FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Ścieżki przenaczenia
Idź do strony 1, 2  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Konfederacji » Ścieżki przenaczenia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Sob 15:18, 11 Lut 2006    Temat postu: Ścieżki przenaczenia

GRACZE: Lin-Ku Pilod, Arvan Salare
GM:: Toth

Parę dni temu, Lin-Ku Pilod otrzymał tajemniczą, krótką wiadomość. Nawet gdyby zechciał złamać sygnał i dowiedzieć się skąd ją nadano, to prawdopodobnie i tak nie byłby w stanie tego zrobić. Do tego potrzebaby nie lada umiejętności i lat doświadczenia. Poza tym postać w długim czarnym płaszczu i kapturze nasuniętym na głowę, była niezwykle przekonująca... wprost nie można było jej odmówić.

- Udasz się na swą rodzimą planetę, Dantooine. Dowiedziałem się, że jest tam artefakt wielkiej mocy. Zdobędziesz go dla mnie, albo staniesz się niegodny wysłuchiwania mych poleceń. Nie toleruję porażek. Kiedy już dotrzesz na miejsce, mój człowiek przekaże Ci szczegóły. - Przekaz skończył się równie szybko jak zaczął.

Teraz, młody Jedi leciał na planetę swego dzieciństwa, zmodyfikowanym myśliwcem typu N-1 "Thunderwings", aby wykonać zadanie zlecone przez tajemniczego osobnika. Lin nie miał żadnej pewności, że postać ta wynagrodzi mu ewentualne powodzenie. Ba, nie wiedział nawet, czy w ogóle jeszcze raz się odezwie. Coś jednak mówiło mu, że musi podjąć się tej misji. Czuł przez Moc, że coś ważnego wydarzy się podczas jej trwania...

Tymczasem inna istota widziała w swych snach tajemniczą świątynię. Arvan Salare wiedział, że musi się do niej udać. Tak nakazywała Moc, płynąca w jego żyłach, towarzysząca mu w każdym aspekcie jego życia. Mistczny przekaz był bardzo silny a więc łatwo się domyślić, że była to wizja bardzo niedalekiej przyszłości. Musiał się śpieszyć, tylko... od czego zacząć?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Arvan Salare
Gość







 Post Wysłany: Nie 9:45, 12 Lut 2006    Temat postu:

Arvan obudził się. Po raz kolejny przyśniła mu się tajemnicza świątynia. Nie była podobna do ruin, na których przebywał, nie wiedział gdzie jest. Mimo to musiał do niej dotrzeć. Mistyczna siła otaczająca budynek wzywała go, czuł to wyraźnie. Na szczęście na Dantooine przebywały istoty, które mogły znać lokalizację budowli. Musiał się jednak śpieszyć, ktoś inny także jej szukał. Nie może dopuścić, by ta siła dostała się w ręce kogoś innego. Tylko on sam jest tego godny. Arvan wstał i założył na siebie płaszcz czarny płaszcz tak by nikt nie mógł zauważyć jego twarzy i udał się do pobliskiej wioski. To tam przebywali archeolodzy badający planetę. Po około godzinie marszu doszedł na miejsce. Szybko znalazł tawernę, w której mieszkały te istoty. Był poranek, więc teraz powinni spożywać posiłek zwany śniadaniem. Arvan wszedł do środka i dosiadł się do stolika archeologów. Powiedział wyraźnym, lecz cichym głosem:

Witam, mam dla was pewną propozycję. Szukam pewnej budowli. Za pomoc w jej znalezieniu wynagrodziłbym was hojnie.
 Powrót do góry »
Lin-Ku Pilod
Gość







 Post Wysłany: Nie 15:13, 12 Lut 2006    Temat postu:

Lin wylądował na Dantooine po dość długiej podróży. Chwilę po wstąpieniu na powierzchnię planety rozejrzał się wokół. Wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż wtedy kiedy był dzieckiem. W końcu upłynęło prawie 20 lat. Dawno mnie tu nie było – pomyślał i uśmiechnął się pod nosem. Chwilę potem otrząsnął się z tych rozmyślań, przecież nie przybył tu aby zachwycać się zmianami i wspominać dzieciństwo. ‘…mój człowiek przekaże Ci szczegóły.’ Przypomniał sobie treść wiadomości otrzymanej od …. No właśnie od kogo? Ciągle dręczyło go to pytanie. Musiał się pogodzić z myślą że dowie się tego dopiero po dostarczeniu tego potężnego artefaktu. Lin nie wiedząc co robić, stał przy swoim myśliwcu i czekał na ‘człowieka’ zleceniodawcy. Nie miał pojęcia od czego mógłby zacząć poszukiwania. Miał nadzieję, że informator nakieruje go na jakiś ślad.
 Powrót do góry »
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Wto 20:00, 14 Lut 2006    Temat postu:

Lądowisko sprawiało wrażenie, jakby wszyscy jego pracownicy udali się na poobiednią siestę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że podczas pobytu na Dantooine taki stan utrzymuje się przez prawie cały czas. Ktoś pracował przy starym silniku stojącym nieopodal wielkiej kupy złomu, ktoi inny nadzorował wyładunek towarów z korelliańskiego frachtowca. Oto uroki prownicjonalnej planetki leżącej w Odległych Rubieżach. Kto poza uciekinierem, czy starcem pragnącym w spokoju przeżyć ostatnie dni, mógłby szukać na takiej planecie? Trzeba było jednak spojrzeć na to z innej strony... Dantooine przedstawiała niemal zerowe znaczenie strategiczne, toteż ne była nękana przez koszmary wojny zbierającej żniwo w Galaktyce. Przynajmniej na razie...

Do opartego o swą maszynę Jedi, podbiegł roztrzęsiony Rodianin. Mówił tak szybko, że trudno było go zrozumieć. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, że posługiwał się językiem rodiańskim.
- <Ty Lin Ku Pilod? Na południe od miasta... wielkie ruiny. Odkryte niedawno. Dużo szumu. Ty iść tam, znaleźć co trzeba. Wiedzieć najlepiej.> - Kiedy krzyki obcego zakończyły się, pognał w kierunku wyjścia z niewielkiego lądowiska.

W tawernie czuć było charakterystyczny zapach ciepłych trunków i przesmażonych potraw. Lokal powoli się zapełniał.
- Jesteśmy zajęci, nie widać? Właśnie wróciliśmy z... - Odrzekł jeden z archeologów zasiadających przy stoliku. Nie zdążył jednak dokończyć, albowiem jego kompan zatrzymał mu gestem ręki.
- Ile jest Pan gotów zapłacić, Panie...?- Zapytał jego towarzysz. Dobrze by było, gdyby tajemniczy przybysz się przedstawił.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Arvan Salare
Gość







 Post Wysłany: Śro 19:36, 15 Lut 2006    Temat postu:

Nieważne jak się nazywam. To nie jest istotne. Płacę również za dyskrecję. Poza tym nie chcemy żeby panom stało się coś złego, prawda? Czasami lepiej jest czegoś nie wiedzieć. - Arvan zrobił przerwę. Teraz przyszła pora na negocjacje ceny. Mrocznemu Jedi nigdy nie zależało na pieniądzach. To nie one były prawdziwą siłą i to nie one nadawały sens życiu Arvan'a.

Co do ceny, jestem w stanie zaoferować 3 jednostki mienia. Dwie teraz, kolejną po doprowadzeniu mnie na miejsce, do świątyni. To uczciwa propozycja, nie jesteście jedynymi istotami znającymi lokację tej świątyni, ale was, archeologów, szanuję najbardziej i to wam zlecam to zadanie. Więc jak, zgadzacie się?
 Powrót do góry »
Lin-Ku Pilod
Gość







 Post Wysłany: Czw 9:54, 16 Lut 2006    Temat postu:

No to przynajmniej wiemy od czego zacząć. Pomyślał Jedi i oczywiście udał się w kierunku …. Kantyny no czegoż by innego. Wiedział, że ten który chce mieć ten artefakt nie będzie pragnął długo czekać ale jeden drink jeszcze nikomu nie zaszkodził tym bardziej że może ‘wyciągnąć’ dodatkowe informacje od miejscowych. To znaczy naszych pomyślał Lin. Zaraz po przekroczeniu progu kantyny jego nozdrza doświadczyły nieprzyjemnego zapachu alkoholu. Ale kantyny to się nie zmieniły zaśmiał się Lin i natychmiast podszedł do baru.
- Coś mocnego, ale żebym nie skończył jak ten tutaj. – gestem głowy wskazał na jakiegoś leżącego pod ścianą twi'leka. Barman natychmiast podał mu jakiegoś fioletowego drinka. No cóż pozostaje mi się modlić żeby to nie był denaturat. Pomyślał Lin, lecz natychmiast zwrócił się do tęgiego barmana.
- Ej kolego, wiesz coś może o tych ruinach na południu? Podobno krząta tam się dużo ludzi i ogólne zamieszanie powstało… znaleźli tam coś może?
 Powrót do góry »
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Pią 23:46, 03 Mar 2006    Temat postu:

Jeden z archeologów sączył tajemniczy płyn. Inni raczyli się porannym posiłkiem.
- Brzmi interesująco... ale, czemu tak bardzo interesuje Cię ta świątynia? - Spytał jeden, najmłodszy i zarazem najbardziej gorliwy. Drugi jednak, starszy i z pewnością bardziej doświadczony, zganił go wzrokiem i przerwał.
- Kiedy wyruszamy i gdzie się spotykamy? - Tak więc negocjacje udały się zielonoskóremu przybyszowi. Archeolodzy zapewne nie wiedzieli, jaki los ich czeka...

- Co roku ktoś coś odkrywa, a potem znika w tajemniczych okolicznościach... teraz też. Grupa badaczy szczyci się, że coś odkryła. Jak wszyscy jendak, nie sprecyzowali, ani tym bardziej nie pokazali co. Albo to bujda, albo... albo niebawem dołączą do grona zaginonych. Panie, tu dzieje się coś dziwnego. Mówię, lepiej się stamtąd trzymać z daleka i cieszyć się życiem. Tym bardziej w tak niespokojnych czasach. - Starszy człowiek wycierał szklanki brudną szmatą. Był to kolejny nudny dzień z rzędu, na nic nie znaczącej, peryferyjnej planecie...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Arvan Salare
Gość







 Post Wysłany: Sob 9:41, 04 Mar 2006    Temat postu:

Arvan uśmiechnął się.
Możemy wyruszyć w każdej chwili. Tę decyzję zostawiam wam. Mam nadzieję, że nie będziecie się ociągać.

Twi'lek zaczął się zastanawiać co powiedzieć młodszym archeologom, by nic nie podejrzewali. Najleipiej będzie powiedzieć prawdę....albo jej część.
Chcecie wiedzieć dlaczego szukam tej świątyni? Dobrze, powiem wam. Moja rodzina od pokoleń żyła tu, na Dantooine. Ja jednak musiałem opuścić tę planetę. Teraz tu powróciłem, a ta świątynia jest jedyną szansą bym dowiedział się czegoś więcej o moich przodkach. Nie liczę na to, że znajdę tam coś więcej niż stare zapisy pradziadów. Jest ryzyko, że nawet tego nie odnajdę. - Mroczny Jedi popadł w zadumę. Sam zastanawiał się wiele razy kim jest, skąd pochodzi. Zawsze była moc, zawsze u wystarczała. Ale czasami....nie niewarto o tym mówić. To było za nim, teraz musi patrzeć w przyszłość. Tylko to mu pozwoli przetrwać.
 Powrót do góry »
Lin-Ku Pilod
Gość







 Post Wysłany: Pon 10:47, 06 Mar 2006    Temat postu:

- Hm, coś dziwnego … brzmi fajnie. A co do trzymania się z daleka od tych ruin, tego nie mogę zrobić a bezpieczny będę.- Pogładził przez szatę swój miecz. – Dziękuje za informacje. – rzekł zostawiając na blacie zapłatę za drinka, którego nawet nie zaczął, i napiwek dla dość pomocnego barmana. Przynajmniej w miarę wiem na czym stoję. Wyszedł spokojnie z baru, po czym rozejrzał się wokół. Przez jaskrawe, oślepiające światło popołudniowego słońca nic nie widział. Odzwyczaił się od tego, spędzając kilka ostatnich tygodni w kwaterach separatystów. Postanowił natychmiast wyruszyć, gdyż wypytywanie się przechodniów nie miało sensu. Dużo więcej dowie się na miejscu. Ok. Na południe. Stał przy drodze, widać było że dopiero niedawno powstała, wychodzącą na … Sądząc po słońcu na południe. Natychmiast przystąpił do, jak mu się wydawało krótkiej, podróży. Nie spieszył się zbytnio. Chciał popatrzeć na planetę, która kilkanaście lat temu opuścił. Miasto zupełnie inne, ale reszta – bez zmian. Tę część planety pamiętał dużo dokładniej, gdyż jako dziecko żył po za granicami miasta. Przez całą drogę zastanawiał się co może być tym artefaktem. Jakiś miecz? Zbroja? A może zupełnie coś innego. Już niedługo się tego dowiem. Lin uśmiechnął się pod nosem. Szedł już bardzo długo a ruin nie było widać.. Gdybym wiedział że to tak daleko to bym pożyczył jakiś speeder. Po półtora godzinnym marszu dotarł na miejsce, przed nim wyłoniła się jedna wielka ruina. Przytulnie. Widząc jakiegoś łysawego, starszego jegomościa, sądząc po mundurze strażnika zapytał się – Mogę wejść?
 Powrót do góry »
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Pią 21:32, 10 Mar 2006    Temat postu:

[off]Pod ruinami nikogo nie ma... skoro nic takiego nie napisałem. Zakładamy, że stoisz pod wejściem do świątyni i zastanawiasz się czy wejść, czy też zostać na zewnątrz. Wink Teraz kolej Arvana, bo Ty się nieco pośpieszyłeś... [/off]

Kiedy pewien tajemniczy osobnik wędrował już w stronę świątyni, Arvan Salare siedział jeszcze w tawernie.
- Niech da nam Pan kwadrans, musimy spakować sprzęt. Wie Pan, te ruiny to niebezpieczne miejsce, bez blastera nie podchodź. Dlatego też, musimy się odpowiednio przygotować. Spotkamy się przed lokalem, dobrze? - Rzekł najstarszy z grupy pięciu archeologów. Kiedy dopili trunki i dokończyli posiłek, udali się na górne piętra gdzie mieściły się pokoje. Po uiszczeniu zapłaty rzecz jasna.

Kto by pomyślał, że przystaną na jego propozycję bez gadania? Czyżby mieli problemy finansowe, a co za tym idzie nie znaleźli nic w tych ruinach? A może nie byli w stanie dostać się do ich właściwiej części? Wszystko miało się niebawem okazać...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Arvan Salare
Gość







 Post Wysłany: Sob 12:48, 11 Mar 2006    Temat postu:

Arvan wyszedł przed tawernę. Cieszył się. Nie z tego, że archeolodzy sprawiali wrażenie nawinych, oni tylko udawali. Wiedzą, że może ich doprowadzić do celu i wtedy zdecydują się go zabić...i tu się pojawia radosna część poszukiwań. On ich pokona, zabije i zdobędzie upragniony cel. Czuł jednak, iż ktoś inny jest już blisko. Ktoś o szerszym spojrzeniu na moc. Mroczny Jedi nie przejmował się tą istotą tak samo jak nie przejmował się tymi marnymi archeologami. No bo któż jest w stanie mu dorównać? Poszukiwaczy artefaktów oszczędziłby gdyby nie jeden fakt. Oni robili to dla pieniędzy. Nie dla wiedzy czy przełamywania własnych ograniczeń. Sama myśl o tym, że ktoś może wykorzystywać potężne artefakty do robienia fortuny budziła w Twi'lek'u obrzydzenie. Na szczęście niedługo pozbędzie się ich, ich i czułą na moc istotę. W ten sposób zakończy swą ścieżkę ku potędze. Nikt nie będzie w stanie go powstrzymać. Nikt, dosłownie nikt!
 Powrót do góry »
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Pią 21:22, 24 Mar 2006    Temat postu:

Archeolodzy z pewnością mieli zapał do tejże misji. A czy spowodowane było to ewentualnym wynagrodzeniem, czy po prostu ulubieniem przez nich przeczesywania ruin, stanowiło inną sprawę. Tak jak zapowiedzieli, przygotowanie się do eskapady zajęło im kwadrans. Zabrali ze sobą wyładowane sprzętem plecaki oraz parę skrzyń, które umieścili w pojeździe zaparkowanym nieopodal tawerny.

[link widoczny dla zalogowanych]

Arvan i badacze weszli do środka śmigacza, któremu doskwierać wydawała się senna aura całej planety. Dowodem na to, był chociażby fakt, że silnik maszyny załączył dopiero za trzecim razem. W końcu ruszyła w sobie tylko znanym kierunku...

Jeśli chcesz coś robić podczas podróży, pisz. Jeśli nie, to po prostu czekaj na kolejnego posta...

Tymczasem Lin stał przed potężnymi, kamiennymi wrotami. Jakim cudem były one zamknięte, skoro ludzie twierdzili, że ruiny zostały spenetrowane? Czyżby komuś zależało na ukryciu tajemnic tego miejsca? A może ktoś oczekiwał przybycia Ciemnego Jedi? Nadchodzące minuty miały wszystko wyjaśnić...

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Lin-Ku Pilod
Gość







 Post Wysłany: Wto 9:55, 28 Mar 2006    Temat postu:

Drzwi. Wielkie kamienne drzwi. Tylko jak je otworzyć? I co za człowiek je zamknął? Cóż zajmę się tym pierwszym problemem pomyślał Lin i podszedł do wrót. Zastukał w skałę. Nie doszedł do niego żaden dźwięk oprócz stukotu jego palców. Grube to. Lin bez zastanowienia wyciągnął miecz zza paska. Obracając go aby ostrze skierowane było ku górze, włączył go. Otoczenie rozświetliło się różowym blaskiem.
Ok. No to próbujemy. Ta myśl przebiegła przez umysł Mrocznego Jedi podczas wbijania miecza w ścianę. O dziwo nie szło źle. Po kilku minutach był w ¾ wycinania w miarę równego okręgu, który miał służyć do wejścia. Po kolejnych minutach koło było ukończone. Pięęęęęknie Pomyślał ,chowając miecz, i natychmiast wyciągnął Mocą ogromny głaz na zewnątrz. Podszedł powoli do powstałej dziury i wsadzając w nią głowę sprawdzał co było w środku. Przytulnie. To słowo same narzucały się na język. Spoglądał na wnętrze okryte grubą warstwą kurzu. Można było wręcz pomyśleć że to puch. Po chwili „podziwiania” wnętrza wślizgnął się do środka. Duże to. To mogło sprawić problem, lecz skoro był to ‘artefakt wielkiej mocy’ musiał zostawić po sobie jakiś wyczuwalny ślad. Lin stanął w miejscu, zamknął oczy i wczuł się w otaczającą go Moc. Nic. Zero. Otaczające go mury były za grube i nie mógł zlokalizować tego czegoś. Czuł, że tu jest. Ale nie wiedział gdzie. Pozostaje szukać pomyślał i ruszył przed siebie na poszukiwanie celu. Trochę mi to zajmie. Rzekł sam do siebie Lin widząc ogrom budowli.
 Powrót do góry »
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Śro 15:24, 12 Kwi 2006    Temat postu:

Kiedy Lin uczynił krok w głąb ciemnego korytarza. Co po niektóre starożytne kandelabry wiszące na ścianach zapłonęły, oświetlając przybyszowi drogę. Pytanie tylko, do czego prowadziła - do celu czy też do zguby? Nikt nie mógł przewidzieć tego, co konstruktorzy tych niegdyś majestatycznych budowli przyszykowali dla ewentualnych gości. Pilodowi zabrakło jednak czasu aby się nad tym rozwodzić. Pojedyncze, czerwone światło rozbłysło w ciemnościach. Złowieszczy świst przeszył powietrze. Ku Ciemnemu Jedi pomknęła z zabójczą prędkością, włócznia. Na szczęście musnęła go o parę centymetrów, nie oszczędzając jednak wiszącego na ścianie oświetlenia. Światło skoncentrowało się na Linie, zmieniając odcień na żółty i rażący oczy. Tymczasem potęzna kamienna przesłona z hukiem opadła na ziemię, zasłaniając wyciętą mieczem świetlnym dziurę i tym samym odcinając Ciemnemu Jedi drogę ucieczki. Widać nie życzono sobie tutaj jego obecności a pogłoski o rzekomych rezydentach ruin były prawdziwe...

Śmigacz mknął przez bezkresne równiny Dantooine, cieszące oko każdego kto nie byłby wyzuty z jakichkolwiek emocji. Długie trawy spokojnie powiewały na wietrze, zwierzęta pasły się na łąkach. Harmonia towarzyszyła każdemu...

- Widzi Pan? Tam, to cel naszej podróży. - Rzekł najstarszy badacz wskazując Arvanowi sylwetkę tajemniczych budowli malującą się na horyzoncie.
- Będziemy tam nie więcej jak w przeciągu dziesięciu minut. - Dodał jakby zachwalając prędkość, zarówno swej maszyny jak i drużyny.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Arvan Salare
Gość







 Post Wysłany: Śro 15:42, 12 Kwi 2006    Temat postu:

Mroczny Jedi uśmiechnął się, lecz nie był do końca zadowolony. Ktoś go ubiegł, ktoś tam już byl! Arvan czuł to wyraźnie. Na szczęście nie radził sobie najlepiej. Ktoś lub coś nie chciało, by ktokolwiek wchodził do świątyni, a co dopiero coś z niej wynosił.
Trudno - pomyślał zielonoskóry Twi'lek - Mi nikt nie jest w stanie przeszkodzić, nawet istoty strzegące świętego artefaktu. A tego, kto już naruszył próg budynynku zostawię sobie na później. - dopiero po chwili uświadomił sobie, że ktoś do niego coś mówił.
To dobrze, jak na razie jestem zadowolony. Dobrze się spisujecie - odpowiedział. Archeologów również czekał nieciekawy los. Arvan westchnął. Droga do celu jest trudna, ale nagroda będzie wielka i to on jej dostąpi.
 Powrót do góry »
Lin-Ku Pilod
Gość







 Post Wysłany: Wto 18:57, 25 Kwi 2006    Temat postu:

Kiedy wnętrze rozjaśniło się światłem kandelabr Lin mógł ujrzeć ogrom tego miejsca Duże!? Hmm to jest ogromne! Pomyślał gdy przypomniał sobie swoją poprzednią tezę co do wielkości tego miejsca. Jego zadumę przerwała jednak włócznia. Gdyby nie wydała tego świstu pewnie by jej nie zauważył i zginął przebity tą archaiczną bronią. Lubią mnie tutaj. Odgarnął kilka kosmyków włosów które spadły na jego twarz gdy umykał włóczni. Nagle za nim rozległ się huk, odruchowo odwrócił się by zobaczyć zamknięte wyjście. Pięknie. Teraz nie było już odwrotu. Raz się żyje. Pomyślał i ruszył śmiało lecz z czujnością. Teraz już wiedział, lub raczej czuł że to miejsce jest najeżone pułapkami. Ta włócznia nie mogła być jedyna. Ostrożnie wkroczył w gąszcz ciemnych korytarzy oświetlonych bladym światłem. Miał nadzieję na odnalezienie tego artefaktu szybko, lecz nie sądził by to się udało. Zagłębił się w labiryncie. Poszukiwania rozpoczęły się na dobre.
 Powrót do góry »
Ragnus
Rebel Scum



Dołączył: 24 Gru 2005
Posty: 1339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bydgoszcz

 Post Wysłany: Czw 17:05, 27 Kwi 2006    Temat postu:

Drużyna archeologów podjechała w końcu do wejścia. Cała grupa wydostała się z pojazdu i zaczęła oglądać drzwi. Badając je za pomocą skomplikowanej aparatury z każdą chwilą główny badacz tracił dobry humor. W końcu zrezygnowany podszedł do Twi'leka i opisał swoje wyniki badań:

- Ten kamień ma przynajmniej 3 metry grubości. Nie mamy urządzeń, które mogłyby go zniszczyć. Ładunki wybuchowe mogą naruszyć konstrukcję budowli. Musimy poszukać innej drogi do środka. Na ciężki sprzęt nie mamy funduszy niestety. Chyba, że pan szefie jest w stanie więcej gotówki wyłożyć na szukanie swoich korzeni?

***********

Początkowo droga nie była trudna. Po banalnej pułapce z włócznią zmysły Piloda uspokoiły się i nic nie wskazywało, że czeka go jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Po przejściu około 50 metrów korytarzem prowadzącym lekko w dół były Padawan natrafił na rozwidlenie korytarza. Na śladach kurzu mógł zaobserwować, że obie trasy zostały już wcześniej zbadane. Dziwne wydawało się, że skoro ktoś tu już był to przy wejściu zadziałały pułapki, ale nie teraz był czas na rozmyślanie o tym. Jeśli ktoś tu już był przed nim to artefakt mógł zostać zabrany i być może trzeba będzie o niego walczyć. Liczyła się teraz każda chwila, zbyt długi moment zwłoki mógł uczynić jego wyprawę całkowitym zmarnowaniem czasu.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Arvan Salare
Gość







 Post Wysłany: Sob 8:03, 29 Kwi 2006    Temat postu:

Twi'lek zirytował się. Taki nędzny kamień stał mu na drodze ku sile i potędze, podczas gdy w środku świątyni ktoś plugawił jej wnętrze. Jak on śmiał! Arvan musiał zapłacić tym nędznikom i wysadzić ten kamień plugawymi środkami. Salare nie przejmował się pieniędzmi, on nie chciał tracić jeszcze więcej czasu. Musiał zatrzymać tego łajdaka i zdobyć przedmiot, który go tak usilnie wzywał. To było warte więcej niż wszystko, co do tej pory Twi'lek posiadał.
Zapłacę więcej, tylko pośpieszcie się. Tam w środku ktoś jest. Musimy go ubiec. Jeśli zdążymy na czas, dostaniecie jedną jednostkę więcej. A teraz ruszajcie się! - w głosie Ciemnego Jedi można było wyczuć rosnącą irytację, on nie miał wyboru, musiał się tam dostać. Moc kazała mu pokonywać coraz więcej przeszkód, chciała sprawdzić coś, co jest oczywiste - chciała wiedzieć czy Arvan Salare jest godny przekroczenia progu świątyni.
Ciemny Jedi nie mógł jednak pozwolić temu złoczyńcy bezkarnie grasować po budynku, którego strzegł czegoś bardzo cennego. Skupił się i począł medytować. Na celu miał powórzenie tajemnej sztuki, która wyrywała wszelkie istoty z mocy, sztuki zwanej odcięciem od mocy. Wiedział, że nie uda mu się jej w pełni wykonać, ale przynajmniej opóźni marsz innego Jedi i zabierze mu tak cenny czas.
 Powrót do góry »
Lin-Ku Pilod
Gość







 Post Wysłany: Sob 18:33, 06 Maj 2006    Temat postu:

Dwie Drogi. Super. Obie były zbadane. To było widać. Ciekawe czy on tam jeszcze jest? Mam nadzieję, że tak. Na razie mam inny problem. Mroczny Jedi stał patrząc na dwa tunele. Wiedział, że musi się spieszyć. Ktoś inny podążał jego śladem. Być może pragnął tego samego co on? Nie zastanawiając się długo nad osobą, z którą poniekąd konkurował, błyskawicznie ukląkł i spróbował wyczuć artefakt, aby skierować swe kroki w jego stronę. Lecz nie mógł tego zrobić. Teraz już wiedział, że śledzi go Jedi, na dodatek dobrze wyszkolony, gdyż odciął go częściowo od Mocy i Lin w ogóle nie mógł określić położenia obiektu poszukiwań, mimo że przez swoją potęgę musiał zostawić ślady w Mocy. Cóż trzeba zdać się na szczęście. Pomyślał i uśmiechnął się. Lewo czy prawo? Hmmm prawo. Intuicja podpowiadała mu by kierować się tym właśnie korytarzem. Miał tylko nadzieję, że już nic nie przeszkodzi mu w odnalezieniu tego artefaktu. Chciał jak najszybciej zdobyć artefakt i opuścić to miejsce aby dostarczyć ‘przesyłkę’. Lecz musiał to zrobić przed tym drugim Jedi. Wiedział, że musi działać szybko i ostrożnie. No to lecę. Pomyślał i dziarsko ruszył na dalsze błądzenie po labiryntach korytarzy.
 Powrót do góry »
Ragnus
Rebel Scum



Dołączył: 24 Gru 2005
Posty: 1339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bydgoszcz

 Post Wysłany: Nie 11:16, 07 Maj 2006    Temat postu:

Arwan usiadł na trawie i oczekując na powrót archelogów oddał się medytacjom. Próbował skupić się na dugim Jedi, ale im on dalej zagłębiał się w czeluści budowli tym kontakt był coraz słabszy. W końcu ustał on zupełnie i nie sposób było go wyczuć. Zupełnie nieoczekiwanie zobaczył jakiś inny czas.

Wizje mocy są zwykle pogmatwane i niejasne. Ciężko stwierdzić czy widzi się przeszłość, przyszłość czy teraźniejszość. Po kilku migawkach Salare już wiedział jednak, że widzi dawne wydarzenia. Nawet dawniejsze niż był skłonny wcześniej przypuszczać. Najwidoczniej tajemnicza budowala prócz swych skarbów skrywałą inne tajemnica. W jakiś sposób umożliwiła mu bardzo silne połączenie z Mocą. Z każdą chwilą stawało się coraz większe, aż w końcu widział odległe wydarzenia zupełnie jakby stał tuż obok.

Przed budynkiem stały dwie osoby. Bogato zdobione rękojeści mieczy świetlnych zwisały u ich pasów. Tuniki były lekko podwiewane przez wiaterek. Postacie stały odwrócone tyłem do Jedi dlatego nie zdołał ujrzeć ich twarzy. Po chwili cichych rozmów wykonali jakiś gest i potężna brama rozwarła się. Obaj weszli do środka... wydarzenie wtedy przyspieszyły. Zamiast widzieć sekundy Arwen zobaczył mijające lata, a może nawet dziesięciolecia. W jednej chwili w ziemię trafiło małe ziarno. W kolejnej widniało tam drzewo. Z każdą następną drzewo rosło, gdy już przestało zdawało się wyrastać z wejścia. Sytuacja znów się uspokoiła gdy ogromna siłą pociągnęła do tyłu. Salare widział zmniejszającą się budowlę. Gdy znalazł się na orbicie wizja zakończyła się.

Cały spocony i zmęczony usłyszał głos głównego archeologa:

- Szefie, w końcu otworzył pan oczy. Od 2 godzin próbowaliśmy pana dobudzić, ale nie daliśmy rady. Mamy problem. Promień lasera po trafieniu w ten kamień wyłącza się, dodatkowo rozładowując całkowicie nasze urządzenia. Korzystamy teraz z tradycyjnych wierteł. Dopiero za kilkanaście godzin uda nam się coś z tym zrobić.

************
Drugi Jedi również nie miał szczęścia. Jeśli były tu jakieś pułapki to zostały one już aktywowane i nikt nie starał się przywrócić im sprawności. Dzięki temu wędrówka była w miarę bezpieczna. Po 20 minutach marszu trafił do małej splądrowanej komnaty. Artefaktu, którego szukał na pewno tam nie było. Nie widząc innego wyjścia został zmuszony powrócić do punktu wyjścia i skierować się tym razem w lewo.

Po 10 minutach trafił na kolejne rozwidlenie. Prosto było zalana wodą sala, a na lewo prowadził długi prosty korytarz.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Konfederacji » Ścieżki przenaczenia
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group