FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Dolce Farniente(Vissan, Ad-Bor)
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Najemnicy » Dolce Farniente(Vissan, Ad-Bor)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pon 14:50, 20 Kwi 2009    Temat postu: Dolce Farniente(Vissan, Ad-Bor)

GRACZE: Ad-Bor, Vissan
GM: Brasidas

[INFO] Kontynuacja misji Vissana i Ad Bora o tej samej nazwie z for misji Republiki i "Na własny rachunek. [/INFO]


[off]Pierwszy Vissan. [/off]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brasidas dnia Sob 15:10, 09 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Pon 19:22, 20 Kwi 2009    Temat postu:

Vissan spojrzał na siedzącego obok arkaniańskiego kapitana, obaj wyglądali na dość zdezorientowanych sytuacją, takiego przebiegu sytuacji nikt się nie spodziewał, zwłaszcza, że nie wiedzieli absolutnie nic o działaniach korsarskich sankcjonowanych przez Republikę w tym sektorze.

- No, co z tym zrobimy Vissan? - Rzucił Dingo, unosząc brew pod grzywą białych włosów. Baron miał ochotę zapytać go o to samo. Rahabianin wsparł podbródek na knykciach prawej ręki zamyślił się na chwilę ignorując pytające spojrzenia załogi mostka. W końcu wydał polecenie.

- Myśliwce, przerwać atak. Niech ARC ustawią się tak by w razie potrzeby zablokować wektor ucieczki tego Marudera utrzymując bezpieczny dystans, my natomiast podejdziemy na bezpieczną odległość, utrzymując w gotowości działo jonowe. Porozmawiamy sobie z nimi. - Ledwie skończył mówić, a Bothanin pełniący funkcje oficera łącznościowego przedstawił mu wiadomość od kapitana o intrygującym wyglądzie. Choć Vissan obracał się w towarzystwie obcych od wielu lat, o czym świadczyła choćby kosmopolityczna obsada mostka, to nie przypominał sobie by kiedykolwiek widział takiego humanoida, jakiego ukazywał mu holoprojektor.

- Łączność, proszę otworzyć połączenie z Marauderem. - Polecił Verpinowi za konsoletą. Od tej chwili obraz i dźwięk z mostka Ouroborosa przekazywany był do domniemanych piratów.

- Mówi komandor WFR Vissan z okrętu Ouroboros, będę rad jeśli raczy pan, kapitanie, podać swoją... Przynależność. Jak widzę - Ciągnął komandor. - Prowadzi pan tu działania pirackie... Lub może korsarskie, o ile posiada pan republikańskie listy kaperskie. Z tego co wiem, nawet korsarze umocowani przez kanclerza nie mają zaleceń atakować liniowców pasażerskich z planet przynależnych do KNS, chyba, że mylimy się co do charakteru tego liniowca. Czy wyjaśnicie nasze wątpliwości?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vissan dnia Pon 19:24, 20 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Pon 23:46, 20 Kwi 2009    Temat postu:

-Mamy odpowiedź z okrętu Republiki!
-Zakomunikował pierwszy oficer po czym zrealizował połączenie.
-...Czy wyjaśnicie nasze wątpliwości?
-zabrzmiały ostatnie słowa przekazu po czym kapitan odezwał się w stronę instalacji transmisyjnej:
-Jestem przedstawicielem rasy Chiss. Prowadzę działalność piracką. Okręt Separatystów zaatakowałem ponieważ według moich informacji ma na pokładzie samych bogatych członków tego, można powiedzieć sojuszu przeciw Republice. Nie pałamy do nich jakąkolwiek sympatią i mamy z nimi stare zatargi. Listu kaperskiego nie posiadam, ale jestem pewien, że działalność przeciw Separatystą nie szkodzi Republice, a nawet jej pomaga. W zaistniałej sytuacji jestem gotowy podjąć jakiekolwiek kroki mające na celu zneutralizowanie zaistniałej sytuacji. Proszę jednak o uwzględnienie mojej sytuacji. Mam załogę której muszę wypłacić należne finansowe zaległości za tą misje...
Na liniowcu trwa teraz walka wewnętrzna. W obliczu druzgocącej porażki załoga pożegnała się z zdrowym rozsądkiem i zaczęła walczyć z pasażerami lub z nie wiadomo kim. Jestem gotowy by wejść do okrętu wroga, ustabilizować sytuacje, zebrać należne wypłaty dla moich ludzi i ustalić co dalej z tym fantem zrobić. Czekam na odpowiedź...
Mówił Parmc'cyre'ulungu, kapitan pirackiego statku klasy Marauder.

-Zakończył przedstawiając się w intrygującym i brzmiącym niecodziennie języku swojej rasy, po czym przerwał połączenie i rozpoczął oczekiwanie na odpowiedź...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Śro 20:47, 22 Kwi 2009    Temat postu:

Vissan doprawdy nie miał pojęcia co odpowiedzieć obcemu kapitanowi. Swego czasu był zajadłym wrogiem piratów, którzy próbowali uszczknąć z jego włości, z drugiej jednak strony nie tak dawno sam prowadził działania korsarskie przeciwko KNS.

Parmc'cyre'ulungu zdaje się nie deklarował wrogości wobec Republiki, a atakując okręty z planety separatystów wręcz jej pomagał, ale mimo wszystko, na liniowcu byli niewinni cywile. Baron wiedział, że na żałowanie decyzji o wyruszeniu na tę akcję jest już za późno i jedyne co może zrobić to odlecieć w najmniej szkodzący swojemu wizerunkowi sposób. Rahabianin podniósł wzrok na holoprojekcję z mostka Maraudera.

- Kapitanie Parm... - Zaczął Vissan, zacinając się na trudnych do wymówienia zgłoskach. Siedzący obok niego kapitan FAV-a szepnął mu coś do ucha i po chwili baron ciągnął dalej. - Kapitanie Parm'cyre'ulungu, dla nas obu jest to nietypowa sytuacja i lepiej gdyby do tego spotkania nigdy nie doszło. Pan ma swoje priorytety, ja swoje. - Urwał i podrapał się po podbródku jakby szukając odpowiednich słów. - Działa pan w sektorze który, poniekąd, jest pod moją opieką i moim zadaniem jest ochrona cywili przebywających na tym terytorium. W normalnych okolicznościach już dawno wydałbym rozkaz ataku, trwa jednak wojna. Zezwolę panu na dokonanie abordażu i opuszczenie tego miejsca, ale musi pan przedstawić przekonywujące argumenty, że w czasie pana akcji nie ucierpią cywile. Jednocześnie zabraniam - Tu podkreślił z emfazą - Jakiegokolwiek łupienia pasażerów tego liniowca nie związanych bezpośrednio z konfederacją niepodległych systemów. - Zakończył.

Vissan szepnął coś Dingo Egretowi, a ten wydał jednemu z oficerów rozkaz podania raportu na temat stanu pasażerskiego liniowca.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Czw 9:37, 23 Kwi 2009    Temat postu:

Straty wśród cywili... Ciężka sprawa... Jeśli trwa tam teraz walka to najprawdopodobniej Separatystów z niezależnymi. W sumie sami sobie winni... Podróżować razem z tak nieprzewidywalnymi pasażerami... To nie odwaga, to głupota. Ale nie można przeczyć, że my to rozpoczęliśmy... A teraz... trzeba to zakończyć...

-Ma pan moją gwarancje, że z mojej ręki i ręki moich ludzi nie ucierpi, żaden niezależny cywil. Nikt z nich nie zostanie też okradziony. Najprawdopodobniej jednak to cywile są ofiarą strzałów które moja załoga wykryła na statku. Chętnie udzielę im pomocy lecz niestety nie dysponuje zapleczem medycznym. Jeśli znajdę na pokładzie jakiś rannych, skontaktuje się z panem i udostępnię frachtowiec do ewentualnego przetransportowania ich. Ich ewentualne zeznania będą dowodem, że nie zrobiliśmy im krzywdy. Jestem też przekonany, że na pokładzie jest ktoś, lub coś więcej niż zwykli Separatyści. Prawie pewne, że są tam jeńcy, niewolnicy, droidy bojowe... Będę w stałym kontakcie jak znajdę coś niecodziennego. Szczerze, to chętnie spotkam się z panem osobiście, np. by przekazać informacje które mam zamiar wyciągnąć od kapitana Separatystów... Z dwojga złego w tej całej wojnie liczę na Was... O wiele więcej satysfakcji daje mi pranie tych "złych" i niepewnych. Swego czasu zostaliśmy z załogą po prostu wykiwani przez Separatystów. Mamy szanse się odgryźć. Odezwę się jak będę na pokładzie. Czekam na odpowiedź, ale bez wizji, zaraz przybijamy i muszę opuścić mostek by wszystkiego dopilnować.

Ad Bor zakończył przekaz po czym zwrócił się przez komunikator do załogi frachtowca który był wewnątrz zaatakowanego okrętu.

-Ustabilizować sytuacje, zabezpieczyć hangar i kto potrafi się posługiwać hydrokluczem niech zabiera się za prowizoryczne naprawy frachtowca. Reszta porozglądać się po korytarzach, ale nie oddalać się za bardzo. Poszukajcie wejście do komputera i spróbujcie pobrać mapy bądź dowiedzieć się czegoś więcej. Jak strzały na pokładzie to i alarm... Dowiedzcie się gdzie i jaki... jaki model, jaki kolor, jakiej firmy... w którym miejscu... wszystko. My dobijemy jakimś włazem bocznym bliżej mostka.

Po wydaniu rozkazów zebrał wszystkich potrafiących utrzymać blaster i skierował się w stronę jednego z włazów cumowniczych. Na mostku została nieznająca się na walce obsługa. Słysząc serie syków hydrałliki Ad Bor oczekiwał przy włazie na odpowiedź Vissana i zakończenie procedury podpięcia się do jednego z miejsc umożliwiającego wejście...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Czw 10:36, 23 Kwi 2009    Temat postu:

Vissan przez chwilę rozmawiał pógłosem z kapitanem Egretem. Sytuacja była, oględnie mówiąc nietypowa i nieoficjalna. Propozycja kapitana Maraudera, by spotkać się osobiście bardzo zainteresowała Rahabianina. Wyglądało na to, że wciąż można było osiągnąć kożyści z tej niefortunnej wyprawy. Baron postanowił odpowiedzieć.

- Kapitanie, pozostaniemy tutaj by monitorować akcję, kiedy zakończy pan abordaż zapraszam na pokład mojego okrętu, gdzie dokonamy wymiany informacji i przedyskutujemy ewentualne przekazanie wysoko postawionych konfederatów w ręce Republiki, jesli takowi znajdują się na okręcie. Po całej sprawie upewnimy się, że cywile otrzymali niezbędną pomoc medyczną i są w stanie dotrzeć do punktu przeznaczenia. Mam osobistą prośbę, kapitanie, niech ta akcja wygląda na coś więcej niż tylko piracki napad, mam nadzieję, że pańscy ludzie potrafią zachować profesjonalizm.

Ouroboros zajął pozycję i w iluminatorach mostka ukazał się okaleczony kadłub kalamariańskiego liniowca. Na polecenie Vissana mysliwce ARC zwolniły i rozpoczęły powolny patrol po orbicie całego zgrupowania okrętów, klony zmniejszyły moc silników aby zaoszczędzić paliwo, w razie gdyby akcja przedłużała się, baron był gotowy wydać polecenie rozdzielenia eskadr na dwie grupy i rozdzielić wachty patrolowe, aby myśliwce nie skończyły z pustymi zbiornikami. Rahabianin spojrzał na jednego z oficerów, który właśnie pojawił się na mostku, rosłego Ithorianina odzianego w zieloną tunikę, uplecioną z roślinnych włókien.

- Dobrze że pan tu jest, doktorze Nellig, wygląda na to, że bedziemy mieć zadanie dla waszego bloku medycznego, proszę być gotowym na ewentualne przyjęcie rannych z liniowca separatystów. - Polecił baron. Teraz pozostawało tylko czekać.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Nie 13:44, 26 Kwi 2009    Temat postu:

Vissan mógł mieć jedynie nadzieję, że piraci zachowają na pokładzie liniowca wysoki profesjonalizm, jeżeli mówiąc o najemnikach, można było, użyć takiego określenia. Baron był w bardzo ciężkiej oraz delikatnej sytuacji politycznej. Liniowiec co prawda był separatystyczny, ale należał do kalamarian, których wielu senatorów chciało widzieć z powrotem w Republice, w tym słynny Bail Organa. Teraz wszelkie starania i szanse na przyszłe akcje dyplomatyczne, wisiały na włosku. Wsparcie piratów przekreślały marzenia Alderańczyka i jego dotychczasowe działania. Ale, czy Vissan miał jakiekolwiek możliwości wyjścia?
Był to teren Republiki, ale poza jurysdykcją działań wojennych. A sam statek był w końcu separatystyczny. Czy warto było wysyłać własnych ludzi do obrony elity KNSu, która doprowadziła do tej tragicznej wojny? Na te pytania i wiele innych bron musiał odpowiedzieć sam. Informacje o jego działaniach w tym pasie asteroid na pewno rozniosą się i konsekwencje będą widoczne już w niedalekiej przyszłości.

Tymczasem z myśli wyrwał go głos Egreta.

- No to po tej akcji, rzucą się na nas jak sępy wszyscy, którzy byli przeciwni politykom w WAR. – skwitował niezadowoloną miną. Ale jego głos wyrażał jedynie bezsilność, a nie sprzeciw – Mam kilka raportów. Nie mamy manifestu pokładowego, więc nie możemy sprawdzić, kto jest na pokładzie. Okręt KNSu, więc możemy zapomnieć o tych informacjach. Jednak mam coś interesującego. Ad Bor nie znajduje się w żadnych naszych databazach, ten pirat jakby nie istniał. Na pewno nie ma listu kaperskiego WFR, chyba, że jest to tak tajny, że jedynie Kanclerz o tym wie. W co jednak wątpię. Ale biorąc pod uwagę jego słowa, chyba nie pała do Sępów miłością i brzmi, jakby z chęcią takie papiery uzyskał. – przerwał na chwilę, patrząc się na raport od technika – To dziwne. Skanujemy dokładnie liniowiec. Faktycznie toczy się tam walka. I to w rejonach nie przyległych do hangaru, niedaleko mostka. Piraci tutaj nawet nie mieli szans, aby dostać się tak daleko. Ponadto coś na samym okręcie zakłóca przepływ sygnałów. Ktoś na pokładzie nie chce, aby okręt komunikował się z kimkolwiek.

-------------------------

Tymczasem na pokładzie Ad Bor szykował się do dokowania. Okręt zwalniając podszedł perfekcyjnie do liniowca obok jednej ze śluz. Natychmiast wysunęło się ramię, które połączyło oba statki. Raporty płynęły do Ad Bora ze statku i frachtowca. W większości były to potwierdzenia wydanych rozkazów. Jednak, kiedy zostały dosłownie sekundy do otworzenia grodzi do wnętrza kalamariańskiego liniowca, komunikator pirata zakomunikował kolejnego rozmówcę.

- [i]Sir! Przekaz z frachtowca. Napotkali opór, ale… nie jest to załoga statku. Jakby goście… Spora liczba istot, przebranych za pasażerów, jest uzbrojona po zęby i walczy z załogą. Nasi są przygwożdżeni w hangarze. Wykrywamy, że koło mostka też są prowadzone ciężkie walki.


----------------------

Po chwili na obu okrętach zawyły alarmy ostrzegawcze.
- Sygnały hiperprzestrzenne, wykrywamy wynurzający się okręt… klasy Lucerhulk! – zakomunikowali technicy na fregacie Vissana oraz kanonierce Ad Bora. – Startują myśliwce… jedna eskadra… poprawka dwie… cztery… osiem!

Holoprojektor zamigał aktualizując dane. Na obrzeżu pasa asteroid, przed kalamariańskim liniowcem, pojawił się owalny kształt okrętu typu LH. Olbrzymia konstrukcja zdawała się być standardową jednostką separatystyczną, jednak… coś w niej nie pasowało. Zwłaszcza baronowi wygląd statku zdawał się znajomy. Na poszyciu brakowało oznakowań KNSu, do tego widoczne były liczne modyfikacje. Startujące myśliwce również nie pasowały wyglądem do maszyn Konfederacji. Były to typy wykorzystywane przez prywatne armie, a nie floty walczących stron. Ad Bor stojący przed grodziami do rękawa, widział na monitorze terminalu obok, wyskakujące informacje.
Potrwało kilka sekund zanim dziewięćdziesiąt sześć myśliwców zostało rozpoznanych. Dwie eskadry składały się ze Starchaserów, cztery z Cloackshapów, a ostatnie dwie Headhunterów. Myśliwce natychmiast utworzyły szyk obok LH, który ruszył powoli w kierunku liniowca, szykując uzbrojenie. Tuż po tym, statki zostały wywołane, a na holoprojektorach pojawiła się dosyć sroga twarz.



- Tutaj Komandor Telemachus Rhade na pokładzie „Wesołego Rogera”. Do wszystkich jednostek w pasie asteroid Rah-17. Macie minutę na opuszczenie liniowca, dezaktywowanie wszelkich systemów obronnych, wycofanie myśliwców i obranie kursu poza pas, jak najdalej od „Gwiazdy Dac” oraz mojego okrętu. Na pokładzie tego zaplutego, separatystycznego statku znajdują się moi ludzie. Nie radzę odmówić mojej „prośbie”. Nie chcę walczyć, ale jeżeli nie przystaniecie na moje ultimatum, zostaniecie bezlitośnie zniszczeni. – Mówiący człowiek był dosyć wysoki, chudy, o krótkich kruczoczarnych włosach. Ubrany w skórzaną kurtkę, jego prawa ręka była bioniczna. Prawa strona twarzy nosiła blizny po oparzeniach.

Witaj Vissanie, dawno się nie widzieliśmy. – głos dawnego towarzysza był ciągle ten sam, choć pełen smutku i cierpienia. – Nie sądziłem, że spotkamy się w takich okolicznościach. Miałem nadzieję, że nie zastanę Ciebie w tym miejscu, ale mogłem przewidzieć, że Twoja źle ulokowana lojalność, skrzyżuje nasze drogi, prędzej czy później. Zawsze byłeś marzycielem oraz idealistą. Proszę zaniechaj tego statku. Ja nadal walczę o Republikę, mimo iż ona tego nie rozumie. Mimo, że zostałem wyklęty przez naszych tak zwanych przywódców! – ostatnie słowa Telemachus dosłownie wykrzyknął z olbrzymią nienawiścią. Szybko jednak uspokoił się i ponownie rzekł do komunikatora. –[i] „Gwiazda Dac” to separatyści, nie przejmuj się ich żywotem, jest bez znaczenia. Zepsuta masa, która nie powinna istnieć. Proszę… błagam, ze względu na dawne czasy zapomnij o tym spotkaniu. Zawróć okręt i wróć na Rahabu. Nie mieszaj się w to stary przyjacielu.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Nie 16:55, 26 Kwi 2009    Temat postu:

Ad Bor podbiegł jak najszybciej mógł do najbliższego terminalu i rozpoczął połączenie z Vissanem.

-Kapitanie Vissan! Kapitanie... Cholera jasna... Co tu jest grane!?
-zwrócił się do jednego z techników.
-Nagrać przekaz i wysłać jak tylko będzie odbiór!
-krzyknął po czym nieco spokojniej przystąpił do nagrywania:

-W tej sytuacji nie mam wielkiego pola do manewru. Zaraz wyśle w eter wiadomość do tego napuszonego, nieproszonego gościa. Proszę tylko pana by zabrał pan ze sobą moje myśliwce jeśli nie zdążą się schować bądź jeśli coś się wydarzy. To dobre chłopaki, a ich śmierć na nic się nie zda. Maraudera też oddaje pod pana rozkazy. Ja i moi najbardziej zaufani ludzie przyszykujemy coś specjalnego na pokładzie liniowca. Telemachus będzie stał przed ciekawym wyborem... Oczywiście moja poprzednia gwarancja zostaje utrzymana w mocy. Moim celem jest zminimalizowanie rozlewu krwi. Gram va bank. Jeśli jednak jest pan gotowy walczyć to mój statek na wiele się nie przyda. Może jednak spróbować udać się po pomoc... Koniec przekazu i bez odbioru. Możliwe, że już nigdy się nie spotkamy...

-Zakończył po czym zwrócił się do ludzi:
-Idą tylko Ci którzy naprawdę chcą zarobić, nie boją się śmierci i mi ufają. Nic nie dzieje się tu zgodnie z planem, ale takie życie pirata. Mam nadzieje, że byliście na to gotowi. Mamy ograniczoną ilość miejsc. Biorę tylu ilu zmieści się potem z trudem na frachtowcu. Reszta wraca na Marudera, oddala się i słucha kapitana Vissana. Jak najszybciej! Ewentualnie uciekacie sami. Nie wiem czy zdążycie w razie czego zebrać myśliwce... Jak by co polecą z Vissanem... mam nadzieje... Czekajcie na nas parsek drogi w stronę Tatooine od miejsca w którym zaczynaliśmy. Jak wszystko się uda dotrzemy do Was i podzielimy łupy. Reszta, za mną. Przebijamy się do hangaru i minujemy wszystko po drodze... generatory, łącza energii, wszystko...
-pomyślał przez chwile, że za często używa tego słowa... "Basic... niech szlak trafi ten pokręcony język..."
-...Zdaje się w tym na was. Nie mam zielonego pojęcia o ładunkach wybuchowych...

-Zakończył wydawać rozkazy i spojrzał z smutkiem na swoich ludzi. Część szykowała się do walki. Część już wybierała się na mostek.
-Będzie dobrze chłopaki. Jeszcze się obłowimy... To nie był nasz dzień, ale zaraz zacznie się noc... Prawdziwa ciemna noc, oświetlona jasnym blaskiem...
-Zdał sobie sprawę, że nie bardzo go rozumieją, więc przystąpił do wcześniejszych zamiarów.
-Drugi przekaz. Nagrać i wysłać jak tylko będzie taka możliwość. Zaczynamy:
-Nastąpiło krótkie piknięcie i Ad Bor zaczął:

-Komandorze Telemachus... Zdaje mi się, że trochę za szybko by żądać tyle w tak krótkim czasie. Nie wziął pan pod uwagę wielu faktów. Uszkodzony liniowiec może się za chwile rozsypać razem z pana ludźmi jeśli pan trochę nie przystopuje. Ja nie mam nic do stracenia, a miny już założone. Proponuje chwilowe zawieszenie broni i uzgodnienie warunków ewentualnego odwrotu. Moje słowa są autonomiczne względem tego co powie pan komandor Vissan. Myślę, że zna pan piracką mentalność i wie, że tak łatwo nie zostawimy naszego łupu bez walki, a pańska siła mnie nie przekonuje.

-Ad Bor zakończył po czym bez cienia wątpliwości wyciągnął z kabury na udzie poręczny modyfikowany blaster i spojrzał na ludzi, którzy bez słowa zrozumieli o co chodzi o otworzyli właz.
-Tak jak mówiłem. Idziemy trójkami. Kierujemy się w stronę hangaru ewentualnie zbaczając w stronę jakiegoś źródła energii. Ruszamy!
-krzyknął i wskoczył jako pierwszy na pokład liniowca. Gdy tylko jego stopy dotknęły pokładu poczuł małe wstrząsy targające całym okrętem. Nie zrażony tym przywarł do gładkiej, lekko zakrzywionej ściany i trzymając gotowy do strzału blaster skierowany lufą do góry i nasłuchując poruszał się do przodu. Parę skrzyżowań między korytarzami dalej, intuicyjnie wybierając zakręty mogące prowadzić w stronę hangaru znalazł miejsce na pierwszy pseudo postój. Dotychczas mijali pomieszczenia techniczne które skrupulatnie sprawdzane okazały się puste. Teraz mieli przed sobą sekcje bardziej użytkową i liczne drzwi.
-Rozstawić się i czekać chwilę. Musze skontaktować się z załogą frachtowca.
-Wyjął komunikator, nastawił częstotliwość i zwrócił się do towarzyszy oddzielonych od niego wieloma ścianami i podłogą.

-Słyszycie mnie? Jesteśmy na pokładzie. Mamy mały problem więc zaszła mała zmiana planów. Umocnić wasze pozycje w okolicach hangaru. Nie atakować. W razie czego kładźcie zaporę ogniową by zablokować ewentualny atak. Nadal starajcie się zdobyć jak najwięcej informacji. Przebierańcy to ludzie niejakiego Telemachusa Rhade. Najprawdopodobniej rebeliant Republiki. Dążymy do zawieszenia broni. Idziemy w waszą stronę. Po drodze spróbujemy się obłowić.

-Zakończył rozmowę i oczekując na odpowiedź zwrócił się do swoich ludzi.
-Przeszukać teren, nasłuchiwać wroga, zaminować jak znajdziecie coś istotnego.

-Ostatnie polecenie zabrzmiało nikłym echem w korytarzach, a część ludzi Ad Bora rozeszła się by się rozejrzeć. Minął moment po którym powinna nadejść odpowiedź od załogi frachtowca, gdy z jednej ze stron kapitan usłyszał dźwięk którego ewidentnie nie wydał ani pokładowy sprzęt, ani jeden z ludzi kapitana. Ad Bor zacisnął rękę na blasterze i zaczął przygotowywać się na wszystko...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Pon 20:43, 27 Kwi 2009    Temat postu:

Vissan i jego arkaniański przyjaciel rozmawiali półgłosem, obserwując sytuację. Baron oparł się na podłokietniku fotela i spoglądał cierpliwie, jak Marauder dokuje do kalamariańskiego liniowca. Rahabianin zastanawiał się, czy w tej sytuacji cokolwiek może jeszcze pójść źle...

Nagłe pojawienie się lucerhulka oznaczało, że rzeczywiście, mogło. Na mostku zapanowało poruszenie, gorączkowo wymieniano raporty i komendy. Dingo Egret rzucił tylko:

- Konfederaci! - I zaczął przygotowywać okręt do walki. Vissan poderwał się w fotelu i natychmiast nakazał pilotom-klonom wycofać się w pobliże FAVa. Wyglądało na to, że trzeba będzie pozostawić liniowiec i piratów samym sobie, gdy załoga Ouroborosa ujrzała chmarę myśliwców opuszczających hangary Lucerhulka.

- To nie są konfederackie myśliwce - Skonstatował Egret.

- A ja poznaję ten okręt - Dodał Vissan, wpatrując się w odczyty skanerów i powoli kręcąc głową. A po chwili, jakby na potwierdzenie jego słów, na ekranie pojawił się... Telemachus Rhade. Baron poznał go natychmiast, mimo paskudnych blizn szpecących twarz sławnego korsarza, a niegdyś komandora WFR. Człowieka, który powstał z grobu. Vissan wpatrywał się w oblicze dawnego przyjaciela, niemal nie słuchając jego słów. Kapitan Egret oderwał wzrok oblicza na ekranie, oblicza mężczyzny którego przecież także znał i spojrzał na Vissana. Jego dowódca, blady jak papier, pochylił się w fotelu, jakby chcąc lepiej przyjrzeć się postaci która kierowała do nich przekaz. Baron istotnie wyglądał, jakby zobaczył ducha i poniekąd rzeczywiście tak się czuł. Rahabiański komandor milczał przez chwilę, na mostku urwały się wszystkie rozmowy i ciszę przerywały tylko gorączkowe meldunki pilotów ARC. W końcu Vissan odchylił się w fotelu i zaczął mówić.

- Telemachusie... - Zaczął, ale potrzebował kolejnej chwili by dobrać odpowiednie słowa. - Chyba nie doceniłem cię, sądząc, że naprawdę dałeś się zabić. Dobrze cię znowu widzieć stary przyjacielu, choć rzeczywiście, wolałbym, gdyby stało się to w innych okolicznościach. - Baron urwał, zwracając się do Dingo: - Odwołaj myśliwce, niech wracają do Ouroborosa. Rahabianin przez chwilę przyglądał się pooranej bliznami twarzy Rhadego. - Nadal gramy do tej samej bramki. Przysiągłem Republice służbę i jestem jej winien lojalność. Ty jak widzę, wciąż jesteś korsarzem... Czy może piratem. Nie sądziłem, że zaczniesz napadać na statki pasażerskie z cywilami. Większość pasażerów tej jednostki nie ma nic wspólnego z wojną, chcą dotrzeć do punktu przeznaczenia, czy tak? - Vissan zawiesił głos, oczekując na odpowiedź Rhadego.

Tymczasem Egret zajął się wiadomością od kapitana Marudera. Parm'cyre'ulungu chciał wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi, cóż, Arkanianin nie potrafił udzielić mu odpowiedzi, a przynajmniej tak długo, jak baron nie skończy rozmowy z Rhadem.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Czw 18:32, 30 Kwi 2009    Temat postu:

- Tak jest kapitanie – dobiegł głos z komunikatora. Dowódca frachtowca o imieniu Kiruk odezwał się trzeszczącym głosem. Coś na okręcie zakłócało łączność. Jedynie komunikatory krótkiego zasięgu działały. Ad Bor szybko dostrzegł problem, że niestety zaraz straci kontakt z Maruderem, który już zaczął oddokowywać. – Utrzymujemy pozycję, ale jesteśmy pod bardzo silnym ogniem, potrzebujemy pomocy!

Samo wnętrze statku było dosyć ciemne. Jedyne źródło energii to migające czerwone światła, z zapasowego generatora. Zrządzeniem losu, chiss zadokował niedaleko maszynowni. Co prawda nie można było się obłowić podróżując przez techniczne poziomy, ale ludzie pirata, zakładali w obiecujących miejscach ładunki wybuchowe. Idąc naprzód, Ad Bor widział biegających techników kalamariańskich, którzy dostrzegając piratów, uciekali czym prędzej, starając się nie stawać na ich drodze.
Piraci nie trzymali się w zwartej kupie. Co rusz kolejni odrywali się od głównej grupki, idąc w boczne korytarze, aby podłożyć ładunki na coraz to nowsze systemy, które mijali. Od zdewastowanego pomieszczenia z generatorami tarcz, po systemy podtrzymujące życie, aż do największy sukces pomieszczenie zapasowego generatora.

Po jakiś dziesięciu minutach podróży cały oddział dotarł do poziomów hangaru i zbliżając się do pozycji swoich kamratów, słyszeli nasilające się wystrzały blasterowe, dobiegające z miejsca zadokowania frachtowca. Nie minęła długa chwila, kiedy skręcając za kolejny winkiel, Ad Bor i jego ludzie natrafili na nieprzyjaciela. Przed nimi dalej w korytarzu, plecami do chissa i jego ludzi, znajdował się z tuzin, przebranych w dostojne stroje, ludzi. Uzbrojeni w karabiny blasterowe, strzelali w kierunku hangaru, który był za nimi. A tam przygwożdżeni piraci z frachtowca desperacko stawiali opór. Już stąd widać było, że korytarz, którym szedł Ad Bor nie był jedynym, który prowadził do hangaru i kamraci z frachtowca walczyli z nieprzyjacielem ze wszystkich stron.
Po chwili jeden z nieprzyjaciół odwrócił się podczas chowania za skrzynie i zaczął przeładowywać. Mimowolnie jego wzrok padł na Ad Bora i jego dwudziestu ludzi. Oczy rozszerzyły się z przerażenia.
- Wróg! – po czym podniósł karabin i zaczął strzelać.

---------------------------------------------

Tymczasem na mostku fregaty Vissana pospiesznie wykonywano polecenia barona. Maruder, który oddał się pod dowództwo komandora, zbliżał się ze swoimi myśliwcami do jednostek republikańskich. ARC 170 zawróciły i utworzyły szyk obok „Oroborusa”.
Tymczasem holoprojektor zamigał ukazując zmieniające sie oblicze Telemachusa.
- Wybacz Vissanie, ale w tej wojnie nie ma niewinnych. Ci na pokładzie to elita separatystów. Przywódcy, biznesmeni, cała sielanka, która zarządza tym ich złomowiskiem. Są tak niewinni, że budują droidy bojowe, które niszczą nasze domy, działa, które bombardują niebronione miasta i wirus, który morduje nawet dzieci. O nie, tam nie ma niewinnych. Są Konfederatami, to już jest wina, a kara za nią jest tylko jedna. Doskonale wiesz, jaka.. Jeszcze raz bracie, poniechaj tego statku. To nie twoja walka, a ja nadal na swój sposób walczę o Republikę. Ale to nie jest sposób, który ty i ci przeklęci Jedi uznaliby za odpowiedni. Po prostu niektórzy nie rozumieją, że kiedy przeciwnik nie gra czysto, samemu trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. W wojnie nie ma miejsca na miłosierdzie. Przetrwa tylko silniejszy. Utapau mnie tego nauczyło. Nie było tam miłosierdzia ani dla mnie, ani dla moich ludzi. I za co? Za to, że wiernie służyliśmy Republice? To ostatnie ostrzeżenie stary przyjacielu. – Telemachus zamilkł czekając na odpowiedź Vissana.

Tymczasem obok barona pojawił się Egret.
-[i] Myśliwce Rhada przyspieszają, mają uruchomione systemy obronne, zaczynają tworzyć szyk uderzeniowy. Wykrywamy, że „Wesoły Rdoger” zaczyna namierzać liniowiec swoimi działami. Z tego co widzę, maja około dwudziestu baterii turbolaserowych zamiast sporej liczby działek laserowych. Nic więcej.

[off] Ok Maruder jest pod Twoimi rozkazami Viss, ty nim sobie teraz kierujesz. Ad Bor zabaw się trochę w godmoding i opisz mi ubicie tych przed toba i zjednoczenie z ludźmi z frachtowca. [/off


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brasidas dnia Nie 22:54, 03 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Sob 5:20, 02 Maj 2009    Temat postu:

-Ognia!-Krzyknął Ad Bor po czym padł na ziemie i nacisnął spust. Momentalnie przez środek korytarza przeleciał strumień energii. Zaledwie sekundę później z pod prawej ściany bosman otworzył ogień. Kolejne dwie sekundy później wąskie przejście zostało zalane ogniem sześciu blasterów. Strzały krzyżowały się w połowie odległości między atakującymi a obrońcami na różnych wysokościach. Bosman uklęknął na jedno kolano i strzelał bardzo precyzyjnie. Za nim dwóch marynarzy prowadziło ogień ciągły. Jeden strzelał z biodra, drugi trzymał karabin na wysokości ramion. Do lewej ściany przyległo trzech majtków i od czasu do czasu oddawali salwę w stronę wroga. Ogień krzyżowy zdał egzamin. Trzej przeciwnicy zostali lekko ranni i wyłączeni z gry. Ten który zobaczył Ad Bora padł z wielką dziurą w głowie. Reszta została zmuszona do schowania się. Rzadziej odpowiadali ogniem.

-Wooke! Marix! Idźcie do przodu i włazić do najbliższego pomieszczenia! Bosman? Osłaniamy ich!

-Lewostronni majtkowie przerwali ogień, a kapitan z bosmanem posłali przed siebie śmiercionośne wiązki. Z rykiem prawdziwego wojownika wooke przeskoczył nad leżącym kapitanem i pobiegł w stronę drzwi. Tuż za jego wielkim ciałem w biegu chował się Marix. Chwile później pierwszy punkt zaczepny został zdobyty. Wooke wychylony z pomieszczenia otworzył ogień po nowym śmiercionośnym kontem. Majtkowie wznowili ostrzał lecz tym razem był on mniej intensywny. Ad Bor spojrzał w lewo i zrozumiał. Jeden z nich trzymał się za ramie i wycofywał się kucając.

-Warfel! Zastąp go... Bardzo dobrze chłopaki... Hej Boss? Widzisz ten skraj szaty wystający zza tej skrzyni? Ładuj na pełnej mocy, tak by się zapaliła. Przygotujcie granat...

-I wystrzelił dokładnie w wystającą zza rogu głowę. Przeciwnik zdążył się schować, ale w miejscu gdzie przed chwilą był widniał czarny ślad po strzale... „Nie prędko znowu się wychyli... Ale mają chłopaki refleks... Aż żal zabijać...”

-Panowie!-krzyknął w stronę wroga-Jesteście otoczeni, a okręt jest zaminowany!--odetchnął -Zdaje mi się, że coś Wam dzisiaj nie wyszło... Złóżcie broń, a puszcze was wolno...

-Odczekał chwile po czym w jego stronę posypał się grad ognia.

-Chyba im to nie w głowie... Rozpirzyć ich!

-Dobitnie rozkazał, wznowił ostrzał, po czym po chwili dodał:

-Zostawcie dwóch, trzech przy życiu... Chce z nimi potem pogadać...

-Jakby na potwierdzenie tych słów jeden z wrogów wypadł zza osłony martwy, a drugi ujawnił się w całej okazałości wychodząc, a właściwie wybiegając zza jednej z skrzyń. Boss trafił w jego długą do kostek wyjściową szatę która wystawała zza osłony. Szata zajęła się i żołnierz stanął w płomieniach. „Jego jęki powinny zmniejszyć morale przeciwnika...” pomyślał Ad Bor i powoli z pozycji leżącej podniósł się i przyklęknął na jedno kolano.

-Idziemy!– zawołał do swoich -Wooke? Osłaniaj nas!

-Przeszli zaledwie parę kroków i znaleźli się bliżej zajętego wcześniej pomieszczenia, ale to w zupełności wystarczyło do realizacji planu Ad Bora. Zamieszanie wywołane „pożarem” minęło i wróg wznowił ostrzał, ale piraci byli teraz na lepszej pozycji i dwóch żołnierzy wroga straciło poczucie „bezpieczeństwa” Chcieli zmienić położenie. Na ich nieszczęście ogień osłonowy jaki za-sponsorowali im koledzy był za słaby. Jeden padł z dziurą w plechach, drugi zmienił zdanie, chciał wrócić i dostał piękną, centralną serie w klatkę piersiową. „Piękną...” pomyślał Ad... „ale wolał bym by poszli po rozum do głowy... Cóż za marnotrawstwo...” Ostatnia myśl wydała mu się zdecydowanie ironiczna. Nie zmieniało to jednak faktu, że śmierć dobrego żołnierza to zawsze strata. „Telemachus mi tego nie wybaczy...”

-Została połowa panowie! Bierzemy się do roboty. Nie mamy całego dnia!

-Stało się... Podwładni kapitana zrozumieli te słowa tak jak chciał by je zrozumieli. Zadziałał na ich ambicje. W stronę wroga posypał się jeszcze większy grad ognia niż dotychczas. Dwa zabłąkane strzały dużej odłupały kawałek narożnika z prawej i z lewej strony odsłaniając dwóch przeciwników. Bełt z kuszy dokończył dzieła. Jedna salwa - dwa trupy. Pozostali przy życiu żołnierze zrozumieli, że ściany są zbyt słabe by ich osłonić przed taką kanonadą. Zdecydowali... Z ochrypłym wrzaskiem grupa zdesperowanych rannych ludzi wybiegła na korytarz sypiąc ogniem w stronę napastników. Ad Bor pomyślał, że tym razem nie uda mu się uniknąć śmierci któregoś z jego ludzi. Na szczęście przyszła pomoc... Z spodziewanej strony... Załoga frachtowca wiążąca wroga słabym ogniem z drugiej strony zadziałała odruchowo. Widząc wybiegających wrogów ruszyli za nimi w pogoń. Kapitan zobaczył jak dwaj szarżujący którzy z powodu własnego strachu i niepewności trzymali się z tyłu giną. Jeden od strzału w bok głowy, drugi od pionowej serii przez udo wzwyż...

-Ogłuszanie!-krzyknął, ale zdał sobie sprawę, że już raczej za późno...

Co do trzech padających wrogów nie miał wątpliwości. Dostali tyle strzałów czerwonej barwy, że pewnym było że nie żyją. Co do czterech innych... nie wiedział. Zamieszanie wywołane jego ostatnim rozkazem, nie spowodowało wprawdzie spadku jakość ostrzału jego załogi żądnej krwi. Jednak ilość niebieskich pocisków ogłuszających jak na tak spontaniczne działanie była duża. Część oddała parę strzałów by zabić, po czym zdążyli zmienić tryb broni. Ale czy to wystarczyło? Łudził się, że te cztery upadające ciała jednak nie przyjęły śmiercionośnej dawki energii...

-Pierwszy? Raport! Sprawdzić czy ktoś z naszych zginął i czy ktoś z tamtych przeżył... Przeładować broń i być w gotowości. Opatrzyć rany.-zwrócił się do oficera i innych rozglądając się bo pobojowisku. Dwóch majtków podbiegło do leżących na korytarzu ciał i zaczęli sprawdzać który z nich jeszcze żyje. Nie wyglądali na zachwyconych tą czynnością. Pierwszy również rozejrzał się. Oceniał ilość leżących, rannych i szacował ilość martwych... Patrzył na ślady po strzałach, zniszczenia i praktycznie wszystko. Wiedział czego oczekuje Ad Bor... Nie szybkiego, ale rzetelnego raportu z walki która właśnie miała miejsce... Kapitan skrzyżował ręce z tyłu pleców i patrzył na zachowanie pierwszego z uśmiechem i dumą. „Dobry chłopak... Zasłużył na swoją wypłatę...”

-Bosman? Dobrze się spisałeś. Wooke? Tobie też należą się gratulacje. Wam wszystkim panowie. -pochwalił swoich ludzi po czym zwrócił się do załogi frachtowca która właśnie nadchodziła-Wspaniała robota. Zjawiliście się w samą porę... Mamy jednak mało czasu... Musimy znaleźć to coś co zagłusza i to wyłączyć, ewentualnie zabrać. Trzeba też wybrać się na mostek i do sekcji mieszkalnej. Jeszcze nie znaleźliśmy tu nic wartościowego. Może jeszcze znajdziemy sekcje medyczną... Przeszukać tych martwych buraków... Znaleźliście tutaj drugi hangar? Ci żołnierze pewnie wsiedli na Mon Calamari, ale może mieli jakiś plan ucieczki... Jak tylko usłyszę raport od Pierwszego – rozpraszamy się i idziemy dalej. W okolicach mostka najprawdopodobniej czeka na nas druga taka grupa. Oczy i uszy otwarte...– zakończył po czym spojrzał na oficera idącego w jego stronę...

[off] Mistrzu tak jak mówiłeś Smile Załatwieni... Opisz tylko proszę moje straty (jeśli są) i oceń czy udało mi się kogoś zostawić przy życiu (raport pierwszego) Kontynuuje przeszukiwanie liniowca. [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Nie 22:51, 03 Maj 2009    Temat postu:

Vissan długo wpatrywał się w hologram Rhadego. Milczał. W pewnym momencie otwarł usta, jakby miał już coś powiedzieć, ale zdaje się, nadal nie było słów, którymi mógłby odpowiedzieć staremu przyjacielowi. Baron skrył twarz w strąkach włosów opadających z obu stron i spojrzał na obicie kapitańskiego fotela, noszącego już pierwsze oznaki zużycia. Jakiś rok temu mężczyzna po drugiej stronie holoprojektora sam siedział na tym fotelu. Ale Rahabianin zaczynał rozumieć, że Telemachus poważnie się zmienił. Niesprawiedliwie osądzony, ścigany, a wreszcie niemal zabity przez Republikę dla której walczył. Bombardowanie orbitalne zakładów produkcyjnych na Nemoidii, które wywołało takie kontrowersje wokół postaci dawnego komandora było czymś oczywistym w czasie wojny. Ale atakowanie pasażerskiego liniowca?

- Telemachusie, wygląda na to, że stałeś się w końcu taki, jakim chcieli cię widzieć Jedi i reszta tych, którzy cię oskarżali. Kiedy wysuwali te swoje absurdalne oskarżenia o Nemoidię, byłem po twojej stronie. Kiedy atakujesz cywili, nie mogę cię poprzeć. - Baron urwał, jakby czekając na reakcję. - Ale nie mogę też stanąć ci na drodze. Może jeszcze kiedyś się spotkamy. - Bardziej stwierdził, niż zastanawiał się Vissan. Przerwał połączenie.

Rahabianin zignorował szmer szeptów na mostku, nawet spojrzenie zaskoczonego Dingo. Zaczął wydawać dyspozycje.

- Ouroboros do dowódcy myśliwców ARC-170, wycofujemy się w obliczu przeważającej przewagi pirackiej floty, oczekujcie koordynatów nawigacyjnych. Piloci nie zadawali niewygodnych pytań, więc tłumaczenie się oficerom WFR można było odłożyć na później. Vissan wstał, i z wolna ruszył na około mostka.

- Kapitanie Egret, proszę przekazać załodze Maraudera koordynaty bezpiecznego wyjścia. Niestety, kapitan Parm'cyre'ulungu musi poradzić sobie sam. Przejmuje pan mostek, wracamy na Rahab. - Opuszczającego pokład dowodzenia barona odprowadziły spojrzenia milczącej załogi. Niektórzy ujrzeli jeszcze, zanim za komandorem zasunęły się drzwi, jak z wolna kroczy do swojej kajuty, jakby przygnieciony jakimś ciężarem.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Sob 15:01, 09 Maj 2009    Temat postu:

[off] Wybaczcie poślizg, ale miałem nadzieję, że Rhade wróci do swojej dawnej postaci, co zapowiadał, a to był dobry moment, aby go dołączyć do rozgrywki, jednak niestety zrezygnował. Wracamy do normalnego tempa i do własnych for. Na nich zaraz też będą pościki. [/off]

[INFO] Dalsza częśc przygody, w misjach o tej samej nazwie na forach misji w Republice i Najemnikach ("Na własny rachunek"). [/INFO]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brasidas dnia Sob 15:11, 09 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Najemnicy » Dolce Farniente(Vissan, Ad-Bor)
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group