FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Na własny rachunek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Skończone misje » Na własny rachunek
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Śro 18:29, 11 Kwi 2007    Temat postu:

- Melduję, że udało nam się przywrócić ciążenie i ogrzewanie na zajętym okręcie. Właśnie skończyliśmy usuwać zwłoki. Wyrzuciliśmy je przez jedną ze śluz admirale.

Rzeczywistość potwierdzała słowa sierżanta Trentta. W pewnej odległości od consulara dryfowało kilkanaście zamrożonych ciał. Powoli odpływały w kierunku planety. Cóż to rozwiązuje pewien problem. Admirał odpowiedział:

- Doskonale sierżancie, świetnie się spisaliście. Czy pozostałe systemy okrętu działają?

- Bez zarzutu panie admirale. Nasi ludzi sprawdzili maszynownię i mostek, przywróciliśmy pełną gotowość okrętu. Krażownik jest gotowy do przyjęcia nowej załogi.


- Dobrze, doskonale. Bez odbioru.

Dodonna zwrócił się do kapitana Praata, dowódcy stanowiska komunikacji.

- Połączcie mnie z drugą grupą i transportowcem.

Po kilku sekundach zameldował się starszy sierżant Unvin.

- Melduje panie admirale, że objęliśmy kontrolę nad mostkiem i maszynownią statku. Potrzebujemy jednak więcej ludzi, statek ma ponad ćwierć kilometra długości. Obawiam się buntu załogi. To w większości huttyjscy najmici - kapitanem jest Sullustanin, jego zastępca Twi'lek, w skład załogi mostka wchodzi też kilku ludzi i Weequeyów. Trzon załogi to mieszanka ludzi, wspomnianych Wequeyów i Twi'leków. Jest ich kilkudziesięciu. W chwili obecnej nie możemy w pełni kontrolować wszystkich pokładów. Potrzebuje przynajmniej pięćdziesięciu żandarmów. Przynajmniej dopóki nie pozbędziemy się załogi. Moglibyśmy ich zamknąć w ładowaniach, ale wtedy musielibyśmy przejąć pełną kontrolę nad obsługą statku.

Unvin czekał na decyzję admirała.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Jan Dodonna
Admirał WFR



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Commenor

 Post Wysłany: Czw 21:11, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Dodonna przyjął przyjął meldunki i zastanowił się chwilę. Z consularem na pewno nie powinno być problemu, te jednostki specjalnie budowano tak by zminimalizować ilość załogi, a na czas przelotu w jakieś spokojniejsze miejsce nie trzeba było obsadzać dodatkowych stanowisk bojowych. Pozostawał jednak problem załogi frachtowca. Niby takie jednostki też nie grzeszyły zbyt wielką ilością załogi, która zajmuje cenne miejsce jakie można przeznaczyć na ładownie. Czyżby jednak ta jednostka nie trzymała się schematu? A może Unvin przesadzał?
Po chwili namysłu Dodonna zaczął wydawać rozkazy. Na consulara nakazał wysłać kilku ludzi, którzy będą potrafili go pilotować podczas gdy załodze abordażowej nakazał przenieśc się na frachtowiec by wzmocnić przebywające na nim siły admirała.
Unvin miał następnie zamknąć w ładowni wszystkich, którzy byli zbędni by bezpiecznie wprowadzić okręt w nadprzestrzeń. Jego ludzie mieli też wyciągnąć z komputera pokładowego listę członków załogi by upewnić się, że liczba się zgadza i nikt nie chowa się w zakamarkach statku.
Dopiero wtedy obie jednostki miały ruszyć do bezpiecznego punktu skąd będzie można się spokojnie skontaktować z ich lokalnymi "przyjaciółmi", zameldować o powodzeniu misji i zastanowić się na spokojnie co dalej.
Dodonna miał nadzieję, że uda się spieniężyć ładunek frachtowca. W ten sposób mógłby zdobyć fundusze niezbędne do dalszych działań przeciw separatystom. W końcu nie można liczyć, że inni będą sami dostarczać mu wszystko.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Czw 21:51, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Polecenia admirała zostały wykonane. Sierżant Unvin nie mylił się co do frachtowca. Jednostka była duża i nie pierwszej młodości, więc do jej obsługi potrzeba było załogi 56 osób i dodatkowych droidów. Obie grupy szturmowe zdołały opanować sytuacje. Członkowie załogi, którzy potencjalnie mogliby sprawiać trudności za radą Unvina i Trentta, zostali przewiezieni na pokład dretnota i zamknięci w pokładowym oddziale więziennym. Frachtowiec przewoził w ładowniach minerały wydobywane w systemie. Przede wszystkim potrzebne do syntetyzowania substancji wykorzystywanych w przemyśle okrętowym - gazy chłodzące do reaktorów i dział laserowych i turbolaserowych. Ich przerobem zajmowały się liczne w Galaktyce rafinerie, od gigantycznych korporacji po niewielkie zakłady gdzieś na pograniczu znanej przestrzeni. Z ich zbytem nie powinno być problemów, szczególnie w niebezpiecznych regionach poza bezpośrednią jurysdykcją Republiki czy Konfederacji.

Statki uformowały konwój, który skierował się w stronę gazowego giganta na księzycu którego swoją bazę miał generał Fritta. Planeta powinna doskonale ukryć wielki pancernik Dodonny, podobnie jak i frachtowiec. Pozostał jednak problem z załogą statku. Być może Fritt zechce przetrzymać ich gdzieś na powierzchni terraformowanego księżyca? Jeżeli nie, zakładnicy staliby się balastem, którego trzeba pilnować, karmić i utrzymywać w zdrowiu. Cóż, gdyby Dodonna był prawdziwym piratem, po prostu zamordowałby zbędnych "załogantów" i caiła wyrzuciłby za burtę. Ta opcja nie wchodziła jednak w grę.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Jan Dodonna
Admirał WFR



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Commenor

 Post Wysłany: Pią 20:04, 13 Kwi 2007    Temat postu:

Wszystkie trzy statki bez większych kłopotów skoczyły w nadprzestrzeń i Dodonna mógł sie wreszcie odprężyć. Chociaż... może nie zupełnie. Kilkudziesięciu jeńców stanowiło poważny problem, ale w końcu sam im obiecał, że jeśli poddadzą się to nie stanie się im krzywda. Mimo faktu, że podszywał się pod kogoś innego takie słowo pozostawało słowem.
Czy generał ich przejmie? Pewnie tak... powinien to zrobić. Gdyby jednak nie to...
- Kapitanie Praat, proszę przejrzeć atlasy gwiezdne i wyszukać parę planet w pobliżu... zależy mi na takich, które posiadają kilka większych osad, ale większość ich powierzchni jest niezamieszkana. Prosze mi później przedstawić propozycje. Możliwe, że będziemy tam musieli podrzucić naszych jeńców. - takie rozwiązanie było w sam raz. Zostawieni w dziczy z niewielkimi zapasami jedzenia, nadajnikiem umożliwiającym znalezienie drogi i kilkoma blasterami do ochrony mogli bez problemu przeżyć, a zanim dotrą w zamieszkane tereny, minie trochę czasu. Dodonna nie obiecywał im przecież, że odstawi ich gdzie chcą.
- Proszę przejąć dowodzenie, komandorze Krey. Będę w mesie oficerskiej lub u siebie. Wezwij mnie jednak gdy będziemy prawie na miejscu.
Dodonna wstał i opuścił mostek. Miał teraz chwilę by coś spokojnie przekąsić i zamierzał ją wykorzystać... nawet jeśli jedzenie serwowane na pokładzie nie należało do najwykwintniejszych.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Sob 12:31, 14 Kwi 2007    Temat postu:

Drednot kontynuował misję, pozbywszy się wcześniej balastu w postaci zbędnej załogi zdobycznego frachtowca. Wysadzono ich na planecie w pierwszej fazie kolonizacji. Akcja firmowana szyldem "Zamsty Amrata" została przeprowadzona mimo sprzeciwu właścicieli planety - formy kolonizacyjnej Corona Inc. z planety Essels. Jeńcy wylądowali na niewielkim półwyspie w odległości pół tysiąca kilometrów od głównego ośrodka kolonizacji - nazwanego prowizorycznie Corona 1. Osada była niewielka i pełniła rolę centrum dowodzenia procesem zagospodarowania planety. Zawierała kilka biurowców, koszary korporacyjnych oddziałów zbrojnych w postaci kilku drużyn ludzi wyposażonych w lekki sprzęt, lądowiska dla statków dostawczych, mieszczące też jedną korwetę i dwie kanonierki w dyspozycji oddziałów wojskowo-policyjnych Corony. Oczywiście siły te były zbyt szczupłe, żeby sprzeciwić się woli dowódcy "Zemsty Amrata". decyzję czy pomóc zesłanej załodze, czy pozostawić ją na pastwę dziczy pozostawiono zarządcy kolonii - poirytowanemu czterdziestoparolatkowi, który gdyby mógł rozerwałby na strzępy, dostarczającego mu kłopotów pirata.

Dodonna mając rozwiązane ręce skierował swój okręt z powrotem do systemu Esgarii. "First of the Republic" udał się w stronę Meklet, robiąc wszystko co w jego mocy, żeby uniknąć wykrycia. Los zdawał się być pomocny w tym zadaniu. Dowodem na to były słowa komandora Apeda, z którym Dodonna miał ponowną przyjemność rozmawiać:


- Ma pan szczęście admirale, a pańskie szczęście jest powodem zadowolenia dla nas. Jak na razie pańska akcja na pograniczu systemu nie zostałą wykryta. Udało nam się wprowadzić do systemów kontroli przestrzeni Ralla wirusa. Ten wyłączył jego komputery, to daje nam co najmniej kilkanaście godzin na swobodne działania. Właśnie teraz komandosi generała Fritta powinni przedostawać się na pokłady fregat o których mówiłem. Niedługo rozegra się ostatni akord tej batalii. Oczywiście jeżeli uda nam się wywabić choć część jego okrętów nad Meklet. Pan oczywiście zgodnie z planem skryje się w atmosferze planety gazowej.

- Cieszę się słysząc tak krzepiące wieści komandorze. Co z dywersją w bazie?

- Wszystko zgodnie z harmonogramem, fałszywy frachtowiec wypełniony naszymi sprzymierzeńcami zbliża się do orbity. Nie ma powodów, żeby sądzić, że coś może pójść nie tak. Dzień wyzwolenia mojej planety od tego szczura zbliża się.

- Cieszę się pańskim szczęściem, jak zakładam pamięta pan o naszej umowie, zgodnie z którą ceną za moją pomoc będzie flota Ralla?

- Ależ oczywiście, nic się nie zmieniło.

- Świetnie. Nawiążemy kontakt z generałem Frittem po wejściu w atmosferę giganta.

- Zgodnie z planem. Aped bez odbioru.


"First of the Republic" kontynuował swój lot ku księżycowi Meklet i jak wszyscy na pokładzie okrętu zakładali - wielkiemu sukcesowi w postaci kilkunastu zdobycznych krążowników koreliańskich.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Jan Dodonna
Admirał WFR



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Commenor

 Post Wysłany: Sob 17:16, 14 Kwi 2007    Temat postu:

Wszystko wydawało się przebiegać idealnie... no może poza stratą jednego krążownika, ale na to Dodonna był przygotowany. Tymczasem jednak zmierzali ku miejscu gdzie zastawić mieli pułapkę i wszystko wskazywało na to, że powinno im sie udać.
Wielu zapominało jednak, że nawet tak niepozorne statki jakimi są zmodyfikowane consulary, mogą jednak zagrozić tak dużej jednostce jak "Fist of the Republic". Co prawda Dodonna nie zamierzał do tego dopuścić, ale... trzeba być gotowym na wszystko. O ile nie zaatakują wszystkie na raz to nie powinno być dużych kłopotów biorąc pod uwagę skuteczność artylerii krązownika admirała.

W drodze Dodonna miał czas skonsultować sie z Valiantem. Wyglądało na to, że wszystkie naprawione części okrętu spisywały się całkiem dobrze porucznik nie sądził by coś miało wybitnie duże szanse nawalić w trakcie bitwy. Mimo wszystko Dodonna kazał mu by jego ludzie byli gotowi na niespodzianki. Brak mocy to ostatnie czego było potrzeba gdy otaczają cię wrogie okręty.

Dodonna musiał też porozmawiać z porucznikiem Almunią. Nakazał mu zapoznać się ze wszystkim co udało się odzyskać z komputerów consulara i frachtowca. Miał sprawdzić czy jest tam coś na podstawie czego można by było złamać kody stosowane przez piratów w czasie porozumiewania sie między sobą. Oczywiście transmisję można było próbować rozkodować w trakcie trwania bitwy jeśli używali mało skomplikowanych kodów... ale to oznaczało stratę cennego czasu.

Gdy wreszcie dotarli w wyznaczone miejsce komandor Krey przejał dowodzenie na mostku, a Dodonna udał się na krótki odpoczynek przed bitwą. Oczywiście nakazał by obudzono go gdy pojawia się jakieś wieści od ich sprzymierzeńców.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Nie 10:33, 15 Kwi 2007    Temat postu:

Okręt admirała Dodonny powoli zanurzał się w gazowych odmętach atmosfery planety Perimar wokół której orbitował księżyc generała Fritta - Meklet. Dowódca "First of the Republic" stał wyprostowany w sali konferencyjnej przed hologramem Fritta. Generał był kostycznym, suchym mężczyzną o mętnych ciemnobrązowych oczach i krótko przystrzyżonych posiwiałych włosach. Mówił szybko i ostro - głosem który nawykł do wydawania rozkazów. Oczywiście w tej sytuacji musiał trzymać się zasad kurtuazji, w końcu nie rozmawiał z rekrutem któremu można było wyszczekiwać rozkazy a z sojusznikiem, który może odmienić losy jego rodzinnego systemu.

- Śledziłem pańskie losy admirale, proszę przyjąć moje gratulacje w związku z rozwiązaniem sprawy Neimoidii, z wojskowego punktu widzenia rozsądnie wybrnął pan z tej sytuacji, ale oczywiście politycy wszystko widzą na swój sposób.

Dodonna usłyszał jakiś szept zza kadru i ostrą reprymendę generała:

- Zamilcz Komran, wiem co pani Miyake sądzi na temat tego wydarzenia i wierz mi, że przedstawiłem jej swój punkt widzenia i mimo różnic w naszych ocenach jakoś się nie pozabijaliśmy, i nie wyobrażaj sobie, że jako jej łącznik w moim sztabie masz prawo cenzurować moje rozmowy!

Fritt ponownie skierował swoją uwagę na Dodonne:

- Widzi pan! Politycy! Niestety musiałem tutaj jednego wpuścić, ale wierzę, że to dobre dla Esgarii.

Ostatni komentarz generała był nieco ironiczny, ale mężczyzna wydawał się nawet rozbawiony wymienionym z nazwiska mężczyzną, który próbował ingerować w rozmowę.

- Ale zostawmy to. Czeka nas operacja wojskowa w której na szczęście politykierzy nie będą brać udziału.

Generał z zadowoleniem uśmiechnął się i spojrzał na zapięty na ręku zegarek.

- Dokładnie pół godziny temu zameldowano mi, że z orbity stolicy porwano dwie fregaty dawnych sił zbrojnych. Oczywiście to dzieło moich ludzi. W pościg udało się sześć krążowników konsularnych. Mimo waleczności załogi mojej korwety, chyba nie dalibyśmy sobie rady z nimi sami.

Generał uśmiechnął się i ciągnął dalej:

- Stąd pańska obecność w naszym układzie. Jak zakładam zdobyczny okręt jest w stanie asystować panu w rozprawie z consularami Ralla? Otrzyma pan także pomoc mojej prywatnej jednostki. Zdaje sobie sprawę z tego, że to niewiele. Cóż fregaty i grupa pościgowa wejdą na orbitę Perimar za około dwadzieścia minut. Życzę powodzenia admirale.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Jan Dodonna
Admirał WFR



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Commenor

 Post Wysłany: Pon 10:49, 16 Kwi 2007    Temat postu:

Rozmowa z generałem rozświetliła rozświetliła odrobinę sytuację. Wyglądało na to, że choć jego sojusznicy wydają się współpracować, ale tak na prawdę jeden drugiemu do końca nie ufa, zwłaszcza, że prezentują zupełnie inne nastawienie.
Dodonna zamyślił sie przypominając sobie stary sposób stopniowania... jak to szło? Wróg - śmiertelny wróg - koalicjant? Jakoś tak... słyszał to kiedyś od jednego polityka. Pozostawało mieć nadzieję, że po załatwieniu Ralla nie rzucą się sobie do gardeł...
- Przykro mi słyszeć, że konfederacka wersja tego co stało się nad Neimodią utrzymuje się i tutaj, ale każdemu, kto potrafi mysleć racjonalnie jestem w stanie udowodnić, że zrobiłem słusznie. Jeśli pani Miyake zechce to będę mógł z nią pomówić na ten temat. Tymczasem jednak zajmijmy się tym co w obecnej chwili najważniejsze... Zdobyty statek wydaje się sprawny i gotów do akcji. Skoro pański okręt też może wziąć udział w walce to tym lepiej. Co prawda mój okręt sam jeden jest w stanie rozprawić się z tymi krążownikami, ale nie chce by któryś próbował się wymknąć. Pańska korweta i consular będą miały za zadanie właśnie to uniemożliwić. Postaniecie w ukryciu dłużej by po rozpoczęciu walki odciąć wrogom drogę ucieczki. - wyjaśnił swój plan Dodonna.
- Jeśli nie ma pan nic przeciwko, generale, to przygotujmy się na powitanie gości.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Pon 11:15, 16 Kwi 2007    Temat postu:

- Ha! Admirale, jeżeli chodzi o mnie, to jestem gotów od dawna. Nadaję z pokładu mojej jednostki, która powoli wznosi się z powierzchni Meklet. Łącznik pani Miyake będzię miał okazję przekonać się, że walka wojskowa może być równie pasjonująca co kłapanie dziobem w jakieś dusznej sali posiedzeń.

Fritt spojrzał złośliwie poza kadr.

- Zatem do boju admirale. Powinien mieć ich pan już na ekranach, przynajmniej ja mam! Przesyłam panu krótką informacje na temat porwanych fregat. TO lekkie jednostki patrolowe. Załączam schemat:

[link widoczny dla zalogowanych]

- Fregaty pierwotnie wyposażono w dwa podwójne działa turbolaserowe, cztery podwójne działa laserowe i cztery podwójne turboblastery przeciwmyśliwskie. Do tego należy doliczyć cztery wyrzutnie torped. Oczywiście jednostki są zrujnowane i ledwie można nimi latać. Na jednej działa jeden turbolaser, ale grozi wybuchem, a na drugim dwie wieżyczki turboblastetów. Nie możemy liczyć na ich pomoc. Zadaniem dowódców obu wraków jest ich osadzenie na powierzchni Meklet w specjalnie przygotowanych hangarach. Moja jednostka to szybki i dobrze opancerzony statek. Jestem uzbrojony w podwójny lekki turbolaser, dwa podwójne lasery i cztety corelliańskie poczwórne lekkie turboblastery. Będę raczej uciążliwy niż morderczy, ale wierzę, że i to odegra jakąś rolę w tym starciu. Oto moja korweta:

[link widoczny dla zalogowanych]

- Admirale, zaczynajmy.


Dodonna kontrolował sytuację na ekranach swojego drednota. Pojawiło się na nim dziewięć kontaktów. Dwie ścigane fregaty, sześć consularów i korweta Fritta.

- Panowie, zbliżamy się do końca tego zamieszania. Włączamy się do boju. Boise jak tam nasze systemy uzbrojenia?


- 100 % gotowości!

- doskonale! Praat, co z komunikacją?

- Wszystko działa jak należy!

- Świetnie, komandorze Krey, jakieś propozycje?


"First of the Republic" wynurzał się z atmosfery Perimar. Okręt znajdował się między Meklet a gazowym gigantem, tuż za pościgową grupą consulatów. Fregaty właśnie schodziły do lądowania na księżycu. Z tego co wskazywały ekrany znajdowały się w opałach. COnsulary nie zamierzały dopuścić do przejęcia ich przez Fritta i zaczęły solidny ostrzał. Po chwili słabe tarcze zdewastowanych okrętów puściły i kadłub zaczął być szatkowany przez laserowe błyskawice. W pewnej chwili Valiant wykrzyknął:

- Admirale! Odkodowałem ich komunikację. Dzięki komputerowi przejętego consulara mamy ich na podsłuchu. Właśnie zauważyli nasz okręt.

Faktycznie consulary odpuściły sobie pościg za rozpadającym się złomem starych fregat i zaczęły się przegrupowywać. Formowały się do ataku! Oficer Dodonny przekazałkolejną dobrą wiadomość:

- Admirale oto co mówią.

Z głośników popłynęła przerywana trzaskami relacja z pirackich okrętów:

- Beck, co jest do cholery?! Co to za jedni?

- K...wa...nie mam pojęcia! SKąd mam wiedzieć! Rall nic nie mówił o czymś takim...to jest pie...lony drednought! Skąd ten sku...iel ma drednota?!

- Dobra, on jest jeden, a my mamy sześć okrętów, nie damy się tak łatwo i jeszcze spierzemy mu dupsko!

- Czy ciebie poje...ło? Przecież to cholerny krążownik, prawdziwy a nie jakieś zabawki! Nie mamy szans!

- Zamknij się i wykonuj rozkazy! To mnie Rall wyznaczył na dowódcę tego pościgu i masz mnie słuchać, a jak nie to powinieneś bać się mnie a nie tego cholernego drednota!

- Mówię ci,to szaleństwo!

- A ja ci mówię, zamnknij się! Zacieśniamy formację, potem ostro manewrując rozpraszamy się i napi....lamy w silniki tej przerdzewiałej beczki huttyjskich wymiocin! Wykonać do ku..wy nędzy!

- Beck, bez odbioru.


Faktycznie, okręty piratów postępowały zgodnie z zapowiedzią. Ciasna formacja, dogodna do celowania, rozproszyła się i pojedyncze statki, wykonując karkołomne manewry zaczęły kierować się w stronę przeciwną do lotu "First of The Republic". Tymczasem zdobyczny consular i korweta Fritta zajęły pozycje dogodne do zablokowania ewentualnego odwrotu piratów.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Jan Dodonna
Admirał WFR



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Commenor

 Post Wysłany: Pon 16:58, 16 Kwi 2007    Temat postu:

I wreszcie nadeszła ta chwila. Wynurzający się z atmosfery gazowego giganta drednot dość długo pozostawał niewykryty przez wrogie jednostki, zapewne na skutek licznych zakłóceń jakie można było zaobserwować na tym pułapie. Nie mogli jednak pozostać ślepi wiecznie i wkrótce zorientowali się, że coś dużego siedzi im na ogonie. Dodonna był tego w pełni świadom dzięki przechwyconym transmisjom.
- Proszę namierzyć, który statek to ten z Beckiem na pokładzie... oznaczyć go jako cel nr 1, pozostałe w kolejności. - po chwili zgodnie z rozkazem na ekranie taktycznym poszczególne jednostki dorobiły się odpowiednich cyferek. Dodonna nie bez powodu wybrał pierwszy cel w ten sposób, lepiej szybko wyeliminować jedną z niewielu racjonalnie myślących tam osób.
Tymczasem piraci rozpoczęli swój manewr... który dawał Dodonnie kilka ciekawych możliwości. Oczywiście rozpraszając się mogli atakować od kilku stron, ale... jednocześnie dawali pole do popisu wszystkim stanowiskom drednota pozwalając mu okazać cały potencjał uzbrojenia.
- Stanowiska artylerii namierzyć cele 1, 2, 4 i 6... - admirał wskazał akurat te statki, które atakowały z 4 przeciwnych stron. - Na mój sygnał otworzyć ogień z turbolaserów i dział jonowych... przerwać ostrzał z turbolaserów gdy tylko padną tarcze - to ostatnie mogło się zdarzyć nawet po jednej salwie biorąc pod uwagę, że działa drednota były jednymi z najpotężniejszych jakie montowano na okrętach tej wielkości jako uzbrojenie główne.
Tymczasem consulary były już w zasięgu. Dodonna jednak chciał dać im kilka sekund by ułatwić wycelowanie swym artylerzystom i potem utrudnić przeciwnikowi ucieczkę. Oczywiście ich manewr był całkiem sensowny... ale zapomnieli, że ich krążowniki to nie myśliwce i przelatując obok drednota dość długo będą wystawione na jego ogień. No i z tarczami zdolnymi opierać się salwom okrętów liniowych KNS admirał nie musiał się tak bardzo przejmować bezpieczeństwem.
- Ognia... - padł wreszcie rozkaz. Dodonna na bieżąco analizował sytuację gotów rozkazać skierowanie ostrzału na statki, które próbowałyby uciekać lub - niech Moc broni - taranować.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Pon 20:01, 16 Kwi 2007    Temat postu:

Lufy dział potężnego okrętu ożyły. Ładunek energii wyrzucany przez działa "First of the Republic" był potężny i tylko duże jednostki mogły znosić taki ostrzał przez dłuższy czas. Niewielkie krążowniki konsularne, mimo, że przystosowane do pełnienia funkcji czysto wojskowych, nie zaliczały się do tego typy okrętów. Co prawda były w stanie podjąć skuteczną walkę z równymi sobie, ale działa drednota stanowiły zbyt mordercze zagrożenie. Krążownik oznaczony numerem 2 stracił tarcze i po kolejnych sekundach jego silniki zgasły, kiedy został trafiony salwą z dział jonowych. Podobnie numer 4. Cztery pozostałe okręty zdołały uniknąć wyłączenia z walki. Corelliańskie okręty, a raczej ich piloci, wpadli w panikę widząc jak ich taktyka nie przynosi rezultatów. Po chwili otrząsnęli się i podjęli działania. Z głośników okrętu Dodonny popłynął kolejny piracki dialog.

- Cholera zdjęli Terreba i Monanda! Koncentrujemy ogień na jednym celu, trzeba uciszyć cześć tych turbolaserów! Inaczej nas poszatkują!

- Zgoda, bez odbioru!

I faktycznie, piraci zaczęli prowadzić skoncentrowany ogień na jeden z sektorów turbolaserów lewej burty. Ich działa wystrzeliły kilkanaście ładunków turbolaserowych. W jednym miejscu tarcze "First of the Republic" zaczęły niebezpiecznie słabnąć. BOise zameldował:

- Admirale, w sektorze lewych burtowych turbolaserów mamy spadek mocy tarczy do 75%.

- To nic, odpowiedzcie jak należy!

- Tak jest!

Po chwili z gry wypadł consular Becka. Zostały tylko trzy. Mimo to numer 3,5 i 6 nie poddawały się. Kontynuowały ostrzał z turbolaserów do których doszły jeszcze torpedy protonowe. Boise zameldował:

- Admirale, zanik tarcz chroniących dwa turbolasery. Penetracja kadłuba torpedami!

- Dekompresja? Praat co z komunikacją? Valiant, status pancerza?


Pierwszy odpowiedział Valiant.

- Straciliśmy dwa turbolasery i ich pomieszczenia. Obawiam się, że ich obsługa nie żyje. Odcinam ten sektor.

Złe nowiny potwierdził Praat.

- Nie mamy łączności z tą sekcją.

Na twarzy Dodonny pojawiła się ponura determinacja.

- Dość tego, Krey kończcie ten cyrk.

- Tak jest admirale. Boise wiecie co robić. Pełna moc turbolaserów i jonówki.

- tak jest komandorze!


Pozostałe trzy consulary zostąły zalane ogniem turbolaserów, W przypadku jednego chyba zbyt dużą dawką. Okręt stracił tarcze i błyskawice strzałów rozniosły go na strzępy. Jednostka zniknęła w kuli ognia. Kray zameldował:

- Admirale, zniszczyliśmy 6.

- To nic, chcę dwa pozostałe.

- Tak będzie.


Po chwili pozostałe consulary zostały wyłączone z walki. Po ich pancerzach rozpełzły się błyskawice wyładowań jonowych. Pięć bezbronnych krażowników konsularnych dryfowało w przestrzeni. Walka była krótka, ale zgromadzonym na mostku zdawało się, że minęły godziny... Admirał zaczął sprawdzać dane na ekranach i wydawać rozkazy:

- Valiant, jakie mamy straty w ludziach?

- Dwunastu członków sekcji artyleryjskiej.

- Jakie straty poza tym?

- Zniszczone sekcje dwóch turbolaserów, umiarkowana penetracja torpedami. Usuniemy szkody w ciągu góra tygodnia, może dwóch.

Admirał przyjął meldunek i rozkazał:

- Krey, wysłać zespoły abordażowe.

- Tak jest admirale!

Praat zaczął mówić tuż po KReyu:

- Admirale mamy połączenie z Frittem

- Łączyć.


Z głośników popłynał rozentuzjazmowany głos generała:

- Admirale, moje gratulacje. Mojej załodze opadły szczęki. Żałuję, że nie mam nagrania! Cieszę się, że wszystko, no może już nie wszystko za nami. Jak pański okręt. Widziałem jakiś wybuch na lewej burcie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Jan Dodonna
Admirał WFR



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Commenor

 Post Wysłany: Wto 18:09, 17 Kwi 2007    Temat postu:

I tyle... tak szybko jak się zaczęło tak szybko się skończyło. Mimo wszystko nie obyło się bez ofiar... ofiar, których przecież być nie powinno. Oczywiście w czasie wojny po obu stronach byli zabici, ale nie w tym rzecz. Salwy z consularów nie miały przecież prawa przebić się przez tarcze statku Dodonny. Admirał połączył się przez komunikator z dowódcą sekcji technicznej.

- Poruczniku Valiant... co to było? W jednej chwili tarcze trzymały, a po chwili padły od tak. Proszę o raport.

- Ehem... sami byliśmy w szoku, admirale. Niestety ze wstępnych analiz wynika, że kilka sekcji pasm przesyłowych jakie zamontowaliśmy było trochę gorszej jakości... Tak na prawdę były przystosowane do potrzeb standardowego krążownika tego typu... a nasze generatory nie należą do normalnych. Kiedy próbowano przesłać dodatkową moc do generatorów pola, nastąpiła jakaś awaria, ciągle badamy o co dokładnie chodziło. Postaramy sie też najszybciej jak to możliwe wymienić pozostałe z tych linii przesyłowych by uniknąć niespodzianki w przyszłości. Pech sprawił, że akurat do tej sekcji okrętu trzeba było przesłac dodatkową moc.

- Rozumiem...
- odparł beznamiętnie Dodonna - Lepiej jednak, że nie dowiedzieliśmy się tego w czasie poważniejszego starcia. Proszę wracać do pracy, poruczniku. Oczekuję szczegółowego raportu.

Złośliwość rzeczy martwych. Zawsze trzeba być gotowym, że coś zawiedzie... tym razem trzeba było za to zapłacić życiem 12 osób. Cóż... to jest wojna.

Wkrótce z Dodonną skontaktował się sam Fritt. Słysząc jego zachwyt admirał skrzywił sie w duchu, choć na jego twarzy nie dało się nic odczytać. Zamiłowanie tego człowieka do wojny było... lekko przesadne. Mimo, że Dodonna był wojskowym i sam czasem był zmuszony do podejmowania tak drastycznych akcji jak neimodiańskie bombardowanie, to jednak nigdy nie traktował tego jak rozrywki. To był obowiązek.

- Dziękuję, generale. Po prostu staramy się działać skutecznie. - odpowiedział. - Co do wybuchu to rzeczywiście mieliśmy w trakcie bitwy awarię zasilania, która pozwoliła paru torpedom spenetrować nasz kadłub. - nie wdawał się już więcej w szczegóły odnośnie tej sprawy. - Oddziały abordażowe powinny niedługo zająć się okrętami piratów. Jaki będzie dalszy krok wedle planu?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Wto 20:24, 17 Kwi 2007    Temat postu:

Generał przez chwilę zwlekał z odpowiedzią. Jego hologram patrzył za kadr jakby czegoś nasłuchująć. Od czasu do czasu kiwał głową i potakiwał po czym powiedział:

- Przepraszam admirale, muszę się rozłączyć. Postaram się odezwać za chwilę.

Bez zbędnych wyjaśnień Fritt przerwał połączenie. Na mostku "First of the Republic" zapanowała konsternacja. Oficerowie mostka spojrzeli po sobie. Oczekiwanie na ponowne połączenie nie trwało jednak długo. Holograficzna sylwetka esganirskiego wojskowego ponownie pojawiła się na wyświetlaczu projektora. Mężczyzna był poważny:

- Mam meldunek z Esganir. Plan został wykonany w miarę dobrze. SPrzymierzone z nami oddziały przekradły się na pokładzie frachtowca do bazy Ralla i tam jako zaopatrzenie, zostali w kontenerach przetransportowani do magazynów. Zaskoczenie było pełne. Rall został zaatakowany od wewnątrz przez ludzi Mecklena, a od zewnątrz przez nasze szczupłe oddziały jakie mieliśmy w Fehrvar. Z tego co mi doniesiono, ludzie Ralla, wiedząc, że wobec klęski czeka ich co najminej długoletnie więzienie, albo nawet stryczek, podjęli szaleńczą obronę. Duża część koszar uległa zniszczeniu, Meklen musiał użyć ciężkich droidów bojowych...swoją drogą nie wiedziałem, że nimi dysponuje...Cóż, wydaje się, że Fehrvar zostało zdobyte. Mamy jednak problem. Rall, nie możemy go znaleźć ani pośród trupów ani rannych...Obawiam się, że mógł uciec.

Admirał nieco się zmartwił:

- Co z pozostałymi consularami? Razem z tymi z którymi mieliśmy do czynienia w zasadzce na krańcach systemu, naliczyłem osiem sztuk. Brakuje kolejnych ośmiu, to raczej sporo.

- Tak to prawda. Jednak część znajdowała się w bazie, dokładnie cztery. Co dzieje się z pozostałymi? Mamy wiedzę o ich odlocie z Esgarii


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Faeton dnia Śro 12:57, 18 Kwi 2007, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Jan Dodonna
Admirał WFR



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Commenor

 Post Wysłany: Wto 21:16, 17 Kwi 2007    Temat postu:

Dodonna w spokoju wysłuchał raportu generała, ale na koniec nie mógł ukryć zdziwienia słysząc jego prośbę.

- Generale... te okręty są wyposażone w hipernapęd i teraz mogą być już lata świetlne od systemu. Aby je znaleźć trzeba by dysponować dobrą siatką szpiegowską mająca ludzi na większości zamieszkanych planet... albo ktoś musiałby wcześniej zamontować na tych statkach jakieś urządzenia naprowadzające... Jak ja miałbym tego dokonać, generale?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Śro 9:37, 18 Kwi 2007    Temat postu:

Generał uśmiechnął się zagadkowo i odpowiedział:

- TO proste. Klucz do zagadki tkwi właśnie w hipernapędzie. Jednostki, które tkwiły w Rhenvar były uszkodzone. Jak się okazało Rall nie miał się tak dobrze jak nam się zdawało. Tylko część jego statków nadawała się do ciągłej służby. Jesteśmy pewnie, że osiem okrętów z Rhenvar pełniło rolę magazynów części. Jeńcy donoszą, że w ostatnich miesiącach Rallowi nie szły interesy z Huttami. Pamięta pan o osobie o której z pewnością mówił Aped - Kalist Krim? To samozwańczy gubernator drugiej planety układu - Muwatallis. Postanowił sprzymierzyć się z Rallem i zafundować mu remont okrętów w zamian za udział we władzy na Esganir. Pojmani zapewniają, że okręty odleciały na Muwatallis na remont.

Generał skrzyżował ręce na piersi.

Muatt Mirima - stolica planety i bastion Krima to wielki kombinat chemiczny, gdzie przetwarza się bogactwa mineralne planety. Zależy nam na przejęciu instalacji wraz z całą planetą. I to nieuszkodzonych! Muatt jest bronione przez turbolasery o zasięgu orbitalnym, co mogłoby sprowokować pana do użycia dział swojego okrętu. Pamięta pan frachtowiec, który przejął? O ile dobrze mnie poinformowano, przewoził rudy dla Huttów. Po ich przetworzeniu, gaz z nich uzyskany chłodziłby działa ich pirackich okrętów. Może zechce je pan sprzedać Krimowi, jestem pewien, że przyjmie ofertę...Teraz kiedy podjął współpracę z Rallem i zdecydował się współfinansować jego wojenki, z pewnością będzie potrzebował więcej minerałów. Przerobiony gaz można sprzedać znacznie drożej niż sam minerał...

Fritt chwilę milczał przypatrując się z uśmiechem admirałowi.

- Już zatem pan wie jak wytropić te okręty, prawda? Nie kłopotałbym pana naszymi sprawamy ponad poziom przewidziany naszą umową, ale w tej sytuacji może pan dodatkowo zarobić na sprzedaży ładunku "Szczęśliwego Kupca" i przyczynić się do stabilizacji całego układu gwiezdnego. Więc jak brzmi pańska odpowiedź, admirale?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Jan Dodonna
Admirał WFR



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Commenor

 Post Wysłany: Śro 10:39, 18 Kwi 2007    Temat postu:

- To rzeczywiście zmienia postać rzeczy... Potrzebuję jednak dokładniejszych danych. Po pierwsze kiedy okręty Ralla wyruszyły w tamtym kierunku? Jeśli zrobiły to dopiero mniej więcej na początku waszego ataku i są zmuszone używać tylko silników podświetlnych to jest szansa, że wykonując mikroskok wewnątrzsystemowy mógłbym je przechwycić jeszcze przed dotarciem na planetę.
Chyba, że wysłał je tam już wcześniej.

Dodonna zamyślił się na chwilę przypominając sobie co wcześniej dowiedział się o sytuacji na drugiej planecie.
- Jeśli Rall już tam dotarł to nie będzie tak dobrze... Apad wspominał jednak, że Krim byłby skłonny do współpracy z wami gdyby Rall został obalony. Teraz gdy jego siły są rozbite nie w jego interesie będzie chyba trzymanie dalej z piratami, prawda? Nie sądzi pan, generale, że jakiś wasz negocjator powinien ze mną lecieć? Wątpliwe by chciał się stawiać jeśli nasze statki zablokują mu zupełnie możliwość handlu. Za alternatywę będzie miał jakieś stanowisko jakie mu zaproponujecie, stanięcie po stronie zwycięzców i natychmiastowa możliwość ubicie interesu. Powinien być zainteresowany.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Śro 12:56, 18 Kwi 2007    Temat postu:

Fritt wyprężył się i odpowiedział:

- Nic z tego admirale. Okręty odleciały tam dwa tygodnie temu. Sam nie wiem jak mogliśmy to przeoczyć. Znajdują się w kompleksie Krima. To problem. Jak wspomniałem nie chcemy uszkodzenia rafinerii i zakładów przemysłowych. Jeżeli mogę coś zasugerować. Ma pan na pokładzie żołnierzy i frachtowiec pełen rudy. Proszę dodać dwa do dwóch i będzie miał pan rozwiązanie. Obecnie nie możemy panu podesłać ludzi Meclena, ani własnych. Jesteśmy w trakcie dobijania piratów, oczywiście "dobijanie" to metafora. Rhenvar to duże miasto, będziemy mieli tu trochę roboty. Rall i jego pozostałe consulary mogą narobić nam problemów. Cóż, jak rozumiem nie odmawia pan pomocy? Wyslę panu do pomocy jakiegoś polityka, jeden kręci mi się po mostku. Proszę przygotować się na jego przyjęcie. Przycumuję do pańskiego okrętu jeżeli nie ma pan nic przeciwko. Możemy dogadać szczegóły osobiście!

Holograficzne spojrzenie Fritta utkwiło w Dodonnie. Generał czekał na odpowiedź.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Jan Dodonna
Admirał WFR



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Commenor

 Post Wysłany: Śro 15:23, 18 Kwi 2007    Temat postu:

Dodonna rozważał użycie frachtowca jako transportu dla oddziału abordażowego, ale była to ostateczność. Najlepsze bitwy to takie, które da się wygrać bez jednego wystrzału i bez ofiar.

- Pomogę, a przynajmniej postaram się. Chętnie przyjmę tego pańskiego polityka i zastanowimy się nad możliwością bardziej pokojowego rozwiązania problemu. W końcu czasem groźba użycia siły może być równie skuteczna jak samo jej użycie, prawda?

Po chwili Dodonna wydał rozkaz przygotowania się do połączenia krążownika z okrętem generała.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Czw 10:14, 19 Kwi 2007    Temat postu:

Korweta Fritta bez problemów zacumowała przy jednej ze śluz drednota. Kilka chwile potem do połączonej z gabinetem Dodonny sali konferencyjnej wszedł generał Fritt z jeszcze jednym mężczyzną. Ten drugi był w cywilnym ubraniu. Fritt rozejrzał się po sali i po sekundzie podszedł prosto do admirała, wyciągnął dłoń i uścisnął admiralską.

- Miło mi pana poznać. To przyjemność współpracować z kimś takim jak pan.

Spojrzał za siebie i przywołał cywila.

- Oto polityk, który poleci z panem na Muwatallis, pan Frym Komran, doradca pani Miyake, którym pani profesor mnie uraczyła. Komran jest doświadczonym negocjatorem, przynajmniej tak twierdzi. Miejmy nadzieję, że dzięki jego umiejętnościom i groźbie w postaci pańskich dział, Krim ustąpi i wyda nam okręty jak i samego Ralla.


Admirał odpowiedział:

- Byłbym rad gdyby właśnie tak się stało.


Dodonna wskazał na stół i krzesła:

- Proszę, usiądźmy. Zechcą panowie się czegoś napić?

Jakby na komendę do pomieszczenia wszedł droid protokolarny, który swoim sztucznym głosem zaczął polecać wszelkie możliwe napoje, przy czym zapewnił, że jest biegły w przygotowaniu sześciu milionów znanych mu drinków. Pewnie opowiadałby o ich zaletach w nieskończoność, ale Fritt sucho zamówił kawę, a Komran wodę z lodem. Dodonna poprosił o herbatę. Generał uśmiechnął się i z wdzięcznością podziękował admirałowi.

- Gdyby nie pański okręt i udział w tym wielkim dziele, które się właśnie dokonuje, mój system byłby nadal pogrążony w chaosie, a tak mamy szansę znowu wrócić na prostą. Problem zawsze polegał na tym, że jesteśmy za blisko przestrzeni Huttów. Te oślizgłe chciwe ślimaki zrobią wszystko, żeby napchać swoje przepastne kieszenie, siejąc przy tym zamęt gdzie się tylko da...

- Jak to? Podejrzewa pan udział Huttów w wypadkach, które mają miejsce w systemie?

- Oczywiście! Zanim nie doszło do pożałowania godnego kryzysu rządowego, który sprowadził nas do roli rozsadnika niestabilności, Rall był drobnym szmuglerem i paserem, któremu jakimś cudem udało się wyrosnąć na króla okolicznych bandziorów. Nieporządek w Esgarii był Huttom na rękę.


Komran zaczął oponować:

- Panie generale, mamy chyba własne problemy, zostawmy narazie naszych sąsiadów w spokoju. Ktokolwiek sponsorował Ralla, ten jest już skończony a przed nami długi proces odbudowy.


Fritt cierpko odparł:

- I niech będzie pan pewien, że Huttowie zrobią wszystko co w ich mocy, żeby nam ją utrudnić. Czy zdaje sobie pan sprawę jak wzrosło spożycie narkotyków, sprzedaż nielegalnego alkoholu, pornografii, jak rozwinął się hazard i jak wielkie zyski Huttowie z tego czerpali? Myśli pan, że łatwo z tego zrezygnują?

- Jestem pewien, że jakoś sobie poradzimy. Zresztą nie mamy chyba wyjścia, prawda?

- O z pewnością. Zapewniam pana, Komran, że podejmę wszelkie środki, żeby wyplenić te huttyjską zarazę z naszego systemu...


Komran przerwał, bo zanosiło się chyba na dłuższą tyradę:

- Ale zanim uda nam się uporządkować sprawę wysokiej przestępczości, musimy przywrócić spójność systemowi. Etapem do tego będzie odzyskanie Muwatallis i ukaranie zbrodniarzy, którzy paśli się na obywatelach systemu, łupiąc ich i łamiąc wszelkie prawa. Z pomocą okretu pana admirała Dodonny z pewnością będzie to łatwe.

Dodonna odstawił filiżankę napoju na spodek i przyjrzał się sceptycznie Komranowi:

- Czy nie pokłada pan we mnie zbyt wielu nadziei? Nie zamierzam zostać tu długo, poza tym nie uporządkuję wszystkich waszych spraw.


Komran spokojnie odpowiedział:

- Nikt też tego od pana nie wymaga, admirale. Po załatwieniu sprawy na Muwatallis będzie pan wolny. Zgodnie z umową zabierze pan te consulary, które udało się panu przejąć.

Z pewnym wahaniem Komran dodał:

- Rozumie pan chyba, że z racji na pański status zbiega, trudno nam będzie wyrazić wdzięczność inaczej niż podczas skromnej prywatnej uroczystości, tutaj, na pokładzie pańskiego krążownika? Właściwie to pani Miyake upoważniła mnie do przekazania gorących podziękowań. Jesteśmy naprawdę bardzo wdzięczni za pańską pomoc. Chcielibyśmy też zapewnić, że będzie mógł pan pobrać zaopatrzenie, oczywiście w dyskretny sposób. Ta oferta ma charakter wielokrotny. Zawsze kiedy będzie pan potrzebował uzupełnić zapasy lub dokonać napraw, zapewnimy panu szybką pomoc. Oczywiście w ramach naszych możliwości.

Fritt poczuł się w obowiązku wyjaśnić słowa kolegi:

- Rozumie pan, że pewne media, które wieszają na panu psy za mordowanie milionów niewinnych,powiesiłyby i kilka na nas. Pomoc panu w tych dniach jest średnio popularna i jak pewnie pan wie, nikt nie przejąłby się tym, że wcześniej wsparł pan nas w przegnaniu takie typka jak Rall...Proszę jednak pamiętać, że nasza pomoc, jakkolwiek półoficjalna, będzie szczera i pewna.

Komran spojrzał na Dodonnę:

- Dokładnie. Myślę, że pan generał dobrze to ujął.

Fritt wstał i pożegnał się:

- Zostawiam Komrana z panem, mam nadzieję, że nie będzie działał panu na nerwy i nie wyrzuci go pan przez śluzę. Na mnie czekają sprawy na Esgarii. Życzę panom powodzenia z Krimem, oby ten tchórz nie sprowadził sobie na głowę nieszczęścia.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Jan Dodonna
Admirał WFR



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Commenor

 Post Wysłany: Czw 17:14, 19 Kwi 2007    Temat postu:

- Cieszę się z zaoferowanej pomocy... nawet jeśli ma być ona tak dyskretna. Ciekawi mnie tylko co media by zaczęły mówić gdyby na częściach droidów, które zostały zebrane po którejś tam bitwie znaleziono oznaczenia "wyprodukowane na Neimodii".
W każdym razie gdyby z jakiegoś powodu moja ingerencja znowu była potrzebna to również na tyle na ile będę mógł, postaram się pomóc...
- oznajmił jeszcze Dodonna przed odejściem generała.

Gdy Fritt wyszedł, admirał popatrzył przez chwilę na zasunięte za nim drzwi po czym przeniósł spojrzenie na Komrana.

- Nie przepada za osobami związanymi z polityką, co? - uśmiechnął się nieznacznie - Dobrze, że mimo wszystko potrafi z takowymi współpracować. Niestety nie zawsze się to udaje... - sam był tego najlepszym przykładem.

- No ale zostawmy to i zajmijmy się bierzącą kwestią. Ufam, że mogę liczyć z pana strony na pomoc w negocjacjach oraz, że w razie czego ma pan wszelkie pełnomocnictwa do działania w imieniu nowego rządu?
Generał Fritt sugerował atak zespołu ukrytego na pokładzie frachtowca... do zrobienia, ale dość ryzykowne skoro nie wiemy czego się spodziewać, a moje siły też do wielkich nie należą. Jak pan słyszał na początku wolałbym zmusić Krima by sam się poddał wydając Ralla. Nie zrobi tego jednak jeśli czegoś na tym nie zyska... możecie mu zaoferować jakieś stanowisko dzięki któremu nie straci wiele na zmianie władzy? Możliwość ujścia cało mogłaby być dla niego wystarczającą zachętą. W tym czasie dla podkreślenia groźby mój okręt i te consulary, które szybko zdołamy doprowadzić do użyteczności zajmą miejsce na orbicie odcinając możliwość ucieczki czy dostarczenia jakichkolwiek zapasów. W razie czego możemy też próbować przechwycić jach z Krimem na pokładzie. Jakie sugestie z pana strony?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Skończone misje » Na własny rachunek
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group