FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Kwestia przetrwania
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Kwestia przetrwania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tabmo C'zwar
Kapitan Republiki



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Nie 21:27, 16 Paź 2005    Temat postu: Kwestia przetrwania

GRACZE: Tabmo C'zwar
GM: Brasidas


[off]Za zgodą brasidasa zakładam nowy temat, ponieważ moja misja niewiela ma już wspólnego z Fondor'em Razz[/off]

-Sithowe nasienie- zaklął Tabmo. Musiał przyznać, że nikt tak jak separatyści nie znają terminu wyczucia czasu.. Jakby nie mogli wyskoczyć minutę wcześniej, pomyślał, byłbym wtedy wciąż w swoim myśliwcu i sytuacja nie była by tak perfidna jak teraz. Niestety jego obecne położenie było bardzo dalekie od wymarzonego i nawet jeśli reszta eskadry Taan’a była równie dobrego poziomu jak on, i unieszkodliwiła by Profit, to i tak czasu będzie wystarczająco by jakaś zabłąkana salwa trafiła w „Last Hope”. Separatysta wiedział, że musi działać aby uratować swoje życie, tylko że jego obecne towarzystwo nie za bardzo zostawiało potrzebną mu swobodę. W myślach przeanalizował sytuacje. Znajdował się na całkowicie wrogo nastawionym statku, w małym pomieszczeniu z trzema uzbrojonymi osobnikami, z których dwóch trzymało go na muszce. Wciąż miał przy sobie wibroostrze, datapad z kodami Federacji oraz komlink…komlink…właśnie, komlink! Natychmiast w jego głowie zrodził się pomysł, marny, nie do końca przemyślany, ale dający gwarancje przeżycia.

Separatysta szybko wydobył przedmiot z kieszeni kombinezonu i zanim którykolwiek z żołnierzy zdołał zareagować ustawił na częstotliwość Konfederacji.

-Tutaj kapitan Tabmo C’zwar do fregaty „Profit”. Znajduje się teraz pokładzie GH-44, zamknięty w ładowni. Ludzie, którzy mnie przetrzymują w każdej chwili mogą namierzyć ten sygnał więc będę się streszczał.- Pilot mówił z szybkością, której mogłby mu pozazdrościć nie jeden droid protokolarny. Zrobił na chwilę przerwę, aby zaczerpnąć oddech i spojrzał na strażników. Ich miny mówiły wszystko o tym co najchętniej zrobili by teraz. Jednak oficer trzymał uniesioną do góry rękę, najwidoczniej powstrzymując ich.

-Kapitanie, musicie pozwolić aby ten frachtowiec opuścił ten system ze mną na pokładzie, jest to cześć planu Hrabiego Dooku. Pozwólcie uciec frachtowcowi GH-44, musicie przy tym sprawić wrażenie, że staracie się go zniszczyć. I zapomnijcie, że ta rozmowa miała miejsce, od tego zależy powodzenie planu Hrabiego. C’zwar kończy przekaz.

Teraz separatysta ponownie spojrzał na twarz oficera, na której niedowierzanie mieszało się z wściekłością. Pilot uśmiechnął się złośliwie i rzucił komlink na podłogę. Chwilę później obok wylądowało wibroostrze. Oba przedmioty odkopnął w kierunku strażników.

-Cóż, wygląda pan na trochę zaskoczonego. Miejmy nadzieje, że mi uwierzyli i własnie zagwarantowałem panu bezpieczne wydostanie się z systemu…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Wto 18:35, 18 Paź 2005    Temat postu:

Dwóch żołnierzy jednak momentalnie rzuciło się na Tabmo i uderzając go kolbami karabinów posłało na posadzkę. Po twarzy kapitana popłynęła strużka krwi, która zaczęła kapać na podłogę. Dwaj żołnierze już przymierzali się do kolejnych ciosów, gdy oficer wykrzyknął:
- DOŚĆ NIE DAŁEM WAM ROZKAZU
Żółnierze patrząc pogardliwie na Tabmo, odstąpili. I wrócili na stanowiska. Oficer spojrzał się na Separatystę.

- Wiele ryzykowałeś tym komunikatem, ale może...może było warto i uratowałeś sobie i nam życie. Nie martw się, jak nie dasz nikomu powodu, to nic ci się nie stanie.
W komunikatorze okrętowym dało się słyszeć głos oficera:
- Republikanie każdą wykonać natychmiastowy skok na Bassadro.
Kapitan frachtowca wziął komunikator do ręki i powiedział szybko:
- Wiec kurs na Bassadro, cała moc do silników, macie zabrać nas z stad w ciągu 30 sekund. Przekażcie Republikaninowi, że będziemy tam i dziękuje.

Kapitan spojrzał jeszcze raz na Tabmo.
- Cóż niedługo będziemy na miejscu. Jak dolecimy prawdopodobnie szybko się o tym dowiesz.
Oficer odszedł a Tabmo został zamknięty, przez niewielką szybkę w drzwiach widział jak dwóch strażników z bronią w ręku stanęło na straży.
Po chwili Tabmo poczuł jak statek skoczył w hiperprzestrzeń. Co dziwne nie zabrano mu rzeczy, ale za to przysłano niewielki medpack na ranę. Pomieszczenie było ciasne ciemne, miało tylko niewielka matę i...wiadro. 20 000 lat Republiki i Tabmo miał... wiadro.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tabmo C'zwar
Kapitan Republiki



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Śro 22:32, 19 Paź 2005    Temat postu:

Stał tak przyklejony do szybki jeszcze dobre pięć minut patrząc czy może coś ciekawego się nie dzieje. Niestety, w końcu z rozczarowaniem stwierdził, że zapowiada się strasznie nudna podróż w warunkach podobnych do tych na Nar Shadda...Medpacka zaraz odrzucił w kąt pomieszczenia, w czasie pobytu na Nar Shadda miał doczynienia z o wiele gorszymi urazami niż złamany nos. Rozejrzał się po swojej „komnacie”.

Materac, choć wyglądał na pamiętający czasy najdawniejszych Lordów Sith, kusił go perspektywą odpoczynku. Bądź co bądź spędził w tym przeklętym myśliwcu dobre parę godzin, a nie spał już ponad 48 godziny. Zdecydował, że zanim przystąpi do robienia czegokolwiek zdrzemnie się na godzinę lub dwie… albo i dwanaście. Zapukał w okno, a gdy jeden ze strażników odwrócił się w jego stronę, pomachał mu na pożegnanie. Odwrócił się od drzwi i skierował w kierunku materaca. Nagle, niespodziewanie niczym Jawa na Tatooine, na kursie, którym poruszała się jego lewa noga wyrosło wiadro. W tych ciemnościach nie miał szans na jakikolwiek manewr wymijający, w wyniku czego doszło do dość głośnej i bolesnej kolizji nogi z metalem. Sekundę później strażnicy gwałtownie drgnęli gdy mrożący krew w żyłach wrzask rozległ się na całym frachtowcu, następnie wybuchneli gromkim śmiechem. Jakby tego było mało, wywijający bolącą nogą Tabmo poślizgnął się na materacu i tracąc równowagę grzmotnął głową w jedną ze ścian jego apartamentu. Po pokładzie GH-44 rozszedł się kolejny okrzyk, w innej sytuacji został by zapewne uznany za okrzyk bojowy barbarzyńskich Tuskenów. Strażnicy znowu zmuszeni byli wybuchnąć salwą śmiechu gdy dobiegły do nich zduszone przekleństwa pod adresem wszystkich świętości tego wszechświata.

Parę minut później separatysta leżał na materacu próbując zignorować ból w goleniu i głowie, który skutecznie uniemożliwiał mu zaśnięcie


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pią 18:20, 21 Paź 2005    Temat postu:

Tabmo nie wiedział ile czasu mnęło. Spędzał czas na "Last Hopę" próbując zajać się czynkolwiek można. Próbował spać, ale w końcu ile można? Próbwał wielke innych rzeczy, ale każda minuta była wiecznością. Po wielu godzinach, ciężeko powiedzieć po ilu, okręt wylądował. Tabmo czuł jak drżenie statku ustąpiło, a to oznaczało że silniki przestały działać.

Jednak nadal nic sie nie działo. Czas mijał a statek wyruszył w nową podróż w nieznanym kierunku. podróż twała wydaje sie w nieskończoność. Wkońcu po wielu godzinach, drzwi sie otworzyły i Separatysta ujrzał kapitana "Last Hope" i dwóch...klonów. Tak przynajmniej owych dwóch żołnierzy wyglądało. Ubrani w ciężkie białe pancerze i uzbrojeni w dwa karabiny podeszli do Tabmo. Kapitan fondoryjski powiedział tylko:
- Ci dwaj...żołnierze zabiorą cię do więzienia, gdzie twoje miejsce Separatysto, mam nadzieje że zgnijesz w więzieniu. Jesteśmy jakby co na Coruscant, w sercu republki, żegnaj.
Oficer obrócił sie i wyszedł. A dwaj żołnierze republiki zachęcili Tabmo do wyjścia.

Separatystę wyprowadzono ze statku na ladowisko. Było ono położone na wielkiej platformie, znajdującej pomiędzy gigantycznymi budowlami, wokół, których dało się zauważyć setki latających po powietrznych szlakach speederów.

Tabmo został wzięty pod ramiona przez dwóch republikańskich żołnierzy, którzy wyszli chwile wcześniej przez ogromne stalowe wrota. Jeszcze kilku innych strażników dołączyło do eskorty i po chwili pilot separatystów został wprowadzony do środka budynku oznaczonego A-311.

Wnętrza więzienia były niekończącym się labiryntem korytarzy, odgrodzonych od siebie siecią bram energetycznych. Tabmo został poprowadzony przez ich znaczną część, by wkońcu wejść wraz ze swoją eskortą do małego pokoju.

Tam Separatysta został szczegółowo zrewidowany. Odebrano mu nie tylko resztki ekwipunku, ale także bez słowa wyjaśnienia rozebrano i wręczono pomarańczowe, więzienne ubranie.

Wkońcu, gdy tylko zdołał się przebrać, ci sami żołnierze zabrali go spowrotem na korytarze, by po dłuższej wędrówce wrzucić go do pustej, samotnej celi, w najgłębszej chyba części więzienia.

Tabmo przez długi czas oczekiwał w samotności. W przeciwieństwie do załogi statku, na którym poprzednio był przetrzymywany, obsługa tego więzienia była w pełni profesjonalna. Nie wdawali się w żadną niepotrzebną interakcję z więźniem i od razu sprawili, że Tabmo poczuł się niepewnie...

Po długim czasie odosobnienia, kiedy separatyście wdawało się już we znaki zmęczenie i głód, strażnicy znów powrócili, by bez słowa wyprowadzić Tabmo na zewnątrz. Został on poprowadzony do ciemnego pokoju z chłodnym metalowym stołem na środku i prostymi krzesłami obok niego. Strażnicy zamknęli za sobą drzwi i ustawili się obok nich.

-Usiądź.

Tabmo usłyszał glos nadbiegająćy z naprzeciwka. Dopiero po chwili zauważył tam postać, która teraz wstała i ukazała mu sie w świetle. Był to republikański oficer o kamiennej twarzy i stalowo spokojnych oczach. Szlify na jego mundurze wskazywały stopień majora.

-Kapitan Tabmo C'zwar. Były oficer CorSeku numer identyfikacyjny 4833-A21. Głównodowodzący sił myśliwskich Konfederacji i jeden z najbardziej zaufanych ludzi Hrabiego Dooku...Witam A-311. Witam w "lodówie"...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tabmo C'zwar
Kapitan Republiki



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Nie 14:54, 30 Paź 2005    Temat postu:

Myśleli, że go złamią prostymi metodami takimi jak głód i zmęczenie. Być może wyjawi im to co chcą wiedzieć ale rozgrywka będzie się toczyć według jego zasad. Separatysta uśmiechnął się lekko.

-Dziękuje za propozycje, ale wole postać. Widzę, że moją sława dotarła aż tutaj, do samego centrum Republiki, nie żeby mi to nie schlebiało, ale trochę się pomyliliście. Nie da się powiedzieć, gdybym był obdarzonym takim zaufaniem przez Hrabiego, nigdy by mnie tu nie było. A okres pobytu w Konfederacji również uważam już za zamknięty.

Tabmo spojrzał prosto w ukrytą w zmroku twarz majora, oczekując jakichś oznak zaskoczenia bądź szoku. Jednak tamten tylko skinął ręka na jednego z żołnierzy, który bolesnym chwytem zmusił pilota do spoczęcia na krześle. Oficer wyszedł z cienia i podszedł do stołu, jednak większa cześć jego twarzy wciąż była poza zasięgiem światła.

-Myślę, że jednak nauczysz się że propozycje które tu składamy należą do takich którym się nie odmawia…A teraz gadaj co masz na myśli–
Major oparł ręce na stole i nachylił się w kierunku Tabmo.

-Jasne, co tylko chcecie- C’zwar wzruszył ramionami –Po tym co zobaczyłem na Fondorze i w systemie Lok, gdzie wyszło na jaw jak dowództwo separatystów traktuje zasoby ludzkie, własne i cywilne, nie mogę dłużej przebywać w ich szeregach. Cały plan operacji na Fondor, stworzony przez mnie opierał się na tym aby jak najbardziej zminimalizować ofiary wśród obrońców planety. Zamiast tego, ktoś kto był odpowiedzialny za jego wykonanie doprowadził do ogromnej bitwy, z stratami ludzkimi liczonymi w dziesiątkach tysięcy. Dlatego składam teraz formalną prośbę do rządu Republiki o azyl.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Czw 16:42, 03 Lis 2005    Temat postu:

Oficer Republiki obszedł spokojnym krokiem Tabmo. Trzymał ręce splecione za sobą. Jego twarz nadal był skąpana w mroku, który panował w pomieszczeniu. Gestem ręki kazał wyjść dwóm żołnierzom, którzy byli w pomieszczeniu, a następnie zamknął mocno drzwi. Po czym podszedł znowu do Tabmo, spokojny i opanowany.
- Mam nadzieję, że nie będziesz myślał o ucieczce…kapitanie, to że jesteśmy sami w pomieszczeniu, nie oznacza, że tak faktycznie jest.


Oficer mówiąc te słowa przeszedł wokół Tabmo o zatrzymał się przed nim.
- Powiadasz kapitanie, ze masz dość zabijania niewinnych, co za szlachetne, z pańskiej strony. I ten azyl, niezła deska ratunku, niesądzisz? Bardzo ciekawe i…intrygujące zachowanie. Ale do rzeczy. Zabawimy się w starą dobrą zabawę…naszą ulubioną w „lodówce”. Gra w pytania i odpowiedzi.

Kapitan odszedł od Tabmo, wziął do ręki jakiś przedmiot, po chwili, więzy z krzesła, na którym siedział Separatysta, chwyciły jego ręce i nogi, unieruchamiając je.
- Oczywiście od pana zależy czy…będzie się nam miło rozmawiało. My Republikanie…nienawidzimy przemocy, po prostu jest dla nas czymś obrzydliwym, niemal jak zjedzenie wnętrzności mynocka. Ale wy, wy Konfederaci, czasem nie dajecie wyboru i musimy się poniżać do waszego poziomu. Mam nadzieje że ty kapitanie Tabmo nie zmusisz mnie do czegoś podobnego.


Kapitan znów podszedł do Tabmo i nagle zbliżył swoją twarz do Konfederaty. Kapitan dostrzegł niesamowicie poparzoną twarz, którego lewa połowa była cała w dziwnych naroślach, zapewne stworzonych od jakiegoś kwasu. Lewe oko, pozbawione powieki i całe czerwone. Nie było lewych warg, a za poparzeń widać było zęby. Major razem ze swoim szybkim ruchem wykrzyczał głośno wprost w ucho Tabmo:
- Gdzie jest obecnie Dooku i Grievous, jakie jest ustawienie floty Separatystów? Czy lecicie na pomoc Neimoidii, jakie siły, gdzie się grupują? Co się stało na Fondorze, jakie siły wykorzystaliście, czy nadal tam są? Jakie macie plany na ofensywę dalszą? Lista kontaktów szpiegów, kto cię przysłał na tą misje, kto chce infiltrować Republikę, to twój pomysł czy Hrabiego?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tabmo C'zwar
Kapitan Republiki



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Sob 16:58, 12 Lis 2005    Temat postu:

Tabmo zakrył natychmiast ucho…ten facet chyba chciał go ogłuszyć a nie wydobyć jakieś informacje. Bywa i tak, widać, że koleś zbyt przesadnie traktuje swoją pracę.

-Po pierwsze, Majorze, proszę nie tak głośno, bo jak ogłuchnę to nie usłyszę żadnego z waszych pytań, a to jak podejrzewam była by niebywała strata- C’zwar zaśmiał się lekko i obserwował grymasy pojawiające się na twarzy oficera. –A teraz co do pańskich pytań…Generał Grievous znajdował się wraz z flotą, która zaatakowała Fondor. Natomiast według ustaleń rady, Hrabia właśnie w tej chwili przejmuje kontrolę nad Mon Calamari, a wy nic o tym nie wiecie. –Tabmo ponownie obdarzył swojego „prześladowcę” złośliwym uśmiechem.

Jednak tak naprawdę były separatysta potrzebował czasu, aby na chwilę zastanowić się, o co mu chodziło z tą Neimoidią. Po co jej lecieć na pomoc? Czyżby Republika zdecydowała się wymierzyć cios w serce Federacji Handlowej? Jeśli tak to zapewne wkrótce nastąpi kontratak Konfederacji.

-Natomiast przykro mi, ale następne informacje to czyste domysły. Trzymaliście mnie w odosobnieniu przez ponad dwa tygodnie więc nie mam żadnego pojęcia na temat tego co się dzieje na Neimoidi…natomiast jeżeli dobrze się domyślam co miało miejsce, to w tej chwili Generał Grievous wraz z grupą okrętów znad Fondoru szykuje grupę uderzeniową w celu kontr uderzenia. Może jakbym dostał świeże informacje, plus mapę szlaków hiperprzestrzennych to mógłbym dojść do lepszych wniosków, ale wątpię czy ktokolwiek uwierzyłby w nie. A pomysł z infiltracją Republiki to… -Tabmo zrobił pauzę w celu wywołania napięcia…widział to wiele razy w holokryminałach, gdy główny bohater miał wyjawić nazwisko przestępcy, który często był jego szefem- ...pański pomysł! Hrabia zapewne nie ma pojęcia w moim zniknięcie, tak samo jak reszta separatystów, z wyjątkiem Generała Grievous’a…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Śro 18:27, 16 Lis 2005    Temat postu:

Major odsunął się od Tabma, słuchając jego odpowiedzi ciągle krążąc wokół niego. Miał kamienną twarz, nie dając po sobie poznać co myśli i czy nowości o Mon Calamari w ogóle go zainteresowały. Kiedy Tabmo przestał mówić major podszedł znowu do niego, stanął przed separatystą i nachylił się tak, że jego twarz był tuż koło Tabma.
- Doskonale kapitanie, widzę, że podoba ci się ta gra i jesteś gotów współpracować, lubimy tych którzy kooperują. Jako gest mej wdzięczności zdejmę te niewygodne więzy z twoich rąk, nóg i szyi.

Major odszedł i nacisnął guzik przy urządzeniu, jakie miał przy sobie. Wszystkie krępujące Tabm więzy zniknęły w krześle. Poczym podsunął stół do kapitana i wyjął z kieszeni niewielka datakartę. Włożyło ją do wyświetlacza holograficznego, jaki znajdował się na stoliku. Po chwili wyświetliła się mapa Galaktyki. Major odsunął się i wskazał na mapę.
- Teraz kapitanie Tabmo proszę mi wskazać miejsca pobytu waszych jednostek, znany skład i dowódców. Znane misje i na jakich planetach. I rozmieszczenie wojsk na Fondorze, zwłaszcza na planecie. Aktualne jednostki w drodze i ich cele. Innymi słowy chcę wiedzieć gdzie przebywa każdy znany tobie Separatysta, kim jest i co robi.

W pomieszczeniu było coraz zimniej, przynajmniej takie wrażenie pojawiło się w głowie Tabma. Temperatura tak spadła, że Separatysta zaczął się trząść. Jednak z ust nie wydobywała się przy oddychaniu żadna para, co jakby przeczyło niskiej temperaturze pomieszczeniu, tak samo jak spokojnie chodzący Major. A może to nie temperatura, tylko coś innego…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tabmo C'zwar
Kapitan Republiki



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Sob 14:44, 19 Lis 2005    Temat postu:

Tabmo wskazał najpierw na Fondor. Mapa natychmiast powiększyła się tak, aby wyświetlać jedynie przestrzeń tego systemu.

-Tutaj znajdowała się większość floty separatystów, wraz z Generałem Grievous’em, i mną. Rozmieszczenia wojsk nie znam, i wątpię czy kiedykolwiek poznam, ponieważ gdy opuściłem system, dopiero zaczynała się inwazja planetarna.


Następnie pokazał trzy planety: Sullust, Thyferre i Muunilinst. Ekran wyświetlacza dostosował się, wyświetlając obok siebie trzy pomniejszone systemy.

-Te planety zostały osłabione w celu utworzenia grupy uderzeniowej Grievous’a. Najbardziej ucierpiały na tym Thyferr’a, gdzie wyruszył Generał Visper w celu inspekcji, czy co tam Hrabia Dooku wie czego. Podejrzewam, że w chwili obecnej na Thyferze i Muunilinst są góra po dwa-trzy okręty separatystów.


Tabmo znowu poczuł uczucie chłodu, ale dalej nie mógł się zorientować co jest źródłem jego pochodzenia. Być może po prostu zmęczenie dawało o sobie znać, dobrze wiedział, że zmęczenie przechodzące w paranoję jest największym wrogiem przesłuchiwanych ludzi. Nagle w jego głowie zaświtała myśl, że przecież jakiś Jedi może sondować jego głowę, aby wyciągnąć więcej informacji, lub po prostu upewnić się czy nie kłamie. Jednak tym razem Tabmo mówił wszystko co wiedział.

-To wszystko co mogę powiedzieć na temat rozmieszczenia wojsk i floty, od momentu ataku na Fondor byłem pozbawiony kontaktu z resztą Separatystów. Wiem tylko, że misja Hrabiego Dooku na Mon Calamari, miała się sprowadzać do odłączenia tej planety od Republiki i przejęcia nad nią kontroli…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Wto 21:41, 22 Lis 2005    Temat postu:

Major uśmiechnął się do Tabma.
- Znakomicie kapitanie, jestem z pana bardzo zawalony, cieszę się, że możemy tak dobrze…współpracować. Hmm zapewne jest pan dość głodny, chyba mogę coś na to poradzić.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł jeden klon, który położył na stoliku, talerz, z smakowicie wyglądającym jedzeniem, z jakimś mocno wysmażonym stekiem z dodatkami i kilkoma coralliańskimi przysmakami… Rhyskate. Obok żołnierz postawił kubek aromatycznego, corelliańskiego przyprawowego ale.

Klon natychmiast opuścił pokój, a major podszedł do stolika i powąchał jedzenie, które jeszcze parowało.
- Mmmmhhh wspaniale pachnie, wierzę, że z chęcią kapitanie skosztujesz tego jedzenia, ale… nie, nie Tabmo, chyba mogę ci mówić po imieniu? Nie tak od razu…przyjemność. Najpierw jeszcze kolejne pytanie, na które chcę byś mi odpowiedział.
Major odszedł od stolika, podsunął go jeszcze bliżej Separatysty, ale nadal nie pozwalał chwycić za sztućce…których nie było. Ale czy miało to takie znaczenie? Tabmo nie pił od dwuch dób, nie mówiąc o jedzeniu!

Jedzenie hipnotyzowało, zwłaszcza, że wyglądało na oryginalne corelliańskie jedzenie!!!
I było w zasięgu ręki.
- Chyba nasz kucharz dobrze się spisał, ale jak mówiłem najpierw praca potem przyjemność. Kapitanie chcę spytać, co jest na tym datapadzie i jakie jest hasło. Oczywiście prawdziwe, nie chcemy chyba by fałszywa informacja zniszczyła to urządzenie prawda?

Na twarzy oficera republiki był ciągle taki niewinny i pewny siebie uśmiech. Major znakomicie mimika twarzy starał się okazać współczucie i zrozumienie dla ciężkiej sytuacji i cierpień separatysty.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tabmo C'zwar
Kapitan Republiki



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Sob 14:17, 26 Lis 2005    Temat postu:

Jedzenie było kuszącą perspektywą. Szczególnie Corelliańskie Rhyscate, którego jednym ze składników była Rezerwa Whyrena, jego ulubione whiskey. Tabmo był gotów powiedzieć prawie wszystko, czego chciał ten major. Prawie. W głowie już formułował odpowiedź na pytanie, ale w tym momencie uderzyła go inna myśl. Zdał sobie sprawę, że właśnie w tej chwili Republikanie traktują go jak zwierze, a on grając według ich zasad sam zachowuje się jak dzikie i głupie zwierze. Jak cholerny nerf z równin Naboo czy innego Aldeerana. Tabmo zamknął oczy, a gdy je ponowne otworzył niektórym mogło by się wydawać, że zaczął w nich płonąc żywy ogień. Głód przeszedł jak ręką odjął, a jego miejsce zajęła wściekłość, że został potraktowany jak zwierze, mieszana z determinacją i pragnieniem zemsty. Major popełnił duży błąd odwiązując go i w każdej chwili mógł się o tym przekonać, ponieważ zapanowanie nad uczuciem gniewu i pragnieniem zemsty było trudne dla każdego, nawet Corellianina. C’zwar zacisnął pięści próbując zapanować nad tym uczuciem i równocześnie odpowiedzieć majorowi.

-Niestety muszę zawieść pana majorze, –wycedził przez zęby- ale na temat tego datapadu nic nie zdradzę dopóki nie otrzymam azylu w Republice. Pańska próba z odwołaniem do najbardziej prymitywnych instynktów była sprytną sztuczką, ale niektórzy z tych złych nie są takimi zwierzętami jak mogło by się wam wydawać.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Sob 0:24, 03 Gru 2005    Temat postu:

Major spojrzał się zdziwiony na…niezbyt przyjemną odpowiedź Tabma.
- Kapitanie, źle odczytał pan moje intencje. W żaden sposób nie chciałem odwołać się do …zwierzęcych instynktów. Po prostu gramy wedle starej i dobrej zasady ja zadaje pytanie i Pan odpowiada. A czasem mogę daję nagrody za współpracę. Ten obiad jest taką nagrodą za wcześniejszą współpracę. On jest Pański, obojętnie czy kapitanie odpowiesz. Po prostu sądziłem, że może będzie Pan miły i zaspokoi moją ciekawość jeszcze przed posiłkiem. Przecież nie chciałbym kapitanowi przeszkadzać w tak…wspaniałym momencie, sam nie lubię gdy mi się przeszkadza podczas obiadu czy kolacji.

Major mówiąc ostatnie słowa zbliżył głowę do ucha Tabma, mówiąc przyjacielskim i ciepłym głosem, ale również…dwulicowym? Czy to może wyobraźnia?
- Proszę spojrzeć, ręce ma Pan wolne, niczym nie skrępowane, nogi też, ani ciało, może się pan dowolnie poruszać. Jak mówiłem… TEN posiłek… jest pański. I proszę mi wierzyć, wiem, że nie wszyscy Separatyści, to mordercy i przestępcy.

Republikanin ciągle krążył wokół siedzenia Tabma, ale pozwolił by Separatysta zbliżył się do stolika z wciąż parującym jedzeniem.
- Przecież gdyby tak było, już dawno by Pan mnie zaatakował. Oczywiście nic by to nie dało, nawet gdybyś mnie Tabmo zabił, uch miałem przejść na ty. Przepraszam kapitanie, wojskowe przyzwyczajenie, chyba rozumiesz.
Gdzie ja to byłem, ach tak, jak mówiłem, widać, że jesteś cywilizowanym człowiekiem, bo nawet zapewne nie przyszło ci na myśl coś takiego jak próba zabicia mnie, w końcu jesteśmy oficerami-dżentelistotami.


Na twarzy Majora ciągle był szeroki uśmiech, z mina współczucia i zrozumienia. Była ona coraz bardziej hipnotyzująca, zwłaszcza dla całkowicie samotnego separatysty, będącego jeńcem i więźniem, tylko moc wiedziała gzie. Sam, bez nikogo, bez możliwości, bez władzy nad własnym losem.
- Proszę mi wierzyć, jestem pańskim przyjacielem. Azyl będzie, ale sam musisz drogi przyjacielu zrozumieć, że my republikanie nie możemy go tak rozdawać wszystkim. Musimy być pewni, że dajemy go odpowiednim osobom, które…współpracują i okazują chęć przyłączenia się do walki o demokracje i wolność…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tabmo C'zwar
Kapitan Republiki



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Sob 1:22, 03 Gru 2005    Temat postu:

Wzruszył ramionami. Tylko na to wystarczyło mu energii teraz, gdy wściekłość, która wcześniej go ogarnęła i napędzała, ulotniła się bezpowrotnie. Zdawało się, że majorowi w końcu udało się pokonać tarczę jaką wokół siebie zbudował Tabmo. Szczególnie ostatnie zdanie na temat tego, że azyl będzie, jeśli tylko wyjawi im tą informacje, miało znaczący skutek.

-Niech wam będzie –jeszcze raz wzruszył ramionami -Muszę przyznać, że pięknie formułuje pan argumenty. Dziwne czemu nie został pan politykiem majorze.

Niespodziewanie Separatysta podniósł się z krzesła i wyprostował. Spojrzał prosto w oczy Majora, aby uświadomić tego swojemu rozmówcy, że to co teraz się dzieje, nie jest skutkiem tego, że udało im się go złamać. Przeciwnie, pomimo coraz silniejszego uczucia wyczerpania, chciał pokazać im, majorowi i komukolwiek tą rozmowę jeszcze obserwował, że wciąż zachował pełnie władzy umysłowej, a ta decyzja, jest jedną kolejnych jaką podjął na podstawie własnych przemyśleń.

-Aby pokazać wam, republikanom, moją wolę do współpracy w walce, o lepsze jutro, po waszej stronie, zdecydowałem się spełnić pańska prośbę. –Jeszcze raz przeszył oczy oficera świdrującym spojrzeniem, zanim wyjawił mu, to czego tamten zapewne nie spodziewał się usłyszeć. –Na datapadzie znajdują się wszystkie kody i szyfry separatystów, jakie były zapamiętane przez komputer myśliwca, który został zapewne w sławnym systemie G-4, a hasło, no cóż, proszę słuchać uważnie –Tabmo wyrecytował dziesięcioznakową litanie, po czym powtórzył ją dwukrotnie, na użytek majora i wszystkich urządzeń nagrywających jakie znajdowały się w tym pomieszczeniu. Później podniósł swoje ręce do góry a jedną znich wskazał na stygnące Rhyscate i krzywo się uśmiechnął

-A teraz może pan załatwi jakieś sztućce, bo nie mam zamiaru spożywać corelliańskich specjałów, rękami, które od tygodnia nie widziały środków czyszczących…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Jan Dodonna
Admirał WFR



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Commenor

 Post Wysłany: Pon 11:44, 05 Gru 2005    Temat postu:

Podczas gdy więzień rozkoszował sie posiłkiem odezwał sie sygnał komunikatora należącego do majora.
- Mówi admirał Dodonna, gratuluje sukcesów. Chciałbym jednak by spróbował pan wyciagnać z naszego przyjaciela coś na temat misji Dooku. Czy towarzyszłya mu jakaś flota czy może była to tajna misja? Chciałbym wiedzieć ile tylko można... i jak szybko sie da.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pon 16:48, 05 Gru 2005    Temat postu:

Major uśmiechnął się do Corellianina ze zrozumieniem, odwrócił się i podszedł do drzwi, które natychmiast się otworzyły. Major zniknął w korytarzu, ale za nim pojawił się klon, który dostarczył sztućce Tabmo. Żołnierz republiki nic nie mówił, natychmiast po dostarczeniu sztućców wyszedł z pomieszczenia, zostawiając Separatystę sobie i nadal parującemu jedzeniu.

Tymczasem major był niedaleko i rozmawiając z Admirałem Dodonny.
- Witam Admirale, to prawdziwy zaszczyt i cieszę się, że Admirał docenia nasze wysiłki. Na szczęście więzień współpracuje i … powiedzmy, że moje umiejętności przesłuchiwawcze nie zatarły się.

Okropnie poparzona twarz majora Leska wykrzywiła się w uśmiechu, który nie zdradzał wielkiej skromności oficera Republiki. Ale major zdawał sobie sprawę ze swoich umiejętności i doskonale wiedział, że takie poufałe…teksty wypowiadane w rozmowie z przełożonym, zawsze uchodziły mu na sucho, po prostu był zbyt cenny…

- Oczywiście Admirale zajmę się wydobyciem tych informacji natychmiast. Gwarantuję, że będą one niedługo, będę w ciągłym zasięgu komunikatora i każę by nagrania natychmiast były wysyłane do Admirała. Major Lesk out.

Oficer Republiki poprawił strój wydał polecenia obsłudze komunikacji, by każde połączenie z Admirałem było łączone natychmiast, po czym udał się powrotem do sali gdzie Tabmo C’zwar kończył posiłek. Major wszedł do pomieszani, kiedy Konfederat właśnie odkładał na pusty talerz sztućce. Podszedł do więźnia spokojnym krokiem z uśmiechem na ustach.

- Widzę, ze smakowało, bardzo się cieszę Kapitanie. Nasi kucharze starali się, by nagroda była…wyjątkowa. Rozmawiałem z przełożonym, który jest wielce zadowolony z twojej współpracy Tabmo i azyl jest już w zasięgu ręki. Ale jeszcze muszę uzyskać kilka witalnych dla nas informacji, rozumiesz takie rozkazy, zawsze praca przez przyjemnością.
A więc. Potrzebne mi informacje na temat Hrabiego Dooku.


Major znowu zaczął krążyć wokół więźnia, nie pozwalając by Tabmo miał go dłużej w polu widzenia, niż kilka sekund.
- Co wiesz dokładnie na temat misji? Z kim się Dooku skontaktował? Z kim negocjuje? Jak dostał się na planetę? Czy wyruszyłam z jakimiś siłami? Jaki efekt dały jego negocjacje? Czy wysyła tam obecnie jakieś siły, jeżeli tak, to jakie i ile? Kiedy zamierza opuścić Mon Calamari i jak? Chcę wiedzieć dosłownie wszystko co wiesz, nawet najmniejszą z pozoru sprawę. Każdą informacje, jaką wiesz o tej misji i osobach z nią powiązanymi.

- Bardzo mi zależy a tych informacjach, tak samo jak moim przełożonym, a to oni decydują o azylu Tabmo…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tabmo C'zwar
Kapitan Republiki



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Pon 17:41, 05 Gru 2005    Temat postu:

Tabmo podniósł widelec i na chwilę gdzieś przed siebie. Napięcie w Sali rosło, ale czas mijał i nic się nie działo. W końcu pilot odbęknął i wstał od stolika.

-Bardzo dobre, wasz kucharz się marnuje w tej zapadłej dziurze, powinien otworzyć jakiś lokal z Corelliańskim jedzeniem, a nie gotować więźniom. Teraz przydała by się jeszcze szklaneczka Corelliańskiej Whiskey –powiedział marzycielskim głosem.

Separatysta powolnym krokiem skierował się w kierunku drzwi zupełnie nie zwracając uwagi na Majora, którego chyba wmurowało w podłogę. Niespodziewanie C’zwar odwrócił się z powrotem w kierunku Majora i wycelował oskarżycielsko w niego widelcem.

-Teraz panu coś powiem. Powoli mam dosyć tych waszych szpiegowskich gierek. Poprzednie pytanie miało być ostatnie i co? Dupa Rancora za przeproszeniem. Zgoda, powiem wam wszystko co wiem na temat misji Dooku, ale pod warunkiem że z następnymi dziwnymi pytaniami wstrzymamy się do momentu otrzymania przez mnie azylu. No i oczywiście będę mógł wybrać swoje zajęcie w Republice.

Tabmo każde swoje żądanie popierał machnięciem widelca, co dawało dosyć komiczny rezultat, niewątpliwie jednak mówił całkowicie poważnie. Gdy już skończył tą „szermierkę” sztućcem, podszedł do mapy gdzie wyświetlił się wizerunek Mon Calamari.

-Od razu uprzedzam, że nie wiem co się stało z Dooku po przybyciu na Mon Calamari. Ostatni raz widziałem go w czasie odprawy poprzedzającej inwazję na Fondor, więc spora część tego co powiem to będą domysły. Hrabia Dooku udał się w podróż na Mon Calamari samemu, korzystając ze swojego osobistego statku, tego samego, którym uciekł z Geonoisis. Po dotarciu do systemu miał skontaktować się z jakimś frachtowcem, który miał umożliwić mu bezpieczne i niezauważone lądowanie na planecie. Podejrzewam, że po przybyciu miał prowadzić negocjacje z Quarrenami, w końcu wszyscy wiemy jak bardzo Calamarianie i Quarreni się nie znoszą. Teraz zakładając, że negocjacje na temat współpracy zakończyły się sukcesem, Dooku zapewne wezwałby flotę aby oficjalnie przejąć kontrolę nad systemem, i uniemożliwić jakąkolwiek próbę oporu lub buntu. Natomiast, jeśli Quarreni nie byli by skłonni do współpracy to cóż…Hrabia Dooku był kiedyś Jedi i zapewne wciąż potrafi manipulować za pomocą Mocy umysłami innych, czyli rezultat byłby taki sam, jakby się zgodzili uczestniczyć w przewrocie planetarnym.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Śro 19:00, 07 Gru 2005    Temat postu:

Major upewnił się, że wszelkie informacje, jakie sam słyszy są wysyłane do Admirała Dodonny. Znowu podszedł do Tabma i po raz pierwszy usiadł. Na drugim krześle. Klon wyniósł wszelkie naczynia po posiłku. Major zaczekał, aż znowu zostanie sam z Separatysta.

- Znakomicie kapitanie. Dziękuję za szczerą odpowiedź. Teraz…może przejdziemy do bardziej interesującej cię sprawy. Twoja rola w przyszłości w republice. Jak sobie wyobrażasz dalszą…współpracę. Czy chcesz azyl i osiąść na jakiejś planetce, czy może…dalej walczyć, jako szpieg, czy może nawet pilot. Zapewne już masz jakiś pomysł, chyba nadszedł czas byśmy zaczęli przechodzić do konkretów.

Poparzona twarz Majora wykrzywiła się w kolejnym strasznym uśmiechu. Brak warg po jednej stronie ust, nawet najmilszy wyraz twarzy majora był po prostu …dziwny i przerażający.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tabmo C'zwar
Kapitan Republiki



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Śro 23:46, 07 Gru 2005    Temat postu:

Tabmo nie wiedział jak się zachować. Z jednej strony chciał mu zmazać pięścią ten uśmieszek z jego twarzy, ponieważ wyglądało to po prostu makabrycznie strasznie, a on przecież dopiero co jadł, ale z drugiej strony wiedział, że wtedy zapewne nie będzie miał szans na azyl. Zdecydował, że zaryzykuje i wystawi swój żołądek na próbę. Zatem skinął głową i również się uśmiechnął

-No cóż, muszę przyznać, że zawsze chciałem mieć dużą posiadłość w Coronet City, własny jacht i wogle same luksusy, ale na to jeszcze przyjdzie czas. Teraz jednak, tak długo jak ten konflikt trwa wydaje mi się, że dużo ciekawiej będzie brać udział w walkach niż bawić się w barach i kantynach na Corelli.


Tabmo zastanowił się na chwilę, czy czasem Major, który pewnie przeglądał się od czasu do czasu w lustrze, nie uważa że to właśnie uśmiech C’zwar’a jest tym, który powoduje obrzydzenie. Dlatego natychmiast spoważniał i przestał odgrywać radosnego głupka, a przeszedł do roli fachowca i specjalisty w swoim fachu.

-Mój pomysł zrodził się jeszcze zanim doszło do Bitwy o Fondor, jednak nigdy nie otrzymałem na niego zgody od Hrabiego Dooku. Chciałem stworzyć specjalną jednostkę, o rozmiarach nie większych niż zwykła eskadra myśliwska, która charakteryzowała by się tym, że jej członkowie byli by specjalistami w swoich dziedzinach. Hakerzy, strzelcy wyborowi, komandosi, piloci ciężkich statków i inni, taka kombinacja inwidualnych umiejętności. Oczywiście każdy z nich byłby również w stanie skutecznie walczyć w myśliwcu. Republika mogła by nas wysyłać na różne zadania, które często wymagały by podejścia innego niż frontalny atak i salwa ze wszystkich dział na przywitanie. Czyli szpiegostwo, sabotaż, porwania, ochrona, współpraca z innymi wojskami i jednostkami WARu, i inne niewdzięczne zajęcia. Jednostkę klasyfikowało by się również jako zwykła eskadrę myśliwską w celu zachowania większej anonimowości i swobodności w dowodzeniu. Co pan o tym myśli?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Palpatine
Kanclerz Republiki



Dołączył: 01 Sie 2005
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Coruscant

 Post Wysłany: Czw 22:01, 08 Gru 2005    Temat postu:

W pewnym momencie drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wszedł Kanclerz Palpatine w towarzystwie majora. Dyskutowali o czymś zawzięcie, jednak gdy tylko drzwi stanęły otworem rozmowa zamilkła. Obaj zbliżyli się po czym Kanclerz przemówił wpatrując się bacznie w twarz Tabmo.
- Jak rozumiem, major ma o panu dobrą opinię. Prawdomówność oznacza chęć poprawy. Myślę, że jest pan gotów na okazanie zaufania ze strony Republiki. Prosze natychmiast wyruszyc do sektora G4. Tam dowie się pan reszty. Pańska wiedza na temat wroga będzie nieocenioną pomocą w zadaniu.
Popatrzył na niego znacząco i dodał.
- Wszystko da się naprawić i nigdy nie jest za późno na przejście na właściwą strone konfliktu
Wykrzywił wargi w uśmiechu po czym odwrócił się i wyszedł.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Sob 13:41, 10 Gru 2005    Temat postu:

Major czekał aż Kanclerz wyjdzie, po czym spojrzał przenikliwie na Tabmo. Po chwili do pomieszczenia, wszedł klon i stanął wyprostowany.
- Masz szczęście kapitanie, że Kanclerz sam interweniował, inaczej, cóż…biurokracja jest długa i trawa nim pozwalamy dopiero schwytanym więźniom na misje w naszej Armii. Szczerze odradzałem tą decyzje Kanclerzowi z całych sił, ale jak widzisz kapitanie daremnie. Chyba rozumiesz moje stanowisko Separatysto, jesteś tutaj tak krótki czas, że nie ma siły byś nie był szpiegiem. Trzymaj się na baczności. Jeżeli dostrzeżemy jeden fałszywy ruch, zostaniesz zabity.

Major krzywo i złośliwie się uśmiechnął. Widok jak zawsze był przerażający i obrzydliwy. Ale mimo wielkiego wyrachowania republikanina, to na pewno napędzało go, to lojalność względem Republiki i senatu.

- Klon zaprowadzi cię na lądowisko, gdzie będzie czekał na ciebie prom. Polecisz znowu na Fondor, mamy tam, specjalna misje. I naszym chłopcom może przydać się pomoc. Do następnego razu kapitanie.

[off] To ostatni twój post tu, masz dostęp do Republiki i tracisz do Sepków. Następny post będzie już w misji S’jet dal ciebie Wink [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Kwestia przetrwania
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group