FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Mniejsze zło
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Mniejsze zło
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mace Windu
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Haruun Kal

 Post Wysłany: Pon 19:11, 28 Maj 2007    Temat postu:

Stali naprzeciw siebie Mace i Hanharr. Wookie zdawał sprawozdanie z tego co się dowiedział. Układanka zaczynała im się powoli wypełniać. Teraz nadeszła chwila podzielenia się przez Mistrza swoimi wiadomościami.

- Cóz, Addu i Kaz, chłopczyk o którym zaraz Ci opowiem, biegli za mną i po chwili się stracili... Mnie też zaatakował droid i zniszczył mój miecz.

Mace pokazał mu to co zostało z jego miecza.
- Nie martwmy się jeszcze na zapas. Nic nie powinno im się stać, przynajmniej taką mam nadzieje. Chodź do pokoju, musze naprawić swój miecz.

Popchnął lekko Hanharra który nie był specjalnie zadowolony tymi nowinami. Nie dziwił mu się, sam by nie był...
- Gdy szukałem jakiś śladów natkląłem się na Kaza, młody ludzki chłopczyk chciał gwizdnąć mi komunikator ale na szczęście mu się nie udało. Gdy rozmawialiśmy, opowiadział mi że kradzierz nie był a przypadkowa, zlecił mu ją ktoś kto miał przy pasie to co i my przy pasie nosimy - i nie był to nieszczęsny komunikator.
Oboje wiemy że nie ma czasu na zwłoke, w najszybszym tępie naprawie miecz i ruszymy w poważne poszukiwania. Musimy być niesamowicie ostrożni. Od czego proponujesz zacząć ?


Patrzył na Wookiego i czekał na odpowiedź.
- Hanharr, wiem że zaprzyjaźniłeś się z Addu, nic jej nie będzie, musimy trzymać się razem. Trzeba komuś skopać tyłki, nikt nie bedzie zadzierał z najlepszymi szermierzami w zakonie !

Mace szturchnął Hanharra, ku pokrzepieniu serca. Wierzył w to że dziecią nic się nie stało...

[off] Skopać tyłki jest możliwą wypowiedzią Mace ! Miał Lepsze Razz jak co to odsyłam do "Punktu Przełomu"{/off}


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Hanharr
Padawan



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kashyyyk

 Post Wysłany: Nie 18:18, 17 Cze 2007    Temat postu:

Hanharr słuchał co też Mistrz ma mu do powiedzenia. Jednak gdy usłyszał, że Addu zaginęła…a raczej została porwana tylko to zaczęło zaprzątać jego myśli. Nie mógł odpędzić do siebie myśli, że cos jej się stało i, że wcale nie jest cała i zdrowa, umysł wciąż podsuwał mu wizje odzianego w czerń człowieka, który skrada się niczym drapieżnik za plecy dwójki po czym szybko zabija oboje i ukrywał ciała w zaroślach. Starał się o tym nie myśleć, ale nie do końca mu się to udawało. A kiedy tylko wizja znów pojawiała się w jego głowie, czuł wzbierający gniew, chęć wyprucia flaków temu śmieciowi, który mógł zabić dwójkę dzieci…czy nawet je porwać i użyć ich jako jakiegoś elementu przetargowego, dzięki któremu mógłby trzymać Jedi w szachu. Starał się opanować i myśleć trzeźwo. Musieli działać szybko, najszybciej jak to było możliwe. Znowu na ich drodze pojawiał się poważny problem. Moc definitywnie nie oszczędzała ich podczas tej wyprawy…podczas poprzednich tez nie. Powinien przywyknąć, ciężko jednak przywyknąć do nieszczęść i trosk. Ale nie czas teraz na użalanie się nad swoim losem! Musi wziąć się w garść i działać. Ponownie spróbował odegnać od siebie nieprzyjemne myśli, skupić się tylko na działaniu, nie pozwalać aby cokolwiek go rozpraszało. Zastanowił się chwilę…pierwszym co przyszło mu do głowy było dokładne zbadanie miejsca gdzie Windu widział dwójkę dzieci po raz ostatni. Napastnik mógł nie zostawić żadnych śladów…choć mogło dojść do jakiejś szamotaniny a ta niewątpliwie dałoby się zauważyć bez problemu. Można było wysondować teren Mocą, nigdy nie widomo czego mogli się w ten sposób dowiedzieć. Z zamyślenia wyrwało go szturchnięcie Mace’a. Wookiee uśmiechnął się trochę smutno ukazując kły i powiedział:
-Wydaje mi się, że powinniśmy sprawdzić miejsce gdzie ostatni raz ich widziałeś Mistrzu. Ty mógłbyś sprawdzić teren Mocą, jesteś lepszy ode mnie w te klocki, ja skorzystałbym z bardziej konwencjonalnych metod.- przerwał i spojrzał na Mistrza pytająco. Wydawało mu się, że to najrozsądniejsze co mogli zrobić w tej sytuacji i na tą chwilę. Teraz najważniejsze było aby uratować dzieci, a podejrzewał, ze ratując je uda im się, niejako przy okazji, znaleźć też odpowiedzi na kilka pytać nurtujących ich od przybycia na planetę…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
BJK
Game Master



Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Londyn

 Post Wysłany: Pon 1:24, 02 Lip 2007    Temat postu:

Kiedy tak rozmawiali panele jarzeniowe w komnacie zamigotały i zapłonęły jasnym światłem. Ekrany Holonetu również ożyły, co było niezawodnym znakiem, że zasilanie powróciło do miejsca ich pobytu. Jeśli to było permanentne przywrócenie zasilania na planecie mogło to znacznie ułatwić poszukiwania Addu i Kaza.
Mistrz ze swoim Padawanem opuścili salę i ruszyli w stronę ogrodu. Po kilkunastu krokach zauważyli jak przy jednym ze ściennych paneli zakrywających wiązki kabli uwija się paru miejscowych techników ubranych w proste, dwuczęściowe kombinezony robocze o szarej barwie, która w wielu miejscach była pokryta warstwą brudu bądź różnego rodzaju smarów. W powietrzu unosiła się woń spalenizny.
Jak tylko inżynierowie zauważyli nadchodzących gości, jeden z nich odsunął się od ściany i przepraszającym tonem zwrócił się do ciemnoskórego:
- Wybaczcie, szanowni goście, tą długotrwałą przerwę w dostawie zasilania. Pierwsza awaria była spowodowana przepaleniem się bezpiecznika i przez długi czas nie mogliśmy znaleźć zapasowego. Natomiast druga… - głos technika na chwilę zawisł w powietrzu niczym ciemna, burzowa chmura – Przyczyna drugiej awarii znajduje się za mną. Ktoś przepalił jakimś urządzeniem termicznym wszystkie wiązki kabli odpowiedzialne za dostawę prądu do tej części kompleksu. Nasze systemy bezpieczeństwa były nieaktywne po pierwszej awarii i przez to nie możemy ustalić, kto to zrobił. Nie możemy także zidentyfikować urządzenia, którego użyto do zniszczenia okablowania.
Technik skinął przepraszająco głową i odwrócił się do swoich towarzyszy z poleceniem przygotowania kilkunastu nowych kabli.
Szybkie spojrzenie Mace’a na zdjęty panel (a raczej jego resztki) wprowadziły sporo wątpliwości. Na pierwszy rzut oka wyglądało to na pocięcie mieczem świetlnym. Oczywiście inżynier planety, na której podstawową bronią był blaster, nie musiał wiedzieć jak wygląda duraplastowa ściana po potraktowaniu jej bronią rycerzy Jedi. Bądź też Mrocznych Lordów Sith. W ciągu kilku nanosekund w Mistrza Windu wręcz uderzyło wspomnienie rozmowy z Kazem:
- Wydaje mi się, że tak, ale nie przy pasie tylko na kosce, lekko wystające z wysokich butów…
Kawałki układanki zaczynały powoli do siebie pasować…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mace Windu
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Haruun Kal

 Post Wysłany: Pon 15:05, 13 Sie 2007    Temat postu:

Priorytetem było teraz znalezienie dzieciaków. Windu był niemal pewien że gdy znajdą ich wtedy też znajdą tejamniczego posiadacza miecza świetlnego, tylko szukanie ich w takim mieście to jak szukanie igły w stogu siana. Potrzebne tu będzie zaczerpnięcie pomocy w medytacji.
- Sprawa jest trudna Hanharr. Muszę naprawić swój miecz. Chodźmy wpierw do naszej kwatery, popracuje nad mieczem a później zajmiemy się medytacją i spróbujemy znaleść ich poprzez Moc. Możesz też sam pójść i spróbować włamać się do tego tajemniczego statku, ale wolałbym żebyśmy próbowali znaleść ich razem.

Dobrze byłoby w Mocy zobaczyć gdzie się mniej-więcej znajdują, a umiejętności Mace'a pozwalały mu na to. Statek wydawał się mistrzowi miejscem X które muszą odwiedzić.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Hanharr
Padawan



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kashyyyk

 Post Wysłany: Pią 18:51, 12 Paź 2007    Temat postu:

Hanharr z radością powitał powrót elektryczności. Choć z drugiej strony w tej chwili i tak nie mieli już zbytniej szansy na szybkie złapanie porywacza to światło znacznie ułatwi poszukiwania śladów. W czasie wędrówki do ogrodu Padawan wyczuł zapach jakiego nie można pomylić z żadnym innym, a mianowicie zapach spalenizny. Mimo, iż domyślał się skąd tez mógł on pochodzić i co mogłoby być jego przyczyną nie był tego do końca pewnie póki nie ujrzał na własne oczy grupki techników pracowicie uwijających się przy ścianie, której wystawały pęki kolorowych kabli. Jeden z mężczyzn wyjaśnił im całą sytuację i przeprosił jednak Jedi nie zwrócił na to większej uwagi, pochłonęły ją ślady jakie pozostawił po sobie sabotażysta. Bez wątpienia ktoś użył tutaj miecza świetlnego. Włochacz rozpoznał to bez problemu i ze niemal stuprocentową pewnością. Prawdopodobnie przepalenie się bezpiecznika też nie było przypadkiem, tak więc ów tajemniczy posiadacz musiał mieć gdzieś na terenie ich „bazy” wspólnika. Wookie postanowił przejrzeć nagrania z kamer bezpieczeństwa gdy tylko wróci z oględzin domniemanego miejsca porwania…o ile nie będzie miał nic pilniejszego na głowie. Tymczasem spoglądając na techników w odpowiedzi na propozycję Mistrza rzekł:
-Wciąż uważam, że powinniśmy najpierw sprawdzić miejsce porwania. Nie powinno to zając dużo czasu a może trochę wyjaśnić.- tu przystanął i, samemu nie wiedząc dlaczego, rozejrzał się ukradkiem dookoła. Jako, że nie dostrzegł niczego niepokojącego kontynuował- Potem Ty mógłbyś naprawić swój miecz…a ja chciałbym przejrzeć nagrania z kamer ochrony. Lepiej sprawdzić wszytko.- przerwał na chwilę, tym razem nie rozejrzał się, wydawało się, że skończył mówić ale po chwili dodał jeszcze-Włamanie się na pokład Splamionego rzeczywiście może być bardzo owocne. Ale też niezwykle trudne…nie zmienia to faktu, że Bardzo podoba mi się ten pomysł.-tym razem definitywnie zakończył i spojrzawszy na Mistrza warknął zarazem ponaglająco ale i zachęcająco dając mu do zrozumienia, że powinni czym prędzej ruszać. Znów z całą mocą docierało do niego, że czas to ich największy wróg, na dodatek w żaden sposób nie mogli z nim wygrać...a walczyć musieli nieustannie. Droga Jedi to rzeczywiście nie był przyjemny spacerek…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Woland
Game Master



Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Turek Stadt

 Post Wysłany: Wto 14:11, 23 Paź 2007    Temat postu:

Wraz z powrotem elektryczności ożyła cała planeta. Pociągi, terminale… cała gama dźwięków grzmiała znowu jak wodospad. Dla czułych na Moc przebijała się jednak zupełnie inna symfonia. Czuli oni ogromne podniecenie spowodowane przybyciem Jedi, wyczuwali podświadomy lęk, oraz coś czego nie potrafili określić… Coś dziwnego… Nienaturalnego, złego…Wizja stała się na chwilę czerwona, jarzyła się kolorem krwi, w której skąpano wszystkie budynki, niczym przy złowrogim zachodzie słońca. Wizja stawała się coraz mniej wyraźna, przeplatały ją dymy i płomienie. Na oczach jedi rozgrywał się cichy taniec śmierci… Nad płonącymi ruinami zawisł na chwilę mały statek, o charakterystycznym trójkątnym kadłubie. Tylko zamiast spokojem i siłą Jasnej strony, epatował nienawiścią… Po chwili silniki maszyny ożyły, a spod jej brzucha wypadł cylindryczny przedmiot, który uderzył w powierzchnię planety. W tym samym momencie wizja się urwała.

Obydwaj Jedi spojrzeli na siebie ze zdziwieniem, rzadko bowiem zdarzało się symultaniczne przeżywanie wizji. Były one zazwyczaj kwestią wewnętrzną każdego użytkownika Mocy…. Coś zdecydowanie nie pasowało tutaj do układanki.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Hanharr
Padawan



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kashyyyk

 Post Wysłany: Sob 20:05, 27 Paź 2007    Temat postu:

Wizja jak zwykle przyszła zupełnie niespodziewanie. Zupełnie jak ta, którą miał nad Eriadu, i która wciąż jeszcze prześladowała go w snach, świszczącym oddechem Greviousa i jego triumfującym śmiechem, który przerywał złowieszczy kaszel. Tym razem nie wydawało mu się, żeby to widzenie miało go prześladować przez dłuższy czas, na swój sposób było jednak gorsze od tego wcześniejszego. Najgorsza była atmosfera jak mu towarzyszyła. Nienaturalna, zła... Mrożąca krew w żyłach. Przypomniało mu się, jak w dzieciństwie bał się przez pewien czas ciemności, ponieważ był w stu procentach pewien, że gdy tylko zamknie oczy zostanie porwany przez olbrzymiego Kinratha – Wookieżercę. Oczywiście z czasem wyzbył się tego lęku jednak teraz poczuł się zupełnie jak wtedy. Nagle wszystko zalała czerwień, niczym wodospad krwi. Od tego czasu widzenie stawało się coraz mniej wyraźnie, aż znikło całkowicie, rozpłynęło się niczym mgła o poranku. Jednak zanim do tego doszło Wookie zdołał dostrzec ciemne ruiny, między którymi gdzieniegdzie przezierały języki ognia. Na spowitym czarnym jak smoła dymem niebie, który z resztą unosił się wszędzie dookoła, unosił się charakterystyczny myśliwiec, jakiego nie można było pomylić z żadnym innym. Myśliwiec strażników pokoju, którzy nieśli swoja pomoc w każdym zakamarku Galaktyki, ryzykując własne życie, Delta, tym razem nie niosła ze sobą nic dobrego, był zwiastunem wojny i zniszczenia, śmierci i cierpienia, okryta całunem nienawiści zrzuciła na powierzchnię planet tajemniczy kulisty przedmiot. W tym momencie wizja zakończyła się a Padawan mógł jedynie domyślać się czym była owa rzecz. Powodów do zastanawiania się dostarczyło mu także coś co poczuł na początku wizji…podniecenie, lęk…nie mógł określić czy było to odbicia czyichś uczuć czy może jego własne, bo trwało to jedynie chwilę, ułamek sekundy. Jedi wyczuł także, że i Mistrz miał wizje, a gdy tylko spojrzał na niego, zmarszczone czoło mentora rozwiało wszelkie jego wątpliwości. Milczał jeszcze przez chwilę, starając się jak najdokładniej wyryć w pamięci wszelkie szczegóły tego co właśnie przeżył. Nie chcąc jednak tracić zbyt wiele czasu na, i tak już przedłużające się, milczenie powiedział:
- Ty też to widziałeś, prawda Mistrzu?- było to raczej pytanie retoryczne- Co to mogło oznaczać? Co Moc próbuje nam powiedzieć? Czyżby zostało nam już tak mało czasu? Czy też może jeśli nie zrobimy nic, lub nasze działania spełzną na niczym, to właśnie takie zgliszcza zostawimy za sobą?-spojrzał na Windu samemu nie wiedząc właściwie co ma myśleć o tym wszystkim… Podświadomie czuł jednak, że to wszystko tylko kwestia czasu i prędzej niż później odpowiedzi same ich znajdą. Obawiał się tego ale największym lękiem przejmowało go to, że to on we własnej osobie mógł siedzieć za sterami złowieszczej Delty…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mace Windu
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Haruun Kal

 Post Wysłany: Sob 21:44, 27 Paź 2007    Temat postu:

Wizja była faktycznie dziwna. Jedyna rzecz która mu teraz przychodziła na myśl to statek, ten dziwny statek który mijali w drodze na planete. Trzebaby zbadać ten statek, to była koniecznośc i obecny priorytet - za dużo było w zwiąsku z nim niejasności. Mace usłyszawszy pytania Hanharra odrzekł :
- Myśle, drogi uczniu że musimy naprawde się pośpieszyć bo nie będzie co zbierać z tej planety. Bierzmy się natychmiast do roboty, sprawdźmy ten tajemniczy statek. A potem może złorzymy wizyte władzom planety - co Ty na to. Oczywiście pierwej naprawie swój miecz...

Mace kiwnął głową Hanharrowi żeby szli już do pokoju a stamtąd zbadać statek.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
BJK
Game Master



Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Londyn

 Post Wysłany: Nie 6:01, 28 Paź 2007    Temat postu:

Udali się do kosmoportu, korzystając z jednej z dyplomatycznych jednostek grawitacyjnych, jakie rząd Caridy oddał do ich dyspozycji. Wszak byli szanowanymi i oczekiwanymi gośćmi wysłanymi z ramienia Republiki, a w dodatku byli Rycerzami Jedi. Co prawda stwierdzenie to nie robiło takiego wrażenia jak kiedyś, jednakże nadal było to jakieś wrażenie.
Pilot grawilimuzyny wysadził ich przed niewielkim, kopulastym budynkiem o ziemistej barwie poprzetykanej nie zaczęsto mytymi, duraplastowymi szybami, w którym znajdowały się biura zarządu portu. A także Koordynator do Spraw Obrony Powietrznej Planety jak głosiła jedna z kilkunastu holo-tabliczek przytwierdzonych do ściany obok drzwi. Uzbrojony strażnik, odziany w lekką zbroję i wyposażony w blasterowy karabin typu DLT-20A oraz niewielki pistolet tkwiący w skórzanej kaburze na lewym biodrze zatrzymał gości zmierzających do wnętrza budynku.
- Osoby chcące wejść do biura Zarządcy Portu powinny posiadać przepustkę uprawniającą do wejścia na tereny oznaczone kodem bezpieczeństwa J-3. Czy panowie posiadają taką przepustkę? - dłoń strażnika mimowolnie się zacisnęła na rękojeści karabinu który trzymał, mimo iż dokładnie wiedział, że z członkami Zakonu jego blastery nie mają najmniejszych szans. Za plecami strażnika widać było kolejnych dwóch uzbrojonych mężczyzn, którzy chyba także obawiali się Jedi, ponieważ zajęli pozycje pozwalającą im na szerokie pole ostrzału drzwi wejściowych, a sami pozostawali w większości ukryci za elementami konstrukcyjnymi budynku.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Hanharr
Padawan



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kashyyyk

 Post Wysłany: Sob 13:24, 17 Lis 2007    Temat postu:

Ponownie czekała ich podróż ulicami Caridy, ponownie rządową limuzyną. Było mu trochę głupio, że tak wykorzystują podatników, zamiast poruszać się komunikacją publiczną ale z drugiej strony gdy przypomniał sobie jak potraktował ich ów rząd, to wydawało mu się, że w pewnym sensie należało im się pewne zadośćuczynienie…dziwne uczucie jednak pozostawało. Wreszcie dotarli do niezbyt zadbanego, raczej mało imponującego budynku, będącego celem ich podróży. Znajdowały się w nim gównie biura, w tym to, do którego zdążali. Przed wejściem na drodze Jedi stanął strażnik. Wookiee zmierzył go spojrzeniem i stwierdził, że w przypadku potyczki nie powinno być żadnych problemów. Jak jednak mówiła stara jak sama Galaktyka zasada nie należało lekceważyć żadnego przeciwnika, choćby wyglądał jak truskawkowy budyń. Oczywiście wojak oznajmił im, że nie mogą wejść do biura Zarządcy przepustek, których oczywiście nie posiadali. Swoją drogą oczywiste było, że będą czegoś od nich chcieli, i nie wszystko pójdzie gładko i przyjemnie. Jednak gdzieś w głębi duszy Wookiee liczył, że może tym razem po prostu pozwolą im wejść gdzieś bez przepustek i upoważnień. Przeliczył się. Jednak od czego mieli Moc? Padawan spojrzał na Mistrza, zostawiając działanie jemu, po co ma ryzykować niepowodzenie działania skoro Windu nie będzie miał z tym żadnych problemów. Spojrzał na niego oczekując, że zaraz usłyszy zdanie w stylu ”My nie potrzebujemy przepustek, możemy porozmawiać z Zarządcą bez nich” i ten charakterystyczny ruch ręką. Wątpił, ba! był tego niemal pewien, aby zwyczajni żołnierze, nawet nadzwyczaj dobrze wyszkolenia, oparli się Mind Trickowi”. Mimo tego nieznacznie przesunął włochata łapę w stronę miecza, tak aby mógł dobyć go w ułamku sekundy nie narażając się na oberwanie laserowym boltem. Czekał…

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mace Windu
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Haruun Kal

 Post Wysłany: Pią 23:18, 30 Lis 2007    Temat postu:

Windu kątem oka zauważył działania swojego padawana i zrozumiał jego intencje. Zgadzał się z nim najszybciej ruszą dalej dzieki wpłynięciu na umysł żołnierza - a czas faktycznie uciekał...
- Znasz nas przeciesz, wiesz ze nie potrzebujemy przepustek.
Windu wykonał ruch ręką w strone rozmówcy. Miał nadzieje że obędzie się bez rozlewu krwi choć sprawa jest bardzo trudna całościowo i narazie nie widział pokojowego rozwiązania. Zastanawiał się czy na planecie istnieje jakaś opozycja ...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
BJK
Game Master



Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Londyn

 Post Wysłany: Nie 21:13, 02 Gru 2007    Temat postu:

Żołnierz spojrzał bezmyślnie na Mace'a:
- Nie potrzebujecie przepustek. - wymamrotał pod nosem, jednakże stojący za odrapanym filarem jego podwładny to usłyszał i, nie kryjąc zdziwienia, opuścił swoją broń. Pozostali strażnicy uczynili to samo i dopiero wtedy Jedi zauważyli, że było ich łącznie ośmiu. Pilnujących jednego budynku. Kolejny podejrzany element.
W każdym bądź razie dowódca straży przesunął dłonią nad czytnikiem i drzwi rozsunęły się z rozdzierającym uszy i nerwy skrzypieniem nienaoliwionych prowadnic ukazując szare i monotonne wnętrze budynku. Długi korytarz zmierzał do podziemi budynku, co tylko pozwoliło ocenić, że kopulasta struktura jest jedynie przedsionkiem znacznie większego kompleksu. Wzdłuż korytarza nie było praktycznie żadnych drzwi, jedynie dwie małe wnęki, w których stali następni strażnicy. Ale znacznie ciężej opancerzeni i uzbrojeni.
Kiedy tylko włochacz i ciemnoskóry przekroczyli próg budynku, drzwi zasunęły się z takim samym zgrzytem z jakim się rozsunęły i owinął się wokół nich stęchły zapach sztucznie nawilżanej atmosfery.
Zaraz za drzwiami, po lewej stronie stało biurko, przy którym siedział znudzony urzędnik o kompletnie przeciętnej twarzy. Żadnych cech szczególnych czy zapadających w pamięć. Spojrzał beznamietnym wzrokiem na przybyszy i rzekł:
- Proszę pozostawić całą broń u mnie w depozycie. Wibroostrza, granaty termiczne, blastery, karabinki i wszelkie inne urządzenia. Bez wyjątku. Zgodnie z punktem 18 regulaminu okręgu J-3.
Jak tylko urzędnik skończył mówić, Jedi wyczuli wokół niego aurę Mocy. Nie Ciemnej czy Jasnej strony, ale po prostu Moc. Było jasne, że umysł urzędnika nie podda się sugestii Rycerzy, co wiązało się z pozostawieniem mieczy świetlnych w depozycie...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mace Windu
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Haruun Kal

 Post Wysłany: Pią 22:37, 28 Gru 2007    Temat postu:

Mace zastanawiał się co zrobić w tej sytuacji. Był prawie pewny że nie zostawi tutaj swojego miecze świetlnego bo nie wiedział co go czeka kilka kroków dalej a tym bardziej nie wiedział co czeka jego miecz. W głowie ciemnoskórego mistrza przewijały się pomysły na jakiś fortel. Ukryć miecza nie ukryje ale mógł udawać że jest bezpieczny. Jeżeli zmniejszyliby siłe emitacji promienia to mogłaby byc praktycznie nieszkodliwa, ledwo by parzyła.

- Jesteśmy zupełnie bezbronni, nie mamy przy sobie niczego co mogłoby zrobić krzywde, czegoś co możnaby nazwać bronią a raczej tylko symbole świadczące o naszej profesji w naszych rodzinnych stronach.

Miał nadzieje ze prosty fortel to dobry fortel. Jakby nie wyszedł to wymyśli coś innego choć ma nadzieje że strażnicy do latarek się nie przyczepią.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
BJK
Game Master



Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Londyn

 Post Wysłany: Czw 22:08, 24 Sty 2008    Temat postu:

- Mistrzu Jedi - Ton głosu urzędnika nadal był znudzony, jednakże teraz był znacznie bardziej stanowczy - Nawet na tak militarnej planecie, gdzie są głównie blastery, wiemy co to jest miecz świetlny. I miecz świetlny podpada pod punkt 18 regulaminu okręgu J-3.
Oficjel wyciągnął z niewielkiej metalowej szafki za sobą durastalową skrzynię. Postawił na biurku przed sobą i otworzył ją. Wyłożona szarą, miękką okładziną.
- Proszę umieścić tutaj miecze, żadnych wymówek.
Ostatnie zdanie wypowiedział lekko podniesionym głosem, co wywołało reakcję u ciężkozbrojnych strażników, którzy obrócili się w stronę wejścia i dwójki Jedi, szykując broń do strzału, jednakże pozostali spokojni. Spokojni jak doświadczeni weterani, którzy nie czuli strachu przed blasterem albo mieczem świetlnym wroga...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mace Windu
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Haruun Kal

 Post Wysłany: Sob 16:30, 26 Sty 2008    Temat postu:

- DObrze więc zostawie tutaj miecz. - Kiwnął Hanharrowi głową żeby zostawił miecz i ruszył za nim. Mace postarał się przeskanować aure żołnierzy czy można im było zaufać. Jezeli nie to kazałby Hanharrowi zaczekać tutaj w razie czegoś niepokojącego. Zaraz po sprawdzeniu ruszył dalej.

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
BJK
Game Master



Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Londyn

 Post Wysłany: Nie 4:55, 27 Sty 2008    Temat postu:

Nie wiadomo skąd przed dwójką rycerzy pojawił się młody oficer (sądząc po jego epoletach) który bez słowa wskazał dłonią kierunek w głąb korytarza i sam podążył za swoim zaproszeniem. Widać było, że jest to raczej zwyczajny chłopaczek na posyłki, mający odprowadzać gości prosto do Zarządcy Portu. Wszelkie próby nawiązania z nim kontaktu zbywał grobowym milczeniem.
Kiedy mijali dwóch ciężkozbrojnych, Mace dojrzał niewielkie urządzenia osobistych pól ochronnych oraz głębiej we wnękach, ustawione ciężkie blastery na trójnogach, prawdopodobnie na wypadek jakiegoś ataku na okręg J-3. Mimo wojskowego charakteru planety i jej systemów obronnych takie zabezpieczenia w budynku mogły świadczyć o wielu tajemnicach znajdujących się w trzewiach tego kosmoportu.
Młodzik doprowadził ich do podwójnych, duraplastowych drzwi za którymi było widać kontur następnych, znacznie potężniejszych wrót.
W porównaniu do rozdzierającego uszy zgrzytu przy otwarciu wejściowych drzwi do budynku, te rozsunęły się z miękkim syknięciem pneumatyki.
Kiedy stanęli przed kolejnymi, pancernymi drzwiami, białe światło w pomieszczeniu zmieniło się na zimno-błękitne, natomiast po ich postaciach przesunął się ciemno-fioletowy promień skanera. Po sprawdzeniu z lewego rogu dobiegł mechaniczny głos:
- Nie wykryto broni. Zarządca Portu wita serdecznie swoich gości.
Kolejne drzwi otwarły swe podwoje i dopiero wtedy Jedi zrozumieli, że gdyby nawet udało im się przebić z mieczami przez mijanych wcześniej żołdaków to tutaj napotkali by na prawdziwy problem - podwójne, durastalowe drzwi pomiędzy którymi znajdowało się pole energetyczne używane między innymi w elektrowniach plazmowych, a przez które ostrze miecza świetlnego nie przejdzie. Właśnie przez taką przegrodę młody Obi-Wan musiał patrzeć na śmierć swojego mistrza, przyjaciela Mace'a: Qui-Gon Jinn'a.
Za drzwiami znajdowało się serce podziemnego kompleksu rozpisane na planie hexagonu, którego każdy bok posiadał centralne drzwi chronione przez kolejna parę komandosów. Na wprost miejsca w którym stali znajdowały się podwójne drzwi wiodące do biura Zarządcy Portu, jako jedyne były opisane.
Bez najmniejszego problemu weszli do luksusowo zdobionej oficyny, w której czekała na nich kolejna niespodzianka.
Głównodowodzącym kosmoportu okazała się przedstawicielka Tahlboorean, rasy humanoidów pochodzącej z Tahlboor.
Zaskakujące, bo tak wysokie stanowisko społeczne i naszywki na jej mundurze, świadczące o stopniu pułkownika u nie-ludzia mogły zaskakiwać na Carid'zie.
Jej głos nie pasował do wyglądu: był delikatny i jakby lekko nieśmiały.
- Witajcie Mistrzowie Jedi. Jestem pułkownik Hren, dowódca Caridiańskiej Obrony Powietrznej. Mam nadzieję, że zarządzone przeze mnie środki bezpieczeństwa nie uraziły Was, uważam że zasady powinny obowiązywać każdego lub nikogo. Siadajcie proszę i powiedzcie jak mogę Wam pomóc? - Aksamit jej głosu rozpłynął się w powietrzu tworząc niewidzialną, przyjazną aurę wokół Windu i jego Padawana.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BJK dnia Nie 4:56, 27 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Hanharr
Padawan



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kashyyyk

 Post Wysłany: Pią 20:23, 01 Lut 2008    Temat postu:

Hanharr patrzył na siedzącego za biurkiem urzędnika zupełnie obojętnie, lecz w jego myślach przebiegło „Dla mnie zabić Cię to jak splunąć”. Skarcił się za tę myśl, ale nie za bardzo, po co się zamartwiać niepotrzebnie. Nie zdążył się nawet zastanowić czy fortel Mistrza się uda gdy okazało się, że nie. Bez zbędnego marudzenie, acz z pewnym wahaniem oddał swój miecz świetlny i mały pistolecik, standardowy blaster jaki zazwyczaj nosili Jedi, i którego używali tylko w ostateczności, co nie znaczy, że był zupełnie bezużyteczny, mógł zabijać bez większych trudności. Ale czymże był w porównaniu z mieczem? Dwaj Jedi ruszyli wreszcie do biura zarządcy. Wookiee czuł się trochę niepewnie pozbawiony jakiejkolwiek obrony…nie czuł się zbyt komfortowo wiedząc, że w krytycznej sytuacji będzie musiał polegać tylko i wyłącznie na Mocy. Tymczasem zastanowił go poziom zabezpieczeń, który był tutaj dosłownie przytłaczający. Czasy były niepewne, to prawda…ale jednak mnogość karabinów, ilość żołnierzy, skanerów czy pól siłowych wydawała się zbyteczna, jak ilość tancerek w pałacu Hutta. Można by pomyśleć, że sam Senat nie ma takich zabezpieczeń, było tak jakby już sama ilość tego wszystkiego miała odpędzić potencjalnego napastnika, zniechęcić go do ataku. I chyba dobrze spełniała swoje zadanie, bo któżby poważyłby się zaatakować przy takiej ostrożności władz? Z drugiej strony takie zabezpieczenie także zachęcały obiecując dobry łup lub cenne informacje. Bo zapewne nie chodziło tylko o bezpieczeństwo pracujących tu istot, bo te można przecież z łatwością wymienić. Podobnie budynek nie był zbyt imponujący…tak więc czegóż mogą bronić żołnierze i maszyny jeśli nie czegoś niezwykle cennego? Perspektywa była kusząca, a ryzyko ogromne, trudno byłoby się tu włamać, ale na pewnie nie jest to niemożliwe. Padawan roztrząsał ten problem i niemal nie spostrzegł, że stoją już przed drzwiami do gabinetu zarządcy. Podwójne drzwi rozsunęły się przed nimi z lekkim, jakże znajomym i niemal przyjemnym sykiem ukazując bogate wnętrze, w którego centrum znajdowało się okazało biurko, będące miejscem pracy…Wookiee musiał sięgnąć naprawdę głęboko, w najgłębsze czeluści swego umysłu by rozpoznać rasę z jakiej pochodziła, bo była to kobieta, ich rozmówczyni zarządzająca kosmoportem. Była to Tahlbooreanka. Jedi ukłonił się nisko, bo Tahlboooreanka czy nie, kobiety lubią kiedy okazuje im się szacunek, szczególnie, że teraz musieli zdobyć zaufanie i pomoc pani…sądząc po naszywkach, pułkownik. Jej głos był miękki niczym aksamit i melodyjny, aż chciało się słuchać, atmosfera jaka w ten sposób powstawał była wprost niesamowita. Jednak Hanharr szybko otrząsnął się z chwilowego zauroczenia i tym razem rozbrzmiał jego głos, zupełnie niepodobny do tego, który wypełniał pokój jeszcze przed chwilą.
-Nazywam się Hanharr jestem padawanem, bardzo mi miło pani pułkownik.-spojrzał na nią przelotnie-To bardzo dobrze, że ma pani zasady. Zasady są ważne w życiu każdej istoty. Jednak wydaje mi się, że tylko wtedy, jak sama pani ujęła, gdy stosuje się je do wszystkich, bez żadnych wyjątków. Ja tymczasem mam przeczucie, ba! rzec można pewność nawet, że w pani kosmoporcie niektórzy mają większe przywileje niż inni.-spojrzał jej prosto w oczy. Starał się zachować zupełny spokój, opanowanie, nie wyrażać swoją postawą żadnych emocji. Czekał bardziej zaciekawiony niż zdenerwowany jakby od tego co zaraz się stanie zależało czy zje na śniadanie tost czy sałatkę…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mace Windu
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Haruun Kal

 Post Wysłany: Pon 23:47, 25 Lut 2008    Temat postu:

Mace rozglądnął się po pomieszczeniu ale nie zwracał specjalnej uwagi na wystrój. Szukałraczej czegoś podejżanego. Szybko przesądował Mocą miejce w którym się znajdywali w poszukiwaniu czegoś podejżanego. Gdy upewnił się że nic poważniejszego im nie zagraża zaczął mówićzaraz po Hanharze, jego głos był wyważony choć mocno postawiony i pewny:

- No właśnie w kwestii którą poruszył hanharr, czy nie wydawało się Pani od pewnego czasu że jakiś klijent kosmoportu jest podejżany ? Czy nie widziała Pani czegoś niepokojącego ?

Mace, jeżeli kobieta miała zamiar współpracować chciał dalej jąciągnąćza język wypytując już konkretnie o ten statek co wzbudziłtak wielkie zaburzenia Mocy.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
BJK
Game Master



Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Londyn

 Post Wysłany: Śro 22:37, 05 Mar 2008    Temat postu:

- Większe przywileje? Zechce pan, panie Hanharr, wyjaśnić co pan przez to rozumie. - pułkownik wydawał się wstrząśnięta jakimiś podejrzeniami o nieprawidłowości na podległym jej terenie.
- Mistrzu Jedi, jak rozumiem przybył pan tutaj z uzasadnionymi podejrzeniami oraz niezbitymi dowodami popełnienia jakiegoś przestępstwa na terenie kosmoportu lub co najmniej osoby, która przeszła przez wojskową część kosmoportu.
Popatrzyła z wyraźną dezaprobatą na dwójkę mieszkańców Świątyni Jedi i kontynuowała.
- Ponieważ nie wiem czy panowie zdają sobie sprawę, ale okręg J-3, w którym przebywamy jest zmilitaryzowany. Cywilne jednostki lądują w kosmoporcie na wschód stąd i wszyscy lądujący tam są starannie sprawdzani w budynku Terminalu. Pod moim dowództwem są jedynie jednostki wojskowe oraz specjalnego przeznaczenia. - nacisk jaki pułkownik kosmoportu położyła na słowo "wszyscy" sugerował, że Jedi pomylili biura.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Mniejsze zło
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group