FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
"Najlepszy zabójca Dooku"
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Opowiadania » "Najlepszy zabójca Dooku"
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Anakin Skywalker
Padawan



Dołączył: 12 Lis 2005
Posty: 795
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 2/5


 Post Wysłany: Nie 17:47, 22 Kwi 2007    Temat postu: "Najlepszy zabójca Dooku"

W jednej bardzo odległej galaktyce…

1.

***

- Co z nią?
Grievous zmrużył niebezpiecznie gadzie oczka.
- Powoli…- zakaszlał- dochodzi do siebie.
- Dobrze. To jej ostatnia szansa. Jeśli zawiedzie…
- Pozbędziemy się jej- przytaknął Generał armii droidów. Nie musiał udawać braku entuzjazmu. Jego indywidualna animozja do komandor Ventress była powszechnie znana. W ogóle, Grievous mało szanował użytkowników Mocy. Pomijając już zwykłych rycerzy Jedi, którymi zwyczajnie gardził, Ciemni Jedi wydawali mu się ledwie narzędziami w rękach CIS. Byli aroganccy, częstokroć niesubordynowani i na dobra sprawę mało cenni pod względem militarnym. Niewielu przejawiało talenty przywódcze, do funkcji szpiegowskiej zaś nie nadawali się ze względu na łatwość w odnalezieniu dzięki Mocy. Właściwie… po cholerę ich trzymać?
Dooku wyraźnie miał do nich sentyment.
Tak czy inaczej, sentyment do pani Ventress powoli dobiegał końca. Na całe szczęście. Jeśli nie pozbawi jej w końcu życia ten szczyl, Skywalker, Grievous osobiście będzie mógł zacisnąć metalowe szpony na znienawidzonej, bladej szyi.
- Tymczasem- holoprojekcja Lorda Sithów straciła na chwilę ostrość.- Pewien chorobliwie wprost zafascynowany mistrz Jedi przewidział obecny stan rzeczy. Wie, że Asajj żyje. I szuka jej.- Dooku skrzywił wargi w majestatycznym uśmiechu.
- Generał Kenobi?
- Tak. Kenobi.
Gdyby Grievous miał normalne ciało, zapewne przeszedłby go dreszcz przyjemności. Być może nawet poczułby ogarniające wszystkie członki podniecenie, rosnące wraz z każdym słowem, które wypowiadał Hrabia.
Ale nie miał.
- Generał Kenobi szuka komandor, pokazując, iż nasze domysły były jak najbardziej uzasadnione. On ma obsesję.
Przez mózg generała, jeden z niewielu organicznych elementów ciała, przebiegły miliardy neuronowych impulsów. Czyżby Dooku chciał wykorzystać manię Kenobiego? Kolejny Mroczny…?
- Ta chorobliwa pasja doprowadzi Kenobiego do grobu.
Nareszcie! Coś konkretnego. Miecz Obi- Wana od dawna powinien był znajdować się w kolekcji Grievousa. Teraz być może…
- Zająłem się już dezinformacją. Wyznacz kogoś, kto dokończy sprawę. Najlepszego człowieka, jakiego masz.
- Właściwie, mógłbym…- zastanowił się Grievous.
- Nie. Ty masz swoje sprawy. Na ściganie Jedi będzie jeszcze okazja. Wyznacz kogoś, kto pozbędzie się Obi- Wana. Bez odbioru.
- Tak, mistrzu.- Generał zakaszlał, po raz kolejny mrużąc niebezpiecznie oczy.

***

Dooku był jedyną osobą, do której Grievous czuł szacunek. Ciemni Jedi, choć niebezpieczni, nie budzili niczego poza niesmakiem.
Dooku był elegancki, skryty i morderczy. I był Sithem.
W całej Konfederacji, jeszcze tylko jedna persona robiła na generale wrażenie.
- Generale- padło z komunikatora- Komandor…
- Wpuścić go!- Grievous był zniecierpliwiony. Chodził wkoło pomieszczenia, wydając metaliczne stuknięcia, ilekroć dotykał podłogi.
Drzwi otworzyły się z charakterystycznym świstem, do sali weszła wysoka, bardzo potężna pod względem fizycznym postać.
Durge. Grievous lubił tego łowcę nagród. Był metodyczny, doświadczony, lojalny wreszcie. Powodów, dlaczego Durge związał się z Konfederacją ciężko było szukać. Toteż Grievous tego nie robił.
Łowca przebył odległość dzielącą go od androida i stanął wyprostowany. Nie zasalutował. Nie odezwał się słowem. Pochylił tylko głowę, by móc zajrzeć w oczy Generała.
Grievous, zgarbiony jak zazwyczaj, zakaszlał cicho i odwzajemnił spojrzenie. Sytuacja była co najmniej myląca. Pochylony, jak gdyby pokraczny generał o ciele robota zdawał się zwyczajnie kimś mizernym w porównaniu do odzianego w bitewną zbroję zabójcy Jedi. Wielość widocznych elementów uzbrojenia na szarym pancerzu potęgowała tylko wielkie wrażenie, jakie robił swoją niesamowitą posturą Durge. Maska skrywająca mu oblicze była niewzruszona. Pięści zaciśnięte. Zdawał się być przygotowanym do ataku.
Grievous stał w lekceważącej pozycji. Z głową podniesioną do góry. Zakaszlał.
- Komandor Durge. Długo kazałeś na siebie czekać.
Nie była to prawda. Durge przybył natychmiast, gdy został tylko wezwany. Generał Armii Droidów chciał jednak zbudować dystans, pomiędzy nim a łowcą. I pokazać, kto jest dowódcą. To, że lubił Durge’a, nie znaczyło, iż musiał mu to w jakikolwiek sposób okazywać. Nie znał stosunku komandora do swojej osoby, ale miał wrażenie, że budzi respekt. Od czasu sprawdzianu na stacji, rzadko się widywali. Grievous wygrał walkę, pokonując zarazem Ventress. I zyskując zwierzchnictwo nad armią. Durge zdawał się być pogodzony ze swym losem.
- Ile razy miałeś do czynienia z Generałem Kenobim?
- Trzy.- odpowiedział głośno.
- Teraz dojdzie do waszego ostatniego spotkania. –wyznał Grievous.- Dooku zaplanował pułapkę, która zwabi Kenobiego prosto w nasze sidła. A ty będziesz katem.
Durge stał spokojnie, żadnym gestem nie dał po sobie poznać, że się przejął. Na dobrą sprawę…może wcale się nie przejął.
- Kenobi przybędzie, prawdopodobnie ze swoim byłym uczniem, na statek koło Maramere. Masz tam być i wyeliminować obu. W dowolny sposób.
- Z rozkoszą.
Palce łowcy rozluźniły się. Były nienaturalnie długie.
- To wszystko.
Durge jednak stał dalej. Płaszcz Generała zafalował, odsłaniając wewnętrzną część, w którą wszyto wiele kieszeni na świetlne miecze. Część świeciła pustką.
- Czy wszystkie te miecze odebrałeś Jedi?
- Wszystkim zabitym osobiście.- pochwalił się mimowolnie Grievous.
- Żałuję, że nie wpadłem na to, by je kolekcjonować.- Gen’Dai wyciągnął rękę, jak gdyby chciał chwycić rękojeść jednego z nich.
Grievous odruchowo złapał go za dłoń. Zacisnął mocno.
- Dysponowałbym o wiele bogatszą kolekcją.
Grievous się zirytował. Zacisnął silne jak imadło palce jeszcze mocniej. Niemal miał ochotę sprawić podwładnemu ból.
Durge wyrwał się niedbałym gestem. Android ukrył zaskoczenie.
- Być może zacznę od miecza Kenobiego.
Bez pozwolenia, Łowca ruszył ku wyjściu.
- Się okaże...- zdanie zostało przerwane przez atak kaszlu.

***

Lord Xist spróbował skontaktować się z pośrednikiem Hrabiego. Komunikator nie odpowiadał. Umowy z separatystami, jakkolwiek zyskowne, często bywały nie do końca jasne. Czy ten brodaty starzec pociągał za sznurki każdego zajścia w całej Galaktyce?
Kenobi? Tu, na Trigalis? Przecież już mają jednego generała Jedi… tą całą.. jak jej tam.. Secura?
Dwoje Mistrzów na planecie to zdecydowanie zbyt wiele. Xist miał jedynie nadzieję zrobić swoje i zyskać wreszcie kilka przewag w skromnej działalności, jaką prowadził.
Ziemia się zatrzęsła, z półek pospadały ludzkie czaszki, stanowiące jeden z ulubionych elementów wystroju Lorda Czarnego Słońca.
- Lordzie Xist!- do komnaty wparował uzbrojony mężczyzna.- Ktoś wdarł się do zamku!
- Poważnie?!- Xist poprawił pas, wkładając w głos tyle sarkazmu, na ile było go stać.- To stąd te eksplozje?
Zatem przybył Kenobi. Teraz trzeba było dać mu to, czego zaślepiony Jedi chce. Zgodnie z poleceniem Dooku.
A potem… potem już wystarczy liczyć zyski.

2.

***

Drama Korr ziewnęła przeciągle, zasłaniając w dystyngowany sposób usta wierzchem drobnej dłoni.
Sofa, na której spędziła niemal pół podróży, zaczęła ją drażnić. Poduszki były zbyt miękkie, owoce leżały zdecydowanie za daleko, by często po nie sięgać. Służbę wygoniła z kajuty. Teraz żałowała.
Innymi słowy, Corellianka zaczęła się nudzić.
Wstała, pozwalając by zwiewne szaty kolejno oblepiły jej ciało, a następnie ułożyły się w specjalistyczny sposób, zasłaniając kilka strategicznych punktów, których nie wypadało pokazywać. Drama poruszyła lekko niewinną główką, kosztowne kolczyki zadzwoniły cicho. Spojrzała na zegarek.
Za chwilę powinni wyskoczyć gdzieś koło Maramere. Nareszcie!
Postawiła boso dwa kroki w stronę wyjścia z kajuty, gdy jej biżuteria odbiła czerwony blask lamp. Na statku ogłoszono alarm.

***

Droidy rozsypały się po całym okręcie niczym szklane kulki wypuszczone z dziecięcych dłoni. Dotarły do wszystkich zakątków jachtu, nie dając załodze większych szans.
Drama wybiegła zza zakrętu korytarza, przylgnęła do ściany. Poczuła chłód metalu. Części okrętu przeznaczone dla załogi nie były równie dobrze ogrzewane, co jej prywatna kajuta. Zadrżała.
Z naprzeciwka nadchodził potwór. Był ogromny. Bez wysiłku roztrącił dwóch mężczyzn, posyłając ich w przeciwległe strony korytarza. Padły strzały. Drama zamknęła oczy.
Kiedy je otworzyła, potwór stał tuż przed nią, depcząc głowę jednego z jej osobistych ochroniarzy.
Coś trzasnęło. Ciepłe krople padły na twarz dziewczyny.
- Czego ode mnie chcesz?- wyszeptała, prawie się nie jąkając.
- Właściwie niczego.- Potwór wyciągnął jedną ze swych muskularnych rąk.- Znalazłaś się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Jesteś nikim.
Drama znów zamknęła oczy.

***

Durge był zawiedziony. Załoga jachtu zwyczajnie oddała mu statek w prezencie. Zniszczono może kilka droidów. Sam nawet raz nie otworzył ognia.
Wypuścił ścierwo dziewczyny, coś stuknęło cicho w zetknięciu z podłogą.
Cel zlikwidowany. Ale polowania bynajmniej nie skończył. Słyszał bicie ludzkiego serca. Słyszał, jak te wory mięcha chowają się po wszystkich zakamarkach. Nic nie szkodzi. On je znajdzie.
Ruszył sztywnym krokiem, zastanawiając się w duchu, jak powinien przywitać Kenobiego.

***

R2 zaświergotał. Anakin właśnie miał zamiar złożyć na ustach Padme słodki pocałunek, gdy cień zakrył altanę, na której spędzali słoneczny poranek Naboo.
- O nie…- jęknął chłopak.
Myśliwiec Obi- Wana wylądował ledwie kilka metrów od stołu.
- Anakinie, pani senator, przepraszam, że przerywam wam śniadanie…

***

Durge zacisnął zęby pod maską. Dwa myśliwce zbliżały się do hangaru. To musiał być Kenobi. Tak, jak powiedział Dooku. Obsesja zaprowadziła mistrza Jedi do grobu. A Durge przysypie sarkofag cała toną ziemi.

***

- Załoga hangaru jest martwa?- Skywalker bardziej stwierdził fakt, aniżeli zapytał, rozglądając się po trupach. Leżały dosłownie wszędzie.
- Tak. To głównie rany postrzałowe z blastera.- Obi Wan odjął rękę od czoła martwego mężczyzny.
- To robota droidów. Czy teraz pojmujesz, że Ventress nie jest za to odpowiedzialna?
Kenobi zmierzył byłego ucznia surowym wzrokiem.
- Ktoś musi im przewodzić.
Przemierzyli w posępnym milczeniu korytarz prowadzący na mostek. Ledwie co kilka metrów znajdowali nowe ciała. Anakin niemalże czuł satysfakcję z faktu, że Ventress nie jest obecna na statku. Nie mylił się. Gdyby ciemna Jedi tu była, bez wątpienia by ją wyczuł. Może teraz mania mistrza wygaśnie.
Mostek wyglądał dokładnie tak samo, jak hangar.

***

Durge czuł woń Jedi. Czuł ich paskudny smród, napawał się każdą zimną kroplą potu spływającą po skroniach Kenobiego.
Pozostał niezauważony. Dobrze.
Chodźcie, wory mięcha, pomyślał. Chodźcie…

***
- Mistrzu!- zawołał Anakin, kucając przy czymś.- Myślę, że ją znalazłem…

***

Durge wiedział, że ciało Corellianki zwabi chłopaka. Dlatego zostawił tam mały prezent.

***

- Trzyma coś w ręce.- Skywalker chwycił dłoń dziewczyny.
Obi- Wan odwrócił się jak oparzony. Krzyknął.
Cichutki pisk.

***

Komandor Asajj Ventress otworzyła na chwilę oczy. Lekarze otaczający pojemnik Bacta niemal zemdleli. Na szczęście, Ciemna Jedi już po chwili znowu straciła przytomność.

***

Eksplozja targnęła całym statkiem. Zadrżały dosłownie wszystkie ściany. Kula ognia wyrzuciła z siebie tysiące płonących języków. Podmuch rzucił Obi- Wana o ścianę z siłą rozpędzonego Reeka. Anakin przeżył tylko dzięki fali Mocy wysłanej przez mistrza. Przedmioty na mostku rozbiły się w tysiące części, wiele z nich utkwiło w ciele Jedi. Obi- Wan został przygwożdżony kupą naprawdę ciężkiego gruzu. Moc zamarła. Ucichła.
Huk dzwonił rycerzom w uszach. Ból w kościach.
- Powłoka- wyjęczał Obi- Wan, starając się podnieść. Wybuch o podobnej sile mógł bez wątpienia przerwać pancerz jachtu, wysyłając zarówno jego, jak i Anakina w czerń kosmicznej próżni.
- Nie jest uszkodzona- zapewnił głęboki głos.
Durge wyszedł z ukrycia, przyglądając się bezbronnemu Jedi z zadowoleniem.
- To zdecydowanie więcej, niż mogę powiedzieć o tobie…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anakin Skywalker dnia Wto 16:25, 25 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Opowiadania » "Najlepszy zabójca Dooku"
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group