. – odezwał się metaliczny głos w komunikatorze.

Piloci nie zwlekali. Zabrali się za podawanie wymaganych informacji, a Vulture zaczęły krążyć wokół statków, jakby czekając na sposobność do ataku. Każda sekunda rodziła wątpliwość, czy fortel się uda? Nieuzbrojone transportowce były łatwym celem dla KNSu. Nikt nie przeżyłby ewentualnego ataku. Na szczęście po kilku minutach kody zostały zaakceptowane i konwój dostał zielone światło dla dalszego lotu na planetę.

Mistrz Rancisis miał rację, wejście w atmosferę planety nie trwało długo i po około trzech standardowych kwadransach statki, statki lecąc tuż nad niekończącą się dżunglą, zbliżały się do punktu zrzutu dla „Igieł”. Brian ze swoimi ludźmi znajdował się w środku jednego z wielkich kontenerów. Normalnie nie miały one po bokach żadnych śluz, które można było wykorzystać do desantu. Ale klony szybko zajęły się sprawą i zakładając niewielkie ładunki same zrobiły sporej wielkości dziurę. Natychmiast śmiercionośna atmosfera wdarła się do wnętrza. A czujniki dosłownie zawyły alarmując Rancisis szkodliwości atmosfery. Mistrz Rancisis położył rękę na ramieniu Briana i powiedział przez maskę:
- Niech Moc będzie z wami poruczniku. Macie dwadzieścia minut.

„Igły” nie czekały, kiedy w komunikatorze dobiegł głos pilota, że są nad miejscem zrzutu, Brian i jego ludzie wyskoczyli przez zaimprowizowane wyjście. Lecąc w dół, komandosi czekali do ostatniego momentu, aby otworzyć spadochrony. Cicho, bez niczyjej wiedzy czterech żołnierzy Republiki wylądowało w dżungli. W oddali słychać było, oddalające się transportowce. Zebranie trwało chwilę, oczywiście nie obeszło się bez kilku żartobliwych oraz wulgarnych docinkach o warunkach i poczytalności Jedi, którzy wysłali ich na tą misję. Czterech komandosów na dwadzieścia tysięcy droidów. Nie ma jak równe szanse. Ale czas tykał, każda sekunda zabierała drogocenny czas, jaki miały „Igły” przed atakiem transportowców. Brian mógł być pewien, że mistrz Rancisis będzie opóźniał lot, jak tylko będzie w stanie. Separatyści będą świadkami najwolniejszego, najdoskonalszego i najbezpieczniejszego lądowania frachtowcami, jakie tylko może zaistnieć, tak aby ukraść losowi dodatkowe minuty. Ale nie zwlekając komandosi ruszyli w kierunku swojego celu. Na szczęście siły republikańskie mogły zaplanować kurs lotu dokładnie nad samym obiektem, dlatego już po niecałych duch minutach „Igły” wyszły na skraj niewielkiej polanki. Po środku niej znajdował się niewielki bunkier. Cześć nawierzchnia obiektu miała kształt prostokąta. Nie było na razie widać żadnych strażników, ale pole widzenia żołnierzy było niewielkie z tego miejsca. Obiekt był może trzy metry wysoki, kończył się sporymi wrotami naprzeciw komandosów. Na szczycie bunkra znajdowała się antena radiowa. Od budynku na wschód wiodły w las kable energetyczne. Z tej pozycji jedynie tyle można było powiedzieć.
- Co teraz szefie?

Jedi patrzyli jak „Igły” wyskakują nad swoim celem. W jednej chwili komandosi bez wahania opuścili pokład, a transportowce skierowały się ku swojemu celowi. Wielu było podenerwowanych, w tym klony. Wszyscy zastanawiali się, czy komandosi zdołają powstrzymać aktywację droidów. Dwadzieścia tysięcy blaszaków, nawet dla 501-wszego to spory przeciwnik, zwłaszcza, że w samym laboratorium znajdowało się kolejne tyle.
Jakieś dwie minuty lotu dalej Saya upadła na jedno kolano z krzykiem, łapiąc się za pierś.
- On tu jest… czuję to… Dooku!
-Co? – Samuel skoczył ku Solaria, po czym spojrzał w kierunku Kreina, Koty i pozostałych Mistrzów, którzy stali obok padawani.
Ciekawe, czemu żaden z Jedi nic nie wyczuwał.

Po niecałej godzinie od wejścia w hiperprzestrzeń konwoju, obok komandora pojawił się oficer taktyczny.
- Sir! Nie ma ich już pięćdziesiąt minut, kiedy mamy wejść w hiperprzestrzeń? Dane od generałów Rancisis oraz Tiin dotrą dopiero, jak wyjdziemy z nad Xagobah. Statki są gotowe do drogi. Myśliwce na pokładzie, kanonierki też, właśnie kończymy porządki w hangarze. Większość uszkodzeń już wyeliminowana, ale reaktor „Freedomę nadal może osiągnąć jedynie 90% mocy. Rozkazy?

[off] Jak mieliście jeszcze jakieś pomysły to napiszcie w czasie przeszłym, również ewentualne przygotowania, opisy ludzi itp. [/off]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brasidas dnia Czw 16:06, 23 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brian Solo
Porucznik Republiki



Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Korelia / Wastelands ;]

 Post Wysłany: Pon 10:52, 27 Kwi 2009    Temat postu:

[off] Napiszę tutaj, bo może nie każdy wchodzi w "Nieobecności". Na początku chciałem przeprosić za długi czas niepisania, ale widzę, że tylko gm to przeczyta [...] piatek-sobota = impreza/leczenie, wczoraj spotkanie rodzinne zakończone fiaskiem, a od dziś z podłym humorem towarzyszą mi intensywne przygotowania do matury, więc częstotliwość postów będzie... dostosowana do reszty graczy. Bez urazy dla nikogo. Pozdrawiam. [/off]

[off] Spokojnie zawsze pisz w Nieobecnościach, ja czytam tam zawsze nowe wpisy, więc żadne informacje nie umkną. Smile[/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Stratis Krein
Rycerz Jedi



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Śro 15:30, 29 Kwi 2009    Temat postu:

Lekki dreszczyk emocji dawał znać że wkrótce przyjdzie pora na Kreina, mężczyzna sam nie wiedział co o tym myśleć. Spojrzał na padawanów którzy zachowywali się dosyć dziwacznie, gdy zobaczył jak na niego patrzą mrugnął delikatnie i zatknął dłonie za plecami. Po kilku minutach włączy holo komunikator i przekazał żołnierzowi klonowi krótką wiadomość.
-Przygotujcie się, niedługo my zaczniemy zabawę. - Klon kiwnął głową i odpowiedział.
-Tak jest sir, będziemy gotowi. - Pomagając sobie mocą Krein przyciągnął delikatnie padawanów.
-Wspierajcie się nawzajem, nie mogę wam obiecać że wyjdziemy stamtąd cali.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Jace Dallin
Komandor Republiki



Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/5

Skąd: Rendilia

 Post Wysłany: Śro 17:45, 29 Kwi 2009    Temat postu:

[off] Czy w dzienniku pokładowym Dimonda było coś o ustawieniu jednostek? Jeżeli tak, to Accl jest ustawiony w stronę Rescutanta, Carrack, Diamond i Imm w stronę Golana[/off]

Dallin czekał. Dużo spoczywało na jego ramionach… Nawet za dużo, jednak mobilizowało go to. Wiedział, że nie może zawieść. Po jakichś trzydziestu pięciu minutach.
– Połączcie mnie z kapitanami innych okrętów.
- Sir.
Po chwili trzy niebieskie holoprojekcje pojawiły się przed komandorem.
– Po pierwsze, szyk. Naszym zadaniem jest przede wszystkim ochrona Immobilizera. Pojawimy się w takim szyku. – Jace nacisnął parę przycisków i oczom dowódców Republikańskich okrętów ukazała się mapa taktyczna.

________ A__D__C
__________Im

– Natychmiast jak wyskoczymy, „Negocjator” ma uruchomić pole antygrawitacyjne, wszystkie okręty zagłuszają łączność Separatystów. „Freedom” odpali w Rescutanta swoje rakiety i ostrzela go z turbolaserów. Kiedy się z nim uporamy, pomożemy wam z Golanem. „Black Ice” ma swoimi działami jonowymi dezaktywować jego wyrzutnie rakiet i turbolasery. „Negocjator” i Diamond mają po prostu w niego strzelać. Co do wypuszczenia myśliwców, to poczekamy, aż będziemy wiedzieli ile jest eskadr Vulturów. – powiedział
– To tyle, jeżeli chodzi o walkę. Co do ewakuacji – kanonierki będą osłaniane przez Torrenty, przy czym Diamond będzie czekał na nie już w atmosferze. W razie kłopotów, Diamonda będzie osłaniał „Black Ice”. Przez cały czas chcę mieć z wami kontakt. Ustawić się w szyk i przygotować jednostki. Zrozumiano? – zakończył.
– Tak jest, sir. – sylwetki zniknęły.

***

–Sir! Nie ma ich już pięćdziesiąt minut, kiedy mamy wejść w hiperprzestrzeń? Dane od generałów Rancisis oraz Tiin dotrą dopiero, jak wyjdziemy z nad Xagobah. Statki są gotowe do drogi. Myśliwce na pokładzie, kanonierki też, właśnie kończymy porządki w hangarze. Większość uszkodzeń już wyeliminowana, ale reaktor „Freedom” nadal może osiągnąć jedynie 90% mocy. Rozkazy? –
- To źle… Jednak nie jest tak tragicznie. Polecimy z takim reaktorem, jaki mamy. – powiedział komandor. – Wskoczyć w nadprzestrzeń!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Misje Republiki » Laboratorium
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group