FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
A man of his word
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Na własny rachunek » A man of his word
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sael Gisen
Użyszkodnik



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Glee Anselm

 Post Wysłany: Nie 17:36, 15 Lis 2009    Temat postu:

Oślepione zwierzę pędziło bez zastanowienia. Wszystko działo się tak szybko. Każda sekunda mogła zmienić bieg wydarzeń. Nautolanin nie namyślał się długo. Wbiegł dokładnie między najemnika a rozszalałego kota nadstawiając swój miecz, niby ostrą włócznię.

W krytycznym momencie zamknął oczy i pchnął z całych sił przed siebie. Okrzyk z głębi gardła dodał mu sił a mimo to impet uderzenia zwalił go z nóg. Zwierz musiał wbić się na miecz bo wszystko jakby ucichło. Sael leżał nieruchomo myśląc, czy już po wszystkim. Nie otwierał oczu. Czekał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sael Gisen dnia Nie 17:38, 15 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Keroq Phoenix
Najemnik



Dołączył: 29 Gru 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Ammuud

 Post Wysłany: Czw 4:21, 19 Lis 2009    Temat postu:

Krzyki z drugiego brzegu, pluśnięcie ciała Rodianina w wodę, a potem świst bolta z ciężkiego blastera czy też bardziej prawdopodobnie z kuszy Wookiego rozbrzmiały praktycznie równocześnie w uszach Keroqa. Natomiast jego własne działania wyglądały jak na zwolnionym filmie. Wycelowanie, delikatne, wręcz pieszczotliwe naciśnięcie spustu, strzał... Wycelowanie, naciśnięcie spustu, strzał. Jednak nie był idealny. Oślepiony przez niego zwierz pędził na niego. Został mu ułamek sekundy na działanie. W momencie, w którym rzucał się w bok, chcąc zejść z linii szaleńczego rajdu kota zobaczył zieloną skórę i wciąż mokre macki przed swoją twarzą.
To Nautolanin wskoczył przedniego z wibromieczem w dłoni, który mgnienie oka później wbił się w cielsko atakującego. Gisen, pod naporem prawie półtonowego ciężaru padł na ziemię z zamkniętymi oczami. Keroq jednak nie miał czasu mu pomóc. Ściągnął z pleców linę i szybkim ruchem obwiązał wokół drzewa. Następnie przeciągając jej drugi koniec przez wykonaną na zamówienie kaburę od blastera oraz porzuciwsz swojego DC-15s na brzegu skoczył do rzeki uzbrojony tylko w toporek. Miał nadzieję, że długa na kilkadziesiąt metrów syntetyczna lina wystarczy, żeby złapać Rodianina.
Jeszcze nim dotknął stopami wody zdołał zauważyć, że zielonoskóry oddycha. Krzyknął:
- Sael!
Resztę słów zagłuszył plusk.


[off]Rag, dwie sprawy:
1. doczekam się mojej karty postaci?:>
2. w moim poście przed atakiem zwierza była informacja, że przez most Wookie się zaczął przeprawiać - wiem, że to było lekki godmodding, ale odpowiadał naturze Wookiech, które nie stroniły od lin. Natomiast w Twoim poście na linach wisiał Rodianin... Zmiennokształtni czy jak? Chyba, że było dwóch Wookiech i jeden z nich się zdołał przeprawić na stronę gdzie byłem ja i Sael.[/off]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Keroq Phoenix dnia Czw 4:22, 19 Lis 2009, w całości zmieniany 3 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ragnus
Rebel Scum



Dołączył: 24 Gru 2005
Posty: 1339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bydgoszcz

 Post Wysłany: Pon 19:25, 23 Lis 2009    Temat postu:

Ciepła krew wytryskująca z zabitego kota pryskała po całym ciele Nautolanina. Z każdą chwilą jego skóra zdawała się coraz mniej zielona zakamuflowana przez rubinową ciecz. Ciężkie truchło zwierza przygniotło nogi slicera do trawy skutecznie go unieruchamiając. Tę sytuację postanowił wykorzystać wciąż lekko oszołomiony przez strzał z kuszy przyczajony wcześniej tygrys.

Rzuciwszy się na osamotnionego Saela miał nadzieję na łatwą zdobycz, ale nie zauważył ostatniego członka wyprawy po tej stronie rzeki. Młodszy z dwóch Wookiech, początkowo zagubiony przyszedł do siebie i iście tanecznym krokiem doskoczył do tygrysa. Oba wyciągnięte w biegu ostrza Ryyk trafiły w szyję zwierza tylko potęgując jego wściekłość. W odwecie tygrys próbował swoimi pazurami rozedrzeć nieosłonięte podbrzusze Wookiego. Pochodzący z Kashyyyka łowca wykonał tylko niewielki unik by nabrać rozpędu i jeszcze raz zaatakować szyję przeciwnika. Potężne uderzenie zakończyło się dokośnym chrupnięciem, a głowa pokonanego potoczyła się aż do Gisena.

Pozostający na drugiej stronie rzeki widzieli szaleńczą próbę ratowania swojego towarzysza przez Keroqa, ale z dezaprobatą kręcili głowami. Prąd rzeki poniósł ich towarzysza już zbyt daleko w dół i w tej chwili prawdopodobnie był on ucztą dla trzech tygrysów. W tej sytuacji mogli się jedynie zastanawiać czy wyruszać na poszukiwanie mechanika.

[off]Karta będzie Smile. Postaram się jakoś w tygodniu, teraz mam parę zaległych postów do napisania, bo ciężki weekend miałem Wink.[/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Keroq Phoenix
Najemnik



Dołączył: 29 Gru 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Ammuud

 Post Wysłany: Czw 19:13, 26 Lis 2009    Temat postu:

Keroq wciągnął się na linie i z krótkim, aczkolwiek bardzo treściwym przeklnięciem samego siebie Koochoo* stanął ociekający wodą i z paroma zgniłozielonej barwy wodorostami na ubraniu. Rozplątał węzeł przy kaburze od blastera i z cichy plaśnięciem wsunął toporek na swoje miejsce. Sięgnął po leżący na brzegu blaster, upewnił się, że jest jeszcze minimum połowa zasobnika energii i wsunął go do drugiej kabury. Tak przygotowany podszedł do leżącego Gisena i przyjrzał się martwemu zwierzakowi.
Po chwili zapytał:
- Sael, żyjesz? Zaraz zdejmę z ciebie to truchło.
I zaczął przymierzać się do podniesienia cielska kota.


[off]*idiota (huttański)[/off]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Keroq Phoenix dnia Czw 19:15, 26 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Sael Gisen
Użyszkodnik



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Glee Anselm

 Post Wysłany: Nie 1:06, 29 Lis 2009    Temat postu:

Dokoła działo się dużo. Musiało dziać się dużo, bo do uszu Nautolanina co i rusz dochodziły wszelkiej maści odgłosy. Strzały, plusk wody, okrzyki kompanów, ryk zwierząt. Gdzieś w oddali ktoś nawet krzyknął jego imię. W końcu wszystko ucichło. Zielonoskóry wciąż jednak wahał się, czy próba poruszenia to dobry pomysł.

Sekundę później nad Saelem odezwał się znajomy głos:
- Sael, żyjesz? Zaraz zdejmę z ciebie to truchło.

Młodzieniec wygramolił swą rękę spod cielska przygniatającego go zwierza i otarł nią czerwoną od juchy twarz. Otwarł jedno oko, potem drugie. Z góry spoglądał na niego Keroq. Cały i zdrowy, przynajmniej na takiego wyglądał. Woda co prawda spływała z niego strumieniami ale lepiej to, niż miałaby to być krew najemnika. Na tę myśl młody Gisen wyszczerzył zęby w charakterystycznym uśmiechu i odpowiedział:

W Holo pisali, że takie wylegiwanie się pod martwym leśnym drapieżnikiem ma właściwości lecznicze. Przyłączysz się?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Keroq Phoenix
Najemnik



Dołączył: 29 Gru 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Ammuud

 Post Wysłany: Pią 15:22, 04 Gru 2009    Temat postu:

Keroq z odrazą spojrzał na zaczynajace powoli cuchnąć cielsko kota. Tropikalna temperatura księżyca robiła swoje, zwłaszcza ze świeżą padliną.
- Nie, dzięki. Jakoś wolę kąpiel w wodzie, anieżeli we krwi. Swoją drogą sam mógłbyś jeszcze popływać. - wymownie spojrzał na zakrwawione ciało zielonoskórego, sekundkę później jednak jego oczy zaczęły podejrzliwie błądzić po ociekającym czerwienią Nautolanina.
- Jesteś ranny?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Sael Gisen
Użyszkodnik



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Glee Anselm

 Post Wysłany: Pon 22:24, 07 Gru 2009    Temat postu:

Zielonoskóry stojąc już na nogach pozbawiony ciężaru kocura, obejrzał się dokładnie począwszy od lewej ręki. Zdecydowanie nie był ranny. Jego wzrok jednak spoczął na rozdartej lekko na piersi brązowej tunice, która mokra od wody i krwi przykleiła się do ciała. Niewielka dziura odsłaniała nieco część większego ornamentu, który przyozdabiał klatkę piersiową i pewnie ciągnął się dalej, jednak pozostała część stroju zakrywała wymyślny tatuaż. Pięknie, kolejne kredyty w plecy, skwitował w myślach Sael.

Nautolanin zdjął z siebie skórzaną kamizelkę, pozostając w naddartej tunice. Potem bez słowa, drugi raz tego dnia, oddał piękny skok do wody. Przez chwilę w miejscu zanurzenia rozchodziły się drobne fale, zaraz jednak zlały się z głównym prądem rzeki. Dobrych kilka minut później młodzieniec znów pokazał się na powierzchni. Zadowolony z siebie wyszedł na brzeg trzymając w ręku odciętą linę, która wciąż przywiązana była do drzewa po drugiej stronie rzeki. Szybko znalazł jakieś bliższe drzewo i na nowo obwiązał linę. Co prawda nie pozwalała ona teraz przejść sucho na drugą stronę, ale zapewniała prowizoryczną poręcz uniemożliwiającą porwanie przez prąd przy przeprawianiu wpław.

Dopiero teraz młodzieniec przypomniał sobie o wibromieczu, wciąż tkwiącym w ciele zwierza. Podszedł do miejsca, gdzie leżał kot i mocnym szarpnięciem wydobył swoją broń. Następnie wytarł ją dokładnie o trawę i przewiesił przez plecy. Tak oto znów stanął przed Keroqiem.
- Wygląda na to, że nic mi nie jest. - odpowiedział. - Chyba możemy zająć się tym obozem, te kotki raczej tu nie wrócą. Zresztą, niech by spróbowały...

Mówiąc to Sael obrócił się plecami do najemnika. Spojrzał na drugi brzeg, gdzie stali jego podkomendni i skinął na znak, żeby przechodzili czy raczej przepływali. Podobnym gestem przywołał do siebie znajdującego się po tej stronie rzeki Wookieego.

- No. Chyba, że masz inny pomysł - odezwał się ponownie, wciąż nie patrząc na Phoenixa.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ragnus
Rebel Scum



Dołączył: 24 Gru 2005
Posty: 1339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bydgoszcz

 Post Wysłany: Nie 21:03, 13 Gru 2009    Temat postu:

Przeszło trzydzieści minut później mocno zziębnięta reszta grupy przedostała się na drugą stronę rzeki. Wzajemne położenie planet uniemożliwiały docieranie do tego regionu księżyca jakichkolwiek promieni słonecznych, przez co kesselskie ciemności szybko zawładnęły dżunglą.

Zziębnięci i zmęczeni towarzysze dysputowali nad zaletami szukania schronienia w jaskiniach bądź rozpalania ogniska na małej trawiastej polance. Decyzja jak spędzą noc jednak nie zależała od nich tylko od ich nieoficjalnego przywódcy.

Dysponujący trzema oczami Gran szukał w tym czasie w miarę suchego chrustu by przygotować jakieś ognisko i ogrzać całą drużynę. Niespodziewanie w trakcie dyskusji pozostałych członków rozległ się jego krzyk:

- Aaaaa, poodu.
- Umbar, co Ci?
- Jakiś wąż mnie ukąsił. Co robić?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Keroq Phoenix
Najemnik



Dołączył: 29 Gru 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Ammuud

 Post Wysłany: Pon 14:48, 14 Gru 2009    Temat postu:

Keroq czyścił swój blaster z krwistej mazi należącej zapewne do pokonanych kotów, które nawiasem mówiąc planował usmażyć nad ogniskiem, kiedy usłyszał krzyk Umbara. Bez słowa sięgnął do swojego małego plecaka i wyciągnął medpacka. Otwarcie małego, pokrytego ochronnym kamuflażem pudełka zajęło mu krótką chwilę, by potem zręczne palce najmnika zaczęły przeglądać zawartość. Jednak nie znalazł tego co chciał, więc zwrócił się do Grana:
- Niestety, nie mam antybiotyku. Może ktoś z was ma? - zapytał pozostałych członków wyprawy, samemu zastanawiając się kiedy użył tą małą fiolkę z bladozieloną substancją. To chyba było na Alderaanie z trzy miesiące wcześniej. Obwiniał się, żę nie uzupełnił zapasów przed kolejną misją. Błąd, oby nie śmiertelny.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Sael Gisen
Użyszkodnik



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Glee Anselm

 Post Wysłany: Śro 23:44, 16 Gru 2009    Temat postu:

Na nagły krzyk Sael obrócił głowę, aż jego macki ze świstem przecięły powietrze. Pomagał właśnie jednemu z kompanów w rozstawieniu prowizorycznego szałasu i puszczona nagle linka położyła całą mozolnie rozkładaną konstrukcję. Młodzieniec zaklął cicho pod nosem. Zaraz jednak dobiegł go głos szperającego w swych zapasach Keroqa.

Nautolanin powrócił wzrokiem do rozwalonego namiotu. Machnął tylko ręką i skinął na jednego z Wookieech.
- Weźcie tę szarą torbę z włókna syntetycznego i poszukajcie. Tam chyba znajduje się prowiant i medykamenty. O ile w ogóle ktoś pakował coś takiego. Keroq, pomóż im znaleźć potrzebny lek. Przyda się chociaż jeden trzeźwy specjalista.
Niespodziewanie zaryczał Wookiee.
- No dobra. Dwóch trzeźwych specjalistów. - poprawił się Sael.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Keroq Phoenix
Najemnik



Dołączył: 29 Gru 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Ammuud

 Post Wysłany: Czw 10:34, 17 Gru 2009    Temat postu:

- Jasne, nie ma sprawy. - odpar Keroq i wsunáwszy blaster do kabury podszed do wskazanej przez Saela torby, którą właśnie podniósł Wookie. Razem zaczęli przeglądać spakowane tam podstawowe medykamenty. Znalezienie odpowiedniej fiolki musiało zabrać minutę albo dwie. Phoenix miał nadzieję, że uda im się to znaleźć. Nie chciał tracić kolejnego z poszukiwaczy skarbów w tak prozaiczny sposób. Póki co też nikt go nie oskarżał o śmierć dwóch członków załogi. Póki co...

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ragnus
Rebel Scum



Dołączył: 24 Gru 2005
Posty: 1339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bydgoszcz

 Post Wysłany: Czw 19:48, 17 Gru 2009    Temat postu:

Mocno nadwyrężając oczy starajł się odkryć co też zawiera torba podana przez Nautolanina. W końcu znalazł trzy fiolki, które przynajmniej wyglądem odpowiadały poszukiwanemu opakowaniu. Niestety jedna okazała się nieszczelna i prawie cała zawartość zdążyła już wypłynąć. O dziwo pozostałe dwie sprawiały wrażenie gotowych do użycia.

Najemnik nie miał stuprocentowej pewności co za lek trzymał w dłoni, ale nie będąc pewnym czy ukłucie jest jadowite czy nie chyba nie miał innego wyjścia jak podać prawdopodobne lekarstwo potrzebującemu.

Jęk bólu wydobywający się z gardła Grana, bynajmniej nie ułatwiał sprawy:

- Na rzyć Huttów, ale mu ręka spuchła. Umbar co Ci.
- Ghhyyy
- On nie może mówić, musimy go jakoś ratować. Całe ciało mu pchnie strasznie szybko. Zaraz się udusi!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Sael Gisen
Użyszkodnik



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Glee Anselm

 Post Wysłany: Pią 1:11, 18 Gru 2009    Temat postu:

Zaczynało robić się naprawdę nieciekawie. Wszak był to dopiero początek podróży a kłopoty nie chciały opuścić drużyny ani na moment. Nautolanin niejako dowodzący całą zgrają musiał temu zaradzić. Na nim spoczywała bowiem odpowiedzialność za każdego członka wyprawy. No, może poza Keroqiem. Ten umiał o siebie zadbać.

Patrząc jednak na całe widowisko z nieco zmieszanym wyrazem twarzy, Sael powoli dochodził do wniosku, że może tracić grunt pod stopami. Co prawda do paniki było mu zdecydowanie daleko ale niepokój był dobrym określeniem na to, co zagnieździło się w umyśle młodzieńca. I właśnie dlatego wolę pracować sam, pomyślał.

Fierfek, Keroq zrób coś! On się zaraz udusi. - mówiąc to Nautolanin przyklęknął obok najemnika, prostym gestem pokazując, że jest w stanie pomóc w każdy możliwy sposób. Sytuacja wyglądała naprawdę poważnie. Choćby fakt, iż zielonoskóry powstrzymał się od rzucenia jakiegoś ironicznego czy zabawnego komentarza, dawał sporo do myślenia. W tej konkretnej chwili nie było mu jednak do śmiechu. Pozostałym również.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Keroq Phoenix
Najemnik



Dołączył: 29 Gru 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Ammuud

 Post Wysłany: Sob 20:12, 19 Gru 2009    Temat postu:

Phonix podniósł wzrok na zielonoskórego wodno-lądowego humanoida. Taa, jakbym wiedział co to jest. pomyślał, ale głośno stwierdził coś innego:
- Te fiolki wyglądają jak antybiotyk, ale są nieopisane. Ja nieznanego lekarstwa nie podam obcemu, zwłaszcza, że nie mam blado-zielonego... - przy tych słowach wymownie i jakby ze śladami żartobliwości spojrzał na Saela -... pojęcia o ich fizjologii czy anatomii. Wiem jak go zabić, nie uleczyć.
zamilkł by sekundę później wyciągnąć dłoń z fiolkami w stronę Gisena - Proszę bardzo, czyń honory, w końcu to medykamenty z Twojej torby i Twój członek załogi.
W tych słowach nie było zawziętości, wrogości ani chociażby śladu ironii, jednak najemnik odpowiednio zaakcentował "twojej" i "twój". I czekał na odpowiedź.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Keroq Phoenix dnia Sob 20:12, 19 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Sael Gisen
Użyszkodnik



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Glee Anselm

 Post Wysłany: Sob 22:32, 19 Gru 2009    Temat postu:

Sael przez chwilę skoncentrował się na wypowiedzianych przed sekundą słowach. Zaczął nawet zastanawiać się, czy nie raziły jakoś szczególnie w jego dumę i czy powinien obrazić się na najemnika. Tę jakże bezsensowną umysłową tyradę przerwał jednak spazmatycznie łapany haust powietrza. Nautolanin spojrzał w dół na leżącego kompana. Racja... fiolki, pomyślał i skarcił się w duchu.

Najemnik wciąż klęczał obok z wyciągniętą dłonią. Zielonoskóry humanoid nie czekał dłużej. Porwał pierwszą z brzega, odkorkował i wlał do rozdziawionych ust Umbara. I to by było na tyle, teraz niech Moc ma go w swoich objęciach. Z tą myślą Sael odrzucił za siebie pustą buteleczkę. Czekał.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ragnus
Rebel Scum



Dołączył: 24 Gru 2005
Posty: 1339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Bydgoszcz

 Post Wysłany: Sob 22:58, 19 Gru 2009    Temat postu:

Wszyscy w napięciu czekali na jakąś reakację. Reakcję, która przez ciągnące się niczym wieczność sekundy nie nadchodziła. Za to szyja Umbara coraz bardziej pęczniała. Już w tej chwili podwoiła swoją średnicę i nieprzerwanie rosła.

Bystrzejsze oko Keroqa wypatrzyło w zmieniającej się pod wpływem jadu szyi Grana żyłę oraz coś jeszcze. Jako łowca nagród bardzo dobrze znał anatomię ludzką i kilku innych gatunków. Na całe szczęście wiele ras miało ze sobą mnóstwo cech wspólnych, które umożliwiały im koegzystencję w tych samych środowiskach. Tym co widział Phoenix bez wątpienia była tchawica:

- Ten antybiotyk nie działa.
- Na pewno zadziała za chwilę, musi dostać się do krwiobiegu Umbara, Xhar.
- On nie ma tyle czasu Fer'Jor.
- A znasz jakiś sposób by mu bezpośrednio wpompować powietrze do płuc? Bo ja nie!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Keroq Phoenix
Najemnik



Dołączył: 29 Gru 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Ammuud

 Post Wysłany: Wto 20:26, 22 Gru 2009    Temat postu:

- Xhar ma rację. - mruknął Keroq dość cicho, jednak wystarczająco głośno, żeby go wszyscy usłyszeli.
- Sael! Ty pakowałeś pakiet medyczny czy kto? Bo teraz w jego ciele jest jedna pewna trucizna i druga potencjalna. Ktoś się zna na anatomii tego gatunku?
Phoenix przesunął wzrokiem po wszystkich członkach wyprawy. Członkach, których ubywało zdecydowanie zbyt szybko.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Sael Gisen
Użyszkodnik



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Glee Anselm

 Post Wysłany: Wto 0:08, 29 Gru 2009    Temat postu:

Sael miał dość. Widział, że nikt nie kwapi się do pomocy. Jedni byli zbyt przerażeni, pozostali zbyt pijani. Najemnik z kolei nie chciał brać odpowiedzialności za potencjalny błąd. Zielonoskóry uświadomił sobie, że dalsze takie działania doprowadzą do śmierci Umbara. Śmierci bolesnej, pełnej cierpienia. Nie tylko fizycznego bólu, który towarzyszył duszeniu się. Bólu, gdy inni stali bezradnie dookoła. Kiedy patrzyli nie mogąc, bądź nie chcąc nic zrobić.

Ta obojętność przeważyła szalę. Nautolanin podniósł się z klęczek i dobył miecza. Przewieszona przez plecy klinga przecięła ze świstem powietrze. Następnie stanął nad leżącym Umbarem kierując ostrze w dół. Szybkim ruchem opuścił je, przebijając towrzyszowi klatkę piersiową. Przebijając serce. Zdążył jeszcze dostrzec cień przerażenia w nabrzmiałych krwią oczach kompana. Następnie szybko odwrócił wzrok. Spojrzał na pozostałych, którzy stali i gapili się w osłupieniu.
Nie można było mu już pomóc - odparł beznamiętnie Sael. Następnie skinął na Keroqa i skierował się miedzy drzewa.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Keroq Phoenix
Najemnik



Dołączył: 29 Gru 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Ammuud

 Post Wysłany: Śro 21:56, 13 Sty 2010    Temat postu:

Keroq obserwował całe zdarzenie spokojnie. Lata burzliwego życia pokazały mu śmierć z każdej strony. Również ze strony kompanów, przyjaciół czy nawet braci. W tej sytuacji rozumiał czyn Nautolanina. Czy sam bym tak zrobił? - zapytał siebie, ale nie uzyskał odpowiedzi, bo poruszył go gest Gisena.
Kiedy odeszli parę kroków od obozowiska, Phoenix nie czekał na początek rozmowy, tylko sam się odezwał cicho:
- Szybko tracimy ludzi. Jak tak dalej pójdzie, to do świątyni dotrzemy we dwóch. Alkohol i nieodpowiedzialność tutaj panują. Posiadać leki bez opisu? Chlać na umór pośrodku dżungli krótko po ataku dzikich zwierząt? Musisz to zmienić.
Choć brzmiało to jak pretensje, w tonie głosu najemnika nie było krzty wyrzutu. Czyste stwierdzanie faktów ubrane w język osób żyjących na granicy prawa. Albo poza nim. Rdzenni mieszkańcy Nar-Shaddaa, jeśli takowi istnieli, zapewne ubrali by te słowa w parę poodoo i innych określeń. Ale nie Keroq. Powiedział co chciał, bo widział, że rozsądek i szybkość myślenia jest mocną stroną Saela.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Sael Gisen
Użyszkodnik



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Glee Anselm

 Post Wysłany: Sob 12:36, 30 Sty 2010    Temat postu:

- Dlatego właśnie unikam pracy zespołowej. - odparł beznamiętnie Sael zapatrując się w dal. - Jedyna odpowiedzialność jaką powinienem brać to ta, za moją własną osobę. Nie obchodzą mnie inni. Walczę dla siebie, dla własnych korzyści i mojej sprawy. Nie prosiłem się o tę posadę. W chwilach, gdy nie masz prawie niczego, jesteś w stanie chwycić się każdej roboty by przeżyć...

Krótka, treściwa wypowiedź zakończyła się nagłą pauzą. Nautolanin jakby skupił się na jakimś odległym punkcie między drzewami, zaraz jednak znów powrócił do siebie.

... dowódcą tej hałastry też zostałem mianowany niejako przez przypadek. A teraz wszystko się wali, fierfek. Dlatego też, choć może na to nie wygląda z mojej strony, powodzenie wyprawy w dużym stopniu zależy od ciebie. Z pewnością widziałeś niejedną gorszą sytuację. Choćby fakt, że jeszcze żyjesz pracując w zawodzie. W każdym razie trzeba doprowadzić to to do porządku i zrobić z nas kompanię. Jesteś w stanie mi w tym pomóc?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Na własny rachunek » A man of his word
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group