FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Podróż na Telos
Idź do strony 1, 2  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Podróż na Telos
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Saya Solaris
Gość







 Post Wysłany: Sob 20:51, 13 Sie 2005    Temat postu: Podróż na Telos

GRACZE: Saya Solaris

Saya Solaris westchnęła ciężko i obrzuciła ostatnim spojrzeniem pomieszczenie. Służba wyniosła już jej bagaże. Pożegnała się też z właścicielką apartamentu, która owszem, ciskała się trochę i dawała dość głośno wyraz swojemu niezadowoleniu, ale nie próbowała jej zatrzymywać. Zresztą sama Saya nie planowała nieobecności dłuższej niż tygodniowa. Choć wszystko zależało od tego, jaki obrót przybiorą sprawy gdy już dotrze na miejsce.

"Muszę się z tobą zobaczyć, ojcze."

Te słowa dźwięczały jej w głowie przez cały wczorajszy wieczór. Z drżeniem serca czekała na odpowiedź na tę krótką wiadomość. Choć wiedziała, że bez względu jaka ta odpowiedź będzie, ona i tak wyruszy. Doprowadzi swoje zamierzenie do końca, a jakże. Wiele czasu potrzebowała, żeby podjąć decyzję, ale teraz za wszelką cenę będzie się trzymać raz podjętego kursu. Strzepnęła trochę nerwowo prostą, czarną tunikę w którą była ubrana, i opuściła apartament Telyuny Savari.


W hangarze nie robiono jej żadnych zbędnych trudności i niewiele później zasiadła za sterami myśliwca i wprowadziła koordynaty lotu. Telos... Ciężko było wracać na rodzinną planetę, której na dodatek prawie nie znała. Jej matka przebywała wszędzie, tylko nie z ojcem. Panią Solaris nudziły sprawy związane z interesami prowadzonymi przez męża, wolała odpoczynek w jakimś "bardziej nadającym się do życia miejscu". Naboo, Chandrilla, Aldeeran... W koncu sama pochodziła z alderańskiej szlachty. Te niekończące się wczasy i przyjęcia... Dziewczynkę oczywiście zabierała z sobą, choć nie poświęcała jej zbyt wiele czasu. A w wieku pięciu lat Saya trafiła do Zakonu Jedi...

Ale to nie z matką miała się teraz spotkać, bo ta zmarła kilka lat temu, ale z ojcem. I nie była to wcale wizyta towarzyska. Nie, potrzebowała teraz jego pomocy.. i jego wpływów. Tak się składało, że jej ojciec, 52-letni Willem Solaris, był w chwili obecnej głową rodu Solaris. Najpotężniejszego na Telos. Był jeszcze ten drugi ród, Onasi, ale o nich zazwyczaj wypowiadano się lekceważąco, przynajmniej w obecności ojca. A ten robił wszystko, aby godnie przewodzić rodowi z tak wspaniałymi tradycjami. Źałowała teraz, że nie wie więcej na temat swojej rodziny, ale te strzępy informacji z dzieciństwa wystarczały. To oni pomagali w odbudowie po tym, jak planeta została niemal doszczętnie zniszczona przez Sithów przed tysiącami lat... Inna sprawa, że w ten sposób dorobili się także pokaźnej fortuny. Jako uczennica czytała o tym w archiwach świątynnych, ale nie dotyczyło to jej wtedy osobiście. Jedi nie mają przecież rodziny ani więzi innych niż z innymi członkami Zakonu...

Ale ona nie była już Jedi. Taka była prawda, a przecież wystąpiła z Zakonu dobrowolnie... Przez tak długi czas czuła się zagubiona, jeszcze będąc z Zakonie, po tym jak jej mistrz zaginął... Nie potrafiła odnaleźć swojego miejsca, nie pociągała jej żadna misja, nie cieszył nawet osiągnięty zaledwie przed rokiem stopień Rycerza, na który tak ciężko pracowała. Medytacje także nie przynosiły ulgi. Wreszcie przyjęła zadanie ochrony senator Telyuny Savari... Potem wiele się zmieniło. Bardzo wiele. Ale nadal pozostawała pustka. Uśmiechnęła się kiedy przypomniała sobie radę usłyszaną od jednego z przyjaciół ze Świątyni. "Znajdź sobie jakieś zajęcie." Właśnie to robiła. I to było nie tyle zajęcie, co cel. Misja. Ale zobaczymy, jaka będzie wola Mocy. Bo Saya nie miała wątpliwości, że była jakaś przyczyna tego co przechodziła przez ostatni miesiąc.

Myśliwiec wystartował, a Saya odetchnęła głeboko i jeszcze raz upewniła się, że wszystko jest w porządku. Nie lubiła latać, chociaż umiejętności związane z pilotażem były niezbędne każdemu Jedi. Toteż z ulgą powitała moment skoku w nadprzestrzeń. Teraz kilka, może kilkanaście godzin lotu... Oczyściła umysł ze wszystkich obaw. O to jak jej ojciec przyjmie swoje jedyne dziecko... Jak ułożą się jej dalsze losy... Wreszcie o Savari która zostawała na Coruscant i teraz Saya nie będzie mogła już jej chronić...

Na czas lotu pogrążyła się w stanie czujnej medytacji.
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pon 2:52, 15 Sie 2005    Temat postu:

Mysliwiec szybko zaczął wzbijać się w powietrze, po czym błyskawicznie wszdł na orbitę, kierując się ku ciemnej pustce kosmosu. Po drodze była Jedi, widziała ogrom statków lecących na lub z Coruscant. Jednak inne statki jej nie obchodziły. Dla Solaris liczyła się tylko jej podróż, podróż do rodzinnego domu, który pamiętała tak mgliście. Podróż do ojca, z którym wiazała tak wiele nadzieii. Być moze w końcu znajdzie cel w swoim życiu, cel który od porzucenia Zakonu straciła. Nie wiedziała już co robic, tak wiele się ostatnio zdarzyło, sam nie wiedziała czy na leprze.

Po oddaleniu sie od planety, przygotowała myśliwiec do skoku w hiperprzestrzeń. Mysliwec zadokował do pierścienia hiperprzestrzennego. Jednostka R4 zaświergotała, że kordynaty są wprowadzone. Cel Telos, siedziba rodu Solaris. Kidy myśliwiec znalazł się w w hiperprzestrzeni, Saya wyłączyła większośc zbędnych funkcji i pogrążyła się w transie hibernacyjnym, którego wyuczyła się w Zakonie.


Z transu wybiło ją świergotanie R4. Powoli do jej zmysłów zaczęło dochodzić wszystkie bodźce. Po chwili uświadomiła sobie, że piski astromecha nie są takie zwyczajne. Droid nrwowo próbował ją dobudzić, Saya szybko spojrzała przez owiewkę mysliwca. Jej oczom ukazała się oddalona daleko od niej duża planeta, na komputerze był widać jasno iż to planeta Tartarus, znajdująca się niedaleko telos. Jednak to nie planeta była ciekawym, a zarazem zatrważającym widokiem. Przed jej myśliwcem było przynajmniej dwadzieścia myśliwców IRD.

Szybko tez uzmysłowiła sobie, co wybiło ja z podruży. W kilku miejscach niedaleko jej pozycji były rozstawione boje wytwarzające grawitację i zmuszające do opuszczenia hiperprzestrzeni mniejsze statki. Saya błyskawicznie przygotowała myśliwiec na najgorsze, które po chwili jak się okazało, miało nadejść. Niezidentyfikowane myśliwce, ponieważ komputer nie mógł rozpoznać ich kodów, ruszyły w jej stronę. A w komunikatorze rozległ się głos:

- Sayo Solaris, przygotuj się na smierć


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Saya Solaris
Gość







 Post Wysłany: Pon 23:23, 15 Sie 2005    Temat postu:

Jako Jedi, Saya była przygotowywana na to, by potrafić stawić czoła wielu nieprzewidzianym i niebezpiecznym sytuacjom. Ale ponad 20 myśliwców... Wciągnęła gwałtownie powietrze. A jednocześnie przywołała na powrót stan największego skupienia. Tylko tak była w stanie ogarnąć sytuację: należało błyskawicznie wyciągnąć wnioski i rozpoznać, co było największym zagrożeniem... I jakie są możliwe wyjścia. Bywała już na takich misjach, stawiała czoła niebezpieczeństwom, oczywiście, ale zawsze ze swoim mistrzem, nigdy sama... Ale to ona teraz musiała myśleć. Pytania takie jak: kto? i dlaczego? musiały odejść na dalszy plan. Najważniejsze było: jak?

Jak do cholery się z tego wykaraskać? zapytała sama siebie, raczej w stylu Savari niż jej. Żeby ona teraz mnie zobaczyła, uderzyła ją myśl. Wysłuchałabym, że też mi się chciało pchać samej... Uśmiechnęła się do tej myśli. I nawet nie prosili, żeby się poddać. Niezbyt uprzejme. Czyli nie chcą jej żywej...

W tym momencie może nawet gotowała się na śmierć... Ale nie taką której nie poprzedziła by walka. A więc wojna i ją dopadła w końcu, a przecież nigdy nie przepadała za walką... Pewnie jednak ujęła stery, gotowa aby zmierzyć się z napastnikami. Jej uwagę przyciągnęły boje, które wytwarzały grawitację. Gdyby zdołała je zniszczyć, zapewne mogłaby spróbować ucieczki... Potem dowie się, kto za tym stał i dlaczego próbowano ją dopaść. Nie przypuszczała do tej pory, żeby miała wrogów, a tu proszę, "powitano" ją nawet imieniem.

-Zapewne nie dowiem się, z kim mam przyjemność? - rzuciła jeszcze przez komunikator, a potem zmusiła myśliwiec do błyskawicznego uniku. Przywołała wszystkie swoje umiejętności pilotażu, gotowa stoczyć długą i ciężką walkę... Nie ma śmierci, jest tylko Moc. Nie ma śmierci, jest tylko Moc... Te słowa stały się jej mantrą.
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Wto 8:56, 16 Sie 2005    Temat postu:

Sytauacja wydawała się beznadziejna. Saya była sama przeciwko dwudziestu myśliwcom wroga, których jak sie szybko okazało jedynym celem jest jej zabicie. Jednak Solaris nie wpadała w rozpacz. Szybko dzięki umiejętnościom Jedi odzyskała spokuj i zaczeła koncentrować sie na walce.

Mysliwce wroga błyskawicznei ją oblazły, uniemożliwiając byłej Jedi, jakiekolwiek ataki. Początkowo miała nadzieję że uda jej sie szybko zniszczyć parę tych grawitacyjnych bram, jednak wróg zmusił ją do gwałtownego ratowania się ucieczką przed strzałami.
Mimo iż nie była najleprzym pilotem, dzięki szkoleniu Jedi udawało jej sie unikać strzałów, jednak wiedziala że nie potwa to wiecznie.

Jak na potwierdzenie jej mysli silnawiązka laserowa trafiła jej myśliwiec, uszkadzając go nieznacznie, większość padła na R4, który byłteraz kupą złomu. Czyzby to miłby być koniec Solaris?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Wto 10:43, 16 Sie 2005    Temat postu:

Przestrzeń nie jest całkiem czarna a okręt nie tak łatwo ukryć nawet niewielki, ale osoba która by przelatywała przez system Tartarusa mogła by wpaść nagle na inną jednostkę a dowiedziała by się o tym dopiero czując uderzenie i zgrzyt rozdzieranego metalu. Gdyby nie polimorficzna powłoka nieznanej jednostki postronny obserwator mógłby nawet z bliska odczytać nazwe statku .... a jest nim "Renewed Valor" zmodyfikowany okręt kurierski ze stajni CEC. Statki tej klasy słuzyły Republice od bardzo dawna jako okręty kurierskie, statki dyplomatyczne i niewielka ich części jako statki zwiadu, te ostatnie bywały bardzo żadko widywane, bo takie było ich zadanie. Misje zwiadowcze i specjalne wymagały wyjątkowej skrytości więc statki te są wyposażone w wyjątkowy zestaw maskujący, polimorficzne poszycie dzięki czemu potrafią stać sie prawie niewidzialne dla obserwacji wzrokowej, wyrafinowane systemy łącznosci, czyjniki aktywne i pasywne sprawiały że okręt mógł sie ukrywać tuz pod nosem wrogów nie obawiajac się wykrycia. Mimo to w razie wykrycia statek nie stawał się śmiertelną pułapką , fabrycznie wyposazony w wyjątkowo silny jak na jednostkę tych rozmiarów generator pola siłowego i potęrzny zespół trzech silników podprzestrzennych wraz z doskonałym motywatorem hipernapędy sprawiał ze pojazd był istną błyskawicą. Uzbrojenie choć nieliczne też miało swoją siłę , tam gdzie w wersji dyplomatycznej znajdowała się kapsuła z pomiszczeniem obrad, zamontowany był battle-pod mieszczący 4 wyzutnie pocisków udarowych, dodatkowo w połowie okrętu na bocznych "płatach" znajdywały sie dwie wiezyczki ze sprzęzonymi autoblasterami. Choc przezywalnośc okrętów tej klasy zalerzała zazwyczaj od umiejętności załogi a nie od wyposazenia. Załoga licząca 16 osób wystarczała w zupełności do obsługi statku.

"Renewed Valor" pod dowódctwem porucznika Telemachusa Rhade znajdował się w systemie Tartarusa od krótkiego okresu czasu. Porucznik Rhade świezo mianowany na "kapitana" statku zgodnie z rozkazami prowadził operacje patrolowo-ćwiczebną. Właściwie okręt jak i jego załoga byli zieloni jak trawa na Alderanie, krótko po akademi zostali odrazu wcieleni do Wielkiem Armii Republiki, jedynie Telemachus miał doświadczenie w walce w siłach obronnych systemu w którym się teraz znajdowali. Ale to nieszkodzi ludzie i maszyny się dotrą, zdobędą doświadczenie ... na wszystko przyjdzie pora.
A teraz była pora na naprawy, jeden z potęznych silników podswietlnych Dyne 577 dawał tylko 82% ciągu, z dosyć frywolnego powodu, jeden z mechaników stoczniowych zostawił jakiś kawał papieru między filtrami przepływu. Rhade z coraz wiekszym podziwem i irytacją myslał o domniemanym sprawcy tej usterki, papier siedział tak że nie było sposobu usunąc go przez wewnętrzne kanały servisowe, więc trzeba było wyjść na zewnątrz i w kombinezonie pruzniowym recznie wyciagnąć kawał smiecia. Ale oczywiście tłumiki przepływu są tak zabudowane by utrudnić do nich dostęp więc tak juz trzecią godzinę wisieli z głównym mechanikiem nad silnikiem nr.2 i starali się wyciagnąć to draństwo. Bogowie jednak znają litość.. wkońcu wyrwali papier przy pomocy na prędce skleconego chwytaka, i z dumni jak pawie wrócili do sluzy powietrznej, ledwo tylko Telemachus zdołał wziac prysznic w skromnej kabinie odezwał się komunikator.
- Szefie mógłby pan zwlec się na mostek.
Zabrzmiał głos pierwszego oficera a właściwie bosmana Safira, osobnika wyjatkowo niereformowalnego nawet jak na standardy wojskowe. Telemachus przywykł juz do lekkiego do społu z łamaniem regulaminu sposobu bycia bosmana.
- Juz idę.
I tak po chwili znalazł sie w niewielkim pomieszczeniu szumnie zwanym mostkiem.
- Słucham panie Safir.
- Rimak znalazł cos dziwnego.
Safir odpowiedział wskazując na załoganta Rimaka siedzącego po prawej strone przy konsolecie stacji sensorycznej, był on oczami i uszami okrętu, dodam że bardzo utalentowanymi oczami i uszami. Powoli podszedłem i nachyliłem się nad Rimakiem.
- Jezeli to znowu stado Ixlli to cie każe Rimak przeciągnac pod kilem.
Tydzień wcześniej głowna stacja sensoryczna uznała asteroidę za stado Ixlli, do społu z komputerem bojowym wybrała nawet broń do walki z nimi... proce. Stara prawda się potwierdzała im komputer bardziej skomplikowany tym wczesniej ujawni się u niego cos co nazywamy poczuciem czarnego chumoru.
- "Renewed Valor" nie ma kila sir. a tym razem to chyba coś ważnego , przed paroma minutami uaktywniła się anomalia grawitacyjna w południowym sektorze systemu.
Dziwne znam system prawie na wylot wkońcu tu się urodziłem i pierwsze słysze o anomali grawitacyjnej w tym miejscu, odwróciłem się do monitora konsoli taktycznej przy której zasiadł juz Safir.
- Siatka taktyczna.
Po chwili ekran pokrył sie przecinajacymi liniami siatki taktycznej, Safir powiększył sektor południowy, nastepnie rejon wystepowania anomali.
- Nałóż na to trasy hiperprzestrzenne.
Po chwili ekran zaczął pokrywać się liniami przedstawiającymi trasy przelotów w hiperprzestrzeni, pare z nich wyraznie krzyzowały się mjscu wystepowania anomali.
- Boje albo miny grawitacyjne, interdyktora byśmy dawno wykryli.
Myślałem na głos.
- Moze by tak aktywnymi szefie tam walnąc.
Zaproponował Safir.
- I rozświtlimy sie dla wszystkich w systemie jak podwójne słońca Tatooine, nie dziekuje..... powieksz dwie podsekcje na zachód od anomali.
Powiekszony obraz pokazał przelatującą kometę. Kometa Vaspuzja prawie o niej zapomniałem, przelatywała przez system Tartarusa raz na 20 lat ciagnąc za sobą widowiskowy ogon. Zaświtała mi pewna myśl, czujniki pasywne z tej odległosci nie wyłapia nic pewnego szczegulnie jezeli ktos wyłączy wszelkie systemy i utrzyma ciszę radiową, a skanujac obszar czujnikami aktywnymi ujawnimy się, więc...
- Panie Paxton kurs na kometę 1/3 naprzód utrzymać się pomiędzy warkoczem a anomalią grawitacyjną.
Wydałem komendę dla pilota. Okręt zmienił kurs i przyspieszył, w ciągu 16 minut dotrzemy do warkocza który nas ukryje i pozwoli podejśc skrycie na niedurzą odległość do anomali, zajmie nam to dalsze 20 minut.
Po wyznaczonym czasie znajdowalismy się przy warkoczu komety, zarządziłem alarm, niewiadomo co nas czeka po drugiej stronie, wakrocz skutecznie tłumił wszelkie odczyty. Wkoncu znalezlismy się na pozycji.
- Paxton unieś nas powoli nad warkocz , Rimak miej oczy szeroko otwarte, panie Safir prosze trzymać palec na spuście.
Statek uniusł się powoli nad warkocz , i w błyskawicznym tempie dane z czujników poczeły spływac do pokładowego komputera. Przed nami rozgrywała się potyczka mysliwców, a raczej banda złego na jednego ...grupa mysliwców IRD atakowała pojedyńczą Delte.
- Rimak melduj.
- Około 20 mysliwców IRD ... brak sygnałów identyfikacyjnych, zagłuszaja odczyt sensoryczny, atakuja pojedynczą Deltę.... kod indetyfikacyjny zakonu Jedi... Delta oberwała !!!
"Renewed Valor" jest takze przeznaczony do zadań antypirackich... ale żeby na taka zgraje samemu się rzucać....ehhh, to dobry dzien na śmierć pomyślem ponuro i zaczełem wydawać rozkazy.
- Alarm bojowy, wchodzimy do walki , wyłączyc urządzenie maskujące, unieść tarcze. Rimak przywitajmy się .. wal w nich z aktywnych niech im zadzwoni w uszach, Paxton pełna moc bojowa jak chcesz mozesz nawet któregos staranować, panie Safir ogien dowolny, Surak sygnał priorytetowy na Tartarusa niech podrywają myśliwce.
Załoga gorączkowo zaczeła wypełniać rozkazy, przez cały statek przeszedł odgłos odłanczania zasilania pokrycia polimorficznego, energia została przekazana na generator pola siłowego i silniki, w ciagu sekundy generator ożył z przyjemnym mruknięciem i pole siłowe otoczyło statek, równo z tym dziko zagrzmiały silniki i statek wyrwał do przodu wciskając załoge w fotele. Zblizaliśmy się z durzą prędkościa do strefy walik, antena stacji sensorycznej zaczeła emitować potęzny sygnał zagłuszający powodujący przepalanie się obwodów na nieosłonietych czujnikach. Jak tylko znalezliśmy się w zasiegu wyrzutnie opusciły pociski udarowe, niczym piloci IRD się zorientowali trzech spośród nich zakończyło życie w widowiskowych kulach ognia , pocisku udarowe dopadły ich maszyny i rozerwały na strzępy, tylko jednemu starczyło refleksu by wymanewrowac pocisk.
"Renewed Valor" wpadł w formacje IRD plując pociskami z wyrzutni i ogniem z wierzyczek blasterowych.
- Do niezydentyfikowanych mysliwców tu republikański okręt patrolowy "Renewed Valor" natychmist odjać moc z silników i systemów uzbrojenia.
Watpiłem by ten apel poskutkował, statek otrzymał pierwsze trafienia, tarcza pochłoneła je bez problemu.No cuz wystarczy wytrzymać do przylotu mysliwców z Tartarusa , niedać sie zabić i osłonić samotną deltę ..... tylko tyle ... he he znajdowałem sie juz w gorszych sytuacjach tylko niemogie sobie przypomnieć jakich.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
wasylij
Game Master



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 283
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Szczecin

 Post Wysłany: Wto 22:51, 16 Sie 2005    Temat postu:

Bitwa w przestrzeni kosmicznej trwała od kilku dobrych minut, które Telemachusowi Rhade i Sayi Solaris wydawały się godzinami. Napastnicy atakowali zaciekle "Renewed Valor", posyłając w jego kierunku coraz to nowsze laserowe salwy z każdym swoim przelotem. Chociaż statek został specjalnie zmodyfikowany do działań anty pirackich, miał nikłe szanse na odparcie takiej ilości myśliwców.

Saya także była w kłopotach, gdyż chociaż większa część napastników poleciała na nowoprzybyły statek, kilku z nich cały czas siedziało na jej ogonie. Jej komputer pokładowy nagle ostrzegł przed namierzaniem przez torpedę jednago z myśliwców.

-Mam cię teraz, bękarcie Solarisów!- Zabrzmiał złowrogi głos w komunikatorze.

Torpeda poleciała w stronę Delty. Saya cały czas powtarzając swoją mantrę skupiła się w mocy i dając się jej ponieść przechyliła gwałtownie drążek sterowniczy w lewo. Torpeda minęla ją o zaledwie pare centymetrów a gdy tylko przelaciała przed myśliwiec Sayi, ta namierzyła ją i zniszcyła celną wiązką z działek.

Tymczasem Telemachus Rhade walczył z całą falą nadlatujących myśliwców. Kiedy tarcze na jego statku zamigotały i zgasły, zaczynał mieć naprawde złe przeczucia...

Wtem z hiperprzestrzeni wyszło nagle dwanaście myśliwców typu Headhunter.

-Tutaj czwarta eskadry obrony Tartarusa. Witaj kapitanie Rhade. Do kogo mamy zacząć strzelać?- Odezwał się dowódca nowych jednostek.

-To jeszcze nie koniec szczeniaku! Wrócimy po twoją skórę Solaris!- Dało się słyszeć ten sam głos pirata w komunikatorze.

Myśliwce IRD szybko odpadły od swoich celów i uciekły w hiperprzestrzeń, zostawiając za sobą wraki maszyn swoich towarzyszy.

-Hej nie sądziłem, że jesteśmy aż tak straszni.- Powiedział jeden z pilotów Headhunterów
-Sława czwartej eskadry obrony Tartarusa wyprzedza nas, gdziekolwiek się nie ruszymy.- Odpowiedział mu śmiejąc się, jeden z jego towarzyszy.

Tymczasem Saya Solaris przyjrzała się dokładnie jednemu z wraków należących do piratów. Nosił dziwny znak- dwa skrzyżowane miecze na tle gwiazdy. Wydawało się jej, że skądś go rozpoznaje, jednak nie mogła sobie przypomnieć skąd...

Telemachus Rhade odbierał raporty o uszkodzeniach swojego statku. Na szczęście nie były one na tyle poważne, by nie mogło się ich naprawić w pare godzin. A poza tym "Renewed Valor" mógł nadal latać. Obejrzał przez iluminator na mostku lecącą nieopodal Deltę, przez którą mało co on i jego załoga nie straciła życia i pomyślał, że już czas by ktoś zaczął się tłumaczyć...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Śro 9:21, 17 Sie 2005    Temat postu:

Uratowani przez bogów o wielu imionach, jednak jest jeszcze nadzieja że nie zginiemy tego dnia....poprostu więcej szczęścia niz rozumu. Telemachus odbierał raporty o uszkodzeniach "Renewed Valor" na całe szczęscie były stosunkowo lekkie, CEC buduje solidne statki. Mieli pare osmaleń kadłuba w trzech miejscach uszkodzone poszycie polimorficzne i przestrzeloną antenę, do tego pare uszkodzonych systemów tu, pare tam i jak na złość wysiadł automat stymkofu w messie. Dwa dni ręcznych napraw,troche łat, kilka spawów i statek będzie jak nowy. Należało by się wkońcu dowiedzieć za kogo nadstawialismy karki.
- Republikański statek patrolowy "Renewed Valor" do myśliwca Delta, prosze skierować się w kierunku ładowni okrętu.
Wystarczy, niebęde się tłumaczył co ja tu robie tylko ten pilot ma. Ładownia miała rozsuwaną "podłogę" dzieki czemu mogła słuzyć za hangar,bardzo mały hangar ale zawsze coś, dobry pilot posadził by w nim nawet N-1 Naboo choć dosłownie było by to na styk. Włączyłem ponownie kanał łącznosci tym razem do dowódcy eskadry z Tartarusa.
-Czwarta obronna tu porucznik Rhade dowódca "Renewed Valor" mamy u was ogromny dług wdzięczności, jak tylko bedziemy na Tartarusie macie zawsze od nas pierwszą kolejkę"
Wkońcu Telemachus opuścił mostek i udał się na szybki obchód okrętu, nieliczna załogo juz się wzieła za naprawy ponaglana przez bosmana Safira. Wkońcu porucznik zatrzymał się przed śluzą ładowni i czekał ... wleci czy nie wleci ..choć ze spalonym R4 daleko nie doleci. Tak na wszelki wypadek obok stanął załogant z blasterem.. przezorny zawsze ubezpieczony. Niech mi tylko ten pilot zarysuje poszycie ..to mu cos z czegos wyrwe.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Saya Solaris
Gość







 Post Wysłany: Śro 23:38, 17 Sie 2005    Temat postu:

Saya odetchnęła z wielką ulgą i zgodnie z zaleceniem osoby która zapewne dowodziła nowoprzybyłą jednostką, skierowała myśliwiec do ładowni. Jej serce przepełniała wdzięczność, nie tylko do nieznanych jeszcze wybawców ale także... Do Mocy, która jak widać nadal nad nią czuwała. Znowu była ufna i pełna wiary. Kiedy myśliwiec wreszcie znalazł się w ładowni odetchnęła jeszcze głęboko, żeby uspokoić się po walce. Trapiło ją to czy będzie teraz w stanie dalej podróżować... I czy będzie to rozsądne, przynajmniej samej. Powinna jak najszybciej skontaktować się z ojcem, może on mógłby przysłać jakąś eskortę... Dużą eskortę. Tymczasem jednak musiała odłożyć te rozważania, bo w ładowni już ktoś na nią czekał.

Uniosła owiewkę i wyskoczyła z kokpitu. Szybko oszacowała uszkodzenia jej wysłużonej Delty, po czym przygładziła szatę i pokłoniła się na powitanie osobom z załogi. Przez chwilę trwała tak w milczeniu, niepewna czy powinna odezwać się pierwsza i co powiedzieć. Co jak co po raz pierwszy była w takiej sytuacji...

- Jestem wam winna podziękowanie za ratunek... - odezwała się jeszcze cicho i niepewnie. - Choć sama nie wiem, czemu go zawdzięczam. Chyba tylko samej Mocy, bo co innego mogłoby was tu sprowadzić? - uśmiechnęła się słabo. Nie wiedziała czy to zdenerwowanie, czy zmęczenie walką dało znać o sobie, ale nagle zachwiała się lekko na nogach.
 Powrót do góry »
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Czw 12:42, 18 Sie 2005    Temat postu:

Zielona lampka przy śluzie ładwoni dała znać że pomieszczenie jest uszczelnione, po chwili wrota śluzy uniosły się. W ładowni stała pokiereszowana Delta a z kabiny wyskoczyła młoda dziewczyna, pokłoniła się i czekała.
Dowódca statku stal z załorzonymi rękami.
Jeszcze tak pare minut budującego napięcia i i zaczne zadawać nieprzyjemne pytania. Niestety dziewczyna zepsuła mi wejscie sama zaczynajac.
-Jestem wam winna podziękowanie za ratunek... - odezwała się jeszcze cicho i niepewnie. - Choć sama nie wiem, czemu go zawdzięczam. Chyba tylko samej Mocy, bo co innego mogłoby was tu sprowadzić?
No przynajmniej jest wdzieczna, no teraz kolej na moje niezręczne pytania, i znowu dziewczyna zburzyła cały misternie układany plan chwiejac sie na nogach. Skoczyłem by ja podtrzymać i złapałem za ramię jednocześnie obejmujac w tali.
-Dać znać sanitariuszowi że niezadobrze z naszą pasażerką , niech natychmiast przygotuje ambulatorium
Powoli prowadząc dziewczyne przez okręt dotarliśmy wreście do ambulatorium gdzie sanitariusz kazał jej się położyć na leżance i zaaplikował pacjentce głupiego jasia.
-Jest wyczerpana, przez jakiś czas będzie spała, dam panu znać kapitanei jak się obudzi
I jak zwykle wiecej pytan niż odpowiedzi, swoją drogą intrygująca osoba, niech Rimak zajrzy do navicompu myśliwca zobaczym ska i dokąd sie udawała nasza pasażerka i kim właściwie jest.
A narazie kurs na Tartarusa i zabieramy sie do napraw.
"Renewed Valor" opuścił pole walki i z połową prędkosci skierował się ku planecie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
wasylij
Game Master



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 283
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Szczecin

 Post Wysłany: Czw 14:04, 18 Sie 2005    Temat postu:

Na powierzchni Tartarusa w jednej z tamtejszych baz wojskowych "Renewed Valor" przechodził niezbędne naprawy. W tym samym czasie Saya Solaris odzyskiwała siły po ostatniej walce, znajdując się w tamtejszej placówce medycznej. Chociaż była już przytomna, cały czas zastanawiała się, dlaczego ta potyczka tak ją osłabiła. Być może było temu winne nagłe połączenie z Mocą. Już od jakiegoś czasu nie czuła go tak silnie. Już od czasu...pobytu w Świątyni Jedi.

Tymczasem porucznik Telemachus Rhade odbywał rozmowę ze swoim bezpośrednim dowódcą- majorem Khannem. Człowiek ten był już w podeszłym wieku, ale trzymał nienaganną żołnierską posturę, tak typową dla wojskowych rodów Tartarusa. Major zaczął mówić.

-Wygląda na to, że wpakowaliśmy się po uszy w bagno poruczniku Rhade. Otrzymałem właśnie priorytetową wiadomość z Coruscant. Ta kobieta, którą znależliście ma jakieś powiązania z senatem. I to całkiem wysokie- sam Kanclerz Palpatine pytał się o jej stan! Z tego co mi powiedzieli...a nie powiedzieli wiele, nazywa się ona Saya Solaris i leci teraz z jakąś misją dyplomatyczną do rodziny na Telos.

Oddelegowywuję pana poruczniku do jej ochrony. Pana i pański statek z załogą. Ci z Coruscant nie byliby zadowoleni gdyby coś jej się stało i pewnie ktoś wpadłby na idiotyczny pomysł winienia za to nas! Więc proszę jej nie odstępować na krok.

A i jeszcze jedno poruczniku. Telos to teraz arena walki między rodami Solaris i Onasi. Żrą się tam jak rozszalałe gundarki, więc uważajcie na siebie...i na nią.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Czw 15:01, 18 Sie 2005    Temat postu:

Po rozmowie z majorem Khannem Telemachus skierował swe kroki ku jednemu z barów tuz przy granicy republikańskiej bazy, bywał tam nieraz jeszcze w czasach służby na Tartarusie. Lokal był zaciemniony i pełen dymu, wypełniały go dzwieki licznych rozmów głównie personelu wojskowego, w jednej z wnęk siedziało paru ludzi z załogi "Renewed Valor" na czele z bosmanem Safirem. Porucznik usiadł z przygnębiona mina przy stoliku.
- Jakieś problemy szefie ...no nielicząc tych które juz mamy ??
- Panie Safir ...ta dziewczyna co tak harcowała z IRD,to niejaka Saya Solaris i ma wysokie koneksje w senacie w osobie samego kanclerza.
- Fiuuuu .... prosze prosze a taka drobniutka z niej dziewuszka.
- Rimak sprawdził jej navicompa, ta drobniutka dziewuszka to jedi, podobno odeszła z zakonu ale jedi to jedi.
Kelnerka przyniosła drinki zamówione wczesniej przez załogantów, Telemachus zamówił ithoriańska herbatę, kelnerka spojrzała na niego z powątpieniem ale widząc marsową minę porucznika czym prędzej sie oddaliła.
-Sprawa przedstawia się tak panie Safir, panna Solaris ma być dostarczona w stanie nienaruszonym na Telos którego okolice stały sie pandemonicznym widowiskiem z rodami Onasi i Solaris w roli głównej, i niech pan panie Safir zgadnie komu powierzono piecze nad dziewuszką ???.
-To ja szefie moze zamówię jeszcze jedna kolejkę bo mam wrażenie że znam odpowiedz i wcale mi sie ona nie podoba.
-Mi też panie Safir, mi też.
Muzyka płyneła cichym nurtem przez sale lokalu, opływała ludzi przed którymi stało zadanie z którego mogą nie wyjsć obronną ręka, ale do odważnych świat należy, pewnie wszyscy dostana po tym medale .... ciekawe tylko czy na klate czy pośmiertne.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Saya Solaris
Gość







 Post Wysłany: Nie 1:51, 21 Sie 2005    Temat postu:

Saya nie była z siebie dumna. To osłabienie po walce... raczej spowodowane kontaktem z Mocą niż walką z myśliwcami. Domyślała się, co było przyczyną. Przyzwyczajona była do bezlitosnej oceny samej siebie, tego nauczył ją jej mistrz. No właśnie. Nie była gotowa... w jakiś sposób zawiodła. Choć trudno było jej się spodziewać, że sprawy przybiorą taki obrót. Zniecierpliwiona, odganiała obsługę placówki medycznej, w której ją umieścili. Sama potrafiła przecież przywołać Moc i w ten sposób uleczyć sę, zregenerować siły. Choć teraz była może zbyt podenerwowana.

Tartarus.. Nie tutaj chciała dotrzeć. W głowie kłębiły się pytania. Kto stał za atakiem na nią? Komu zależało na jej śmierci na tyle, żeby zastawić pułapkę? Bo przecież zwrócili się do niej imieniem i nazwiskiem. Musieli ją obserwować już od jakiegoś czasu... Wiedzieli, dokąd zmierza... Na Coruscant nie miała wrogów. A więc na Telos? Tamten symbol, który zauważyła... wyglądał znajomo, ale to było tak dawno... czy to możliwe?

Musi to jak najszybciej wyjaśnić. A to miała być krótka podróż... Nagle złapała się za głowę. Savari. Powinna się z nią skontaktować... Choć może nie będzie zbyt rozsądne informować ją o szczegółach. Już widziała jej minę... Zapewne będzie wściekła. Tak, to miała być krótka podróż. A teraz... Szanse dotarcia do ojca nagle zmalały. Ale jeżeli będzie tak siedzieć i rozmyślać...

Poderwała się z leżanki, gotowa do działania, choć może bez pomysłu od czego zacząć. Pewnie powinna odneleźć dowódcę tego statku, który jej wtedy pomógł, a właściwie ocalił jej życie... Fakt faktem że była na zupełnie obcej planecie i nikogo tu nie znała... Najprostszym rozwiązaniem było zaufać Mocy.

-Przepraszam bardzo... - zaczepiła pierwszą napotkaną osobę. Personel placówki medycznej co jak co powinien być dobrze poinformowany. A jeśli nie, będzie pytać aż do skutku. -Szukam kapitana statku, który mnie tu przywiózł. - Nawet nie wiedziała, jak ten kapitan się nazywa, na szczęście nazwę statku zapamiętała. - "Renewed Valor"... Muszę porozmawiać z kapitanem. Gdzie mogę go znaleźć?

Tak... Jeszcze raz bardzo grzecznie podziękuje, przedstawi się i zapamięta nazwisko, tak aby w przyszłości móc odwzajemnić "przysługę"... Potem naprawi myśliwiec, i co najważniejsze - skontaktuje się z ojcem. Wyśe też wiadomość do Savari... I jeśli wszystko przebiegnie pomyślnie, wyruszy w dalszą drogę, nie kłopocząc nikogo więcej. A przynajmniej nikogo, kogo nie powinna wplątywać w swoje sprawy.

Zwłaszcza jeśli były one tak poważne jak to wyglądało. Onasi... Wyglądało na to, że wrogowie jej rodu stali się z momentem opuszczenia przez nią Zakonu także jej wrogami.
 Powrót do góry »
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Sob 11:53, 27 Sie 2005    Temat postu:

"Renewed Valor"stał w doku naprawczym, ze względu na wiele tajnych elementów wyposażenia tylko niewielka liczba techników mogła przy nim pracować co niestety owocowało cięższą pracą załogi by naprawic wszystkie uszkodzenia. Naszczęście okręt był jedynie lekko uszkodzony i naprawy zostały juz niemal ukończone, obok kadłuba stało pare skiffów z których ładowano zaopatrzenie i uzupełniano amunicje, prowadnica wewnętrzna powoli wnosiła pakiety pocisków udarowych do wnętrza battle-poda, prace nalezało wykonać w miarę jaknaszybciej podobno przyszłą pasażerka jednostki opuściła juz szpital więc niedługo przyjdzie ponownie wzbic się w przestrzeń. Pracowali wszyscy, a jak wszyscy to wszyscy Telemachus siedział w ubraniu roboczym w jednym z tuneli serwisowych i dokonywał niezbędznych inspekcji, wkońcu zakończył pracę i wypełz z tunelu. Rozejrzał się po okolicy, załadunek juz prawie skonczony a mechanicy dopieszczali juz tylko robotę, czas zwlec sie do kapitanatu, bez przebierania się w brudnym kombinezonie Rhade wskoczył do osobowego speedera i ruszył w stronę dużego budynku po drugiej stronie bazy floty. Chciał się dowiedzieć co ma zrobic z myśliwcem Delta stojącym obok jego okrętu, maszyna miała skasowanego astromecha a pierścień hipernapedu nienadawał się do uzytku, niech przyślą nowy albo co. Wyskoczył z speedera i ruszył w kierunku kapitanatu, strażnik przy wejsciu sprawdził mu przepustke i juz był we wnętrzu klimatyzowanego budynku. Niczym dotarł do swego głównego celu kątem oka zauważył znajomą postać, panna Solaris stała tyłem do niego przeglądając biuletyn bazy powieszony na ścianie. Nalezało by sie moze przedstawic wkońcu, sprężystym krokiem podszedł i stanął za jej plecami.
- Panna Solaris ??? ..... porucznik Telemachus Rhade dowódca "Renewed Valor" miałem właśnie pani poszukać.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Saya Solaris
Gość







 Post Wysłany: Sob 13:56, 03 Wrz 2005    Temat postu:

Odwróciła się i zmierzyła mężczyznę uważnym spojrzeniem. Po chwili uśmiechnęła się i wyciągnęła do niego dłoń w geście powitania.

- Witam, poruczniku. I jeszcze raz dziękuję za pomoc... Szczerze mówiąc, to nie za bardzo wiem co teraz począć... Moja podróż na Telos, moją rodzinną planetę, została przerwana dość niespodziewanie. - Uśmiechnęła się trochę zakłopotana. - Byłabym wdzięczna za pomoc... Macie jakieś podejrzenia, kto stał za tym atakiem?

(przepraszam za nieobecność na forum...teraz postaram się odpisywać już regularnie)
 Powrót do góry »
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Nie 12:46, 04 Wrz 2005    Temat postu:

- Niestety panno Solaris, mysliwce IRD nie nadawały żadnych sygnałów rozpoznawczych a ich sygnatura silników nie znajduje się w naszej bazie danych, prawdopodobnie byli to piraci ale w tych burzliwych czasach nic nie jest pewne. Narazie w myśl rozkazów mam pani towarzyszyć i zapewnic bezpieczny przelot do systemu Telos. 'Renewed Valor" stoi w 3 doku naprawczym więc jeżeli niema pani nic do załatwienia proszę się skierować w tamtym kierunku, niedługo dołączę tylko zdam sprawozdanie dowódcy bazy.

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Nie 17:08, 04 Wrz 2005    Temat postu:

Rozmowę przerwały kroki które dało się słyszeć z korytaża obok. Wyszedł z niego wysoki i szczupły lecz już w podeszłym wieku oficer Tartarusa, po szlifach można było odgadnąć, że jest to major. szybkim miarowym, wojskowym krokiem podaszedł do Sayi i Telemachusa. Ukłonił się Pannie Solaris i przemówił:
- Witam panno Solari, nazywam się Khann, mam nadzieję, że czuje się pani już dobrze, niestety przeszkadzam w rozmowie z bardzo ważnego powodu.- Major przerwał na chwilę uśmiechając się do Solaris, po czym skierował swoją twarz na Rhadea.

- poruczniku Rhade, wyznaczyłem panu zadanie eskortowania panny solaris na Telos. Jednak musze panu odebrać to zadanie. Przed chwilą dostałem wiadomość z Coruscant, jest pan niezwłocznie wzywany do stolicy.- Khann przerwałna chwile, po czym uśmiechnął sie do Telemachusa - W końcu dowództwo rozpatrzyło twój pomysł z Auxilla i chyba go przyjmą. - Khann znowu przerwał na chwilę, przestałsię uśmiechać, wyprostował się i powiedział dowódczym głosem- Ma pan natychmiast wyruszyć do Coruscant.

Khan znowu skierował sie w stronę Sayi - paną Solaris zajmę się osobiści, już szykuję eskortę na Telos.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Nie 19:53, 04 Wrz 2005    Temat postu:

Telemachus po wysłuchaniu majora przez dłuższą chwilę nie mógł wydusić z siebie słowa, wkoncu dowódctwo zwruciło uwagę na projekt "Auxillia", i natychmiast ma sie stawić na Coruscant. Szybko odwrócił się do kobiety.
- Panno Solaris niestety muszę opuścić panią w tej wyprawie, spotkalismy się w niecodziennej sytuacji ale poznanie pani było przyjemnością.
Poczym pochylił się , ujął reke kobiety i złorzył na niej delikatny pocałunek godny oficera marynarki.
- A teraz prosze mi wybaczyc obowiązek wzywa.
Zwrócił się w kierunku majora Khanna.
- Sir. udam się najszybciej jak tylko mogę na Coruscant, "Renewed Valor" pozostaje do pańskiej dyspozycji."
Dziarsko zasalutował i szybkim krokiem oddalił sie w kierunku drzwi kapitanatu, by po ich przekroczeniu biegnac wskoczył do speedera i pognał w kierunku remontowej trójki.
Rhade wyszkoczył przy samym statku, w biegu krzyknął do bosmana Safira by natychmiast stawił się u niego w kabinie. Kabina była niewielka to i rzeczy do pakowania niewiele, Telemachus włorzył mundur na miejsce kombinezonu, w tej chwili do kabiny wszedł Safir.
-Gdzieś sie wybieramy szefie ???
- My niegdzie , ja na Coruscant.
Telemachus przez chwile upajał się widokiem zbaraniałego bosmana.
- "Auxillia" się ruszuła mam się natychmiast stawić w kwaterze głównej.
- A "Renewed Valor" ???
- Bosmanie wyczuwam troskę w waszym głosie, narazie zostaje na Tartarusie a ty jesteś tymczasowym dowódcą, podlegasz bezpośrednio majorowi Khannowi.... a ja juz muszę pędzić.
Rhade wyciagnął rękę do bosmana, ten mocno ją uścisnął, niewykluczone że się juz niezobaczą wkońcu niezbadane są losy wojny. W pare minut oficer był juz w pędzącym speederze, jak się pospieszy złapie prom do stolicy. Nowe zadania, nowa droga, może jeszcze usłyszy o pannie Solaris, albo i nie ..czas pokaże.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
wasylij
Game Master



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 283
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Szczecin

 Post Wysłany: Śro 19:30, 07 Wrz 2005    Temat postu:

Niespełna dzień później Saya była gotowa do odlotu. Znajdując się nieopodal swojego myśliwca, położonego na jednej z płyt lądowiskowych bazy wojskowej Tartarusa, rozejrzała się wokół, by jeszcze raz zebrać myśli.

Jeszcze raz sama...Jeszcze raz niepewna przyszłości i trochę zagubiona. Mimowolnie przypomniały się jej chwile, kiedy opuszczała świątynię Jedi. Wtedy to zdecydowała się na tą wielką zmianę w swoim życiu. wtedy to odwiedziła ją mała zielona postać w habicie...

-Mistrzu Yodo, czy przybyłeś by mnie powstrzymać?- Odezwała się wtedy.
-Nie powstrzymać, gdyż decyzję podjęłaś już, jak widzę. Pomówić przyszedłem i rady ci udzielić.-Odpowiedział jej niski mistrz.
-Ja...nie chcę tego słyszeć. Wiem co mam...-W tym momencie Yoda jej przerwał.
-Nie mów nic, młoda Sayo. Słuchaj jedynie i sama postanów, co z mymi słowami uczynisz.
Zmienna jesteś i niestała. Zawsze taka byłaś, choć może zauważyć tego nie mogłaś. Zbyt niepewna samej siebie, uczuć swoich i zachowań...Wyczuwałem to zawsze w tobie- strach przed samą sobą. Strach, że twe wybory klęskę mogą tobie przynieść.
Trzeba najpierw nauczyć się ufać samemu sobie Sayo, dopiero potem ufać innym zaczynać.
Być może dlatego zawiedliśmy cię...Być może zbyt wielkie w nas zaufanie pokładałaś, zamiast w Mocy i swoim własnym jej postrzeganiu.
Leć teraz, jeśli myślisz, że chcesz tego. Mam nadzieję, że to czego szukasz znajdziesz. A najważniejsze że samą siebie odkryjesz.

Mistrz Yoda popatrzył się wtedy na nią ze smutkiem. Takiego właśnie go zapamiętała. Jako zatroskanego starca a jednak tak pełnego pewności o swojej racji i tak jakby... wszechwiedzącego.

******

Rozmyślania Sayi przerwało nadejście jednego z Tartariańskich oficerów. Był to około trzedziestoletni porucznik, o typowej dla tutejszych wojskowych strzelistej postawie i pewnym głosie.

-Witam panno Solaris. Nazywam się porucznik Can Anher. Dowodzę czwartą eskadrą obrony Tartarusa. Być może pamięta nas pani z naszego ostatniego spotkania...Zostaliśmy oddelegowani do eskortowania pani na Telos. Nasze statki są juiż gotowe do odlotu i czekamy tylko na pani znak.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
wasylij
Game Master



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 283
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Szczecin

 Post Wysłany: Pon 17:47, 19 Wrz 2005    Temat postu:

Po kilku dniach Saya wraz ze swoją eskortą nadleciała nad Telos.
Planeta stanowiła zadziwiający widok. Nad zielonymi połaciami widocznych z kosmosu lasów i niebieskimi plamami mórz i oceanów, orbitowały szczątki gigantycznej metalowej konstrukcji. Tysiące kilometrów kwadratowych zdezelowanych stelaży, nieużywanych od dawna stacji przeładunkowych i kwater mieszkalnych, było jedynymi pozostałościami po starożytnej stacji Citadel, która niegdyś odbudowała ekosystem planety, zniszczony podczas jakiejś dawno zapomnianej wojny.

-Tutaj się rozsstajemy panno Solaris.-Odezwał się porucznik Anherr przez radio.
-Wygląda na to, że nikt już nie chciał próbować z nami zadzierać więc jesteś bezpieczna. Szczęśliwych łowów, na cokolwiek panna zapoluje...

****

Ciruun City było wielką aglomeracją położoną na północnej półkuli i stolicą rodu Solaris. Gigantyczne wieżowce wznosiły się po niebo w centrum miasta, otoczone nieprzeniknionymi dzielnicami fabrycznymi i mieszkalnymi. Po chwili kiło Delty Sayi pojawiły się patrolowe chmurne wozy.

-Kim jesteś i jaki jest twój cel pobytu?!- Dało się słyszeć ostry głos ich dowódcy.
-Nazywam się Saya Solaris i jestem tu...by odwiedzić ojca.-Odpowiedziała była Jedi niepewnie.
-Rozumiem. Jesteś oczekiwana. Odeskortujemy cię do pałacu. Leć za nami.

*******

Kiedy Saya wyszła ze swojej maszyny, rozejrzała się wokół. Wszędzie widać było bogatee pałacowe wnętrza i pełne przepychu zdobienia. Architektura pałacu nie była subtelna, widać było, że rządzący dom Telos lubi okazywać swoją potęge. Onieśmieliło to trochę Sayę...
Do byłej Jedi potrzedł bogato ubrany, dostojny człowiek.

-Panienko Sayo. Jesstem majordomusem pałacu rodu Solaris. Jestem zaszczycony mogąc powitać cię w...domu. Chodź, proszę za mną. twój ojciec jest zniecierpliwiony tym czekaniem na ciebie.

Saya przytaknęła głową i udała się za wysokim dostojnikiem. Po długiej wędrówce wystawnymi korytarzami trafiła w końcu do ogromnej sali, urządzonej w staroświeckim stylu. Czekały tu już na nią dwie osoby. Jedną z nich był napewno jej ojciec. Dostojny człowiek o ciepłym wyrazie twarzy i siwiejącej brodzie. Drugą była kobieta o posągowej nieskazitelnej urodzie. Ubrana była w zwieną bogatą suknię.

-Sayo! Moja najdroższa córko!- Odezwał się głośno książę Anhar Solaris, zupełnie zaskakując Sayę. Niespodziewała się tak...gorącego powitania. Szczególnie, że jej ojciec potrzedł do niej i uściskał ją mocno.
-Jak to dobrze cię widzieć. Martwiliśmy się o ciebie.-Anhar uśmiechnął się.
-Proszę usiądź i napij się wina. Ach i pozwól, że przedstawię ci Himaę, moją kurtyzanę.
Kobieta stojąca obok księcia skłoniła się byłej Jedi. Książęca kurtyzana! Saya skrzywiła się na myśl o tej starej Telosiańskiej funkcji. Skrzywiła się na myśl, że ta kobieta miała za zadanie dostarczyć księciu rozrywek, o których nie mogła myśleć jej matka. I to najzupełniej wedle przyjętego obyczaju...

-Musimy pomówić ojcze...-Powiedziała Solaris.
-Tak, z całą pewnością i to poważnie. Ale pozwól, że najpierw spędzimy trochę czasu bez trosk...tak dawno cię nie widziałem.

*****

Tej samej nocy Saya stała na balkonie swojego apartamentu. Na dole rozciągał się widok pogrążonego we śnie miasta.
Była poddenerwonana a jednocześnie szczęśliwa...trochę. Bała się tego spotkania, jak niewielu rzeczy na świecie. Jej ojciec okazał się jednak miłym człowiekiem, jednak wydawało się jej, że jedna jedyna myśl przyświecała każdej jago akcji i myśli. Dobro rodu Solaris.

Powiedzał jej, że senator, reprezentujący Telos w Republice zginął niedawno w niewyjaśnionych okolicznościach.. A Anhar chciał, by ona, jego córka zajęła miejsce tego senatora. Saya była rozdarta. Nieoczekiwała takiej bezpośredniości i propozycji. Przecież w gruncie rzeczy Anhar nawet jej nie znał...a ona jego. Pogrążyła się w myślach o tym co miało nadejść...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
wasylij
Game Master



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 283
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Szczecin

 Post Wysłany: Śro 11:48, 21 Wrz 2005    Temat postu:

Saya przez długi czas nie mogła zasnąć, dręczona wydarzeniami minionego dnia. Większość nocy spędziła na balkonie, próbując się uspokoić. Jednak nagle poczuła osobliwe ostrzeżenie w Mocy. Odwróciła się i obejrzała po ciemnym pokoju za nią. Był pusty, ale nagle usłyszała dwa głuche łupnięcia na korytarzu na zewnątrz. Przypomniała sobie, że znajdowali się tam pozostawieni przez jej ojca dwaj strażnicy. coś musiało im się stać...

Saya weszła zpowrotem do pokoju, ukrywając się w jednym z jego kątów. Przywołała Mocą do ręki swój miecz świetlny i czekała.

Po chwili drzwi otworzły się powoli i po pokoju weszło po cichu dwóch uzbrojonych w blastery mężczyzn. Rozejrzeli się po środku, po czym zaczęli się skrasać w stronę zastawionych otwartymi przez Sayę, drzwi balkonowych. Jeden z nich nosił czerwoną maskę na twarzy a drugi był barczystym człowiekiem o krótkich, czrnych włosach.

Saya zapaliła miecz świetlny, zaskakując napastników. Pokój rozjaśnił się blaskiem klingi.

-Kim jesteście i co tu robicie?- Spytała się ich pewnie, nie przestając bacznie obserwować obu...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Podróż na Telos
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group