FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Spynet
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Spynet
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Nie 14:36, 30 Paź 2005    Temat postu:

Luna czuła się dość dziwnie, jakby ktoś ją odurzył, chciała iść w stronę głosu mistrza Danwy, lecz w tym momencie dostrzegła mroczną sylwetkę.
W pierwszej chwili chciała wyciągnąć miecz i zadać jej cios, lecz nigdzie nie umiała znaleźć swojego miecza. Próbowała wydobyć ze swojego gardła dźwięk, ale to również zakończyło się fiaskiem.
-Muszę sprawdzić, kto to jest- mówiła do siebie w myślach- później może nie być już okazji, wybacz mistrzu, ale nie pomożesz mi. W mgnieniu oka ruszyła w kierunku skąd dochodził śmiech. Po chwili, która wydawała jej się wiecznością dotarła wreszcie do niej i w tym momencie strach sięgnął zenitu, grunt pod nogami stawał się tak jakby grząski
-Nie to nie możliwe, to nie możesz być ty- lęk przeradzał się w agresję, lecz niestety padawanka nie miała przy sobie żadnej broni.
-Czego chceż?!- Po zadaniu tego pytania była trochę zdziwiona, że udało jej się wypowiedzieć te słowa, pamiętała, że jeszcze przed chwilą nic nie umiała powiedzieć. Po chwilowym rozluźnieniu ponownie stała się skupiona, obserwowała każdy najmniejszy ruch postaci, czekała na jej odpowiedź. Postać milczała, więc Luna nie tracąc czasu zaczęła błagać o pomoc przez moc i nagle zrozumiała, że ktoś tą wiadomość odebrał, poczuła lekkość i deszcz na twarzy, było jej z tym dobrze, próbowała sobie przypomnieć, na jakiej planecie panował taki klimat, lecz na daremnie, chciała jeszcze coś przekazać jednak nie zdążyła, owa postać przerwała połączenie, była bardzo zła z powodu tej wiadomości, ponieważ była przechytrzona przez zwykłą śmiertelniczkę
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pią 10:29, 04 Lis 2005    Temat postu:

- Nikt już ci nie pomoże dziecinko, nie ma sensu wzywania pomocy, jesteś MOJA. Hahahahahaha.
Postać jeszcze bardziej zbliżyła się do Luny i wkońcu padawanka mogła ujrzeć twarz swej przeciwniczki. Dostrzegła młodą dziwczynę, bardzo, bardzo znajomą. O znanaych rysach twarzy, włosach i oczach. Twarz...twarz tak znajoma jakby, była znana od zawsze, od ...samego początku. Twarz która była odbiciem...z lustra!

Jednak twarz zaczęła sie szybko zmieniać. Oczy stały się niemal całe czerwone, jakby całe płonęły, na twarzy zaczęły pojawiać się żyły, wielkie, czerwone żyły, które co chwilę pulsowały mroczna siłą, włosy posiwiały, a skóra stała się jakby chora. Momentalnie osoba ta chwyciła Lunę za gardło i zaczęła dusić. Podnosząc Lunę ponad ziemię, powoli i ze śmiechem na ustach dfusiłą padawankę.


- Hahahaha, mówiłam że nikt cię już nie uratuje, teraz jesteś...MOJA.


********

Joclad ciągle trzymał Lunę w ramiionach. Ciało padawanki w pewnym momencie się uspokoiło, ale po chwili nagle znowu zaczęło całe się trząść. Padawanaka szła mroczna ścierzką, ku wielkim lękom, to Danva mógł wyczuć. Ale Joclad nie był w stanie jej pomuc, przynajmniej nie tu, nie w tej rzeczywistości.

Po chwili pojawił się również droid, który spytał pospiesznie:
- Co sie stało z Padawanką Luną, rycerzu? Może przymniosę środki medyczne i uspokajające, ponadto sugeruję położnie ją do łożka, łatwiej będzie ją przytrzymać.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Pią 20:46, 04 Lis 2005    Temat postu:

Luna była przerażona do granic możliwości
-Nie, nie możliwe, to nie może być prawda-po chwili namysłu jednak stwierdziła-tak, to jest prawda, to ze mnie zostanie
Postać zaczęła dusić Lunę coraz mocniej i w tym momencie przypomniała sobie, że siła Jedi nie płynie z miecza tylko z mocy, nieważne czy mrocznej czy też nie, zrobiła to, co zawsze chciała. Dała się ponieść emocjom. W jednej chwili jej oczy stały czerwone, a ona sama była silniejsza i rozumiała, o co postaci chodziło: Uwolnić prawdziwą potęgę. Chwyciła napastnika i podniosła do góry.
-Teraz zobaczysz jak to jest ginąć od uduszenia-Luna mówiła to z pewną satysfakcją, jednak nie był to jej głos, był on pełen nienawiści. Po tych słowach postać zniknęła a do padawanki dopiero teraz dotarło, co zrobiła, nauczyła się dusić za pomocą mocy i to dość nieźle, lecz w tym momencie sobie przypomniała, że przecież ktoś mógł to widzieć a raczej czuć za pomocą mocy, jednak było już za późno. Oczy Luny nadal były czerwone, a ona sama była przesycona nienawiścią.
-Muszę się z tąd wydostać i skontaktować z kimś z....-Po chwili namysłu dokończyła-separatystów- ostatnie słowo wypowiadała z wielką satysfakcją-
-Nikt mi nie przeszkodzi, a ten głupiec Danva zginie, jest nikim i nie pozwolę, aby mnie zatrzymał, nie on! Jestem od niego lepsza!- Gniew dodawał dziewczynie siły i wiary w odniesienie sukcesu. Luna zamknęła oczy. Kiedy je ponownie otworzyła była już na statku. Widziała stojącego Joclanda, lecz była jeszcze za słaba, aby przywołać miecz albo pokonać go mocą.
-Muszę poczekać na lepszą okazję- pomyślała -narazię muszę odpocząć następnie ponownie zamknęła oczy i usnęła, lecz tym razem był to sen taki, jakiego potrzebowała
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Śro 1:07, 09 Lis 2005    Temat postu:

Luna usnęła. Nie śniła, spała, choć nie był to spokojny sen, ale też nie był zły…był inny, ona była inna. Jednak nie śniła, ale czuła i podróżowała. Ale sam nie wiedział gdzie dokładnie. Inna, ale silniejsza? Spała.
Joclad tymczasem nie wiedział, co się działo z padawanką. Wyczuwał w niej wcześniej wielki strach i złość, ale potem wszystko nagle ustąpiło. Dziewczyna zasnęła i przestała miewać dziwne spazmy. Rycerz Jedi położył padawankę do łóżka. Sprawdził parametry życiowe dla bezpieczeństwa, choć czuł, że Lunie nic nie jest, przynajmniej nie fizycznie. Następnie opatrzył dziewczynie stłuczenia i przykrył posłaniem i zostawił w spokoju.

Wrócił na mostek gdzie tymczasem pilot znowu wykrył dziwny obiekt, który podążał za nimi, nadal na granicy wykrycia. Nie czekając dłużej maszyna dyplomatyczna Jedi skoczyła znowu w hiperprzestzreń w ich ostatni mikroskop, przed Bothawui. Po około 2 godzinach lotu okręt opuścił nadświetlna, gwiazdy się rozmyły i wróciły do normalności, przed nimi byłą piękna niebiesko zielona planeta, wokół której krążyły trzy niewielkie księżyce. Na orbicie było kilkadziesiąt statków, kilka wojennych zapewne należących do sił obronnych planety, jak i wiele handlowych. Na orbicie widać było trzy stacje Golan i dwie bazy dla myśliwców.

- Wywołują nas rycerzu. – powiedział szybko droid, który zmniejszył prędkość okrętu i zaczął przestrzegać procedur wejścia do atmosfery. – Przełączam.
Na ekranie na mostku pojawiła się twarz Bothanina o brązowej sierści i okularach na nosie.
- Witam przybysze na pięknej Bothawui, sercu systemu Bothańskiego. Jaki jest cel waszej wizyty…”Jedi Spirit”. Hmm jak sadzę mam do czynienia z przedstawicielami szanownego Zakonu Jedi. Miło mi jestem Tel’ka. Z czym więc Jedi przybywają na spokojną i pokojową Bothawui?

W tym momencie, w którym Joclad rozmawiał z przedstawicielem planety, padawanka Luna Jade, leżąca w swoim pokoju, powoli się budziła ze swego…nowego snu…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Śro 16:46, 09 Lis 2005    Temat postu:

Luna otworzyła jedno oko, następnie drugie, podniosła ręce i patrzy na nie ze zdziwieniem. Były one poprzecieranie posiniaczone i pokrwawione. Następnie wstała, jednak jak szybko wstała tak szybko upadła spowrotem. Wszystko ją bolało, skupiła w sobie moc i dokonała dla niej w tym momencie rzeczy niemożliwej. Następnie trochę się ogarnęła przywołała swój miecz, i rozległ się charakterystyczny syk, popatrzała chwilę na ostrze, wyłączyła je i przypięła do pasa. Jeszcze raz spojrzała do lustra i uleczyła się za pomocą mocy
-Szybko poszło-mówiła do siebie
Przyczesała jeszcze jeden niesforny kosmyk i wyszła ze swojej tymczasowej komnaty. Kierując się w stronę mostku zobaczyła chaos, jaki panował w innym pokoju
-Co tu się stało- pomyślała
Skierowała się w tamtą stronę. Gdy podeszła bliżej zobaczyła charakterystycznie nacięcia, które robi miecz
-Czyżby jakaś walka? Czemu ja nic nie pamiętam?
Następnie padawanka zamknęła oczy i fala zdarzeń napłynęła do jej umysłu. Szybko się wyrwała z tego skupienia i nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła
-Nie to nie może być to-chwilę pomyślała- pewnie jakieś stare wspomnienie, nie warto się przejmować. Gdy przechodziła obok jednej z konsoli przystanęła na chwilę i zapatrzyła się na swoją twarz. Po chwili jej oczy zaczęły się zmieniać na....czerwone. Szybko oderwała wzrok i wszystko wróciło do normy
-Co się ze mną dzieje? Dziewczyno weź się w garść!
Słysząc głosy udała się w kierunku mostka. Po kilku krokach była już za plecami mistrza Danvy
-Przepraszam, czy coś przegapiłam?- Stwierdziła z zakłopotaniem
 Powrót do góry »
Joclad Danva
Gość







 Post Wysłany: Nie 12:56, 13 Lis 2005    Temat postu:

Danva w tym czasie rozmawiał z bothaninem mówiąc o formalnym celu podróży. Kiedy skończył odwrócił się ku Padawance i z drżącym i dziwnie spokojnym głosem rzekł:
-Luno nie jestem w sanie powiedzieć co się z tobą działo przez ostatnie parę godzin, ale myślę że już jest w porządku. Zaraz prawdopodobnie będziemy lądować na Bothawui, czekamy tylko na zezwolenie.
Danva dostrzegł że Luna niema ran, które dopiero co jej opatrzył. Wtedy zrozumiał co się naprawdę stało. Luna nie miała dotychczas takiej mocy żeby zdołać się uleczyć w tak krótkim czasie, a i nie miała takich zdolności, co by jej na to pozwoliły. Danva nieco się przeraził lecz nie pokazywał tego po sobie. Myślał o tym jak bardzo nie doceniał Padawanki. Po chwili namysłu znów powiedział:
-Potrzeba ci dużo odpoczynku. Idź się połóż Luno bo czeka nas długa i wyczerpująca misja.
Danva odwrócił wzrok od Padawanki i czekał na pozwolenie lądowania.


[off]Sory że mnie nie było tyle czasu i za krótki post ale ciągle nie mam zbyt dużo czasu, jednak będę odpisywał na posty.[/off]
 Powrót do góry »
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Nie 13:57, 13 Lis 2005    Temat postu:

Luna popatrzała chwilę na Joclanda i w końcu się odezwała
-Nie chce mi się już spać, idę trochę pomedytować
Po tych słowach odwróciła się i odeszła. Statek nie należał do dużych, więc po zrobieniu kilku kroków znalazła się w pomieszczeniu głównym. Rozejrzała się i usiadła. Na statku panował spokój, chodź dało się wyczuć dość gęstą atmosferę pytań, wątpliwości, na które padawanka miała nadzieję znaleźć odpowiedź w mocy. Po zamknięciu oczu poczuła się dobrze, nie przypominała sobie, kiedy ostatni raz medytacja działała na nią tak kojąco. Kiedy nacieszyła się już tym błogim stanem postanowiła sobie coś przypomnieć, lecz nie wiedziała jak do tego podejść
-Może mistrz Yoda będzie wiedział, co się ze mną dzieje? W końcu on jest najpotężniejszy-mówiła do siebie w myślach-nie zaszkodzi spróbować
-Mistrzu Yodo, tu padawanka Jade, nie wiem czy mnie słyszysz, ale zaryzykuję, nie wiesz, co się ze mną dzieje? Nie pamiętam wczorajszego dnia a wiem, że coś się wydarzyło, na dodatek mistrz Danva coś ukrywa, proszę cię udziel mi jakiś wskazówek, bo nawet nie wiem gdzie szukać.
Po tych słowach powoli stawała się coraz to smutniejsza i nawet zachciało jej się płakać, czego nie robiła od bardzo dawna. Skupiona i gotowa na wszystko czekała na odpowiedz mistrza Yody
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pon 22:11, 14 Lis 2005    Temat postu:

Padawanka starała się połączyć za pomocą mocy z mistrzem Yodą, jednak jej wysiłki były daremne, nawet najwięksi mistrzowie mają problemy z komunikacją przez moc na taką odległość. Luna mocniej i mocniej starała się skontaktowac z najsędziwszym z Mistrzów, ale mimo wysiłku i …serca, jakie wkładała to zadanie, wciąż nie miała kontaktu. Jednak…po chwili, Luna zaczęła coś odczuwać, jakby obecność, dziwną, ale…znajomą. Po chwili do zmysłów Luny znowu dobiegł szaleńczy śmiech, przeszywający serce i umysł.
- Hahahahahaha, nawet twe nowe moce nie powstrzymają mnie hahahahah, NIGDY, twe miecze będą moje!

************

Kontrola lotów nadal czekała na odpowiedź Rycerza Dany, jednak on pochłonięty i rozproszony rozmową z Luną Jade, zapomniał całkowicie o czekającej kontroli. Robot szybko przejął inicjatywę:
- Tu „Jedi Spirit” do kontroli Bothawui, jesteśmy tu na misji od zakonu, musimy pomówić ze strażniczka sektora. Która jak wierzymy jest na Bothawui.
- Rozumiem „Jedi Spirit” macie pozwolenie na lądowanie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Wto 16:44, 15 Lis 2005    Temat postu:

Luna błyskawicznie otworzyła oczy, dopiero po chwili zorientowała się, że oddycha szybciej niż powinna
-To jakaś paranoja- mówiła do siebie
Wstała i rozejrzała się dookoła, lecz nikogo nie było, słyszała tylko głosy z mostka, miała kompletnie dość tej sytuacji, nie wiedziała, co ma robić. Chciała nawet ponowić próbę, lecz nie wytrzymałaby jakby usłyszała jeszcze raz ten głos.
-O jakich mieczach mówiła? Przecież ja mam tylko jeden
Dla pewności sprawdziła czy go ma jeszcze
-uffff jest, lecz co z tym drugim? Czy chodzi o miecz mistrza Danvy?
Chwile zastanawiała się nad tą możliwością
-Nie niemożliwe, z resztą, jakim sposobem miałabym go wziąć?
-Za dużo pytań
Następnie Luna zamknęła oczy i oczyściła się ze wszystkich pytań, lecz lęk został. Nie wiedziała, kogo ma się bać
-Może tu ktoś chce mnie zabić?
-Może ta cała misja to jeden wielki blef, aby się mnie pozbyć
Padawanka zaczęła obawiać się o swoje życie, chwyciła miecz i pobiegła w stronę mostku
-Mistrzu Danva proszę zawrócić, mam złe przeczucia, to jest pułapka
Dla pewności, że Jocland zrozumiał, o co jej chodzi włączyła miecz i powtórzyła
-Zawracamy, nie mam zamiaru tam zginąć
Następnie ustawiła się w pozycji bojowej i czekała na odpowiedz mistrza
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Wto 21:10, 22 Lis 2005    Temat postu:

Joclad obserwował jak droid pilot leci statkiem w kierunku planety. Wszędzie widać było inne jednostki, które były zatrzymywane i kontrolowane. Jednak „Jedi Spirit” bez problemu dostał pozwolenie na lądowanie, na podzie Alfa-Beta 3, w głównym kosmoporcie stolicy Bothawui.

Błękitno-zielona planeta zbliżała się dość szybko, ale nim statek osiągnął niska orbitę, Rycerz Jedi wyczuł kolejne zaburzenie, jakie przesłała mu moc. I tym razem pochodziło od padawanki, która znowu została pochłonięta przez szalejące w niej emocje. Joclad był bardzo zaniepokojony. Ledwo przybyli do celu, a już były tak astronomiczne problemy. Danva coraz bardziej wątpił w skuteczne i szybkie przeprowadzenie misji i obawiał się, że może Mistrz Yoda źle postąpił, wysyłając Lunę razem z nim. Był rycerzem i to dobrym, przynajmniej za takiego się miał, ale nie był mistrzem Luny i nie miał takiego autorytetu, by nad nią zapanować. A może to kolejna próba?

W tym momencie na mostek maszyny wbiegła Luna wykrzykując niemal w panice słowa o jakiejś pułapce i nakazie powrotu. Widać było, że dziewczyna całkowicie nad sobą nie panowała, pochłonięta przez strach…strach, ale przed czym? Jednak nie teraz był czas na takie odpowiedzi, w pierś Danvy była wymierzona zielona klinga padawanki.

Joclad odwrócił się powoli lekko podnosząc dłonie w pozycji, mającej świadczyć, że nie ma złych zamiarów. Spokojnym i ciepłym głosem powiedział:
- Spokojnie Luno, nic nam nie grozi, Bothawui jest spokojną planetą, nic złego się nam nie przytrafi tam. Musimy tylko odnaleźć strażniczkę sektora i negocjować przystąpienie systemu do wojny. To nie żadna pułapka. Bothanie to nie są pro Separatystyczni. Odłóż broń i zacznij kontrolować swoje emocje. Nie pozwól by lęk władał twymi czynami. Pamiętaj o kodeksie, nie ma emocji Luno. Uspokój się, ja tu jestem, jeżeli ktoś będzie chciał cię skrzywdzić nie pozwolę na to.

Joclad uśmiechnął się lekko i wyciągnął rękę by luna oddała mu miecz świetlny.
- Nie bój się nic nam nie grozi. Jesteśmy bezpieczni. Kontroluj emocje, pamiętaj o kodeksie, jesteś Jedi, nie możesz pozwolić by lęk władał nad twymi czynami, to ścieżka ku ciemnej stronie Luno. Ku mrokowi i zagładzie…Spokojnie wszystko będzie dobrze, jestem tu i nie pozwolę by coś się ci stało, jestem przyjacielem bratem Jedi. Oddaj miecz Luno, proszę.
Joclad znowu się uśmiechnął do Luny przyjacielsko.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Śro 17:21, 23 Lis 2005    Temat postu:

Luna popatrzała się na Joclanda i wyłączyła knigę
-Ja... Ja nie mogę już nie jestem jedi, pogrążam się w mroku, już za późno
Po tych słowach ponownie włączyła swój miecz i ustawiła się w pozycji bojowej
-Jeżeli będziesz mnie chciał pokonać będziesz mnie musiał zabić!
Luna wykrzyczała ostatnie słowa z wielką nienawiścią a w swoim wnętrzu słyszała głosy
-Tak dobrze zrobiłaś, niech się dowiedzą jak byłaś niedoceniana, poniosą za to karę!
Po chwili padawanką zawładnęły wszystkie złe emocje z lekiem i agresją na czele, dzięki temu czuła się silniejsza i jakby potężniejsza. Wgłębiła się w moc i całą furią rzuciła droidem w stronę Danvy, następnie sama pochłonięta nienawiścią doskoczyła do Joclanda i wzięła szeroki zamach i w tym momencie zrozumiała, co zrobiła
-Nie jestem już jedi tylko...tylko kimś kto wie, że moc jest narzędziem, wszystko nad czym pracowałam już nie ma, nie da się tego odwrócić...
Po kilku milisekundach przemyślenia zaczęła z wielką siłą i wściekłością przesuwać miecz w stronę karku mistrza Danvy
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Śro 21:34, 30 Lis 2005    Temat postu:

Danva, był zaskoczony, nawet w koszmarach nie spodziewała się tak…zdradzieckiego ataku Luny. Padawanka nie panowała nad sobą, dała się ponieść emocjom, pozwoliła, by zawładnęły jej czynami i zbliżyły ku ciemnej stronie. Rycerz czuł to, czuł jak padawanka pogrąża się w mroku w jej wnętrzu i jak sama dochodzi do przekonania, że nie ma powrotu, dlatego tym bardziej pozwala by zawładnęła nad nią żądza.

Joclad, mimo zaskoczenia, reagował szybko, był wyszkolonym rycerzem, wiedział, że zawsze musi być gotowy na wszystko, to uratowało mu życie na Geonosis, nadludzki refleks i gotowość. Mimo to, droid który rzuciła w stronę Danvy, uderzył Jedi w bok i posłał na podłogę. W tym samym momencie Luna zaatakowała z zapalonym mieczem świetlnym, próbując zadać ostateczny cios. Gdyby się nie zawahała, ani przez chwilę, z dużym prawdopodobieństwem by jej wyszło, ale na tysięczną sekundy, coś ja powstrzymało, jakby sumienie, ostatnia myśl… a to wystarczyło. Joclad przeturlał się i chwycił miecze świetlne, których klingi momentalnie zabłysły śmiertelnym światłem. Błyskawicznym ruchem rycerz zablokował opadający miecz Luny, odbijając go i posyłając Lunę o kilka kroków do tyłu. Joclad momentalnie skoczył na nogi i stanął gotowy do walki. Z czoła płynęła mu niewielka strużka krwi, zapewne od uderzenia droida. Który leżał na podłodze i właśnie próbował wstać mamrocząc pod nosem jakieś niezrozumiałe informacje:
- Alfa sektor, 329, przekaźnik<trzas> głos uszkodz<trzask> Analiza…

Statek, którym lecieli Jedi, zaczął wirować. Najwidoczniej, kiedy Luna rzucała pilotem w drugiego Jedi, droid trzymał mono drążek sterowniczy, który został przekręcony. Okręt wykonując całą serię beczek, zaczął coraz szybciej zbliżać się do atmosfery Bothawui.
Ale nikt chyba nie zwracał na to uwagi…narazie. Jedi mierzyli się wzrokiem, czekając na reakcję drugiej osoby. Joclad, nadal niepewny o zamierzenia Luny, nadal starał się ratować padawankę:

- Luno natychmiast się uspokój! Co ty wyrabiasz, nie panujesz nad sobą, nie pozwól by ciemna strona zawładnęła tobą, staniesz się niewolnikiem własnego ciała. Luno pozwól mi pomóc tobie! Opuść miecz, wiem, że jesteś przerażona i myślisz, że to już koniec, ale to nie prawda, zawsze jest powrót! Możesz wrócić! Tylko chciej bym ci pomógł! Ja wierze w ciebie, walcz z ciemna stroną! Nie pozwól by działała za ciebie. Luno jesteś Jedi!

Głos Danvy był coraz bardziej zdesperowany, balsie, że padawanka zmusi go do…to słowo nawet nie umiało dojść do świadomości.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Śro 22:01, 30 Lis 2005    Temat postu:

Wirujący statek wytrącił trochę Lune z równowagi, lecz szybko się pozbierała, odciągnęła kosmyk niesfornych włosów do tyłu i stanęła w pozycji bojowej

- Luno natychmiast się uspokój! Co ty wyrabiasz, nie panujesz nad sobą, nie pozwól by ciemna strona zawładnęła tobą, staniesz się niewolnikiem własnego ciała. Luno pozwól mi pomóc tobie! Opuść miecz, wiem, że jesteś przerażona i myślisz, że to już koniec, ale to nie prawda, zawsze jest powrót! Możesz wrócić! Tylko chciej bym ci pomógł! Ja wierze w ciebie, walcz z ciemna stroną! Nie pozwól by działała za ciebie. Luno jesteś Jedi!

Po tych słowach Luna wyłączyła miecz i odezwała się do Danvy
-Nie, już jest za późno, nie mam takiej siły, nawet nie mogę się skontaktować z mistrzem Yodą, już za późno następnie ponownie stanęła w pozycji bojowej
-Nie chce cię zabić, zostaw mnie na Bothawui i leć dalej beze mnie- słowa te wypowiedziała spokojnie, po chwili kontynuowała zupełnie innym głosem- jeżeli nie to ktoś będzie musiał ponieść porażkę. Padawanka nie wiedziała, co ma myśleć, co robić, nie miała nikogo, kto by ją zrozumiał, potrzebowała kogoś, kto darzyłby ją miłością. Szybko się przywołała do porządku pochwyciła kolejny przedmiot za pomocą mocy i już chciała rzucić, lecz powstrzymała się w porę i czekała na odpowiedź Danvy
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Sob 14:20, 03 Gru 2005    Temat postu:

Joclad widział, że maszyna nabiera prędkości i zostaje zasysana przez grawitację. Co najgorsze, wyglądało, że maszyna zaczyna schodzić pod złym kontem, a to prowadziło do pewnej śmierci. Maszyna Jedi po prostu rozbije się o atmosferę planety. Droid-pilot nadal leżał a podłodze w spazmach. Najwidoczniej musiały ulec uszkodzeniu witalne dla jego funkcjonowania systemy.

Joclad spojrzał się na padawankę. Widział nadal gniew w jej oczach. Czuł jak pochłania ja Ciemna Strona Mocy. Jak Luna przyjmuje jej zew i pozwal by kierowały jej czynami. W tym momencie Rycerz wiedział już, że nie może jej pozwolić odejść. Musi ja powstrzymać, w jeden lub drugi sposób i był na to gotowy. Rozluźnił mięśnie zamykając oczy. Pozwolił by moc swobodnie płynęła przez jego ciało. Jedi czuł jak jego wielki sojusznik w tak ciężkiej chwili jest by wesprzeć go w każdy możliwy sposób.

Danva powoli otworzył oczy i spojrzał na Lunę, mówiąc:
- Przykro mi, ale…nie mogę pozwolić byś odeszła, nie mogę pozwolić byś niosła w tym stanie, śmierć niewinnym. Ta wojna i tak zabija miliardy, nie pozwolę byś przyczyniła się do zagłady kolejnych.

Joclad był gotów, trzymał rękojeści mieczów mocno i spokojnie. Każda komórka jego ciał, była gotowa do batalii, moc dawał mu dokładny obraz całego miejsca i to dawało mu nadzieję, nadal czuł w Lunie to niezdecydowanie, czuł, że nadal może być jakoś …uratowana, gdyby tylko sama tego pragnęła.

- Luno, nadal jest powrót, w głębi serca wiesz to, ja to wiem i zapewne wszyscy Jedi to wiedzą, nawet sam Mistrz Yoda. Jest powrót! Staw czoła strachowi. Pozwól bym ci pomógł. Bo ja…ja nie mogę ci pozwolić odejść, proszę pomóż mi pomóc sobie, proszę Luno.

[off]Ok. masz tu swobodę działa, jak chcesz to nawet możesz zabić Danvę, jak mówiłem gracz nim już nie gra. Jeżeli będziesz walczyć to proszę o ładne opisy Wink [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Nie 10:26, 04 Gru 2005    Temat postu:

-Nie puścisz mnie? To szykuj się na śmierć!
Luna podniosła za pomocą tlących się resztek robota i ponownie rzuciła w stronę Dany, lecz tym razem Jocland zrobił unik i to, co zostało z robota zderzyło się z ścianą.
-Luno daje ci ostatnią szansę, opanuj się!
Lecz w tym samym momencie odezwał się jej wewnętrzny głos, który nadal mroził jej krew w żyłach
-Zabij go, to jest twoja ostatnia próba!
Padawanka nie zamierzała zmienić zdania
-Zginiesz głupcze!
Po tych słowach luna pochwyciła swój miecz obiema rękami i zaatakowała mistrza Joclanda. Zaatakowała go jak tylko umiała. Zaatakowała go od dołu, lecz Jocland zablokował i ciosem z pół obrotu prawie uciął głowę Lunie. Uchyliła się i zaatakowała pchnięciem pułapką i w ostatnim momencie obróciła się na pięcie i zaatakowała go w nogi. Jocland próbował odskoczyć i udało mu się, lecz Luna odcięła mu kawałek szaty. Walka toczyła się nadal, kiedy Luna zwolniła jedną rękę, aby za pomocą mocy przestawić drążek sterowniczy i udało jej się to, następnie pochwyciła resztki robota i ponownie rzuciła w stronę Joclanda, lecz tym razem nie trafiła w niego. Robot roztrzaskał się na drobny pył, Padawanka ponownie chwyciła miecz obiema rękami i zaczęła nacierać coraz mocniej, Jocland zrobił krok do tyłu, aby zmienić styl, lecz Luna to wyczuła, zaatakowała w odpowiednim momencie z pól wyskoku i zmieniła tor lotu miecza i przecięła rękojeść jednego miecza. Jedno ostrze zgasło a resztki spadły na pokład z trzaskiem na podłogę.

-Teraz są równie szanse- w głosie Luny było dużo nienawiści i podniecenia. Właśnie walczyła z Jedi i wygrywała. -A teraz zginiesz
Następnie Luna za pomocą mocy zacisnęła gardło Joclanda. Danva poderwał się do góry próbując łapać oddech. Jego płuca błagały o tlen a poza tym ból, jaki czuł jeszcze bardziej utrudniał mu jakże trudna sztukę oddychanie w tym momencie
-Giń!
Ostatnimi resztkami siły odepchnął padawankę, która uderzyła o ścianie.
-To bolało- odezwała się Luna, następnie chwyciła się za tył głowy, zobaczyła i poczuła, że jej krew spływa jej po karku i dłoni. Rozcięcie nie było zbyt duże, ale obficie krwawiło.
-Zapłacisz za to! Drań uderzył kobietę!
Luna nabrała rozpędu wybiła się i zrobiła salto w powietrzu i z całych sił uderzyła w głowę mistrza, lecz w porę zdążył zastawić się mieczem zastawił się mieczem, ale siła uderzenia była tak mocna, że przeturlał się w bok
-Luno nie chce cię zabić, ale będę musiał
Jocland rzucił się do ataku, co zdezorientowało Lunę z obranej taktyki. Teraz to ona musiała myśleć nad obroną, paradowała jeden cios za drugim walka diametralnie zmieniła swe zasady i to teraz ona musiała desperacko się bronić, pochwali czuła, że zaczyna brakować jej sił i po chwili znalazła się w ładowni statku. Aby zmienić całą sytuacje ukryła się za jedną ze skrzyń, aby zaraz z zaskoczenia zaatakować od tyłu Joclanda.
Luna wiedziała, że nie wygra tym stylem dla tego go zmieniła na wolny, ale bardzo silny. Zadała kolejny cios, po którym Danva znalazł się kilka metrów dalej zupełnie wytrącony Luna to zauważyła i zaatakowała z całej siły atakiem z pół wyskoku. Danva nie spodziewał się takiego ataku i nic nie zdążył zrobić, miecz Luny zatrzymał się na brzuchu Danvy, następnie pociągnęła go w swoją stronę patrząc z lekkim obrzydzeniem jak oczy Joclanda otwierają się w przerażeniu i odsunęła się na bezpieczną odległość żeby obejrzeć jego śmierć. Jocland upadł na kolana i płakał
-Luno...
Nie zdążył wypowiedzieć niczego więcej, następnie padł na podłogę, bez życia i duszy.
-Mówiłam, nie zadzieraj ze mną
Jade podniosła miecz nie żywego już mistrza i przypięła go do pasa
-Teraz już mam dwa, dzięki – uśmiechnęła się tak jak kiedyś od Joclanda
Następnie udała się na mostek. Kiedy tam dotarła nasunęła kaptur na głowę i usiadła za sterami aby wyrwać się z przyciągania planety
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Nie 18:56, 04 Gru 2005    Temat postu:

Luna zasiadła przed stery statku. „Jedi Spirit” jak nigdy nie był godzien swej nazwy, ale nie miało to większego znaczenia w tej chwili. Statek nabrał zastraszającej prędkości, ale prawdopodobnie zmiana ustawienia drążka i czyste szczęście doprowadziło do tego, że Luna już nie była tylko stertą rozproszonych atomów, rozbijając się o powłokę atmosfery Bothawui. Tymczasem statek wchodził już w atmosferę, ogień pojawił się wszędzie wokół i tylko tarcze utrzymywały gorąco daleka. Jednak sytuacja nie była wesoła. Mimo iż „Jedi Spirit” wchodził w atmosferę pod w miarę dobrym kontem, to prędkość i uszkodzenia, jakie doznały kontrolki kokpitu podczas walki nie rokowały długiej przyszłości.

Padawanka zasiadł za sterami i mocno je chwyciła. Starała się wytracić prędkość, uruchamiając silniki hamujące, ponadto zmniejszając kąt wejścia, by sama grawitacja nie nadawała statkowi prędkości. Jednak niestety stery nie słuchały poleceń. Opór, jakie drążek stawiał był nie do pokonania nie niszcząc samego drążka, prędkość okrętu, albo uszkodzenia były po prostu zbyt duże. Gdyby Luna znała się bardziej na pilotażu, może…może mogła by coś zdziałać, może znałaby jakieś sztuczki, pozwalające na wydostanie się z tej sytuacji, ale pilotaż nigdy ni był mocną strona byłej Jedi Luny Jade.

Mimo to dziewczyna starała się jak mogła i czuć było niewielką poprawę lotu. Ale mimo całego tego wysiłku „Jedi Spirit” spadał. Po kilku minutach lotu, płomienie na zewnątrz znikły, a oczom Padawanki ukazała się piękna powierzchnia Bothawui. Powierzchnia, która zbliżała się w zastraszającym tempie. W końcu nadludzkim wysiłkiem, jaki Luna wkładała w trzymanie drążka i próbę zmiany kursu, zaczynały dawać oznaki, maszyna wytracała prędkość, powoli przestając pikować w ziemię. Jednak, było już za puźno...

Tuż przed katastrofą Luna widział zbliżającą się wodę i ląd. Zieleń i błękit, były ostatnimi rzeczami, jakie widziała…a było już tak blisko.

Żyła? Sam nie wiedziała. Jedno oko otworzyła powoli. Była w jakimś pomieszczeniu. Z białymi oknami i ścianami. Wszystko…wszystko było takie…białe. Ręka powoli dotknęła głowy, która cała była w bandażach, czuła…czuła, tak czuła…mdłości i słabość, jakby przed chwilą wyjęto ja ze zbiornika z bactą, w której spędziła ostatnie kilka dni.

Przed nią pojawiła się niewielka sylwetka bothanki o pomarańczowym futrze i szeroko uśmiechniętej twarzy. Ubrana była w biały fartuch.
- A widzę, że obudziliśmy się, już się baliśmy, że tego nie uczynisz i cię stracimy. Ale na szczęście twoje…nadnaturalne umiejętności pomogły ci. Szkoda, że twój towarzysz nie miał tyle szczęścia…

************

„Radianie” właśnie wyszedł hiperprzestrzeni nad orbitą Bothawui. Lot ze Świątyni nie trwał długo, raptem kilka dni. Na szczęście sam statek był gotowy, gdy tylko Mistrz Vos i padawanka Khaan udali się do hangaru, po krótkiej rozmowie z Mistrzem Yodą i Radą Jedi.
Podczas startu i pierwszych chwil lotu już sam Quinlana wyczuwał w mocy zaburzenie, zaburzenie, które bez wątpienia pochodziło od Joclad Danvy i młodej padawanki. Kifferski Jedi czuł, jak z każda minutą, życie Rycerza, który przeszedł tak wiele, niknie. Tuż przed wykonaniem skoku Vos czuł w mocy pustkę… pustkę, która powstała po śmierci kolejnego Jedi…kolejnego brata utraconego w tej tragicznej wojnie.

Co się tam stało? Co doprowadziło Lunę do…Ciemnej Strony? Czym był ten drugi mrok? Co się stało na „Jedi Spirit”? To tylko część pytań, na jakie musiał znaleźć odpowiedź Mistrz Vos i…jego młoda padawanka. Większość czasu spędzali osobno, choć było kilka chwil, które zajęła im rozmowa. Yoda ryzykował wiele, tak samo cała Rada, ale głównie stary mędrzec. Tuż po takiej…wpadce z Gamą, Rada i Wielki Mistrz powierzali Vosowi, kolejne życie, nową uczennicę, która tak samo jak Aayla, była niezwykle silna w mocy, promieniującej od dziewczyny. Czy uczennica będzie lekarstwem na ciemność, jaka jest we wnętrzu Jedi? Na to pytanie tylko Quinlana mógł odpowiedzieć i może…czas.

Tymczasem komunikator „Radianie” zakomunikował, że Jedi są wywoływani przez Siły Ochronne Bothawui, ojczyzny jednej z największych i najlepiej zorganizowanych organizacji szpiegowskich i wywiadowczych. Zbawienie dla Republiki i nieoceniona pomoc dla WAR, gdyby tylko Spynet i sama Bothawui opowiedzieli się za przystąpieniem do wojny…

- Statek „Radianie”, tu kontrola lotu, wyczytujemy, że jesteście z …Zakonu? – zdziwienie osoby było wyczuwane nawet przez komunikator i to nie zdziwienie spowodowane spotkaniem Jedi(jeżeli takie sprawdzanie ID można nazwać spotkaniem), ale czymś innym.
- Dziwne… „Radianie”, podajcie pochodzenie, cel, liczbę pasazerów i powód podróży na Bothawui…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Nie 20:52, 04 Gru 2005    Temat postu:

Luna chwyciła się za tył głowy i poczuła wielki ból, jednak mimo tego wstała
-Gdzie ja jestem? Z resztą teraz to nie ważne
Luna przywołała swoje miecze i przypięła do pasa
-Potrzebuje jakiś środek transportu i to szybko
Padawanka czuła, że święci się coś niedobrego, Następnie zdjęła bandaże, które miała na głowie i wyleczyła się chodź nie przyszło jej to łatwo. Zachwiała się, lecz w porę złapała się stoliczka i udało jej się nie upaść.
Dopiero teraz dotarło do niej, o czym mówi bothanka
-Nie przeżył? To straszne- Luna starała się udawać zrozpaczoną- to... wielki cios dla jedi, muszę jak najszybciej udać się na Coruscant, aby poinformować o tym rade.
Luna starała się z całych sił być przekonywująca, wiedziała, że kłamie, ale nie było już odwrotu, zachowanie życia to teraz cel nadrzędny i musiała go zrealizować. Kiedy doszła już do siebie wyszła na wolne powietrze i zobaczyła w całej okazałości Bothuwi. Planeta była piękna nawet bardzo, lecz nie miała czasu, aby na niej zostać, musiała szybko uciekać i to jak najdalej. Ubrała, więc kaptur i wróciła z powrotem do pomieszczenia
-Czy załatwiliście już jakiś środek transportu?
Luna powoli zaczęła robić się niecierpliwa, poraz kolejny wysłała w tą samą stronę wiadomość z wołaniem o pomoc i ponownie poczuła smak słonej wody w ustach, wiedziała, że wiadomość została odebrana teraz należało czekać na szybką odpowiedź


Ostatnio zmieniony przez Luna Jade dnia Pon 20:15, 05 Gru 2005, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Nie 22:04, 04 Gru 2005    Temat postu:

Echo śmierci Danvy nadal odbijało się w głowie Vosa, gdy zaczął wprowadzać statek na orbitę Bothawui. Wyczuł zdziwienie kontrolera lotów, ale nie wiedział za bardzo, jakim przyczynom przypisać to zjawisko. Odpowiedział na wezwanie:

- Tu "Radianie", na pokładzie jest dwoje pasażerów: padawanka Khaan i ja, mistrz Vos. Przybywamy z Coruscant, aby wyjaśnić pewien... incydent, który miał miejsce na Bothawui, a udział w nim brały dwie kolejne osoby z Zakonu. Czy możecie podać nam informacje, gdzie obecnie znajduje się "Jedi Spirit" i padawanka Jade?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Nie 22:39, 04 Gru 2005    Temat postu:

Uriel spojrzała na Mistrza Vos’a. Czuła, że dręczy go myśl o Mistrzu Danvie i padawance Jade. Ona sama nie wyczuwała wszystkiego tak silnie jak mężczyzna, ale w czasie podróży poczuła falę smutku, a później pustkę, jak wielu Jedi przed nim…

- Mistrzu Vos… Czy jeżeli padawanka Luna przeszła na Ciemną Stronę… będziemy musieli z nią walczyć?- wyszeptała Uriel cicho stojąc za mężczyzną. Zza jego ramienia spojrzała na panel komunikacyjny czekając na odpowiedź i mistrza i kontroli lotu. Nie była do końca pewna czy będzie w stanie stanąć do poważnej walki z padawanem, jeżeli zajdzie taka potrzeba. W myślach powtarzała sobie kodeks Jedi… Nie ma emocji, jest spokój…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Nie 23:23, 04 Gru 2005    Temat postu:

Pytanie Uriel nie było przyjemne. Zwłaszcza, że przywoływało wciąż bolesne wspomnienia z poprzedniej misji Vosa. Kiffar wcisnął przycisk wyciszający mikrofon i odwrócił się do padawanki.

- Jeśli naprawdę przeszła na Ciemną Stronę, to musimy za wszelką cenę pomóc jej wrócić do światła. Walka to opcja ostateczna, o której nie będziemy rozmawiać, dopóki sprawy nie obiorą najgorszego obrotu z możliwych. Zrozumiano, padawanko?

Wiedział, że wypowiedział się zbyt ostro, ale bardziej chciał wpoić te słowa sobie, niż Uriel. Nie mógł zabić kolejnego Jedi. Nie mógł znów ponieść klęski w nawracaniu do światłości.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Spynet
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 2 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group