FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Dolce Farniente(Tholme, Serra Keto, Ad Bor)
Idź do strony 1, 2  Następny
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Najemnicy » Dolce Farniente(Tholme, Serra Keto, Ad Bor)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Sob 13:55, 23 Maj 2009    Temat postu: Dolce Farniente(Tholme, Serra Keto, Ad Bor)

GRACZE: Tholme, Serra Keto, Ad-Bor
GM: Brasidas

[INFO] Kontynuacja misji Tholme i Serry Keto oraz Ad Bora o tej samej nazwie z for misji Jedi i Na własny rachunek. [/INFO]

[off]Pierwszy Tholme. [/off]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brasidas dnia Sob 13:56, 23 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tholme
Mistrz Jedi



Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Poznań

 Post Wysłany: Sob 18:15, 23 Maj 2009    Temat postu:

Tholme na czele swojego niewielkiego oddziału rozejrzał się po pomieszczeniu. Grupa piratów stojąca ramię w ramię z Kalamariańskimi oficerami nie była zwykłym widokiem, jednak pozwalała przypuszczać, ze nie stanowią oni zagrożenia dla pasażerów. Tholme zachował jednak ostrożność i nie opuszczając broni przedstawił się spokojnym głosem

- Nie strzelać! Nazywam się Aebener Marson, jesteśmy ochotniczym oddziałem pasażerów, przyszliśmy żeby pomóc w obronie mostka z polecenia oficera Aklaka! A Wy
- wskazał lufą pistoletu na jednego z "piratów" - kim jesteście?

Starał się przy użyciu Mocy uspokoić nerwy zarówno swoich towarzyszy jak i rozmówców, żeby nie ryzykować jakiejś niepotrzebnej i przypadkowej wymiany ognia.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Sob 20:00, 23 Maj 2009    Temat postu:

-Nazywam się Parmc'cyre'ulungu. To ja zaatakowałem i uszkodziłem ten liniowiec Separatystów. Te uszkodzenia uniemożliwiły tym najemnikom przejęcie sprawnego liniowca.-Spojrzał po leżących trupach i skrępowanych na ziemi najemnikach.

-Jednak w przeciwieństwie do nich nie miałem zamiaru nikogo mordować... A tym bardziej cywili-uśmiechnął się blado.

-Myślę, że ten fakt i pomoc jakiej tu udzieliłem przekonała kapitana Calicara. Musimy teraz działać razem, uciec i oddać się w ręce Republiki. Tak ustaliłem z baronem Vissanem. Dostałem od barona autoryzacje moich działań zanim zjawił się ten rebeliant. Przed chwilą wysłałem dwa moje myśliwce po pomoc. Możemy więc próbować grać na zwłokę. Moi ludzie obstawili już cały liniowiec, załatwili wszystkich napastników i przygotowują się do odparcia abordażu. To nasza jedyna nadzieja... Sekcja techniczna jest zaminowana. Wysadzając liniowiec w odpowiednim momencie ułatwimy sobie start. Niestety nie mamy transportu, więc by uciec musimy porwać jakiś prom desantowy, lub w ostateczności dostać się do dokującego LH z bronią.-Spojrzał na klęczącego najemnika przed którym trzymał komunikator i mocniej przycisnął mu do głowy lufę pistoletu.

-Właśnie "próbuje" przekonać Telemachusa Rhada, że tylko abordaż w dwóch miejscach na raz umożliwi mu zwycięstwo... Hangar... I Sekcja techniczna... No, chyba, że macie jakiś inny pomysł?-rozejrzał się po przybyłych. Wydawało mu się, że nazwisko napastnika które przed chwilą wymówił spowodowało zmianę w wyrazie twarzy Aebenera...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tholme
Mistrz Jedi



Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Poznań

 Post Wysłany: Sob 20:44, 23 Maj 2009    Temat postu:

- Mam nadzieję, ze będziemy sobie ufać, Panie Parmc'cyre'ulungu... Ale obawiam się, że mamy mniej czasu niż Pan przypuszcza... Chwilę temu starliśmy się z grupką ludzi cudownie zmartwychwstałego Telemachusa Rhade i z ich rozmowy wynikało, że gdy tylko grupa napastników opuści "Gwiazdę Dac" zostaniemy po prostu zniszczeni ogniem turbolaserowym. Plany abordażu musiały się zmienić, sądzę, ze to nie sam statek był celem ich ataku, a jeden z jego najbardziej wartościowych pasażerów... - spojrzał w głąb oczu rozmówcy, próbując odczytać jego myśli - Życia całej reszty są dla nich bezwartościowe, jesteśmy co najwyżej niewygodnymi świadkami. - rozejrzał się po mostku marszcząc czoło - Musimy stąd uciekać, a kapsuły ratunkowe będą łatwym celem dla tych zbrodniarzy... Nie macie pewnie na swoim okręcie dość pojemnych kontenerów, żeby zabrać do siebie wszystkich pasażerów? - spodziewał się negatywnej odpowiedzi, ale nie zaszkodziło spytać...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tholme dnia Sob 20:45, 23 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Sob 23:09, 23 Maj 2009    Temat postu:

-Ja nie mam na tym statku nic czym moglibyśmy uciec...-Powiedział kapitan piratów po czym spojrzał na Kalamarianina. Ten stał nadal jakby sparaliżowany. Ad Bor zastanowił się chwile po czym zaczął:
-Musimy dowiedzieć się jak ta grupa napastników chce lub jak miała opuścić "Gwiazdę Dac"-chwycił komunikator
-Rharrryr? Powiedz pasażerom, że Ci co chcą ryzykować na własną odpowiedzialność niech wchodzą do kapsuł i uciekają. Maruder? Łap ich w promienie ściągające i wysyłaj w stronę obrzeża pasa asteroid. Jak kapsuł będzie ich dużo to staraj się przyjąć część do hangaru. Mam nadzieje, że zlokalizowałeś frachtowiec... Myśliwce? Osłaniać wszystko i robić zamieszanie.

-Ol-Ke? Ile zostało do kontaktu bojowego z LH? Co z ich myśliwcami? Co z naszym frachtowcem i czy Rhad wygląda jakby chciał przybić tą swoją łajbą do tego liniowca?-Pierwszy oficer raz jeszcze wyjrzał przez okno mostka i zaczął rozglądać się swoim czujnym wzrokiem by ocenić sytuacje. Szykował drugi już dzisiaj raport dla kapitana. Ad Bor kopnął jeńca przygotował do włączenia komunikator i rozkazał:
-Jednak powiesz coś innego... Dyktuje: Telemachusie? Idziemy z mostka w stronę sekcji technicznej. Zaraz będziemy gotowi by opuścić okręt... Gadaj! I pospiesz się!

***

Parmc'cyre'ulungu rzucił okiem na swoich ludzi, podniósł za szmaty jednego z jeńców po czym popchnął go by szedł przodem. Kiwnął ręką na swoich ludzi by szli za nim i sam też ruszył.
-Nie wiem jak wy, ale ja nie zamierzam czekać-Powiedział do Kalamarian i ludzi przybyłych z Aebenerem.
-Kto chce niech ucieka w kapsułach. Moi ludzie spróbują Was złapać. Kto chce niech szuka pancernych kontenerów na pokładzie. Możecie liczyć na to, że Was nie zestrzelą. Ja ewakuuje się tą drogą którą mieli uciekać ludzie Telemachusa. Jak go dorwę to osobiście przestrzelę mu łeb...-Dodał z gniewem w oczach...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tholme
Mistrz Jedi



Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Poznań

 Post Wysłany: Czw 12:17, 28 Maj 2009    Temat postu:

Stary jedi szybko przeanalizował sytuację. Chaotyczna ewakuacja kapsuł musiała zakończyć się masakrą wielu niewinnych i bezbronnych istot, ale nie mieli innego wyjścia. Jedynym ratunkiem było odwrócenie uwagi Lucerhulka od całego przedsięwzięcia. Trzeba było zaryzykować...

- Panie Parmc'cyre'ulungu! - zawołał pirata, zatrzymując go w wyjściu - Mamy mało czasu, ale chyba muszę z Panem porozmawiać na osobności.

Nie czekając na przyzwolenie chwycił dowódcę piratów za ramię i zaciągnął do pomieszczenia komunikacyjnego znajdującego się przy mostku, gdzie mogli odizolować isę od postronnych słuchaczy.

- Nie ma czasu na tłumaczenia, ale myślę, że mogę Panu zaufać
- powiedział, lustrując swojego rozmówce od stóp do głów. Zza pazuchy wyciągnął miecz świetlny i uruchomił go, a po sekundzie wyłączył.

- Sądzę, że już wie Pan kim jestem. Rhade niemal na pewno jest na swoim okręcie, więc ganianie po korytarzach nic nam nie da. Musimy zaryzykować, a jeśli rzeczywiście chce Pan przysłużyć się Republice, to jest dobra okazja. Trzeba odwrócić jego uwagę od ewakuacji pasażerów, a przy okazji spróbować unieszkodliwić Rhadego. Mam pewien plan, ale potrzebuję pełnego poparcia ze strony Pana i pańskiej załogi...
- zmarszczył brwi - Mogę na nie liczyć?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Czw 17:20, 28 Maj 2009    Temat postu:

-Jedi...Powiedział cichym zamyślonym głosem-Sądząc po wieku i ilości blizn nawet mistrz Jedi... To zmienia postać rzeczy. Słyszałem co potraficie robić Wy - mistrzowie. Moi ludzie zabrali dobra należące do Separatystów. Jeśli zostaną one w naszych rękach jesteśmy z panem...

-Dodam, że podczas rozmowy z baronem, Vissan poprosił mnie by ta akcja wyglądała na coś więcej niż atak piratów. Obiecałem mu, że tak będzie. Proszę by wziął pan to pod uwagę...

-Niestety moje myśliwce Z-95 nie mają hipernapędu i obawiam się, że baron Vissan nie przyleci z odsieczą. Moje poprzednie rozkazy dotyczące tych myśliwców miały uspokoić kapitana Calicara...

-Ładunki wybuchowe w sekcji technicznej na pewno znacznie uszkodzą liniowiec ba... nawet go zniszczą...

-Niech pan przedstawi swój plan. Ja czekam na raport mojego pierwszego oficera i oddaje się wraz z ludźmi do pańskiej dyspozycji...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tholme
Mistrz Jedi



Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Poznań

 Post Wysłany: Czw 18:40, 28 Maj 2009    Temat postu:

W duchu Tholme uśmiechnął się. Chiis zgodnie z jego oczekiwaniami miał ambicje wykraczające poza zwykłe szabrowanie i należało te ambicje wykorzystać.

- Priorytetem jest uratowanie jak największej ilości istot na tym liniowcu... Obojętnie czy to Separatyści, Republikanie, czy ktokolwiek inny. Później będzie można ich przesłuchać, odłowić jakieś cenniejsze jednostki... Ale żeby to zrobić musimy na jak najdłuższy czas odciągnąć uwagę Rhadego.
- jedi otworzył drzwiczki pomieszczenia i skinął na Serrę.

- Ja i moja padawanka spróbujemy przedostać sie na pokład Lucerhulka. Proszę dać mi kilku pańskich ludzi i jakiś prom, będziemy udawać grupę Pańskich załogantów, którzy mają Pana dosyć i chcą przyłączyć się do słynnego Telemachusa Rhade... Znając jego ego to może się udać, zwłaszcza, że poniósł tu spore straty i będzie chciał je chociaż trochę uzupełnić. Wiem czego szukał na "Gwieździe Dac" i zablefuję, że mogę mu pomóc to zdobyć. Jeżeli na to nie pójdzie, użyję innych argumentów... - poklepał się po kieszeni z mieczem - W międzyczasie proszę spróbować ściągnąć jakąś pomoc i ewakuować chociaż kobiety i dzieci. Mogę na Pana liczyć, Kapitanie?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Czw 21:04, 28 Maj 2009    Temat postu:

-Jak najbardziej. Jednak właśnie tu tkwi problem... Nie mamy żadnego promu, dlatego musimy zdobyć coś co należy do Rhada. Do tego możemy wykorzystać tych trzech jeńców. Przekaz który kazałem im nadać powinien dotrzeć i jeśli Rhad chce ocalić swoich ludzi to przyśle transport do hangaru lub do włazu w sekcji technicznej. Pytanie tylko czy przekaz był wiarygodny. Tak czy siak musimy iść w tamte regiony... Kobietami i dziećmi zajmą się moi ludzie z sali balowej i załoga Marudera.

Jeśli okoliczności na pokładzie pozwolą spróbuj przekonać Rhada by przybił do liniowca lub zbliżył się maksymalnie. Reszta ucieknie w kapsułach, a liniowiec będzie można wysadzić uszkadzając jednocześnie LH. Chyba, że coś się zmieni
-Dodał po chwili patrząc na pierwszego oficera który trochę zaskoczony przeprowadzoną przed chwilą rozmową na osobności kapitana z nieznajomym zbliżał się ostrożnie najprawdopodobniej z raportem na temat sytuacji na zewnątrz.

-Jeśli prom będzie odpowiedni nalegam by zabrał mnie pan ze sobą... Chce być przy swoich ludziach w czasie walki. Mogę się ukryć z kilkoma kompanami. Będziemy mogli zacząć ewentualną dywersje z dwóch stron. Jeśli prom się nie nada to pójdzie kapitan frachtowca który mi ukradziono, Ren-wskazał na jednego z marynarzy na mostku-Rim, bardzo dobrze strzela z dwóch pistoletów -Pochwalił swojego z uśmiechem-I na pewno paru z dołu. Najlepiej by prom był pełen. Nie trawie marnotrawstwa przestrzeni.

Ol-ke mój pierwszy oficer ewakuuje się w kapsule i przejmie dowodzenie nad Maruderem. W ten czas będzie mógł udać się po pomoc barona Vissana, a ja będę mógł wysadzić liniowiec. Niech pan zajmie się jeńcami... Utwierdźmy Telemachusa w przekonaniu, że jego ludzie nadal są cali i zdrowi i chcą opuścić liniowiec. Słyszałem, że Wy mistrzowie Jedi umiecie naginać umysły. Szczególnie te zmęczone...
Dodał mrugając jednym okiem. Tego gestu nauczył się dawno temu spędzając dużo czasu wśród ludzi.

***

-Panie kapitanie Calicar? Opuszczamy mostek i umożliwiamy ucieczkę pasażerów w kapsułach ratunkowych. Proszę określić co pan zrobi. Mistrzu Jedi? Jeśli dorwę Rhada i mnie pan nie uprzedzi... Osobiście przestrzelę mu łeb... Pierwszy? Powiedz co widziałeś przez okno i spadamy...-Sprostował swoje poprzednie słowa i wyczekująco spojrzał na oficera.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tholme
Mistrz Jedi



Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Poznań

 Post Wysłany: Pią 23:17, 29 Maj 2009    Temat postu:

Tholme lekko się zaniepokoił. Pirat wspomniał przy ludziach coś o Jedi i chociaż mówił to cicho, to istniało niewielkie ryzyko, ze ktoś to usłyszał... A mimo wszystko należało zachować dyskrecję.

Zwrócił się do swojego "oddziału".

- Słuchajcie, trzeba ewakuować statek! Sami słyszeliście, co ci z Lucerhulka chcą tu zrobić... Ci ludzie - wskazał na piratów - mogę uratować życie pasażerów i musimy im zaufać. Obiecuję Wam, że nic złego z ich strony Was nie spotka!

Gdy Serra podeszła bliżej niego, dodał - My odwrócimy uwagę od ewakuacji liniowca, ale będzie trzeba działać szybko... Dlatego proszę Was, żebyście pomogli nadzorować ucieczkę. Podejmie się Pan tego zadania, Panie Dune? Myślę, że najlepiej nada się Pan do kierowania akcją...

Ostatnie czego teraz potrzebowali to panika, dlatego doświadczenie oficera z Bespin IV mogło być na wagę złota.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Sob 23:35, 30 Maj 2009    Temat postu:

Ad Bor wysłuchał raportu pierwszego oficera i skinął głową, że wszystko rozumie. Popatrzał na mistrza Jedi który jakby zaniepokoił się gdy kapitan po cichu zwrócił się do niego jak do mistrza. Postanowił się poprawić. Po chwili Aebener zadał pytanie niejakiemu Dune. Ad Bor zwrócił się więc do swojego pierwszego:

-Ok-ke? Ty tak samo. Nadzoruj ewakuacje i nie pozwól by wybuchła panika. Jeśli nie będzie dla mnie miejsca w promie wrócę do Was i uciekniemy razem. Panie Aebener? Po drodze proszę przekonać Rhada, poprzez tych trzech jego ludzi, że chcą się ewakuować. Nie ma czasu do stracenia. Idziemy!

I kiwnął na swoich by ruszyli za nim...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pon 10:53, 01 Cze 2009    Temat postu:

Sytuacja nie był na pewno łatwa. Pierwszy oficer d Bora przedstawił mu i Tholme dokładna sytuację w przestrzeni, odczytując dane z terminali czujników na mostku, które jakimś cudem jeszcze działały.

- LH zbliża się. Wchodzi w pole asteroid na pozycję dogodną do oddania strzałów. Na razie zbyt wiele asteroid przeszkadza im w celowaniu. Nasz statek jest niedaleko, ale utrzymuje dystans. Myśliwce trzymają się statków macierzystych. Jeżeli Maruder się zbliży zapewne Rhade otworzy ogień, ale ich LH nie ma potężnego uzbrojenia. Wytrzymają trochę. Gdyby ten przeklęty Vissan został, moglibyśmy go zniszczyć z takimi siłami, jakie miał ze sobą. To jest stary LH i tak na prawdę jedynym zagrożeniem są myśliwce. Ale w pasie asteroid powinny mieć utrudnione zadanie, jeżeli nasi chłopcy w Headhunterch zajmą się obroną tylko bez akcji ofensywnych, mamy szanse. Zgodnie z rozkazem zajmę się kierowaniem ludzi do kapsuł a potem akcją Marudera.

Chwilę później zadźwięczał komunikator jednego ze schwytanych przebierańców.
- Tu Wesoły Rodger, szlag by to trafił! Mieliście się ewakuować w kapsułach, nie mówcie, że nie zabezpieczyliście tego rejonu!? Szlag, czekać. Prom w drodze, macie być w sterburtowym hangarze za trzy minuty. Za niecałe dziesięć Wesoły Rodger będzie na pozycji dogodnej do zniszczenia liniowca. Bez odbioru.

Nie było czasu na zastanawianie się. Razem z Jedi wyruszył Ad Bor i pięciu jego ludzi. Reszta w tym ochotniczy oddział Tholme, zajął się organizacją ewakuacji wszystkich pasażerów do kapsuł. Trochę to zajmie i jeżeli zostało jedynie dziesięć minut życia dla liniowca, zapewne pierwsze kapsuły zaczną uciekać dokładnie tuż przed tym czasem.
Droga do hangaru zajęła niecałe dwie minuty. Dzięki kodom kapitańskim, które aktywowały wewnętrzne windy repulsorowe, które ułatwiały podróż, pułapka na zbliżający się prom była łatwa do zastawienia..
W samym hangarze oddział spotkał kolejnych ludzi Ad Bora. Wookie prowadził czterech kolejnych piratów, którzy zabezpieczyli rejon. Nadal wszędzie było połno ciał i zniszczeń, po walce, jaka tu się rozegrała. W komunikatorze odezwał się pierwszy oficer.

- Szefie potwierdzam, ze nasz frachtowiec skoczył w hiperprzestrzeń. Maruder namierzył koordynaty, ale maja sporą przewagę w czasie, zwłaszcza, ze nie mamy jak teraz udać się w ewentualną pogoń. Do tego, chyba odkąd ta ucieczka kapsułami, była sposobem w jaki przebierańcy Rhada mieli uciec z liniowca, widzę, że myśliwce wroga zbliżając się do Gwiazdy Dac i szykują na odstrzał, każdego kto opuści okręt. Zalecam zaczekanie do samego końca czasu i dopiero wtedy wystrzelenie pasażerów. Pozwoli nam to zminimalizować straty i wasze działania mogą dać nam jakieś szanse.

Za polem siłowym pojawił się niewielki prom separatystyczny. Podszedł do lądowania poprzez zniszczone grodzie hangaru i wylądował spokojnie na pokładzie. Trap się otworzył i na zewnątrz wybiegło kilku piratów uzbrojonych w karabiny blasterowe. Jeden z nich podbiegł z zdziwiony patrząc na grupkę Tholme wyczuwał spora dozę podejrzeń, najemnik trzymał palec na spuście uważnie obserwując rozmówców. Za jednymi skrzyniami nadal leżeli pojmani na mostku przebierańcy. Byli niewidoczni dla załogi promu, ale grupce Tholme i Ad Bor potrzebny był plan przechwycenia promu i dotarcia na LH.

[off] Ok. pogodmodujcie sobie troszeczkę, z przejęciem promu i planem na samym Wesołym Rodgerze. [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Wto 15:04, 02 Cze 2009    Temat postu:

-Dobrze Ol-Ke-Kapitan zwrócił się do pierwszego oficera przez komunikator.
-Zdaje się w tej sprawie na Ciebie i pana Dune. Maruder? Olać frachtowiec. Ten Chissański zabytek długo nie będzie niewidzialny, a i tak wykonali co najmniej dwa skoki mylące. Co do kapsuł... Mam pewien plan... Kapitanie Calicar?-zwrócił się przez komunikator do Kalamarianina.
-Jeśli pan pozwoli?-Spojrzał na mistrza Jedi. Wydawało mu się, że nieznacznie skinął głową więc Chiss zaczął:
-Z tego co wiem kapsuły w liniowcach Mon Calamari są obliczone co najmniej na 3/4 załogi i pasażerów.-Po wysłuchaniu odpowiedzi Ad Bor rzekł:
-Tak czy inaczej wiele osób zginęło, część pasażerów była w rzeczywistości piratami, część przeprowadzi "abordaż" na LH... Wiem, że to ryzykowne, ale przydzielcie kompletne załogi do kapsuł... Zaś wszystkie puste... Wystrzelcie powoli by zmylić przeciwnika. Np. za 5 min. Myśliwce? Zwiążecie wtedy walką tych którzy nie będą namierzać. Oni mają czujniki form życia. Maruder? Łap kapsuły promieniem i wysyłaj w kosmos. Siejcie zament...-Odczekał chwile po czym ponownie zwrócił się do Kalamarianina:
-Niestety będzie pan musiał wybrać które z pełnych kapsuł jako pierwsze zostaną wciągnięte na Marudera. To jest zadanie dla kapitana. Proszę przekazać pana decyzje mojemu pierwszemu oficerowi. On dopilnuje reszty. Wiem, że wy Kalamarianie szanujecie honor... że kapitan powinien zejść z pokładu ostatni... Życzę panu powodzenia... Mam nadzieje, że po tym wszystkim, razem zostaniemy po właściwej stronie barykady... do końca.-Ad Bor przerwał, rozejrzał się po swoich ludziach i zwrócił do pierwszego oficera:
-Ol-Ke? Wszystko słyszałeś?
-Tak jest panie kapitanie.-Odparł służbiście-Wszystko będzie dopięte na ostatni guzik.
-Doskonale. To były moje ostatnie rozkazy. Ewentualne korekty wprowadzi pan Aebener Marson. Przejmujesz dowodzenie...-Spojrzał na Mistrza Jedi i dodał cicho... Nie wiedział czy to do komunikatora, czy do siebie, w duchu... Po prostu czuł, że może. Czuł, że powinien...
-Acha... I, Ol-Ke?... Niech moc będzie z Tobą...-Odsunął komunikator od ust. "Czymkolwiek jest..."-dodał w myślach i zobaczył nikłą zmianę na twarzy mistrza Marson`a. Kapitan uśmiechnął się. "Są naprawdę dobrzy..."

***

Ad Bor siedział schowany za skrzyniami z paroma ludźmi i jeńcami, gdy prom powoli zbliżał się do lądowania. Aebener Marson był dosyć daleko. "Musimy załatwić ich tak, by nie zdążyli nic przesłać... Zagłuszanie!"-pomyślał nagle, ale było już trochę za późno. Nie mógł skorzystać z komunikatora bo załoga promu mogła wszystko przechwycić. Poza tym przy wyłączonym zagłuszaczu Rhada najprawdopodobniej nie było nikogo kto mógłby go włączyć. "Może mistrz Jedi?"-Starał się by jego myśli był głośne i jak najbardziej zrozumiałe. Mózg Chissa mimo zupełnie innej zasady działania niż mózg ludzki potrafił zniżyć się do dość prymitywnej formy wyrażania myśli. "Jeśli uda się panu włączyć zagłuszacz możemy ich spokojnie rozwalić... Jeśli nie..." Próbował przekazać coś więcej, ale coś go rozpraszało. "Mam!" wpadł na to co próbował sprecyzować. "Tak długo jak jest tu prom nie mogą strzelać. Można to wykorzystać..." Ta myśl zajęła mu dłuższą chwile, ale nie dała dużo. Po dalszym zastanawianiu się wpadł na coś. "Jeśli pan Jedi się nie uda, kapitan frachtowca, dobry aktor może wyjść z trzema jeńcami na muszce i odstawić scenę, że chce się przyłączyć razem z Aebenerem Marsonem i innymi..." Spojrzał na mistrza Jedi. Przedstawił on wcześniej swój plan i poczynili już pewne przygotowania do pułapki, ale ciągle było tyle niepewności... Jeśli miało się udać to powinni już zaczynać...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tholme
Mistrz Jedi



Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Poznań

 Post Wysłany: Wto 19:56, 02 Cze 2009    Temat postu:

Dyspozycje wydawane przez Parmc'cyre'ulungu wydawały się sensowne, więc stary jedi nie ingerował w akcję ewakuacyjną. Całą swoją uwagę skupił na nadchodzącej konfrontacji z niesławnym Telemachusem Rhade.

Wraz z Serrą, wzorem piratów ukryli się za jedną ze skrzyń. Zbliżający się prom uświadomił mu, ile braków ma jeszcze ich plan... Postanowił jednak zdać się na Moc i improwizować. W którymś momencie doszedł jego myśli niewyraźny głos... Szybko zorientował się, że to jego sojusznik chce mu coś powiedzieć.

"...zagłuszacz możemy ich spokojnie rozwalić... Jeśli nie..." - słowo "rozwalić" sprawiło, ze w umyśle jedi zapaliła się czerwona lampka. Dalsze propozycje wydawały sie mu bardziej realistyczne, jednakże wolał nie ryzykować, ze porywczy pirat ich zdemaskuje w jakikolwiek sposób.

Upewniwszy się, że w pobliżu nie ma żadnych postronnych osób doskoczył do jeńców z załogi Rhadego i skupiając całą swoją Moc nakazał im

- Chcecie zapomnieć, co tutaj widzieliście... Nie chcecie o niczym mówić...

Taka sugestia skierowana do grupy osób nie mogła być bardzo skuteczna na dłuższą metę, ale najważniejsze było, zęby dostać się na Lucerhulka. To, czy bandyci przypomną sobie na drugi dzień o wszystkim nie było takie istotne.

Widząc, że właz promu był już niemal otwarty, kazał ludziom Chiisa rozkuć jeńców. Wyglądało na to, że część z nich zorientowała się już, z kim mają do czynienia. Niejeden pewnie widział już tak zwane "sztuczki jedi". Widząc jednak, że ich dowódca mu ufa, postanowili podporządkować się jego woli.

- Niech Pan gra swoją rolę, Panie Parmc'cyre'ulungu
- całą siłą swojej woli przekazał myśl piratowi - Musimy uniknąć rozlewu krwi, aż do spotkania z Rhadem...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Wto 21:35, 02 Cze 2009    Temat postu:

Ad Bor nagle zrozumiał. Nie wiedział czemu, nie wiedział jak, ale zrozumiał. Wszystkie rozważania które snuł przed chwilą prysły, okazały się bezsensowne i głupie. Do głowy wpadła mu czytelna myśl. "Nie zabijamy... Dostajemy się na LH w totalnej konspiracji..."
-Nie ma sprawy, kilis*-Szepnął w duchu po Chissańsku i zwrócił uwagę na jeńców. Jego piraci oswobodzili ich. Kiwnął głową na kapitana frachtowca, dając mu do zrozumienia, że czas zaczynać.

-Chodźmy więc-Powiedział Rex. Jego zdolności aktorskie przydały się już raz gdy wmawiał kapitanowi Calica`owi, że leci Separatystycznym frachtowcem i ucieka przed piratami. Trójka jeńców wyszła zza skrzyni, a za nimi część piratów Chissa. Rex celował do jeńców co nie uszło uwadze najemników którzy wyszli z promu. Natychmiast zwrócili swoje karabiny w stronę przybyłych.

-Hey, hey, hey! Spokojnie...-Powiedział z szelmowskim uśmieszkiem "aktor" i nieznacznie opuścił broń.
-Tyle zostało z Waszych niezwyciężonych najemników. Gości na tym pokładzie...-Odczekał chwile rozkoszując się zdziwionymi i wkurzonymi minami ludzi Rhada.
-Jednak nie martwcie się. Nie mamy wrogich zamiarów-Spojrzał wymownie nadal uśmiechając się i ostatecznie opuścił broń.
-Słyszeliśmy o Telemachusie. Chcemy się do Was przyłączyć. Nie mamy dużo czasu... Nasz były kapitan który dostarczył wam tylu wrażeń może zaraz nas znaleźć. Tych trzech dostarczamy na znak dobrej woli-Spojrzał i wskazał blasterem na zdezorientowanych "byłych jeńców".
-Tych...-spojrzał i wskazał na trupy leżące na podłodze.
-Na znak dobrej skuteczności... Nasz kapitan to oferma... Wszystkim od początku kierowałem Jaaa...-Przeciągnął ostatnią sylabę i przybrał mroczne oblicze. Ad Bor nadal schowany za skrzynią z trudem powstrzymał się od śmiechu. "Rex liderem opozycji w jego bandzie? Ma chłopak fantazje..."
-Mamy dosyć służenia pod jego rozkazami! Przyjmujecie nas?-Zakończył robiąc groźną minę i zaciskając dłoń na kolbie pistoletu.

***

"Udało się" pomyślał prawdziwy kapitan wyobrażając sobie jednocześnie miny najemników. Wszyscy ludzie Rhada powoli opuścili broń i przekonani z dziwną i zastanawiającą łatwością uspokoili się. "Chyba naprawdę żal im utraconych ludzi. Albo talent aktorski..." Spojrzał na mistrza Jedi... "Nie... ani to, ani to..." Uśmiechnął się...

"No... Teraz zostało dostać się do promu tak by nie zwrócili uwagi na moją rasę..." Pomyślał. "Reszta w Twoich rękach mistrzu..."

*ziom


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tholme
Mistrz Jedi



Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Poznań

 Post Wysłany: Śro 19:42, 03 Cze 2009    Temat postu:

Popis aktorski jednego z ludzi Parmc'cyre'ulungu sprawił, że ingerencja Mocą ograniczyła się tylko do delikatnego uspokojenia żołnierzy Rhadego. Pod ich osłoną weszli na pokład promu i rozsiedli się na ławkach umocowanych po obu stronach kadłuba. Tholme wraz ze swoim nowym sojusznikiem i Serrą usadowili się najdalej w kącie, pozwalając Rexowi na dalsze "bajerowanie" podwładnych Telemachusa. Wszystko działo się jednak nieco zbyt szybko. Każda minuta zwłoki była cenna dla ewakuowanych pasażerów, toteż jedi podjął ryzyko, wcześniej jednak skonsultował się szeptem z Parmc'cyre'ulungu

- Gdy dotrzemy na Lucrehulka musimy jak najszybciej spotkać Rhadego, to nasza jedyna szansa, żeby ocalić liniowiec. Proszę mi zaufać i osłaniać tyły...

Wypowiedziawszy te słowa oparł się o ścianę promu. Gdy właz miał zostać zamknięty, zagadnął dowódcę "grupy abordażowej"

- Musimy porozmawiać z Rhadem...

- Co ty gadasz, dziadku? - odparł zdezorientowany pirat

- Rhade na pewno będzie chciał z nami porozmawiać. Mamy dla niego ważną informację. To dowód naszej lojalności wobec niego... - spojrzał rozmówcy głęboko w oczy. Wyczuł w nim niepewność i mieszaninę strachu przed dowódcą oraz żądzę zdobycia jego uznania. Na takich właśnie emocjach można było najprościej zbudować iluzje Mocy...

- Komandor jest teraz zajęty...

- Dla nas znajdzie czas. Przecież CHCESZ pomóc swojemu dowódcy, CHCESZ, żeby z nami porozmawiał...
- widząc, że inni załoganci promu są zajęci przygotowaniami do odlotu zagrał w otwarte karty.

- Tak, chcę, żeby się z wami spotkał... - zamyślił się pirat. Mijały kolejne sekundy, gdy nieco tępo patrzył na Tholme. Dopiero bezpośrednie pytanie jednego z podwładnych wytrąciło go z letargu

- Terks, lecimy, zostajemy, czy co?


- Jasne, że lecimy...
- odparł, wyprostowawszy sylwetkę - Jak tylko wylądujemy połącz mnie z szefem...

Kolejne sekundy mijały, w końcu prom oderwał się od kadłuba "Gwiazdy Dac". Wszyscy byli dziwnie milczący, zwłaszcza nieufnie patrzący na "nowych" ludzie Rhadego. Stary Jedi sięgnął po kolejną kartę ze swojego rękawa.

- Serro - zawołał ją w myślach - Idź do kokpitu i postaraj się spowolnić nieco nasz przelot... Użyj różnych sztuczek, które już poznałaś, ale nie przesadzaj, żeby nie zorientowali się, ze coś jest nie tak...

Padawanka tylko skinęła głową. Po chwili podniosła się z ławki i zmysłowym krokiem ruszyła w kierunku stanowiska pilotów, oddzielonego od reszty maszyny tylko otwartymi drzwiami. Tholme nie musiał się rozglądać, by zgadnąć, że spojrzenia większości obecnych skupiły się na dziewczynie. Gdy ta dotarła do celu mogli usłyszeć strzępy rozmowy

- Część, chłopaki... Jaki to właściwie model... Ach tak... Dużo modyfikacji?

W normalnych warunkach zapewne szybko wyleciałaby szybko z kokpitu, jednak przewaga powietrzna sił Rhadego i kilka prostych trików wprawiły dowódcę wyprawy oraz pilotów w stan przesadnej pewności siebie. Pozostało liczyć, że dzięki temu pozostali na kalamariańskim liniowcu zyskają choć trochę więcej czasu na ucieczkę...

- Ma Pan jakieś inne propozycje co do naszego pobytu na "Wesołym Rodgerze"?
- zapytał cicho Tholme swojego nowego sojusznika, mając pewność, ze nikt ich nie podsłucha.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tholme dnia Śro 19:44, 03 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Śro 21:01, 03 Cze 2009    Temat postu:

-Hmmmm...-Zamyślił się Chiss słysząc słowa mistrza Jedi. Dotychczas delektował się faktem, że pozostał niezauważony i że jak na razie wszystko idzie bardzo dobrze.
-Proszę się nie martwić o zaufanie...-Powiedział spokojnym głosem uśmiechając się nieznacznie.
-Tyły też będą zabezpieczone jak trzeba...-Pogładził się w zamyśle po brodzie i przymrużył oczy w charakterystycznym dla swojej rasy geście zadumy. Po chwili, gdy dowódca promu zdawał się już jeść mistrzowi z ręki Ad Bor rozluźnił się, lecz nadal pozostawał czujny i zamyślony. Poczuł pewność siebie... wyrzucił, chęć brawury. "Tak... Ostatecznie mimo niedogodności, okoliczności okazały się bardziej przychylne niż mogłem się spodziewać. Okoliczności i nauka jaka z nich płynie..."

-Obawiam się, że istnieje pewien drobiazg...-Powiedział w końcu po długim rozmyślaniu słysząc pytanie Jedi.
-Rhade, albo mnie widział, albo domyśli się, że to ja jestem tym problematycznym kapitanem piratów. Obawiam się że sztuczki mistrza nie wystarczą. Muszę zostać i znaleźć dla nas jakąś drogę ucieczki z LH. Dobrym momentem na rozpoczęcie akcji "sabotaż-ucieczka" będzie końcówka pańskiej rozmowy z Telemachusem. Odpowiedni moment można oznajmić jakimś ustalonym sygnałem.-wskazał wymownie na komunikator.
-Proponuje jednak by do tej rozmowy doszło na mostku. Może pan spróbować przekonać Rhada, że powinien zbliżyć się do liniowca. Albo korzystając z swoich umiejętności ustawić kurs kolizyjny w komputerze nawigacyjnym...-Dodał z błyskiem w oku.
-Ładunki wybuchowe na liniowcu możemy jednak wykorzystać wcześniej. Wysadzając je zaskoczymy Rhada i osłonimy na chwile lecące kapsuły. Może wyeliminujemy też parę wrogich myśliwców... Niestety to nie wyeliminuje jego okrętu flagowego...-Zastanowił się kolejną chwile po czym dodał
-Dodam jeszcze, że uciekając z uczennicą z mostka w stronę hangaru, robiąc po drodze bałagan, odciągnie pan uwagę najemników od liniowca i nas. Odpowiednio zablokowane koordynaty nawigacyjne, albo zniszczony komputer uniemożliwi też korektę kursu. Dwie, jak nie trzy rzeźby z jednego kamienia-jak to się u nas mówi. Tul'u, ba ki ru'ni ma'ka'thar di min'a drha'k'se'to.-Zacytował cicho w swoim języku.
-My rozejrzymy się tutaj...-Zakończył patrząc w stronę mistrza Jedi. Pokazał mimochodem detonator od ładunków założonych na liniowcu, który cały czas miał przy sobie. Spokojnie lekko zamyślony czekał na odpowiedź...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tholme
Mistrz Jedi



Dołączył: 30 Cze 2006
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Poznań

 Post Wysłany: Śro 22:03, 03 Cze 2009    Temat postu:

Tholme zamyślił się. Ich akcja była szaleństwem, ale tylko takie rozwiązanie tej sytuacji wydawało mu się właściwe. Postanowił podzielić się z Chissem szczegółami swojego planu.

- Widzi Pan... Spotkałem się kiedyś z Telemachusem Rhade. Widział moją twarz, nawet ze sobą pracowaliśmy przez krótki czas. Było to kilka blizn i jedno sztuczne oko temu - pogładził się po twarzy - ale zapewne będzie w stanie mnie rozpoznać... - Postaram się, żeby moja uczennica na jak najdłuższą chwilę odwróciła jego uwagę, a gdy będę już całkiem blisko - ujawnię się i postaram go pojmać lub zgładzić... Sądzę, że najlepsze co możemy zrobić, to przejąć kontrolę nad Lucrehulkiem, a Rhade jako zakładnik na pewno by w tym pomógł... Później wystarczy czekać na republikańskie posiłki. - spojrzał przez iluminator promu i zobaczył rosnącą sylwetkę "Wesołego Rodgera" - W razie korzystnego obrotu sytuacji, mogę go zachęcić do zaprzestania ataku i opuszczenia systemu... Wtedy moglibyśmy uderzyć z całkowitego zaskoczenia. Jeżeli to się nie powiedzie, dam Panu znać, wtedy chciałbym, żebyśmy postąpili według Pana planu. Uszkodzimy ich nawigację, przetrzebię załogę mostka i uciekniemy w stronę Pana sił. Jeśli Moc będzie z nami, powinno nam się udać.

Stary Jedi poprawił szatę i oparł się wygodnie o ścianę za plecami, przymykając oczy. Starał się uspokoić gonitwę myśli i otworzyć szerzej na przepływ Mocy.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Śro 23:13, 03 Cze 2009    Temat postu:

Tak... Ad Bor był w swoim żywiole. Prawdziwe wyzwanie i naprawdę wielka stawka. Stawka większa niż życie... Kapitan wysłuchał planu mistrza Jedi i poczuł coś na kształt wzruszenia... "Nie jestem sam w galaktyce..." Pomyślał trochę ironicznie. "Nie ja jeden lubię konieczne ryzyko... Nie ja sam kieruje się zasadami..." Chiss pogrążył się w lekkim samouwielbieniu i pewności siebie. Nigdy wcześniej nie spotkał osobiście Jedi. W głębi serca nie wierzył, że są tacy szlachetni jak wszyscy mówią. Myślał że są przereklamowani mimo iż zasługują na szacunek. Teraz przekonał się, że większość tych pozytywnych opowieści o rycerzach Republiki to prawda. Mistrz nie wahał się zaryzykować by wygrać. Stawiał wszystko na jedną kartę. Trzeba było mu pomóc...

***

Kolejne długie minuty rozmyślań w ciszy minęły po czym prom przekroczył barierę hangaru i osiadł na pokładzie. Ad Bor nie wiedział ile czasu minęło. Nie wiedział co z liniowcem i pasażerami. Zrobili wszystko co mogli by ich uratować.

Kapitan piratów rozważał czy próbować zostać w promie czy poprosić o wskazanie kwater. Zwrócił się do jednego z najemników:
-Zabierzecie nas do kajut? Wolimy odpocząć gdy nasz drogi dziadzia będzie rozmawiał z waszym szefem.-Starał się by jego ton był jak najbardziej luźny. Po pozytywnej odpowiedzi nadal pewnych siebie i zdezorientowanych ludzi Rhada wywiązała się krótka i luźna rozmowa między nimi, a "aktorem" i Chissem.

-...Dobre z Was chłopaki... Rozumiecie kolegów po fachu. Szkoda, że tak wyszło z tymi przebierańcami na liniowcu...
-Ta... Żal ich było zabijać, ale aż sami się prosili... Nasz były kapitan nie okazywał im litości. On naprawdę był niezłym skur...nem. Dobrze, że go już nie ma... Nie słyszę jeszcze strzałów większego kalibru? Czyżby LH jeszcze nie był w zasięgu?

Rozmowa trwała jeszcze chwilę, ale już bez udziału Ad'a. Zbliżała się kolejna tego dnia, godzina akcji. Szybkiej, niebezpiecznej i bardzo istotnej akcji. Od najbliższych chwil zależało czy pasażerowie, Jedi i piraci przeżyją. Czy przeżyją, uciekną i umożliwią ucieczkę innym. Czy zmienią niewinny wypad piratów po kosztowności Separatystów w wielkie zwycięstwo nad brutalem i mordercą bez sumienia. Zwycięstwo sojuszu Jedi i niezależnej-już tylko z nazwy-grupy Chissa. Chissa z wiedzą i zasadami z odległego zakątka galaktyki...

[edit]

[off]Nic się nie dzieje, od miesiąca chyba, więc pozwolę sobie coś dopisać[/off]

Ad Bor z zaciekawieniem spoglądał w stronę kokpitu w którym zniknęła Serra Keta-jak usłyszał padawan mistrza Tholm`a i zastanawiał się kiedy wyjdzie, oraz co robi lub zrobiła, że prom tak się guzdrał. Zdecydowanie było im to na rękę. "Jedi..." Pomyślał. Po chwili nadal zamyślony spojrzał na Rena i Rima dyskretnie przygotowujących się do wyjścia po czym rzucił okiem na ludzi Rhada. Hydraulika wydała z siebie serie odgłosów, a wrota i rampa wyglądały na gotowe by się otworzyć. Delikatnie skinął ręką by Rim się zbliżył. Rim zareagował, a Chiss wstał, przysunął głowę blisko ucha żołnierza i patrząc w zupełnie innym kierunku cicho powiedział.

-Jak będziemy maszerować w stronę kajut będziesz razem z Renem sukcesywnie likwidował tylną straż. Ciała chowajcie w jakiś małych pomieszczeniach-składzikach przy korytarzu.-I łapiąc go za rękę wcisnął mu dwie zwinięte ostre jak brzytwa żyłki służące do zarzucania od tyłu na szyje, bezgłośnego duszenia i przytrzymania trupa, aż będzie bezpiecznie schowany.

-Ja z kapitanem zajmiemy się odwracaniem uwagi reszty... Wykorzystujcie załomy korytarza, lecz pamiętajcie: dyskrecja przede wszystkim -Puścił jego rękę i jak gdyby nigdy nic zaczął również przygotowywać się do wyjścia.

Stojąc plecami do ciekawskich spojrzeń "wroga" ustawił blaster na ogłuszanie i aktywował tłumik dźwięku. Nie był idealny w tłumieniu ostrych strzałów, ale wystarczał w zupełności by odgłos ewentualnego strzału ogłuszającego nie poniósł się korytarzem zbyt daleko. Odpowiednio zsynchronizowany z chrząknięciem, tupnięciem czy np. alarmem mógł nawet wyprowadzić w pole tych najbliżej.

Ostatnim gestem przygotowań poczynionym przez Ad Bor`a było spojrzenie na granaty na pobliskiej półce i przy paskach niektórych najemników. Nie mógł ich teraz wziąć, ale obiecał sobie, że wykorzysta je jak tylko dostanie znak od Jedi i ujawnią swoje prawdziwe obliczę.

-Musimy się rozpłynąć jak tylko będzie taka możliwość. Najmniej prawdopodobne, że będą nas szukać w okolicy więzienia. Tam pójdziemy. Dodatkowo może uda nam się kogoś uwolnić...

[/edit]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu dnia Śro 21:06, 24 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Śro 21:39, 01 Lip 2009    Temat postu:

Wahadłowiec wylądował, a trap opadł z hukiem na pokład. Wnętrze było olbrzymie. Pojemność okrętów typu LH była legendarna. Teraz wszyscy mogli na własne oczy zobaczyć, że opowieści nie były przesadzone. W olbrzymiej przestrzeni mogły pomieścić się setki, jak nie tysiące pojazdów, od myśliwców, aż po sporej wielkości lądowniki. Nie wspominając o pozostałościach dziesiątków wysięgników, które służyły do transportowania tysięcy droidów. Teraz jednak wszystko było puste. Przepastne hangary miały szczątkową załogę, a większość miejsc była spowita ciemnościami. Poza dwoma innymi podobnymi promami, nie było żadnych innych maszyn. Najwidoczniej wszytko co potrafiło latać "Wesoły Rodger" wysłał już w przestrzeń kosmiczną.

Zamiast dziesiątek mechaników, wokół było zebranych jedynie kilku, którzy nawet nie sprawdzali kto wylądował, zajmując się własnymi sprawami. Tholem, Ad Bor zeszli szybko. Sera dawała znaki swojemu mistrzowi, żeby nie czekał.

- Dobra ty starcze, idziemy do Rhade, chce się z tobą zobaczyć - pirat nadal pod wpływem sztuczki umysłowej coraz bardziej wierzył w te słowa. - Wy idźcie z moimi ludźmi, wskażą wam miejsce, gdzie możecie spocząć. Żadnych sztuczek, albo skończycie martwi. Zobaczymy co szef powie. Będziecie pod małą strażą, ale rozumiem, że nie macie nic przeciwko temu - Wskazując na Ad Bora i jego ludzi. PO czym odwrócił się i zabierając dwóch najemników ruszył wraz z Tholme przed siebie w kierunku grodzi do wnętrza okrętu. Czterech innych najemników wskazało drogę Ad borowi i jego ludziom i razem ruszyli w inne grodzie, które najprawdopodobniej prowadziły do pomieszczeń mieszkalnych.

Wnętrze LH było puste, pełne droidów mechanicznych, które zajmowały się naprawami i zarządzaniem terminalami i urządzeniami. Ale gdzieniegdzie migające światła, świadczyły, że okręt miał zdecydowanie za mała załogę, która ledwo starczała na podstawowe zadania. Ale to działało na korzyść niewielkiej grupki Jedi i Ad Bora. Zwłaszcza, kiedy piraci Rhada ponieśli bardzo dotkliwe straty na liniowcu, ślady wewnątrz świadczyły, że "Rzeźnik z Neimoidii" nie ma wielu rak z blasterami w pobliżu. Tym bardziej, kiedy wszystkie myśliwce nadal były w powietrzu.

Po jakiś dwóch minutach drogi wszyscy poczuli niewielkie drżenie okrętu, które po chwili zamarło. Po paru sekunda ponownie, i ponownie. Turbolasery "Wesołego Rodgera" ożyły i zaczęły kanonadę w kierunku jakiegoś celu. Czas wskazywał, ze Tholme, Serra i Ad Bor uzyskali dla uciekających z "Gwiazdy Dac" około pięciu dodatkowych minut. Pozostawała nadzieja, że tyle wystarczy.

Chwilę potem, Tholme stanął przed grodziami na mostek. Obok stały dwie droideki, które pilnowały wejścia. Na szczęście prowadzący Jedi najemnik wystukał kod i wszyscy weszli do środka. Mostek LH był jak wszytko tutaj dosyć spory, ale zdecydowanie solidnie zmodyfikowany. Olbrzymia ilość maszynerii, holoprojektorów i innego typu sprzętu przypominał Jedi, sztab dla jakiejś armii lub floty. Na mostku było jedynie kilkunastu techników oraz dodatkowo trochę droidów separatystycznych, które najwidoczniej zostały przechwycone i przeprogramowane jak droideki. Po środku na fotelu przed sporej wielkości wyświetlaczem taktycznym, siedział znany Jedi przestępca. Ale nie przypominał tego samego charyzmatycznego bojownika o Republikę z przeszłości. Rhade z połową twarzy poparzoną i zniekształconą, z lewą ręką mechaniczną, jak również prawą nogą, był cieniem siebie z przeszłości.

- Proszę, proszę Mistrz Tholme. Nie sądziłem, że znajdę Jedi na pokładzie tej kupy złomu. Przybyłeś dokończyć dzieła? - Telemachus z wyrazem bólu na twarzy pokazał na swoje pokiereszowane ciało. - W końcu Jedi pokazują kim są na prawdę. Bandą bezużytecznych zabójców, i hipokrytów. Zawsze byłeś od brudnej roboty. Pewnie ten mały karzeł nie umie dokonać tego osobiście, jak zawsze chowając głowę w piasek, kiedy trzeba dokonać ciężkiego wyboru i nie umywać od tego rąk. Cóż jednak wiesz, że nie pozwolę ci mnie zabić, przynajmniej nie tak łatwo.

Naciskając przycisk na fotelu, stanowisko gdzie siedział Telemachus pokryło się jasna tarczą, a grodzie za Tholme otworzyły się i weszły dwie droideki z uruchomionymi tarczami. Najemnicy też, jakby obudzeni ze snu wymierzyli w Mistrza jedi blastery. Nikt na razie nie strzelał. Czekali na rozkaz Rhada.

- Może się poddasz od razu? Znam ciebie Tholme, jesteś lepszy od całej tej zgrai egoistycznych głupców. Wiesz, że wojna wymaga ofiar i ciężkich decyzji, jak ta nad Neimoidią. Jak ta z Sanem Hill.

********************

Serra została wraz z dwoma pilotami, kiedy jej mistrz wychodził z promu.
Mężczyźni lekko zafascynowani piękną dziewczyną zatracili się w rozmowie. Nie dostrzegali jak dziewczyna delikatnie manipulując nimi, używając mocy. Nie minęło pięć minut, kiedy cała trójka szła w kierunku kwater oficerskich oraz mostku. Zdecydowanie dwóch piratów zaczynało liczyć na coś więcej niż, krótka rozmowę towarzyską.

Dzięki umiejętności Jedi, dziewczyna była wstanie przekonać oby "chętnych" aby oprowadzili ja najpierw po okręcie. Przypadkiem Wszyscy znaleźli się niedaleko wejścia na mostek. Gdzie padawanka wyczuwała obecność swojego mistrza. Wewnątrz byłą napięta atmosfera. Zanim Serra dotarła do grodzi widziała jak do wnętrza mostka weszła grupka droidek a za nimi wrota się zwarły.

Sygnały od Tholem były łato wyczuwalne dla dziewczyny. A to, ze była na zewnątrz dawała jedi dozę zaskoczenia. Jednak trzeba było pozbyć się dwóch pilotów, którzy wisieli na ramionach padawanki, coraz bardziej sieśliniąc.

xxxxxxxxxxxxxxxxxx

Droga do kajut była prosta. Prowadziła przez sporej wielkości zaniedbane i nie używane korytarze. Same kajuty, gdzie Ad Bor został zabrany wraz z ludźmi, również były bardzo pojemne i dosyć gustowne. LH miały zazwyczaj bardzo ograniczona liczbę żywych istot, jako załoga. A ci którzy już pełnili funkcje zazwyczaj mieli wyższe rangi. Przez co nawet zwykłe kajuty były w typowo neimoidiańskim stylu pełne przepychu.

Idąc do tego miejsca nie było sposobu, aby cicho pozbyć się kogoś z załogi, nie wspominając, że poza technicznymi droidami, nie było kogo się pozbywać. Ten okręt przypominał grobowiec. Ale dobra wiadomość była, że przez to, Ad Bor mógł się udać dosłownie wszędzie, gdzie chciał. Jednak pierw trzeba było zająć się czterema strażnikami, którzy zostali wydzieleni do pilnowania grupki piratów. Do tego, najemnicy Rhada nie byli głupcami. Pierwszą rzeczą jaką zrobili to było odebrani broni Ad Borowi i jego ludziom. Na szczęście dokładnie ich nie przeszukiwali i zostawili samych w wielkiej kajucie, po czym wyszli i zajęli miejsce na zewnątrz.

[off] Ok trochę godmodingu abyście się mogli wyżyć. Tholme uważaj nie za bardzo z telemachusem. Smile[/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Najemnicy » Dolce Farniente(Tholme, Serra Keto, Ad Bor)
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group