FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Mniejsze zło
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Mniejsze zło
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Shinigami
Gość







 Post Wysłany: Sob 20:25, 27 Sty 2007    Temat postu:

Mace Windu

Port mimo późniejszej już pory nadal był zatłoczony. Zewsząd słychać było głos mówiący pasażerom skąd wylatuje prom na Coruscant, a skąd na Naboo. To na pewno nie było miejsce, które kiedykolwiek staje się opustoszałe- przypominało trochę stolicę galaktyki i chyba nigdy nie zasypiało. Mistrz szedł spokojnie, uważnie rozglądając się na boki, ale nic nie zdawało się być niezwykłe. Tutaj jakaś kobieta wykłócała się ze strażnikiem o swój bagaż, tam dwoje chłopców grało w figurki przedstawiające żołnierzy republiki i roboty separatystów- właśnie rozdzielali kto gra kim.

Nagle, kiedy przechodził przez poczekalnię uwagę mistrza przykuł ogromny telebim, akurat nadawano wieczorne wiadomości, niby nic wielkiego, a może jednak…

- Dziś w programie: Kolejne dni wojny, zgubne działania Senatora Palpatine, czy doprowadzą one do upadku Republiki? Z ostatniej chwili- pierwszy zatrzymany w sprawie nagłej śmierci radnego Sann. Czy to był przypadek? Derrick Ongels zaprzecza jakoby miał coś wspólnego ze śmiercią radnego…

Mistrz Jedi słuchałby pewnie dalej, ale nagle poczuł jak coś, a raczej ktoś wpada na niego z impetem omal nie zwalając z nóg.
- Przepraszam pana bardzo, nie chciałem, przepraszam!- mały, na oko 11 letni chłopiec odezwał się niezręcznie, spoglądając na ciemnoskórego mistrza. Biedne dziecko, pewnie się zgubiło… Pewnie tak, tylko czemu mistrz jedi poczuł nagle jak ktoś wyjmuje mu z kieszeni komunikator? Spojrzał na chłopca, a ten mruknął coś na wzór ‘przepraszam’, szarpnął się i wraz z komunikatorem puścił się w długą.

Wprost na spotkanie z w pełni zapakowaną rodziną zmierzającą spokojnie w stronę promu na Coruscant. Rozległ się głośny trach, a chłopiec wylądował na podłodze przywalony bagażem. Pieskie szczęście?

[off] Hanharr, proszę powiedz mi na GG co robisz bo w sumie nic nie zadeklarowałeś ^^’ jak powiesz to zedytuje post i dodam część dla ciebie Smile Na razie niech mistrz się wykaże Smile[/off]
 Powrót do góry »
Hanharr
Padawan



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kashyyyk

 Post Wysłany: Nie 17:07, 18 Lut 2007    Temat postu:

Hanharr

Także w pensjonacie niemal każdy telebim pokazywał wiadomości tyle, że włochaty Jedi miał nieco więcej szczęścia niż jego mistrz... Tylko trochę więcej.

- Dziś w programie: Kolejne dni wojny, zgubne działania Senatora Palpatine, czy doprowadzą one do upadku Republiki? Z ostatniej chwili- pierwszy zatrzymany w sprawie nagłej śmierci radnego Sann. Czy to był przypadek? Derrick Ongels zaprzecza jakoby miał coś wspólnego ze śmiercią radnego…- na ekranie pojawiła się znana już Wookiemu twarz dyplomaty, który przyjmował ich w porcie. Tym razem nie było w nim nawet iskry wesołości, którą uraczył ich parę godzin wcześniej. Miast tego teraz założył na siebie kamienna twarz polityka kiedy to dziennikarz wymachiwał mu przed nosem mikrofonem.- Powtarzam, nie miałem nic wspólnego ze śmiercią Radnego, zamiast mnie powinni państwo pytać o to Radnego Quinn'a...- rozległ się donośny trzask i zarówno telebim jak i światła w całym pensjonacie zgasły.

Z każdego niemal pokoju wychyliły się głowy senatorów i gdyby nie fakt, że każdy z nich prezentował kulturę osobistą na dość wysokim poziomie dawno już posypałyby się obelgi w stronę gospodarza.

- Prószę o spokój. To tylko drobna usterka, już zawiadomiliśmy odpowiednie służby, zasilanie powinno wróci lada chwila.- oznajmił droid protokolarny przechadzając się drobnym krokiem między pokojami.

- Hanharr!- Wookie odwrócił się, spojrzał w dół i ujrzał lekko zmęczona twarz Addu.- Zastanawiałam się, czy nie przeszedłbyś się ze mną do ogrodów... I tak dzisiaj już wiele nie zdziałacie, zwłaszcza teraz jak w całym kompleksie siadł system zasilania.- powiedziała, a młodemu Jedi wydawało się, że młoda dziewczyna nie mówi mu całej prawdy.

Gdy Mistrz odszedł Hanharr jeszcze przez chwilę pozostał w ogrodzie. Było tu zdecydowanie pięknie. Te wszystkie szumiące drzewa i krzaki, które szeleściły uspokajająco przy każdym podmuchu wiatru. Ta feeria barw i zapachów. Przywodziło mu to na myśl Kashyyyk. Gdyby jeszcze słyszał niepokojące dźwięki dobiegające z gąszczu, gdyby mógł spodziewać się jakiegoś drapieżnika co krok…choć to ostanie nie zdawało się całkiem niedorzeczne czy niemożliwe. Właściwie to czuł coś takiego…nie tak namacalnie i nie tak intensywnie jak na rodzinnej planecie ale jednak. Mógł i tutaj spodziewać się drapieżnika. Może nawet straszniejszego niż tam, w Krainach Cienia. Ten tutaj miał broń potężniejszą niż pazury, był inteligentny i sprytny. Poza tym znajdował się na swoim terenie. To Wookie „grał na wyjeździe”. Na szczęście miał ze sobą Moc, coś bezcennego, na co zawsze mógł liczyć. Kolejny lekki podmuch wiatru poruszył liśćmi. Te zaszeleściły i zapanowała cisza zakłócana jedynie przez ciche dźwięki wydawane prze rzesze owadów uwijające się w gęstwinie. Nie mógł zostać tu dłużej. Misja czekała, musiał odnaleźć Addu. Gdy opuścił ogród jego uwagę przykuł telebim, na którym dostrzegł znajomą mu już twarz dyplomaty witającego ich gdy przybyli na planetę. To co usłyszał także było ciekawe. Czyżby media podejrzewały również tego jegomościa? Widocznie go to denerwowało. Ale kogo by nie denerwowała fakt, że jest podejrzewany o morderstwo? Tak czy inaczej ów dyplomata zaprzeczał wszystkiemu i odcinał się od całej sprawy jak mógł. Co dziwne wprost podawał sprawcę i szafował wyrokami. Jedi uświadomił sobie, że on zrobił to samo…dał ponieść się chwili. Zganił się za to w duchu. Nie powinien od razu zakładać, że to Quinn. Co prawda był bardzo prawdopodobnym sprawcą ale nie było to jeszcze pewne…powinien więc zaczekać z oceną sytuacji. Ale jego pochopne wnioski nie pociągnęły za sobą żadnych przykrych konsekwencji więc tym razem się udało. Postanowił sobie jednak, że w przyszłości postara się tak nie postępować. Właśnie to szafowanie wyrokami skłoniło go do takich refleksji. Wyglądało to tak jakby ktoś szukał kozła ofiarnego, którego można obarczyć wszelką winą. Takie wypowiedzi tylko utwierdzały opinię publiczną w przekonaniu, że to właśnie Quinn pozbawił starego radnego życia. Z tych rozmyślań wyrwały Padawana nagłe ciemności, które zapadły dookoła. Oczywiście padło zasilanie. Kolejne drzwi otwierały się ukazując twarze co najmniej zdenerwowanych gości ośrodka. Jego też troszkę zirytował ten nieszczęśliwy wypadek, ciekawiło go co też Ongels powiedział reporterom w dalszej części rozmowy. Podenerwowanych senatorów uspokajał droid protokolarny, który pojawił się niewiadomo skąd. To chyba była cecha wszystkich droidów(tych bojowych także), zawsze przyłaziły niewiadomo skąd. Wookiee przypomniał sobie dość niefortunną potyczkę na peronie metra podczas bitwy o Neimoidię. Wzdrygnął się. W tym momencie podeszła do niego Addu. Jego poszukiwania zakończyły się same nim jeszcze na dobre je zaczął. To go ucieszyło ale kiwnął tylko głową. Czuł się dziwnie. Jakby nie mówiono mu wszystkiego. To go niepokoiło. Nie okazał jednak swego zaniepokojenia. Miast tego zaczął:
-A więc chciałaś ze mną o czymś porozmawiać? Chyba, że zwyczajnie stęskniłaś się za mną…-zażartował czekając na to co też dziewczyna ma mu do powiedzenia. Starał się jak mógł sprawiać wrażenie jakby zupełnie nic nie zauważył. Po cichu liczył nawet na jakiś atak. Może wtedy udałoby mu się wreszcie dowiedzieć czegoś…może nawet wszystkiego? Mimo dużego ryzyka gra zdawała się być warta świeczki.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mace Windu
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Haruun Kal

 Post Wysłany: Czw 19:17, 22 Lut 2007    Temat postu:

Windu gdy tylko mały zaczął uciekać, z jego komunikatorem, sam pognał zaraz za nim. Bieg nie trwał długo bo rodzina, gotowa już do odlotu, okazała się barierą nie do przejścia dla malucha - a jakby tego było mało został przygnieciony przez ich bagaże. Mace zwolnił, poruszał się spokojniej ale tak żeby chłopczyna mu nie uciekł po raz drugi.
- Witam
Rzekł do rodziny skinając głową i pochylił się nad stertą bagaży. Niektóre walizy się otworzyły i zrobił się niezły bałagan. Jedi wygrzebał chłopca spod sterty rzeczy szepnął mu " wstań mistrzu, mamy do pogadania" i wyprosotował się trzymając chłopca blisko siebie.
- Przepraszam za mojego niezdarnego przyjaciela - jest młody i różne głupoty chodzą mu po głowie - naprzykład takie jak bieganie po lotnisku
Mace spojrzał na młodzieniaszka tak, że ten wiedział co miał na myśli jedi - mógł powiedzieć coś więcej ale to pominął. Czekał na jakąś reakcje poszkodowanych, następnia planował przeskanować Mocą obszar i porozmiawiać z dzieciakiem.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
BJK
Game Master



Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Londyn

 Post Wysłany: Pią 22:45, 16 Mar 2007    Temat postu:

Hanharr

Kiedy podchodziła Addu to przez jej twarz przemknął grymas, za którym skrywał się zarówno strach jak i radość. Pytanie czy przypadkiem źródłem obu uczuć nie był wysoki Wookie. Uśmiechnęła się słysząc słowa Padawana.
- Ależ oczywiście, że się stęskniłam za Tobą.
Wykonała gest, który wyglądał jakby chciała mu dać lekkiego kuksańca w bok, ale w porę sobie przypomniała rangę gości i to, że dopiero go poznała.
Przez chwilę podążali pogrążonymi w mroku alejkami. Młody Jedi cierpliwie czekał aż ponownie przemówi. W pewnym momencie Addu nieco nerwowo się rozejrzała po okolicy, a następnie spojrzała w złociste oczy swojego towarzysza.
- Nie wszystko zdążyłam Ci wcześniej powiedzieć. Z powodów... Pewnych powodów...
Dziewczyna co chwilę się zacinała, w niczym nie przypominając zachowania 'katarynki' z poprzedniego spotkania. Widać, że była lekko zdenerwowana. Jednak kontynuowała, a Hanharr jej nie przerywał.
- Z powodów, których nie chcę chwilowo ujawniać... Musiałam cię opuścić. Chociaż uważam, że powinniście wiedzieć. Jesteś Jedi i wiem, że mogę Ci ufać.
Przerwała i wzięła głęboki oddech.
- Od kilku miesięcy dzieją się tutaj dziwne rzeczy. Różne dziwne statki przylatują i odlatują. Czasami są kilka minut, niekiedy kilkanaście dni, a nawet tygodni. Jeden z nich pojawiał się częściej niż pozostałe. Nie wiem co to za typ. Przykro mi, nie znam się na tym. - Uśmiechnęła się przepraszająco - Ale wiem, że się nazywa Splamiony. Na czas jego przylotu kosmoport jest zamykany, a obsługa naziemna zredukowana. Ten statek był tutaj w czasie gdy zabito Doraka Sann. Zaraz po jego śmierci opuścił powierzchnię planety. I kilka dni temu ponownie wylądował. Wystartował kilka godzin przed waszym przybyciem. Wydano też wszystkim pracownikom zakaz mówienia o nim z kimkolwiek spoza planety.
Skończyła mówić, chociaż dało się zauważyć w jej zachowaniu, że wie więcej.
Nagle zauważyli, że w kompleksie przywrócono zasilanie. Cały ogród rozjaśniał od sprytnie poukrywanych wśród roślinności lamp. Kolorowe światło padające i odbijające się na liściach tworzyło niesamowity krajobraz, tworząc wrażenie znacznie większej różnorodności.
W momencie pojawienia się świateł, jakiś gwałtowny ruch w krzakach przed nimi zaalarmował Jedi i jego towarzyszkę.

Mace Windu

Ojciec rodziny, mężczyzna pod czterdziestkę w pierwszej chwili przeklnął głośno, ale momentalnie zamilkł widząc tunikę oraz miecz świetlny przy pasie ciemnoskórego. Zagonił wszystkich do roboty przy zbieraniu rozsypanych rzeczy rzucając tylko gniewne spojrzenia to na chłopaka, to na Jedi.
Kiedy tylko Mace i chłopak się trochę oddalili, mały spróbował się wyrwać z uchwytu Mistrza. Nie udało mu się więc potulnie dał się prowadzić. Na szczęście nikt więcej, oprócz feralnej rodziny, nie zwrócił uwagi na incydent. Port obfitował w sporo ustronnych miejsc, gdzie można było w miarę spokojnie pogadać z chłopakiem. I właśnie do jednego z dalszych, częściowo zasłoniętych zakątków budynku zmierzali, gdy drogę zastąpił im uzbrojony człowiek w mundurze strażnika kosmoportu.
- Mogę w czymś pomóc, Mistrzu Jedi?
Zapytał tonem jakim musiał się zwracać do każdego złapanego na gorącym uczynku przemytnika.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
BJK
Game Master



Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Londyn

 Post Wysłany: Nie 23:07, 18 Mar 2007    Temat postu:

Mistrz Jedi zmierzył wzrokiem strażnika kosmoportu. "Coś mi tu nie gra" - pomyślał.
-Nie nie ma żadnego problemu. Szukamy tylko drogi do najbliższego hotelu.
Mace czekał czy jeszcze strażnik ma coś do powiedzenia
- Nie jestem pewien czy Mistrz może zabrać tego chłopaka z portu.
Popatrzył uważnie na chłopaka i zwrócił uwagę na uchwyt, jakim ciemnoskóry przytrzymywał go przy sobie. Jego dłoń stężała na blasterze.
- A kim jest ten chłopak? Uważam, że nie jest on nikim groźnym, a pan powinien zająć się ważniejszymi sprawami.
Mace użył znanego wszystkim Jedi ruchu ręką po to by narzucić Mocą swoją wolę temu strażnikowi. Strażnik dotknął lewą dłonią skroni i przestał dotykać blastera.
- On jest nikim groźnym, a ja powinienem zając się ważniejszymi sprawami
- Zapomnij o sprawie przyjacielu –
Powiedział i ruszył dalej, tak by mogli spokojnie porozmawiać
- Zapomnę o sprawie. – Odparł strażnik i odwróciwszy się poszedł w stronę odprawy celnej.
Mace popatrzył na chłopaka.
- Nie musisz się mnie bać. Powiedz mi dlaczego to zrobiłeś?
Mały patrzył wielkimi oczami na Jedi, ale nic nie odpowiedział.
- Hmm jestem Mace. Chce Ci pomóc ale musisz współpracować. Widziałeś kiedyś Wookiego ? Jeżeli się zaprzyjaźnimy to jednego poznasz.
Mace starał się do niego przemówić. Pojawił się nawet na jego twarzy uśmiech.
- Wookiego? - głos małego był pełen zaskoczenia i podziwu
- No tak jak mówie. Stuprocentowego Wookiego. Ale musisz mi powiedzieć kim jesteś i dlaczego chciałeś mnie okraść?
- Nazywam się Kaz. Jakiś mężczyzna dał mi pięć kredytów, żebym Ci zabrał komunikator. - w głosie chłopaka było słychać szacunek, chociaż nie miał on odzwierciedlenia w dobieranych przez niego słowach.
- Więc, Kaz co powiesz żebyśmy zostali przyjaciółmi ? Pamiętasz jak wygląda ten mężczyzna?
- Trochę pamiętam. Był wysoki, ubrany w ciemnozieloną tunikę oraz szare spodnie. Nie był do końca człowiekiem.

Zamilkł, popatrzył na Mace'a i wtedy zobaczył cylinder za jego pasem...
Mace zauważając to również popatrzył na niego.
- Miał przy sobie coś takiego?
- Wydaje mi się, że tak, ale nie przy pasie tylko na kosce, lekko wystające z wysokich butów,
chociaż nie jestem pewien.
– chłopak uśmiechnął się niepewnie.
- Jesteś bystry. Chodź ze mną. Pójdziemy coś zjeść, a potem pokaże Ci Wookiego, mojego przyjaciela i ucznia.
Powiedział Mace i udali się w stronę apartamentowej restauracji.
Kiedy weszli i usiedli przy jednym z licznych, wolnych stolików natychmiast pojawiła się zgrabna Twi’lekanka i położyła przed nimi datakarty z menu. Mały zdecydował się na Przysmak Hutta, który okazał się olbrzymią górą mięsa i bliżej niezidentyfikowanych dodatków. Mitrz Jedi zastanawiał się, czy byłby w stanie to zjeść, ale chłopak nie miał z tym najmniejszego problemu. Mace zamówił sobie jeden z licznie oferowanych napojów.
Przy jedzeniu rozmawiał z nim jeszcze, sprawdzając czy nie kłamie. Wypytywał o każdy szczegół, jaki mógł dzieciak pamiętać.
- Na głowie miał kilka rogów oraz tatuaż wychodzący z szyi i sięgający uszu. Sprawiał wrażenie bardzo silnego. Nie potrafię powiedzieć skąd przyszedł ani dokąd poszedł, bo dopóki na niego patrzyłem to obserwował mnie z tego samego miejsca, a później zniknął.
Mace pokiwał głową, że rozumie. Skończyli jeść, i wstali od stolika. Mistrz zostawił kilka kredytów na rachunek i napiwek dla Twi’lekanki która ich obsługiwała.
- Ale... Czy mogę się dowiedzieć co to jest? - Spytał chłopak wskazując na miecz świetlny – I dlaczego się spytałeś czy tamten mężczyzna to miał?
- Słyszałeś o Jedi ? Jestem jednym z nich. To jest miecz świetlny, który to jest naszą bronią, do obrony a nie do ataku. Ale jest kilku zepsutych, tak zwanych Ciemnych Jedi, którzy miecz używają w złych celach. Obawiam się, że to był jeden z nich. Teraz chciałbym żebyś się trzymał blisko mnie, nie wiem co po tym człowieku można się spodziewać.

Razem wyszli z restauracji i udali się w stronę pokoi Mistrza i jego ucznia.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mace Windu
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Haruun Kal

 Post Wysłany: Nie 23:28, 18 Mar 2007    Temat postu:

Mace razem z Kazem udali się do ogrodu. Gdy szli Mace zabronił Kazowi mówić cokolwiek na temat zdarzeń z kosmoportu. Jeżeli coś by się stało, to wszystko mogłoby legnąć w gruzach - a stawka była za wysoka.
Nie wyglądało to dla Jedi różowo. Ta misja miała być lekka, wypoczynkowa, a tu okazuje się że wplątali się w bagno gorsze od wojny - w polityczne bagno.
Jest jednak pozytyw tego że Windu z Hanharrem akurat mają tą misje. Jeżeli obawy Mace sięsprawdzą to mają do czynienia z wpływami Ciemnego Jedi, być może nawet poszukiwanego Sith. Miał tylko nadzieje że nie spaprze sprawy tak jak to było z Halcyonem czy innymi swoimi niechlubnymi misjami. Prosił też Moc żeby ten typ nie zaskoczył go samego ani tym bardziej samego Hanharra. Dlatego postanowił że będą się trzymać razem ...
Włączył komunikator:
- Hanharr, potrzebuje Cię, mam małą sprawe. Gdzie jesteś, spotkajmy się jak najszybciej
Czekał na odpowiedź, już nie byli tu tak bezpieczni jak kilka godzin temu...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Hanharr
Padawan



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kashyyyk

 Post Wysłany: Pon 21:44, 19 Mar 2007    Temat postu:

Po raz kolejny znalazł się w ogrodzie. Właściwie to mógłby z niego nie wychodzić. Bo co chwila tam właził i wyłaził. No ale miejsce było pięknie. A na dodatek teraz dowiedział się czegoś naprawdę ciekawego. Czy przełomowego? To dopiero miało się okazać. Ale miał kolejnego podejrzanego… No właściwie to statek. A ten ciężko podejrzewać. Na dodatek nie mogli niczego dowiedzieć się o jego załodze od władz kosmoportu. Z tego co mówiła Addu nie było to wykonalne w obecnej chwili. Zastanowiło go dlaczego rząd planety sprzymierzył się z jakimiś przemytnikami czy piratami. Przecież to nie dawało im żadnego ochrony. Ani Republika ani Separatyści nie lubili przecież tych typków… Poza tym czemu ich tak kryli? Cóż tak cennego mogli stąd wywozić? Albo tutaj przywozić… Na dodatek ta śmierć… Wszystko wskazywałoby na Splamionego a ściślej na jego załogę. Wookiee przypomniał sobie statek, który mijali podczas lądowania na planecie. Pamiętał także tą aurę zła wprost emanującą z niego. Przez chwilę przebiegła mu prze głowę szalona myśl, że to nie są zwykli opryszkowie…a może… Ech! Nie. Bo co oni by tu robili? Czego szukaliby na tej planecie? Przecież oni mieli te swoje roboty…nie potrzebowali żołnierzy z krwi i kości…no chyba, że planowali zmienić skład armii…a w to jakoś nie do końca wierzył. Porzucił ta myśl ale postanowił nie pozbywać się jej tak całkowicie. Galaktyka była teraz tak zwariowana jak jeszcze nigdy za jego życia. Przyjaciele okazywali się wrogami… Niebezpieczeństwo czyhało na każdym kroku. Przynajmniej nieprzyjaciele nie okazywali się nagle sprzymierzeńcami…to nie zwykło działać w tę stronę. I dobrze…no nie do końca dobrze, ale plusem tego było to, że nie mieszało to w i tak już pogmatwanej strukturze sojuszy i przymierzy, wojen i walki… Hanharr przyglądał się dziewczynie przez chwilę. Zawsze gdy to robił miał nieodparte przeczucie, że coś ukrywa, że czegoś mu nie mówi. Z jednej strony była cennym źródłem informacji, z drugiej wciąż ukrywała wiele faktów. Nie rozumiał dlaczego. Skoro im pomaga to czemu nie robi tego do końca? Nie pozostawało mu nic innego jak spytać.
-Addu… Wydaje mi się jakbyś…-w tym momencie powróciło zasilanie, światło zabłysło między roślinami, nadając miejscu, w którym stali jeszcze więcej tajemniczości niż było jej w zupełnych ciemnościach. Odbijający się blask tańczył na liściach tworząc niesamowite wzory. Na dodatek w ten sposób wszystko zdawało się być znacznie bardziej złowieszcze. Tak czy inaczej Wookiee postanowił dokończyć zdanie. Już otworzył ust gdy nagle krzaki przed nimi poruszyły się gwałtownie. Zareagował instynktownie. Chwycił za miecz a ogród rozbrzmiał charakterystycznym buczeniem jakiego nie można było pomylić z niczym innym we wszechświecie. Niebieskie i czerwone ostrza dodawały kolejne kolory do gamy barw tworzonej przez rośliny. Nie czekając też ani chwili złapał Addu i pociągnął ją w swoją stronę tak aby nie mógł dosięgnąć jej potencjalny strzał z blastera mogący nadejść z kierunku, z którego dobiegł szelest. Ostatnią czynnością było wysyłanie jak najpotężniejszej fali Mocy, która miał ściąć szpiega z nóg. Nagle usłyszał brzęczyk komunikatora. Nie miał czasu na rozmowy ani na dekoncentrowanie się. Podał niewielki urządzenie dziewczynie.
-Rozmawiaj.-rzucił szybko-I trzymaj się mnie, od teraz siedzisz w tym tak samo głęboko jak my. Napięty niczym struna, niczym drapieżnik gotowy do ataku ruszył w gęstwinę, w stronę, z której dobiegł tajemniczy szelest…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
BJK
Game Master



Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Londyn

 Post Wysłany: Pon 23:30, 19 Mar 2007    Temat postu:

Addu chwyciła komunikator i popatrzyła nieprzytomnym ze strachu wzrokiem na Wookiego.
- Ale jak... z Kim... Co się... Dzieje..? - wyjąkała bliska płaczu. Polubiła tego Jedi. Jego ciało pokryte miękkim futrem przypominającym morską trawę delikatnie falującą przy najlżejszych ruchach wody. Nie chciała, żeby coś mu się stało. Ale też widziała jego reakcję i domyślała się, że to nie jest pierwsza taka sytuacja w jego życiu. Mimo zaufania jakim go obdarzała, to się bała tego co może nastąpić.
Przyglądała się jak Padawan powoli rusza w stronę krzewów.
Mijały sekundy i chociaż Hanharr miał nadzieję, że powalił Mocą szpiega, to trzymał miecze w pogotowiu. Słusznie, bo kiedy od krzewów dzieliło go zaledwie kilka niewielkich kroków, liście poruszyły się i wypadł z nich droid szpiegowski.

Wookiemu nie był obcy ten kształt, jednakże jednolita, matowa czerń jaka go pokrywała potrafiła zmylić każdego. Był to Prowler 1000, wykonany przez Arakyd Industries na potrzeby armii klonów Republiki.
Droid zaczął się przemieszczać z maksymalną prędkością, jaką tylko mógł wyzwolić z repulsorowych silników w stronę gęstszego poszycia w dalszej części ogrodów, chcą uniknąć konfrontacji z szpiegowaną dwójką.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Hanharr
Padawan



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kashyyyk

 Post Wysłany: Nie 10:13, 01 Kwi 2007    Temat postu:

W pierwszej chwili to co zobaczył zaskoczyło go. Droid Republiki… Szpiegujący Jedi…no ale to był tylko robot, maszyna, którą można przeprogramować. Zdziwiło go trochę, że to zwyczajny blaszak…może troszkę rozczarowało. Liczył na inteligentniejszego przeciwnika…kogoś na dwóch nogach., kogoś kto składałby się w duże części z wody. Czyżby ktoś ich nie doceniał? Albo sprawdzał? Tak czy inaczej trzeba było dorwać tą mała kupę żelastwa nim ucieknie. Tak więc Wookiee szybko otrząsnął się z zaskoczenia. Już miał ruszać gdy nagle przypomniał sobie o Addu. Cholera! Obawiał się, że w zaroślach może czyhać ktoś jeszcze, mogła być w niebezpieczeństwie. Nie było czasu na zastanawianie. Hanharr wyciągnął łapę i komunikator wyrwał się z ręki dziewczyny. Gdy tylko go złapał powiedział:
-Mistrzu, szybko przyjdź do ogrodu. Mamy tu….mały problem.-zakończył i szybko odrzucił małe urządzenie swojej towarzyszce. Nim ruszył w pogoń za robotem rzucił jeszcze:
-Zostań tu. Mistrz powinien zaraz tu być. Jeśli byłabyś w niebezpieczeństwie krzyczy. Wrócę jak najszybciej będę mógł.-teraz wreszcie ruszył za małym szpiegiem. Używając Mocy przyspieszył swoje ruchy. Krzaki trochę utrudniały pogoń, ale czuł się tutaj niemal jak w domu. Niemal jak na polowaniu. I było to przyjemne uczucie. Nie mógł jednak…a raczej nie chciał zniszczyć droida. Było to ostatecznością. Mogli się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy ale jeśli informacje uzyskane przez szpiega miałby dotrzeć do kogoś kto go wysłał to Wookiee wolał pozbawić informacji siebie i jego. Tymczasem pędził przed siebie przeskakując kolejne wystające nad ziemię korzenie, ledwo dotykając miękkiej ziemi. Jednocześnie starał się dostrzec jak najwięcej szczegółów znajdujących się na pancerzu droida. Wyłączył miecze aby nie przeszkadzały u w biegu, był jednak w każdej chwili gotów aby ich dobyć. Wciąż nie wyzbył się nadmiernej ostrożności, może dlatego, że po cichu liczył na konfrontację z czymś silniejszym od robota? Poza tym w przypadku jeśli musiałby pozbyć się maszynki postanowił cisnąć w nią mieczem. Liczył jednak, że nie będzie musiał, był zdeterminowany żeby wreszcie rozwiązać trochę z zagadek, które to mnożyły się niczym gizki od rozpoczęcia tej misji. Aby dopiąć swego całkowicie oczyścił umysł i skupił się tylko na swoim celu. Teraz liczył się tylko myśliwy i jego zwierzyna…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
BJK
Game Master



Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Londyn

 Post Wysłany: Nie 12:34, 01 Kwi 2007    Temat postu:

Poszycie ogrodu gęstniało. Ktokolwiek zaprojektował ten ogród nie zrobił tego na odczepne. Wiele miejsc tego typu kończyło się na drugim rzędzie roślin od alejek. Tutaj było inaczej. Setki gatunków roślin wypełniały przestrzeń znacznie większą anieżeli Wookie mógł podejrzewać.
Dzięki Mocy, że jest zasilanie. pomyślał Padawan wdzięczny, że mógł widzieć mniej więcej w którą stronę droid ucieka. Mimo to co chwilę ciemny kształt znikał na chwilę pomiędzy liśćmi. Już sam sposób ucieczki, próby zmylenia ścigającego Jedi i sama moc silników sugerowały znaczne przeróbki w mechanice i sztucznej inteligencji probota.
Hanharr skupiony na pościgu nie wyczuł zagrożenia. Ale już po sekundzie przekonał się o jego istnieniu, kiedy drugi Prowler, również pomalowany na czarno, uderzył go w plecy, przez co potężne cielsko zwaliło się z głuchym hukiem na ziemię, boleśnie wbijając sobie w biodro wystający korzeń jakiegoś pobliskiego drzewa. Repulsory zostawiły lekko nadsmolony grzbiet leżącego futrzaka i pognały w stronę pierwszego z mechanicznych szpiegów, a następnie zniknęły między gałęziami drzew. Przez kilka chwil dało się słyszeć dźwięki wydobywujące się z ich silników co dawało wskazówki o ich położeniu.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mace Windu
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Haruun Kal

 Post Wysłany: Nie 14:55, 01 Kwi 2007    Temat postu:

Mace słysząc wołanie o pomoc ucznia szybko pognał w kierunku ogrodu krzycząc tylko "biegiem" za swoim małym toważyszem. Mijam senatorów błądzących po korytarzu, roboty - służących, żywych służących i po jakimś czasie znalazł się u wejścia do ogrodu.Przefiltrował Mocą otoczenie czy aby nie ma tu jakiegoś potężniejszego zagrożenia i wszedł do ogrodu. Podszedł do Addu i zapytał:
- Gdzie Hanharr ? Możesz zaopiekować się tym małym przyjacielem ?
Czekał na odpowiedź, miał nadzieje że nie będzie bolesna...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
BJK
Game Master



Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Londyn

 Post Wysłany: Czw 4:44, 05 Kwi 2007    Temat postu:

Pogoda na Caridzie była przepiękna. Zmrok jaki pochłonął tą urozmaiconą planetę przypominał płaszcz, którym człowiek otulał się szczelniej w momencie silniejszych podmuchów zimnego powietrza na niegościnnej powierzchni Hoth.
Po środku rozświetlonego ogrodu stała zdezorientowana młoda dziewczyna, z twarzy której dało się wypisać przerażenie oraz dało się zauważyć ślady po jej łzach. W momencie w którym zauważyła Mace'a chciała uciekać, ale rozpoznała Mistrza Jedi i pozostała na miejscu. Jednakże na pytania ciemnoskórego nie było łatwo odpowiedzieć. W końcu zdołała na tyle się opanować, że po wskazaniu kierunku, w którym udał się młody Wookie szepnęła głosem niewiele głośniejszym od szumu odległego morza:
- Tam, Mistrzu Windu, pooo.... Pobiegł za droidem, który nas śledził. Kiedy jej głos się lekko załamał otarła ostatnią łzę wierzchem dłoni i popatrzyła na Kaza:
- Mogę się nim zająć. Proszę, wracajcie szybko.
Jej duże, błękitne oczy znów zapełniły się łzami kiedy prosiła o szybki powrót.
Po chwili do uszu Mace'a dotarł dźwięk niewielkich repulsorów, zapewne należący do szpiegujących Hanharra droidów.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Hanharr
Padawan



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kashyyyk

 Post Wysłany: Czw 19:51, 05 Kwi 2007    Temat postu:

Chaszcze stawały się gęstsze i gęstsze skutecznie utrudniając owocną pogoń. Ale Wookiee nie poddawał się. Nie leżało to w jego naturze. No i droid okazał się o wiele, wiele inteligentniejsze niż standardowe jednostki tego typu. Maszynka sprytnie zmieniała kierunek co i rusz znikają w kępach zieleniny. Na szczęście jej repulsorowe silniki nie pozwalały na całkowite ukrycie swojej obecności a w ciszy ogrodu dźwięczały niczym startujący okręt. To pozwalało Hanharrowi nie tracić urządzenia…ze słuchu. I wciąż pozostawał w grze. Swoją drogą zdziwiło go troszkę, że nikt nie pomyślał aby zamontować robotowi cichsze silniki, skoro już wprowadzał w nim tak poważne przeróbki. No ale czyjeś błędy działały na jego korzyści. Na jego korzyść działało też działające zasilanie. Znacznie ułatwiało trudna pogoń. Nie znaczy to, że nie poradziłby sobie bez niego ale byłoby o wiele trudniej. Okazało się jednak, że nawet oświetlenie nie pomoże jeśli straci się odpowiednią czujność. Zupełnie niespodziewanie, niczym grom z jasnego nieba, w pokryte sierścią ciało Wookieego uderzył drugi Provler. I to z zadziwiającą siła jak na takiego malucha. Bo Jedi runął jak długi na ziemię ogrodu wzbijając przy tym obłok kurzy i uderzając się boleśnie w biodro. Zganił się w duchu za swoja lekkomyślność i nieuwagę. Jednak został ona już ukarana bólem jaki sprawił mu upadek. Mimo tego Padawan wstał szybko, najszybciej jak mógł. W pierwszej chwili myślał, że nie będzie mógł biec dalej i już miał puścić soczystą wiązankę gdy okazało się, że wcale nie jest tak źle. Postawił kilka korków i, na szczęście, okazało się, że wcale nie było tak źle jak wyglądało. Mimo tego stracił kilka cennych chwil na to dumanie nad swoimi „obrażeniami”. Chcąc nadrobić stracony czas ruszył do biegu ze zdwojoną siłą tym razem starając się przykładać większą uwagę do tego co się wokół niego działo. Nie miał zamiaru dać się drugi raz nabrać tym droidom na tą samą sztuczkę…na inną też nie. Ten upadek zdeterminował go nawet do większego wysiłku. Bo oprócz tego, że uderzył się w biodro to stracił część sierści na grzbiecie. To było niedopuszczalne. Te roboty naprawdę z nim zadarły, a za to należała się kara. I nie rozwścieczyło go to. Może zdenerwowało troszkę. Ale było ten rodzaj gniew, który nie powoduje całkowitego zaćmienia zmysłów…raczej coś na kształt złości sportowej. Przeciwnik zdobył punkt, teraz była jego kolej. I zamierzał wygrać w tej rozgrywce. A żeby to sobie ułatwić dobył miecza świetlnego i począł wycinać nim sobie drogę przez gąszcz. Jednak robił to tak aby w żadnym stopniu nie zmieszać swojej prędkości, robił to tak by zmniejszać odległość między nim a robotami, poruszą się „na słuch”. Z resztą nie miał innego wyjścia, musiał. Przy każdym kolejnym cięciu, gdy kolejne zielone liście, kiedy kolejne niewinne gałązki spadały na ziemię przepraszał w duchu je wszystkie, obiecując sobie wynagrodzić to jakoś naturze w przyszłości. Czasem trzeba było ponieść ofiarę aby osiągnąć cel. A ten wydawał się wart ofiary.

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mace Windu
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Haruun Kal

 Post Wysłany: Nie 15:17, 08 Kwi 2007    Temat postu:

Mace podąrzył za dzwiękiem repulsorów który było słychac w oddali. Całą drogę się koncentrował i zastanawiał kto może być ich tymczasowym wrogiem. Odwrócił się do tyłu i machnął ręką do dziewczyny i chłopca żeby szli za nim ale w jakiś odstępnie. Szedł dość szybko a jak usłyszał dźwięk miecza uruchomił równierz swój. Jeżeli te roboty podsłuchiwały Hanharra to trzeba było je zniszczyć lub wyczyścić im pamięć - drugie było niewykonalne...

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
BJK
Game Master



Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Londyn

 Post Wysłany: Wto 16:10, 10 Kwi 2007    Temat postu:

Mace Windu

Ciemności rozjaśniane miękkim światłem latarni ułatwiały przemieszczanie sie pomiędzy chaszczami. Ciemnoskóry podążający z włączonym mieczem o fioletowym ostrzu był niczym jaśniejące słońce na niebie. Addu i Kaz starali się dotrzymać mu kroku, ale to niestety okazało się niemożliwe. Słyszeli tylko buczenie włączonych świetlnych mieczy oraz coraz słabsze dźwięki repulsorów wydawane przez szpiegowskie proboty.
Mace Windu dobiegł w końcu do miejsca w którym drugi z droidów zaatakował Hanharra. Wgniecenie w ziemi aż nazbyt dobrze przypominało mistrzowi kształt Wookiego. Ale brak ciała dawał nadzieję, że nie wszystko jest stracone. Nie zatrzymał się nawet na sekundkę, tylko ruszył dalej, śladem powycinanych i nadpalonych bronią rycerzy Jedi krzewów.
Mimo sporej szybkości z jaką się poruszał, a także nieco 'utartej' ścieżki Windu nie miał szans dogonić znacznie sprawniejszego i z natury przystosowanego do takiego terenu włochacza. Szybko spojrzał przez ramię, szukając wzrokiem dzieciaków, ale ich nie zobaczył.
Addu i Kaza nie było za jego plecami, nie słyszał też żeby się zbliżali.

Hanharr

Ścigając Provlery Wookie wycinał sobie drogę przez różnokolorowe krzewy, skakał ponad wystającymi korzeniami i uchylał się przed niektórymi gałęziami, które stały mu na drodze. Swąd nadpalanych roślin drażnił delikatny węch futrzaka.
W pewnym momencie wypadł z linii krzewów i stanął przed nierówną, wykonaną z różnorodnych kamieni ścianą. Krawędzie głazów wystawały obiecując podparcie dla jakiegoś amatora wspinaczek. W paru miejscach dawało się zauważyć strumyczki płynącej wody, co uzmysłowiło Padawanowi przeznaczenie konstrukcji. Było to ozdobnie wykonane urządzenie do nawadniania całkiem sporego ogrodu.
Kiedy Wookie spojrzał w górę zobaczył oba proboty znikające ponad 20-metrową krawędzią muru.


[off]Sorry Panowie, za takie opóźnienie. Następne posty mam nadzieję, że będą się częściej pojawiały Smile
Wasza kolej
[/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Hanharr
Padawan



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kashyyyk

 Post Wysłany: Wto 18:44, 10 Kwi 2007    Temat postu:

Wookiee wyhamował przed skalną ścianą. Długotrwały bieg powoli dawał o sobie znać, nie czuł się jednak zbyt wyczerpany czy nawet zmęczony. Mimo tego „złapał” kilka głębszych oddechów nim ocenił swoją sytuację. Wydawał się niezbyt różowa ale i nie była zbyt czarna. Dokładnie obejrzał drogę jaką będzie musiał przebyć. Będzie musiał bo przecież nie zawróci. Jakieś dwadzieścia metrów. No i Provlery znikały już ponad krawędzią. Musiał się spieszyć. Przeklął w duchu tego kto wymyślił tak dziwny system nawadniania. Może i pełnił na raz dwie funkcje bo był i ładny i funkcjonalny, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie, ale chyba nikt nie wziął pod uwagę jaką przeszkodę może stanowić dla istoty ścigającej dwa uciekające droidy, tutaj konstruktor się nie popisał. No ale besztanie go niewiele pomoże w tej sytuacji. Trzeba było poradzić sobie z jego nieudolnością i brakiem wyobraźni. Hanharr już złapał pierwszy wystający kamień gdy nagle doznał olśnienia. Cofnął się pospiesznie kilka kroków, ostatni raz spojrzał w górę, na odcinająca się do nieba krawędź i ruszył. W kilku susach pokonał całą odległość po czym odbił się potężnie od podłoża i poszybował w powietrze gotów w każdej chwili chwycić się jakiegoś występu aby kontynuować wspinaczkę w bardziej tradycyjny sposób. Oczywiście mógłby skoczyć bez rozpędzania się co było efektowniejsze ale niekoniecznie efektywniejsze. No i może nieco trudniejsze. Przynajmniej dla niego. Wzięcie rozbiegu wydawało mu się naturalniejszy niż tak wyskok na osiem metrów bez żadnego przygotowania. Zanim jeszcze złapał się ściany, jeszcze w powietrzu, postanowił sobie, że nie popędzi na złamanie karku przed siebie. Najpierw postanowił wybadać Mocą czy tez nikt nie czeka na niego za górze, no a jeśliby czekał to wolał nie wyskoczyć wprost pod lufę karabinu blasterowego. Nie należało to do najmilszych doświadczeń. I powodowało wiele stresu, a do nadmiernej ilości stresu wypadało mu futro. A kiedy wypadało mu futro to też się stresował. To było jakieś błędne koło. Potrząsnął głową. Ściana było coraz bliżej a on sobie o swoim futrze rozmyśla. Powinien się skupić na tym żeby dobrze chwycić kamień, tak aby nie spotkać się z ziemią. Bo przy tej wysokości to byłaby dopiero ogromna dawka stresu.

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mace Windu
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Haruun Kal

 Post Wysłany: Wto 16:15, 17 Kwi 2007    Temat postu:

Mace nie pamięta kiedy ostatni raz coś mu się w misji udało. Najpierw nieudany, przez jego brawurę, ratunek Halcyona, potem kosmiczna bitwa która mały włos nie skończyła się klęską no i sąd nad Aldarem - niesfornym uczniem. Tym razem sytuacja się powtórzyła, Jedi był w kropce. Hanharr był za daleko, bieg za nim niemiałby sensu a Wookie musiał zniszczyć te dwa droidy, inaczej jakaś informacja mogłaby dostać się w niepowołane ręce.
A za nim - nic, ogród, bez żywej duszy. Mieli za nim biec Addu i Kaz ale nie było ich słychać, a tym bardziej widać.
Trzeba było się wrócić. Myśli które kłębiły się w jego głowie nie przeszkadzały mu w szybkim zwrocie biegu i powrocie tam skąd zaczął pościg.
Trochę się niepokoił, jeżeli coś się stało dzieciom , a była taka możliwość, to będzie to dla nich duży problem. Mistrz Jedi zaczynał drugi raz, podczas tej wojny, wyścig z czasem. Przecież że mogli być daleko ... chyba że porwał ich ktoś potężny lub jakaś grupa całkiem dobrze wyszkolonych osobników.
Po kilku sekundach biegu w całym kompleksie padło światło... W historiach Koruna tendencyjne zaczynało być powtarzanie się sytuacji.
Ogarniająca czarnoskórego Jedi ciemność zaskoczyła go tak, że potykając się o jakiś korzeń czy kamień, wywinął orła i leżał jak długi na ściółki ogrodu.
Na domiar złego słyszał zbliżający się powoli dźwięk repulsorów. Mace wstał lekko wspomagając się Mocą. Windu chciał mu wydać rozkaz odpowiadania na pytanie, ale zaraz przypomniał sobie że to zwykły Provler i od razu uruchomił swoje fioletowe ostrze. Chciał to skończyć szybko, jednym poziomym zamachem ale droid uniknął miecza i cofnął się o kilka metrów. Mace zrobił podskok i przeskoczył na jego tyły z zamiarem ponownego zakończenia egzystencji droida lecz ten ponownie ciosu uniknął. Provler kontratakował, chciał uderzyć Mace'a ale ten przykucnął i ominęło go bliskie spotkanie z droidem. Blaszak wzniósł się na kilka metrów, Mace mu wtórował i tym razem, droidowi nie udało się uniknąć najgorszego.
Po ogrodzie przetoczyła się niewielka eksplozja. Na moment cała okolica pojaśniała lecz zaraz po wybuchu wróciła do ciemności, lecz po kilku sekundach wszystko wróciło do normy. Tylko jakiś rozgrzany odłamek blaszaka trafił w rękę z mieczem Windu. Miecz został uszkodzony i wypadł z ręki która wypuściła go gdy odłamek tylko ją dotknął.
Z miecza unosił się siwy dymek więc Mace szybko go wyłączył. Dookoła były rozrzucone części Provlera, Jedi pozbierał wszystkie te części które mogły mu się przydać, niestety, pamięć była doszczętnie zniszczona...
Chwycił komunikator,włączył i mówił:
-Kaz ? Addu ? Gdzie jesteście ?
Wiedział że to było zbyt łatwe ale zawsze pozostawała iskierka nadziei że się uda - tym razem szybko zgasła. W swoim odbiorniku słuchał tylko trzaski, żadnych odpowiedzi od młodych mieszkańców planety.
Obwrócił się żeby się rozejrzeć czy aby nie czeka go żadna inna niespodzianka.
W tym czasie Hanharr, przerwawszy wspinaczkę, zaczął skanować Mocą obszar ponad krawędzią ściany. Odnotował fakt, że najprawdopodobniej nie było tam istot żywych, ale jak się przekonał na własnym futrze nawet droidy były niebezpieczne dla Padawana. Skupiony na szukaniu zagrożenia ze strony Provlerów bądź ich właścicieli nie zauważył, że kamień pod jego lewą łapą jest obluzowany. Sekundy później wypadł z zaprawy pozbawiając futrzaka oparcia i powodując jego zsunięcie się po niezbyt przyjemnej powierzchni ściany. Po jakiś pięciu metrach mieszkaniec Kashyyk złapał inny kamień o ciemno-szarej barwie i odzyskał równowagę
Nic nie zauważył jedynie ześlizgującego się na kilka metrów Wookiego który widocznie skoncentrowany na skanowaniu Mocą szczytu miał problemy z utrzymaniem równowagi.
Mace'owi nie pozostało nic, tylko iść stąd, szybko naprawić miecz i szukać, badać. Najpierw naprawi miecz a potem wróci do kosmoportu szukać domniemanego Ciemnego Jedi. Zanim odszedł z ogrodu wysłał tylko wiadomość Hanharrowi, za pomocą Mocy - "Mam problem, rób swoje, jakby coś się działo spróbuj mnie jakoś znaleść, myśle, a nawet jestem pewien że bez trudu Ci się to uda"[/i]

[off]Mace, wybacz wtrącenie, ale chciałem Wookiemu dać dokładniejszy opis sytuacji, a to trochę mało na oddzielny post[/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Hanharr
Padawan



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kashyyyk

 Post Wysłany: Nie 20:15, 29 Kwi 2007    Temat postu:

Ucieszyło go, że na górze nie ma żadnych istot żywych bardziej rozumnych od trawy. Jednak nie było całkiem pewne, że nie ma tam innych robotów poza Provlerami. Ale to było wliczone w koszta. Takie ryzyko zawodowe. Spowodowane tym, że droidów nie dało wykryć się przez Moc. Jak on nienawidził tych mechanicznych bestii! Ale nie było to najodpowiedniejszy czas na rozpatrywanie tej akurat kwestii. Niby na górze nie było żywych istot ale wciąż latał tam para blaszanych szpiegów. Był już tak blisko i musiał trafić akurat na jakiś obluzowany kamień. Cała olbrzymi ściana pełna kamieni a on trafia akurat na ten obluzowany. Złośliwość rzeczy martwych. Ogromna złośliwość. No ale przecież się nie podda. Nie po to stłukł sobie biodro, stracił trochę sierści i teraz doznał nieprzyjemnego bliskiego spotkana ze ścianą żeby przestać. Ale jeśli tak dalej pójdzie to niedługo straci, którąś z kończyn. Czyżby znów objawiało się tu ryzyko zawodowe? Pewnie tak. Tak czy inaczej ponownie rozpoczął wspinaczkę do góry. Jakby niepomny tego co się przed chwilą stało zaczął wspinać się nawet wcześniej niż robił to wcześniej. Stracił wiele czasu na tej zjazd w dół, musiał to nadrobić choćby w małym stopniu. A nie było to proste. Skutkiem niefortunnego zbiegu okoliczności, bo powiedzmy szczerze, tym właśnie była ta cała sytuacja ze zjazdem w dół, odczuwał dość nieprzyjemny ból właściwie w całym korpusie. Starał się tłumić go Mocą ale nie d końca to wychodziło. Dodatkowo wyczerpanie potęgowało wszystkie niekorzystne efekty. Właściwie teraz jednym co trzymało go tutaj i napędzało była wiara. Wiara w to, że może mu się udać, że wreszcie dopnie swego, że wykona w pełni to czego się podjął, że tym razem nie będzie musiał uciekać czy też być o krok od śmierci. Nie bez znaczenia była tez pewna doza wstydu, którą odczuwał po sowich dwóch ostatnich misjach. Chciał aby ta wreszcie zakończyła się stuprocentowym sukcesem. Nie chciał też zawieść Mistrza, Zakonu…samego siebie. Może przykładał do tego zbyt dużą wagę? Przecież to tylko dwa małe droidy. Jeśli ich nie złapie wróg i tak się ujawni prędzej czy później. A jednak. On nie miał zamiaru czekać na kolejny ruch wroga, wolał być w natarciu. Spróbował wspinać się szybciej. Niestety, nie skończyło się to dobrze…ale nie miało też zbyt wielu przykrych konsekwencji. No może prócz tego, że tracił kilka cenny sekund bo tym razem obsunęła mu się noga. Przez chwilę przekonany był, że spadnie ale udało mu się w porę złapać równowagę. Powrócił do tempa sprzed chwili, był już bardzo blisko krawędzi. Chciał jak najszybciej być już na górze, po drugiej stronie. Zdecydowanie nie będzie wiązał z tym miejscem miłych wspomnień. Z resztą…wszystko jedno. Byle dalej od tej piekielnej ściany i jej obluzowanych kamieni.

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
BJK
Game Master



Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Londyn

 Post Wysłany: Wto 22:54, 01 Maj 2007    Temat postu:

Krawędź ściany była coraz bliżej. Wyglądało na to, że tylko jeden z wystających kamieni był obluzowany. A może po prostu wypadł pod wpływem ciężaru młodego Wookiego? To już na zawsze pozostanie tajemnicą.
Hanharr chwycił się szczytu. I w tym momencie znów nasuwały się mordercze myśli związane z architektem tego ogrodu. Górna krawędź ściany z niewiadomych powodów była ostra! Na szczęście gruba skóra futrzaka uchroniła go przed poważniejszym zranieniem, jedynie płytkie nacięcie miało mu przypominać przez jakiś czas o tej wspinaczce.
Kiedy Parawan wychylił się nad krawędź ujrzał całkiem spory taras, pełniący równocześnie rolę płytkiego baseniku, w którym znajdowały się czerwone, różowe oraz białe lilie poukrywane pomiędzy jasnozielonymi, sercowatymi liśćmi. Zauważył też ścigane Provlery. Tylko, że były już nad drugim końcem tarasu i właśnie znikały za węgłem niewielkiej rozdzielni. Cichy szum repulsorów przez kilka sekund dłużej był słyszalny, a później stał się nieuchwytnym brzęczeniem, nie do odróżnienia od brzęczenia owadów, jakich było pełno w ogrodzie. Ciągły brak zasilania niczego nie ułatwiał. W tej sytuacji to droidy miały większe możliwości ukrycia swojej obecności lub oddalenia się i powiększenia przewagi nad ścigającym Jedi.


[off]Więc już ich nie dościgniesz, "Dywaniku" Wink Proponuję Wam się spotkać razem i omówić to i owo. Np. zniknięcie Kaza i Addu, a także pomyśleć o całej sytuacji, wymienić informacje (pamiętajcie, że Wasze postacie nie wiedzą co drugi się dowiedział Razz ) Czekam na posta Very Happy [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Hanharr
Padawan



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kashyyyk

 Post Wysłany: Pią 19:31, 11 Maj 2007    Temat postu:

Wookie stał prze chwilę nad taflą wody wpatrując się pusty wzrokiem w przeciwną krawędź tarasu. Powiedzieć, że był zły to mało. Był wkur***ny naprawdę wkur***ny. Jakiż to kretyn umieszcza ostrą krawędź na końcu ściany w ogrodzie botanicznym? No jakiż? Olbrzymi. To pewne. Co za idiotyzm. Złośliwość rzeczy martwych, zwyczajny pech. Który chyba uparł się aby prześladować go i wciąż trapić. Nawet nie miał gdzie wyładować swojego gniewu. Nie było w pobliżu niczego w co można by kopnąć albo uderzyć, nie było niczego czym można by rzucić. Zrezygnowany odwrócił się, nie było mowy o dogonieniu Provlerów, odleciały już za daleko. Gniew powoli parował z niego jednak gorycz porażki pozostawała, a była ona tym gorsza, że nie zawiniona przez niego, nie popełnił żadnego błędu, wszystko stało się przez jakieś obrzydliwe fatum. Schodził po ścianie powoli, a im bliżej jej końca się znajdował tym był spokojniejszy ale też bardziej zrezygnowany. Wreszcie gdy już znalazł się na dole ruszył powoli noga za nogą po własnych śladach. Rozpatrywał całą sytuację w głowie, próbował odkryć jakiś błąd w tym co zrobił. Ale jakoś niewiele przychodziło mu do głowy. Nie żeby był bezkrytyczny. Ale w tym wypadku właściwie zrobił co mógł a i to okazało się za mało. Minął miejsce, w którym zaliczył bliskie spotkanie z ogrodową glebą. Minął je obrzucając jedynie przelotnym spojrzeniem. Nie minęło dużo czasu a zaczął wczuwać obecność Mistrza w Mocy. Po chwili stanął przed nauczycielem. Pozdrowił go ruchem ręki i od razu przeszedł do sedna sprawy, nie miał zamiaru bawić się w kurtuazję.
-Goniłem dwa roboty szpiegowskie, republikańskie roboty szpiegowskie. Niestety nie udało mi się ich dorwać. To chyba klątwa…-odwrócił na chwilę głowę i zapatrzył się ciemny gąszcz. Zasilanie wciąż nie wracało. Zastanawiające, że pozwalają sobie na tak długie przerwy w dostawie mocy…chyba, że nie było to przypadek czy zaniedbanie… Na chwilę odrzucił swoje rozważania i ponownie odezwał się do Mace`a-Przepraszam, zamyśliłem się. Tak czy inaczej dowiedziałem się, że od jakiegoś czasu na planetę przylatują podejrzane statki. Przylatują i zostają czasem na kilkanaście tygodni a czasem zaledwie na kilkanaście minut. Jeden z nich…- Jedi zastanowił się chwilę-Splamiony pojawia się najczęściej, a na czas jego pobytu kosmoport jest zamykany Bardzo możliwe jest, że to właśnie on był statkiem, który mijaliśmy podczas lądowania na planecie. Na dodatek był on tutaj w dniu zabójstwa Doraka Sann i zaraz po tym zdarzeniu odleciał. Wszystko to wydaje mi się co najmniej dziwne i podejrzane. A Ty Mistrzu dowiedziałeś się czegoś nowego? I…-Padawan rozejrzał się dookoła i pociągał nieznacznie nosem-…gdzie jest Addu? Nie wyczuwam jej obecności w pobliżu. Oczekując na odpowiedź Windu Hanharr zaczynał czuć lekki niepokój. Ale postanowił nie martwić się na zapas bo i bez tego zmartwienia były towarem, którego miał pod dostatkiem.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Mniejsze zło
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group