FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Widmo przeszłości
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Widmo przeszłości
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Faith Sedaya
Padawan



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z tajemnych zakątków galaktyki

 Post Wysłany: Czw 13:41, 08 Wrz 2005    Temat postu:

Mimo, iż ciepłe słowa Mistrza Yody działały na Faith kojąco, z twarzy dziewczyny wciąż nie znikał wyraz głębokiego niepokoju. Nie potrafiła podjąć decyzji, nie potrafiła znaleźć wyjścia - im dłużej o tym myślała, tym trudniej było jej zebrać fakty. Chaos w jej głowie pogłębiały na dodatek płynące ze słów Samuela oskarżenia. Nie było łatwo pogodzić się z prawdą - jednak jeszcze trudniej było pogodzić prawdziwy cel tej misji... To nie o nią chodziło. I Faith nie musiała sięgać ku Mocy by wiedzieć, iż znalazła się tutaj tylko po to, aby zakończyć misję powodzeniem... Ale jeśli to miało pomóc Republice i szybko zakończyć wojnę...
Na wspomnienie Jalaili oczy dziewczyny ma moment zaszkliły się. Nie zareagowała w podobny sposób, gdy Mistrz Yoda mówił o porwaniu - dopiero imię starej kobiety, która była najbliższą jej sercu osobą, ożywiło młodą padawankę. Nie podniosła jednak wzroku. Ból, który ścisnął ją za serce, potrzebował chwili, by zniknąć... Miała rodzinę...
Gdy odezwał się Mistrz Tholme, Faith straciła odwagę, by wydobyć z gardła głos. Była jednak jedna, ostatnia wątpliwość, która nie mogła dać jej spokoju. Z którą nie potrafiła poradzić sobie sama... Którą musiała wypowiedzieć...
- Mistrzu Yodo - cichy głos dziewczyny rozległ się po chwili milczenia. - Król... - urwała, wahając się przez chwilę - Kaylak musiałby mieć serce z kamienia, by nie cieszyć się z powrotu zaginionej córki. Jednak... to nie o to chodzi, prawda? Nie jestem tu po to, by go uszczęśliwić. Wiem o tym i... rozumiem to. Jeśli powodzenie tej misji zależy od mojej osoby, zrobię, co będzie do mnie należało. Ale nie uszczęśliwię nikogo, jeśli jedynym moim zadaniem będzie zdobycie syntciał... Czy nie lepiej, by król nie wiedział, kim naprawdę jestem? Nie chcę... nie chcę sprowadzać na nikogo cierpienia...
Duże, szare oczy z niepokojem patrzyły prosto w holograficzną postać Mistrza Jedi...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Faith Sedaya dnia Pią 20:17, 07 Paź 2005, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Czw 18:20, 08 Wrz 2005    Temat postu:

Samuel słuchał...słuchał tego, co mówił Mistrz Yoda. Słuchał tego, co mówił Tholme. Słuchał tego, co mówiła Faith...jednakże, słuchając ich, nie patrzył na nich. Patrzył w bliżej nieokreślone miejsce. Analizował informacje.
Hoeth jest podzielone na kasty. Jeśli mają duchownych, to Jedi będą mieli mniej-więcej ich miejsce.
Podejmowano już próby detronizacji ojca Faith-czyli istnieje szansa, że wraz przybyciem Jedi podjęte zostaną próby detronizacji. I oczernienia Jedi.
Po chwili rzekł, powoli, bez emocji
- Przydałoby się, by Republika jasno określiła, jak cenne są dla nich dostawy syntciała. Bo jeśli okaże się, że nasza oferta wybiega za to, na co zezwala nam Republika...lepiej wiedzieć to od razu. Bo wycofywanie oferty raczej nie wpłynie dobrze na negocjacje. Mistrzu, byłbyś w stanie skontaktować się z jakimś przedstawicielem Republiki? Ta wiedza przydatną by była...to wszystko, co na razie chciałem powiedzieć.
Skoncentrował wzrok na Yodzie. Ukłonił się lekko. Przeniósł swój wzrok na Faith. Gdy Yoda sobie pójdzie, trzeba będzie zrobić naradzić się. Choć Tholme może być zajęty...on zaś może nie podołać zadaniu...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Yoda
Mistrz Jedi



Dołączył: 01 Sie 2005
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ????

 Post Wysłany: Pią 2:14, 09 Wrz 2005    Temat postu:

Mistrz Yoda znowu spojrzał na Faith.
- Tu gdzie powinnaś jesteś, nie ze względu na misje, lecz dlatego, że w tym miejscu być powinnaś. Hmm czas nadchodzi, że Rangę Rycerza Jedi osiągniesz i wiele testów przed tobą czeka. Każdy Jedi w zgodzie z sobą, z mocą i przeszlością być musi. Nadszedł czas byś swe wątpliwości, obawy i domysły poznała, ujawniła i pokonała. By spokój i jedność ducha osiągnąć, by Rycerzem w przyszłości zostać. ta podróż ku temu celowi ma służyć, sama mistrzyni Galia na twój udział nalegała, a i ja się z nią zgadzam, że w końcu prawdzę poznać musisz i czoła jej stawić.

Yoda urwał na chwilę.
- Hmm Król Kaylak szczęśliwy z wiadomości o tobie sądze, że będzie, choć wielkie i cieżkie wydażenie to dla niego również będzie. Ale to ty masz z tej próby mocy zwycięsko wyjść, jeżeli za stosowne nieujawnianie swej tożsamości uważasz, to nikt cię do tego, poza mocą, zmuszać nie będzie.
Misja jest bardzo ważna, syntciała kluczowe dla zwycięstwa mogą się okazać. Ale...... moc ci podpowie jak uczynić powinnaś, wczuj się w nią i wsłuchaj, ona zawsze cię poprowadzi.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faith Sedaya
Padawan



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z tajemnych zakątków galaktyki

 Post Wysłany: Pią 12:00, 09 Wrz 2005    Temat postu:

Faith Sedaya po raz kolejny spuściła wzrok. Czuła się zagubiona i słaba, niegodna i nieodpowiednia do podejmowania takich decyzji, nie dość silna, by stanąć na wysokości zadania. Mimo tego jednak próbowała, a każda próba wysysała z niej tyle energii, że młoda dziewczyna wręcz fizycznie potrzebowała odpoczynku. Wciąż nie potrafiła odczytać przesłań, jakie podsyłała jej Moc - z jednej strony powrót księżniczki wiązał się z wdzięcznością, która mogła ułatwić zdobycie syntciał, z drugiej jednak jej przybycie mogło wywołać silne emocje - gniew, oburzenie, rozczarowanie... To była gra, polityczna sieć, i Faith czuła, że to było tak nie w porządku... Co miała robić? Czy lepiej przemilczeć prawdę i zdać się jedynie na osąd mądrego umysłu, czy wyjawić ją i zaprzestać cierpieniom pogrążonego w żalu człowieka? Czy to nie narazi powodzenia misji? Czy to... czy to będzie w porządku w stosunku do tego człowieka...? Prawda będzie wiązała się z cierpieniem, a Faith nie wiedziała, które z tych cierpień było mniejszym złem... Z jednej strony ona, z drugiej syntciała... I król, jej ojciec, który sądził, iż na zawsze stracił córkę... Serce dziewczyny mówiło jedno; jej umysł - co innego...
I gdy w końcu odezwała się, miała wrażenie, że to nie ona zmusiła głos, by wydobył się z jej gardła...
- Mistrzu, przekaż królowi... prawdę. Niech będzie na to przygotowany...
Głos Faith był bardzo cichy. Nie chcąc okazywać braku szacunku, podniosła spojrzenie na holograficzną postać Mistrza, jednak ciężko było jej utrzymać ten wzrok. Brakowało jej już sił, by się zastanawiać, by analizować, by odczytywać właściwe myśli. Ponad jej zrozumienie były propozycje handlowe. Ponad nią było to wszystko...
W Mocy była siła...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Faith Sedaya dnia Pią 20:17, 07 Paź 2005, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Pią 19:25, 09 Wrz 2005    Temat postu:

Samuel nic nie mówił. Tylko słuchał. Miał nadzieje, że decyzja Faith wspomoże ich misje...gdy zaś Faith nakazała przekazanie wieście jej ojcu, Samuel dalej był cicho. Domyslał się, że to była dla niej straszna decyzja...przeniósł wzrok z padawanki na Tholme'a-ciekawe, czy pozostawi sprawe padawanom, sam obserwując jeno rozwój wydarzeń, czy to on przejmie inicjatywe...przeniósł nastęnie swój wzrok na Mistrza Yode. Czekał na jego słowa.

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Tholme
Gość







 Post Wysłany: Sob 13:09, 10 Wrz 2005    Temat postu:

Mistrz Tholme siedział spokojnie, obserwując padawanów. Doceniał padawankę Faith. Wiele bólu musiało ją kosztować rozmawianie o tej sprawie, ale nie było w końcu innego wyjścia.
-Myślę, że to mądra decyzja. Król powinien zostać uprzedzony o tej decyzji. Nadmiar emocji przy negocjacjach zawsze powoduje groźne reperkusje.
Wiedział, że zabrzmi to jakby Faith rzeczywiście była tylko dodatkiem, który zapewnić miał powodzenie misji.
 Powrót do góry »
Mistrz Yoda
Mistrz Jedi



Dołączył: 01 Sie 2005
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ????

 Post Wysłany: Nie 12:10, 11 Wrz 2005    Temat postu:

Mistrz Yoda wysłuchał Jedi i znowu przemówił:
- Hmm. Tak moc Faith ci podpowiada zrobimy. Natychmiast powiadomieniem króla Kaylaka się zajmę, Niech Moc Będzie Z Wami.

Hologram Mistrza Yody zniknął. Jedi zostali sami, wraz zeswoimi myslami.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mistrz Yoda dnia Nie 12:16, 11 Wrz 2005, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Nie 12:55, 11 Wrz 2005    Temat postu:

Jedi wrócili do swych zajęć. Nic nie można było zrobić więcej. Teraz wszystko zależalo od....mocy. Faith spędziła większość podróży medytując w swojej kwaterze. Mistrz Tholme zajmował się lotem i szkoleniem swojego padawana. Czas mijał niezwykle szybko. Zbliżając Jedi, zwłaszcza FAith do nieuchronnego spotkania z...przeszłością.

Po kilku skokach i kilkudziesięciu godzinach spędzonych w hiperprzestrzeni, głośne pikanie dobiegające od terminalu hiperprzestrzennego oznajmiło wszystkim, że są już prawie na miejscu, za 1 minutę statek wyjdzie z nadświetlnej.
Mistrz Tholme i Silverword, zajęli pospiesznie miejsca w fotelach pilotów.
Głos z terminalu odliczał ostatnie sekundy przed zakończeniem skoku:
- 5...4...3...2...1...koniec skoku.
Mistrz Tholme pchnął wajchę napędu hiperprzestrzennego, gwiazdy zmieniły się w długie linie, a następnie wróciły do zwykłej formy, małych świecacych punkcików, świecących wokół jasno zielonej planety:

Hoeth.

W przestrzeni panował spokuj, nie widać było żadnych statków, czy stacji, jakby planeta nie była wogóle zamieszkana. Żadnych sond czy śmieci kosmicznych, oaza piękna i spokoju, w poruwnaniu z zasmieconym i gwarnym Coruscant. Sam glob był niemal cały zielony, gdzieniegdzie widać było morza niebieskich wód i ciemniejszych prawdopodobnie dżunglowych obszarów. Wokół planety krążyły dwa niewielkie jasne księżyce, zapewne pięknie wyglądające na nocnym niebie planety.

Wydawało by się, że oto przed jedi jest droga do raju, spokojnego, nie zaprzątanego wszyskimi zdarzeniami, a zwłaszcza...wojną. Nagle do Jedi dotarła smutna prawda:... ich misja miała zaburzyć tą harmonię, Jedi mieli przywieźć ze sobą okropności wojny na tą spokojną palnetę, z dużym prawdopodobieństwem mieszkańców Hoeth narazieć na wielkie niebezpieczeństwo, a może nawet...zagładę. Oto obrońcy pokoju, właśnie przybyli by go zaburzyć. podczas swej zadumy Mistrz Tholme i padawan Silverword nie zauważyli nawet jak za nimi pojawiła się Faith, wpatrująca sie w rodzinną planetę.

Ciszę przerwało nagły odgłos w komunikatorze planeta dała o sobie znać:
- Tu kontrola lotów nad Hoeth, do frachtowca typu YT-1300 podaj cel swojej podrózy?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Tholme
Gość







 Post Wysłany: Nie 13:01, 11 Wrz 2005    Temat postu:

Mistrz Tholme zwrócił się do swojego padawana, nie uruchamiając komunikatora.
-Podaj im go-powiedział spokojnie, uśmichając sie lekko i wpatrując w przestrzeń, przyglądając się planecie.
 Powrót do góry »
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Nie 13:11, 11 Wrz 2005    Temat postu:

Samuel kiwnął głową. Przed włączeniem kokmunikatora odchrząknął.
Włączył komunikator i rzekł
-Tutaj Emisariusze Zakonu Jedi. Przybywamy w pokoju, zaś naszym celem jest stolica Hoeth, gdzie chcielibyśmy przeprowadzić rozmowy dyplomatyczne w imieniu Republiki...
Mówił spokojnie, modulując głos tak, by nie było w nim słychać żadnych emocji, żadnego wachania...Choć to był jego pierwszy raz-dotąd nigdy nie ,,witał się"...no cóż, skoro rzadko się lata, to trzeba zaległości nadrabiać potem.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faith Sedaya
Padawan



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z tajemnych zakątków galaktyki

 Post Wysłany: Pon 20:15, 12 Wrz 2005    Temat postu:

To był widok, jakiego Faith nie doświadczyła nigdy wcześniej w swoim krótkim życiu. Niczym nie zmącona przestrzeń wokół zielonej planety to obraz, jakiego poszukiwać można było jedynie na holograficznych zdjęciach - w prawdziwym zatłoczonym świecie nie istniały tak spokojne miejsca. I już sama ta świadomość uderzyła w serce młodej dziewczyny. Jej wzrok nie odrywał się od powierzchni planety, gdy patrzyła jak zafascynowana na... na miejsce, które kiedyś mogła nazwać domem. Którego nie była w stanie zapamiętać jednoroczna świadomość niemowlęcia. Na którym Faith... na którym Jelena Zaresch przyszła na świat...
Długie medytacje w końcu przyniosły jakieś widoczne efekty. Wprawdzie przygnębiony wyraz oczu padawanki nie zmienił się, a stracił jedynie na sile, jednak cała jej postawa i ruchy, jakie wykonywała, świadczyły o odzyskaniu jakiś sił. Zmęczony wyraz znikł z jej twarzy, a po cieniach wokół powiek nie pozostał praktycznie żaden ślad. Jednak mimo tego wszystkiego nie dało się ukryć, że pewność i pogoda ducha, które cechowały Faith dokąd tylko można było siegnąć pamięcią, gdzies się ulotniły. Zamiast tego pojawiło się coś, czego dziewczyna nie potrafiła zwalczyć. Strach. Obawa. Niepewność. Głębokie poczucie winy...
Stojąc nieruchomo za fotelami pilotów, młoda padawanka - powracająca do ojczyzny księżniczka, nie przestawała wpatrywać się w zawieszoną w przestrzeni planetę... Hoeth...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Wto 19:03, 13 Wrz 2005    Temat postu:

- Rozumiem Jedi, jesteście oczekiwani, podażajcie wektorem 2311, zaraz przybedzie eskorta. Król oczekuje Was, witamy na Hoeth.
Połączenie skończyło sie równie nagle jak się zaczęło. Statek Jedi leciał wyznaczonymi koordynatami, kierując się ku planecie. Po krótkiej chwili, przed nimi pojawiły się dwa myśliwce. Od niewielkiego, płaskiego kokpitu maszyn odchodziły dwa trójkątne skrzydła skierowane do tyłu. Cała konstrukcja była uwypuklona i mało kanciasta. Myśliwce były całe białe z niebieskimi pasami i złotymi namalowanymi wstęgami, z boku pod owiewką kokpitu było widać godło przedstawiający zielony liść nieznanej Jedi rośliny.

- Tu Karlash 1, poprowadzimy was do Hoeth city na lądowisko królewskie, podażajcie za nami.

Mysliwce zajęły pozycje po obu stronach statku Jedi i poczęły wchodzić w atmosferę panety. Gorąc udeżył w szybę, jednak osłony termiczne spokojnie wytrzymywały, temperaturę. Po kilku minutach lotu statek znalazł się nad.....żyjącą planetą. Jedi zniżyli wraz z mysliwcami pułap i znaleźli się nad Hoeth. Wielkie zielone równiny pełne traw i różnych dziwnych zwierząt, przecinały olbrzymie połacie wielkich lasów i drzew wielkości kilku budynków. Wszedzie było widać latające gadopodobne stwory.

Kiedy bohaterowie minęli kolejny las, ich oczom ukazała się wielka dolina otoczona z pagórkami. Po środku doliny było olbrzymie jezioro, na którego środku była wyspa. Z pozoru była nie wielka, jednak wraz ze zmniejszejącą sie odległością Jedi przekonali się o prawdziwych jej rozmiarach. Na wyspie było miasto, pełne dziwnego krztałtu budynków, które przypominały mijane wcześniej drzewa. Pięknie pasowały do otoczenia, latających gadów, pływających stworów i odbijającego się od tafli wody promieni dwóch bliźniaczych słońc.

Miasto było spore, ale nie wielkie, pełne różnych ludzi przechadzajcych sie ulicami i dziwnych poduszkowych pojazdów. Jedi minęli większą część osiedla i dolecieli na wzgórze na krańcu Hoeth City, gdzie znajdował sie pałac królewski. Wielki budynek o podobnej architekturze jak pozostałe, o jasnych ciepłych barwach. Mimo niezwykłego wyglądu wzbudzał szacunek i majestat. Na jego tyłach było niewielkie lądowisko, na którym znajdowąło sie kilka statków, obok był hangar.

Tholme prowadził statek zgodnie ze wskazaniami pilotów eskorty. Padawan Silverword, tak jak Faith patrzył na świat za transpastalowymi oknami i bujne życie jakie tam panowalo, pełne spokoju i piękna.
- Tu Karlash 1 lądujcie na lądowisku. - Mysliwce poczeły ladować. Mistrz Tholme obracał właśnie statek odpowiedni sposób, gdy nagle Samuel zauwazył stado gadopodobnych latających stworzeń lecące niedaleko, które nagle skręciło i pełne wściekłości skierowało się w stronę statku Jedi. Dopiero teraz można było zobaczyć jak są wielkie i jaką moga wywołać katastrofę swoim nienaturalnym zachowaniem. Moc milczała na to zagrożenie, więc zajęty podchodzeniem do lądowania Tholme i oglądająca wokół z zapartm tchem Faith nie zauwazyli zbliżającego sie niebezpieczeństwa....


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Śro 21:49, 14 Wrz 2005    Temat postu:

Samuel starał się zachować spokój...pierwsze, co uczynił po zauważeniu szarżujących stworów, to powiedzienie
-Uwaga, atakują nas!!
Starał się zachować spokój...do jego wyobraźni przenikały obrazy katastrofy....MUSIAŁ się czymś zająć...w końcu zdecydował się na próbe ,,nakłonienia" przy użyciu Mocy stworów, by zmieniły swe zamiary...jego motywacją było przetrwanie...starał się odciągnąć ich uwage, w jakikolwiek sposób...oddał się całkiem Mocy...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Tholme
Gość







 Post Wysłany: Czw 12:44, 15 Wrz 2005    Temat postu:

"Dlatego nie lubię latać"-pomyślał sarkastycznie w pierwszej chwili mistrz Tholme, ale już chwilę później opanował się i skupił na pilotażu. Nie był najlepszym pilotem w Zakonie, opanował jedynie podstawowe umiejętności w zakresie pilotażu, gdyż preferował starcie twarzą w twarz z przeciwnikiem, czego nie było w starciach w powietrzu. Jako jeden z najlepszych szermierzy Zakonu, trenowany przez Anzatich do tej pory nie znalazł lepszego od siebie przeciwnika.
-Trzymajcie się!--rzucił krótki rozkaz obojgu padawanów. Co prawda miał dać im priorytetowy głos przy procesie decyzyjnym, ale nie dotyczyło to sytuacji z zagrożeniem życia.
Tholme przerwał manwer lądowania i błyskawicznie poderwał maszynę w górę. Ujrzał przez iluminator gadopodobne, latające stwory i skupił się na oddaleniu od nich.
-Samuel, Faith, niech któreś z was skontaktuje się z formacjami obronnymi lądowiska- powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu, nawet na nich nie spoglądając, całkowicie pochłonięty lataniem.
Miał nadzieję, że Moc pomoże im przetrwać.
"A miała to być misja dyplomatyczna"- pomyślał sarkastycznie i skupił się na omijaniu wrogów.
 Powrót do góry »
Faith Sedaya
Padawan



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z tajemnych zakątków galaktyki

 Post Wysłany: Pią 18:11, 16 Wrz 2005    Temat postu:

Pierwsze słowa dobiegające z głośników interkomu wprowadziły młodą padawankę w jakiś trans. Jej oczy zasnuły się mgłą i znieruchomiała, niby oczarowana, niby zahipnotyzowana, nie odrywając wzroku od pięknych i egzotycznych widoków przewijających się za iluminatorem. Nie wiedziała - nie śmiała oczekiwać, iż Hoeth była tak piękna...
Nie odzywała się. W żaden sposób nie była w stanie wydobyć z gardła głosu, i siedziała tylko w fotelu w drugim rzędzie, ogarnięta mieszanką najprzeróżniejszych uczuć. To nie był spokój, ale to nie były też żadne emocje, lecz choć Faith próbowała to sprecyzować, nie potrafiła... I w końcu, patrząc na piękne połacie Hoeth, zapomniała o tym...
Dopiero nagły krzyk Samuela wyrwał ją z otępienia. Błyskawicznie odnalazła wzrokiem atakującą statek grupę zwierząt, ale w tym momencie ostry skręt maszyny uniemożliwił jej dalszą obserwację. Mimo tego jednak dokładnie wiedziała, w którym miejscu znajdowało się wściekłe stado. Zanim szereg pytań - wraz z tym najważniejszym: dlaczego? - zalał jej umysł, Faith bez zwłoki, praktycznie odruchowo sięgnęła do przycisku interkomu.
- Tu frachtowiec "Prawa Furia" - zaczęła szybko, a jej głosie nie było śladu wątpliwości. - Zostaliśmy zaatakowani przez stado tutejszych latających stworzeń. Przybywamy z misją dyplomatyczną. Czy możemy liczyć na ochronę?
Ani po jej głosie, ani po postawie czy wyrazie twarzy nie dało się poznać, że jeszcze kilka minut temu Faith Sedaya uginała się pod ciężarem ogarniającej ją depresji...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Faith Sedaya dnia Pią 20:18, 07 Paź 2005, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Tholme
Gość







 Post Wysłany: Pią 18:16, 16 Wrz 2005    Temat postu:

"Dziewczyna ma gadanę"- pomyślał Tholme- nadal dziko manewrował.

popędzając przy okazji modów o szybszy odpis Razz Skoro juz sa na forum Razz
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pią 18:58, 16 Wrz 2005    Temat postu:

Stado gadów się zbliżało błyskawicznie do statku Jedi. Padawan Silverword wyczulił się na moc i spróbował sięgnąć mocą zwierzat. To co wyczuł było zarówno zastraszające, ciekawe, i zaskakujące. Nie wyczuwał od zwierząt, chęci zrobienia im krzywdy, ale czuł od nich nienaturalną złość, która zmuszał ich do postąpienia wbrew instynktowi, wbrew zewowi przetrwania. Silverword, starałsię mocniej sięgnąć umysłów zwierząt, jednak wszelkie jego starania były blokowane, przez coś...coś jakby jakaś siła inna złowieszcza.

Tymczasem Faith sięgnęła do komunikatora i poczęła wzywać pomoc. Mimo dziwnych zakłóceń, może spowodowanych stworami, a może...czymś innym. Z trzasków przebiły się tylko fragmenty wiadomości.
- Uciek...róbcie..ewry...sprób...pom...gnia!!!!
Z ladowisk odezwłą się ogień z lekkiej broni i mimo iż trafiały w zwierzęta, to one dziką furią parły na statek nadal.

Tholme mocniej chwycił za stery i począł manewrować. Jednak szybko zdał sobie sprawę że na włączonych repulsorach nie uda mu sie uciec, Dziwne, ale stado jakby podążało za każdym jergo manewrem. Tholme szybko zwiększył moc do silników, wyłączając repulsory, gdyby miał jeszcze krótką chwilę, jedna maleńką chwilę....

Uderzenie gadów było gwałtowne. Statkiem wstrząsneło, tak mocno, że padawanka Faith upadła i poleciała korytrzem uderzając w ścianę. Padawan Silverword był tak pogrążony w mocy, że nie zdążył przygotować sie na uderzenie, również spadł z fotela lądując na podłodze, po chwili poleciały na niego nieprzymocowane rzeczy. Tholme nadal trzymał sie sterów próbując zapanowac nad maszyną. Jednak nie mógł, kolejne uderzenia wściekłych stworów niweczyły każdą jego próbę. Maszyna targana samobujczymi uderzeniami doznawała coraz większych uszkodzeń, coraz więcej alarmów było słychać. Potem kolejne fale dokonywały kolejnych zniszczeń, maszyna traciła wysokość, potem kolejne wstrząsy i uderzenia, a potem.... potem była ziemia i....ciemność.

- Tu......., ktos...ywy...prędko....ciągnać, trzeba...podnieść...szyb....
Żyjesz, słyszysz mnie, gdzie reszta??-

Silverword nie wiedzial gdzie jest, widział przed sobą jakiegoś człowieka, który wyciągłą go z jakiegoś gruzowiska. Widział innych ludzi którzy jakby szukali innych.

[off]Możecie odpisać o tym jak was znaleźli i jak przewozili dalej do medycznego. No i jak widzieliście tam innych, przytomnych. Very Happy [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Pią 19:03, 16 Wrz 2005    Temat postu:

Samuel, który wciąż znajdował się w szoku, nie wiedział gdzie do końca jest. I co się stało. Powoli jednak świadomość do niego wracała...skrawki wydarzeń wywoływały chaos w jego myślach. Pierwsze, co uczynił po przebudzeniu, to próba uporządkowania myśli w swej głowie.
-Na Moc...co się stało? Ja....to chyba katastrofa...
Rozejrzał się. Nie widział zbyt dobrze, jakby przez mgłe. Jednak za kilka godzin mi przejdzie, pomyślał.
Zamknął oczy. Ci ludzie szukali...szukali reszty. Faith i Tholme'a. Gdzie oni są? Mogli skończyć gorzej niż on...może potrzebna jest im pomoc...
-Ja...poza mną...powinniście znaleść jeszcze młodą dziewczyne i mężczyzne...ja....
Wziął głeboki wdech. Nie wolno mu patrzeć na te wydarzenia przez pryzmat katastrofy...Moc się nimi opiekowała, więc napewno przeżyli. Trzeba być dobrej myśli, bo negatywne może przesłonić nam prawde.
Mimo, iż wciąż było obolały, chciał pomóc. Jednakże zdawał sobie sprawe, że nie może wstać i samemu poszukać Tholme'a i Sedayi...spróbował uporządkować chaos w swym umyśle, po czym począł poszukiwać śladów życia, emocji, czegokoliwk co wskazywałoby że jego towraszysze żyją, używając Mocy...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Wto 13:27, 20 Wrz 2005    Temat postu:

Samuel otworzl nagle oczy i szybkim ruchem usiadł, cały spocony, jakby budził się z jakiegoś koszmaru. Próbował przypominać sobie jak sie tu znalazł. Ptaki, nie gady, stwory latające gady, statek ich wściekłość, nienaturalna wściekłość. A potem..potem był trzask i ogień.
Samuel schwycił się za głowę i rozejrzał spokojnie po pomieszczeniu. Było to centrum medyczne. Wszędzie były łużka z aparaturą. A wokół krzątały sie droidy medyczne.
- Spokojnie paniczu, wszystkie odczyty wskazują że obrażenia zostały zaleczone, twoi towarzysze również juz się budzą, już odłanczam aparatur ę. - mówiąc to droid medyczny wskaał na dwa inne łóżka gdzie leżeli Tholme i Faith.

Faith również nie czuła sie najlepiej, olbrzymi ból glowy, ciągle nie dawał jej spokoju. Właśnie usiadła na łóku a droid odłączyłjej aparaturę i zdjął bandarze z głowy. Faith siedział i rozgladała się, sam nadal nie była pewna co siestało. Czyzby jednak rozbili się, to teraz musieli być.....w pałacu jej rodziny! To nie tak miało przebiegać, wszystko miało pójść inaczej. Może jednak moc miała w tym cel, ale to....bezsensu, czuła również, że coś z tymi stworzeniami było nie tak, że moc nie ostrzegła ich przed atakiem! Spojrzala na Mistrza Tholme który w innej części pomieszczenia wstawał i sie ubierał.

Tholme był pierwszym Jedi, który się obudził tego....ranka, czy może wieczoru. Widział jak padawani się budzą, dobrze że jednak wyszli z tego cało. Nie był najleprzym pilotem, ale nie musiał nim być by wiedzieć, że z jakiegoś powodu gady leciały na nich, nie obok, czy przez nich, tylko ich statek był celem ich ataku. Widział to z każdym ruchem maszyny.

Dzrwi do pomieszczenia sie otwozyły i wszedł wysoki szczypły, młody mężczyzna ubrany w niebiesko złotry mundur, zapewne straży pałacu. Ukłonił się Jedi i przemówił:
- Jestem porucznik Karesh mam nadziej, że czujecie się lepiej. Mam was zaprowadzić do waszych pokojów i odpowiedzieć na wszelkie nurtujące was pytania. Proszę ubierzcie się, ja zaczekam na zewnątrz. - oficer sklonił sie jeszcze raz i skierował sie ku wyjściu.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faith Sedaya
Padawan



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z tajemnych zakątków galaktyki

 Post Wysłany: Śro 12:25, 21 Wrz 2005    Temat postu:

Nieruchomo siedząc na krawędzi łóżka, rozbudzona i obolała Faith Sedaya nie mogła odpędzić się od pytań, wątpliwości i myśli. Wiedziała, wszyscy wiedzieli, że ten niespodziewany atak nie mógł być dziełem przypadku. Najważniejsze jednak pytanie - ku jakiemu celowi - pozostawało bez odpowiedzi. Czy człowiek, który właśnie wyszedł, będzie miał dla nich jakieś wyjaśnienia? Obawy dziewczyny dotyczące pokojowego przeprowadzenia misji wzrosły, a gdy wybiegała myślami wprzód, do spotkania z królem, jej serce biło mocniej, posyłając wzdłuż jej ciała nieprzyjemne dreszcze. To nie tak miało wyglądać...
Pokornie jednak przyjęła wolę Mocy.
Rozdzierający ból głowy nie był jedynym wrażeniem, jakiego doświadczała młoda padawanka. Niepewnym trochę wzrokiem, bojaźliwym i nieśmiałym, rozejrzała się po pomieszczeniu. Aparatura medyczna, droidy, układ wnętrza - to wszystko nie różniło się wcale od tego, do czego była przyzwyczajona, a mimo tego jednak całą sobą czuła, że wszystko było tu inne. I gdy jedna myśl uderzyła ją nagle, jak grom z jasnego nieba - że to może ona, nie otoczenie, było inne - na krótki moment jej oczy znów się zaszkliły. Przygryzła wargę i przestała słyszeć i widzieć to, co działo się wokół. Wstała potem, szybko ześlizgując się z łóżka, jakby machinalne wykonywała wszystkie swoje ruchy, po czym z wzrokiem skierowanym w podłoże, pochwyciła swoje rzeczy i znikła za parawanem, by się przebrać. Lecz gdy wróciła - w tunice, w todze, w mieczem świetlnym przypiętym do pasa, jak Jedi, którym była, wcale nie wyglądała lepiej. Z rękami złączonymi razem na przedzie, czekała na Mistrza oraz Samuela. Nie trzeba było się się spieszyć - wiedziała, że wszystkie wyjaśnienia dotrą do nich w swoim czasie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Widmo przeszłości
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 2 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group