FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Holocron
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Holocron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dass Jennir
Rycerz Jedi



Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Taris

 Post Wysłany: Wto 20:18, 10 Kwi 2007    Temat postu:

Nie mogło być gorzej. Jennir nigdy nie znał się na dyplomacji, jednak jego dawny mistrz był jej zadeklarowanym praktykantem i wymagał od Jennira pewnych umiejętności. Teraz okazały się one wręcz niezbędne, czas uciekał a Virgord wciąż oddalał się od nich. Ci ludzie byli zwykłymi technikami AgriCorpsu, nawykłymi do przyjmowania rozkazów od jedi. A oni byli rycerzami jedi, którym teoretycznie ci ludzie podlegali. Jennir postawił wszystko na jedną kartę.
- Jeden z uczniów Toramiego zbuntował się i zabił swojego mistrza oraz kolegę. Jesteśmy rycerzami jedi, których wysłano tu z zadaniem odebrania tego chłopca. Teraz musimy go złapać. Pomożecie nam, czy będziecie tak stali z blasterami wycelowanymi w ścigających a nie ściganego?- mówiąc to Jennir starał się wpłynąć na umysły techników tak jak uczył go mistrz. Starał się wzbudzić poczucie zaufania i chęć pomocy. Nie był pewien czy mu się powiodło ale zrobił co w jego mocy. Spojrzał na Tremayne'a ciekaw reakcji towarzysza. Teraz wszystko zależało od samych techników.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Wto 21:41, 10 Kwi 2007    Temat postu:

Jennir nie zawiódł się na Tremaynie. Mistrz Jedi pomógł kompanowi zdominować zdezorientowanych techników:

- Na górę! ale już, ścigamy mordercę. Podzielić się na grupy po czterech. Biegniemy na lądowisko, otoczyć je i to biegiem!


Ludzie przez sekundę stali zdezorientowani rozglądając się po sobie po czym rzucili się w górę schodów. Na czele grupy biegli Jedi. Grupa szybko wybiegła z piramidy i podzieliła się na czwórki. Przemierzenie krótkiego odcinka między gigantyczną konstrukcją a murem nie zabrało im więcej niż minutę. Lądowisko było blisko. Po kolejnych sekundach plac na którym stał "Star Stalker" i kilka pojazdów AgriCorpsu był otoczony. Czas schwytać zbiega.

Tremayne chwilę przyglądał się lądowisku tak jakby się nad czymś zastanawiał. Po kilkunastu sekundach na jego twarzy pojawił się grymas złości. Krótko rzucił do Jennira:

- Głupcy z nas, jego wcale tu nie ma, nic nie czuje, a ty?

Jennir faktycznie nie potrafił za pomocą Mocy znaleźć Virgorda na lądowisku lub w jego okolicy. Jedi skrzywił się i z zawodem stwierdził:

- Daliśmy porwać się chwili. Ale jeżeli chłopak nie chce uciec z planety to gdzie uciekł?

Tremayne spojrzał na piramidę i las który rozpościerał się za nią.

- On nie jest tak głupi jak sądziłem, cokolwiek nim kieruje chce zatrzymać go tutaj dłużej. Albo może nie ma sensu czynić żadnych przypuszczeń, po prostu go schwytajmy. Ruszajmy. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko grawicyklom.

Jedi bez strachu wszedł po trapie na pokład swojego statku rzucając do Jennira przez ramię:

- Poinstruuj tych z AgriCorpsu co się stało, niech prześlą komunikat na Coruscant. Zaraz wracam.


Jennir odprowadził wzrokiem Tremayne'a i wykonał jego prośbę. Kierownikiem placówki AgriCorpsu był trójoki Gran. Informacjao morderstwie sprawiła, że spokojny biolog niemal upadł z wrażenia. Na szczęście dla całej sytuacji szybko pozbierał się i zaczął wydawać polecenia. Zaproponował nawet udział swoich ludzi w pościgu za oszalałym asystentem Toramiego. Jennir zapewnił jednak, że obecność niewyszkolonych do walki członków AgriCorpsu mogłaby tylko pogorszyć sprawę. Po chwili pojawił się Tremayne na czarnym dwumiejscowym grawicyklu. Zrzucił szaty Jedi i ubrał czarne skórzane, przylegające ubranie - idealne do podróży środkiem lokomocji jaki wybrał. Rzucił krótkO:

- Wskakuj, nie ma czasu do stracenia.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Dass Jennir
Rycerz Jedi



Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Taris

 Post Wysłany: Śro 19:39, 11 Kwi 2007    Temat postu:

Jennir zajął miejsce za Tremayne'm. Postarał się usiąść komfortowo, na tyle na ile pozwalały to obecne warunki. Klepnął towarzysza w ramię na znak, że mogą już ruszać. Jennir był zaniepokojony całą sytuacją. Virgord wciąż im się wymykał, powinni już dawno to zakończyć w świątyni, teraz śmierć poniosą kolejne ofiary, Dass był o tym przekonany. Przez chwilę Jennir zastanawiał się, czy Virgord nie będzie się chciał dalej "mścić" na innych pracownikach AgriCorpsu. Wydało mu się jednak bardziej prawdopodobnym, że niedoszły padawan jest już pod całkowitą kontrolą ducha Kuna i będzie wykonywał rozkazy nowego mistrza. Było niezwykle mało prawdopodobne, że Kun pozwoli na marnotrawienie czasu na zwykłą zemstę. Torami był jednym z zagrożeń. Ludzie z AgriCorpsu tak na prawdę nie stanowili zagrożenia dla młodego adepta ciemnej strony. Logika wcale nie odegnała obaw Jennira.

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Czw 12:08, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Jedi ruszyli w stronę lasu. Opuścili wznoszący się przy bramie do zespołu świątynnego kompleks AgriCorpsu i przez bramę wjechali za mur okalający piramidę. Mijali zrujnowane budynki szkoły Jedi i okrążyli potężną budowlę kierując się w stronę muru po drugiej jej stronie. Ten jak niemal na całej swej długości i tutaj był zniszczony. Potęzne bloki niegdyś otaczające ogrodzeniem piramidę, teraz leżały skruszone, obsunięte na ziemię lub porośnięte bujną roślinnością powoli wkraczającego tutaj lasu. Tremayne odwrócił się do Jennira i przekrzykując warkot maszyny i pęd wiatru powiedział:

- Virgord przedostał się tędy. Jestem tego pewien, jeszcze czuć "swąd" ciemnej strony mocy.

Mistrz Jedi skierował się ku jednej ze szczelin w pękniętym murze i przejechał na jego drugą stronę. Tuż za murem zaczynała się puszcza, która porastała pagórkowaty teren rozciągający się za świątynią. Z tego co pamiętał Jennir okoliczne lasy były pełne jezior różnych rozmiarów i ciągneły się aż do pobliskich gór. Tremayne podkręcił moc repulsorów i grawicykl wzniósł się ponad korony drzew. Jedi wpatrywał się w śmigający pod pojazdem las. Ciepłe jesienne słońce odbijało promienie w lśniącym czarnym grawicyklu. Na niebie nie było niemal żadnej chmury, a w oddali majaczyły szczyty pokryte białymi czapami śniegu i lodu. Kto by pomyślał, że ciemne siły dadzą o sobie znać w tak idyllicznym otoczeniu. Jednak chwila nie była sposobna do podziwiania widoków i napawania się pięknem przyrody. Grawicykl zawisł niemal w bezruchu ponad lasem. Jennir musiał przyznać, że był pod wrażeniem maszyny, była naprawdę świetna. Przelotnie zdołał dostrzec tabliczkę z nazwą firmy: CorrMaster Typhoon 300. Nie znał ani firmy ani modelu. Tremayne rozpiął kołnierz skórzanej kurtki i sprawdził zamocowanie miecza świetlnego komentując:

- Jest gdzieś pod nami. Ten chłopak ma wiele tupetu. Co więcej coś dodaje mu sił. Nie wiem czy to Kun, czy ktokolwiek inny, ale on nie powinien być w stanie nam zagrozić, jednak używa Mocy z wielkim znawstwem i precyzją!

Jennir odpowiedział:

- Holokron lub cokolwiek w nim siedzi, wtłoczyło mi do głowy kolejną wizję. Upadek Republiki. Głos szeptał, że jedynym dla niej ratunkiem jest holokron. Chciał żebym go zabrał, ale przed tym zabił ciebie.

- Cieszę się, że nie dałeś się przekonać. Ten przedmiot jest niebezpieczniejszy niż ktokolwiek na Coruscant przypuszczał. Powinienem przylecieć z całym batalionem Jedi, bez urazy Jennir.


Tremayne uciał ostro i spojrzał gdzieś w stronę lasu. W tym samym momencie Jennir poczuł ukłucie bólu w klatce piersiowej i wycedził przez zęby:

- Jest tam! Pod nami!

- Wiem, też to poczułem.


Jennirowi przemknął przed oczyma obraz złośliwie uśmiechniętego Twi'leka grożącego mu śmiercią. Teraz, kiedy Jedi widział do czego oszalały padawan jest zdolny, niebezpieczeństwo wydawało się realne. Tremayne zerknął do tyłu i zapytał:

- Wsyzstko wporządku?

- Tak, ruszajmy.

- Sprowadze nas tuż ponad korony drzew. Zeskoczymy i podejmiemy pościg. W razie potrzeby przywołam grawicykl, i tak nie byłby zbyt praktyczny między drzewami.


Jennir skinął głową i Tremayne ostro zapikował. Kiedy byli tuż ponad pokrytymi złotymi liśćmi drzewami, skręcił w ciasnym łuku i zeskoczył z siedzenia, tuż za nim Jennir. Jedi użyli Mocy i bezpiecznie wylądowali na gałęziach wielkich drzew dziewiczej puszczy. W lesie było podejrzanie cicho, brak naturalnych odgłosów przyrody niepokoił, co więcej temperatura zaczęła zadziwiająco spadać, nieznacznie, jednak wyostrzone zmysły Jedi odczuwały nienawistną obecność mrocznej potęgi. Ktokolwiek kierował Virgordem, jego wpływ był coraz bardziej odczuwalny. Zupełnie jakby dawno zmarły mistrz ciemnej strony próbował przebić się przez barierę oddzielającą świat żywych od drugiej strony. Cóż Jennir wiedział, że jednym z największych zmartwień starożytnych lordów Sith była nieunikniona śmierć, która zmuszała pysznych władców mroku do rozstania z życiem, nawet pomimo ich całej potęgi.

Tremayne wskazał rękojeścią wyłączonego miecza na jakiś ruch gdzieś daleko pod gałęziami. Jennir skorzystał z Mocy żeby przebić się przez rzednące liście i zogniskować wzrok na poruszającym się obiekcie. Zdołał dostrzec fragment czarnej szaty. Ktokolwiek był jej posiadaczem bardzo się spieszył. Jedi skoncentrował się i zatopił w Mocy. Wyczuł pośpiech, panikę, strach i bezbrzeżną żądzę - życia, przetrwania i bezpieczeństwa. Jednocześnie jednak gniew i złość. Zadziwiająco w uciekającej postaci można było odczytać obecność jakby dwóch bytów.

Jennir bezszalestnie przeskoczył na kolejną gałąź, tuż za nim Tremayne. Jedi śledzili w ten sposób zbiega na tyle długo, żeby usłyszeć dziwny dialog. Piskliwy, zadyszany głos wyrzucał serię skarg i pogróżek na które nikt nie odpowiadał:

- To ty mnie do tego zmusiłeś! Nie chciałem nikogo zabić! Chciałem żeby mnie wreszcie docenili! Nie! TO nieprawda! To twoja wina! To ty zrobiłeś! Wcale nie! Nie chciałem zabić mistrza Toramiego! Nie!! Nikogo nie zabiłem! Nie! Zostaw mnie! Nie chciałem nikogo udusić! Nie potrafię!

Starszy Jedi spojrzał na swojego partnera. Tremayne uważnie nasłuchiwał rocierając posiniaczoną szyję. Virgord chyba się zatrzymał i teraz chodził w tę i z powrotem wymachując rękoma i potrząsając głową:

- Oni chcięli mnie zabić! Nie miałem wyboru! Pewnie już nie żyją? Zsunąłeś na nich ten cały gruz! Nie! To nie ja! To ty! Nieprawda! Nie jestem słaby! Jestem Jedi! Udowodnię ci! Jak to? Nic nie rozumiem! Nie pamiętam! Ale ja tylko chciałem zostać rycerzem! Nie chciałem tutaj gnić do końca życia pieląc grządki i przeganiając dzikusów! Naprawdę? Mogę? Teraz nikt mnie nie przyjmie...Jestem, to znaczy ty jesteś mordercą! Jak to? Żeby mnie chronić? Naprawdę? Zrobiłbyś to? Oni nigdy na to nie pozwolą...pewnie już są na moim tropie! Zginę! Nie?

Tremayne szykował się do skoku. Nadszedł czas rozrachunku win i zakończenia tej sprawy. Być może uda się odzyskać holokron, a przy okazji uratować biednego głupca, którego frustracje pchnęły go w otchłań szaleństwa...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Dass Jennir
Rycerz Jedi



Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Taris

 Post Wysłany: Czw 16:52, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Jennir spojrzał na Tremayne'a niemalże karcącym wzrokiem. Chwycił towarzysza za ramię i pokręcił głową. Skinął głową na chłopaka i odczepił swój miecz świetlny od pasa i wręczył Tremaynowi. Otworzył usta i zaczął cicho szeptać.
- Nie włączaj się do walki dopóki Ci nie powiem.- Jennir nie czekając na odpowiedź poszedł wprost na chłopaka. Zielona szata jedi lekko powiewała na wietrze. Jasnowłosy jedi starał się poruszać z największą godnością i spokojem. Patrzył na Virgorda z mieszaniną ciekawości, litości i podziwu.
- Jeszcze możesz zostać rycerzem Virgord. Masz talent chłopcze. Mógłbyś kiedyś zostać wielkim rycerzem. Może nawet mistrzem? Jedyne co musisz zrobić to wyrzec się strachu, gniewu i nienawiści. Chodź ze mną a pokażę ci, jak to zrobić. Odrzuć tego mrocznego ducha. Czy na prawdę chcesz podążać jego drogą? Czy na prawdę chcesz zabijać i niewolić, zamiast ratować i wyzwalać? Pomyśl jak wiele możesz zdziałać. Jeśli wybierzesz drogę jedi osiągniesz to wszystko. Jeśli odasz serce ciemności, jedyne co osiągniesz to samotność i niepokój. Z czasem znienawidzisz samego siebie. Stań do walki z Exarem Kunem. Jestem z tobą!- Jennir mówił najpiękniej jak potrafił. Ostatnie zdanie niemalże wykrzyknął. Było mu autentycznie żal tego chłopaka. Jego ambicja i zapalczywość prowadziły go do zguby a tak wiele mógł osiągnąć. Od czasu osiągnięcia statusu rycerza Jennir nie zastanawiał się poważnie nad wzięciem sobie ucznia. Teraz gdy patrzył na targanego emocjami Virgorda zapragnął wyciszyć jego emocje, pomóc mu wykorzystać jego potencjał w służbie światła. Chciał przekazać chłopakowi swoją wiedzę i uratować go przed zatraceniem.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Czw 18:53, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Virgord wyglądał żałośnie. Jego ubranie było podarte, a on sam nieco posiniaczony. Najwyraźniej biegnąc przez las przewrwócił się. Na policzku miał kilka zadrapań, lekko utykał. Kiedy Jennir pojawił się w jego polu widzenia, zaskoczony niezdarnie wycofał się pod najbliższe drzewa do którego przywarł plecami. Zaczął coś mamrotać, na początku cicho, potem krzyczał:

- Nie! Oszukaliście mnie! Zabraliście z Ryloth, z mojego rodu, na czele którego kiedyś bym stanął, a po kilku latach zlekceważyliście mnie i moją całą dotychczasową drogę! Jesteście gorsi niż Huttowie! Zesłaliście mnie tutaj! Na to bezludzie! I po co? AgriCorps! Tutaj pozbywacie się niewygodnych wyrzutków, którzy nie są przydatni zakonowi, a których moc jest zbyt wielka, żeby spuścić ich z oka!

Twi'lek drżącymi rękoma zaczął szukać czegoś w połach szaty.

- Nie wiem o kim mówisz! Nie znam żadnego Kuna! Wiem za to, że kłamiesz! Albo jesteś głupcem, bo sam najwyraźniej nie wiesz o czym mówisz! On miał racje! Jesteście wszyscy durniami, którzy poganiają to stado idiotów i ciągną na łańcuchu tę całą śmieszną Republikę! Ty i twoi kompani zginiecie!

Virgord rzucił się do przodu a w jego dłoni pojawiła się zapalona klinga zielonego miecza świetlnego.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Dass Jennir
Rycerz Jedi



Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Taris

 Post Wysłany: Czw 19:53, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Jennir bez trudu odskoczył przed pierwszym ciosem Virgorda. Wiedział, że długo nie będzie mógł uciekać przed mieczem Twi'leka. Dlatego musiał go szybko przekonać.
- Naprawdę chcesz tego? Myślisz, że śmierć Toramiego i twojego towarzysza są ostatnimi jakie zadasz? Zapytaj swojego nowego "przyjaciela" jak zabijał swoich przyjaciół i towarzyszy. Zapytaj go o to jak zniszczył połowę galaktyki dla zaspokojenia swoich żądz. Zapytaj go o to jak w końcu został pokonany przez jedi. Czy na prawdę chcesz podążać tą drogą Monardusie. Jeszcze nie jest za późno, wciąż możesz zawrócić.- Jennir przyglądał się chłopcu przez chwilę, po czym znowu zaczął mówić. Tym razem zupełnie innym tonem, tak jakby udzielał lekcji jakiemuś młodszemu koledze w czasie szkolenia w świątyni na Coruscant.
- Wydaje mi się, że odniosłeś mylne wrażenie uznając Moc za drogę do potęgi. To coś o wiele wspanialszego. Wiesz po co jedi medytują? Po co przez lata ćwiczą w świątyni? Po co dniami i nocami siedzą nad bazami danych? Dla dwóch rzeczy. By pomagać innym i aby znaleźć harmonię. Nie wiążą nas nasze emocje. Nie boimy się. Nie nienawidzimy. Jesteśmy wolni i spokojni. A nasz spokój dajemy innym. Dla cie to może być tylko kolejna nudna lekcja, ale w rzeczywistości jest to jedyna prawda o Mocy. Tylko tak możesz osiągnąć szczęście. Nie kuszę ciebie obietnicami potęgi i chwały. I chociaż często jest naszym udziałem, to jest tylko efektem ubocznym podczas gdy celem jest prawda. Nie zamierzam cię oszukiwać, dlatego mówię ci tylko i wyłącznie prawdę.- Dass mrugnął oczyma i stanął bez ruchu spoglądając w oczy Twi'leka.
- Jeśli mimo tego co powiedziałem nadal chcesz walczyć, to tak będzie. Zabij mnie jeśli to pomoże ci odnaleźć prawdę. Uderz z całą siłą. Jestem na to gotowy. Wiem, że w ten sposób stanę się jednym z Mocą. Śmierć to tylko początek nowej drogi. Dalej chłopcze, dokonaj wyboru!- niebieskie oczy Jennira dalej spoglądały na twarz chłopaka czekając na jego reakcję.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Czw 22:33, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Chłopak biegnąc w stronę Jennira niezgrabnie potknął się i kompromitująco zarył twarzą w ściółkę leśną. SPanikowany podniósł wzrok i spojrzał na Jennira. Wyglądał tak jakby przemowa Jedi wywarła na nim pewien skutek. Twi'lek natychmiast podciągnął się i ściskając miecz w casiśniętej dłoni zaczął czołgać się do tyłu. Jego ubranie było porwane i jeszcze bardziej ubrudzone mokrą ziemią, mchem i zeschniętymi liścmi. Virgord wysyczał:

- Kłamiesz, wszyscy łżecie jak psy, znam wasze kłamstwa, przejrzałem je!

Twi'lek z pewnością kontynuowałby w tym tonie, kiedy zza jego pleców dobiegł spokojny głos Tremayne'a:

- Niestety chłopcze to ty jesteś w błędzie. Oszukano cię. Cokolwiek lub ktokolwiek tkwi w holokronie - chce cię wykorzystać. Nie zależy mu na tobie, używa cię do swoich celów. Czujesz jego obecnośc, prawda? Mój przyjaciel, mistrz Jennir mówił prawdę. To Jedi są twoją prawdziwą rodziną, nie jakiś podstępny głos sączący ci do głowy truciznę kłamstw. Zresztą sam go przejrzałeś. Przysłuchiwaliśmy się z Jennirem twojej dyskusji z nim.

Tremayne opierał się swobodnie o drzewo przy którym jeszcze przed chwilą stał Virgord. Jego miecz zwisał przy pasie, a jego właściciel zachowywał spokój. Ruszył powoli w stronę Twi'leka, wyciągając do niego rękę.

- Miałeś rację. To nie ty zabiłeś Toramiego. Nie ty kierowałeś swoimi czynami, nie byłeś sobą. To naturalne, byłeś zawiedziony, że żaden z mistrzów nie wybrał cię na pełnoprawnego padawana, to może zrodzić uczucie zdrady. Z pewnością nie wiesz, że ja sam będąc w wieku kilku lat, obawiałem się, że trafię do AgricCorpsu, każdy się tego boi. Zawód może być ogromny...Tylko, że my przylecieliśmy tutaj po ciebie. Rada zdecydowała się dać ci jeszcze jedną szansę. Chcieliśmy cię zabrać na Coruscant. Na pewno rozumiesz, że teraz może być trudniej, ale ta cała sytuacja udowadnia nam tylko, jak mocno my, Jedi, musimy opierać się pokusie ciemnej strony mocy, mrugnięcie oka i tracimy esencję naszego istnienia! Nasze powołanie. I co wtedy? Ulegamy podszeptom, nieważne czy głos przemawia do nas z holokronu czy gdzieś z zakamarków naszej własnej duszy. Nie skacz ku tej bezkresnej otchłani ciemności, z niej nie ma powrotu. Stały się rzeczy straszne, ale nie oznacza to, że muszą zaważyć na twoim życiu.

Tremayne przysiadł w kucki tuż przed zdezorientowanym Twi;lekiem spoglądając mu poważnie prosto w oczy. Decyzja należała do Virgorda. Prawda jednak była taka, że obaj Jedi nieco okłamywali chłopaka. Jego winy były straszne i o jego losie zadecyduje jeżeli nie klinga miecza świetlnego to w najlepszym wypadku Rada Jedi na Coruscant.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Dass Jennir
Rycerz Jedi



Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Taris

 Post Wysłany: Czw 22:47, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Jennir bez słowa podszedł do chłopaka i położył mu dłoń na ramieniu.
- Monardusie, znalazłeś się na rozstajach. Musisz teraz wybrać. Wiedz tylko, że cokolwiek się stanie jesteśmy przy tobie. Zakon zawsze będzie twoją rodziną.- Dass mówił tak jakby przemawiał do dziecka potrzebującego wiary, że następna próba, obojętnie czego, powiedzie się. Uśmiechnął się do Tremayne'a. Jego towarzysz zrobił dokładnie to czego od niego oczekiwał. Jednak wciąż sytuacja była niepewna i mogła ulec zmianie w każdej chwili.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Śro 9:51, 18 Kwi 2007    Temat postu:

Presja Ciemnej Strony Mocy wzrastała. Jej obecność stawała się nieprzyjemnie wszechobecna. Virgord przyparty do drzewa wpił się pazurami jednej dłoni w korę drzewa, a w drugiej trzymał zapalony miecz Toramiego. Statyczne trzaski zakłócały krótki moment ciszy, która wypełniła przestrzeń po przemowach Jennira i Tremayne'a. Jedi byli gotowi do interwencji w każdej chwili. Chłopak zachowywał się jakby naprawdę postradał zmysły. Mamrotał do siebie, uśmiechał się, po czym wykrzywiał twarz w zbolałym grymasie. Tłumaczył coś sobie i co chwila spoglądał na Jedi. W pewnej chwili jego twarz stężała. Twi'lek spojrzał w gęstwinę i wykrzyknął:

- Nie! Chcecie go oddać jej!


Po czym chłopak nadspodziewanie zwinnie skoczył w leśną gęstwinę i zaczął uciekać. Jakby na potwierdzenie słów Virgorda gdzieś bardzo blisko trzasnęła gałązka. Wyglądało to tak jakby ktoś nieuważnie na nią nadepnął. Tremayne w zdziwieniu ściągnął brwi i stanowczo potwierdził słowa padawana:

- On ma rację, ktoś tu oprócz nas jest! Czwarta osoba! Wzrost obecności Ciemnej Strony, to jej kolejne źródło! Biegnij za Virgordem, ja zajmę się ...kimkolwiek ona jest!


Tremayne skoncentrował w sobie Moc i skoczył w koronę drzewa znikając partnerowi z widoku.

Jennir do tej pory skupiony na Twi'leku uznał, że wzrost potęgi Ciemnej Strony wynika z manipulacji tego co zamieszkiwało holokron. Teraz i on czuł obecność jeszcze jednej osoby. Czy to przypadek? Kolejna istota skażona Ciemną Stroną? Teraz pościg za Virgordem stał się osobistym zadaniem Jennira. Wraz z pojawieniem się nowego aktora na scenie, stawka rosła! Czyżby nowy wróg przybył po holokron.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Dass Jennir
Rycerz Jedi



Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Taris

 Post Wysłany: Śro 19:58, 18 Kwi 2007    Temat postu:

Gdy Jennir miał szczerą nadzieję, że cała ta przygoda się skończy wszystko nabrało zawrotnego tempa. Zdążył tylko przyciągnąć swój miecz świetlny z pasa Tremayne’a gdy ten rzucił się do akcji.
Dass nie zastanawiając się ani chwili rzucił się za Virgordem. Nadszedł czas na wykorzystanie całego swojego potencjału. Szybkość biegu niebieskookiego jedi ograniczały tylko zarośla i drzewa. Jennir skakał i schylał się w zależności od napotkanego terenu. Zmysły wyostrzyły się do nieprawdopodobnego poziomu. Węch podpowiadał mu, którędy biegł Virgord. Wyczuwał mocą gdzie uciekał niedoszły padawan.
Leśne zwierzęta mogły tylko dojrzeć zielonego drapieżnika o białej grzywie, polującego na ofiarę. W pewnym sensie tym właśnie stał się Jennir. Moc pozwoliła mu na osiągnięcie zawrotnej prędkości. Moc pozwoliła mu na wyostrzenie zmysłów. I to moc pozwoliła mu wyczuwać zbiega z sporej odległości. Jedi zdał się na instynkt czuł, że tym razem nie może zawieść.
Gdzieś z tyłu głowy pętała się jedna myśl. Kim jest ona? Była gdzieś w lesie. Nosiła w sobie cierpienie i nienawiść. Podświadomie Jennir starał się wybadać kim ona jest. Te starania przerwał rów, który dostrzegł w ostatniej chwili. Długi skok uratował Dassa przed możliwym połamaniem nóg. Jedi odgonił myśli o nowym przeciwniku i ponownie skupił się na Virgordzie. Chłopak myślał, że znowu ktoś go zdradzi. Wszystko przez holocron Kuna. Jennir obiecał sobie, że przy następnej okazji zniszczy przeklęty przedmiot i pozbędzie się ciemności roztaczanej przez Kuna.
Biegł dalej na spotkanie przeznaczenia...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Pią 21:44, 20 Kwi 2007    Temat postu:

Jennir zagłębił się w puszczę. Biegł, a Moc dodawała mu sił, mimo to ze zdziwieniem stwierdził, że nie może dogonić Virgorda. Znowu coś jakby przyspieszało upadłego padawana, a Jedi wstrzymywało w biegu. Jennir musiał uważać, teren robił się coraz bardziej wilgotny i grząski. Złote liście kryły pod sobą śliskie błoto i wilgotną ściółkę. Bieg po takim terenie był doprawdy trudny, nawet przy użyciu Mocy. Po kilku minutach biegu Jennir usłyszał krzyk i dźwiek wydawany przez duży obiekt wpadający do wody!

- Nieeeee!

Jennir podbiegł jeszcze kilka metrów, po czym zorientował się, że znajduje się na grzęzawisku. Teren zdawał się falować zupełnie jakby gdzieś przed nim ktoś wrzucił kamień do wody i to co odczuwał było kręgami rozchodzącymi się po tafli we wszystkie strony. Jennir tylko dzięki temu, że był biegły w posługiwaniu się Mocą, nie ugrzązł w śmiertelnej pułapce błotnistej mazi. Virgord nie miał tyle szczęścia. Jedi dostrzegł go jak w szale szamotał się kilka metrów przed nim. Jego ubranie było zniszczone i cały był pokryty błotną mazią i opadłymi z drzew liśmi. Miotał klątwy i złorzeczył całemu światu:

- Nie! Ratunku! Przeklęci Jedi i ich podstępy! To iich wina! Nieeeee! Nie chcę tu zginąć! CO?! Nie możesz! Nie zostawiaj mnie! Tak! Nie chcę Zginąć! Zrobię co mi rozkażesz! Nie kłamię! Proszęęęę pomóż mi, tonę! Błagaaaam! Tak, przejdę na ciemną stronę mocy! Chcę poznać Twoje nauki, tylko nie pozwól mi umrzeć!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Dass Jennir
Rycerz Jedi



Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Taris

 Post Wysłany: Pią 22:29, 20 Kwi 2007    Temat postu:

Jennir spojrzał na całą scenę. Twi'lek wyglądał teraz tak żalośnie, niczym zwierzę złapane w pułapkę.
- Uspokój się Virgordzie. Im bardziej się szamotasz tym głębiej się zapadasz. Nie musisz przechodzić na ciemną stronę mocy. Nie zginiesz a przynajmniej nie dziś.- Jennir wiedział, że telekineza na nic tu się nie zda. W duchu przeklinał to, że nigdy nie zdecydował się na porządne wyćwiczenie tej umiejętności i ignorował polecenia mistrza Yody. Mimo to moc mogła okazać się skuteczna. Niebieskooki jedi rozejrzał się po grzęzawisku, szukał mocnej gałęzi blisko Virgorda. Gdy taką znalazł skoczył i mocno uchwycił sękatą gałąź jedną reką. Drugą rękę wyciągnął do Virgorda z przyjaznym uśmiechem na ustach.
- Chodź chłopcze!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Sob 9:59, 21 Kwi 2007    Temat postu:

Twi'lek spłoszony obrócił się za siebie, żeby dostrzec osobę do której należał głos obiecujący ratunek. Wszystko wskazywało jednak na to, że nie widział Jennira. Było to tym dziwniejsze, że chłopak kilkukrotnie spojrzał prosto na Jedi. PO chwili kiedy nie mógł nic zobaczyć zaczął się denerwować i coraz bardziej pogrążać się w bagnie:

- Gdzie jesteś? Nie widzę cię! Ratunku! Co to za podstęp! Gdzie się chowasz?! On miał rację, wszyscy jesteście kłamcami! Nieee, nie chcę ginąć! NA przodków, nie chcę umierać! Jest za wcześnie!


Jennir znów czuł czyjaś obecność. Ktoś jakby drwił z niego, naśmiewał się. Niemal słyszał złośliwy głos szepczący mu do ucha:

- Oooooo jaka szkoda, wielki Jedi, wojownik o pokój i sprawiedliwość, nie może wyciągnąć biednego, szamoczącego się chłopca z tej nędznej, małej sadzawki. Jakże wielkie byłoby rozczarowanie Twojego mistrza...Chyba go zawiedziesz Dassie Jennir...hahahhahaha

Jedi starał się nie zwracać uwagi na głos, czy też ledwie wrażenie i pomóc zapadającemu się w bagno chłopakowi. Użył Mocy, żeby wpłynąć na umysł Virgorda. Słowa tutaj nie pomogą. Ledwie musnął powierzchni jego umysłu, a został porażony ogromem emocjonalnego spustoszenia jakie wywarło na Twi'leku odrzucenie przez Zakon, poczucie krzywdy i rodząca się z tego powodu rozpacz, niechęć a wreszcie nienawiść. Czy to możliwe, że to Zakon ponosi odpowiedzialność za tą tragiczną sytuację? Być może odrzucono Virgorda zbyt pochopnie? Może ktoś popełnił fatalny błąd zsyłając go na Dantooine? Z tego co Jennir ledwie w ciągu sekund odkrył, chłopak był teraz oszalałym wrakiem, zapewne niezdolnym do zaufania komukolwiek. Bardziej kwalifikującym się do wielomiesięcznego leczenia psychiatrycznego niż szkolenia na rycerza Jedi, który w końcu musi kontrolować swoje pasje i cechować się zrównoważonym, pewnym charakterem. Co więcej podwójne morderstwo, nawet jeżeli dokonane z podjudzenia złego ducha holokronu, dyskwalifikowała chłopaka do służby w Zakonie. Jeżeli nie skończy w zamkniętej placówce dla psychicznie chorych, a w zwykłym więzieniu, będzie mógł mówić o szczęściu. Oczywiście wiele tutaj zależało od Rady.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Dass Jennir
Rycerz Jedi



Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Taris

 Post Wysłany: Sob 12:36, 21 Kwi 2007    Temat postu:

Przez ułamek chwilii w sercu Jennira rodziła się panika. Jednak drwina tylko go wzmocniła. Mistrz Trebor nigdy nie zostawiłby potrzebującego, próbował by tak dlugo aż by go uratował. To wspomnienie o dawnym mentorze i przyjacielu wzbudziło w Dassie nową siłę. Uźył mocy by skontaktować się z chłopakiem.
- Jestem tu Virgordzie. On cały czas próbuje zmusić cię do przejścia na ciemną stronę. Bawi się twoimi zmysłami. Wzbudza strach. Nie musisz się bać , jestem tutaj. Pomogę tobie jeśli tylko mi na to pozwolisz. Skup się.
Jennir wyciągnął rękę do chłopca tak daleko jak tylko mógł. Niemalże musnął jego lewe lekku. Niestety nie mógł go uratować bez pomocy z jego strony. Wszystko zależało od tego czy Jennirowi mimo wszystko udało się wzbudzić cień zaufania w twi'leku.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Sob 13:40, 21 Kwi 2007    Temat postu:

Spanikowany Twi'lek krzyknął:

- Pomóż mi! Błagam!

I wyrzucił ręce w kierunku Jennira. Chwycił go mocno, tak, że omal nie pociągnął go do bajora. Virgord nagle uśmiechnął się upiornie i ze zdwojonymi siłami zaczął ciągnąć Jedi do błota. Wysyczał paskudnym głosem:

- Ty głupcze! Jeżeli myślisz, że wypuszczę go tak łatwo to jesteś w wielkim błędzie! Jest mój! Co zrobisz teraz? A może ty zechcesz przejść na Ciemną Stronę Mocy? Tylko tak uratujesz i siebie i jego. Doprawdy umysły Jedi są tak podatne na korupcję. Każdy z was ma jakieś skryte pragnienia, które są jedynie wyciszane przez wasze opresyjne szkolenie. Zabrania się wam kochać, pożądać, pragnąć, robią z was małych frustratów, żywe droidy, które wszystkiego sobie odmawiają wierząc, że Moc wypełni wam całe życie, ale Moc nie da ci poczucia spełnienia poprzez miłość do drugiej osoby, Moc nie wypełni ci samotnych godzin w twojej komnacie w Świątyni na Coruscant. Myślicie, że rozumiecie Moc, a tak naprawdę jesteście ślepcami - niewolnikami swoich wyobrażeń o Mocy. Ten chłopak ma pasję, dlatego go tutaj zesłaliście i dlatego to ty zostaniesz w tym grzęzawisku, a nie on.

Twi'lek uśmiechnął się paskudnie i pociągnał Jennira jeszcze mocniej, wciągając go do wody. Sam używając telekinezy o niesamowitej sile wyskoczył z bagna i z trudem chwycił się zwisającej nad bagnem gałęzi wielkiego drzewa. Z wielkim wysiłkiem wdrapał się na nią i zniknął pośród rzednących liści.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Dass Jennir
Rycerz Jedi



Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Taris

 Post Wysłany: Sob 18:42, 21 Kwi 2007    Temat postu:

Dass miał już serdecznie dość tej pogoni. Powinien dać chłopakowi zginąć i zabrać holocron. Niestety gdyby nie spróbował uratować twi'leka przed ciemną stroną nie byłby sobą. Teraz miał już pewność, że chłopak jest skorumpowany. Szkoda tylko, że nie miał jej zanim stracił szansę zakończenia tej katastrofalnej misji.
Jasnowłosy jedi spojrzał na gałąź, na której jeszcze przed chwilą wisiał i skoncentrował się. Wyciągnął prawą rękę w jej kierunku. W koniuszkach palców poczuł wibracje. Było tak zawsze gdy używał telekinezy. Uczucie było miłe ale zawsze niepokoiło Jennira. Dlatego był tak niechętny rozwijaniu tej umiejętności. Teraz jednak było wiele innych spraw, o które mógł się martwić. Jeśli nie zakończy sprawy Virgorda teraz, problemów może nawet przybyć.
Chwilę zastanawiał się nad tym co może się teraz dziać z Tremayne'm i tajemniczą przeciwniczką...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Sob 20:03, 21 Kwi 2007    Temat postu:

Jennir szybko znalazł się na gałęzi. W zaskakujący dla siebie samego sposób, mógł podjąć pościg za Virgordem. Chłopak był chyba stracony. Ciemna Strona Mocy znalazła właściwą osobę, jego frustracja pchnęła go ku zbrodni, a teraz będzie musiał za nią zapłacic. Przynajmniej z wyśledzeniem twileka nie będzie problemu. Obecność ciemnej strony była tak wyraźna, że tylko ktoś pozbawiony kontaktu z Mocą mógłby jej nie wyczuć. W Jedi wstąpiła nowa determinacja. Holokron musiał być odzyskany. Od tego zalezało zbyt wiele. Jak widać jego zawartość była niszczycielska. Jennir zeskoczył z drzewa i biegł śladem Virgorda. Mijał kolejne drzewa, głazy i krzaki, zaczął wspinać się na strome zbocze. Twilek też tędy przebiegł, zostawił ślad nie tylko w Mocy ale i na ziemi, zdeptanej trawie i liściach. Jennir pomagał sobie rękoma, wspinał się już na szczyt wzniesienia i chwycił gałęzi. W tym momencie obecność Ciemnej Strony eksplodowała, a zaraz potem fizyczny ból. Jakimś cudem Jedi nie zdążył cofnąć ręki i Virgord uderzył w nią ciężkim kijem. Jedi stracił równowagę i niemal upadł, zdążył jednak złapać inną gałąź zdrową ręką. Przed nim stał Virgord, który właśnie szykował się do drugiego ciosu.

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Dass Jennir
Rycerz Jedi



Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Taris

 Post Wysłany: Sob 21:02, 21 Kwi 2007    Temat postu:

Instynkt wziął górę. Jennir rozkołysał się na gałęzi i skoczył na Virgorda, a raczej za niego. Gładko wylądował i błyskawicznie sięgnął po rękojeść swojego miecza świetlnego. Zielona klinga pomknęła w kierunku torsu twi'leka. Przed oczami Jennira przebiegły obrazy dokonanych przez Virgorda morderstw. Oczami wyobraźni zobaczył to kim mógłby stać się Virgord gdyby nie ciąg tych tragicznych wypadków. Być może twi'lek zostałby kiedyś wielkim bohaterem. Niestety dokonał wyboru. Ważne jest tu i teraz. A tu i teraz Jennir musiał zabić niemalże bezbronnego mordercę. Nie dlatego, że chciał ale dlatego, że musiał. Pragnienia i osobowość tego chłopca zagrażały życiu milionów istot. Poza tym nie miał czasu na kolejną próbę wzięcia Virgorda do niewoli. Gdzieś w tym lesie jego towarzysz toczył samotną walkę z adeptem ciemnej strony. Kimś kto stanie się o wiele większym zagrożeniem niż twi'lek, gdy w jego ręce wpadnie holocron. Jennir nie mógł ryzykować, a jednak czuł, że to co teraz robi będzie go prześladować przez długi czas.

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faeton
Game Master



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Sob 21:35, 21 Kwi 2007    Temat postu:

Cios był skuteczny. Virgord padł bez ruchu na ziemię. Pościg zakończony. Co prawda nie tak jak Jennir by sobie życzył, ale cóż, najwyraźniej nie było innego wyjścia. Teraz wystarczyło znaleźć holokron. Jedi klęknął przy ciele twileka. Patrzył chwilę na nieruchomego Virgorda zastanawiając się czy nie było innego wyjścia? Ze smutkiem stwierdził, że nie. Zarowno on jak i Tremayne próbowali do niego dotrzeć, przekonać, że brnie w złym kierunku. Nie poskutkowało.

Jedi przeszukał Virgorda i po chwili znalazł niewielką piramidkę wykonaną ze złotego metalu i płytek czarnego i przejrzystego kryształu. W środku znajdował się jakiś skomplikowany mechanizm. Kiedy Jennir dotknął przedmiotu poczuł ciepło. Omal nie stracił równowagi. Oparł się o ziemię. Niestety zrobił to zmiażdżoną kijem ręką. Poczuł eksplozję bólu. Upadł na trawę a piramidka potoczyła się po liściach i zatrzymała się dwa metry od leżącego Jennira. Jedi czuł się przez chwilę jakby ktoś założył mu na skronie koronę z płomieni. Jego oczy zaczęły go piec. Usłyszał ciepły, przyjacielski głos:

- Czyż cena za zwycięstwo nie jest gorzka? I oto Jedi - bohater leży powalony. Zwycięstwo? A może nie należy o tym myśleć jak o zwycięstwie? Zabiłeś tego nieszczęśnika z zimną krwią...Gdzie cie to umiejscawia? Zastanów się nad tym...

Jennir chciał się wstać. Podniósł się na łokciach i sięgnął po holokron. Zaczynał źle widzieć. Dałby głowę, że widział, jak do piramidki podchodzi przystojny, śniady mężczyzna i sięga po przedmiot. Znowu usłyszał głos:

- Czy wiesz jak cenna wiedza zawarta jest w tym niewielkim przedmiocie?
Czy zdajesz sobie sprawę, że za jej sprawą mógłbyś posiąść ten straszliwy konflikt rozdzierający Galaktykę? Wystarczy podjąć decyzję. Ból zniknie, a krótkotrwała niedogodność zamieni się w przyczynek do chwały, a nie będzie to chwała oparta na pysze...a jej źródłem będzie autentyczne i czyste zadowolenie z wygaszenia wojny...Wystarczy powiedzieć!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Holocron
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group