FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Dolce Farniente
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Na własny rachunek » Dolce Farniente
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Woland
Game Master



Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Turek Stadt

 Post Wysłany: Sob 21:04, 21 Mar 2009    Temat postu: Dolce Farniente

GRACZE: Ad-Bor
GM: Woland -> Brasidas


Marauder unosił się powoli w przestrzeni otoczony ochronnym pierścieniem Z-95. Myśliwce krążyły wokół nosiciela wykręcając coraz bardziej złożone wolty. Ad-Bor z zadowoleniem obserwował sprawność swoich pilotów. Jeszcze kilka tygodni wcześniej ta zbieranina nie była w stanie utrzymać prostego szyku, a teraz potrafili działać prawie jak kierowani jedną myślą. Kapitan Nie mógł jednak pominąć faktu, że robią to wszystko w całkowicie cieplarnianych warunkach, kiedy nikt do nich nie strzelał… Pierwsza walka miała pokazać ile tak naprawdę są warci. Frachtowiec chissów powoli przeszedł kilkanaście metrów od sterburty korwety.
-Kapitanie, mamy potwierdzenie. Luksusowy wycieczkowiec w barwach Dac bez eskorty będzie przechodził niedaleko naszej pozycji. Obecnie jest w zasięgu szybkiego uderzenia przyjmując ostatnich pasażerów. Wg. danych od naszych informatorów ma na pokładzie śmietankę towarzyską światów Konfederacji. Same grube ryby z pękatymi portfelami…
Calamariański technik zamlaskał lekko okazując swoje zainteresowanie głównie zawartością portfeli. Pozostali członkowie załogi powoli zaczęli zbierać się wokół kapitana w oczekiwaniu na decyzję. Mieli nadzieję na spory łup, alkohol i kobiety… Mieli także szansę na wyrównanie rachunków z Konfederacją, która każdemu z ludzi Ad-Bora zaszła za skórę.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Nie 1:18, 22 Mar 2009    Temat postu:

Trochę pozmieniałem bo wczoraj w pośpiechu i senności nie zrozumiałem przekazu kapitana i nie wydałem polecenia do ataku Very Happy

-Panowie... Zaczynamy zabawę - odezwał się kapitan głosem pełnym pewności siebie.
-To będzie prawie że rutynowa akcja, ale nie popadajcie w rutynę. Wróg może nas zaskoczyć. Poza tym testujemy nową strategie... - zatrzymał się na chwile i po zastanowieniu dodał
-Moją strategie... - Sprawdził zapis w komputerze.
-Rex - odezwał się do pierwszego oficera.
-Na mój rozkaz, na częstotliwości komunikacji bitewnej puścisz motyw przewodni z opery "Nextra" z planety Tenab. Od tego momentu wszystkie salwy dziobowe i burtowe będą synchronizowane z dźwiękiem kotła, strzały mniej więcej co 3 sec. Ja będę wskazywał cele jednak procedura jest znana... Najpierw strzały na wyczerpanie tarcz, potem cel na silniki. Jeśli okaże się, że nie są podłączeni tunelem i nie transferują pasażerów... -spojrzał ostrzegająco w stronę oficera odpowiedzialnego za zwiad.
-...myśliwce mają rozwalić nadświetlną. Ewentualne zniszczenie kanału transferowego... -był prawie pewien, że kropelki potu na czole oficera...
-o ile istnieje...-są efektem tonu wypowiedzi i sposobu spojrzenia...
"strach"-pomyślał..."dobrze..."
-...zostawiam Wam-zwrócił się do załogi frachtowca.
-Pamiętajcie jednak, że niema samowoli! Wiemy co dla nas znaczy ucieczka naszej ofiary... Jeśli ktoś z informatorów dał ciała i pojawią się myśliwce eskorty bądź inne ścierwo walka ma wyglądać jak balet! - Podniósł głos nieco zbyt intensywnie.
-Zresztą jak nic się nie pojawi to też. Strzelanie w równych odstępach czasu, nawracanie synchroniczne... dobrze wiecie co podoba się staremu pedantowi... Przypuszczam, że Sepowe snoby mają duży wpływ na decyzje podejmowane na statku. Oficer łącznościowy zdobędzie ich częstotliwość i pozwolimy im posłuchać "pieśni o ich agonii"... albo przejdziemy na częstotliwość ogólną... zobaczymy. - śmiały plan zdawał się nie przemawiać do wszystkich, ale musieli się podporządkować.
-Nie zapomnij zagłuszać ich komunikacji dalekiego zasięgu... Tych co są w pobliżu zagłuszymy muzyką. -zwrócił się do oficera po czym podsumował
-Stawka jest wysoka więc ufam, że dacie z siebie wszystko. Łupy dzielimy tradycyjnie, za straty odpowiada bezpośredni przełożony. - włączył komunikator
-Mam nadzieje, że mnie słuchasz... - zwrócił się do komandora eskadry
-Dostarczenie chłopaków i maszyn w całości do hangaru jest na Twojej głowie. -Nie czekając na odpowiedź kontynuował
-Poza motywami rabunkowym i chęcią chędożenia, które zdecydowanie dominują wśród Was, mnie najbardziej zależy na informacjach. Separatystyczne szychy wiedzą dużo, czasem za dużo by po walce zostawiać ich przy życiu. Ja decyduje kogo zabijamy a kogo nie. Myślę, że to jasne... - spojrzał po wszystkich obecnych po czym westchnął
-Tak być musi... Co się tyczy spraw prywatnych... Moi ziomkowie lubią patrzeć w gipsoplastowe odlewy mord albo innych części ciała, tudzież przyrody. Tworzą to tak zwani "artyści". - słowa te były pełne pychy i ironii.
-Ja wam mówię: zacznijcie w końcu słuchać porządnej muzyki... To naprawdę rozwija. - dodał z szarmanckim uśmiechem.
-Nasz Wookie tego nie zrozumie... dla niego śpiew to seria jęków i ryków, a muzykę zastępuje mu odgłos cięciwy kuszy bądź buczenie wibroostrza... I nie marudź... - zwrócił się do Wookiego który łasy na nowych jeńców czekał w prowizorycznie przygotowanej sekcji więziennej.
-...tylko przygotuj godziwe powitanie dla naszych gołąbków. Mają wszystko wyśpiewać 5 standardowych minut po naszym wejściu na ich pokład. Chociaż jak wszystko dobrze pójdzie to nie wchodzimy. Delegacja z okupem którą do nas wyślą wystarczy, oczywiście bierzemy też panienki które będą mieli na pokładzie. Nienawidzę niewolnictwa... Znajcie łaskę pana... Zerżniecie je i wyrzucicie w najbliższym systemie. Zobaczą co to wolność... Reszta zostanie w tym bezużytecznym wraku czekając na pomoc Sepów która nigdy nie nadejdzie. Podoba się Wam, prawda? - to pytanie było retoryczne. Po krótkiej przerwie
- No to do roboty! Nie widzę jeszcze kompletnych planów ten pustej przestrzeni! Nawigator jak zwykle zamiast coś robić tylko mnie słuchał! Banda ignorantów. Myśliwce mają mieć zaplanowane najbliższe pół godziny! Co do sekundy! - ochłonął...
-OK. Tak jak wcześniej mówiłem... Nawigator! Współrzędne celu... wchodzimy! [/i]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu dnia Nie 9:28, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Woland
Game Master



Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Turek Stadt

 Post Wysłany: Pon 7:28, 23 Mar 2009    Temat postu:

Ostatnie myśliwce zadokowały w hangarach. Z szumem hydrauliki durastalowe wrota zamknęły się odcinając wnętrze okrętu od pustki przestrzeni. Tymczasem na mostku korwety gorączkowo dokonywano ostatnich wyliczeń szykując się do dokonania skoku na miejsce „akcji”. Frachtowiec powtarzał każdy manewr korwety ustawiając się na właściwej pozycji. W końcu Ad-Bor dał sygnał do skoku. Obydwie jednostki wskoczył w hiperprzestrzeń znikając w tunelu rozmazanych gwiazd i opuszczając bezpieczne schronienie, aby wyruszyć na łowy.

****

Z ostrym szarpnięciem okręt wyszedł z hiperprzestrzenni. Za oknami mostka rozciągała się…no właśnie…pustka… Kilka asteroidów minęło korwetę na swojej niekończącej się drodze. Sternik zręcznie manewrując zostawił je za sobą. Sęk w tym, że nie było widać zdobyczy. Na mostku odczuwało się zawiedzenie i rozgoryczenie. W końcu prawie pewna zdobycz wymykała się z rąk. Nagle ciszę jaka zaciążyła nad wszystkimi przerwał okrzyk bosmana.
-Mamy go, odszedł z podanej pozycji, pewnikiem, żeby uniknąć asteroid, ale jest. 10 stopni na lewą burtę na granicy widoczności. Ma wygaszone silniki, brak też innych odczytów z elektroniki poza systemami nawigacyjnymi. Pewnikiem paniusiostwu zachciało się popatrzeć na asteroidy…
Wszyscy dopadli do okien i zaczęli wpatrywać się we wskazanym kierunku. Ad-Bor uzbrojony w makrolornetkę zaczął dopasowywać ostrość. To co zobaczył przekroczyło jego najśmielsze oczekiwania. Całkowicie unieruchomiony statek wisiał w przestrzeni nie spodziewając się jaki czeka go los. Martwił go trochę rozmiar zdobyczy, wg. odczytu z makrolornetki „pasażer” miał prawie 1,5 km długości. Mimo braku uzbrojenia był to dość niebezpieczny cel, gdyby kapitan zdecydował się narazić i statek i pasażerów mógł staranować intruzów…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Pon 11:57, 23 Mar 2009    Temat postu:

-No dobra... zmiana planów. Tego się nie spodziewałem. Podchodzimy od prawej burty z kontem na rufe, szykować grupę abordażową. Wookie? Będziesz dowodził atakiem.-zwrócił się do kapitana straży.
-Wypuścić myśliwce. Zrobimy jeszcze mały fortel. Frachtowiec? Będziesz leciał prosto na nich udając, że uciekasz przed nami. Prowadzisz ognień ciągły minimalnej mocy w naszą stronę. Myśliwce będą zachowywać bezpieczną odległość. Mają siać zamęt w umysłach Separatystów. Poza tym włączycie maksymalna moc tylnich osłon, to uwiarygodni... ale bądźcie gotowi przekazać całą moc na prawom burtę. Jak fortel się nie uda - skręcicie... Podczas ucieczki na kanale ogólnym będziecie prosić o możliwość schowania się za wycieczkowcem. Najlepiej wewnątrz ich pola. My zaczniemy taki ostrzał by zwiększyli jego średnice. Waszym celem będzie przebicie się przez poszycie statku. Zdaje się na was w którym miejscu to zrobicie... Zależy w którym będziecie mieli taką możliwość... Najlepsze byłyby wrota hangaru. Macie dowolność sposobu: działka laserowe, torpedy, spawarki... Możecie nawet staranować -dodał z ironicznym uśmiechem
-Z Chissami już nic mnie nie łączy więc nie będę płakał. A jak wasze poświęcenie pomoże mojej sprawie...-udawana powaga i styl mówienia wywołał cichy śmiech większości załogi.
-Oczywiście nie odpuszczę wam opery-powiedział z groźną miną.
-Macie być gotowi na mój rozkaz zsynchronizować swoje działania.-wyrecytował. "Chwila zastanowienia dobrze mi zrobi" pomyślał "Lepiej, żeby fortel się udał bo nie chce szukać innego wejścia..." Przechadzając się po mostku obserwował czerń kosmosu. "Zaraz zabłyszczy..."
-Ustawić się w pozycji... Frachtowiec... Lecimy od strony jego prawej burty. Separatyści pooglądają wyjątkowo kolorowe widowisko. Postarajmy się by asteroidy mogli zobaczyć z bliska... Weź 3 z nich na promienie ściągające. Schowasz je za nami. Na mój rozkaz wlepisz je prosto w silniki, mostek (oszacuj gdzie może być) i moduł obserwacyjny. Powinny osłabić osłony. Cała akcja ma wyglądać jakbyśmy wyszli z nadprzestrzeni, wypuścili myśliwce i rozpoczęli pościg. Ofiara nie spodziewała się, że poznamy ich koordynaty skoku.
-Ale panie kapitanie?- załoga frachtowca wydawała się zdziwiona.
-Jak przekonamy ich, że to miejsce wybraliśmy przez przypadek?
-Powiecie, że przed piratami ucieka jednostka separatystów z rannym bankierem klanu bankowego na pokładzie. Wiedział on o planowanym przelocie wycieczkowca. Załoga zdziwiona jest zmianą kursu i faktem, że wyłączono wszystkie systemy. Macie ich przerazić... nastraszyć... zmącić. Powiedzcie, że Maruder zniszczył waszą eskortę, że piratów jest więcej, że zapłacicie krocie za pomoc. I że jeśli chcą przeżyć powinni natychmiast ustawić osłony na maksymalną średnice i wszystkie systemy statku na pełną moc bez zwracania uwagi na procedury bezpieczeństwa. W statkach tej wielkości zawsze powoduje to uszkodzenia... A swoją drogą myślałem, że sami się domyślicie jaki bajer najlepiej trafi do kapitana separatystów... pieniądze. Prosić o możliwość schowania się za statkiem będziecie po to by nie nadwyrężać gościnności. Jak kapitan poczuje szmal, strach i możliwość awansu jeśli uda mu się uciec to wpuści was do środka. Jak nie to przerżniecie się przez burtę do środka. Czy wszystko jest jasne? - zapytał retorycznie po długim wywodzie. "Czuje się jakbym mówił do dzieci. Czy tylko ja na tym statku umiem myśleć?"
-Jak to wszystko się nie uda to trzymamy się starego planu. Opera, synchroniczne strzelanie i wzbudzenie strachu. Myśliwce rozwalają nadświetlną i Wookie wchodzi z abordażem, albo oni przysyłają masę pieniędzy i kobiety w delegacji. Jak los i okoliczności będą przychylne istnieje możliwość porwania całego statku. Wtedy wydam rozkaz i myśliwcom wara od silników! Zrobimy mały prezencik Republice za małe skromne wynagrodzenie 10`tego mienia - zażartował.
-Czas jednak pokaże. Myśliwce gotowe? ... Dobrze ... Frachtowiec? ... Dobrze ... Rozpoczynamy nasze przedstawienie. "Ucieczka" za
3...
2...
1...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pią 11:21, 03 Kwi 2009    Temat postu:

Niewielki frachtowiec Chissów przyspieszył, zastosowując się do rozkazów Ad Bora. Tarcze zostały skoncentrowane na rufie, a niewielkie uzbrojenie transportowca otworzyło ogień w kierunku korwety. Zaraz potem w eterze pojawiły się błagalne wezwania o pomoc.
- Tu frachtowiec konfederacji Z221/452 „Grim Reaper”. Jesteśmy atakowani przez nieznanych napastników. są to wydaję się jacyś piraci. Nasze tarcze słabną, a nasza eskorta została zniszczona w poprzednim systemie. Prosimy o pomoc. Długo nie wytrzymamy, a na naszym pokładzie mamy przedstawicieli Unii Technokratycznej, błagam pomocy!

Zdecydowanie głos kapitana frachtowca był przekonywujący. Ktoś na pokładzie minął się z powołaniem, z takim talentem powinien wylądować jako aktor teatralny. Po chwili starania zostały nagrodzone, kiedy nadeszła odpowiedź z liniowca. Oczywiście normalnie Ad Bor nie miałby możliwości podsłuchania rozmowy, ale przez to, że cała sytuacja była mistyfikacją, doskonale wiedział, na jakiej częstotliwości odpowiedział kapitan celu.
- Tu liniowiec kalamariański "Gwiazda Dac”, kapitan Catuli, bez obaw Z221/452, podejdźcie do nas na bardzo bliską odległość, nasze potężne tarcze powinny was osłonić w dostatecznym stopniu do czasu, kiedy będziemy mogli skalkulować następny skok. Kierujemy się na Bothawui, dlatego polecam obrać ten sam kierunek, póki przynajmniej nie zgubimy piratów.

Rozmowa chwilę jeszcze trwała, ale najważniejsze zostało już powiedziane. Frachtowiec chissów na pełnej mocy zbliżył się do olbrzymiego liniowca. Wielu uważa statki kalamariańskie za obrzydliwe, inni za dzieła sztuki. Owalne, o organicznym kształcie liniowce tej rasy były olbrzymie, choć nie posiadały żadnych zabezpieczeń, to tarcze jakie posiadały, dorównywały nie jednemu, mniejszemu okrętowi wojennemu.

Kiedy „Grim Reaper” zbliżył się do swego celu i wszedł w obszar jego tarcz, nadszedł czas na zdjęcie maski i pokazanie swego prawdziwego oblicza. Kilka działek laserowych obrało na cel silniki hiperprzestrzenne liniowca i na pełnej tym razem już mocy, wypaliły. Po chwili pierwsze wybuchy, w tej dosyć mało wytrzymałej części kadłuba, zaowocowały pomyślnymi sygnałami z czujników. Liniowiec nie miał teraz jak uciec. Następnie wieżyczki obrały na cel wrota hangaru, które powoli zaczęły ustępować kanonadzie. W zasadzie skromne uzbrojenie Z2221/452 pozwalało na tyle. Teraz jednakże, nadszedł czas na odwet ze strony kalamarian. Pomimo, iż kapitan liniowca zdecydowanie został zaskoczony, to taki stan rzeczy nie trwał wieczność. Teraz zaskoczeni byli piraci. Dwa wybrzuszenia na poszyciu statku odleciały, po czym ukazały się tam dwie lekkie wieżyczki turbolaserów. Obok nich, pojawiły się dwa stanowiska laserów przeciwmyśliwskich. W czasach wojny, najwidoczniej nawet liniowce nie były już tak bezbronne, a osoba odpowiedzialna za wywiad, zawiodła na całej linii. Mały frachtowiec chissów z myśliwego stał się błyskawicznie ofiarą. Jego niewielkie uzbrojenie nie miało szans przeciw temu, co ukrywałs „Gwiazda Dac”.

- Sir! Wykrywamy, że są to stare działa, przynajmniej kilkudziesięcioletnie i z wyglądu poszycia wygląda, że były dopiero niedawno zainstalowane. Wydaje mi się, że… widzimy łącza, które zaopatrują wieżyczki w energię. – powiedział natychmiast jeden z techników, po czym wyświetlił na holoprojektorze taktycznym, olbrzymie łącza idące po poszyciu statku. Można było wziąć za jedne z tysiące bruzd i wybrzuszeń, jakie były na poszyciu „Gwiazdy Dac”, to tłumaczyło, czemu nikt wcześniej nie zauważył zasadzki.

- Kapitanie, liniowiec zmienia kurs! Wlatuje w pole asteroid, kieruje się w najgęstszy obszar! Ich tarcze wytrzymają zderzenia z nimi, nasze nie mają szans! Przewidywalny czas do dotarcia… 5 minut! – kolejny z techników wykrzyczał.

- Nasz frachtowiec traci tarcze błyskawicznie, jakie rozkazy kapitanie? Mają niszczyć dalej grodzie do hangaru, ryzykując poważne uszkodzenia? Czy mamy go wycofać kapitanie? – powiedział z kolei, stojący obok Ad Bora, pierwszy oficer.
Jest takie powiedzenie w galaktyce. „Żaden plan nie wytrzymuje zderzenia z rzeczywistością”. Ad Bor właśnie był tego świadkiem. Od jego decyzji zależy, jak potoczy się ta akcja. Szanse na sukces są niewielkie, ale nadal istnieją.

[off] Wybacz, że tyle kazaliśmy czekać, ale niestety Woland musiał zrezygnować z prowadzenia przygody, a ja musiałem dokładnie poznać, na czym ona miała polegać. Oznacza to oczywiście, że od teraz ja przejmuję sesyjkę. Nie oczekuję dalszych już opóźnień, więc możesz spodziewać się zdecydowanego przyspieszenia gry oraz normalnego już postowania. Smile [/off]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brasidas dnia Pią 12:19, 03 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Sob 1:47, 04 Kwi 2009    Temat postu:

[off] Nie ma sprawy Smile Wyczekany obiad lepiej smakuje... Czekanie zwiększa apetyt Very Happy Zabieram się za pisanie. [off]

-Zabierajcie się stamtąd! Odsunąć się od wrót! Macie być w ciągłym ruchu, tylko nie wylećcie za pole. Skoncentrujcie ostrzał na jednym z tych przewodów... Ładować na całej długości! Jest za wąski by trafić nawet jak dobrze wycelujesz... To ma być nawałnica ogniowa, może się uda...-Spojrzał na mapę wyświetlaną na komputerze i zaczął obliczać w myślach drogę transportowca do pola asteroid... „5 minut... 5 cennych minut by jakoś się przedrzeć... Trzeba zagrać vabank...”
-Myśliwce cała naprzód! Na moją komendę wystrzelić wszystko co macie w pole w okolicach hangaru! Potem trzymajcie się stosunkowo daleko. Nie chcemy dużych strat wśród maszyn. Nie bójcie się uszkodzeń. Naprawimy. Mi zależy najbardziej na waszym zasranym życiu! Macie odciągnąć ogień od frachtowca. Jeśli jednak wam życie niemiłe i zobaczycie okazje to nawrót i strzelać bez rozkazu w wszystko co ma kolor osłon. Oczywiście osłon wroga...Dodał po chwili.
-Dobrze... Pomyślmy... Myślę, że już najwyższy czas na muzykę.-zwrócił się do jednego z techników
-Nienawidzę ciszy... A zrzędzenie ich zardzewiałych i starych dział mnie nie rajcuje. Jak tylko znajdziemy się w zasięgu skutecznego ostrzału, zróbcie coś z asteroidami... Ciągniesz je jeszcze? ... Cokolwiek! Wypuść, wysraj, zjedz! Byle z negatywnym skutkiem dla Sepów. Wal tym gównem w co popadnie!-obsługa promieni ściągających podskoczyła lekko.
-Mike!? Po tym wszystkim wyłączysz promienie ściągające, zminimalizujesz osłony i moc silnika. Mamy być w zasięgu! A Ty masz wydobyć energie z ostatniego konta statku! Wyłącz światła w kajutach, pompy w kiblu i klimatyzacje w mojej „szklarni” wyłącz pole zabezpieczające hangar. Tylko powiedz żeby stamtąd spadali! Karz im zamknąć i zabezpieczyć drzwi od strony korytarzy. Przy okazji próżnia wyciągnie wszystkie niezabezpieczone śmieci... Całą nadwyżkę energii będziesz powoli przekazywał na dziobowe baterie.-Podoficer zaczął gorączkowo wpisywać komendy do komputera. Poprzesuwał parę przełączników na pulpicie kontrolnym na mostku po czym kapitan kontynuował.
-Strzelcy? Mam nadzieje że jesteście gotowi? Nadwyżki mocy pozbyć się od razu. Potem robić to sukcesywnie. Równe odstępy czasu. Nie bierzemy pod uwagę opcji porażki... Strzelacie tak by przegrać działa jak najpóźniej. Mają być aktywne do końca bitwy. Aktywne i wykorzystane do granic możliwości. Potem, niech trafi je szlak... Kupimy sobie nowe... Salwy zsynchronizowane. Tak jak mówiłem... Opera... Rytm nadawany przez kocioł... Swoją drogą to mamy tutaj niezły kocioł... Ale damy rade tym skurczy synom! Dzisiaj wyjdziecie stąd dwa razy bogatsi.-powiedział przekonywującym głosem i odniósł wrażenie, że podniósł morale lekko w górę. Wiedział i ubolewał, że jego załodze zależy tylko na pieniądzach... „tak samo jak sepy” pomyślał „fakt, że załoga jest przewidywalna ma jednak wiele plusów... łatwo zachęcić ich do walki... chociaż w małym stopniu...”
-Jeśli frachtowiec zniszczy ten energetyczny przewód wroga, to najprawdopodobniej wyłączy jedną z ich wieżyczek.-Powrócił do poprzednich rozkazów. Włączył komunikator i zaczął przekrzykiwać odgłos strzałów wydobywający się z głośnika.
-Po zniszczeniu aktualnego celu! ... Celu mówię! ... Cały ogień z powrotem na hangar! ... Na hangar! Macie unieszkodliwić działko, przebić się przez wrota, wlecieć i narobić zamieszania! Najlepiej rozpieprzając ściany działowe od środka... Powtarzam! Od środka! ... Nie opuszczać frachtowca... Zkichają się ze strachu o swoje tyłki.-podsumował rozkaz swoją opiniom którą powiedział sam do siebie.
-Podsumowując... Wbrew oczekiwaniom wroga i części mojej załogi...-spojrzał w stronę dwóch podoficerów odpowiedzialnych za zwiad i majtka który na mostku reprezentował grupę mało rozgarniętych marynarzy od brudnej roboty...
-...Nie zaprzestajemy ataku.-kontynuował robiąc groźną minę.
-Te asteroidy mnie nie przerażają... Macie tak osłabić osłony sepów by kamloty ich złamały! Wtedy porozmawiam sobie z kapitanem i omówimy warunki kapitulacji... Acha... Frachtowiec? odezwał się do komunikatora gdy sobie coś przypomniał.
-Wydaje mi się, że Jim nie ma co robić... Niech namiesza im trochę w głowie... Niech skontaktuje się z wycieczkowcem na tym samym kanale co na początku... ma mówić, że bunt na statku, że piraci przeniknęli... Coś w ten deseń... Totalna abstrakcja. Zabarykadowaliście się kabinie pilota, a oni uszkodzili kable... nie macie kontroli nad wieżyczkami. To nic nie da ale może ich zmieszać, jest szansa, że dostaniecie parę cennych sekund bez ostrzału. Wykonać wszystko co mówiłem... Bez odbioru. Myśliwce... bez odbioru. Wookie? Wytrzymaj najbliższe minuty po ciemku... A teraz zaczynamy prawdziwą zabawę...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Sob 13:42, 11 Kwi 2009    Temat postu:


[off] Prośba poczytaj zasady pisania postów w forum zasady. Są tam porady na temat sposobu pisania na RotE, głównie chodzi mi o estetykę. Taki zlepek, jaki robisz jest ciężki do czytania i fajnie jakbyś dorzucił gdzieniegdzie jakiś enter. Smile [/off]


Frachtowiec natychmiast wykonał kilka niewielkich uników, wychodząc spoza ostrzału liniowca, jednocześnie samemu koncentrując ogień swoich wieżyczek na jednym z przewodów energetycznych. Już po kilku strzałach cel wybuchł fontanną iskier. Jedna z wieżyczek turbolaserowych, która wznowiła ostrzał po manewrze transportowca chissów, zamilkła. Na statku dały się słyszeć odgłosy radości. W tym samym momencie Headhuntery ruszyły do ataku, dosłownie otaczając liniowiec i zasypując go gradem strzałów. Niestety mała moc takich ataków dużo nie robiła potężnym tarczom liniowca. Co by nie mówić ryby wiedziały, jak budować statki, gdyby tylko je uzbroić w solidne uzbrojenie, te półtorakilometrowe statki mogły stać się potężną bronią. Tym nie mniej, atak myśliwców, dał trochę wytchnienia frachtowcowi, którego tarcze zaczynały być na bardzo niskim poziomie. Wieżyczki laserowe liniowca obrały na cel Headhuntery, które zwinnie unikały trafień. W tym samym momencie trzy promienie ściągające Marudera, które ciągnęły za sobą kilka niewielkich asteroid, użyły je pchając głazy, niczym potężne pociski w kierunku liniowca. Pole siłowe statku kalamariańskiego były bardzo potężne, ale nie aż tak potężne. Pierwsze uderzenie zostało całkowicie pochłonięte, a asteroida dosłownie wyparowała. Tego okręt nawet nie odczuł, ale natomiast drugie uderzenie, sprawiło, że moc tarcz spadła drastycznie nisko. Gdyby to był koniec sztuczka chissa na niewiele by się zdała. Jednak za dwiema pierwszymi asteroidami, leciała trzecia. Głaz trafił w rufę dokładnie w jeden z kilku olbrzymich silników liniowca. Jakby tego było mało, Maruder wszedł w zasięg i oddał kilka potężnych salw ze swoich turbo laserów. Tarcze już nie wytrzymały. Na śródokręciu nastąpił wybuch, po którym statek stał się całkowicie odsłonięty. Asteroida nie tylko zniszczyła tarcze, ale przebijając się przez nie trafiła w silnik, olbrzymi wybuch odłamał sporą część od statku. Pozostałe silniki zamigotały i po chwili zgasły.

- Sir! Przeciwnik stracił moc w silnikach, mają przeciek, reaktor traci moc. Tarcze padły, odczyty wskazują, że okręt traci powietrze, turbo lasery właśnie padły! Nasz frachtowiec otrzymał kilka uszkodzeń, również padły na nim tarcze, ale już się powoli ładują. Zaczęli ponowny ostrzał wrót hangaru.

Nie minęła minuta kiedy i wrota hangaru padły a niewielki transportowiec zaczął wlatywać do środka. Headhuntery eskortowały statek, teraz bez konkretnego zadania i już nie atakowane czekały na dalsze rozkazy.
- Sir! Mamy kłopot, czujniki wykrywają wiele okrętów wychodzących z hiperprzestrzenni. Wykrywam cztery eskadry myśliwców oraz… okręt wielkości fregaty! ID mówi o okrętach z Rahabu to Republikanie! Myśliwce to ARC-170, fregata musi być systemowa nie widzimy jej w bazie danych. nowe jednostki będą w naszym zasięgu za 7 minut.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Nie 0:36, 12 Kwi 2009    Temat postu:

[off]Dzięki za rade Smile Dopiero się uczę... Mam nadzieje, że tak jak teraz będzie dobrze. Powoli zaczynam łapać o co tu tak naprawdę chodzi...[/off]

-Hmmm... Musimy zagrać na dwa fronty. Przygotować się do nawiązania dwóch rozmów... Mówić będę osobiście... Pierwszy kanał ma być szyfrowany do Sepów, drugi, jakiś ogólny, do Republiki. Musimy ugrać jak najwięcej... W tej sytuacji nie pozostaje nic jak grać na zwlokę. Zachowujcie się tak jak Republika chciała by byście się zachowywali... Pełna kultura.

Zakończył z ironicznym uśmiechem.

-Zaczynamy... Do uszkodzonego okrętu w barwach Doc. Zostaliście pokonani przez piratów... Nasz frachtowiec właśnie dokuje w waszym hangarze. Macie 5 dantooinskich minut, nie muszę mówić, że to niewiele, by dostarczyć kosztowności do frachtowca. Jeśli tego nie zrobicie zostaniecie unicestwieni, lub zostawieni na pastwę losu po prostu zginiecie. Pokazałem wam do czego zdolny jest mój okręt, myśliwce i załoga. Zwracam się do kapitana: jeśli zadbasz by zostały spełnione wszystkie moje wymagania dam Ci możliwość ucieczki. Jak widzisz zbliża się flota Republiki... Oni mogą być mniej litościwi... Poza tym chce mieć na datdysku wszystkie informacje które posiadasz. Każda niesubordynacja i brak dobrej woli z waszej strony spowoduje, że będzie wam tylko gorzej. Nie starajcie się przedłużać rozmowy i grać na zwlokę bo nie jestem cierpliwy... Koniec przekazu. Wysłać.

Rozkazał pierwszemu oficerowi i zaczął przygotowywać się do odegrania drugiej sceny. Flota Republiki zbliżała się nieubłaganie, a myśli kapitana krążyły wokół wydarzeń które dopiero co miały miejsce... „jak to wszystko przedstawić by ich dowódca był zadowolony? Co on sądzi o piratach? Nagrodzi za unicestwienie wroga, czy spróbuje ukarać za urażoną ambicje... Trzeba grać na zwłoke...”

-Przygotować nasz okręt do dokowania przy lub w zniszczonym wycieczkowcu. Chce zadbać o wszystko osobiście. Nagrać też przekaz do Republiki i wysłać zaraz jak przybijemy... Chyba, że nie przybijemy... Zaczynam: Tu kapitan uszkodzonego Marauder`a Ad Bor. Właśnie nawiązujemy kontakt z uszkodzonym okrętem Separatystów. Zostali oni pokonani przez nas. Sytuacja w pobliżu okrętu jak i wewnątrz jego nie jest stabilna. Uszkodzeniu uległy wszystkie podstawowe systemy. Nasz Marauder ma uszkodzone uzbrojenie i minimalną moc pozostałych systemów. Przerwać...

Spojrzał na zdziwione miny niektórych członków załogi

-Podejrzewam, że i tak to wiedzą... Teraz więcej zyskamy „szczerością”... Kontynuować: Powtarzam: niestabilna sytuacja w okolicach okrętu Separatystów. Dokujemy w celu zabrania istot żywych. Nie radze zbytnio się zbliżać. Jestem gotowy i otwarty na rozmowę w celu wyjaśnienia zaistniałej sytuacji zaraz po zakończeniu dokowania i oddaleniu się od niebezpiecznej pozostałości po okręcie wroga Republiki. Koniec przekazu.

Jeśli chodzi o kontakt z otaczającymi go z dwóch stron przedstawicielami walczących ze sobą frakcji Ad Bor zrobił wszystko co mógł w danej chwili. Odkrył dokładnie te karty które zamierzał odkryć. Nie zamierzał jednak czekać na rozwój wypadków...

-Sprawdźcie wszystko co się da... Mamy chwilę... Chce wiedzieć ile ten wrak wytrzyma, czy grozi mu eksplozja, jeśli tak to jakich rozmiarów... Wyszukajcie informacje o dowódcy garnizonu i floty z Rahabu. Dobrze będzie jeśli podacie mi numer taśmy produkcyjnej z której zeszły te ARC-170. Przede wszystkim jednak dowiedzcie się jakim prawem się tu znaleźli i skąd mogli wiedzieć o tym wszystkim. Natomiast Ty Wooke... przygotuj się na Twoich upragnionych jeńców.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pią 15:25, 17 Kwi 2009    Temat postu:

- Kapitanie Separatyści nie odpowiadają. Wykrywam… jakieś strzały na pokładzie. Tam toczy się walka! Ale nasz frachtowiec jeszcze nie zadokował. Coś innego musi się tam dziać. Wiadomość dotarła, ale liniowiec milczy.

Jeden z łącznościowców niemal wykrzyknął w twarz Ad Bora. Po chwili pojawiły się kolejne raporty załogi z zdań, jakie wyznaczył im chiss. Tymczasem okręt podchodził do statku kalamariańskiego. Wytrącając prędkość, szykował się do dokowania. Tymczasem na holoprojektorze wyświetlały się informacje o stanie przeciwnika. Nie było tak źle, jak się na pierwszy rzut oka wydawało. Co prawda rufowa część okrętu była w tragicznym stanie. Spory kawał wraz z jednym silnikiem dosłownie wyparowały, a Ad Boir mógł spokojnie przyjrzeć się wnętrzu okrętu. Ale utrata powietrza była już powstrzymana. Automatyczne grodzie odcięły uszkodzoną część liniowca. Co prawda stracił on moc, ale czujniki wykryły zapasowy generator, który się uruchomił i przejął funkcje podtrzymywania życia. I choć na śródokręciu, gdzie wybuchł generator tarcz widoczny był dym, to również tam czujniki wykrywały, że okręt jest stabilizowany. Liniowce kalamariańskie okazały się bardzo wytrzymałymi bestiami.

- Wiadomość z frachtowca. W hangarze brak oporu, pytają czy mają ruszać dalej? Również myśliwce czekają na rozkazy. – powiedział ponownie łącznościowiec.
- Kapitanie nie mamy dokładnych informacji o Rahabie. WAR bardzo pilnuje granic, wiemy, że na pewno jest tam kilka cięższych okrętów Republikańskich, głównie Acclamatory. Podobno widziano w systemie również ten ich nowy rodzaj lotniskowców, ale jest to niepotwierdzona informacja. Ta fregata musi być systemowa, władcy Rahabu barona Vissana. Ale myśliwce to ARC-170 bez wątpienia są WARu, tylko oni z nich korzystają. Rahabu jest tylko kilkadziesiąt minut skoku stąd, ale z tego co wiem, Republika nie zapuszcza się w te rejony. Ten pas wykorzystują Kalamarianie, WAR nie atakuje cywilnych okrętów KNSu, nawet, kiedy są na ich terenie. Dlatego ten okręt nie ma prawa tutaj być.

Słowa oficera oznaczały tylko jedno, Republika wiedziała, że Ad Bor będzie tutj dokładnie o tym czasie.
Tymczasem holoprojektor pokazał, że fregata ruszyła w kierunku pasa asteroid. A 48 myśliwców ARC-170 przyspieszyło i również obrało kurs na przechwycenie.
- Przekaz od okrętu republikańskiego. Hmm przez zakłócenia w asteroidach zostało to nadane przed pańską wiadomością kapitanie. Odpowiedzi na nią jeszcze nie mamy. Oto stara wiadomość.
„Mówi komandor Vissan, wzywam do natychmiastowego zaprzestania walki i dezaktywacji uzbrojenia, macie na to dwie minuty. To pierwsze i ostatnie ostrzeżenie.”

[off] Wieczorkiem dodam forum, gdzie będziecie razem z Vissanem sobie popostować i porozmawiać bez mojego udziału. Oczywiście fabularnie. Wyślę Ci pw z linkiem do forum jak je stworze. Teraz nie zdążę bo kończę pracę. [/off]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brasidas dnia Pią 15:26, 17 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Pią 19:58, 17 Kwi 2009    Temat postu:

[off] Czyli mam tu napisać dopiero jak ugadam się z Vissanem czy mogę zacząć już teraz? Jeśli to pierwsze to sorry, ale napisze Smile Jeśli to drugie to edytuje Smile Jak obydwie opcje są ok to myślę, że będzie ok Smile (zaczyna robić się naprawdę fajnie Very Happy Coraz ciekawsza atmosfera Smile [/off]

-Wyłączyć całe uzbrojenie Maraudera. Chociaż i tak wszystko się przegrzało. Na razie jednak nie przerywać procedury dokowania... Jak by co... nie walczymy. Nawigator? Wbij jakieś wstępne koordynaty. Jak by coś poszło nie tak wiejemy zanim zdążą się zorientować. Jak zdążą to myśliwce mają ich zdezorientować. Jak się nie uda... Wooke? Z agresora staniesz się ofiarą. Ale i tak wiem że potrafisz ukąsić. W ostateczności dajemy się zabordażować. Ja zajmę się tym całym Vissanem. Zapewne będzie chciał pogadać. Jak będzie chciał nas rozbroić to pomarudźcie trochę ale oddajcie broń. Wcześniej zabezpieczcie, wszystkie schowki tak by nikt ich nie znalazł. Kto chętny do udawania niewiniątek niech się przygotuje. Kto do schowania się w lukach do szmuglowania niech już idzie wszystko przygotować. Wszyscy mają być gotowi do symulowanego buntu. Dopiero jednak kiedy ludzie Vissana przesadzą. Jak będziecie zbyt nadgorliwi to się Was wyprę... Macie myśleć, czuwać, i intuicyjnie przewidzieć kiedy co zrobić. Myśliwce? Na razie wyłączcie systemy uzbrojenia. Latajcie sobie powolutku na minimalnym ciągu w jakimś ładnym szyku powitalnym. Możecie im machać skrzydełkami. Ponieważ poprzedni przekaz, albo nie dotarł albo został zignorowany... Przygotować następny:

-Tu Ad Bor, Kapitan Maraudera. Wprawdzie całe uzbrojenie mamy przegrzane, ale wyłączymy je na znak dobrej woli. Myśliwce też przechodzą na tryb nieagresywny. Będą w szyku czekać na przechwycenie i spokojną rozmowę. Dokujemy do uszkodzonego okrętu w celu zabrania istot żywych. Jest to okręt Separatystów. Sytuacja w pobliżu uszkodzonego frachtowca jest w miarę stabilna, ale niebezpieczna. Czekam na możliwość rozmowy z kapitanem zbliżającej się floty...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pon 14:51, 20 Kwi 2009    Temat postu:

Załoga wykonała rozkazy. Na Maruderze zostało wyłączone uzbrojenie, choć sama korweta nie przestała podchodzić do dokowania. Headhuntery również wykonały rozkaz, tworząc szyk i krążąc w polu asteroid między okrętami. Natomiast Republikanie szybko się zbliżali. Do kontaktu zostały niecałe trzy minuty z maszynami ARC, fregata była niedaleko za nimi. Załoga korwety zabrała się za wykonanie pozostałych zadań, gotując się na wszystko, w tym abordaż.

- Kalkulacje skoku w drodze, ale aby go wykonać będziemy musieli wylecieć z pasa asteroid, a to trochę zajmie. – powiedział jeden z techników. Tuż po nim łącznościowiec zwrócił siedo Ad Bora:
- Mamy bezpośrednie połączenie sir. Twoja wiadomość dotarła już do okrętu Republiki. Zaraz pojawi się również obraz.

Natomiast na holoprojektorze pojawił się obraz człowieka w średnim wieku. Smukły o długich kruczoczarnych włosach, ubrny w mundur komandora WFR.

[off] Dobra nic się nie stało. Smile Ale teraz czekaj na post Vissana. On pierwszy odpowiada. Potem sobie już normalnie dyskutujcie. Poniżej link do tematu.
http://www.riseoftheempirerpg.fora.pl/najemnicy,31/dolce-farniente-vissan-ad-bor,1721.html#37417 [/off]


[INFO] Dalsza część w temacie o takiej samej nazwy na forum najemników w republice [/INFO]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brasidas dnia Sob 15:07, 09 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Czw 9:43, 23 Kwi 2009    Temat postu:

Vissan spojrzał na siedzącego obok arkaniańskiego kapitana, obaj wyglądali na dość zdezorientowanych sytuacją, takiego przebiegu sytuacji nikt się nie spodziewał, zwłaszcza, że nie wiedzieli absolutnie nic o działaniach korsarskich sankcjonowanych przez Republikę w tym sektorze.

- No, co z tym zrobimy Vissan? - Rzucił Dingo, unosząc brew pod grzywą białych włosów. Baron miał ochotę zapytać go o to samo. Rahabianin wsparł podbródek na knykciach prawej ręki zamyślił się na chwilę ignorując pytające spojrzenia załogi mostka. W końcu wydał polecenie.

- Myśliwce, przerwać atak. Niech ARC ustawią się tak by w razie potrzeby zablokować wektor ucieczki tego Marudera utrzymując bezpieczny dystans, my natomiast podejdziemy na bezpieczną odległość, utrzymując w gotowości działo jonowe. Porozmawiamy sobie z nimi. - Ledwie skończył mówić, a Bothanin pełniący funkcje oficera łącznościowego przedstawił mu wiadomość od kapitana o intrygującym wyglądzie. Choć Vissan obracał się w towarzystwie obcych od wielu lat, o czym świadczyła choćby kosmopolityczna obsada mostka, to nie przypominał sobie by kiedykolwiek widział takiego humanoida, jakiego ukazywał mu holoprojektor.

- Łączność, proszę otworzyć połączenie z Marauderem. - Polecił Verpinowi za konsoletą. Od tej chwili obraz i dźwięk z mostka Ouroborosa przekazywany był do domniemanych piratów.

- Mówi komandor WFR Vissan z okrętu Ouroboros, będę rad jeśli raczy pan, kapitanie, podać swoją... Przynależność. Jak widzę - Ciągnął komandor. - Prowadzi pan tu działania pirackie... Lub może korsarskie, o ile posiada pan republikańskie listy kaperskie. Z tego co wiem, nawet korsarze umocowani przez kanclerza nie mają zaleceń atakować liniowców pasażerskich z planet przynależnych do KNS, chyba, że mylimy się co do charakteru tego liniowca. Czy wyjaśnicie nasze wątpliwości?

***

-Mamy odpowiedź z okrętu Republiki!

-Zakomunikował pierwszy oficer po czym zrealizował połączenie.

-...Czy wyjaśnicie nasze wątpliwości?

-zabrzmiały ostatnie słowa przekazu po czym kapitan odezwał się w stronę instalacji transmisyjnej:

-Jestem przedstawicielem rasy Chiss. Prowadzę działalność piracką. Okręt Separatystów zaatakowałem ponieważ według moich informacji ma na pokładzie samych bogatych członków tego, można powiedzieć sojuszu przeciw Republice. Nie pałamy do nich jakąkolwiek sympatią i mamy z nimi stare zatargi. Listu kaperskiego nie posiadam, ale jestem pewien, że działalność przeciw Separatystą nie szkodzi Republice, a nawet jej pomaga. W zaistniałej sytuacji jestem gotowy podjąć jakiekolwiek kroki mające na celu zneutralizowanie zaistniałej sytuacji. Proszę jednak o uwzględnienie mojej sytuacji. Mam załogę której muszę wypłacić należne finansowe zaległości za tą misje...
Na liniowcu trwa teraz walka wewnętrzna. W obliczu druzgocącej porażki załoga pożegnała się z zdrowym rozsądkiem i zaczęła walczyć z pasażerami lub z nie wiadomo kim. Jestem gotowy by wejść do okrętu wroga, ustabilizować sytuacje, zebrać należne wypłaty dla moich ludzi i ustalić co dalej z tym fantem zrobić. Czekam na odpowiedź...
Mówił Parmc'cyre'ulungu, kapitan pirackiego statku klasy Marauder.


-Zakończył przedstawiając się w intrygującym i brzmiącym niecodziennie języku swojej rasy, po czym przerwał połączenie i rozpoczął oczekiwanie na odpowiedź...

***

Vissan doprawdy nie miał pojęcia co odpowiedzieć obcemu kapitanowi. Swego czasu był zajadłym wrogiem piratów, którzy próbowali uszczknąć z jego włości, z drugiej jednak strony nie tak dawno sam prowadził działania korsarskie przeciwko KNS.

Parmc'cyre'ulungu zdaje się nie deklarował wrogości wobec Republiki, a atakując okręty z planety separatystów wręcz jej pomagał, ale mimo wszystko, na liniowcu byli niewinni cywile. Baron wiedział, że na żałowanie decyzji o wyruszeniu na tę akcję jest już za późno i jedyne co może zrobić to odlecieć w najmniej szkodzący swojemu wizerunkowi sposób. Rahabianin podniósł wzrok na holoprojekcję z mostka Maraudera.

- Kapitanie Parm... - Zaczął Vissan, zacinając się na trudnych do wymówienia zgłoskach. Siedzący obok niego kapitan FAV-a szepnął mu coś do ucha i po chwili baron ciągnął dalej. - Kapitanie Parm'cyre'ulungu, dla nas obu jest to nietypowa sytuacja i lepiej gdyby do tego spotkania nigdy nie doszło. Pan ma swoje priorytety, ja swoje. - Urwał i podrapał się po podbródku jakby szukając odpowiednich słów. - Działa pan w sektorze który, poniekąd, jest pod moją opieką i moim zadaniem jest ochrona cywili przebywających na tym terytorium. W normalnych okolicznościach już dawno wydałbym rozkaz ataku, trwa jednak wojna. Zezwolę panu na dokonanie abordażu i opuszczenie tego miejsca, ale musi pan przedstawić przekonywujące argumenty, że w czasie pana akcji nie ucierpią cywile. Jednocześnie zabraniam - Tu podkreślił z emfazą - Jakiegokolwiek łupienia pasażerów tego liniowca nie związanych bezpośrednio z konfederacją niepodległych systemów. - Zakończył.

Vissan szepnął coś Dingo Egretowi, a ten wydał jednemu z oficerów rozkaz podania raportu na temat stanu pasażerskiego liniowca.

***

Straty wśród cywili... Ciężka sprawa... Jeśli trwa tam teraz walka to najprawdopodobniej Separatystów z niezależnymi. W sumie sami sobie winni... Podróżować razem z tak nieprzewidywalnymi pasażerami... To nie odwaga, to głupota. Ale nie można przeczyć, że my to rozpoczęliśmy... A teraz... trzeba to zakończyć...

-Ma pan moją gwarancje, że z mojej ręki i ręki moich ludzi nie ucierpi, żaden niezależny cywil. Nikt z nich nie zostanie też okradziony. Najprawdopodobniej jednak to cywile są ofiarą strzałów które moja załoga wykryła na statku. Chętnie udzielę im pomocy lecz niestety nie dysponuje zapleczem medycznym. Jeśli znajdę na pokładzie jakiś rannych, skontaktuje się z panem i udostępnię frachtowiec do ewentualnego przetransportowania ich. Ich ewentualne zeznania będą dowodem, że nie zrobiliśmy im krzywdy. Jestem też przekonany, że na pokładzie jest ktoś, lub coś więcej niż zwykli Separatyści. Prawie pewne, że są tam jeńcy, niewolnicy, droidy bojowe... Będę w stałym kontakcie jak znajdę coś niecodziennego. Szczerze, to chętnie spotkam się z panem osobiście, np. by przekazać informacje które mam zamiar wyciągnąć od kapitana Separatystów... Z dwojga złego w tej całej wojnie liczę na Was... O wiele więcej satysfakcji daje mi pranie tych "złych" i niepewnych. Swego czasu zostaliśmy z załogą po prostu wykiwani przez Separatystów. Mamy szanse się odgryźć. Odezwę się jak będę na pokładzie. Czekam na odpowiedź, ale bez wizji, zaraz przybijamy i muszę opuścić mostek by wszystkiego dopilnować.

Ad Bor zakończył przekaz po czym zwrócił się przez komunikator do załogi frachtowca który był wewnątrz zaatakowanego okrętu.

-Ustabilizować sytuacje, zabezpieczyć hangar i kto potrafi się posługiwać hydrokluczem niech zabiera się za prowizoryczne naprawy frachtowca. Reszta porozglądać się po korytarzach, ale nie oddalać się za bardzo. Poszukajcie wejście do komputera i spróbujcie pobrać mapy bądź dowiedzieć się czegoś więcej. Jak strzały na pokładzie to i alarm... Dowiedzcie się gdzie i jaki... jaki model, jaki kolor, jakiej firmy... w którym miejscu... wszystko. My dobijemy jakimś włazem bocznym bliżej mostka.

Po wydaniu rozkazów zebrał wszystkich potrafiących utrzymać blaster i skierował się w stronę jednego z włazów cumowniczych. Na mostku została nieznająca się na walce obsługa. Słysząc serie syków hydrałliki Ad Bor oczekiwał przy włazie na odpowiedź Vissana i zakończenie procedury podpięcia się do jednego z miejsc umożliwiającego wejście...

***

Vissan przez chwilę rozmawiał pógłosem z kapitanem Egretem. Sytuacja była, oględnie mówiąc nietypowa i nieoficjalna. Propozycja kapitana Maraudera, by spotkać się osobiście bardzo zainteresowała Rahabianina. Wyglądało na to, że wciąż można było osiągnąć kożyści z tej niefortunnej wyprawy. Baron postanowił odpowiedzieć.

- Kapitanie, pozostaniemy tutaj by monitorować akcję, kiedy zakończy pan abordaż zapraszam na pokład mojego okrętu, gdzie dokonamy wymiany informacji i przedyskutujemy ewentualne przekazanie wysoko postawionych konfederatów w ręce Republiki, jesli takowi znajdują się na okręcie. Po całej sprawie upewnimy się, że cywile otrzymali niezbędną pomoc medyczną i są w stanie dotrzeć do punktu przeznaczenia. Mam osobistą prośbę, kapitanie, niech ta akcja wygląda na coś więcej niż tylko piracki napad, mam nadzieję, że pańscy ludzie potrafią zachować profesjonalizm.

Ouroboros zajął pozycję i w iluminatorach mostka ukazał się okaleczony kadłub kalamariańskiego liniowca. Na polecenie Vissana mysliwce ARC zwolniły i rozpoczęły powolny patrol po orbicie całego zgrupowania okrętów, klony zmniejszyły moc silników aby zaoszczędzić paliwo, w razie gdyby akcja przedłużała się, baron był gotowy wydać polecenie rozdzielenia eskadr na dwie grupy i rozdzielić wachty patrolowe, aby myśliwce nie skończyły z pustymi zbiornikami. Rahabianin spojrzał na jednego z oficerów, który właśnie pojawił się na mostku, rosłego Ithorianina odzianego w zieloną tunikę, uplecioną z roślinnych włókien.

- Dobrze że pan tu jest, doktorze Nellig, wygląda na to, że bedziemy mieć zadanie dla waszego bloku medycznego, proszę być gotowym na ewentualne przyjęcie rannych z liniowca separatystów. - Polecił baron. Teraz pozostawało tylko czekać.

***

-Długo jeszcze?-Zapytał znudzony kapitan
-Vissan zdążył odpowiedzieć, a wy jeszcze dokujecie. Znajdźcie w końcu jakieś wrota, lub po prostu przygotujcie spawarki. Wooke? Mam nadzieje, że dotrzesz tu zanim uporamy się z tym włazem. Będziesz mi potrzebny. Po wejściu trzymamy się razem ale w rozproszonym szyku. Włochaczu, będziesz przy mnie. Będę Cie potrzebował. Przy najbliższym rozgałęzieniu korytarzy dzielimy się na dwie grupy. Trójka na czele. Dwóch przy ścianach, jeden środkiem. Prowadzimy ogień krzyżowy

-eeee... Krzyżowy?-zapytał jeden z marynarzy

-Tak, Krzyżowy. Ty po prawej celujesz w lewo, a on z lewej w prawo. Oczywiście w wroga, a nie w ścianę. Wara też strzelać w nieuzbrojonych. Mam nadzieje że frachtowiec przekaże parę informacji lada moment i będziemy wiedzieć coś o tych cholernych cywilach. Co do ognia krzyżowego to jest to popularny styl strzelania dezorganizujący żółtodziobów w pierwszej chwili. Acha... środek oczywiście strzela prosto... Skontaktuj mnie też z jednym z techników. Romex zna się chyba na droidach. Jak jakiegoś zobaczycie walcie z jonówek. Chce by ten Nautolanin okręcił mu głowę i pokazał co to cudo widziało przez ostatnie 30 min. Ruchy, ruchy... Nie mamy całego dnia.

***

Vissan mógł mieć jedynie nadzieję, że piraci zachowają na pokładzie liniowca wysoki profesjonalizm, jeżeli mówiąc o najemnikach, można było, użyć takiego określenia. Baron był w bardzo ciężkiej oraz delikatnej sytuacji politycznej. Liniowiec co prawda był separatystyczny, ale należał do kalamarian, których wielu senatorów chciało widzieć z powrotem w Republice, w tym słynny Bail Organa. Teraz wszelkie starania i szanse na przyszłe akcje dyplomatyczne, wisiały na włosku. Wsparcie piratów przekreślały marzenia Alderańczyka i jego dotychczasowe działania. Ale, czy Vissan miał jakiekolwiek możliwości wyjścia?
Był to teren Republiki, ale poza jurysdykcją działań wojennych. A sam statek był w końcu separatystyczny. Czy warto było wysyłać własnych ludzi do obrony elity KNSu, która doprowadziła do tej tragicznej wojny? Na te pytania i wiele innych bron musiał odpowiedzieć sam. Informacje o jego działaniach w tym pasie asteroid na pewno rozniosą się i konsekwencje będą widoczne już w niedalekiej przyszłości.

Tymczasem z myśli wyrwał go głos Egreta.

-No to po tej akcji, rzucą się na nas jak sępy wszyscy, którzy byli przeciwni politykom w WAR.- skwitował niezadowoloną miną. Ale jego głos wyrażał jedynie bezsilność, a nie sprzeciw -Mam kilka raportów. Nie mamy manifestu pokładowego, więc nie możemy sprawdzić, kto jest na pokładzie. Okręt KNSu, więc możemy zapomnieć o tych informacjach. Jednak mam coś interesującego. Ad Bor nie znajduje się w żadnych naszych databazach, ten pirat jakby nie istniał. Na pewno nie ma listu kaperskiego WFR, chyba, że jest to tak tajny, że jedynie Kanclerz o tym wie. W co jednak wątpię. Ale biorąc pod uwagę jego słowa, chyba nie pała do Sępów miłością i brzmi, jakby z chęcią takie papiery uzyskał.- przerwał na chwilę, patrząc się na raport od technika -To dziwne. Skanujemy dokładnie liniowiec. Faktycznie toczy się tam walka. I to w rejonach nie przyległych do hangaru, niedaleko mostka. Piraci tutaj nawet nie mieli szans, aby dostać się tak daleko. Ponadto coś na samym okręcie zakłóca przepływ sygnałów. Ktoś na pokładzie nie chce, aby okręt komunikował się z kimkolwiek.-

-------------------------

Tymczasem na pokładzie Ad Bor szykował się do dokowania. Okręt zwalniając podszedł perfekcyjnie do liniowca obok jednej ze śluz. Natychmiast wysunęło się ramię, które połączyło oba statki. Raporty płynęły do Ad Bora ze statku i frachtowca. W większości były to potwierdzenia wydanych rozkazów. Jednak, kiedy zostały dosłownie sekundy do otworzenia grodzi do wnętrza kalamariańskiego liniowca, komunikator pirata zakomunikował kolejnego rozmówcę.

- Sir! Przekaz z frachtowca. Napotkali opór, ale… nie jest to załoga statku. Jakby goście… Spora liczba istot, przebranych za pasażerów, jest uzbrojona po zęby i walczy z załogą. Nasi są przygwożdżeni w hangarze. Wykrywamy, że koło mostka też są prowadzone ciężkie walki.-

----------------------

Po chwili na obu okrętach zawyły alarmy ostrzegawcze.
-Sygnały hiperprzestrzenne, wykrywamy wynurzający się okręt… klasy Lucerhulk!- zakomunikowali technicy na fregacie Vissana oraz kanonierce Ad Bora.-Startują myśliwce… jedna eskadra… poprawka dwie… cztery… osiem!-

Holoprojektor zamigał aktualizując dane. Na obrzeżu pasa asteroid, przed kalamariańskim liniowcem, pojawił się owalny kształt okrętu typu LH. Olbrzymia konstrukcja zdawała się być standardową jednostką separatystyczną, jednak… coś w niej nie pasowało. Zwłaszcza baronowi wygląd statku zdawał się znajomy. Na poszyciu brakowało oznakowań KNSu, do tego widoczne były liczne modyfikacje. Startujące myśliwce również nie pasowały wyglądem do maszyn Konfederacji. Były to typy wykorzystywane przez prywatne armie, a nie floty walczących stron. Ad Bor stojący przed grodziami do rękawa, widział na monitorze terminalu obok, wyskakujące informacje.
Potrwało kilka sekund zanim dziewięćdziesiąt sześć myśliwców zostało rozpoznanych. Dwie eskadry składały się ze Starchaserów, cztery z Cloackshapów, a ostatnie dwie Headhunterów. Myśliwce natychmiast utworzyły szyk obok LH, który ruszył powoli w kierunku liniowca, szykując uzbrojenie. Tuż po tym, statki zostały wywołane, a na holoprojektorach pojawiła się dosyć sroga twarz.

-Tutaj Komandor Telemachus Rhade na pokładzie „Wesołego Rogera”. Do wszystkich jednostek w pasie asteroid Rah-17. Macie minutę na opuszczenie liniowca, dezaktywowanie wszelkich systemów obronnych, wycofanie myśliwców i obranie kursu poza pas, jak najdalej od „Gwiazdy Dac” oraz mojego okrętu. Na pokładzie tego zaplutego, separatystycznego statku znajdują się moi ludzie. Nie radzę odmówić mojej „prośbie”. Nie chcę walczyć, ale jeżeli nie przystaniecie na moje ultimatum, zostaniecie bezlitośnie zniszczeni.- Mówiący człowiek był dosyć wysoki, chudy, o krótkich kruczoczarnych włosach. Ubrany w skórzaną kurtkę, jego prawa ręka była bioniczna. Prawa strona twarzy nosiła blizny po oparzeniach.

-Witaj Vissanie, dawno się nie widzieliśmy.- głos dawnego towarzysza był ciągle ten sam, choć pełen smutku i cierpienia.-Nie sądziłem, że spotkamy się w takich okolicznościach. Miałem nadzieję, że nie zastanę Ciebie w tym miejscu, ale mogłem przewidzieć, że Twoja źle ulokowana lojalność, skrzyżuje nasze drogi, prędzej czy później. Zawsze byłeś marzycielem oraz idealistą. Proszę zaniechaj tego statku. Ja nadal walczę o Republikę, mimo iż ona tego nie rozumie. Mimo, że zostałem wyklęty przez naszych tak zwanych przywódców!-ostatnie słowa Telemachus dosłownie wykrzyknął z olbrzymią nienawiścią. Szybko jednak uspokoił się i ponownie rzekł do komunikatora. – „Gwiazda Dac” to separatyści, nie przejmuj się ich żywotem, jest bez znaczenia. Zepsuta masa, która nie powinna istnieć. Proszę… błagam, ze względu na dawne czasy zapomnij o tym spotkaniu. Zawróć okręt i wróć na Rahabu. Nie mieszaj się w to stary przyjacielu.-

***

Ad Bor podbiegł jak najszybciej mógł do najbliższego terminalu i rozpoczął połączenie z Vissanem.

-Kapitanie Vissan! Kapitanie... Cholera jasna... Co tu jest grane!?
-zwrócił się do jednego z techników.
-Nagrać przekaz i wysłać jak tylko będzie odbiór!
-krzyknął po czym nieco spokojniej przystąpił do nagrywania:

-W tej sytuacji nie mam wielkiego pola do manewru. Zaraz wyśle w eter wiadomość do tego napuszonego, nieproszonego gościa. Proszę tylko pana by zabrał pan ze sobą moje myśliwce jeśli nie zdążą się schować bądź jeśli coś się wydarzy. To dobre chłopaki, a ich śmierć na nic się nie zda. Maraudera też oddaje pod pana rozkazy. Ja i moi najbardziej zaufani ludzie przyszykujemy coś specjalnego na pokładzie liniowca. Telemachus będzie stał przed ciekawym wyborem... Oczywiście moja poprzednia gwarancja zostaje utrzymana w mocy. Moim celem jest zminimalizowanie rozlewu krwi. Gram va bank. Jeśli jednak jest pan gotowy walczyć to mój statek na wiele się nie przyda. Może jednak spróbować udać się po pomoc... Koniec przekazu i bez odbioru. Możliwe, że już nigdy się nie spotkamy...

-Zakończył po czym zwrócił się do ludzi:
-Idą tylko Ci którzy naprawdę chcą zarobić, nie boją się śmierci i mi ufają. Nic nie dzieje się tu zgodnie z planem, ale takie życie pirata. Mam nadzieje, że byliście na to gotowi. Mamy ograniczoną ilość miejsc. Biorę tylu ilu zmieści się potem z trudem na frachtowcu. Reszta wraca na Marudera, oddala się i słucha kapitana Vissana. Jak najszybciej! Ewentualnie uciekacie sami. Nie wiem czy zdążycie w razie czego zebrać myśliwce... Jak by co polecą z Vissanem... mam nadzieje... Czekajcie na nas parsek drogi w stronę Tatooine od miejsca w którym zaczynaliśmy. Jak wszystko się uda dotrzemy do Was i podzielimy łupy. Reszta, za mną. Przebijamy się do hangaru i minujemy wszystko po drodze... generatory, łącza energii, wszystko...
-pomyślał przez chwile, że za często używa tego słowa... "Basic... niech szlak trafi ten pokręcony język..."
-...Zdaje się w tym na was. Nie mam zielonego pojęcia o ładunkach wybuchowych...

-Zakończył wydawać rozkazy i spojrzał z smutkiem na swoich ludzi. Część szykowała się do walki. Część już wybierała się na mostek.
-Będzie dobrze chłopaki. Jeszcze się obłowimy... To nie był nasz dzień, ale zaraz zacznie się noc... Prawdziwa ciemna noc, oświetlona jasnym blaskiem...
-Zdał sobie sprawę, że nie bardzo go rozumieją, więc przystąpił do wcześniejszych zamiarów.
-Drugi przekaz. Nagrać i wysłać jak tylko będzie taka możliwość. Zaczynamy:
-Nastąpiło krótkie piknięcie i Ad Bor zaczął:

-Komandorze Telemachus... Zdaje mi się, że trochę za szybko by żądać tyle w tak krótkim czasie. Nie wziął pan pod uwagę wielu faktów. Uszkodzony liniowiec może się za chwile rozsypać razem z pana ludźmi jeśli pan trochę nie przystopuje. Ja nie mam nic do stracenia, a miny już założone. Proponuje chwilowe zawieszenie broni i uzgodnienie warunków ewentualnego odwrotu. Moje słowa są autonomiczne względem tego co powie pan komandor Vissan. Myślę, że zna pan piracką mentalność i wie, że tak łatwo nie zostawimy naszego łupu bez walki, a pańska siła mnie nie przekonuje.

-Ad Bor zakończył po czym bez cienia wątpliwości wyciągnął z kabury na udzie poręczny modyfikowany blaster i spojrzał na ludzi, którzy bez słowa zrozumieli o co chodzi o otworzyli właz.
-Tak jak mówiłem. Idziemy trójkami. Kierujemy się w stronę hangaru ewentualnie zbaczając w stronę jakiegoś źródła energii. Ruszamy!
-krzyknął i wskoczył jako pierwszy na pokład liniowca. Gdy tylko jego stopy dotknęły pokładu poczuł małe wstrząsy targające całym okrętem. Nie zrażony tym przywarł do gładkiej, lekko zakrzywionej ściany i trzymając gotowy do strzału blaster skierowany lufą do góry i nasłuchując poruszał się do przodu. Parę skrzyżowań między korytarzami dalej, intuicyjnie wybierając zakręty mogące prowadzić w stronę hangaru znalazł miejsce na pierwszy pseudo postój. Dotychczas mijali pomieszczenia techniczne które skrupulatnie sprawdzane okazały się puste. Teraz mieli przed sobą sekcje bardziej użytkową i liczne drzwi.
-Rozstawić się i czekać chwilę. Musze skontaktować się z załogą frachtowca.
-Wyjął komunikator, nastawił częstotliwość i zwrócił się do towarzyszy oddzielonych od niego wieloma ścianami i podłogą.

-Słyszycie mnie? Jesteśmy na pokładzie. Mamy mały problem więc zaszła mała zmiana planów. Umocnić wasze pozycje w okolicach hangaru. Nie atakować. W razie czego kładźcie zaporę ogniową by zablokować ewentualny atak. Nadal starajcie się zdobyć jak najwięcej informacji. Przebierańcy to ludzie niejakiego Telemachusa Rhade. Najprawdopodobniej rebeliant Republiki. Dążymy do zawieszenia broni. Idziemy w waszą stronę. Po drodze spróbujemy się obłowić.

-Zakończył rozmowę i oczekując na odpowiedź zwrócił się do swoich ludzi.
- Przeszukać teren, nasłuchiwać wroga, zaminować jak znajdziecie coś istotnego.

-Ostatnie polecenie zabrzmiało nikłym echem w korytarzach, a część ludzi Ad Bora rozeszła się by się rozejrzeć. Minął moment po którym powinna nadejść odpowiedź od załogi frachtowca, gdy z jednej ze stron kapitan usłyszał dźwięk którego ewidentnie nie wydał ani pokładowy sprzęt, ani jeden z ludzi kapitana. Ad Bor zacisnął rękę na blasterze i zaczął przygotowywać się na wszystko...

***

Vissan i jego arkaniański przyjaciel rozmawiali półgłosem, obserwując sytuację. Baron oparł się na podłokietniku fotela i spoglądał cierpliwie, jak Marauder dokuje do kalamariańskiego liniowca. Rahabianin zastanawiał się, czy w tej sytuacji cokolwiek może jeszcze pójść źle...

Nagłe pojawienie się lucerhulka oznaczało, że rzeczywiście, mogło. Na mostku zapanowało poruszenie, gorączkowo wymieniano raporty i komendy. Dingo Egret rzucił tylko:

- Konfederaci! - I zaczął przygotowywać okręt do walki. Vissan poderwał się w fotelu i natychmiast nakazał pilotom-klonom wycofać się w pobliże FAVa. Wyglądało na to, że trzeba będzie pozostawić liniowiec i piratów samym sobie, gdy załoga Ouroborosa ujrzała chmarę myśliwców opuszczających hangary Lucerhulka.

- To nie są konfederackie myśliwce - Skonstatował Egret.

- A ja poznaję ten okręt - Dodał Vissan, wpatrując się w odczyty skanerów i powoli kręcąc głową. A po chwili, jakby na potwierdzenie jego słów, na ekranie pojawił się... Telemachus Rhade. Baron poznał go natychmiast, mimo paskudnych blizn szpecących twarz sławnego korsarza, a niegdyś komandora WFR. Człowieka, który powstał z grobu. Vissan wpatrywał się w oblicze dawnego przyjaciela, niemal nie słuchając jego słów. Kapitan Egret oderwał wzrok oblicza na ekranie, oblicza mężczyzny którego przecież także znał i spojrzał na Vissana. Jego dowódca, blady jak papier, pochylił się w fotelu, jakby chcąc lepiej przyjrzeć się postaci która kierowała do nich przekaz. Baron istotnie wyglądał, jakby zobaczył ducha i poniekąd rzeczywiście tak się czuł. Rahabiański komandor milczał przez chwilę, na mostku urwały się wszystkie rozmowy i ciszę przerywały tylko gorączkowe meldunki pilotów ARC. W końcu Vissan odchylił się w fotelu i zaczął mówić.

- Telemachusie... - Zaczął, ale potrzebował kolejnej chwili by dobrać odpowiednie słowa. - Chyba nie doceniłem cię, sądząc, że naprawdę dałeś się zabić. Dobrze cię znowu widzieć stary przyjacielu, choć rzeczywiście, wolałbym, gdyby stało się to w innych okolicznościach. - Baron urwał, zwracając się do Dingo: -Odwołaj myśliwce, niech wracają do Ouroborosa. - Rahabianin przez chwilę przyglądał się pooranej bliznami twarzy Rhadego. -Nadal gramy do tej samej bramki. Przysiągłem Republice służbę i jestem jej winien lojalność. Ty jak widzę, wciąż jesteś korsarzem... Czy może piratem. Nie sądziłem, że zaczniesz napadać na statki pasażerskie z cywilami. Większość pasażerów tej jednostki nie ma nic wspólnego z wojną, chcą dotrzeć do punktu przeznaczenia, czy tak? - Vissan zawiesił głos, oczekując na odpowiedź Rhadego.

Tymczasem Egret zajął się wiadomością od kapitana Marudera. Parm'cyre'ulungu chciał wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi, cóż, Arkanianin nie potrafił udzielić mu odpowiedzi, a przynajmniej tak długo, jak baron nie skończy rozmowy z Rhadem.

***

- Tak jest kapitanie – dobiegł głos z komunikatora. Dowódca frachtowca o imieniu Kiruk odezwał się trzeszczącym głosem. Coś na okręcie zakłócało łączność. Jedynie komunikatory krótkiego zasięgu działały. Ad Bor szybko dostrzegł problem, że niestety zaraz straci kontakt z Maruderem, który już zaczął oddokowywać. – Utrzymujemy pozycję, ale jesteśmy pod bardzo silnym ogniem, potrzebujemy pomocy!

Samo wnętrze statku było dosyć ciemne. Jedyne źródło energii to migające czerwone światła, z zapasowego generatora. Zrządzeniem losu, chiss zadokował niedaleko maszynowni. Co prawda nie można było się obłowić podróżując przez techniczne poziomy, ale ludzie pirata, zakładali w obiecujących miejscach ładunki wybuchowe. Idąc naprzód, Ad Bor widział biegających techników kalamariańskich, którzy dostrzegając piratów, uciekali czym prędzej, starając się nie stawać na ich drodze.
Piraci nie trzymali się w zwartej kupie. Co rusz kolejni odrywali się od głównej grupki, idąc w boczne korytarze, aby podłożyć ładunki na coraz to nowsze systemy, które mijali. Od zdewastowanego pomieszczenia z generatorami tarcz, po systemy podtrzymujące życie, aż do największy sukces pomieszczenie zapasowego generatora.

Po jakiś dziesięciu minutach podróży cały oddział dotarł do poziomów hangaru i zbliżając się do pozycji swoich kamratów, słyszeli nasilające się wystrzały blasterowe, dobiegające z miejsca zadokowania frachtowca. Nie minęła długa chwila, kiedy skręcając za kolejny winkiel, Ad Bor i jego ludzie natrafili na nieprzyjaciela. Przed nimi dalej w korytarzu, plecami do chissa i jego ludzi, znajdował się z tuzin, przebranych w dostojne stroje, ludzi. Uzbrojeni w karabiny blasterowe, strzelali w kierunku hangaru, który był za nimi. A tam przygwożdżeni piraci z frachtowca desperacko stawiali opór. Już stąd widać było, że korytarz, którym szedł Ad Bor nie był jedynym, który prowadził do hangaru i kamraci z frachtowca walczyli z nieprzyjacielem ze wszystkich stron.
Po chwili jeden z nieprzyjaciół odwrócił się podczas chowania za skrzynie i zaczął przeładowywać. Mimowolnie jego wzrok padł na Ad Bora i jego dwudziestu ludzi. Oczy rozszerzyły się z przerażenia.
- Wróg! – po czym podniósł karabin i zaczął strzelać.

---------------------------------------------

Tymczasem na mostku fregaty Vissana pospiesznie wykonywano polecenia barona. Maruder, który oddał się pod dowództwo komandora, zbliżał się ze swoimi myśliwcami do jednostek republikańskich. ARC 170 zawróciły i utworzyły szyk obok „Oroborusa”.
Tymczasem holoprojektor zamigał ukazując zmieniające sie oblicze Telemachusa.
- Wybacz Vissanie, ale w tej wojnie nie ma niewinnych. Ci na pokładzie to elita separatystów. Przywódcy, biznesmeni, cała sielanka, która zarządza tym ich złomowiskiem. Są tak niewinni, że budują droidy bojowe, które niszczą nasze domy, działa, które bombardują niebronione miasta i wirus, który morduje nawet dzieci. O nie, tam nie ma niewinnych. Są Konfederatami, to już jest wina, a kara za nią jest tylko jedna. Doskonale wiesz, jaka.. Jeszcze raz bracie, poniechaj tego statku. To nie twoja walka, a ja nadal na swój sposób walczę o Republikę. Ale to nie jest sposób, który ty i ci przeklęci Jedi uznaliby za odpowiedni. Po prostu niektórzy nie rozumieją, że kiedy przeciwnik nie gra czysto, samemu trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. W wojnie nie ma miejsca na miłosierdzie. Przetrwa tylko silniejszy. Utapau mnie tego nauczyło. Nie było tam miłosierdzia ani dla mnie, ani dla moich ludzi. I za co? Za to, że wiernie służyliśmy Republice? To ostatnie ostrzeżenie stary przyjacielu. – Telemachus zamilkł czekając na odpowiedź Vissana.

Tymczasem obok barona pojawił się Egret.
- Myśliwce Rhada przyspieszają, mają uruchomione systemy obronne, zaczynają tworzyć szyk uderzeniowy. Wykrywamy, że „Wesoły Rdoger” zaczyna namierzać liniowiec swoimi działami. Z tego co widzę, maja około dwudziestu baterii turbolaserowych zamiast sporej liczby działek laserowych. Nic więcej.

***

-Ognia! -Krzyknął Ad Bor po czym padł na ziemie i nacisnął spust. Momentalnie przez środek korytarza przeleciał strumień energii. Zaledwie sekundę później z pod prawej ściany bosman otworzył ogień. Kolejne dwie sekundy później wąskie przejście zostało zalane ogniem sześciu blasterów. Strzały krzyżowały się w połowie odległości między atakującymi a obrońcami na różnych wysokościach. Bosman uklęknął na jedno kolano i strzelał bardzo precyzyjnie. Za nim dwóch marynarzy prowadziło ogień ciągły. Jeden strzelał z biodra, drugi trzymał karabin na wysokości ramion. Do lewej ściany przyległo trzech majtków i od czasu do czasu oddawali salwę w stronę wroga. Ogień krzyżowy zdał egzamin. Trzej przeciwnicy zostali lekko ranni i wyłączeni z gry. Ten który zobaczył Ad Bora padł z wielką dziurą w głowie. Reszta została zmuszona do schowania się. Rzadziej odpowiadali ogniem.

-Wooke! Marix! Idźcie do przodu i włazić do najbliższego pomieszczenia! Bosman? Osłaniamy ich!

-Lewostronni majtkowie przerwali ogień, a kapitan z bosmanem posłali przed siebie śmiercionośne wiązki. Z rykiem prawdziwego wojownika wooke przeskoczył nad leżącym kapitanem i pobiegł w stronę drzwi. Tuż za jego wielkim ciałem w biegu chował się Marix. Chwile później pierwszy punkt zaczepny został zdobyty. Wooke wychylony z pomieszczenia otworzył ogień po nowym śmiercionośnym kontem. Majtkowie wznowili ostrzał lecz tym razem był on mniej intensywny. Ad Bor spojrzał w lewo i zrozumiał. Jeden z nich trzymał się za ramie i wycofywał się kucając.

-Warfel! Zastąp go... Bardzo dobrze chłopaki... Hej Boss? Widzisz ten skraj szaty wystający zza tej skrzyni? Ładuj na pełnej mocy, tak by się zapaliła. Przygotujcie granat...

-I wystrzelił dokładnie w wystającą zza rogu głowę. Przeciwnik zdążył się schować, ale w miejscu gdzie przed chwilą był widniał czarny ślad po strzale... „Nie prędko znowu się wychyli... Ale mają chłopaki refleks... Aż żal zabijać...”

-Panowie! -krzyknął w stronę wroga-Jesteście otoczeni, a okręt jest zaminowany!- odetchnął -Zdaje mi się, że coś Wam dzisiaj nie wyszło... Złóżcie broń, a puszcze was wolno...

-Odczekał chwile po czym w jego stronę posypał się grad ognia.

-Chyba im to nie w głowie... Rozpirzyć ich!

-Dobitnie rozkazał, wznowił ostrzał, po czym po chwili dodał:

-Zostawcie dwóch, trzech przy życiu... Chce z nimi potem pogadać...

-Jakby na potwierdzenie tych słów jeden z wrogów wypadł zza osłony martwy, a drugi ujawnił się w całej okazałości wychodząc, a właściwie wybiegając zza jednej z skrzyń. Boss trafił w jego długą do kostek wyjściową szatę która wystawała zza osłony. Szata zajęła się i żołnierz stanął w płomieniach. „Jego jęki powinny zmniejszyć morale przeciwnika...” pomyślał Ad Bor i powoli z pozycji leżącej podniósł się i przyklęknął na jedno kolano.

-Idziemy! – zawołał do swoich -Wooke? Osłaniaj nas!

-Przeszli zaledwie parę kroków i znaleźli się bliżej zajętego wcześniej pomieszczenia, ale to w zupełności wystarczyło do realizacji planu Ad Bora. Zamieszanie wywołane „pożarem” minęło i wróg wznowił ostrzał, ale piraci byli teraz na lepszej pozycji i dwóch żołnierzy wroga straciło poczucie „bezpieczeństwa” Chcieli zmienić położenie. Na ich nieszczęście ogień osłonowy jaki za-sponsorowali im koledzy był za słaby. Jeden padł z dziurą w plechach, drugi zmienił zdanie, chciał wrócić i dostał piękną, centralną serie w klatkę piersiową. „Piękną...” pomyślał Ad... „ale wolał bym by poszli po rozum do głowy... Cóż za marnotrawstwo...” Ostatnia myśl wydała mu się zdecydowanie ironiczna. Nie zmieniało to jednak faktu, że śmierć dobrego żołnierza to zawsze strata. „Telemachus mi tego nie wybaczy...”

-Została połowa panowie! Bierzemy się do roboty. Nie mamy całego dnia!

-Stało się... Podwładni kapitana zrozumieli te słowa tak jak chciał by je zrozumieli. Zadziałał na ich ambicje. W stronę wroga posypał się jeszcze większy grad ognia niż dotychczas. Dwa zabłąkane strzały dużej odłupały kawałek narożnika z prawej i z lewej strony odsłaniając dwóch przeciwników. Bełt z kuszy dokończył dzieła. Jedna salwa - dwa trupy. Pozostali przy życiu żołnierze zrozumieli, że ściany są zbyt słabe by ich osłonić przed taką kanonadą. Zdecydowali... Z ochrypłym wrzaskiem grupa zdesperowanych rannych ludzi wybiegła na korytarz sypiąc ogniem w stronę napastników. Ad Bor pomyślał, że tym razem nie uda mu się uniknąć śmierci któregoś z jego ludzi. Na szczęście przyszła pomoc... Z spodziewanej strony... Załoga frachtowca wiążąca wroga słabym ogniem z drugiej strony zadziałała odruchowo. Widząc wybiegających wrogów ruszyli za nimi w pogoń. Kapitan zobaczył jak dwaj szarżujący którzy z powodu własnego strachu i niepewności trzymali się z tyłu giną. Jeden od strzału w bok głowy, drugi od pionowej serii przez udo wzwyż...

-Ogłuszanie! -krzyknął, ale zdał sobie sprawę, że już raczej za późno...

Co do trzech padających wrogów nie miał wątpliwości. Dostali tyle strzałów czerwonej barwy, że pewnym było że nie żyją. Co do czterech innych... nie wiedział. Zamieszanie wywołane jego ostatnim rozkazem, nie spowodowało wprawdzie spadku jakość ostrzału jego załogi żądnej krwi. Jednak ilość niebieskich pocisków ogłuszających jak na tak spontaniczne działanie była duża. Część oddała parę strzałów by zabić, po czym zdążyli zmienić tryb broni. Ale czy to wystarczyło? Łudził się, że te cztery upadające ciała jednak nie przyjęły śmiercionośnej dawki energii...

-Pierwszy? Raport! Sprawdzić czy ktoś z naszych zginął i czy ktoś z tamtych przeżył... Przeładować broń i być w gotowości. Opatrzyć rany. -zwrócił się do oficera i innych rozglądając się bo pobojowisku. Dwóch majtków podbiegło do leżących na korytarzu ciał i zaczęli sprawdzać który z nich jeszcze żyje. Nie wyglądali na zachwyconych tą czynnością. Pierwszy również rozejrzał się. Oceniał ilość leżących, rannych i szacował ilość martwych... Patrzył na ślady po strzałach, zniszczenia i praktycznie wszystko. Wiedział czego oczekuje Ad Bor... Nie szybkiego, ale rzetelnego raportu z walki która właśnie miała miejsce... Kapitan skrzyżował ręce z tyłu pleców i patrzył na zachowanie pierwszego z uśmiechem i dumą. „Dobry chłopak... Zasłużył na swoją wypłatę...”

-Bosman? Dobrze się spisałeś. Wooke? Tobie też należą się gratulacje. Wam wszystkim panowie. -pochwalił swoich ludzi po czym zwrócił się do załogi frachtowca która właśnie nadchodziła-Wspaniała robota. Zjawiliście się w samą porę... Mamy jednak mało czasu... Musimy znaleźć to coś co zagłusza i to wyłączyć, ewentualnie zabrać. Trzeba też wybrać się na mostek i do sekcji mieszkalnej. Jeszcze nie znaleźliśmy tu nic wartościowego. Może jeszcze znajdziemy sekcje medyczną... Przeszukać tych martwych buraków... Znaleźliście tutaj drugi hangar? Ci żołnierze pewnie wsiedli na Mon Calamari, ale może mieli jakiś plan ucieczki... Jak tylko usłyszę raport od Pierwszego – rozpraszamy się i idziemy dalej. W okolicach mostka najprawdopodobniej czeka na nas druga taka grupa. Oczy i uszy otwarte... – zakończył po czym spojrzał na oficera idącego w jego stronę...

***

Vissan długo wpatrywał się w hologram Rhadego. Milczał. W pewnym momencie otwarł usta, jakby miał już coś powiedzieć, ale zdaje się, nadal nie było słów, którymi mógłby odpowiedzieć staremu przyjacielowi. Baron skrył twarz w strąkach włosów opadających z obu stron i spojrzał na obicie kapitańskiego fotela, noszącego już pierwsze oznaki zużycia. Jakiś rok temu mężczyzna po drugiej stronie holoprojektora sam siedział na tym fotelu. Ale Rahabianin zaczynał rozumieć, że Telemachus poważnie się zmienił. Niesprawiedliwie osądzony, ścigany, a wreszcie niemal zabity przez Republikę dla której walczył. Bombardowanie orbitalne zakładów produkcyjnych na Nemoidii, które wywołało takie kontrowersje wokół postaci dawnego komandora było czymś oczywistym w czasie wojny. Ale atakowanie pasażerskiego liniowca?

- Telemachusie, wygląda na to, że stałeś się w końcu taki, jakim chcieli cię widzieć Jedi i reszta tych, którzy cię oskarżali. Kiedy wysuwali te swoje absurdalne oskarżenia o Nemoidię, byłem po twojej stronie. Kiedy atakujesz cywili, nie mogę cię poprzeć. - Baron urwał, jakby czekając na reakcję. - Ale nie mogę też stanąć ci na drodze. Może jeszcze kiedyś się spotkamy. - Bardziej stwierdził, niż zastanawiał się Vissan. Przerwał połączenie.

Rahabianin zignorował szmer szeptów na mostku, nawet spojrzenie zaskoczonego Dingo. Zaczął wydawać dyspozycje.

-Ouroboros do dowódcy myśliwców ARC-170, wycofujemy się w obliczu przeważającej przewagi pirackiej floty, oczekujcie koordynatów nawigacyjnych.- Piloci nie zadawali niewygodnych pytań, więc tłumaczenie się oficerom WFR można było odłożyć na później. Vissan wstał, i z wolna ruszył na około mostka.

-Kapitanie Egret, proszę przekazać załodze Maraudera koordynaty bezpiecznego wyjścia. Niestety, kapitan Parm'cyre'ulungu musi poradzić sobie sam. Przejmuje pan mostek, wracamy na Rahab. - Opuszczającego pokład dowodzenia barona odprowadziły spojrzenia milczącej załogi. Niektórzy ujrzeli jeszcze, zanim za komandorem zasunęły się drzwi, jak z wolna kroczy do swojej kajuty, jakby przygnieciony jakimś ciężarem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu dnia Sob 12:37, 16 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Sob 15:02, 09 Maj 2009    Temat postu:

[INFO] Kontynuacja akcji, po części w temacie o takiej samej nazwie na forum najemników w republice [/INFO]

Pył opadł. Wszędzie były ciała oraz dopalające się kawałki materiałów po małych wybuchach, jakie miały miejsce na pokładzie. Piraci Ad Bora, ci, których poprowadził do hangaru, jak również ci, co byli na pokładzie frachtowca, wyszli zza osłon, i sprawdzali martwych, zbierając broń zgodnie z rozkazami ich kapitana. Nadszedł czas na rachunek rzeźnika, jakim była śmierć. Pierwszy oficer podszedł i ze srogą miną zaczął raport:

- Najbardziej oberwało się załodze frachtowca. Było na niej dwudziestu naszych, połowa jest martwa lub ranna. Z grupą, którą my przybyliśmy jest zdecydowanie lepiej. Jeden martwy oraz trzech lekko rannych. Pobojowisko jest solidne, z dwa tuziny ciał wrogów. Są poprzebierani w bogate stroje, jakby byli częścią pasażerów. Ale na pewno są to najemnicy, ich uzbrojenie oraz umiejętności to niepodważalny dowód. Mamy też jednego rannego. Z tego co się wywiedziałem pracują dla tego Rhada, mieli przejąć mostek i kogoś porwać, ale nie wiem kogo. Potem mieli czekać na przybycie szefa. Jest ich na pokładzie ponad pięćdziesięciu łącznie. Niestety jest to zwykły żołnierz, więcej tyle tylko wyjawił, nie sądzę, aby wiedział coś ponad to. Choć dał nam przybliżoną lokalizację nadajnika, tak przynajmniej mi się wydaje szefie. Mówił, że na 15 pokładzie pierwszej klasy, ich szef miał wynajętą kajutę.

Ludzie Ad Bora zaczęli zgodnie z rozkazami rozchodzić… się do wyznaczonych rejonów. Kapitan frachtowca, bosman, wooki zabrali po kilku ludzi i ruszyli na wyższe kondygnacje. Z chissem zostało pięciu w tym pierwszy. Oraz siedmiu rannych, którzy mieli zostać przy statku.

-Mamy chyba kłopot – ponownie odezwał się pierwszy oficer, pokazując na pole siłowe, które oddzielało hangar od przestrzeni kosmicznej – Nasi niedoszli sojusznicy chyba biorą nogi za pas. – Daleko od liniowca, niewielki kształt fregaty republikańskiej właśnie wszedł w hiperprzestrzeń. Obok niej Maruder obrał kurs powrotny, ale nie miał szans na walkę z Rhadem. Jednak brak komunikacji, oznaczał, ze Ad Bor nie miał, jak się z nimi skontaktować. Nagle cała sytuacja zaczynała być coraz bardzie desperacka.

[off] Wymyśl imiona kilku swoich ludzi, jak właśnie wooki, kapitan frachtowca, pierwszy i jak masz z czasem opisuj, ich charaktery. nic na siłę, ale zawsze zachęcam do tworzenia własnych NPC, którzy będą pod Twoją kontrolą. [/off]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brasidas dnia Sob 15:07, 09 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Nie 1:07, 10 Maj 2009    Temat postu:

-Uciekają... Tak myślałem. Mamy mało czasu. Trzeba się spieszyć bo spotkamy się z Rhadem. A może to i lepiej? Tak czy inaczej mamy zadanie do zrobienia: obłowić się...-Powiedział kapitan patrząc w stronę przestrzeni kosmicznej...

-Porwać, hmmmm? ... To znaczy, że nie myliłem się co do wagi przynajmniej jednego z pasażerów... Co nie znaczy, że tym pasażerem jest Hutt-dodał z uśmiechem, czyniąc aluzje do słowa "waga". Pierwszy oficer Ol-Ke też się uśmiechnął-"Kapitan dowcipny nawet w takiej chwili... Chyba jednak dobrze trafiłem... Pomyśleć, że na początku nie ufałem temu niebieskiemu nieczłowiekowi... Może jest trochę zbyt pewny siebie, ale jednak coś w nim jest..."-rozważał. W przeciwieństwie do kapitana Ol był bardziej podejrzliwy i poważny. Nauczył się jednak okazywać szacunek i zaufanie przełożonemu. Robił to szczerze. W pobliżu tego dosyć przenikliwego umysłu kapitana trudniej było o nieszczere intencje.

-Ok... Wybieramy się na mostek...-powiedział Ad Bor po chwili zastanowienia.-Reszta-tu zrobił pauzę i wyciągnął komunikator-Reszta przeszuka sekcje mieszkalne-powiedział do odchodzących żołnierzy. -Skupcie się na 15 pokładzie pierwszej klasy i Trzymajcie się razem, bo najemników jest więcej. Nie chcemy większych strat... To co znaleźliście przy trupach jest wasze...-dodał w eter... oczyma wyobraźni widział uśmiechy oddalających się Taga i Binka- majtków którzy niechętnie przeszukiwali trupy najemników.

-Rharrryn? Na pewno sobie poradzisz. Spróbuj złapać jakiegoś pasażera, skup się na szukaniu tego ważnego... i pogadaj z nim po swojemu. Weź ze sobą Warfela, gdyby jakaś ryba, albo ktoś inny nie mógł się z tobą dogadać. Ty jako jedyny masz doświadczenie w kwestiach więziennych...-przypomniał mu. Celowo poruszył ten temat by wzbudzić w wookiem niemiłe wspomnienia. "Wkurzony Rharrryn to skuteczny Rharrryn"- pomyślał kapitan. -"Nie można tego powiedzieć o innych wookiech. Wkurzeni są brutalni i nieprzewidywalni. Z nim jest inaczej..." Rharrryn przez znaczną część swojego dotychczasowego życia nie mógł powiedzieć, że jest wolny. Zmieniło się to stosunkowo niedawno i uczucie goryczy i wola zemsty były jego świeżymi emocjami. Dziwne jednak było to, że niewola nauczyła Rharrryna pokory i opanowania... Zapomniał jak to jest być prawdziwym zwierzęciem. Utemperowali go, lecz to odwróciło się przeciwko jego byłym panom. Rharryn uciekł, a Ad Bor zainteresował się dziwnym, skrzywdzonym wookiem. Zainteresował, zatrudnił i zaczął w pełni wykorzystywać jego opanowanie i kontrolowany przez niego gniew, wole zemsty i doświadczenie.

-Co do ciebie Nikos...-Kapitan zwrócił się do bosmana. Zdecydowanie największego weterana w drużynie.-Skup się na walce z wrogiem, to najbardziej lubisz, i szukaniu zagłuszacza. Powinien być broniony.

-Ay Ay Ser!-Zameldował przez komunikator dowcipnie i po marynarsku głosem osoby idącej szybkim krokiem...-Załatwimy ich na cacy... I po deseczce... siup! do "wody"...-Zakończył metaforą. Właśnie to najbardziej lubił... Wyrzucać ludzi za "burtę", lub zostawiać na pastwę losu w umierającym okręcie. Brutal bez serca, lecz pełen litości... dla kobiet.

-Pora iść Ol-Ke. Najważniejszą część została dla nas. Trzymamy się razem i zachowujemy bardzo cicho. Weźmiemy ich z zaskoczenia.-Oznajmił i wyruszył w stronę mostka. Za nim podążali pierwszy i czterech żołnierzy. Po chwili będąc przy drzwiach Ad Bor jakby coś sobie przypomniał...

-Na co czekacie?-Z uśmiechem zwrócił się do rannych.- Poszukajcie sekcji medycznej... A Ci co nie mogą chodzić zabarykadować się w frachtowcu. Uważajcie na to pole zabezpieczające hangar. Nie wiemy jak się nim steruje. Lepiej by nie wyssała nas próżnia...-Mrugnął okiem w ich stronę i zniknął z pięcioma towarzyszami w otworze drzwi...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Śro 11:07, 13 Maj 2009    Temat postu:

Ludzie Ad Bora potwierdzili rozkazy i udali się do sowich zadań. Piraci podzielili się na kilka równych grupek. Przy frachtowcu zostali tylko ranni, którzy nie mogli chodzić, zgodnie z zaleceniem zamknęli się w środku statku. Grupka samego chissa liczyła pięciu ludzi, w tym pierwszy oficer Ol-Ke. Poruszali się cicho, przez opustoszałe korytarze tego pięknego liniowca. Dziwne, jak kilkadziesiąt minut walk mogło zmienić „Gwiazdę Dac” w istną pułapkę. Wszędzie widać było ciała, ślady po walkach. Ściany były osmalone strzałami z blasterów. Awaryjne światło migało na czerwono, a terminale ostrzegały przed utratą powietrza, która była hamowana przez techników, których wcześniej widział Ad Bor. Po jakiś pięciu minutach piraci wyszli na najwyższy pokład. Kierowali się dzięki mapkom, na których były zaznaczone rejony statku. Wszędzie było ich pełno, więc nawigacja była najmniejszym problemem. Najwyższy pokład był tym, na którym ulokowany był mostek. Zbliżając się w jego kierunku, do uszu Ad Bora i jego towarzyszy zaczęły dochodzić dźwięki wystrzałów. Najwidoczniej ktoś walczył na mostku. Nie trzeba było geniuszu, aby domyśleć się, że jakaś część ochrony statku przetrwała i teraz toczyła walkę z najeźdźcami.

Komunikator zapiszczał, po chwili odezwał się bosman Nikos:
- Szefie! Na jednym z pokładów znaleźliśmy sporą liczbę ciał. To ci przebierańcy. Widzę też zniszczone dwa droidy serii IG z Muunilist. Była tu walka, coś jak w naszym hangarze. Konkurencja zaatakowała jedną z kajut, te droidy broniły jej. Mój strzał to, że kogokolwiek szuka ten Rhade, mieszkał dokładnie w tej kajucie. To miejsce wygląda jak pobojowisko po bitwie. Gdybyś to widział, nie miałbyś wątpliwości. Niestety okupanta nie ma, nie mam pojęcia czy udało mu się uciec, czy złapali go przebierańcy. Jak znajdziemy coś więcej odezwiemy się.

Chwilę potem odezwał się wookie. Nie mówił długo. Wyjaśnił, że znalazł dużą liczbę ludzi w sali balowej, nie musiał ich nawet straszyć. Dowiedział się, że kilku gości uzbroiło się i idzie na odsiecz mostka. Tam podobno toczy się walka załogi z napastnikami. Pozostali ludzie też się zgłaszali co jakiś czas, ale oni głównie meldowali łupy, jakie zdobywali w kajutach pasażerskich. A było tego sporo. Możliwe, że cała ta chaotyczna walka, będzie jeszcze całkiem opłacalna.

Już tylko metry dzieliły od mostka. Mijając korytarze przeznaczone tylko dla załogi statku, piraci mijali ciała kalamarian, prawdopodobnie obsługa stanowisk. Napastnicy się nie cackali, zabijali nawet nieuzbrojonych. Nie było litości. Ktokolwiek wpadał im w rękę padał martwy. Komunikator jednego z martwych kalamarian odezwał sie, kiedy Ad Bor przechodził obok.
- Poruczniku Juskut tu kapitan Calicar. Potrzebujemy wsparcia. Zebrać wszystkich ludzi i natychmiast udać się na mostek! Napastnicy są w środku, przebili przez grodzie. Nie utrzymamy się długo. Poruczniku potrzebujemy wsparcia teraz! Poruczniku jesteś tam?!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Śro 15:01, 13 Maj 2009    Temat postu:

Ad Bor szedł przodem gdy dopływały do niego meldunki. „Nie znaleźli zagłusza-cza... Trudno...”
-Na razie olejcie tą kajutę. Mamy ważniejsze priorytety. Poszukaj zagłusza-cza.-Zwrócił się przez komunikator do Nikosa. Przyciskiem zmienił częstotliwość nadawania z częstotliwości bosmana na ogólną, obejmującą zakresem całą drużyne:

-Do wszystkich! Zabezpieczać teren, nadal zbierać łupy i zanosić do frachtowca, a kto może niech odetnie przebierańcom drogę ucieczki lub znajdzie ich straż tylną. Mamy mało czasu więc z mostkiem będziemy musieli poradzić sobie sami.-Krzyknął w eter.

Zdążył skończyć gdy przez komunikator ryczeniem odezwał się Rharrryn i złożył meldunek.
-Rozumiem.-potwierdził przyjęcie kapitan.
-Tak więc poprzedni rozkaz też Ciebie dotyczy. Przebierańcy mogli zostawić pułapki lub kogoś gdzieś na warcie. Zbierz kogo się da, z pasażerów też, i obstaw jak największą przestrzeń. Niech zbierają broń po zabitych. Powiedz im, że wszyscy razem uciekniemy stąd frachtowcem w bezpieczne miejsce. Nie oddalajcie się więc za bardzo od hangaru. Musimy być gotowi do ucieczki.-Dodał i idąc dalej szybkim krokiem rozejrzał się po okolicy. „Pełno trupów... Co za sku...syny...”
-Wiecie co?-odezwał się do ludzi tuż za nim
-Na początku było mi żal ich zabijać... Teraz tych co przeżyją wywalę przez najbliższy luk w przestrzeń! Idziemy!-Rozkazał, bo odgłos strzałów był coraz głośniejszy...

***

-...Poruczniku jesteś tam?!-odezwał się głos z leżącego na ziemi komunikatora. Ad Bor zatrzymał się, spojrzał z zdziwieniem na pierwszego po czym szybko podszedł do ciała i podniósł z ziemi owalny przedmiot.

-Porucznik nie żyje...-Oznajmił Chiss spokojnym głosem.
-Został zabity przez piratów podających się za pasażerów...- Po namyśle trwającym trzy sekundy głuchy na dalsze słowa z komunikatora krzyknął do swoich ludzi:
-Biegiem! Na mostek! Ren? Bill? Bierzcie najbliższe szaty tych skurczy-synów, załóżcie je i biegnijcie przodem! Krzyczcie, że grupa w hangarze rozbita, że gonią was. Potem jak zaatakujemy zgotujcie im piekło!-Wszystkie rozkazy wykrzykiwał w biegu. Jak na komendę Ren i Bill wyprzedzili kapitana i pobiegli do najbliższych ciał wroga leżących na brzuchu. Szybkim ruchem każdy z innego trupa zdjął pseudo koszule, pelerynę i pasek na broń i amunicje. W biegu zaczęli to wszystko ubierać. Chcieli zabrali też ich broń zostawiając swoją, ale kapitan nie zwrócił uwagi na to czy im się to udało. Nie wiadomym było czy napastnicy zostawiali broń przy trupach kolegów czy nie. Rim - trzeci marynarz który został przy kapitanie, w biegu próbował znaleźć sobie drugi pistolet. "Dobry chłopak..." - pomyślał Ad-"już parę razy słyszałem jak się chwalił, że dobrze strzela z lewej ręki..." Przebrani żołnierze zniknęli za zakrętem, gdy Chiss w końcu podniósł komunikator:

-Kapitanie Calicar!-Przerwał jazgot wydobywający się z głośnika
-Mówi dowódca nieformalnej grupy ratunkowej Republiki. Padliście ofiarą ataku piratów i zdrady waszych przełożonych Separatystów. Utrzymajcie mostek jeszcze przez chwile. Jesteśmy w drodze z pomocą...-Powiedział oficjalnym tonem i biegł dalej. Strzały z blasterów słychać było już dosłownie za rogiem...

-Nie strzelać!-usłyszał głos Ren`a
-Grupa w Hangarze rozbita! Mamy gości i ogon! Nie mogliśmy ich powstrzymać! Zaraz tu bę...-Dalszy wywód marynarza utonął w odgłosie strzałów. „Niech to szlak... Jak ich zdekonspirowali to została nas tylko trójka...” Odczekał chwile nadal pełen nadziei, że jego plan choć trochę się udał. Rozkazał gestem dłoni pozostać na miejscu ostatniemu marynarzowi. Pierwszemu oficerowi kiwnął by szedł za nim. Dotarli w chwile do załomu drugiego korytarza wiodącego na mostek. „Jeśli nie strzelali do Rena i Billa to nasi powinni już być tuż przy ich pozycji... Uwaga wroga z tego korytarza powinna być zwrócona, albo w stronę mostka i kalamarian, albo w prawą stronę na naszych... Będziemy strzelać w plecy...”-pomyślał z nadzieją...

-Atak!-Krzyknął i wyskoczył zza rogu celując w przeciwnika. Zdążył zarejestrować, że marynarz któremu kazał zostać przy pierwszym korytarzu niechętnie wyjrzał zza osłony i celuje. Z Ol-ke sprawa wyglądała inaczej... Celował ramie w ramię z swoim kapitanem... „Pora na prawdziwe wyzwanie...”


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pią 17:00, 15 Maj 2009    Temat postu:

Ad Bor nie wie, czy Calicar coś odpowiedział. Nawet nie dał mu na to szansy, szybko podchodząc do winkla i szykując się na atak na pozycje ludzi Rhada. Ciężko było określić, czy ludzie chissa odnieśli jakiś sukces, strzały, które padały w oddali, zagłuszały wszystko. Ad Bor musiał mieć nadzieję, że wszystko się udało, inaczej, mając przy sobie tak mało ludzi, mógł bardzo szybko wpaść w poważne tarapaty. Nastała chwila prawdy. Wyskakując zza winkla, piraci wycelowali dalej w korytarz. Ren i Bill znajdowali się pośród nieprzyjaciół. Było ich pięciu, coś pytali się zdenerwowani ludzi Ad Bora. Dalej za nimi znajdowały się jakieś skrzynki, które służyły za ochronę, a jeszcze dalej resztki wysadzonych grodzi na mostek, gdzie toczyła się zażarta bitwa.

Piraci nie czekali wymierzyli i zaczęli strzelać w przeciwników. Dwóch padło od razu, potem Billy i Ren wycelowali w kolejnych i posłali na posadzki martwych. Jednak ostatni z nieprzyjaciół zareagował szybko i strzelił seria z karabinu blasterowego. Billy padł ścięty kilkoma trafieniami. Zabójca nie mógł długo się cieszyć, celny strzał Ad Bora posłał go na podłogę z dymiącym śladem po trafieniu miedzy oczami. Piraci zreorganizowali się, chowając za osłoną, którą wykorzystywali ludzie Rhada. Teraz chiss mógł przyjrzeć się wnętrzu. Mostek liniowca był dosyć spory, pełen przyrządów i terminali. Podobnie jak cały okręt, to miejsce było dla kalamarian miejscem sztuki. Jednak teraz przypominało bardziej pobojowisko. Wiele maszynerii paliła się, z innych leciały potoki iskier. Kapitan okrętu, turkusowy kalamariani wraz z dwoma ocalałymi ochroniarzami, zabarykadował się na samym końcu mostka tuż za stanowiskiem dowódcy. Nie mieli gdzie uciekać, a ich osłona była bardzo niewielka. Wokół nich leżało kilkadziesiąt ciał pozostałej obsługi. Przed nimi, tuż za grodziami, znajdował się niecały tuzin wrogich ludzi. Jak inni przebierańcy, uzbrojeni w karabiny zasypywali stanowiska Calicara ciągłym ogniem.

[off] Ok. masz trochę miejsca na godmoding. Musisz pomyśleć tak, aby zabić tych 10 wrogów i zapewnić sobie, aby Kalamarianie nie zaatakowali Was. Wyglądacie lekko jak piraci, a nie republika. Kalamarianie są pro republikańscy, ale zapewne widzieli, że oni spierniczyli. Wiec kombinuj tak, aby nie wywołać kolejnej walki, no oczywiście, jeżeli nie chcesz zabijać załogi liniowca. [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Sob 0:33, 16 Maj 2009    Temat postu:

-Zostało 10 kapitanie...-Zameldował zza skrzyni Ol-Ke.
-Poślijmy ich do piekła za Biliego...-Dokończył z gniewem w oczach. Podobnie jak Ren był żądny krwi. Ad Bor musiał się upewnić, że pierwszy nie obróci swojej złości w stronę Kalamarian.
-Poślemy. Masz to jak w banku. Ta dyszka to dla nas pestka.-Powiedział kapitan.
-Uważajcie jednak na Ryby. To już nie jest że ja chce... Po walce po prostu mszę z nimi porozmawiać. A w końcu z kim lepiej niż z kapitanem.-zakończył i nagle wychylił się dyskretnie zza bocznej ściany skrzyni targnięty jakimś przeczuciem...

Dwóch najemników Rhada szło w ich stronę z karabinami gotowymi do strzału. Dwójka ich kolegów zajęła miejsca tuż przy grodziach. Byli gotowi by otworzyć ogień osłonowy.
"Chcą sprawdzić co się stało na tyłach"-Pomyślał szybko Ad-"Teraz nad Calicarem maja przewagę tylko 6 do 3 ale to i tak dwa razy więcej... Woleli zadbać o plecy gdy usłyszeli strzały... Niby zrobili dobrze... Ale to z tego powodu zginą..."-Zakończył ciąg myśli precyzując jednocześnie swoje cele.

Najemnicy zobaczyli trupy kolegów dosyć wcześnie. Wiedzieli co jest grane. Jednak ich spojrzenia padały na załom następnego korytarza. Nie spodziewali się, że wróg jest tuż za skrzyniami. Że może być już tak blisko... Ad Bor ponownie wychylił się zza boku skrzyni, tym razem w całej okazałości i wycelował...
-Tuta...-Krzyknął jeden z najemników lecz jego słowo urwało się
-yrghyjjjj...-Spróbował dokończyć z dziurawymi płucami, wypuszczając resztki powietrza przez usta. Pierwszy został zabity. Drugi zaczął strzelać w stronę niebieskiej głowy która dopiero co się wychyliła lecz z powodu zaskoczenia i celności karabinu strzały mijały Ad Bor`a o cal. Z trzech pozostałych przy życiu piratów Ol-Ke był najszybszy. Zanim wychylił się i oparł dłonie o górną część jego osłony siedział za swoim kapitanem, słuchał co mówi i rozmyślał jak zabije tych skurczysynów i jakie cierpienie im zada. Między momentem gdy Ad Bor skończył mówić, a okrzykiem umierającego najemnika minęło jednak tak mało czasu, że pierwszy oficer piratów był trochę zdziwiony. Na szczęście strzały w ich stronę mimo swojej niecelności były skupione tylko na części zasłaniającej Chissa. Ol-Ke wycelował i trafił napastnika w rękę. Broń z głośnym hukiem upadła na podłogę, a Ren i Rim podzielili się na pół satysfakcją z dobicia bezbronnego wroga. Ich towarzysze którzy mieli ich osłaniać zareagowali dosyć szybko. Grad ognia posypał się w stronę piratów. Co dziwne, żaden z ludzi Ada nie mrugnął nawet okiem. Bardzo szybko padły 2 serie po 5 strzałów. Rim dzielnie trzymał dwa pistolety...

Wprawdzie broń piratów miała mniejszą moc niż karabiny najemników, ale najemnicy byli bardziej zmęczeni. Zaskoczenie i nieoczekiwany sukces odsieczy, której się nie spodziewali zmniejszyły też ich morale. Ich myśli krążyły wokół zabitych kolegów. Część uwagi, którą powinni poświęcać walce, poświęcili myśleniu jak do niej doszło. Pozatym pistolety były celniejsze... Lewy z osłonowych został trafiony w nogę. Upadł i przestał strzelać. Prawy przyjął jeden strzał na wytrzymały naramiennik. Drugi musnął jego czapkę. Przełożył broń do drugiej ręki. Widocznie naramiennik uchronił go przed temperaturą, ale nie przed fizyczną siłą odrzutu strzału. Zaczął się też wycofywać by znaleźć jakąś osłonę. Od pozostałych za drzwiami sześciu żołnierzy oderwała się kolejna para i pośpieszyła pomóc swoim. "Zrozumieli pełnie zagrożenia"-Pomyślał Ad-"Zostało 4 na 3 jeśli ochroniarze ryby jeszcze żyją. To jest ostatni błąd w życiu tych zapchlonych najemników..."-Powiedział w myślach by dodać sobie otuchy i woli walki po czym zobaczył coś czego się nie spodziewał. Jeden z czterech ludzi Rhada ostrzeliwujący się z Kalamarianami padł z dziurą w plecach. "Nie wierze! Zabłąkany strzał dotarł do celu..." Odwrócił się w stronę Rena i Rima. Ren tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się. Też zauważył śmierć następnego wroga i najwyraźniej była to jego zasługa. Ad Bor odwzajemnił uśmiech i posłał śmiercionośne wiązki w stronę dwuosobowej "odsieczy" która najprawdopodobniej jeszcze nie wiedziała co stało się przed chwilą. Natężenie hałasu było zbyt wielkie by polegać na zmyśle słuchu. Liczył się przede wszystkim wzrok. "Jakby mieli oczy z tyłu głowy to by się zasmucili"-pomyślał ironicznie-"Albo wkurzyli... A wtedy mogli by się stać bardziej niebezpieczni..."-sprostował swoją ironie i strzelał dalej. "Udało się"-westchnął w myślach gdy zapora ogniowa którą usilnie tworzył zmusiła "odsiecz" do znalezienia sobie kryjówki...

-Padł następny szefie!-Usłyszał kapitan.
-Ryby go załatwiły.-Przyjął, a potem zobaczył. Kolejny wróg mniej. "Ryby nie tak źle strzelają..."
-Rim! Skieruj maksymalny ogień w sam środek między drzwi! Celuj nisko, żeby Calicar nie dostał!-wydał polecenie. Salwa trafiła dokładnie tam gdzie miała wypalając czarne ślady na podłodze. Minimalna różnica poziomów między drzwiami a tyłem mostka i kont pod którym strzelał pirat powodowały, że ryby nie były zagrożone tymi strzałami. Co jednak najważniejsze: efekt o który chodziło kapitanowi został osiągnięty. Dwie głowy najemników ze zdziwieniem zwróciły się w tę stronę. Zobaczyli trupy kolegów. Jeden z nich zawahał się. Zrobił krok do przodu jakby chciał pomóc w walce z Kalamarianami po czym zatrzymał jakby chciał zostać. Na to czekał Ad Bor. Posłał w jego stronę 4 szybkie strzały.
Dwa trafiły...
Jeden zabił...
Upadający trup zwalił się na jakieś beczki i przewracając je narobił sporo hałasu. To zwróciło uwagę kolejnego najemnika. Nie wytrzymał. Wyskoczył zza osłony, padł na bok z dwoma wyciągniętymi blasterami i zaczął zalewać ogniem stanowiska Ad Bora. Za nim targany szałem przyklęknął drugi najemnik. Wszyscy ludzi Chissa schowali się, ale kapitan był prawie pewien, że przynajmniej jeden strzał dosięgnął celu... "Ranny..."-Pomyślał z nadzieją o swoich ludziach.-"Lecz tego chyba się nie spodziewa..." i powtórzył manewr najemnika. Ad Bor miał racje. Najemnik nie spodziewał się, że ktoś oprócz niego zaryzykuje i położy się bokiem na ziemi by strzelać. Cały ogień skupiał wraz z klęczącym towarzyszem na górnej części osłony piratów. Atak z pozycji leżącej na boku nie był wygodny dla Chissa, ale jego pistolet i żarliwie przechowywana w pamięci wiedza o ostatnich pozycjach wroga wystarczyły by zabić jednego z nich. Kucający najemnik dostał strzał w pierś. Mimo to w swoim szale strzelał dalej. Drugi strzał w brzuch uspokoił go jednak definitywnie. Padł na swojego towarzysza. Żołnierz próbując zwalić z siebie zwłoki które utrudniały mu działanie podniósł się lekko na ramieniu lecz równie szybko opadł. Calicar trafił go w bark...

-Żucie broń najemnicy od Rhada!-przerwał rozkoszując się myślą o zdziwieniu wyczerpanych, rannych i ledwo żywych najemników.
-Tak, wiem kim jesteście i co macie tu zrobić.-Wyprzedził ich pytania które zadawali sobie w głowie, albo już chcieli zadać.
-Wiem też co wam grozi jak nie wykonacie zadania. Mogę was jednak zapewnić, że nie wykonacie... Wasza ofiara uciekła, statek jest rozbity, a jak Rhad tu wejdzie to razem z nami wyleci w powietrze. Tak źle i tak niedobrze... Złóżcie broń i skontaktujcie się z szefem, bo jest szansa na inne zakończenie. Calicar!-zwrócił się do kapitana-Dobrze się broniłeś. Szkoda, że dotarłem tutaj tak późno. Mam na pokładzie tego liniowca "frachtowiec konfederacji Z221/452 „Grim Reaper”-nazwę wypowiedział specyficznym oficjalnym tonem lekko zabarwionym ironią i uśmiechem-Jeśli oni złożą broń to by udowodnić uczciwość ja też to zrobię i podejdę tam do Was by uzgodnić ewakuacje. Zabiorę was do barona Vissana. Był tu ale w obliczu ataku Rhada musiał się wycofać. Bezbronny przyjdę do Ciebie Calicar nawet jeśli panowie od Rhada nie złożą broni...-podniósł głos- Ale cóż... Będę musiał tych panów najpierw zabić. A zabiłem już dziś bardzo wielu najemników... Trzech więcej (i dwóch rannych)-dodał półgłosem-nie zmieni zbytnio mojej statystyki...-Zakończył. Teraz przyszło czekać na odpowiedź. Czekać na odpowiedź i liczyć, że ta grupa jest mądrzejsza niż Ci z okolic hangaru. Jeśli nie... Ad Bor przeładował pistolet i tak jak gdy wszedł na okręt, przygotował się na wszystko...

[off]tak to sobie opisałem bo to się długie zrobiło a mi się skończyły pomysły na zabijanie Smile Jeśli najemnicy nie chcą poddać się to opisz proszę jak ich dokończyłem, złożyłem broń i podszedłem do Rybki porozmawiać. Moim celem jest zdobycie informacji (np przez okno, ale lepiej jakimś czujnikiem) co tam Rhad porabia i zabranie jak najwięcej liczby pasażerów i cennych rzeczy na frachtowcu. Mogą jeszcze moi jak im się uda wywalić w końcu ten zagłuszacz Smile[/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pią 18:32, 22 Maj 2009    Temat postu:

Pozostali najemnicy nie zastanawiali się długo, po chwili rzucili broń. Wyciągając ręce do góry, zaczęli skomleć o litość. Kalamarianie i piraci Ad Bora szybko się do nich dorwali, po czym kilkoma uderzeniami powalili na podłogę i zaczęli krępować. Calicar, ranny w ramię, podszedł do chissa.

- Niech zgadnę, ty jesteś dowódcą tego Marudera, który w pierwszej kolejności wepchnął mnie w to bagno? Nie musisz nawet tłumaczyć, nie jestem głupcem, umiem czytać dane z czujników i nawet mając ograniczone dane z oraz komunikację, domyśliłem się kto wyładował we frachtowcu. Ponadto widziałem, jak ten Twój maruder dokuje i wyrzuca kolejnych ludzi. – Kalamarianin westchnął. – Zdecydowanie nie jest to dobry dzień na rejs po słonecznych falach. Ale zdołałem poskładać w głowie, że ci przebierańcy, którzy zaczęli strzelać do moich ludzi oraz gości, nie należą do twojej grupki, tylko do tego cholernego LH, który pojawił się niedawno. Muszę naprawdę mieć pecha, skoro dwie niezależne organizacje przestępcze, postanowiły zaatakować mój liniowiec tego samego dnia. Więc jesteś korsarzem Republiki? Myślałem, że chociaż WAR nas nie opuści i nie będzie nas nękał. Mój lud wycierpiał przez tę wojnę wiele. A teraz taka zdrada! – Calicar zdecydowanie zaczynał być coraz bardziej zdenerwowany.
- Jak ten Vissan mógł uciec! Przecież razem mogliście zniszczyć ten LH, teraz jesteśmy na pastwie losu, jeżeli oni zauważą, że ich grupa abordażowa jest zniszczona, polecą i wyłądują więcej ludzi! Musisz nam pomóc. Jesteś mi to winien, za zniszczenie silników „Gwiazdy Dac”!

Nim Ad Bor zdążył odpowiedzieć odezwał się jego komunikator.
- Szefie – głos bosmana był łatwy do rozpoznania. – Seria dobre i złe wiadomości. Załatwiliśmy zagłuszacz. Na pokładzie powinny być juz tylko resztki tych przebierańców, no i mamy już łączność z naszym Maruderem. Zła wiadomość, że straciliśmy z frachtowcem, słyszałem trochę strzałów oraz jęków. Problem w tym, że mój zwiadowca, którego wysłałem do hangaru powiedział, że już go tam nie ma. Ktoś porwał naszą drogę ucieczki. Połączyłem się tez z Maruderem. Ten cały Vissan, zabrał nogi za pas, jak Rhade się pojawił, jakby byli dawnymi kumplami, czy coś. Zostawił liniowiec na pastwę losu, mimo iż Rhade powiedział, że chce go zniszczyć. Nasz maruder i jego myśliwce zostały krążą w niedalekiej odległości. [/i]

Calicar spojrzał się przestraszony na Ad Bora.
- Republika nas zostawiła? Jak to jest możliwe. Ty wiesz kim jest Rhade? Masz pojęcie? Nazywają go rzeźnikiem z Neimoidii, były komandor, który wbrew wytycznym i prawu zbombardował cywili z zimną krwią. Miliony Neimoidian zginęło i choć nie darzę tych obślizgłych kłamców miłością, nikt nie zasługuje na taki los. Jedi są jego przeciwnikami, na ich wniosek był sądzony i skazany na więzienie z którego uciekł. Jeżeli to on, to my stad nie wyjdziemy żyw… – Calicar przerwał, ponieważ zobaczył ruch za Ad Borem. Ludzie chissa oraz kalamarianina natychmiast odwrócili się do wyjścia i wymierzyli broń. Do środka weszła grupka istot. Wszyscy ubrani w stroje gości, w pierwszej chwili wydawali się kolejnymi przebierańcami. Ale zaskoczenie i wahanie na twarzach niektórych oraz brak otwarcia ognia, od razu kiedy weszli przeczyła tej teorii. Kimkolwiek nowi przybysze byli, najwidoczniej sami byli zdziwieni spotkaniem.

[off] Na razie tu opisz to co chcesz o zdarzeniach do dostania się na mostek nowych ludzi. Rozmowę z przybyszami przeprowadzimy już na forum najemników, które stworzę dla frakcji Jedi. Jutro dam dostępy i wszytko zorganizuję. Pierwszy w rozmowie będzie pisał Twój rozmówca, potem Ty.
A co do zwłoki, to tym razem ja proszę o wybaczenie, czekałem na jednego gracza. Ale nie napisał więc przechodzi pod mój godmoding, nie powinno być juz takich opóźnień na razie. [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ad Bor (Parmc'cyre'ulungu
Użyszkodnik



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Chiss system

 Post Wysłany: Sob 0:47, 23 Maj 2009    Temat postu:

Ad Bor patrzył ze smutkiem w oczach na Calicara, który wyrzucał mu prosto w twarz swoje pretensje. "To był ostatni raz..."-przyrzekł sobie... "Ostatni raz zaatakowałem cokolwiek polegając jedynie na informacjach zdobytych przez moich ludzi... Ostatni raz zaufałem takim informacją. Kto wie czy akurat te nie były rozpowszechniane przez Rhada, by osiągnął jeszcze jakiś cel..." Pewność siebie jakby uleciała z kapitana piratów. Ad z przygnębioną miną słuchał dalej, by po chwili zmienić oblicze. "Nie... to jeszcze nie koniec Rhad..." Uśmiechnął się ironicznie, gdy zrozumiał, że to co dotychczas czuł: żal i wyrzuty mu nie pomogą. "Widocznie tak miało być... Przeznaczenie..."-Rozważał dalej...

***

Kalamarianin westchnął...
-Tak to ja jestem kapitanem Marudera...-Odpowiedział na zarzuty Chiss korzystając z przerwy którą Calicar zrobił między zdaniami.-Zawiedli moi informatorzy i zaatakowałem ten okręt nieświadom wielu spraw. Przyjrzyjmy się jednak sytuacji. Gdyby nie my Twój statek byłby w pełni sprawny w rękach Telemachusa, Ty byłbyś martwy, a ofiara na którą polują trafiła by w ich łapy. Wyciągnijmy więc wnioski: siedzimy w tym razem, pomogłem Ci, chce pomagać dalej i wynagrodzić szkody. A Telemachus przez całą tą sytuacje jest zdenerwowany, zły, zmieszany i tymczasowo pokonany... a więc i przewidywalny...-Skończył, a Calicar nieprzekonany zaczął mówić z smutkiem łapiąc się za głowę...

***

Echo ostatniego słowa: "Zdrada!" brzmiało jeszcze głucho na mostku gdy kapitan piratów odpowiedział:
-Jeśli chodzi o Republikę to jest to bardziej nietypowa sprawa.-Próbował się wytłumaczyć Ad Bor-Nasza grupa jest nieformalna, a Vissan nie uciekł by gdyby nie musiał... Wy znacie swój status, znacie swoją wartość w tym konflikcie. Jest wojna...-Spróbował wtrącić jednak Kalamarianin coraz bardziej zdenerwowany zaczął krzyczeć...

***

Ostatnie słowa wykrzyczał prosto w twarz Chissa i pewnie kontynuował by gdyby nie odezwał się komunikator. Ad Bor przyjął meldunek.
-Przepraszam...-Powiedział po czym ustawiając komunikator na dalszy zasięg i konkretną częstotliwość zaczął dyskretnie, cicho i na stronie wydawać dyspozycje.
-Maruder? Ty i połowa myśliwców zlokalizujecie nasz frachtowiec. Trzymajcie się jednak z dala od Telemachusa. Frachtowca nie niszczyć, a jak go zlokalizujecie i będzie uciekał to obliczcie dokąd. Dwa z naszych myśliwców mają mu siedzieć na ogonie choćby do zewnętrznych rubieży. Chyba wiem kto go porwał i nim ucieka... Jeśli się mylę i frachtowiec leci na LH to spróbujcie go zniszczyć. Jeśli operacja "frachtowiec" się nie powiedzie spieprzajcie w stronę asteroid i naróbcie jak najwięcej zamieszania. Dwójka?- zwrócił się do innego z pilotów.-Ty leć z trójką do systemu Rahab. Jak tylko wyskoczycie z nad-świetlnej zacznijcie taki harmider na kanale ogólnym, by słyszeli wszyscy cywile. To ma zmusić Vissana do powrotu z pomocą. Mówcie że rebeliant WAR Telemachus zaatakował bezbronnych cywilów i chce ich brutalnie zamordować. Powiedz że walczymy do ostatniego tchu... Nikos? Ty, Rharyyyn i reszta obstawcie z powrotem okolice hangaru i sekcji technicznej tam gdzie wchodziliśmy. Weźcie cywilów. Załóżcie jeszcze jakieś ładunki jeśli Wam zostały. Ol-Ke? Wyjrzyj proszę przez okno i zobacz gdzie jest ten LH... Może zobaczysz też frachtowiec...-odwrócił się do Calicara po czym, tym razem głośno powiedział:

-Dobrze Calicar, masz racje. Jestem winien Ci więcej... Na razie jednak zrobię tyle ile będę w stanie. Nie przybyłem tu zabijać cywilów. Chciałem okraść separatystów którzy niewolą Was, Kalamarian. Niestety sytuacja się skomplikowała. Gdybym wiedział...-Otrząsnął się z rozważań i spojrzał na kapitana liniowca do którego docierał sens słów bosmana które usłyszał przez komunikator...

***

Calicar przerwał. Ad Bor odwrócił się i na końcu długiego korytarza zobaczył zbliżających się powoli pasażerów. Szybka reakcja jego ludzi wywołała uśmiech na twarzy kapitana.
-Brutal mówisz?-Odezwał się półgębkiem do Kalamarianina, gdy jego ludzie-piraci opuścili broń, a nieznajomi zaczęli się spokojnie, ale niepewnie zbliżać...
-Coś mi się zdaje, że on osobiście pokieruje abordażem.-Dodał do samego siebie-Trzeba to wykorzystać... Hej Ty!-Krzyknął do jednego z skrępowanych najemników i podszedł do niego-Jak na dobrego aktora przystało przekażesz zaraz swojemu szefowi dokładnie to co ci karze. Jak nie...-Pogroził mu blasterem i podsunął komunikator ustawiony na częstotliwość ogólną pod usta.-Lepiej byś był przekonywujący... Dyktuje: Mamy problem z piratami szefie... Przyślijcie wsparcie... Zostało ich niewielu lecz stawiają opór... Udało im się wyłączyć zagłuszanie...

"Wystarczy"-pomyślał klęcząc nad jeńcem z gotową do strzału bronią przy jego głowie. Czekał na nadchodzących nieznajomych, gotów zabić gdyby skrępowany najemnik chciał przeinaczyć słowa które miał przekazać. Słowa które drżącym głosem zaczął przekazywać...

[INFO] Dalsza część w temacie o takiej samej nazwy na forum najemników w republice [/INFO]


http://www.riseoftheempirerpg.fora.pl/najemnicy,85/dolce-farniente-tholme-serra-keto-ad-bor,1797.html#39499


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Na własny rachunek » Dolce Farniente
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group