FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
A man of his word
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Na własny rachunek » A man of his word
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Keroq Phoenix
Najemnik



Dołączył: 29 Gru 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Ammuud

 Post Wysłany: Pon 0:37, 18 Maj 2009    Temat postu:

Keroq zerknął na swój statek. Nie chciał się z nim rozstawać, ale przy szybko zapadającym zmroku nie miał zbyt wielkiego wyboru. Musiał zaufać słowom Duga. Chociaż zwrócił uwagę na drobne zająknięcie kapitana załogi. Jeśli tak można było nazwać tych Tomb Raiderów starych świątyń na dżunglistym księżycu.
Powtórnie szybkim wzrokiem zlustrował przybyszów i odrzekł:
- Nie jestem turystą. Przyleciałem na ten zapyziały księżyc tylko w jednym celu i, z tego co widzę, mój cel jest zdecydowanie odmienny od waszego. Tak więc dopóki nasze ścieżki się łączą to możemy się zjednoczyć przeciwko dzikiej faunie i florze tej okolicy.
Spokojny i opanowany ton powinien wywrzeć na turystach odpowiednie wrażenie. Podobnie jak szybkie schowanie blastera do kabury. Oraz pełna gotowość do ponownego, szybszego niż mgnięcie oka, wyjęcie go ponownie...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Keroq Phoenix dnia Pon 0:39, 18 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ragnus
Rebel Scum



Dołączył: 24 Gru 2005
Posty: 1339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bydgoszcz

 Post Wysłany: Wto 11:06, 19 Maj 2009    Temat postu:

Podróż powrotna minęła w dość przyjacielskiej i luźnej atmosferze. Przez cały czas nie było słychać niepokojących odgłosów dżungli więc wymiata uprzejmości oraz plotek z półświatka zdominowała temat rozmów.

Już na pokładzie Maraudera dowódca zebrał kilku swoich zaufanych ludzi w pokoju narad. Do całego towarzystwa został zaproszony także Sael, z racji swej pozycji bohatera oraz właściciel rozbitego Z-95. Na stole pojawiło się kilka butelek taniego alkoholu, który w razie potrzeb mógł z powodzeniem być użyty jako paliwo do hipernapędu. Pierwszy wątek podjąć Dug, mówił jednak jako gospodarz znacznie bardziej oficjalnym tonem:

- Panie Keroq, jesteśmy wdzięczni za okazaną nam pomoc, ale aktualnie prócz gościną nie możemy zaoferować żadnej dodatkowej pomocy w zamian. Nie dysponujemy częściami zapasowymi do pańskiego myśliwca, sami mamy ich niedobór. Ufam jednak, że podczas naszej wyprawy moi mechanicy dadzą radę zreperować uszkodzoną hydraulikę byśmy mogli się stąd wydostać. Jeśli zdecyduje się pan z nami zostać oferujemy Panu transport do najbliższego systemu. Jeśli Pan chce może pan zostać na pokładzie Senoju albo też pójść z nami.

Oczywiście, żadna z tych dwóch możliwości nie dawała łowcy nagród choćby cienia szansy na udane zapolowanie na cel. Jego ofiara znajdowała się około 70 kilometrów stąd, a czasu podczas polowania na ukrywającą się zdobycz nigdy nie było dostatecznie dużo.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Keroq Phoenix
Najemnik



Dołączył: 29 Gru 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Ammuud

 Post Wysłany: Wto 16:57, 19 Maj 2009    Temat postu:

Keroq rozejrzał się po pokoju narad. W sumie domyślał się, że turyści mieli problemy ze sprzętem. Cóż, miał nadzieję, że chociaż uda się ściągnąć Spirit Huntera z drzewa i dostarczyć na jakąś polankę. Potem mógłby się udać w stronę swojego celu. Jednak wcześniej:

- Dziękuję za propozycję, ale mam inny pomysł. Prosiłbym o pomoc przy zabraniu mojego myśliwca w jakieś "przyjaźniejsze" miejsce, gdzie będę go mógł zabezpieczyć oraz o nadanie przez HoloNet wiadomości do - tu pilot wyciągnął datakartę zawierającą jego kontakty i otworzył najbardziej zabezpieczony folder zawierający tylko trzy pozycje - jednego z moich znajomych. W wiadomości musi się znaleźć informacja o uszkodzeniach mojego statku, więc muszę go najpierw dokładnie obejrzeć.

Phoenix popatrzył po zebranych, na końcu wbiwszy wzrok w Duga. Zastanawiał się po co konkretniej przylecieli na Yavin IV, ale postanowił nie pytać. Będą chcieli to sami odpowiedzą.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ragnus
Rebel Scum



Dołączył: 24 Gru 2005
Posty: 1339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bydgoszcz

 Post Wysłany: Wto 17:47, 19 Maj 2009    Temat postu:

Pierwszy zapytany dowódcę o stan załogi zdolnej do pracy odpowiedział:

- Oddelegujemy kilku naszych chłopców by pomogli tobie uporać się z tą trudnością, kiedy my pójdziemy badać te pobliskie świątynie. Będą do Twojej dyspozycji, ale nie dysponujemy ciężkim sprzętem by zdjąć ją z tego drzewa. Będziesz musiał jakoś to wymyślić. Teraz może udajmy się już na spoczynek, chyba, że ktoś ma jeszcze coś do dodania. Wyruszamy jak tylko wytrzeźwiejmy.

Dokończył nalewając sobie szklankę gęstej substancji i ciemnobrunatnym kolorze. Wtedy kapitan dopowiedział jeszcze:

- A myślisz, że antena Twojego myśliwca da radę nadać sygnał do najbliższego punktu Holonetu? Jesteśmy na terytorium KNS, a oni niszczą przekaźniki Holonetu na zdobytych przez siebie regionach zastępując je ruchomymi Munificentami. Z naszą mielibyśmy problemy bez zastosowania ujemnego sprzężenia zwrotnego, ale aktualnie to i tak jest niemożliwe, bo spaliliśmy sobie elektronikę i nasz przyjaciel nie zdołał jeszcze całej naprawić. Mamy tyle działających systemów by stąd odlecieć do jakiegoś bliskiego niezależnego systemu.

I również nalał sobie solidną porcję mocnego alkoholu.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Keroq Phoenix
Najemnik



Dołączył: 29 Gru 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Ammuud

 Post Wysłany: Wto 20:35, 26 Maj 2009    Temat postu:

- Zależy gdzie jest najbliższy przekaźnik Holonetu? Mam dość silnie zmodyfikowane systemy łączności. - Keroq zamilkł na chwilę rozważając za i przeciw, aż w końcu zaproponował coś, czego zazwyczaj nie robił:
- A panowie nie mieliby ochoty na spacerek? 70km stąd jest świątynia, która jest celem mojej podróży.
Postanowił nie wyrywać się przed orkiestrę i poczekać z wyjaśnianiem co dokładnie chce do momentu konkretniejszych pytań. Oraz uzyskania odpowiedzi na niezadane pytanie: Co oni tutaj robią.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ragnus
Rebel Scum



Dołączył: 24 Gru 2005
Posty: 1339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bydgoszcz

 Post Wysłany: Pią 18:04, 29 Maj 2009    Temat postu:

Dug podrapał się po głowie i niepewnie spojrzał na Keroqa:

- A czemuż to miałaby być ona ciekawsza? Czego Ty szukasz w zapominanych przez wszystkich świątyniach tego księżyca? Nasz informator zdecydowanie wskazywał te najbliższe nam jako najciekawsze do przejrzenia.

Kiedy wypowiedział ostatnie słowa łowca nagród złapał charakterystyczny błysk chciwości. Był teraz niemalże pewien, że to co zwabiło tutaj podróżników miało podłoże materialne a nie poznawcze historii.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Sael Gisen
Użyszkodnik



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Glee Anselm

 Post Wysłany: Śro 21:36, 10 Cze 2009    Temat postu:

Sael wsłuchiwał się w tę wymianę zdań z nieukrywaną ciekawością. Wzrokiem non stop wodził od jednego rozmówcy do drugiego. Przysłuchiwanie się pozwoliło też dowiedzieć się kilku ciekawostek o nieznajomym. On też miał tu jakiś cel do zrealizowania.

W czasie rozmowy Nautolanin zdążył wchłonąć kilka szklanek mocnego alkoholu. Rozwiązało mu to nieco język, więc niepytany wtrącił, chcąc jednocześnie przypomnieć o swojej obecności:
- Również chętnie dowiem się, co go tu sprowadza - rzekł w sposób, jakby nie dostrzegał mężczyzny w pomieszczeniu.
- Poza tym dziwnie mi tu pachnie takie nagłe oferowanie współpracy. A jeśli we śnie wbije nam nóż w plecy?

Opinia nie była zbyt przychylna ale została wypowiedziana. Być może zawinił alkohol, być może niechęć Saela do powiększania liczby wspólników bardziej niż to konieczne. Młodzieniec czekał na rozwój wydarzeń.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Keroq Phoenix
Najemnik



Dołączył: 29 Gru 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Ammuud

 Post Wysłany: Czw 5:02, 25 Cze 2009    Temat postu:

- Wasz informator - Keroq uśmiechnął się tajemniczo - mógł mówić o dawnych skarbach, które zapewne ukradziono wiele lat temu. Przez tą planetę przewinęło się mnóstwo istot. A kawałek dalej jest osoba, która mnie interesuje. Chcę go dorwać. Natomiast wszystkie jego majętności pozostawiam wam. Mnie interesuje tylko jego głowa. Zainteresowani? - Phoenix zerknął na załogę. Pochwycił ciekawski wzrok Nautolanina. Sam fakt, że wodnolubna istota przybyła do dżungli , w dodatku z taką załogą świadczyło o niemałej odwadze. Gdyby posiadać jakiś frachtowiec zdolny wcisnąć Z-95 do ładowni to właśnie istoty pokroju Saela Gisena powinny się znajdować wśród załogi. Przynajmniej zdaniem ammuudańskiego łowcy nagród.

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ragnus
Rebel Scum



Dołączył: 24 Gru 2005
Posty: 1339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bydgoszcz

 Post Wysłany: Nie 20:43, 02 Sie 2009    Temat postu:

Kapitan popatrzył chciwie na ofertę nowego sojusznika. Przez chwilę analizował to co usłyszał po czym odpowiedział:

- Ja za stary jestem na takie wędrówki, ale jeśli tak stawiasz drogi przyjacielu sprawę to jest to oferta godna przemyślenia. Oddeleguję kilku moich ludzi byście mogli bezpiecznie przejść przez dżunglę. Na miejscu Ty zajmiesz się swoim celem, a moi chłopcy zobaczą co tam znajdą wartościowego. Jeśli nic nie będzie to po prostu zabiorą jego dobytek. Jeśli umowa stoi to uzgodnij z Saelem czego potrzebujecie.

Zakładając przyjacielsko nogę na ramię Keroqa Dug zwrócił się do Nautolanina:

- Wybierzesz 10 z pośród naszych ludzi i z samego rana wyruszycie. My przez ten czas zajmiemy się dalszymi naprawami. Spróbujemy też ściągnąć myśliwiec naszego wybawiciela.

[off] Trzeba wrócić do regularnego postowania, ja we wtorek co prawda wyjeżdżam na 5 dni jeszcze, ale potem wracam i już będę. Opiszcie razem przygotowania do podróży oraz sam etap i może misja w końcu rusza z kopyta[/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Sael Gisen
Użyszkodnik



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Glee Anselm

 Post Wysłany: Pon 22:11, 03 Sie 2009    Temat postu:

Sael bez słowa kiwnął głową. Zmierzył jeszcze chłodnym wzrokiem obcego, opróżnił jednym haustem szklankę alkoholu i opuścił małe pomieszczenie. Zdecydowanie nie przywykł do takiego traktowania. Odkąd pamiętał nienawidził być chłopcem na posyłki ani czyjąś marionetką. W dodatku praca w grupie też była dla niego udręką. Nie, żeby nie miał zdolności przywódczych. Wręcz przeciwnie. Ale nikomu nie ufał tak, jak swoim własnym umiejętnościom i doświadczeniu. Z drugiej jednak strony nieczęsto zdarzało mu się dorwać tak dochodowe zajęcie. Młodzieniec był rozdarty.

Teraz oddelegowano go do jakiegoś zapyziałego miejsca i to z przypadkowo poznanym mężczyzną. Co gorsza tamten nie wyglądał na gogusia. Musiał dobrze radzić sobie w trudnych warunkach. Z pewnością wiedział też jak obchodzić się z zabaweczkami przy jego pasie. No bo co robiłby sam w takim miejscu. Sael musiał zająć się przygotowaniami. Ech, inni dawno chlali w mesie a on włóczył się po korytarzach będąc odpowiedzialny za całe przedsięwzięcie. Jeśli nie dostanie po wszystkim sowitej premii to rzuca robotę w cholerę i wraca montować lewe łącza Holonetu na dachach budynków.

Nautolanin pewnym krokiem wszedł do mesy. Zastał tam wszystkich członków załogi, oczywiście poza dowództwem i niedawno poległymi. Co najmniej połowa obecnych leżała pod stołami. Druga część bawiła się w najlepsze za sprawą dwóch androidów. Sael rozejrzał się dokoła. Z taką ekipą nie miał co liczyć na powodzenie operacji. Przecież każdy z nich miał równie duży problem z alkoholem co z legalną pracą. No nic. Musiał brać to, co jest. Podszedł do rosłego Wookieego podpierającego ścianę. Krótka rozmowa i pierwszy członek był zwerbowany. Sael wskazał też Grana, którego zapamiętał z leśnej wyprawy, Durosa kierującego obroną Maraudera, w miarę trzeźwego Bothanina oraz sześciu innych. Poinstruował ich co do celu wyprawy. Oświadczył, że wyruszają o świcie i mają zabrać ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy.

Kiedy uporał się z nowo powstałą grupą, ruszył do swojej kabiny. Wchodząc do środka zdjął tylko buty, rzucił wibromiecz w kąt i w ubraniu legł na łóżko. Sen nadszedł szybko.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Keroq Phoenix
Najemnik



Dołączył: 29 Gru 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Ammuud

 Post Wysłany: Wto 7:05, 04 Sie 2009    Temat postu:

Keroq stwierdził, że noc minęła, jak zwykle, za szybko. Miał wrażenie, że ledwo zamknął oczy a już trzeba było wstawać. No, ale jak trzeba to trzeba. Dobrze, że znalazłem sobie pomocników - pomyślał wieszając na sobie kolejne elementy uzbrojenia. Zważył w dłoni toporek. Pomyśleć, że ten ciemny minerał był w stanie zatrzymać ostrze miecza świetlnego. Jedi musieliby się go bać. Oczywiście gdyby jeszcze istnieli. Na tym zielonym księżycu się ich na pewno nie spodziewał.
Ten Nautolanin wyglądał na samotnika. Nie takiego jak Keroq, który w końcu latał jednoosobowym mysliwcem, ale mimo wszystko był najbardziej... niezależny i nieobecny duchem na naradzie. A teraz miał pomagać raze z dziesięcioma innymi poszukiwaczami skarbów. Bardzo możliwe, że ta dziesiątka się bardziej obłowi na celu Keroqa niż reszta przekopując ziemię i krusząc pradawne skały.
W końcu uzbrojony w klonerski blaster i toporek wyszedł z przydzielonej mu kajuty. Udał się do mesy, mając nadzieję, że spotka tam Saela, by omówić z nim szczegóły wędrówki i sprzęt, który powinni ze sobą zabrać.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ragnus
Rebel Scum



Dołączył: 24 Gru 2005
Posty: 1339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bydgoszcz

 Post Wysłany: Wto 11:20, 18 Sie 2009    Temat postu:

W mesie Keroq był ostatni. Całą grupa wybrana przez Saela już zdążyła zebrać się w jednym miejscu i była gotowa do wymarszu. Łowca nagród zauważył dość zróżnicowany sprzęt u poszczególnych członków ekipy oraz parę elementów wspólnych. Rosły Wookie miał przyczepiony bo pleców zestaw komunikacyjny wraz z anteną krótkiego zasięgu. Sprzęt wyglądał na dość stary i raczej nie miał prawa zapewnić łączności na całej długości trasy, ale przez pierwsze kilkanaście kilometrów owszem. Wytrzymałe liny, apteczki, porcje żywnościowe oraz puszki z bliżej nieokreślonymi pomocnymi drobiazgami zostały rozdzielone całej grupie. Prócz tego każdy był uzbrojony nie tylko w blaster, ale także w różnego typu granaty. To co posiadał każdy były sporej wielkości manierki. Patrząc na twarze zebranych wątpliwe było by były one wypełnione czystą wodą.

Uformowana grupa nie wyglądała zbyt imponująco, ale była na tyle zróżnicowana w kwalifikacjach, że powinna podołać zadaniu jakie przed sobą stawiała. Dwunastoosobowa grupa nie żegnana przez nikogo trzeźwego opuściła rampę okrętu by rozpocząć żmudną wędrówką. Całość pierwszego dnia mijała spacerem w górę rzeki. Idąc brzegiem, gdzie roślinność nie była zbyt bujna całość posuwała się szybko do przodu. z czasem rzeka stawała się odrobinę węższa, ale równocześnie prąd stawał się silniejszy. Co więcej kierunek wody zaczął zmieniać się z północnego na zachodni i stało się jasne, że trzeba ją będzie w pewnym momencie przekroczyć. Rozglądając się za odpowiednim miejscem drużyna trafiła w pobliże stosunkowo szerokiego wodospadu. Po ich, zachodniej stronie rozciągała się gęsta dżungla z kilkumetrowymi drzewami. Po drugiej widać było więcej skał z możliwymi jaskiniami oraz dość rozległą polanę przed skałami. Wszyscy wiedzieli, że muszą pokonać rzekę, ale pojawiały się różne głosy kiedy i jak to zrobić. Zbliżający się zmierzch nakazywał pośpiech aby mogli jeszcze poszukać schronienia na noc.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Sael Gisen
Użyszkodnik



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Glee Anselm

 Post Wysłany: Pon 1:10, 24 Sie 2009    Temat postu:

Od kiedy tylko wyruszyli Sael nie wykazywał najmniejszego zainteresowanie resztą grupy. Puścił wszystkich przodem zostając na samym końcu gdzie, jak to określił, miał pilnować tyłów. W rzeczywistości znalazł doskonały pretekst do pozostania sam na sam z własnymi myślami. Te jednak nie chciały uformować się w nic twórczego i po niecałej godzinie intensywnego rozmyślania o niczym Sael porzucił tę formę zbijania czasu podróży. Zaczął zwracać nieco większą uwagę na mijany krajobraz. Ten bowiem zmieniał się z każdym przebytym metrem.

Idąc brzegiem rzeki młodzieniec obserwował płynące z prądem ryby i inne stworzenia. Ich pęd i zwinność przypomniały mu o rodzinnej Glee Anselm - wodnym świecie Nautolan. Sael nie tęsknił za domem. Zbyt szybko się usamodzielnił oraz zbyt długo walczył o niezależność by wracać do wspomnień o rodzinie. Co nie znaczyło, że porzucił rodowe więzy i swą przynależność. W pewien sposób odsunął je po prostu na bok. Na życie miał swój własny plan. Realizowanie go szło mu nawet całkiem nieźle, dopóki nie wybuchła wojna. I choć młodzieniec obiecał sobie, że nie zaangażuje się w nią w żadnej formie to czuł, że przyszłość szykuje zupełnie odmienny scenariusz.

Tymczasem głosy jego towarzyszy stawały się coraz donośniejsze, osobnicy wyraźnie nie zgadzali się w czymś ze sobą. Nautolanin podszedł bliżej chcąc posłuchać o co chodzi. Kiedy wyłapał frazy typu "przeprawa przez rzekę" spojrzał na znajdujący się po boku nurt. Teraz i dla niego stało się jasne, że muszą przeprawić się na drugą stronę. Nie czekając na to, jaki obrót przybierze ta wymiana zdań, w dodatku wspomagana alkoholem, Sael skierował swe kroki do jedynej osoby mogącej zaradzić zaistniałej sytuacji. Nie chodziło o to, że sam nie miał pojęcia co będzie lepsze dla grupy. Po prostu wolał mieć na kogo zwalić winę w razie ewentualnych kłopotów.

- Czy szanowny pan Wielki Łowca podjął decyzję co do przeprawy? - ton głosu nie sugerował bynajmniej szacunku wobec osoby Keroqa. - Pytam, bo moi ludzie zaczynają się niecierpliwić. W dodatku robi się ciemno.

Sael Gisen spojrzał wyczekująco na rozmówcę.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Keroq Phoenix
Najemnik



Dołączył: 29 Gru 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Ammuud

 Post Wysłany: Pon 23:28, 07 Wrz 2009    Temat postu:

Keroq zerknął na właściciela pogardliwego głosu. Przyzwyczaił się już do takiego traktowania, jeszcze zza czasów spędzanych w niewoli. Tutaj też nie zamierzał rozkwasić nosa tego humanoida, który go zaczepiał. Bądź co bądź był to sojusznik. Tymczasowy...

- Możemy się rozbić obozem po tej stronie rzeki i jutro o świcie się przeprawić. Jesli pozbieramy parę mocnych konarów to można sklecić tratwę żeby móc przetransportować sprzęt na drugą stronę. Ewentualnie możemy po prostu wskoczyć i przepłynąć teraz i potem przy ognisku wysuszyć ubrania. Jak uważasz? - Keroq popatrzył głęboko w oczy lekceważącego go sojusznika. Kiedy mówił, zauważył, że zielonoskóry Nautolanin się zbliżył do grupy. Przynajmniej dla niego przeprawa nie będzie problemem - pomyślał Phoenix i zakręciwszy w powietrzu młynka toporkiem zapytał:
- Więc jak?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Sael Gisen
Użyszkodnik



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Glee Anselm

 Post Wysłany: Pon 21:15, 14 Wrz 2009    Temat postu:

Gdy Keroq zakończył swe wywody, młody Nautolanin spojrzał na niego krzywo. Już miał rzucić jakąś kąśliwą uwagę, gdy ostatecznie dotarł do niego sens słów wypowiedzianych przez sojusznika. Sael uśmiechnął się charakterystycznie po czym obrócił na pięcie. Bez słowa podszedł do rosłego Wookiego i wziął od niego linę będącą częścią podstawowego uposażenia ekipy. Napiął ją w dłoniach, włókna syntetyczne naprężyły się mocno ale nie zerwały. Zadowolony podszedł do najbliższego rzece sporawego drzewa i mocno obwiązał je liną.

Bez słowa wyjaśnienia stanął na brzegu prostując ramiona. Po chwili był już w wodzie. Gdy zagłębił się w rzecznym nurcie, wreszcie poczuł, że żyje. Oblewające go wodne prądy dawały poczucie nieskrępowanej wolności. Sael dawno już nie czuł się tak wspaniale. Nie pozwolił jednak, by fizyczne odczucia zapełniły jego świadomość. Szybko przepłynął rzekę i wyskoczył na drugim brzegu.

Tam otrząsnął swe głowoogony, a krople wody rozbryzgały we wszystkich kierunkach. Postał jeszcze chwilę napawając się chłodnymi strugami spływającymi mu po ciele. W międzyczasie rzucił wzrokiem za siebie. Lina zanurzona była w wodzie i biegła przez całą szerokość rzeki. Węzeł na drzewie po drugiej stronie trzymał jednak mocno. Sael szybko zrobił podobny z tej strony a lina napięła się wisząc około metra nad poziomem wody.

Tym sposobem każdy trzymając się jej mógł przejść na drugą stronę nie ryzykując porwania przez mocniejszy prąd. Biorąc pod uwagę fakt, że kompani mieli cięższy sprzęt oraz to, że byli w stanie "nieco weselszym" niż normalnie, pomysł Nautolanina mógł okazać się przydatny.

No! Na co czekacie? Łapcie się liny i przechodzić. Nie mamy całego dnia! - Sael wyszczerzył zęby w uśmiechu. Co oni by beze mnie zrobili, pomyślał.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Keroq Phoenix
Najemnik



Dołączył: 29 Gru 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Ammuud

 Post Wysłany: Sob 3:43, 19 Wrz 2009    Temat postu:

Widząc piękny skok zielonoskórego szybkim ruchem wsunął toporek do kabury. Palcami drugiej dłoni upewnił się, że blaster także spoczywa bezpiecznie w drugiej kaburze. Nie trzeba było geniusza taktycznego, żeby się domyśleć co planuje Sael. Po chwili "most" już wisiał.
Keroq ruszył w stronę brzegu po drodze klepiąc gburowatego i podpitego poszukiwacza skarbów w ramię:
- Wygląda na to, że twój kumpel ma głowę nie od prady.
Podszedł do liny i przyjrzał się krytycznie węzłowi. "Kawał dobrej, żeglarskiej roboty", ocenił. i chwycił syntetyk. Podciągnął się i przerzuciwszy kolana nad liną zawisł głową w dół. Mocnymi, zdecydowanymi ruchami ramion zaczął przesuwać się na drugi brzeg, w stronę ociekającego wodą Gisena.
Dotarwszy tam puścił linę. Wylądował miękko, na lekko ugiętych nogach. Otrzepał dłonie z niewidocznego kurzu i zaczął się przyglądać reszcie ekipy szykującej się do przeprawy. Jedynie Wookie bez zbędnych cergieli podążył za Phoenixem i był teraz w połowie "mostu".
Keroq stanął obok Nautolanina:
- Zaradny jesteś. Jestem Keroq. - już wyciągał w stronę Saela dłoń, kiedy dosłyszał jakiś szelest w krzakach za sobą. Ułamek sekundy później klęczał na jednym kolanie trzymając odbezpieczony blaster skierowany w gęste poszycie dżungli porastającej Yavin IV.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ragnus
Rebel Scum



Dołączył: 24 Gru 2005
Posty: 1339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bydgoszcz

 Post Wysłany: Czw 21:38, 05 Lis 2009    Temat postu:

Całkowicie bez udziału umysłu polegając tylko na wyćwiczonych odruchach palec Keroqa z prędkością aktywowanego miecza świetlnego przycisnął kilkakrotnie spust. Wiązki zabójczej energii pomknęły w kierunku krzaków, gdy tylko bystre oczy najemnika wychwyciły pomarańczową białą sierść potężnie uzębionej głowy.

Zwierz poruszał się jednak zbyt szybko, by wszystkie strzały mogły w niego trafić. Pierwsze dwa trafiły w wilgotne liście krzewostanu księżyca niknąć w czarnym dymie pośród cichego syku. Kolejny strzał już lepiej wycelowany posłał energię prosto w lewe ślepie zwierzaka. Ze wściekłością rzucił się na wprost pierwszej przeprawionej przez rzekę dwójki, ale następny strzał wypalił drugie oko oślepiając napastnika.

Polegając na innych zmysłach pełen szału rozszalały napastnik nie przestawał biec przed siebie. Ściągając na siebie całą uwagę pozwolił jednocześnie pozostałym członkom stada na lepsze przygotowanie gruntu pod atak. Nim ktokolwiek inny zdołał połapać się co się dzieje Kerog kątem oka ujrzał trzy kolejne kotowane zachodzące ich z drugiej strony oraz piątego przyczajonego na gałęzi drzewa. Samemu będąc myśliwym wiedział, że zwierz już szykuję się by skoczyć na przechodzącego przez rzekę Rodianina.



Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Keroq Phoenix
Najemnik



Dołączył: 29 Gru 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Ammuud

 Post Wysłany: Pią 8:36, 06 Lis 2009    Temat postu:

Keroq nie miał zbyt wielkiego wyboru. Nie wiedział coprawda czy te kociaki umieją pływać czy nie, ale Rodianin zdecydowanie powinien umieć pływać. Dlatego bez namysłu dobył toporek i płynnym machnięciem oznaczającym się świstem przecinanego powietrza walnął w linę, przecinając ją. Z głośnym pluskiem Rodianin wpadł do rzeki. Oslepiony blasterowymi błyskawicami kot usłyszał nowy dźwięk i zmienił kierunek biegu w stronę źródła hałasu.
Phoenix tymczasem z korzystał z okazji i błyskawicznie wymienił zasobnik z gazem. Odruchowo, dzięki ćwiczeniom przez lata, sprawdził czy siedzi prawidłowo w gnieździe. Wskaźnik mocy pokazał 100%. Z toporkiem w jednej ręce i blasterem w drugiej mógł się zacząć bronić i to skutecznie.
Bez namysłu oddał więc kolejny strzał w stronę rannego zwierzaka, który w tym momencie był najwrażliwszą, boczną częścią zwrócony w jego kierunku. Nie czekając na efekt ostrzału wypalił w stronę gałęzi i siedzącego na niej drapieżnika. Miał nadzieję, że jeśli nawet strzały nie zabiją przyczajonego kota, to conajmniej uszkodzą gałąż, na której ten się czaił.
Przy okazji krótkiej serii w konar zerknął co też czyni Nautolanin. Wolałby nie widzieć go uciekającego z krzykiem na drugą stronę rzeki.
Swoją drogą, Ci po drugiej stronie mogliby nieco pomóc swoimi rusznicami - pomyślał z urazem najemnik.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Sael Gisen
Użyszkodnik



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Glee Anselm

 Post Wysłany: Pią 17:44, 06 Lis 2009    Temat postu:

Sael właśnie wyciągał dłoń, by oddać przyjacielski gest, kiedy najemnik niespodziewanie cofnął rękę i przyjął wojowniczą postawę. Co do... przebiegło przez myśl Nautolania w momencie, gdy dwa blasterowe strzały pomknęły w gęstwinę. Chwilę później zielonoskóry patrzył, jak z pomiędzy krzaków pędzi na nich rozszalały zwierz. Zbliżał się z zadziwiającą szybkością. Nautolanin uskoczył, zaraz jednak zobaczył, że niepotrzebnie. Kotowaty stwór skupił swoją uwagę na Keroqu, który w tej samej chwili wyczyniał jakieś cuda z toporkiem, liną i wiszącym na niej Rodianinem.

Sael zaczął powoli posuwać się do tyłu, przyglądając się bacznie całemu zajściu. Nie miał zbytniego pomysłu na walkę, zazwyczaj bowiem improwizował. Płynnym ruchem dobył wibromiecz i ocenił sytuację. Poza tamtym postrzelonym kotem, zauważył dwa inne, idące powoli niczym przyczajeni myśliwi. Starały się ich okrążyć, to było pewne.
W tym samym czasie Nautolanin podchwycił pytający wzrok najemnika i kiwnął głową na znak, że wszystko w porządku. Nawet się lekko uśmiechnął.

Po drugiej stronie rzeki stali jego podkomendni. Już miał dać sygnał do otwarcia ognia, gdy kątem oka zaobserwował jakiś ruch, na prawo i nieco za nim. Obrócił się i ciął poziomo.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ragnus
Rebel Scum



Dołączył: 24 Gru 2005
Posty: 1339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bydgoszcz

 Post Wysłany: Śro 14:33, 11 Lis 2009    Temat postu:

Wydarzenia toczyły się tak szybko, że pozostali członkowie wyprawy nie zdołali jeszcze w ogóle zareagować. Napędzani pulsującą w ich żyłach adrenaliną Keroq i Sael mieli bardziej wyostrzone odruchy. W obliczu niebezpieczeństwa wspinali się na wyżyny możliwości swoich ras aby przeżyć to starcie.

Pierwszą oznaką przebudzenia pozostałych członków wyprawy był krzyk mechanika rasy Nikto:

- Razzul!

Zaraz po tym, pochodzący z Nar Schaddaa członek załogi wbiegł do wody próbując złapać porawnego przez silny nurt przyjaciela. Rozpaczliwie wymachujący ramionami Rodianin był niestety poza jego zasięgiem. Silny prąd rzucił go wprost na jakąś skałę i porwał dalej w dół rwącej rzeki. Nie oglądając się nawet na pozostałych towarzyszy oraz kotowate zwierzęta zaczął biec za towarzyszem brocząc tuż przy brzegu.

Cięcie Saela było bardzo silne i mogło pozbawić nawet zwierzaka głowy. On jednak zamiast nadstawić szyję, pochylił uzbrojoną głową i rzucił się szybkim biegiem w dół rzeki za dwoma oddalającymi się członkami Senoja. Momentalnie dwa pozostałe zwierzaki rzucił się za przywódcą stada zostawiając rannego tygrysa i drugiego przyczajonego na gałęzi.

Gdy Keroq wypalał do zwierzaka na drzewie, Gisen zauważył ruch nozdrzy u oślepionego przedstawiciela fauny Yavina. Błyskawicznie po tym zwierz rzucił się do biegu w kierunku obu towarzyszy broni sadząc olbrzymimi susami. Palec na spuście Keroqa jeszcze nie zdążył odskoczyć i miał on strasznie niskie szanse by złożyć się do kolejnego strzału, nie mówiąc nawet o wzięciu odpowiedniego zamachu na uderzenie toporkiem. Życie obu najemników znaczyło teraz tyle ile refleks Nautolanina oraz ostrość jego wibromiecza.

Sam strzał do starającego się ukryć między liśćmi ssak za nic miał spudłowany strzał Ammuuduńczyka. Zupełnie inaczej zareagował jednak na bolt wytrzelony z drugiej strony. Szybciej niż ktokolwiek mógł się spodziewać, rosły Wookie zdołał ściągnąć, napiąć, wycelować i wystrzelić ze swojej olbrzymiej kuszy. Przyzwyczajony do polowania w gęstym lesie nie potrzebował żadnego czasu na złożenie się do strzału. Wiązka energetyczna pomknęła nad rzeką idealnie w kierunku tułowia zwierzaka. Przeczuwając niebezpieczeństwo doświadczony myśliwy skoczył, ale promień energetyczny i tak go dosięgnął rzucając 400 kilogramowe cielsko w główny konar drzewa.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Na własny rachunek » A man of his word
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group