FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Coruscant
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Coruscant » Coruscant
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aiden Taan
Gość







 Post Wysłany: Śro 2:08, 17 Sie 2005    Temat postu: Coruscant

[off]Temat powstał dla wszystkich tych, którzy, w oczekiwaniu na kolejne misje, czy też poprostu w wolnym czasie, chcieliby poerpegować na Coruscant, lub na orbicie. Zapraszam wszystkich do pisania. Proszę tylko, żeby na początku posta zaznaczyć gdzie się znajdujecie.[/off]


RAS Guardian
Rhycen Kraerre szedł korytarzem prowadzącym do kwatery Porucznika Taan'a. Próbował się z nim połączyć przez komunikator, ale dowódca nie odpowiadał. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, ale Guardian właśnie wrócił na Coruscant i Truesilvers dostali przepustki. Rhyce chciał zgarnąć przyjaciela do knajpy na powierzchnię, żeby go pocieszyć. W mesie widać było po Aiden'ie, że ciężko odczuł strate dwóch towarzyszy, a eskadra głupio posądzała dowódcę za ich śmierć. W końcu wiedzieli, czym ryzykują gdy dołączali dla Aiden'a do WAR.

Rhyce stanął przed drzwiami i zastukał. Brak odpowiedzi. Zastukał w drzwi ponownie tym razem mocniej. Nadal nic. Wcisnął guzik otwierający drzwi. "Mogłem od tego zacząć" pomyślał Rhyce gdy drzwi się otworzyły. Podporucznik wszedł do środka i rozejrzał się. Jedynym oświetleniem skromnej kwatery była mała lampka stojąca na biurku. Przed biurkiem na krześle spał Aiden. Rhyce uśmiechnął sie na ten widok. "Biedaczek. Był tak zmęczony, że pewnie usnął przy pisaniu raportu" pokiwał głową mrucząc pod nosem. Rhyce podszedł do swojego przyjaciela i szturchnął go w ramie. Aiden natychmiast sie ocknął.

-"Co? Gdzie?"- powiedział rozglądając się na około. Wreszcie jego wzrok padł na śmiejącego się Rhyce'a. -"Usnąłem przy pisaniu raportu."- dodał.
-"Najwyraźniej. To była długa i ciężka walka, a Ty zamiast się wyspać od razu chciałeś załatwić wszystkie formalności."- powiedział Rhyce kiwając głową.
-"Mam swoje obowiązki."- odparł porucznik -"A poza tym, prawie skończyłem."-
-"Oczywiście. Słuchaj, dostaliśmy przepustki i wybieramy się z chłopakami na powierzchnię. Masz chęć skoczyć z nami?"-
-"Najpierw muszę dokończyć ten raport i..."- Aiden urwał na chwilę -"poprosić o uzupełnienia"-
-"Jasne. Jakby co mamy komunikatory."- rzucił Rhycen i skierował się do wyjścia.
-"Rhyce."- Aiden poczekał, aż jego przyjaciel się odwróci -"Bawcie się dobrze."-
-"Masz to jak w banku Aid"- odpowiedział i opuścił kwaterę.

Aiden został sam ze swoimi myslami i raportem, który musiał dokończyć. "Przynajmniej sie wyspałem." mruknął sam do siebie. Przeciągnął się i wrócił do pisania.

Kiedy skończył pisać, wysłał go do Kapitana Dodonny z dołączoną prośbą o przesłanie do Wywiadu Republiki. "Może uda im się zebrać jakieś informacje na jego temat" pomyślał Aiden. Właśnie miał się zająć pisaniem prośby o uzupełnienia, gdy leżący na biurku komunikator pisnął na znak przychodzącego połączenia. Aiden sięgnął po urządzenie.

-"Porucznik Taan, słucham."-
-"Mówi Chorąży Drya, ze sztabu Admirała Kraker'a. Admirał dostał raport z ostatniej bitwy i wie o stratach jakie poniosła Pańska eskadra. Kazał mi zająć się uzupełnieniami eskadry Truesilver. W związku z powstaniem tej jednostki, sztab WAR zamówił u Slayn & Korpil kilka dodatkowych V-19 Torrentów z wbudowanymi jednostkami hipernapędu"- Chorąży starał się brzmieć bardzo oficjalnie -"Dlatego też możemy uzupełnić straty w Pańskiej eskadrze w trybie natychmiastowym. Oprócz dwóch myśliwców, dostanie Pan także dwóch pilotów - klonów. W związku z zaistniałą sytuacją nie ma możliwości czekać do czasu, aż sprowadzi Pan i wyszkoli kolejnych pilotów. Mam nadzieję, że to Pana satysfakcjonuje."-
-"Ależ oczywiście, dziękuję. Porucznik Taan wyłącza się."- odpowiedział Aiden szczerze zaskoczony. Nie przypuszczał, że wszystko zostanie załatwione tak szybko.

Miał jeszcze tylko jedną sprawę do załatwienia zanim dołączy do swoich przyjaciół na powierzchni Coruscant. Musiał wysłać wiadomość o śmierci obu pilotów do ich rodzin. Zabrał się za pisanie, choć przychodziło mu to z ogromnym trudem. Nie był to pierwszy raz, ale był to obowiązek, do którego nie można się przyzwyczaić. Tak przynajmniej uważał Aiden. Oczywiście od początku wojny ktoś zdąrzył już opracowac 'formułkę' treści takich wiadomości. Aiden jednak uważał, że rodziny jego przyjaciół zasługiwały na coś więcej niż tylko suche informacje o śmierci bliskiego. Zabierał się do pisania kilkanaście razy, za każdym razem kasując wiadomość. Wkoncu wstał i się przeciągnał. Pochodził chwile w kółko myśląc co napisać, aż w końcu wpadł na pewien pomysł i wziął sie za pisanie.


"By wygrać bitwę, trzeba być przygotowanym na śmierć.

Wszyscy byliśmy na nią gotowi, gdy wydawałem rozkaz ataku. Staneliśmy do walki choć nie mieliśmy szans by odnieść zwycięstwo. Teraz gdy jest po wszystkim, dwóch z nas już nie ma. Nie wiem czy odeszli do krainy, w której będzie im lepiej, ale wiem, że ich śmierć nie poszła na marne. Każdy z nas złożył swe życie w ręce członków eskadry i każdy gotów jest poświęcić sie dla innego. Pragnę abyście wiedzieli, że śmierć Waszego syna nie była ofiarą, ale darem życia, dla pozostałych członków eskadry. Któregoś dnia spłacimy ten dar, umierając za innych.

Chciałbym podziękowac w imieniu swoim i eskadry, za ten dar. Jestem dumny, że Wasz syn stał się częścią mnie i mojej przyszłości, tak jak my staniemy się kiedyś częścią kogoś innego.

Dozgonnie wdzięczny,
Porucznik Aiden Taan."



Aiden przeczytał wiadomość jeszcze raz, wprowadzając drobne korekty, po czym wysłał ją do rodzin obu poległych pilotów. Przypiął komunikator do paska i skierował się do wyjścia. Zamknał drzwi do kwatery, wprowadzając hasło i skierował sie do hangaru. Musiał złapać najbliższy wahadłowiec na powierzchnię i spotkać się z eskadrą.
 Powrót do góry »
Aiden Taan
Gość







 Post Wysłany: Sob 22:00, 27 Sie 2005    Temat postu:

Nadprzestrzenna Studnia - Kantyna, powierzchnia Coruscant


Studnia była porządną kantyną. Mimo sporego tłumku i głośnych rozmów było tu przyjemnie i schludnie. Najczęściej przychodzili tu piloci, choć zdarzali się też inni goście. To co wyróżniało ją z setek innych kantyn na powierzchni Coruscant była niesamowita konstrukcja - składająca się z sześciu pierścieni, ten o największym promieniu znajdował się na samej górze, a najmniejszy, na którym znajdował się bar był na samym dole. Wszystko utrzymane w niebiesko czarnej tonacji. Wejście umieszczono na drugim poziomie od góry. Wszystko to sprawiało wrażenie jakby się wchodziło w sam środek nadprzestrzennego wiru. Było to ulubione miejsce eskadry Truesilver, dzięki temu, że Taan, który znał barmana zarezerwował stolik na najwyższym poziomie, specjalnie dla swojej eskadry. Logo Truesilvers i ich nazwa w Basic'u znajdowała się na specjalnym stole, przy którym stało dwanaście krzeseł - po jednym dla każdego pilota. Teraz jednak pilotów było dziesięciu - przygarbionych i cichych - a dwa krzesła stały puste przypominając o stracie i rozdrapując w ich sercach i tak świeżą ranę.

Gwar rozmów, wybuchy śmiechu, stuk szklanek pozostałych gości Studni - wszytko to docierało do Aiden'a zniekształcone, jakby odległe. Mężczyzna siedział i popijał ulubioną whiskey, pochylony nad szklanką. Nie odzywał się prawie wcale odkąd dołączył do swoich przyjaciół. Aiden wiedział, że jako profesjonaliści, w kolejnej walce znów dadzą z siebie wszystko. Nie miał zamiaru ich pocieszać, choć w sumie sam też tego potrzebował. Strata dwóch przyjaciół nigdy nie była łatwa do przełknięcia. Tym bardziej, że tak naprawdę sam Aiden skazał ich na śmierć. W całym swoim życiu widział śmierć wielu istot, wielu z nich było jego przyjaciółmi, a równie wielu sam zabił. Jednak tym razem Aiden odczuł te dwie śmierci, boleśniej niż wszystkie pozostałe razem wzięte.

Prawda była taka, że to najdziwniejsza wojna wojna w jakiej Corellianin brał udział. Zamiast żywych istot po jednej stronie ginęły klony, a po drugiej niszczone były droidy. "Po co więc pchałem się na tą wojnę?" pomyślał Aiden "I co gorsza... po co pchałem na nią moich przyjaciół?". Ciche westchenie i kolejny łyk whiskey przerwały na chwile te rozmyślania. Aiden spojrzał w prawo na Rhycena, swojego zastępcę, wspaniałego pilota i przyjaciela. "Czy i On zginie w wojnie klonów i droidów?" Rhyce odwzajemnił spojrzenie i postanowił przerwać milczenie jako pierwszy.

-"Jak na Was patrze to mam ochote oddać wszystkie swoje organy potrzebującym."- rozejrzał się po grupie pilotów -"Czy myślicie smutasy, że siedzenie tutaj w milczeniu coś zmieni? Oni odeszli, a w raz znimi setki tysięcy innych istot. Trwa wojna, ludzie giną. Nie bagatelizuję ich śmierci, ale na Moc, pozbierajcie się do kupy!"- wstał wznosząc swoją szklankę -"Za poległych. Oby spoczywali w pokoju."- poczekał aż wszyscy wstaną -"I za tych co przeżyli, aby mogli pomścić śmierć swych towarzyszy"- dziesięć szklanek stuknęło o siebie i piloci Truesilver wypili toast. Usieldli wyraźnie rozluźnieni, niektórzy wdali się w ciche rozmowy.

"Dzięki Rhyce." pomyślał Aiden biorąc kolejny łyk swojej whiskey.
 Powrót do góry »
Aiden Taan
Gość







 Post Wysłany: Pon 0:56, 29 Sie 2005    Temat postu:

Gdzieś na powierzchni Coruscant


Coruscant nigdy nie spało. Nawet w środku nocy neony, reklamy, światła speederów rozjaśniały okolicę. Niektóre istoty pojawiały się na powierzchnii dopiero po zmroku, załatwiając swoje sprawy pod zwodniczą osłoną ciemności. Niższe poziomy były zbyt niebezpieczne żeby zapuszczać się na nie za dnia. W nocy ryzyko napotkania kłopotów było zaś nieporównywalnie większe.

Tu, na niższych poziomach Coruscant, wycie jastrzębio-nietoperza, który właśnie dopadał swojej ofiary, nie były niczym nowym ani dziwnym. Chyba, że było się tu pierwszy raz, lub wracało po długiej przerwie.

Wysoki i szczupły człowiek zadarł głowę do góry, starając się wypatrzeć stworzenie, od którego powstała nazwa jego organizacji. W słabym blasku neonu nie udało mu się nic zobaczyć, usłyszał jednak za plecami cichy dźwięk. Odwrócił się licząc, że zobaczy granitowego ślimaka pochwyconego przez jastrzębio-nietoperza, ale zamiast tego dostrzegł sylwetki trzech humanoidów. Jeden z nich poruszał się na ugiętych nogach i był pokryty gęstą sierścią, a jego oczy błyszczały na czerwono. Gdy tylko pojawił się w promieniu światła dostrzegł długie, spiczasto zakończone uszy, ostre kły i twarz mocno przypominającą wilczą. Shistavanen. Z cienia wyszło także dwóch Rodian - obaj byli uzbrojeni w pałki.

Człowiek splunął i poprawił ułożenie stóp, podginając jednocześnie prawą nogę - domyślił się na co się zanosi. "Spacer nie był najlepszym pomysłem. Choć chyba musze przyznać, że właśnie na to liczyłem" uśmiechnął się. "Co jak co ale Shistavanen'a się tu nie spodziwałem. To znacznie komplikuje mi walkę" pomyślał. Istota zatrzymała się w odległości trzech metrów, a Rodianie staneli po obu jego bokach. Stali tak przez chwilę, oceniając się nawzajem.

Przywódca bandy rzucił coś po cichu i obaj jego poplecznicy rzucili się do ataku biorąc jednocześnie szerokie zamachy swoimi pałkami. Człowiek wyczekał odpowiedni moment i przysunął się krok do przodu na ugiętych nogach celując jednocześnie łokciem w twarz bandziora biegnącego z prawej. Nie miał czasu, żeby przekonać się o skuteczności ataku, bo drugi Rodianin właśnie wykonywał swój cios - szeroki zamach pałką z nad głowy. Szybki krok w lewo i pewny chwyt na broni przeciwnika, pozwolił człowiekowi wykorzystać impet ataku Rodianina przeciw niemu samemu. Istota grzmotnęła plecami o podłoże wypuszczając pałkę z rąk. Gdy tylko padła, Człowiek kopnął piętą celując w twarz i rozkwaszając ją pod ciężkim wojskowym butem. Ciemna posoka polała się po ziemi, a przewaga liczebna bandytów nagle zmalała.

Człowiek zaryzykował i zerknął na przywódcę bandy, który jednak nie wykonał żadnego ruchu. "Dobrze, załatwie się z drobiazgami i przejdziemy do dania głównego." mruknął pod nosem i schylił się po pałkę cały czas obserwując przeciwnika. Nie mogąc sie doczekać ataku ze strony pierwszego Rodianina, sam postanowił zaatakować. Wziął szeroki zamach, ale zamiast zbliżyć sie do przeciwnika i uderzyć, poprostu rzucił pałką. Nie celował w żaden konkretny punkt. Potrzebował raptem chwili, aby móc się zbliżyć do bandyty. Rodianin zablokował lecący pocisk, tylko po to, aby otrzymać cios w twarz, poprzedzający kopnięcie w kolano. Istota zachwiała się, ale nie przewróciła, przygotowując kontrę. Człowiek ponownie skrócił dystans i zablokował atak przeciwnika lewą ręką, prawą wykonując kolejny cios na twarz Rodianina. Bandzior upadłby na ziemie, gdyby nie fakt, że człowiek trzymał go za prawą rękę. Kolejne uderzenie w twarz pozbawiło istotę przytomności, a obok jego ciała na ziemi spoczęły obie pałki.

Człowiek odwrócił się do Shistavanen'a, który właśnie wyciągał z paska małe wibroostrze. Ostrze zaczęło wibrować z dużą częstotliwością wydając brzęczący dźwięk. Istota powoli zaczęła zbliżać się do swojego przeciwnika, trzymając broń na wyciągnięcie ręki przed sobą. Gdy odległość zmalała do półtora metra, wilko-człek wykonał gwałtowny skok na człowieka, biorąc jednocześnie zamach wibroostrzem i łapą "uzbrojoną" w pięć długich pazurów. Człowiek z największym trudem odskoczył do tyłu unikając obu ataków. Po chwili poczuł jednak ciepłą ciecz spływającą po prawym policzku. Starł ją ręką. Shistavanen wyprostował się.

-"Gratuluję reflekssu."- syknął.

Człowiek skinął delikatnie głową, milcząc. "Jeszcze pare milimetrów i byłoby po mnie." pomyślał, cały czas mierząc przeciwnika spojrzeniem. Wyciągnął lewą nogę do przodu, a prawą mocno ugiął. Lewą rękę trzymał wyprostowaną tuż nad lewą nogą, a prawą zgiętą w łokciu trzymał nad głową. Shistavanen zmróżył oczy i zaatakował. Szybki blok lewą ręką i kontratak prawą nogą zatrzymały atak istoty, która przyjęła atak na korpus wyprowadzając kontrę lewą łapą. Człowiek kucnął unikając ataku i wykonał swoje uderzenie - prawy podbródkowy, który zachwiał wilkoczłekiem i zmusił do cofnięcia się o krok. Szybkie przejście do szerokiego haka prawą nogą zaskoczyło istotę, która straciła równowagę i padła na ziemię, wypuszczając wibroostrze z łapy. Istota uniosła obie łapy w geście kapitulacji, nawet nie próbując wstawać. Człowiek odkopnął ostrze w mrok i odszedł w kierunku, z którego przyszedł...



Aiden wszedł do Studni od razu kierując sie do łazienki. Musiał przemyć ranę. Zakrzepła krew na twarzy nie wyglądała zbyt dobrze. Rhycen zagrodził mu drogę.

-"Niezły spacer."- powiedział
-"Wszystko pod kontrolą."- Aiden wzruszył ramionami i wszedł do łazienki.

"Przynajmniej odreagowałem." mruknął patrząc w lustro, na swoją twarz.
 Powrót do góry »
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Pon 13:09, 29 Sie 2005    Temat postu:

- To działa Rimak ???
- Tak dowódco może pan mówic
Telemachus siedział na mostku swojego statku, na jego postać skierowana była holokamera, ma nagrać wiadomość która zostanie przesłana do porucznika korpusu myśliwskiego floty republiki Aidena Taana, przyjaciela z czasów akademi floty.

- Halo, halo .... witaj Aiden, mnówstwo czasu mineło od naszego ostatniego spotkania, mam małą przerwę w lataniu wiec postanowiłem puscić ci holo, szczerze mówiac łamie pewnie z trzydzieści przepisów ale cotam. Miło wspominam czasy akademi, wypady do kantyny, wariacje w mieście i numery z innymi chłopakami, nasze drogi sie rozeszły ty jestes w korpusie myśliwców, mnie skapowali do wywiadu. Doszły mnie słuchy że warjowałeś nad Geonosis w czasie pierwszej ofensywy WARu, i wyszedłeś z tego cało, no jak zwykle masz wiecej szczęscia niz rozumu, ale cotam życie myśliwca jest krótkie aczkolwiek intensywne. Ja siedze teraz na Tartarusie ale niedługo wybywam tylko ciii... to tajne. No kończe jak bede w poblizu to spróbuje cię złapać, daj tylko namiary . No to moje uszanowanko mówiło por. Telemachus Rhade.
Rhade z łobuzerskim usmiechem zakończył nagrywanie, wcisnął przycisk wyslij i wiadomosć popłyneła kanałami holołącza.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Aiden Taan
Gość







 Post Wysłany: Pon 19:30, 29 Sie 2005    Temat postu:

RAS Guardian


Po powrocie na pokład Acclamator'a, Aiden spotkał się z nowymi pilotami - klonami. Sztywniak i Drwal, tak ich określił. Zresztą niepotrzebnie się dziwił, w końcu byli wyhodowani w jednym tylko celu - do walki. Byli ideałami żołnierzy - według ich twórców. Aiden raczej się z tym nie zgadzał - za mało inicjatywy, za dużo dyscypliny. Choć może to wszystko spowodowane nawykami najemnika, który sam sobie ustanawia reguły. Po spotkaniu i ustaleniu przydziałów, Aiden odesłał klony do mesy, choć wątpił czy tam właśnie pójdą, a sam skierował się do swojej kwatery. Po drodze zastanawiał się czy uda się ich odrobinę rozluźnić i nauczyć samodzielności. "Może z czasem się do nas upodobnią" pomyślał.


Wszedł do swojej kwatery i odrazu dostrzegł, że czekała na niego wiadomość. Zdziwił się bardzo, gdy okazało się, że to nie od dowództwa floty, ani Kapitana Dodonny, a od przyjaciela - Porucznika Rhade'a. Odsłuchał całą wiadomość uśmiechając się szeroko. "Tartarus. Temu to dobrze." pomyślał. Po chwili namysłu, wcisnął przycisk i nagrał odpowiedź.

-"Witaj. Dawnośmy nie rozmawiali. Gratuluję pozycji w wywiadzie, może kiedyś wykorzystam naszą znajomość."- zaśmiał się głośno i mrugnął prawym okiem -"Nabijam się tylko. Fajnie, że się odezwałeś, myślałem, że zapomniałeś o starym znajomym. Geonosis... tak troszku szalałem, ale znasz mnie - bez ryzyka nie ma zabawy. Powodzenia z misją. Daj znać jak wrócisz, to skoczymy gdzieś jak dawniej. Studnia nic się nie zmieniła."- Aiden postanowił nie mówic, gdzie się znajduje. Nazwa ulubionej kantyny powinna wystarczyć Telemachus'owi. -"Trzymaj się. Skop paru Sepków ode mnie."- Aiden zakończył nagrywanie i przesłał odpowiedź.

Po chwili namysłu wyciągnął komunikator z kieszeni i uruchomił urządzenie.

-"Rhyce. Zwołaj ekipę - za pietnaście minut chce widzieć wszystkich na symulatorze."- powiedział i się rozłączył.
 Powrót do góry »
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Pią 22:49, 09 Wrz 2005    Temat postu:

Telemachus Rhade świerzo mianowany do stopnia Komandora floty republiki , z nowiutkimi insygniami pod szyją wszedł do kantyny zwanej studnią. Szybko podszedł do barmana.
- Szefie kącik eskadry Truesilver mam nadzieje pusty, prosze zarezerwować jeszcze jeden obok i przygotowac drinki i przekąski bedzie impreza.
Barman zaczął tłumaczyc że na to miejsce jest stała rezerwacja.. al Rhade mu przerwał.
- Wiem, wiem, porucznik Taan to muj dobry znajomy proszę się niemartwić.
Wkońcu barman przystał na to i ruszył załatwiać sprawunek. Komandor w tym czasie wyciagnął komunikator i wybrał szybki numer do Aidena, słuzba w wywiadzie ma swoje dobre strony, jak chcesz czyjsc numer to podają ci go od ręki nie pytając o nic.
- Aiden jestem na coruscant, ciagnij do studni ma maksimum mocy, wez ze soba chłopaków z eskadry i kogo tam chcesz... i to nie sugestja a rozkaz KOMANDORSKI rozkaz.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Aiden Taan
Gość







 Post Wysłany: Wto 13:29, 13 Wrz 2005    Temat postu:

[off] Przypominam o mojej prośbie - pisanie na początku posta gdzie się znajdujecie! [/off]



RAS Guardian

Aiden wyjął swój komunikator ze specjalnej kieszonki na pasku i odebrał. Nie był zbyt zdziwiony gdy usłyszał głos Telemachus'a, ani informacje o Jego awansie.

-"Gratuluję awansu. Właśnie skończyliśmy sesję na symulatorze więc troche się zejdzie. Będziesz miał czas żeby wezwać jakieś dziewczynki Komandorze."- odpowiedział i przerwał połączenie. Odwrócił się do członków swojej eskadry.

-"Na dziś koniec. Mam dla Was dobrą wiadomość - lecimy do Studni - będzie imprezka!"- dziewięciu ludzi nie kryło zadowolenia z powodu nadchodzącej wyprawy na powierzchnię. Tylko dwaj piloci-klony stali w pozycji zasadniczej, a z ich twarzy ciężko było wyczytać cokolwiek. Aiden zwrócił się do nich -"Możecie lecieć z nami, albo zostać i miec wolne. Macie wolną rękę"-
-"Zostaniemy Sir."- odpowiedział klon.
-"Dobrze. To wszystko, rozejść się."- rozkazał Porucznik Taan i skierował się w stronę pryszniców.


Nadprzestrzenna Studnia - Kantyna, powierzchnia Coruscant

Aiden wszedł pierwszy do kantyny. Tuż za nim weszła reszta Truesilvers. Dowódca odwrócił się w stronę stolika swojej eskadry i zobaczył siedzącego przy nim Telemachus'a. Piloci pokonali kilka schodków i znaleźli się na najwyższym poziomie Studni. Podeszli do siedzącego człowieka i staneli na baczność.

-"Komandorze Rhade, eskadra Truesilver melduje się na rozkaz."- powiedział Aiden cały czas szeroko się uśmiechając.
 Powrót do góry »
Ryco Stern
Podpułkownik



Dołączył: 16 Wrz 2005
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Coruscant

 Post Wysłany: Nie 14:13, 18 Wrz 2005    Temat postu:

Coruscant , powierzchnia , kantyna "Pod lubieżnym lekku"
Ryco Stern przemieżał właśnie kolejny raz ścieżkę do baru. Trunki jakie tu serwowali , nie były może najwyższego lotu , ale za to piwo było wspaniałe. Myśli Sterna krążyły wokół wielu spraw. Stali bywalcy kantyny przygladali mu się z ciekawością. Był w końcu jedynym wojskowym w tej spelunie, a i mundur wygladał tu ciekawie , wręcz nietypowo. Z kolejnym piwem w ręku Stern zasiadł za swoim stolikiem. W tle pobrzmiewala muzyka , dwie twi'lekańskie tancerki robiły co mogłby aby przyciągnąc jak najwiecej uwagi ze strony gości i trzeba przyznać, że calkiem dobrze im to wychodziło. Ryco pogrążył się w rozmyślaniach:
-Cóż za ironia , jesteśmy pogrążeni w wojnie , a te wszystkie istoty różnorakiego pokroju zdają się nie zaprzątać tym sobie głowy.
Stern pociągnął duży łyk ze szklanki, smakująć złocisty trunek.
-Heh jeszcze większą ironią jest to, że zamiast skupić się na nadchodzących wydarzeniach i treningu biore sobie przepustkę i szlajam się po podejrzanych lokalach.Ha mało tego chciałbym jeszcze poznać ciekawą kobiete. A to dobre środek wojny , a ja miłości szukam.... Z drugiej strony to chyba nic dziwnego , szczególnie po długim okresie szkolenia i treningu na Tartarusie wraz z 1 powietrznodesantową.
1 powietrznodesantowa była dość ciekawą formacją , zlożoną z ochotników , indywidualistów , szaleńców , pomimo tego każdy z nich był wierny Republice. Jednak dla obserwatorów nie było to takie klarowne. Przyglądająć się tym żolnierzom można było pomyśleć , że to kompania karna . Nieprzyjemne spojrzenia , język a do tego wielka lubość z jaką oddawali się rozróbom.
Stern uśmiechną się lekko i pomyślał:
- Jeśli ktos ma osłaniać mój żałosny tyłek to albo oni albo jedi.
Stern był ciekaw jak sobie radzi Hicks , którego mianował na tymczasowego zastępce 1 powietrznodesantowej. Hicks i Stern poznali się podczas pamiętnej bitwy z najemnikami. wydawać by się mogło , że rozumieli się bez słów. Stern czesto wracał do tamtej bitwy przypominając sobie jak wzajemnie się osłaniali. Hicks puszczał się w dziki pęd próbując uniknąć blasterowych błyskawic , a Stern strzelał seriami do najemników . Potem następowała zmiana Hicks strzelał Stern biegł. A wszytstko to pośród gryzącego dymu roztopionych cześci ścian w które trafily blastery. Końcówka bitwy była zdecydowanie najmniej zadowalająca gdyż garstka najemników zamiast stawiać zacięty opór i walczyć do konca , poddała się ku niezadowoleniu oddziału szybkiego reagowania Commenoru . Stern i Hicks od tamtej pory nawiązali przyjaźn i współpracowali ze sobą ,aż w końcu razem zgłosili się do słuzby w Auxilli.
Stern lekko podpity wstał od stolika poprawił lekko pomięty mundur i postanowił odwiedzić następna knajpe. Wychodząc z "lubieznego lekku" odkaszlnął i ruszył żwawym krokiem kierując sie ku jednej z głownych uliczek miasta.......


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Padme Amidala
Gość







 Post Wysłany: Czw 21:05, 29 Wrz 2005    Temat postu:

Coursant, kantyna "Błogi raj"
Padme pewnym krokiem weszła do wnętrza lokalu. Była to nieduża spelunka wypełniona niemal po brzegi istotami wielu ras. Panował tam półmrok a powietrze śmierdziało dymem i stęchlizną. Była ubrana w nie rzucający się w oczy obcisly czarny kombinezon i długie oficerki. Twarz i dekolt przysłoniła nieco brązową chustą a włosy związała wysoko na głowie. Usiadła przy stoliku i zamówiła drinka. Przez chwilę zastanawiała się co robi w takim miejscu ale chciała choć na chwilę oderwać się od "tamtego życia" .Dzisiejszego wieczora chciała się zabawić..
Miała tylko nadzieję żę nikt jej nie rozpozna.. zresztą kto by się jej spodziewał w takim miejscu? Niemożliwe -potrząsnęła głową i upiła mały łyczek wysokoprocentowego trunku.
Nagle do jej stolika przytoczył się wysoki Twi'lek. Podpity o błyszczących zielonych oczach i szerokim uśmiechu.
-Pooostawić ci ddrinkaa?- zatoczył się na stolik.
Padme pokazała mu brązową szklaneczkę.
-Hm.. a .. a. może chccceszz zobaczyć mój.. sstatek?-nie dawał za wygraną.
-Nie dziękuję.. -czuła się trochę niepewnie ale na szczęście jakaś dobra kobieta złapała twi'leka za ramię i przyciągnąła do siebie po czym znikneli za zapleczem.
-Cóż.. ciekawy początek.. -mruknęła do siebie.
 Powrót do góry »
Cody
Gość







 Post Wysłany: Śro 11:40, 26 Paź 2005    Temat postu:

Drugi dom - Kantyna, powierzchnia Coruscant

Cody wszedł do pomieszcenia rozglądając sie z ciekawością pierwszy raz od początku służby otrzymał przepustkę i miał wolny czas. Do tej pory jegożycie wypełnione było szkoleniami musztrą, nieustannym rygorem. W Kantynie czuł się obco były tam coprawda porozrzucane grupki wojskowych i pilotów ale to było coś nowego. Nie bardzo Wiedząć jak się zachować Cody wybrał strategiczną pocycję przy barze.

-czym mogę służyć - barman wyglądał na znudzonego - Coś do picia
-Piwo -odparł Cody po chwili namysłu, nie pił jeszcze alkocholu w koszarach klonów, używki były surowo zabroniane - i coś do jedzenia, może specjalność dnia Dodał zauważająć dziwną minę barmana.
Barman zerknął jescze raz podejrzliwie i odwrócił się nalewając piwo do kufla, Równocześnie wydał krótkie polecenie krztającej się po sali dziewczynie.
Cody patrzył w kufel zastanawiająć się nad walorami smakowymi trunku nazywanego w tej kantynie piwem, Gdy jakiś głos wyrwał go z zamyślenia
-może przesiadzie się pan do stolika, panie oficerze - Dziewczyna miała miły głos i trzymała w dłoni tackę z dziwnie wyglądającą potrawą. Jednak zapach zachęcał do jej zjedzenia.
-oczywiście proszę mi to zanieść do stolika, o ten będzie odpowiedni Cody wybrał nmiejśce w rogu sali z którego mógł obserwować cały lokal. Oczywiście usiadł tyłem do ściany.
Dziewczyna położyła przed nim tacę z jedzeniem i odeszła życząc smacznego. Nie namyślając się wiele Cody zjadł podane mu danie, Hmm całkiem miła odmiana po wojskowej kuchni.
Zaczął sączyć Piwo obserwując lokal, W pewnym momencie zdał sobie sprawe że wodzi wzrokiem za kelnekrą która przyniosła mu posiłek. Co jest pomyślał. Nie spotykał dotęd wielu kobiet a te które spotkał nosiły mundury i traktował je bezosobowo. Jednak Ta konkretna wydała mu się bardzo kobieca. Miała długie czarne włosy związane w zwykły koński ogon, silne nogi i uda (zapewne mogłaby długo maszerować) oraz zgrabne piersi. Jej twarz była pogodna i uśmiechnieta a uroku dodawały jej oczy, czarne niczym kosmos. Zastanawiał się czy to efekt gadzętów czy też jej własna uroda. Mimo iż tylko przez chwilę nawiążał z nią kontakt wzrokowy nie był w stanie wyrzucić ich z pamieci.Coś nie tak z moim umysłem albo genami, pewnie to wpływ piwa. Dobrze ze jest zakazane.
Cody wstał i oszedł zapłacić rachunek a następnie nie oglądająć sie za siebie wrócił do Koszar. Ciągle jednak miał w Pamięci Dwie czarne Gwiazdy patrzące w jego stronę....
 Powrót do góry »
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Pią 18:41, 05 Maj 2006    Temat postu:

Na obrzeżach systemu wyskoczyły z Hiperprzesztrzeni dwa niewielkie statki, były to Rain Dancer i Infernal Sundering okręty Barona Vissana. Obydwie jednostki były poważnie uszkodzone, pogięty pancerz i zniszczone wiezyczki były bolesną pamiątką po nieudanej misji na Thyfferze. Ale o wiele bardziej bolesny był fakt, iż na planecie Separatystów pozostało wielu agentów Republiki, których los był nieznany. A najgorsze było to, iż ktoś musiał to wyjaśnić i tym kimś był Vissan.

Maszerując po korytarzach centrum wojskowego czuł się troche jak skazaniec, albo początkujący pracownik wezwany na dywanik. Ale w końcu wział się w garść, nabrał powietrza i powiedział do siebie:
- Jestem w końcu Baronem, do diaska - i z tą myślą wkroczył do biura jednego z oficerów wywiadu.

Rozmowa nie była przyjemna, tak jak i zagadnienie było bolesne. W ciągu 4 godzin oficer wypytywał o przebieg misji, fakty, które udało się im zebrać, oraz podejrzenia co do przyczyny niepowodzeń. Vissan nie czuł aby miano do niego pretensje, jedyne co mógł powiedzieć o pracowniku, to to, że był on jakiś smutny. Dopiero potem dowiedział sie, że kilka dni wcześniej doszło do wykrycia siatki na Fondorze, a te dwa istotne niepowodzenia nie napawały optymizmem. W końcu wywiad się skończył. Na koniec oficer uścisnął Vissanowi dłoń i z troche wymuszonym uśmiechem powiedział:
- Ciesze sie, że do nas wróciłeś Baronie
W podłym nastroju Baron opuścił gmach i już myślał o tym by udać się do hotelu gdy zadzownił komunikator:
- Baronie Vissan Kanclerz chce Pana widzieć, jak najszybciej... - Vissan nigdy nie przypuszczał, iż sojusz z Republiką będzie tak wymagający.

Arrow Komnaty Kanclerza


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Pią 21:05, 05 Maj 2006    Temat postu:

-=Hotel senatorski=-

Po drodze do hotelu Vissan opłacił strzeżone lądowisko, wynajął śmigacz i polecił okrętom na orbicie udać się na naprawy w którymś z doków. Nie omieszkał też dać urlopu załogom.

Do drzwi apartamentu senatorki Are'ial zapukał baron Vissan.
Dziewczyna otworzyła dość zaskoczona Twi'lekanka, lecz widać było, że cieszy się z wizyty. Baron rzucił na fotel kupiony po drodze komplet ubrań, i wyjaśnił dziewczynie parę ostatnich dni. Mina nieco jej zrzedła, lecz cieszyła się przyjaciel wyszeł z tego żywy. Vissan z niezadowoleniem stwierdził że od sporego czasu nie jadł nic oprócz przekąsek, a i nie mył się dość długo ze względu na podróż na pokładzie myśliwca. Zapytał więc:
- Nie miałabyś nic przeciwko abym skorzystał z twojej łazienki?
- Jasne, nie ma problemu - Odpowiedziała, po czym po kilku sekundach krępującej ciszy Vissan ruszył pod prysznic.
Pikanterii do ablucji dodały ekwilibrystyczne manewry, podczas których dziewczyna podawała baronowi przez drzwi ręcznik, o ktorym oczywiście zapomniał, jak również ubranie.
- Strasznie jestem głodny, zaprowadzisz mnie do jakiejś dobrej restauracji? - Zapytał doprowadziwszy się do porządku.
Are'ial oczywiście nie miała nic przeciwko, i gdy wrócili do hotelu bło już późno. Niewiele dzieliło Vissana od... Dobitnego spointowania dnia.
- Miło że mnie odprowadziłeś - Podziękowała dziewczyna.
- Cała przyjemność po mojej stronie - Powiedział Vissan z uśmiechem. Po czym, nie wiedząc samemu dlaczego, grzecznie się pożęgnał i odszedł. Przeszedszły parę kroków po korytatrzu uświadomił sobie, że postąpił wbrew sobie. Zupełnie niezgodnie ze swoją naturą galaktycznego don żuana.
- Może rzeczywiście coś jest w tej Twi'lekance... - Pomyślał, po czym ruszył do recepcji wynająć pokój dla siebie.

Było jeszcze zbyt wcześnie by się kłaśc, Vissan pojechał więc do przedstawicielstwa swoich stoczni. Pracownik zapoznał go z zupełnie nowym projektem, wykorzystującym doświadczenia przy budowie Vampire'a. Nowy myśliwiec ochrzczono pośpiesznie Scorpionem, a baron polecił jak najszybciej wyprodukować próbną serię sześciu egzemplarzy, pragnąc przetestować je, gdy wróci na Coruscant. Uzyskał też informację, że dowódca 2nd Cobras leci z drogocennym prototypem Vampire'a na Rahab. Budowa tych dwóch egzemplarzy była dość kosztowna, a ich strata nie byłaby przyjemna. Zadowolony z prac nad nową konstrukcją baron poleciał do hotelu, by zredagować kilka wiadomości.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Tabmo C'zwar
Kapitan Republiki



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Pią 19:06, 26 Maj 2006    Temat postu:

Dowództwo WFR, Coruscant

-„Chciał mnie pan widzieć, Komandorze?” – zapytał Kapitan gdy tylko przekroczył próg biura do którego został wezwany. W jego rękach znajdował się plik datakart.
-„Tak. Jak zapewne się domyśliłeś, interesuje mnie proces formowania nowej jednostki myśliwskiej, która uzupełniłaby lukę po stracie Truesilvers nad Fondorem. Proces który w moim odczuciu zaczyna się niepokojąco opóźniać.”
-„Oczywiście, mam ze sobą wszystkie potrzebne informacje. Jeśli pan pozwoli…” – kapitan spojrzał niepewnym wzrokiem na mały wyświetlacz komputerowy znajdujący się na biurku przełożonego.
-„Proszę się nie krępować.”

Komandor wstał, aby młodszy oficer mógł przygotować się do potrzebnej prezentacji. Ten tylko skinął głową i natychmiast podszedł do klawiatury, jednak nie usiadł. Całe proces zajął mu nie więcej niż 3 minuty w czasie, których zdążył przypomnieć swojemu rozmówcy podstawowe założenia programu Spectre.

-„Jak pan zapewne pamięta, tuż po otrzymaniu informacji na temat całkowitej masakry RSF Truesilver, zostało powierzone mi i moim ludziom zadanie przygotowania nowej elitarnej eskadry. Jednak wymagania postawione przed nami po prostu uniemożliwiały szybkie stworzenie godnych następców dla porucznika Taan’a i jego ludzi. Z całym szacunkiem sir, ale w przypadku gdy Republika nigdy nie utrzymywała potężnej armii, wyszukanie 12 pilotów, posiadających szeroki asortyment unikalnych zdolności i talentów, równocześnie nie będących klonami, jest praktycznie niemożliwe. Dlatego powstało aktualne opóźnienie.” – Kapitan przerwał swój wywód w celu zaczerpnięcia powietrza i skonfigurowania czegoś na maszynie. Już po chwili kontynuował. –„Jednak w końcu, udało się nam znaleźć pewne rozwiązanie problemu. Do bazy danych, w której szukaliśmy potencjalnych rekrutów, włączyliśmy także wszystkich członków sił porządkowych, i defensywnych, w układach należących oficjalnie do Republiki. Równocześnie zmniejszyliśmy częściowo stopień wymaganego poziomu zaufania do członków eskadry, co zwiększyło pulę potencjalnych rekrutów, o osobników w przeszłości skazanych lub usuniętych z sił porządkowych. W sumie to w większości z takich ludzi zdołaliśmy zebrać wymaganą dwunastkę. Chciałbym panu teraz zaprezentować akta niektórych z nich.”

To mówiąc Kapitan wcisnął jakiś przycisk na terminalu. Nad stołem pojawiło się holograficzny zdjęcie człowieka czarnej karnacji. Obok zdjęcia widniał tekst z skróconym życiorysem tej osoby.



-Jolan Volrn, chorąży. Absolwent akademi CorSec’u, później funkcjonariusz. Otrzymał bardzo dobre wyszkolenie w zakresie obsługi ciężkiego uzbrojenia i korzystania z materiałów wybuchowych. Rozstał się z CorSec’iem w nieprzyjemnych okolicznościach, po tym jak w raz z innym oficerem, o nazwisku C’zwar, zostali uznani winnych zabójstwa oficera CorSec’u. Jednak ślad po obu zaginął, a po przypadkowym odkryciu nowych dowodów rzucających nowe światło na cała sprawę, zarzut został wycofany. Z informacji wywiadu wynika, że przed wybuchem WK, Jolan podjął się pracy przemytnika. Po bitwie o Geonoisis zgłosił się do WAR, jednak z powodu wcześniejszych podejrzeń o kryminalną działalność został przydzielony do eskorty liniowców z uchodźcami i pomocą humanitarną na terenie systemu Coruscant. Cechuje go upór i wytrwałość w dążeniu do postawionego przed sobą celu, zapewne tylko dlatego wciąż nie zrezygnował ze służby.”


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Sob 13:09, 10 Cze 2006    Temat postu:

Garnizon Floty

Rhade siedział w swojej kwaterze, wrócił dopiero co z posiedzenia rady. Przez chwile wpatrywał się w widok za oknem.
- Masakra, to po prostu będzie masakra.
Myślał na głos, cała operacja która zostanie teraz poprowadzona prawdopodobnie skończy się anihilacją całej grupy bojowej republiki. Ale to nie był już jego problem. Podszedł do konsoli i zasiadł przed nią, połączył się przez holonet ze stacją Polis Massa.
- Tustari, uterk ab umaj sode.
Translator wyświetlił odpowiedz, Telemachus wstał i przerwał połączenie. Za jakiś czas jego osobisty statek dotrze na Coruscant.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Anakin Skywalker
Padawan



Dołączył: 12 Lis 2005
Posty: 795
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 2/5


 Post Wysłany: Czw 23:09, 10 Maj 2007    Temat postu:

7 miesiąc Wojny. (Po zdobyciu Metalorn).

Lądowisko.


[ off] zakładam, że odzyskałem mój myśliwiec i R2. mam nadzieję, że słusznie. Jeśli jest inaczej, proszę coś poprawić. [off]

Anakin wyszedł z Azure Angel, spojrzał zadumany na wieżowce stolicy. Miarą jednostki czasu stały się dla niego właśnie podobne powroty na Coruscant oraz chwile, gdy opuszczał planetę. Teraz zapewne będzie to robił coraz częściej… a przynajmniej- taką miał nadzieję. Zastanowił się, czy Padme jest gdzieś wśród tych szklanych i durastalowych labiryntów. Gdzieś pośród miliardów istot z całej Galaktyki. Jedna jedyna, najcudowniejsza…

***

Nawet nie zauważył, kiedy znajdował się już w okolicach Świątyni. Dostał wyraźne polecenie od Yody.
Ale nawet Wielki Kanclerz będzie musiał troszkę poczekać…
Anakin popatrzył krytycznie na swój wygląd. Nie był próżny, ale jakoś wizyta u przywódcy Republiki w podobnym stanie nie należałaby do rzeczy przyzwoitych.
Wstąpił dosłownie na chwilę do swych komnat. Zrzucił z siebie popalone, zniszczone w zamęcie bitwy ubranie. Poczęstował się jakimś owocem, chcąc choć w pewnym stopniu wynagrodzić sobie racje, które otrzymał po Metalornie.
Wziął szybki prysznic, sycząc z bólu, gdy gorąca woda obmyła świeże zadrapania.
Na ambulatorium nie miał już czasu. Postanowił je odwiedzić zaraz po załatwieniu najważniejszych spraw.
Od przypadkowo napotkanego Padawana dowiedział się ku swemu zatroskaniu, iż Mistrz Obi- Wan nie przebywa obecnie w Świątynii.
Poczuł żal.

***

Mijając Mistrza Bramy naciągnął na protezę dłoni rękawiczkę. Stracone palce strasznie go irytowały. Jeszcze jeden powód, by obowiązkowo odwiedzić ambulatorium…
Wzdychając w duszy, ruszył na spotkanie ze swym przyjacielem i mentorem.
Kanclerzem Palpatinem.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Coruscant » Coruscant
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group