FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Droga ku przeznaczeniu
Idź do strony 1, 2  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Konfederacji » Droga ku przeznaczeniu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Wto 1:27, 21 Mar 2006    Temat postu: Droga ku przeznaczeniu

GRACZE: , Luna Jade
GM: Brasidas


Towarzystwo Rodianina nie należało do najprzyjemniejszych pod niemal każdym względem. Piskliwy denerwujący i ciągle kaleczący basic głos, dziwny, specyficzny i niezbyt przyjemny zapach, ciągłe wtykanie nosa gdzie nie trzeba i parę innych rzeczy czyniły podróż już po kilku godzinach dość… nieznośną. Ale można było się pocieszać, że z każdą wycierpianą godziną Falleen zbliżał się coraz bardziej. Jednocześnie ciężko było cokolwiek zrobić bardziej… agresywnego wobec Rodianina, ten bękart był jedynym pilotem na frachtowcu i biorąc ostatnie szczęśliwe lądowanie Luny, lepiej było go trzymać jeszcze przy życiu… jeszcze.

Jednak z każdą godziną zbliżania się do planety, pojawiało się pytanie co teraz. Nie tak łatwo jest dostać się do samego Dooku, jeżeli takie było zamierzenie dziewczyny. Trzeba mieć sposób i plan. Cała wyprawa będzie na pewno ryzykowna, ale… ale cała potęga, ciemność, siła, władza, czekały… czekały tylko by po nie sięgnąć. Separatyści nie bali się tego jak Jedi i Republika, oni sami tworzyli własne przeznaczenie, czy dziewczyna stworzy swoje?

Czas mijał powoli, ale w końcu tak jak zapowiadał Rodianin, po dniu ciężkiego lotu, frachtowiec wyszedł na orbicie planety Falleen. Będąc w kokpicie Luna mogła widzieć cały glob. W przestrzeni było kilka statków, nawet dwie stacje Golan i kilka patrolowców, ale zdecydowanie planeta nie należała do wielkich bastionów Konfederacji. Tym niemniej już po chwili w interkomie słychać było wywoływanie Rodianina i frachtowca przez siły obronne planety.

- Frachtowiec klasy YT-1210e są kontrola. , „Szalona Betty” podaj swój cel podróży na Falleen.
- A spokojnie, spokojnie kontrola, Betty tylko pasażerów wiezie, tylko przyjemność w postacie zarabiania pieniędzy mnie wiedzie. Kody transportowe dobre, dobre jeszcze kontrola.
- To my zdecydujemy czy są dobre. Kogo wieziecie.
- Eeeee, no tylko… biznesmen, kupiec, dla waszego przemysłu się wie Kasę wydać zapewne u was szybko chce.
- Rozumiem, możecie lecieć.


Frachtowiec natychmiast przyspieszył i skierował się ku stolicy planety i głównemu kosmoportowi. Mając wytyczony szlak i miejsce lądowania, Rodianin sprawnie posadził maszynę na płycie. Same miasto było dość spore pełne olbrzymiej ilości fabryk. Zbliżając się do lądowiska widać było olbrzymie żółte i ciemne chmury pyłów i zanieczyszczeń, otaczających większą część miasta, tam gdzie było największe skupisko fabryk. Ostatnio planeta przezywała prawdziwy boom przemysłowy, który nie kontrolowany doprowadziło do szybkiego zanieczyszczenia. Choć widać z powietrza było, że planeta jest w większości pokryta puszczami, zielonymi równinami i wysokimi oblodzonymi górami, to teren wokół miasta było pustynią, zanieczyszczoną i martwą, kolejny efekt uprzemysłowienia.

- No Grizo swoją część wykonał. Grizo teraz zapłatę czeka. Ma nadzieje, że prezent ciekawy i dobry dla Grizo będzie, że szczęśliwy i spokojny z Fallen odleci.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Wto 14:52, 21 Mar 2006    Temat postu:

-Cierpliwości-powtarzała w myślach dziewczyna słuchając narzekań i innych rozmów- za niedługo będę na miejscu
Podróż zaczęła się nieprzyjemnie dłużyć, więc zaczęła myśleć o przyszłości, musi zostać zauważona, w pozytywnym świetle rzecz jasna
-Pokaż całą potęgę, niech wiedzą, jaka jesteś silna, nikt się tobie nie równa- w Lunie narastała złość i nienawiść do wszystkiego, co dobre
Rozmyślania dziewczyny przerwało wyjście z nadprzestrzeni, a jej oczom ukazała się planeta, tak to była Falleen, dokładnie taka, jakiej się spodziewała

- Frachtowiec klasy YT-1210e są kontrola. , „Szalona Betty” podaj swój cel podróży na Falleen.
- A spokojnie, spokojnie kontrola, Betty tylko pasażerów wiezie, tylko przyjemność w postacie zarabiania pieniędzy mnie wiedzie. Kody transportowe dobre, dobre jeszcze kontrola.
- To my zdecydujemy czy są dobre. Kogo wieziecie.
- Eeeee, no tylko… biznesmen, kupiec, dla waszego przemysłu się wie Kasę wydać zapewne u was szybko chce.
- Rozumiem, możecie lecieć.

Mimo, że radio trzeszczało dziewczyna bez problemów zrozumiała przekazy i już po chwili statek wszedł w atmosferę a następnie "usiadł" na powierzchni. Miasto w niczym nie przypominało Coruscant, do którego już się tak przyzwyczaiła, chociaż i tak należało one do jednych z większych.
Właz się otworzył, dziewczyna założyła kaptur na głowę i spokojnym krokiem zeszła na powierzchnię planety
-Wszystko poszło idealnie, została tylko kwestia- jej rozmyślania przerwał Rodianin
- No Grizo swoją część wykonał. Grizo teraz zapłatę czeka. Ma nadzieje, że prezent ciekawy i dobry dla Grizo będzie, że szczęśliwy i spokojny z Fallen odleci.
-A, tak zapomniałabym- odezwała się dziewczyna spokojnym głosem
Luna zbliżyła się do zielonego obcego
-Oto twoja zapłata
Luna odciągnęła kawałek szaty a oczom Rodianina zamiast sakiewki z kredytami ukazał się miecz świetlny, który po chwili pozbawił go głowy a następnie wrócił na swoje miejsce
-Wielkie dzięki za maszynę- odezwała się do niestety już nie żywego pilota
Nie tracąc czasu dziewczyna pochwyciła swoje miecze i zaczęła przemierzać planetę w poszukiwaniu tego, po co tu w końcu przybyła...
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Wto 20:57, 21 Mar 2006    Temat postu:

Noc właśnie poczęła witać miasto, stolicę Falleen. Jedne po drugich światła na ulicach zaczęły rozświetlać rzeczywistość. Mimo braku słońca oświetlenie metropolii powodowało podobny efekt świetlny z zanieczyszczeniami. Droid przed kosmoportem, którego trzeba było opłacić kilkoma kredytami, cena za postój frachtowca na lądowisku, mówił by nie zbliżać się do terenów, nad którymi unosi się właśnie takie chmury. Potocznie te obszary nazywano „Żółtymi dzielnicami”, pełne fabryk, były dal nieprzyzwyczajonych do tego tanu powietrza istot, groźne, a nawet w sporadycznych wypadkach zabójcze.

Kosmoport nie był wielki, ale dość zatłoczony, mimo iż trwała wojna to handel i potrzeba zaopatrzenia powodowało, że miasto nadal najwidoczniej dobrze prosperowało. Część okrętów byłą pilnowana przez droidy B1, najwidoczniej, maszyny były pojazdami Separatystycznymi, transportującymi materiały wojenne. Sam kosmoport poza tymi maszynami był mocno strzeżony. Mania szpiegostwa udzielała się najwidoczniej nie tylko na Coruscant. Wyjście z obszaru lądowiska był długi i denerwujący. Falleen odprwiający wypytywał o same bzdury i z aroganckim wyrazem twarzy wszystko robił strasznie opieszale. Duża ilość droidów w okolicy najwidoczniej tylko dodawała mu pewności siebie.

Tym niemniej po jakiejś godzinie po wylądowaniu Luna Jade stanęła w kwitnącym życiem mieście. Była wolna, niczym nie skrępowana, żadnymi prawami, kodeksami, czyimś matkowaniem. Teraz mogła sama być kowalem swego losu. Sama wybierać za siebie, bez zmuszania i wykonywania poleceń starych głupców. Noc i przyszłość czekały…

[off]ok. masz tu trochę swobodę. Opisz tam jak chcesz swoje chodzenie po mieście i czego ogólnie szukasz. [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Wto 21:45, 21 Mar 2006    Temat postu:

-Odprawy, wszędzie jednakowe i wszędzie opieszali celnicy
Czas, jaki musiała spędzić zanim przyszła jej kolej poświęciła na przemyślenia, te ważne i z pozoru te zupełnie błahe. Kiedy wreszcie przeszła całą kontrolę zaczął się zmierzch a następnie zapadła dość chłodna noc
-I, co teraz? Narobić szumu? Poszukać ambasady?- żartowała w myślach
Spokojnym krokiem ruszyła przed siebie, sama nie wiedziała do końca gdzie ma iść
-moc mnie poprowadzi
I tak też zrobiła, wyczuliła swoje wszystkie zmysły na moc, na tą najciemniejszą i zaczęła podążać za jej śladem docierając w końcu do budynku, w którym dało się wyczuć czyjąś dość mroczną obecność, jednak dziewczyna nie była do końca tego pewna
-chyba moc zaczyna płatać mi figle, albo faktycznie jest tam ktoś godny zainteresowania
Jeszcze chwila skupienia i Jade podjęła decyzję
-wchodzę
Luna chwyciła swoje miecze jednak nie włączyła ich i pewnym krokiem weszła do dużego budynku
Kiedy znalazła się w środku włączyła swoje miecze i czekała ze spokojem na dalszy bieg wydarzeń...
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Czw 22:48, 23 Mar 2006    Temat postu:

Budynek był dość spory, wchodziło do niego i wychodziło duża ilość Falleen i przedstawicieli innych ras. Przed wejściem stały dwa super droidy bojowe a wnętrze pełne cywili, pragnących załatwić jakaś sprawę z urzędnikami wojskowymi planety, którzy w zasadzie tylko powodowali nieznośny gwar. W pomieszczeniu było kilku niższych rangą oficerów i straż w postaci ochroniarzy planety i kilku zwykłych droidów bojowych. Najwidoczniej cywile to byli przedsiębiorcy współpracujący z Separatystami planety i kapitanowie frachtowców, które transportowały materiały i dobra z i na planetę. Gdyby nie ten tumult, prawdopodobnie Lunie nigdy by się nie udało wejść do budynku w taki sposób jak się jej udało.

Stanąwszy tuz za wejściem Luna z sykiem włączyła miecze. Charakterystyczny dźwięk zaniepokoił kilku bliżej stojących ochroniarzy i cywili. Po chwili, na twarzach ludzi pojawił się wyraz zaskoczenia, szoku, strachu, osłupienia, w końcu jakiś przestraszony człowiek, wrzasnął na cały głos:

- JEDI!!!!!!! TO INWAZJA!!!!!!!

W pomieszczeniu na chwilę zapadła cisza, pozostali, którzy nie spostrzegli Luny włączającej miecze spostrzegli ja i… wybuchła panika. Wszyscy niemal cywile rzucili się do ucieczki, ci którzy stali spokojnie, napierani przez tłum musieli albo dać się stratować, lub się przyłączyć do chaosu. Lampki, krzeseł, papiery i różnego rodzaju przedmioty zaczęły latać po mieszczeniu, i były niszczone przez tłum. Krzyki rozpaczy strachu, bólu były jedyną rzeczą która było słychać. Na razie żaden z ochroniarzy nie mógł zareagować, ponieważ tłum dosłownie pochłoną ich obecność przysłaniając Lunę.

Nagle… pierwsze strzały padły. Droidy bojowe miały oprogramowanie zamiast rozeznania. Program mówił jedno: ZABIĆ KAŻDEGO NAPOTANEGO JEDI< NIE LICZĄC SIĘ Z KOSZTAMI. I tak się właśnie stało, serie z blasterów poszybowały w kierunku luny. Z początku wszystkie chybiały, ponieważ były przechwytywane nieświadomie przez tłum cywili. Dziesiątki pały momentalnie aż w końcu droga strażników do Jade była otwarta…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Pią 17:59, 24 Mar 2006    Temat postu:

Dziewczyna przez chwilę stała w miejscu, w takim tłumie jej nic nie groziło, jednak jak ktoś pędził centralnie na nią to nie zawahała się użyć miecza i zabić nieszczęśnika. W ty samym momencie zaczęły padać strzały z blasterów, jednak żaden jej nie dosiągł. Po chwili pomieszczenie zupełnie opustoszało, została w niej tylko Luna i kilka jednostek bojowych.

-Zabawę czas zacząć

Dziewczyna zrzuciła pelerynę, użyła mocy przyspieszenia, przez co mogła po kilku chwilach znaleźć się na tyle blisko droida, aby przeciąć go na pół, następnie kilkunastometrowy rajd; rzut mieczem i kolejna maszyna przeszła do historii.
W Jade narastała nienawiść, która bardzo pomagała przy tej technice jednak z każdą chwilą zatracała się coraz bardziej. Całą siłę, jaka miała pokładała w zadawanie ciosów szybkich i piekielnie mocnych. Po kilku chwilach zaczęła wręcz zalewać przeciwników gradem ciosów a do tego moc nie była jej zupełnie potrzebna, liczyła się tylko siła i szybkość; jeszcze mocniej, jeszcze szybciej- taki był jej cel, a że droidy nie nalezą do najszybszych maszyn miała małą przewagę, przynajmniej jej się tak wydawało. W pewnym momencie doskoczyła do resztek z battle droida i podniosła miecz Danvy, który jednak teraz należał do niej i był jej bardzo pomocny. Jeszcze jedno salto w powietrzu i wylądowała na biurku, z którego mogła obserwować całą sytuację. Była przepełniona mroczną mocą, która płynęła w jej żyłach; cała potęga, taka niewyobrażalna a była tak blisko, trzeba było tylko wyciągnąć rękę, aby po nią sięgnąć, teraz to miała, chęć niszczenia i zadawania bólu stała się dla niej priorytetem...
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Wto 23:02, 28 Mar 2006    Temat postu:

W pomieszczeniu panował istny chaos. Cywile, kapitanowie frachtowca, urzędnicy uciekali w popłochu. Jednak strzały droidów i coraz to padające ciosy mieczy świetlnych, siały olbrzymie żniwo śmierci. Dziesiątki padały bez tchu z martwymi oczami, kolejni pchani jeszcze większa paniką pchali i taranowali przed sobą innych, tylko starając się dotrzeć do wyjść. Niektórym to wychodziło i na zewnątrz dawało się słyszeć głosy: „ATAK, RATUJ SIĘ KTO MOŻE> JEDI MORDUJĄ!!!! JEDI ATAKUJĄ INWAZJA!!!”. Już po chwili tumult, panika i chaos zaczął się rozprzestrzeniać po mieście, na razie ludzie tylko wokół budynku widząc rannych, krwawiących, i krzyczących brednie o ataku zaczynali na ich widok im wierzyć i sami szukać bezpiecznego miejsca.

Jednak walczących to nie dotyczyło, przynajmniej na razie. Luna Jade nadnaturalna szybkością i i istnym szałem śmierci zabijała i niszczyła ludzi i droidy, nie było przeciwnika który mógł się jej równać. Chwile tylko zajęły pokonanie każdego kogo miała w polu widzenia. Kiedy tylko skoczyła na biurko, pomieszczenie było puste z żywych cywili i działających droidów. Przed nią leżał przerażony porucznik Separatystów. Nim jednak cokolwiek dało się zrobić do pomieszczenia weszły dwa super droidy, a z wyższych pięter wybiegł oficer w randze kapitańskiej z kilkoma innymi droidami. Szybko oceniając sytuację wydał jeden słuszny rozkaz:

-RAKIETY!!! OGNIA!!!

Super droidy natychmiast wypuściły śmiercionośne pociski w kierunku Jade. Wybuchy mimo uników powaliły ją na scianę W miejscu gdzie kiedyś było biurko była paląca się wielka dziura, twarz upadłej padawanki była cała osmalona i w niektórych miejscach poparzona. Z lewego boku czuła sączącą się krew która padła na podłogę. Porucznik który był tuż obok niej patrzył martwymi oczami w górę. Kapitan, który się schował za winkiel, znowu wyjrzał i natychmiast dał rozkaz otwarcia ognia. Jednak mimo ran Luna Jade nie była martwa czy pokonana, nie jeszcze nie. Ciemna Strona, gniew, szał dał jej taką siłę, że nie liczyły się rany, nie było bólu, było tylko zniszczenie…

[off]Luna prosze cię uważaj jak piszesz, nie pozwoliłem ci na godmoding, a twój post był niemal całkowicie taki. Uważaj na to na przyszłość. Teraz mozesz pokonać te droidy[/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Śro 9:00, 29 Mar 2006    Temat postu:

-jest źle
To, co zobaczyła przewyższało jej siły, batle droidy wypuściły swoje rakiety. Gdyby nie zmysł jedi to zapewnie byłaby już martwa, na szczęście coś ją zaalarmowało, że zbliża się niebezpieczeństwo, nie tracąc czasu szybko odskoczyła do tyłu, lecz nie tak szybko, aby nie ucierpieć. Fala uderzeniowa posłała przerażoną dziewczynę na ścianę. Jedyne, co później czuła to wielki ból, każdy ruch powodował jego kulminacje
-jest źle

Luna przełamała się jednak, nie miała nic do stracenia, do jedi już nie wróci, bo albo ją pozbawią mocy albo zastosują równie nieprzyjemną karę. Musiała, więc dokończyć to, co zaczęła. Po kilku sekundach dziewczyna wstała i pochwyciła swoje miecze
-To jeszcze nie koniec
Po wytarciu twarzy ruszyła, lecz znacznie spokojniejsza do ataku
-Tu trzeba pomyśleć
Silne wybicie się z nogi, które przypłaciła przy lądowaniu skręcając kostkę, lecz mimo tego walczyła dalej; precyzyjne cięcie i jeden batle drod przeszedł do historii. Drugi otworzył ogień i zalał, Jade gradem strzałów. Kilka udało się odbić dziewczynie a kilka przeleciało obok.
Nie chcąc konfrontacji z kolejnym robotem bojowym, Luna podniosła jedno z biurek i roztrzaskała je na maszynie
-Zły pomysł
Poza kilkoma zarysowaniami wszystko było tak jak przed atakiem
Nie mając innego wyboru padawanka ruszyła w stronę robota następnie przeturlała się przez ramę przed robotem i przecięła go na wysokości kolan; jeszcze jedno cięcie i maszyna była tylko stertą metalu. Stając na pełne nogi Luna ruszyła z włączonym mieczem w stronę oficera

-Nie radzę uciekać, bo skończysz jak te wasze zabawki
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pon 22:15, 03 Kwi 2006    Temat postu:

Walka była szybka i brutalna, ustała tak gwałtownie jak się zaczęła. Tymczasem harmider na zewnątrz lekko się zmniejszył, choć ciężko było być z tego powodu szczęśliwym, było to raczej efektem oddalenia się tłumu od budynku i tylko szerzenia paniki w reszcie miasta. Tym niemniej w pomieszczeniu gdzie przebywała Luna, pojawił się niewielki pożar. Kilka drewnianych sprzętów, papierów zaczęło się palić, zapewne od wybuchów rakiet. Ogień nie był niebezpieczny, ale zapach spalenizny szybko opanował całe pomieszczenie.

Kiedy z ostatnich droidów padł iskrząc z „ran” jakie zadał mu miecz świetlny prowadzony przez rękę Jade, oficer chciał uciekać. Był już sam, całkowicie sam, a przez kilka minut nie miał szans by liczyć na jakąkolwiek pomoc. To ze była w drodze, było pewne, ale samo dotarcie tu jej na czas, to już zupełnie inna sprawa. Mimo iż podczas walki blaster oficera w zasadzie nie przestawał strzelać, to żaden z pocisków nie sięgnął ciała byłej padawanki. Teraz złapany podczas panicznego zmieniania ogniwa, oficer był bezbronny. Spojrzał z lekko trzęsącą się głową na Lunę i powoli zaczął opuszczać broń. Słowa Jade, dodany z dużym przedstawieniem jej umiejętności i z dodatkiem niezbyt pięknego wyglądu dziewczyny był… aż nadto przekonywujący. Metaliczny dźwięk szybko poinformował, że balster i kolejne ogniwo już nie znajdowały siew rękach oficera. Lekko wyszedł zza winkla gdzie były schody i zza którego przed chwila strzelał, zaczął unosić ręce do góry.

- Poddaję się Jedi! Ale żadnych informacji nie wyciągniesz. Jestem oficerem Konfederacji i mimo iż składam broń Armii Republiki, to wiec, że w sercu nadal jestem lojalnym sługą Hrabiego Dooku i sprawy o jaką walczymy. Masz słowo oficera i dżentelistoty, że nie będę stawiał oporu i będę współpracował. A teraz odstaw mnie do waszego… więzienia, ponieważ nie chcę… patrzeć na rzeź jaką wy JEDI i wasze bezduszne klony zafundujecie tej nieszczęsnej planecie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Wto 16:36, 04 Kwi 2006    Temat postu:

-Weź się uspokój- odezwała się lekko podniesionym głosem- nie wiem, co wam tam wpajają, ale jedi nie zabijają

Dziewczynie wróciły dawne wspomnienia, za czasów pobytu w zakonie i zaczęła tęsknić do tego trybu bycia, lecz mimo to musiała wykonać swoją misję- Dooku

-Ja... nie jestem jedi, a ty mi pomożesz... w dostaniu się do Dooku, mam z nim niedokończone...interesy

Wszystko układało się po jej myśli, no prawie, kilka ran nie wchodziło w rachubę i musiała wreszcie pohamować gniew, który czasem ją przerastał, musiała powiedzieć w końcu- DOŚĆ! Luna podniosła z ziemi przerażonego mężczyznę

-Puszczę cię wolno, jednak najpierw musisz coś zrobić dla mnie- dym powoli zaczynał dziewczynę gryźć w gardło- zabierz mnie do Dooku, nie wiem jak to zrobisz, ale masz mnie tam zabrać

-ten dym jest nie do zniesienia- mówiła w myślach

-Idziemy- odezwała się do oficera wskazując rękojeścią miecza znajdujące się wejście...
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Czw 9:49, 06 Kwi 2006    Temat postu:

Oficer przez chwile patrzył w oczy Luny szukając w nich niesmacznego żartu Jedi, albo … czegokolwiek. Zaskoczenie jakie było na jego twarzy z wolna zaczęło się zmieniać w niedowierzanie, nadzieję, aż do… kompletnej kpiny. Nagle Separatysta wybuchnął ze śmiechu, odszedł kilka kroków i usiadł na krześle nadal się śmiejąc.

- TY… nie Jedi!? Hahahahahaha, zapewne jesteś… jesteś jednym z tych machajkijków co chcę… na służbę do Hrabiego iść… hahahahaha. To po prostu żałosne, hahahaha, ma….

Oficer w końcu się uspokoił. Widząc zapewne dość ciekawą twarz byłej padawanki. Poprawił się na krześle po czym już poważniej, tym razem bardzo ostro wypowiedział.

- Jesteś kompletną idiotką! Co ty myślałaś, że wpadniesz tu, pomachasz mieczykiem świetlnym, a my padniemy ci do stóp i w ramionach poniesiemy do Hrabiego?! Wiesz co, przyjemność mi sprawia, ze to ja powiem. TO… SIĘ… NIE… STANIE! Nie ma takiej gry. Nie ty dyktujesz warunki. Możesz zarżnąć każdego tu na planecie, a i tak nikt cię nie doprowadzi do Dooku. Nikt kto chce się dołączyć do Konfederacji nie robi to w taki bezsensowny sposób! Wpadać do budynku włączać miecz i co? Zabijać bo może się przestraszymy i okrzykniemy cię władczynią? He?

Głos oficera był coraz mocniejszy, poderwał się z krzesła i wrzeszcząc podszedł do Luny, ostatnie słowa wypowiadając już prosto w jej twarz. Po chwili ucichł na chwilę i długo patrzył, już bez strachu, w oczy Jade, sam mając wzrok pełny złości i… czegoś jeszcze. Po chwili się uspokoił, odwrócił się i podszedł do broni powoli ją podnosząc i chowając do kabury.

- Cała ta akcja to czysty idiotyzm, choć… odważny idiotyzm, może Hrabia będzie miał z ciebie pożytek, ale nie mnie to oceniać. Ehhh… jeżeli chcesz przyłączyć się do Konfederacji, jest tylko jeden sposób. Musisz… się nam poddać. Złożyć broń, zostać zamkniętą w celi i czekać cierpliwie, aż sam Hrabia lub ktoś z jego „świty” będzie chciał cię… uwolnić i pomówić. Inaczej to nie działa dziecino. To zawsze jest na naszych warunkach, tak ten świat jest zbudowany. Ja nie zaprowadzę cię do Dooku. Nikt tu cię nie zaprowadzi. Nawet jak będziesz stosować swe sztuczki umysłowe. Wiem co nieco o was. Wiem aż za dużo. I wasze sztuczki nie działają stale, nie będziesz wstanie kontrolować czyjegoś umysły aż tak długo. Poza tym ja… szczerze nie wiem gdzie Hrabia jest. Ale jeżeli się poddasz. Pozwolisz się zamknąć i staniesz się więźniem Konfederacji to… to wtedy zgłoszę to przełożonym, oni swoim i aż wiadomość dotrze do kogoś kto się liczy.

Oficer miał racje. Manipulacja umysłami jest skuteczna na słabe umysły i umysły które nie sprzeciwia się jakieś mocno postawionemu sobie celowi, coś co się dla takiej osoby bardzo mocno liczy. Jeżeli chce się coś takiego osiągnąć, trzeba stale kontrolować taki umysł za pomocą mocy, non stop do wykonania zadania. W tym przypadku to mogłoby trwać dni. Decyzja byłą ciężka, ale może było inne rozwiązanie?

- Słuchaj, droidy tu idą, jeżeli nie chcesz być zaraz mielonką, musisz decydować szybko. Polubiłem cię dziecino, naprawdę, masz ciekawą ikrę w sobie, dlatego pomogę ci, ale ty musisz pomóc najpierw mi poddając się. To jedyny sposób


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Czw 15:55, 06 Kwi 2006    Temat postu:

Luna ze spokojem przysłuchiwała się kazaniu mężczyzny, lecz z każdą chwilą coraz bardziej chciała go zabić.

-A skąd ta pewność, że chcę się do was przyłączyć? Może chce po prostu was wszystkich powybijać, a szukam Dooku dla tego, że chcę go zabić

Dziewczyna zaczęła krążyć wokół oficera

-Ty chceż mnie aresztować? HAHA widać, że nie wiesz o nas wszystkiego jak to nazwałeś machajkijach, chociaż wolę stwierdzenie mocowładca. My się nie poddajemy, nawet w najgorszych sytuacjach, a poza tym wiem, jakie "przyjemności" czekają więźniów, a twój... władca to zwykły mięczak, nie takich już zabijałam, nie przestraszysz mnie nim, jestem od niego o trzykroć gorsza, ale twój umysł nie może tego pojąć, bo jak wszyscy jesteście dość ograniczeni

Jade przypięła swój miecz do pasa, już się nie bała, już nie, nie miała, czego, moc była z nią

-To gdzie ta twoja zapowiedziana armia? Chyba coś się z nią stało? A może jej w ogóle nie ma? Jak widzisz jesteś tutaj zupełnie sam a ja mogę zrobić z tobą dosłownie wszystko

Luna chwyciła mężczyznę za kark i rzuciła nim o ziemię

-Przejdziemy się, zaprowadzisz mnie do Dooku czy tego chceż czy nie

Następnie podniosła go z ziemi i odepchnęła w kierunku wejścia
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Wto 9:44, 11 Kwi 2006    Temat postu:

Oficer spojrzał się smutno na byłą padawankę, westchnął i zaczął iść przed siebie. Nie podnosił rąk, nie sięgał po swój blaster, zgodnie z rozkazem ruszył na zewnątrz. Wokół budynku nie było już nikogo. Istoty od których było tłoczno wszędzie już się ewakuowały w panice do domów, schronów, byle jak najdalej od Jedi i ich „Inwazji”. Nagle w mieście zabrzmiały syreny alarmowe. Mimo iż nie było żadnych sił atakujących planetę, żadnego bombardowania, to siły obronne zostały już postawione na nogi. A ponieważ Falleen był dość ważnym centrum produkcyjnym Separatystów, można było być pewnym, że jest tu przynajmniej z 10 000 droidów, a na pewno zdecydowanie więcej. Jak na komendę nad budynkiem przeleciała eskadra zwykłych Vulture. Które jakby robiąc rekonesans kilka razy zatoczyły koło nad budynkiem z którego właśnie wyszła Luna z oficerem.

- Widzisz już się zaczyna. Kosmoport, całe miasto zostanie w ciągu kilku chwil zablokowane, nikt nie wyjdzie i nie odleci. Już powinny być aktywowane wszystkie droidy i niedługo część z nich zostanie skierowana tutaj, a w zasadzie na pewno już część tu idzie i za chwilę tu będą. Ale… nie myśl, że mówię to by cię straszyć. Po prostu… mówię jaka jest prawda. Nie zaprowadzę cię do Dooku, nie dlatego, że kocham go jak ojca i będę chronił po grób, ale dlatego że… NIE WIEM, GDZIE ON JEST! Prawdopodobnie nikt nie wie na tej planecie. Dooku jest poszukiwany przez Republikę, przez jej wywiad, jest numerem 1 ściganych osób, on nie rozpowiada wszędzie gdzie się wybiera. Leci gdzie chce i tylko garstka najwyższych oficerów wie gdzie! Nawet pewnie część Rady nie ma pojęcia o jego lokalizacji, a wiesz co ja nie jestem w Radzie!

Oficer odwrócił się w kierunku Luny, zdecydowanie bał się, wiedział, że Jade jednak jest upartą i… nieprzewidywalną osobą, wiedział, że może zginąć. Mimo to starał się to maskować i zachować godnie munduru jaki nosił.

- Nie zaprowadzę cię do Dooku i nie chodzi tu o to czy chcę czy nie. Nie mam jak tego zrobić, skoro wywiad Republiki nie może to zdecydowanie również ja, zwykły kapitan Separatystów. A armia w którą nie wierzysz, już tu idzie i wcale się nie przechwalam się. Wiem na co was stać Jedi, ale nie jesteście nieśmiertelni. Chyba nie musze ci przypominać ile setek zginęło na Geonosis, ilu już padło podczas tych miesięcy konfliktu. Może jesteście wstanie zniszczyć kilkadziesiąt droidów, ale co się stanie jak będzie ich kilkaset, tysiąc? Co? Nie masz szans, po prostu nie masz. Zginiesz, bo taki los sobie zgotowałaś. Ja jestem twą jedyną szansą. Obiecałem, że jak się poddasz, nic ci się nie stanie i przekażę wiadomość o twej obecności i współpracy mym przełożonym. Oni idąc tą samą drogą, w końcu dotrą do Dooku i to może będzie twa możliwość się do niego przyłączenia lub jak sama mówisz zabicia go.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Wto 16:18, 11 Kwi 2006    Temat postu:

Luna wyczuwała wielki strach, ze strony oficera, lecz mimo to, nie chciała go wykorzystać przeciwko niemu. Kiedy jednak wspomniał o Geonosis dziewczynę przeszły dreszcze, wiedziała, że ma racje, nikt, nawet sam mistrz Yoda nie ma szans z tysiącami droidów, a może go nie doceniała? W tej chwili było to jednak nieistotne, Jade znajdowała się w patowej sytuacji i musiała wybrać mniejsze zło, bo do kolejnej ucieczki już by się nie posunęła. Dziewczyna opuściła głowę i zamknęła oczy, wspomnienia znów powróciły, chciała się nimi jeszcze trochę nacieszyć, bo później może już nie być na to szans. Była jedi odpięła miecze od pasa i wyciągnęła ręce w stronę oficera

-Dobrze, zgadzam się- odezwała się smutnym głosem- jednak, jeżeli to się okaże nie prawdą wierz mi, klatka mocy mnie nie powstrzyma od zabicia ciebie

Odgłosy kroczących droidów były coraz bardziej donośnie, zbliżały się dość szybko

-Pospiesz się, nie chcę, aby jakiś miał zwarcie i strzelił przez przypadek do mnie

Początek końca, a może nie? Dość dziwne uczucie, bezradność, brak sił porażka...takie myśli kłębiły się w głowie w sumie już nieistniejącej Jedi Lunie Jade...
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Nie 16:38, 16 Kwi 2006    Temat postu:

Oficer skinął głową i wziął powoli miecze od Luny. Ręce Separatysty na chwilę się zetknęły z dziewczyny, oczy spojrzały w głębię mroku jaki opanował upadłą padawankę. Na twarzy mężczyzny nie było już strachu, ale … coś innego, coś intrygującego, nieznanego, ale jednocześnie coś… tak pospolitego w żywotach zwykłych istot. Oczy nieznajomego wpatrywały się w Lunę przez długi czas, tą chwilę przerwało dopiero wejście droidów bojowych na teren przed budynkiem. Szły z zachodu, jeden przy drugim, było ich na oko około tysiąca. Nad głowami oficera i Jade przeleciały kolejne eskadry Vulture.

- Uczyniłaś dobrze. Cieszę się, że tak zrobiłaś. Obiecałem, że nie spotka cię krzywda w więzieniu i że zrobię wszystko co w mej mocy by wiadomość o tobie dostała się do Hrabiego i… możesz mieć pewność, że nie kłamałem. Masz słowo oficera.

Na czele zbliżającej się niewielkiej armii szli inni oficerowie Konfederatów. Kapitan szybko podbiegł do nich pokapując rękoma by droidy, które już wycelowały bronie w kierunku Luny i niego samego, wstrzymały ogień. Rozmowa była dość nerwowa, ale krótka. Po chwili Separatysta wrócił niosąc kajdanki ogłuszające, które założył bez pytania byłej padawance. Po jej obu stronach zajęły pozycje droidy przynajmniej w liczbie setki. Miały wciąż gotową do strzału broń, wycelowaną w dziewczynę. Oto zaczynała się długa podróż na drugą stronę muru. Podróż niebezpieczna, ale… z dużą dozą szansy powodzenia.

Lunę zabrano miastem do jednej z baz Separatystycznych na obrzeżach miasta. Cała metropolia była w chaosie, panika była większa niż można było sobie wyobrażać. Ale już wojsko i siły bezpieczeństwa będące pewne z danych jakie zebrali z orbity, że inwazji żadnej nie ma, zaczynały robić prządki. Tym niemniej większość innych oficerów i żołnierzy Konfederacji z pogardą patrzyli na Jade, większość z nich było Falleen, a największa liczba ofiar od mieczy świetlnych Luny pochodziła z tej rasy. Wielu było wściekłych, nienawistnych. Ale najwidoczniej ludzki kapitan dotrzymywał obietnicy. Jade szybko zamknięto w więzieniu z podwójnym polem siłowym, pilnowanym i monitorowanym non stop przez kilkadziesiąt droidów. Pozostało mieć tylko nadzieję, że wiadomość dotrze szybko do Dooku i on zaciekawi się dziewczyną i sprawi, że opuści swoją celę, ale póki to nie nastąpi trzeba było uzbroić się w cierpliwość.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Nie 22:39, 16 Kwi 2006    Temat postu:

Dotyk oficera, który poczuła na swoich dłoniach był jakiś inny... przyjazny, ciepły, wszystkie zmartwienia zniknęły nie wiadomo gdzie, oczy też były jakby obce, kryła się w nich dość dziwna moc, której nie spodziewałaby się dostrzec u separatysty...współczucie? Nie to było coś innego, coś, czego nie umiała określić...
Z zamyślenia wyrwały ją droidy, dziesiątki, setki droidów
-Jednak miał rację- mówiła do siebie
Nad głowami przeleciały jeszcze jakieś myśliwce lekko zagłuszając słowa oficera

-Jesteś inny niż Ci oficerowie, o których się słyszało, przede wszystkim dotrzymujesz słowa i jesteś....szczery a z tym dość dawno się nie spotkałam...

Kiedy mężczyzna podbiegł do armii dziewczyna odwróciła się w ich stronę i smutnie patrzała w niebo, czekając na to, co się w końcu wydarzy. Gdy w końcu wrócił założył bez pytania kajdanki, co się nie spodobało Jade, mimo to nie odezwała się słowem przez całą drogę, mając przy tym spuszczoną głowę jak pokorne dziecko...

Po umieszczeniu w celi nie zostało jej nic innego jak czekanie i rozmyślanie, lecz nie nad tym jak uciec, bo to było nie możliwe i niepotrzebne, lecz o tym jak policzyć się z Dooku.

-Jeżeli to, co mówił okaże się prawdą to może sam hrabia się pofatyguje, lecz szczerze w to wątpię, to musiałby być duży uśmiech losu a tego ostatnio mi brakowało
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Nie 13:10, 23 Kwi 2006    Temat postu:

Nudę ciężko było wypełnić czymkolwiek. Lunę nie karmiono nie pojono, nikt jej nie odwiedzał. Jedynymi towarzyszami były droidy które nieruchomo stały na straży z bronią gotową do ewentualnej walki z byłą Jedi. Minęły tak dwa dni. Dni które dłużyły się niemiłosiernie, powodujące tylko istną frustrację i złość – złość która była ledwie przezwyciężana. Cela nie była żadną przeszkodą dla Jedi. Kilka sztuczek za pomocą mocy i nie byłoby problemu z wydostaniem się z pomieszczenia. Droidy też dałoby się jakoś pokonać, ale… ciągu kilku minut zaczęły by napływać nowe jednostki, ciągle nowe i nowe, które w końcu by pokonały Jade. Może dziewczyna by uciekła do miasta, ale blokada kosmoportów by zajęła chwilę. Separatyści co by o nich nie mówić, nie byli idiotami i umieli przeciwdziałać w takich sytuacjach. Sami musieli zdawać sobie sprawę z tego, że wydostanie się z więzienia dla Luny to żaden problem.

W końcu po dwóch dniach drzwi do pomieszczenia z celami się otworzyły i wszedł niski, krępy i gruby Falleen w mundurze Konfederacji. Miał poparzona całą twarz i długi warkocz. Jego paznokcie były długie i ostre niczym pazury. Szlify na jego ramienicach świadczyły o tym że jest majorem. Wziął spod ściany niewielki taboret i usiadł na nim naprzeciw Luny i pola siłowego. Po chwili spinając na droidy pole znikło a Luna mogła normalnie spojrzeć w oczy Falleena.

- Jestem major Xirtost. A wiec ty jesteś naszą małą… Jedi. Hmm, ciekawe. Oczywiście nie musze przypominać , że jakiekolwiek próby mego zabicia lub zranienia oznaczają twoją śmierć. Jestem pewien, że spokojnie zdołałabyś mnie zabić nim ktokolwiek by mi pomógł, nawet gdybym pole siłowe utrzymywał włączone, ale… wtedy nie dożyjesz następnego wschodu słońca i nikt nawet sam hrabia cię wtedy nie uratuje. Dlatego mam nadzieję że będziemy mogli… powiedzmy swobodnie porozmawiać.

Do pomieszczenia wszedł droid protokolarny, który wniósł gorąca i parującą kawę, którą podał majorowi. Oficer powąchał trunek, rozkoszując się niesamowicie mocnym aromatem. Nagle w organizmie upadłej Jedi obudził się żołądek, który domagał się zaspokojenia głodu i pragnienia. Luna nie jadła i nie piła dwóch dni, a nawet Jedi musi zaspokajać tak trywialne zachcianki. Aromat, którego było pełno w pomieszczeniu coraz mocniej przypominał o potrzebach żałodka. Skurcze i mdłości wystąpiły bardzo szybko.

- Cóż <siup>. Chciałbym z tobą porozmawiać o Republice i Zakonie. Chciałbym się spytać o kilka początkowych informacji. Może wiec zacznę. Gdzie obecnie znajduje się Mistrz Yoda? Gdzie si znajdują pozostali Jedi? Jak dużo z was jest w świątyni? Jakie misje maja ci którzy są poza nią? Dokładnie ze szczegółami proszę <siup>


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Nie 18:04, 23 Kwi 2006    Temat postu:

Dziewczyna siedziała i czekała... długo czekała... zaczęło ją to wręcz irytować, lecz jedyną, słuszną rzeczą, jaką mogła w tej chwili zrobić był trening, w zasadzie namiastka treningu- skupianie mocy i medytacja...
W takim stanie trwała dość długo, przez co mogła przynajmniej na chwilę zapomnieć o otaczającej ją rzeczywistości.
- W końcu ktoś się pofatygował- pomyślała
Przed celą pojawił się brzydki o ile nie lepsze byłoby stwierdzenie odrażający separatystyczny dowódca

-Nie jestem jedi- odpowiedziała zimno- a poza tym, czemu miałabym cię zabijać? Życie jest mi miłe

Dziewczyna była aż nadto spokojna, lecz pojawienie się droida z kawą wszystko zmieniło, instynkty wzięły górę i dziewczynie zaczęło burczeć w brzuchu.

-Dobrze, powiem Ci do wiem, ale w zamian mogłabym czasem coś przegryźć, od kilku dni nie miałam nic w ustach...

Luna domyśliła się, że to i tak pewnie nie poskutkuje, ale nie miała nic do stracenia

-O ile nic się nie zmieniło mistrz Yoda jest w świątyni jedi na Coruscant, ale podkreślam o ile nic się nie zmieniło. Gdzie są pozostali, jedi tego nie wiem, nie miałam dostępu do wszystkich informacji, wiem jedynie gdzie są lub byli Mistrz Vos ze swoją padawanką, bo miałam nikłą przyjemność spotkania się z nimi na Bothawui, lecz gdzie są teraz tego też nie wiem. Byłam zwykłą padawanką, więc nawet jakbym chciała to Ci nie mogę niczego więcej powiedzieć, bo nic więcej nie wiem...

Dziewczyna wstała, podeszła do mężczyzny na tyle, blisko, że mogłaby go chwycić za gardło, lecz szybko się odwróciła, zrobiła kilka małych kroków i oparła się o ścianę

-To jak będzie z tym posiłkiem?
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Czw 13:17, 27 Kwi 2006    Temat postu:

Oficer kiwał lekko głową potakująco, o chwilę słychać było mhm, mhm, rozumiem. Nie widać było na jego twarzy jaki informacje go interesowały bardziej, jakie mniej. Tym niemniej była dostrzegalna jego dysaprobata na bardzo małą ilość informacji, jaką udzieliła mu Luna. Kiedy dziewczyna skończyła mówić, nastała dość długa chwila ciszy, jakby Konfederat analizowała otrzymane dane. Co chwilę tylko pił nadal parującą kawę.

- Cóż. Niewiele tego, spodziewałem się znacznie, znacznie więcej. Musisz zrozumieć, mam nad sobą przełożonych, a oni nad sobą i tak dalej. Oni rozumieją tylko jedno: ty pomagasz nam, my pomagamy tobie. Pragniesz posiłku, to haniebne przeoczenie strażników, że nie traktowali więźnia z należytymi konwencjami, jak najszybciej się tym zajmę, ale najpierw musisz zrozumieć, muszę mieć trochę więcej informacji. Te które mi przekazałaś, są nam już od dawna znane. Ja nie mam innego wyboru, muszę mieć najpierw trochę pomocy i dobrej woli od ciebie, bym mógł zrobić coś dla ciebie. Przepisy i rozkazy wiążą mi ręce. A rozumiesz czym jest świat bez rozkazów i dyscypliny, która systematyzuje wszystko i wszystkich.

- No, ale… chyba mnie te droidy nie wydadzą. Proszę, spragniona też jesteś, może tego niewiele, ale jak udzielisz mi więcej bardziej sensownych informacji, masz moje słów, że zorganizuję więcej.


Major podał Lunie filiżankę z kawą. Była już do połowy opróżniona, ale trunek i aromat który wciąż była w powietrzu był powalający. Morka, ciepła, mocna, czarna kawa. Zbawienie dla wyczerpanych dusz. Na twarzy majora podczas całej wypowiedzi zagościł wyraz zrozumienia dla Luny i niewielki ciepły uśmiech.

- Tylko pij szybko, czasami bardziej przewrażliwieni oficerowie w naszej armii lubią monitorować takie… spotkania. Dlatego byśmy nie mieli oboje kłopotów pij szybko. A wracając do informacji, to gdzie może być słynny Anakin Skywalker i Obi-wan Kenobi? Gdzie jest Mistrz Windu, Tholme, Fisto. Wątpię byś miała jako była padawanka dostęp do posiedzeń Rady Jedi i rady Wojennej, ale zapewne słyszałaś co nieco o pobytach niektórych Jedi, mogą też być padawani.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Sob 13:37, 29 Kwi 2006    Temat postu:

Pierwszy łyk był jak marzenie, jakby po latach wędrówki po Tatooine napotkała na zbiornik wodny. Stosując się do poleceń mężczyzny szybko opróżniła naczynie i oddała je z powrotem. Po krótkiej chwili milczenia dziewczyna się odezwała

-Nie wiele powiedziałam, bo naprawdę nic nie wiem, od bardzo dawna nie byłam w okolicach Coruscant a podczas misji żadne informacje nie docierały do mnie. Mogę Ci jedynie powiedzieć jeszcze, że mistrz Danwa zginął z mojej ręki.

Luna wstała i odwróciła się tyłem do oficera. Po chwili kontynuowała

-Anakin jest przereklamowany, ze strzępów informacji mogę powiedzieć tylko tyle, że uganiał się za jakąś dziewczyną wraz z Obi wanem, lecz nie wiem gdzie to było i za kim, ponoć została porwana, ale co z tego jest prawdą? Tego niestety nie wiem...

Była padawanka spojrzała się głęboko w oczy mężczyźnie i usiadła na przeciw niego

-Naprawdę więcej nic nie wiem, nie to, że nie chcę powiedzieć, ale naprawdę nic nie wiem

Luna zrobiła poważniejszą minę i czekała na reakcję oficera
 Powrót do góry »
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Konfederacji » Droga ku przeznaczeniu
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group