FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Widmo przeszłości
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Widmo przeszłości
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Faith Sedaya
Padawan



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z tajemnych zakątków galaktyki

 Post Wysłany: Sob 19:23, 05 Lis 2005    Temat postu:

Prawie zapomniała o tym, by pożegnać odchodzącego króla chociażby spojrzeniem, jakimkolwiek gestem. Ślepym wzrokiem wpatrzona w leżący w jej dłoni złoty naszyjnik, zupełne odcięła się od rzeczywistości, powracając myślami do zasnutych nieprzeniknioną mgłą wspomnień, których nie pamiętała, oraz - przede wszystkim - do tej jednej, niepokojącej i nie dającej jej spokoju wizji... Wszystko w jej umyśle znów ożyło z taką siłą, że dziewczynie zakręciło się w głowie...
I gdy stała tak, wpatrzona w jaśniejący w blasku słońca złoty przedmiot, gdy stała tak i próbowała zebrać szalejące w jej głowie myśli, nagle z całą przytomnością umysłu zdała sobie sprawę z faktu, iż ogarnął ją strach... Silny niepokój wdzierał się do jej zmysłów, niemal paraliżując wszystkie mięśnie jej ciała, lecz choć z całych sił próbowała, nie potrafiła doszukać się dla tego żadnej przyczyny...
Dopiero, gdy za sobą usłyszała męski głos oraz słowa, formujące się w tak straszliwie znajome zdania, zrozumiała...
Nie...
Wszystko dla Faith zamazało się, rozciągnęło w czasie, jak na hologramie puszczonym w zwolnionym tempie... Miała wrażenie, że jej serce przestało bić, choć nie było to prawdą, bo wyraźnie czuła, jak mocno łomotało jej w piersi. Bała się odwrócić, bo wiedziała, bo pamiętała, że nie zdąży zrobić nawet tego...! To nie miało tak być, to nie mogło dziać się tak szybko...! Odwróciła się jednak, ale nie spojrzała nawet na kapitana - kierowana strachem, wręcz przerażeniem, o jego życie, od razu zadziałała na niego Mocą, mocno popychając go w swoją stronę i rzucając na ziemię pod własne stopy. Nie pamiętała, w którym momencie w jej dłoni pojawił się zapalony miecz świetlny, lecz nie miało to teraz żadnego znaczenia. Całą sobą otworzyła się na Moc - poszerzyła zasięg jej postrzegania tak daleko, jak była w stanie, byle tylko wyczuć jakiekolwiek zagrożenie, jakikolwiek umysł, którego nie powinno tu być...
Nieprzerwanie drżała na całym ciele, niepomna na nic, poza ocaleniem kapitana...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Tholme
Gość







 Post Wysłany: Nie 13:46, 06 Lis 2005    Temat postu:

Tholme od dłuzszego czasu w ogóle nie brał udziału w dyskusji. Zostawiał pole do popisu młodemu negocjatorowi, jak nazywał dowcipnie w myslach Samuela i musiał przyznać, że Jedi dobrze sobie radził. Będzie musiał go pochwalić za dobra dedukcję i ciągnięcie za język biednego marszałka. Musiał jednak przyznać, że wyciągnął nawet przydatne informacje. Możliwe, że trop jest dobry, a nawet jesli nie, to nic nie zaszkodzi jesli porozmawiają z ty młodzieńcem Torlanem, czy jak on miał na imię.
Wtrącił się więc:
-Jesli można, chciałbym poromzawiać z Torlanem. ie będziemy przeszkadzać królowi w spotkaniu z córką-powiedział do marszałka, po czym obdrzył wymownym spojrzeniem Samuela. Widział, że młody Jedi go zrozumie i dobrze zinterpretuje jego słowa.
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Nie 20:25, 06 Lis 2005    Temat postu:

Emocje po prostu szalały w Faith i nawet uspokajająca aura ogrodu nie mogły pomóc w zapanowaniu nad nimi, wprost przeciwnie, mogło się wydawać, że podsycały je, tworząc jeszcze potężniejsze. Miejsce to czerpało emocje od padawaniki i uderzało nimi ze zdwojoną siłą, niczym jak jakiś nadnaturalny system obronny. Jednak to nie było ważne. Wizja…wizja ona zaczęła się spełniać!

Nagłe działanie Faith, zaskoczyło młodego kapitana. Nim upadł Faith niczym zza mgły usłyszała:
- Co si…
Podczas upadku było słychać dziwny trzask i stłumiony, krzyk bólu Karesha. Ale Faith gotowa, stała już nad kapitanem, trzymając miecz gotowy do natychmiastowego działania. Korzystając z wyuczonych przez Mistrzynię Galię nauk, starała się wyczuć zagrożenie. Umiała to była w tym dobra…podoła.

Jednak…jednak nic nie mogła wyczuć, to miejsce było…puste. Ale to było przecież niemożliwe! To miejsce, naszyjnik, słowa, wizja, krew i śmierć! Wszystko było takie same, WSZYSTKO! A teraz nic…
Padawanka starała się jeszcze mocniej, tak, że drgawki które miała wcześniej, zamieniły się na efekty potężnego wysiłku, pot zaczął spływać z jej skroni, pogrążała się w mocy jak nigdy wcześniej. Sięgając głębiej i głębiej. Czuła ogród, kwiaty, ptaki, drzewa, nawet robaki pełzające pod ziemią, jednak…ogród był pusty! Nadal pełen życia i zakłóconej przez jej emocje harmonii, ale pusty. Jedynymi myślącymi osobami była tylko ona i młody kapitan.

Wycieńczona, była taka wycieńczona. Faith, otworzyła powoli oczy, słaniając się na nogach. Powoli obróciła się w kierunku kapitana, spoglądając na niego. Była cała zlana potem, wycieńczona, bez sił i nadal tak niepewna…
Nagle nie umiejąc już utrzymać się na nogach upadła, wprost na leżącego kapitana, który przewrócił się na plecy, by zobaczyć co się dzieje. Widząc upadającą Faith, szybko schwycił ją w ramiona, ratując przed ciężkim upadkiem. Ich twarze były tuż obok siebie. Wycieńczona Faith leżała na kapitanie, który parzył się głęboko w jej oczy, bez…śladu gniewu, czy złości, lecz z dostrzegalną ciekawością i…zatroskaniem. Uśmiechnął się ciepło i powiedział szeptem:
- Wszystko dobrze, trzymam cię…Faith.


************

Marszałek słuchał obu Jedi, ciągle popijając trunek. Kiedy Samuel wspominał o Hoeth i możliwości utraty jej piękna, staty Karesh spojrzał na niebo i na szybujące w górze stada ptaków. Patrząc z miłością na cuda natury tej małej planety, ale zarówno czując wielki strach. Strach przed tym, że to wszystko co zna i kocha, może…może kiedyś minąć. Marszałek zastanawiał się czy może…nie, nie. Szybko powrócił wzrokiem do Jedi, którzy skończyli właśnie mówić i czekali na odpowiedzi.

- Torlan…tak, oczywiście, że możecie się z nim spotkać. Ale jak mówiłem Mistrzu Tholme, ciężko będzie z nim pomówić, od wielu lat nie ma z nim kontaktu, zamknął się w sobie, oszalał. Ale będzie tam jego syn i możecie też z nim pomówić. Zaraz przygotuję dla was transport do…domu Torlana. Nie jest to daleko, ale tak będzie szybciej i wygodniej, chyba że chcecie zwiedzić miasto. Poproszę mego syna by wam towarzyszył, wie gdzie Torlan mieszka a ponadto to znakomity pilot.

- Co do króla i spotkania z nim. Sądze, że Mistrz Tholme…ma rację. Pozwólmy mu spędzić trochę czasu z córką. Nie zdajesz sobie sprawy Jedi Samuelu, jak…jak on to przeżywa i jak ważne dla niego te chwilę Jeleną. Wkrótce znów porozmawiacie z królem i będziemy mogli ponegocjować. Wiem, że wszystko wygląda bardzo…niebezpiecznie i zapewniam was, że dla mnie i dla króla, Hoeth dobro jest na pierwszym miejscu, ale Kaylak…zasługuje na tą chwilę.
Jednocześnie wyślę śledczych do pozostałych…uzdolnionych. Mam nadzieje, ze szybko dotrzemy do sedna i przyczyny tej sprawy. Czy...


Nagle Tholme i Samuel wyczuli jednocześnie silne zaburzenie w mocy, zaburzenie, które pochodziło od...Faith. Wyczuli jej olbrzymie przerażenie, tak silne i czytelne, jakby padawanka stała obok nich. Ale czuli też wielką determinację...determinację która mówiła, że Sadaya była gotowa na wszystko, nawet na marsz, przez zapomniane mroczne lasy Ziost.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faith Sedaya
Padawan



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z tajemnych zakątków galaktyki

 Post Wysłany: Nie 21:53, 06 Lis 2005    Temat postu:

Nie wiedziała, że było ją na to stać... Nie zdawała sobie sprawy z tego, że można być tak przerażonym... Zupełnie nie potrafiła zrozumieć, w jaki sposób, pomimo takiego napływu emocji, jakiego nie doświadczyła jeszcze nigdy w całym swoim życiu, potrafiła utrzymać przytomność umysłu... I sięgać nim wciąż dalej i głębiej, żeby dotrzeć do samej esencji rzeczy...
Próbowała ze wszystkich sił, szukała, nieustannie, nieprzerwanie, coraz dalej...
Ale wszystko na nic... Wszystko na nic!
Nagle poczuła, że kontakt słabnie... Zamglona sięgającymi poprzez przestrzeń wiciami i tysiącami wrażeń, w których brakowało tylko tego jednego, nie zwróciła uwagi na fakt, jak bardzo była tym wycieńczona... Z trudem uniosła ciężkie powieki i od razu, nawet nie zastanawiając się dlaczego, odwróciła się, by spojrzeć na kapitana... Jakaś ciemna część jej umysłu, którą przez te kilka chwil padawanka poznała lepiej, niż by chciała, podpowiadała jej niejasne myśli, że zobaczy go martwego... Że nie dostrzegła zagrożenia, bo ono stało się zanim w ogóle miała szasne cokolwiek zdziałać! Bała się, a jednak musiała wiedzieć... I niemal rozpłakała się widząc, że żył, że był cały... Nie miała już sił, by utrzymać się na nogach - coraz słabiej, z wysiłkiem, łapała oddech i zdołała zobaczyć tylko, że świat wokół zawirował... Poczuła, że spada w bezkresną otchłań, ale wtem coś ją powstrzymało. Na moment straciła oddech, lecz już po chwili wszystko się uspokoiło, a ona, niemal nieprzytomna z wykończenia, ze wzrokiem zasnutym mgłą i myślami wciąż wirującymi wokół wizji, patrzyła prosto w niebieskie oczy kapitana - głębokie, zatroskane... Szeptem wypowiedział kilka słów, lecz dopiero dźwięk własnego imienia obudził w dziewczynie... coś, jakąś myśl...
Podniosła się trochę, bezradnie jednak, bo osłabione mięśnie rąk nie potrafiły utrzymać jej ciężaru, ale nie przejęła się tym. Szerzej otworzyła oczy, jakby właśnie zrozumiała coś, co przez długi czas było dla niej niedostępne, ale jej spojrzenie wciąż nie wydawało się przytomne...
- Czy nic panu nie jest, kapitanie...? Tak bardzo przepraszam... nie chciałam zrobić panu krzywdy... Jest pan cały...? Przepraszam...
Choć ledwo łapała w płuca oddech, pytała, jakby to była najważniejsza rzecz na świecie. Łzy spływały po jej policzkach, ale nie wiedziała o tym - nie miało dla niej znaczenia nawet to, w jakiej pozycji się znajdowała i jak bardzo nie powinna się w niej znajdować... Ani to, że tak bardzo dała się ponieść emocjom...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Pon 22:08, 07 Lis 2005    Temat postu:

Gdy Marszałek zaczął mówić, Samuel oderwał wzrok od cudownych ogrodów. Choć chciał jeszce nań popatrzeć, wiedział że jego rozmówca może uznać, że Jedi go lekceważy.

Samuel był zadowolony z tego, że czas pomiędzy rozmowami dyplomatycznymi a odpoczynkiem dobrze zużytkują. Może nawet uda im się odnaleźć owego całego spiskowca.


Jeśli on istniał.

Słuchał z uwagą słów Marszałka. Może innym byłoby cięzko pomówić z Torlanem, ale nie im-nie Jedi. Oni nie są zwykłymi ludźmi...władają Mocą. A to pozwala im na wiele więcej niż zwykłym śmiertelnikom. To, co dla innych jest niemożliwe, dla Samuela i jego przyjaciół jest jak najbardziej wykonalne...

Z Mocą za sojusznika można wszystko.


Gdy usłyszał, że ojciec chce wysłać z nimi syna, ucieszył się nieco-niedość, że polubił Kapitana, to jeszcze przyda im się ktoś taki-w końcu, chyba żaden z Jedi wysłanych po syntciało nie mógł się pochwalić mistrzowskim pilotażem.

Z kapitanem za sterem się przynajmniej nie rozbiją.

Przynajmniej miał taką nadzieje...nie lubiał latać. Wolał stać pewnie na swych nogach.

Gdy słuchał tak słów Marszałka, przytakując co czas jakiś, nagle poczuł...zaburzenia.

Przerażenie, determinacja...

Samuel był początkowo zaskoczony. Na jego twarzy, na której zazwyczaj malował się spokój, świetnie wypracowany wyraz twarzy, można było teraz zobaczyć zdziwienie-otworzył szeroko oczy i spojrzał na Tholme'a.

Pierwsze co mu przemkneło przez głowe to...Zdrajca! Ale po chwili zindentyfikował źródło-to była...Faith? Co jej...

Uspokój się, uspokój! Rozumem, nie uczuciami, się musisz kierować...

Po chwili na jego twarz powrócił stary wyraz.

Miał nadzieje, że Marszałek też to zauważył...

Domyślał się, że Faith powinna być teraz w ogrodzie, z królem-może ktoś ich zaatakował, a Jelena broni króla?

-Marszałku, gdzie jest teraz Jelena? Niech pan...zobaczy co z nią, dobrze?

Mówił powoli, nieco...zatroskanym głosem. Po wypowiedzeniu tych słów, szybko ruszył ku balkonowi i zaczął szukać wzrokiem młodej Jedi...

Miał nadzieje, że nic jej się nie stało.

Bez niej zdobyć syntciała trudniej będzie...

Znacznie trudniej.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Tholme
Gość







 Post Wysłany: Wto 14:49, 08 Lis 2005    Temat postu:

Tholme słuchał z uwaga odpowiedzi marszałka, jednocześnie coraz bardziej wyczywając, że coś w Mocy jest nie w porządku. Coś zaburzało przepływ, jakieś złe emocje, nienaturalne odczucia. Mistrz Jedi był na tyle doświadczony, aby bezbłędnie wyczuć od kogo pochodzą.
Pochodziły od Faith i były naznaczone taką rozpaczą, jakiej jeszcze nigdy nie czuł od drugiej osoby. Czuł, że jej strach podsyca w nim jego własne negatywne uczucia, że spycha go na Ciemną Stronę, na granicy której nauczył się przez lata balansować...właśnie w tym czasie Samuel dopytywał się o spotkanie z Jeleną i ruszył w kierunku balkonu. Kiedy już opanował emocje, Tholme szybko i zdecydowanie wstał od stołu i szybkim krokiem ruszył w kkierunku balkonu. Nie wyczuwał fizycznego zagrożenia, toteż nie chwytał w dłoń miecza. Czuł jedynie szalejące emocje i...coś jeszcze. Właściwie nie mógł tego zdefiniować.
Samuel stał na balkonie, wypatrując Faith. Tholme nie zamierzał czekać.
Zgrabnym ruchem wspomaganym Mocą wyskoczył w górę. Jego płaszcz falował, kiedy wykonywał salto, a następnie spokojnie opadł na ziemię, kiedy i Tholme wylądował w ogrodzie, przykucając na jedno kolano. Mistrz wstał i szybko rozejrzał się zarówno oczami, jak i Mocą, szukając Faith.
Udało się. Z pewnością daawaną przez Moc ruszył w kierunku leżącej padawanki i kapitana. W miarę jak się zbliżał emocje atakowały go ze zdwojoną siłą.
Podszedł do leżących, ukląkł na jedno kolano i położył dłoń na kapitanie, patrząc jednak na Faith.
-Faith, co tu się stało? Powiedz nam-spytał łagodnym głosem, pompując w nią poprzez Moc pozytywne odczucia, łącząc się z nią bólu i starając się go absorbować, przejąć i zdusić w sobie. Był starszy, bardziej doświadczony, dla niego to było wykonalne.
 Powrót do góry »
Faith Sedaya
Padawan



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z tajemnych zakątków galaktyki

 Post Wysłany: Wto 18:52, 08 Lis 2005    Temat postu:

Szalone uczucia nie przestawały targać umysłem młodej padawanki. Wciąż z tą samą intensywnością oczekiwała odpowiedzi kapitana, niespokojnym spojrzeniem błądząc po jego twarzy, a gdy po chwili, podnosząc się nieznacznie na rękach przeniosła swoje duże, szeroko otwarte ze strachu oczy gdzieś ponad jego głowę i zaczęła rozglądać się na boki, jej wzrok był zamglony, błyszczący. Drżała, ciężko oddychając, ale nie zważała na wycieńczenie, nie zważała na nic - wszystkie myśli ponownie skupiła na poszukiwaniach, usiłując upewnić się, że naprawdę nie czyhało tu żadne niebezpieczeństwo, że nic tu nie było...
Choć serce biło jej jak młotem, jej ciężkie powieki opadały z coraz mniejszym oporem...
Patrzyła na krzewy, na kwiaty, na drzewa, na ścieżki i ponad nie, bezustannie powracając wzrokiem w te same miejsca. Sprawiała wrażenie, że zapomniała o wszystkim - i nie było to dalekie od prawdy. Zmarszczyła nieznacznie brwi, kiedy wydało jej się, że wyczuła w sobie jakiś spokój, ale nie zorientowała się w tym do momentu, kiedy najpierw dostrzegła kątem oka dłoń na ramieniu kapitana, a potem usłyszała znajomy głos... Odwróciła się gwałtownie w stronę Mistrza, z przerażeniem uświadomiwszy sobie tyle faktów, że wszystko w jej głowie zawirowało...
- Mistrzu... - odezwała się z trudem, bo brakowało jej tchu. Spróbowała wstać, ale nie miała sił, więc tylko opadła ciężko tuż obok kapitana. - To była wizja... Spełniała się, wszystko było takie same... Chciałam... chciałam... - zaczęła się wahać, niespodziewanie uzmysłowiwszy sobie, że nie wiedziała, ile mogła powiedzieć kapitanowi... Przecież... to była tylko jej wizja - nie chciała nikomu sprawiać na Hoeth kłopotów. To była ostatnia rzecz, jakiej potrzebowała ta misja...
- Przepraszam...
Ostatnie słowo wypowiedziała jako szept. Wydawało się, że się uspokoiła - jej oddech stał się miarowy, wzrok bardziej przytomny, oczy straciły na niezdrowym blasku... Była zmęczona, tak bardzo zmęczona... Mimo wszystko jednak wciąż chciała znów się się odwrócić, żeby po raz kolejny sprawdzić, zbadać, upewnić się... Nie potrafiła powstrzymać tego odruchu, lecz gdy tylko przekręciła głowę, jej spojrzenie natrafiło na twarz kapitana. Podniósł się do pozycji siedzącej, bo zeszła z niego wcześniej, i patrzył na nią wciąż tym zatroskanym spojrzeniem... I to była ostatnia rzecz, jaką zarejestrował na wpół przytomny umysł dziewczyny. Wszystko zawirowało, zachwiała się...
Uścisk na mieczu i wciąż trzymanym w drugiej dłoni naszyjniku zelżał, kiedy Faith Sedaya poczuła, że zaczęła tracić kontakt z rzeczywistością...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Faith Sedaya dnia Wto 22:06, 08 Lis 2005, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Wto 21:09, 08 Lis 2005    Temat postu:

Samuel nie znalazł nigdize Faith. Niedobrze, bardzo niedobrze...

Gdy Mistrz Tholme zeskoczył z balkonu, Samuel westchnął.

Widział, jak jego...Mistrz...bez problemu, całkiem naturalnie, przy pomocy Mocy przełamuje siłe grawitacji...i bezproblemowo opada na dół.

Żałował, że on tak nie potrafił...

Gdyby spróbował dokonać tego, co Mistrz, mógłby sobie coś złamać. W najlepszym wypadku.

Mistrz był jednakże starszy i miał większe doświadczenie.

Samuel też będzie potężnym Jedi...

Kiedyś.

Westchął ponownie. Zauważył, że obok rosło dość wysokie drzewo z wieloma gałęziami...

No cóż. Nieco improwizacji, a efekt będzie taki sam...

Odwrócił się do Marszałka, któremu ukłonił sie.

-Zaraz wróce, mój panie...

Po czym skoczył na najbliższą gałąź.

A z niej na następną i następną.

Przez dobrą chwile jego myśli zajmowało to, by dobrze skoczyć-przez chwilę zapomniał o tym, po co właściwie skacze z gałęzi na gałąź...

O, jeszcze jedna.

Po chwili Samuel znajdował się już na ziemi, w cudnym ogrodzie...

Nie miał jednakże czasu na jego podziwianie. Obowiązek wzywał...

Ruszył przed siebie, idąc tam, gdzie podpowiadała mu Moc.

Teraz...czuł...emocje. Jego umysł był dostrojony do tego, by wyczuć je i ich źródło.

Ruszył więc tam, gdzie podpowiadała mu Moc...

Zobaczył swego Mistrza. Był już dość blisko.

I Faith...

Która traciła przytomność.

I kapitana...

Samuel ruszył więc do nich biegiem...

A w jego umyśle królowały niepewność i strach o to, co się wydarzyło...

I co się jeszcze może zdarzyć.

[Edit Bras. Samuel ja wiem, że mówiłem by robić czasem odstępy między linijkami tekstu, ale chodziło mi bardziej o coś takiego jak ja robię. Odstepy pomiędzy większymi porcjami tekstu. A ty robisz już treraz pomiędzy każdą linijką. Proszę przstań, vbo to utrudnia czytanie Wink Z góry dziękuję.[/edit]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Śro 14:28, 09 Lis 2005    Temat postu:

Kapitan Karesh, zręcznym ruchem znowu pochwycił mdlejącą Faith, zapobiegając upadkowi. Szepnął do ucha nieprzytomnej parawaniki:
- Nic się nie stało, trzyma cię Faith.
Po czym spojrzał się na Mistrza Tholme i nadbiegającego Samuela.
- Ja…nie wiem, jakby Faith wyczuła jakieś…zagrożenie i chyba chciała mnie bronić. Ja nie…wiem, ale chyba jej nic nie jest, tylko…zemdlała.
Wzrok kapitan spoczął na będącej w jego objęciach Faith.

W tym momencie do ogrodu wbiegł król, marszałek i kilku ochroniarzy. Kaylak niemal zakrzyknął przerażony.
- Co…Jelena! Co się stało! – Szybkim krokiem władca Hoeth był już przy nieprzytomnej padawance.
- Tylko zemdlała królu, tylko zemdlała, nic jej nie jest. - odpowiedział pospiesznie Karesh.
- Wy dwaj przenieść moją córkę do jej komnaty i wezwijcie medyka, chcę być pewien, że nic się nie stało. Szybko i bez gadek! Potem z tobą porozmawiam Karesh!
Dwóch ludzi wzięło Faith z ramion kapitana i ruszył do pałacu, król ruszył za nimi. Szybko niknąc w pałacowych korytarzach.

Marszałek podszedł do swego syna i podał mu rękę by pomóc mu wstać. Wskazując na lewy nadgarstek powiedział:
- Ciekaw jestem co się stało, ale ty również powinieneś to opatrzyć synu, sądzę, że powinniśmy to omówić, ale chyba nie tutaj. Idź do medycznego, każ opatrzyć rękę nim wda się zakażenie. Potem opowiesz nam co się stało synu.
- Oczywiście ojcze. To od upadku tylko.
– Na twarzy kapitana pojawił się niewielki grymas bólu, a on schwycił się za skaleczony i nieludzko wygięty nadgarstek lewej dłoni. Następni ruszył do pałacu.

Marszałek ukląkł i wziął do ręki miecz świetlny Faith.
0 to chyba Jeleny Mistrzu Tholme. Powinniśmy wracać do pałacu. Król, gdy tylko obudzi się Jelena i mój syn będzie gotów będzie chciał wyjaśnienia. Hmm pójdę przygotować wasze pojazdy do Turlana. Sądzę, że niedługo, po wyjaśnieniu tej sprawy będziecie mogli wyruszyć do rezydencji byłego doradcy króla.
Stary Karesh ruszył również w kierunku pałacu mijając droida ogrodniczego.

Jedi nadal czuli jak całe miejsce było pełne emocji. Jak ogród został zakłócony wybuchem emocji Faith. Ale Mistrz czuł jak padawanka już była spokojna, wyczerpana i nieprzytomna, ale spokojna. Jego uspokajające techniki, jakie zastosował na Sadami zapewne wiele pomogły dziewczynie.

Wizja Faith się niemal spełniła, jednak nie było strzału, w okolicy nie było żadnej żywej istoty, wszyscy oddalili się już daleko. Tylko rośliny, zwierzęta i maszyny.

W swojej komnacie Faith powoli się budziła, przed jej łóżkiem siedział zatroskany król Kaylak.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Tholme
Gość







 Post Wysłany: Czw 14:01, 10 Lis 2005    Temat postu:

Tholme patrzył, jak omdlała Faith osuwa się w ramionach kapitana, a następnie przenoszona jest przez sługusów króla do pomieszczeń medycznych. Chwilę potem mistrz Tholme wyrzucał sobie jedną, niezwykle istotną rzecz: zbyt wielkie zainteresowanie Jeleną. Przez lata nauczył się odżegnywac od typowo ludzkich emocji, celem osiągnięcia lepszych "wyników" w pracy Jedi-detektywa, choć niektórzy woleli nazywać go spziegiem.
Teraz zaś wyrzucał sobie, że przełamał rutyny i zamiast martwić się o Jelenę nie zbadał dokładnie całego miejsca.
Mimo szalejących emocji było już na to za późno.
Swoim starym gestem schował dłonie w kieszenie szaty, po czym słuchał uważnie słów marszałka.
-Pozostaje nam więc czekać na transport-powiedział oficjalnym do bólu tonem. Nie pasował mu pobyt na tej planecie. ZE zwykłej misji dyplomatycznej przedzierżgała się w walkę o tron. Przynajmniej tak mu się wydawało.
Usprawiedliwił się sam przed sobą. Zwrócił się ku Jelenie, gdyż była najważniejszym ogniwem w łańcuchu walki o władzę. WSzystko było w porządku.
Czekał więc.
 Powrót do góry »
Faith Sedaya
Padawan



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z tajemnych zakątków galaktyki

 Post Wysłany: Czw 21:01, 10 Lis 2005    Temat postu:

Powieki dziewczyny najpierw drgnęły nieznacznie, kiedy pogrążone w niejasnej masie myśli Faith powoli zaczęły opadać ku rzeczywistości. Gdy po chwili padawanka otworzyła oczy, z trudem rozklejając złączone powieki, niewyraźny obraz niespiesznie nabrał na ostrości i ukazał zmartwioną i zaniepokojoną twarz króla. Przez moment tylko po ciele dziewczyny przeszła fala chłodu. To nie była twarz Mistrza, którego spodziewała się zobaczyć... Bardzo szybko jednak powróciła do niej świadomość sytuacji, w jakiej się znalazła... To już nie był Zakon, to już nie był znany jej świat - teraz była to Hoeth, jej zaginiony dom, jej ojciec... jej wizja...
Gdzie kapitan...?
Na tę myśl poderwała się gwałtownie do pozycji siedzącej - wyraźnie przy tym poczuła, że jej osłabione mięśnie nie odzyskały jeszcze pełni sił, ale zignorowała to. Z niepokojem w oczach spojrzała na króla i to jakby ją uspokoiło. Nie tyle po wyrazie jego twarzy, co po otaczających go aurze uświadomiła sobie, że się o nią martwił.
- Wasza Wysokość... - zaczęła, próbując gorączkowo zebrać myśli. Nie wiedziała, co mu powiedzieć, bo sama nie do końca potrafiła wytłumaczyć swojego zachowania. Zareagowała instynktownie, jakby to coś siedziało w niej od samego początku i tylko czekało na okazję, żeby się wyrwać. Faith bała się przypuszczać, czym mogło być to "coś" - doskonale zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakie czyhały na każdego Jedi...
- Przepraszam, jeśli cię zaniepokoiłam, Wasza Wysokość - spuściła głowę. - Nie chciałam sprawić, byś musiał się o mnie martwić.
Zamilkła, gdy myśl o kapitanie znów jak burza przewinęła się w jej głowie.
- G-gdzie jest... kapitan Karesh? Czy nic mu nie jest? Proszę, czy mogę się z nim zobaczyć...?
W miarę jak pytała, jej głos stawał się coraz silniejszy i coraz bardziej zniecierpliwiony jak najszybszej odpowiedzi. Bała się tego, że pomimo faktu, iż wizja się nie spełniła, życie kapitana wciąż mogło być zagrożone...
Wlepiwszy w twarzy któla zatroskane spojrzenie, zapomniała praktycznie o wszystkim innym...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Czw 22:55, 10 Lis 2005    Temat postu:

Samuel był mocno...zmieszany tym, co się stało. Zatrzymał się gwałtownie kilka metrów przed celem. Gdy oni rozmawiali w najlepsze z Marszałkiem, tam na dole, coś się stało...coś, co wyjaśnić mogą tylko dwie osoby-Kapitan i Jelena....
A że Faith jest bardzo ważna, nie trzeba było mu tłumaczyć. Wiedział doskonale, że negocjacje gdyby Faith stała się krzywda mogłyby mieć dość...niebezpieczny przebieg.
Samuel wciąż stojący tam, gdzie się zatrzymał, spojrzał na Tholme'a. On sam, gdyby miał dokonać wyboru, co robić, zająłby się młodą Jedi i Kapitanem-wyjaśnienie przyczyny tego...zajścia byłoby ważne zapewne dla Króla.
A więc i dla nich.
Tholme uznał, że mają czekać na transport. I tylko tyle? Nie dowiedzieć się, kto gdzie i jak, tylko bezczynnie czekać? Może miało to jakiś głębszy sens...
Może.
Samuel nie starał się zrozumieć w tym momencie postępowania Mistrza. Zawsze, gdy analizował postępowianie więkoszości Mistrzów, stwierdzał że on by zrobił to o niebo lepiej...
A nie chciał takich myśli teraz.
Za to zastanowiło go, dlaczego Marszałek zostawił Króla i Księżniczke bez ochrony.
Choć obecność straży mogłaby być nieco...dyskomfortowa, to wiedział, że wprawny w swym fachu człowiek mógłby tak rozmieścić straże, by nie przeszkadzały a ochraniały...
A Marszałek spoglądał tylko z balkonu, popijając w dodatku. Co za nieodpowiedzialny człowiek...wpierw dopuścił do katastrofy, następnie do...tego...

Rozejrzał się. Nic nie wskazywałoby, by doszło do...napadu. Więc dlaczego Faith emitowała takimi...emocjami? Wskazywałoby to na to, że broniła ona...kogoś. Może kapitana? Trzeba się będzie temu bliżej przyjrzeć...
Spojrzał na Mistrza. Ten pewnie wiedział więcej niż Padawan...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Tholme
Gość







 Post Wysłany: Pią 15:51, 11 Lis 2005    Temat postu:

Tholme wyczuwał tok myśli Samuela. Nie potrzebował do tego Mocy. Wystarczył wyraz twarzy padawana, aby natychmiast odgadnąc co absorbuje jego umysł.
Jelena. Faith. Jakkolwiek by je nie nazwać, była młodapadawanka i zapewne musiała podobać się Samuelowi. Łudził się, że może to być zainteresowanie czysto Zakonne i powodowane lękiem o powodzenie misji, ale wiedział, że zapewne jest inaczej. Tholme sam widział, jak wielką siłą jst miłość. Uświadomiła mu to Traa Saa.
Teraz kiedy patrzył na spoglądaącego na niego z ufnością, acz niepewnością Silverworda skojarzył sobie, że ten padawan może czuc to samo.
Trzeba go kidyś przestrzec przed niszczącą siłą miłości. Póki co ,niechaj cieszy się tym, co ma.
I skupi na ich misji.
Postanowił wyjaśnić niezbędne rzeczy Samuelowi i dać mu wybór. Miał w tym własny cel, ale nie chciał się zdrdzać z nim nawet myślami.
-Samuelu, wiem, że cały palisz się do akcji-powiedział mistrz wyrozumiałym tonem-Chcę żebś wiedział, że mnie również martwi to, co stało się z Jeleną i wcale nie bagatelizuję sprawy. Sęk w tym, że naszym priorytetem jest Republika, nie zaś życie padawanki i o tym także musisz pamiętać
Chował się za zasłoną moralności i przepisów. Zasłaniał się misją, aby uargumentować ten brak ludzkich odczuć. Niektórzy mają chyba rację. Jedi nie są do końca ludźmi.
Daję ci wybór: możesz zostać tutaj i na własną rękę rozpocząć pod oją nieobecność poszukiwania zamachowca, lub wyruszyć ze mną. Co wybierasz?spytał mistrz świdrując padawana wzrokiem i myślą.
 Powrót do góry »
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Pią 20:26, 11 Lis 2005    Temat postu:

Samuel słuchał uważnie swego Mistrza. Należy go słuchać, gdyż jest...Mistrzem? Bo jest starszy? Bardziej doświadczony?...Potężniejszy?

Ale nie musi on mu mówić rzeczy oczywistych.

-Wiem, że priorytetem jest Republika. Dostarczenie jej syntciała. A żeby uzyskać je należy zjednać sobie króla, należy zapewnić sobie jego sympatię. I utrzymywać go w dobrym humorze. A że teraz *coś* mogło stać się jego córce, zaginionej córce, to dla niego ONA jest najważniejsza, nieprawda? A skoro tak, to by utrzymać króla w przyjaznych z nami stosunkach i dobrym humorze, należy zrobić wszystko, by jego "skarbowi" nic się nie stało-bo Jelena może być niezmiernie...przydatna w naszej misji. Więc w interesie Republiki jest to, by padawanka żyła, nieprawdaż? Żyjąca Faith będzie o wiele bardziej przydatna dla Republiki, niż martwa Faith. A skoro najważniejsza jest Republika, a dla Republiki ważna jest Faith, to powinniśmy ją utrzymywać w zdrowiu. Chociaż po to, by ułatwić wykonanie misji. W końcu, umiejętne wykorzystanie powiązań Jeleny z królem może być dla nas pomocne...a więc i pomocne Republice.

Samuel czuł, że może nieco za dużo powiedział. Ale cóż. Może mówić, co mu się podoba-w końcu mają demokracje.
Jego twarz powróciła do dawnego wyrazu-pozbawionego wyraźnych emocji.
A głos był taki jak...zawsze. Spokojny, powolny...

-A co do twego pytania...Mistrzu. Oczywiście, że jadę z tobą-po co miałbym tutaj siedzieć? Od wybadania tego miejsca są ludzie Marszałka, nie my. Mi porpostu chodziło o to, by nie marnować danego nam czasu przez Moc na czekaniu. Tyle można zrobić, zanim będzie dostępny transport...

Patrzył na Mistrza...czekając. Na jego odpowiedź. Był jej ciekaw...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Tholme
Gość







 Post Wysłany: Pią 20:31, 11 Lis 2005    Temat postu:

Tholme uśmiechął się. Kąciki warg unisoły sie w górę, gdyż mistrz rzado śmiał się otwieraąc usta. Widac nie było az tak humorystycznych sytuacji w jego życiu.
Poza tym, tak wyglądało to bardziej tajemniczo.
Tholme wyjął ręce z rękawów i zaczął klaskać lekko.
-Punkt dla ciebie, Samuelu. Sformułowałeś w formie słów wszystko, co ja wyrażałem myślami i sugestią. Kiedyś będziez wielkim Jedi-przerwał na chwilę. Była to pierwsza poważna pochwała, jakiej udzielił Samuelowi. Z powrotem włozył dłonie w rękawy i kontynuował-O ile wcześniej nie zdecydujesz się na opuszczenie Zakonu na rzecz polityki-zażartował, po czym dodał juz poważniej-Potrzebuję cię tutaj-podszedł do padawana i mówił ciszej, aby nikt ich nie podsłuchał-Zajmisz się Jeleną i będziesz miał oko na wszystkich. Ty tu jestes od dyplomacji, ja od teorii spiskowych, więc ja zajme się naszym nowym tropem. Ty zajmij się rozmówkami i miej oko na króla. Nikomu nic nie może się stać. Pamiętaj: nawet jesli osigniesz niezbite dowody, nic nie ujawniaj. Reaguj tylko w przypadku zagrożenia życia Jeleny lub marszałka. Zrozumiałeś?
 Powrót do góry »
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Pią 20:46, 11 Lis 2005    Temat postu:

Samuel był nieco...zdziwiony odpowiedzią Tholme'a, ale po chwili jego zdziwienie przeistoczyło się w zadowolenie.
Widać, Mistrz docenia ludzi inteligentnych.
Gdy Tholme przekazał mu szczegóły "misji" padawana, ten uśmiechnął się lekko
-Oczywiście, że rozumiem. Postaram się wykonać twe rozkazy...bo w końcu Mistrzem mym jesteś, więc wyboru nie mam?-był ciekaw, jak Tholme na to odpowie-Mam jednak pytanie małe...gdyby mnie o coś oskarżano, mogę wykorzystać wszystkie argumenty i dowody by wyjść obronną ręką? Rozumiesz Mistrzu, ktoś lub *coś* może zechcieć mnie wrobić...
Czekał na odpowiedź na to pytanie. A gdy już ją usłyszał, podążył tam gdzie była młoda Jedi-by stać się jej cieniem...
[Niestety, jak wiadomo mnie nie będzie-postać oddana Brasowi...tylko mnie nie zabij :>]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pon 11:19, 14 Lis 2005    Temat postu:

Król patrzył się na Faith zatroskanym wzrokiem. Medycy mówili mu, że jego córce nic się nie stało, tylko lekkie omdlenie z wysiłku, jednak Kaylakowi to nie wystarczało. Musiał wiedzieć, musiał to wiedzieć od niej. Dlatego siedział przy łóżku Faith i czekał, aż się wybudzi. Medycy podali padawance sole trzeźwiące, które powoli przebudzały dziewczynę.

Gdy tylko Faith otworzyła oczy i wypowiedziała pierwsze słowa na zatroskanej twarzy władcy Hoeth pojawił się wyraz wielkiej ulgi. Ale po kolejnych słowach Faith twarz króla znowu się zmieniła, stała się…zła.
Kaylak powiedział spokojnie, lecz lekko złym tonem.
- On? Wszystko porządku, jak mniemam to tylko zwichnięcie ręki, nic poważnego. Teraz jest w ogrodzie, będzie leciał z Jedi.
Król momentalnie zroiłznowu zatroskaną twarz.
- Ale co z tobą moja córko? Wszystko w porządku, co się stało w ogrodzie, czemu zemdlałaś? Jeżeli to wina Karesha…jeżeli cię skrzywdził, zrobił, powiedział coś co nigdy nie powinien był mówić! To tylko powiedz mi, córko, a Karesh pozna najstraszniejsze czeluście mego lochu! Nie pozwolę, by ktokolwiek robił krzywdę córce, którą dopiero, co odzyskałem…mej jedynej córce.

************

Tholme i Samuel rozmawiali już dobre kilkadziesiąt minut w ogrodzie pałacowym. Powoli harmonia ogrodu wracała do normy. Droid ogrodowy, ciągle doglądał kwiatów, podlewając je i pielęgnując. A kwiaty niemal w podzięce zapominały powoli o burzy mocy, jaka była tu niedawno.

Do ogrodu po chwili wszedł marszałek i kapitan Karesh. Podeszli bliżej Jedi. Marszałek przemówił pierwszy:
- Wszystko przygotowane. Śmigacz jest sprawny i zatankowany, mój syn poprowadzi was do domu Torlana.

Kapitan był już w wyczyszczonym mundurze, choć miał opatrunek na nadgarstku, który musiał sobie jakoś uszkodzić podczas zajść z przed niecałej godziny. Jego twarz jednak była gdzie indziej, martwo spoglądał się w pałac, jakby czegoś szukając, dopiero po chwili odwrócił głowę i smutnym tonem powiedział:
- Oczywiście służę pomocą. Droga nie jest długa, nie powinna zająć dużo czasu. I zaręczam, że zastaniemy kogoś. Jak sądzę możemy też zrobić małą wycieczkę po Hoeth City, jeżeli macie drodzy goście taką ochotę, zajmie to…trochę czasu.
Ostatnie słowa były wypowiedziane z wyczuwalna nutką żalu. Było czuć przez moc, że kapitan nie chciał być tu w ogrodzie, tak samo nie podobał mu się pomysł z podróżą do Turlana. Chciał być tu, w innym miejscu…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Faith Sedaya
Padawan



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: z tajemnych zakątków galaktyki

 Post Wysłany: Pon 20:13, 14 Lis 2005    Temat postu:

W momencie, gdy zatroskany wyraz twarzy króla zmienił się w wyraźny... gniew, Faith przeszył dreszcz niepokoju. Nie wiedziała, co oznaczać miała ta nagła złość, bo przecież wcale nie znała swojego ojca, jednak była bardziej niż świadoma faktu, iż popełniła błąd. Nie mogła spodziewać się, że jej czyny i słowa będą miały takie konsekwencje - że jej niepokój o kapitana odbije się na królu w taki sposób... Natychmiast zastygła w bezruchu, nie mogąc uwierzyć w ton głosu władcy, ani tymbardziej zrozumieć motywów dla tej... niechęci. Czy była to niechęć? To i jeszcze wiele wątpliwości przewinęło się w głowie zaskoczonej padawanki, lecz dopiero gdy nadszedł kolejny cios, gdy król mówiąc o kapitanie oskarżycielsko podniósł głos, Faith zaczęła niejasno zdawać sobie sprawę z uczuć, jakie swym pojawieniem rozbudziła we władcy Hoeth... I zaczęła się ich obawiać...
- Nie, Wasza Wysokość, to wszystko była moja wina! - wyrzuciła z siebie szybko, kiedy tylko król skończył. Przecież nie mogła pozwolić, by kapitan przez nią cierpiał...! - Kapitan Karesh... on nic nie zawinił! Ja... wydawało mi się, że wyczułam coś w Mocy i przestraszyłam się tego... Kapitan przyszedł i bałam się, że coś mu się stanie, dlatego... przewróciłam go na ziemię i chciałam upewnić się, że nic tam nie było, ale przeceniłam swoje siły...
Pokornie spuściła na moment wzrok, odruchowo, jakby tłumaczyła się właśnie przed jakimkolwiek Mistrzem. Zdawała sobie sprawę z faktu, że nie powiedziała całej prawdy, jednak bardziej bała się tego, w jaki sposób król odbierze informacje o jej przeczuciu, tam, w ogrodzie... Bo jak mogła mu opowiedzieć o tym, co zobaczyła w wizji? Nie chodziło o nią ani o kapitana - chodziło o bezpieczeństwo terenów pałacowych... W jaki inny sposób król może na to zareagować, niż kolejną falą gniewu i, co gorsza, podejrzeń?
- Niczego nie wyczułam w ogrodzie.... - dodała już ciszej. - Przepraszam, ja... nie wiem, co się ze mną dzieje...
Spuściła głowę. Wydawało jej się, że się skurczyła, jakby ciężar własnych słów był zbyt wielki na jej słabe barki. Instynktownie sięgnęła do Mocy, bo zaczynała czuć, że wszystkie uczucia, które nagromadziły się w niej przez te kilka dni od pamiętnego posiedzenia Rady, osaczały ją z podwójną siłą...
- Jeśli ktokolwiek jest tu winny, to tylko ja...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Pon 23:30, 14 Lis 2005    Temat postu:

W chwili, w której Samuel miał odejść, obrócić się na pięcie, zostawić Tholme'a i udać się ku Faith, ku Królowi, nadeszli goście.

Marszałek i Kapitan...

Samuel ich wysłuchał. Choć mógł sobie już pójść-i tak go to niedotyczyło, gdyż to Tholme leciał...nie on.
I czuł, że Kapitan chętnie zamieniłby się z Samuelem na to, kto gdzie idzie...
Słuchał uważnie. Ale czy on kiedykolwiek nie słuchał uważnie? Tylko głupiec nie słuchał uważnie-a Samuel nie był głupcem. Przynajmniej tak uważał.
Nagle Samuel zobaczył...droida. Droida! Wiedział, że przynajmniej z niektórych droidów, można...dowiedzieć się czegoś poprzez obejrzenie zapisu tego, co ów droid widział.
A ten tutaj...mógł być...cały czas.
I wszystko widzieć...
Gdy Kapitan dokończył swe słowa (Samuel skarcił się w duchu na tym, że nie słuchał). Gdy wyglądało na to, że skończyli, Samuel ukłonił się.
-Ja zaś udam się do Króla i Jeleny. W końcu, ktoś musi zająć się ich bezpieczeństwem...więc jeśli wam nieprzeszkadza, to was opuszce.
Gdy miał się już odwrócić...
-Ach, tak przy okazji. Nie mógłbyś Marszałku wziąć ze sobą tego oto droida?-Samuel wskazał droida-ogrodnika-Jego "zeznania" mogą rzucić na tą...tajemniczą...-przeniósł swój wzrok na Kapitana-...sprawę rzucić nieco światła. Choć równie dobrze też nieco kwiatków. A teraz żegnam!I (oczywiście, kłaniając się ponownie) ruszył do Króla i Królewny.

************

Gdy znalazł się już w tym samym pomieszczeniu, które było zaszczycone obecnością takiej persony jak Król i jego Córka, ukłonił się Królowi i Królewnie, dyskretnie rozglądająć się.
-Witam jaśnieoświeconego i wielmożnego Króla Kaylaka, a także jego jaśnieoświeconą i piękną córke Królewne Jelene...
W tym momeńcie "cnotliwie" spuścił wzrok, który "niegodny był spoglądania na twarz kogoś takiego"...niektórzy władcy lubieli takie...rzeczy. A trzeba im dogodzić.
Niestety, to co zarejestrowały oczy Samuela nie byłyo zbyt zadawalające.
Faith, zamiast pomagać...w tym momencie chyba zaszkodziła. Na to wskazywał przynajmniej gniew na twarzy Jego Królewskiej Mości.
Zaś sama padawanka...cóż. Była akurat ze spuszczoną głową. Widać, padawan przegapił jakieś wyznanie...zapewne, była to...rozmowa na temat wydarzeń w ogrodzie.

Ale jeśli uda im się obejrzeć coś, co zarejestrował droid i to coś będzie interesujące, to może się atmosfera polepeszyć.
Ale jeśli nie, to trzeba ją nieco...ostudzić sprytnymi słowami. Komplementami...i nieco przejaskrawionymi pochlebstwami.

Nagle pomyślał...że Jelenie może się nie spodobać to, jak o niej się wyraził. Może...chiał jej wysłać lekki uśmiech, ale raczej by go nie zauważyła...a król mógł to róznie odebrać...

Więc czekał.

Na reakcje Króla i Królewny...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Tholme
Gość







 Post Wysłany: Wto 14:41, 15 Lis 2005    Temat postu:

Tholme uśmiechnął się do siebie. Miał nadzieję, że Samuel podoła zadaniu ochrony Jeleny. Prawdę mówiąc, nie podejrzewał, jakoby groziło jej jakiekolwiek niebezpieczeństweo, ale jak na razie miał padawana z głowy. Jego i jego natrętne pytania, które mogły doprowadzić czujne oczy i uszy do przeświadczenia, że wiedza za dużo.
A Tholme wiedział już dośc dużo, ale nie chcia, aby ktokolwiek inny o tym wiedział. A już na pewno nie ci, którzy nie powinni.
Ruszajmy więc-powiedział pogodnie-Ufam pańskiej znajomości terenu. Co do wycieczki, pomyślimy o tym póxniej.
"To będzie dobry punkt prograsmu. Poznamy nastroje tutejszej ludności odnośnie Jedi"- myślał Tholme.
 Powrót do góry »
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Widmo przeszłości
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 5 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group