FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
W siedlisku gadów
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Konfederacji » W siedlisku gadów
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Wto 22:42, 10 Paź 2006    Temat postu:

Togoria 0430:0049 - Talyc Gra'tua

Kapitan odetchnął z ulgą, nareszcie coś do czego był przyzwyczajony, groźby i rozkazy. Mimo to udzielił wyczerpujących informacji:
- Niestety statek nie odpowiedział, nie jesteśmy w stanie określić z tej odległości czy na statku znajdują się żywe organizmy. W normalnych warunkach na jednostce tej wielkości powinno być od 12 osób dla jednostek transportowych przez 50 dla bardziej bojowych wersji, aż do 400 w przypadku statków pasażerskich. Identyfikator wskazuję na jednostkę handlową o nazwie "Suprise" jednak może być fałszywy. - starał się ratować swoją sytuację. Jednocześnie jednak przyszła kolejna wiadomość ze strony Maruderów:

Powtarzam! Tu flota obronna systemu Tagoria. W systemie znajduję się piracka flota Trandoshan, zmieńcie kurs albo narazicie się na zniszczenie lub uszkodzenia. Powtarzam zmieńcie kurs!

Tym razem wiadomość, była nadana w kilku wersjach kodowania, oraz językach. Nic nie wskazywało na to by sytuacja się wyklarowała, po raz kolejny zaświeciły się czerwone lampki zwiastujące problemy lub ważne wydarzenia.

Wykryto jednostki wojskowe, czas do kontaktu dwie godziny - na makiecie strategicznej ukazały się 3 eskadry Cloakshapów mknące od strony wnętrza systemu. Za nimi sześciokrotnie wolniej przybliżał się Bulk Cruiser. Wszystko wskazywało na to , że były to posiłki floty planetarnej, szcześliwie jeszcze 12 godzin dzieliło lekki krążownik od rejonu walk.



Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Czw 0:32, 12 Paź 2006    Temat postu:

Wat Tambor odetchnął spokojnie. Spokój, tylko on daje najlepsze efekty. Gdyby Wat nie polegał na spokoju nie zaszedł by tak daleko jak teraz jest. Wszystkie sukcesy w Baktoid zawdzięcza zimnej i chłodnej kalkulacji. Teraz właśnie potrzebuje spokoju do takich kalkulacji. Powoli wciągnął powietrze i rozejrzał się po mostku. Oficerowie z ufnością wpatrywali się w niego. Wat ponownie odetchnął i zaczął analizować wszystkie fakty. Przypomniał sobie wypowiedz jednego z oficerów, który był pewny, że przyłączenie się do bitwy "Talyc Gra'tua" spowoduje ucieczkę jednej ze stron walczących. Wat był jednak innego zdania, podejrzewał, że przyłączenie się jego okrętu do bitwy po stronie Trandoshan wcale nie spowoduje ucieczki okrętów floty planetarnej. Za to opowiedzenie się po stronie obrońców planety najprawdopodobniej spowoduje ucieczkę Trandoshan. Ucieczkę i wywarcie złego wrażenia na Doshy. A w końcu cała ta misja była podporządkowana tylko jednemu celowi. Tym celem było przystąpienie Trandoshy do Konfederacji Niezależnych Systemów. Walka po stronie piratów może narazić okręt na straty i ewentualne zniszczenie, rozumował dalej Wat. Tambor rozważał jeszcze możliwość rozwiązania pokojowego, ale dość szybko je odrzucił zwróciwszy uwagę na mentalność Trandoshan. Dla nich liczyła się tylko walka i wypaczony honor. Choć Wat nigdy nie miał zamiaru informować ich o swoich poglądach na temat pojmowania przez nich honoru. Tambor westchnął. Doszedł do wniosku, że jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest włączenie się do walki po stronie piratów z Trandoshy. Teraz musiał przystąpić do realizacji swoich planów.

- Kapitanie, doszedłem do wniosku, że musimy włączyć się do walki po stronie Trandoshan. - powiedział dość cicho, nie był zadowolony z takiego obrotu sytuacji, ale nie miał wyjścia. W każdym razie nic innego nie mógł wymyślić. - Chyba, że ma pan jakieś sugestie? Chętnie wysłucham jakiś konstruktywnych pomysłów. Proszę się nie obawiać jeśli uznam, że pomysł jest zły to po prostu nie wezmę go pod uwagę. Żadnej kary śmierci ani nic w tym guście. Nie możemy pozwolić sobie na straty kompetentnych ludzi. - dodał po chwili. - Proszę niech się pan zastanowi a ja teraz zacznę wprowadzać swój plan w życie.

Tym razem Wat spojrzał w stronę łącznościowca i powiedział do niego:
- Proszę nadać komunikat do maruderów o treści: "Dziękuje za powtórzenie. Jesteśmy okrętem Konfederacji Niezależnych Systemów o nazwie "Talyc Gra'tua". Już zmieniamy kurs, proszę czekać."

Czas. Wat ponownie walczył o czas. Miał w zanadrzu jeszcze jeden pomysł ale do jego realizacji potrzebował czasu.

Teraz Wat spojrzał na innego oficera i rzucił.
- Proszę dokonać lekkiej korekty kursu, naszym celem jest tamten zniszczony okręt.

Wrócił wzrokiem na łącznościowca:
- Proszę nadać do maruderów "Czekamy na odpowiedz". - po czym przysiadł się do oficera i powiedział spokojnym tonem. A teraz nadasz wiadomość kodowaną do tamtych okrętów pirackich. "Tu okręt Konfederacji Niezależnych Systemów "Talyc Gra'tua", proszę o kontakt. Czy czegoś wam brakuje? Na którym okręcie przebywa syn klanu? Jesteśmy wam w stanie pomóc." - Tambor spojrzał gniewnie na łącznościowca i rzekł. - Jeśli ta wiadomość zostanie przechwycona przez marudery, obciążę pana kosztami wszystkich strat jakie uzyskamy podczas tej bitwy. A nie muszę chyba tłumaczyć, że nie wypłaci się pan do końca życia. Spłacać będą pana w setnym pokoleniu. Mam nadzieję, że wyrażam się jasno. - Po tych słowach Wat zobaczył przerażenie w oczach łącznościowca, który ewidentnie przejął się stwierdzeniem radnego. - Z drugiej jednak strony jeśli wszystko pójdzie dobrze, otrzyma pan znaczną premię finansową. - Tym razem pojawiła się nadzieja na twarzy oficera. Metoda kija i marchewki działa zawsze doskonale, pomyślał Wat.

Wat wstał z miejsca i ruszył ku kapitanowi. Przeszedł kilka kroków i już stał obok niego. Odwrócił się w stronę pozycji oficerów i powiedział:
- Wszystkie moje polecenia mają zostać wykonane na moje wyraźne polecenie. Proszę nie zaczynać dopóki nie rozkażę.

Szybkim ruchem odwrócił się do kapitana. Spojrzał mu w oczy i zobaczył coś na wzór strachu bądź szacunku. Miał nadzieję, że to szacunek. Nie zastanawiając się długo nad tym problemem przystąpił do rozmowy z kapitanem.
- Kapitanie, proszę przygotować tarcze ochronne. Mają być w pełnej gotowości. Gdy uzna pan za niezbędne dla ochrony okrętu proszę je aktywować. Chyba, że wcześniej sam wydam polecenie uruchomienia ich. A teraz może mi pan powiedzieć, czy wymyślił pan jakieś inne rozwiązanie.


[off] Jeśli kapitan nie ma nic do powiedzenia, to chyba możemy uznać, że Tambor wydał rozkaz do wdrożenia wszystkich czynności, które zlecił [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Pon 0:29, 16 Paź 2006    Temat postu:

Togoria 0430:0154 - Talyc Gra'tua

Twilek nie miał zamiaru oponować:
- Tak jest Panie, zrobimy jak rozkażesz. Natychmiast nadamy odpowiednia wiadomość, na okręt planetarny i na jednostkę Trandoshan. Jesteśmy w stanie bezpiecznie zakodować naszą wiadomość, nasze algorytmy kodujące są najlepsze w całej galaktyce, nawet jeśli wróg je przechwyci miną miesiace zanim je rozszyfruje, a wtedy będziemy mieli już nowe. To samo tyczy się Trandoshan, jeśli zastosujemy kodowanie naszych wiadomości oni równiez ich nie rozszyfrują od razu, aby wiadomosć do nich dotarła musi być nadana bez kodowania. Jednak mozemy się pocieszyć, że gdy tylko zobacza kogo atakujemy połapią się o co chodzi -

Wielki okręt zgrabnie wykonywał potrzebne manewry, przybliżył się na odpowiednia odległość i oddał strzał w silniki jednego z Maruderów. Jak kapitan wyjaśnił u wszystkich statków jest to wrażliwy punkt, słabo opancerzony i osłonięty, do tego korweta koncentrowała osłony od strony jednostek Trandoshan i całym atakiem była nieco zaskoczona. Kapitan zasugerował by na razie nie wypuszczać myśliwćów, zbyt duże było ryzyko strat, a ochrona przeciwlotnicza gwarantowała wystarczająca ochronę.

Nagłe posiłki dyrastycznie odwróciły proporcje i szanse na zwycięstwo. Już pierwszy superstrzał sprawił, że kilka dysz przygasło, następna wystarczyła by z Marudera uczynić bezwładny kadłub skazany na łaskę i niełaskę, zwyciężców. Piraci jednak nie zamierzali brać jeńców gdyż natychmiast dobili wrak Marudera.

Druga jednostka nie zamierzała czekać, aż podzieli los towarzysza i rozmyła się w skoku hiperprzestrzennym, niedobitki myśliwców pomkneła w stronę fali Cloakshapów, jednak nie wszystkie dotarły gdyż sfora Toscanów cały czas goniłą uchodzące jednostki.

Wygrali, jednak atak na Tagorie a zwłaszcza zdradzenie, albo zasugerowanie ich przynależności mogło w przyszłości doprowadzić do niemiłych reperkusji politycznych. Jednak nie czas był ku temu by zastanawiać się nad konsekwencjami, musieli jak najlepiej wykorzystać zwycięstwo. Tym bardziej, że jeden ze statków wysłał prośbę o transmisje. Na osobistej konsoli Tambora ukazała się twarz Trandoshanina:

[link widoczny dla zalogowanych]

- Tu Kapitan okrętu Ygresil, Grisham z klanu Sourhsver. Nakazuje wam podać wasze prawdziwe dane, oraz powód dla którego przerwaliście Nasze Polowanie


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Pon 19:42, 16 Paź 2006    Temat postu:

Wydarzenia na mostku potoczyły się bardzo szybko. Wat nie zauważył nawet kiedy kapitan wydał rozkaz ataku. Rozwścieczony Tambor spojrzał na niego.

- Czy wydałem rozkaz do ataku? Co pan robi, kapitanie? W takiej sytuacji Togoria może przystąpić do Republiki. Szybko skojarzą nasz okręt z Konfederacją. W końcu sami się im przedstawiliśmy. To błąd za który poniesie pan osobiście konsekwencję jeśli nasza misja się nie powiedzie. - Wat nie myślał aby ta groźba zrobiła szczególne wrażenie na Tawwerze, w końcu od zawsze wiadomo było, że jeśli pójdzie coś nie tak to wina zostanie zrzucona na Tawwera Avena. - Porozmawiamy o tym później.

Chyba zacznę sobie notować wszystkie ważne rozmowy do wykonania "później", bo niedługo zapomnę o niektórych, pomyślał Wat.

Na dokładkę przedstawiciele Doshy nie byl najwyraźniej zbyt szczęśliwi z tego, że "Talyc Gra'tua" włączył się do walki. Kolejna nie miła niespodzianka. Tambor doszedł do wniosku, że kapitan wykazał za dużo chęci i inicjatywy. Nie podobało mu się to. Ta inicjatywa może zaszkodzić kapitanowi. Wat spojrzał na niego i zobaczył jak ten nerwowo przełyka ślinę. Grdyka uniosła się do góry a po chwili opadła na swoje miejsce. kapitan był wyraźnie podenerwowany. Wat spuścił wzrok z Avena i przeniósł na mostku. Poszukał ewentualnego następcy kapitana w przypadku gdy ten mógłby znów coś zainicjować bez aprobaty ze strony Tambora. Niestety nikogo nie znał, nie widział nawet kto jest ewentualnym zastępcą kapitana. Trudno, nad tym będzie się zastanawiał później. Podszedł do konsoli bliżej i przyjrzał się kapitanowi Grishamowi. Właściwie Wat nie był w stanie odróżnić od siebie Trandoshan. Chyba, że po kolorze skóry. Chciał już odezwać się do Trandoshanina gdy przyszła mu do głowy ważniejsza sprawa. Sprawa bezpieczeństwa.

- Kapitanie - mówiąc te słowa przyjrzał się uważniej twi'lekowi, być może to ostatnie godziny Avena na pozycji kapitana. - Proszę przygotować okręt do ewentualnej, szybkiej ucieczki gdyby otworzyli do nas ogień. - Następnie spojrzał na oficera który miał na ramieniu oznaki komandora. - Ty - wskazał na niego palcem - choć tu. Jakie są szanse na odparcie ewentualnego ataku grupy trandoshan i zniszczenia ich wszystkich okrętów. Muszę mieć odpowiedz zanim otrzymamy przekaz z tamtego okrętu.

Komandor zamyślił się i odpowiedział - Oczywiście nie mamy wszystkich danych i trudne jest to do przewidzenia, nie wiemy jak bardzo modyfikowane są te jednostki, jednak biorąc pod uwagę uszkodzenia powstałe w wyniku dotychczasowych walk, prawdopodobnie flota Trandoshan nie stanowi dla nas zagrożenia

To był plan awaryjny na wypadek, gdyby trandoshanie zaatakowali. Wat osobiście wątpił w taką możliwość, ale wolał być gotowy na takie niespodzianki.

Tambor wcisnął guzik i rozpoczął nadawanie.

- Witaj, kapitanie Grisham. Jesteśmy okrętem "Talyc Gra'tua" z sił Konfederacji Niezależnych Systemów. Lecieliśmy z misją dyplomatyczną na Trandoshę. W trakcie lotu zostaliśmy poinformowani o kłopotach syna klanu. Dotarliśmy tutaj aby pomóc, jeśli zaistniałaby taka konieczność. Nasz kapitan zaobserwował walki więc wkroczyliśmy do akcji. Czy syn klany jest na jakimś z okrętów?" - puścił guzik i spojrzał na komandora. - Czekam na pana obliczenia, komandorze. - odpowiedź nadeszła niemal natychmiast:
- Dyplomaci, khe khe - Trandoshanin pokręcił głową z niedowierzaniem -dziwna rzecz, że ktoś chce z nami negocjować, zazwyczaj uciekaj albo strzelają khe khe. - kapitan najwyrażniej był w dobrym humorze, chociaż jego łeb nie zdradzał żadnych emocji. - Nie twoja rzecz, gdzie jest syn wodza, jednak mogę ci powiedzieć, że nie ma go na wraku, a wszelkie ślady zostały zatarte. Nie wiemy kto to zrobił, pewnie jakieś zmiennocieplne robaki, których nie zdążyliśmy zabić wystarczająco wcześnie.



Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Wto 18:25, 17 Paź 2006    Temat postu:

Trandoshanin najwyraźniej dobrze się bawił. Może jakby Wat kazał ich rozstrzelać to popsułby im się humor. Tylko, że taki kaprys mógłby zaprzepaścić szanse na wstąpienie Trandoshy do Konfederacji. A misja przystąpienia Doshy była najważniejsza.

Przemógł się i nacisnął guzik aby porozmawiać z kapitanem.

- Właśnie chcemy z wami negocjować. Nie mamy zamiaru ani strzelać ani uciekać. Przepraszamy, że przerwaliśmy polowanie. Otrzymaliśmy wezwanie, więc myśleliśmy, że potrzebujecie pomocy. Możemy wam wynagrodzić wszystkie straty. Co zamierzaliście uzyskać poprzez atak, możemy wam to dać. Oczywiście pod pewnymi warunkami. Mamy również pytanie. Jak długo zamierzacie pozostać w tym systemie i kiedy wracacie na Doshę? I czy jeśli odlatujecie teraz to czy możemy ruszać razem z wami?

Wat nie miał ochoty zbytnio na rozmowę z tym Trandoshaninem, cała ta akcja zaczynała go męczyć. Wolałby już lecieć na Doshę przedstawić swoje warunki, ponegocjować i zająć się innymi ważnymi sprawami. Choćby stworzeniem laboratorium czy nawet odwiedzenie Dorvalli. Ta planeta nie potrzebowała żadnych zachęceń aby przystąpić do Konfederacji. Trzeba będzie ich wynagrodzić za to.

Wat oczekiwał na odpowiedz kapitana.

- Hrrgg - zawarczał Trandoshan - Wojownik nigdy nie potrzebuje pomocy. Ale docenia partnerów polowania. Nie jest też tajemnica, że nasz klan chciał uratować syna i zbadać atak na jednostkę. Ci ludzie przeszkadzali nam więc musieli ponieść karę. Zresztą im mniej statków do obrony tym lepiej. Teraz wiemy wszystko czego mogliśmy sie dowiedzieć, zabraliśmy naszych rannych i martwych. Czas wrócić przed oblicze starszyzny. Mozecie leciec gdzie chcecie, w hiperprzestrzeni jest dużo miejsca. - na wzmiankę o możliwości korzyści gad zasyczał - Ciekawe rzeczy mówisz metalowoszczęki (aluzja do kombinezonu Tambora) Lubimy podarki, nie jesteśmy też tak dzicy jak niektórzy myślą, wiemy co to handlel - oczy zwęziły się szelmowsko - Możemy pohandlować khe khe. Ale nie tutaj. Jak chcecie mozecie zniszczyć ten statek, który do was leci. My mamy wazne sprawy w rodzinie, ale będziemy pamietać o propozycji. Handel khe khe - obraz się wyłączył. A flota Doshan ustawiła się w szyku i z pewnymi odstepami wskoczyła w hiperprzestrzeń.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Sob 0:05, 21 Paź 2006    Temat postu:

Wat spojrzał na skaner, który pokazywał przestrzeń wokół okrętu. Znajdował się tam statek o którym mówił trandoshanin. Wat szybko rozpoznał, że jest to raczej nieszkodliwy okręt, raczej nie mógł wyrządzić wielkich szkód "Talyc Gra'tua". Tambor skierował się w stronę oficera łącznikowego i powiedział.

- Nawiązać łączność, dowiedzieć się do jakiej frakcji należy, czego chcą i wszystkie najważniejsze informację. Macie je wydobyć jak najszybciej z tego latającego czegoś. - spojrzał w stronę kapitana. - Tarcze mają być cały czas podniesione. Nie wprowadzać tego okrętu na pokład naszego naszego. - rozkazał.

Tambor wolał dmuchać na zimne, zauważył, że załoga tego okrętu wymaga dokładnych instrukcji. Trzeba mówić dokładnie i nie pozwalać na inicjatywę, bo ta może mieć różne skutki. Tak jak otworzenie ognia przez kapitana do marudera. Najwyraźniej stwierdzenie, wprowadzić okręt w strefę działań wojennych, zostało zrozumiane jako rozkaz otworzenia ognia. Co zresztą Wat uznał za błąd. Cóż, będzie musiał dokładnie omówić tę sprawę z kapitanem. Właściwie Tambor był zadowolony z kapitana, rozmowy z nim dały dużo informacji o jego osobowości i psychicę. Najwyraźniej Wat zastosował zła taktykę, odrazu powinien grozić i karać. To jest chyba najlepsza metoda na utrzymanie spokoju i kontroli nad załogą.

- Gdy tylko uzystacie te informację, natychmiast mam zostać poinformowany, wtedy podejmę decyzję co robić dalej. Żadnej własnej inicjatywy - Mówiąc to wyraźnie spojrzał na kapitana. - Proszę również dokonać obliczeń skoku na Doshę. - Te słowa skierował do nawigatora. - Ruszać się, natychmiast

Rozwój wypadków najwyraźniej sprawił że jednostka sił planetarnych zawiesiła swóją odsiecz jednostkom patrolowym. Teraz czekała w pobliżu planety, nawet myśliwce zawróciły i wlatywały do bezpiecznych hangarów krążownika. Zachowanie jednostki mogło być troche dziwnę, chyba że na coś czekała. Odsiecz? Rozkazy? Tego nikt z załogi nie wiedział. Mogli się tylko domyślać, że pojawienie się dużego okretu w granicach systemu z pewnościa prędzej czy później sprawadzi posiłki z zaprzyjaźnionych systemów. Pozostawało tylko pytanie ile im to zajmię.

Tymczasem jednostka radnego dryfowała w przestrzeni, w pewnej odległości to samo robił porzucany kadłub statku Trandoshan.

- W każdej chwili mozemy skoczyć na Doshę - zameldował nawigaotr.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Nie 0:32, 22 Paź 2006    Temat postu:

Tambor przechadzał się po pokładzie w oczekiwaniu na odpowiedz. Gdy ją usłyszał szybko przeanalizował cała sytuację. Doszedł do pewnych wniosków, które miał zamiar przedstawić załodze.

- Proszę podlecieć do tego rozbitego okrętu i wciągnąć go na nasz pokład. Gdy tylko znajdzie się na naszym pokładzie wykonać skok na Doshę. Natychmiast rozpocząć przeszukanie i badanie wraku, ale macie zrobić to tak, aby nie pozostawić po sobie żadnych śladów. Ja udam się teraz do własnego biura i tam będę oczekiwał na wszystkie dane. Chce wiedzieć co znaleźliście na tym wraku jeszcze zanim będziemy nad Doshą. Czy to jasne? - Mówiąc to zaczął kierować się do gabinetu.

Teraz był już całkowicie spokojny. Czas sprawił, że ponownie w jego duszę wlał się spokój. Nie był jeszcze tak spokojny jak sobie tego życzył, ale wiedział, że chwila przerwy i relaksu w gabinecie przywróci pożądany stan. Tambor w duszy skarcił siebie za to, że dał się tak ponieść emocjom. Tak szanowana istota nie powinna unosić się i karcić ludzi ze swojego otoczenia. Ale przecież kapitan swoją niekompetencją wymagał ukarania, tłumaczył sobie Wat. Choć nie uważał tego tłumaczenia za wystarczające, postanowił już dłużej się nad tym nie zastanawiać.

Minął stalowe grodzie i skierował się do gabinetu. Korytarz był szeroki i idealnie wysprzątany. Wat czasem spotykał różnego rodzaju roboty, bojowe i protokularne. Oczywiście za Tamborem, jak cień, poruszał się droid WT-01SE, gotów zanotować każde polecenie przewodniczącego. Kilka kroków z dalej szły cztery maszyny IG-100. Doskonali obrońcy przed Jedi, zaprojektowanie przez generała Grivousa. Jeszcze lepszego mordercy Jedi. Kilko minutowy spacer i Wat był na miejscu, zastanawiał się ile jeszcze czasu zajmie pochwycenie okrętu i wskoczenie w nadprzestrzeń. Wcisnął guzik i nawiązał łączność z mostkiem.

- Kapitanie, ile jeszcze zostało czasu do wprowadzenia wraku do naszej ładowni? - Zapytał i oczekiwał na odpowiedz.

EDIT

[off] została mi zwrócona pewna uwaga dotycząca wielkości wraku i możliwości wprowadzenia go do hangaru "Talyc Gra'tua". Okazało się, że jest to niemożliwe Smile no trudno Wink [/off]

Po chwili pojawił się głos kapitana, nieco zakłopotany i przestraszony. Tambor szybko wyczuł, że twi'lek nie ma dobrych wiadomości.

- Radny, niestety wrak jest zbyt duży aby go wciągnąć na nasz pokład, nie posiadamy tak wielkiego hangaru. Przykro mi przewodniczący.

Dawno już nikt do Wata tak się nie zwracał. Ostatnio trochę zaniedbał sprawy Unii Technokratycznej. Nie miał wątpliwości, że jego chwilowy zastępca, Fag Thrator, doskonale sobie poradzi, ale wolałby bardziej kontrolować sprawy Baktoid. Thrator również był skakoaninem a Wat pokładał w nim wielkie nadzieje.

- Trudno, kapitanie - odparł spokojnie Wat .- Nie jest to pana wina. Proszę ściągnąć wrak promieniem ściągającym. Odciągnąć go w bezpieczną odległość i tam przeszukać. - Tambor zawiesił głos i po chwili zastanowienia dodał - Chyba, że istnieje możliwość, żeby wciągnąć go razem z nami w nadprzestrzeń. Wyskoczylibyśmy w jakimś innym miejscu i tam przeszukali wrak. Jest to możliwe, kapitanie? - Spytał Tambor. - Zależy mi na tym abyśmy byli całkowicie bezpiecznie. Wnioskuję, że obrona planetarna oczekuje teraz na wsparcie, skoro nas nie atakują. Proszę więc się pospieszyć. Najlepiej aby okręt był w takim miejscu, że w każdej chwili możemy wskoczyć w nadprzestrzeń.

/EDIT


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Pon 23:54, 23 Paź 2006    Temat postu:

Tagoria 0430:1919 - Talyc Gra'tua

Nie było łatwo pogodzić bezpieczeńśtwo z chęcią zbadania statku, jednak ostateczna metoda wzięcia statku na hol, wydawała się być rozsądnym kompromisem. Statki bardzo powoli oddalały się od planety i sił porzadkowych, by po kilku godzinach znaleźć się w otchłani kosmosu, gdzie prawdpodobnie nic już im nie groziło. Na wrak wysłano grupę badawczą, która po kolejnych kilku godzinach dostarczyła pierwszy raport.

Raport nr tag01/wsg01
Ekipa droidów, astromechów oraz wysoce wykfalifikowanych oficerów i naukowców dokonała wizji lokalnej na pokładzie jednostki Trandoshan odnalezionej w przestrzeni systemu Tagoria. Niestety okręt nosił ślady rabunkowego dochodzenia grupy Trandoshan, przez co cały proces był utrudniony. Mimo to udało się ustalić co następuję:
- Na statku pierwotnie przebywało około 30 osób, z czego 2 byłą ważnymi pasażerami.
- Jest to przerobiona jednsotka transportowa, posiada 6 turbolaserów oraz 8 stanowisk obrony punktowej.
- Ataku dokonano poprzez abordaż, jednak ślady wskazują na to, iż jednostka nie próbowała uniknac abordażu. Doszło do niego poprzez normalną śluzę i rękaw.
- Ataku dokonała grupa około 10 osób uzbrojonych w prostą broń blasterową.
- Jednak wiele osób nosi ślady bronią energetyczna w rodzaju lasek paraliżujących.
- Próbowano niezbyt sprawnie tuszować ślady (pojedyncze strzały w komputery)
- Statek został ostrzelany z 2-8 turbolaserów.
- Między wezwaniem pomocy a rozpoczęciem walki mineło około 4 godzin, nasz statek pojawił się 6 godzin po wezwaniu pomocy. Prawdopodobnie wszystkie działania były wykonywane w pośpiechu.

Zabezpieczono wszelkie materiały z których w przyszłości można uzyskać dodatkowe informację między innymi: kilka blasterów, kości pamięci, fragmenty kobinezonów, oraz materiał holograficzny.


Radny mógł być zadowolony z ekipy, jak na czas i możliwości dostarczyli wielu danych, tylko co one oznaczają? To trzeba było ustalić, jednocześnie Radny uświadomił sobie, ze mineło już 20 godzin odkąd ostatno spał i myślenie nie przychodziło mu już tak łatwo.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Wto 17:40, 24 Paź 2006    Temat postu:

Do gabinetu Tambora wszedł kapitan i podał detakarte zawierającą wyniki raportu. Wat zagłębił się w raporcie, cała jego uwagę pochłonęły detakarty i nie zwracał uwagi na resztę otoczenia. Nie zauważył nawet obecności kapitana, który cały czas pręzył się na baczność. Najwyraźniej miał świadomość swoich błędów i wiedział, że zaufanie jakim dążył go skakoanin na początku misji zostało nadszarpnięte. Dopiero po kilku minutach Tambor wyszedł z transu i spostrzegł, że przy jego biurku wciąż stoi twi'lek.

- O przepraszam, kapitanie. Oto moje dalsze instrukcję, proszę wykonać skok na Doshę. To jest nasz następny cel. - powiedział zmęczonym głosem.

- Tak, sir. - odparł kapitan i skierował się do wyjścia, gdy minął drzwi a one zamknęły się za nim ze świstem, Tambor zwrócił się do droida WT-01SE.

- Idę spać, od zbyt dawna nie spałem. Obudź mnie tak, żebym był na mostku w momencie wyjścia z nadprzestrzeni. - polecił droidowi. - Czas na dokładną analizę wszystkich faktów i dowodów przyjdzie potem.

- Tak, sir. - zaskrzeczał droid.

Podróż na Doshę upłynęla pod znakiem snu. Tambor praktycznie całą podróż przespał. Został obudzony przez droida zgodnie z planem. Zdążył zadbać o higienę osobistą, wyczyścił kombinezon, który wybrudził się podczas przebywania na okręcie. Po tych czynnościach skierował się na mostek. Gdy wszedł cała załoga wyprężyła się na baczność i spojrzała w stronę radnego. Załoga mostka była zredukowana w porównaniu z liczbą osób jaka przebywała na nim podczas wydarzeń nad Togorią. Najwyraźniej kapitan zwolnił kilka osób na odpoczynek. Tambor uznał to za słuszną taktykę, w końcu podczas lotu w nadprzestrzeni nie była potrzebna pełna obsada mostka. Kapitan nadal był na swoim posterunku i nadzorował wszystkie działania. Gdy tylko spostrzegł zachowanie załogi również stanął na baczność i zameldował.

- Za pięć minut wejdziemy w przestrzeń Trandoshan, przewodniczący.

- Dziękuje, kapitanie. - odparł Wat. - Proszę przygotować się do nawiązania łączności i o nadanie takiej wiadomości. Witamy, tu okręt "Talyc Gra'tua", jesteśmy okrętem Konfederacji Niezależnych Systemów przybywamy do dzielnego i walecznego narodu Trandoshan z pewną propozycją. Chcielibyśmy przedstawić ją waszemu przywódcy klanu rządzącego. - Skończył dyktować. - Gdy tylko uzyskamy odpowiedz proszę natychmiast mnie poinformować.

Pozostało jeszcze kilka minut więc Tambor odprężył się. Sen, który mał miejsce podczas podróży przywrócił Watowi trzeźwość umysłu tak potrzebną podczas negocjacji. Najprawdopodobniej trudnych negocjacji, ale Wat był dobrej myśli.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Wto 22:27, 24 Paź 2006    Temat postu:

Dosha 0501:0011 - miasto Hsskhor

Już po chwili z głośników popłyneła odpowiedź:
- Wiermy o wasszych zamiarach, wielki wódzz Ssaharr z klanu Gorrsshak jest gotów was prrzyjąć. Niech phrom z watachą podąża na wssskazane miejsssce. Statek matka może też osiaść na planecie lecz w innym miejscu - zaskrzeczał Trandoshanin, do wiadomości nie było obrazu. Być może nie posiadali odpowiedniego sprzetu, być może nie chcieli być widoczni.

Propozycja wydawała się sensowna, sama obecność wielkiego transportera na orbicie dodawała powagi misji i negocjacjom, jednocześnie jednak pojawienie się takiej jednostki w mieście, mogło być źle odebrane. Prom był rozsądnym kompromisem, jednocześnie warto było ukryć wielki statek, gdyż trzeba było pamiętać, iż Dosha znajdowała sie w tym samym systemie co Kashyyk Chwilę później mały prom klasy Lapis zagłębiał się w gęstej atmosferze zielonej planety. Tymczasem Resustant kierował sie w zupełnie inne miejsce.



Gdy tylko przekroczyli wyższe warstwy atmosfery radary wykryły jednostki Doshan, rozpoznane jako Toscany, było też pare Trackerów i innych typów myśliwców. Maszyny pokręciły się wokół promu, jakby chciały pokazać, ze w każdej chwili mogą zestrzelić śmiałka, jednak ostatecznie darowąły życie. Nikt nie był na tyle szalony by drażnić Konfederacje, zwłaszcza gdy na orbicie znajdował się statek zdolny zniszczyć całą flotę planetarną. Zatem bez większych przeszkód prom zmierzał do swego celu. W czasie lądowania Radny mógł się przyjżeć powierzchni planety, rzeczywiście była to istna dżungla. Z pewnością pełna niebezpiecznych stworzeń, nie było więc nic dziwnego w tym, że zaprawieni w takich warunkach wojownicy budzili postrach wśród handlarzy tej części Galaktyki.


Wreszcie prom znalazł się nad stolicą planety - Hsskhor - trudno było orzec czy było to już miasto czy też skały pokryte wrakami i fragmentami statków z całej galaktyki, bez wątpienia wyglądało niezwykle



Polecono, aby prom wyladował prze kamienna piramidą, która zdawała sie przechodzić we wrak Invicible Dreadnougt, lokalizacja konstrukcji wskazywała na wysoką pozycje jej mieszkańców. Rzeczywiście gdy tylko wylądowali, w pobliżu promu znalazło się kilkju "Gwardzistów" rosłych Trandoshan uzbrojonych w kije energetyczne, oraz prymitywne blastery. Jeden z nich wyskrzeczał w basicu: - Tędy Droga wiodła po schodach, ze szczytu Radny mógł spojrzeć na zapierająca dech w piersiach panoramę.

-Szybko, wódz czeka - popędził gwardzista. W asyście wojowników oraz droidów Tambor wkroczył do środka piramidy.

Wewnątrz panowa półmrok, tylko słabe jarzeniówki oświetlały kamienne korytarze, dopiero gdy dośli do obszernej sali dodatkowe światło dały pochodznie, jednak poprawa była niewielka. W sali było około dwudziestu Trandoshan, kilku gwardzistów, ale tez sadząc po strojach, coś na kształt dworu, w centrum sali siedział na czyms co wydawało się być tronem zrabowanej jakiejś ośmionożnej rasie. Gdy Tambor stanął przed obliczem wódz przemówił:
- Witaj przybyszu, dotarły już do nas wieści, że masz propozycje dla naszej rasy, słucham więc. Zważ jednak by propozycja twoja była godna naszej uwagi, jeśli nie chcesz narazić sie na gniew nasz

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Śro 18:33, 25 Paź 2006    Temat postu:

Widoki naprawdę zapierały dech w piersiach. Tambor, który uważał siebie za wybitnego znawcę sztuki, potrafił docenić to niecodzienne piękno. Już sam widok z orbity wyglądał pasjonująco a bliższa znajomość planety wywierała jeszcze większe wrażenie. Będąc jeszcze na okręcie Tambor podziwiał Doshę przez iluminatory. Nawiązał wtedy ostatnią rozmowę z kapitanem i wydal mu ostatnie polecenia.

- Jeśli nie odezwę się przez trzy dni to wtedy macie zacząć żądać połączenia z moją osobą. Jeśli nie otrzymacie takiej zgody musicie natychmiast startować i powiadomić generała Vispera. Powinien on wtedy przysłać posiłki i rozprawić się z Trandoshanami. Generał Grievous najprawdopodobniej będzie zbyt zajęty obroną Eriadu aby mógł cokolwiek zdziałać. Jeśli zostanie nawiązana ze mną łączność, po waszych ponagleniach a ja nie użyje słów "Hsskhor to piękne miasto'' oznaczać to będzie, że cała moja przemowa została wymuszona i pojawiło się zagrożenie mojego życia. Wtedy postępować jak w przypadku poprzednim. - zakończył. Tambor miał nadzieję, że jest na tyle cenny dla Konfederacji, że generałowie zadziałają szybko. Z drugiej jednak strony mógł się mylić, ale wolał zabezpieczyć się i spróbować.

- Tak jest, radny. - odparł kapitan.

Cała podróż na planetę minęła spokojnie i w dość miłej atmosferze. Miasto było piękne, pewnego rodzaju sztuka.

W końcu Tambor stanął przed obliczem rady i wysłuchał przewodniczącego. Teraz była jego kolej, musiał skłonić Trandoshan do wstąpienia w szeregi Konfederacji. Groźba w głosię i słowach Trandoshanina nie zrobiła aż tak wielkiego wrażenia jakie zapewne chciał uzyskać wodz. Tambor nie chciał urazić rozmówcy, więc ukłonił się przed nim w geście szacunku. Przemówił po chwili, którą spędził na ustawieniu licznych pokręteł, znajdujących się na kombinezonie, tak aby nadawało głosowi Tambora najbardziej pożądane brzmienie.

- Witaj o wielki wodzu Ssaharr z klanu Gorrsshak. Pozwól, że najpierw się przedstawię. Nazywam się Wat Tambor i jestem radnym Konfederacji. Przybyliśmy do was z propozycją, byście przystąpili do wojny domowej po naszej stronie. Chcemy abyście przystąpili do nas, ponieważ uważamy was za najwaleczniejszą rasę. Mieć za wspólnika tak znamienitych wojowników to zaszczyt i najwyższy honor. Wasz udział w walce mógłby dodać naszej armii polotu i werwy tak potrzebnej podczas tej wyniszczającej wojny. Zyskalibyście również technologicznie, dalibyśmy wam możliwość z korzystania z najnowszych osiągnięć technologii wojennej. I nie tylko wojennej. - Tambor poczuł się trochę swobodniej i zaczął chodzić po sali.

- Otrzymalibyście również, a raczej powinienem powiedzieć, głównie honor walki i zabijanie Wookich - na wspomnienie o tej rasie kilku Trandoshan wystawiło zęby w krwiożerczym uśmiechu. - Jeden z naszych generałów zadba o to aby najznamienitsi spośród was - pokazał palcem na zebranych - mogli zbierać pochwały i honory za zabitych Wookich. Ja sam wyznaczę nagrodę dla najbardziej walecznego, tego który zabije najwięcej Wookich. Będzie to znacząca nagroda pieniężna. Jednak to będzie nic w porównaniu z honorem jaki spłynie na najznamienitszych wojowników. Oczywiście chętnie wysłucham waszych postulatów, wiem, że taka wielka rasa będzie miała jakieś postulaty. Chętnie ich wysłucham, część oczywiście będę w stanie spełnić, postaram się aby było tego jak najwięcej. - Wrócił na środek komnaty i spojrzał w oczy Ssaharra. Wytrzymał spojrzenie wciąż milczącego Trandoshanina.

Tambor rozważał możliwość wspomnienia o wydarzeniach z przestworzy Togori, ale doszedł do wniosku, że te rewelację zachowa sobie na później jako ewentualnego asa w rękawie. Zawsze może to być powód dla którego Wódz spojrzy przychylniejszym okiem na sprawę przedstawioną przez Tambora.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Śro 21:54, 25 Paź 2006    Temat postu:

Dosha 0501:0106 - stolica Hsshorr

Wódz słuchał cierpliwie, widać nie tylko krwiożerczość i wojowniczość utrzymywały go na stanowisku, ale też umiejętność słuchania i wypowiadania się kiedy trzeba. Gdy Tambor zdawał się skończyć swą wypowiedź gad jeszcze przez chwilę się namyślał i taką odpowiedź dał:
- Wiele żadąsz przybyszu, chcesz oto byśmy porzucili nasze zwyczaje i sprzymierzyli się z innymi rasami. Nigdy żadna rasa nie zawierałą z nami paktów, twierdzili że jesteśmy zbyt dzicy, ale potem wszyscy nas się bali. I tak też zostanie, niezależnie od strony w ostatnim konflikcie planety musza szanować naszych kupców, wojowników i korsarzy.
- I oto radny konfederacji, chce byśmy zaniechali napadów na jego poddanych i zaprzestali kontaktów z tymi którzy popierają Republikę. Tylko co oferuje w zamian?
- Nic, a przynajmniej o niczym nie słyszałem czegobyśmy już nie mieli. Jeśli chcemy skóry Wooki, wystarczy że wyprawimy się na sąsiednią planetę. Nie jest to łatwa zdobycz, Wooki silny jest, a i ostatnio znaczne siły Republiki tam stacjonują. Ale najdzielniejszym z nas to nie przeszkadza. Nikt nie moze nam zabronić polowań, ani nikt nie może nimi nas obdarzać. Jesteśmy wolnym ludem Doshy.
- wódz przez chwilę sycił się widokiem posła, być może zaskoczonego taką reakcją, gdy uznał iż gość zrozumiał, iż nie da się kupic trandoshan za graść kredytów przeszedł do meritum
- Propozycji chcesz? Dobrze oto i one. Chcemy broni! Dużo broni, blasterów, pancerzy, myśliwców, statków, maszyn naziemnych. Wszystkiego, byle dużo. Wspomniałeś o waszych Generałach, dajcie nam jednego. Generała z armią waszych droidów, którzy razem z nami wyruszą na polowanie. Polowanie na Wookie. Natychmiast. A gdy rasa futrzaków przejdzie do przeszłości Kashhhyk i cały system Doshy będzie nasz! Wstąpić do waszej Konfederacji, czemu nie, jednak nigdy Trandoshanie nie podporządkują się nikomu, jeśli wstąpimy do waszego klubu to tylko gdy uzyskamy należne nam miejsce, gdy to nas będa się słuchać. Jeśli jesteście w stanie spełnić nasze oczekiwania, rozważymy propozycje ponownie. Jak na razie, jest mało kuszaca


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Czw 0:06, 26 Paź 2006    Temat postu:

Tambor specjalnie nie wspominał o broni, wiedział, że Trandoshanie pragną tego bardzo. Pozwolił sobie na wysłuchanie całego monologu władcy. Uznał to za przejaw dobrego wychowania i kultury. Chociaż nie sądził aby ta dzika rasa potrafiła docenić takie zachowanie. Choć z drugiej strony nie należy oceniać nikogo po stereotypach. A wszystkie szanujące się istoty w całej galaktyce wiedziały jakim charakterem dysponują Trandoshanie. Tambor przemyślał wypowiedz wodza i rozpoczął swój monolog.

- Ja, jak i inni radni nie uważamy was za aż tak dzikich jak mówiły inne rasy wspomniane przez Ciebie. Wręcz przeciwnie, uważamy, że wasza dzikość jest wielkim atutem. A co do napadów, cóż, popieramy je. Chcemy, żebyście napadali, plądrowali, kradli, możecie napadać ile tylko chcecie. Pojawia się tylko jedno ale. Napaście powinniście dokonywać na Republice lub neutralnych systemach. Jeśli chodzi o kontakty z Republiką to ich nie potrzebujecie, planety Konfederacji są w stanie zapewnić wam wszystkie potrzeby.

Czy jesteście ludem wolnym?
- zapytał Tambor retorycznie, nie oczekiwał odpowiedzi, nie próbował toczyć rozmowy, sam miał odpowiadać na swoje pytania. - Oczywiście, że jesteście ludem wolnym, pozostaniecie nim nawet w szeregach Konfederacji. Ale czy -powiedział donośniejszym głosem - nie możecie być jeszcze wolniejsi? Otóż możecie. Co daje wolność? Przestrzeń, okręty, broń, dzięki tym rzeczom będziecie wolnym ale i silnym ludem Doshy. Takim na jaki zasługuje ta piękna planeta. Polowania, tak - powiedział przeciągle – słyszałem jakie to dla was ważne, masz rację wodzu nikt nie może wam zabronić i dać pozwolenia, to oczywiste. Ale zawsze można ułatwić te wypady i polowania. Pomyśl, wodzu, czy nie łatwiej było by polować w nowszych, lepszych, szybszych statkach? Jesteśmy w stanie zapewnić wam i większą wolność i lepsze statki. - odetchnął chwile po wyczerpującej wypowiedzi

- Wodzu, co do generałów, mamy dwóch wielkich i niestety natychmiast się nie zjawią. Sprawy Konfederacji, z pewnością tak wielki wódz to zrozumie. Co do zniszczenia Kashhhyk, - zawiesił głos, wiedział, że to co ma do powiedzenia może się nie spodobać wodzowi. - pomyśl, panie na co i kogo byście polowali gdybyście wybili cała rasę Wookie. Bezcenne skóry zanikły by na zawsze. - próbował udawać smutek, miał nadzieję, że przekonywująco.

- Oczywiście, że otrzymacie należyte miejsce w armii. Armia Konfederacji jest olbrzymia, wasi przedstawiciele będą należeć do najznamienitszych oddziałów. Samych najlepszych. Elitarnych. Jedyne czego oczekujemy od was to przystąpienie do nas i oddanie pod naszą opiekę waszych ludzi. Zostaną on przeszkoleni i stworzone z ich udziałem najwspanialsze i najdoskonalsze oddziały. Te oddziały miałyby duża autonomię, podlegałyby jedynie generałom, czyli najwyższej władzy w armii. Czy żądamy dużo w zamian za blastery, pancerze, okręty. Powiem więcej, przekażemy wam znaczną ilość broni. Może nie powinienem mówić o samej broni, tylko o możliwościach jaką ona daje. Większe podboje, więcej zdobycze, więcej skór Wookiech.- Tambor zakończył przemowę. Po chwili spostrzegł, że obrót spraw nie jest najkorzystniejszy i postanowił zagadnąć o syna wodza.

- Pozwól wodzu, że spytam się jak miewa się syn klanu? Byłem świadkiem zdarzeń nad Togorią.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Czw 16:46, 26 Paź 2006    Temat postu:

Dosha 0501:0216 - stolica Hsshorr

Negocjacje rozwijały się swoim torem, Trandoshanie uchodzili za niezdecydowanych, a Skakonianin uważał by przedwcześnie nie zradzić zbyt wielu autów. Jednak nie było pewności, ża atuty którymi dysponował, będą wystarczające.
- Tak - skomentował Wódz - Więcej broni, należy się synom Scorekeepera. Jeśli macie dla nas broń, wówczas oferta wasza będzie ciekawa, nawet jeśli nie będziemy atakowac waszych światów...zbyt czesto - z krtani wydobył sięjakiś gardłowy dźwięk, jednak nie sposób było osądzić co on oznacza - Lecz nie licz, że dzielni wojownicy Doshy wyrusza gdziekolwiek jeśli pod nosem będa się panoszyć te kudłatę dywaniki, Wooki musza odejść z tego świata. Nie jesteśmy ekologami by przejmować się ginącymi gatunkami. Dobry wojownik zawsze znajdzie cel do polowań, Gunganie, Ewoki Galaktyka musi być oczyszczona z tych ras a Trandoshanie dokonają tego zaszczytu. - wizja świata wodza była co najmniej specyficzna, z drugiej strony każda rasa miała swoje priorytety. I pewnie negocjacje powoli doarłyby do szczęśliwego końca, gdyby nie dwa błedy, mały...

- Co mówisz przybyszu? Mamy się oddać jakimś Generałom, żaden obcy nie będzie dowodził naszym wojskiem, chyba że za sowitą opłatą i tylko z własnej woli. Nie potrzebujemy też opieki ani przeszkolenia, sami wiemy jak walczyć najlepiej. - i duży - Co wiesz o mym potomku Obcy? Ponoc pojawiłeś sie w systemie zaraz zaraz po napadzie, można by pomyśleć, że wiedziałes gdzie przybyć. A może sam stoisz za tym wydarzeniem - znowu wydał podejrzane odgłosy, wcale nie brzmiące przyjaźnie. - Chociaż wątpię by mój syn uległ komyś takiemu, jest zbyt przebiegły. Tylko Trandoshanin mógł mu dorównać w czystej walce - wódz był najwyraźniej przekonany o wyższości swojej rasy. - A teraz muszę przemyśleć twoją ofertę, ty też zastanów się nad tym co i jak nam proponujesz - gad dał znak, że audiencja została zakończona.

Dosha 0501:0416 - ukryte lądowisko

Prom po raz kolejny leciał nad bezkresnymi lasami Doshy, jednak tym razem trudniej było się skupić na widokach, zbyt wiele myśli musiało wywoływać spotkanie z Wodzem. Wreszcie po dwóch godzinach lotu w atmosferze dotarli do Resustanta. Detektory wskazywały, że pośród lasów i drzew skywają się liczne kadłuby statków i coś podobnego zamierzli uzyskać z Resustantem, jednak i tak potężny kałub wystawał o paredziesiat metrów ponad korony drzew.

Na "lądowisku" które w tym wypadku było zwykłym wyłożonym kamieniami było kilka droidów bojowych, które patrolowały otoczenie. Był też Kapitan, który zapewne uznał za stosowne przywitanie radnego.
- Witaj Prezesie, melduję że statek jest wpełni sprawny, teren został zabezpieczony, maszyn wroga nie wykryto. Niestety nasz statek nie da się zamaskować, zatem ewentualny skan z orbity może wykryć naszą obecność. Jesteśmy gotowi na ewentualne rozkazy. - rozowe prerwł ryk jakiegoś dzikiego zwierza, wreszcie ukazał się ów potwór. Około 4 metrowa gadzia bestia z wielkimi rogami nad czołem i na nosie, a także z czymś w rodzaju kołnierza.



5 Bestii była dosiadana przez Trandoshan ubranych w tradycyjne stroje, z naturalnych włokien, a ich szyję i dłonie były zdobione kłami i sierścią pokonanych wrogów. Jeden z gadów przemówił:
- Witaj przywódco Unii Technokratycznej, wysłanniku Konfederacji Niepodległych Systemów. Jestem Gomorh z klanu Vershyg i przybywam na ...handel- ostatnie słowo wypowiedział niepewnie, jakby nie mógł znaleźć odpowiedniego wyrażenia. - Jednak ważna to rzeczy i wolałbym nie poruszać jej na powierzchni. - Radny zgodził się przyjąć gościa. Gdy tylko znaleźli sie wewnątrz statku gad zapytał - Jak potoczył się handel z wodzem? Zapewne stara żaba próbowała uzyskać jak najwięcej dla siebie, niewiele oferując w zamian. Nie oczekuj Radco by cokolwiek udało się z nim uzgodnić, zbyt wiele lat przemineło odkąd trzymał w ręku włócznie. A jeśli wojownik nie walczy wtedy nawet głową odmawia posłuszeństwa. Ja przez wiele lat pracowałem w różnych częściach Galaktyki, wiem co się dzieje. Wiem z kim warto trzymać. Myśle, że przyszłość Doshy lezy po stronei Konfederacji. Wielu Doshan zaprawionych w bojach i doświadczonych myśli pogodnie, znam ich. Jestem w stanie zdobyć dla Konfederacji upragnionych żołnierzy, poprowadzić nieustraszonych korsarzy przeciwko konwojom Republiki. Jedyne czego potrzebuję to odrobiny pomocy, i niestety dużo, dużo środków....


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Pią 0:25, 27 Paź 2006    Temat postu:

Tambor wysłuchał wodza w skupieniu. Usłyszał uwagę pod swoim adresem, ale nie przejmował się tymi słowami. Wiedział, że Trandoshanie są dość niestabilni emocjonalnie a na pewno wódz. Skakoanin pozwolił pozostać wodzowi w przekonaniu, że to on i jego rasa jest najmądrzejsza i najwspanialsza. Po chwili doszedł do wniosku, że jeśli syn wodza jest tak samo zadufany w sobie jak jego ojciec to wcale go nie dziwi, że jego syn dał się złapać w jakąś pułapkę.

- Wodzu, nasi generałowi to nie tylko wspaniali stratedzy, ale i również doskonali zabójcy. Jestem pewny, że o sławie generała Grievousa słyszeliście. Doskonały morderca Jedi. A co do twego syna, to otrzymaliśmy wezwanie o pomoc, pojawiliśmy się tam. Jednak gdy już tam byliśmy jeden z waszych okrętów był już na orbicie Togorii. Rozmawialiśmy z nimi, ale nie byli skłonni do rozmowy. - informację o dowodach jakie znalazł na pustym okręcie postanowił zostawić sobie. - Nie pamiętam imienia Trandoshanina z którym rozmawiałem, ale mogę zdobyć te informację. - spojrzał w kierunku wodza, ale on nie przejawiał najwyraźniej zainteresowania, później machnął ręką na znak zakończenia rozmowy. Tambor nie miał już ochoty rozmawiać z wodzem więc się ucieszył z takiego obrotu sprawy. - Dokładne informację o broni jaką dostaniecie, przekaże później jak dotrę do swojego okrętu. Żegnam, pana. - Skierował się do promu i odleciał w stronę Recusanta.

Tambor powitał nowego rozmówcę z radością. Może chociaż ten Trandoshanin okaże się rozsądny, pomyślał. Zaprosił go do okrętu, do swojego gabinetu.

- Zaraz do pana dołączę. - powiedział do gościa. Następnie zwrócił się do droida. - Pogadaj z gadami, które są odpowiedzialne za ukrycie naszego okrętu. Myślę, że będą na tyle rozsądni aby podzielić się z nami informacjami na temat społeczności Trandoshan. Jaką pozycję ma klan Vershyg i kim w nim jest nasz gość. Zapłać tyle ile zażądają. Potrzebuje tych informacji na wczoraj. - Skierował się w ślad za Gomorhem i wszedł do swojego gabinetu.

Wysłuchał w spokoju propozycji. Odparł po chwili.

- Tak, wasz wódz jest dość... Ekscentryczny. Wiele żąda, mało daje. - Tambor postanowił podchwycić zdanie Gomorha. - Rozsądnie mówisz Gomorhu synu klanu Vershyg. Podoba mi się twoja propozycja. Zaoferuje ci również broń i sprzęt potrzebny do obalenia Ssaharra. Jeśli Ci się uda otrzymasz jeszcze więcej broni a Konfederacja poprze ciebie, bądź osobę, którą wskażesz. Powiedz mi tylko, jak oceniasz szanse swojego zwycięstwa? Ile to zajmie czasu? Musisz zrozumieć, że interesuje mnie szybkie przystąpienie Doshy do Konfederacji. Chciałbym załatwić tą sprawę szybko, jak najszybciej.

Propozycja Gomorha wydała się Skakoaninowi bardzo ciekawa, wręcz intrygująca. Szybka analiza pozwoliła dojść do wniosków, co i komu warto podarować. Tambor szybko doszedł do wniosku, że dzięki działaniu Gomorha może zaoszczędzić dużo wojska, choćby tę armie, którą musiałby wysłać na Kasykkk. Jednak najbardziej podobało mu się to, że nie będzie musiał negocjować za długo z Ssaharem. Nadęty wódz, pomyślał Wat na wspomnienie o starym wodzu. Gomorh wyglądał natomiast bardzo okazale, widać było, że wie czego pragnie a najważniejsze, wydało się Watowi to, że wie jak do tego dojść.

[off] Chciałbym, żebyś nie uciekał w następnym poście Gomorhem, jak skończą się negocjację chciałbym mu jeszcze coś powiedzieć, no i oczekuje informacji jakie zdobędzie droid od miejscowych. [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Pią 19:49, 27 Paź 2006    Temat postu:

Dosha 0501:0600 - ukryte lądowisko


Gdyby w naturze Trandoshan leżało dziwienie się lub okazywanie w jakis sposób zaskoczenia, gad z pewnością by je okazał. Jednak gadzia natura sprawiła, że jedyne pokręcił łbem, a z jego paszcz wysunął się na chwile rozdwojony jęzor.
- Przewrót? Kiedy ani przez myśl mi nie przeszło by dochodziło do walk. Ale mądrze mówisz Prezesie. Stara żaba nie odda władzy, będzie chciała walczyć, a wiele Klanów jest mu posłuszna, a przynajmniej była do czasu gdy utracił jedynego potomka
- Jeśli taka jest wola Prezesie to myślę, że jestem w stanie przeprowadzić stosowną "operację". Czas? Wszystko zależy od taktyki, jesli by miało dojsć do bratobójczych walk wojna domowa mogłaby trwać miesiacami, natomiast jeśli by przeprowadzić całą akcje szybko, np likwidując w jednej chwili wodza i jego dwór, sprawa byłaby kwestią tygodni
- Oczywiście wówczas podstawą byłoby szybkie zlikwidowanie wodza i jego otoczenia.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Nie 0:48, 29 Paź 2006    Temat postu:

Miesiące, tygodnie, Tambor pokręcił głową z dezaprobatą. Bardzo nie dopowiadały mu walki trwające miesiące, tygodnie to była ostateczność. Najlepszym rozwiązaniem było by szybkie przejęcie władzy i podpisanie traktatu ratyfikującego przystąpienie Doshy do Konfederacji. Z drugiej strony negocjacje z wodzem również mogły trwać dłuższy czas. Tambor miał już w głowie gotowy plan.

- Dobrze - zaczął - proszę rozpocząć działania prowadzące do obalenia wodza. Udzielę panu pomocy w postaci broni i sprzętu. Tylko musi to być szybki przewrót. Tygodniowy o walkach trwających miesiące w ogóle nie ma mowy. Jeśli tak miało by się stać możemy się nie kłopotać, dlatego akcja musi być szybka wymierzona w serce władzy. Oczywiście ma zginąć całe ciało rządzące a nie tylko serce. Pozwoliłem użyć sobie przenośni ale tak światowa istota rozumie mnie.

Nie odpowiedział mi pan , kto zostanie wtedy nowym władcą Doshy. Pan? Czy może ktoś inny?

Wtedy Dosha, już pod władzą nowego wodza wstąpi do Konfederacji. Wiąże się z tym wiele korzyści. Na przykład dostawy broni, żywność, handel z innymi planetami Konfederacji, możliwość wstąpienia do armii Konfederacji. Ale z poparciem Konfederacji wiążą się również obowiązki. W waszym przypadku nie ma ich zbyt dużo, właściwie to jest tylko jeden poważny, musielibyście oddać pod nasze skrzydła pewna liczbę swoich żołnierzy. Oczywiście w celu przeszkolenia ich i stworzenia z nich elitarnych jednostek. Oczywiście jeszcze inne obowiązki, ale to już raczej mało istotne. Aha, no i atakowanie naszych planet jest niedopuszczalne. Wiem, że lubicie piractwo. Popieram je, chciałbym jednak abyście skierowali je w stronę układów Republiki bądź neutralnych. Po szczęśliwie zakończonej przez pana akcji otrzyma pan drugie tyle broni co teraz.

Co do korzyści
- zawiesił głos - pańskich osobistych oczywiście może pan liczyć na znaczną wpłatę pieniężną. Zrobi pan co zechce, chyba, że chce pan od razu coś konkretnego. Powiedzmy... jakiś statek osobisty. - uśmiechnął się.

Kiedy zaczyna pan działania prowadzące do obalenia wodza? Chciałbym aby było to jak najszybciej. Oczywiście, nie może to odbyć się kosztem dokładności i staranności przygotowania. Musi się udać.

Jeszcze jedna sprawa. Proszę mnie dobrze zrozumieć, popieram pana i dostanie pan moją pomoc. Z drugiej jednak strony będę nadal prowadził negocjacje z wodzem, choćby tylko po to aby on niczego nie podejrzewał. Więc proszę się nie dziwić jeśli usłyszy pan, że jestem u niego i z nim rozmawiam.


Wyjście to było nader korzystne, zwłaszcza dla Tambora. Jeśli Gomorh zawiedzie Wat będzie mógł nadal kontynuować negocjację z wodzem i ewentualnie wszystkiego się wyprze. Po chwili przypomniał sobie jeszcze jedna sprawę.

- Powiedział, pan, że wódz stracił syna. To pewne? Interesuje mnie również kto to Grisham z klanu Sourhsver. Po czyjej jest stronie?

Tambor kątem oka sprawdził swój osobisty komunikator, ale najwyraźniej droid nie zebrał jeszcze informacji, tak potrzebnych radnemu.

EDIT

Informacje od droida dobiegły uszu Tambora a on sam rozpoczął już analize. Właściwie wieści jakie otrzymał cieszyły go. To, że strażnicy, ludzie wodza wyrażają się niechęć do Goorha świadczy tylko o tym może on sprawić dużo zamieszania i problemów. Świadectwo głupoty znienawidzonej osoby wcale nie świadczy o głupocie omawianej osoby. Najczęściej bojaźń i obawa wzbudza odrazę i nienawiść. To były najlepsze inforację jakie mógł usłyszeć. Uśmiechnął się do siebie w myślach i rozsiadł się wygodnie.

/EDIT


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Nie 21:28, 29 Paź 2006    Temat postu:

Dosha 0508:1200 - miasto Hsshorr

Prom Tambora po raz kolejny zbliżał się do miasta Hsshorr - nieoficjalnej stolicy planety Trandoshan, siedziby Wodza Ssaharr z klanu Gorrsshak. Radny do ostatniej chwili układał w myślach kłamstwa jakimi miał mamić wodza, w końcu nie łatwo było utrzymywać w Jaszczurkach nadzieje, że Konfederacja ostatecznie poprze ich dążenia do zniszczenia Wooki. Tym bardziej było to trudne, że dominującą cechą starej żaby jak zwykł mawiac Gomorh , była chciwość i na każdym spotkaniu przywódca klanu domagał sie pierwszych funduszy, nie wiedział że kredyty zostały przekazane jego największemu wrogowi z klanu Vershygg, który bynajmniej nie zamierzął marnować przekazanych środków, przeciwnie przez ostatni tydzień jego ludzie, mający najwyraźniej liczne kontakty w póswiatku krążyli po Galaktyce, nabywając różne statki, myśliwce, broń, zbroje i inne materiały, często za pół ceny. Obiecywał, że lada dzień uderzy i pozbędzie sie wodza, jednak jak dotąd na obietnicach się kończyło.

- Prezesie, skanery wykryły liczne statki wynurzające się z atmosfery - zameldował robot, a na ekranie radaru ukaząło się kilka kropeczek wokół promu, odczyty wskazywały na długość od 100 do 300 metrów, tajemnicze jednostki gromadziły się wokół miasta Hshorr i pałacu wodza. Na uliczkach gromadziły się jaszczurki ciekawe co tez się dzieje. I wtedy kilkanaście torped poleciało w strone pałącu, efekt był natychmiastowy, olbrzymia chmura rozgrzanego pyłu była wszystkim co pozostało z pałacu, do akcji wkroczyły turbolasery równając z ziemią to co zostało zmiasta, imponujące piramidy i budowle przemieniały się w gruzy, nieliczne stanowiska obronne próbujące obronny milkły po kilku wystrzałach. Kilka lekkich krażowników wylądowało na gruzach i z ładowni wychodzili na zgliszcza Trandoshanie i Zauropody, wszyscy opancerzeni i uzbrojeni w nowoczesną broń. To był dopiero poczatek...

Dosha 0508:1215 - ukryte lądowisko

- Kapitanie, prosze przystąpić do oczyszczenia terenu, Talyc Gra'tua ma wystartować i przyjac mój prom, prosze uważać na wszelkie jednostki Trandoshan
- Tak jest o Radny - chwilę później Kapitan okrętu wydał odpowiednie rozkazy a niebieskawa sylwetka Tambora znikła. Na zewnątrz po rampach zaczeły schodzić droidy i ustawiać się wokół statku. Zebrani wokół Trandoshanie pokazywali sobie to dziwne zjawisko by chwilę później zginąc w ogniu blasterów.

Dosha 0511:1612 - kajuta na Talyc Gra'tua

W kajucie było tylko kilka osób, wśród nich zielonoskóry jaszczur Gomorh przemawiał:
- Hsshorr został prawie całkowicię zniszczono, z klanu Gorrsshak zostały niedobitki, syn wodza jest w naszych rękach - Gomorh zdradzał kolejne atuty jakimi dysponował - Trandoshanie lojalni wobec mnie likwidują i zajmują kolejne potencjalne ogniska buntu, już teraz dwie piąte klanów popiera mnie jako wodza, reszta się wacha, i tylko jedna piąta będzie gotowa walczyć do potencjalnego końca. Jednak ostateczne zdławienie przeciwników nie powinno potrwac dłużej niż miesiąc i nie będzie wpływac na nasze plany. Oczywiście pojawienie się droidów Konfederacji, mogłoby przyspieszyć proces, jednak jak już wspomniałem nie jest to konieczne - Trandoshanin przez chwilę czekał licząc na deklarację ze strony Obcego - Oczywiście sa też pewne problemy, Grisham z klanu Sourhsver uciekł zabierajac ze sobą kilka okrętów, nie znamy miejsc jego pobytu jednak podejrzewam, że nie będzie to problem dla wywiadu Konfederacji. Siły jakie zebrał nie są imponujące, jednak jego obecność jest nosi w sobie ryzyko na którę nie jesteśmy sobie w stanie pozwolić. Drugim problemem jest ustabilizowanie sytuacji na Doshy, jak już mówiłem większość klanów już w krótce mnie poprze, jednak moi rodacy bywają przewrotni i konieczne beda dodatkowe argumenty, coś co przekona ich w pełni o słuszności powiązania losów Doshy z KSN, jednak wydaje mi się że i tym razem możemy liczyć na możliwosci finansowe naszego sojuszu - przez chwilę Jaszczurka zamyśliła się, wystawiając rozdwojony język na krótką chwilę z sykiem
- Ostatnia rzecz dotyczy naszego przystąpienia do Konfederacji, trudno mi ocenic jak taka decyzja zostanie odebrana przez dolne warstwy Trandoshan, które zwykły cenić niezależnośc naszej planety. Wydaje mi się, że właściwsze będzie ograniczenie ofiszowania się z naszym sojuszem, zwłaszcza że Kashyyyk jest blisko. W żadnym jednak stopniu nie wpłynie to na nasze ustalenia. Już wkrótce zostanie stworzona możliwośc tworzenia wojsk i formacji złożonych z naszego ludu, jednak ciężar tych procedur bedzie musiał spaść na stronę reszty systemów. Kwestia wykorzystania armii w szerszym zakresie wymaga szczegółowego rozważenia, żyjemy w ciągłym zagrożeniu ze strony Wooki, równiez nieobecnośc lojalnych wojsk moze stanowić zachęte dla przeciwników do otwartego wystąpienia. Liczymy też na miejsce wśród najznamienitszych przedstawicieli Konfederacji. Tak jak zostało powiedziane


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Pon 1:07, 30 Paź 2006    Temat postu:

Tambor słuchał nowego wodza z uwagą, wyczekiwał tego momentu od trzech dni. Co prawda docierały do niego pewne skąpe informację o wydarzeniach na powierzchni, wiedział o ataku i zdławieniu oporu wśród zwolenników Ssaharra. Teraz zapoznał się ze sprawą z pierwszej ręki, wodzowej ręki. Na wieść o zniszczeniu Hsshorr Tambor zmartwił się, nie dlatego, że lubił to miasto, ale dlatego, że miał świadomość iż miasto było jedyne i niepowtarzalne. Sztuka została zniszczona i trudno będzie je odbudować. Oczywiście nowa władza odbuduje stolicę, ale będzie ona już inna.

- Przykro mi wodzu, chyba mogę tak do pana mówić, ale nasza pomoc w sprawie dławienia buntów nie wchodzi w rachubę. Cała akcja przejęcia przez pana władzy musi być sprawą wewnętrzną, obaj mamy świadomość, że do końca tak nie jest, ale dla wszystkich waszych - przeleciał wzrokiem po zebranych Trandoshan - pobratymców musi to tak wyglądać. Jak uzyskasz poparcie większości klanów i będziesz mógł nazwać się wodzem cała wasza cywilizacja otrzyma pieniądze i wsparcie. Dla planety zniszczonej wojną domową udzielimy pomocy nie tylko w postaci broni. Otrzymacie żywność, łatwiejszy dostęp do handlu, środki na odbudowę Hsshorr. Dzięki temu zyskamy również poparcie w niższych strefach. Chyba, że macie jeszcze jakieś inne propozycję nad którymi mogę się zastanowić. Chętnie je rozpatrzę.

Afiszowanie się z przystąpieniem Doshy do Konfederacji faktycznie może być problem. Jeśli Republika uzna ich za zagrożenie może zaatakować tą planetę. Planetę Konfederacji. A tego Wat by nie chciał, choć jego zadanie to przyłączenie Doshy do KNS i zwerbowanie nowych oddziałów.

- Wodzu - rozpoczął łagodnym tonem - musicie przystąpić do Konfederacji, po to tu przyjechałem i tego będę się trzymał. Po to dałem wodzowi pieniądze na zakup okrętów i broni. Teraz otrzyma wódz jeszcze więcej pieniędzy po to aby utrzymać spokój na swojej planecie. - Tambor uznał, że przypomnienie wodzowi tych faktów zreflektuje jego podejście. - Można również uznać, że w zamian za pomoc przy odbudowie liczne klany, te które popierają ciebie, będą wysyłać swoich ludzi. Niekoniecznie twój klan, bo racja, mogłoby to zaprosić przeciwne ci klany do ataku. Kolejnej wojny nie chcemy. Ja a tym bardziej ty wodzu jej nie chcesz. Również jako silny członek Konfederacji możecie liczyć na nasz odwet w przypadku ataku na wasz system. - Właściwie radny nie wiedział nawet czy tak jest, ale jakieś środki do kontrataku zawsze można było wysłać nad Doshę. Zresztą tak silna rasa nie potrzebuje ochrony, pomyślał.

- Co do miejsca w wśród przedstawicieli Konfederacji otrzymacie je. Każdy chętny Trandosahnin będzie mógł wstąpić do naszych sił zbrojnych. Twoi najwięksi wojownicy, jeśli oczywiście zechcą, otrzymają miejsca w armii. - Wolał nie podawać konkretnych stanowisk, bo to było zależne od generałów. - Są to oczywiście żołnierze spoza grupy, którą będziemy tworzyć na Fondorze.

Prezes uśmiechnął się na wiadomość o życiu w zagrożeniu ze strony Wookie. Podszedł do wodza i powiedział.

- A ja myślałem, że to Wookie żyją w ciągłym zagrożeniu z waszej strony. - Tambor postanowił nie wracać już do tej sprawy, chyba, że wódz sam nawiąże rozmowę w tę stronę.

- Pozwolę sobie podsumować nasze postanowienia. Gdy uzyskujesz pełną władzę, Konfederacja udziela pomocy przy odbudowywaniu miasta i tego co zostało zniszczone. Otrzymujecie również pieniądze na broń. Te wszystkie gesty mają za zadanie nastawić pozytywnie niższe sfery do nas jak i pomóc wodzowi w utrzymaniu władzy. W zamian zaczynamy tworzyć odziały z waszego ludu. Są to elitarne odziały, więc nie są liczne, aż takich strat nie poniesiecie. Całą broń jaką kupicie to... Właściwie możecie zrobić z nią co chcecie. Pieniędzy jest tyle, że będzie was stać na okręty statki, stateczki, będziecie w stanie obronić się przed atakiem i utrzymać swoje pozycje do naszego ewentualnego przylotu z odsieczą. Dzięki tym pieniądzom i okrętom to Wookie będą obawiać się was jeszcze bardziej.

Poszedł do biurka i spojrzał na notatnik, zawołał droida aby ten pokazał mu listę najważniejszych spraw jakie poruszył Gomorh. Tambor zawsze polecał droidowi aby ten spisywał wszystkie ważne sprawy poruszone w rozmowie. Droid wskazał na jedną linijkę, którą radny szybko przeczytał.

- Ach tak, zapomniałbym. Co do Grishama to szybko postaramy się tą informację zdobyć. Rozumiem jakie to ważne. Nie zostawia się żywych wrogów za swoimi plecami. Już zlecam te poszukiwania.

[off]Mam nadzieję, że to nie takie trudne znaleźć go. Wink [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Wto 12:09, 31 Paź 2006    Temat postu:

Dosha 0509:0900 - Talyc Gra'tua

Wat Tambor mógł być zadowolony, nowy wódz nie tylko był wygadany i obyty ze wszechświatem, ale i był najwyraźniej przychylny Konfederacji, czemu dał wyraz podpisując umowę o przystąpieniu. W zamian za miejsce w Radzie, zadeklarowął skupienie aktów piractwa na światach Republiki, co za sprawą nowej broni mogło przysporzyć jej licznych problemów. Konfederacja uzyskała tez dostęp do słynnych Trandoshańskich Najemników, może w niezbyt dużej liczbie, ale wystarczajacej by wypełnić najważniejsze misję.

Kolejnym powodem do radości mogł być fakt, że sukces dyplomatyczny przełoży się na jego pozycje w Radzie i żaden z członków nie będzie mógł ignorować jego zdania. Jednak czekały na niego kolejne zadania. Hrabia życzył sobie przeprowadzenia Rady by ustalić w jaki sposób najlepiej wykorzystać sukces oraz omówic zalege sprawy.

KONIEC

***

Już wkrótce uzyskacie możliwosć szkolenia Najemników, macie nowego gościa w radzie, na Doshy stacjonuję około 50 tysięcy wojowników oraz duża flota typu korsarskiego.

Wat Tambor
+1 Wpływ
+1 Dyplomacja ( też za rozmowę z Makiem)
Przyznane.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Konfederacji » W siedlisku gadów
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group