FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Misja na krańcu Galaktyki
Idź do strony 1, 2  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Misja na krańcu Galaktyki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Śro 12:02, 18 Kwi 2007    Temat postu: Misja na krańcu Galaktyki

Mistrz Gry: Faeton

gracze: Kev Sei'cra, Obi-Wan Kenobi


Nowa misja. Każdy Jedi mimo wieloletniej praktyki panowania nad emocjami, pewnie czuł dreszcz podniecenia. Dobrze, że nad tę nieistotną podnietę, każdy członek Zakonu przedkładał obowiązek. Tak też było w przypadku Obi-Wana Kenobieg i Kev Sei'cra. Człowiek i Bothanin siedzieli w jednej z licznych sal odpraw ziguratu Świątyni Jedi na Coruscant. Przed chwilą do pomieszczenia wszedł mistrz Tholme. Usiadł przy okrągłym stole na przeciwko dwóch rycerzy.

- Mistrzu Sei'cra, mistrzu Kenobi. Wybrano was do wypełnienia pilnego zadania dyplomatycznego. Dwanaście układów skupionych w jednolite państwo Ugarit, znajdujące się na krańcu Corelliańskiej Drogi Handlowej, zgłosiło gotowość przystąpienia do Republiki. Właściwie negocjacje są już zamknięte. Kanclerz Palpatine jest zdecydowany na podpisanie układu. Sprawa nie była do tej pory dyskutowana na plenarnym posiedzeniu Senatu ze względu na jej tajność. Ugarit ma strategiczne położenie i może być dobrą odskocznią do kontrataku na Eriadu. Marynarka chce założyć tam bazę. Waszym zadaniem będzie ochraniać misję, która ma na celu finalizację rozmów - podpisanie układu. Na Ugarit polecicie na pokładzie dyplomatycznej fregaty "Hope of Peace". To nowa jednostka, prezent od Corellian. Jedna z pierwszych wyprodukowanych przez CEC. Cóż, czasy są niespokojne, stąd misja leci fregatą.


Tholme uśmiechnął się chytrze:

- Dostaniecie też ochronę eskadry myśliwskiej - myśliwce to dodatek do fregaty, też corelliańskie. CEC liczy, że skusi w ten sposób flotę i ta zamówi ich maszyny.

Jedi zerknął na obu Jedi.

- Dyplomaci będą rozmawiać z przywódcą Ugarit, arcykapłanem Um-Szimizaj. Trzeba przyznać, że ustrój Ugarit może wydawać się nieco opresyjny, kapłani mają właściwie całkowitą kontrolę nad wszystkimi dziedzinami życia, ale co ciekawe, w ciągu 1000 letniej historii Ugarit i kult u nie odnotowano większych niepokojów społecznych. Ugarytyjczycy wierzą w boską istotę, która nazywają Azarethem. Musicie wiedzieć, że basic używany w Ugarit jest nieco archaiczny. Planeta, a potem cale skupisko tkwilo w samoizolacji przez setki lat. Nie wiemy do konca jak Ugarit powstało, ani jak przetrwało w tak odludnym rejonie Galaktyki. Mamy strzępki informacji.

Tholme spoważniał.

- Być może zastanawiacie się po co tam lecicie. Nie będziecie negocjować a moglibyście przydać się gdzieś na polu walki. Cóż, jak wspomniałem mamy tylko skrawki wiedzy na temat Ugarit. Przytocze kilka znanych nam faktów. Przeprowadzona przez nas analiza wskazuje, że słowo Ugarit pojawia się w tysiącach języków różnych ras Galaktyki. Jedno jego znaczenie jest dla nas frapujące.

Jedi nacisnął dotykowy ekran wbudowany na blacie. Z projektora wbudowanego w środek stołu wystrzeliło holograficzne wyobrażenie wysokiego mężczyzny, ubranek w wojskową kurtkę z naszywkami jakieś firmy eksploracyjnej. Tholme przedstawił "holograficznego" uczestnika narady:

- Oto Max Ugarit. Pochodzący z Talfaglio kapitan wyprawy kolonizacyjnej, która opuściła Światy Środka niemal dokładnie tysiąc lat temu. Z zapisów archwialnych dowiedzieliśmy się, że celem jego misji i 10 tysięcy kolonistów - uczestników wyprawy miał być zdatny do zamieszkania księżyc, orbitujący wokół gazowego olbrzyma, oddalonego o dwa lata świetlne od Malastare. Ugarit zdołał jakimś cudem zwinąć go Granom, którzy mimo takiej bliskości nie byli świadomi jego istnienia...straszliwe niedopatzenie. Jeżeli polecielibyście dzisiaj na ten księżyc, odkrylibyście nie ludzkie skupiska, a kwitnące osiedla Granów. Jak to się stało? Nie wiadomo. Wyprawa Ugarita zaginęła bez śladu. Czyżby z jakiegoś powodu dowódca ekspedycji samowolnie zmienił, umieszczony w spisanej z kolonistami umowie, cel i poleciał aż na kraniec znanej nam Galaktyki? Zdaje się, że tak. Ale skąd wiedział, że znajdzie tam wolny świat, zdatny do zamieszkania przez ludzi? Kolejna niewiadoma. A jednak teraz lecicie do państwa nazwanego prawdopodobnie na pamiątke po Ugaricie. TO pierwsza sprawa, a teraz druga.

Tholme zgasił obraz przedstawiający Talfaglijczyka. Rozjaśnił światła i położył na stole niewielki dysk, wyraźnie naznaczony zębem czasu.

- Pewnie zastanawiacie się po co przyniosłem tutaj ten stary krążek. Cóż, to owoc wykopalisk Jedi na Ruusan. Nie muszę mówić co miało tam miejsce 1000 lat temu. To gorzkie zwycięstwo niosło nadzieję na Galaktykę bez Sithów. Cóż, rozczarowanie bywa jeszcze bardziej gorzkie niż nawet najtragiczniejsze pyrrusowe zwycięstwo.

Mistrz Jedi ujął dysk między palec wskazujący a środkowy i uniósł na wysokość oczy patrzących.

- Oto niekompletne zapisy z dziennika prowadzonego przez twilekańskiego lorda Sith Kopecza. Cóż, w większości są to zapiski wartościowe dla historyków. Pozornie nie mają nic wspólnego z wyprawą w którą już za chwilę wyruszycie. Kopecz opisuje stosunki w obozie Kaana, niesnaski między lordami, walkę o władze i własne obserwacje dotyczące poszczególnych członkow Bractwa Ciemności. Pośród opisywanych zwolenników Ciemnej Strony Mocy pojawia się jedna szczególnie intersująca z punktu widzenia naszej misji postać. Szczególnie zdeprawowany, odhumanizowany i perwersyjny człowiek. Sith, który zanim zdradził Jedi, rozpętał na rodzinnym świecie, planecie niegdyś pełnej uniwersytetów i bibliotek, wojnę domową. W ciągu wielu lat jej trwania, podpierając się autorytetem Zakonu Jedi, występował jako negocjator i arbiter. Pozornie pragnął doprowadzić do pokoju, jednak swoimi werdyktami rozpalał konflikt. Wiele lat później, kiedy otwarcie przeszedł na stronę mroku, w obozie Kaana, na Ruusan, pysznił się swoimi "osiągnięciami", opiadał o tym jak bawiło go zaufanie, którym go obdarzono i jak cieszył go przelew krwi, który dzięki niemu osiągnął straszliwe rozmiary. Pewnie znacie osobę Kopecza z lekcji historii i tekstów, które studiowaliście. Znacie jego podejście do swoich współbraci i zadziwiająco pasywny stosunek do rozgrywających się wokół niego wydarzeń.Jednak jego pióro wiernie chyba oddaje osobę o której mówię. Wedle niego, Sith o którym mowa kierował się w życiu tylko jedną zasadą - przyjemnością i poznaniem. Podobno dążył do oświecenia, najwyraźniej swoiście rozumianego. Na Ruusan był gorliwym zwolennikiem Kaana i popierał jego działania, jednak jak donosi Kopecz, był on świadomy intryg Sitha o którym mówię. Dla zabawy zakładał sidła na wrogów Kaana, obiecywał im pomoc, po czym bez mrugnięcia wydawał ich Kaanowi, śmiejąc się przy tym w twarz ludziom, których zdradził. Sith ten nazywał się AZARETH.

Tholme uważnie obserwował reakcję Jedi. Obaj zachowywali spokój. Widać jednak, że podana właśnie informacja wzbudziła ich zainteresowanie.

- Oczywiście Azareth zginął wraz z resztą Sithów w kataklizmie, który miał miejsce na Ruusan 1000 lat temu. Po co więc lecicie na Ugarit? Cóż, nasi dyplomaci, którzy negocjowali na planecie tekst traktatu i którzy spotykali się z Um-Szimizajem opowiadali nam o niektórych rytuałach kultu. Najważniejszym przedmiotem, czczonym jako twarz boga, jest piękna, srebrna maska, która podobno wiernie oddaje rysy twarzy Stwórcy Wszechświata. Arcykapłan zawsze nosi ją podczas wielkich liturgii odprawianych ze szczytu głównej świątyni - piramidy wznoszącej się w stolicy państwa - Alasyii. Dyplomaci odnotowali, że Um-Szimizaj ma niezwykle magnetyczny wpływ na zgromadzone podczas świąt tłumy. Ludzie wpadają w amok, robią wszystko żeby dotknąć kapłana, a szczególnie twarzy ozdobionej maską. Przepychają się, kłócą, a nawet biją , żeby tylko znaleźć się blisko kapłana. Z tego co zdołalismy się dowiedzieć o historii kultu, oddanie wiernych było jego cechą od stuleci, ale nigdy nie odnotowywano tylu incydentów związanych z próbą zakłócenia rytuałów. Ludzie stają się coraz bardziej niespokojni. Jeden z naszych negocjatorów zanotował, że w obecności Um-Szimizaja, niektórzy zachowują się jak opętani. Jego uwagę wzbudziła pewna kobieta. Ów dyplomata, korzystając z poselskiej godności został włączony w orszak arcykapłana, który przechodził między wiernymi, pozdrawiając ich. Opisywałem już ich reakcję, jednak wspomniana kobieta widząc Um-Szimizaja zaczęła spazmować i krzyczeć:

"Nadchodzi! Zbliża się! Ludzie, on do nas powróci. Zstąpi z nieba w morzu błyskawic i obejmie swój lud, pożerając niewiernych, którzy chcą klękać przed tymi, którzy rozdarli jego pierś ogniem!"

Po których to słowach, rzuciła się na delegację Republiki. Jednemu z dyplomatów, temu od którego pochodzi relacja, chciała wydrapać oczy. Oczywiście ochrona arcykapłana była szybsza.


Tholme złożył dłonie w piramidę i kontynuował:

- Teraz o samym arcykapłanie. To młody człowiek, niezwykle oddany swojej religii. Arcykapłan wybierany jest przez zgromadzenie liderów wszystkich trzydziesty ośmiu światów, oczywiście to kapłani. Wybór następuje na podstawie rekomendacji świętej kobiety, która przechowuje maskę - twarz Boga. Wszyscy uważają ją za wieszczkę, która wskazuje następnego arcykapłana z pośród zgromadzenia 38. Zgoda pozostałych jest formalnością. Wedle tradycji, wybrany jest inkarnacją Azaetha i ma prawo przewodzić jego ludow i mówić jego głosem. Cóż, ten głos jest coraz wyraźniejszy. Um - Szimizaj początkowo sprawiał wrażenie rozsądnego człowieka zatroskanego o przyszłość Ugarit wobec rosnącej presji Separatystów. Jego państwo jest zacofane, to fakt, jego poglądy społeczne i polityczne również nie należą do najnowocześniejszych, jednak zdawał się być człowiek szczerym i hm...dobrym. Po kilkunastu sesjach negocjacyjnych zaczął pojawiać się na posiedzeniach w masce na twarzy. Jego otoczenie doniosło nam, że teraz już się z nią nie rozstaje. Zaczął się dziwnie zachowywać. Okrutnie traktować współpracowników, oddawać się dziwnym grom. Napuszczać jednych przeciwko drugim. I ten wpływ na tłumy. Nasi dyplomaci odnotowali, że podczas jednego z nabożeństw, rzucił kusząco do grupy młodych mężczyzn:

"Tylko ten, którego stać na największe poświęcenie, może stanąć przed obliczem Boga, którego twarzą jestem ja! Pamiętajcie, że tylko gotowość do poświęcenia i przelania krwi w mojej sprawie, stanowi podstawę odróżnienia Wiernych od zdrajców. Jeżeli chcecie dostąpić zbawienia okażcie, że jesteście gotowi po nie sięgnąć"

- Po tych słowach mężczyźni, coż niektórych należałoby nazwać raczej chłopcami, zaczęli się bić! Ale to słowo nie oddaje skali tego co zaobserowali nasi dyplomaci. Oni niemal rozrywali się na strzępy. Nikt nie zginał, jednak kilku było mocno poturbowanych. Kiedy tylko jeden stał o własnych siłach. Um-Szimizaj wyróżnił go przywilejem towarzyszenia mu do jego komnat. Cóż, kapłani wyjaśnili nam, że to co zaobserwowaliśmy to jakaś stara tradycja, nie praktykowana od setek lat. Właściwie element jednej z odstępczych, radykalnych herezji, wchłoniętych przez główny kult, który chcąc uniknąć wojny domowej zgodził się zaadoptować część praktyk odstępców. Kapłani byli zadziwieni przywołaniem tego starego rytuału, ale milczeli. W końcu Um-Szimizaj jest ich przywódcą.


Tholme oparł się wygodnie w swoim fotelu i podwiedział:

- Podsumujmy. Mamy Maxa Ugarita, który zaginął wraz z 10 tysiącami ludzi niemal równo 1000 lat temu. W tym samym czasie dokonała się zagłada Bractwa Ciemności na Ruusan, w której zginął wyjątkowo paskudny Sith o imieniu Azareth. Ugarytyjczycy czczą boską istotę o tym imieniu, a ich arcykapłan zdaje się popadać w szaleństwo. Cóż, może nieco nadinterpretujemy kilka faktów, ale Zakon pragnie abyście polecieli wraz z dyplomatami na Ugarit i sprawdzili co się tam dzieje. Nadmienię, że kanclerz, który osobiście pilotuje sprawę nie był zadowolony, że Zakon chce kogoś posłać z posłami. Stwierdził, że to zbędne, bo Republika stoi przed szansą wzmocnienia swoich szans w boju o Eriadu, a obecność Jedi może tylko wzbudzić podejrzliwość kapłanów. Jak jednak widzicie udało nam się go przekonać. Chciałbym żebyście spotkali się na Ugarit z jednym człowiekiem - Dfynem Haram, to kapłan pozbawiony łask Um-Szimizaja, który poinformował nas o dziwnym zachowaniu swego przełożonego. Twierdzi on, że coraz większa liczba kapłanów i część wiernych dzieli jego poglądy. Uważa on, że dziwny stan Um-Szimizaja może stanowić zagrożenie dla całego kultu. Społeczeństwo radykalizuje się, a wokół arcykapłana utworzyła się fanatyczna grupa, która nie przebierając w środkach będzie go chroniła, co więcej zaczęli prześladować tych, którzy kwestionują niedawno ogłoszoną boskość Um-Szimizaja, który podobno zaczyna uważać się za żywego boga, ale również tych, którzy są ostrożniejsi w osądach. Kanclerz jest przekonany, że skoro już lecicie możecie poznać opinię Harama, jednak dyskretnie. Republice zależy na Ugarit jako całości. Może przydać się w wojnie z Separatystami.

Tholme wstał i pożegnał się z dwoma Jedi.

- Na orbicie czeka na was "Hope of Peace" i jego eskorta. W razie kłopotów natychmiast meldujcie na Coruscant. fregata ma nadajnik dalekiego zasięgu, nie powinnno być kłopotów z łącznością. Niech Moc będzie z Wami! Powodzenia!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Obi-Wan Kenobi
Mistrz Jedi



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Czw 16:36, 19 Kwi 2007    Temat postu:

Obi-Wan przez cały czas słuchał wywodów Mistrza Tholme'a. Mistrzu Sei'cra, zaczął Tholme... ~Czyżbym o czymś nie wiedział~, pomyślał Kenobi i uśmiechnął się lekko. Słuchał dalej, zdziwił się nieco, że Tholme przypominał, starą już, historię, lecz zaczął się zastanawiać nad bezpieczeństwem tej misji, skoro lecą w centrum ludzi wyznających Sith'a, a przynajmniej boga o jego imieniu.

Mistrzowi Kenobiemu w trakcie słuchania nachodziły już pewne możliwe opcje, dotyczące dziwnego zachowania tamtejszej ludności, a zwłaszcza arcykapłana. Zastanawiał się nad nimi, by nie być zaskoczonym przez jakiekolwiek odsłony tego dziwnego zjawiska. Jedną z możliwości, jaka przyszła Obi-Wan'owi do głowy było opętanie przez ducha Azareth'a, arcykapłana, lecz była też taka, że zwyczajnie Um-Szimizajowi odbiło, lecz mało to prawdopodobne, skoro jego osoba wywołuje takie zamieszanie... Obi-Wan jednak nie mógł ostać przy jednej wersji, nie znając dowodów, miał tylko nadzieję, że nie będzie to zbyt zagrażająca społeczeństwu misja .

Cóż, misja miała niemałe znaczenie, zdobycie przychylności tej planety, może w końcu zakończyć już zbyt długo trwającą wojnę na korzyść Republiki, przynosząc pokój całej Galaktyce. Tego Mistrz Kenobi pragnął już od dawna, lecz teraz musi skupić się na tym co tu i teraz i zrobić co w jego mocy by przywrócić pokój, wstrząśniętemu i trawionemu przez żniwo jakie zbiera ze sobą wojna.

Kenobi, nie miał żadnych pytań, lecz czekał czy może Kev nie ma jakiś.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Kev Sei'cra
Rycerz Jedi



Dołączył: 21 Sie 2006
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bothawui

 Post Wysłany: Czw 18:42, 19 Kwi 2007    Temat postu:

Brwi Keva uniosły się lekko gdy usłyszał powitanie mistrza Tholme'a. Doświadczony Jedi albo był nad wyraz uprzejmy albo tak zaabsorbowany odprawą którą miał poprowadzić, że aż się przejęzyczył. Tak czy inaczej Bothanin nie skomentował.
Nie miał również pytań. Kiedy już odprawa się zakończyła zwrócił się do Obi-Wana: -Mistrzu Kenobi. Cieszę się, że wyruszamy wspólnie na kolejną misję... choć o nieco odmiennym charakterze - dodał, szczerząc kły w uśmiechu. -Jakieś uwagi co do odprawy? Logicznym wyjaśnieniem kultu Azaretha jest to, że Sithowi udało się przeżyć Ruusan i w jakiś sposób podporządkować sobie kolonistów. Co do dalszej części... wolałbym nie zakładać, że owa maska jest artefaktem Ciemnej Strony, którego energia wpływa na postępowanie Um-Szimizaja... ale nie możemy tego wykluczyć, prawda? Osobiście wolałbym, by kapłan był zwykłym szaleńcem. Mniej kłopotów - dodał Bothanin, uśmiechając się ponownie. Po chwili spoważniał.
-Szczerze mówiąc, mam złe przeczucia. Wiem, że Republika potrzebuje Ugarit... ale z opisu mistrza Tholme'a wyłania się system bezwzględnie podporządkowujący sobie poddanych. To, że od tysiąca lat nie było tam niepokoi społecznych moe być wynikiem tego, że kapłani tak skutecznie dławią poddanych... ale znowu zaczynam snuć przypuszczenia bez poparcia - Kev pokręcił głową. -Osobiście nie narzekałbym, gdyby nasza rola ograniczyłaby się do eskortowania poselstwa - zakończył kwaśno.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Obi-Wan Kenobi
Mistrz Jedi



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Czw 22:07, 19 Kwi 2007    Temat postu:

Obi-Wan również zgadzał sie z założeniami Bothanina.

- Cóż, wszystko jest możliwe, sytuacja Ugarit jest... nietypowa i nieco dziwna, mam nadzieje że czekający na nas Max Ugarit przybliży nam sytuacje dziejącą się na Ugaricie - Mistrz Kenobi zrobił chwile przerwy po czym dodał - Różne miejsca i przedmioty mogą być nasączone Ciemną Mocą, więc maska również, cóż... jest wiele możliwości, a naszym zadaniem jest znalezienie tej prawdziwej - Obi uśmiechnął się - I też wolałbym by Um-Szimizaj był zwykłym szaleńcem, lecz biorąc pod uwagę jakie zamieszanie wywołuje jego osoba, wyklucza praktycznie tą możlwiość -

Obaj Jedi, szli teraz w kierunku hangaru, by tam swoimi myśliwcami dotrzeć do "Hope of Peace".

- Kiedy już będziemy na Ugaricie, musimy dowiedzieć sie jak najwięcej od Max'a i iść dalej, im szybciej rozwiążemy zagadkę tym lepiej, lecz musimy być spokojni by nie przeoczyć żadnej ważnej informacji... -

Obi-Wan szedł, dalej... teraz jego twarz spoważniała... zmarszczył czoło...~Ciekawe, co jest z Anakinem...? i kim był ten mroczny jedi z jego mieczem...?~ Obi-Wan miał wiele pytań i zero odpowiedzi... a na dodatek zbyt mało czasu by jakiekolwiek zdobyć... Mistrz Jedi, starał się skupić na misji... lecz nie potrafił, ta wizja... nie dawała mu spokoju... Zanim doszli do hangaru Mistrz uspokoił się nieco.

(Chyba nie do końca zrozumiałeś: Max Ugarit to postać historyczna, kapitan statku kolonizacyjnego, który tuż po bitwie o Ruusan powiódł swoich kolonistów gdzieś w kosmos. Prawdopodobnie nazwa planety Ugarit pochodzi od jego nazwiska. Ten facet nie żyje od 1000 lat!)


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Kev Sei'cra
Rycerz Jedi



Dołączył: 21 Sie 2006
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bothawui

 Post Wysłany: Czw 23:57, 19 Kwi 2007    Temat postu:

-Masz na myśli czekającego na nas Dfyna Harama - sprostował Bothanin. -Max Ugarit to ten kolonista sprzed tysiąca lat - dodał, mając nadzieję, że na pokładzie "Hope of Peace" będzie można powtórzyć sobie informacje o misji. Mistrz Tholme przekazał im tyle informacji, że nie było nic dziwnego w tym, że mistrzowi Kenobiemu pomieszały się imiona. Kev sam nie był pewien, czy wszystko dobrze spamiętał.

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Pią 11:27, 20 Kwi 2007    Temat postu:

Obaj Jedi wsiedli do swoich myśliwców łudząco przypominających grot strzały i polecieli na orbitę Coruscant. Ruch rozmaitych frachtowców, liniowców pasażerskich i innych jednostek, był jak zwykle oszałamiający. Ktoś kto po raz pierwszy widział długie sznury rożnego rodzaju statków z pewnością był zaskoczony ich zróżnicowaniem i liczbą. Ale nie Jedi. Wylot z atmosfery planety i poruszanie się po jej orbicie nie stanowiło dla jednostek Zakonu problemu. Rycerze i ich pojazdy jak zwykle miały priorytet i dla ich potrzeb otwierano specjalny, zarezerwowanych tylko dla nich korytarz. Corelliańska fregata i myśliwce czekały na dalekiej orbicie planety, tam gdzie ruch był nieco rozrzedzony i nie było tak wielkiego tłoku jak bliżej punktów wejścia w atmosferę. Kiedy Jedi zobaczyli nowiutki okręt wojenny podarowany Republice przez Corellian Engineering Corporation, mieli wrażenie, że oglądają większą wersję słynnego krążownika konsularnego, wzbogaconego o widoczne uzbrojenie i mostek.

[link widoczny dla zalogowanych]

Wokół jednostki uwijały się dwie eskadry myśliwców, które przypominały nieco Łówców Głów, nowe maszyny Incom Corporation, jednak jak poinformowano Jedi, CDF-y były wynikiem kooperacji tej firmy z CEC. Corellian Defence Fighter niedawno wszedł do produkcji i był masowo zamawiany przez CorDefence i CorSec. Corellianie chcieli zainteresować flotę Republiki tym myśliwecem.

[link widoczny dla zalogowanych]

Po chwili Jedi odebrali połączenie z fregaty.

- Mówi kapitan Jered Ketrell z "Hope of Peace". Z przyjemnością powitam was w hangarze mojego okrętu czcigodni Jedi. Ketrell bez odbioru.

Myśliwce Zakonu skierowały się do hangaru okrętu. Minęły otwarte pancerne wrota i przebiły pęcherz pola siłowego. Jedi pewnie posadzili swoje maszyny na pokładzie lądowiskowym. Hangar był pusty. Wszystkie myśliwce znajdowały się poza okrętem. W pewnej odległości stał młody człowiek w mundurze floty Republiki. Co prawda korpus żołnierzy-nie klonów był dopiero w powijakach i obejmował tylko oficerów, to dowództwo okrętu w rękach kogoś kto nie pochodził ze zbiorników klonujących na Kamino ciągle stanowiło zaskoczenie. Kettrel widząc rycerzy schodzących ze swoich myśliwców, uśmiechnął się i ruszył im na spotkanie. Był przystojnym, ciemnowłosym i najwyraźniej bezpośrednim mężczyzną:

- Jak już powiedziałem przez komunikator, cieszę się mając was na pokładzie. Nigdy jeszcze nie współpracowałem z Jedi...choć już kiedyś się z jednym czy dwoma spotkałem. W innych okolicznościach.

Ketrell błysnął zębami w nieco bezczalnym uśmiechu, po czym wskazał wrota.

- Zapraszam panowie. Pokażę wam waszą kabinę. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko dzieleniu jednego pomieszczenia? Mam nadzieję.

Trójka istot przekroczyła kolejne potężne grodzie i szerokim korytarzem skierowała się ku turbowindzie. Fregata wyglądała jak większość jednostek CEC. Prosty i estetyczny design. Ściany pokryte białymi panelami, dzieki, którym załoga przebywająca w pustce kosmosu nie miała wrażenia izolacji czy niewygody. Korytarze były zalane jasnym światłem, co z pewnością poprawiało nastrój. Co jakiś czas mijali ich ludzie w mundurach Republiki i klony w swoich pancerzach. Podwładni salutowali kapitanowi, a ten odpowiadał lekkim skinięciem głową:

- Nasi główni pasażerowie przybyli promem kilkanaście minut przed wami. Jesteśmy gotowi do odlotu. Jak tylko załadujemy wszystkie myśliwce skaczemy. Podróż będzie raczej długa. Ugarit leży daleko od Światów Środka, poza tym podbój Sektora Elrood przez Separatystów rodzi liczne problemy nawigacyjne. Będziemy dokonywać licznych mikro skoków żeby zmylić wroga. Jak tylko rozgościcie się, zapraszam was na mostek, chwilę jeszcze zajmie nam sprawdzanie systemów okrętu. Po tym skaczemy do pierwszego punktu zmiany kursu.

Mężczyźni dotarli na poziom na którym mieściły się kajuty oficerów. Ketrell wskazał na drzwi.

- Jesteśmy na miejscu.


Po czym wyjął niewielki datapad i podał go Kenobiemu.

- Dla waszej wygody i zachowania zasad dyskrecji, zakodowano zamek. Oczywiście możecie i powinniście wprowadzić własny szyfr. Zatem czekam na was mistrzowie na mostku.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Kev Sei'cra
Rycerz Jedi



Dołączył: 21 Sie 2006
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bothawui

 Post Wysłany: Pią 21:36, 20 Kwi 2007    Temat postu:

-Nie mam nic przeciwko dzieleniu kajuty... o ile tylko nie chrapiesz, mistrzu Kenobi. W przeciwnym razie mogę zacząć linieć - oznajmił Kev, swoim zwyczajem prezentując kły w uśmiechu.

Kiedy tylko znaleźli się w środku Bothanin rozejrzał się szybko po czym rzucił swoją niewielką torbę na najbliższą koję.

-No to już się rozgościłem. Przejdziemy na mostek? Chciałbym jak najszybciej spotkać republikańskie poselstwo... skoro Ugarit jest taki ważny to chyba na taką misję leci nie byle kto.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Obi-Wan Kenobi
Mistrz Jedi



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Sob 11:52, 21 Kwi 2007    Temat postu:

Obi-Wan uśmiechnął się na wypowiedź Kev'a, rozejrzał sie po kajucie, po czym spokojnie położył torbę obok łóżka.

- Dobra jak nie będziesz linieć, to ja postaram się nie chrapać - Obi-Wan popatrzył na Rycerza Jedi - Ale chyba nie mam w zwyczaju chrapać... chociaż nie wiem - Obi-Wan ogarnął wzrokiem jeszcze raz całe pomieszczenie... Pomyślał.

- Masz racje, idźmy na mostek

Obi-Wan odwrócił się po czym skierował się na mostek...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Sob 14:28, 21 Kwi 2007    Temat postu:

Obja Jedi wyszli z kajuty i poszli w kierunku wskazanych im turbowind. Wybrali poziom oznaczony napisem "mostek" i po chwili drzwi otworzyły się na kolejny korytarz, tym razem krótki. Po jego obu stronach znajdowało się kilka par drzwi do innych pomieszczeń i i przedziałów kapsuł ratunkowych. Idąc w stronę mostka spotkali kilku ludzi w mundurach floty i nieliczne klony. Wrota na mostek były większe niż te prowadzące do innych lokacji. Strzegło ich dwóch klonów w pełnych pancerzach, godnie prezentujących broń. Nie zatrzymywali Jedi, co oczywiście nie było niczym niezwykłym. Rycerze przekroczyli próg i znaleźli się w królestwie konsol, ekranów, wskaźników i różnorodnych stanowisk. Strefa dowodzenia fregatą była uporządkowana w sekcje - taktyczną i uzbrojenia, komunikacji, inżynieryjną i dowodzenia. Konsole były ustawione w podkowę, której łuk skierowany był w stronę iluminatorów z transparistali, dzięki którym można było obserwować bezmiar kosmosu. Oczywiście okna były wyposażone w pancerne wrota, zatrzaskiwane podczas walki lub niebezpieczeństwa dekompresji. Pomiędzy ramionami podkowy znajdował się prostokątny stół taktyczny przy którym ustawiono wysoki fotele kapitana, pierwszego oficera i szefów sekcji. Blat stołu był właściwie specjalnym ekranem na którym wyświetlano dane zamówione z poszczególnych sekcji. Kiedy Jedi weszli na mostk miejsca oficerów były puste, gdyż ci stali w niewielkiej grupce i rozmawiali. Kiedy kapitan Ketrell spostrzegł wejście Jedi powiedział głośno:

- Ach jest ochrona naszych dyplomatów. Witajcie mistrzowie na mostku mojej jednostki. Pozwólcie, że zanim przejdziemy do sali konferencyjnej gdzie czekają emisariusze, przedstawię wam moich ludzi.

Ketrell po kolei wskazywał zgromadzonych oficerów:

- Mój zastępca, porucznik Cubis.

Kapitan wskazał na wysokiego szatyna o zielonych oczach i zaciętym wyrazie twarzy.

- Szef sekcji inżynieryjnej i technicznej, porucznik Mardan.


Inżynier był niższy od Cubisa i znacznie potężniejszy, lecz w przeciwieństwie do niego zamiast prezentować Jedi srogą minę, uśmiechnął się i powiedział:

- Miło mi was poznać, mistrzowie, to zaszczyt.

Wreszcie Ketrell skończył prezentację wskazując mężczyznę średniego wzrostu. Zadbanego, starannie uczesanego i najwyraźniej świeżo ogolonego porucznika Paranę. Wojskowy chyba przesadził z wodą po goleniu, czuć było od niego intensywny zapach perfum. Nieco speszony skinął głową, jednak z ciekawością przyglądał się Jedi, szczególnie Bothaninowi.

- Skoro to już za nami, zapraszam do sali konferencyjnej.

Wychodząc Ketrell przekazał dowodzenia Cubisowi. Trójka wyszła z mostka. Sala konferencyjna była na tym samym poziomie co stanowisko dowodzenia. Kryła się za jednym z dzrwi w korytarzu prowadzącym od turbowind na mostek. Za drzwiami kryło się niewielkie pomieszczenie, na jednej z pośród czterech ścian którego znajdowały się kolejne drzwi. Pośrodku stał duży stół z czarnym połyskliwym blatem, pod którym ukryto aparaturę do łączności, w tym holoprojektory. Mimo to stół był płaski, co dodawało mu praktyczności. Przy stole siedziało sześć osób. Zostały cztery wolne miejsca. Ketrell podszedł do pustego miejsca u szczytu stołu, Jedi wskazał krzesla po swoich obu stronach. Stojąc za swoim krzesłem powiedział:

- Panowie, chyba wreszcie jesteśmy w komplecie. Żeby dochować pewnych zdrowych zasad przedstawmy się wszyscy. Jestem kapitan Jered Ketrell.

Człowiek skinął na Bothanina. Ten powiedział:

- Kev Sei'cra, wydaje mi się, że moja rola jest tutaj oczywista.

- Obi Wan Kenobi ee..mistrz Jedi.


Potem przyszła kolej na delegację Republiki. Pierwszy zaczął przystojny trzydziestolatek. Harmonijnie zbudowany, ciemnowłosy mężczyzna w dobrze skrojonym corelliańskim garniturze. Marynarka opinała jego świetną sylwetkę, jego głos był spokojny i pewny.

- Nazywam się Armai Mitre. Jestem wpółpracownikiem senatora Domana Berusa i powierzono mi przewodniczenie tej delikatnej misji, pozwolę sobie zaprezentować moich kolegów i współpracowników. Po mojej prawej stronie siedzą kolejno: pani Benya Jaimi - moja zastępczyni.

Jedi z obserwacji mogli wywieść wniosek, że nie tylko zastępczyni. Jaimi nieco się zaczerwieniła, szczególnie kiedy Mitre spojrzał na nią. Kobieta była przystojna i może nieco starsza od przewodniczącego delegacji. Była ubrana w podobnym stylu co Mitre. Nosiła dobrze dopasowany żakiet z ciemnego, prążkowanego materiału. Do tego założyła spodnie i subtelny potrójny wisiorek z białego złota. Jej blond włosy były spięte z tyłu głowy w skomplikowaną konstrukcję w która wbito co najmniej trzy metalowa szpilki. Mitre kontynuował:

- Pan Evergarm Gui z biura kanclerza Palpatinea.


Gui był uprzejmym dyplomatą, którego maniery z pewnością nie pozostawiały żadnych wątpliwości. Uśmiechnął się do Jedi i płytko skinął w ich stronę. Odziany w bogatą szatę w stylu Palpatinea sprawiał wrażenie pewnego z siebie fachowca. Dyplomata przekroczył już pięćdziesiątkę i zaczął łysieć.

- Po drugiej stronie stołu siedzą. Barvir Jenda, Kariel Muniioza i Alanya Fryihurst. Członkowie korpusu dyplomatycznego Republiki.


Osoby przedstawione przez Mitrego nie odbiegały od wzorca którym był Gui. Cała trójka, zarówno dwóch mężczyzn jak i kobieta, byli ubrani w nieco przyciężkie, zdobne brokatem i drogimi tkaninami szaty. Jenda był czterdziestoletnim murzynem z obfitą fryzurą włosów pozlepianych w grube warkocze opadające mu na ramiona i pokaźnych rozmiarów brodą. Dla kontrastu Muniioza był raczej chudy i anemicznych. Był całkiem łysy i patrzał na Jedi spod pół przymkniętych powiek. W jego spojrzeniu można było dostrzec żywe iskierki, co troche znosiło nieprzyjemne wrażenie, które na początku sprawiał. Pani Fryihurst była z kolej kobietą pełnych kształtów, które sprawiały pewien kłopot jej ubraniu, bo się niemal z niego wylewały. Należała do tego typu osób, które mają problem z zaakceptowaniem swojej fizyczności i z uporem godnym lepszej sprawy zakładają odzież przynajmniej o dwa numery za małą. Mimo to sprawiała bardzo przyjemne wrażenie dawno nie widziane ciotki, która była gotowa na najmniejszą sugestię popędzić do kuchni po ciastka i herbatę owocową.

Mitre kontynuował.

- Cieszę się mistrzowie, że Zakon zdecydował się wysłać was z nami. Chcę żeby było jasne, nie sądzę, żeby nasze osobiste bezpieczeństwo było zagrożone, jednak warto się na wszelki wypadek zabezpieczyć. Ugarit leży w strefie niemal całkowicie opanowanej przez Separatystów. Co więcej uważam, że obecność Jedi w delegacji doda jej jeszcze bardziej uroczystego charakteru i pokaże Um-Szimizajowi, że traktujemy jego i jego lud poważnie. Jak mnie poinformowano...

Dyplomata spojrzał na przedstawiciela kanclerza.

- ...Arcykapłan przedstawił szereg zażaleń wobec poprzedniej misji wysłanej na Ugarit. Jestem pewien, że tym razem zdołamy dopiąć sprawę i podpisać traktat. Takie zadanie przedstawił nam kanclerz Palpatine. Jestem pewien, że wszyscy dołożymy wszelkich starań, żeby jego życzeniu stało się zadość. To tyczy się również panów.

Mitre skinął w stronę obu Jedi.

- Jeżeli macie mistrzowie jakieś pytania, to chyba najlepszy czas żeby je zadać.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Kev Sei'cra
Rycerz Jedi



Dołączył: 21 Sie 2006
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bothawui

 Post Wysłany: Nie 12:42, 22 Kwi 2007    Temat postu:

~ Mógłbym się do tego przyzwyczaić ~ pomyślał Kev, kiedy po raz kolejny zwrócono się do niego per "mistrzu".

- Myślę, że powinniśmy się dowiedzieć, jakie zażalenia zgłosił arcykapłan... żebyśmy mogli sprostać temu zadaniu - powiedział.

[off]Gak. Coraz krótsze te posty piszę. Obiecuję poprawę od następnego. Albo jeszcze następnego.[/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Obi-Wan Kenobi
Mistrz Jedi



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Czw 17:06, 26 Kwi 2007    Temat postu:

[off] Myślałem że nie muszę pisać posta, ale chyba muszę Cię zachęcićWink Aha btw. do wniosku można dojść, nie wywieść i kobiety są ładne nie przystojne, od czysto stylistyczna doczepka, każdy popełnia błędy;)[/off]

Obi-Wan przysłuchiwał się przywitaniom tutaj zgromadzonych... Można było to przewidzieć - czysta formalność, Kenobi przywykł już do tego. Następnie wysłuchał pytania Kev'a i czekał na odpowiedź. Obi-Wan rozmyślał dużo nad powierzonym jedi zadaniom, cała ta sytuacja, była jak narazie wielką zagadką.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Czw 21:32, 26 Kwi 2007    Temat postu:

Mylisz się Kenobi, "przystojny/ojna" to termin, którego można używać do obu płci.


Kiedy Sei'cra zadadał pytanie, przewodniczący delegacji republikańskiej spuścił na chwilę wzrok i zaczął przeczesywać datapad. Po chwili odpowiedział:

- Cóż, arcykapłan wyraził zdziwienie, że sprawa tak wielkiej wagi, jak przyłączenie do Republiki dużej liczby zamieszkałych światów nie jest na tyle ważna, żeby do negocjacji posłać Jedi. Arcykapłan był bardzo ciekawy Zakonu, zadawał liczne pytania na temat jego historii i roli w Republice. Domagał się wielkiej ilości informacji, których my nie posiadaliśmy, bo nie jesteśmy ani historykami, ani członkami Zakonu. Mamy pewną wiedzę, ale wobec szczegółowych pytań Um-Szimizaja byliśmy bezsilni. TO chyba poirytowało kapłana. Podczas jednego spotkania ostentacyjnie wstał, a zatrzymywany przez współpracowników rzucił, że nie będzie tracił czasu kiedy nie okazuje się mu wystarczającego szacunku, którego dowodem byłaby szczera rozmowa na temat interesujących go spraw.

Do rozmowy za pozwoleniem wtrącił się delegat kanclerza Palpatine'a:

- Wyjście było dosyć spektakularne, pan przewodniczący opisał sytuację skrótowo. Arcykapłan zaczął wygrażać, że takie traktowanie jego osoby to bluźnierstwo, a na Ugarit wiedzą jak postępować z bluźniercami i tymi, którzy miast pokłonić się przed Twarzą Boga, plują w nią! Po czym rzucił coś w jakimś niezrozumiałym narzeczu, na co inni kapłani wręcz zbledli. Um-Szimizaj wyszedł i na tym skończyła się ostatnia sesja naszej konferencji. Stąd zasugerowaliśmy, że Jedi powinni wziąć udział w następnej. Cieszymy się, że panowie lecicie z nami. Ugarit jest naprawdę ważne i może być odskocznią dla kontrofensywy przeciwko Separatystom.


Panowie, wyjeżdzam na weekend, poza tym mam teraz staz. Nie gniewajcie się jeżeli będziecie musieli chwilkę poczekać na post:).


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Obi-Wan Kenobi
Mistrz Jedi



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Nie 10:38, 29 Kwi 2007    Temat postu:

Obi-Wan uśmiechnął się lekko, popatrzył na Kev'a po czym powiedział

- Myślę, że możemy opowiedzieć coś o jedi Arcykapłanowi, jeśli dalej nie zmienił zdania. Jesteśmy tu by pomagać i załagodzenie sytuacji jest dla nas obowiązkiem, więc jeżeli dalej będzie chciał dowiedzieć się czegoś o nas, możemy przybliżyć mu sylwetkę zakonu. -

Kenobi pomyślał na chwile po czym zadał pytanie

- Czy Arcykapłan miał jeszcze jakieś zażalenia oprócz tych? -

Jedno było pewne, Jedi mieli do czynienia z dość nerwowym człowiekiem i trzeba będzie uważać na słowa. Miał tylko nadzieje, że Aryckapłan zachowa spokój gdy zobaczy wysłańców republiki i nie karze bez jakichkolwiek wytłumaczeń nas zabić, w końcu jego słowa zabrzmiały dosyć groźnie, lecz Mistrz Jedi był pełen spokoju i był przygotowany na jakiekolwiek przykrości.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Kev Sei'cra
Rycerz Jedi



Dołączył: 21 Sie 2006
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bothawui

 Post Wysłany: Nie 11:35, 29 Kwi 2007    Temat postu:

Coś w słowach przewodniczącego delegacji sprawiło, że Kev dosłownie zastrzygł uszami. Powstrzymał się jednak od przerwania mówiącemu, wysłuchał potem tego, co miał do powiedzenia delegat kanclerza i odczekał jeszcze, aż mistrz Kenobi zada swoje pytanie. Wreszcie wtrącił:

-Z tego co zrozumiałem, Ugarit było izolowane od reszty galaktyki przez ten tysiąc lat, tak? W takim razie czy arcykapłan wiedział o istnieniu Jedi czy też dowiedział się o nich dopiero od delegacji?

[off] jeśli źle to zrozumiałem i Ugarit utrzymywało jakieś kontakty z resztą Galaktyki to Kev tylko kiwa głową i nic nie mówi [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Sob 13:24, 09 Cze 2007    Temat postu:

Mitre pobieznie zerknął na delegata kanclerza Palpatine'a i mówił dalej:

"Nie nadawałbym wyuchowi Szimizaja zbyt wielkiego znaczenia. Przedstawiciele prymitywnych kultur lubią taka teatralną oprawę. Niemniej jednak rzeczywiście dobrze się stało, że lecą z nami Jedi."

Dyplomata skupił wzrok na bothaninie:

"Odpowiadając na pańskie pytanie. Ugarit nie zostało na ten tysiąc lat wyrwane z Galaktyki. Kapłani nie mieli interesu w utrzymywaniu bliskich relacji z Republiką czy kimkolwiek innym. Być może przez pierwsze kilkaset lat było to kwestią przymusu, nie mieli statków, map, odpowiedniej technologii. Jednak już od dawna posiadają środki niezbędne do utrzymywania łączności międzygwiezdnej. Po prostu nie widzieli takiej potrzeby. Teraz jednak coś się zmieniło. Prawda jest taka, że ich system polityczny zaczyna murszeć i w zamian za poparcie Republiki są gotowi przyłączyć się po jej stronie do walki z Separatystami. Jak mógłby wam wyjaśnić pan Gui z biura kanclerza, jesteśmy gotowi pójść na taki układ"

Wywołany Gui zabrał głos:

"Kanclerz uznał, że panów obecność będzie niezbędna dla owocnego zakończenia rozmów. Jeżeli zawrzemy porozumienie, Ugarit stanie się ważną bazą floty i wielkim zagrożeniem dla Konfederacji. Waszym zadaniem będzie asystować nam w rozmowach, dodać naszej delegacji odpowiedniej powagi. Jak już powiedzieliśmy Um-Szimizaj jest wielce ciekawy Jedi. Wiele zależy od powodzenia naszej misji".


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Kev Sei'cra
Rycerz Jedi



Dołączył: 21 Sie 2006
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bothawui

 Post Wysłany: Sob 21:15, 09 Cze 2007    Temat postu:

Kev przez chwilę siedział nieruchomo, przetrawiając usłyszane informacje. Pokiwał głową, usatysfakcjonowany. Powiódł spojrzeniem po członkach korpusu dyplomatycznego:

- Byłbym wdzięczny za skopiowanie wszystkich danych na temat Ugaritu na mój datapad - oznajmił, wykładając urządzenie na stół. - Chciałbym je przejrzeć na spokojnie. Poza tym jednak wydaje mi się, że usłyszeliśmy już wszystko... Mistrzu Kenobi?

Bothanin spojrzał pytająco na starszego Jedi.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Obi-Wan Kenobi
Mistrz Jedi



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Wto 21:33, 12 Cze 2007    Temat postu:

[off] Nie narzekaj w kantynach człowiek, miał tylko 3 dni napięte i już na niego najeżdżająRazz Ja dopiero po jakimś 1,5tygodnia spytałem co z Tobą i jak mi odpowiedzieli to potrafiłem Cię zrozumiećVery Happy[/off]

Obi-Wan, przysłuchiwał się dalej. Cóż już wszystko wiedział, przynajmniej tyle by móc wypełnić swoje zadanie, lecz chciał wiedzieć więcej, ale na tą wiedzę będzie musiał poczekać.

- Tak, myślę że to już wszystko - Nie chciał brać kopi danych, gdyż wystarczyło, iż Kev je posiada. Poczekał na to, czy ktoś jeszcze ma coś do powiedzenia.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Pią 11:58, 15 Cze 2007    Temat postu:

Mitre spojrzał po zebranych

„Chyba naświetliliśmy kwestię dosyć wyraźnie. Zatem przejdźmy do pewnych praktycznych ustaleń. Chciałbym żebyście mistrzowie towarzyszyli delegacji w czasie ostatniej sesji negocjacji, którą poprowadzę. Mam nadzieje, że w podczas tej wizyty uda nam się zawrzeć porozumienie. Zakładam, że rozmowy nie potrwają dłużej niż dwa dni. Zazwyczaj Arcykapłan pojawia się na zakończenie sesji, kiedy to zwykł wyrażać swoją opinię na temat postępów prac. Pewnie stanie się tak i tym razem. Zanim jednak dojdzie do konferencji nastąpi uroczystość powitania naszej delegacji. Zostaniemy podjęci skromną akademią w trakcie której potwierdzimy nasze umocowanie i wygłoszę krótkie okolicznościowe przemówienie. To samo uczyni rzecznik wyznaczony przez Um-Szimizaja. TO drobnostka, standardowe, banalne frazesy o przyjaźni i współpracy między narodami.

Dyplomata przyjrzał się nieco krytycznie Jedi, szczególnie Bothańczykowi.

„Wierzę, że macie coś do powiedzenia w kwestiach militarnych. Liczę, że przynajmniej kilka razy zabierzecie głos, choć właściwie do omówienia pozostały sprawy techniczne. Wasza obecność ma raczej charakter reprezentacyjny i jest wynikiem prośby Arcykapłana, prosiłbym zatem żebyście nie próbowali nadto ingerować w bieg rozmów”

Po czym złożył ręce za plecami i zwrócił się do kapitana.

„Z naszej strony to wszystko”

Ketrell skinął głową i wstał:

„Możemy się chyba rozejść. Chcę was uprzedzić, że podróż może być nieco długa, trudno oszacować dokładny czas, mam nadzieję, że zmieścimy się w kilku dniach. Ugarit zostało niemal odcięte od naszej przestrzeni przez podbity obszar Eriadu, musimy zatem kluczyć, Chyba wolelibyśmy uniknąć Separatystów. Oczywiście do waszej dyspozycji jest kantyna, siłownia, biblioteka. Mam nadzieję, że lot minie w miarę przyjemnie. Dziękuje państwu.”

Dyplomaci pospiesznie opuścili sale konferencyjną zostawiając w niej kapitana i dwóch Jedi. Wszyscy zamierzali postąpić jak urzędnicy, zanim jednak rycerze opuścili pomieszczenie, Ketrel zatrzymał ich na chwilę.

„Panowie, dodam jeszcze, że wasza dwójka ma nieograniczony dostęp do mnie i moich oficerów. Będziecie też mile widzianymi gośćmi na mostku. Zarówno ja, jak i moi ludzie w większości pochodzimy z Corelli i wiemy, że Jedi wykonują kawał dobrej roboty”.

Dowódca fregaty zamilkł na chwilę, spojrzał na zamknięte drzwi, przez które przed chwilą wyszedł Mitre i reszta republikańskiej delegacji.

„Być może przekraczam swoje kompetencje i generalnie to nie moja sprawa, ale mam wrażenie, że Mitre nie mówi nam wszystkiego. Mam nadziej, że nie ściągnie nam na głowę żadnej kabały...Cóż, pozostaje nam wierzyć, że ta wyprawa będzie dla nas równie łatwa i przyjemna co rozdanie sabaka dla wytrawnego szulera...”


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Kev Sei'cra
Rycerz Jedi



Dołączył: 21 Sie 2006
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bothawui

 Post Wysłany: Pią 21:22, 15 Cze 2007    Temat postu:

Kev szczerzył kły w uśmiechu kiedy odpowiadał kapitanowi:

- Pan Mitre jest wytrawnym dyplomatą. Byłbym niemal zawiedziony gdyby mówił nam prawdę, całą prawdę i tylko prawdę. Jako Bothanin wiem coś o tym niemalże instynktownie.

Jedi przerwał na moment. Przestał się uśmiechać i spojrzał w kierunku drzwi którymi Mitre opuścił pomieszczenie. Po chwili przeniósł spojrzenie z powrotem na kapitana.

- Tak czy inaczej, pozostaje nam mieć oczy otwarte na wypadek jakichkolwiek kłopotów. Ale nie ma co martwić się na zapas - dodał. Następne słowa skierowane były do Obi-Wana:

- Ambasadorowi zależy, żebyśmy nie wtrącali się w jego obowiązki - potrafię to zrozumieć. Dość jasno dał do zrozumienia, że powinniśmy być tylko żywą dekoracją, co może nie było specjalnie miłe z jego strony - ale też nie wyczułem w nim złych zamiarów... a ty, mistrzu Kenobi?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Obi-Wan Kenobi
Mistrz Jedi



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Czw 9:31, 21 Cze 2007    Temat postu:

Obi-Wan odprowadził wzrokiem wychodzącego Mitre, a następnie wysłuchał dowódcy fregaty, aż w końcu odpowiedział Rycerzowi.

- Również nie wyczułem w nim złych zamiarów -

Następnie zwrócił się do kapitana

- Po chwili odpoczynku dołączymy do Ciebie na mostku -


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Misja na krańcu Galaktyki
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group