FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
W siedlisku gadów
Idź do strony 1, 2  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Konfederacji » W siedlisku gadów
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ragnus
Rebel Scum



Dołączył: 24 Gru 2005
Posty: 1339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bydgoszcz

 Post Wysłany: Pon 9:51, 03 Lip 2006    Temat postu: W siedlisku gadów

GRACZE: Wat Trambor
GM: Brasidas, Ragnus, żbik

Kiedy już wszystkie sprawy związane z panią kapitan Zan Terr zostały rozwiązane radny z systemu Skako mógł zając się innymi obowiązkami. Jego pomysł spalenia na stosie prawdopodobnie wywołał dyskusję w senacie jeszcze bardziej paraliżując ten demokratyczny twór. Podsycając różnice w tak różnorodnym społeczeństwie przyczyniał się do tego, iż nie sposób było prowadzić przez nich odpowiednich działań wojennych. Wojny nie trzeba wygrać za pomocą miecza świetlnego albo turbolasera. Pociągniecie za odpowiednie sznurki mogło przynieść często większe korzyści Konfederacji niż kilka kolejnych kampanii wojskowych prowadzonych przez generałów-cyborgów.

Teraz nadchodziło kolejne zadanie. Statek, którym radny zażyczył sobie udać się na swoją misję właśnie przybył na jego rodzinny świat. Nawigacja tak blisko jądra galaktyki w części pozbawionej szlaków była bardzo trudna, ale tym samym zapewniała mu dużą ochronę przed wrogiem. Tylko kilkoma szlakami można było tu wskoczyć, a przy każdym z nich stacjonowały odpowiednie sondy na wypadek inwazji na ten dość ważny dla Separatystów świat.

Roboty MagnaGuard czekały koło wejścia do gabinetu by eskortować swojego pana na statek i dalej do odległego systemu Trandoshy. Planeta ta była położona na uboczu, nie posiadała zbyt wiele surowców. Jednakże jej mieszkańcy byli wspaniałymi wojownikami i myśliwymi. Przekonanie ich do przyłączenia pozwoli pewnie stworzyć wspaniałe komanda śmierci gotowe walczyć dla samej idei walki.

[off] Wybierz sobie statek jakim lecisz. Im lepsze wrażenie zrobisz tym lepszy start. Generałowie nie mają nic do gadania, ale oczywiście możesz się z nimi skonsultować przez pw/gg[/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Wto 19:27, 04 Lip 2006    Temat postu:

Droid-sekretarz otworzył drzwi do gabinetu, stanął w nich i wpuścił dwa roboty MagnaGuard. Kolejne dwa pozostały na zewnątrz biura, nie wchodząc do środka.
- Panie radny, oto pańska ochrona podczas podróży na Trandoshe i pobytu już tam na miejscu. - powiedział droid.

Radny uważnie przyjrzał się robotom. Wiedział, że są doskonałymi obrońcami, zwłaszcza przed Jedi. Tambor doskonale wiedział, że każdy ewnetualny kontakt z tymi mocowładnymi osobnikami skończy się dla niego śmiercią. Chciał zabezpieczyć się i dać sobie chociaż troche czasu na ewnetualną ucieczkę.
- Dobrze, ruszajmy. - wyciągnął ręce w stronę biurka i zabrał z niego kilka detakart, które mogły mu się przydać podczas misji.

Wszycy ruszyli długim korytarzem, roboty MagnaGuard utworzyły kwadrat a Tambor stanął w samym środku, miejscu gdzie przecinały się przękątne owego czworoboku. Droid sekretarz podążał za nimi w ciszy. Tambor zabierał go na wszelki wypadek ze soba, tak dla pewności i z przezorności. Doszli do windy i wsiedli do niej. Znajdowali się wiele pięter pod ziemią. Cały budynek był zakopany. Był to środek bezpieczeństwa na wypadek nalotu i bombardowania Skako. Powszechnie wiadomo było, że Tambor popiera Konfederacje Niezależnych Systemów a nawet jest członkiem rady tej organizacji. Winda szybko pokonywała kolejne piętra i dotarła na powierzchnię gruntu. Windę opuścił najpierw jeden z członków ochrony, rozejrzał się uważnie i dał znać reszcie, że mogą wyjść. Tambor uważał za śmieszne takie procedury, przecież na Skako nic im nie grozi, ale podporządkował się temu. Szybkim krokiem dotarli wahadłowca, który miał zabrać ich na pokład niszczyciela Gildii Kupieckiej "Talyc Gra'tua". Był to Recusant, który stacjonował na Fondorze. Został oddany w ręce Tambora przez generała Vispera. Z wahadłowca wyszedł Twi'lek, za nim wyszło kilka istot róznych ras. Podszedł do Tambora i powiedział w basicu:

- Witam panie radny. Jestem Tawwar Aven i jestem kapitanem "Talyc Gra'tua". Miło mi gościć pana na naszym pokładzie. - powiedział przymilczym głosem.
- Mi również miło pana poznać, kapitanie. Mam nadzieje, że nasza wspólpraca okaże się długa i owocna. Chciałbym poznać bliżej istotę, w ręce której złoże swoje życie na czas podróży. - odparł Tambor. - Po starcie zapraszam pana do mojej kwatery na okręcie, porozmawiamy. - szybko dodał.
- Będzie to dla mnie wielki zaszczyt, radco. - skłonił się nisko Twi'lek a jego głowonogi dotknęły permabetonu.
- Cieszę się i proszę pamiętać, że dla mnie również bedzie to wielki zaszczyt. - wtórował Tambor Twi'lekowi.

Cała grupa weszła na pokład wahadłowca, po chwili wystartowali i zaczęli kierować się w stronę Recusanta. Lot trwał krótko podczas którego, wszystkie zdolne do tego osoby, zachwycały się widokiem na planetę, jaki rozpościerał się z iluminatora wahadłowca. Po zadokowaniu na "Talyc Gra'tua" Tambor, szybko udał się do swojej nowej, chwilowej kwatery. Okazało się, że sam kapitan oddał Skakoaninowi swoja kwaterę. Gdy kapitan wychodził z kwatery Tambora, Wat rzucił:

- Proszę mnie poinformować przed startem chciałbym być na mostku w momencie wskoczenia w nadprzestrzeń. Mam również nadzieje, że nasz kurs będzie na tyle skomplikowany, żeby nikt ale to nikt - powtórzył z naciskiem - nie mógł odgadnąć naszego prawdziwego celu.
- Oczywiście panie już mamy policzone wszystkie koordynaty. Poinformuje pana o planowanym wskoczeniu w nadprzestrzeń - odparł kapitan.
- Do zobaczenia na mostku.


[off] Chyba mogę tyle napisać, czy to już za dużo jak na jeden raz i przerwiesz w połowie? [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ragnus
Rebel Scum



Dołączył: 24 Gru 2005
Posty: 1339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bydgoszcz

 Post Wysłany: Śro 12:54, 12 Lip 2006    Temat postu:

[off] Pisać tyle możesz jak najbardziej. Tylko ja mam teraz problem. Zostawiłeś mi mało miejsca na posta Wink[/off]

Nie minęło nawet 15 minut na pokładzie największego z dotychczas zbudowanych okrętów całej Konfederacji gdy Wat otrzymał wezwanie. W tym czasie zdołał jedynie zająć swoją przestronną kwaterę. Podczas lotu z Fondoru musiała zostać gruntownie przebudowana. Radny nie widział w niej nic co mogło kojarzyć się z kultura Twi’leków. Zamiast tego całe pomieszczenie było teraz przestronnym biurem w przyjemnej dla skakońskiego oka Tambora.

Najwięcej miejsca zajmowało biurko na którym było widać dwie mapy. Jedna wskazywała ogólną pozycję w galaktyce. Druga bardziej dokładna pozwalała oglądać system w którym "Talyc Gra'tua" aktualnie się znajdował. Dowódca w razie bitwy mógł bez problemów dowodzić z tego miejsca jeśli zostaliby zaatakowani podczas lotu. Przy stopniu tajności tego zadania, było to na szczęście raczej mało prawdopodobne.

Prócz tego na biurku było dużo miejsca na datakarty oraz inne postaci dokumentów. Trochę po lewej stronie umiejscowiony został czytnik kart. Jako wyświetlacz służył niewielki ekranik po prawej stronie bądź w tym celu mogła zostać użyta mapa okolic przełączona w tryb dwuwymiarowego wyświetlacza.

Podróż na pewno przyjemnie upłynie. Dzięki temu już podczas tych godzin Wat będzie mógł zaplanować najlepsza strategię negocjacji z Trandoshaninami. Wątpliwe oczywiście było, żeby pierwsza faza odbyła się od razu na pokładzie, ale przy odpowiednim wrażeniu będzie można przenieść rozmowy na orbitę.

Kiedy Wat skończył pobieżne zapoznawanie się z pomieszczeniem otrzymał komunikat od kapitana Avena:

- Wszystko gotowe panie radny. Oczekujemy na pańskie przybycie i możemy rozpocząć tę dość długą podróż. Niestety na Trandoshę nie prowadzą żadne szlaki co jest sporym utrudnieniem. Musimy wykonać w sumie kilkanaście skoków


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Śro 15:42, 12 Lip 2006    Temat postu:

Gdy kapitan skończył mówić, Tambor odezwał się :
- I bardzo dobrze kapitanie. Im bardziej skomplikowana trasa tym mniejsze prawdopodobieństwo przechwycenia i ewentualnej bitwy. Dobrze zaraz przyjdę do pana. - szybkim machnięciem ręki przerwał transmisje.

Podczas 15 minutowego oczekiwania przeglądał zaplanowany kurs kapitana. Jak Twi'lek zauważył trasa była skomplikowana, ale to cieszyło Wat'a. Poinformował z resztą o tym kapitana. Wstał i zaczął kierować się do wyjścia. Wpadł na pewien pomysł. Gestem przywołał droida-sekretarza.

- Zastanawia mnie jedna rzecz - zaczął. - Czy w szeregach armii Konfederacji jest jakiś Trandoshanin? - Zapytał swojego podwładnego. - Znajdź mi tę informacje - ciągnął - chce ją mieć jak najszybciej. Jest dla mnie niezmiernie ważna. Trzeba pokazać Trandoshanom jak to ich ziomkowie maja u nas dobrze. Dowiedz się co sądzi o swojej dotychczasowej służbie w Konfederacji. Jeśli go znajdziesz, chce aby do nas dołączył jeszcze przed lądowaniem na Trandoshy. Podam Ci lokalizacje, gdzie miałby do nas dołączyć. Postaraj się ją znaleźć jeszcze przed startem. A i najlepiej jakby było ich kilku, wybierze się wtedy najlepszych dwóch, trzech.

- Tak panie - odrzekł robot

Wat nie odezwał się już tylko poszedł na mostek. Spacer trwał około pięciu minut. Wypolerowane korytarze świadczyły o dyscyplinie jaką twi'lekański kapitan wprowadził na okręcie. Tambor cieszył się, że będzie współpracował z takim porządnym oficerem. Chciał zadać kilka pytań swojemu kapitanowi ,ale to może poczekać, pomyślał. Mostek "Talyc Gra'tua" również był zadbany. W momencie gdy Tambor wszedł na niego cała załoga wstała na baczność. Radny tylko się uśmiechnął. Nie był żadnym wojskowym, więc nie posiadał stopnia wojskowego, ale taka demonstracja szacunku bardzo go cieszyła.

- Ależ usiądźcie i wróćcie do swoich obowiązków. Jesteśmy po tej samej stronie i to ja jako polityk i radny pragnę służyć wam jak najlepiej. W tym celu spotkam się dziś z kapitanem Aven'em aby porozmawiać o problemach armii. Chce zapewnić również, że każdy z was, jeśli dobrze wykonamy tą misje, może liczyć na znaczne premie finansowe. - Po tych słowach cała załoga mostka wrócił do swoich obowiązków. Tylko kapitan czekał na niego przy fotelu dowódcy. Kapitan stał obok, ręką zachęcając Tambora aby tam spoczął. Tambor podniósł ręce w geście obronnym.

- Kapitanie to pana miejsce. Nie znam się na dowodzeniu okrętu, proszę niech pan zajmie należące się panu miejsce. Mam do pana pewną sprawę. Wiem, że zrobi pan o to o co pana poproszę, ale chce z panem omówić pewną sprawę. Omówić a nie nakazać. Cenie pana zdanie. - Pochylił się nad kapitanem, który usiadł na fotelu. - Czekam teraz na informację od mojego droida. Zleciłem mu znalezienie jakiegoś Trandoshanina, który być może znajduje się w służbie Konfederacji. Jakiegoś żołnierza, pilota, kierowcę dostawczego śmigacza, kapitana, obojętnie. Choć nie będe zaprzeczał, że wolałbym kogoś kto walczy i odnosi zwycięstwa. Rozumie mnie pan w jakim celu? - To miało być pytanie retoryczne, mało obchodziło Tambora co sądzi kapitan, ale każda metoda na zjednanie sobie sympatii jest potrzebna.

- Tak radco, rozumiem, chce pan pokazać ich brata, który spełnia się podczas wojny i jest zadowolony, że popiera Konfederacje. - Odparł kapitan wyraźnie zadowolony z faktu, że Tambor darzy go zaufaniem.

- Właśnie. I teraz pojawia się moja prośba. W przypadku gdyby znalazł się taki oficer bądź ktokolwiek, chce aby do nas dołączył. Chciałbym aby obliczył pan trasę na Dorvallę. Jest to planeta, która dopiero co przyłączyła się do Konfederacji, chce tam polecieć i pokazać, że nam zależy na nich. Tam też ewentualnie dołączy do nas Trandoshanin. Wycieczka na Dorvallę ma dwa zasadnicze plusy. Pozwoli nam pokazać obywatelom, że nam zależy i będzie to odwrócenie uwagi od naszego prawdziwego celu. – Na moment przerwał, rozejrzał się uważnie dookoła i podjął dalej rozmowę. – W obu przypadkach i tak lecimy najpierw na Fondor jest po drodze. Zauważyłem, że i tak miał pan tam zamiar wyskoczyć. W tamtym miejscu poinformowałbym pana o moich wynikach poszukiwań i podjęlibyśmy decyzje gdzie lecimy dalej. Możemy zawrzeć taka dżentelmeńska umowę? – zapytał kapitana, choć i tak wiedział, że się zgodzi.

- Ma pan rację, lecimy przez Fondor, w czasie podróży dokonam obliczeń i tam powie pan co mamy robić. – odparł Twi’lek.

- Doskonale – odparł zadowolony radny.- Proszę wykonać skok, jeśli jest pan gotowy, kapitanie. – dodał szybko.

Tambor miał swoje cele przebywając na mostku. Sam doskonale potrafił przeprowadzić nawigację, ale chciał pokazać, że ufa kapitanowi. Chciał również obserwować jak sprawuje się załoga. Jak bardzo popiera swojego kapitana i czy jest mu ślepo posłuszna.

Tambor nadal czekał na wyniki śledztwa swojego droida.


[off] To czy droid kogoś znajdzie i ile Wink sztuk pozostawiam Tobie [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Śro 17:25, 19 Lip 2006    Temat postu:

[off] Buahaha niech ziemia się zatrzęsie, niech miasta upadną. Bras przejumje misję, buahahaha. Cóż obciążę torchę Raga i razem zagramy tą przygodę. Mam nadzieję że będzie miło Wink[/off]

- Stanowiska zgłaszać gotowość do wejścia w hiperprzestrzeń. Wprowadzić kurs nawigacyjny na Fondor.
- Nawigacja gotowa, mostek gotów…
- kolejno każde z najważniejszych funkcji na okręcie zgłaszały swoją gotowość, kiedy okręt był w pełni sprany i gotowy do wykonania skoku kapitan bez wahania wydał rozkaz:
- Skok!

Lot na Fondor nie był długi zaledwie trzy godziny. Choć zważywszy na niewielka odległość i tak mogł się wydawać ten okres wiecznością. Jednak w okolicy brak było szlaków hiperprzestrzennych, przez co podróż przez gęsto skoncentrowane systemy planetarne, zawsze jest dłuższa.

W końcu tuż przed wyjściem z nadświetlnej, pozostało tylko kilka minut i na mostku już trwało obliczanie, wrócił droid z informacjami, jakie wymagał Radny. Maszyna podeszła do Tambora i zaczęła mówić:

- Udało mi się zebrać wszystkie dane Radny. Niestety z danych, do jakich miałem dostęp wynika, ze Trandoshan nie ma w naszej olbrzymiej i niezwyciężonej armii. Biorąc pod uwagę ich charakter, nie jest to zaskoczeniem. Jednakże, mimo iż nie ma zwykłych żołnierzy, to bardzo często korzystamy z ich pomocy najemniczej. Wielu łowców nagród często jest na naszych usługach, zwłaszcza klan Gorrsshak. Najbardziej zaufany, choć nadal nieprzewidywalny. Tym niemniej wiele zadań zostało wykonanych perfekcyjnie, dlatego nadal są z nimi utrzymywane bliskie stosunki. Klan Gorrsshak, jest jedną z ważniejszych rodzin na Trandoshy, lub Doshy, jak lubią określać swoja planetę jej mieszkańcy. Chociaż ostatnio wpływy Gorrsshak zostały mocno uszczuplone w wyniku jakiejś wojny. Ciężko określić dokładne dane. Przy olbrzymim limicie lotów na ich planetę, jakie wprowadzili, ciężko uzyskać wiarygodne wiadomości, zwłaszcza ze sami Trandoshanie nie lubią dużo mówić o polityce. Przywodzi im niejaki Ssaharr, niemal sześćdziesięcio-letni wojownik o dużym prestiżu i doświadczeniu.

Tymczasem kapitan okrętu, kiedy usłyszał odliczanie zegara do końca wydał natychmiast rozkaz wyłączenia hipernapędu. Po chwili Recusant wyszedł nad Fondorem, olbrzymiej planecie stoczni. Tak niedawno podbitej przez Konfederację. Zniszczenia już zostały odbudowane w większości i było widać, że stocznie już pracowały pełną parą tworząc nowe okręty dla floty Separatystów. Krótka wymiana kodów i po chwili Twi’lek się odwrócił do Wata, mówiąc:

- Jesteśmy radny na miejscu, jaki kierunek dalszej podróży? Uzyskał Radny interesujące go informacje?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Nie 13:12, 23 Lip 2006    Temat postu:

[off] Również mam nadzieje, że bedzie to miła współpraca [/off]

Radny wysłuchał przemowy droida. Nie był zadowolony z uzyskanych wiadomości. Aż dziw, że nie ma w tak olbrzymiej armii żadnego Trandoshanina. Trudno trzeba będzie radzić sobie bez nich. Wykorzysta się najemnika Ssaharra. Analize sytuacji przerwał kapitan swoim pytaniem. Tambor zwrócił sie najpierw do kapitana.

- Drogi kapitanie mam prośbe. Czy mógłby pan poczekać jeszcze kilka chwil w przestrzeni Fondoru. Dosłownie pięć dziesięć minut. - Nie czekając na odpowiedz zwrócił się do droida. - Gdzie przebywa aktualnie Ssaharr? - Potrzebował tej informacji aby ustalić dalszy plan. Skoro należał do klanu Gorrsshak mógł aktualnie przebywać na Doshy. Tambor potrzebował jeszcze kilku chwil aby zastanowić się czy wogóle wykorzystywać Trandoshanina.

Kolejne pytanie do droida:
- Czy klan Gorrshak ma wielu sprzymierzeńców na Trandoshy? - Było to istotne. Gdyby okazało się, że klan jest nie lubiany to kontakty Separatystów z nimi mogłby wyjść tylko na niekorzyść Konfederacji. A tego Wat chciał uniknąć za wszelką cenę. - I czy jest lubiany?

Oczy droida zabłysły w poszukiwaniu informacji.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Nie 16:32, 30 Lip 2006    Temat postu:

Kapitan natychmiast odpowiedział:

- Oczywiście Radny, możemy tu być i nawet tydzień, moim zadaniem jest zapewnić panu wszystko, co będzie Pan wymagał i zamierzam to uczynić.

Tymczasem droid wpatrywał się martwo w Tambora, przeszukując wszystkie bazy danych, jakie posiadał w swoim umyśle. Ponieważ robot bardzo często podróżował z Watem, będąc jego sekretarzem, dlatego posiadał dostęp do wielu informacji, które były aktualizowane bez przerwy. Czasami umiało to bardzo pomóc, tak jak właśnie w obecnej chwili:

- Ssaharr na 87.36 procenta przebywa obecnie na Doshy. Brak jakichkolwiek wzmianek naszego wywiadu o tym by ruszał się z ojczystej planety, a ostatnie niedawne z nim kontakty naszych ludzi Panie Radny, potwierdzają tą tezę. Jednakże nie mogę stwierdzić tego na pewno, zawsze istnieje mała doza szansy, że po cichu mógł w nieznanych sprawach opuścić swoje leże. Co do informacji o sytuacji politycznej klanu, jak mówiłem są bardzo małe i niekompletne. Swego czasu Gorrsshak byli jednym z najsilniejszych klanów, pretendujący do przewodnictwa na planecie. W ostatniej dekadzie, jakaś nieudana wyprawa, doprowadziła do osłabienia ich sił, co rywale skrupulatnie wykorzystali doprowadzając do podupadnięcia całej rodziny. Na 54% mogę stwierdzić, iż to też jest przyczyną częstych kontaktów z Konfederacją. Ssaharr najprawdopodobniej liczy dzięki temu na pokaźne zyski, a co za tym idzie na odzyskanie pozycji. Dane, jakie posiadam mówią o tym, że również ostatnio Gorrsshak, coraz częściej współpracują z innym klanem, a przynajmniej nachalnie starają się stać jego partnerem. Torrggsshorr, są obecnie największą siłą na Doshy, klanem przewodniczącym, najsilniejszym i posiadającym największa władzę polityczną. Analizując dane mogę wysunąć tezę, ze to też część planu Ssaharra, by odzyskać dawna władzę.

Robot na chwilę przerwał znowu przeszukując dane, w swoich bazach pamięci. Podłączając się do sytemu komputerowego statku, jednocześnie skorzystał z holonetowej wiedzy i najnowszych informacji, jakie dostarczył wywiad.

- Z tego, co sądzą nasi agenci powoli kampania Gorrsshak przynosi sukcesy, jednak jest też i cena. Kiedy Gorrsshak byli słabi, większość innych klanów zostawiła ich w spokoju sadząc iż nigdy nie odzyskają pozycji. Teraz zbliżając się do Konfederacji i Torrggsshorr, i ich przywódcy Yuuruuq, wiele innych rodzin, patrzy na to dosyć uważnie i zazdrośnie. Sądzę, że tymi poczynaniami klan Gorrsshak narobił sobie wielu wrogów, jednocześnie tworząc przyjaźń z siłą rządzącą. Ale sytuacja na Doshy zawsze była w ruchu, zawsze, gdy jeden z klanów zaczyna zyskiwać potęgę i władzę, staje się nielubiany i zazdrośnie kwestionowany przez innych. W ciągu historii Doshy, władzę zawsze utrzymywano tam przez siłę, prestiż i strach. Co jakiś czas przewodniczący klan jest wyzywany i toczona jest wojna, gdy ja przegra inna siła zajmuje jego miejsce. Torrggsshorr, ma mocną pozycję, ale od dawna nie kwestionowano ich przewodnictwa, dlatego można przypuszczać, że na 78 % obecnie istnieją mniej lub bardziej groźne sojusze, planujące obalenia Yuuruuq’a i jego klan.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Śro 22:29, 02 Sie 2006    Temat postu:

- Ależ kapitanie nie oczekuje od pana abysmy tu czekali tydzień, to byłaby przesada. - oparł Tambor. Po krótkiej analizie uzyskanych wiadomości zaplanował już dalsze ruchy. - Kapitanie, prosze rozpocząć przygotowania do skoku na Doshę. Niestety musimy zmienić plan. Szkoda, że nie ma żadnego Trandoshanina w naszych szeregach.

Nie czekając na odpowiedz kapitana odwrócił się i skierował do swojego gabinetu. Musiał pomyśleć co czynić dalej. Podróż będzie długa i będzie miał dużo czasu na analize i planowanie. Wstępnie trzeba będzie odłożyć pomoc klanu Gorrrshak. Ich pmoc przyda się dopiera gdy zawiodą metody dyplomatyczne. Oczywiście nie można o nich zapomnieć, trzeba będzie pokazać klanowi, że o nich się pamieta. Zwrócił się do droida.

- Zaplanuj wizyte u Ssaharra, najlepiej tego samego dnia co spotkanie z oficjalnymi władzami. - Tambor założył, że droid przyjął do wiadomości polecenie. Po chwili znów się odezwał - Przedstaw mi kto rządzi dokładnie Doshą. Pomocników, doradców, sojuszników i tym podobne. - Wat zaczął relaksować się, chciał wykożystać troche wolnego czasu zanim droid zdobędzie szystkie informację.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Wto 10:14, 08 Sie 2006    Temat postu:

- Tak jest Radny. – Podobne stwierdzenia wydobyły się niemal jednocześnie z głośników droida i ust kapitana.
Po chwili okręt zaczął przygotowywać się do wejścia w hiperprzestrzeń, obierając najszybszy kurs na Doshę. Po chwili kapitan Tawwar Aven, zwrócił się do Tambora:

- Kurs ustawiony Radny, najpierw obierzemy kurs na Bestine, zajmie nam to ok. pół dnia, korzystając ze szlaków hiperprzestrzennych, tutaj jeszcze są dla nas otwarte, mimo iż Kiffex stara się, je jak najmocniej zamknąć. Później niestety musimy z nich zlecieć, co bardzo wydłuży naszą podróż. Im bliżej centrum Galaktyki tym blokady Republiki na szlakach są skuteczniejsze i niestety musimy Devaron i Corelię omijać długim łukiem. Dlatego na Bestime obierzemy kurs na Tynnę, co zajmie nam około dwóch dni, a stamtąd bezpośrednim skokiem na Doshę, co zajmie nam kolejne trzy dni. Przypuszczalnie cały lot zabierze pięć i pół dnia. Nie spodziewamy się jakichkolwiek komplikacji. Poza podróżą koło Kiffex, jest to bardzo bezpieczna trasa. Jeżeli Radnemu podoba się zaplanowana trasa, to wydam rozkaz do natychmiastowego skoku.

Tymczasem droid skończył przeszukiwać swoje banki danych i zwrócił się po kapitanie do Tambora:

- Posiadam już wymagane prze Radnego dane. Dosha, jest oparta na ściśle klanowych konstrukcjach, zrzeszająca rodziny. Służba klanowi to największy obowiązek i honor, przewyższająca nawet polowania. Oczywiście honor i prestiż zyskany w polowaniach również po części spływa na klan. Doshy od tysięcy lat, przewodzi klan o największej sile i władzy. Zwykle uzyskanej właśnie walką lub intrygami, chociaż z danych jakie posiadam w 82% była to walka i to bardzo krwawa. Kiedy klan przewodniczący staje się mało popularny inne rodziny knują i spiskują planując jego obalenie. Przewrót jest bardzo ostry, nie polega na całkowitej eliminacji klanu, ale na tak dużym uszczupleniu jego szeregów, by nie mógł się podnieść przez bardzo długi okres czasu. Często prowadzi to do olbrzymich rzezi, i wcześniejszym rozplanowaniu przez spiskowców, którzy przedstawiciele klanu rządzącego przeżyją. Nigdy nie jest to oczywiście przywódca i jego rodzina, ponieważ niszcząc głowę rodziny i następców, wprowadza się jeszcze większy zamęt i zmniejsza ryzyko późniejszej zemsty. Zwłaszcza, gdy pozostali przy życiu zaczną rywalizować o władzę i przewodnictwo niemal zniszczonej rodziny. Obecnie jak mówiłem ostatnio przywodzi Doshy Torrggsshorr na czele z Yuuruuq. Ich pozycja, choć nadal silna staje się coraz słabsza, w wyniku długiego czasu przewodnictwa planecie.

- Władza klanu rządzącego jest niemal absolutystyczna. Oczywiście istnieje tzw. Zgromadzenie Łowców, co jest odpowiednikiem rady na Doshy, która teoretycznie ma podejmować decyzję. Jednak w rzeczywistości jest tak, ze klan przewodniczący narzuca swoja wolę innym, dzięki wpływom, jakie posiadają. Jest to styl rządzenia, jaki panuje na Doshy od bardzo dawna i w zasadzie już nikt z przywódców klanowych nie wierzy w Zgromadzenie, choć spotkania są nadal utrzymywane jako symbol. Tym niemniej, ten kto przeciągnie na swoja stronę klan rządzący, ten zdobędzie poparcie całej planety, inne klany póki nie obala Torrggsshorr, będą musiały wykonywać ich polecenia. Prawo co do tego się odnosi jasno. Jednym z uprawnień rodziny przewodniczącej jest karanie tych, którzy się sprzeciwiając ich woli, kara jest równie sroga i krwawa jak przewrót. Chociaż tutaj trzeba być bardzo ostrożnym. Za częste korzystanie z tego przywileju umie bardzo przyspieszyć ewentualny przewrót. Dlatego zazwyczaj często unika się jego stosowania, chcą tym samym załagodzić konflikt innymi sposobami. Chociaż Torrggsshorr z danych, jakie posiadam jest inne. W ciagu miniony lat rządzenia jest wiele przykładów stosowania tego prawa. W zasadzie rządy Yuuruuq’a są jednymi z najkrwawszych od kilku setek lat. Biorąc pod uwagę wątłość i agresję polityki na Doshy, jeszcze bardziej zwiększa to prawdopodobieństwo istnienia spisku mającego na celu obalić Torrggsshorr.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Sob 16:29, 12 Sie 2006    Temat postu:

- Mam nadzieje, że nie będzie żadnych komplikacji. Kurs przedstawiony przez pana jest wręcz idealny. Jeśli nie będzie problemów zostanie pan sowicie wynagrodzony. Dziękuje za tak szybkie działanie, kapitanie. Może pan ruszać. - powedział spokojnie do kapitana.

- Tak, radny. Ruszamy. - Odparł Tawwer.

Wat Tambor wyłączył połączenie z mostkiem, gdzie znajdował się kapitan. Spojrzał na robota. Podczas słuchania jego monologu zainteresował go kilka rzeczy. Zdążył już ułożyć wstępny plan działania.

- Potrzebuje spotkania z Zgromadzeniem Łowców. Będzie to oznaka szacunku dla ich starych i kultywowanych zwyczajów. Dopiero po spotkaniu z Zgromadzeniem powinienem spotkać się z przewodniczącym klanu Torrggsshorr. W zależności od tego jakie będą wyniki tych spotkań zdecydujemy co potem. Niezależnie od wyników trzeba spotkać się z Ssaharrem. Pokazać mu, że zależy nam na jego przychylności. Będzie zadowolony. - zawiesił głos na chwilę - Aha, i ta wizyta ma być tajna. Nikt nie może się o niej dowiedzieć. Już na pewno nikt z Zgromadzenia. To mogłoby skomplikować naszą sytuację.

- Tak, radny - odparł droid.

Według kapitana podróż miała trwać pięć i pół dnia. Ten czas Wat poświęci na napisanie przemówienia skierowanego do Zgromadzenia. Oczywiście Wat nie zapomni o zgrabnym stwierdzeniu Vispera. Swoją drogą to Wat nie spodziewał się takiej przenikliwości ze strony generała. Trzeba będzie zmienić zdanie o generale, pomyślał Tambor. Visper życzył sobie aby Wat podczas negocjacji zwrócił uwagę na ewentualny honor jakim otoczą się Trandoshanie gdy dołączał do Konfederacji. Zasługi i szacunek jest dla Trandoshan bardzo ważny. Prócz pisania przemówienia Wat będzie musiał poznać mentalność tej rasy. Z tego co Wat wiedział Trandoshanie nienawidzą Wookiech. Jest to bardzo dobra informacja. Spojrzał na droida i rzekł:

- Czy nasz wywiad wie ile jest Wookiech w szeregach Wielkiej Armii Republiki? Mam nadzieje, że jest ich dużo, to przyciągnie Trandoshan. - Uśmiechnął się do siebie na samą myśl o nienawiści Trandoshan do Wookiech. To będzie mocna karta przetargowa w negocjacjach. - Podaj mi tez podstawowe informację o mentalności Trandoshan.

Gdy zaświeciły się oczy droida w poszukiwaniu potrzebnych informacji Wat spojrzał na swoje biurko, panował tam nieporządek. Powyrzucał kilka detakart, które były już mu nie potrzebne.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Czw 17:24, 17 Sie 2006    Temat postu:

Natychmiast po rozmowie okręt skoczył w hiperprzestrzeń. Obierając kurs na Bestie. Tymczasem droid w kwaterze radnego przeszukiwał bazy danych, gdy skończył natychmiast się zwrócił do Tambora.

- Co do pierwszego pytania o Wookiech, to Kashyyyk, jest aktywnym członkiem Republiki oficjalnie będącym w wojnie przeciw Konfederacji. Planeta dużo pomaga przy zaopatrzeniu WAR w surowce, jak również i wielu Wookiech dołączyło do Auxilla, gdzie służą, zarówno jako zwykli żołnierze, ale przede wszystkim jako zwiadowcy, piloci, czasem mechanicy. Ich liczbę w szeregach Auxilla ciężko jest określić dokładnie, jednakże jest spora, zwłaszcza biorąc pod uwagę mentalność samych Wookiech i ich przywiązanie do Republiki.

- W sprawie drugiego pytania, to Trandoshanie są jak mówiłem społecznością opartą na klanach. Najsilniejszy rządzi całym klanem, a najsilniejszy klan całą planetą. Trandoshanie są brutalni, nie wiedzą co to współczucie, liczy się prestiż jaki zyskują w polowaniu. Bardzo przypominają Wookiech. Kochają polowania i w nich uzyskują prestiż zarówno dla siebie jak i dla klanu, jednak w przeciwieństwie do Wookiech, zupełnie inaczej pojmują honor, który dla Trandoshan jest bardzo wypaczony, często stosowany jako broń. Polują na każdego i na wszystko, co może przynieść zaszczyt. Od samych siebie, po inne rasy czy zwierzęta. Prestiż z każdego polowania nazywają Punkty Jagannath, które przybliżają do ich bogini Scorekeeper, której przychylność właśnie przez walkę i polowaniach starają się zdobyć. Przez to w społeczeństwie liczy się zawsze siła i osobnik o największej ilości punktów jagannath, jest zawsze przywódcą. Trandoshanie nie boją się walczyć i taki stosunek sił akceptują od wieków. Nie lubią, gdy inni spoza ich planety, starają się im coś narzucić, mimo iż robią to bez przerwy sobie nawzajem. Oczywiście nienawidzą Wookiech, których często atakują starają się brać do niewoli jako niewolników, których następnie sprzedają. Trofea Ponadto polowania na mieszkańców Kashyyyk do tej pory są uważane, iż przynoszą największą ilość jagannath

- Ponadto, jeżeli można Radny, biorąc pod uwagę wszystkie czynniki i mentalność Trandoshan, nie wiem czy rozmowa ze Zgromadzeniem, przed rozmowom z klanem rządzącym, będzie najlepszym wyborem. Zgromadzenie jest tylko fasadą, ale Trandoshanie tą fasadę dokładnie doceniają. Wystąpienie przed zgromadzeniem w pierwszej kolejności, może przez niektórych być uważane za obrazę, a słabsze klany, mogą szukać w nas sojusznika, który pomoże w detronizacji obecnego rządzącego klanu. Oczywiście wystąpienie na odwrót odwróci tą sytuację.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Śro 18:13, 30 Sie 2006    Temat postu:

[off] Sorki ze pisze dopiero dzis ale mam pewne problemy z dostaniem sie do netu [/off]

Wat Tambor uważnie słuchał monologu robota. Przechodził po pokoju i obserwował wystrój wnętrzna. sciany pomalowane na jego ulubiony kolor. Lekkie oznaki skokańskiej kultury, potwierdzały tylko gościnność kapitana. Biurko pięknie ozdobione z wmontowanymi odbirnikami, niezbędnymi do prowadzenia rozmów i negocjacji. Wat wolałby uniknąć konieczności prowadzenia negocjacji z okrętu. Wolałby być na planecie i rozmawiać twarzą w twarz z rządzącym klanem. Kapitan zabezpieczył biuro na wypadek negocjacji okręt-planeta. Podszedł do iluminatora i wpatrywał się w lodowatą przestrzeń.

Wookie, tak ich trzeba będzie wykorzystać, pomyślał Wat. W razie potrzeby trzeba będzie obiecał Trandoshanom, że stworzymy specjalny oddział sciagający Auxilla. W ostateczności obiecamy, że zaatakujemy Kashyyyk. A Trandoshanie będą mogli polować na nich, bez przeszkód. Oczywiście taką obietnice można odwlekać w przyszłość długi czas, Wat uśmiechnął się do siebie. Co do mentalności Trandoshan najważniejszym aspektem jest honor i prestiż. Walka z Wookiemi pozwoli na zbieranie punktów Jagannath. Najprawdopodobniej Trandoshane w szeregach Konfederacji będą mogli zdobyć tych punktów najwiecej, gdzyż bedą mieli najwiecej okazji do walki. To bardzo ważne. Skoro nie lubia jak im się coś narzuca, to sami muszą dojść do wniosku, że walka w szeregach KNS jest im niezbędna. Nienawiść do Wookiech i ich honor sam popchnie ich w nasze ramiona. Przyjmiemy ich bardzo chetnie, ponowny uśmiech wypłynął na twarz Wata. Tambor zwrócił się do droida:

- Słuszna uwaga. Nie potrzebujemy wojny domowej na Doshy. Takie wydażenia spowoduja tylko oddalenie daty przystąpienia Doshy do Konfederacji.Generał Visper bardzo nalegał aby odbyło się to jak najszybciej. Zmień kolejność wizyty. Najpierw porozmawiamy z Klanem rządzącym a dopiero potem z Zgromadzeniem. - Tambor udał się do biurka i wyciągnął kilka plików danych, zaczął je przeglądać. Prócz spraw Konfederacji musiał zajmować sie takze sprawami Baktoid. Podniósł wzrok i spojrzał na droida. - Jabyś był istotą organicznął dostałbyś premie. A tak możesz liczyć tylko na kąpiel w oleju. - Wat powrócił do czytania.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Nie 19:34, 03 Wrz 2006    Temat postu:

Droid zapewne by się uśmiechnął gdyby miał poczucie humoru i zwykłe usta, zamiast tego powiedział:

- Będzie jak radny sobie życzy. Tylko mam pytanie. Czy klan rządzący mamy powiadamiać zza wczasu? Oczywiście droga przed nami daleka i jeszcze jest sporo czasu na podjęcie decyzji, więc w razie czego proszę mnie wezwać. Będę monitorował informacje napływające z wywiadu, i jeżeli tylko uzyskam jakieś świeższe wiadomości dotyczące aktualnych wydarzeń na Doshy, natychmiast złożę raport. Tymczasem nie będę już przeszkadzał radnemu.

Droid się oddalił, a Wat mógł się całkowicie poświecić lekturze dotyczącej spraw Baktoid. Lot trwał spokojnie, mimo iż mógł być dosyć nużący. Po około dwóch i pół dnia zgodnie z przewidywaniami kapitana Tawwara Avena. okręt spokojnie wyszedł na dalekiej orbicie planety Tynna, będącej jedna z placówek Separatystycznych. Oczywiście nie było żadnych kłopotów, jednak kapitan zapowiedział dwugodzinną przerwę potrzebną na uzupełnienie kilku braków w zaopatrzeniu. Planeta znajduje się w bezpiecznej przestrzeni, mimo iż leży tuz obok jednego z najważniejszych szlaków hiperprzestrzennych. Choć podróż tutaj była dosyć szybka to teraz okręt będzie musiał zejść ze szlaków i zwykłym sposobem dotrzeć na Trandoshę. Pozostało około trzech dni. Po chwili do pokoju wszedł droid:

- Panie radny jesteśmy na orbicie Tynny. Mimo iż wykonamy kilka mikoroskoków w drodze na Doshę, to jeżeli mamy uprzedzić klan rządzący o naszym przybyciu, to najlepszym sposobem byłoby użycie nadajników planetarnych, nasze nie będą tak skuteczne i mogą łatwo zostać przechwycone przez Wookiech. Ponadto mam najświeższe informacje ze świata Trandoshan. Podobno wybuchły jakieś walki wewnętrzne. W przestrzeni kosmicznej, która teoretycznie jest miejscem neutralnym i nie dotyczą go większość praw.
Konwój statków Torrggsshorr został zaatakowany na obrzeżach systemu, niecałe dwa dni lotu stąd. Nie wiemy czy byli to Wookie, czy piraci czy inny klan, jednak sytuacja na Doshy jest bardzo wrażliwa. Na jednym z zaginionych okrętów był syn i następca klanu Torrggsshorr. Cała rodzina rządząca wygrażając, zmusiła inne do poszukiwań, jednak jest wielce prawdopodobne, że ten kto znajdzie ten okręt będzie chciał wykorzystać go na własną korzyść.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Pon 18:21, 11 Wrz 2006    Temat postu:

Tamborowi przez większą część podróży nikt nie przeszkadzał. Spokojnie analizował, dokonywał ruchów strategicznych dla Baktoid. Czasem tylko przychodził droid z jedzeniem. Wat lubił cieszę i spokój. Pozwolała odprężyć się ale przede wszystkim mógł zebrać myśli. Było to szczególnie cenne gdy trzeba było podejmować ważne decyzje. Popołudniu trzeciego dnia podróży zatrzymali się w systemie Tynna. Do biura Tambora szybkim krokiem wszedł droid. Zameldował mu o nowej sytuacji. Tambor wysłuchał go uważnie. Szybko zorientował się, że pojawia się okazja do wkupienia się w łaski na Doshy.

- Sprowadz kapitana Tawwena. Szybko. - powiedział do droida, który szybko zaczął wykonywać polecenie. Po kilku chwilach do biura wszedł kapitan Tawwen. Barczysty Twi'lek stanął na baczność.

- Jestem radny. - odezwał się kapitan.

- Ależ kapitanie, ja nie jestem żołnierzem. Prosze niech pan siada. - Wat zachęcił kapitana ruchem ręki, pokazując fotel na przeciwko biurka. Tawwen szybko zajął miejsce wskazane mu przez Tambora. - Panie kapitanie pojawiły się pewne nowe okoliczności. Chciałbym aby pan je poznał a potem wyraził swoje zdanie. - kapitan skinął głową - Prosze WT-01SE przedstaw nową sytuację. - Droid opowiedział kapitanowi o ataku na konwój klanu Torrggsshorr.

- Radny zamierza zmienić plan lotu? - Spytał kapitan

Tambor uśmiechnął się pod maską. Doskonale, pomyślał, trafiłem na mądrego kapitana.

- Tak, kapitanie. Chcę abyśmy udali się do tego systemy i spróbowali odnaleść statek wraz z synem klanu. Jeśli uda nam się to, bez problemu Dosha powinna dołączyć do Konfederacji. Chcę również aby pan wiedział, że najważniejsze jest ocalenie tego okrętu, podczas poszukiwań musimy być bardzo uważni. Wyrażę się tak. Jeśli zginie syn klanu, Dosha i tak może do nas dołączyć, a jeśli my zginiemy i stracimy okręt, przyłączenie Doshy może odwlec się w czasie dość mocno. A tego bardzo nie chcemy, choćby tylko dlatego, że generał Visper nalegał na szybkie podłączenie się Doshy. Nawet jak nie uratujemy konwoju to zawsze możemy uzyskać jakieś informację, które pozwolą Trandoshanom na odnalezienie sprawców. Mam nadzieje, że zmiana trasy to nie problem kapitanie? - spytał Tambor.

- Ależ nie radny. Pan tu dowodzi.

- Ciesze się, że tak dobrze układa się nam współpraca. - Tambor wstał ze swojego fotela i podszedł do kapitana, uscisnął mu dłon i powiedział. - A teraz jeśli pan pozwoli chciałbym wrócić do swoich zajęć.

Kapitan podniósł się z fotela i skierował ku drzwiom. Gdy stał w drzwiach usłyszał z tyłu głos Tambora.

- Jak zakończy pan wszystkie swoje obowiązki, zapraszam wtedy do mnie na chwilke kultralnej rozmowy. Chyba, że ma pan jakieś zastrzeżenia co do naszych nowych ustaleń? Choć zastrzeżeń to zbyt mocne słowo, raczej uwag, które bardzo chetnie wysłucham. - Tambor obdarzył kapitana ciepłym uśmiechem.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Nie 21:09, 08 Paź 2006    Temat postu:

Togoria 0429:2421 - Talyc Gra'tua

W apartamentach Tambora jak zawsze panował porządek, a odrobina luksusu kłóciła się niajako z aktualnym przeznaczeniem okrętu. Który w trakcie kilku przeróbek z jednostki transportowej przeistoczył sie w postrach kosmicznych statków.

Na jednym z foteli siedział Radny Wat Tambor patrząc uważnie na kapitana i prowadząc kulturalną rozmowę, jak to zwykł nazywać. Na drugim fotelu siedział kapitan, wyprostowany i gotowy w każdej chwili strzelić obsem i pobiec realizować zadania wyznaczone przez Radnego. Tymczasem męczył się okropnie, jako doświadczony oficer Konfederacji, był przyzwyczajony, że każdy rozkaz kończył się frazą opisującą w malowniczy sposób co się stanie z Kapitanem, jeśli jego sukces nie będzie wystarczająco oszałamiający. Tymczasem Radny Tambor, co strach było stwierdzić, był miły. W związku z czym zdezorientowany Twilek meczył się okropnie.

Dyskusja o możliwościach zastosowania Trandoschan w działaniach operacyjnych została przerwana przez komunikat z mostka, syntetyczny głos oznajmił:
- Panie Przewodniczący, Kapitanie pozostało pół godziny do opuszczenia Hiperprzestrzeni na dalekich obrzeżach systemu Dosh - wiadomość tą Twilek przyjął z wielką ulgą.
- Pan wybaczy, ale wskazane jest abym osobiście pokierował manewremi związanymi z opuszczeniem kanału. Za to będe niezmiernie rad jeśli Przewodniczący zaszczyci nas swoją osobą na mostku.


***

Gdzieś na dalekich krańcach systemu Dosh z czermi kosmosu wyłonił sie poteżny okręt Konfederacji. Jednak załoga okrętu z komputerową precyzją dopełniała procedur. Silniki manewrowe zostały wyciszone, wszelkie łącze z Galaktyką zatrzymane, nawet reaktor został przygaszony tak, że choć mimo rozmiarów nie sposób było wykryć jednostkę przy użyciu zwyczajnej aparatury. Jednocześnie jednak zaawansowane systemy mogły badać cały system. A w każdej chwili łączność z planetą czy jakimkolwiek innym punktem Galaktyki mogła być uzyskana.

***

- Kapitanie, nasze systemy wykryły prócz kilkunastu jednostek w pobliży mieszkalnej planety także kilka w rejonie odpowiadającym współrzędnym ataku. Nasze sensory wykazują, że... One walczą - mimo wszystko było to zaskoczenie, nawet dla zaprawionego w bojach Sullustianina - Znajduje sie tam około 10 jednostek o wielkości od 60 metrów do 300, prowadzą ostrzał Turbolaserowy. Jakie rozkazy - zapytał Sullus Kapitana, jednak ten tylko spojrzał na Tambora. W końcu to on był kierownikiem misji.



[off]

Hej, zmiana MG, do czasu powrotu Brasa a może i dłużej. No nie wiem co ci powiedzieć. Co prawda napaść na konwój z synem była w systemie Dosh ale stwierdźmy że nad Togoria.
Statek którym lecisz jest nieco modyfikowanym Resustantem - Elite Version, ma 6 eskadr myśliwców troche droidów i dużo innych fajnych rzeczy

[/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Nie 22:36, 08 Paź 2006    Temat postu:

[off] Witam juz trzeciego MG. Niedługo zabraknie MG do tego zadania Wink [/off]

Tambor wyczuwał spokój i opanowanie na mostku "Talyc Gra'tua". Załoga okrętu uczestniczyła już wcześniej w takich konfrontacjach. Z rozmyślał wyrwał Tambora meldunego Sullustianina. Na mostku zapadła cisza. Dopiero po chwili Tambor spostrzegł, że wszyscy oficerowie spoglądają na niego z wyczekiwaniem. Po chwili radny zwrócił się do kapitana.

- To pana okręt. Ja mam tylko szczęście na nim podróżować. - Po chwili dodał jednak. - Ale jeśli pytałby mnie pan o zdanie to zacząłbym od określenia rodzaju statków, dokładnej ilości, określenia przypuszczalnych zamiarów. Ważne byłoby również dla mnie które statki są naszymi ewentualnym sprzymierzeńcami. Podejrzewam, że bez nawiązania kontaktu z walczącymi nie określimy w którym okręcie znajduje się syn klanu. Jeśli wogóle tam jest. Tak bym postąpił, oczywiście decyzja należy do pana, kapitanie. Oczywiście to na początek.- Spojrzał na kapitana, chciał dać do zrozumienia, iż mimo to, że nie ma wyszkolenia wojskowego potrafi myśleć. A dla Tambora najważniesza jest inna sprawa, sprawa życia oczywiście jego życia. Rozejrzał się do okoła, upewnił się czy w pobliżu znajduje się jego osobista obstawa składająca się z czterch droidów MagnaGuard. Z zadowoleniem stwierdził, że są blisko. Szkoda tylko że w walce w kosmosie nie zagwarantują mu bezpieczeństwa. Zwrócił się ponownie do kapitana. - A mnie interesuje najbardziej jaka jest szansa na wyjscie bez szwanku i utraty okrętu. Mam nadzieję, że rozumie pan jak ważne jest abyśmy nie stracili tego okrętu, powtarzałem to chyba wystarczająco często.

- Tak, panie radny jest to bardzo jasne. - Odprał kapitan.

- Cieszę się. Proszę niech pan zbierze to informację a potem podejmiemy dalsze działania.

[off] mam nadzieje, że kapitan jest kompetentny Smile Wink [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Nie 23:33, 08 Paź 2006    Temat postu:

Togoria 0430:0013 - Talyc Gra'tua

- Oczywiście Przewodniczący - po czym przyblizył mikrofon do ust i wydał szczegółowe instrukcje:
- Nałożyć identyfikator TransGalaxy Transport
- Uruchomić silniki i przyblizyć się na 16 heksów od rejony walki
- Rozpocząć nasłuch radiowy
- Gdy znajdziemy się w zasięgu, przeprowadzić skan uzbrojenia okrętów.
- Wyestymować prawdopodobne pogrupowanie okrętów

Nikt nawet nie myślał o podważaniu rozkazów Kapitana, tym bardziej że na mostku znajdował się jeszcze Tambor, zatem załoga liczyła że magnat i polityk doceni w przyszłości ich zaangażowanie i profesjonalizm. Okręt z niewiarygodną prędkością jak na okręt tej klasy przybliżał się w stronę rejonu walki, by w pewnym momencie zmniejszyć ciąg silników i lecieć dalej siłą bezwładności jedynie z drobną pomocą silników manewrowych.

Manewry wypadały pomyślnie, podejście do rejonu działań umożliwiło bardziej precyzyjne skany, zaczęły napływać pierwsze dane:
- Z przyjemnością mogę zameldować - zaczął kapitan - że udało nam się uzyskać pewne dane. W walce bierze udział około 11 jednostek i 80 myśliwców oraz jednostek patrolowych. Z większych statków należy wyróżnic 2 Marudery, oraz Guardian LC z identyfikatorem na Gallowfee, jak również 3 jednostki Xiytar, jednak przerobione na jednostki bojowe. Pozostałe 4 jednostki mają około 60 do 80 metrów i nie udało nam się ustalić ich pochodzenia. Ogólnie siłe jednostek można ocenić na ooło 80 dział, jednak niskiej mocy. Co więcej jednostki te walczą ze sobą, jesteśmy niemal pewni, że Marudery oraz grupa Cloakshapów walczy z Guardianem oraz modyfikowanymi Xiytar. Pewną ciekawostkę stanowi statek jedenasty, który nie bierze udziału w walce i ma zerową emisje. Podejrzewamy, że jest to wrak, albo jednostka silnie zniszczona, budowa wskazuje na Xiyontz.

Podejrzewamy, że mamy tu do czynienia z walką sił planetarnych w postaci Maruderów z piratami, którzy czesto używają fałszywych identyfikatorów oraz przerobionych transporterów. Istnieje szansza, że jednostki pirackie są powiązane z Dosh, gdyż wymiana miedzyplanetarna Trandoshan opiera się na piractwie. Nie można też wykluczyć, że uszkodzony statek jest powiązany z sygnałem, który poprzednio przechwyciliśmy.

Choć sumarycznie zebrane sily mogłyby być dość groźne, to podzielone i do tego walczące ze sobą nie stanowią liczącego sie zagrożenie, choć w przypadku ewentualnej walki istnieje drobna możliwośc utraty osłon. Oczywiście w sytuacji zdecydowanej obrony, gdyż nasze opowiedzenie się po którejś stronie na pewno przepłoszyłoby oponenta.

NIe nawiązywaliśmy jak dotąd kontaktu. A przechwyconych sygnałów nie udało nam się jak dotąd rozszyfrować. Jakie polecenia?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Pon 8:17, 09 Paź 2006    Temat postu:

Tambor słuchał monologu jednego z oficerów. Informację były skrzętnie podane, choć Tamborowi zawsze było mało. Spostrzegł to już w czasach pracy w Bactoid. Zawsze chciał mieć wszystkie dokładne informację tak aby nic nie mogło go zaskoczyć. Błędem było sądzić, że można posiadać wiedzę pełną, ale lepiej zabezpieczyć się przed niespodziankami. Tambor uważał, że zawsze trzeba patrzeć w przyszłość i w jak największym stopniu mieć wpływ na nią. Tamborowi spodobało się wydawanie poleceń dla kapitana. To idealny układ, pomyślał. Kapitan nadal dowodzi a radny tylko proponuje. Oczywiście są do bardzo mocne propozycję, wręcz nie do odrzucenia. Po chwili Tambor przemówił:

- Kapitanie, wybaczy pan, że pytam, ale zastanawia mnie czy istnieje możliwość nawiązania kontaktu z rozbitym okrętem, ale tak aby inni nie mogli jej przechwycić. Wydaję mi się, że nadal mamy za mało informacji, aby włączyć się do bitwy po którejś ze stron.

Odwrócił się do swojego WT-01SE i spytał.

- Jeśli dobrze pamiętam to pojawiliśmy się w systemie Togoria, powiedz czy należą ok do jakiejś ze stron wojny domowej i jakie panują nastroje do Konfederacji Niezależnych Systemów na powierzchni.

Powrócił wzrokiem na kapitana, który już miał odpowiadać, gdy Tambor jeszcze dodał.

- Przepraszam, że przerywam nie zaczętą wypowiedz, ale wydaję mi się, że jeśli zawiodą metody połączenia się z nimi najlepszym rozwiązaniem będzie wysłać tam prom desantowy. A zapomniałbym, chyba damy rade określić ile osób jest na okręcie i czy ktoś tam nadal żyje. Ale to są tylko moje sugestie, kapitanie. Proszę niech pan sprawdzi te możliwości a ja razem z droidem przeanalizuje sytuację na powierzchni Togorii.

Skierował się do droida. Gdy stanął obok niego, rozejrzał się dokładnie dookoła i powiedział szeptem. Na tyle cicho aby nikt go nie usłyszał jedynie DabliuTee, bo tak zwykł nazywać swojego droida radny.

Okręt ratunkowy dla mnie ma być cały czas w pogotowiu. Gotowy do startu, zajmij się tym. Niestety istnieje szansa walki a w takich sytuacjach zawsze jest możliwość porażki. Zadbaj o moje i swoje bezpieczeństwo. A teraz powiedz co znalazłeś o Togorii.

Ostatnie zdanie również powiedział cicho, choć już nie musiał tego ukrywać. Chciał przekonać resztę mostka, że cały czas zajmuje się tym samym, czyli przeglądaniem danych. Po chwili przypomniał sobie kolejną rzecz o którą chciał spytać droida. Wolał nie pokazywać słabości przed kapitanem i załogą mostka, dlatego zachował dla siebie te wątpliwości. Wolał omówić je z kimś bardziej zaufanym, kimś takim jak WT.

- Kto produkuję te okręty Xiyontz? Może to pozwoli nam wyciągnąć z istotne dla sprawy wnioski. No do roboty - polecił droidowi.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Pon 14:38, 09 Paź 2006    Temat postu:

Togoria 0430:0038 - Talyc Gra'tua

- Oczywiście jest to możliwe. - co mówiąc przybliżył do ust pokładowy komunikator i wydał polecenie:
- Dział łączności, natychmiast spróbujcie nawiązać kontakt z jednostkami które nie biorą udziału w walcę! - po czym wrócił do rozmowy z Tamborem.


- W przypadku próby wysłania zwiadu na promach sprawa sie nie co komplikuje, dysponujemy potrzebnymi jednostkami, jednak bliskość innych jednostek oraz licznych myśliwców sprawia, że szanse aby ta jednostka doleciała do celu są niezwykłe małe. Możemy wysłać prom z droidami, dzięki czemu unikniemy strat w jednostkach żywych, jednak w żadnym stopniu nie zwiększy to szans na dotarcie do statku. Dopiero gdybyśmy wysłali eskortę myśliwców, sukces byłby pełen, jednak należy doliczyć straty wśród myśliwców. - równie ciekawe informacje zebrał droid:

- Ciężki transporter Xiyontz jest to konstrukcja firmy TrnsGalMeg, która choć utrzymuje, że nie jest po żadnej stronie konfliktu miałą udział w powstaniu myśliwca dla jesi - Deltha-7 - fakt, że większość jej produktów trafia do systemów neutralnych zdaje się to potwierdzać. Xiyontz jest transporterem o długości około 150 metrów, jednak za sprawą modułowej konstrukcji i grubego pancerza bardzo lubią go piraci, oczywiście z pewnymi poprawkami


Po chwili na projektorze ukazał się obraz niebieskawej planety, a na znajdującym się obok wyświetlaczu podstawowe dane o planecie.

Tagoria to jedna z plenet rubieży znajdująca się mniej więcej w połowie drogi między Doshą a Roche, zamieszkała jest po cześci przez hapańskich kolonistów, jednak kilka wieków temu ogłosiła niezależność. Od tamtego czasu jest luźno powiązana z Konsorcjum, jak i z różnymi grupami przestępczymi. Prócz ludzi planetę zamieszkują płazopodobni inteligentni mieszkańcy bagien oraz włochate istoty podobne do Wampów. Jednak ze względu na aktywność piratów, można potkać przedstawiciela niemal każdej rasy. Planeta nie posiada szczególnego znaczenia gospodarczego ani strategicznego. Brak centralnej władzy planetarnej.

Wczytywanie danych zostało brutalnie przerwane przez intensywny pisk i migające czerwone światło.
Zostaliśmy namierzeni przez jednostkę nr0398678 Kapitan natychmiast wytłumaczył:
- To jeden z Maruderów, w trakcie naszej próby nawiązania kontaktu z wrakiem musieli przechwycić nasz sygnał - nagle odezwał się komputer

- Odebrano przekaz z jednostki #0398678. Transmisja otwarta:

W imieniu sił kosmicznych planety Tagoria podajcie swoją przynależnośc, oraz cel podróży. Jednocześnie ostrzegamy, że w systemie przebywa agresywna flota Trandoshan. Zalecamy zachować ostrożność.

Transmisja zakończona, jednostka oczekuje odpowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wat Tambor
Radny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Skako

 Post Wysłany: Pon 17:07, 09 Paź 2006    Temat postu:

Tambor zaklął pod nosem. Jednak załoga okrętu nie jest tak kompetentna jak sobie tego życzył. A może to ograniczenia techniczne. Trudno, stało się trzeba coś na to zaradzić. Ale najpierw rozmowa z kapitanem.

- Podobno da się nawiązać łączność z tamtym okrętem tak aby naszej transmisji nie przechwycono, kapitanie – powiedział z przekąsem i spojrzał na kapitana z ukosa Tambor. Kapitana zabolała ta uwaga, ale musiał przyznać, że tym razem nie sprostał wymaganiom radnego.– Porozmawiamy o tym później, kapitanie. Teraz mamy inne, naglące problemy.

Radny próbował nie okazywać żadnych emocji ani frustracji. Choć czuł się zawiedziony nie mógł do końca być zły na kapitana. Jego celna uwaga dotycząca wysłania promu desantowego złagodziła jednak złość Tambora. Skokanin za wszelką cenę chciał uniknąć wysyłania niepotrzebnie choćby jednej eskadry w przestrzeń w innym celu niż obrona „Talyc Gra’tua”.

Wat szybko musiał wydać polecenie dotyczące przekazu do marudera. Zastanawiał się nad ewentualnymi możliwościami. Zwłaszcza musiał zyskać na czasie. Czas był najważniejszy. Wat nie słyszał aby dostali przekaz od nie walczącej jednostki, z która próbowali nawiązać łączność. Jednak najpierw chciał się upewnić czy tak rzeczywiście było.

- Czy wzywana przez nas jednostka odpowiedziała? – rzucił w powietrze mając nadzieje, że ktoś mu odpowie. Po krótkiej ciszy jeden z oficerów zameldował, że jeszcze nie otrzymali odpowiedzi.

- Trudno. - Krótko stwierdził Wat. Po chwili wpadł na pomysł i od razu chciał przemienić go w czyn. Najważniejszy jest czas, powtórzył sobie. – Proszę przekazać na marudera następującą wiadomość: „Wasza wiadomość jest dla nas niezrozumiała, proszę o ponowne nadanie jej. Mamy problemy z odbiornikiem, czy słyszycie mnie dobrze? Odbiór.” W tym czasie lepiej, żebyśmy otrzymali jakaś informację od Xiyontz. Proszę mi podać jego nazwę. – Zażądał Tambor. – A moja prośba o stwierdzenie ilości żywych na tamtym okręcie – mówiąc to wskazał na Xiyontz’a – została chyba zapomniana bądz co gorsza świadomie zognorowana. Mam nadzieje, że to pierwsze. Więc przypominam o niej, chce mieć te informację na wczoraj. – W końcu złość sięgnęła zenitu i Tambor nie wytrzymał. – Natychmiast. – rzucił jeszcze ostrzejszym tonem.

Nienawidził wręcz gdy go ignorowano. Według niego była to oznaka braku szacunku. A na brak szacunku nie mógł sobie pozwolić.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Konfederacji » W siedlisku gadów
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group