FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
W krainie Cieni
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Skończone misje » W krainie Cieni
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Woland
Game Master



Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Turek Stadt

 Post Wysłany: Czw 18:26, 07 Gru 2006    Temat postu:

Odległy i całkowicie niezamieszkały układ, niezamieszkały ze względu na brak jakichkolwiek planet i jakiejkolwiek ekonomicznej wartości blado święcącej gwiazdy. Jeden z tysięcy takich punktów na ogromnej mapie wszechświata. Brak życia jest jednak tylko pozorny, kilka dużych jednostek wyraźnie odcina się od ciemnej pustki wszechświata. Separatystyczne frachtowce stojące burta w burtę z okrętami Republikańskiego Rababu wyglądają groteskowo, jednak wystarczy krótka obserwacja by zauważyć ślady walki. Zdobyte przez Rhadego statki stanowią całkiem ciekawy zestaw. Obok siebie stały lekkie transportowce Hardcell, wciąż robiąca wrażenie część dziobowa lekkiego niszczyciela Recusant i ogromny frachtowiec Lucrehulk. Każdy z tych okrętów wiózł na swoim pokładzie fortunę.

Ochroniarze barona Vissana z wprawą wdarli się na cichy statek Federacji Handlowej. Przyświecając sobie latarkami ruszyli w stronę mostka jednostki, aby przywrócić zasilanie. Jedna grupa ruszyła w tym samym czasie do ładowni sprawdzić stan zdobyczy. Poprzednie oględziny przyniosły zaskakujące rezultaty, reaktory okrętowe, przystosowane do zasilania Sabaothów, generatory osłon i tony nieprzerobionej rudy. Tym razem wszyscy liczyli na bardziej spektakularną zdobycz, jako, ze Lucrehulk był dużo większy od Hardcelli. Drzwi ustąpiły nadzwyczaj łatwo, w tym samym momencie zapłonęły światła odpalone przez grupę, która miała zająć mostek. Komuś wyrwało się krótkie
-Na MOC
Faktycznie, widok mógł zaskakiwać w ładowni rzędami stały dezaktywowane droidy bojowe, tysiące B-1, dziesiątki SBD, droidek, AAT, nawet kilka IG-100 „Magma Guard”. Co prawda każdy z robotów nosił ślady uszkodzeń, najczęściej od ognia, sama ich liczba potrafiła przerazić. Żaden z napastników nie chciał sobie nawet wyobrażać coby się stało, gdyby te maszyny były na chodzie.
W tym samym czasie druga grupa, która wcześniej zajęła mostek starała się znaleźć ostatniego członka załogi, którego zwłok nie znaleziono na mostku. Leżał przy drzwiach, do których zamka zdążył nawet wsunąć kartę kodową. Jeden z ochroniarzy przesunął ją do końca. Drzwi z lekkim zgrzytem rozsunęły się. W środku znajdowały się ustawione długimi rzędami lasery, rozmontowane na części turbolasery, wyrzutnie lekkich torped i pełne skrzynie innego wyposażenia i ekwipunku. Zdobycz była królewska.

Kapitan obserwował wszystko z mostka swojego okrętu. FAV spisał się w swojej dziewiczej bitwie wspaniale. Rhade drgnął kiedy usłyszał ruch za swoimi plecami. Załoga mostka zeszła niżej świętować sukces, ich głosy dobiegały, aż tutaj. Ręka odruchowo powędrowała w stronę kabury.
-Ależ kapitanie Rhade to nie będzie potrzebne, jestem dowódcą zespołu Floty Rababu. Komandor Ken Marinaris do usług. Mam nadzieję, że FAV zdał egzamin. Przyniosłam panu wykaz zdobytego towaru. Dodatkowo pozwolę sobie pogratulować sukcesu.
Tu wsunęła w rękę Rhadego datapad, jednak nie zdążyła już doczekać odpowiedzi, bo na mostek wpadł bosman wraz z resztą załogi. Rhade mógł tylko pobieżnie rzucić okiem na dane.

Cytat:
Hardcell B-23
2.5 miliona ton rudy
Hardcell B-19
2.5 miliona ton rudy
Hardcell B-150
40 reaktorów wysokiej mocy
Hardcell B-12
40 reaktorów wysokiej mocy
Lucrehulk A-26 Trader
26 tys. droidów B-1
700 droidów SBD
200 droidów Droideka
70 droidów AAT
3 droidy IG-100
4 tys płyt durastalowych wysokiej odporności
200 laserów przeciwlotniczych
40 rozmontowanych turbolaserów
100 lekkich wyrzutni torped
4 tys. skrzyń lekkich blasterów
2 tys. skrzyń granatów
1 tys. karabinów blisterowych


Bosman robił zbyt dużo hałasu by się skupić na liczbach.
-Szefie, najwyższy ochrzcić naszego maluszka, zdobył pierwsze paski w boju. Bezimienny okręt przynosi pecha, a to niedobrze.
Załoga wzniosła okrzyk poparcia. Każdy miał jakąś propozycję, jednak decydujący był głos kapitana.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Pią 18:20, 08 Gru 2006    Temat postu:

A kobieta to może nie ? przeszło przez myśl Rhademu. Nie był negatywnie nastawiony do kobiet ale na Tartarusie istniał ścisły podział ról i mimo że Telemachus miał otwarty umysł gdzieś głęboko w nim tkwił stary marynarski przesąd. Jednak Zim miał racje, okręt należało nazwać od nowa. Kiedy stał w doku stoczni Rahabu miał swoją nazwę, ale teraz kiedy przyjął nową załogę i ruszył w bój należała mu się nowa nazwa.
- „Shas’o Kais” …
To była nazwa w starym dialekcie na którym jeszcze od czasu do czasu porozumiewano się na rodzimej planecie większości załogi. Oznaczała tyle co „zdolny ogień”, dla okrętu który przeszedł swoją próbę ognia była to dobra nazwa.
Bosman skinął z powagą głową, nie oglądając się podniesionym nieznoszącym sprzeciwu głosem zwrócił się do stojących za nim ludzi.
- A wy co ?! ktoś wam dał wolne ?! … do roboty !
Załoganci przepychając się skoczyli na korytarz, co jak co ale nikt z nich nie chciał się narazić na gniew Zima. Choć zdarzały się przypadki istot którym przegonienie kilka razy po pokładzie sprawiało przyjemność.
Bosman uśmiechnął się i sam opuścił mostek zostawiając oboje dowódców samych. W końcu Rhade mógł zapoznać się z datapadem. Łup był rzeczywiście obfity, nawet bardzo obfity, wystarczyło tego wszystkiego na uzbrojenie niewielkiej armii. Nie podnosząc głowy i ciągle przeglądając dane zwrócił się do pani komandor.
- Stan statków ?
- Dwa Hardcelle są już gotowe do lotu, dwa kolejne uruchomimy w przeciągu godziny. Lucerhulk to zupełnie inna sprawa, odpalenie jego reaktora i reszty podzespołów potrwa co najmniej jeden dzień. Co się tyczy tego kawałka niszczyciela … co mamy z nim zrobić.
- Rozmontować do ostatniej śrubki, zdjąć uzbrojenie i elektronikę … resztę przetopić.
- Chce pan jakąś pamiątkę ?
Dopiero w tym momencie Telemachus podniósł głowę by spojrzeć na panią komandor. Była piękną kobietą i przez chwilę jego myśli błądziły w zupełnie innym kierunku niż powinny.
- To niebędzie konieczne.
- Tak tylko zapytałam.
- Doceniam gest ale nie zbieram takich pamiątek.
- Rozumie, a tak z ciekawości co chcesz zrobić z tym olbrzymem ?
Kapitan nie pamiętał kiedy z kobietą przeszli na „ty” ale nie miał zamiaru jej tego wypominać.
- Będzie stanowić mobilną bazę zaopatrzeniową. Zamiast wracać z ładunkiem za każdym razem pod Rahab będę podsyłał zdobycz na Lucerhulka. Ma nieprzeciętną ładowność i bez trudu pomieści cokolwiek co zdobędziemy.
- A załoga ?
- Ta sama co poprzednio, 99% obsady tych statków to droidy. Moi ludzie już pracują nad głównym komputerem okrętu, wygląda na to że korzysta ze starej matrycy bezpieczeństwa. Pewnie był na końcu kolejki do modernizacji, Neimodianie nigdy nie kwapili się z wydawaniem pieniędzy na modyfikacje.
- Jednak potrzebujesz żywych nadzorców.
- A pani komandor piszę się na takiego ?
Kobieta roześmiała się wysokim głosem, był to chyba najmilszy moment jaki Rhade przeżył w ciągu ostatnich dni. Sam uśmiechnął się lekko, starał się nigdy ni tracić swej profesjonalnej postawy zawodowego żołnierza, ale takie momenty jak ten sprawiały że zaczynała ona powoli się rozłazić. Weź się w garść człowieku, na to też przyjdzie czas. skarcił się w myślach.
- Nie, ja mam swój statek i swoje stadko do pilnowania. Ale dziękuje za propozycje.
- Jakby co miejsce zawsze się znajdzie.
- Trzymam za słowo.
- Wracając do tematu … macie coś dla nas ?
- Pan Khan prosił by przekazać wam kilka informacji zebranych z różnych źródeł. Dotyczą one głównie ruchu tranzytowego na Metalron i trochę niepewnych informacji o statkach konfederatów w okolicy.
- Coś nowego ?
- Nie, większość ich floty siedzi w wschodnim kwadrancie galaktyki. To że trafiliście na tego Resuscanta był dosyć pechowe, wygląda na to że był to najsilniejszy okręt w tym rejonie, najsilniejszy i jedyny.
- Zero eskorty ?
- Eskortą zajmą się inne okręty o ile takie mają, wszystkie ciężkie zostały wysłane na wschód. Chyba coś kombinują, republikanie też wysłali swoje okręty niewiadomo gdzie.
To co mówiła Marinaris przynajmniej w pewnym stopniu było wiadome Telemachusowi, zakrajało się chyba na ofensywę Wielkiej Floty Republiki a konfederaci ściągali każdy dostępny okręt by jej przeciwdziałać.
- Przewieźcie cały towar na Rahab, Lucerhulk niech tu zostanie. Jeśli to nie kłopot obsadzony załogą pryzową z pani okrętów.
- Niema problemu, moi chłopcy i dziewczęta oraz ci o niezidentyfikowanej płci zaopiekują się tym stateczkiem i naprawią co się da. Za dzień albo dwa przyleci tu ekipa naprawcza by wstawić na tory ten obwarzanek.
Co by tu nie mówić mężczyzna nie przywykł do takiej rozmowy z jakby nie patrzeć osobą starszą stopniem. Jednak ta rozmowa z dosyć bezpośrednią panią komandor nawet trochę go bawiła.
- Byłbym wdzięczny, zamiast za każdym razem fatygować się tutaj mógłbym składować towary na nim.
- No kapitanie Rhade, bo pomyśle że nie będzie chciał się pan zemną spotykać.
- Przez myśl mi to nawet nie przeszło madam.
- Przestałam być damą dawno temu kapitanie. Do zobaczenia.
Odwróciła się z figlarnym uśmiechem na ustach i opuściła mostek. Rhade popatrzył jeszcze na jej tylną półsfere niczym ponownie skarcił się w duchu za takie myśli.
Odwrócił się do iluminatorów pomieszczenia i zapatrzył się w gwiazdy. Do końca okrętowego dnia załoga miała wolne i mogła świętować zwycięstwo, potem czeka ich kolejna wyprawa. Trzeba było korzystać ze sposobności, póki do tego rejonu konfederaci nie ściągną więcej okrętów i zacznie się robić nieprzyjemnie. W tedy przeniosą się do innego sektora i zaczną od nowa.
Na razie jednak Telemachus stał na mostku wpatrując się w gwiazdy.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Woland
Game Master



Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Turek Stadt

 Post Wysłany: Sob 10:49, 09 Gru 2006    Temat postu:

Biura administracji Rahabu były jak zwykle bardzo ruchliwe. Ludzi i inne istoty co chwila przesuwali się przed szerokimi, panoramicznymi oknami gabinetu Bel-Khana. Sephiroth okazał się hitem eksportowym stoczni, a większość składanych zamówień dotyczyła właśnie przeróbki niezwykle popularnych korwet Marauder. Całkowita cisza otaczała jednak inny całkiem udany projekt, który właśnie przeszedł swój chrzest bojowy. FAV stał się środkiem na szybkie i niezbyt legalne pomnażanie fortuny, zarówno swojego kapitana jak i formalnego właściciela. Ogromny łup jaki wpadł w ręce Rhadego był poważnym zastrzykiem finansowym i materialnym dla stoczni. Technicy nie sprawdzili jeszcze wszystkich droidów, ale większość po niewielkich naprawach z powodzeniem może zostać skierowana do pracy, oczywiście po odliczeniu tych, które potrzebne będą do utrzymania Lucrehulka „Wesoły Roger”, który stał się bazą wypadową korsarskiej załogi. Surowce i inny sprzęt praktycznie podwajały dochód Rababu w tym miesiącu. Dodatkowo dochodziły informacje wyciągnięte z Lucrehulka, których wartość była wielokrotnie większa, jednak co do ich losu decyzję podjąć musiał sam baron.

Starszy technik Tru’key, podobnie jak wszyscy verpini uwielbiał naprawiać różne maszyny i urządzenia, miłość tę miał niejako w genach, jednak niektóre z droidów zdobytych na konfederacji przerastały nawet jego, w końcu niemałe, umiejętności. O ile uruchomienie dosyć prymitywnych B-1 nie stanowiło problemu, to ponowne rozruszanie droidek, czy SBD było już całkiem poważnym wyzwaniem. Droidy miały zachować zdolność bojową, a równocześnie wystąpić przeciwko swoim stwórcom. Samo przerobienie dość skomplikowanego oprogramowania było trudne, do tego dochodziły jednak, często bardzo rozległe, uszkodzenia mechaniczne. Droidek, przy której męczył się verpin miała oderwane jedno z ramion a nogi z jednej strony przycięte jakimś narzędziem wytwarzającym bardzo dużo ciepła, więcej niż Tru’key był w stanie sobie wyobrazić. W końcu udało mu się uruchomić obwody droida, jednak nie na wiele się to zdało, cała konstrukcja zaczęła skwierczeć, a sam technik, ledwo uniknął zbyt bliskiego kontaktu z drugim, wciąż sprawnym ramieniem droida., który po chwili zapalił się jasnym płomieniem. Tego było za wiele, jak na biednego verpina. Klucz, którym jeszcze chwilę temu naprawiał precyzyjną maszynę poszedł w ruch, jednak w zupełnie innym celu. Czerwona farba odpadała płatami od pogniecionego kadłuba pod wściekłymi uderzeniami mechanika, który musiał się na czymś wyładować. Kiedy jeden ze strażników zaniepokojony hałasem zajrzał do pomieszczenia zobaczył potężnego droida, przed którym drżeli wszyscy Jedi, rozkręconego na czynniki pierwsze, a wszystkie większe kawałki pogięte i połamane. Większość części nadawała się tylko na złom…

Rhade spokojnie stał na mostku „Shas’o Kais” nie chciał opuszczać swojego nowego domu. Na wojnie wszystko zawsze jest łatwiejsze, szczególnie kiedy Jedi nie ma w pobliżu. Zakichani wojowniczy obrońcy pokoju, większość istot miała dla Jedi mało współczucia, czy zrozumienia. Zapomniano już o Sithach, a Jedi ze swoją tradycją wydawali się tylko ostatnim reliktem przeszłości, która powinna już w końcu odejść w zapomnienie, gdzie jej miejsce. Mała zielona lampka sygnalizowała nadejście transmisji z „Wesołego Rogera”. Bosman Zim, który wybrał się na niego doglądać prac porządkowych („Żeby nawet ślad zapachu tych przeklętych rybogłowów nie było”), miał chyba coś ważnego do przekazania.
-Kapitanie, mamy już część robotów na chodzie, technicy zapowiedzieli, ze do jutra te mniej uszkodzone będą już w pełni gotowe do obsadzenia jednostki. Udało się też wyciągnąć z tych, które pilotowały go ostatnio oprogramowanie i pracują nad wgraniem go w te nasze. IG-100 są już w praktyce na chodzie, podobnie kilka droidek. AAT-y chcą zabrać na Rahab i tam obejrzeć, podobnie jak resztę droidów. Ile mam zostawić na Lucrehulku? Czekana instrukcje.
Ostatni oficer, który pozostał jeszcze na statku, porucznik Sijumi, już z elegancko założonym opatrunkiem podszedł do Rhadego.
-Sir, przyniosłem dane wyciągnięte z Recusanta (dostępne w odpowiednim topicu)


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Nie 19:06, 10 Gru 2006    Temat postu:

Dane wskazywały to co mężczyzna podejrzewał od bardzo dawna. Linie zaopatrzeniowe Konfederacji były słabo chronione a nawet jeżeli już posiadały przydzieloną grupę eskortową to była ona rozciągnięta na dużym obszarze. W skrócie transporty konfederatów aż prosiły się o złupienie. Rhade przez chwile zastanowiło że zaczyna rozumować jak pirat, jego aktualna praca niewiele różniła się w sumie od tego niecnego procederu. On jednak polował na militarnego wroga samemu będą choćby nieoficjalnie częścią innego obozu. Nawet w pewnym sensie mu się to podobało, dzięki „wyzwolonym” ładunkom zdobywał potrzebne fundusze na kontynuowanie walki jak i na konieczne zakupy. Przesłał właśnie niedawno wiadomość dla głównego skarbnika barona Vissana by każdy z załogi „Shas’o Kais” otrzymał premię w wysokości 5 tyś kredytów na głowę. Była to szczodra premia ale ci ludzie ryzykowali wiele z dala od swoich domów by służyć pod nim. Reszta pieniędzy miała zostać zmagazynowana w skarbcu Rahabu, był to środek płatniczy na duży zakup stali Mandaloriańskiej, rzadkiego i cennego stopu posiadającego niesamowite właściwości. Jego struktura choć ekstremalnie wytrzymała była w miarę lekka i bardzo odporna na jakiekolwiek uszkodzenia. Jeżeli dane nie kłamią opierała się palnikowi plazmowemu co oznaczało też że miecze jedi będą niemal bezużyteczne w starciu z takim pancerzem. Stal ta miała posłużyć jako główny składnik szkieletu i niemal całej konstrukcji statku jaki miał z czasem powstać w odosobnionym doku stoczni Oroboros. Pozatym z tego materiału miały zostać wykonane zbroje ludzi Rhadego, służą w niebezpiecznych misjach więc należy się im najlepsza ochrona.
Ale wracając do tematu, kapitan widział dwa potencjalne miejsca w których mógłby się zaczaić i pokusić się o zdobycz. Na razie wróg nie przejawiał większego zainteresowania tym by ubezpieczać swoje szlaki, to stwarzało wiele możliwości na zdobycie potrzebnych funduszy. Nie mniej kiedy okręty konfederatów będą musiały zostać w dokach dłużej bo nie dostaną części zamiennych albo zabraknie paliwa do myśliwców ich zainteresowanie na pewno się zwiększy. Nigdy też nie należy przebywać zbyt długo w jednym miejscu, ataki powinny rozciągnąć się na całą galaktykę by odciągnąć podejrzenia przeciwnika od systemu Rahabu.
Mostek był teraz obsadzony szczątkowo, większość załogi pomagało w przeładunku towarów i przywróceniem sprawności Lucerhulkowi. Nosił on aktualnie dosyć kontrowersyjną nazwę „Wesoły Roger”, było to humorystyczne nawiązanie do ich aktualnego zajęcia. Jeden z nielicznych załogantów pełniących teraz wachtę podszedł do stojącego przy iluminatorach Telemachusach.
- Sir. przekaz z fregaty.
Kapitan przeszedł do konsolety i pochylił się nad nią włączając przekaz na żywo. Po drugiej stronie czekała na niego twarz Ken Marinaris.
- Pani komandor, czym mogę służyć ?
- To raczej ja mogę panu kapitanie. Dostaliśmy zaszyfrowaną wiadomość skierowaną do pana od administratora Khana.
Na monitorze obok pojawił się przekazywany z przewodniej fregaty plik z danymi. Komputer pokładowy „Shas’o Kais” automatycznie rozszyfrował informacje i wyświetlił ją na ekranie obok. Rhade szybko przeleciał po niej wzrokiem niczym odezwał się ponownie.
- Pani komandor. Chyba pani obecność będzie niezbędna, zapraszam na pokład.
- Postaram się być jak najszybciej.
Ken przerwała łączność. Mężczyzna kazał wydrukować rozszyfrowaną informację i udał się do swojej kajuty wcześniej instruując podwładnego by zaprowadził tam panią komandor kiedy przybędzie. Kiedy niecałą godzinę później drzwi ustąpiły na bok do kajuty weszła komandor Marinaris.
- Szybko się za mną stęskniłeś.
- Okoliczności mnie do tego zmusiły.
Kobieta przybrała zasmucony wyraz twarzy.
- A ja myślałam że chciałeś się ze mną widzieć dla przyjemności.
- Rani to me serce …
Ken roześmiała się i podeszła do biurka za którym zasiadał Rhade.
- Co tam nasz cyborg przysłał.
Mężczyzna podał jej kartkę z wydrukiem, czytała ją przez chwilę.
- Smakowity kąsek.
Słowa te odnosiły się do placówki tranzytowej na szlaku hiperprzestrzennym mieszczącej się na powierzchni Rhen Var. Na początku konfliktu Konfederacja przejęła ją z rąk słabych w tedy sił Republiki i utrzymywała ją jako instalację tranzytową dla transportów z zaopatrzeniem. Była ona oddalona znacznie od głównego frontu wojny i z uzyskanych informacji prawie nie broniona. Brak było orbitalnych instalacji bojowych jak i przypisanych okrętów, chronił ją tylko niewielki kontyngent droidów oceniani na maksimum tysiąc pięćset.
- Czego tam oczekujesz ?
- Amunicji, paliwa, części zamiennych i informacji.
- Będzie trzeba po nie pójść.
- Dlatego cię poprosiłem, potrzebuje tych droidów.
- Ilu ?
- Sądzę że setka Droidek i z pięćset SBD wystarczy.
- Poczekaj …
Marinaris wyciągnęła komunikator i połączyła się ze swoją jednostką.
- Yiku …
- Tak pani komandor ?
- Ile mamy na chodzie Droidek i SBD ?
- Chwileczkę … będzie ze sto pięćdziesiąt Droidek i prawie sześć setek SBD.
- Dzięki Yiku.
Kobieta rozłączyła się i schowała komunikator.
- Będziesz miał swoje droidy.
- Dziękuje.
- Nie masz za co, w końcu sam je upolowałeś. A teraz może byś uraczył kobietę odrobiną czegoś mocniejszego.
Rhade uniósł jedną brew ze zdziwienia, stanowczo nie przywykł do takiej bezpośredniości z osobą starszą stopniem.
- Przykro mi, niczym takim nie dysponuje.
- Ehhh…. w dzisiejszych czasach kobieta musi sama dbać o siebie.
Mówiąc to wyciągnęła niewielką piersiówkę z o ironio kieszeni na wypukłej klatce piersiowej.
- Masz przynajmniej jakieś kubki ?
Mężczyzna wstał i z pułki przyniósł jeden czysty kubek.
- Będziesz pił moje zdrowie, czy ja twoje ?
- Nie pije na służbie.
- Nie bądźmy tacy zasadniczy, trzeba oblać zdobycz.
Rhade lekko uśmiechając się pokręcił przecząco głową.
- A więc ja twoją …
I mówiąc to jednym łukiem opróżniła kubek. Telemachus powoli zaczynał czuć się niezręcznie, sytuacja mogła rozwinąć się w ciekawy sposób ale aktualnie nie miał na to szczerze mówiąc czasu. Z opresji wybawił go Zim bezpośrednio i bez ostrzeżenia wchodząc do kajuty.
- Sobie nie wyobrazisz co te ryby miały za żarcie w kantynie no w życiu…. O przepraszam.
Zreflektował się dopiero na widok Marinaris, jego wzrok powędrował na kubek przed panią komandor.
- Widzę że przeszkadzam …
Rhade uczepił się jedynej szansy jaką postawił przed nim los.
- Nie, nie, bosmanie proszę mówić.
Ken chyba wyczuła lekką nadzieje wybrnięcia z tej sytuacji kapitana i uśmiechnęła się lekko.
- No na mnie już pora, macie do obgadania dużo rzeczy chłopcy. Dam polecenie by natychmiast przetransportowano droidy na pokład „Wesołego Rogera”. Do zobaczenia kapitanie.
Schowała piersiówkę i zgrabnie poruszając się opuściła kajutę. Rhade odprowadził ją wzrokiem i podszedł do zezującego na pośladki Marinaris Zima.
- Jestem twoim dłużnikiem szefie.
Ten nie spuszczając wzroku z obiektu swego zainteresowania odparł trochę zdziwiony.
- Skoro tak mówisz chłopcze, skoro tak mówisz.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Woland
Game Master



Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Turek Stadt

 Post Wysłany: Pon 17:11, 11 Gru 2006    Temat postu:

Orbita gwiazdy Rhade-1

Ogromny, podobny do koła frachtowiec poruszał się niezwykle powoli, wręcz ślamazarnie i niezgrabnie. Wrażenie to potęgował niezwykle zwinny i szybki FAV, który kręcił się cały czas w pobliżu „Wesołego Rogera”. Transportowiec Lucrehulk przenosił na swoich pokładach lądową grupę uderzeniową, niezbędną w opanowaniu stacji na powierzchni planety. Obydwa okręty zbliżały się do strefy skoków zostawiając za sobą sylwetki rahabińskich już frachtowców i eskortujących je okrętów. Dwa niezwykłego kształtu statki, dawne transportowe Hardcell B-23 i B-150, czekały już na eskadrę kapitana.

Bosman pilnował wszystkiego, załoga po pierwszej akcji zgrała się i pracowała jak jeden organizm żyjący w idealnej symbiozie z dziełem stoczniowców Ouroboros.
-Lewoburtowe siniki manewrowe 2/3 mocy. Ster 23 stopnie i trzymać.
-Jest 2/3 na manewrowych, ster 23 stopnie, trzymam.
-Gotowi do skoku kapitanie.
-Skacz jak wszyscy się ustawią szefie.
-Aye, aye. Zielone światło dla hipernapędu. Skaczemy za 5..4..3..2..1


Statki zniknęły równocześnie powoli rozpływając się w tunelach wydłużonych gwiazd, aby pojawić się, siejać śmierć i zniszczenie gdzieś daleko, gdzieś na końcu świata.

Rhen Var-lodowe zadupie

Planeta była całkowicie cicha, zero aktywności elektronicznej, którą dałoby się wyczuć z orbity. Zresztą wciąż noszący ogromne oznaczenia Konfederacji frachtowiec Federacji handlowej nie mógłby wzbudzić podejrzeń potencjalnego obserwatora. Ot kolejny rejs zaopatrzeniowy przeznaczony dla odległej placówki Konfederacji, jaką był Dac. Jednak „Wesoły Roger” wiózł maszyny zniszczenia, które, na ironię, miały posłużyć do splądrowania i zniszczenia punktu handlowego swoich twórców, dodatkowo bronionego przez swoich „braci”.

Zim nie wydawał się zadowolony z nowego celu.. Może i były tu surowce, ale samo miejsce było odpychające.
-Kapitanie, mamy przekaz z bazy. Jakiś blaszak zaprasza nas do lądowania i pobrania zapasów żywności i paliwa. Ja bym mu gówno odpowiedział, potraktował go ostrzałem z orbity i za cholerę nie narażał dupska na tym lodowym zadupiu. Te maszyny są tępe jak ich cholerni twórcy, ale nawet one potrafią zabić…
Sijumi wybrany, aby towarzyszyć Rhademu był tego samego zdania. Wiedział, że jest jedynym pewniakiem w obsadzie, ktoś musiał zająć się elektronika bazy, a niestety tylko on miał wystarczające umiejętności.

Do momentu dojścia do zabudowań bazy masz całkowicie wolną rękę.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Wto 20:33, 12 Gru 2006    Temat postu:

Skomplikowany proces rozłączenia był w toku. Rdzeń frachtowca wyzwalając się z magnetycznych zacisków i całego systemu zaczepów dokonywał separacji od sekcji ładowni i maszynowni. Kiedy przez cały statek przeszło wyraźne drżenie rdzeń oddzielił się od reszty. Teraz już tylko przy pomocy repulsorów powoli opadał w atmosferę lodowej planety. Cały oddział szturmowy czekał w pogotowi. W pierwszej fali szpice natarcia stanowiło dwadzieścia droidek i prawie trzy setki SBD, drugą fale tworzyła reszta droidek i setka SBD. Ostatnie sto droidów stanowiło ostatnią rezerwę grupy. Ludzki komponent składał się z dwudziestu komandosów wyszkolonych na Tartarusie, każdy z nich miał co najmniej pięcioletni okres służby za sobą i był specjalistą w swoim fachu. To do nich należał pierwszy ruch podczas ataku, wedle danych i mapy tuż przy głównym budynku placówki znajdował się masz nadawczy. Był on pierwszorzędnym celem, bez niego garnizon nie zawiadomi nikogo o ataku. Maszt musiał być szybko zniszczony i w tym celu jeden z komandosów dysponował wyrzutnią pocisków z jedno kilotonową głowicą. Siła rażenia pocisku gwarantowała pełną anihilacje nadajnika, jeszcze jedna wyrzutnia znajdowała się na składzie grupy szturmowej. Ta miała zupełnie inne zadanie, wejście do głównego kompleksu chroniły ciężkie wrota. Były one odporne na ogień broni lekkiej więc trzeba było je wyeliminować w bardziej spektakularny sposób. Przeciwpancerna głowica z kierunkowym systemem eksplozji miała przebić się do środka i wyrwać całe wrota z zawiasów na zewnątrz. By to uczynić pocisk składał się z dwóch elementów, głowicy uformowanej tak by przetopić się momentalnie przez materiał i głównego ładunku który kierował całą siłę eksplozji za siebie. Otworzone w ten sposób wejście będzie stanowić główny wyłom w linii obrony instalacji.
Ogromny rdzeń podchodził do lądowania, kiedy osiądzie na płycie niewiele miejsca zostanie na cokolwiek innego. Operatorzy pojazdu symulowali zakłócenia łączności przy wejściu w atmosferę by nie musieć odpowiadać na niewygodne pytania. Zreszto wejście tak dużego pojazdu w obręb atmosfery wywoływało silną jonizację.
Rhade ubrany w standardową półzbroje stał pośród swoich ludzi. Tak jak oni miał na sobie kamizelkę przeciwodłamkową i chroniącą przed lekkimi postrzałami. Na głowie miał hełm podłączony do taktycznego systemu wyświetlaczy i łączności. W przeciwieństwie jednak do reszty komandosów nie miał przewieszonego przez szyję karabinku blasterowego ani zestawu granatów jedynie jego Lawgiver siedział w kaburze przytoczonej do uda. Nie licząc wyrzutni największe wrażenie robiło dwóch żołnierzy z rusznicami laserowymi, obok nich stali ich obserwatorzy wyposażeni w dokładne makrolornetki. Te dwie pary robiły za snajperów i mieli osłaniać podejście głównych sił do kompleksu.
Plan ataku jaki opracowali razem z Zimem i komandosami był dosyć prosty. Po zniszczeniu nadajnika i wybiciu wyłomu na pełnym pędzie miały ruszyć droideki by wbić się do głównej hali instalacji i zabezpieczyć perymetr. Za nimi miały podążać SBD eliminujące każdy opór i zabezpieczając teren. Dysponowali planami instalacji jeszcze z czasów kiedy była w rękach republiki, obserwacja z orbity nie wskazywała na jakieś zmiany więc mogli zakładać że rozkład pomieszczeń był taki sam.
Główny cel pierwszej fali natarcia było zabezpieczenie perymetru bazy, druga fala miała wedrzeć się w głąb instalacji. Przy każdym skrzyżowaniu dwa droideki pozostawały na pozycji zabezpieczając odnogi korytarza, dalej pod osłona grup SBD kolejne pary droidek przetaczały się do przodu i zajmowały pozycje osłonową. W ten sposób korytarz ciągle był pod obserwacją i można było go zasypać ogniem w każdych momencie.
Komandosi razem z Telemachusem mieli poruszać się tuż za drugą grupą, ich zadaniem była eliminacja zagrożeń i kierowanie atakiem. Mieli też ubezpieczać Sijumiego podczas gdy on spróbuje przejąć kontrole nad systemami bazy.
W końcu duży wstrząs dał znać że rdzeń osiadł na ogromnych podporach, włosy zjeżyły się na karku kiedy główny repulsor zwiększył moc by utrzymać pojazd w jednej pozycji. Konstrukcja była za ciężka by mogła się utrzymać tylko na podporach.
Kiedy opadła rampa załadunkowa u jej szczytu ukazało się dwóch komandosów z wyrzutniami na ramieniu, towarzyszyli im ich koledzy ładujący pociski. Kiedy pierwszy został wsunięty w lufę mężczyzna poklepał w hełm strzelca. Ten jeszcze przez kilka chwil brał dokładny namiar na maszt nadawczy, w końcu nacisnął na spust i z wyrzutni wystrzelił pocisk ciągnąc za sobą warkocz dymu. To samo zrobił sekundę potem drugi komandos odpalając w stronę wrót.
Jak tylko pociski osiągną swoje cele z okrętu wyskoczą droideki turlając się ku zabudowaniom a za nimi biegiem ruszą SBD. Po bokach rampy do ustawienia swoich rusznic byli gotowi snajperzy, ich obserwatorzy już trzymali makrolornetki wypatrując potencjalnych celów.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Woland
Game Master



Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Turek Stadt

 Post Wysłany: Wto 20:58, 12 Gru 2006    Temat postu:

Lodowa planeta raz jeszcze stała się widownią walki. Droidy strzelały do droidów. SBD miały jednak ogromna przewagę nad swoimi starszymi braćmi. Dużo bardziej zaawansowane oprogramowanie pozwalało im na skuteczniejsze planowanie taktyczne swoich działań i dużo „mądrzejsze” reakcje. Jednak po pokonaniu kilku linii droidzich obrońców którzy wciąż jak za czasów bitwy o Naboo maszerowali równym krokiem, szeregami prosto na zniszczenie. Rhade nie zwracał na to większej uwagi, osobiście prowadził mały oddział szturmowy do głównego budynku stacji. Parterowy budynek był zbudowany z kamieni jakich wiele leżało u podnóża góry. Niezwykle grube ściany uniemożliwiały przebicie dodatkowych wejść, co gorsza jedyne drzwi właśnie się zamykały za uciekającymi w popłochu droidami. W hełmie Rhadego zabuczał głośnik.
-Kapitanie, cała baza jest naładowana automatycznymi urządzeniami obronnymi, nie można liczyć na szybkie przedarcie się do wszystkich najważniejszych pomieszczeń bez zabezpieczenia głównego panelu komputera bazy. Możnaby z niego wysłać sygnał dezaktywujący całą obronę. Zgodnie z naszymi danymi, konsola jest w budynku dowództwa, tam gdzie organiczny personel stacji. Na bieżąco będę nanosił ruchy droidów w budynku. Dzięki za wszystko bosmanowi podpięliśmy się do kamer bezpieczeństwa. Mam tez plany. To stara budowla, używana najpierw przez Republikę, później przez Separatystów. Centrum dowodzenia jest ukryte za stalowymi drzwiami o grubości, która wystarczy, żeby pochłonąć strzał z turbolasery. Można je otworzyć tylko z pomieszczenia ochrony, które nie jest obecnie zbyt silnie bronione. Będę cały czas w kontakcie.
Sijumi drugi raz odwalił całkiem niezły kawał dobrej roboty. Jednak nie zmieniało to faktu, ze drzwi zamykały się nieubłaganie, a wyglądały na cholernie mocne. Na szczęście, jedna z droidek, która wyprzedzała grupę wtoczyła się do korytarza i wybiwszy osłonę rozwaliła mechanizm zamykania zewnętrznych drzwi w drobny mak. SBD i droidkeki z małego komanda Rhadego wmaszerowały do budynku przez otwarte już na oścież drzwi.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Wto 21:56, 12 Gru 2006    Temat postu:

Atak rozwijał się pomyślne, napotkali na razie na słaby opór ze strony droidów który bez większych problemów łamali. Toczące się na przedzie droideki były osłaniane przez maszerujące przez środek korytarza w zwartym szyku SBD. Pierwsze w kolumnie z wyciągniętymi przed siebie ramionami szukały celów które z radością zasypały by ogniem. Komandosi przemykali się przy ścianach osłaniając się nawzajem, nawet mimo tak przytłaczającej przewagi po ich stronie wyuczone nawyki brały górę.
Kolumna posuwała się nie napotykając żywej czy choćby mechanicznej duszy kiedy z obu stron skrzyżowania do którego zmierzali posypała się na nich nawała ogniowa z blasterów. Jeden z droidek podcięty strzałem przewrócił się i kiedy próbował się podnieść ściągnął na siebie wrogi ogień który wyłączył całkowicie droida z akcji. Pozostałe maszyny szybko rozstawiły się i uaktywniły swoje tarcze chroniąc tym samym szeregi maszyn za sobą. Kilka boltów nadtopiło ścianę przy której kulił się jeden z komandosów, bliski kontakt z ostrzałem skwitował słowami.
- Jasna cholera …
I odskoczył do tyłu za zasłonę pól energetycznych. Rhade widząc że utknęli w martwym punkcie i przebicie się zabierze im cenny czas połączył się z Sijumim.
- Poruczniku są inne drogi by obejść ten zator ?
- Po prawej i po lewej macie drzwi …
Kapitan wskazał ręką drzwi po prawej by je otworzono, komandos walnał w przełącznik obok wejścia i płyta odsunęła się na bok. Ze środka pomieszczenia wypadły laserowe bolty, co znaczyło chyba że nie są tam mile widziani. Szybkim ruchem ponownie walnął w przełącznik i płyta wróciła na swoje miejsce, widać było powoli na niej ślady topnienia sugerujące ostrzał z drugiej strony. Rhade dał znać kontrolerowi maszyn by ustawił tu półkole z SBD zabezpieczając wyjście. Komandosi przeskoczyli pod drugą ścianę i otworzyli drzwi po lewej, odsunęli się na boki oczekując ostrzału. Ten jednak nie nastąpił, ostrożnie z bronią przy brodzie zajrzeli do środka, wyglądało to na jakąś sale konferencyjną w tej chwili pustą. Cała grupka ludzi weszła do środka i rozstawiła się po bokach kolejnych drzwi, te jednak nie zareagowały na przełącznik i jeden z żołnierzy nakleił na nich taśmę wybuchową. Wszyscy odsunęli się na boki, niewielka eksplozja wyrwała płyty drzwi na zewnątrz. Jaki i przy poprzednim wejściu i tutaj posypały się strzały, tym razem jednak komandosi wychylając się za zniszczonej framugi odpowiedzieli ogniem ze swoich karabinków.
Strzelając na zmianę omiatali boczny korytarz, jeden z nich odczepił od kamizelki granat jonizacyjny i wyciągnął zawleczkę. W niemym odliczaniu odczekał cztery sekundy i wrzucił granat jak najdalej w głąb korytarza.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Woland
Game Master



Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Turek Stadt

 Post Wysłany: Czw 18:10, 21 Gru 2006    Temat postu:

Komandosi radzili sobie doskonale, aż zbyt dobrze jak na prawdziwą wojnę…Pomieszczenie do którego wpadł Rhade razem ze swoimi ludźmi przypominało stację medyczną, wszędzie stały długie rzędy fiolek, był nawet zbiornik z bactą. Należało jednak naciskać dalej, jeden z żołnierzy wychylił się zza framugi drzwi i padł skoszony celnymi strzałami droida z karabinem snajperskim, który stał ukryty za rogiem niewidzialny dla kamer Sijumiego. Co gorsza droid kontrolujący systemy ochrony chyba spostrzegł co się dzieje, bowiem ostatni meldunek od Sijumiego brzmiał bardzo alarmująco.
-Kapitanie, sytuacja jest zła, bardzo zła. Z tego co widziałem wszystkie droidy kierują się albo w stronę waszych tyłów, albo prosto na was. Nie wiem nic więcej bo te pierdolone puszki powyłączały kamery. Spróbuję je jakoś zdalnie odpalić, ale to potrwa.
Rhade mógł byś tylko wściekły, utknął w małym pomieszczeniu mając za drogę ucieczki tylko wąski korytarzyk, który co gorsza był pod ostrzałem wroga, który mimo tego, że jeden z komandosów zdołała zlikwidować snajpera naciskał wciąż kładąc zaporę ogniową prosto na drzwi centrum medycznego. Technik od robotów też meldował o stratach, jednak dawał jeszcze radę powstrzymywać atak. Wąskie korytarze nie pozwalały wykorzystać przewagi zaawansowanych droidów. Działania musiały być szybkie…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Śro 15:10, 27 Gru 2006    Temat postu:

Jeżeli nie ruszą się do przodu wsparcie obrońców odetnie im drogę odwrotu.
- Sijumi wezwij nasz odwód, niech wzmocnią naszą grupę połową droidów.
Jeden z komandosów odciągnął ciało swojego towarzysza trafionego w głowę, gdyby strzał padł o sekundę później pocisk energii rozproszyłby się na kamizelce ale zabrakło tej jednej sekundy i żołnierz padł beż życia. To był pierwszy człowiek jakiego Rhade stracił, poszli za nim by zwyciężać a nie ginąć.
- Sijumi z czego są ściany tego pomieszczenia !?
- Co … ?
- Ściany człowieku, z czego są zrobione !
- Cienkie bloki kamienne sir.
Kapitan machnął szybko ręką dając znać dwóm komandosom przy ścianie. Gestami dał im do zrozumienia że chce by na ścianę przyłożono ładunek burzący. Jeden z żołnierzy kilkoma ruchami niemego języka chciał wiedzieć na jaką moc mają zostać nastawione, Telemachus składając odpowiednio palce wskazał minimalną moc.
Kiedy ładunek znalazł się na miejscu żołnierze wycofali się pod przeciwną ścianę pomieszczenia. W korytarz przez który co chwile przelatywały bolty energii poszybował granat dymny. Nie był to zrazu taki zwyczajny granat, eksplodując wyrzucał z siebie chmurkę mikroskopijnych drobinek metalu skutecznie zakłócających prace sensorów. Powinno to dać im kilkanaście sekund przewagi.
Rhade skulił się za jakimś fotelem, po raz pierwszy będzie miał okazje użyć swojej broni. Magazynek jaki załadował do Lawgivera zawierał tylko pociski przeciwpancerne do eliminacji droidów, to one stanowiły głownie zagrożenie. Wyciągnął broń z kabury i uniósł ją na wysokość policzka, cichym lecz stanowczym głosem wydał komendę.
- Pełen automat.
Niewielki procesor w broni zidentyfikował komendę i ustawił tryb prowadzenia ognia na maksymalną szybkostrzelność, trwało to może ułamek sekundy. Piknięcie a potem syntetyczny głos potwierdziły zmianę trybu.
- Pełen automat.
Mężczyzna sprężył się do skoku i krzyknął do komandosa z detonatorem.
- Wal !
Ukierunkowana eksplozja wyrwała kawał ściany na zewnątrz, jeszcze nie ucichło echo eksplozji a przez wyrwę do środka poszybowała wiązanka granatów jonowych. Tuż za nimi skoczyli skuleni komandosi omiatając całą przestrzeń przed sobą ogniem z karabinków.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Woland
Game Master



Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Turek Stadt

 Post Wysłany: Sob 12:12, 30 Gru 2006    Temat postu:

Kilka droidów zostało zniszczonych już pierwszymi strzałami, ale jeden zdążył cisnąc odbezpieczony granat prosto w przeciskających się przez dziurę w ścianie komandosów Rhadego. Jęki rannych i umierających odbijały się echem w starożytnych korytarzach. Oddział komandosów został poważnie zmniejszony, co gorsza roboty kontynuowały ostrzał zza narożnika (G22). Od strony głównego korytarza wtoczyły się dwie droideki. Jednak zanim jedna z nich zdążyła się ustawić i włączyć pole ochronne eksplozja granatu rozerwała ją na części. Komunikator Rhadego cicho zapiszczał.
-Szefie, droga do centrum Kontrolnego zabezpieczona, kończymy oczyszczać boczne korytarze.
W tym samym momencie droideka powoli likwidowała droidy wychylające się lekkomyślnie zza rogu. Kilka minut później kanonada w korytarzu ucichła, jak ucięta nożem. Dym opadał powoli odsłaniając pobojowisko. Kilka rozbitych droidów leżało w przejściu nieznacznie dymiąc. Trzech komandosów cicho pojękując kuliło się pod ścianą, Wyglądali kiepsko, potrzebowali natychmiastowej pomocy medycznej, jeżeli nie mieli dołączyć do dwóch swoich kolegów wbitych eksplozją w ziemię. Komandosi byli zmęczeni, ale szczęśliwi, wygrali walkę, zniszczyli cholerne puszki. Szybko zabezpieczyli pomieszczenie kontrolne, na szczęście konsola nie ucierpiała i nadawała się do użytku. Ciszę przerywały tylko świszczące oddechy ludzi, którzy chwile temu walczyli o swoje życie, jednak zaczął wybijać się ponad nie głośny dźwięk. Równomierne staccato zbliżało się ujawniając brzmiące w nim inne dźwięki, chrzęst metalu, zgrzyty zawiasów… Korytarz zapełnił się robotami. Spóźnione SBD przybyły na zakończenie całej zabawy…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Sob 15:30, 30 Gru 2006    Temat postu:

Jeszcze przed chwila okolica wypełniona była odgłosami walki, teraz kiedy zapadła niemal że całkowita cisza wszystko zdawało się takie nierealne. Jakby człowiek śnił, po chwili do rzeczywistości wbił mężczyznę przeciągły gwizd w uszach. Kiedy ładunek burzący eksplodował ciśnienie powietrza raptownie uległo zmianie owocując zatkaniem uszu które dopiero teraz po krótkiej walce zaczynały dochodzić do siebie. Rhade uznał że następnym razem wsadzi na głowę hełm jak reszta, uchroni go to od tego nieprzyjemnego dźwięku. Całość potoczyła się tak błyskawicznie że sam nie wiedział dokładnie co się stało, kiedy ściana wyleciała w powietrze skoczył razem z innymi do przodu. Pod ścianą stały dwa droidy, unosiły broń do strzału, wszystko działo się w zwolnionym tempie. Telemachus uniósł Lawgivera i pociągną serią po maszynach, nie słyszał strzałów ale widział ogień z lufy kiedy pociski wylatywały by dosłownie w tej samej chwili trafić w korpusy droidów. Przebijając je na wylot zniszczyły delikatną elektronikę i baterie zasilające, oba konstrukty padły momentalnie na posadzkę. Reszta maszyn padała bardzo szybko od serii z karabinków komandosów, nagle coś zwróciło uwagę kapitana, kątem oka zauważył ruch. Kiedy spojrzał w tamtym kierunku rzucił się na niego jeden z żołnierzy zwalając za większy kawał gruzu. Eksplozja jaka potem nastąpiła wypełniła dymem i odłamkami niewielką przestrzeń. Cholerny granat wpadł w ostatnią grupę komandosów która przeciskała się przez wyrwę, teraz kiedy Rhade mógł spojrzeć na pobojowisko zobaczył dwa poszatkowane ciała swoich ludzi leżące nieruchomo w głębi pomieszczenia z którego zaatakowali. Niedaleko nich leżało trzech kolejnych w tym ranny w nogę sanitariusz. Kapitan podszedł do niego, ten człowiek poddał się wyuczonym nawykom i teraz niemal mechanicznie szybko opatrywał ranę na udzie. Kiedy Telemachus podszedł do niego i kucną ten uniósł twarz pozbawioną wyrazu.
- Do wesela się zagoi.
Ignorowanie okropieństw wojny było zawsze jakimś sposobem by nie zwariować wśród krwi.
- Dasz rade zając się resztą ?
Sanitariusz spojrzał na pojękujących rannych.
- Mocno oberwali, potrzebują medevac jak najszybciej.
Kapitan kiwnął głową i wstał, uruchomił komunikator.
- Sijumi, potrzebujemy natychmiast droidów medycznych i sanitariusza. Mamy trzech rannych i trzech zabitych, migiem.
- Już wysyłam.
- A i rusz swoje dupsko tutaj, zdobyliśmy biuro ochrony i nietkniętą konsole.
Dopiero teraz poczuł ból w lewym ramieniu, najwyraźniej jeden z odłamków rykoszetował lekko rozcinając skórę. Inni nie mieli takiego szczęścia, zignorował to i ruszył rozejrzeć się po pomieszczeniu. Same droidy, żywa obsługa placówki była mniej liczna niż przypuszczał. Dwa automaty jeszcze trochę się poruszały, zakończył tą groteskową parodie ruchu pojedynczymi strzałami w korpus.
Kiedy przybiegła druga grupa komandosów zabezpieczyli zdobyty teren. Od reszty przeciwnika odgradzał ich mur droidów gotowych w każdej chwili zaatakować. Rannych ładowano na nosze repulsorowe, mieli się błyskawicznie znaleźć w ambulatorium frachtowca i zapewne w pojemnikach z bactą. Sijumi już się rozkładał ze swoim sprzętem by przejąć kontrolę nad systemami bezpieczeństwa instalacji.
- Daj mi nagłośnienie, chce pogadać z tym który tam dowodzi.
- To mogę zrobić od ręki.
Porucznik podał Rhademu mikrofon i podłączył go do nagłośnienia placówki.
- Tu mówi kapitan Severus z sił specjalnych Wielkiej Armii Republiki, poddajcie się. Nikt wam nie przybędzie z pomocą, jesteście otoczeni. Dysponujemy znaczną przewagą liczebną i w tej chwili na orbitę wchodzą okręty Wielkiej Floty Republiki z pełną brygadą piechoty. Jeżeli poddacie się i dezaktywujecie droidy zostaniecie potraktowani zgodnie z konwencjami Republiki odnośnie traktowania jeńców. Macie minutę na decyzje.
Kiedy kapitan skończył mówić do pomieszczenia wszedł Zim.
- Zapomniałeś wspomnieć że nie jesteśmy republikanami.
Telemachus spojrzał zimnym wzrokiem na bosmana.
- Niezapomniałem.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Woland
Game Master



Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Turek Stadt

 Post Wysłany: Pon 19:00, 01 Sty 2007    Temat postu:

Głos należał zapewne do Neimoidianin, wymowa i ton, charakteryzujący tą niezwykle strachliwą rasę nie pozwalały pomylić ich z kimkolwiek innym.
-Dobrze, poddajemy się. Już dezaktywuję droidy. Drzwi można otworzyć tylko z głównej konsoli, kod dostęp AA-23-45. Tylko nie strzelajcie.
Jeden z komandosów wystukał je do konsoli.
-Sir, kody poprawne.
Sijumi ustawiał łączność z resztą oddziałów.
-Delta, cel osiągnięty. Bez strat w ludziach.
Gamma, cel osiągnięty, dwóch zabitych
W tym samym czasie grupa sanitariuszy próbowała pomóc rannym. Odgłosy walki ucichły już całkowicie. Tylko monotonne jęki i iskrzenie uszkodzonych i zniszczonych maszyn zakłócały ciszę. Do pomieszczenia medycznego wszedł bosman, przez chwilę przymierzał się do wybitej w ścianie dziury, ale ostatecznie wybrał wolne już drzwi.
-Szefie, teren zabezpieczony. Mogło być krucho, grupa AAT-ów zaskoczyła nas na otwartej prostej do ostatniego bunkra, ale wszystkie się wyłączyły, jakby padły im baterie. Ale do Hutta z nimi. Jak zobaczysz co znaleźliśmy to…. Cholera, sam ocenisz. Blaszaki i rybołowy robiły tutaj jakieś badania, znaleźliśmy sporo specjalistycznego sprzętu i dziwny budynek. Jest stary, starszy od tego. Nie zaglądaliśmy tam, czekamy na twoja decyzję, ale wolałbym, żebyś sam to zobaczył. A, Karij meldował, że ze swoją grupą zabezpieczył mały skład żywności, amunicji, lekarstw niewiele, ale zawsze coś.
Bosman odwrócił się i omiótł wzrokiem zakrwawione ściany splunął na podłogę i oparł się o biurko.
-Gorąco tu mieliście, ilu?


Żebyś nie narzekał, że zawsze wpadasz na odważnych Neimidian Wink. Masz teraz wolną drogę do momentu wkroczenia do „budynku”


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Śro 13:17, 03 Sty 2007    Temat postu:

- Trzech po naszej stronie, pluton trybików po ich.
- Łatwiej ich wybudować niż wyszkolić ludzi.
Zim miał racje, trening i szkolenie każdego z komandosów trwał latami. Tego droida budowano góra pół godziny. To było nie fair, stanowczo nie fair.
- Perymetr ?
- Zabezpieczony.
Rhade przeszedł przez zniszczony korytarz i skierował swe kroki na zewnątrz. Bosman szedł obok niego.
- Nielubie tracić ludzi.
- Nie ty jeden.
- Następnym razem nie będziemy się pchać do środka, droidy zrobią to za nas.
- Następnym razem zagazujemy skurczybyków.
Przez długi korytarz doszli w końcu do masywnych wrót stacji. Właściwie do miejsca gdzie powinny być bo teraz oba skrzydła leżały we wnętrzu obszernego magazynu wyrwane siłą eksplozji.
- Zim, przesłuchaj tą rybę. Tylko delikatnie, ma być zdolny do mówienia a nie pojękiwania.
- Chcesz delikatnie, będzie delikatnie … kopsniesz się do tego dziwnego budynku ?
- Jeszcze nie teraz, sprawdzę nasz status na pokładzie Core i dopiero potem tam się przejdę.
- Daj znać co znajdziesz.
Bosman odwrócił się i wrócił do wnętrza pomieszczenia by wypełnić powierzone mu zadanie. Telemachus ruszył ku stojącej na lądowisku ogromnej kuli Core frachtowca. Przedzierając się przez rosnącą z każdą chwilą zadymkę śnieżną dotarł do opuszczonej rampy załadunkowej, tam wyszedł mu na powitanie porucznik Ukarsa.
- Cholerny śnieg.
- Nie lubicie go poruczniku ?
- Jestem ze środkowych nizin panie kapitanie, tam nie mamy mrozu.
- Codziennie coś nowego … stan okrętu.
- Główny zespół repuslorów pracuje w normie, podpory też trzymają.
- Dobrze, zabezpieczyliśmy większość instalacji. Bierzcie sprzęt i wypatroszcie ją tak by goły kamień został, macie zabrać wszystko co nie jest przyspawane do podłoża.
- Ta jest.
Ukarsa zasalutował i krzyknął do stojącej niedaleko grupki ludzi.
- Koniec opierniczania się, włączać maszynki i do roboty.
Armia droidów załadunkowych uaktywniła się w jednej chwili, zwartymi szeregami ruszyły ku instalacji by rozebrać wszystko co można było zabrać i upakować w przestronne ładownie „Wesołego Rogera”.

W tym samym momencie do pomieszczenia w którym siedział neimodianin wszedł Zim. Przy wejściu stało dwóch komandosów z kamiennymi minami, zapewne z przyjemnością poszatkowali by obcego na drobne kawałeczki. Byli jednak profesjonalistami i nie poddawali się takim emocjom.
- Pozwolisz że się przedstawię, jestem ten który może uprzyjemnić ci życie w niewoli.
Neimodianie byli tchórzliwą rasą, Zim przy pomocy nieskomplikowanych sztuczek i praktyk śledczych miał zamiar roztoczyć przed obcym wizje miłego i spokojnego życia w zadbanym obozie jenieckim. Oczywiście jeżeli powie wszystko co wie, jak nie … cóż bosman może zacząć używać bardziej skutecznych metod.

Po wydaniu stosownych rozkazów kapitan znalazł się przed budynkiem o którym wspomniał Zim. Rzeczywiście wyglądał nietypowo w porównaniu z reszta instalacji, bardziej, jak by to ująć … majestatyczniej. Przy budowli czekała drużyna komandosów przeskakująca z nogi na nogę z powodu ciągle opadającej temperatury. Rhade podszedł do dowodzącego zespołem kaprala.
- Zobaczmy co jest w środku.
Dwóch żołnierzy stanęło po obu stronach wejścia do wnętrza z bronią gotową do strzału. Przy konsoli stanął kapral gotowy uruchomić mechanizm rozsuwający drzwi. Gdyby nie zadziałał zawsze mogli wysadzić wejście. Kapitan na wszelki wypadek odpiął pasek od kabury przymocowanej do jego uda by mieć łatwy dostęp do broni. Skierował głowę w stronę kaprala i kiwnął nią, był to znak że zaczynają.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Woland
Game Master



Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Turek Stadt

 Post Wysłany: Pią 17:07, 05 Sty 2007    Temat postu:

Drzwi rozsunęły się z głośnym łoskotem, przypominającym ryk pędzącej lawiny. Komandosi wskoczyli do środka i zaczęli nerwowo wodzić lufami blasterów po ścianach korytarza. Jednak nic się nie wydarzyło, żaden zamaskowany snajper nie otworzył ognia, żadne automatyczne działka nie zaczęły pruć w stronę drzwi. Kapitan ruszył powoli prowadząc grupkę komandosów. Długi korytarz rozświetlony tylko wpadającym przez sufit światłem zdawał się niemieć końca. Ściany zdobiły długie inskrypcje ku czci jakiegoś mocowładnego wojownika, który spoczął w tej krypcie. Olbrzymi fresk przedstawiał go dzierżącego wyłączony miecz świetlny i stojącego naprzeciw kilkudziesięciu zakapturzonych postaci. Później obraz urywał się odłupany jakąś dziwną siłą, bowiem sam grobowiec nie nosił śladów splądrowania bądź zniszczenia. Rhade kiwnął ręką na jednego z komandosów, który przyspieszył kroku i pobiegł w dół korytarza. Po chwili wrócił zziajany.
-Szefie, na końcu tego korytarza są drzwi, otwarte na oścież i tam stoi ten no… sam szef musi zobaczyć…To jest niewiarygodne.
Żołnierze wymienili kilka nerwowych spojrzeń przestawiając broń na ogień ciągły.

Tupot podkutych budów odbijał się głośnym echem od ostro sklepionego sufitu. Nagle zaczął stopniowo cichnąć, zastąpiło go jedno zbiorowa <aaaaaa>. Komandosi Rhadego stali przed ogromną rzeźbą przedstawiającą dokładnie tego samego mężczyznę co wcześniej fresk. Posąg był imponujący, mierzył co najmniej 20 metrów, wyciosany z litego kamienia i niezwykle precyzyjnie wykonany. Jednak u jego stóp znajdowały się drzwi, otwarte na oścież-dokładnie jak w raporcie komandosa. Rhade przestąpił próg trzymając swój pistolet w ręku. Jednak jakaś dziwna siła szarpnęła go do siebie i ku swojej rozpaczy zdołał tylko zauważyć zamykające się drzwi. Wylądował w jakimś archaicznym fotelu stając twarzą w twarz z ….. duchem Ulica Qel-Dromy…
-Stałeś się częścią czegoś większego, uratujesz wybrańca i Republikę.
Zakapturzona postać wskazała ręką na kamienny stół na, którym leżał nie kto inny jak uznany za zmarłego Anakin Skywalker…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Pią 18:04, 05 Sty 2007    Temat postu:

To było zupełnie coś nieoczekiwanego, zupełnie. Prędzej spodziewałby się ataku nerfów gigantów niż czegoś takiego. Ktoś tu nieźle się bawił, gdzieś pod sufitem albo w ścianie musiał być emiter promienia ściągającego, a pod tym fotelem uprząż grawitacyjna. To by tłumaczyło brak możliwości ruchu, a to coś przed nim to najwyraźniej hologram i to całkiem niezły. Zero zakłóceń i czysty obraz, zaawansowana technologia. A niespodzianek ciąg dalszy, na stole leżało coś co od biedy mogło uchodzić za człowieka, gorzej, wyglądało na jedi. Do tego hologram zaczął bredzić o jakimś wybrańcu i ratowaniu Republiki.
Jedyne co Telemachus mógł w danej chwili z siebie wydusić było zabarwione zaskoczeniem z wyraźnymi znakami tego ze ton kieruje się do istoty o niewielkiej równowadze psychicznej.
- Co ?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Woland
Game Master



Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Turek Stadt

 Post Wysłany: Nie 14:35, 07 Sty 2007    Temat postu:

„Hologram” zbliżył się do Rhadego powoli, nie był to normalny krok, bardziej jakby duch płynął po podłodze.
-Nie doceniasz potęgi tego czego nie rozumiesz..
Umysł komandora przeszył ból, spazm przebiegł całe ciało docierając do każdego nerwu. Na szyi narastał ucisk jakiejś niewidzialnej siły. Nagle trzasnęły śruby i fotel poszybował w górę. Rahde miał wrażenie, że to on stał się nitką za którą podniesiono mebel.
-Dosyć tej zabawy, rozumiesz czy nie, stałeś się częścią planu jaki stworzyła Moc i nic tego nie zmieni. Zabierzesz stąd chłopca i oddasz go Zakonowi Jedi, tam będzie bezpieczny.
Duch rozwiał się jak mgła. Rhade poczuł, że może się ruszyć, jednak zniknięcie tajemniczej siły miało też mniej przyjemne konsekwencje. Kamienne siedzisko z głośnym „łubudu” uderzyło o podłogę. Poobijany komandor powoli podniósł się z ziemi. Chwile później drzwi rozsunęły się a do środka wpadła grupka komandosów uzbrojona w zrobiony z kolumny taran. Impet z jakim wpadli wyhamowała dopiero ściana…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Nie 19:38, 07 Sty 2007    Temat postu:

Huk wypełnił całe pomieszczenie kiedy ekipa ratunkowa wyhamowała na ścianie. Rhade aż skulił się w sobie i zamknął oczy, kiedy je ponownie otworzył zobaczył jak komandosi starają się pozbierać z podłogi i przybrać jak najbardziej profesjonalny wygląd. Średnio im to wychodziło.
- Kawaleria na ratunek ?
- Ta jest …
Kapitan pewnie by się zaśmiał gdyby nie ból gardła będący skutkiem nacisku na szyję jakiego przed chwilą doznał. To musiała być wymyślna maszyneria, projektory ultradźwięków i doskonale skalibrowane emitery grawitacji i promienie ściągające. Przez sekundę przeszło mu przez myśl że miał spotkanie z duchem ale zaraz odrzucił tą hipotezę jako niedorzeczną. Jeszcze gadanie o jakiejś „mocy”, to pachniało sztuczkami jedi. Jeżeli myślą że wciągną go w swoje gierki to grubo się mylą.
- Sir. ?
Rhade odwrócił się do kaprala który stał nad ciałem Skywalkera.
- Co tam ?
Wyszło mu to trochę chrapliwie, następnym razem to on będzie przyduszał a nie ktoś jego.
- On chyba żyje … znaczy się wygląda jakby wpadł do sieczkarni ale chyba żyje.
Uparta gnida, nie można wykluczyć że wsadzili mu jakiś nadajnik albo ładunek wybuchowy. Znając separatystów można było się spodziewać nawet wirusa czy prania mózgu. Jak tylko się obudzi może zechce ich wszystkich pozabijać.
- Zciągnij ekipę medyczną, mają go wsadzić do stazy. Chce by został kawałkiem zamrożonego ciała aż zechcemy go z niej wyciągnąć.
Żołnierz zaczął mówić do komunikatora, w tym czasie kapitan ruszył ku wyjściu. Przy samych wrotach minęła go grupa sanitariuszy ciągnąca kapsułę stazy zazwyczaj używaną do transportowania ciężko rannych. W kapsule przebywali oni w stanie zawieszonej egzystencji między życiem a śmiercią do czasu aż ktoś ich z niej nie wyciągnie i zazwyczaj wsadzi do bacty. Zimny wiatr niosący kawałki lodu owiał Telemachusa kiedy ten tylko przekroczył próg budynku, nie zwracał on na to większej uwagi rozmasowywując obolałe gardło. Po kilku minutach tym razem w przeciwnym kierunku minęła go kapsuła.
- Zeskanowac go dobrze, nie chce niespodzianek.
Sanitariusze tylko kiwnęli głowami w odpowiedzi i popędzili przez zadymkę ku Core. Kapitan ruszył ku głównemu budynkowi instalacji, trzeba było dowiedzieć się co udało się wyciągnąć Zimowi z ryby. Przykra niespodzianka, ryba była albo uparta albo naprawdę nic nie wiedziała. Więcej informacji zapewne dostarczy im rdzeń pamięci komputera stacji który teraz był wynoszony na zewnętrz przy akompaniamencie krzyków Sijumiego.
- I ?
- Nico, ryba milczy jak zaklęta.
- Taka twarda ?
- Nie… chyba naprawdę nic nie wie.
- Wiec nie jest nam już potrzebny.
- No chyba że chcesz mieć osobistego neimodianina … ale one dosyć śmierdzą i robią pod siebie.
Rhade wszedł do pomieszczenia z bronią w ręku, po wyrazie twarzy złapanego można było poznać że twarz kapitana była mu znana. Panika zagościła w oczach neimodianina.
- Ale ty … !?
Człowiek bez słowa uniósł broń i wystrzelił między oczy obcemu, zawartość głowy istoty rozprysła się na przeciwległej ścianie. Telemachus schował broń do kabury i wyszedł z pomieszczenia.
- Załatwione ?
- Załatwione.
- Kończą już załadunek, chyba już czas by wyciągali cylinder.
- Jak tylko skończą załadunek, ustawcie go po środku tego budynku.
Kilka godzin puźniej ogromna kula Core uniosła się na swoich repulsorach w powietrze kierując się na orbite. Po zakończonym procesie połączenia Lucerhulk począł oddalać się od planety.
Po środku pomieszczenia w centralnym punkcie głównego budynku instalacji stał ponad metrowej wielkości cylinder, światełka na jego obudowie migotały miarowo do niewidzialnego taktu. Kiedy nagle wszystkie zapaliły się jednocześnie uaktywniło to pobudzacz i głowica o mocy 50 megaton eksplodowała. Cała instalacja i pas lodu w promieniu dwóch kilometrów wyparował momentalnie zostawiając czarny krater w miejscu gdzie kiedyś były budynki. Nic nie zostało co mogło by posłużyć za dowody tego co tu się stało.

Krótka podróż w hiperprzestrzenni zawiodła cała grupę z dala od miejsca przeprowadzonej akcji. W głębokiej przestrzeni oba okręty skromnej eskadry Rhadego spotkały się, teraz zacumowane do siebie pozostawały w bezruchu. Załoga "Shas'o Kais" przeszła w części na pokład "Wesołego Rogera" by odpocząć na dosyć rozbudowanych pomieszczeniach rekreacyjnych frachtowca. Bosman Zim doglądał klasyfikacji zdobytego towaru przydzielając go pod względem wartości do poszczególnych magazynów. Telemachus za to przebywał w centralnym ambulatorium okrętu wysłuchując raportu głównego lekarza na temat stanu zdrowia ich gościa.
- Obrażenia wewnętrzne, rany od broni energetycznej, połamane kości prawdopodobnie niezły wstrząs mózgu. To cud że żył kiedy go znaleźliście, to wrak człowieka.
- Da się go przywrócić do stanu używalności ?
- Możemy wsadzić go do Bacty i podać rekonstrukcji ale nie gwarantuje że przeżyje.
- To konieczne ?
- Jeżeli ma wyzdrowieć ? ... tak. Póki pozostaje w stazie nic mu nie będzie.
- Niech pan monitoruje jego stan, ale niech zostanie w stazie.
- Dobrze, jak tylko coś się zmieni dam znać.
- Dziękuje, próbka ?
- Na stole, pan wybaczy pójdę zająć się naszymi rannymi.
- Co z nimi ?
- Wrócą do pełnego zdrowia, trochę to potrwa ale będą jak nowi.
Lekarz odszedł do swoich zadań a kapitan skierował swe kroki do centrum łączności frachtowca, wychodząc z ambulatorium zabrał próbkę D.N.A. jedi. Ktoś próbował wrobić go w jakąś kabałę i jeżeli ta osoba przebywała w instalacji na Rhen Var w czasie eksplozji to już nikomu nic nie powie. Co jednak nie oznaczało że nie można pozyskać profitów z tej sytuacji. Kilkanaście minut później stanął w pomieszczeniu łączności okrętu, udał się do jednego z pomieszczeń do nagrywania holowiadomości i uaktywnił nagrywanie.
- Moje imię nie jest istotne, istotne jest to co mój pracodawca ma do zaoferowania zakonowi. Przypadkiem znaleźliśmy coś co chyba należy do was.
W tym momencie obok sylwetki kapitana pojawi się przekaz zawierający dokładne dane genetyczne Skywalkera.
- Mój pracodawca jest człowiekiem interesu i z przyjemnością wymieni zgubę na interesujące go informacje. Towar przedstawia dla nas wartość tylko w tedy kiedy jest wart tego co chcemy za niego otrzymać. Jeżeli stanie się dla nas bezwartościowy pozbędziemy się go jak każdy inny bezwartościowy towar. Czekam na odpowiedz, oby nadeszła szybko.
Rhade wyszedł z pomieszczenia i wezwał na pokład porucznika Sijumiego.
Kiedy ten zadyszany wpadł biegiem do pomieszczenia od razu zaczął się tłumaczyć.
- Przepraszam że tak długo kapitanie, ale to strasznie duży statek.
- Nie szkodzi poruczniku.
Telemachus zaprowadził młodego oficera przed konsolę nadawczą.
- Dokonasz obróbki tej wiadomości, moja sylwetka ma zostać kompletnie zamazana tak by tylko można była poznać że ma się do czynienia z humanoidem. To samo tyczy się głosu, dodasz do niej dane z tej próbki.
- Mam zaszyfrować informacje ?
- Podstawowym kodem szyfrującym, puścimy ją przez holonet. Ma przeskoczyć między conajmniej trzema podstacjami niczym trafi do celu.
- Gdzie mam dać namiar na zwrotną odpowiedz ? czy może to jednostronna informacja ?
- Dasz adres zwrotny na podstację koło Nal Hutta. Stamtąd ściągniemy informacje do nas.
- Zakładam że wiadomość nie może zostać odtworzona w oryginalnym wyglądzie ?
- Tak. Wpleć w nią program degradujący, oryginalna kopia ma przestać istnieć po 24 godzinach a przy próbie majstrowania natychmiast.
- Rozumie, jaki adres docelowy ?
- Coruscant. Świątynia Jedi. Rada Jedi.
Sijumi wpatrywał się kątem oka w swego dowódcę zastanawiając się co planuje. Jednak nie jemu było o tym decydować.
- Będzie gotowa w dwie godziny.
- Jak tylko skończysz, wysyłaj.

Dwie godziny później Rhade siedział w swojej kajucie na pokładzie "Shas'o Kais" rozmyślając nad swoją decyzją. Zastosował prosta ale niezawodną sztuczkę, podał się za kompletnie anonimową osobę występującą jak reprezentant kogoś znacznie ważniejszego. Adres zwrotny mógł zasugerować udział Huttów w tym przedsięwzięciu, co by nie było dziwne przy ich reputacji. Przez komunikator okrętu odezwał się Sijumi.
- Wiadomość wysłana sir.
- Dziękuje, ma pan teraz wolne poruczniku.
- Tak jest sir. dziękuje sir.
Teraz trzeba było tylko czekać aż ryba połknie haczyk. Kapitan odwrócił się na fotelu i począł wpatrywać się w gwiazdy popijając gorącą herbatę.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Czw 23:59, 18 Sty 2007    Temat postu:

Oczekując na odpowiedz kapitan „Shas’o Kais” ćwiczył w jednej z sal na pokładzie frachtowca. Niewielkie rozmiary korwety wykluczały zorganizowanie tam pomieszczenia do ćwiczeń z prawdziwego zdarzenia. Zaczął jak zwykle od serii na rozciąganie mięśni, potem zaczął wykonywanie wyuczonych sekwencji ciosów i zasłon symulujących walkę z przeciwnikiem. Ponad cztery godziny zajęło Telemachusowi odprawienie tego „rytuału”, spocony i zmęczony ale zadowolony udał się pod prysznic. Stojąc pod natryskiem zastanawiał się co może zawierać wiadomość zwrotna i czy w ogóle taka będzie. Te rozważania towarzyszyły mu przez resztę dnia czy to przy obiedzie czy rozplanowywaniu obrony Rahabu kończąc na robieniu notatek z podręczników historii wojny w przestrzeni. Dopiero pod koniec drugiego dnia oczekiwania nadeszła odpowiedz ze Świątyni Jedi.

Adresat nieznany
Szlachetny panie, zakon jest Ci niezmiernie wdzięczny za uratowanie z ręki śmierci jego drogiego dziecka. Z największą przyjemnością odwdzięczymy się naszymi skromnymi zasobami. By jednak zadość uczynić trud wykonany przez Pana musimy poznać więcej szczegółów.
Ciekawi nas niezmiernie jak i gdzie zdołał pan sam wyrwać Konfederacji młodego i niedoświadczonego Padawana. Anakin tak samo jak i inni uczniowie jest bliski naszym sercom i zrobimy co możemy by Pana zadowolić. Musimy też oczywiście wiedzieć jakiego typu informacji pan żąda za swoją pomoc Republice. Rozumiemy, że w pańskim fachu nasza wdzięczność może okazać się towarem deficytowym. Proszę jednak pamiętać o możliwościach wynikających z bycia przyjacielem Republiki.



Po jej przeczytaniu Rhade wezwał bosmana Zima i podał mu datapad z wiadomością.
- Co oni się tak przymilają ?
- Pamiętacie bosmanie jak profesor Urkop mawiał o negocjacjach ?
- Nie moja działka, synu. Ja taplałem się w tedy w błocie na poligonie a nie słuchałem wykładów.
- Głaszcz gundarka jedną dłonią drugą szukając wystarczająco dużej pały by go zdzielić przez łeb.
- Niegłupie, sądzisz że coś kombinują ?
- To jedi, oni zawsze coś kombinują.
- Nadal jedziemy z tą szopką ?
- Najwyraźniej nabrali się na nią, więc czemu nie.

Godzinę później kolejna podobnie zaszyfrowana wiadomość pomknęła inną trasą przez kilka podstacji Holonetu do świątyni. Jej treść sprowadzała się mniej więcej do takiego przekazu.

Dziękuje za szybką odpowiedź, czas mego pracodawcy jest bardzo cenny i każda zwłoka może prowadzić do niemiłych konsekwencji. Zostałem poinstruowany by udzielić państwu stosownych odpowiedzi. Obiekt nabyliśmy poprzez transakcje wymienną z grupą ludzi zajmującą się, jak by to ująć, mało legalnym pozyskiwaniem towarów. Nie mamy pewności jak weszli w jego posiadanie i ze względu na dobro interesów nie drążyliśmy tematu.
Mój pracodawca nie wymaga cennych kruszców ani kredytów republikańskich za ten towar. Jest osobą majętną i nie cierpi na brak funduszy, uważany jest jednak za filantropa i konesera rzadkich artefaktów. Przechodząc do meritum sprawy, z dobrze poinformowanych źródeł mój pracodawca pozyskał wiedze że krótko po bitwie o Naboo Republika pozyskała pewien interesujący statek. Niestety podobno zaginął on w następnych latach albo został rozmontowany bo słuch o nim zaginał. Nie sam statek jest jednak tym co interesuje mego pracodawcę, na pokładzie tej jednostki znajdowało się urządzenie którego istotnymi komponentami były kryształy Stygium. Mój pracodawca pozyskał też informacje że statek został dogłębnie zbadany a każda z jego części opisana i wprowadzona do banków danych.
Kończąc, wymienimy waszą zgubę na urządzenie lub jego dokładne plany, podkreślam słowo dokładne i dodaje poprawne. Mój pracodawca oferuje uczciwą transakcje i byłby wysoce zawiedziony gdyby zakon próbował oszukać go na tej wymianie. Osobiście mogę dodać że robienie sobie tak wpływowej osoby za wroga może zakończyć się poważnymi reperkusjami nie tylko dla zakonu ale i całej Republiki. Oczekujemy na odpowiedź w terminie nie dłuższym niż 24 godziny czasu uniwersalnego na tym samym adresie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Wto 20:21, 23 Sty 2007    Temat postu:

Rhade wracał obolały z zaimprowizowanej sali treningowej. Tym razem postanowił wykorzystać do ćwiczeń swoje najnowsze nabytki, MagnaGwardzistów, cóż jednej rzeczy nie wziął pod uwagę, siły. Zaawansowane układy motoryczne droidów dawały im wręcz niesamowitą siłę nacisku i moc, gdyby chciały potrafiły bez większych problemów wyrwać człowiekowi serce. I były szybkie, przerażająco szybkie, Telemachus nawet nie przypuszczał że maszyna jest w stanie nie tylko sprostać istocie organicznej w walce wręcz ale nawet być wstanie ją pokonać. Musiał zredagować swoje poglądy kiedy droid wykonał na nim wręcz podręcznikową dźwignię i posłał go przez całą sale w powietrze. Lot zatrzymał się dopiero na ścianie, co po części było głównym powodem bólu kapitana. Problem leżał też w tym że droidy nie miały czułych punktów, każdy organiczny ma szereg wrażliwych miejsc na swoim ciele, oczy, uczy, splot słoneczny i temu podobne. Maszyna nie miała niczego takiego, uderzenie które spowodowało by paraliż ręki u człowieka nie robiło najmniejszego wrażenia na MagnaGawrdziście a mogło dodatkowo zaowocować połamanie sobie palców. Maszyny przynajmniej nie szydziły, no jeszcze nie szydziły, Sijumi mówił że szybko się uczą i po jakimś czasie nabiorą czegoś na kształt poczucia humoru. Dowcipkujący droid, chyba świat się kończył.
Dzień ten nie stronił od niespodzianek, kolejną zafundował mu Zim który z uśmiechem jakby wygrał loterie galaktyczną wyszedł naprzeciw swemu dowódcy.
- Dzieńdobry, chłopcze.
- A jaki tam dobry bosmanie.
- A dobry, dobry … choć coś ci pokaże.
- Zim ja to chyba pierw do ambulatorium sprawdzić czy nic nie połamałem.
- A to się dobrze składa bo tam chciałem cię zaprowadzić.
- Doktor znalazł jakiś fascynujący okaz bakterii u tego kuglarza ?
- Gdzie tam, chłopaczek sobie leży w pojemniczku cichutko i spokojnie, chodzi o co innego. No idziemy chłopcze.
Mówiąc to bosman klepnął dosyć mocno Rhadego w plecy, skutkiem był wytrzeszcz oczu kapitana i zaciśnięte z bólu zęby. Kilkanaście minut później obaj wmaszerowali do ambulatorium, w sumie to zim wmaszerował a Telemachus się dowlekł.
- Doktorze, umarłem i jestem w piekle … dobij mnie.
- No, no kapitanie Rhade, nie po to spędziłem sześć lat w akademii by dobijać za byle skaleczenie.
- Skaleczenie, dobre … ja fruwałem jak ten jastrzębio nietoperz.
- To w pana stylu.
- Stylu może, ale nie naturze.
Zim lekko zniecierpliwiony pociągnął mężczyznę za rękę na której wykonano dźwignie. Rhademu aż oczy zaszły łzami.
- Zim !!! ja ci za to pod kilem przeciągnąć każę !
- Ten okręt niema kila chłopcze.
- To go każe do diabła zbudować !
- Potem … patrz.
Mówiąc to bosman wskazał na pojemnik wypełniony bactą, wewnątrz unosiła się sylwetka człowieka. Trochę trwało niczym rozpoznał twarz osoby.
- Pułkownik Mako ?
- We własnej osobie.
- Ale … ?
- Co on tu robi ?
- No.
- Leżał sponiewierany w jednej z cel, na ostatnim oddechu nawet powiem. Musieli nim nieźle potrząsnąć.
- Czemu wcześniej nie powiedzieliście nic ?
- Po pierwsze nie byliśmy pewni że to on, po drugie nie było wiadomo czy przeżyje. Ale to twardy dziadek jak widać.
- Kiedy dojdzie do siebie ?
Do obu mężczyzn podszedł doktor.
- Kilka dni w bacie, około dwóch miesięcy rekonwalescencji i będzie jak nowy.
Mówiąc to wykonał zastrzyk ze środkiem rozluźniającym w przedramię kapitana.
- To powinno złagodzić ból, jutro będzie pan jak nowy.
- Dziękuje doktorze.
Kilka minut potem znaleźli się obaj z Zimem na korytarzu zmierzając do pomieszczenia kartograficznego.
- Jak sądzicie bosmanie, kto ich tak urządził ?
- Niewiem, ten szczeniak nosi ślady czegoś w rodzaju palnika plazmowego. Chyba ktoś go potraktował tą zabawka co to nią się tak chwalą.
- Mieczem świetlnym ?
- Taaaa, tak chyba nazywali tą latarkę.
- Starł się z innym jedi ?
- Bladego pojęcia chłopcze, podobno jest trochę takich jak on latających po galaktyce z mordem w oczach.
- Ci … Sith ?
- Jak zwał tak zwał, ostatni raz to nasi przodkowie z nimi walczyli ale od kilku tysięcy lat nie było o nich wiadomości. Albo się wytłukli albo … cholera wie co.
- Kuglarze, same z nim kłopoty.
- Trudno się nie zgodzić.
Przejechali windą kilka poziomów w górę by znaleźć się na pokładzie w którego jednej z sal mieściła się baza kartograficzna.
- Będziemy tak siedzieć i nic nie robić czekając na odpowiedz rady ?
- Nie, zbyt długo by to trwało a teraz czas to dla nas pieniądz.
- Więc zostawiamy tu Rogera by oczekiwał odpowiedzi a sami przeskoczymy pod jeden z punktów tranzytowych i będziemy oczekiwać łupu ?
- Taki jest mniej więcej plan.
Śluza rozsunęła się na boku ukazując oczom oby mężczyzn dosyć spore pomieszczenie z dużym holoprojektorem po środku. Przez godzinę oglądali mapy astronawigacyjne szukając odpowiednich punktów odskokowych i ustalając miejsca zbiórek. „Shas’o Kais” miał udać się na łowy a frachtowiec pozostać na miejscu wyczekując na jego powrót.

I tak oto w przeciągu niedługiego czasu korweta odcumowała od ogromnego okrętu i obierając wyznaczony kurs skoczyła w hiperprzestrzeń.

Powrót do realnej przestrzeni nastąpił na obrzeżach niezamieszkałego systemu czerwonego karła. Pasywny system skanowania nie ujawnił żadnej obecności a przynajmniej emisji elektronicznej, systemy aktywne dały jednak minimalnie inny odczyt.
- Sir, nie jestem pewien ale coś tu jest, prawie na granicy naszych czujników.
- Gdzie dokładnie ?
- Tutaj w kwadracie C-34/67 … znikoma ślad jonowy.
- Może to kilwater jakiegoś statku ?
- Kilwater by się rozpraszał a ten pozostawia ciągły ślad, bardzo nikły ale jednak.
Rhade podniósł głowę znad konsoli sensorycznej.
- Ster !
- Sir ?
- Kurs na potencjalny kilwater w kwadracie C-34/67.
- Aye, aye sir. Ster ! kurs 2-4-6 na 34/67 ! oba silniki pół naprzód.
Sternicy jak echo powtórzyli za bosmanem.
- Ster 2-4-6 na 34/67 ! oba pół naprzód.
Dysze podwójnych jednostek napędowych okrętu pojaśniały emisją strumienia odrzutu wprawiając masę statku w ruch przyspieszając z każdą chwilą. Na razie potencjalny cel omiatały tylko wiązki pasywnego nasłuchu, statek kierował się dziobem ku nieznanemu kontaktowi zasłaniając poświatę ze swoich silników kadłubem. Po godzinie lotu kapitan zaryzykował aktywny skan otoczenia. Tym razem czujniki dostarczyły bardziej szczegółowych danych pozwalających już na w miarę wyraźną projekcję holograficzną. Z tyłu mostka pojawił się kształt nieznanego obiektu, był to z pewnością statek.
- Brak sygnatury energetycznej, brak oznak życia, brak jakichkolwiek emisji elektronicznych. Statek widmo.
Rzeczywiście okręt był pochylony pod dziwnym kątem i raczej dryfował niż leciał w jakimś kierunku.
- Ster, podejść do pojazdu … powoli.
- Aye, aye sir.
- Przejść na stan gotowości bojowej, unieść tarcze, nie chce wpaść w jakąś paskudną pułapkę.
W korytarzach „Shas’o Kais” rozległy się brzęczyki alarmowe wzywające załogę na stanowiska bojowe. Jak jeden każdy oderwał się od dotychczasowych zajęć i popędził na swoje stanowisko. Me był to alarm bojowy więc ludzie nie spieszyli się tak bardzo, ale mimo to znaleźli się na wyznaczonych pozycjach w przedziale regulaminowego czasu.
Korweta zbliżała się do statku widmo ostrożnie na wszelki wypadek mierząc do niego z turbolaserów gotowych na jedno skinienie kapitana zalać przeciwnika ogniem. Nadal jednak panowała cisza.
- Panie Sijumi, aktywnymi proszę.
Silny pokładowy zestaw czujników posłał ponad pięć megawatów energii na obiekt dokładnie go „opukując”. Najciekawsze było to że komputer pokładowy nie mógł rozpoznać konstrukcji. Holograficzna projekcja jednak nie dawała złudzeń jednej a może nawet dwóm osobom. Zim z zaciekaniem wpatrywał się w ulotny kształt.
- Chłopcze, ja znam tego ducha … ty zresztą też.
- Znam ?
- Przypatrz mu się dokładnie.
Telemachus wpatrywał się w projekcję, po chwili olśniło go.
- Niemożliwe.
- Niemożliwe a jednak.
- Zim, miałby teraz przynajmniej trzy i pół tysiąca lat.
- Wygląda na takiego.
- Nie to niemożliwe …
- Zaraz sprawdzimy, przyglądajcie mu się zaraz wrócę.
Bosman na prędce opuścił mostek, po kilkunastu minutach wrócił z niewielkim nośnikiem informacji.
- A to co ?
- Podręcznik historii chłopcze.
Mówiąc to wcisnął nośnik do gniazda, komputer potwierdził połączenie i poprosił o wytyczne. Zim wstukał tylko – porównanie danych. Przez ekran monitora zaczęły przemykać setki różnych sylwetek z tak dużą prędkością że zlewały się w jedno. Po chwili obraz zatrzymał się a komputer wyświetlił informacje – znaleziono podobieństwo.
Na bocznym monitorze wyświetliła się niemal identyczna sylwetka statku jak napotkanego okrętu widmo.
- Corelliańska korweta model GN-2. Czas służby brak dokładnych danych, określany jako 3 i pół tysiąca lat od obecnej daty. Okres Wojen Mandaloriańskich. …. Czy podać specyfikację techniczną ?
Zim zatrzymał przekaz danych i spojrzał na Rhadego.
- A niech mnie gundark dziabnie bosmanie … mamy tu prawdziwy artefakt.
- Dosłownie chłopcze, istny rarytas. Tylko co z nim zrobimy ?
- A co możemy zrobić … zdobędziemy abordażem.
- A opór stawią nam duchy i szkielety ?
- Może pan wziąć krucyfiks bosmanie.
- Bardzo śmieszne, wiesz że ten statek jest grobem i nie powinniśmy go naruszać.
- To zbyt istotne znalezisko Zim by go ot tak zostawić, zobaczymy co mają a potem zdecydujemy co dalej.
Jak powiedział tak zrobił, na ten lot w hangarze „Shas’o Kais” stał prom z przylgą magnetyczną i uniwersalnym rękawem cumowniczym. Był on na wyposażeniu „Wesołego Rogera” jako jeden z wielu elementów poprawnego funkcjonowania frachtowca. Wliczało się w to też całkiem pokaźnych rozmiarów flota małych jednostek inspekcyjnych, naprawczych i wahadłowców. Jako że nie mieli zamiaru jeszcze nikogo atakować a jedynie się rozejrzeć nie zabrali ze sobą holowników nadprzestrzennych.
Okręt zatrzymał się obok GN-2 w odpowiedniej odległości utrzymując tarcze na minimalnej mocy oraz jedną baterie turbolaserów natychmiast gotową do strzału w razie zagrożenia.
W promie przebywało razem z Telemachusem pięć osób, Zim, pilot i dwóch komandosów z blasterami. Wszyscy w kombinezonach próżniowych co sprawiało że w niewielkim pojeździe było trochę tłoczno.
Prom podleciał blisko kadłuba większej jednostki i zapalił mocne reflektory oświetlają pokaleczony kadłub. Na całej długości widać było dużą ilość śladów po trafieniu mikrometeorytów a nawet parę większych kraterów. Czas nie oszczędził poszycia korwety i mocno ją poznaczył, jednak nie na tyle by statek był w jakimś większym stopniu uszkodzony. Wyglądało na to że żaden z meteorytów nie przebił zewnętrznego poszycia. Rozwiązanie tajemniczego kilwatera było dosyć proste, tuż między spojeniem bocznego pylona silnika z kadłubem widniała spora dziura w której wydobywało się szczątkowe promieniowanie. Na oko właśnie w tym miejscu mieścił się reaktor okrętu, zapewne z niego wyciekało paliwo przez tysiące lat mikroskopijnym strumieniem w końcu napromieniowywując ten obszar kadłuba. Oględziny drugiej burty przyniosły znacznie ciekawsze rezultaty. Tak mniej więcej od śródokręcia do dziobu biegła strefa gęstego przebicia kadłuba. Dziesiątki a może nawet setki mniejszych i większych otworów znaczyło całe poszycie.
- Cholera, co ich tak urządziło ?
- Wygląda na to że wpadli w rój meteorytów albo w ogon komety.
- Jak sito, wątpię by nawet wiedzieli co się stało. Na tej długości kadłub został przebity niemal w każdym sektorze co uniemożliwiło izolacje uszkodzonych sekcji. Rozhermetyzowało okręt i zabiło wszystkich na pokładzie.
- Paskudna śmierć, znam kilka lepszych sposobów na zejście z tego padołu.
- Jak my wszyscy bosmanie, poszukaj portu dokowego i przyczep się do niego.
Rhade poklepał pilota po ramieniu wskazując górną półsferę statku. Ostrożnie manewrując wokół wraku znaleźli wreścię śluzę wyglądającą na nieuszkodzoną. Przylgi chwyciły poszycia unieruchamiając prom a rękaw cumowniczy wysunął się z dołu by połączyć z włazem korwety. Trzeba było podłączyć zasilanie promu by mechanizm śluzy zaskoczył, cisza jaka ich przywitała potwierdziła to czego byli niemal pewni od początku oględzin. Na pokładzie nie było nawet odrobiny atmosfery. Kiedy przeszli przez rękaw do dołu zciągneła ich w dół grawitacja, a raczej jej brak na pokładzie statku. Dzięki magnetycznym butom mogli bez problemu utrzymać pozycje horyzontalną wczepieni w płyty pokładu. Ciemność korytarzy rozświetliły latarki skafandrów, okręt nie nosił śladów walki wewnątrz ani nazewnątrz. Wszędzie panowała grobowa cisza i spokój, dopiero za pierwszym zakrętem ludzi Rhadego przywitał zmunifikowany trup jednego z załogantów wiszący przy jednej ze ścian. Był to widok spodziewany i na tyle zaskakujący że jeden z komandosów mało nie przerobił mumii na zwłoki dziurkowane strzałem z blastera.
- Szlak by to …
- No spokojnie, ja wiem że nie na co dzień zwiedzamy statki widmo ale nie ma potrzeby strzelania do wszystkiego co się rusza, lub w tym przypadku nie rusza od dawna.
- Przepraszam sir, ten statek przyprawia mnie o ciarki.
- Jak to wrak sprzed tysięcy lat, staraj się jednak trzymać nerwy na wodzy. Wystarczy dziur już w tym kadłubie.
Idąc przez korytarze mijali kolejne lewitujące zwłoki zmumifikowane przez upływający czas. Załoga nawet nie miała czasu zamknąć grodzi bo większość z nich była otwarta, ułatwiało to znacznie przemieszczanie się.
- Zim weź jednego człowieka i idź w kierunku rufy, my pójdziemy na dziób.
- Dobra, utrzymujmy stale łączność, tak na wszelki wypadek.
Rhade kiwną głową w hełmie i ruszył w kierunku mostka okrętu. Mijali kolejne wrota, niektóre z nich musieli otwierać przy pomocy przenośnego źródła energii, uchylały się zazwyczaj tylko na tyle by przepuścić jedną osobę a potem się zacinały, co jak co miały już swoje lata. Mostek był w lepszym stanie niż kapitan przypuszczał, zero przebić poszycia, właz był zamknięty a mimo to wszyscy z obsady nie żyli. Większość była nadal przypięta pasami do swoich stanowisk, część jednak z nich wyrwana.
- Rozejrzymy się może coś znajdziemy…. Zim ?
- Słucham ?
- Co u was ?
- Jesteśmy już chyba blisko maszynowni ale czeka nas jeszcze trochę drogi, dwie śluzy były zamknięte na amen wiec musieliśmy iść na około.
- Jak dojdziecie daj znać.
- Sie wie …
Mężczyzna zaczął rozglądać się po mostku szukając jakichkolwiek wskazówek co do pochodzenia jednostki.
- Panie kapitanie …
Człowiek z którym Rhade wszedł na mostek chyba coś znalazł.
- Ten symbol, nie jest chyba republikański ?
Mężczyzna pokazywał na znak tuż nad wejście na mostek. Rzeczywiście nie był to symbol Republiki, ten symbol nosiły okręty renegatów którzy pod wojnie z Mandalorianami wykorzystując osłabienie Republiki zaatakowali ją.
- Nie, to nie ich symbol … pewnie to jeden z renegackich okrętów.
Komandos zapewne nie wiele wiedział na ten temat, dyplomatycznie potaknął ze zrozumieniem i ponownie zaczął się rozglądać. Rhade podszedł do jednej z konsol i odsunął ciało spoczywające przy niej, zauważył przy tym coś dziwnego. Klatka piersiowa była dziwnie zapadnięta, czaszka też jakby pogruchotana, to nie jest typowy objaw rozhermetyzowania. Sprawdził jeszcze dwa ciała by potwierdzić swoja teorię, wtedy też odezwał się Zim.
- Jesteśmy w maszynowni, zgadnij co się stało z pochłaniaczami inercyjnymi ?
- Spalone …
- … niby skąd to wiesz ?!
- Obsada mostka ma zmiażdżone kości.
- Cholera, wpadli na nieoznakowaną kometę albo asteroidę. Z hyperprzestrzeni wyciągnął ich jej cień grawitacyjny i spaliło przy tym pochłaniacze, dostali takie przeciążenie że połamało ich jak zapałki.
- Przypadek jeden na liczby z bardzo wieloma zerami, mieli pecha jak diabli.
- Propo maszynowni, reaktor pusty. Całe paliwo wyciekło dawno temu, pozatym jest przestrzelina w głównej komorze.
- Nawet gdyby ktoś przeżył nic by nie zrobili ?
- Wątpię, biedne republikańskie sukinkoty.
- Chyba nie republikańskie Zim, na mostku jest emblemat renegatów.
- O proszę, to zmienia postać rzeczy. Mimo to żal mi ich, głupia śmierć.
- Ano głupia, przejdź dolnymi pokładami do śluzy, wracamy na nasz okręt.
Nic więcej tu nie wskórają, ściągną tu „Wesołego Rogera” i zaprowadzą relikt na Rahab, to nie lada znalezisko. Kiedy Rhade był już przy samej śluzie połączył się z nim bosman.
- Chłopcze przejdź się do ładowni tej krypy.
- W celu ?
- Niespodzianka.
Mężczyzna wiedziony ciekawością powlókł się przez martwe korytarze za jednym z zakrętów czekał na niego komandos, towarzysz Zima.
- Tą drabinką na dół kapitanie, zaoszczędzi pan kawał drogi.
- Dzięki.
Rzeczywiście opadanie w warunkach zerowej grawitacji było szybkim środkiem transportu. Kiedy buty dotknęły pokładu magnesy zapewniły stabilność, w oddali było widać światło latarki skafandra bosmana. Kiedy Telemachus podszedł do mężczyzny ten uśmiechając się od ucha do ucha wprowadził go do jakiegoś pomieszczenia przez uchylone wrota. To co tam zastał skwitował przeciągły gwizdem wyrażającym zdumienie. Na stelażach wisiało kilkanaście myśliwców, Rhade pamiętał je z dzieciństwa kiedy sklejał ich modele, to były niesławne Sith fightery. Cała ładownia wyglądała na nienaruszoną a same maszyny nadal prezentowały się nienagannie.
- No, no, niezłe znalezisko.
- Antyki, ale za to jakie …
- Nie wiedziałem że te statki mogą przenosić myśliwce.
- Nie widzę wrót hangarowych, więc te maszyny to chyba tylko ładunek.
- Dobrze zachowany …no nic kończy się nam czas, wracamy na prom.
Kilkanaście minut później znaleźli się na pokładzie promu który kierował się ku ”Shas’o Kais”. Jak tylko wylądują kapitan każe nadać wiadomość do ”Wesołego Rogera” by ten przeskoczył do tego miejsca i zaczął operację odzysku antycznego statku.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Skończone misje » W krainie Cieni
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group