FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Fight Fire With Fire( Tłum:To co płonie, trzeba zalać.)
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Konfederacji » Fight Fire With Fire( Tłum:To co płonie, trzeba zalać.)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Generał Grievous
Generał Separatystów



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 959
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Kantyny

 Post Wysłany: Nie 13:48, 06 Sty 2008    Temat postu: Fight Fire With Fire( Tłum:To co płonie, trzeba zalać.)

Wrand Hettir wyszedł z kwatery dowódcy garnizonu Federacji na Fallen. Znajdującym się na Golanie orbitującym nad powierzchnią planety. Kolejna misja została zakończona sukcesem i kolejne kredyty wpadły na konto korsarza. Eskadra tym razem nie poniosła żadnych strat i wszystkim dopisywały humory.
Do momentu ponownego pojawienia sie dowódcy garnizonu. Tym razem był nieco zdenerwowany. Zabrał kapitana na stronę i lekko drżącym głosem poinformował Kapitana o nowym zadaniu.

- W wyniku ostatnich wydążeń na Rhen Var związanych z atakami piratów sam Generał Grievous zainteresował się problemem.
- Pułkownik był wyraźnie zmartwiony. - W naszym sektorze nie ma sił pirackich, i sytuacja jest opanowana, Dostałem jednak informacje od dowódców z Ando I Geonosis ze nasze transportowce zniknęły w trakcie podróży.

Oficer przekazał Wrandowi datapad z danymi.
- To wszystko co wiemy o atakach i o potencjalnych sprawcach. Ma pan sie zająć tą sprawa jestem pewien ze sukces dotrze do uszu generała Grievousa i pociągnie za sobą odpowiednie wynagrodzenie.

Oficer zostawił najemnika z wyszczerzem i datapadem w dłoni i udał się do swojego biura. Kolejna misja która wykona cudzymi rękoma. A że trzeba będzie zapłacić, cóż nagroda za Nyma pokryje wydatki.

Datapad
Zniknęły dwa samotnie podróżujące transportowce,
Miejsce ataku: nieznane
siły nieprzyjaciela: nieznane
prawdopodobny napastnik: Lok Revenants
Prawdopodobna lokacja: system Lok
Przywódca: Kapitan Nym
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Generał Grievous dnia Pon 18:30, 07 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wrand Hettir
Kapitan



Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Dantooine

 Post Wysłany: Pon 13:49, 07 Sty 2008    Temat postu:

Hettir spojrzał na datapad i zaczął uważnie studiować skromne informacje, jakie miały mu wystarczyć do wykonania tego zadania. Myśląc nie zauważył, że zbierało mu się coraz więcej śliny w ustach nie chcąc jej przełykać splunął ohydną mazią centymetry od buta swojego zwierzchnika. Ślina rozbryzgała się na wszystkie strony, ale żadna kropla nie trafiła na wypucowaną oficerkę:

- Muszę to omówić z moimi ludźmi, niedługo dostaniesz listę sprzętu, który będziemy potrzebować do tego zadania, jeśli zależy wam na czasie.

Pomimo, że upłynęło już pół roku służby we flocie KNS jeden z nielicznych żyjących Dashade miał za nic wojskowe wymogi, szczególnie te dotyczące protokołu. Salutował tylko w wyjątkowych sytuacjach, a rozmowa z dowódcą Golana do takich nie należała. Ten śmieszny dowódca, siedzący cały czas tylko w bezpiecznej bazie, obrastając w tłuszcz z każdym tygodniem walki był dla byłego pirata nikim.

Nie widząc by dowódca miał coś jeszcze dodać, Wrand odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku kajuty dwójki. Ekle jak wszyscy wołali na barczystego Devaronianina był nie tylko świetnym pilotem, ale oddanym przyjacielem. Co prawda nie znał się na tyle na taktyce by planować samodzielnie misje z wykorzystaniem eskadry, ale nawet mu czasami coś mogło wpaść pomiędzy dwa wielkie rogi.

- Nie salutuj.
- Przecież wiesz, że nie zamierzałem.
- No tak, masz jeszcze jakieś piwa?
- Jak zawsze kapitanie, trzymam jakieś na takie niezapowiedziane wizyty
– tytuł jakim zwracał się do dowódcy nie miał nic wspólnego z aktualnym stopniem Hettira. Nawet kiedy sam latał jako porucznik jego ludzie i tak mówili do niego kapitanie. Blacha nigdy nie miała mieć dla nich żadnego znaczenia.
- Byle by było zimne.
- Jest tak zimne, jak tylko może być w tych warunkach.


Zanim przystąpili do rozmów otworzyli po butelce i wznieśli cichy toast za poległych towarzyszy broni, dopiero po połowie butelki padło pytania:

- Co tym razem?
- Pamiętasz Nyma?
- Tego pirata z okoli Lok, przez którego raz straciliśmy całkiem spory łup a „Gayiya” nabawiła się takich uszkodzeń, że byliśmy w wyniku tego wyłączeni z działań przez ponad miesiąc.
- Jestem prawie pewien, że to ten sam.


Porucznik nic nie powiedział, ukazał tylko wszystkie swoje kły w uśmiechu, który nie mógł zwiastować nic dobrego.

- Wygląda na to, że będziemy mieli szansę go dopaść i odwdzięczyć się z nawiązką. A wszystko sponsoruje pułkownik.
- Czyli co, atakujemy jego bazę na Lok?
- Nie znamy dokładnej lokacji jego bazy, ani jego sił. Grubas nie dysponuje też wystarczającymi siłami by zarządzić odpowiednią akcję, będziemy musieli go wypłoszyć.
- Wiesz już jak?
- Tak mi się fierfek wydaje. Do tej pory atakował niechronione konwoje, więc po prostu musimy mu dać taki konwój, zawiązać walką i wyeliminować.
- Nie czaję.
- Wiem o tym, masz jeszcze jedno piwo, to było zdecydowanie za małe.
- Ostanie jedno.
- Otwieraj... na czym to ja skończyłem... a tak. Przygotujemy specjalny mały okręt transportowy. Wymontujemy z jego środka wszystkie bebechy i umieścimy w środku nasze myśliwce, kiedy będzie próbował nas przejąć, wysadzimy wrota hangaru i razem wylecimy. Nie powinien spodziewać się takiego kroku, pierwsze chwile musimy poświęcić na eliminację tarcz w jego okrętach, jak one padną to wystarczy parę kolejnych chwil by wyłączyć silniki. Nadążasz?
- Tak, ale jak chcesz go zmusić do ataku. Skąd pewność, że zaatakuje.
- Podamy mu gotowy produkt na tacy. Lekko zmodyfikujemy separatystyczną trasę przelotu, by nie wyglądało na to, że KNS to kompletni idioci i nie robią nic po atakach. Jednakże wybierzemy ją tak by było na jej przecięciu miejsce doskonale nadające się na pułapkę z jego punktu widzenia. Jeśli w nią nie wpadnie, będziemy musieli skorzystać z innego pomysłu, ale znając jego chciwość na wysokiej klasy sprzęt transportowany pomiędzy fabrykami i stoczniami nie będziemy musieli zbyt długo czekać na atak.
- Jakie siły?
- Oczywiście Werda oraz Parjir w swoich Defenderach. Postaram się także skombinować jeszcze jedną eskadrą zwykłych Sabów oraz jakiś niewielki lotniskowiec zdolny zabrać nas po całej akcji.
- 36 maszyn na Nyma? Zwariowałeś? Przecież on ma tyle sprzętu, że... ale będzie zabawa –
zaśmiał się zastępca dowódcy.
- A co jeśli będzie miał zbyt dużo sił jak na nas? – dodał, kiedy obaj drapieżnicy przestali już się śmiać.
- Wtedy będziemy myśleć, albo mu się poddamy albo wezwiemy od razu nasz hipernapęd. Dobra idę poinformować dowódcę czego potrzebujemy, a ty idź zbierz resztę i powiedz, że odpoczynek się skończył. Za dwie godziny rozpoczynamy ćwiczenia, dzisiaj na symulatorze
- Ty tu rządzisz.
- Do zobaczenia na odprawie przyjacielu.


Idąc z powrotem do pułkownika kapitan nie zwracał uwagi na swój oddech, jeśli pułkownik robiłby jakieś problemy zawsze można je było łatwo wytłumaczyć. Teraz musiał jednak przekonać go, że potrzebuje pomocy w zdobyciu paru maszyn w iście samobójczej misji. Na całe szczęście pułkownik już dawno temu przyzwyczaił się do tego, że Wrand nigdy nie puka tylko wchodzi od razu tam gdzie chce. Zawsze bawił go widok pośpiesznie wyłączającego jakieś holofilmy pułkownika:

- Już, kapitanie?
- Już.
- No i co wymyśliliście.
- Potrzebujemy jednego transportowca. Takiego samego jak te utracone, który zostanie zmodyfikowany zgodnie z moimi wytycznymi. Do tego moje siły mogą okazać się zbyt małe, dlatego postaraj się o transfer jakiejś dobrej eskadry myśliwskiej. Jak dasz mi żółtodziobów to z góry zaświadczam na mój Haat, że oni nie wrócą. Nie chcę nic z Twojego garnizonu, załatw mi jeszcze jedną eskadrę Sabaothów oraz okręt, który będzie w stanie mógł nas po wszystkim zabrać do bazy?
- Po co Wam aż dwa okręty?
- Jeden nie wystarczy, jeśli chcesz dorwać Nyma.
– pełne uzębienie, jak nauczył się pułkownik świadczyło o jego wielkiej determinacji. Widocznie musiało być coś na temat tego zwykłego pirata o czym on sam jeszcze nie wiedział.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wrand Hettir dnia Pon 18:35, 07 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Alkrond
Game Master



Dołączył: 04 Gru 2007
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Nie 20:24, 20 Sty 2008    Temat postu:

Pułkownik chwilę się zastanawiał, wbijał wzrok w usta Hettira, tak jakby chciał przewidzieć i uniknąć splunięcia pirata.
- Z przydzieleniem lotniskowca i eskadr myśliwskich będzie kłopot. Będę musiał spytać kogoś wyższego stopniem. Transportowiec postaram się ściągnąć na jutro. Modyfikacji dokonacie samodzielnie czy mam przydzielić do tego mechaników?- na twarzy dowódcy stacji przez ułamek sekundy było widać obrzydzenie, oficer starał się je zamaskować ale ten mimowolny grymas świadczył o jego odrazie do rozmówcy.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wrand Hettir
Kapitan



Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Dantooine

 Post Wysłany: Nie 20:55, 20 Sty 2008    Temat postu:

Wrand miał swojego dowódcę za idiotę, ale tą kwestią wskoczył on na wyższy stopień debilizmu:

- To jak do jasnej Pfy'idi wyobrażasz sobie powrót naszych sił do domu. Jakbyś nie pamiętał Saby nie są wyposażone w hipernapęd. Nie mów mi tylko, że na tej bryle pod nami nie ma żadnego małego lotniskowca gotowego do użycia. Jeśli chcecie to możecie sobie dalej tracić transportowce z waszym cennym ładunkiem. Jestem pewny, że wartość utraconych części znacznie przewyższa koszt sprzętu, którego potrzebujemy. Jak znam Nyma, to ten Or'dinii pełną jego krzywą gębą - wymawiając to słowo kapitan splunął po raz kolejny, tym razem nawet nie starając się trafić jak najbliżej buta – okaże się znowu godnym przeciwnikiem.
- Jeśli nie dostaniemy tego czego chcę, nie ma absolutnie żadnych szans na to byśmy zdołali go pokonać. Będziemy musieli przejść do planu zapasowego, ale jeśli zależy Wam na czasie to jest on nieprzydatny. Całość może potrwać nawet kilka tygodni. Postarasz się bardziej, czy mam donieść admirałowi, że dowódca garnizonu na Fallen bardziej martwi się o własną kieszeń niż dobro transportowców?


Plan zapasowy był bezpieczniejszy, ale nie dostarczał takiej rozrywki jak pierwszy. Hettir wraz ze swoimi ludźmi chciał polatać sobie i zestrzelić parę myśliwców, zamiast bawić się w długie podchody, ale co będzie dane mu zrobić nie zależało już od niego. Wiedział jedno, zabawa zabawą, ale na samobójczą misję nie poleci.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Alkrond
Game Master



Dołączył: 04 Gru 2007
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Śro 20:28, 23 Sty 2008    Temat postu:

Dowódca przełknął ślinę, wyraźnie zbierał całą swoją odwagę na sprzeciwienie się Hettirowi.
- To nie chodzi o moją kieszeń do diaska. Tylko o sprzęt Konfederacji. Nie jestem jakimś kontradmirałem czy generałem, nie mogę dysponować statkami Konfederacji według własnego widzimisię.- zapasy gniewu komendanta garnizonu najwyraźniej były proporcjonalne do szerokości na jaką otworzy swoją paszczę Hettir, bo po chwili rozmówca spotulniał.
- Chcę tylko powiedzieć, że muszę najpierw zapytać przełożonych a dopiero potem mogę wydać odpowiednie dyspozycje.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alkrond dnia Nie 14:00, 27 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wrand Hettir
Kapitan



Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Dantooine

 Post Wysłany: Sob 15:32, 26 Sty 2008    Temat postu:

Wrand podrapał się po swojej łysej głowie zanim odpowiedział:

- Mi się nie śpieszy, to wam powinno zależeć na pozbyciu się Nyma. Nie lubię gościa, ale szanuje jako kolegę po fachu i wiem, że jest groźniejszy niż się tutaj wszystkim wydaje. Bez odpowiedniego wsparcia nie załatwimy go w normalnej bitwie i musielibyśmy uciekać się do bzdurnych długofalowych planów.

Już chciał szykować się do wyjścia, ale rzucił jeszcze:

- Co do transportowca. Trzeba będzie z niego wywalić wszystko to co niepotrzebne i przerobić część służącą do transportu na hangar. Przy jednej ze ścian zamontujcie ładunki wybuchowe, które zrobią wielką dziurę w burcie podczas próby przejęcia okrętu. Wylecimy przez nią i korzystając z efektu zaskoczenia będziemy próbować szybko pozbyć się wszystkich sił przeciwnika. Jeśli dasz radę spróbuj załatwić parę wyrzutni torped, gdyby wyleciały tuż po wywaleniu dziury w burcie i uderzyły w okręty Nyma znacząco zwiększylibyśmy szansę na szybkie wyeliminowanie tego problemu. Kiedy mogę spodziewać się odpowiedzi w sprawie tych dodatkowych sił? Muszę zaplanować odpowiednie ćwiczenia. Moi ludzie bez problemu poradzą sobie z takimi manewrami, ale nie wiem jak sprawa wygląda z Parjir.

Dashade miał dosyć tego biura, ale nie mógł nic na to poradzić. Był zdany na łaskę pułkownika. Mógł co prawda rozpocząć polowanie w swoich Z-95, ale nie był pewien czy jedna eskadra starczy na pirata, który jest w stanie przejmować transportowce KNS.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wrand Hettir dnia Sob 15:32, 26 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Alkrond
Game Master



Dołączył: 04 Gru 2007
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Pon 20:30, 28 Sty 2008    Temat postu:

Komendant stacji najwyraźniej cały czas nie mógł się przyzwyczaić do stosowanej wobec niego formy "ty". Tylko strach powstrzymywał służbistę przed próbami dyscyplinowania Hettir'a.
- Skontaktuję się teraz z przełożonymi i poinformuję pana o siłach jakie postanowiono panu przydzielić do tej misji.- dowódca stacji wstrzymał oddech i głośno wypuścił powietrze dopiero gdy Wrand przekroczył próg.

Pirat nie miał wyboru, udał się do swojej kwatery i czekał na odpowiedź. Nie dłużej niż po pół godziny z komunikatora popłynął głos dowódcy nie wyrażający żadnych emocji, komunikator musiał dawać rozmówcy Hettira złudne poczucie bezpieczeństwa.
- Dostałem odpowiedź od dowództwa. Z miejsca potyczki zabierze pana zmodyfikowany lotniskowiec klasy Hornet Guide osłaniany przez lekki krążownik klasy Carrack kapitana Trebora Awruka i eskadrę Sabaoth'ów. Co do transportowca to do wieczora postaram się zdobyć odpowiednią jednostkę. Z tego co mi wiadomo kapitan Awruk ma za jakieś 15 minut znaleźć się na stacji, może się pan z nim spotkać. Czy jest pan usatysfakcjonowany kapitanie?

***
Trebor Awruk patrzył przez szybę na mostku swojego Carracka. Znów miał walczyć w służbie Konfederacji. Twi'lek zastanawiał się jakie zadanie przyjdzie mu w udziale. Ściganie przemytników? Walka na pierwszym froncie w którymś z zgrupowań floty secesjonistów? Czas miał pokazać.
Łącznościowiec skontaktował się z swoim odpowiednikiem na stacji Golan. Awruk otrzymał zgodę na dokowanie i wejście na stację. Rozkazy już na niego czekały.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Trebor Awruk
"Niezależny" Kapitan



Dołączył: 21 Wrz 2005
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Mała Kaczkolandia

 Post Wysłany: Pon 23:17, 28 Sty 2008    Temat postu:

Trebor ciągle nie przyzwyczaił się zupełnie do nowego mostka. Okres dowodzenia Recusantem "Siła Uderzenia" zapadł mu miło w pamięci. Później nastąpił drobny epilog, w postaci tortur Republiki. Ale udało mu się wynegocjować ten cudowny okręt. Czasami się zastanawiał, czy sam byłby skłonny do ofiarowania tak wszechstronnego statku, jakim był Krążownik klasy Carrack. A wszystko to za kilka informacji, które KNS sam chętnie by ujawnił.

-Poruczniku Amredy. Jeśli łaska, proszę rozpocząć procedurę dokowania. Czeka nas pierwsze zadanie...-zawiesił głos, kiedy wspomniał, czym skończyła się jego poprzednia misja-...od bardzo dawna.-
Porucznik tupnął obcasami i zasalutował, po czym odszedł w stronę konsoli kontrolnej.

Awruk uśmiechnął się leciutko i wrócił do swoich rozmyślań. A miał wiele do przemyślenia. Chociażby to, jak zareagują na jego obecność, lub też co powiedzą o jego nowej zabawce.

***

Jakieś 10 minut później krążownik zadokował, a sam Trebor mógł spokojnie wyjść po rampie na metalowy pokład Stacji Golan. Tam przywitał go oficer.
-Witam Pana. Kapitan Trebor Awruk melduje się na pokładzie i oczekuje rozkazów z dowództwa.- Twi'lek wyprężył się służbowo i wypowiedział standardowe słowa, wpojone mu w Akademi Marynarki. Teraz oczekiwał na odpowiedź oficera oraz na rozkazy. Mogły być naprawdę ciekawe.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wrand Hettir
Kapitan



Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Dantooine

 Post Wysłany: Śro 16:38, 30 Sty 2008    Temat postu:

Były pirat był zadowolony, nie pamiętał by kiedykolwiek dostał więcej niż prosił, a wyglądało na to, że taka sytuacja obecnie ma miejsce. Dodatkowe wsparcie nie było niezbędne dla bezpieczeństwa, ale na pewno pozwoli zmniejszyć straty pośród pilotów. Wrand znał swoich ludzi i polegał na nich podczas zbyt wielu już bitew by mieć obawy, niemniej Carrack co do której miał olbrzymie zaufanie. Sam dowodził takim okrętem przed zaciągnięciem się do sił Konfederacji. Na wspomnienie tego typu okrętu w piracie odżyły wspomnienia, już ponad pół roku nie stał na mostku dowodzenie, czekało go drugie tyle czasu, oczywiście jeśli Konfederacja nie złamie danego wcześniej słowa:

- Tak, oczywiście. Zaczynam za 20 minut odprawę, skieruj tam tego dowódcę powinien uczestniczyć w tym wszystkim. Szczerze w to wątpię, ale może nawet okaże się, że będzie mógł coś dodać.

Następnie przełączył komunikator na częstotliwość używaną przez pilotów obu eskadr i krzyknął do niego:

- No dobra, wy śmierdzące hut'uuny zbierać się w tej chwili w sali odpraw. Za 15 minut chcę was tam wszystkich widzieć, kto się spóźni będzie miał do czynienia ze mną osobiście!

Takie zachowanie mogłoby zaskoczyć nowych pilotów, nieprzywykłych do takich rozkazów, ale na szczęście prawie wszyscy znali już na tyle swojego dowódcę, że jedyny co mógł im zrobić to zabronić dostępu do piwa. Natomiast nowi jak to nowi byli zbyt nadgorliwi i znając życie zajmowali swoje miejsca w niecałe 5 minut po wydaniu rozkazu, biegnąć wcześniej po korytarza na złamanie karku. Właśnie dlatego każdy porzucał natychmiast swoje zajęcia i nie bacząc nawet na aktualny stan swojego ubioru gnał do sali odpraw. Kiedy już prawdopodobnie ostatni żyjący przedstawiciel klanu Hettir wszedł do niewielkiej salki wszyscy piloci czekali na niego. ”Hmm, jakim sposobem, dzisiaj wszyscy zdążyli, banda alkoholików, tylko browar im w głowach. Z kim przyszło mi pracować?” – myślał sobie mijając kolejne rzędy, gdy ktoś z nowych pilotów Parjir zakrzyknął:

- Dowódca w pomieszczeniu. Ba...
- I co z tego? Mamy niby wstać?
– odpowiedział Kre Ger’Otta, próbując nie zaśmiać się przy tym

Nowy pilot całkowicie stracił rezonans, nawet dłoń położona przez dowódcę na jego ramieniu i prawie przyjacielski uśmiech nie mogły nic zmienić. Dashadee nie mieli mięśni odpowiadających za przyjacielski uśmiech.

- Nie kłopoczcie się wstawaniem, jeszcze zdążycie się nastać podczas swojej służby pilocie – zaczął. Po czym wypuścił z płuc całe powietrze nim zmienił temat. – Czeka nas misja, której czasu trwania nie sposób przewidzieć. Jeśli będziemy mieć szczęście potrwa krócej niż przygotowania, rozpoczynające się za godzinę, jeśli nie może będziemy kilka tygodni poza tą bazą. W każdym bądź razie po całym okresie niepewności pójdziemy w krótki, ale widowiskowy pojedynek z dość dobrymi pilotami, dlatego właśnie musicie maksymalnie się do tego przygotować. Jeśli założenia planu uda się wdrożyć, zyskamy olbrzymie zaskoczenie, jak je wykorzystać będziecie musieli właśnie przećwiczyć. Nie będę to proste manewry, będą bardzo trudne. Dodatkowo ich powodzenie nie będzie polegało na dobrym prowadzeniu myśliwców przez pojedynczych pilotów, ale na sprawnej akcji całych skrzydeł. Jeśli ktoś się gdzieś pomyli może zakończyć się to wyłączeniem z walki całej czwórki pilotów.

Wrand powiódł po spojrzeniach, wiedział, że nikogo to nie rusza i dopiero teraz czeka go najtrudniejsze. Ci piloci znali się już wystarczająco długo by wiedzieli, że mogą polegać na sobie nawzajem:

- Dostaniemy jako wsparcie jeszcze jedną eskadrę Sabaothów, ale nie wiem jak wygląda ich doświadczenie bojowe.
- Mamy ich niańczyć?
- Wiecie dobrze, że byle żółtodziobów nie wsadzają w te maszyny
- ...ta już kiedyś to słyszałem.
- Nie będziemy wracać do tamtej bitwy, dodatkowa eskadra przybędzie na dniach, jednak by was pocieszyć mam też dobrą wiadomość. Nasz odwrót będzie osłaniał jakiśtam kapitan prawie nowego Carracka.


W tym momencie cała piątka najdłużej służących w eskadrze pilotów spojrzała na swojego herszta. Każdy z nich wspomniał chwile „Gayiyli” jako pierwsza odezwała się na to o dziwo jedna z sióstr bliźniaczek swoim jedwabistym głosem:

- No to teraz nie ma już żadnych problemów.

Jej siostra bawiąc się swoimi włosami dodała:

- Prawie jak w domu, kapitanie.

Gheedo jak zwykle musiał popsuć cały nastrój tej podniosłej chwili:

– Kiedy poznamy tego dowódcę?
- Kilka minut temu dostał się na statek, mówiłem już pułkownikowi by skierował go najszybciej jak tylko będzie mógł do naszej sali. Niedługo powinien się zjawić


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wrand Hettir dnia Śro 16:40, 30 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Alkrond
Game Master



Dołączył: 04 Gru 2007
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Pon 18:42, 04 Lut 2008    Temat postu:

Przed kapitanem Awrukiem stał wyprostowany na baczność Faleen w mundurze Konfederacji, zasalutował i rozpoczął powitanie.
- Witamy na pokładzie kapitanie Awruk, jestem porucznik Taklin. Komendant prosił bym odprowadził pana do sali odpraw, tam zostanie panu objaśniona czekająca pański statek misja.- oficer odwrócił się na pięcie i poprowadził twi'leka korytarzami stacji.

Po chwili obaj dotarli do sali odpraw, na ustawionych w równych rzędach krzesłach siedzieli przedstawiciele wielu ras, z znanych mu Trebor dojrzał tylko Devaronianina. Przed pierwszym rzędem krzeseł stał osobnik wyjątkowo brzydkiej rasy.

- Kapitanie Hettir, melduję przybycie kapitana Trebora Awruka.- Taklin stanął na baczność i zasalutował.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Trebor Awruk
"Niezależny" Kapitan



Dołączył: 21 Wrz 2005
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Mała Kaczkolandia

 Post Wysłany: Śro 20:12, 06 Lut 2008    Temat postu:

Kiedy Trebor podążał za oficerem, próbował się rozglądać i lepiej przyjrzeć budowie statku - ot, stary nawyk - ale zbyt szybko się poruszali, aby był w stanie dokładniej przeanalizować rozkład statku.
Poza tym zauważył, że oficer jakby celowo powiedział "Pański statek", a nie "Pan". Nie spodobało mu się to, ale takie jest życie żołnierza. Po chwili rozmyślań nad zachowaniem oficera dotarli do sali odpraw.

W momencie, kiedy Trebor wszedł do środka, stanął jak zamurowany. Komandorem okazał się przedstawiciel niezwykle szpetnej rasy. Szybko rozejrzał się po sali i reszcie obecnych na odprawie. Wśród wszystkich twarzy poznał jedynie jednego Devoroniania.
-Kapitanie...Hettir. Witam pana. Jak rozumiem, to jest pana eskadra, z którą będę miał zaszczyt współpracować? Wyglądają na znających się na pilotażu.- przyjaźnie zaczął Twi'lek -Oczywiście, mogę usiąść?- uśmiechnął się Awruk, po czym znalazł sobie miejsce z dala od jakże przyjemnej i przyjaźnie wyglądającej gromady pilotów.
-Jeśli o mnie chodzi, może pan zaczynać. Mam nadzieję, że mój statek przyda się w tej misji.- odezwał się jeszcze do przedstawiciela obcej rasy, po czym zamilkł w oczekiwaniu na wyłożenie planu misji.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wrand Hettir
Kapitan



Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Dantooine

 Post Wysłany: Wto 11:35, 19 Lut 2008    Temat postu:

Wrand przypatrywał się przez chwilę Twi'lekowi zanim cokolwiek odpowiedział. Próbował na podstawie postawy, mimiki twarzy ocenić jakim jest wojskowym. Szybko jednak przestał się nad tym zastanawiać nie chcąc za bardzo przeciążyć swoich komórek nerwowych, które dobitnie zaczęły mu przypominać, że od dawna nie pił żadnego piwa:

- Możecie sobie już iść stąd poruczniku – nawet nie spojrzał na Faleena.

Kiedy już Awruk zajął swoje miejsce Hettir zwrócił się do niego bezpośrednio:

- Odprawa dla pilotów już się zakończyła...kapitanie. Nie będę powtarzał tego co mówiłem moim ludziom przez ostatnie minuty, jeśli pan chce proszę się zapoznać z nagraniami. Pańskie zadanie nie będzie zbyt trudne. Wyskoczycie z nadprzestrzeni kiedy potyczka będzie już trwać w najlepsze, odcinając najbardziej prawdopodobne wektory ucieczki. Będziemy mieli tylko jedną szansę, żeby zlikwidować cel.

- To wszystko na tę chwilę. Ćwiczenia poprowadzi porucznik Ekle, wieczorem będę oglądał wasze nagrane potyczki, dlatego starać się.


[off] Do MG: Jako, że Trebor nie miałby za wiele co robić podczas treningu, możesz pchnąć akcję dość mocno do przodu[/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Alkrond
Game Master



Dołączył: 04 Gru 2007
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Sob 15:00, 23 Lut 2008    Temat postu:

Wszystko szło zgodnie z planem. Komendant stacji zgodnie z umową dostarczył wymagany transportowiec. Zdezelowany TL-1200 właśnie był poddawany modyfikacjom. Pozbyto się uzbrojenia, pozostawiono tylko napęd i systemy podtrzymywania życia. Na pokład stacji przybyła też obiecana eskadra Sabaoth'ów i lotniskowiec klasy Hornet. Piloci Sabaoth'ów nie okazali się zbyt utalentowani a ćwiczenia okazały się potrzebne. Hettir mógł być wściekły, że przydzielono mu żółtodziobów tuż po szkoleniu, ale nie miał specjalnego wyboru, komendant naciskał na przyśpieszenie misji. Wydawało się, że piraci rzeczywiście zaszli za skórę Konfederacji.
- Komendant chciałby się dowiedzieć, kiedy będziecie gotowi do akcji kapitanie Hettir. Z tego co wiem modyfikacje zostały już zakończone.- porucznik Taklin patrzył na Wrand'a z politowaniem graniczącym z pogardą.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wrand Hettir
Kapitan



Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Dantooine

 Post Wysłany: Wto 16:00, 26 Lut 2008    Temat postu:

Porucznik zadał pytanie tuż po tym jak piloci wszystkich trzech eskadr zakończyli kolejny z serii treningów. Dowódca był zadowolony z ostatniej symulacji, ale zbyt zmęczony by od razu odpowiedzieć Talkinowi. Powiódł spojrzeniami po pozostałych dopiero otwierających się kabinach. Wszechobecna woń potu praktycznie obezwładniała wszystkie stworzenia obdarzone węchem. Mający gadzich przodków Wrand aż nazbyt dobrze odbierał wszystkie bodźce zapachowe. Jednak tym razem ta woń pachniała sukcesem. Nie dość, że podczas ćwiczenia wszyscy piloci dopiero po raz drugi zdołali wylecieć ze zmodyfikowanego transportowca bez żadnych strat to pokonali mającego ponad dwukrotną przewagę przeciwnika tracąc tylko ośmiu pilotów. Co prawda komputer podrywał kolejne eskadry falami, niwelując w znacznym stopniu wpływ przewagi liczebnej, ale i tak walka nie należała do łatwych. Prócz ośmiu pilotów pięciu kolejnych musiało się także katapultować, ale pełne zwycięstwo umożliwiało zebranie ich. Nikt nie potrafił przewidzieć czy podczas prawdziwej bitwy uda się tylko wykonać cel odrąbując głowę pirackiej organizacji czy też cios będzie znacznie silniejszy. Całkiem możliwy był również kolejny scenariusz w którym Nym w ogóle się nie pojawiał.

Nie mając odpowiednich gruczołów Hettir tylko patrzył jak piloci sięgają po ręczniki wycierając spocone twarze. Myślał w tym czasie o pierwszych próbach z nowymi pilotami sprzed kilku dni. Gdyby to co wtedy stało się podczas normalnego zadania nie mieliby żadnych szans na przeżycie. Ciasno upakowane maszyny musiały wylecieć na pełnym ciągu w idealnej formacji utrzymując się wokół poduszki wytworzonej przez repulsory kilku maszyn. W momencie w którym choć jedna z maszyn łamała szyk poduszka odkształcała się powodując utratę stabilności lotu u wszystkich pozostałych pilotów klucza. Tracąc dwa pełne klucze podczas wylotu morale spadło maksymalnie odbierając nowym pilotom całkowicie wolę walki. Dodatkowo szczątki maszyn, wprowadziły też zamieszanie u bardziej doświadczonych członków zadania, którzy w wyniku tego również nie wylecieli w pełnym składzie. Chaos jaki wytworzył się w eterze tylko sprzyjał rzeźni jaką urządzili sobie ludzie Nyma. Po tym jednym wydarzeniu Wrand prawie wyrwał drążki sterownicze w swoim symulatorze. Musiał zaplanować znacznie więcej ćwiczeń początkowego momentu walki, ale przyniosło to pewne rezultaty. Niestety odbiło się dość mocno na kondycji fizycznej, nieprzyzwyczajeni do takiego wysiłku piloci ćwiczący po wiele godzin dziennie, ledwo trzymali się na nogach:

- Nie wiem jak w tej konfederacji przyznaje się sprzęt, ale moim zdaniem wasi piloci nie nadają się do tego zadania. Sabaothy to za trudne w prowadzeniu maszyny, ale to nie moja sprawa. Wiedzą wszystko co muszą by przetrwać i wypełnić swoje zadanie, a jak to się skończy zależy już bardziej od waszego treningu niż ich własnych umiejętności.

Następnie zwrócił się do wszystkich obecnych:

- Mam nadzieję, że pokażecie podczas najbliżej okazji coś lepszego niż tutaj widziałem. Trzynaście straconych maszyn, co to ma fierfek znaczyć. Jak tak będziecie latać to lepiej od razu napiszcie listy do waszych dziwek, bo nie wrócicie z tej misji... – na chwilę zapadła cisza w sali, z trudem łapiący oddech piloci utkwili spojrzenia w przerośniętym gadzie. – To były ostatnie ćwiczenia. Za 24 godziny wylatujemy na polowanie.
- Rozejść się i umyć włochate tyłki –
zakrzyknął Ekle’var’dulloc.
- Odstosunkuj się od mojego tyłka ty gołodupcu – odpowiedział w jednej chwili Kre Ger’Otta, co zostało przywitane salwą śmiechu i przynajmniej trochę rozładowało atmosferę.

- Będę w swojej gdyby pułkownik albo kapitan Awruk mieli jakieś pytania. Wyznaczcie trasę po której nasz transportowiec z niespodzianką będzie krążył. Może uda się zmusić Nyma do szybkiego zaatakowania.

Całkowicie zignorował humory porucznika. Nie był w nastroju do przepychanek z małym trybikiem KNS.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Viciek
Game Master



Dołączył: 11 Mar 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Silesia

 Post Wysłany: Sob 17:38, 22 Mar 2008    Temat postu:

Nieco nerwowe stukanie w drzwi kajuty wyrwało Dashade z aktualnego zajęcia. Kapitan Hettir niespiesznie doczłapał do wyjścia i nacisnął przycisk obok framugi.

- Ekhm, tak, kapitanie... Dzwonek był zepsuty - Wydusił Falleen, wskazując na urządzenie. Porucznik Talkin odsunął się od drzwi, które wypełniała sylwetka Hettira. Gadzi węch kapitana wyczuł zmianę zapachu wydobywającego się z Falleeńskiego ciała, a skóra porucznika nieznacznie zmieniła kolor. Talkin odetchnął i zasalutował, jakby poniewczasie przypominając sobie o tej formalności.

- Wszystko zostało przygotowane zgodnie z pańskimi zaleceniami. Nasi technicy zakończyli modyfikacje na transportowcu, a lotniskowiec i okręt kapitana Awruka czekają na rozkazy. Pana piloci oczekują w hangarze.
- Zameldował Falleen.

Zza pleców porucznika wychynęły wpierw dwa pokaźne rogi, a następnie wykrzywiona w zdegustowanym grymasie twarz devaronianina.
- No, szefie, bierzemy dupę w troki? Eskadry już czekają. Swoją drogą, stawiam skrzynke piwa, że połowa z tych nowych już tu nie wróci. Wycisnąłem z nich co się dało na symulatorze, ale wygląda na to, ludzie Nyma wypatroszą biednych zasrańców. - Rzucił Ekle’var’dulloc, zupełnie nie przejmując się Falleeńskim porucznikiem.

[Nie wiem, czy Awruk ma zamiar pisać, ale obiecałem ci posta więc piszę. Wybacz lekkie zgodmodowanie twojej postaci pobocznej, post coś mi krótki wyszedł. Daj też znać gdybym coś pomieszał, w każdym razie możesz sam pchnąć teraz akcję do przodu.]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Konfederacji » Fight Fire With Fire( Tłum:To co płonie, trzeba zalać.)
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group