FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Widmo przeszłości
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Widmo przeszłości
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Śro 16:08, 21 Wrz 2005    Temat postu:

-Za...zaleczone, mówisz?
Jego głowa...dawno nie czuł takiego bólu głowy...a dokładniej-nigdy.
Ewstchnął. Wciążnie był całkiem przytomny-w końcu spełniły sięjego lęki...doszło do katastrofy. Ale to...nie było takie straszne, zauważył z zaskoczeniem. Myślał, że gdy już dojdzie do niej-a musiało kiedyś dojść-będzie to...straszniejsze? Bardziej bolesne? Jak na razie odczuwał tylko ból głowy...Zaś jego towarzysze wyglądali na całych i zdrowych...
Westchnął. Może to i dobrze? Teraz, już po konfrontacji z lękami-bardzo bezpośredniej, prawde mówiąc-latanie nie wydawało się takie straszne...może Moc chciała uczynić go mocniejszym w ten sposób? W końcu Moc ma we wszystkim cel...a on sam uważa, że powinni wykorzystywać każdą chwile by uczynić się silniejszym w Mocy, by jej lepiej służyć-sama Moc to w tej chwili to potwiedziła...
Westcnął ponownie. Po kilku chwilach był już na nogach, gotowy do przeniesienia do swej kwatery. Pierwsze kroki stawiał nieco niemrawie-wciąż był w lekkim szoku. Ale gdy znalazł się już kilka kroków od Mistrza, oparł się o ściane i obserwował pomieszczenie. Nagle jego wzrok spoczoł na...Faith. Popatrzył jej w oczy, uśmiejachjąc się przyjaźnie.
Faith będzie przydatna...odegra pewnie ważną role...nagle złąpał się na tym, że...
Traktował ją jak atut. Nie żywego człowieka...
Miał straszną ochotę westchnąć. Nie zrobił jednak tego...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pią 11:08, 23 Wrz 2005    Temat postu:

Gdy w martwej ciszy i milczeniu Jedi wyszli z jak mozna było się domyslać centrum medycznego pałacu, zobaczyli czekającego na nich oficera. Był on młody ok 20 paru lat, nie więcej. Szczupły o smukłej twarzy. Stał wyprostoany z rękoma splecionymi za plecami. Gdy ujrzał Jedi, zwłaszcza Faith uśmiechnął się ciepło.
- Witam jeszcze raz, jestem kapitan Jarin Karesh, miło was poznać mistrzowie Jedi, wiele słyszałem dobrego o zakonie i wiele niezwyklego.

Oficer przerwał na chwilę i spochmurniał pochylajac głowe.
- Na początek proszę o wybaczenie. Ten incydent, który sie zdarzył, jest... niedopuszczalny. Mamy nadzieję, że nie zaważy to na waszej ocenie Hoeth. Naprawdę przykro mi, zwłaszcza, że to ja byłem odpowiedzialny za wasze bezpieczny przelot do pałacu. Macie moje zapewnienia, że cała sprawa zostanie zbadana z największa skrupulatnością i jezeli nie był to nieszcześliwy wypadek, wszyscy winni zostaną ukarani. Oczywiście jeżeli sobie tego życzycie ja również zostanę ukarany za moje...uchybienia i niedopuszczalną porażkę. Jeszcze raz proszę o wybaczenie.

Oficer z wielkim przejęciem mówił o przeprosinach i o tym...wypadku. Po twarzy było widac wielki smutek i przejęcie, jego oczy prosiły jakby o przebaczenie i odpuszczenie winy, albo....był znakomitym kłamcą.
- Proszę tędy, zaprowadzę was najpierw do pokojów, a nastepnie do jadalni, gdzie będziecie mogli sie posilić, musicie być bardzo głodni. Król Kaylak spotka się z wami później, narazie jest...zajęty.

Kapitan ruszył korytarzem. Dopiero teraz Jedi mogli spojrzeć na wygląd pałacu od wewnątrz. Wszędzie było widać rzeźbienia i malunki na ścianach, wiszące gobeliny, ale rzecz, która najbardziej przykówała wzrok, to wiszące wszędzie kwiaty i zwisajace rośliny ze ścian. Często kwiaty były w akomaniamencie ze ścianą otaczając jakąć dziwną rzeźbę dodasjąc jej swoistego uroku. Korytarz szybko zmienił sie w długi balkon. Na zewnatrz świeciło słońce które nadawało blasku niedaleko znajdującemu sie jezioru. Z balustrady zwisały wielkie zielone rośliny pełne kolorowych kwiatów, jak można bylo zauważyć cały pałac byłtego pełen. Choć było ich pełno, to w żaden sposób nie bylo ich za dużo i nie stważały problemów w poruszaniu sie i dobrym samopoczuciu samopoczuciu.

Kapitan spojrzał na Jedi usmiechając się i będąc dumny, z tego że pałac tak przykówa uwagę Rycerzy.
- Proszę tędy, jak mówiłem jestem gotów odpowiedzieć na wszelkie wasze pytania, jeżeli mistrzowie oczywiście takowe posiadacie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Pią 20:39, 23 Wrz 2005    Temat postu:

Samuel nie odzywał się...słuchał uważnie tego całego kapitana. Jako osoba kulturalna, przytakiwał głową zachwycając się pałacem, rzucał czasem komentarz ,,Wspaniałe"...i obserwował. On sam nauczył się w ograniczonym stopniu ograniczać emocje, a także sprawiać, by nie było ich po nim widać-albo widać takie, których nie ma. Ten człowiek...bardzo przekonywujący był. Jednakże, coś nie pasowało Samuelowi-jednakże, mógł być to także efekt ostatniego wypadku...bo w końcu coś zmusiło te zwierzęta, prawda? Był nieco nieufny...
Gdy kapitan (nie mógł zapamiętać jego miana) zaprosił do pytań, Samuel zastanowił się przez chwile. Miał zamiar coś zrobić, ale...Tholme...no i nie może wietrzyć spisku wszędzie. No i lepiej byłoby, gdyby on tylko sprawdzał a ktoś inny pytał...
Wyczulił się na Moc, starał się jak najlepiej przygotować do mentalnego sondowania...
Po kilku chwilach, gdy uznał że jest gotowy, spróbował odzytać myśli lub przynajmniej emocje kapitana
-Zaprawdę, piękny to pałac...
Odczekał chwilę, starajać się odczytać jak najwięcej z umysłu Kapitana
-A co do tego przykrego bolesnego incydentu...
Chciał sprawdzić, czy to tylko gra...
-To na pewno znajdą się ci, którzy zmusili do tego te biedne zwierzęta...Jeśli oczywiście ktoś je do tego zmusił...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Tholme
Gość







 Post Wysłany: Sob 11:01, 24 Wrz 2005    Temat postu:

Tholme słuchał z uwagą słów żołnierza i uważnie przyglądałsię pałcowi, tworząc w umyśle jego odbicie, coś na kształt materialnego ,zapamiętanego obrazu- wrtualy plan budykuw głowie. Była to stara technika, która wymgała użycia Mocy, ae pozwalała na szybkie ustalenie swojego miejscapobytu, zapamiętaie wszystkiego co może sie przydac podczas walki, bądx ucieczki oraz rozpoznaie szczegółów, które moga być ukryte przed oczyma innych.
O tak zaprawdę Moc była potęznym sojusznikiem.
Kiedy doszli już na miejsce i usiedli mistrz Jedi przez chwile wpatrywał się w kapitana. Nie sprawiał wrażeia kłamcy, ale Tholme przywyczajoy do odróżniania róznych modulacji głosu wyczuwał, e coś jest nie w porządku.
-Oczywiście nie mamy za złe tego incydentu, kapitanie Karesh. Mamy jednak nadzieje, że taka sytuacja już się nie powtórzy. Chcemy trafić przed oblicze króla w odpowiednim stanie-zażartował, chcąc rozładowac atmosferę i dac kapitanowi fałszywe poczucie pewności, że ic niepodejrzewają. W rzeczywistości mistrz szpiegów i mistrz Jedi, jakim był Tholmemiał głowe pełna od podejrzeń. Na początek wysuwało się to, że to sam król zorganizował ten "incydent". Bywało tak wiele razy, ale czemu miałby uśiercać nieznana córkę? Być może była to tez jakas opozycja, do której należeć mógl sam kapitan. Opozycja, w której ktoś liczył na przejęcie władzy po smierci obecnego króla, komu jego córka bardzo by w tym przeszkadzała. Obie mozliwości były bardzo prawdopodobne.
-Mam tylko jedo pytanie-powiedział po chwili-Kiedy dane nam będzie stanąć przed obliczem króla?
Nie chciał zadawać zbyt wścibskich pytań, aby nie wzbudzać podejrzeń. Jednoczesnie przesłał za pomoca Mocy do umysłów Faith i Samuela ostrzeżenie bardzo wymowne: "miejcie się na baczności".
Czekał na odpowiedź.
 Powrót do góry »
Faith Sedaya
Padawan



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z tajemnych zakątków galaktyki

 Post Wysłany: Sob 21:16, 24 Wrz 2005    Temat postu:

Milczała. Miarowym, bezemocjonalnym krokiem podążała za kapitanem Kareshem, starając się nawet nie rozglądać na boki, jakby bała się, że jedno spojrzenie na piękne wnętrze pałacu, który kiedyś był jej domem, mogło rozproszyć całą jej koncentrację. Uważnie wysłuchała tłumaczeń i przeprosin oficera, jednak nie potrafiła zareagować ani na jego spojrzenie, ani, jak wcześniej, na jego uśmiech. Usta nie chciały wykrzywić się w żadnym wyraźnym geście. Podobnie jak Mistrz Tholme i Samuel, Faith również wyczytała z postawy mężczyzny coś niepokojącego. Coś tu nie pasowało, coś było tu nie tak, ale to nie tajemniczy incydent z latającymi gadami martwił dziewczynę najbardziej. Król, który był zbyt zajęty, by przywitać Jedi i spotkać się z tragicznie utraconą córką? Młoda padawanka nie mogła powiedzieć, że były jej znane podobne wzorce zachowań, gdyż nigdy tak właściwie się z takim nie spotkała, jednak gdzieś głęboko w sercu czuła, że inaczej powinno się to odbyć. Mimo tego nie odezwała się, chowając swoje obawy głęboko na samo dno duszy. Po odczytaniu komunikatu od Mistrza, z całych sił starała się wzmocnić swe skupienie, by przez jej umysł przepływała jedynie Moc. Wprawne oko Jedi mogło jednak wyraźnie zauważyć, że cały wyraz twarzy Faith wyrażał jedno. Bała się. Bała się spotkania... z ojcem...

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pon 3:34, 26 Wrz 2005    Temat postu:

Karesh na słowa Samuela o pięknie pałacu sie tylko uśmiechnąl, a już na dalsząy potok słów zareagował zupełnie inaczej.
- Jak mówilem Mistrzu Jedi. Przeprowadzone bedzie drobiazgowe śledztwo i całą sprawe wyjaśnimy.
Karesh zwracając sienastepnie w kierunku Tholma.
- Król przyjmie was kiedy zjecie i bedzie miał czas. Król nie może sobie pozwolić by nawet Jedi mogli go oderwać od spraw Hoeth. A ponieważ mamy tu monarchie i król Kaylak jest głównym organem władzy, ma codziennie bardzo wiele pracy dla dobra obywateli. Zapewnił mnie, że niecierpliwie oczekuje spotkania, ale nie może porzucić obowiazków. Trzeba być cierpliwym. O oto jesteśmy. Wasze pokoje.

Oficer otworzył jeden z kilku pokoi, których drzwi były na balonie na którym się znajdowali.
- To pierwszy pokój, pozostałe to dwa nastepne. Są tu też wasze rzeczy które udało sie nam odzyskać. Troche rzeczy osobistych, blastery i wasze bronie: miecze świetlne.
Karesh pokazywał na piękny pokój z wielkim tarasem i zdobieniami. I na stół z ciemnego drewna, na którym były ocalałe rzeczy Jedi z katastrofy. Cała trójka szybko chwyciła za swoje miecze i przypiełą do pasa.

Karesh tylko się lekko uśmiechnoł.
- Prosze zaprowadze was do jadalni, gdzie będziecie mogli sporzyć posiłek.
Po kolejnej podróży korytarzami oficer zaprowadził Jedi do dużej sali jadalnej z wielkim suto zastawionym stołem. Zaprosił Jedi do jedzenia a sam sie pożegnał i opuścił pomieszczenie zostawiając bohaterów samych. Jednak wszyscy mieli dziwne uczucie, że ktoś ich ciągle obserwuje, jakaś postać w cieniu, która nie zbliżała się do światła i byla na tyle daleko by mogła szybko uciec. A może to tylko dziwne zwidy, bo kto miałby ich...szpiegować, przecież są u...przyjaciół, prawda?

Po posiłku Jedi wrócili do swoich pokojów mogac troszeczke odpoczońć od całej sytuacji. Jednak nie dane było im robić tego długo. Po chwili pojawił sie znowu oficer Karesh i powiedział ciepłym głosem
- Król Kaylak zobaczy sie z wami teraz Mistrzowie Jedi. Prosze za mną.
W końcu Jedi mieli spotkać sie z głową planety Hoeth, a Faith ze swoją...przeszłością. Z każdym metrem, którym zbliżała sie do sali tronowej, w Faith rosło napięcie, niepokój i ...strach. Strach o to co teraz będzie jak ona się zachowa, jak zachowa sie jej...ojciec. Czyżby faktycznie za dzwiami, które właśnie się przed nimi otwierały do sali tronowej, miały na nią czekać wszystkie odpowiedzi na pytania, które stawiała sobie przez całe zycie? Teraz nie było już odwrotu trzeba było iść naprzód.

Sala tronowa władcy Hoeth to duże i wysokie pomieszczenie. Pełne Posągów prawdopodobnie wielkich władców tej planety, pełne wspaniałych rzeźb, malowideł i roślin jak wszędzie w zamku. Jedi podeszli bliżej na tyle na ile pozwolili im strażnicy których bylo kilku w pomieszczeniu. Poza nimi były tu tylko cztery inne osoby. Młody Jarin Karesh, stojacy obok Jedi. Starszy człowiek w mundurze podobnym do kapitana, z jakimiś dziwnymi dystynkcjami, z których ciężko było można odczytać stopień, choć wydawał się być on wysoki. Miał on siwą brodę, łysą głowę i podobne...znajome dla wszystkich Jedi oczy, niemal takie same jak u młodego kapitana. Stał on po prawej stronie tronu. Trzecią osobą był szczupły ok 40 letni człowiek o ciemnych oczach i włosach, ubrany w czarne długie szaty. Stał z lewej strony tronu trochę z tyłu, uważnie spoglądając z ciekawością na przybyłych Jedi.

Ostatnią osobą był zapewne monarcha. Siedział na tronie podpierając głowę ręką, ale gdy tylko zbliżyli sie Jedi wyprostował sie i patrzył uważnie na gości, zwłaszcza.. na młodą Faith. Był w średnim wieku, miał przystrzyżoną brodę i długie włosy spięte z tyłu. Miał dostojne szaty, i wiele zmarszczek na twarzy, którą szpeciła blizna idąca przec niemal całą twarz. Patrzył się martwym wzrokiem na Faith nic nie mówiąc, jakby nie wierzył własnym oczom. Ta sytauacja trwała, wydawałoby się, niemal wieki, dopóki milczenia nie przerwał kapitan Karesh.
- Panie oto Mistrzowie Jedi, dostojni goście oto król Kaylak, po jego prawicy marszalek Gezu Karesh a po lewej stronie doradac Qar Vistrun.

- Witam was na ziemi Hoeth, mam nadzieję że przychodzicie w dobrej wierze i pokoju. Chciał - Krol zaczał wypowiedz spokojnie, patrząc na wszystkich zebranych jednak przerwal wypowiedz i spojrzał się znowu przeszywająco na Faith - ...czy...czy to prawda? Czy to prawda?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Tholme
Gość







 Post Wysłany: Wto 14:03, 27 Wrz 2005    Temat postu:

Tholme wiedział, że jeżeli coś podczas tej konwersacji pójdzie nieodpowiednio, to całą misję trafi szlag, totez postanowił wziąść główny ciężar dyskusji na siebie. Pozatym patrząc na Faith nie wiedział, czy byłaby w stanie chociaż odpowiedzieć, zaś Samuel był...niedoświadczony.
Tholme skłonił się królowi, jednak nie spuszczając z niego oczu. Po skończonym pokłonie zasugerował wykonanie tego samego pozostałym. Wszelkiego rodzaju monarchowie są na to bardzo wrażliwi. Kiedy już to zrobił szybko omiótł wzrokiem pomieszczenie, zapamiętując je tak, jak i poprzednie, po czym zwrócił się do króla. Jako, że kwestia osobista wyrastała obecnie ponad inne zaczął:
-Przybywamy z misją pokojową w imieniu Republiki-powiedział, na początek przedstawiając rzeczowo cel ich przybycia-Tak, to prawda królu-wskazał lekko lewa ręką na Faith-Ta dziewczyna, została znaleziona i wychowana przez Jedi. Jest twoją córką, którą utraciłes dawno temu.

Miał nadzieję, że król nie zechce zatrzymać jej przy sobie już na zawsze, jednak rozpatrywał taką możliwość.
 Powrót do góry »
Faith Sedaya
Padawan



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z tajemnych zakątków galaktyki

 Post Wysłany: Wto 21:46, 27 Wrz 2005    Temat postu:

Długie chwile oczekiwania były dla młodej padawanki kolejną ciężką próbą. Z każdą minutą w jej secu narastały coraz większe fale niepokoju, których dziewczyna nie nadążała wyciszać. Mimo tego na jej twarzy utrzymywał się wciąż ten sam bolesny wyraz - żaden ślad gniewu nie pojawił się w jej oczach nawet na milisekundę. Dla Faith nie było to jednak żadnym pocieszeniem. Choć starała się ze wszystkich sił, nie potrafiła oczyścić umysłu z myśli, z wątpliwości i z wszechogarniających ją całą obaw. A to był kolejny strach, który małymi igiełkami wkłuwał się w jej duszę...
Kiedy więc nareszcie zaczęto prowadzić ich na audiencję, wyglądała jak skazaniec. Idąc za wszystkimi z rękami złożonymi na przedzie, z głową spuszczoną i wpatrującą się w podłoże, oraz z nieobecnym spojrzeniem szarych oczu, jej samej wydawało się, że to nie ona kierowała ruchami własnych mięśni. Każdy krok zbliżający ją do wrót przyspieszał rytm jej serca, a jej twarz była blada z wysiłku, jaki władała w panowanie nad sobą... Za kilka sekund...
Weszli. Musiała minąć chwila, by oczy Faith odszukały postać króla. Spojrzała na niego tylko raz, po czym do końca trwała ze spuszczonym wzrokiem. I nie musiała go podnosić, by wiedzieć, że król zwrócił się do niej i że na nią patrzył. Jej ciało przeszył dreszcz. Zanim jednak zdołała zebrać myśli, inicjatywę przejął Mistrz Tholme... Odwaga dziewczyny ulotniła się, jakby nigdy jej nie było, jednak gdy po jego słowach zapadła cisza, z gardła młodej padawanki wydobył się cichy głos.
Czuła, że to ona, nikt inny, musiała na to pytanie odpowiedzieć.
- Moc jeszcze nigdy nikogo nie zawiodła, Wasza Wysokość. I nigdy nie zawiedzie. Choć odkąd pamiętam moje imię zawsze brzmiało inaczej, jestem... Jeleną Zarezsh.
Głos dziewczyny brzmiał niezwykłe łagodnie. Wprawdzie stojący obok Jedi z początku mogli wyczuć w nim nieznaczny wpływ Mocy, wiedzieli jednak, że swoje słowa Faith wypowiedziała o własnych siłach. Z wysiłkiem podnąsząc wzrok, spojrzała w oczy... ojca... i czas się dla niej zatrzymał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Faith Sedaya dnia Pią 20:16, 07 Paź 2005, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Śro 16:46, 28 Wrz 2005    Temat postu:

Samuel na samym początku audiencji ukłonił się królowi-trzeba pokazać, że jest się dobrze wychowanym, nieprawdaż?
Starał się, by jego postawa wyrażała szacunek do statusu władcy-nie można okazać lekceważenia takej personie...
Nie miał jak na razie zamiaru ,,wbijać się" w rozmowę-to rozmowa ,,ojca" z ,,córką"-nie będzie się wtrącał...nie jest tutaj od tego, by łączyć rodziny, lecz po to, by pozyskać syntciało-prawda? A stosunki Faith...Jeleny...z Królem nie są jak na razie jego sprawą-wolał, by to Tholme zajął się tym ,,pojednaniem"...gdy uczucia zejdą na dalszy plan, wtedy będzie można spokojnie podjąć negocjacje. Bo podczas nich nie można kierować się emocjami i impulsem-umysł musi być czysty...choć król może być w szoku...przez dłuższy czas. A wtedy może być już trudno...bo człowiek jest pod wpływem emocji zdolny do wielkich głupstw...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Czw 1:38, 29 Wrz 2005    Temat postu:

Król Kaylak patrzył w oczy swojej....córki. Po policzku leciala mu łaza. Jednak nim cokolwiek mógł powiedzieć lub zrobić doradca Qar przemówił:
- Cóż to tylko wasze słowa Jedi, nie możemy być tego pewni. Znam waszą opinię o waszym...pilnowaniu pokoju i sprawiedliwości w galaktyce. Ale jednak, ostatnio słyszeliśmy, że nie dokońca wam wychodzi. Phi. Nie zdziwilbym się, że podstawilibyście kogoś innego za cókrę wielkiego i sprawiedliwego króla Kaylaka, próbując nas oszukać i wymusic pomoc.

Kaylak po chwili wstał i podszedł do Faith:
- Zamilcz!!! to....to ona ja to czuje...widze. To ona tak...taka jak jej matka, eony temu. Moja córka, to moja córka!!!
Kaylak chwycił ręce Faith patrząc jej w oczy.
- Moja córka, tak tęskniłem.
Qar jednak nie rezygnował:
- Rozumiem królu, że tak ci podpowiadają ojcowskie uczucia i szanuję to i oczywiście nie śmiem kwestionować. Natomiast śmiem kwestionować misje Jedi na Hoeth. Czemu teraz? Czemu po tylu latach? Jedi musieli wiedzieć o tożsamości Jeleny już lata temu, czemu pozwolili ci myśleć, że twa najukochańsza jedyna dziedziczka tronu jest martwa? Czemu? Przecież to tak nie ludzkie zachowanie. Wiem ze Jedi biorą dzieci od rodziców i je wychowują. Ale nikt nie pytał się Ciebie o zdanie co do Jeleny!!! Nie zdziwiłbym sie że ktoś od nich mógł brać udział w porwaniu jej wiele lat temu.

Marszalerk Hoeth który stał po drugiej stronie tronu poruszył się zaskoczony atakiem Qara. Widząc, że Kaylak...zaabsorbowanym odkryciem nie reaguje, postanowił ratowac..honor Hoeth.
- Posówasz się za daleko Qar. Nie masz prawa posądzac Jedi o nic. Wierzę że wytłumaczą nam wszystko spokojnie. Nie potrzeba nam niepotrzebnych emocji w tym, jak wierze...radosnym dniu. Oto król Kaylak odzyskał swoja jedyną dziedziczkę tronu: Jelenę i to dzięki Jedi. Teraz musimy wysłuchać jak..to wszytsko sie potoczyło.

Służący przynieśli wygodne fotele i ustawili obok Jedi. Podobne siedzenia pojawiły sie dla marszalka i doradcy króla.
- Prosze spocznijcie szanowni goście. Jak mój syn już wcześniej wspomniał, jestem Gezu Karesh, marszalek Hoeth, prosze przedstawcie sie i opowiedcie...wszystko

Król także sie poruszył i usadowił córkę na fotelu a sam usiadł na tronie.
- Przynieśc wino. Przepraszam was Jedi, za język mego doradcy, ma obawy że ktoś może nas zranić, zdarzalo się wcześniej. Mówcie. Mówcie jak moja córka sie odnalazła i rozwiejcie wątpliwości o nieszczerosci mego doradcy


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Tholme
Gość







 Post Wysłany: Czw 12:53, 29 Wrz 2005    Temat postu:

Mistrz Tholme sprawiał wrażenie, jakby ostre słowa doradcy króla nie robiły na nim wrażenia. Ze stoickim spokojem wysłuchiwał gniewnych uwag, wynikających bądź ze złych intencji...bądx z czegoś bardziej podejrzanego. Może chciano skłócić króla z Jedi? Może separatyści dogadali się z tym doradcą?
W naturze Tholme'a zawsze było miejsce na podejrzliwość.
Przyjął zaproszenie i usiadł na fotelu, wpatrując się intensywnie w podejrzaneo doradcę. Po czym spojrzał na króla i powiedział:
-Zapewniam, że Zakon Jedi nie miał złych intencji, ani nie chciał przetrzymywać twojej córki-powiedział to wyzutym z emocji głosem, fachowo rzeczowo przedstawiając sprawę, jednak już po chwili w jego głosie pojawiła się nuta współzucia i miły głos Tholme'a kontynuował:
-Jedi nie mieli pojęcia o pochodzeniu Faith. Nie wiem w jakich okolicznościach została wcielona do Zakonu, ale na pewno nie miało to żadnych podłoży politycznych. Myślę, że skontaktowanie się z Rada Jedi może przynieśc wyjaśnienie w tej sprawie. Co zaś do samej Faith....powróciła na swoją ojczysta planetę, ale....od niej zależy czy zechce tu pozostać. Myślę, że Zakon pozwoli jej podjąc taką decyzję-przeniósł spojrzenie na Faith, po czym znów zwrócił się do króla-Nie jest to jednak jedyny powód, dla którego przybyliśmy na twoją planetę królu. Jak zapewne wiesz, trwa wojna. Żadna ważna planeta galaktyki nie obejdzie się bez jawnej deklaracji po której stronie konfliktu się opowiada. Republika liczy na to, że Hoeth nie zawiedzie i wspomoże nas w tych ciężkich czasach.-zakończył, składając ręce niczym do modlitwy i uważnie lustrując króla.
 Powrót do góry »
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Czw 20:51, 29 Wrz 2005    Temat postu:

Samuel, po wysłuchaniu słów doradcy, przypomniał sobie...własne przemyślenia na statku. O tym, że ktoś może wykorzystać Faith przeciwko Jedi...a teraz właśnie się tak działo! Czyżby spisek...? Nie, nie nie! Wszędzie wietrzył spiski, wrogów i inne tego typu rzeczy-to wszystko przez ten głupi statek...nie wiedział, cóż rzec...pozostawił więc, przynajmniej na razie, rozmowę Tholme'owi...choć postarał się wysłać ,,ukłucie" do umysłu Jedi...wskazując na Doradce Króla.
Mimo, iż wzrok Samuela przenosił się z rozmówcy na rozmówce, Samuel starał się wyszukać w argumentach Qara słaby punkt...by w odpowiednim momencie ,,zaszachować" tego człowieczka...nie wiedział jednakże, jak Tholme zareaguje na wypowiedzenie się? Nie znał swego Mistrza...zabawne-uczeń nie zna Mistrza, a Mistrz ucznia...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Śro 11:04, 05 Paź 2005    Temat postu:

Qar słysząc słowa Mistrza Tholme uśmiechnął sie złowieszczo.
- A więc jednak, jednak, wasza misja nie jest tak...humanitarna jak się wydawała. Przywieźliście następczynie tronu tylko dlatego, ponieważ chcecie poparcia Hoeth dla tej waszej Republiki! Jedi są bardziej niegodziwi i wyrachowani niż myślałem. Też mi obrońcy prawa i pokoju, hipokryzja.

- Dość!!! Qar licze sie z twoim słowem, ale nie pozwolę na obrażanie gości kimolwiek oni są!!!! Czy to jasne!!! Czy to jasne Qar? - Kaylak wykrzyczał na doradcę.
- Tak królu, oczywiście wybacz, trochę...poniosły mnie emocje, nie chciałem obrażać gości, "wybaczcie."
Samuel dostrzegł, że słowo "wybaczcie" było wypoiedziane z taką samą pogardą jak resze wypowiedzi. Samuel wyczuwał wielkie emocje w tym człowieku, które opanowały go tuż po tym jak Jedi zaczęli przemawiać w sali tronowej. Strach, złość, lęk, nieufność i ...nienawiść, wielka i potężna. To ona kierowała słowami Qara.

Marszałek przemówił:
- Cóż Qar nie powinnien tak mówić do was Mistrzowie, ale miał w swojej wypowiedzi dużo racji. Chcecie przystąpienia Hoeth do wojny. Choć szczerze nie mam pojęcia czemu. Nie mamy dużej armi, anie ciękich fabryk. Tym niemniej chcecie naszgo poparcia. I zwrócenie cóki króla w tym samym momencie, nie może wyglądać dobrze i ...uczciwie. Choć wielce rad jestem powrotu narzeczonej mego syna. To musze wyrazić i swoje obawy.

Król spojrzal sie na Jedi.
- Powiedzcie mi Mistrzowie, czy gdyby nie wybuchła wojna to byście również powiedzieli mi o mej córce i zwrocili ją do miejsca narodzin?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Czw 11:19, 06 Paź 2005    Temat postu:

Ten człowiek...jego słowa była zabarwione gniewem. Jaka jest tego przyczyna? Patriota, czy może Jedi skrzywdzili go? A może to w Faith tkwi sedno sprawy? Ona jest narzeczoną tego kapitana całego...może Qar sam chce ,,przystawić" do niej łapy?
Priorytetem jest jednakże jak na razie nastawić Króla pozytywnie do Jedi...jeśli monarcha będzie przeciw nim już na starcie-przegrają.
A emocje nie sprzyjają rzeczowemu spojrzeniu na sprawę.
Ale już samo to, że zaginiona córka powróciła powoduje konmplikacje-jeśli Kaylak pomyśli, że ona jest tylko narzędziem w dłoniach Rady...lub jeśli Jedi chcą go zdetronizować...to może nie skończyć się zbyt dobrze.
Druga sprawa, to Qar. Co jest powodem jego nienawiści? Trzeba będzie to wybadać. Szkoda, że nie można poprostu zajrzeć w jego umysł...
-Drogi Królu Kaylaku-nie znana mi jest sprawa tego, w jaki sposób Jelena-Jelena? Tak zwała się Faith?-trafiła pod skrzydła Zakonu...to wie zapewne jedynie jej Mistrzyni, a także Mistrz Yoda. Czy Jelena dowiedziałaby się o swym dziedzictwie? Oczywiście, że tak. Jedynym powodem zwlekania Rady mogłaby być troska-czy młoda Jedi wytrwa taką wiadomość...i to nie od Rady zależałoby, czy Jelena przybyła do Jaśnieoświeconego Króla...gdyż to byłąby jej decyzja. To nie na polecenie Zakonu przekazano Królowi tą radosną wieść-jeno na życzenie Jeleny...
Miał nadzieje, że przynajmniej częściowo odparuje argumenty o ,,polityczną grę". W końcu jeśli to Faith decydowała, nie Zakon, to argumenty odnośnie ,,Politycznej Gry" łamią się...
-Nasza wyprawa do ekscelencji ma na celu zapewnienie wsparcie Republice...jednakże, nie chodzi nam o wsparcie w działaniach wojennych.
Gdyby o takie chodziło, Samul poważnie by się zastanawiał nad udziałem w misji. Wojna to głupota!
-Jednakże, zanim rozpoczniemy negocjacje i rozmowy dyplomatyczne, to moglibyśmy ostudzić nieco emocje? W sprawach dyplomacji należy się kierować rozumem, nie impulsem...a gniew i inne gwałtowne emocje nie wspomagają tego, prawda?
W czasie swej ,,przemowy" starał się utrzymać na twarzy wyraz szacunku dla monarchy, który słyszalny był także w głosie. Mówił spokojnym, pełnym szacunku tonem. Nie chciał urazić jego ekscelencji, prawda?
Teraz należy skupić się na Qarze...,,jeśli chcesz przekonać dyplomate, myśl jak dyplomata". Czyli zaczniemy myśleć jak Qar...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Tholme
Gość







 Post Wysłany: Pią 14:01, 07 Paź 2005    Temat postu:

Tholme uśmiechnął się do swoich myśli, lecz był to jedynie uśmiech wewnętrzny- taki gest mógłby zostać różnorako odebrany.
"Ma chłopak całkiem dobre zadatki na negocjatora"- pochwalił go w myślach-" Nauka nie poszła w las".
-Wszystko co powiedział padawan Silverword jest prawdą, królu-powiedział spokojnie Tholme wkładając dłonie w rękawy swej szaty-Jedi obce są metody stosowane w politycznych grach. Pytanie, które skierowałeś do nas może zostać wyjaśnione do końca jedynie przez mistrza Yodę, nieobecnego wśród nas z powodu wojny. Mogę jednak zapewnić, że niezależnie od jakichkolwiek czynników politycznych Jelena-dziwnie się czuł używając tego imienia-Zostałaby sprowadzona na Hoeth. Wojna, czy nie, Jedi wypełniają swoje zadanie w galaktyce-zakończył sentencjonalnie.
 Powrót do góry »
Faith Sedaya
Padawan



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z tajemnych zakątków galaktyki

 Post Wysłany: Pią 20:15, 07 Paź 2005    Temat postu:

Ciężkie były dla Faith chwile, kiedy król rozpoznał w niej córkę, wziął ją za ręce i posadził obok siebie. Zmieszana tym zachowaniem, zaskoczona i przestraszona, lecz w jakiś sposób pogodzona, dziewczyna milczała przez cały czas, starając się wymusić na twarz odpowiedni uśmiech w odpowiednim momencie. Nie dało się jednak ukryć, że z trudem przychodziło jej spojrzeć w oczy rodziciela. Wiedziała, że żadna inna prawda nie mogła być bardziej... prawdziwsza, niż ta, że była jego córką. Czuła to. I tak bardzo się tego bała...
Psychiczna walka nad utrzymaniem emocji stała się już wyraźnie widoczna na jej twarzy. Mogło wydawać się, że jej oczy drżały od nieustannego wysiłku, podczas gdy wargi ewidentnie zbielały już od ciągłego zaciskania. Gorąco i chłód wymieniały się, ogarniając swym zasięgiem całe ciało Faith, a na domiar złego... bombardowana faktami nie potrafiła nadążyć za ilością informacji. Jej oddech przyspieszył...
Gniewny i wrogi wydźwięk słów królewskiego doradcy i jej nie pozostawiał obojętnej, jednak z chwilą, gdy z ust Samuela wydobył się dźwięk jej... imienia... młoda padawanka po prostu nie mogła uwierzyć, że to działo się naprawdę. Zaczęła czuć, że coś w jej wnętrzu rosło i chciało wydostać się na zewnątrz, a jej brakowało sił, żeby nad tym zapanować. I nie mogła przypuszczać, że czekał na nią jeszcze jeden cios...
"... Choć wielce rad jestem powrotu narzeczonej mego syna..."
To było za dużo. Prawie zgięła się w pół pod naporem tej informacji. Ile tego jeszcze będzie? Ile nowin, ile faktów...? Już nie mogła, już naprawdę nie mogła...! Nie widziała spojrzeń, nie słyszała... Nie chciała już nic słyszeć...
I tym razem nie potrafiła poradzić sobie z gniewem... I z frustracją...
Czuła, że dłużej już nie wytrzyma siedzenia tutaj i słuchania dalej tej rozmowy, ale wiedziała, że nie mogła tak po prostu odejść, tak bez niczego... Nie miała żadnej wymówki, żadnego prawdziwego powodu, by przrywać tak ważną chwilę. Siłą powstrzymując napływające do oczu zły, sięgnęła desperacko do Mocy, żeby prosić Mistrza o pomoc... Musiała wyjść, musiała od tego uciec... Choć na chwilę, choć na krótką chwilę...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Tholme
Gość







 Post Wysłany: Nie 11:55, 09 Paź 2005    Temat postu:

Tholme wyczuł negatywne emocje napywające burzą od padawanki i zrozumiał, że jest na skraju załamania. Sojrzał na nia, na doradcę a następnie na króla.
-Jesli pozwolisz, wasza wysokośc, chciałbym odłożyć tę audiencję nieco w czasie. MłodaFaith musi odpocząć, oswoićsię z myslami. Zwaz na to, że to zdarzeie jest szokiem nie tylko dla ciebie, ale i dla twej córki. Ufam twojej mądrości-powiedział Tholme kłaniając sie lekko-Pozwoli to nam wszystkim spojrzeć nieco z dystansem na siebie i swoje motywy-dodał patrząc na doradcę.
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Nie 16:30, 09 Paź 2005    Temat postu:

Kaylak, tylko niewielkim skinieniem głowy powstrzymał Qara od kolejnej wypowiedzi. Sam mówiąc:
- Ja....wierze, nawet tu na dalekim Hoeth, docierają wiadomości o Jedi i... ich godnych czynach. Aczkolwiek, będę musiał porozmawiać z Mistrzem...Yodą. Muszę wyjaśnić wszystkie aspekty tego zdarzenia, wszystkie.

Po chwili przerwy Kaylak pogładził czoło dłonią i powiedział:
- Oczywiście, że możemy przerwać, wybaczcie mi, staremu głupcowi, zapomniałem, że dopiero co przeżyliście niebezpieczny wypadek. Mądrość Jedi nie jest jak wiedze wymyślona. Król się uśmiechnął lekko – Dobrze więc, kapitan zaprowadzi was z powrotem do pokojów spotkamy się jutro. Miłej nocy, zwłaszcza tobie ma córko.

Król wstał i ukłonił się Jedi, tak jak oni mu. Podszedł do nich kapitan i lekko się uśmiechając do Faith, powiedział, by ruszyć za nim. Gdy bohaterowie opuszczali salę usłyszeli rozmowę, jaką zaczął król z marszałkiem:

- A ty nadal pamiętasz o tamtym...uzgodnieniu Gezu?
- Przysiędze królu
– Marszałek uśmiechnął się do władcy – i tak, nasze społeczeństwo opiera się na zasadach i uważam, że powrót twej córki może dopomóc do ciężkiej sytuacji, jaka zaczyna się. Kształtować.
- Hmm pomyślimy o tym Gezu, najpierw uzgodnijmy z Jedi wszystko a nie decydujmy o losie.
- Ja tylko przypomniałem o królewskiej decyzji panie i dalszych możliwościach.


Dalszej rozmowy Jedi nie mogli usłyszeć, ponieważ wrota do sali tronowej się zatrzasnęły i Kapitan Karesh poprowadził gości do ich pokojów. Po krótkiej chwili byli na miejscu.
- Jakbyście czegoś potrzebowali Mistrzowie to będę wystarczy wezwać służbę. Jutro król spotka się z wami znowu, miłego wieczoru i nocy.
Kapitan się ukłonił i spojrzał na Faith, po czym obrócił się i odszedł, Jedi weszli do swych sypialni...

[off]Tholme prosze sprawdzaj post zanim go zamieścisz, ponieważ dużo w nim literówek. Dziękuje Wink [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faith Sedaya
Padawan



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z tajemnych zakątków galaktyki

 Post Wysłany: Wto 19:22, 11 Paź 2005    Temat postu:

Wprawdzie szybka reakcja Mistrza ucieszyła Faith, to jednak dziewczyna nie pozwoliła sobie na dłuższą niż sekundę chwilę prawdziwej ulgi. Spojrzenia, które zaraz poczuła na sobie, z pewnością pomogły jej jeszcze utrzymać ogarniające ją emocje na wodzy, skutkiem czego, kiedy zwróciła wzrok na króla, na jej twarzy z wysiłkiem pojawił się przepraszający uśmiech. Próbowała ułożyć w głowie jakieś słowa, którymi mogłaby mu odpowiedzieć, jednak nie potrafiła znaleźć nic, co byłoby odpowiedniejsze od krótkiego i wyszeptanego "dobranoc". Wymieniwszy ukłony, odwróciła się, by podążyć za Mistrzem Tholmem i Samulem, lecz w pewnym momencie jej wzrok niemal samoistnie podążył w kierunku kapitana. Złapała jego uśmiech, prawdziwie miękki i taki... łagodny. Z siłą tornada w głowie zadźwięczały jej słowa marszałka, i gdy teraz spojrzała na oficera, zalała ją fala najpierw gorąca, a potem mrożącego zimna. Być może wydawało się jej, że poczuła również jakąś... słabość w okolicy mostka... ale nie była tego pewna. I nie chciała się o tym przekonywać - czerwień, którą poczuła na twarzy już i tak była dla padawanki zbyt wielką sensacją. Spuściła wzrok prawie natychmiast, tak, że spojrzenie to trwało zaledwie sekundę. Zaabsorbowana walką z samą sobą, nie zwróciła uwagi na urwany fragment rozmowy...
Jej uwagę przykuło natomiast coś innego - zarówno... kapitan Karesh, jak i Król oraz marszałek zwracali się do nich per "mistrzowie"... Faith rozumiała, że Hoeth było odległą planetą, ale Jedi znani byli w całej galaktyce. Czyżby błędne było założenie, że hierarchia w Zakonie znana była w każdym jej zakątku? Nie wiedziała, dlaczego ten fakt nie dawał jej tak spokoju, lecz w żaden sposób nie potrafiła wyciszyć tych myśli.
I tak, ze zdumieniem stwierdziła, że dotarli na miejsce. Zatrzymała się przed drzwiami swojej komnaty, i znów bardziej wyczuła, niż zobaczyła, że kapitan posłał jej kolejny uśmiech. Odpowiedziała tym razem, nie do końca zdając sobie z tego sprawę, i odprowadziła go wzrokiem, dopóki nie zniknął za rogiem. Zawstydziła się tym jednak i szybko spuściła głowę - z trudem przychodziło jej spojrzeć na Mistrza, gdyż obawiała się, że zawiódł się na niej nie tyle teraz, co w momencie, kiedy poprosiła go o pomoc. I nie miała dość odwagi, żeby prosić o przebaczenie... Wypowiedziawszy krótkie życzenia dobrej nocy, pożegnała obu mężczyzn i zniknęła za drzwiami sypialni.
I pomimo tego, że nareszcie została sama, niczemu nie dała nad sobą zapanować. Głębokimi oddechami kilkakrotnie wciągnęła do płuc powietrze, zrzucając z siebie cały ciężar, pozbywając się całej maski, którą musiała nałożyć, by przetrwać te kilka chwil. Pierwsze spotkanie z ojcem, oskarżenia doradcy, i nawet narzeczeństwo... Czy przywyknie? Czy da sobie radę? Czy... zdobędzie syntciała...? Co w tym wszystkim było najważniejsze...?
Wolnym krokiem podeszła do tarasu i otworzyła drzwi, z ulgą witając na twarzy świeże i chłodne powietrze. Chwilę tak stała, rozmyślając o tym wszystkim,, co zaszło, a jej myśli biegły niezwykle spokojnym torem. Może to dlatego, że była sama... Może to przez presję otoczenia nie potrafiła się skupić...? Nie wiedziała... Oddaliła się w głąb pokoju, i zdjąwszy togę, buty oraz pas, usiadła na podłodze i zaczęła medytować... Bo w Mocy były wszystkie odpowiedzi...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Wto 21:08, 11 Paź 2005    Temat postu:

Samuel, z twarzą z której wręcz bił szacunek, powiedział głosem także pełnym szacunku
-I tobie życze miłej nocy, jaśnieoświecony Królu Kaylaku, a także tobie, królewski doradco Qarze Vistrun i tobie, marszałku Gezu Kareshu
Za każdym razem, gdy zwracał się do konkretnej osoby, kłaniał się nisko.
Należy okazać im należny szacunek...jedno złe słowo, jeden zły gest-i wszelkie starania obracają się w proch.
Wyszedł, tak jak inni. I usłyszał rozmowe króla z...marszałkiem? Interesujące....
Gdy ruszył za resztą, zbliżył się nieco do Mistrza Tholme'a. Gdy był dostatecznie blisko, szepnął mu na ucho, tak cicho, że tylko on, lub ktoś używający Mocy...bądź specjalnie przeszkolony...mógłby to usłyszeć
-Mistrzu, porozmawiamy u ciebie, dobrze?
Po czym, nie czekając na reakcje swego Mistrza, padawan odsunął się.
Jego myśli krążyły wokół Kapitana, Qara, Faith, Króla...
Pfff. Nie teraz. Teraz trzeba zdobyć jak najwięcej informacji. Potem je przeanalizować.
Ale kto może być ich najlepszym źródłem? Oczywiście...
Wystarczy kilka aktorskich sztuczek, które wyćwiczył do perfekcji, kilka prostych sondowań i tyle...
Ale jeśli mu się nie uda? Albo, jeśli komuś się to nie spodoba?
Qar...mu się to może nie spodobać...
Ale Qar potem. Teraz najważniejsze wiedzieć jak najwięcej, w tym o Qarze.
I marszałku. On ma chyba większy wpływ na Króla niż Doradca...jeśli będzie im przychylny-Kaylak chyba też....
Król ma jakieś...wyobrażenie Jedi. Należy je poznać...i ewentualnie wykorzystać.
I ta sprawa małżeństwa...niezbyt dobra to wieść. Co, jeśli Faith odrzuci zaloty młodego kapitana, a marszałek obrazi się na Jedi?
Samuel jednakże nagle coś zrozumiał...spojrzał na Faith. I na niego. A jeśli on jej się spodoba? Nie podobała mu się ta myśl...nie dość, że Mistrz Windu, w niezbyt finezyjny przekazał jej tak ważną wieść, to jeszcze...zauroczenie! Oj, to może źle wpłynąć na padawanke, oj źle...
Ale nie teraz. Teraz należy się skupić na innych sprawach.
Pogrążony w rozmyślaniach, nie zauważył nawet, że są już na miesjcu. Faith właśnie ich żegnała, a Kapitan się oddalał...
-Mistrzu, za jakiś czas wróce....
Dodał nieco ciszej
-Sprawdź, czy nie ma...
Podsłuchu.
Taką wiadomość postarał się wysłać Mistrzowi Samuel...
Nie czekając na nic, Samuel podążył za Kapitanem. Gdy znalazł się już dostatecznie blisko, powiedział, nieco proszącym tonem
-Kapitanie Jarine Kareshu, czy mógłby pan ze mną porozmawiać? W nieco...odizolowanym miejscu? Rozmowa z panem bardzo by mi pomogła...
Starał się swoją postawą wyrazić-jak zwykle-szacunek do tego oficera. Postarał się, by na jego twarzy pojawił się wyraz twarzy odpowiedni dla ludzi, którzy bardzo czegoś potrzebują, a jedyny kto może im pomów, to rozmówca...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Widmo przeszłości
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 3 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group