FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Never say never again
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Misje Separatystów » Never say never again
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Woland
Game Master



Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Turek Stadt

 Post Wysłany: Sob 21:02, 21 Mar 2009    Temat postu: Never say never again

GM: Woland
Gracze: Vulpus

Endor

Mała placówka badawcza konfederacji ukryta pośród nie zmierzonych lasów pokrywających powierzchnię lesistego księżyca planety Endor nie wyróżniała się niczym szczególnym. Może poza całkowitym brakiem wyników. Vulpus nie był zachwycony powierzonym sobie zadaniem. Komandor otrzymał to zadanie od Gunraya w ostatniej chwili i nie mógł powiedzieć, żeby napawało go entuzjazmem. Wicekról chciał odbudować nadszarpnięte zaufanie hrabiego w bardzo prosty sposób, dając mu w prezencie Jedi, kogoś wyjątkowego, kto z pewnością byłby cennym nabytkiem dla akolitów wspierających KNS. W zastawioną przez komandora pułapkę miał wpaść Vos… Przynętą miała być jego dawna padawanka… I ten element nie podobał się Vulpusowi. Nie dosyć, że musiał poradzić sobie z mistrzem Jedi, to jeszcze w pobliżu miała być kolejna wojowniczka. Komandor wątpił czy ktoś tak znaczny jak Mistrz Vos przybędzie w pojedynkę na tak zapomnianą przez Moc planetę… Vulpus przepuścił kilka droidów patrolujących polanę wokół kompleksu. Jego zwiadowcy meldowali, że namierzyli już Uriel Khaan na Nar Shadaa i lada dzień przystąpią do działania. Oficer instynktownie schylił się w ostatniej chwili unikając trafienia kamieniem. W myślach przeklinał małych futrzastych tubylców, który co chwila starali się coś podwędzić z jego obozu. Nie można było im odmówić pomysłowości, ale zaczynali mu coraz bardziej działać na nerwy. Wydawali się ukrywać na każdym drzewie otaczającym kompleks. Komandor rzucił okiem na zabudowania… Słowo kompleks było zdecydowanie trochę na wyrost użyte. Ot kilka prefabrykowanych budynków podłączonych do dużego generatora w centrum polany. Pozbawione okien kontenery kryły laboratoria, które w domyśle miały dostarczać konfederacji kolejnych genialnych broni… W praktyce poza wymyśleniem datapadu niewrażliwego na gorąco nie zdziałano tutaj nic…Kolejna grupka B-1 przeszła obok oficera…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vulpus
Komandor Separatystów



Dołączył: 31 Paź 2007
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Nie 14:58, 22 Mar 2009    Temat postu:

Spoglądając przez okno budynku znajdującego się na terenie małego kompleksu na dżunglę, komandor obserwował, jak od czasu do czasu mechaniczne patrole napadane są przez grupki misiowatych Ewoków. Maluchy na początku rzucały jedynie kamieniami, lecz później odważyły się wbiegać pomiędzy droidy, okładając je po nogach patykami. Pomimo tego, żaden robot nie otworzył ognia do tubylców, ponieważ Vulpusowi zależało na tym, żeby zdobyć ich zaufanie, gdyż byli oni częścią jego planu. Niektórzy powiedzieli by, że jest on śmieszny, ale co miał począć, kiedy dysponował tak marnymi środkami. Musiał się chwytać wszystkiego.
Na placu przed kompleksem ustawiono skrzynię. Strzegło jej sześć droidów typu B-1. Za nimi ustawił się droid protokolarny. Interkom Vulpusa przemówił.

-Delegacja gotowa sir.- powiedział wygenerowany przez wokabulator głos któregoś z droidów. Komandor rozmyślał czasami, czy ich głosy celowo były pozbawione wszelakich uczuć.

Odwrócił się i ruszył, żeby dołączyć do delegacji. Zszedł po schodach i znalazł się na parterze. Stanął przed wyjściem z budynku. Czujnik nad drzwiami wykrył jego obecność i skrzydła schowały się w ścianach z sykiem. Wtedy w nos uderzył go zapach dżungli. Skrzywił się lekko, ale ruszył przed siebie. Zatrzymał się obok droidów i spojrzał na dowódcę oddziału, robota z żółtymi oznaczeniami na korpusie.

-Ruszajmy.

Cztery droidy chwyciły niewielką skrzynkę i uniosły ją bez problemu. Mechaniczny dowódca dał znak i grupa ruszyła naprzód z Vulpusem na czele. Szli przez chwilę i zatrzymali się dziesięć metrów przed linią drzew. Komandor widzial, jak zaciekawione Ewoki wyglądają spośród liści i bacznie ich obserwują. Vulpus wysunął się metr naprzód i uniósł rękę w pokojowym geście. Teraz wypadało poczekać, jak zareagują tubylcy.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Vulpus dnia Nie 14:59, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Chudeusz
Ja tu tylko sprzątam



Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z domu wariatów

 Post Wysłany: Sob 14:38, 04 Kwi 2009    Temat postu:

Las był naprawdę piękny, gęsty zielony i dziewiczy. Zapach żywicy i życia bił w nozdrza z odurzającą siłą. Każdy kto znalazłby się na powierzchni lesistego księżyca uległby jego pierwotnemu urokowi. Zapewne to samo stało się z oficerem konfederacji stojącym naprzeciwko lasu i wyciągającym ku niemu dłoń w uniwersalnym pozdrowieniu. Las postanowił odpowiedzieć. W kierunku oficera i droidów podeszła czwórka dziwnie wyglądających niewielkich stworzeń.



Uzbrojone w kamienne włócznie i maczugi ostrożnie wyglądały zza krzewów i paproci spoglądając na dziwnego człowieka otoczonego jeszcze bardziej dziwnymi istotami. Wrodzona i prymitywna ciekawość nakazała im zbliżyć się do tajemniczej skrzyni.

Niab Niab Yub
- brązowy stworek najwidoczniej był przywódcą całej gromady, albo był wioskowym głupkiem i nikt nie płakał by po jego śmierci. W każdym razie z groźnie uniesioną kamienną włócznia zbliżał się do skrzyni.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vulpus
Komandor Separatystów



Dołączył: 31 Paź 2007
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Pon 20:27, 06 Kwi 2009    Temat postu:

Droid protokolarny stanął obok Vulpusa i przez chwile przetwarzał dane, po czym odezwał się.

-On twierdzi, że jest uzbrojony. Te prymitywne języki są bardzo ubogie Komandorze.
Mężczyzna spojrzał na „uzbrojenie” tubylców.

-Zabawne... Droidzie, tłumacz moje słowa o tego momentu.
Vulpus spojrzał na brązowego futrzaka.

-Witajcie, przybywamy w pokoju. Jesteśmy tu, by was ostrzec. Mianowicie wkrótce zjawi tu dwójka tych oto osobników.

Komandor wyciągnął holoprojektor i wyświetlił podobizny Vosa i Khaan.
-Są to przeraźliwe istoty, które mordują wszystko na swojej drodze. Posiadają przeraźliwą broń świetlną. My jesteśmy waszymi przyjaciółmi i chcę, żebyśmy współpracowali, złapmy ich wspólnymi siłami.

Vulpus zrobił krótką przerwę, cały czas bacznie obserwował Ewoków. Widząc, że tamten chce coś powiedzieć, szybko mu przerwał.

-Na dowód naszej przyjaźni przynieśliśmy dla was dary.- to mówiąc wskazał na skrzynię.- Jedzenie, oraz broń, którą będziecie mogli schwytać najeźdźców.
Mówiąc broń, miał na myśli pistolety medyczne miotające strzałkami z silnym środkiem usypiającym.
Komandor zrobił krok w lewo, żeby malcy mogli podejść i obejrzeć „dary”.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vulpus dnia Pon 20:29, 06 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Chudeusz
Ja tu tylko sprzątam



Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z domu wariatów

 Post Wysłany: Pią 21:22, 10 Kwi 2009    Temat postu:

Komandor Vulpus nie miał może złych zamiarów względem Ewoków, jednak jego znajomość prymitywnych kultur nie była zbyt duża, w przeciwnym wypadku wiedziałby że nie daje się prymitywnemu stworkowi blastera do ręki.
Ewok podszedł do skrzyni i zaczął w niej grzebać ku zadowoleniu Komandora. Zapewne krótka prezentacja przeciwników szybko wyleci z pamięci niewielkiego stwora. Ewok wychylił się ze skrzyni dzierżąc tryumfalnie dartguna ze środkiem usypiającym. Bron była zabezpieczona i Vulpus spokojnie powtórzył swój wykład o wrogach i ich chwytaniu.

NIAB NIAB !!

Tak jest komandorze
przetłumaczył droid protokolarny a radośnie wymachujący pistoletem ewok wystrzelił trafiając jednego ze swych kumpli. Misiek padł jak rażony gromem, a przerażony wódz obrócił się odruchowo naciskając spust. Dwie kolejne strzałki zagrzechotały na pancerzach droidów. Które podniosły blastery mierząc w agresora.
NIE!... - komandor nie zdążył dokończyć, ostatnią rzeczą którą pamiętał było ukłucie i wirujące niebo...

Pielęgniarka z obsługi stacji wyglądała tak pięknie i anielsko, zaraz jaka pielęgniarka. Vulpus ocknął se na tyle by rozpoznać niezbyt piękny kształt droida medycznego. Środki nasenne które zawierała strzałka musiały być niezłe. Nawet jedi nie miałby z nimi większych szans.

- Był pan nieprzytomny dwa dni komandorze,
- Droid protokolarny zdawał powoli raport ubierającemu się separatyście.
- W wyniku niefortunnego ostrzału straciliśmy dwa droidy. Szybki kontratak zaowocował odwrotem ewoków i odzyskaniem kontroli nad polem bitwy. Został pan ewakuowany do bazy a komputer poinformował o sytuacji centralę odpowiedź jeszcze nie nadeszła. Jakieś dalsze rozkazy Komandorze?

Cóż przynajmniej żył..


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vulpus
Komandor Separatystów



Dołączył: 31 Paź 2007
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Sob 22:07, 25 Kwi 2009    Temat postu:

Ubierając się, Komandor spojrzał na droida.
-Po cholere powiadamialiście centralę?!
Wściekły dowódca skończył się ubierać i bez słowa wyszedł. Udał się prosto do ośrodka komunikacji. Idąc miał jeszcze mroczki przed oczami, zamrugał, lecz te nie chciały zniknąć.
W końcu dotarł do celu, drzwi uchyliły się przed nim i wszedł do środka. W środku kręciło się kilka droidów, które wykonywały swoje zadania. Vulpus zwrócił się do jednego z nich.
-Zwiększyć ilość patroli. Przekazać droidom, że do Jedi mają strzelać z broni ogłuszającej, a te małe potwory mogą pozabijać, jeśli im się napatoczą.
Komandor znalazł pierwsze lepsze miejsce siedzące i je zajął, czekając na odpowiedź centrali. Niezależnie z kim będzie rozmawiał, wiedział, że nie będzie to przyjemna rozmowa.

[off] Wybacz, że tak krótko i późno, ale napisałem, kiedy w końcu znalazłem odrobinę czasu. [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Chudeusz
Ja tu tylko sprzątam



Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z domu wariatów

 Post Wysłany: Nie 21:23, 26 Kwi 2009    Temat postu:

Komandor nie był w dobrym nastroju, jednak rozkazy z centrali nie były groźne. Wysyłali posiłki oraz uprzedzali o rychłym przylocie Jedi.

- Wysyłamy jednego z naszych najlepszych agentów do pomocy w operacji. Pan Gerg Shypan jest zawodowcem i z pewnością jego umiejętności przydadzą się w operacji. Prosimy o zapewnienie mu wszelkiego wsparcia oraz pomoc w realizacji zadania.
Komunikat z centrali był niebezpiecznie miły Zawierał ponadto osobistą prośbę Gerga o zbudowanie mu domku w lesie.

Komandor nie miał wiele czasu ale postanowił wykonać rozkaz, i spełnić życzenie gościa. Po odstrzeleniu kilku ewoków ich ataki ustały, Udało się także odzyskać dwa z pięciu pistoletów usypiających. Vulpus nie miał nic lepszego do zrobienia jak powitanie gościa. na jednym z lądowisk niewielkiego posterunku.

Prom Sheathipede dostarczył ważnego gośćia z Orbity na powierzchnię,
chwilę później obaj mężczyźni spotakali się twarzą w twarz.

------------

Gerg Shypan właśnie oczekiwał na kolejną misję odpoczywając w luksusowych warunkach na Bakurze, gdy otrzymał pilne wezwanie.
Jego szef nie wyglądał na zmartwionego z powodu przerwania urlopu podwładnego.
- Jeden z naszych oficerów ma za zadanie przygotować pułapkę na Jedi. Nie chcemy zostawiać wszystkiego w rękach floty więc wysyłamy mu wsparcie. Nasz agent zobowiązał się do wystawienia nam padawanki Mistrza Vosa. Jeżeli ją schwytamy mamy szanse na zwabienie w pułapkę jednego z groźniejszych jedi. W najgorszym wypadku będzie jednego Jedi mniej
- Stary już obcy pogładził swoją obła głowę.
Polecisz na Endor złapiesz tą dziewczynę zapakujesz do pojemnika i mozesz się dalej opierdalać. Krótka szybka i czysta robota. Weź ze sobą kogo chcesz. Hardcel będzie startował nad Endor za jakieś
obcy spojrzał gdzieś w bok i po chwili dokończył
dwie godziny. Masz aż nadto czasu. Jakieś pytania? Nie, to świetnie. Hologram zniknął zanim Greg zdążył otworzyć usta. pozostawiając go samemu sobie. A naiwny myślał ze jak wyjedzie na zadupie to dadzą mu spokój.
Na szczęście nie tylko on będzie cierpiał. Postanowił zabrać ze sobą nieco wsparcia. Półtorej godziny później on i dwójka jego wkurzonych towarzyszy lecieli promem w kierunku transportowca.

Greg wykorzystał podróż do zapoznania się z profilem jego potencjalnej ofiary.

Uriel Khan młoda rycerz jedi która podpadła pewnemu bogatemu senatorowi, na tyle że wyznaczył nagrodę za jej głowę. 10 000 kredytów to bardzo dużo. Na szczęście dla konfederacji dziewczyna została przechwycona przez jednego z agentów i zgodnie z ostatnim meldunkiem zmierza właśnie w kierunku Endoru. Miał niespełna dwa dni żeby przygotować pułapkę.

Podróż minęła bardzo szybko a powierzchnia księżyca Endoru rosła w oczach. Zielone korony drzew falowały niczym powierzchnia oceanu. wśród niej znajdowała się niewielka kolonia, kilka lądowisk, parę połączonych ze sobą budynków i nieco przestrzeni wydartej zielonej gęstwinie. Na jednym z lądowisk ktoś czekał i tam właśnie skierował się pilot promu.

Rampa opadła i naprzeciwko wychodzącego szpiega ukazał się Komandor konfederacji w eskorcie droidów. Obaj mężczyźni mierzyli się przez chwile wzrokiem.

[off] Możecie się dogadać wia gg albo rozmawiać tutaj przez posty mnie wsio ryba. Greg masz ten ekwipunek który ustalaliśmy + opisz swoich 2 NPCów. [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Gerg Shypan
Użyszkodnik



Dołączył: 25 Kwi 2009
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Warszawa

 Post Wysłany: Pon 20:35, 27 Kwi 2009    Temat postu:

Gerg zszedł po rampie wahadłowca, na prowizoryczne lądowisko. Za nim szli Dugg Lukak i Sy’ra Ma’ka’nan. Dugg kroczył po jego lewej, a Sy’ra po prawej stronie. Naprzeciwko czekał już dowódca garnizonu Vulpus. Wyższy od niego, ale węższy w barach mężczyzna stał dość swobodnie, ale bez przesadnego luzu. Wokół rozciągał się niezmierzony widok lasu. Wysokie drzewa, trawy, połamane konary czy rośliny, których nazwy Gerg nie znał składały się na ten imponujący i kojący Gerga obraz. Komandos stanął naprzeciw dowódcy i zasalutował dość niedbale:
-Gerg Shypan, Druga Wewnętrzna. – Wewnętrzna oznaczała oddziały bojowe działające w ukryciu. Gerg wskazał na Dugg’a, a potem na Sy’rę – To jest Dugg Lukak, także Druga Wewnętrzna i Sy’ra Ma’ka’nan, jak się słusznie domyślasz, też Druga Wewnętrzna.
Sy’ra, kobieta rasy ludzkiej, pochodząca z planety Shuta w gwiazdozbiorze Passka, wyprostowała się lekko i zasalutowała. Miała około 183 centymetrów wzrostu i ciemne, krótkie, ale ścięte po kobiecu włosy. Twarz drobna, bardziej pociągła niż okrągła z lekko wydatnymi kośćmi policzkowymi i szerokimi ustami. Mogłaby uchodzić za bardzo ładną, gdyby nie ważny fakt jakim były jej oczy. Szarego koloru, jaki często widać u ludzi ale zimne i martwe. Tak jakby jej umysł nie umiał wysłać żadnych ciepłych myśli, dzięki którym te oczy mogłyby się rozjaśnić. Miała na sobie dopasowany do niej kombinezon, przylegający do ciała. Widać było, że jest osobą wysportowaną, ale taką właśnie musiał być ktoś kto chciał być szpiegiem – komandosem. Samo ciało, mogło, a raczej powinno podobać się mężczyznom. Sy’ra spędziła w wojsku kilka ładnych lat. Nieraz i nie dwa infiltrowała wrogie obozy. Umiała kłamać, grać i udawać. A to w tej misji miało im się bardzo przydać.
Potem, bardzo niedbale, nie stając na baczność zasalutował Dugg. Shypan nigdy nie dowiedział się skąd pochodził Dugg Mężczyzna grubo po czterdziestce, ale w świetnej formie, co widać było w sylwetce. Pozbawiony nadmiaru tłuszczu, silnie umięśniony, po którym widać było, że przeżył już wiele. Był mniej więcej wzrostu Gerga, ale zbudowany był szeroko. Kiedy patrzyło się na niego, widać było, że zajmuje dużo miejsca. Także jego twarz wskazywała na wiele doświadczeń podczas długiego życia. Poorana zmarszczkami, o przypalanej karnacji, pełna zadumy i skupienia. Szeroka, dosyć kanciasta, o głęboko osadzonych oczach i krótko przystrzyżonych włosach. Po bokach widać było siwiznę. Twarz zdobiła też lekka szczecinka, jakby nie golił się około dwóch dni. Gerg także zapuścił lekką brodę, na potrzeby misji. Dugg, podobnie do Sy’ry spędził w wojsku wiele długich lat. Jednak nie był wspaniałym aktorem, ale nie miało to znaczenia. On wogóle nie wyrażał żadnych emocji, więc z natury był zimny i obojętny na wszystko.
Kiedy dokonali niezbędnych przywitań, Vulpus odwrócił się i ruszył do budynku, a Gerg kroczył obok niego. Sy’ra i Dugg szli za nimi rozglądając się ciągle. Gerg rozpoczął rozmowę z Vulpusem. Jego wzrok wędrował jednak od punktu do punktu, jakby dokładnie lustrował miejsce w którym przyjdzie mu działać.
-Wysłałem Ci wiadomość z prośbą o najpotrzebniejsze materiały. Ale podsumujmy. Musimy zbudować chatkę. Zwykłą, ale taką, która wygląda jakby stała tu już jakiś czas. Ubrudźcie ją. Gdzieniegdzie możecie zrobić jakieś ślady, jakby coś w nią rzucono – Gerg spojrzał na Vulpusa. – Zróbcie to jak najszybciej, żebyśmy zdążyli się tam wprowadzić i przy okazji poznać choć trochę okolicę. Wiesz, żebyśmy wiedzieli gdzie są jakieś rzeki i tym podobne. Poza tym musimy mieć czas, żeby zrobić artystyczny syf w środku. Sy’ra będzie musiała przyciąć sobie włosy, tak żeby wyglądało to na prostackie fryzjerstwo. I dobrze by było upolować jakieś coś. Żeby leżało koło chaty przy wygaszonym ognisku. Nazbieramy chrustu, jakbyśmy mieli zapas i tak dalej. Detale na miejscu.
-Pamiętaj o pluszakach – powiedział głębokim głosem Dugg.
-Wiem – odparł z przekąsem Gerg – potrzebuję też droida protokolarnego. Słyszałem, że miałeś kłopoty z tubylcami. No cóż zdarza się. Ale bardzo ważne jest, żebyś z tego droida wymontował oprogramowanie, które pozwala mu określić czas i miejsce w jakim się znajduje. Coś jeszcze?
-Mapa –
przypomniała Sy’ra.
-Ahh, no tak. Dacie nam mapę terenu w promieniu dwudziestu kilometrów od tego miejsca. Przerysujemy ją, żeby była bardziej niedokładna z białymi planami itp, i umieścimy w chatce. To chyba wszystko. Mam nadzieję, że wszystko potoczy się jak ustalaliśmy. Na razie zamieszkamy gdzieś tutaj. Aha i zaraz idziemy do lasu. Do tego czasu nie idźcie do lasu. Zbierzcie materiały na tę chatkę. Jakbyś miał jakieś pytania, kapitanie to zawsze możemy pogadac.
Z tymi słowami, Gerg pozostawił kapitana i ruszył do swojego pokoju. Za nimi szli towarzysze i robot prowadzący wózek z ich walizkami i pudłami pełnymi sprzętu.

**********************

Gerg rozsiadł się na łóżku. Otworzył walizkę i wyjął z niej podarte, brudne ubranie. A dokładniej dwie pary takiego ubrania. Musiał być jak najbardziej realny. Po chwili zadzwonił komunikator i gdy Gerg potwierdził odbiór danych, przysłano mu mapę o którą prosił. Podłączył komunikator do terminala na korytarzu i wydrukował mapę. Potem zatarł ślady, jakoby używał terminala. W takich misjach, wszystko musi być przygotowane dokładnie.
Wszedł z powrotem do kajuty i rzucił mapę na stół. Dugg zerknął na nią i westchnął.
-Mam ją narysować? – zapytał z przekąsem
-Jeśli będziesz tak miły – mruknęła Sy’ra.
-Nie podlizuj się – warknął mężczyzna.
-Nigdy w życiu – odpowiedziała z uśmiechem Sy’ra.
Dugg zabrał się do pracy, ale po chwili wezwał Gerga. Wskazał na punkt na mapie.
-Tutaj, można zbudować obiekt. Około kilometra od rzeki – wskazał na nią – To około piętnastu minut marszem. I trzy kilometry od tej bazy. Droidy rzadko chodzą na patrole na odległość czterdziesto-pięcio minutowego marszu. Rozsądna odległość.
-Będziemy wszystkie materiały taszczyli czterdzieści pięć minut?
-Nie, roboty na tych ich wózkach repulsorowych zawiozą je w dziesięć minut razem z nami.
-W porządku. Dobry wybór –
pochwalił Gerg. Spojrzał na Sy’rę. Wyciągnęła wszystko co najpotrzebniejsze, czyli dwie pary zużytych i brudnych ubrań, pistolet ze strzałkami usypiającymi, pistolet blisterowy i jeden magazynek i przepakowała do zużytego plecaka. Usiadł i zajął się swoim pakunkiem. Kiedy skończył, Dugg był w połowie pracy i Sy’ra usiadła obok niego, żeby mu pomóc. Rysowali prymitywną, pełną białych plam, niedokładnych odległości i nierealistycznych skal mapę.
-Idę załatwić te droidy o których rozmawialiśmy. – Spojrzał na chronometr. Wylądowali półgodziny temu a byli już gotowi do wyruszenia. Musieli jednak załatwić kilka niezbędnych rzeczy.

************************

Komandos wkroczył do pokoju kapitana Vulpusa. Było to dosyć przestronne jak na takie warunki biuro. Były tam szafki i biurko. Po prawo widać było drzwi do kolejnego pomieszczenia. Pomieszczenie oświetlone było jasno, ale nie oślepiająco. Sam kapitan stał teraz przy oknie. Odwrócił się na dźwięk kroków Gerga.
-Proszę, siadaj – wskazał z uśmiechem na krzesło przy biurku Vulpus, po czym usiadł na fotelu przy którym stał przed chwilą. – Co Cię tu sprowadza?
-Prośba. Potrzebuję dwa zwykłe B1 i jednego droida protokolarnego. Wymontujemy jednak z droida bojowego oprogramowanie do walki i wgramy oprogramowanie protokolarne. Drugi B1 też pójdzie z nami. Ale od razu mówię, że nie wróci. Droid protokolarny ma zostać przybrudzony i lekko uszkodzony, a potem, dopiero jak wyruszę z ekipą, wysłany z nami do chatki. Droida bojowego, mam zamiar zabrać do rozmów z Ewokami.
-Czemu akurat bojowego, a nie protokolarnego?
– spytał podejrzliwie kapitan.
-Mam swoje powody – mruknął Gerg - Aha i dajcie nam coś słodkiego.
-Słodkiego -
Vulpus oniemiał, jakby usłyszał to słowo pierwszy raz w życiu
-Tak słodkiego.
-To wszystko?
-Na razie tak. Zróbcie to szybko, za godzinę chcę wyruszyć najpóźniej.
-W porządku.

Gerg wstał od biurka i wyszedł. Idąc korytarzem przeszukał wszystko w pamięci. Teraz pójdą do Ewoków. W najlepszym wypadku wrócą za dwie godziny. Z takimi istotami trzeba powoli. Jak dobrze pójdzie, to od razu zaczną budowę chatki. Powinni do jutra rana mieć to gotowe. Oczywiście, Gerg nie wiedział kiedy przybędą Jedi. Teoretycznie musiał się liczyć z możliwością, że już tu są. I widzieli go. Ale i na ten wypadek miał plan awaryjny.

**********************

Shypan wszedł do pokoju i spojrzał na partnerów. Popatrzyli na niego i kiwnęli głowami. Byli gotowi na wszystko.
-No więc – rzekł, zarzucając plecak na ramię i biorąc do ręki pas z ekwipunkiem. Uśmiechnął się szeroko – Do roboty.
-Jak zawsze – mruknął chrapliwie Dugg.
-I jak nigdy – dodała Sy’ra


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Chudeusz
Ja tu tylko sprzątam



Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z domu wariatów

 Post Wysłany: Czw 14:08, 21 Maj 2009    Temat postu:

Podczas pierwszego dnia pobytu Greg i jego ludzie zdziałali całkiem sporo. Udało im się bezproblemowo przekonać Komandora Vulpusa do współpracy czego efektem był położony w pobliżu bazy [link widoczny dla zalogowanych] Sama baza nie wyglądała zbyt imponująco, na niewielkiej Polanie znajdowało się lądowisko i kilka niepozornych budynków otoczonych śmiesznym płotem do odstraszania ewoków. Przysadzista centrala i znajdujący się tuż obok niej bunkier dowodzenia, zapewniały ochronę przed kamieniami futrzaków i ewentualnym atakiem piechoty republiki. Jednak każdy lepiej uzbrojony okręt z łatwością zmiótłby z powierzchni ziemi cały kompleks. Nie zmieniało to jednak faktu, że nikt nie był zainteresowany lądowaniem na tym zadupiu galaktyki. Ot czasami pojawił się frachtowiec z zaopatrzeniem, rzadziej jakiś cywil czy podróżnik z nabitą kredytami sakiewką i zamiarem polowania na ewoki. Wraz z wybuchem wojny znaczenie naukowe prowadzonych na planecie badań drastycznie podupadło. Najlepsi naukowcy wyjechali, a ci którzy zostali traktowali swoją pracę jak zesłanie. Oprócz kontyngentu droidów których większość była wyłączona i składowana w bunkrze na powierzchni znajdowało się raptem dwadzieścia osób w tym dziesiątka naukowców, trzech mechaników, kucharz i prowadzące kantynę stare małżeństwo. Vulpus oraz trójka szpiegów uzupełniali całe towarzystwo. Droidów było aż nadto alby zapewnić bazie bezpieczeństwo, ale od czasu niefortunnej wyprawy Komandora konieczne było podwojenie patroli. Nie oddalały się one jednak bardziej niż kilometr od bazy i zawsze poruszały się tymi samymi ścieżkami.

W bunkrze dowodzenia zebrała się cała kadra dowódcza bazy w składzie Vulpusa i Grega po raz kolejny odsłuchując ważny komunikat.

- Przesyłka + 1 jest na pokładzie, dolecimy w ciągu 24 standardowych godzin. Cel kobieta, Uriel Khan, Cena za żywą wynosi 10 000 kredytów. Lepiej żebyście mieli kasę...

Koniec przekazu nie zaskoczył mężczyzn, agenci Konfederacji zazwyczaj byli dobrze opłacani przez swoich mocodawców. Greg był jednak pewien że dziewczyna miała być przynętą a Vosa a nie trafić do prywatnego haremu jakiegoś urażonego senatora. W sumie jednak nie interesowało go to. Do akcji pozostało mniej niż 24 godziny. Obaj mężczyźni musieli ustalić jakiś plan działania.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Chudeusz
Ja tu tylko sprzątam



Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z domu wariatów

 Post Wysłany: Nie 17:10, 05 Lip 2009    Temat postu:

Frachtowiec z drogocenną przesyłką zbliżał się do bazy. Jego lot obserwowały czujne oczy Vulpusa. Kilka minut wcześniej Greg gdzieś zniknął najwidoczniej zamierzał zrealizować swój plan schwytania jedi. Komandor nie zamierzał mu przeszkadzać ani pomagać. Postanowił ze da mu szansę na bezkrwawe rozprawienie się z Jedi. Jeśli to nie zadziała, będzie musiał zająć się tym osobiście. Wcześniej wydał już odpowiednie rozkazy aktywując wszystkie Droidy znajdujące się pod jego dowództwem w tym kilka Destroyerów które miały stanowić jego as w rękawie.

Frachtowiec wylądował. Jego silniki powoli cichły, widoczne uszkodzenia kadłuba i ogólnie kiepski stan frachtowca wskazywały na niedawne ciężkie przejścia. Znacznie ułatwi to zadanie komandorowi.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vulpus
Komandor Separatystów



Dołączył: 31 Paź 2007
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Pią 21:51, 24 Lip 2009    Temat postu:

[off] Odpiszę jak tylko będę mógł, albo jeśli naprawdę będę potrzebny. W razie czego walcie na gg, a na razie odstąpię pole Gergowi. [/off]

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Chudeusz
Ja tu tylko sprzątam



Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z domu wariatów

 Post Wysłany: Śro 12:56, 04 Lis 2009    Temat postu:

Wysiedli z transportowca i nieniepokojeni przez nikogo ruszyli w kierunku kontenera który stanowił punkt odpraw. Das był spokojny i pewny siebie. Uriel ukryła miecz pod kurtką a Michalik wyglądał na oszołomionego przytłaczającym pięknem natury. Dowódcą posterunku okazał się być niejaki Komandor Vulpus, Uriel kiedyś odbiło się o uszy to imię. ale nie była w stanie przypomnieć sobie w jakich okolicznościach. Odprawa przebiegła nad wyraz szybko i po kilku zdawkowych pytaniach i bajce Dasa o ataku piratów i " ciężkich czasach" szybko ruszyli do kantyny. Niestety budynek którego szyld mówił " Endorska Wyżerka" był pełen Battledroidów, Uriel w ostatniej chwili zdołała uskoczyć za Michalika który przyjął większość ogłuszających boltów. Kontratak jedajki okazał się zgubny w skutkach. Droidy ginęły jak senackie dotacje. po chwili Uriel stała samotnie na polu walki. Michalik i Das leżeli ogłuszeni, a z zewnątrz dochodził odgłos kolejnej fali droidów. Zabuczał miecz którym wycięła otwór w ścianie kontenera, oczywiście przeciwnik nie pomyślał o okrążeniu prymitywnego budynku. Kilka kroków i stała już przed przerażonym komandorem placówki. Vulpus przekonany przez telekinetyczne zdolności Jedi i ścianę zgodził się zdezaktywować droidy. Nie miał jednak zamiaru poddawać się bez walki. Strzał z pistoletu usypiającego trafił ją w lewe ramie, chwile później bohaterski komandor stracił broń, prawą rękę i kawałek twarzy. Wszystko się rozmyło a Vulpusa pochłonęła ciemność.

Gerg Shypan wszedł do pomieszczenia w którym jeszcze niedawno toczyła się zażarta walka, na ziemi leżała nieprzytomna jedaj a obok rozcięty korpus komandora Vulpusa. przynajmniej zajął ją na chwilę pomyślał szpieg chowając niewielki pistolet na strzałki usypiające.

Nie przewidziałem ze będzie tak cholernie bolało. Das krzywił się z bólu opierając się o ścianę.
- A gdzie Michalik?
- Rzyga...
- Dobra mniejsza z tym
- Załóżcie jej tego Mocblokera i do transportowca z nią, nie ma tu już nic do zrobienia.


Towarzysze Shypana pochylili się nad nieprzytomną kobietą majstrując coś przy jej głowie. Chwilę później srebrna opaska została solidnie umocowana a jej nowa właścicielka zawleczona na pokład transportowca "Rotiart" W samej koszulce i ze skutymi na plecach rękoma wylądowała na zimnej podłodze celi.
Najemnicy mogli zameldować sukces Senatorowi Heathclifowi, jego była właśnie wracała w objęcia ukochanego... W każdym razie w jakieś objęcia na pewno...


[end of misjon body count +1 ]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Misje Separatystów » Never say never again
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group