FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
G'ash
Idź do strony 1, 2  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » G'ash
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pon 18:01, 26 Cze 2006    Temat postu: G'ash

GRACZE: Quinlan Vos, Aldar Khel'makh, Roan Shryne
GM: Brasidas, póki co Ragnus w zastępstwie, a potem żbik, jeszcze Toth będzie miał swój epizod, do tego jeszcze ja - BJK


Po godzinnej medytacji, nadszedł czas by wyruszyć do hangaru. Misja miała się w końcu rozpocząć. Jednak zapowiadało się, że i ten pobyt na Bothawui nie będzie przyjemny. Senator zamieszany w zabójstwo, niestety im dłużej nad tym pomyśleć mogło być bardziej prawdopodobne. Niestety korupcja, wyzysk, intrygi i nieczyste sprawki były coraz częstszym zjawiskiem wśród senatorów. I czasem mogło się wydawać, że Separatyści mieli całkowitą rację.

W hangarze już czekał na Jedi droid protokolarny DB-321. Czasem się wydawało, że ta maszyna umiała być wszystko, jakby miał swoje klony lub nadnaturalne umiejętności w posługiwaniu się Mocą. Tym niemniej jak zawsze droid zasypywał Vosa i Aldara danymi:

- Statek jest gotowy. Jak przekazano mi Mistrzu Vos, kazałeś przygotować coś incognito. Coś, co nie rzucałoby się w oczy i nie było na pierwszy rzut oka, uznane za statek Jedi. Pomyślałem również, że przyda się by był też dobrze uzbrojony. Niestety w dzisiejszych czasach podróż kosmiczna jest coraz bardziej niebezpieczna i lot statkiem bez przynajmniej najmniejszego, skromnego uzbrojenia obronnego, jest wielce i niepotrzebnie ryzykowna.
Statek nazywa się Galactic Mauler VI. Ma dość długą i nudną historię, dzięki czemu, tym ciężej będzie was Mistrzu Vos wykryć. Jest to jednostka typu YG-4210. Wiem, że to bardzo stara maszyna. Konstrukcja jest już sprzed kilkuset lat. Choć ta maszyna nie jest aż tak stara. Tym niemniej przeszła już swoje i może się wydawać istnym wrakiem. Jednak niech jej wygląd nie zmyli oczu. Gruntownie zmodyfikowana jest w pełni sprawna i doskonale przygotowana do walki. Wzmocnione silniki, tarcze, lepszy system sensorów i dość spory zasób zagłuszający. Uzbrojona w dwa lekkie działka jonowe w górnej wieżyczce i dwa podwójne lasery, w wieżyczkach wysuwanych z bocznych modułów dokowych. Plus dwie wyrzutnie rakiet, z magazynkiem 12 sztuk. W środku znajdują się przygotowane dwa speedery, datapady, skafandry próżniowe, droid medyczny, zbiornik z bactą, ładunek, rudy, systemy…


Jak zawsze droid zaczął gadać o wszystkim co nie było potrzebne. Ale nim Vos mógł mu przerwać, z opresji wyrwało Mistrz Yoda, który lekko uderzając swoją laską w nogi DB-321 odgonił go mówiąc: „sio, sio”. Następnie wiekowy Mistrz zwrócił się do Quinlana i swego nowego padawana:

- Powodzenia życzyć wam przyszedłem i kilka dodatkowych informacji dostarczyć. W wyniku ataku na Eriadu, misja senatora Tarkina i komandora Pellaeona odwołana została. Sami na Bothawui polecicie, co dobre i złe strony posiada. Jak ciężkie zadanie przed wami stoi mówić nie muszę, powodzenia jeszcze raz wam życzę. W razie potrzeby, do dawnego znajomego Bothanina imieniem Fey’tai zwrócić się możecie. Na datapadzie informacje o jego położeniu macie. Dawny przyjaciel Yody to jest. Wiele użytecznych informacji posiadać może. Pamiętajcie dowody zebrać musicie nim senatora w jakikolwiek sposób oskarżycie. Niewinnym nadal być może. A coraz bardziej popularny się staje. Ostrożni być musicie, Senat Bothawui w wojnie chciałby widzieć. Zły ruch populację planety przeciw Jedi i Republice zwróci. Niech Moc będzie z wami.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brasidas dnia Pią 6:43, 08 Wrz 2006, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Aldar Khel'makh
Grey Jedi



Dołączył: 08 Maj 2006
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Coruscant

 Post Wysłany: Śro 10:00, 28 Cze 2006    Temat postu:

Pozostała godzina. Godzina do rozpoczęcia misji. Godzina do opuszczenia świątyni, Coruscant. Godzina do wyruszenia na wyprawę z ramienia Rady Jedi.

Aldar czuł się poruszony. Zaskoczony, podniecony, lekko zaniepokojony. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Przed chwilą przybył do świątyni jako dysydent, zdrajca, zbłąkana owca. A teraz wyruszał na misję. Zaufanie? Może mistrz Yoda przeforsował na radzie decyzję będącą korzystną dla Aldara? A może tak naprawdę był to test? Młody jedi przypominał sobie postawę mistrza Vosa podczas rady. Może kiffar miał go sprawdzić? Podobno posiadał umiejętności idealne do takiego zadania... A może zakon znalazł się w tak kłopotliwej sytuacji, że musi zaryzykować? Republika znajdowała się w krytycznej kondycji i dlatego ogrom obowiązków spadających na jedi, wymusza zaufanie i zaangażowanie w misji wątpliwego Aldara.

Ciągle było więcej pytań, niż odpowiedzi. Więcej wątpliwości niż zrozumienia. Aldar przerwał układanie rzeczy, które chciał zabrać. Przysiadł, próbując w spokoju odnieść się do własnego stanu.

~Twoje rozdrażnienie do niczego nie prowadzi, przyjacielu – rozległ się głos – wspomnienie mistrza – Musisz w większym stopniu panować nad swoją przyszłością. Być kreatorem własnego losu. A w pierwszej kolejności myśleć i panować nad emocjami...

Wspomnienie Roniego było silne i autentyczne. A jego słowa jak zawsze – przynosiły otuchę i pomagały w trudnej chwili. Co najważniejsze – były słuszne. Bo w obecnej sytuacji intencje Rady nie miały znaczenia. Liczyło się tylko to co zakładał Aldar. Do czego dążył, czego się spodziewał, co chciał osiągnąć.

Pewność siebie dodawała mu otuchy. Powalała jaśniej spojrzeć na rzeczywistość. Poczuć moc, kierować nią, odnaleźć się w jej strumieniu. Z łatwością odegnać złe myśli, odnaleźć równowagę, spokój, cel.

Mężczyzna wstał i podszedł do okna. Panorama Coruscant. Lubił wpatrywać się w niezliczone światła. Wsłuchiwać w pędzące pojazdy. Miasto żyło. Kolebka ludzkości, najbardziej intensywna, mocna i wyrazista planeta wszechświata. Wspomnienie młodości. Dawnych przyjaciół, błędów, rozczarowań, podniet, doświadczeń, przygód...

To nie była dobra chwila na wspominki. Czas uciekał, a spóźnić się na pierwszą wyprawę zwyczajnie nie wypadało. Roni nigdy się nie spóźniał.

Ostatnie kilka rzeczy trafiło do worka. Czarny, prosty, wykonany z odpornych materiałów worek zamknął w sobie praktycznie cały dobytek. Ostatnim gestem poprawił na sobie strój. Czarna koszula o luźnym i niezobowiązującym kroju, lniane spodnie w trochę jaśniejszej tonacji i skórzane mokasyny. Strój wygodny, funkcjonalny, choć nadający się bardziej na turystyczną wyprawę niż misję jedi. Ale takie też było polecenie. Mieli wyruszyć incognito.

Upewniwszy się że wszystko pozostawia w należytym porządku, ruszył w stronę wyjścia...

***

Olbrzymi hangar był równie ciekawy co cała świątynia. Ciemny, masywny, zapełniony maszynami oczekującymi na start, powracającymi z lotów i oczekującymi na misję. Wielu techników, droidy, ludzie, obcy. Jedi i osoby pozostające związane z zakonem. Ruch tak typowy dla platform startowych. Ale równocześnie przebijał się do tego hangaru duch świątyni. Ozdobna ornamentyka, spokój, porządek, dyscyplina. Zrozumienie dla sytuacji które tak jasno było kojarzone z jedi.

Aldar trzymając worek w ręku kierował się w stronę stanowisk startowych. W lewym skrzydle znajdowały się statki nie oznaczone insygniami zakonu. Trudno było odgadnąć który z nich wybrał mistrz Vos. Problem ten miał się jednak szybko rozstrzygnąć, bowiem do hangaru wszedł wspomniany. Aldar skierował się w jego stronę.
– Mistrzu... – Padawan skłonił się nisko.

Lecz Quinlan zamiast odpowiedzieć obrócił się w prawo, jakby spodziewając się niebezpieczeństwa. Istotnie pojawiło się „niebezpieczeństwo” i swym droidycznym głosem zaczęło mówić nie dopuszczając do głosu jedi:
- Statek jest gotowy. Jak przekazano mi...
Maszyna była wielce wytrwała. Aldar starał się słuchać z uwagą, aczkolwiek ani kwestia uzbrojenia statku, ani jego typ, ani ewentualność walk w kosmosie nie wydawała mu się bliska. Wspominając słowa swego mistrza, starał się zachować skupienie, gdyż „każde słowo warte jest twej uwagi”.

Osobą która przerwała monolog droida był nie kto inny niż Mistrz Yoda. Aldar skłonił się widząc drepczącego gnoma. Było coś sympatycznego w jego postawie. A może stary jedi był tak oczywistym symbolem spokoju, zrozumienia i ścieżki jedi że wywoływał entuzjazm?

- Powodzenia życzyć wam przyszedłem i kilka dodatkowych informacji dostarczyć. W wyniku ataku na Eriadu, misja senatora Tarkina i komandora Pellaeona odwołana została. Sami na Bothawui polecicie, co dobre i złe strony posiada. Jak ciężkie zadanie przed wami stoi mówić nie muszę, powodzenia jeszcze raz wam życzę. W razie potrzeby, do dawnego znajomego Bothanina imieniem Fey’tai zwrócić się możecie. Na datapadzie informacje o jego położeniu macie. Dawny przyjaciel Yody to jest. Wiele użytecznych informacji posiadać może. Pamiętajcie dowody zebrać musicie nim senatora w jakikolwiek sposób oskarżycie. Niewinnym nadal być może. A coraz bardziej popularny się staje. Ostrożni być musicie, Senat Bothawui w wojnie chciałby widzieć. Zły ruch populację planety przeciw Jedi i Republice zwróci. Niech Moc będzie z wami.

- Będziemy ostrożni mistrzu – odezwał się Aldar z dziwną pewnością w głosie – Choć chwile dla republiki i zakonu są trudne, moc nas prowadzi. Wykonamy nasze zadanie zachowując pełną ostrożność. Moc jest z nami.
Młody jedi spojrzał jeszcze na mistrza Vosa. Od młodzieńca wyczuwalna była pewność siebie i świadomość własnych atutów.
- Prawda mistrzu?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Pon 20:40, 03 Lip 2006    Temat postu:

[off]Trochę zgodmodziłeś mi postać Aldar, ale przepuszczę. Wink [/off]

- Prawda, mistrzu? - głos Aldara wyrwał Vosa z lekkiej zadumy. Rozważał słowa Yody, który specjalnie przybył pożegnać ich przed odlotem, aby zwrócić uwagę na niebezpieczeństwa, które mogą czyhać na Bothawui. Nie było wątpliwości, że misja ta miała wysoką wagę, a każdy nieostrożny krok, albo też zrządzenie Mocy, mogło skłonić Bothan do wystąpienia z Republiki. W rzeczy samej, na dwóch Jedi, których Moc połączyła w zszywaną parę mistrz-padawan, miała przed sobą zadanie, które musieli wykonać na szóstkę. Mocy, przybywaj - pomyślał uśmiechając się półgębkiem Vos.

- Tak, Aldarze, będziemy ostrożni. I Moc będzie z nami. Dziękujemy ci za porady, mistrzu Yodo i będziemy według nich postępować. Zwrócimy się do pana Fey'taia o pomoc w przygotowaniu planu zatrzymania naszego senatora, bo sami nie znamy zbytnio planety i panujących na niej zwyczajów. Wierzymy, że Moc nas poprowadzi właściwą ścieżką i Bothanie ujrzą dwulicowość senatora Se'laba. Niech Moc będzie również z tobą, mistrzu

Vos pokłonił się niziutkiemu mistrzowi i ruszył w stronę statku, o którym tyle do powiedzenia miał droid DB-321. Znał model YG-4210, ale nigdy nie słyszał o tak daleko idących modyfikacjach i że są one w ogóle możliwe w tak starej konstrukcji. Statek nie wyglądał może zbyt okazale, ale z pewnością nadawał się do bezpiecznej podróży.



Kiffarski Jedi skinął głową Aldarowi, ruszając po rampie frachtowca. Przeszedł tunelem do świetlicy, a następnie do sterowni, której rozkład przypominał sterownie innych statków z serii YT. Vos usadowił się w fotelu pierwszego pilota, który znajdował się po lewej stronie i zaczął uruchamiać procedury przedstartowe czekając, aż dołączy do niego padawan Khel'makh.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Aldar Khel'makh
Grey Jedi



Dołączył: 08 Maj 2006
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Coruscant

 Post Wysłany: Sob 11:19, 08 Lip 2006    Temat postu:

– [...]Wierzymy, że Moc nas poprowadzi właściwą ścieżką i Bothanie ujrzą dwulicowość senatora Se'laba. Niech Moc będzie również z tobą, mistrzu – przemawiał mistrz Vos. Aldar skłonił się nisko poczym ruszył w ślad za kiffarem na pokład statku.

- Staruszek – zauważył padawan, siadając w fotelu po prawej stronie – Właściwie to straszny rzęch. Co nie zmienia faktu że ma mnóstwo uzbrojenia. Mam nadzieję że nie będziemy musieli z niego korzystać.
Chwilę później dodał:
– Systemy wydają się sprawne. Możemy startować.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pon 15:49, 10 Lip 2006    Temat postu:

Kiedy wszystko było gotowe, Mistrz Vos otrzymał droga radiową pozwolenie na start i mógł spokojnie rozpocząć kolejna podróż. Bez żadnych problemów statek opuścił orbitę i skoczył w hiperprzestrzeń. . I tu… dobra pasa się zakończyła. „Zielony Gremlin, bo tak się nazywał statek, miał bez dwóch zdań, adekwatne miano. Lot miał trwać dwa dni. Jednak, jak się szybko okazało potrwał aż cztery. Mimo iż technicy w Zakonie byli pierwszej jakości, wielu Jedi lubiło majsterkować z techniką, to jednak ten statek był już kompletnym wrakiem. I mimo daleko posuniętych modyfikacji, również w systemach zasilania i dziesiątków innych rzeczy to, wszystko się po prostu sypało. Już w ciągu pierwszych trzydziestu minut loty hipernaped po raz pierwszy nawalił. W całej podróży wystąpiło ok. 30- 40 mniejszych lub większych awarii. To silniki, to nawigacja, to światła, to prysznice, najgorsze było jak się zepsuł zsyp odpadków. Dwa małe droidy naprawcze uwijały się jak mogły, ale nie nadarzały z mnogością problemów, jakie ten grat miał w każdej sekundzie w swej egzystencji. Dodatkowo usterki wymusiły kilka wyjść z hiperprzestrzenni. Najwidoczniej najnowszy napęd hiperprzestrzenny, nie do końca dobrze czuł się współpracując z wiekowa konstrukcją statku. Zdecydowanie to był statek dla Jedi, ponieważ nikt inny, by nie miał tyle wiary w Moc, że ta kupa złomu się nie rozpadnie.

Tym niemniej w końcu po dosyć długiej i stresującej podróży, na początku czwartego dnia lotu oczom Jedi ukazała się planeta Bothawui. Po ciężkich przeżyciach maszyna jednak szybko dowiodła, że była strzałem w dziesiątkę. Zazwyczaj bardzo podejrzliwi i skrupulatnie sprawdzający wszystko Bothanie, równie szybko zrezygnowali z dokładnej kontroli, kiedy jeden z celników, zaglądając do pomieszczeń silnika, szukając kontrabandy, spowodował wyciek paliwa, ruszając starą płytę, która przypadkiem prześcieła jeszcze starsze rury paliwowe. Mały pożar, kilka popalonych brwi, zniszczony droid naprawczy, i osmalone twarze były naprawdę szczęśliwym zakończeniem tej kontroli. Nie ryzykując większych katastrof, Vos i Aldar zostali dopuszczeni na najdalej wysunięte lotnisko, gdzie nie mogli wyrządzić żadnych szkód w przypadku awaryjnego lądowania.

Jednak wszystkie kłopoty mogły się opłacić. Zdecydowanie senator nie wiedział, że Vos wrócił, by zbadać jego poczynania i wplatanie w śmierć strażniczki sektora. Dodatkowo na lądowisku, czekała go miła niespodzianka. Z dawna niewidziana… przyjaciółka, czekająca na obiecane kwiaty. Jak zawsze ciężko było określić, w jaki sposób wiedziała gdzie wyląduje Quinlan, ale… czy to było mazane? Jedno spojrzenie na Khaleen i człowiek umiał zapomnieć o całym świecie.

Po chwili, kiedy wszystkie systemy statku były już wyłączone, dziewczyna do tej pory siedząca na speederze, stojącym na opuszczonym lądowisku, ruszyła w kierunku statku. Teraz ruch należał do Jedi. Mili przewagę zaskoczenia, mieli pomoc, brakowało tylko planu działania.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Aldar Khel'makh
Grey Jedi



Dołączył: 08 Maj 2006
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Coruscant

 Post Wysłany: Sob 18:47, 12 Sie 2006    Temat postu:

Podróż kosmiczna jest trudna do opisania. Właściwie to jest nawet trudna do zrozumienia. Kiedy człowiek stoi na powierzchni planety i czuje mundi pod stopami, lot w kosmos wydaje sie czymś ekscytującym i nieparwdopodobnym. Sama perspektywa jest podniecająca. I trudno się temu dziwić, wszak lecąc w kosmos godzisz się na nieznane. Nie wiesz co się wydarzy. Właściwie tylko jedno jest pewne - zmiana. Nleży i trzeba oczekiwać że coś się wydarzy.

Może więc tylko połowicznie zaskoczeniem było psucie statku. Ciągłe awarie, dwójka jedi znosiła ze stoickim spokojem. Choć w każdej chwili ocierali się o granicę życia i śmierci, to jednak nie działali pochopnie i pod wpływem stresu. Byli nieludzko jedi. Podchodzili od sytuacji racjonalnie, dosonale wiedząc że nerwy nic nie zmienią.

A może to dlatego że lecieli w kosmosie? Może sama podróż byłą czymś tak niezwykłym, że problem ze stabilizatorami mocy, przekażnikami lub zasilaniem konsolety nie był niczym niezwykłym?

Nie tylko z powodu ciągłych awarii podróż wlokłą się niebywale. Dla Aldara każda minuta dłużyła się niemiłosiernie. Zamknięty w stalowej puszcze nie czuł się komfortowo. Wcale! Czuł się ograniczony i ubezwłasnowolniony.

Kiedy statek w końcu dotknął powierzchni lądowiska, energia nagromadzona podczas długich dni oczekiwania miała w końcu znaleść zwoje ujście. Nareszcie. Kończyło się oczekiwania. Aldar wcale nie tęsknił do akcji rodem z komisów dla małych dzieci. Nic podobnego. Ale chciał płynąć. Zmierzać dalej. A dotychczasowa podróż była dla niego wyłącznie czekaniem.

Z ulgą więc otworzył trap i zszedł na ziemię. Chciał wciągnąć to prawdziwe powietrze do ust. Ujrzeć prawdziwy krajobraz. Spotkać... Z pewnym zaskoczeniem ujrzał niewiastę wyrażnie czekającą na kogoś. Czyżby pomyliła statki szukając znajomego?

Spokojnym krokiem Aldar ruszył w stronę kobiety. Wyciągnął papierosa i bez skrępowania skrzesał ogień.
- Mogę w czymś pomóc? - zagadnął wypuszczając dym z ust. Jego strój ani postawa w niczym nie oddawałą kim był. Gorzej. Ton głosu zdawał się sugerował pytanie "mogę w czymś pomóc mała?".

/Off: Przepraszam za długą przerwę. Praca, praca praca... A teraz jeszcze piszę spiesznie bo ktoś odciąga od komputera... życie/


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Wto 23:33, 15 Sie 2006    Temat postu:

Vos pomimo wyuczonej cierpliwości Jedi ciężko przeżył przeprawę przez hiperprzestrzeń, wielokrotnie przerywaną awariami. Nie przodował w mechanice, ale nie był też kompletnym laikiem, więc w części napraw brał udział, a przynajmniej pomagał specjalistycznym droidom. Już drugiego dnia droidy nauczyły się, że Jedi nie musiał wydawać rozkazu udania się do miejsca usterki - wystarczyło, że się na nie spojrzał, a już wiedziały, co robić i gdzie się kierować. W połowie czwartego dnia podróży po kolejnym nagłym wyrwaniu się statku z hiperprzestrzeni w samym środku kosmicznej pustki Kiffarowi wymsknęło się palnięcie otwartą dłonią w panel sterowniczy - wtedy poczuł, że dzieje się źle, oddał dowodzenie Aldarowi i udał się do swojej kajuty, aby trochę pomedytować.

W tym celu odciął się od statku, oddalił się od niego, unosząc się w mglistej wizji Mocy. Prawdopodobnie z powodu wyczerpanych nerwów nie mógł się skupić ani na przeszłości, ani na teraźniejszości, ani też na przyszłości - chociaż ta ostatnia natrętnie podsuwała mu przed oczy jeden obraz. Obraz młodej, atrakcyjnej, zgrabnej kobiety o fioletowych włosach i głębokich, ciemnych oczach. Siedziała w drzwiach speedera, zaparkowanego wewnątrz czegoś, co przypominało stanowisko lądownicze dawno opuszczonego portu kosmicznego. Nie mogąc wprowadzić się w stan medytacji z prawdziwego zdarzenia Vos przerwał swoje wysiłki, z siedzenia ze skrzyżowanymi nogami położył się na boku na koi i zasnął. Obudził się niedługo przed wyjściem z hiperprzestrzeni już w systemie Bothawui, po spokojnym śnie.

Kontrola ładunku przeszła gładko głównie ze względu na opłakany stan techniczny statku. Gdy ekipa Bothan, która przeczesywała większość pomieszczeń frachtowca, wychodziła przez śluzę lądowniczą, Vos z jednej strony cieszył się z udanego uniknięcia przyciągania uwagi, a z drugiej miał ochotę rozmontować droida DB-321 kabelek po kabelku za zachwalanie takiego szmelcu. Stwierdził jednak, że w tym momencie takie dywagowanie i tak nie ma sensu, bo Coruscant jest daleko, a Bothawui - bardzo blisko. Tutaj pokierowała go Moc i tutaj musi dalej podążać jej ścieżką.

Schodząc po trapie czuł już prawie idealną równowagę i gotowość wykonania misji, ale widok, który ukazał się jego oczom, momentalnie obrócił wszystko do góry nogami. Wizja z poprzedniego dnia spełniła się w stu procentach. Khaleen była tutaj, na burcie speedera, wewnątrz dawno niesprzątanego stanowiska lądowniczego. I podobnie jak w wizji patrzyła tylko w stronę Quinlana. Jedyna różnica polegała na tym, że nie było to spojrzenie pełne tęsknoty. Khaleen miała ręce zaplątane na piersi, jedną brew podniesioną wyżej od drugiej, a z jej ciemnych oczu wydawały się bić słowa "znowu się spóźniłeś", podkreślone ironicznym uśmieszkiem.

Zdumienie Vosa pogłębił dodatkowo Aldar, który pierwszy zszedł z pokładu, a teraz kierował się krokiem gwiezdnego łajdaka w stronę Khaleen, odpalając przyprawowego papierosa. [off]Chyba nie ma takiej używki w świecie SW, więc chociaż podciągnijmy to pod starwarsową przyprawę...[/off]

- Mogę w czymś pomóc? - spytał dziewczynę, jakby była podrzędną prostytutką z Nar Shaddaa.

- Myślę, że tyle wystarczy, stary pijaku! - powiedział do niego Vos robiąc niedbałą minę i kładąc mu rękę na ramieniu oraz wyciągając ręką papierosa z ust padawana - chodźmy na pokład mojego wypasionego statku i tam się przywitajmy. Kiffar wyrzucił papierosa za siebie, popchnął lekko Aldara w stronę rampy, a odwracając się do Khaleen puścił jej oko, dając znak, że nawet tak zapuszczone pomieszczenie może być w jakiś sposób obserwowane, natomiast wnętrze statku było raczej nadal bezpieczne. Mieli jeszcze do omówienia plan - nie zrobili tego podczas podróży, bo zwyczajnie nie było na to czasu. Kolejne awarie zostawiały czas tylko na medytację, sen i inne codzienne czynności - rozmowa nie była zbyt często słyszana na pokładzie przez cztery dni lotu. Na dodatek Khaleen zapewne dysponowała cennymi informacjami, które mogły się przydać przy realizacji planu, poza tym też mogła pomóc w jego realizacji.

- Chodźcie, chodźcie - pospieszył dziewczynę i padawana Vos.

Puścił Aldara przodem, a sam zatrzymał się zaraz powyżej rampy czekając na Khaleen. Gdy ta podeszła, natychmiast objął ją w niedźwiedzi uścisk, dodatkowo wzmocniony tęsknotą. Rzucił tylko krótkie i ciche "przepraszam", a potem ruszył w stronę jednej z kabin statku, w której mogli porozmawiać, a gdzie już kierował się Aldar.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Aldar Khel'makh
Grey Jedi



Dołączył: 08 Maj 2006
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Coruscant

 Post Wysłany: Wto 11:47, 22 Sie 2006    Temat postu:

- Mogę w czymś pomóc?
Pytanie przebrzmiało, a dziewczyna wciąż pozostawała w milczeniu. Swoją drogą całkiem ciekawa dziewczyna. Wydatne usta, proporcjonalnie osadzone oczy. Krągłe biodraa i mocno zarysowane piersi. Może makijaż i krzykliwy kolor włosów w połączeniu z odważnym strojem, mógł przeszkadzać, ale czy tak naprawdę…
- Myślę, że tyle wystarczy, stary pijaku! – coś zakłóciło rozmyślania.
Znajomy głos wyjaśnił czego nieznajoma szukała spoglądając nad ramieniem padawana. Szeroko uśmiechnęła się. Czyżby znajomi? Aldar skojarzył, że Vos był wcześniej na tej planecie. I jakkolwiek doskonałym był jedi, potrafił przy okazji dobierać „ciekawych” informatorów.

Mężczyzna raz jeszcze staksował „informatora” wzrokiem, nie żałując jej zainteresowania, poczym z letka ponaglany ruszył w stronę statku. Nawet nie zauważył kiedy zniknął jego papieros. Quinlan czasem przesadzał. Mimo tego padawan przyrzekł sobie w duchu pokorę i zrozumienie. Wszak tego typu zachowanie zapewne było dopiero początkiem na trudnej drodze przyzwyczajeń, wierzeń i zwyczajów, a także obyczajów mistrza Vosa.

Aldar spojrzał za siebie i uśmiechnął pod nosem. Vos nie spuszczał wzroku z dziewczyny. Widać że i on potrafił docenić walory dobrego "informatora". Wspiął się po rampie kierując w stronę najobszerniejszej kabiny.

- Musisz pani wiedzieć… - odwrócił się z uśmiechem, aby dostrzec że mówi do powietrza. Co ich zatrzymało? Z łatwością wyczuł obecność przy rampie. Mistrz Sunrider zawsze wpajał mu zaufanie względem mocy i szacunek dla zasady ciągłego skupienia. Lecz otwierając się na moc, nie wyczuł żadnego zagrożenia. Wszystko zdawało się spokojne, wyciszone… Poza grą dwu umysłów. Aldar zanurzył się w odmętach mocy, katalizując emocje. Doskonale wyczuwał echo dziewczyny, a tuż obok znacznie stłumiony rezonans mistrza Vosa. Radość? Szczęście? Tęsknota? Zażyłość? Emocje zaskoczyły go zupełnie. Czy to możliwe? Nie do końca zawierzał swym odczucia. Na tym polu najwyrażniej widział swe braki podczas mozolnych nauk pod okiem mistrza Sunridera.

Zaniepokojony, lecz bardziej niedowierzając swym odczuciom, usłyszał kroki i do statku wmaszerowała dziewczyna w asyście Quinlana. Szybko odpędził myśli, świadom że nie mają one teraz znaczenia. Przynajmniej próbując tak myśleć. Bo w ciągu tych ułamków sekund, jego percepcja dziewczyny całkowicie się zmieniła.

Spojrzał na mistrza Vosa wyczekująco. Starał się przewiercić wzrokiem dwójkę, jakby w ten sposób szukając potwierdzenia dla swoich niejasnych wrażeń.
- A więc jesteśmy… - próbował przerwać ciszę.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pią 6:40, 08 Wrz 2006    Temat postu:

Po krótkiej chwili wszyscy weszli do środka statku, do mesy, gdzie można było usiąść, coś wypić i spokojnie, nie niepokojonym przez nikogo porozmawiać. Mimo bardzo wyzywającego wygladu, młoda dziewczyna wyglądała na taką, która umiała zadbać o swoje interesy, a to często oznaczało umiejetność pozyskiwania informacji.

- Jestem tu już od dwóch dni. Czekając na was, ponieważ jak zwykle się nie spieszyliście, udało mi się pogrzebać w okolicy i pozyskać kilka plotek i faktów. Sami zdecydujecie co jest czym. Polo Se'lab jest senatorem Bothawui od ponad czterech lat i właśnie mu się kończy kadencja, którą pragnie, dosyć mocną kampanią, jaka obecnie trwa, przedłużyć. Jest dosyć spokojny jak na Bothanina, choć umie pokazać ząbki. Podobno honorowy i... sprawiedliwy, uwierzycie w to? No przynajmniej tak gadają, ale kto by tam wierzył tym futrzakom. W przeciwieństwie do swoich "kuzynów" nie jest krzykliwym politykiem, starając się wszystko załatwić spokojnie i po cichu. Jest jednak często arogancki gdy coś nie idzie po jego mysli. To tak wprowadzeniem do osoby jaką jest, albo przynajmniej jaką udaje.

- Obecnie podróżuje po miastach Bothawui, mówiąc o staraniach i przyszłym sprowadzeniu Rzeźniczki z Drev'starn przed sprawiedliwość Bothan. Nie ma co ukrywać, że chodzi o twoją przyjaciółkę Korto. Cóż. Bothanie niemal wydali ark'kai tej kobicie i z tego co usłyszałam u tych gości, jest to dosyć poważna sprawa. Dlatego jeżeli Polo uda się dotrzymać obietnicy i skazać ją tutaj, ma zwycięstwo w kieszeni jeżeli nie, to cóż, pa skarbeńku.

- Co do mniej oficjalnych rzeczy to bez wątpienia Polo ma duże kontakty w Spy necie. Nie tylko ma tam duży dostęp jako snator i jedna z najważniejszych osób na planecie, ale również dzięki licznym kontaktom jeszcze z przed kadencji senatorskiej. Często podobno handluje informacjami, wzaszdzie wszędzie gdzie się da.Czasem też używa ich by innymi sposobami dorobić na życie, jednak jak dokładnie to nie mam pojecia. Mimo wszystko to Bothanie i umieją trzymać tajemnice gdzie trzeba. I wzasadzie wszystko co wam powiedziałam to stek bzdur, pomieszany z plotkami i odrobiną prawdy.

- No mam nadzieję, że moją długą i samotną pracą, zasłużyłam sobie na małą nagrodę.
- uśmiech na twarzy dziweczyny szybko przybrał dziwnego... wyzywajacego acentu.

*********

- Sir zbliżamy się. Niedługo wyjdziemy z hiperprzestrzeni. gdy tylko skany pokażą odczyt podam informacje.

Roan Shryne stał w łądowni promu. Podróż przeciągała się. Można by pomyśleć, że trwała wieczność, biorąc pod uwagę warunki nikomu to raczej nie wywoływało uśmiechu na ustach. Choć poza Jedi pozostali byli klonami, więc zapewne nie wiedzieli co to narzekanie. A wszystko było takie piękne jeszcze kilka dni temu. Będąc na jednym z okrętów Republiki, zmierzajacym spowrotem do światyni, nagle uzyskano informacje o nadzwyczaj dużej aktywnosci piratów w tej części przestrzeni kosmicznej. Mistrz Yoda była jasny co do rozkazów. Wywiad donosił o handlu separatystów bronią z kilkoma planetami, biorąc pod uwagę rejon w jakim się znajdowali, takie doniesienia nie mogły być pozostawione bez sprawdzenia.

Separatystów dosyć szybko wykryto. Okręty Auxilla zajęły się wrogim statkiem, jednak poza miejscem dostawy nic nie było wiadome z baz danych komputera na mostku Konfederatów. W tedy to ktoś, cholera wie kto, wpadł na ten błyskotliwy pomysł z przemytem promu w jednym z kilku olbrzymich kontenerów, który jak się okazał przenosił tysiace droidów bojowych Konfederacji. Kontenery były przeznaczone dla tajemniczych kontrachentów mających przybyć i je odebrać. Tak więc po usunięciu tosterów, Roan został upchany do promu klasy Conqueror, razem z dziesięcioma klonami, a następnie umieszczeni wewnątrz zamknietej trumny. Normalnie prom mieści dwóch członków załogi i jednego pasażera, jednak dzieki małym przemeblowaniom w niewielkiej ładwoni, udało się upchać sprzęt i ludzi. Jak się szybko okazało ludziom z Auxilla udajacych Konfederatów udało sie oszukać wroga i kontenery zostały zabrane przez olbrzymi frachtowiec zmierzajacym w nieznanym kierunku. Tak oto Roan utknął w szczelnie zamkniętej, ciasnej trumnie, z jednym kiblem i dziesięcioma klonami bez choćby najmniejszego poczucia humoru, ale za to z jasnym rozkazem dowiedzieć się kto zakupuje droidy Konfederacji i wrazie kłopotów wezwać posiłki. Duszno, ciasno, brak zaopatrzenia, ruchu to tylko część kłopotów, jakie miały czekać na Jedi, a kłopoty zbliżały się szybkimi krokami:

- Sir właśnie wyszliśmy z hiperprzestzreni. To Bothawuyi! Nie wiem, czy możemy tu zostać. Skanery Bothan są doskonałe, mogą nas łatwo wykryć w tym kontenerze, mamy się wycofać? Czy przebijać siłą?


W związku z przedłużającą się absencją towarzysza Brasa, odbyłem rozmowę z Aidenem i doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie kiedy dołączy do misji z Kevem Sei'Crą. W ten sposób znikną dwa problemy - dwaj gracze dostaną zadania a kolega GM będzie miał mniej problemów. Zakładamy więc, iż wydarzenia z "kontenerem" nigdy nie miały miejsca, ot Shryne'a nigdy tu nie było...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Śro 0:19, 13 Wrz 2006    Temat postu:

Vos słuchał uważnie Khaleen, nie przerywając jej. Miała do przekazania wiele wartościowych informacji i nie chciał, aby którakolwiek mu umknęła. Kiedy trzymał ją przez tą krótką chwilę w ramionach, uświadomił sobie, jak bardzo za nią tęsknił. Jednak starał się teraz tego nie okazywać, zwłaszcza w obecności Aldara. Gdy już uznał, że dziewczyna skończyła mówić, odezwał się.

- Wygląda na to, że trafiliśmy na mocno skomplikowaną osobę. Tak się składa, że wiemy o nim jeszcze coś więcej. To senator Se'lab jest odpowiedzialny za śmierć mistrzyni Beti, bowiem on wynajął Aurrę Sing.

Mistrz bynajmniej się nie uśmiechał, a jego głos stawał się coraz bardziej ponury.

- Jest oczywistym, że dla dobra swojej kampanii wyborczej poświęcił życie mistrzyni Glyn. Teraz z pewnością zrobi wszystko, żeby sprowadzić tu z Coruscant Sing i wyprawić jej pokazowy proces ku uciesze gawiedzi. Sam oczywiście wyjdzie na obrońcę ludu - przerwał i kontynuował już bardziej konkretnym tonem - Mistrz Yoda dał nam namiary na jego dawnego znajomego, Bothanina imieniem Fey'tai. Myślę, że dalsze rozpoznanie rozpoczniemy od spotkania z nim.

- Zapewne ktoś już zauważył, że weszłaś na pokład naszego statku - zwrócił się do Khaleen - Żeby stworzyć pozory, wyjdziemy i będziemy się zachowywać jak frywolna wycieczka kosmicznych zabijaków. Budzić lekką odrazę, ale nie przyciągać zbyt dużo uwagi i nie wyglądać sztucznie. Aldarze, myślę, że możesz sobie darować papierosa przyprawowego. - dodał z lekkim uśmiechem i wstał ze swojego miejsca.

W tym momencie poczuł jakby lekkie drgnienie w Mocy. Tak jakby gdzieś niedaleko pojawił się albo użył Mocy inny jej użytkownik. Jednak przeczucie zniknęło tak szybko, jak się pojawiło, więc postanowił nie zaprzątać sobie tym więcej głowy. Spotka sprawcę tego drgnienia, jeśli Moc będzie tak chciała. Teraz musiał skoncentrować się na chwili bieżącej... i powstrzymywać się przed odesłaniem Aldara na spotkanie z Fey'taiem i pozostaniem z Khaleen samemu na statku. Tak, zdecydowanie musiał się skupić na wyznaczonym zadaniu.

- Jeśli nie macie sugestii, to możemy chyba ruszać w drogę?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Aldar Khel'makh
Grey Jedi



Dołączył: 08 Maj 2006
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Coruscant

 Post Wysłany: Wto 20:17, 10 Paź 2006    Temat postu:

Aldar wciąż śledził wzrokiem dziewczynę, w żaden sposób nie mogąc odgadnąć tajemnicy, jaką zdawała się skrywać. Co rusz przenosił wzrok na Vosa, lecz zamiast odpowiedzi znajdował w jego spojrzeniu kolejne pytania. Kimże ona jest?

Kobieta z miejsca zaczęła mówić. Nijak nie zdawała się zaskoczona, bądź w jakikolwiek sposób skonfundowana sytuacją. Ba! prędzej można było uznać ją za zawodowego szpiega przywykłego do poufnej wymiany informacji, niż przypadkową dziewczynę

Aldar z pewnym trudem percypował informację. Pamiętał danełopotliwym senatorze, ostatnie zdarzenia na planecie, domniemany cel, informatora... Wszystko zdawało się tworzyć spoistą całość. Jednak ta całość obmywała Aldara wskroś nijak nie niosąc go swoim nurtem. Czuł się lekko zakłopotany swoją niewiedzą i brakiem zaangażowania.

Mistrz Vos pozwolił sobie na krótkie podsumowanie i własną ocenę. Jak zawsze działał w sposób zdecydowany i był pewny siebie. Chyba...
- Jeśli nie macie sugestii, to możemy chyba ruszać w drogę? – spytał, choć bardziej zamykając rozmowę Mistrz Vos.

Aldar chrząknął poczym z lekkim uśmiechem zwrócił się do dziewczyny.
- To wszystko racja. Tak samo jak to że nazywam się Aldar Khel’makh i jest mi bardzo miło Ciebie poznać - spuentował drobny szczegół. Co się stało że Mistrz zapomniał go przedstawić? Ignorancja? I czemu dziewczyna zdawała się go zupełnie nie zauważać zwracając się wyłącznie do Kiffara?
- Nomen omen mistrzu nie jestem pewny czy nie będzie lepiej się rozdzielić. Będziemy zwracać mniejszą uwagę na siebie. Ba! nawet ładna z was para, nijak do was pasuje. A poza tym kwestie informatora łatwo jeden z nas rozstrzygnie. Warto nie tracić czasu i zainteresować się już otoczeniem senatora. Nie trwońmy naszych sił gdy to nie konieczne. Ach! To wszystko pod warunkiem że urocza pani będzie nam towarzyszyć. – Aldar wciąż nie wiedział co jest grane. Ale miał nadzieję że lekka prowokacja pozwoli ustalić skąd Vos zna informatorkę.


[off] Wybaczcie zwlokę. Praca, praca, praca... [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ragnus
Rebel Scum



Dołączył: 24 Gru 2005
Posty: 1339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bydgoszcz

 Post Wysłany: Wto 11:01, 31 Paź 2006    Temat postu:

[off] Spróbuje także i Was poprowadzić. Dajcie mi trochę czasu na wczucie się w tą misję. Oraz praktycznie jej opracowanie, bo niestety Bras nie zostawił żadnych wskazówek. [/off]

Cała trójka wyszła ze statku, który doskonale pasował do obskurnej dzielnicy w której wylądowali. Jakże to miejsce różniło się od lotniska z którego tak niedawno odlatywali. Tutaj wszystko wydawało się chore. Od budynków, które wyglądały jakby zaraz miały się rozpaść aż po bezdomnych Bothan, którzy nie mając wystarczającej liczby kredytów zdawali się wręcz umierać tam gdzie leżeli.

Jedi byli tak szkoleni, by troszczyć się o innych, szczególnie słabszych i potrzebujących. Niekiedy jednak nijak nie można było wspomóc takich biednych istot. Prócz uczucia żalu Mistrz oraz syn marnotrawny, który dopiero co wrócił do zakonu nie mogli nic zrobić. Gdyby nie ich wcześniejsze doświadczenia na wielu planetach może zachowaliby się inaczej. Jednak ani Quinlan ani Aldar nie byli zwykłymi użytkownikami Mocy. Każdy z nich już poznał smak Ciemnej Strony. Takie zdarzenia w nieunikniony sposób prowadzą do zmian. Nie każdy jej użytkownik staje się jej niewolnikiem i wyznawcą do końca jej dni. Niestety każdy zaczyna inaczej patrzeć na świat:

- Tak wiem, że to przygnębiający widok. Od kiedy wybuchła ta dziwna epidemia widać coraz więcej Bothan w takim stanie, ale to przecież nie nasza sprawa – milczenie przerwała Khaleen.
- Przez te dwa dni napatrzyłam się na takie sceny dostateczną już ilość razy. Chodźcie szybciej tam jest mój speeder. Jego stan doskonale pasuje do waszego wyglądu – skończyła mówić poprawiając swoje farbowane włosy.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Aldar Khel'makh
Grey Jedi



Dołączył: 08 Maj 2006
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Coruscant

 Post Wysłany: Wto 11:12, 31 Paź 2006    Temat postu:

- Najprawdopodobniej nie – stwierdził Aldar – Dwie rzeczy mogą być jednak niepokojące. Po pierwsze takie epidemie nie muszą być naturalne. A po drugie, zakładając że to nas nie dotyczy, zamykamy oczy na kwestię która w rzeczywistości może być rozwiązaniem naszych problemów.
Mężczyzna zawiesił na dziewczynie spojrzenie pełne litości. Tak jakby powiedział właśnie coś oczywistego i w sposób jawny obnażył jej niedoskonały punkt widzenia.
- Czyż nie tak mistrzu? – spytał retorycznie ruszając w stronę pojazdu.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Sob 15:14, 04 Lis 2006    Temat postu:

Vos rozglądał się pustym wzrokiem po okolicy. Jego nozdrza uderzył odór. Ciężki odór powolnej śmierci i rozkładu. Przetrawionej żywności i choroby. Kiffar siłą powstrzymywał grymas skrzywienia się, nie mówiąc o coraz silniejszej woli zwymiotowania.

To, co widział, wcale nie poprawiało wrażenia. Nie rozglądał się zbytnio i nie przypatrywał krajobrazowi dookoła, ale i tak kilka obrazków wypaliło swoje miejsce w jego głowie. Wrażenia wizualne tylko wzmagały bodźce wywoływane przez węch. Ale nie mógł, choć wydawało się to kuszące, pokazać odrazy czy po prostu uciec. Po pierwsze miał do załatwienia tutaj sprawę, a po drugie - nie wypadał z roli kosmicznego pirata. Liczył na to, że Aldar i Khaleen zrobią to samo.

- Nie rozumiem cię, Aldarze. Jak bieda w galaktyce może być rozwiązaniem naszych problemów? - odpowiedział nietutejszym tonem i niezbyt głośno. Spojrzał też w oczy młodemu Jedi, żeby pokazać swoje niezadowolenie - znajdowali się w miejscu publicznym, a młodzieniec nie grał swojej roli. Zgolony na jeża pirat raczej nie zadaje codziennie takich pytań.

- Powiedz lepiej, gdzie ta szumowina, której szukamy. - powiedział do Aldara, mając na myśli starego Bothanina, którego mieli znaleźć. Sam mistrz Jedi zapomniał zabrać ze statku datakarty z zapisanym adresem znajomego Yody i szczerze liczył na to, że Aldar o tym pamiętał. Dziwnie by wyglądało, gdyby nagle mieli wracać na pokład statku.



[off] Przyznam się szczerze, że się zamotałem. Wskakiwanie i wyskakiwanie GMów wcale nie pomaga w wejściu w rytm, z którego zapewne wybiła Aldara i mnie dłuuuuga przerwa bez posta. [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Nie 0:46, 05 Lis 2006    Temat postu:

Szczęśliwie uczeń przerósł mistrza, przynajmniej w tym wypadku, bowiem po chwili niepewności Aldar odnalazł w kieszeni upragnione dane. Trafienie jednak na miejsce nie było takie łatwe, nie tylko za sprawą obcości całego miasta, ale i specyfiki adresi, którego poszukiwali. Dane wskazywało na mieszkanie gdzieś w ubogiej dzielnicy, w jednym z tych starych i rozlatujących się wieżowców, które zawsze stały na obierzach wielkich miast.
- To tu? - Khaleen może nie tylko stwierdziła fakt, co pytała. Drzwi i cała okolica nie pasowały do kogokolwiek, kogo mógł znać Yodę. -Ja zadzwonię - zaoferowała i tak też zrobiła, po dłuższej chwili drzwi rosunęły się ze zgrzytem i sykiem, za progiem czekał gruby Bothanin o szarym futrze, ubrany w coś co chyba było tutejszą bielizną.
- Czego?
- Eee... przepraszamy, że przeszkadzamy, ale szukamy kogoś kto nazywa sie Fei'Tai - kobieta była całkowicie zaskoczona.
- Co mówisz człowieku? Nie znam, nie wiem kto to, jak masz kredyty mogę się dowiedzieć, ale to będzie trwać. Nigdy tez ktoś taki nie mieszkał. Cos jeszcze? Nie, to dziękuję za wizytę. - zamknął przyciskiem wrota przed nosem Khaleen.
- I co teraz?

Wyszli przed budynek, sami nie wiedzieli czy gorzej pachniało w środku czy na ulicy. Nie wiedzieli specjalnie co robić, wrócić na statek, zapytać Yody co teraz? Do tego Khaleen zaczął zaczepiać jakiś ubrany w stary płaszcz Bothanin o czarnym futrze i jednym uchu:
- Te piękna, może chcesz coś mocniejszego, mam wszystko, przyprawę, niewolnice z Ryloth... no dobra tu przesadziłem.
- Spadaj futrzaku, nie potrzebujemy cię - dziewczyna zazwyczaj była bardziej opanowana, jednak teraz sytuacja była trudna
- Ej no, nie chciałem nikogo urazić, proszę o wybaczenie madame. - uśmiechnął się, prócz ucha i dobrych manier nie miał też zęba - Mam też informację, bo czy nie po to się przybywa na Bothawiu, jak nie po wiedze? - natrętny kudłacz zaczynał mówić do rzeczy
- Informację powiadasz? Może byśmy byli zainteresowani. Wiesz coś o...
- Ciii - Bothanin przyłożył konspiracyjnie palec do ust - Nie tutaj, ktoś patrzeć może, w miejsce ukryte udać sie trzeba. Albo takie, które ukryte jest, choć za nie nie uchodzi. Chodźcie ze mną - wzruszyła ramionami i spojrzeła na mężczyzn
- Co nam szkodzi chyba nie jest w stanie nic nam zrobić.

***

Tłum, gwar, specyficzny zapach, [link widoczny dla zalogowanych]. Kilkadziesiąt Bothan, ale nie tylko, rozmawiających, czekających tak samo, tylko goście się zmieniali, a i to nie zawsze, bowiem byli i tacy poszukiwacze przygód, których można było i pijących, głownie pijących, drobna wnęka wyścielona pochłaniającą dźwięki tkaniną. Czasami można mieć wrażenie, że wszystkie kantyny we wszechświecie wyglądają spotkać w dowolnym miejscu w Galaktyce.

Kotara zaszeleściła i do wnęki wszedł Bothanin zamówionym trunkiem, chociaż może to była samiczka? Miała rude futro, zapuszczone w długą grzywę ozdobioną koralikami, blaszkami i kawałkami drutu, chyba była też mniejsza. Ale jakie to miało znaczenie? Przybyli do tego miejsca za namową podejrzanego Bothanina o jednym uchu i denerwującym charakterze. Do tego nieustannie się uśmiechał to nie budziło zaufania. Pociągnął większy łyk trunku i przeszedł do rzeczy:
- Zatem drodzy galaktyczni turyści, powiedźcie mi czego potrzebujecie a ja wam powiem ile to będzie kosztować i dlaczego tak dużo - zmysł Jedi cały czas ostrzegał, że coś im grozi, może to Bothanin, może coś innego. Któż mógł wiedzieć?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Żbik dnia Nie 1:36, 05 Lis 2006, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Aldar Khel'makh
Grey Jedi



Dołączył: 08 Maj 2006
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Coruscant

 Post Wysłany: Nie 13:42, 05 Lis 2006    Temat postu:

Charakterystyczne brzęczenie nie ustawało. Świder, który uwił swe gniazdo w głowie padawana wciąż dawał o sobie znać. Delikatny szum, brzęczenie – uczucie tak namacalne i dobrze znane dla jedi. Odczucie zagrożenia. Padawan koncentrując się na swym intuicyjnym odczuciu, wciąż starał się zachować ostrożność. Każda istota, przedmiot, zdarzenie. Wszystko co go otaczało zdawało się dawać delikatne sygnały.

Czyżby Jednouchy? Trudno było nazwać go niebezpiecznym. Zresztą nawet jeśli miał on złe zamiary, to czy realnie mógł stanowić zagrożenie dla dwójki dobrze wyćwiczonych jedi? Powróciło wspomnienie mistrza Sunridera. Jego spojrzenie pełne głębi, uśmiech, słowa. Stary mistrz zawsze powtarzał słowa uznania względem swego ucznia. „Walka zaczyna się w twojej głowie. Pamiętaj kim jesteś. Jeśli będziesz mądry i rozważny nikt nie zdoła Ciebie zatrzymać. Jedynie o tym pamiętaj i mądrze dysponuj swą siłą” Czy ktoś tu mógł stanowić prawdziwe zagrożenie? Względem wojownika? Studenta Mocy? Osoby która przeczuwała zagrożenie zanim ono mogło nastąpić?

Aldar czuł się pewnie. Czucie miecza świetlnego pod okryciem wierzchnim tylko utwierdzało go w komfortowej sytuacji. Lecz charakterystyczne brzęczenie nie ustawało. Mężczyzna zganił się z powodu ignorancji ( „Ta jest Twą słabością i brzemieniem uczniu” . Pytania Jednouchego odpłynęły i Aldar skupił się na świdrującym uczuciu. Zagrożenie? Co mogło być jego źródłem?

Nic jednak nie stanowiło jednoznacznej odpowiedzi. Kilka postaci, gestów, zdarzeń zwabiło uwagę padawana. Nic jednak jednoznacznie nie stanowiło impulsu którego szukał. Mijały chwile sekundy i nic...

Aldar w zamyśleniu siedział przy stoliku. Niemal bez życia wpatrywał się przed siebie. Całkowicie gubił pytania Jednookiego. Chwilę później jego wzrok powędrował odrobinę w lewo i w dół. Jedna i druga. Padawan nawet nie potrafił się zganić że wzrok jego zwabiły piersi Khaleen. Dziewczyna była dla niego wciąż ciekawa. Zwyczajnie atrakcyjna i uwodzicielska. Taksował ją wzrokiem... sympatyczny uśmiech, ciekawe oczy, delikatny nos, zgrabna... „Koncentracja mój uczniu!” Głos mistrza, a może dawna dyscyplina którą tak usilnie wpajał Sunrider wyrwała go z zamyślenia. Koncentracja, zagrożenie, kantyna. Aldar powrócił do rzeczywistości z okolic talii Khaleen. Ale jak zachowywać koncentrację, kiedy nic się nie dzieje?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Pon 0:11, 06 Lis 2006    Temat postu:

Vos czuł nieokreślone zagrożenie, czyhające gdzieś na skraju podświadomości. Wiedział, że jego źródło musiało się czaić nieopodal i że w każdej chwili mogło dojść do gwałtownych wydarzeń z trójką 'detektywów' w roli głównej. Dlatego siedział pozornie rozluźniony, a tak naprawdę trzymał w napięciu każdy mięsień ciała, będąc gotowym na szybki wyskok zza stołu i wyciągnięcie miecza.

Z pewną nutą irytacji zauważył, że młody Jedi siedzący obok pomimo tego samego uczucia zagrożenia błądzi wzrokiem w obszarach kategorycznie zakazanych. Nie byłoby nic złego w fascynacji młodzieńca piękną kobietą, gdyby nie dwie podstawowe sprawy. Po pierwsze, była to kobieta Vosa. Po drugie, mieli przecież o wiele ważniejsze sprawy na głowie. I o ile Kiffar wiedział, że z fascynacji Aldara nic nie wyjdzie, bo jej serce należy do kogoś innego, to fakt, że młodzieniec pozwalał sobie na odwrócenie uwagi w tak ryzykownej chwili, podziałał mu na nerwy. Mistrz przesłał przez Moc subtelną naganę, podkreśloną ostrym spojrzeniem spod zmarszczonych brwi. Wyglądało to nawet naturalnie, że starszy pirat groźnie łypie na młodziana, który ukradkiem zagląda panience w dekolt. I niżej.

Chwila się przeciągała, a przecież nie byli tu na wczasach. Zachowując dozę ostrożności i co jakiś czas rozglądając się na boki, ale bez ruszania głową, żeby nie zwracać na siebie uwagi, Vos odezwał się do dwójki Bothan, która towarzyszyła trójce 'piratów'. Ruda samica była nadal tajemnicą, ale jednouchy cwaniak dał się już poznać jako osoba konkretna i bezpruderyjna, dlatego Kiffar postanowił grać dalej swoją rolę i 'nie cackać się' w rozmowie. Może pokaz siły odstraszy to potencjalne niebezpieczeństwo.

- A więc tak, cwaniaczku - zaczął nonszalanckim tonem - Poszukujemy Bothanina nazwiskiem Fey'tai. Staruch wisi komuś niezłą sumkę, a my działamy jako... firma windykacyjna, jeśli wiesz, o czym mówię.[i] - tutaj krzywo się uśmiechnął - [i]W ten czy inny sposób musimy do niego dotrzeć. Jeśli nam pomożesz - możesz liczyć na jakąś dolę z tego, co uszczkniemy od wierzyciela. Jaką - to temat do dyskusji. Zależy od tego, jak bardzo nam pomożesz.

Odchylił się lekko do tyłu.

- I powiedz swoim ludziom, że nie muszą nas tak wnikliwie obserwować i czaić się. Mamy, jak sądzę, wspólny cel, więc nic ci nie grozi z naszej strony.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Wto 17:15, 07 Lis 2006    Temat postu:

- Kto wie, kto wie kto komu grozi i co jest pisane? - przez chwilę Bothanin wpadł w filozoficzny nastrój - Ale ciekawe rzeczy mówisz, bowiem nikomu śledzić was nie kazałem - spojrzał na młodą samiczkę - Sprawdź to Asha - gdy właścicielka wymuskanego futerka zniknąła za kotarą z korali, zwrócił się do "piratów" - Teraz możemy pogadać, z pewnością wiele istot chciałoby wiedzieć gdzie przebywa Fey'tai i co robi, być może części z nich coś wisi, choć podejrzewam że częściej to on jest wierzycielem, ostatnimi czasy nieźle się ustawił na Kothlis i częściej tam przebywa niż na Bothawiu. Jednak ma on parę długów... wobec wielu Bothan i istot, ponoć nawet zna się z Jedi - spojrzał na piratów badawczo, jednak ci nie dali nic po sobie poznać, nieco zawiedziony kontynuował - Ale ma też ważne rzeczy w łapach, dlatego posyła swoich ludzi, takich jak Ja - wyszczerzył dumnie kły, po czym wygrzebał ze swoich łachmanów datadisk - A tu coś dla was - rzucił na stół - Na razie jest tego niewiele, ale nie wszystkiego da się od razu dowiedzieć - zrobił krótką pauzę.

- Tak właściwie, poprzez swoje znajomości w Spynecie Fey`Tai znalazł informacje o dwóch ciekawych osobach:
- Nosf Era`Tu, jeden z przywódców półświatka, ponoć chwalił się, że nawet G`ash jest po jego stronie, być może wie też gdzie go znaleźć. Ostatnio zajmuję się głównie handlem używkami i antidotum na chorobę, jednak nie sposób dojść skąd ją ma ani czy w ogóle jest to sprawdzona rzecz. Znajdziecie go w bardziej ekskluzywnej knajpie niż ta, Dea`Pol w centrum Drev'starn.
- Drugi trop to Mai'ami kilkakrotnie pojawia się w notatkach Spynetu o G'ashu, ale do końca nie wiadomo czy chodzi o miejsce, osobę czy organizacje. Może to tylko hasło. W samym Drev jest ulica, dwie knajpy i z sześćdziesiąt Bothan o tym nazwisku, jest też wieżowiec należący do BotCorpu, który tak się nazywa. Jak będzie wam się nudzić możecie sprawdzić ich wszystkich
- wyszczerzył kły
- I żeby było jasne, G'ash to jest szycha, jeśli chcecie z nim zadrzeć szykujcie się na wszystko, nawet w Spynecie ma swoich ludzi, może wszystko co o nim wiemy to tak naprawdę fałsz? - starał się zasiać wątpliwości w sercu Jedi.


Kotara zaszeleściła i do wnęki weszła młoda Bothanka o zdobionej grzywce by zakomunikować zebranym:
- Jeden Bothanin, cały czas obserwował was i pytał jednego z kelnerów kim jest ta trójka - wskazała na piratów, jednouchy zaskamlał cicho - Niedobrze


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Aldar Khel'makh
Grey Jedi



Dołączył: 08 Maj 2006
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Coruscant

 Post Wysłany: Śro 0:21, 08 Lis 2006    Temat postu:

Kiedy tylko Jednouchy wspomniał o kontaktach, Aldar do tej pory wyrażnie rozbiegany myślami w koło skupił się na Bothaninie. Zawiesił na nim beznamiętnie wzrok i odparł:
- Sprawdźmy to. Ja się zajmę Nosfem, a Ty tym drogim – przeniósł wzrok na Mistrza Vosa.
W tym momencie samica pojawiła się na wprost alkierza.
- Jeden Bothanin, cały czas obserwował was i pytał jednego z kelnerów kim jest ta trójka - wskazała na piratów, jednouchy zaskamlał cicho – Niedobrze
- Wiadomość... że też nie spytałem wcześniej. Skąd wiesz że informacje które przekazałeś były dla nas? Skąd wiesz kim jesteśmy? I niby kto może nas obserwować? Wiesz czyi to człowiek? – mówiąc to Aldar spojrzał znów na Mistrza. Wzruszył beznamiętnie ramionami i wyraźnie zasugerował że jego zdaniem nie należy przejmować się ogonem.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Czw 1:39, 09 Lis 2006    Temat postu:

- Sprawdźmy to. Ja się zajmę Nosfem, a ty tym drugim - te słowa Aldar wypowiedział takim tonem, jakby czuł się w pozycji, aby zarządzać wyprawą i rozkazywać. Traf chciał, że zgadzało się to z planami Vosa, a i dodawało wrażenie, że to młodzieniec tak naprawdę rządził. Kiffar uznał to za dobry manewr, mający na celu wprowadzenie w błąd Bothanina, z którym rozmawiali. Na tej planecie nigdy nie należało wyjawiać zbyt dużo, a im więcej się zataiło lub przekręciło, tym lepiej.

Informację, że w lokalu znajdował się Bothanin, który wypytywał o trójkę 'piratów', ich rozmówca skwitował krótkim "Niedobrze". Vos nie miał o tym lepszego zdania. Co prawda podejrzewał, że cały czas ktoś będzie ich śledził, ale wcale mu się ta perspektywa nie podobała. Stwierdził, że trzeba zrobić coś, żeby przynajmniej tymczasowo zgubić ogon.

- Dzięki za informację, kolego. Może kiedyś jeszcze się spotkamy - rzucił do jednouchego, po czym zwrócił się do Aldara i Khaleen - Poczekajcie minutę, potem wyjdźcie poza kotarę i wmieszajcie się w tłum i spróbujcie wymknąć się tylnym wyjściem. Przy odrobinie szczęścia nie jest obstawione - skierował się w stronę kotary, na chwilę przystanął i rzucił przez ramię - I uważajcie na ciosy.

Wychodząc z 'kanciapy' zaczął się lekko zataczać, symulując stan podpicia. Szczerze mówiąc, gdyby dłużej wdychał wszystkie dymy i zapachy unoszące się w brudnej kantynie, nie musiałby udawać. Upatrzył sobie najbliższego potężnego klienta z drinkiem w ręku. Skierował się chwiejnym krokiem w jego stronę i gdy znajdował się już niecały metr od niego, potknął się i całą masą ciała uderzył w wielkoluda, wytrącając mu z ręki szkło z trunkiem.

- Ojjjj, przepraszzzzam *hep* ale ta podłoga nierówna... - zaczął bełkotliwie, odzyskując równowagę - Chyba wylałem ci drynia... O w mordę! Pijesz takie *hep* świństwo? Co za fraaajerrr... Takim szajsem nawet banf... fanb... banth nie karmią...

Chwiejna postawa była tylko pozorna - Vos całym ciałem był przygotowany na szybki unik, tak, aby potrącić jeszcze kilku innych klientów kantyny. Liczył na to, że jeśli się wściekną i zobaczą rozjuszonego wielkoluda, może się z tego zrobić duża bijatyka. I na to właśnie liczył.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » G'ash
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group