FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Komnata Mistrza Yody
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Świątynia Jedi » Komnata Mistrza Yody
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mistrz Yoda
Mistrz Jedi



Dołączył: 01 Sie 2005
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ????

 Post Wysłany: Pią 15:38, 10 Mar 2006    Temat postu:

- Naukę jednak z tego wyciągnąłeś. Zawahanie o tym mówi. Mimo iż stary, nadal oczy swoje posiadam hi hi hi. I ucznia, który naukę nową pojął z zamkniętymi oczami rozpoznać umiem. Dobrą naukę wyciągnąłeś, swoimi słowami mówić zawsze musisz, bo one odzwierciedleniem twej duszy, serca i własnego myślenia są. A każdy za siebie myśleć powinien, inaczej manipulowany, przez całe życie będzie. Niewolnikiem własnego braku myślenia. Hmm samemu swój osąd o Jedi będziesz mógł wyciągnąć, dlatego też tu jesteś, choć jeden z wielu powodów to jest. Uratowano cię, bo taka droga Jedi jest, którą zawsze Zakon przestrzega. Taka drogę Galaktykę nauczamy i w egzekucje nie wierzymy.

W końcu Artemis i Yoda weszli w długie korytarze Świątyni i podeszli do jednych z drzwi, które otworzyły się z sykiem. Wnętrze komnaty było niewielkie, przynajmniej dla osoby wielkości człowieka. Dla Yody zapewne było w sam raz. Pokoje były skromne i schludne, znajdowało się w nich kilka puf, na jedna z których gnom właśnie się wdrapał, jednocześnie wskazując Artemisowi by zajął drugą. Na stoliku obok stał duży parujący dzbanek, Yoda wziął go i nalał zielonkawej papki do dwóch kubków, jeden z nich podając Ciemnemu Jedi. Napój był maziowaty o ciemno zielonym, zgniłym kolorze. Parowało od niego i cuchnął dziwnym niezbyt apetycznym zapachem. Yoda uśmiechnął się tylko i szybko wziął duży łyk napoju:

- Ach, pij pij, sił dużo posiadać musisz. Ithoriańskie pokrzywy, w tym ci szybko pomogą. Każdy mój uczeń ten napój pił z chęcią i dzięki temu siłę na życie posiadał. Doooku również w tym pokoju ze mną z wywarem w ręku przysiadał. Pij, pij, sił potrzeba by zdrowieć szybko można było. Hmmm. Przez jakiś czas w Świątyni zostaniesz, nim do pełnego zdrowia nie wrócisz. Taki okres w baccie innych aparaturach swoje odbicie na formie i zdrowiu mają. Ponadto do nowego ciała przyzwyczaić się musisz. Jednak więźniem nie jesteś. Odejść możesz, nikt zatrzymywać cie nei będzie. Pytanie mi zadajesz, nie co tu robisz, lecz co od ciebie pragnę, co my wszyscy od ciebie pragniemy, nadal złe pytanie to jest. Brzmi ono czego ty od siebie samego oczekujesz i wymagasz. Kiedy na nie odpowiesz, wiedzieć będziesz czemu w Świątyni się znalazłeś. Hi hi hi, znasz już na to odpowiedź? Hmm?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Śro 23:28, 22 Mar 2006    Temat postu:

Artemis siedział spokojnie naprzeciwko wielkiego mistrza Jedi, kiedy promienie słońca wpadały przez lekko przysunięte okna do pomieszczenia. Drgnął na wzmiankę o Dooku. A więc siedział na tym samym miejscu co przywódca separatystów dawniej? Może i tak. Ale czy obierze tą samą drogę? Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. A więc miał zostać tymczasowo w zakonie? Wszystko to wydawało mu się takie nierealne. W jednej chwili walczył oblepiony potem z szatą postrzępioną od blisterowych smug o własne życie myśląc tylko o tym jak przetrwać kolejne mordercze salwy a chwilkę potem pije napój w osobistej komnacie Yody. Naprawdę ciężko było mu w to uwierzyć. Spojrzał na parujący napój postawiony przed nim. Jakoś nie miał ochoty go pić. Ale skoro sam mistrz mówił mu, ze postawi go na nogi musiał spróbować. Lecz… jak? Jak ma odpiąć tą metalową, złowieszczą maskę? Z pytającym wzrokiem skierował dłoń w kierunku maski. Szarpnął. Nic nie pomogło. Wtem poczuł jakieś wybrzuszenie z boku maski. Przycisk? Artemis niepewnie wcisnął coś małego i okrągłego. A całej Sali, która jeszcze przed chwilą byłą cicha rozległ się przeciągliwy syk, a następnie jakiś mały zgrzyt. Rycerz niepewnie dotknął maski. Nie stawiała oporu. Powoli ją zdjął i położył koło siebie. Chwycił za kubek po czym podniósł go do ust. Poczuł jak ciecz rozlewa się po jego gardle.. okropna ciecz. Odruchowo zaczął krztusić się tą lepką pomyją. Gdy już doszedł do siebie spojrzał w stronę mistrza i burknął wymijająco.
- Nie jestem jeszcze do końca zdrowy. Najwyraźniej zbyt łapczywie piłem to. .coś
Artemis sam zdziwił się na swoją otwartość względem mistrza. Zdecydowanie mistrz Yoda miał na niego wpływ. Będzie musiał się od niego odizolować.. o ile odpowiednio długo pożyje. Wtem dopiero spojrzał ponownie na maskę która leżała przed nim. Podniósł wzrok z powrotem na gnoma i spytał.
-Skoro mogę oddychać, jeść, pić i mówić to na co mi ta maska?
Odpowiedzieć przyszła sekundę później. Całe płuca Artemisa wypełnił ból. Jakby miliony igieł raz po raz przebijały jego wnętrze. Chwycił się za mostek. Ten ból był nie do zniesienia. Rozpaczliwie piekła go klatka piersiowa, a jego oczy napłynęły łzami. Drżącą dłonią chwycił maskę i błyskawicznie przyłożył ją do ust, po czym wziął wiele uspokajających oddechów, po czym ponownie naciskając przycisk zamocował ja sobie i powiedział cichym głosem wpatrując się w ziemię pustym wzrokiem.
-Rozumiem
Podniósł głowę dopiero na pytanie mistrza siedzącego naprzeciwko.
Pytanie mi zadajesz, nie co tu robisz, lecz co od ciebie pragnę, co my wszyscy od ciebie pragniemy, nadal złe pytanie to jest. Brzmi ono czego ty od siebie samego oczekujesz i wymagasz. Kiedy na nie odpowiesz, wiedzieć będziesz czemu w Świątyni się znalazłeś. Hi hi hi, znasz już na to odpowiedź? Hmm?
-Ja..- zaczął z wahaniem Artemis.
-Muszę znaleźć mojego mistrza. Nie wiem czemu, ani po co, ale czuję, że musze się z nim spotkać. Czuję również, że nie wyniknie z tego nic dobrego.. lecz muszę do tego dążyć. Tymczasem muszę opuścić klasztor…
Wtem Artemisowi przypomniała się pewna rozmowa.
-Jednak.. mistrzu czy mogę tu zostać choć przez pewien czas? Nie będę miał żadnego kontaktu z Jedi. Obiecuję.
Wiedział, że to więcej niż mógł prosić… lecz nie miał innego wyjścia. Od teraz żadko kiedy będzie miał jakieś wyjście.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Yoda
Mistrz Jedi



Dołączył: 01 Sie 2005
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ????

 Post Wysłany: Czw 12:16, 23 Mar 2006    Temat postu:

Mimo obrzydliwego smaku jaki miał wywar(choć szczerze powiedziane to mało powiedziane. Smak tego napoju można porównywać do lizania brudnego klozetu, jeżeli ktokolwiek wie jak coś takiego smakuje), choć bardziej pasowała by tu nazwa maź z pokrzyw Ithoriańskich, to Mistrz Yoda co do jednego miał rację. Zaskakująco już po kilku chwilach od łyków, napój dawał pewnego rodzaju… ulgę, przypływ sił i jasności umysłu. Może to dzięki niemu gnom tak dobrze nadal się trzymał mimo swego podeszłego wieku?
Yoda sam cały napój z lekkim mlaskaniem wypił w kilku haustach i pogładził się po brzuchu z zadowoleniem widocznym na twarzy.

- Zostać powiadasz? Ja 800 lat ponad mam i nadal słuch dobry posiadam. Gościem w Zakonie jesteś i tyle ile będziesz pragnął zostać możesz tak mówiłem i słowa dotrzymuję. Kontakt z Jedi wprost przeciwnie dobrze ci zrobi, więc odgradzać od nikogo się nie musisz i bać się też nie potrzebujesz, nikt krzywdy w Świątyni nikomu nie uczyni. Dobrą decyzje o zostaniu podjąłeś, uczysz się, otwarty umysł nadal posiadasz, Dooku dobrze cię nauczał. Pij, pij wywar dobry, wywar smaczny, koloru już zdrowszego nabrałeś.


Yoda zszedł z sofy podszedł do małego kredensika i wyjął niewielki przedmiot. Trzymając go w rękach, wrócił na miejsce wspinając się na sofę i podał nad stolikiem Artemisowi. Był to znajomy przedmiot, rzecz z którą żaden użytkownik Mocy nie lubił się rozstawać łatwo, no prawie żaden… miecz świetlny Ciemnego Jedi Artemisa.

- Wierzę, ze to do ciebie należy. Teraz dowód mych intencji posiadasz, nie więźniem lecz gościem w Zakonie jesteś, bez przymusu, z wolną wolą jaka moc każdego w Galaktyce obdarza. Wśród przyjaciół, nie wrogów się znajdujesz, bo każdy Jedi bratem i siostrą jest. Najsilniejszą w galaktyce więzią spokrewnieni… Mocą, tak, ona nas wszystkich spaja, w duchu i w sercu Jedi. A wiesz czymże Moc dla Jedi jest i czym dla każdego w galaktyce?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Pon 14:01, 27 Mar 2006    Temat postu:

Artemis westchnął. Spojrzał w oczy małego gnoma. Dla niego wszystko wydawało się takie proste.. czy on jest taki zawsze? Naprawdę dziwak z niego. Ale miał w sobie to coś… co zapewne przyciągało do niego rzesze Jedi. Ale musiał mieć skazy….inaczej takie osoby jak przywódca separatystów nie odszedł by od niego.
-Mistrzu Yoda. Tu nie chodzi o to, że kontakt z Jedi dobrze mi zrobi. Po tym co wcześniej robiłem, przez to jaką drogę obrałem… nie jestem w stanie teraz spojrzeć żadnemu Jedi w oczy… i chyba długo nie będę w stanie.
Yoda odwrócił się i grzebiąc coś w jakimś pudełku powrotem wdrapał się na swoje miejsce i podał Artemisowi… jego miecz świetlny. Od razu rozpoznał który to z jego pary, po charakterystycznych zadrapaniach po wielu dniach walk na różnych frontach. Wtem serce zaczęło mu bić szybciej. Czy Yoda wiedział, jaki kolor ostrza ma ten miecz? Zapewne tak. Ale skoro tak.. to dlaczego go w ogóle trzyma? Czy to rzeczywiście ta propagandowa dobroć Jedi, która nie jest tylko mitem, jak mu mówiono? A może stoi za tym coś innego? Czy ci Jedi mają jakieś plany wobec niego? To wszystko zdecydowanie nie odpowiadało Artemisowi. Co prawda napój postawił go na nogi, ale daleki był od stanu szczęścia. Czuł się w obecnej chwili jak jakaś marionetka, a wszystko co się dzieje i co go otacza dzieje się bez jego wiedzy. A on jest tylko jakąś pacynką, którą ktoś inny kieruje pociągając za sznurki. A może po prostu jest tylko przewrażliwiony i jeszcze nie doszedł do siebie?

Artemis chwycił miecz znajdujący się przed nim. Jak dobrze było powrotem trzymać go w dłoni. Czuł się pewniejszy mając ostrze przy sobie.. choć lepiej, żeby ludzie go otaczający w tym miejscu nie wiedzieli, co robił dzięki tej klindze. Wtem wyciągnął miecz przed siebie. Po chwili namysłu nacisnął przycisk znajdujący się na obudowie. Całe pomieszczenie w jednej chwili zamiast leniwo żółtego od promieni słonecznych stało się ciemno-czerwone, a cichą atmosferę komnaty Yody przerwał złowieszczy dźwięk aktywnego ostrza świetlnego. Artemis wyłączył miecz i odrzucił go niedbale na stół.
-Z całym szacunkiem, ale póki co nie jest mi potrzebny.
To zachowanie mogłoby się wydać dziwne… lecz póki co Artemis nie umiał sobie poradzić, gdyby był w posiadaniu tego przedmiotu, choć był z nim tak zżyty. To co nim zrobił nie było wybaczalne w tym miejscu. Czyżby Yoda jednak nie wiedział? Artemis miał taką nadzieję. Przynajmniej gdy był bezbronny czuł się fair w stosunku do całej masy Jedi którzy go otaczali. Miał nadzieję, że szybko nie będzie potrzebował tego ostrza. Choć konfrontacja, którą cały czas miał w myślach na pewno kiedyś nastąpi. a jej przebieg jest nieprzewidywalny.

Teraz dowód mych intencji posiadasz, nie więźniem lecz gościem w Zakonie jesteś, bez przymusu, z wolną wolą jaka moc każdego w Galaktyce obdarza. Wśród przyjaciół, nie wrogów się znajdujesz, bo każdy Jedi bratem i siostrą jest. Najsilniejszą w galaktyce więzią spokrewnieni… Mocą, tak, ona nas wszystkich spaja, w duchu i w sercu Jedi. A wiesz czymże Moc dla Jedi jest i czym dla każdego w galaktyce?

Powiedział w kierunku Aramisa zielony mistrz Jedi. Ciemny rycerz po chwili ciszy odpowiedział:

-Moc dla Jedi? Hmmm z tego, co wiem gdy uczyłem się na Alderaanie, Moc dla Jedi jest pewnym.. bogiem. Jest czymś, co strzegą, czego pilnują, co chcą aby było niezmienne, Moc dla Jedi jest czymś, czym gardzą, gdy zamiast obiektem kultu jest narzędziem, które wykorzystuje się do własnych celów. Moc jest ich błogosławieństwem, ale również powodem ich tak wielu problemów. A dla wszystkich innych? Moim zdaniem niczym. Gdyż nie wiedzą, że posiadają moc i że to co ich otacza to moc. A jak można cenić coś, czego logicznie dla nich nie ma?

Artemis zastanowił się nad swoimi słowami. Tak, to było jego zdanie. Jego, a nie jego mistrza. Wtedy sam zapytał:

-Mistrzu Yodo. .co ..co się stało z moim drugim mieczem? Czemu pokazałeś mi tylko jeden?
Artemis miał złe przeczucia co do odpowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Yoda
Mistrz Jedi



Dołączył: 01 Sie 2005
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ????

 Post Wysłany: Śro 18:54, 29 Mar 2006    Temat postu:

Mistrz Yoda uważnie słuchał słów Artemisa. Na twarzy nie było żadnej drwiny, czy niezgody, lecz tylko zaciekawienie i przyjacielski uśmiech, ciągle pełen ciepła i… naturalnej dobroci. Kiedy były uczeń Dooku skończył, Yoda nalał mu dolewkę napoju, po czym samemu zaczął się znowu nim rozkoszować.

- Drugi miecz zaginął. W zgiełku i zniszczeniu podczas bitwy, czasu na jego poszukiwania, ani głowy nie było. Ten dzięki Mocy przetrwał, zaplątany w szacie twej był i razem z tobą na pokład innego statku przyniesiony został. Moc pragnęła by twój miecz… ten miecz razem z tobą, śmierci uniknął. Z czasem, na drugi czas przyjdzie. Kiedy gotów do tego będziesz sam skonstruować go będziesz umiał i… przede wszystkim… chciał. Ten natomiast z tobą zawsze winien być. To nie on zabija, on nie bronią lecz symbolem jest. Jego brak, przez krzywdą innemu zrobienia cię nie uchroni. Przeciwnie, jego obecność świadectwem dawnej drogi i pamięci będzie, nową ścieżkę utrzymać ci pomorze. On nie wrogiem, nie bronią, nie on śmierć zadaje, ale ręka, umysł i serce, które nim kieruje. TO prawdziwa broń jest, nie miecz świetlny. Ciemność nie w nim jest, ale w osobie która nim włada. Miecz do ręki wziąć łatwo, ciężko… ciemność z serca przegnać i pozwolić by światło ukojenie przyniosło.

Yoda wstał nagle i podszedł do okien. – Ciemność przegnaj, niech światłość, ukojenie przyniesie. – Nagle wiekowy Jedi silnym szarpnięciem otworzył okiennice. Do tej pory spowite ciemnością pomieszczenie stało się oślepiająco jasne. Piękne będące wysoko słońce zaczęło wpadać do komnaty i lekko razić w oczy, ale jednocześnie razem z ciepłym wiatrem smagać lekko twarz. Ciepło całkowicie opanowało pomieszczenie, dźwięki życia, emocje, radości, smutki, dobro zło, wszystko razem, w harmonii, zaczęły dochodzić z zewnątrz. Moc pulsowała miliardami światełek, każda żywa istota emanowała i docierała do Artemisa przez otwarte okno. Czuł troski, radości, serca piękne i zepsute. Moc jednak nie złość niosła niczym słońce ukojenie, ciepło, spokój przynosiła.

- Otworzyć jak to okno sam siebie na światłość możesz nie Bóstwo do serca wpuszczając, acz największego przyjaciela i sprzymierzeńca, co w harmonii i w spokoju ducha żyć pozwala. Lękom stawić czoło musisz. Tak samo jak z innymi Jedi. Obawiasz się ich. W innych oczy spojrzeć powiadasz nie możesz hmm. A czemuż to? Nienawiści tam ujrzeć się boisz, niechęci, szykanowań, czy może pragniesz by to w ich oczach było, hmm? Może w ich oczach nie złości się obawiasz, acz… wybaczenia, tak, tak wybaczenia, dobra, na które według ciebie nie zasługujesz, hmm, wybaczenie się obawiasz?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Czw 17:10, 06 Kwi 2006    Temat postu:

Wiekowy mistrz Jedi miał rację w tym co mówi. To nie klinga zabija, lecz dłoń, która nią walczy. To nie kolor ostrza decyduje o charakterze posiadacza, lecz jego własne uczynki. Artemis sięgnął powoli w kierunku stołu i chwycił swoja wysłużoną klingę. Spoglądał teraz na nią jakby widział ją pierwszy raz w życiu.
~Ta klinga będzie mi ciągle przypominała kim jestem i co zrobiłem
Pomyślał sobie rycerz w duchu, lecz pomimo tego przypiął miecz do pasa. Żałował, że drugie ostrze przepadło, w końcu był trenowany do walki posługując się dwoma mieczami świetlnymi. Ale na wszystko przyjdzie czas…
Artemis nie miał zamiaru otwierać się „jak okno” jak określił to mistrz Yoda. Nie chciał? Nie potrafił? Nie mógł odpowiedzieć sobie teraz na to pytanie. Miał wiele innych, ważniejszych spraw niż skupianie się na własnych uczuciach.
Wtem mistrz Yoda ponownie się odezwał:
- Otworzyć jak to okno sam siebie na światłość możesz nie Bóstwo do serca wpuszczając, acz największego przyjaciela i sprzymierzeńca, co w harmonii i w spokoju ducha żyć pozwala. Lękom stawić czoło musisz. Tak samo jak z innymi Jedi. Obawiasz się ich. W innych oczy spojrzeć powiadasz nie możesz hmm. A czemuż to? Nienawiści tam ujrzeć się boisz, niechęci, szykanowań, czy może pragniesz by to w ich oczach było, hmm? Może w ich oczach nie złości się obawiasz, acz… wybaczenia, tak, tak wybaczenia, dobra, na które według ciebie nie zasługujesz, hmm, wybaczenie się obawiasz?
Jak zwykle coś było w słowach tego małego gnoma. Jakby potrafił czytać z ludzi jak z otwartych ksiąg. Jego słowa uderzały w Artemisa pokazując mu, jak łatwo można wyczytać coś z jego własnych emocji.
Rycerz nie odpowiedział na to pytanie. W Sali zapanowała niezręczna cisza, która została szybko przerwana przez hałas dobiegający zza okna. Podniebne korki na Curuscant naprawdę dawały o sobie znać.
Po tej chwili Artemis odezwał się cichym, pewnym głosem w stronę Yody:
-Co teraz mam robić? Przecież nie mogę tutaj spędzić czasu gdy mamy wojnę… po której stronie powinienem się opowiedzieć?.. Przecież obowiązuje mnie przysługa.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Yoda
Mistrz Jedi



Dołączył: 01 Sie 2005
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ????

 Post Wysłany: Nie 16:39, 16 Kwi 2006    Temat postu:

- Strony powiadasz, strony? Tak w wojnie zawsze strony konfliktu są. Czasem dobro ze złem walczy, czasem nie. Wyboru komu służyć i walczyć nie mnie dokonywać. Ja tylko sugerować mogę, przekonywać, ale nie nakazie nauka ma się kryje. Konkretnego wyboru u mnie nie znajdziesz, tylko poradę, tylko poradę… na podstawie której własny osąd i… drogę obierzesz. A pierwszą mą radą byś swoją stronę wybrał i sobą na czas pewien się zajął. Reszta z czasem sama przyjdzie. Kiedy samego siebie odkryjesz, gdzie ty sam przynależysz, stronę konfliktu po której opowiedzieć się powinieneś znajdziesz.

Yoda nastawił uszy, jakby przysłuchiwał się czemuś trochę, po chwili jego mina lekko spoważniała i zasępiła się, a oczy w rozmyślaniach utkwiły w jednym miejscu. Dopiero po chwili gnom zszedł z swej sofy, podszedł znowu do kredensu i wyjął kolejny kubek. Kiedy wrócił na miejsce, nalał do niego tego samego trunku jaki popijał z Artemisem.

- Twym sprzymierzeńcem moc jest, dlatego wybór pewny cię czeka. W wojnie wziąć udział możesz lub nie. Strona w tym momencie ważności nie posiada. Liczy się inna decyzja jaką podjąć będziesz musiał… Jasna lub Ciemna strona mocy! Tak, tak to najcięższy dylemat jaki przed tobą stoi. Nie teraz, ale w przyszłości go dokonać będziesz musiał. Innej drogi dla ciebie niema, dla nas wszystkich braci i sióstr w mocy zjednoczonych. Jasność lub ciemność trzeciej opcji nigdy nie było, to ciężar daru jaki posiadasz.
Hihihi, stary już jestem, tak stary i wymądrzający Yoda jest. Radami cię zamęczam, gdy ty zapewne odpoczynku lub własnego spokoju sam pozyskać pragniesz. Hihihi wybaczyć Yodzie musisz, stary jest i nawyki górę za często biorą. Tym niemniej gościem pamiętaj w Świątynie jesteś, jeżeli pomagać Jedi będziesz pragnął, zawsze zajęcie dla ciebie się znajdzie. Zaraz gościa będziemy mieli, a potem? Hmm jeżeli chętny będziesz, walk mieczem popróbować będziemy mogli. Hihihi, tak, tak pojedynek na miecze.

Niewielkie zaburzenie w mocy dotarło do Artemisa. Do Świątyni przybyli Jedi, ale to nie oni byli skutkiem tego niepokoju, jaki wyczuł były uczeń Dooku. Ktoś mroczny przybył, więzień może, może nie? Tym niemniej wydawało się, że właśnie to Yodę zaciekawiło kilka chwil wcześniej.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Nie 23:10, 16 Kwi 2006    Temat postu:

~- Nieistotne jest to, jaką stronę wybiorę? Co też on opowiada, to wojna przecież ma teraz kluczowe znaczenie!
Myślał Artemis
~-Nie będę wybierał pomiędzy jasną, a ciemną stroną mocy. Moc to moc, nie ma innych podziałów…
Powiedział sobie stanowczo coś, czego nauczył go mistrz. Póki co będzie się musiał tego trzymać. Bał się. Artemis bał się, że może stać się bezmyślna marionetką podczas pobytu w świątyni niczym wiele innych Jedi wypełniających bez mrugnięcia okiem rozkazy Republiki…ale…ale czy nie taką marionetkę chciał z niego zrobić Dooku? …Wykluczone. Mistrz był z nim szczery.
Odrzucając niepotrzebne myśli ciemny rycerz wpatrywał się tylko w stół przed nim. Był rozdarty. Chyba pierwszy raz w życiu. Naprawdę nie wiedział, co ma teraz robić. Zawsze jego droga byłą już wytyczona i wszystko było prostsze. Jak ma postępować? Tak jak nauczył go Dooku, posłuchać własnego serca czy może opowiedzieć się po stronie mistrza Yody?
Artemis westchnął tylko. Tak czy inaczej nie ma teraz zbyt wiele do gadania. Ma zobowiązanie wobec pewnej osoby…czy tego chce, czy nie.
~-Ale czy brać udział w wojnie?
Ta myśl gnębiła rycerza. Zdecydowanie chciał walczyć. Tylko uciekając do walki mógł zapomnieć o tym wszystkim. Może taka ucieczka nie był najlepszym rozwiązaniem.. ale póki co tylko na tyle było go stać. Lecz jeżeli miałby walczyć to z kim?! I przy czyim boku?
Artemis tylko pochylił niżej głowę i podparł ją na dłoniach. Zamknął oczy. Chciał się skupić, lecz przez czerń, którą teraz widział przemknęła czerwona fala.
-Ktoś przybył.
Powiedział odruchowo rycerz w stronę Yody podnosząc jednocześnie głowę, lecz ten już wcześniej o tym wiedział. Ale kim była ta osoba? Artemis nie wiedział tego, ale od razu mógł stwierdzić, że nie był to żaden Jedi…Jedi nie emanują taką poświatą.
-Kto.. kto to taki? Na pewno ty również go czujesz mistrzu Yodo
Wtedy Artemis spojrzał na dostawiony kubek. Czyżby to właśnie istota, która została przed chwilą wyczuta przez Artemisa miała być kolejnym gościem?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Śro 21:48, 19 Kwi 2006    Temat postu:

Kroki młodej uczennicy Jedi odbijały się cichym echem po niemal wyludnionym Świątynnym korytarzu. Chyba nigdy jeszcze nie widziała, nie czuła aby budynek był tak pusty… Tak bardzo wyludniony, że tą pustkę czuło się całym sobą, przenikała ona przez szatę, skórę… Dochodziła aż do kości, do ich szpiku i zmrażała powoli… A może to wina monotonnego stukotu jej butów…? Może bała się własnego kroku…? Że gdy tylko ten krok ustanie znajdzie się w kompletnej ciszy, w wielkim, pustym budynku.

Gdy tylko zauważyła w oddali drzwi do komnaty zielonego Mistrza Yody ogarnęło ją przyjemne ciepło. Może nie dosłownie, raczej za sprawą delikatnej sugestii bo gdy tylko widzi się te drzwi i wie się, że jest to komnata tego małego gnoma nie sposób się nie uśmiechnąć… To przychodzi samo z siebie, po prostu Yoda tak działał na innych… A może tylko na Khaan? Yoda był kimś w rodzaju autorytetu, nawet za czasów kiedy żył mistrz Ahanau Yoda był zawsze parę kroków przed nim… Ale chyba każdy mały padawan tak ma… Próbuje podświadomie prześcignąć małego Mistrza… Tak, właśnie dlatego… Ktoś tak mały nie może posiadać tak wielkiej Mocy dlatego próbujemy udowodnić, że też tak potrafimy, ale on zawsze jest ten jeden, mały krok przed nami… I zawsze tak będzie… Zawsze, bo nikt nie chce zepsuć idei… „Trenuj, a kiedyś dorównasz mistrzowi Yodzie”… To jest to co podsyca młodych uczniów kiedy nie są jeszcze w stanie zrozumieć, że umiejętność fechtunku i posługiwanie się Mocą nie czyni z nas wielkich… Nie czyni z Jedi prawdziwego Jedi. Idea… Yoda jest Ideą, nie tylko istotą w małym ciele… Ideą, nieśmiertelną i niepokonaną.

Zatrzymała się przed drzwiami… Pukanie było zapewne rzeczą zbędą, ale… To kwestia dobrego wychowania i manier… Chociaż Yoda zapewne wyczuł samo ich przybycie do Świątyni co po grubszym zastanowieniu nie było dość trudne… Rycerzy Jedi i mistrzów, który byli w tym momencie w budynku można było policzyć na palcach jednej dłoni.

Ale kultura wymagała… Lekkie i skromne *puk puk*…
- Mistrzu Yoda… Uriel Khaan, uczennica mistrza Vosa… Zastanawiałam się… Czy mógłby mnie Mistrz wysłuchać i… pomóc.- wydusiła litanię do zamkniętych drzwi opierając czoło o ich zimną powierzchnię, czkając na odpowiedź mistrza Jedi.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Czw 16:28, 20 Kwi 2006    Temat postu:

W drodze do komnaty mistrza Zakonu Vos nieco ochłonął i przeszedł ze sprintu do truchtu, a potem szybkiego kroku. W głowie nadal szalało jedno słowo - G'ash. Wiedział na pewno, że musi wracać na Bothawui. Był niemal pewien... nie, pewien, że za sznurki przez cały czas pociągał bothański senator. Jeśli wziąć pod uwagę jego nastawienie i to, co mówił, to wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce.

W lekkie zdumienie wdał Kiffara fakt, że przed drzwiami komnaty mistrza Yody czekała padawanka Khaan, która niedawno wróciła z nim z Bothawui. Wyglądało na to, że nieśmiało pukała do drzwi, oczekując na odpowiedź niewielkiego Jedi. Vos nieraz już wchodził przez te drzwi, pilnie lub mniej pilnie, jednak nigdy nie zawracał sobie głowy pukaniem.

Tym razem podszedł zamaszystym krokiem, skinął głową Uriel i pacnął otwartą dłonią w przycisk otwierający drzwi. Nie zwlekając wszedł do środka i skinął głową obecnym tam dwóm Jedi.

- Mistrzu Yoda, młody człowieku... - skierował wzrok na tego pierwszego - mistrzu, mam niepokojące wieści. Wiem, kto stoi za zamordowaniem mistrzyni Beti. Jeśli masz czas, chciałbym teraz z tobą przedyskutować tą sprawę.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Yoda
Mistrz Jedi



Dołączył: 01 Sie 2005
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ????

 Post Wysłany: Sob 17:23, 22 Kwi 2006    Temat postu:

- Cierpliwości młody… Artemisie. Zaraz sam się o tym przekonasz. Zapewne również nasz rozmowę na chwilę przerwać będziemy musieli. Tym niemniej napój swój dopij, zaraz innym Jedi cię przedstawię.

Pukanie do drzwi i słowa młodej padawanki wywołały uśmiech na twarzy wiekowego Jedi. Kiedy już chciał odpowiedzieć na nieśmiałe zapytanie Uriel, drzwi się rozsunęły i bez ceregieli wszedł do pomieszczenia Mistrz Vos. Mina Yody natychmiast posępniała. I dało się słyszeć typowe dla gnoma mruknięcie.

- Manier od swej padawanki uczyć się Mistrzu Vos powinieneś. W pośpiechu o najbardziej trywialnych rzeczach zapominać nie wolno. One o spojrzeniu na świat decydują. Biorąc na barki Galaktyki los, o jednostce zapomnieć nie można. – jednak widząc twarz Vosa, gnom powiedział - Hmmm… Sprawę ważną powiadasz Mistrzu masz? Tak, wyczułem zaburzenie w mocy, przybyciu Sing towarzyszące. Pomówić o tej sprawie winniśmy, racje posiadasz, ale pierwej. Gościa wam przedstawiam Artemis, uczeń Hrabiego Dooku. Tak długo jak pragnąć sam będzie w naszych skromnych progach, z nami żyć będzie. Artemisie, oto Mistrz Quinlan Vos i jego… padawanka Uriel Khaan.

Yoda wstał i podszedł do Uriel, chwycił ja za rękę i pociągnął do pokoju, bliżej gościa. Po czym uśmiechnął się szeroko i rzekł:

- Trzech Jedi rozmowy z Yoda szuka, a Yoda jeden jedyny jest hihihi. Zaradzić na to jakoś trzeba. Z Mistrzem Vosem niezwłocznie jednak pomówić na osobności muszę. Ale byście nudę treningiem zwalczyli, to propozycje dla was posiadam. Padawanko Uriel, Artemisowi sparing obiecałem. Może ty zamiast mnie poćwiczysz z naszym gościem. Gdy tylko z Mistrzem Vosem się rozmówię do was w sali treningowej dołączę.

Czekając na odpowiedz padawanów i ich opuszczenie sali, Yoda podszedł do sofy i nalał trunku do pustego kuka który dopiero co przygotował. Znowu zapach wywaru z Ithoriańskich pokrzyw wypełnił pomieszczenie, o tak… Quinlana czeka nie lada rozmowa.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Nie 23:32, 23 Kwi 2006    Temat postu:

Artemis widząc gwałtownie wchodzącego Jedi od razu go rozpoznał. Quinlan Vos. Hrabia Dooku wiele mu o nim opowiadał. Ważne było to, że Vos nie był wzorowym Jedi do naśladowania. Tuż za nim weszła młoda, ładna padawanka, która najwyraźniej również miała sprawę do mistrza Yody.
Artemis zdziwił się, ze oboje Jedi póki co tak swobodnie na niego reagują.
Quinlan wspominał coś o jakimś zabójstwie, lecz Artemis nie miał teraz do tego głowy. Gdy usłyszał, że powinien stoczyć pojedynek z padawanką, zdziwił się nieco…lecz skoro taka byłą wola Yody, to musiał ją wypełnić, chociażby ze względu na to, co ten mały, zielony mistrz zrobił dla niego to tej pory.
Ale czy w tej chwili będzie w stanie walczyć z kimkolwiek?- Sam nie był pewny odpowiedzi, lecz mimo wszystko odszedł od stołu, po czym ukłonił się Vosowi, oraz kiwnął prawie niezauważalnie padawance, po czym wyszedł na korytarz, i udał się za milczącą Khaan.
Podczas drogi Artemis przyjrzał się nieco uważniej padawance. Musiał przyznać, że pomimo wszystko wyglądała na silna fizycznie, zgrabną i zręczną, ale przecież to tylko część czynników dobrego Jedi. Ciemny rycerz wciąż nie wiedział, jak jego towarzyszka jest czułą na moc, lecz odpowiedzi przyjdą za chwilę.

Ciąg dalszy w Sali treningowej


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Pon 11:08, 24 Kwi 2006    Temat postu:

- Wybacz, mistrzu Yodo, ale to jest sytuacja nadzwyczajna i kurtuazję odłożyłem na dalszy plan. Jak już powiedziałem, dotyczy to zabójstwa mistrzyni Beti.

Kiffar widząc jeden z tapczanofotelików niezajęty, przysiadł przygarbiony na jego brzegu, opierając ręce na kolanach i kontynuując.

- Tuż przed odlotem z miejsca walki z Sing wziąłem do ręki jej miecz. Jak wiesz, mistrzu, moje kiffarskie pochodzenie daje mi pewne możliwości odczytywania wydarzeń i obrazów z przedmiotów, które dotykam. Wizja była gwałtowna i nieuporządkowana, ale jeden obraz zachował mi się w pamięci wyjątkowo wyraźnie - mistrzyni Beti stojąca przed obliczem swojego kata, Sing, a także tego, który zlecił to zabójstwo. Mistrzyni zwraca się do niego "G'ash". Natomiast kilka minut temu przeglądałem holonetowe newsy i dowiedziałem się, że nie kto inny, tylko senator Polo Se'lab.

Vos westchnął, uspokajając się trochę, bo wyrzucił z siebie to, co najważniejsze. Teraz przyszedł czas na przyznanie się do błędu.

- Oboje podejrzewaliśmy coś jeszcze przed opuszczeniem Bothawui, szczególnie Uriel. Stwierdziłem, że odwiezienie Sing na Coruscant było w tamtym momencie najważniejszym priorytetem i mam nadzieję, że prawidłowo odczytałem intencje Mocy... Oczywistym jednak jest, że muszę wracać na Bothawui. Trzeba odkryć, co kierowało senatorem Se'labem i czy to on był mózgiem tego morderstwa, czy też jest ktoś jeszcze nad nim. Albo, co wydaje się najgorszą możliwością... Czy senator nie jest na liście płac Hrabiego Dooku.

Quinlan siadając wygodniej po turecku na fotelu, spuścił wzrok, czekając na reprymendę, która mu się należała. Nie wątpił, że osoba pokroju Aurry Sing musiała być jak najszybciej przewieziona do zakładu karnego wysokiego bezpieczeństwa, a w takiej roli Świątynia Jedi mogła się chyba najlepiej sprawdzić. Mimo wszystko zastanawiał się, czy nie mógł zrobić więcej. I dlaczego nie wysondował senatora, skoro oboje z Uriel go podejrzewali.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Yoda
Mistrz Jedi



Dołączył: 01 Sie 2005
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ????

 Post Wysłany: Czw 19:29, 11 Maj 2006    Temat postu:

Yoda usiadł spokojnie I zamyślił się. Twarz jego spoważniała na dźwięk słów Vosa. Kubek z niesmacznym wywarem powędrował do ust wiekowego Jedi, który rozkoszując się smakiem wydawał gamę nieciekawych i typowo Yodowych dźwięków. Kolejny pełny kubek, stał tuz przed Quinlanem i było powszechnie wiadomo, że nikt nie odejdzie od stołu póki go nie wypije do dna. Sztuka godna największych Mistrzów Jedi. Czasem aż żal robiło się biednych padawanów, których Yoda poił gorszymi "smakołykami".

- Wielce niepokojące są twe słowa Mistrzu Vos. Ciemność coraz bardziej Galaktykę spowija. Mimo iż nad Neimoidią sytuacja coraz klarowniejsza na naszą korzyść się staje. Hmmm tą sprawą niezwłocznie Zakon Jedi się zając musi. Jeżeli Bothański senator w konszachty z wrogiem się wdaje, nad Bothawui szybko bitewne chmury mogą zawitać. Twe podejrzenia słuszne być mogą. W twe umiejętności nigdy nie wątpiłem, zwłaszcza ich prawdziwość i nieomylność. Tym niemniej pochopnych wniosków wysuwać nam nie można. Nadal o wszystko niewinnego człowieka posądzać możemy. Sprawą niezwłocznie się zająć będziesz musiał. Po cichu, i dyskretnie. Twe umiejętności jakie twój były mistrz ci wpoił, nad wyraz użyteczne będą. Cisza i dyskretność twoja bronią być muszą. Zły ruch, a opinia ewentualnej zdrady nie wybaczy. Niektóre planety kolejną korupcję w senacie widząc, ku Separatystom skierować się mogą. Zwłaszcza, gdy Polo Se'lab, tylko we własnym interesie działał. Hmm uważni w tej materi być musimy. Rady posiedzenie niezwłocznie zwołam. Dokładniej przeanalizujemy sytuację, zwłaszcza, że kilka innych kwestii do omówienia jest. Ale pierw napój dopijmy, jasność umysłu przywróci i uwagę lepiej skupić pomoże.

Yoda dopiwszy wstał z pufy i chwyciwszy za laskę, zaczął kuśtykać do wyjścia. Kiedy drzwi się rozsunęły na koniec Jedi spytał:

- Nic nie wspomniałeś o swej padawance Mistrzu Vos, nadal ją nauczać pragniesz, hmm? Cóż, na Radzie i o tym pomówić będziemy mogli, tak jak i o twych manierach hihihi. Do sali obrad się udaj, ja zaraz dołączę.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Sob 22:42, 13 Maj 2006    Temat postu:

Vos powoli sączył napar Yody, nawet się specjalnie przy tym nie krzywiąc. Swojego czasu przywykł do wyczynów kulinarnych mistrza Zao, a przy nich specjał zielonego gnoma mógł się wydać całkiem smaczny. Rozmowa z doświadczonym Jedi uspokoiła trochę Kiffara, jednak nadal był mocno zdeterminowany, aby doprowadzić do końca sprawę senatora z Bothawui.

Jednak musiał poprosić Moc o więcej cierpliwości - czekało go spotkanie z innymi mistrzami w komnacie Rady. Miał ponownie dostąpić zaszczytu uczestniczenia w niej, chociaż w tym momencie nie przykładał do tego zbytniej wagi - wolał raczej wsiadać do pierwszego wolnego statku odlatującego do systemu Both.

Odstawiając opróżniony kubek westchnął z rezygnacją i ruszył powoli do wyjścia z komnaty. "Khaleen mnie zabije" - pomyślał. Liczył na to, że startując na Bothawui wyśle jej wiadomość o konieczności nagłego wyjazdu i odwołania spotkania, a teraz musiał zostać jeszcze na zebraniu Rady.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Yoda
Mistrz Jedi



Dołączył: 01 Sie 2005
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ????

 Post Wysłany: Nie 20:17, 28 Maj 2006    Temat postu:

Yoda szedł powoli przez korytarze jednak niektóre pytania spowodowały, że przystanął. Spojrzał na Aldara z lekko gniewną miną. Każdy, kto się kiedyś szkolił u Yody wiedział, że gnom nie jest zły, ale lekko poirytowany pytaniami, które nie powinny na pewno w takim tonie paść.

- W mądrość Mistrza Windu nigdy nie wątp. Wiele lat doświadczenia, otwarcie mówić mu pozwalają. Nic złego o twym nauczycielu na myśli nie miał. Mówiąc o błędzie, każdego ułomność w ich czynieniu miał na myśli. Nawet ci najstarsi i najmądrzejsi, perfekcyjni nie są i nie będą. Mistrz Windu i sam Yoda również, błędy po dziś dzień robią. Twój nauczyciel wielkim Jedi był, ale perfekcyjności nigdy nie osiągnął. Nikt tego osiągnąć nie umie. Tą naukę mój padawanie, nauczyć jak najszybciej się musisz. A każda decyzja do śmierci prowadząca, błędną może być nazwana. Choć czasem… wyboru nawet Jedi nie posiadają.
Pamiętaj by słuchać dokładnie to, co mówi się do ciebie. Mistrz Windu o błędnej decyzji wspominał, ale w sytuacji, w której każdy z nas tak samo by postąpił. Słysz to, co inni wypowiadają, nie to co samemu usłyszeć pragniesz.

- No i Yoda znowu stanął i wszyscy na niego czekać muszą, hihihi, choć, choć śpieszyć Yoda się musi. Co do Mistrza Vosa, to sam, gdy go poznasz, zdanie wyrobisz. Wielkim Jedi jest, mimo…
- Yoda przerwał na chwilę - Wiele wspólnego ze sobą będziecie mieli. Podczas podróży czas na poznanie się będziecie mieli. Ale pod dobrą opiekę zapewniam cię trafiłeś. Dobrego, tymczasowego nauczyciela i przyjaciela w Quinlanie Vosie odnajdziesz.

W końcu idąc niekończącymi się korytarzami Świątyni, Yoda doszedł do swej komnaty. Droid DB-321 jak zawsze myszkował, starając się zutylizować, co bardziej szkodliwe z Yody przysmaków.

- Co? Sio ty przeklęta maszyno. Moje, moje sio, pamięć ci wykasować kazałem.Jedzenie me zostaw. I mych rzeczy nie dotykaj.

Laska kilka razy uderzyła lekko w poszycie droida protokolarnego, który jak zawsze mamrotał o tym, że jedzenie Yody, nie klasyfikuje się do żadnej znanej w galaktyce kuchni i jest niemal trujące.

- Sio z komnaty mojej. Padawanów przyprowadź. Uriel Khaan i Artemida. Pomówić z nimi muszę. Roboty, phi.

Yoda podszedł do stolika i nalał dwa kubki Ithoriańskeigo wywaru. Znowu „aromat” tego maziowego, obrzydliwego specyfiku wypełnił pomieszczenie. Zapach, dla żadnej ze znanych ras, nie był przyjemny, poza samym Yodą, który usadawiając się na pufie z zadowoleniem zaczął sączyć płyn.

- Pij, pij padawanie. Na misję siły posiadać musisz. Misja ciężka będzie, dużo precyzji wymaga. Ale Mistrz Vos i ty pewnym jestem sprawie podołają. O cele Mistrza Vosa zapytać musisz. Ale wiedz, że wraz z poselstwem senatu na Bothawui polecicie i również w miarę możliwości w negocjacjach będziecie im pomagać. Co do wojny hmm…
Ciemna strona mocy otacza ją. To nie tylko konflikt miedzy Republiką a Separatystami jest, ale miedzy Jedi, a Sith zarówno. Zniszczyć ich musimy. Nigdy ich opresja, wrócić nie może. Najświętsze zadanie to nasze jest. Od niepamiętnych pokoleń, zawsze je wykonywaliśmy. Wyboru dużego Zakon nie posiadał. Armia Republiki oficerów w dużej ilości nie posiada. Bez pomocy Jedi przegrana i tyrania w Galaktyce by królowały. Śmierć dziełem Zakonu się stała. Ale Ciemna strona silniejsza z każdym dniem jest. Równowagę odzyskać Moc musi. Wojna nieunikniona była. I jedyną okazje jej zapobiegnięcia śmiercią dwustu pięćdziesięciu Jedi się zakończyła. Zakon zmieniony z wojny wyjdzie. Ale z czasem i te rany zagoi. Póki co, w obronie Republiki i demokracji przed tyranią ciemnej strony stanąć musimy.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Nie 20:44, 28 Maj 2006    Temat postu:

Khaan szybkim krokiem przemierzała opustoszałe korytarze. Robot parę minut temu powiadomił ją iż sam Mistrz Yoda oczekuje jej w swojej komnacie toteż młodziutka padawanka jak najszybciej tylko mogła udała się do niego. Zafirra pożegnała się z nią przy fontannach, jeszcze dzisiaj wyruszała na swoją rodzinną- Kashyyyk, na pożegnanie dała jej jednak mały, przezroczysty krysztalik zawieszony na cieniutkim sznureczku, który teraz połyskiwał na jej szyi.

Podczas krótkiej przechadzki Khaan nie mogła opędzić się od pytan kłębiących się w jej głowie. Czemu rada trwała tak długo? Do jakich wniosków doszli? Gdzie teraz zostanie wysłana? Co z Sing…? Chyba znów będzie musiała porządnie ugryźć się w język aby nie zamęczyć Yody serią niczym z karabinu maszynowego.

Drzwi od komnaty zielonego Mistrza Jedi były lekko uchylone więc dziewczyna jedynie zastukała chicho w framugę.
- Chciałeś się ze mną widzieć mistrzu?- spytała uprzejmie.- Czy razem z Mistrzem Vosem mamy powrócić na planetę Bothn?- dodała szybko.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Nie 21:20, 28 Maj 2006    Temat postu:

Światło leniwie wlewało się przez okiennice na pusty korytarz, w którym widać było tylko siedzącą sylwetkę ciemnego Jedi. Artemis drgnął nerwowo. Nagle z niewiadomego powodu poczuł się dziwnie zagrożony, choć to uczucie było nieco inne. Jakby wypływało nie od niego.
-Mistrzu!
Krzyknął Artemis sam do siebie, po czym chwilę potem przypomniał sobie gdzie się znajduje. Na szczęście nikogo tutaj nie było i nikt nic nie widział. Coś...coś działo się z jego mistrzem i na pewno nie było to nic dobrego. Czyżby Dooku wpadł w tarapaty? Artemis szczerze w to wątpił. W końcu jego mistrz nie dałby się pochwycić! Ale czy na pewno? Coś się z nim działo...coś niedobrego. Artemis czuł to wyraźnie. Roztrzęsiony wstał gwałtownie i podszedł do okna, wpatrując się w nie, jakby tam były zawarte wszystkie odpowiedzi.
~Co takiego mogło się tam wydarzyć?
To pytanie kłębiło się po głowie Artemisa bez ustanku, a sam rycerz minuta po minucie stał w tej samej pozie starając się ponownie uzyskać jakiś kontakt ze swoim mistrzem...na próżno. Samotna sylwetka w oświetlonym korytarzu nie zauważyła nawet, że robot powoli przybliżył się do niej. Rycerz odwrócił głowę dopiero, gdy maszyna znalazła się tuż przy nim. Gdy odebrał informacje nie pozostało mu nic innego, jak ponownie udać się do mistrza całego zakonu. Najwyraźniej posiedzenie rady, jak nazywali to Jedi, już się skończyło. Artemis ruszył raźniej przed siebie. Na szczęście zapamiętał drogę i stanął przed drzwiami jego prywatnych komór bez problemu. Widząc, że drzwi są uchylone wszedł powoli do środka. Ku jego zdziwieniu padawanka z którą odbył sparing również tam była. Artemis przełknął ślinę na myśl o tym, jak tamta walka wyszła z pod kontroli.
-Chciałeś mnie widzieć mistrzu
Powiedział Artemis modulując swój głos, tak jak uczono go na Alderaanie, po czym wykonał zamaszysty ukłon.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Aldar Khel'makh
Grey Jedi



Dołączył: 08 Maj 2006
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Coruscant

 Post Wysłany: Nie 21:36, 28 Maj 2006    Temat postu:

Aldar lekko się zawahał w chwili, kiedy Yoda przystanął na środku korytarza i spojrzał z gniewną miną. Padawan z pokora przyjmował słowa Mistrza. Zrozumieniem dla jego postawy, mądrości, doświadczenia lecz... Ciągle tliła się w nim żagiew buntu i niezadowolenia. Czy tylko wydawało się że oczy Yody zwęziły się jakby ten wyczuwał niechęć Aldara?
- Masz rację Mistrzu. Jest mi przykro i chyba powinienem przeprosić Mistrza Windu.
Odczuwalna była pokora wobec tytułu. Lecz zaraz obok tliła się niechęć do samej postaci. Niemal wirowały w powietrzu słowa mówiące o Winie Sunridera...
Jednak myśl Yody znalazła podatny grunt. Aldar uspokajał się idąc za gnomem. Podążał za nim krok w krok.

Wsłuchując się w słowa mówiące o Quinlanie, Aldar zajął miejsce na jednej z mat rozłożonej w komnacie Mistrza Yody. Wciąż nie spuszczał wzroku z gnoma, jakby starał się dopatrywać nauki w każdym geście wiekowego mistrza.

Ten w spokoju podsunął kubek z jakimś przedziwnym wywarem. Pierwszy łyk, uświadomił że nie jest to nic wybornego w smaku. Aldar przyjął trunek, jako lekcję pokory i zrozumienia. Oczekując od napoju walorów zgoła innych niźli smakowe. Z trudem przychodziła mu ta lekcja. Był jednak wielce zafascynowany samą osobą gnoma, tak że sama okoliczność była mało istotnym utrudnieniem.
- ...Ale z czasem i te rany zagoi. Póki co, w obronie Republiki i demokracji przed tyranią ciemnej strony stanąć musimy. – kończył mówić Yoda.
- Słyszałem że Hrabia Dooku pogrążył się w Ciemnej Stronie Mocy. Wielce to smutne, bowiem słyszałem o nim jako o osobie godnej szacunku i poważania. Mój mistrz cenił go... w pewien sposób. Czy więc nie powinniśmy wyeliminować jego? Boję się że więcej niż on mógł upaść. Ale sithowie? – Aldar powątpiewał. Jego twarz wyrażała pytanie „mam wierzyć w te legendy? Przecież sithowie wyginęli”. – Nawet jeśli, to nasze ostrze musi być pewne i stanowcze. Uderzając we wrogów pokoju, a nie samej Republiki. Niszcząc upadłych wykonamy swoją powinność. Lecz stając przeciw żołnierzom w wojnie utracimy prawo walki o pokój. Zmienimy naszą rolę.
Aldar starał się pytaniami wywołać reakcję Mistrza. Miał nadzieję że sprowokuje go do przedstawienia swego stanowiska. A tymczasem znajdował oparcie w naukach Sunridera. Który zwykł mawiać że „najlepszy wojownik to ten który nigdy nie dobył miecza”. A rolą wojowników pośród zakonu jedi jest być nieugiętą tamą i tarczą, a nie mieczem.

Yoda chwilę milczał. Lecz zamiast odpowiedzieć, przeniósł wzrok na drzwi. A te odezwały się, ukazując postać młodej dziewczyny.
- Chciałeś się ze mną widzieć mistrzu?- spytała uprzejmie.- Czy razem z Mistrzem Vosem mamy powrócić na planetę Bothn?- dodała szybko.

Aldar skłonił się witając nowoprzybyłą. A więc to była uczennica Mistrza Vosa. Chłopak wpatrywał się w nią ciekawie. Tak młoda, wciąż w stopniu padawana, a samodzielną misję ma otrzymać. Musiała być wielce utalentowana. A może była to kwestia zaufania, którego tak bardzo brakowało wielu mistrzom względem Aldara?

Chwilę póżniej dołaczył również człowiek w masce, którego Aldar kojarzył z areny ćwiczebnej. Niepokoiła go ta persona. Czuł przy tym pewną dume, że mógł zasiadać obok mistrza Yody, w chwili kiedy ten przyjmował audiencję.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mace Windu
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Haruun Kal

 Post Wysłany: Wto 20:04, 30 Maj 2006    Temat postu:

Do pokoju wiekowego mistrza wgramolił się droid protokolarny.

- Mistrzu, mistrz Windu właśnie przybył do świątyni po misji w Neimoidii. Pragnie się z Tobą spotkać i porozmawiać. Prosi, by jak tylko będziesz wolny, powiadomić go.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Świątynia Jedi » Komnata Mistrza Yody
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group