FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Mniejsze zło
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Mniejsze zło
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Nie 19:58, 05 Lis 2006    Temat postu: Mniejsze zło

MG: żbik, Shinigami, BJK
Gracze: Mace Windu, Hanharr

Świątynia Jedi - Corusant 0507:1100

To był słoneczny dzień, nawet zazwyczaj zachmurzone niebo nad planetą miastem rozjaśniło sie na tyle by zatopić powierzchnie w promieniach słońca. Szlakami komunikacyjnymi mieszkańcy planety jak co dzień zmierzali do pracy, domu, uczelni. Życie toczyło się swoim trybem, aż można było zapomnieć, że gdzieś tam w Odległych Rubieżach toczy się wojna, gdyby nie Holonet.
W każdym bloku reklamowym pojawiał sie przekaz zachęcajace do przystąpienai do Auxilli, sił porządkowych, albo przepisania swoich organów na rzecz WARu. Ale nie tylko wojna budziła niepokój, w wiadomościach donoszono o epidemii na Bothawiu, oraz coraz śmielszych atakach Trandoshan. Specjaliści dywagowali nad przyczynami i spodziewanymi konsekwencjami, snując to coraz śmielsze wizję.
Również w świątyni nie sposób było zapomnieć o trapiących Galaktykę problemach. Kilka dni wcześniej Mistrz Ki Adi Mundi został wysłany w rejon Tagorii by zbadać tajemniczą nadaktywność gadów, tymczasem w świątyni trwały przygotowania do wysłąnai ekspedycji humanitarnej na Bothawiu. Dzięki znajomościom Mistrza Yody z senatorem Organa system Aldeeran użyczył Zakonowi dwa kosmiczne szpitale, które nie tylko umożliwiały transport licznego zespołu uzdrowicieli ale też same w sobie posiadąły potencjał lekarski.

Tymczasem zadaniem Mistrza Mace Windu i jego ucznia Hanharra, było udanie się na planete Caridę, by tam przekonac władze, do opowiedzenia się po stronie Republiki i powstrzymanie ofensywy Konfederacji. Dwójka Jedi kończyła przygotowania.....

Róbta co chceta, możecie sobie pojedajować, albo z pomocą biblioteki zakonu uzyskac jakieś informację o planecie. Pamietajce w opisach, że wiatynia tętni życiem, znaczy jest tam cała masa jedajów, którzy neidługo wyruszają na Bothawiu.

Ech. Wasza poprzednia misja jeszcze się nie skończyła. Ciągle jesteście w nadprzestni. Do końca Eriadu proszę o nie pisanie- Ragnus

Ups fakt, zatem lecicie i lecicie i lecicie. Może was nie zabiją


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Żbik dnia Nie 20:52, 05 Lis 2006, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mace Windu
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Haruun Kal

 Post Wysłany: Nie 20:50, 05 Lis 2006    Temat postu:

Dwaj rośli jedi przechadzali się właśnie po wielkich komnatach świątyni. Za jej wielkimi łukami tętniło życie centrum galaktyki a w środku biegali jedi, każdy zajęty jakimś zadaniem czy swoją prywatną sprawą. Oni też mieli coś do zrobienia - trzeba było otrzymać jak najwięcej informacji na temat planety na którą mają się udać. Gdy tak maszerowali do archiwum zakonu ktoś szarpnął Mace za szate :

- Mistsu Windu gdzie snajde Mistsa Yode ?- Do Mace podbiegł mały Twilek szukający gnoma. Czarnoskóry jedi schylił się do jego poziomu.
- A byłeś w jego komnacie ? - Mały jedi pokiwał główką na znak potwerdzenia.
- Poszukaj go w ogrodach, często tam przesiaduje.
- Dziękuje- Burknął mały biegnąc dalej przed siebie.

Ruszyli dalej. Po chwili znaleźli się w archiwum zakonu. Korun rozglądał się w poszukiwaniu Madam Nu. Gdy tylko ją zauważył podszedł i zaczął :

- Witaj, szukamy informacji na temat planety Carida. Interesuje nas dosłownie wszystko.

Madam Nu przywitała się z Macem i wskazała im miejsce gdzie mają na nią czekać. Gdy szukała informacji na temat planety Mace zagadał do Hanharra :

- Możesz iść spotkać się z przyjaciółmi jeśli chcesz, możesz mi pomóc lub zająć się pracą nad sobą. Misja powinna być spokojna, odsapniemy obaj od wojny, żołnierzy i polityków. Jeżeli idziesz to znajdziemy się - wybierz co chcesz robić, ja zostaje żeby szukać.

Oj sorry pisałem posta jak Ty napisałeś o tym wyżej. Nie kasuj tego bo i tak to będzie trza zrobić, już nie będę pisał


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Hanharr
Padawan



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kashyyyk

 Post Wysłany: Sob 20:26, 11 Lis 2006    Temat postu:

I znów byli w Świątyni, która tym razem tętniła życiem, wszędzie biegali medycy i uzdrowiciele. Wszyscy razem ,i każdy z osobna, przygotowywali się do odlotu na Bothawui. Hanharr miał jednak większe zmartwienia, niż tłok, który i tak był do zniesienia. Mimo całego czasu jaki upłynął od powrotu znad Eriadu wciąż w snach widział to co tamtego dnia na pokładzie statku. Nie raz i nie dwa budził się zlany potem słysząc w głowie złowieszczy śmiech. Na dodatek ich wyprawa zakończyła się klęską na całej linii… Wielu oficerów, zwykłych szeregowych żołnierzy i nawet niewinnych cywilów, straciło życie na marne. W jakimś sensie jego wizja się spełniła…przegrali, cieszył się jednak, że nie wszystko to co Moc mu ujawniła miało miejsce. Tymczasem nim zdążył się otrząsnąć choć trochę po tym co go spotkało, znów ruszał, mając w perspektywie kolejne zadanie do wykonania. Tym razem miało być pokojowo, bez przelewu krwi, bez walki, ot, misja dyplomatyczna jakich zazwyczaj podejmują się Jedi. Wooki miał dość wojny i ciągłych bitew w środek, których do niedawna wciąż rzucał go los, taka misja mogłaby być miłą odmianą, a jednak nie do końca tak było. Po pierwsze, słowa nie były jego najmocniejszą stroną, po drugie wciąż ciążyło nad nim…widmo Eriadu? Głupia nazwa…po prostu złe wspomnienia, których nijak nie mógł się pozbyć, nie pomagała medytacja i wyciszenie, po prostu to wciąż tkwiło w jego umyśle, i nie chciało go opuścić, zagnieździło się tam całkiem nieźle. W ogóle wojna odcisnęła na nim swoje piętno, był na Neimoidii, był nad Eriadu… Nie cieszył się z tego, że rusza na Caridę, bo zwyczajnie był zbyt zmartwiony tym co się stało, ale wiedział, że tak będzie lepiej, że może uda mu się chwilę odsapnąć od ciągłej walki. No cóż…może. Tymczasem czas upływał dość szybko na przygotowaniach (i dobrze, bo mógł się czymś zając), które jednak powoli dobiegali końca, właściwie byli już w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach gotowi do odlotu, pozostało jeszcze parę spraw do załatwienia. Na przykład sprawdzenie tego co wiadomo o Caridzie w przepastnej bibliotece Zakonu. Tak więc sprawdzali…
Padawan, nie czekając co też wyszpera Mistrzyni Nu sam podszedł do jednego z wielu terminali i szybko wstukał na klawiaturze „Carida”. Poczekał chwilę i jego oczom ukazał się obrazek wraz z krótkim opisem:
[link widoczny dla zalogowanych]
Carida to planeta położona w sektorze Barma, przy Parlemańskim szlaku handlowym. Ma bardzo dużą, prawie dwa razy większą od standardowej, grawitację. Planeta ta idealnie nadaje się doszkolenia żołnierzy, znajdują się na niej zarówno wysokie góry, bezkresne lodowe pola, olbrzymie lasy deszczowe a także pustynie – znajduje się tam więc elitarna Akademia Wojskowa Caridy. Świat neutralny, nie sprzyja ani Separatystom ani Republice.
To były najważniejsze informacje, poniżej było jeszcze kilka typowo encyklopedycznych pierdół typu ilość słońc i księżyców itp. Hanharr rzucił na nie tylko okiem i zawołał Mistrza.
-To jedyne co udało mi się znaleźć, chyba, że Mistrzyni Nu ma dla nas więcej informacji… Jeśli nie to szkoda czasu, im prędzej wyruszymy tym szybciej będziemy na miejscu.-nie chciało mu się czekać, dość wyczekał się nad Eriadu…znowu ta planeta! Och miał już jej dosyć, jednak wciąż nie mógł się jej pozbyć. Coraz bardziej go to irytowało, zazwyczaj jednak szybko się uspokajał, nie było sensu denerwować się o takie błahostki, tak było o tym razem. Czekać jednak wciąż mu się nie miał ochoty.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Shinigami
Gość







 Post Wysłany: Śro 22:40, 15 Lis 2006    Temat postu:

- Carida jest także domem dla niejednego Rancora, więc radzę uważać.- powiedziała ciepłym tonem Madame Nu, która najwyraźniej usłyszała o czym obaj jedi rozmawiają.- Z tego co mi wiadomo obecny zarząd jest także niezwykle…surowy oraz nieustępliwy jednak wierze w twoje umiejętności, mistrzu Windu jak i twoje Hanharrze. Republice przyda się taki sojusznik.- dodała klepiąc lekko wookiego w okolicach nerek.

- Madame Nu, gdzie mogę znaleźć historię wojen mandaloriańskich?

- Ach, już kochanie… Wybaczcie, jeszcze raz życzę wam powodzenia.- uśmiechnęła się ciepło i skłoniła lekko następnie znikając gdzieś pomiędzy setkami archiwów.

Wszystko co miało być zrobione zostało dopięte na ostatni guzik, teraz wystarczyło wsiąść w statek, który miał ich zawieźć na Caridę, przekonać władzę i wrócić. Niby łatwa sprawa, ale w życiu jedi nie ma chyba łatwych misji, a przynajmniej nie za często. Nagle podbiegł do nich mały zabrak, na oko jeden z młodzików. Cały zziajany musiał na chwile odsapnąć nim zdołał cokolwiek z siebie wydusić, po paru sekundach wyprostował się nieznacznie i spoglądając to na ciemnoskórego mistrza Windu, to na ogromnego w porównaniu do niego wookiego, zaczął mówić.

- M-mistrz Yoda kazał…powiedzieć, że… Uf, że wasze statki są już przygotowane… I, że w każdej chwili możecie…wyruszyć. Znaczy… Ty mistrzu Windu i twój… padawan.- wysapał młodzieniec, chyba przybiegł tu sprintem z najdalszego zakątka świątyni. W jednej chwili jakby cos sobie przypomniał, skłonił się nisko przed mistrzem jedi, młodziki zawsze dodają życiu trochę radości, choćby przez cos takiego.

[off] Dobrze, wybaczcie krótkiego posta, ale to tylko póki nic się nie dzieje Smile Macie jeszcze możliwość wzięcia co wam potrzebne, zjedzenia czegoś albo po prostu pożegnania się z jakimiś przyjaciółmi (?) macie swobodę w opisaniu tego co robicie i drogi do hangaru, czekają na was dwa myśliwce, którymi macie udać się na Caridę. Mam nadzieję, że będzie nam się miło grało i że obaj będziecie dla mnie wyrozumiali Wink[/off]
 Powrót do góry »
Mace Windu
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Haruun Kal

 Post Wysłany: Czw 18:46, 16 Lis 2006    Temat postu:

- Dziękujemy Madam Nu - Powiedział Windu gdy ta ledwo kończąc mówić zaczęła obsługiwać następną osobe.

Mały zabrak przyniósł wiadomość której Windu już się spodziewał - zakon zwykle działa bardzo szybko, szczególnie jeżeli chodzi o sprawy wysokiej wagi - a ta takową byłą napewno. Windu wpadł na pomysł aby przekąsić coś "świątynnego" - znów długo ich nie będzie więc ten punkt przygotowań trzeba spełnić. Będą też musieli wziąść kilka tunik, na każdą okazje i pogodę. Mistrz podzielił się sposjrzeżeniami ze swoim uczniem i wzięli się do roboty.

Sala w której zwykli jadać posiłki była prawie że pusta, siedziało w niej tylko kilku świątynnych głodomorów. Mace podszedł do okienka z którego wydawano posiłki i poprosił o dwa dania mięsne - to co może najlepszego dziś zaoferować kuchnia. Kucharka zniknęła w głębi kuchni a Mace wskazał Hanharrowi stolik. Po jakiś ośmiu minutach czekania do stolika pojechał droid ze świerzo przyżądzonymi potrawami. Mace skinął głową na znak podzięki i zaczął spokojnie jeść. Nagle przerwał i zagadał do Hanharra :

- Jeżeli Cię męczą te wszystkie wyprawy to nie kryj tego w sobie. Możesz zostać w świątyni i pracować nad wyciszeniem pod okiem któregoś z mistrzów. Noi pamiętaj że możesz mi o wszystkim mówić, chce żebyśmy byli ze sobą szczerzy i traktowali się jak jedna z części jednej wielkiej rodziny w Mocy.

Czarnoskóry jedi czekał na odpowiedź. Gdy tylko zjedli ruszyli do pokoju i wybrali odpowiednie ubrania. Coś bardziej eleganckiego, coś na zimno, na upał - teren planety i jego temperatura jest różnorodna. Miał nadzieje że trafią w Caridiańskie poczucie taktu. Wzięli wszystko ale tak żeby nie przesadzać. Wiedzieli że planeta żyje szczególnie dzięki wojskowości i to chcieli wykorzystać miedzy innymi w ubiorze. Tunika na śnieg była biała, na pustynie w kolorze piasku, do dżungli więli zwykłą a elegancka różniła się tylko szczegółami. Wzięli także wszystko co się mogło na taką wyprawe przydać - lornetkę, komunikator podręczny, maske tlenową i wiele innych gadżetów.

Nadszedł czas by wyruszyć w kolejną przygodę. W drodze do hangaru napotkali kilku jedi którzy wiedzieli o ich wyprawie i bardzo gorąco życzyli im powodzenia i żegnali ich.
Myśliwce już na nich czekały - Mace nie lubił latać - potrafił tylko tyle żeby przeżyć, jeżeli chodzi o akrobatyke to nie była jego mocna strona. Jedi schowali bagaże do luku wsiedli do kokpitu i wystartowali w nieznane - oby było szczęśliwe.

[off] Nie ma problemu Smile W końcu nieformalnie też jesteś Jedi:) My też prosimy o wyrozumiałość i dawanie przeciwności którym jesteśmy w stanie podołać Smile. Wierzymy w Ciebie Wink P.S. Jakie to myśliwce ?[/off]

Myślę, że Eta-2 Actis-class light interceptor będzie ok, samna się niezbyt na tych aspektach znam Smile

Polecam Delta-7 z pierścieniem z hipernapędem.
[link widoczny dla zalogowanych]
Ewentualnie możecie zaszaleć i wziać krążownik konsularny
[link widoczny dla zalogowanych]
A nawet Korwete klasy Maruder pomalowana na czerwono.
Pozdrawiam
PS hmm Shinigami ten kolorek to chyba bardziej by pasował do Tokena:-P


Macie do wyboru jeszcze Cloakshape'a. Actisy pojawią się najwcześniej za dwa lata

Mówiłam, że się nie znam Smile A kolorek mnie odpowiada, różowego nie wezmę. Dobra panowie GM'owie- koniec spamowania mi w poście gracza! Sio!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Hanharr
Padawan



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kashyyyk

 Post Wysłany: Pią 20:58, 17 Lis 2006    Temat postu:

Hanharr był zadowolony z wiadomości przyniesionej przez małego Zabraka, wiadomość, która przekazał Mistrzyni Nu była troszkę mniej napawająca entuzjazmem ale znowu nie taka tragiczna, w Krainach Cienia na Kashyyyk można spotkać rzeczy zdecydowanie bardziej przerażające niż Rancor…może nie tak wielkie jak dorosły osobnik i nie posiadające tak wielkiej paszczęki ale jednak nie mniej, a nawet bardziej, napawające strachem, który mroził do szpiku kości, Wooki coś o tym wiedział. Tymczasem obydwaj Jedi udali się na posiłek, Padawan nie oponował, wolał spędzić długa podróż z pełnym żołądkiem, nawet mimo tego, że mógłby się w zupełności obejść i bez tego, po prostu tak wolał i już. O dziwno stołówka była prawie całkowicie pusta, zaledwie kilku Jedi kręciło się to tu to tam czy też siedziało przy licznych stolikach jedząc…coś, nie dało się tego stwierdzić ponieważ odległość była zbyt duża. Tak czy inaczej gdy i on otrzymał swoje jedzenie począł wchłaniać je ze smakiem, świątynne jedzenie nie było takie złe, niektóre potrawy były nawet dobre, a ta do takich należała. Miedzy przerwał na chwilę aby odpowiedzieć Mistrzowi:
- Nie, nasze wyprawy mnie nie męczą…raczej. Muszę jednak powiedzieć, że Eriadu było… Na długo zapadnie mi w pamięć, ta wizja była tak rzeczywista, że do dziś widzę ją w snach…-Wooki przerwał na chwilę, na długą chwilę i podjął nowy wątek-Zdecydowanie wolę udać się na Caridę niż tkwić tutaj jak kołek, zdecydowanie nie przepadam za bezczynnością.-nie zorientował się nawet, że gdy skończył jeść, nie przejmował się starą jak świat zasadą, że nie mówi się z pełnymi ustami, bo to była głupia zasada, w ten sposób zaoszczędził trochę czasu…co prawda te kilka minut w jedną czy w drugą stronę nie robiło zbytniej różnicy ale to zawsze coś. Najedzony był gotów aby się spakować, zrobił to szybko i dość niedbale, nigdy tego nie lubił, zanim jednak wrzucił wszytki byle jak do torby sprawdził czy zabrał wszystko to co kazał mu Windu. Teraz jeszcze tylko krótki spacerek i już byli w hangarze. Wooki lubił to miejsce pełne statków wszelkiego rodzaju i kształtu, przepełnione zapachem smaru i całej ilości innych substancji wykorzystywanych przy naprawie statków i ich konserwacji. Szybko wypatrzył dwie przygotowane do lotu Delty. Podkradł się do swego myśliwca niczym do ofiary, obawiał się robota protokolarnego, który włóczył się po okolicy zanudzając wszystkich swoją gadką. Cholerny bagaż nie chciał się zmieścić, zagrożenie wzrastało, Wooki ze złością pacnął potężną łapą swoja torbę a ta dopiero po tym posłusznie wskoczyła na swoje miejsce. Dobrze, że astromech już był na swoim miejscu, bo przebrzydły gaduła już ich zarejestrował, nim jednak zdążył podejść dwa myśliwce już opuściły lądowisko i wznosiły się coraz to wyżej i wyżej… Padawan dawano nie czuł takiej radości, bo dawno nie siedział za sterami myśliwca, a teraz mógł wreszcie dać upust emocjom. Zwyczajne zwiększenie wysokości było ponad jego możliwości, musiał przy tym wykonywać kolejne beczki i szaleńcze zwroty, po portu musiał i już! Wszystkie wątpliwości zniknęły, teraz liczyła się tylko jego maszyna i bezkresny kosmos. Niestety, zabawa nie mogła trwać długo, pierścień z hipernapędem czekał już na niego… Tymczasem jednak mógł radośnie kontynuować swój podniebny taniec…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Shinigami
Gość







 Post Wysłany: Pon 15:17, 27 Lis 2006    Temat postu:

Dwa myśliwce opuściły świątynny hangar przy akompaniamencie warkotu silnika i pokrzykiwań nieznośnego robota protokolarnego. Droga nie miała być długa, parę godzin ledwie bowiem na szczęście dla jedi Carida położona była niedaleko Perlemianskiego Szlaku Handlowego, nie tak daleko od Coruscant. Pierwsze minuty lotu minęły w atmosferze wolności, za sobą zostawiali kamienne mury świątyni tak bardzo ograniczające lotny umysł wookiego. Ba, nawet dla takiego doświadczonego mistrza jak Mace była to miła chwila, jak dla ptaka, który po wielu dniach w zamknięciu mógł rozprostować skrzydła tak samo jak odprężyć umysł- to miała być spokojna misja dyplomatyczna, inna od Eridu, inna od rzezi i inna od walki. A przynajmniej taka ma być.

Następna godzina nie była już taka przyjemna bowiem po około 60 minutach wpatrywania się w niezmienną, czarną, nakrapianą przestrzeń potrafiło nużyć nawet największych mędrców. Raz po raz zdarzało się im zobaczyć bardziej interesującego jak choćby czerwono fioletowe pole jakiejś gwiazdy jednak w obliczu następnych godzin przyjemność taka nie należała do największych. Lecieli i lecieli, i gdyby nie roboty pewno by się nie zorientowali, że Carida nagle wykwitła prosto przed nimi, chociaż ‘nagle’ było zbyt mocnym słowem. Obaj jedi odetchnęli z ulgą, mimo iż wiele godzin brakowało im jeszcze do pobicia rekordu co do długości lotu to i tak ich tylne części ciała już miały dosyć.

Cel lądowania był już niezwykle blisko. Obaj Jedi poczuli się rozluźnieni, gdy... ich spokój zmąciło pewne wydarzenie. Niby nic szczególnego - zwykły statek transportowy, jednak było w nim coś, co zaniepokoiło dwójkę Jedi... Nie wiedzieli o co dokładnie chodzi. Wyczuli to bez większych problemów. Ktoś albo coś z pewnością nie miało do końca pozytywnych zamiarów, a przynajmniej jego myśli nie należały do najspokojniejszych. A może to było złudzenie spowodowane długą podróżą ? Jednak w tym momencie mieli ważniejsze sprawy na głowie i powoli 'wchodzili' w orbitę planety. Mimo drobnych problemów, udało im się wejść w atmosferę Caridy bez większych problemów. Gdy dotarli na miejsce, powitał ich jeden z tutejszych dyplomatów, otoczony przez dwójkę ochroniarzy.

- Witam. Nazywają mnie Derrick Ongels i jestem oficjalnym dyplomatą planety Carida. Mam nadzieję, że państwu pożytecznie tutaj spędzą czas.
Jego wyraz twarzy i ton, z jakim przywitał jakby nie patrzeć dostojnych gości wskazywał na to, że niezbyt im się podobało przybycie Jedi, wręcz dało się wyczuć lekką niechęć albo... bezradność. Coś znowu było nie tak i z pewnością nie mogło nastrajać optymistycznie dwójki dyplomatów. Po chwili znów się odezwał Derrick:
- Proszę podążyć ze mną. Zaprowadzę państwa do poczekalni. Postaram się jak najszybciej załatwić dla was audiencję u rady. Przepraszam za zwłokę, ale w tym momencie trwa niezwykła ważna narada. Dziękuję za uwagę.
Kilka chwil później koło Jedi pojawiło się dodatkowych 4 ochroniarzy, którzy mieli stanowić eskortę dla nowoprzybyłych. Potem spokojnie wszyscy ruszyli w kierunku najbliższego budynku. Jednak w tym miejscu panowała dziwna atmosfera, którą dwójka użytkowników mocy mogła wyczuć bez większych problemów. I która ich mogła zaniepokoić. Bo wyglądało na to, że nie wszystko może pójść tak gładko, jakby się mogło wydawać...
 Powrót do góry »
Mace Windu
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Haruun Kal

 Post Wysłany: Pon 19:35, 27 Lis 2006    Temat postu:

Mace starał się wyostrzyć wszystkie swoje zmysły i wysłał penetracyjną fale Mocy która miała zidentyfikować "dziwne uczucie". Gdy tak podrużowali do miejsca w którym mieli czekać na audiencje Mace zagadał do dyplomaty.
- Jaki stosunek ma was rząd do konfliktu ?
Czekał na odpowiedź Derricka, to pytanie miało mu poszerzyć wiedzę i przełamać pierwsze lody w znajomości z tutejszym urzędnikiem. Gdy ten mu odpowiedział Mace poruszył sprawe transportowaca który przykół uwage obu jedi. Zapytał czy nie wie co to jest za maszyna.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Hanharr
Padawan



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kashyyyk

 Post Wysłany: Sob 13:33, 02 Gru 2006    Temat postu:

Podróż się dłużyła ale nic to! Trzeba było wytrzymać, poza tym był Jedi no i nie mogły mu przeszkadzać takie błahostki jak bolący tyłek, w końcu chodziło o dobro Galaktyki. Mimo to poczuł ulgę gdy ujrzał Caridę, planeta była jak obietnica odpoczynku…przynajmniej chwilowego nim zaczną się ciągłe spotkania, rozmowy, jednym słowem nic ciekawego…ale chyba potrzebnego. Nagle jego umysł zrejestrował coś dziwnego. Transportowiec, z pozoru lecący sobie o tak, bez jakiegoś niezwykłego celu w stronę planety zdawał się być źródłem bardzo negatywnych emocji. Hanharr miał co do niego obawy i przeczucie, że jeszcze będą mieli okazje spotkać się z jego załogą twarzą w twarz. Tymczasem zostawili dziwny statek i spokojnie zagłębili się w atmosferę planety, bez przeszkód zmierzając w stronę lądowiska. Na miejscu nie zdążyli nawet rozejrzeć się dookoła, obok nich wyrósł jak z pod ziemi dyplomata, w obowiązkowym otoczeniu ochrony. No i odpoczynek poszedł się je… zniknął bezpowrotnie i już nie wróci.-czego nie można było powiedzieć o wciąż odczuwanym bólu dolnej części pleców. Wooki skłonił głowę przed człowiekiem, mimo tonu w jakim ten ich przywitał. A był to ton, który ciężko było nazwać przyjaznym, czy choćby uprzejmym. Mężczyzna ewidentnie nie cieszył się z przybycia tej dwójki, było mu to nie w smak, można było odczytać w jego głosie bezradność i zrezygnowanie, jakby przytłaczało go to, że nic nie może zrobić z tym, że Jedi ośmielili się przybyć na planetę i jeszcze próbować przeciągnąć ja na stronę Republiki. Padawan postanowił uważać na ich przewodnika, i mieć go na oku, nie wiadomo do czego był zdolny. W ogóle dookoła był…dziwnie. Tutaj na oku trzeba było mieć nie tylko tajemniczego dyplomatę ale w ogóle wszystko. Jak na jego gust ochrona była przesadna, sześciu ochroniarzy nie dałoby im rady gdyby czegoś próbowali, choć…w wypadku jakiegoś ataku każda pomoc była potrzebna i nieodzowna. Włochacz nie spodziewał się jednak napaści, nie w miejscu gdzie było tyle istot…choć w tłumie można się było łatwiej ukryć…i ta atmosfera, od której powietrze wręcz wibrowało, można powiedzieć, że można było wyczuć zapach napięcia, nieuchwytny a jednocześnie silny. Tu zdecydowanie nie będzie tak różowo jak być miało, Hanharr szybko się z tym pogodził, jak na jego gust to na rozmowach się nie skończy, kroiło się coś większego. Kiedy weszli do poczekali, atmosfera jeszcze bardziej zgęstniała, nikt, no prawie, ich tu nie lubił, a może zwyczajnie mieszkańcy nie chcieli angażować się w konflikt? Powodów mogło być sporo ale…skąd ta wrogość? Czy zwyczajna niechęć do walki powodowała taki stan…czy tez może było to coś więcej? Jedi nie wysilał się zbytnio w poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania, bo nie miało to sensu, miał je poznać już za chwilę, więc pozostawało… Tak, jedynie oczekiwanie.

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Shinigami
Gość







 Post Wysłany: Pon 19:42, 11 Gru 2006    Temat postu:

Ongels spojrzał na mistrza jedi taksując go nagle wzrokiem… Cóż, innym niż jeszcze parę sekund temu, zupełnie tak jakby powietrze między nim, a rycerzami zgęstniało do granic możliwości.
- Nasz rząd mistrzu jedi…?- spytał unosząc jedną brew.- Rząd stara się być neutralny jak tylko może jednak pewne… wydarzenia zmuszają nas do podjęcia decyzji po która stroną się opowiemy. Oczywiście… Dopóki nie będziemy pewni pozostajemy poza wpływami wojny, która… jednak pcha się do nas drzwiami i oknami jak widać.- powiedział rozkładając dłonie, wskazując na stojących pod ścianami ochroniarzy.- Jednakże… Wydaje mi się, że przybyliście tutaj, aby nie słuchać mojej osoby, a zdania naszej Rady, która jak przypuszczam…- zza ogromnych, ciemno bordowych drzwi dało się słychać nagłe szuranie paru krzeseł.- Która jak przypuszczam już skończyła.

Święta prawda, po chwili drzwi otworzyły się, a z pomieszczenia rady wyszło dwóch wysokich mężczyzn w wojskowych mundurach. Na widok dyplomaty zasalutowali w jego stronę, skłonili się lekko dwóm jedi i ruszyli w głąb korytarza rozmawiając ze sobą cicho. Ongels skinął bez słowa mistrzowi Windu i zniknął na krótką chwilę za drzwiami dając dwójce jedi moment na krótką wymianę spostrzeżeń.

- proszę, Rada was oczekuje.- powiedział rozchylając bardziej masywne skrzydła staromodnych drzwi i wpuszczając ich do środka. Pomieszczenie było przestronne, z kopułowatym sufitem uwieńczonym przeźroczystym środkiem przez które na sam środek Sali padało jasne światło słoneczne. Trzeba było przyznać, że na swój unikatowy sposób robiło to wrażenie, zwłaszcza, że sama planeta miała bardziej militarny niż ‘artystyczny’ charakter. Tą myśl rozwiały jednak sylwetki radnych siedzących za masywnym stołem, kiedy jedi weszli do środka każdy z nich wstał, po ich minach można było jednak stwierdzić, że nie każdy z nich był szczęśliwy z tego widoku. Rada składała się z pięciu obywateli Caridy, obecnie było to czterech starszych już mężczyzn i jedna kobieta, która tak naprawdę nie wyglądała inaczej od swoich towarzyszy. Cała piątka ubrana była w wojskowe mundury w kolorze niebieskim, ich ciała niemalże uginały się pod ilością przywieszonych odznaczeń jednak sprawiali również wrażenie nieugiętych i mądrych, jeżeli nie czynami to przynajmniej wizerunkiem, co jednak najdziwniejsze jedi spostrzegli od razu, że umysły radnych są za jakby szklaną barierą, niby je widać, ale nie można ich sięgnąć.

- Witajcie… Zacni przedstawiciele Zakonu.- zaczął siedzący na najwyższym krześle, lekko przysadzisty mężczyzna z wąsami upodobniającymi go do morsa.- Ja, Samuel Waroot, w imieniu całej rady pragnę was przywitać oraz na wstępie przeprosić za tą okrutną zwłokę. W obecnej sytuacji spadacie nam z nieba…doprawdy, mistrzu Jedi, rozumiem iż sprowadza was sprawa czysto polityczna.- zagrzmiał ciężkim, basowym głosem.- Proszę więc, jako mój gość przedstaw dokładnie swoje stanowisko.- zakończył, siadając w fotelu, to samo zrobiła reszta rady, a sam Waroot skinął dłonią, aby ciemnoskóry mistrz i jego padawan uczynili to samo.


[off] Dobra, problemy życiowe zażegnane, częstotliwość postów się zwiększy. Windu, proszę o przemyślane posty bo następnym razem taka bezpośredniość i nieprzemyślana akcja nie będzie już tak pobłażliwie ujęta.[/off]
 Powrót do góry »
Hanharr
Padawan



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kashyyyk

 Post Wysłany: Sob 18:22, 16 Gru 2006    Temat postu:

Rada wreszcie raczyła ich przyjąć. Wooki wkroczył za Mistrzem do przestronnej sali. Robiła całkiem spore wrażenie. Choć, według Hanharra, nie mogła równać się z pięknem byle chaty na Kashyyyk…choć w tym względzie jego odczucia nie były zbyt obiektywne, były za to cholernie i do bólu subiektywne. Tak naprawdę to dla niego niewiele rzeczy zrównywało się w pięknie z rodzinną planetą, a te, które owe piękno przewyższały można było policzyć na palcach jednej dłoni. Mimo wszystko jakieś tam wrażenie wywarła, szczególnie, że silnie kontrastowała z całą planetą, która była w swoim „wystroju” raczej militarna, a więc nie piękna a praktyczna. Oczywiście Radę stanowili wojskowi, a dokładniej ich piątka, czterech mężczyzn i jedna kobieta. Ich jasnoniebieski mundury tonące w odznaczeniach pogłębiły tylko kontrast i sprawiły, że zwieńczone kopuła pomieszczenie zdawało się być troszkę bardziej imponujące niż było w rzeczywistości. Ludzie sprawiali wrażenie pewnych siebie, roztaczali coś na kształt aury mądrości i doświadczenia, tak jakby każda ich decyzja była najlepszą z możliwych, oczywiście Jedi wiedział, że to tylko pozory, nikt nie był nieomylny, chociaż Ci sprawiali wrażenie takowych wręcz doskonale, ale ,jak widomo, pozory mylą. W radnych było jednak coś bardzo dziwnego, Padawan poczuł to już w pierwszej chwili, jednak dopiero po kilkunastu sekundach dotarło do niego co mu tak w nich nie odpowiadało. Ich umysły… niby było je „widać” ale nie można ich było dotknąć…były jak ryby w akwarium. Nawet go to zaciekawiło, czyżby byli tak szkoleni tak standardowo? A może przeszli jakiś „kurs” gdy dowiedzieli się o wizycie przedstawicie Republiki? Tak czy inaczej sprytne z nich bestie, ale Hanharra nie miał zamiaru się poddać, nie zbyt pasowałoby to do jego natury. Postanowił jednak podejść do tego subtelnie, nie tłuc owych akwariów a poszukać gdzieś jakiejś nieszczelności przez, którą mógłby dostać się do rybek i wyłowić je co do jednej… Musiał jednak zachować wyjątkową ostrożność, skoro potrafili się w ten sposób ochronić może potrafili też wyczuć kogoś próbującego wtargnąć do ich umysłów? Podczas gdy Mace miał rozmawiać on na razie postanowił pozostać cicho, ukłonił się jedynie głęboko gdy tylko weszli i usiadł spokojnie, starając się przyjąć jak najdostojniejszą postawę. Wiedział, że nie uda mu się ta sztuka w takim stopniu w jakim opanowali ją Radni ale oni w końcu mieli lata praktyki. Tak więc usiadł i skupił się, pozwolił Mocy płynąć swobodnie…poszukiwał szczeliny, w którymś z akwariów, delikatnie i z wyczucie, jakby podchodził do jakiejś płochliwej zwierzyny… Powoli, cierpliwie. Nie pozwolił jednak aby cała jego uwaga skupiła się tylko na tym, cząstkę jej poświęcił na dyskusję, która właśnie był dookoła niego uskuteczniana.

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mace Windu
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Haruun Kal

 Post Wysłany: Nie 11:41, 17 Gru 2006    Temat postu:

Komuś kto usłuszałby rozmowe jedi z dyplomatą mogłoby się wydawać że pytanie było głupie i nieprzemyślane. Jednak Mace miał w nim swój cel - i to nie jeden a dwa : pierwszy, wydawałoby się błachy, to przełamanie pierwszych lodów z mieszkańcem planety - nie byle jakim bo dyplomatą, a bezpośredniość miała pokazać pewność siebie, nie względem finiszu pertraktacji a tego że nie gadają z byle kim. Drugim powodem było zapoznanie się ze stanowiskiem "niewładzy" na temat wojny - i to się udało. Drzwi się rozchyliły, jedi minęli dwóch mundurowych i pewnym krokiem wkroczyli do sali.
Przywitanie było bardzo oficjalne, Mace chciał dotrzymać im kroku więc zaczął:

- Mistrz Jedi Mace Windu i uczeń Hanharr przybywają z ramienia republiki. - Ukłonili się nisko po czym usiedli, Mace mówił powoli i dostojnie...
- Wszyscy wiedzą o obecnie trwającym konflikcie między Republiką a Konfederacją. Konfederacja Niepodległych Systemów zagroziła demokracji i porządkowi panującemu w naszej galaktyce, naruszając wolność planety Naboo. Tam właśnie rozpoczął się trwający do dziś konflikt, republika, wierna swoim załorzeniom, obiecała pomoc i wywiązała się z obietnicy. Konflikt jednak ciągle narasta i republika potrzebuje sojuszników by walczyć o pokój i sprawiedliwość. Wojna będzie wciągała nowe planety i systemy siejąc coraz to większe zniszczenia dlatego trzeba ją szybko zakończyć a do tego potrzeba silnego sojusznika jakim napewno jesteście Wy -Mace skinął głową i czekał na reakcje rady. Wiedział że nie może liczyć na odpowiedź "od zaraz".


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Shinigami
Gość







 Post Wysłany: Czw 17:51, 04 Sty 2007    Temat postu:

Rada z uwagą wpatrywała się w Mistrza jedi, wsłuchując się w jego słowa, cała piątka zdawała się bez żadnych emocji rejestrować to co mówi im Windu. Hanharr natomiast, nie mówiąc bezpośrednio, co chyba i lepiej, miał czas na przyjrzenie się wszystkim, a trzeba było powiedzieć, że wyglądali… interesująco.

Siedzący pośrodku, w najwyższym fotelu Samuel, koło pięćdziesiątki splótł dłonie na których oparł swój podwójny podbródek. Jego mętne, brązowe oczy taksowały ciemnoskórego mistrza z należytym szacunkiem jednak trzeba było powiedzieć, nie wyglądał on na osobę, która przedkłada dobro innych za swoje, a już na pewno można było uznać, że lubił jeść. Swoją drogą młody wookie zastanawiał się jak on w ogóle tutaj przyszedł, no chyba, że go ktoś przyturlał. Następny w kolei, a raczej następni bowiem po lewej stronie radnego siedzieli dwaj identyczni mężczyźni, zapewne bliźniacy. Mieli może z trzydzieści, góra czterdzieści lat, jasne oczy koloru wód Manaan i nienagannie ogolone głowy od których odbijało się wpadające przez kopułę światło, na dodatek zdawali się być z całego towarzystwa najmniej zainteresowani w słowa dyplomaty, ale o tym dalej. Po prawej stronie siedziała całkiem ładna jak na swój wiek (circa 40) kobieta o czarnych włosach przepasanych gdzieniegdzie jasną siwizną, jej spojrzenie było miłe i ciepłe, jakże inne od spojrzenia jej towarzyszy. Ostatni był młody, najmłodszy mężczyzna koło dwudziestu paru lat. Zapewne nie siedział w tym wszystkim tak długo jak reszta rady, ponieważ nie wyglądał ani na specjalnie zmęczonego, ani zbytnio słuchającego. Zdecydowanie, Ci ludzie zdawali się być niczym skały, których chyba nie da się zdobyć.

Kiedy Mistrz skończył zapadła chwilowa cisza przerywana jedynie niezwykle denerwującym, dziwnym ‘kapaniem’ znikąd.
- Tak… Mistrzu Windu, uważa mistrz, że nie wiemy o tym konflikcie, albo jak mistrz woli o „Wojnie Klonów’?- zaczął Samuel gładząc się lekko po siwych wąsach.- Wiem dokładnie, już nie raz Republika była tutaj, oczywiście chodzi mi o przedstawicieli, próbując przekonać nas do swoich racji. Zdajemy sobie sprawę, że dla was jest to sprawa najwyższej wagi jednak nie jest to coś, co możemy przedyskutować ot tak. Jak mniemam zależy wam na naszym wsparci z powodu naszych żołnierzy, wybacz mistrzu, że spytam… Ale czyż nie macie ze swojej strony pomocy Klonów? Przecież są to żołnierze doskonali, nasi to zwykli, jeżeli mogę się tak wyrazić, ludzie.- pisnął i odkaszlnął. Zadziwiające, że z takiego ciała (cielska?) może się wydostać tak wysoki pisk.- Przepraszam najmocniej. Jak więc mówiłem… Wasze przybycie bez wątpienia przyczyni się do podjęcia decyzji…- spojrzał na swoich towarzyszy, można było zauważyć kropelki potu na jego skroniach.- jednak parę dni… Nie wymagamy wiele. Do tego czasu… Zapewniamy wam zakwaterowanie w stolicy oraz wszystko czego będziecie potrzebować. Addu…- machnął dłonią, a w krąg światła weszła niska postać w długiej aż do ziemi, granatowo-błękitnej szacie przesłaniającej niemal cała sylwetkę.- Addu się wami zajmie do tego czasu. A teraz wybaczcie…- skłonił się lekko dając postaci w szacie znak, aby wyprowadziła gości.

- Proszę za mną szanowni panowie.- odezwała się Addu, jej głos był wesoły i jeszcze dziecięcy, kiedy jej twarz oświetliło światło z korytarza można było zauważyć, że ma nie więcej jak 16 lat.- To dla mnie zaszczyt móc wam służyć przez te dni. Nazywam się Addu Ab Dien i cokolwiek byście chcieli to wystarczy powiedzieć. Aha, byłabym zapomniała… Panie… Hanharr…? Proszę się nie krępować, znam język wookiech, więc zrozumiem cokolwiek pan powie. A teraz proszę za mną.- zaszczebiotała, widać, że była to energiczna osóbka. Szybkim krokiem wyszli z budynku, pojazd, który miał ich zabrać już tam był.

- Dobrze, że państwo przybyli, może przynajmniej teraz Rada wreszcie podejmie jakąś decyzję… Ale, dość już o polityce, u nas się mówi, że powinna ona zostać tam gdzie jej miejsce, czyli w gmachu rady i kropka. Ale o czym ja mówię, muszą być państwo zmęczeni podróżą… Oj, jeszcze coś mi się przypomniało, niedaleko miejsca waszego zakwaterowania jest największy na planecie park botaniczny, być może pan Hanharr… oraz Mistrz Windu oczywiście w chwili odpoczynku by się tam wybrali? Oczywiście nie jest tam pewnie tak pięknie jak na Kashyyyk, ale koi nieco skołatane nerwy. Oczywiście mogą panowie robić co zechcą, nie mam zamiaru państwa zatrzymywać, jedynie mogę polecić parę miejsc gdzie można się właśnie rozluźnić oraz być może zasłyszeć co tutaj na Corridzie piszczy.- dziewczyna wzięła głęboki wdech, ‘katarynka’ to zbyt lekkie określenie jak dla niej, ale najwidoczniej obecność kierowcy nieco pohamowała jej zapędy.- Ojej, chyba już jesteśmy na miejscu, proszę… Oczywiście mają państwo tutaj dostęp do wszystkiego, tak więc mogą państwo powiadomić Radę Jedi, żeście przybyli. Proszę, proszę za mną… Cały kompleks jest niemalże pusty, jest tutaj jedynie paru przedstawicieli… Z tego co mi się wydaje bodajże w sprawach czysto handlowych tak więc nikt was nie będzie niepokoił.- trajkotała prowadząc jedi do ich pokoi, do których na szczęście doszli szybko i bez wątpienia, nawet do nich nie wchodząc można było stwierdzić, że za tymi drzwiami nie będzie nic prócz luksusu, luksusu i… praktyczności.
- Dobrze, w razie czego proszę po mnie posłać, jestem tuż obok… Życzę miłego pobytu…A i znów bym zapomniała… Macie państwo dostęp do wszystkiego w tym kompleksie. Dowidzenia.- powiedziała kłaniając się nisko, odwróciła się na pięcie i zostawiła dwóch jedi w lekkim osłupieniu.

[off] jestem pierwszym MG który o to prosi: macie mi truć na GG o posta bo inaczej nie będę zmotywowana, jasne? No… Wszyscy i tak znają moje gg więc walic śmiało Very Happy[/off]
 Powrót do góry »
Hanharr
Padawan



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kashyyyk

 Post Wysłany: Czw 20:52, 11 Sty 2007    Temat postu:

Wooki z niejakim zaciekawieniem przysłuchiwał się pertraktacjom…no i przyglądał się całej radzie. Jeden grubas. Hmm…czy to aby nie było zbyt słabe słowo? Chyba było. To był…tytan tuszy. Lubił zjeść. Bardzo dużo zjeść. Pewnie gro jego wypłaty pochłaniało jedzenie. Politycy! Grubasy, które za publiczne pieniądze obżerają się ile wlezie. Siedzą, jedzą i pieprzą od rzeczy a jak przychodzi co do czego to…eh! Szkoda gadać. Kolejni byli bliźniacy. Ciekawe czemu mu się źle kojarzyli? Zupełnie nie wiedział, ani nie sprawiali wrażenia specjalnie niemiłych ani…nic. No może tylko tyle, że nie słuchali. No ale żeby o to takie złe skojarzenia przyszły mu do głowy? Nie zastanawiał się nad tym teraz. Spojrzała na kolejna osobę. Jedyną kobietę w tym gronie. I jedyną, której mina wyrażała sympatię do emisariuszy. Może popierała przyłączenie się do Republiki? A może po prostu takie miała usposobienie? Może po pracy była przykładną panią domu i żoną, która piecze ciasteczka swoim licznym wnukom… A może nic z tych rzeczy? Może po prostu była dobrą aktorką i udawała? Na razie nijak nie mógł tego sprawdzić. No i wreszcie, najmłodszy ze wszystkich. On też jakoś najmniej „ruszył” Padawana. Ot taki sobie młodzianin, trochę znudzony i zapewne przez to niezbyt skupiony na wydarzeniach jakie właśnie dookoła niego się rozgrywały. Dość dziwne było to grono. Rycerz postanowił sobie, że spróbuje dowiedzieć się o nich czegoś więcej. O tym kim właściwie są, jak nastawieni są do wojny, do Republiki i Separatystów. Bo co innego mogli mówić im a co innego myśleć i mówić miedzy sobą…w kuluarach jak to się ładnie mówi. Nie zdążył się dłużej zastanowić nad sposobem pozyskania tych informacji ponieważ Grubas przemówił. I nie powiedział nic, co mogłoby w jakikolwiek sposób zmienić ich sytuację. Potrzebowali więcej czasu. Ta, pewnie na jedzenie. Wooki powstrzymał się przed lekceważącym machnięciem ręką. Miast tego ukłonił się nisko. Trzeba było zachować pozory. I dopiero po tym wsłuchał się w słowa ich przewodniczki. Dużo gadała. Nie przeszkadzało mu to zbytnio, a niech gada! Może chlapnie coś przypadkowo? Kto wie… Dotarli na miejsce ich pobytu. Hanharr nie był zbyt przyzwyczajony do tego typu zakwaterowania. Rzadko kiedy bywał w takich miejscach. A i nie była to dla niego specjalna atrakcja. Zdecydowanie wolał bardziej…prymitywne warunki. No ale troszkę wygody od czasu do czasu nikomu jeszcze nie zaszkodziło. No i ogród botaniczny…brzmiało zachęcająco. Postanowił się tam wybrać. Ale najpierw musiał załatwić ważniejsze sprawy. Dogonił Addu w dwóch potężnych susach. Nie bawiąc się w kurtuazję przeszedł do rzeczy.
-Po pierwsze: nie nazywaj mnie Panem…źle się z tym czuję…a i pewnie dla Ciebie nie jest to zbyt wygodne. Hanharr wystarczy. W zupełności. Po drugie: opowiedz mi coś o sobie, a końcu sądzę, że spędzimy sporo czasu w swoim towarzystwie. I o swojej pracy. O twoich pracodawcach. O planecie. Z chęcią posłucham.- włochacz spojrzał rozmówczyni w oczy. Miał nadzieję na jakieś informacje. Poza tym…zabije w ten sposób nieco czasu. Miał nadzieję, że nie będzie to czas stracony. A jeśli nie produktywnie to chociaż ciekawie spędzony. No i zdawało się, a właściwie było to pewne, że dziewczyna uwielbiała gadać…więc…mógłby się dowiedzieć więcej niż sądził, że się dowie. Najbliższy czas pokaże…

[off]Uważaj o co prosisz Wink[/pff]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Shinigami
Gość







 Post Wysłany: Czw 21:27, 11 Sty 2007    Temat postu:

Addu odwróciła się szybko, jej tunika zafalowała pod wpływem nagłego ruchu przesłaniając dziewczynie połowę twarzy.
- Och, panie Han… Znaczy, Hanharrze.- widać było, że policzki Addu zaróżowiły się odrobinę.- Tak, Rada nakazała mi się Wami zająć, wiec chyba wypada powiedzieć coś o sobie, ale nie chcę pana… Ciebie znudzić.- zaczęła niepewnie jednak widząc spojrzenie czarnych oczu wielkoluda uśmiechnęła się tylko i westchnęła.
- Nazywam się Addu Ab Aden, jak prawie każdy na tej planecie miałam zapewnione podstawowe szkolenie wojskowe, oraz dzięki radnemu Waroot również i średnie. Niestety… nie mogę Ci powiedzieć nic o moich pracodawcach.- w jej oczach widać było iskierkę czegoś dziwnego…strachu? Jakby nagle spojrzała się w bok czy aby ktoś ich nie słucha, a upewniwszy się, że nie odetchnęła.- Co do planety… Nie powinnam tego mrowić, jednak prędzej czy później to wyjdzie na jaw, a lepiej abyś ty i Mistrz Windu wiedział bo być może uda wam się nam pomóc. Zauważyłeś pewnie najmłodszego członka rady, jest on w niej niedawno… Miesiąc temu, szanowany Dorak Sann został znaleziony martwy w swoim gabinecie, oficjalnie mówi się, że przyczyną zgonu był wiek, pochodnym zbyt wielki stres jednak… Nie wszyscy dokona w to wierzą. Cały problem w tym…- urwała, spojrzała za Wookiego i zamarła.- Nie powinnam była tego mówić, przepraszam… Muszę… iść.- wydukała kłaniając się lekko i, co dziwniejsze odwróciła się na pięcie opuszczając korytarz. Nawet jeżeli padawan odwróciłby się w tej chwili nie dostrzegłby niczego szczególnego, jedynie przez wielkie okna widać było zielone rośliny rosnące w ogrodzie, nic więcej. Nawet Moc nic nie podpowiadała, ciekawe co mogło tak bardzo wystraszyć dziewczynę.
 Powrót do góry »
Hanharr
Padawan



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kashyyyk

 Post Wysłany: Nie 13:58, 14 Sty 2007    Temat postu:

Słuchał słów dziewczyny z uwagą. Bo i były tego warte. W szczególności zaintrygowała go druga cześć jej przemowy. Nie mogła mówić o swoich przełożonych… Już to dało mu do myślenia. Przecież każdy pracownik lubi sobie ponarzekać na szefa. Jaki to on tłusty, jak to głupi, jaki niesprawiedliwy i niekompetentny. Chyba, że ona była inna. Możliwe. Choć bardziej możliwe było to, że zwyczajnie jej tego zabroniono. Zapewne pod groźbą…a może nie? Za tym rozwianiem przemawiało to co zobaczył w jej oczach. Strach? A może zwyczajny refleks światła? Bardzo dużo tutaj znaków zapytania. Tak czy inaczej nie dowiedział się niczego nowego o szanownej Radzie. Jednak utwierdziło go to w przekonaniu, że coś tu jest nie tak. Że ktoś ma tutaj coś do ukrycia i nie chce aby to coś dotarło do niepowołanych uszu. A on postanowił sobie, że jego niepowołane uszy usłyszą owe wieści. To już drugie jego postanowienie w przeciągu bardzo krótkiego czasu…jak tak dalej pójdzie to nie starczy mu życia na ich zrealizowanie. No…tak jakoś wyszło. Jednak naprawdę ciekawej rzeczy dowiedział się po chwili. Jeden z członków Rady w dość tajemniczych okolicznościach pożegnał się ze swoja egzystencją. Oczywiście jak zwykle w takich sprawach opinii publicznej wciśnięto kit o złym stanie zdrowia i stresie. Dwie trzecie polityków, szczególnie tych niewygodnych, jest znajdowana we własnych gabinetach, domach i sama Moc raczy wiedzieć gdzie jeszcze, martwa oczywiście z powodu stresu, podeszłego wieku i tak dalej, aż do znudzenia. Jasne. Jakby tak było to oni wszyscy umarliby po miesiącu pracy. Tutaj sprawa wydawała się o tyle prostsza, że miał już jakąś poszlakę. Ten młody, znudzony, który całkowicie go nie zainteresował podczas rozmowy. A więc to on…mógł być potencjalnym zleceniodawcą…może nawet zrobił to własnoręcznie. Ale nie można wyciągać pochopnych wniosków, choć wiele na owego szczeniaka wskazywało. Kolejna rzecz do sprawdzenia. Członek Rady, któremu trzeba przyjrzeć się szczególnie dokładnie i wnikliwie. Potem nastąpiła kolejna dziwna rzecz. Addu jakby zdała sobie sprawę z tego co mówi, jakby przeraziła się tego, że powiedziała aż tyle. Nie zdążył cokolwiek zrobić już opuściła korytarz. Przez chwilę zastanawiał się czy nie ruszyć za nią. Mogła być w niebezpieczeństwie… Po chwili zastanowienie porzucił jednak tą myśl. Jeśli włos spadłby jej z głowy, wszystko stałoby się aż za oczywiste. To nie byłoby już podejrzane. I nie śmierdziałoby. To było jasne i klarowne, a cuchnęło by jak stara bantha. Wątpliwym więc było żeby jej życie było w jakikolwiek sposób zagrożone. Mogła być też szpiegiem. Ale wolał tak nie myśleć. Bo wtedy to wszystko powoli przeradza się w paranoję. I gdy tak sobie myślał uderzyło go przeczucie. Nagłe i niespodziewane. Odwrócił się i spojrzał przez okno. Na ogród. Bez chwili wahania udał się w to miejsce. Skupił się. Teraz do jego uszu docierał najmniejszy szelest wiatru w liściach, słyszał owady maszerujące pracowicie po ściółce. Ale nie przyszedł tu po to żeby słuchać, niewątpliwie pięknych i urzekających, odgłosów natury. Jego cel był konkretny. Jął pracowicie, centymetr po centymetrze, przeszukiwać teren ogrodu w okolicy okna. Nie po to spędził tyle czasu na polowaniach, żeby teraz nie móc wytropić kogoś kto ich obserwował…o ile ktoś taki był. No i jeszcze jego węch, w tej chwili również bardzo się przydawał. Szukał choćby zgniecionej świeżo trawy czy obłamanego listka. A jeśli odkryłby świeże ślady…albo wyczułby zapach ewentualnego szpiega…to byłoby aż zbyt pięknie. Poprawił miecz przy pasie. Nigdy nic nie wiadomo. Nigdy.

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mace Windu
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Haruun Kal

 Post Wysłany: Nie 23:20, 14 Sty 2007    Temat postu:

Mace zobaczył jak Hanharr się oddala za dziewczyną która miała spędzać czas, pomagając im na planecie.
Nic nie mówiąc, podniósł swoją torbe i leżącą nieopodal torbe Hanharra i udał się do kwatery. Korytarze budynku jakoś w tym momencie świeciły pustkami, może to z powodu pory dnia a może wszyscy przesiadywali w swoich kwaterach - nie interesowało to Mace'a. Zmiarza poprostu tam gdzie miał zostawić bagaże. Mistrz wszedł do pierwszego z pomieszczeń które miały być bazą wypadową w czasie pobytu jedi na Coridzie. Przeszedł przez przedpokój nie zdejmując płaszcza - nie miał zamiaru tutaj narazie zostawać, wszedł do głównego pokoju. Były w nim dwa łóżka, stolik przy którym były dwa krzesła noi urządzenie do odbierania holonetu. "Media kłamią" - uśmiechnął się w duchu i rzucił na łóżka bagaże. Przeszedł się jeszcze po całym "apartamencie". Z głównego pokoju prowadziły drzwi - do toalety z łazięką i kiepsko wyposarzonej kuchni. Miał nadzieje że nie będzie musiał z niej korzystać. Świątynia w kwestii gotowania trochęgo rozleniwiła i zwykł jeść w świątynnej stołówce.

Mace zamknął "baze wypadową" i wyjął z płaszcza komunikator.
- Hanharr ?! Gdzie jesteś spotykamy się zachwile w ogrodzie, przejdziemy się.
Wooki wiedział że kiedy Korun mówił przejdziemy się miał na myśli - rozejrzymy się czy jest tutaj coś ciekawego. Liczył nawet że padawan dowiedział się czegoś o i od młodej Coridianki.

Czarnoskóry jedi kierował się w kierunku ogrodu...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Shinigami
Gość







 Post Wysłany: Wto 17:59, 16 Sty 2007    Temat postu:

Hanharr

Młody wooki sumiennie ‘skanował’ każdy cal ogrodu jednak zdawać by się mogło, że nawet sam Yoda nie znalazłby w nim niczego nadnaturalnego, ot rośliny, rośliny i rośliny nie wliczając w to parę tysięcy najróżniejszych insektów i dwóch robotów sprzątających, a w tym momencie skrupulatnie podlewających bujną florę. Nic nadzwyczajnego, nagle jedynie jedna z przechadzających się po ogrodzie senatorek (zapewne gość Rady) upuściła swój biały szal, który upadł na brudną ziemię i…to wszystko. Nic więcej, pustka- być może nic tutaj wcześniej nie było i jedi po prostu szukał nieistniejącego? A może nie szuka odpowiednio starannie? Jedynie przyszłość raczy wiedzieć.

Mace Windu

Mistrz jedi spokojnie opuścił komnatę udając się na spotkanie ze swoim uczniem. Trzeba było przyznać, że cały kompleks był niesamowity, nienagannie czysty, a przede wszystkim ‘piękny’ jak na Carridzkie standardy. Pomieszczenia były wysokie, z zamaszystymi łukami zdobiącymi sufit oraz wielkimi, ale nie obszernymi kolumnami nie sprawiającego wrażenia, jak to często bywa, że przy najmniejszym stuknięciu wszystko runie. O nie, to budynek był solidny, a nawet jeżeli nie był to na pewno sprawiał wrażenie takiego.

Podczas krótkiego marszu dzielącego Mace’a od ogrodu ciemnoskóry mistrz minął paru gości hotelu i mimo, że większości nie rozpoznawał to mógł sobie głowę uciąć, iż były to ważne osobistości, każdy bowiem był stronie ubrany i w towarzystwie minimum dwóch sług. Na co jednak mężczyzna zwrócił uwagę to to, że jednym z nich była niezwykle urodziwa kobieta o śniadej karnacji, długich, prostych, czarnych włosach w turkusowej tunice i w towarzystwie dwóch robotów protokolarnych. Być może gdyby nie był jedi…

Wreszcie jednak doszedł do miejsca spotkania zastając na miejscu swego padawana, teraz w ogrodzie byli już tylko oni, nic więcej… No może prócz jednego robota, który wciąż doglądał roślin.
 Powrót do góry »
Hanharr
Padawan



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kashyyyk

 Post Wysłany: Śro 18:13, 17 Sty 2007    Temat postu:

Był z lekka zrezygnowany. Przetrząsnął dokładnie okolice okna i nic. Nawet najmniejszej sugestii czyjejś tu obecności od bardzo dawna nie mówiąc już o tym, że ktoś mógłby tu być przed chwilą. Chyba, że nie szukał odpowiednio sumiennie albo ktoś był mistrzem kamuflażu, nie pachniał i nie zostawiał śladów. Chociaż…to drugie nie było specjalnie trudne. Tak więc poszukiwania nie przyniosły nic nowego. Wyłaniając się spośród splątanych gałęzi ogrodowych roślin kipiących zielenią liści i, od czasu do czasu, wyraźnie rzucającymi się w oczy rozsianymi tu i tam kwiatami, tych z nich, które właśnie kwitły Jedi usłyszał sygnał komunikatora. Odpowiedziawszy krótkim pomrukiem oznaczającym nie mniej ni więcej ogólną aprobatę udał się na bliżej nieokreślone miejsce spotkania. Założył jednak, że będzie to wejście do ogrodu. Tak więc szedł już znaną sobie dość dobrze drogą, dokładnie ta sama, która tutaj dotarł. Dookoła niego spacerowało trochę istot, płci żeńskiej jak i męskiej. Zapewne większość z nich, jeśli nie wszyscy, byli senatorami i senatorkami. Rozglądając się dookoła stwierdził nagle, że pod jego stopami ziemia zmieniła kolor…na biały. Zaskoczenie szybko ustąpiło miejsca zrozumieniu gdy zdał sobie sprawę, że to zwyczajny szal. Schylił się i podniósł cześć garderoby. Rozejrzał się dookoła, zapewne należał do któregoś z…gości ogrodu. Bardzo szybko okazało się, do którego. Jakaś kobieta wyraźnie czegoś szukała. Wooki podszedł do nie i kłaniając się lekko oddał szal jego prawowitej właścicielce. Ta spojrzała na niego z lekkim zakłopotaniem i uśmiechnęła się niepewnie po czym podziękowała i odeszła swoją drogą. Hanharr zrobił to również i już po chwili osiągnął cel swojej wędrówki. Czekał chwilę. Zaczął się zastanawiać nawet czy trafnie złożył miejsce spotkania. Na szczęście okazało się, że tak, bo Mistrz wyłonił się zza drzwi prowadzących do z budynku do ogrodu. Co dziwne nagle dookoła zamarł jakikolwiek ruch. O ile wcześniej dało się zauważyć jakichś spacerujących tak teraz nie było nikogo. Może tylko w tej części ogrodu? Może to zwyczajny zbieg okoliczności? Na razie nie było wiadomo. Nie było na co czekać. Obydwaj ruszyli więc wolnym krokiem i zagłębili się pomiędzy rośliny. Padawan odczekał chwilę nim zaczął mówić. A i tak nim to zrobił rozejrzał się dookoła. Wciąż czuł, że lepiej być ostrożnym.
-Rozmawiałem z Addu… I wnioskuję z tej rozmowy, że Rada nie jest tak czysta jak chce by ja postrzegano. Moja rozmówczyni wyraźnie odmówiła mi wszelkich informacji o nich…wydaje mi się, że jej tego zabroniono…zapewne pod groźbą. Mimo tego dowiedziałem się, ze jeden z poprzednich członków Rady, Dorak Sann, …zmarł w dość tajemniczych okolicznościach. Oczywiście wszystko zrzucono na podeszły wiek, stres i zmęczenie. Ale…nie wszyscy są przekonani co do prawdziwości tego wytłumaczenia. Wielu sądzi, że maczał w tym palce najmłodszy członek Rady. Pamiętasz go Mistrzu? Pyzatym gdy Addu mi to powiedziała…wyraźnie się przeraziła i zakończyła naszą rozmowę dość gwałtownie. Nie wiem co ją tak przeraziło. Sprawdziłem ogród za oknem zza, którego ktoś mógł nas podsłuchać ale niczego nie znalazłem. Wydaje mi się, że dzieje się tutaj coś zdecydowanie…śmierdzącego a my siedzimy w tym coraz głębiej. Jedi zakończył oczekując na słowa Windu.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mace Windu
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Haruun Kal

 Post Wysłany: Czw 20:53, 18 Sty 2007    Temat postu:

Czarnoskóremu Jedi przeszkadzała trochę ta wszędobylska obecność senatorów i wysokich urzędników - miał już tego dość na Courscant. Ta misja jednak miała dać Hanharrowi i jemu, zaczerpnąć "świerzego powietrza" po dwóch nieudanych ekspedycjach wojennych, z czego obie o włos nie skończyły się śmiercią. Miał nadzieje że ta misja nie zakończy się porażką, zrobi napewno wszystko żeby do tego nie doszło. Po głowie ciągle latała mu bitwa o Neimoidie, w której przez głupote republikańskich przwódców zginęły miliony istnień, a czego konsekwencją - z jego punktu widzenia, nieuniknioną - było wydalenie ich z szeregów WFR.

Skup się nie chwili bierzącej - Zganił siebie w duchu.

U wejścia do ogrodu czekał na Mace młody Jedi. Wydawał się lekko poirytowany, a Korun za chwile miał dowiedzieć się czego to poirytowanie jest skutkiem. Hanharr szedł jakiś czas w milczeniu, jego mistrz robił to samo rozpoznając cel tego zachowania. Wysłuchał całego sprawozdania Wookiego i odpowiedział :
- Nie wiem czy już w czymś siedzimy, ale faktycznie coś się święci. Zaintrygował mnie statek który lądował łącznie z nami, trzebaby dowiedzieć się czyim statkiem jest. Znajomośc z Addu będzie napewno bardzo owocna, trzeba spróbowac dowiedzieć się czegoś wiecej. Dobrze byłoby jeszcze powęszyć. Pamiętaj Hanharr, musimy być ostrożni, jeden zły ruch i wszystko diabli biorą. Trzeba umówić się z Addu gdzieś za miastem i dowiedzieć się czegoświećej, jak przyjaciel nie jako dyplomata.Zajmij się tym, ja tymczasem rozejrze się w mieście, a szczególnie w porcie. Bądźmy w kontakcie.
Niech Moc będzie z Tobą !


Na słowa pozdrowienia stanął przodem do Wookiego i ukłonił się w jego kierunku, miał nadzieje że będize wiedział co robić. On tymczasem bierze się do węszenia. Musiał pamiętać żeby być uważnym, przetrzęsie każdy zakamarek, a zacznie od portu...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Mniejsze zło
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group