FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Obrona Neimoidii [Przestrzeń]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Konfederacji » Obrona Neimoidii [Przestrzeń]
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Trebor Awruk
"Niezależny" Kapitan



Dołączył: 21 Wrz 2005
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Mała Kaczkolandia

 Post Wysłany: Nie 17:57, 05 Mar 2006    Temat postu:

Awruk wysłuchał spokojnie Fartay'a. Uznał, że to nawet dobry plan, więc postanowił to wykonać.
-Przekaż Visperowi. Visper, sam sobie poradzę, bez Twojej pomocy!-syknął tylko na dowidzenia, po czym zaczął wydawać rozkazy załodze. Nawiązał też bezpośrednie połączenie z Golanem.
-Dokładnie w chwili mojej komendy macie wystrzelić! Jeśli się nie postaracie, to osobiście się wami zajmę!-Trebor, który był z natury pokojowy do swoich towarzyszy broni, teraz silił się na lodowaty głos. Po reakcji dowódcy Golana wywnioskował, że dobrze dopasował ton. Po chwili nawiązał drugie połączenie. Zbiorowe z kapitanami pozostałych statków pod jego komendą.
-Na mój rozkaz otwieracie ogień z wszystkich dział. Prosto w tą grupę!-rozkazał wszystkim, skinąwszy głową do Rozmaya. -Otrzymujecie już koordynaty. Choćby drobne opóźnienie może skończyć się dla was śmiercią. Czekajcie na rozkaz!-powiedział. Zagłębił się na chwilę w myślach, patrząc na hologram taktyczny bitwy. Acclamatory ustawiły się teraz idealnie na ostrzał.
-Golan! Ognia z wszystkich baterii! Recusanty! Teraz!--krzyknął. Poczuł drobny wstrząs i wiedział już, że wszystkie działa okrętu obudziły się do życia.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Pią 19:53, 10 Mar 2006    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Kiedy wszystkie okręty Separatystów, za wyjątkiem "sparaliżowanego" Recusanta, znalazły się na bezpiecznych pozycjach, stacje Golan otworzyły ogień. Dołączyły do nich okręty Gildii Kupieckiej. Ich uwaga skierowała się na Acclamatorach, które parę chwil wcześniej zalewały je laserowym gradem. Mocarne stacje orbitalne, podzieliły się zadaniami. Jedna rozpoczęła ostrzał grupy sześciu Acclamatorów typu I. Druga stacja zajmowała się ostrzeliwywaniem myśliwców, jednakże jej główne działa pozostawały w bezruchu. Nagle, Munificienty otworzyły ogień z dział jonowych, koncentrując się na wybranych punktach jednego z Acclamatorów Mk.2, chwilowo pozbawiając go pola ochronnego w danym miejscu. Praktycznie równolegle, działa drugiego Golana ożyły, celując w odsłonięte części republikańskiego okrętu. Z niebywałą precyzją turbolaserowe wiązki trafiały kadłub, zadając mu poważne obrażenia. Uszkodziły główne źródła zasilania okrętu. Pozbawiony został połowy możliwości, działając na zapasowym generatorze. Republikańscy żołnierze, nie pozostali jednak dłużni. Jako, że inicjatywa była po ich stronie, zdołali wyrządzić okrętom Klanu Bankowego znaczące szkody. Również Recusanty były już dostatecznie "okaleczone".

Z eskadr myśliwskich Separatystów, zdołały się ostać jedynie trzy grupy Sępów i jeden dywizjon Nantexów. Wydawało by się, że nie mają one szans ze znacznie liczniejszymi maszynami Republiki. Jednakże geonozjańskie maszyny latały z zadziwiającą skutecznością. Prowadzone były przez zmodyfikowany myśliwiec Unii Technokratycznej. Cała eskadra rzuciła się na Torrenty, uzbrajając rakiety. Teraz to oni mieli przetrzebić zastępy wrogich jednostek. Pociski pomknęły w kierunku oponentów. Większość trafiała bez pudła, przed niektórymi piloci republikańscy zdołali się uchronić. Niekiedy bywało jednak tak, że unikając rakiety, wpadali na siebie. A wszystko to było winą dużej ilości maszyn w bardzo bliskiej odległości. Tymczasem lekkie działa obu Golanów siały spustoszenie pośród republikańskich myśliwców. Głównie poprzez skomasowany ostrzał, jednakże czasem dzięki użyciu przemyślnej metody. Niektóre Torrenty łapane były przez promień ściągający, a tym samym chwilowo unieruchamiane bądź spowalniane tak aby stanowiły łatwiejszy cel. W wyniku tych działań, zniszczone zostały cztery eskadry Torrentów. Oczywiście siły Separatystów również ucierpiały podczas tej wymiany ognia. Jednak strata tylko dwunastu tanich maszyn była nic nieznaczącą kroplą w porównaniu do osłabienia jakiego doznały siły Republiki.

Tymczasem sytuacja na republikańskim okręcie, stawała się coraz gorsza. Kiedy otworzył właz, ze środka rozpoczęły się wydobywać ciemne opary, które skutecznie uniemożliwiały identyfikację celów. Wtem, trzech klonów celujących w tajemniczy wrak, zostało trafionych czerwonymi wiązkami lasera. Z pokładu transportera wylało się gromie automatów przeróżnego rodzaju. Świat przed oczami mienił się teraz dziesiątkiem kolorowych smug, pozostawianych przez blasterowe pociski. Klony z pewnością, powstrzymałyby abordaż grupy droidów, gdyby nie jedna rzecz... a właściwie osoba. Kiedy dym zaczął opadać, oczom odzianych w białe zbroje żołnierzom ukazał się krępy, opancerzony wojownik. Bez chwili namysłu eliminował kolejnych obrońców hangaru. Był milczący, a ewentualne emocje malujące się na jego twarzy skrywała złowroga maska. W ciągu paru chwil olbrzymie pomieszczenie zostało oczyszczone z klonów. Nieco przetrzebione zastępy droidów i ich dowódca ruszyły korytarzami w stronę mostka. Pierwsze, długie przejście, obsadzone było republikańskimi żołnierzami. Dodatkowo uruchomione zostały automatyczne działka laserowe. Taka obrona nie była łatwa do sforsowania. Jednakże dowódca droidów z pewnością miał niejednego asa w rękawie.

Lucrehulki ostrzeliwywały Acclamatory i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jednocześnie z ich ładowni wysypywały się transportery desantowe, które natychmiast skierowały się ku planecie. Najwyraźniej miało to być wsparcie dla "zmęczonej" separatystycznej armii...

Kiedy wydawało się już, że Republika zdobyła przewagę zadając Separatystom coraz większe straty, z nadprzestrzeni wyszło pięć potężnych Munificientów, które natychmiast rozpoczęły ostrzał Acclamatorów Mk.2. Sytuacja republikańskich okrętów stała się nieciekawa.
- Tu admirał Pors Tonith z floty Muun. Mam nadzieję, że przybyliśmy w samą porę. - Pojawiła się informacja na kanałach komunikacyjnych Separatystów.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Toth dnia Pią 20:45, 10 Mar 2006, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Trebor Awruk
"Niezależny" Kapitan



Dołączył: 21 Wrz 2005
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Mała Kaczkolandia

 Post Wysłany: Pią 20:21, 10 Mar 2006    Temat postu:

-Dokładnie w porę!-Trebor nie krył uśmiechu. Jego Recusanty były już obrócone przodem do Acclamatorów i były gotowe do siania pogromu wśród Republikan.
-Ogień 3 Recusantów...tego, tego i tego-wskazał palcem na hologram bitwy, toczącej się w przestrzeni. -Prosto na tego Acclamatora. Ze wszystkich dział.-wskazał też Acclamatora, który znajdował na początku formacji. -Pozostałe 2...koncentrują ogień na tarczach tego Acclamatora.- tu wskazał na statek, który leżał na linii strzałów przybyłych Munificientów.

Trebor wywołał połączenie z Admirałem Tonith'em.
-Mógłby skoncentrować pan ogień na pierwszym Acclamatorze, który leży na pańskiej linii strzału? Byłbym wdzięczny. Republikę trzeba wytluc jednego po drugim, żeby mogli cierpieć i patrzeć na zagładę swoich braci.- powiedział, uśmiechając się i nie kryjąc chorej satysfakcji rozłączył rozmowę. Republika miała już wyjątkowo nikłe szanse...a jeśli dobrze to rozegra...Trebor uśmiechnął się pod nosem... . Wtedy...Republika poniesie sromotną klęskę.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Durge
Najemnik



Dołączył: 09 Gru 2005
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Pon 12:37, 13 Mar 2006    Temat postu:

Durge obleciał wzrokiem cały hangar. Sytuacja zdawała się opanowana pomimo oporu ze strony pojedynczych, żywych, republikańskich jednostek. Krzyki pokonanych wyznaczyły nowy cel - przejście na wprost od hangaru - i nowe trudności. Klony nie chciały dać za wygraną i walczyły równie zaciekle jak automaty. Były zaprogramowane.
Najemnik wskazał na jednego Battle Droida i wydał szybko komendę:
- Widzisz ten punkt na końcu korytarza? Idź tam.
Slepek przewodów i metalu posłusznie udał się korytarzem, by po chwili zostać zdziesiątkowanym na pojedyncze kawałki. Blastery przecinały sztuczne co sztuczne, ale zawsze powietrze nawet długo po tym, jak Battle Droid osunął się na pokład. "Profilaktycznie" - pomyślał zabójca. Ale każdy opór przestajy być oporem w przypadku jego złamania. "I to zamierzam uczynić".
Chwycił granat i uzbroił zapalnik. Odczekał chwilę i posłał go najdalej jak mógł.
- Czas udowodnić waszą wartość! - zabić wszystko, co nie jest separatystycznym automatem. Po chwili Durge poczuł wycelowane w niego lufy niezliczonych broni. "Chwila...mnie możecie potraktować jako wyjątek! Atakować!"
Automaty razem z łowcą i czerwoną salwą pocisków wkroczyli w korytarz. Straty były po obu stronach. Jęki klonów mieszały się z nieludzkimi krzykami robotów. W tej całej kotłowaninie nawet Durge nie pozostał bez strat. Ogłuszony wylądował na ziemii, opierając się o ścianę. W jego majaczącej głowie nadal widniało widmo jego poświęcenia, teraz za sprawę wciąż maszerujących droidów.
- Moje dzieci...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Generał Visper
Gość







 Post Wysłany: Pon 23:04, 13 Mar 2006    Temat postu:

Visper w małych przerwach skupienia na droidach w zależności od sytuacji obserwował swojego kapitana rozmawiającego z Awrukiem... ciekawy co nowego buntowniczy kapitan wymyślił, i właśnie kiedy Fartay wracał była szansa o to zapytać... pomimo punktu kulminającego bitwy.
- Był choć najmniejszy sprzeciw? - odezwał się generał.
-Nie... jest dziwny ale chłopak chce dobrze, chociaż nieprzeszkodziło by mi sprawdzić do jakiej akademi uczęszczał. Jego zachowanie jest... niepokojące - odpowiedział Fartay.
- Rób jak uważasz ale po bitwie, teraz mam zamiar skupić się na najważniejszych rzeczach... przekieruj kanał łącznościowy do mnie na twój panel, i informuj mnie tylko o rzeczach ważnych.
Wprawdzie martwiły go umiejętności Twilekańskiego kapitana które były widoczne podczas "chaotycznego" ataku na Acclamatory, to nie uważał to za problem warty większej uwagi, znacznie poważniejsze były komunikaty docierające do niego które nie dość że niemiały żadnego znaczenia to blokowały linie, wtedy kiedy prawdziwa informacja mogła by dojść. Ale ten problem został rozwiązany, wreszcie mógł się lepiej skupić.

Jako że ku jemu zaskoczeniu Torrenty były nadal tam gdzie były, myślami skupiał się na działowych/droidach... na obu golanach, masakra torrentów właśnie miała się zintensywnieć. Wszystkie turbolasery po obu golanach które były ustawione tak na "tyłach" że niemogły ostrzeliwać Acclamatorów zwróciły się przeciw eskadrą republiki. W dodatku promienie ściągające miało tylko przyśpieszyć proces "egzekucji".

Nastąpiła kolejna przerwa w koncentracji która akurat zbiegała się z oświadczeniem kapitana Fartay'a.
-Kapitan Char-nur z "Tide of Progress" na lini, przełączam.
Przed Visperem ukazała się majestatyczna sylwetka dumnego Muuna, Visper wiedział że ma poważny powód do tej zakazanej postawy.
-Wielki generale... dzięki naszym wspólnym wysiłkom udało nam się prawie całkowicie sparaliżować nową machine republiki... jakie dalsze wskazówki? - Rzekł kapitan niekryjąc dumy ze swojego zadania.
Generał za to bardziej niż na jego sukces zwrócił uwage jakim słowem zastąpił "rozkaz", ale nic nie szkodzi, kompetentnym oficerom zawsze można pozwolić na większą swobodę.
-Doskonała robota... Kapitanie Nur, oby tak dalej - odpowiedział Visper patrząc na nieopodal monitor taktyczny.
-Teraz zajmiesz się okrętem dowodzenia, jeżeli dobrze przewiduje że środkowy okręt nim jest... to samo co wcześniej, osłabia kapitan osłone jednostki z tą różnicą że stacja golan ostrzeliwuje z turbolaserów mostek i dziób i odpali jeszcze torpedy fotonowe prosto w środek okrętu.
Chytry uśmieszek Muuna na chwile znikł by odpowiedzieć generałowi salutem. Visper ostatnio zauważał że oficerowie nie są przyzwyczajeni do dowódcy jego pokroju, zazwyczaj to oni wydają polecenia metalowym mechom, ale teraz pokładają w nim nadzieje. Zwłaszcza neimodianie, wkońcu stawka szła o ich ojczyzne, nawet Fartay wydawał się być zaniepokojony sytuacją. No cóż to może ich zmusić do większych poświęceń. Gdy tak myślał to przyokazji koordynował poczynania kapitana Nura.

-Generale!... posiłki z sullust! - zakrzyknął radośnie Fartay
Faktycznie, Visper podniósł głowe i zobaczył majestatyczne okręty które bez wątpienia były wielkim zbawieniem dla neimodian, gdyby jeszcze wiedzieli że i "kluczem" do wypełnienia planów generała dla których neimodia jest tylko epizodem... ale stanie się ostatnią wędrówką jeżeli ją przegra. Muunificienty otwierały ogień do nowych Acclamatorów wtedy ozwał się głos.
-Tu admirał Pors Tonith z floty Muun. Mam nadzieję, że przybyliśmy w samą porę.
- Admirale Tonith tu Generał Visper, jest pan akurat w lepszym momencie niż mógłby Admirał kiedy indziej trafić - Powiedział charakterystycznie migając czerwonym światełkiem.
-Jednak wole gdyby pańska grupa zawróciła w strone Golanów a konkretnie za, jestem pewny że siły kapitana Numa sobie poradzą z tymi wrakami.
-A my szybko rozprawimy się z pierwszą grupą acclamatorów. - dodał do siebie
Fartay wytrzeszczał oczy w odpowiedzi na słowa dowódcy, pewnie łudząc się że żartował.
- Rozprawimy się ?! czym?!.... sir... nasze okręty nie mają takiej siły ognia, musi generał to widzieć!
- Nie masz wiary w okręty które skonstruowały twoi własni rodacy Fartay... więcej wiary w ich umiejętności
- powiedział przechylając głowe w bok, jednocześnie dobrze się bawiąc.
- Wkrótce te Acclamatory doświadczą pełnej potęgi jaką dostarczają te w pełni uzbrojone okręty LH - jeszcze na koniec dodał
Widział chwilowe charakterystyczne spojrzenie neimodianina jaką pewnie mieli w zwyczaju patrzeć na szaleńca, to jak reszta drobnostek nie ma znaczenia. Już jakiś czas temu wymyślił "najlepsze zastosowanie Lucrehulków". Teraz w panelu wybrał losowo okręt, "Shield" był dobrym kandydatem jak każdy inny. Kilkoma kliknięciami nawiązał połączenie z jej kapitanem.
- Kapitan Artay gotowy na każdy rozkaz sir! - zaczął neimodianin widocznie zaskoczony że to właśnie go przywołano.
- Kapitanie Artay... dobrze walczycie, jesteście wzorem dla pańskich kolegów - Rzekł Visper z udawanym podziwem na jaki mogło go stać.
- Dziękuję sir wypełniam tylko moje obowiąski... jaki rozkaz? - Widocznym było dla Vispera że śpieszył się by jak najlepej się spisać... padł dobry wybór.
-Kapitanie jest pan gotów poświęcić wszystko dla Neimodi?
- Generale nie trzeba oto nawet pytać... jaki rozkaz ?- głos coraz bardziej podkreślał desperacje.
Generał widząc ją postanowił nie tracić już dalej czasu.
- Chce by przeciążył pan reaktory okrętu i wykonał awaryjny skok hiperprzestrzenny w kierunku 5 Acclamatorów... które fortunnie są w zbitym szyku.
Fartay zrozumiał wreszcie na czym polegało to "zastosowanie", ale wcale go to nieuspokoiło, wytrzeszczał oczy jeszcze bardziej ale umilkł, niestety i kapitan Artay "umilkł", Visper zaniepokojony był gotów jego własnymi droidami go zabić... ale jeszcze spróbuje.
- Kapitanie... jeżeli tego niezrobi pan los Neimodi będzie przesądzony i pewnie pańskiej rodziny jak zakładam. Ich los spoczywa w twoich rękach.
Visper miał nadzieje że w neimodiańskiej krwi są cechy które pojawiają się w większości "cywilizowanych" ras. I się nie zawiódł, chwilowa walka jego naturalnego tchórzostwa z lojalnością i dobrem planety przeszła na korzyść tych drugich co miał świadczyć jęk "t-t-t-ak je-est sir!".
Wkrótce droga miała być oczyszczona, Fartay milcząco wrócił do odbierania komunikatów... ale nawet i on musiał przyznać że ten śmiały ruch wielce pomoże Neimodi.

Visper przeglądając monitor taktyczny zauważył do zrobienia jeszcze 2 rzeczy. Pierwszą z nich jak na ironie była golanem który niedostał konkretnych wytycznych od awruka. Droid/cyborg nawet nie chciał wiedzieć co było powodem takiego niedbalstwa ale postanowił przejąć nad nim kontrole. Za pomocą droidów/działowych wymierzył wszystkie baterie turbolaserów w najblirzszego Acclamatora a konkretniej w poszycie które było najbardziej podatne na trafienia. Torpedy protonowe natomiast trafiały na przemian w ładownie i systemy środowiskowe.
Kontrole nad ukochanymi sępami zostawił na koniec. Były dla niego jak zabawki, można się nimi było pobawić ale się w końcu je wyrzucało. W sposób perfekcyjny nimi manewrował żeby wykonać następujący plan. Eskady Vulture w równym szyku i z zawrotną prędkością atakowały by zgrupowanie 4 eskadr torrentów zmasowanym ogniem każdy jednocześnie posyłałby jedną torpede energetyczną... przelatując przez ich niedobitki mknęły by do okrętu LH o nazwie "Dark Vengence". Przeniosły by walke w okolice całego okrętu, wabiąc je bezpośrednio do dział, również likwidowały by je osobiście, tak współpracując z kolosem mają szanse całkowicie zniszczyć tą grupe eskadr.
 Powrót do góry »
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Pon 20:50, 27 Mar 2006    Temat postu:

Rozpoczęła się ostatnia faza bitwy, pora wielkich poświęceń i wielkich strat. Rozkazy zostały wydane i żołnierze rozpoczęli ich wykonywanie, nawet jeśli wiązało się to z oddaniem życia w imię ideałów.

Jeden z Acclamatorów Mk. 2 zawracał by wyjść z oddziaływania granicy pola grawitacyjnego i ostro zadzierajac kadłub umykał w przestrzeń. Torrenty ostro manewrując wracały na pokłady pozostałych jednostek. Tylko trzy myśliwce zostały uszkodzone podczas samego lądowania alarmowego.
Potężny okręt pędził pełną mocą swoich silników ku stacji golan i otaczajacych ją statków. Ostrzał przeciwnika siał spustoczenie, całe płyty pancerza odlatywały od trafianego co raz kadłuba. Mimo to okręt nadal przyśpieszał, pchany przez silniki i siłę inercji, a jego reaktor osiągał już masę krytyczną. Kapsuły ratunkowe które zostały wystrzelone z okrętu umykały ile sił w silnikach od pola bitwy, najszybsze z pojazdów w tym obszarze osiągały zawrotna prędkość, pierwsza odpalona własnie znikneła w hiperprzestrzeni ledwo opuszczając pole grawitacyjne. "Sword of Republic" był już wrakiem okrętu kiedy uderzył w tarcze stacji bojowej, ta nie wytrzymała nawet sekundy i ogromny kadłub uderzył w jej poszcie. Reaktor osiagnął stan krytyczny i eksplodował.
Na niebie Neimodii zapłoneła nowa gwiazda, ci którzy byli na powierzchni odczuli lekki wstrząs i spojrzeli w górę.
Rozszerzająca się kula plazmy pochłaniała wszystko na swojej drodze, co najmniej połowa kapsuł ratunkowych, które nie zdołały umknąć została zniszczona. Kiedy fala uderzeniowa prawie dotarła do umykajacych Acclamatorów Mk. 2, te rozciagneły się i skoczyły w hiperprzestrzeń. Kiedy widoczność powróciła, wszyscy zauważyli, że z pola bitwy zniknęły dwa Munificienty i stacja Golan. Ostatni z okrętów Klanu Bankowego był ciężko uszkodzony i w zasadzie niezdatny do dalszej walki.

Mniej więcej równoległe miała miejsce kolejna samobójcza akcja. Republikański okręt, na którym dokonano abordażu obrócił się w stronę swych przeciwników i ustawił maksymalną moc silników. Niczym strzała mknął ku statkom Gildii Kupieckiej, za nic mając ostrzał z dział jonowych i turbolaserów. Zderzenie i wybuch, który po nim nastąpił odebrało Separatystom dwa Recusanty, uszkadzając poważnie parę innych.

W międzyczasie reszta republikańskiej floty rozpoczęła pełny odwrót. Na to przynajmniej się zanosiło. Wtem jeden z orbitujących na planetą Lucrehulków rozpoczął wykonywanie misternego a zarazem szalonego planu. Od pewnego czasu olbrzymi "obwarzan" manewrował ustawiając się dokładnie naprzeciw grupy Acclamatorów Mk. 1.

Pięć...

Cztery...

Trzy...

Dwa...

Jeden...

Separatystyczny okręt o charakterystycznym kształcie zniknął... aby pojawić się tuż przed republikańskimi maszynami. Z niebywałym impetem uderzył w nie. Podobnie jak to miało miejsce w akcjach kamikadze Republiki, reaktor Lucrehulka ekspodował. Eksplozja pochłonęła dwa, uszkodzone wcześniej Acclamatory. Pozostałe odniosły mniejsze, bądź większe obrażenia.

Awruk został lekko ranny, Visper wszystkiego doglądał ze swego Okrętu Federacji, a to co działo się z Durgem było tajemnicą dla wszystkich...

Jakby tego było mało, z nadprzestrzeni wyszła kolejna grupa Acclamatorów Mk.1. Było ich sześć i zajęły pozycje z dala od wrogiego ostrzału...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Trebor Awruk
"Niezależny" Kapitan



Dołączył: 21 Wrz 2005
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Mała Kaczkolandia

 Post Wysłany: Pon 21:40, 27 Mar 2006    Temat postu:

Awruk trzymał się za rękę. Prawdopodonie zbita kość. Fala uderzeniowa wybuchu rzuciła go na barkierkę. To cud, że ręka nie jest złamana.
-Zastanawiające, kto jest takim idiotą i tchórzem, aby bawić się w kamikaze.-mruknął, krzywiąc się lekko. -Raport o stanie statku! JUŻ!-krzyknął w kierunku lekko oszołomionej załogi. Nawet Trebor nie byłby w stanie poświęcić pół swojej załogi dla zniszczenia dwóch statków. Zerknął na hologram. Kolejne 6 Acclamatorów Mk. I.
-Licho by to wzięło. Połącz mnie z Visperem, Rozmay!-mruknął.

-Visper, masz jakiś plan na te 6 Mk. I? Czekam na propozycje...-syknął, jak zwykle z nienawiścią do robota, którego głowa ewidentnie przypominała archaiczne urządzenie, nazywane kiedyś tosterem. (Very Happy)


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Durge
Najemnik



Dołączył: 09 Gru 2005
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Pon 12:30, 10 Kwi 2006    Temat postu:

Mgła ogarniała całe pole widzenia zapieczętowanego wojownika. Powoli zaczęły wyłaniać się z niej kolory, by później przejść w kształty. Robocie kształty.
- Hangar zabezpieczony. Korytarz zabezpieczony. Droga do centrali jest osiągalna. Niezabezpieczona...
Postać podniosła się z trudem, rozejrzała się dookoła i stanęła zdumiona. Teren wokoło usłany był dziesiątkami martwych, republikańskich żołnierzy. Jednak nie tylko oni stanowili teraz o krajobrazie otoczenia. Nie funkcjonujących automatów było tu równie dużo, co klonów.
- Zatem więc, wskażcie mi drogę do centrali. Jeśli nie uda się jej zająć, albo też jeśli mi się nie powiedzie i polegnę, udacie się do maszynowni i wysadzicie okręt. To będzie waszym priorytetem. - bohatera minął oddział liczący sobie ośmiu super battle droidów, poruszający się z identycznym, jednostajnym krokiem - Skontaktujcie się z gen. Treborem. Przekażcie mu ogólną sytuację i polećcie czekać. Nie zawiodę.
Korytarz faktycznie pozbawiony był wszelakiego zagrożenia. Droidy na końcu trzymały wartę i pilnowały, by żadna istota biologiczna nie przekroczyła go, a tym samym nie zaszkodziła sojusznikom.
Gdzieniegdzie słychać było odgłosy walki. Okrutnej, nie oszczędzającej nikogo, wypranej z najbardziej podstawowych ludzkich uczuć. Lecz czy można myśleć w takich kategoriach, kiedy stronami w tym bezsensownym konflikcie są roboty i efekty ludzkiej próżności? W zasadzie wszyscy byli dziećmi, którzy nie o tyle nie chcą się dostosować do zasad panujących u przeciwnika, o ile nie są dopuszczeni do samodzielnego, racjonalnego myślenia.
Moje zadanie polega tu na ukróceniu tego nieistniejącego toku. Moim atutem jest czysta inteligencja, nie wyprodukowana i nie wychodowana. Narzędziami - droidy.
Wszystko szło jednak zbyt prosto...

ZAMYKAMY INTERES I TWORZYMY NOWY TEMAT


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Konfederacji » Obrona Neimoidii [Przestrzeń]
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group