FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Spynet
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Spynet
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Nie 23:33, 04 Gru 2005    Temat postu:

Uriel instynktownie wcisnęła się głębiej w fotel, otwierając szerzej oczy. Ostra odpowiedź Vos’a ją… wystraszyła, poczuła złość na samą siebie… Powinna lepiej utrzymywać swój język za zębami.

- Oczywiście, Mistrzu.- odpowiedziała cicho zwieszając głowę w milczeniu czekając na jakąkolwiek odpowiedź z komunikatora.- Przepraszam, powinnam była zachować to dla siebie.- wypaliła zanim zdołała się powstrzymać. Mocy, ześlij jakiegoś zwariowanego Tach’a, który odgryzie mi język. pomyślała.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Uriel Khaan dnia Pon 22:12, 05 Gru 2005, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pon 22:00, 05 Gru 2005    Temat postu:

[off]Luno trochę zgodmodowałaś. Po pierwsze leczenie nie działa tak od razu, to nawet dla utalentowanych uzdrowicieli to często duża kwestia skupienia i zespolenia się z mocą. Ale na szczęście byłaś w baccie i rany masz zagojone. Plus mieczy świetlnych nie ma w pokoju. Sama sobie to wymyśliłaś. I proszę zwracaj na to więcej uwagi. Z góry dzięki [/off]

Bothańska pielęgniarka była zdziwiona reakcją Luny, zawsze myślała, ze Jedi są…grzeczniejsi. Futro trochę zafalowało, na dźwięk słów Jade i jej działań.

- Nie powinnaś Jedi zdejmować bandaży, tym bardziej wstawać, dopiero trzy godziny temu z bacty cię wyjęto. Mimo waszych nadnaturalnych uzdolnień leczniczych, nadal nie jesteś w pełni zdrowa, lekarz A’Thras kazał ci leżeć. Proszę wrócić do łóżka. Ponadto nie mamy statków. To szpital, jedynie co mamy to ambulanse, a pani statek uległ katastrofie i zniszczeniu nie pamięta pani?

Bothanka była całkowicie zdziwiona zachowaniem Jedi. Tym niemniej skierowała się do wyjścia z pokoju mówiąc:
- Pójdę porozmawiać o pani…prośbie z lekarzem A’Thrasem. Może on coś poradzi. Tymczasem ma pani wracać do łóżka. Wrócę za kilka minut i chcę widzieć panią tam gdzie proszę. Obojętnie czy jest pani Jedi czy samym, Kanclerzem, w szpitalu panują zasady i nie wolno ich łamać. Może pani wstać dopiero za zgodą lekarza.

Luna udała się na balkon pielęgniarka wyszła z pokoju i udała się do swego przełożonego. Po kilku minutach, podczas których Luna na balkonie podziwiała widok pięknej i dumnej stolicy planety, pielęgniarką wróciła z bothańskim lekarzem, któremu na wstępie zafalowało futro ze zdziwienia.
- Chyba określiłem jasno, że pacjentka ma przebywać w łóżku, co oznacza ten stan rzeczy?
- Przepraszam doktorze A’Thras, mówiłam i prosiłam Jedi, ale jak widać z nikłym skutkiem.
– Pielęgniarka zaczęła się tłumaczyć i zwracając się do Luny – Miała pani się położyć, to był warunek, jaki postawiłam w zamian za informacje, przecież …
- Już dobrze, proszę nas zostawić.


Pielęgniarka szybko opuściła pokój, a lekarz usiadł na pustym łóżku i spojrzał się w oczy padawanki, coś mu nie pasowało i futro znowu lekko zafalowało.
- Jak się pani czuje?

************

W komunikatorze odezwał się znowu Bothanie prowadzący odprawę statku Mistrza Vosa i jego padawanki. Głos miał od razu inny, jakby właśnie wszystkie puzzle układanki trafiły na swoje miejsce i przed bothaninem był cały obraz:

- Ah już rozumiem „Radianie”, przepraszam za zdziwienie, po prostu nie sądziłem, że tak szybko Zakon zareaguje, katastrofa miała miejsce kilka dni temu. Niestety z nieznanych nam przyczyn „Jedi Spirit” tuż po odprawie i zgodzie na lądowanie, się rozbił na planecie. Nie znam konkretnych danych, ale zawiadomię biuro senatorskie i zapewne ktoś zostanie do was wysłany. Wiem, że z katastrofy ocalała jedna osoba i chyba to kobieta, więc może to ta padawanka, o której Mistrzu Jedi mówiłeś. Ale jak sam wspomniałem więcej informacji zapewne wam udzielą na powierzchni.

- Możecie lądować w głównym kosmoporcie stolicy Drev'starn, pad BC-14a, przesyłam koordynaty. Muszę przyznać, że cała katastrofa była wielkim szokiem a całej planecie, wiem, że chyba sam senator Polo Se'Lab był w szoku i zajął się dochodzeniem. Słyszałem, że mieliście przylecieć na rokowania, ale zapewne to nie moja sprawa Mistrzu Jedi. Witam na Bothawui i mam nadzieję, że pobyt będzie miły. W czymś jeszcze mogę służyć?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Pon 22:09, 05 Gru 2005    Temat postu:

Cofnęłaś się krok do tyłu na fotelu, Uriel? A może wchodząc statkiem w atmosferę stoisz na pokładzie? To gratuluję znakomitego zmysłu równowagi. Razz

- To tyle, kontrola. Dziękujemy - powiedział Vos i przerwał połączenie. Nastawił kurs opadania na koordynaty sekcji BC-14a kosmportu stolicy Bothawui - Drev'starn. Miał coraz więcej wątpliwości co do całej sytuacji. Mimo, że ich najważniejszym celem było poszukiwanie bothańskiej Jedi, nie mogli pozostawić Luny Jade, opanowanej przez Ciemną Stronę, na wolności. Odwrócił się do Uriel i spojrzał jej poważnie w oczy.

- Zaraz po lądowaniu powinien nas powitać ktoś, kto będzie posiadał informacje o tym, gdzie obecnie znajduje się Jade. Nie możemy się rozdzielać - jej ciemne instynkty mogą być niebezpieczne. Przygotuj się do lądowania, Uriel.

Skupił się na wprowadzaniu statku do doku - nie to, że nie ufał automatycznym promieniom ściągającym, ale mimo wszystko na tej planecie zaginęła mistrzyni Jedi, więc należało raczej zachować ostrożność i nie pozostawiać zbyt wiele ślepemu losowi.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Pon 22:43, 05 Gru 2005    Temat postu:

Uriel kiwnęła głową i zacisnęła mocniej dłonie na oparciach. Tak bardzo nie znosi lądowań…

Po słowach Mistrza Vos’a wcale nie poczuła się lepiej, wierciły teraz w jej żołądku kolejną dziurę, zaraz obok dziury pozostawionej po stracie Danvy i poczucia winy po ostatnim pytaniu.

Niech Moc będzie z nami…pomyślała słuchając głosu z panela. I szczęście… widząc jak Mistrz Vos łapie się za stery. Oby był lepszy w pilotowaniu, niż Mistrz Ahanau… dodała smętnie wspominając jej ostatnie lądowanie ze starym Mistrzem, do tej pory ma po nim bliznę na kolanie.

Przełknęła ślinę i po chwili zaatakowała ją myśl o Mistrzu Danvie i Lunie Jade, jednak pozbyła się jej szybko, wyrzucając ją ze swojego umysłu- może nie całkiem, ale na tyle, aby móc w spokoju skupić się na nadchodzących wydarzeniach.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Wto 15:51, 06 Gru 2005    Temat postu:

Luna od razu odwróciła wzrok doktora. Od czasu, kiedy zabiła Danve nie lubiła jak ktoś patrzał jej się w oczy
-Dobrze się czuję doktorze
Zrobiła kilka kroków, aby znaleźć się bliżej niego
-Chciałabym odzyskać moje miecze i szatę
Następnie oparła się o ścianę
-I co z transportem? Muszę jak najszybciej poinformować Jedi o całym zajściu
Luna kłamała, miała nadzieje, że lekarz da się nabrać na to a ona wyrwie się z tej planety przed przybyciem kogoś, kto miał ją odnaleźć i przywieść na Coruscant.
 Powrót do góry »
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Śro 15:22, 07 Gru 2005    Temat postu:

Stolica Bothawui Drev'starn była wielka. Usytuowana na głównym kontynencie po środku wielkich zielonych równin. Styl, jaki wykorzystywano do budowy budynków nie miał odpowiednika w całej galaktyce. Bothanie jak zawsze byli dumni i niezależni, w każdej dziedzinie ich życia było widać ich odmienność i jak bardzo są z tego dumni. Tym niemniej te cechy przyczyniły się do stworzenia tak skutecznej siatki wywiadowaczej, jak Spynet.

Kosmoport stolicy był duży i w ponad połowie zapełniony statkami i myśliwcami niemal każdego typu. Jednakże nie pad, na którym lądowali Jedi. Znajdujące się na uboczu, lądowisko dla VIP, miało dodatkową ochronę i zabezpieczenia. Tym niemniej „Redianie” mógł spokojnie wylądować.

Gdy tylko Mistrz Vos dopełnił potrzebnych czynności po lądowaniu, na spotkanie wyszedł już niewielki komitet powitalny, składający się z trzech Bothan. Po chwili będąc już na zewnątrz Quinlana i Uriel mogli się przyjrzeć wszystkim dokładnie.
Dwóch bez wątpienia było ochroniarzami, ubrani w lekkie pancerze, ze znakami straży Rady Bothan, głównego organu władczego w systemie.
Trzecią osobą był wysoki Bothanie o pomarańczowo-czarnym futrze, które lekko zafalowało, gdy tylko Jedi się do niego zbliżyli. Miał długie, bogate szaty, zdobione haftami o przeróżnych wzorach.

Bothanie skłonił się nisko, na jego dłoniach i szyi można było dostrzec pełną gamę pierścieni i naszyjników, zapewne każdy droższy od statku Jedi.
- Witam dostojni Jedi, jestem Polo Se'Lab, senator i uniżony przedstawiciel Systemu Bothawui w galaktycznym rządzie senatorów. Miło mi poznać tak dostojnych Jedi. Mam nadzieję, że przyjmiecie gościnę w moim domu. Pojazd, który nas tam zabierze stoi niedaleko. Bardzo zdziwiła mnie tak szybka reakcja Zakonu, widzę, że Jedi jak zawsze są tam gzie SA potrzebni. Ciekawi mnie czy przejmiecie misje swoich poprzednikó, czy jednak nie będziecie negocjować za naszą planetą. Ach przepraszam, proszę tędy dostojni Jedi, możemy pomówić w drodze do mej rezydencji.

*********

Lekarz spojrzał na ostatnie wskazania aparatury, do jakiej była podłączona Luna, zanim wstała z łóżka.
- Hmmm, faktycznie widać zdecydowaną poprawę. Twoje umiejętności Jedi, zasadzie uratowały cię przed śmiercią. Przykro mi, ze nic nie byliśmy w stanie zrobić z drugą osobą. Ale mimo zdecydowanej poprawy nadal zalecam pozostanie w łóżku, przynajmniej do jutra. Dlatego jako lekarz nie oddam ci twej…broni Jedi i ubrania. Nadal jesteś pacjentką tego szpitala i Jedi czy nie ja ty rządzę.

Futro Bothanina zafalowało kilkakrotnie, co zapewne miało przekazać informację o żartobliwym tonie słów A’Thrasa. Lekarz wstał i poprawił poduszkę i pościel. Następnie chowając wyniki, wyłączył aparaturę i rzekł podchodząc do padawanki.

- Proszę jeszcze raz Jedi, byś się położyła. Nie mogę cię jeszcze puścić nie będąc pewnym twego zdrowia. Ponadto, kiedy pielęgniarka przyszła z informacja o twej…prośbie w sprawie statku. Dostałem wiadomość z biura senatorskiego, że właśnie wylądował w stolicy frachtowiec z twoimi…braćmi na pokładzie. Zapewne dowiedziawszy się o katastrofie, czym prędzej przybyli na Bothawui. Więc tym bardziej powinnaś się mnie posłuchać i położyć się. Niedługo twoi towarzysze przybędą. I jak wszystko będzie porządku wypisze cię. Powinnaś nawet na zewnątrz być pod obserwacją.

Futro Bothanina lekko falowało, próbując uwidocznić ciepłe i spokojne słowa otuchy lekarza.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Śro 16:00, 07 Gru 2005    Temat postu:

-Wszystko na nic- mówiła do siebie Luna, musiała zmienić taktykę
Luna starała się być jak najbardziej wiarygodna i smutna
-Oni przybyli mnie zabić a nie ratować, musi mnie pan, czym szybciej wypuścić inaczej zginę
Po chwili podeszła do lekarza
-Kochałam mojego mistrza, a oni myślą, że to ja go zabiłam i przylecieli się zemścić
Padawanka zrobiła się smutna
-Proszę
Jade nie umiała płakać na zawołanie jednak wydusiła z siebie kilka łez
 Powrót do góry »
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Śro 20:13, 07 Gru 2005    Temat postu:

Vos ukłonił się zgodnie z protokołem, ale bez przesady, senatorowi. Rozsądnie ważąc słowa odpowiedział:

- Dziękujemy w imieniu Zakonu, senatorze. Z przyjemnością skorzystamy z pańskiego zaproszenia - czuł, że coś jest nie tak z intencjami Bothanina, ale odmowa gościny mogła poważnie naruszyć etykietę, więc postanowił robić dobrą minę do złej gry. Zresztą każda próba działania wbrew senatorowi na pewno skończyłaby się reakcją jego strażników, a Kiffar nie przyleciał tu z padawanką, żeby urządzać rzeź - Jednak, jeśli nie jest to afrontem, chcielibyśmy zobaczyć się z padawanką Jade. Słyszeliśmy, że przeżyła katastrofę swojego statku i pragniemy wypytać ją o szczegóły całego... incydentu.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Śro 21:55, 07 Gru 2005    Temat postu:

Uriel patrzyła się z zafascynowaniem na zabudowania wokół nich. Starała się pochłonąć wzrokiem jak najwięcej z pięknej kultury Bothan, każdy szczegół próbowała wyryć w pamięci, niczym malarz próbujący namalować krajobraz, zapamiętać dźwięki wydawane przez tutejszych mieszkańców i przez samą planetę, pochłonęła ją aura tego miejsca.

Słońce odbiło się od jednego z pierścieni Bothana o pomarańczowo-czarnym futrze przyciągając wzrok Uriel. Dziewczyna spojrzała na obrączkę Ładny… ciekawe jak by wyglądał na… urwała w połowie myśli. Lata treningu za nią, a ona wciąż potrafi myśleć o rzeczach tak… błahych. Skarciła się w duchu i spoglądając na twarz bothana zamarła na chwilę. Maniery… pomyślała zerkając na niebo.

Ukłoniła się starając się jak najlepiej oddać szacunek istocie w milczeniu przysłuchując się Mistrzowi Vos’owi.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Czw 21:10, 08 Gru 2005    Temat postu:

A’Thras był całkowicie zaskoczony słowami padawanki. Widział jak dziewczyna byłą wstrząśnięta. Futro Bothanina zafalowało mocno ze zdziwienia. Po czym lekarz czy prędzej uspokajająco powiedział, jednocześnie wyjmując chusteczkę i podając ją Luni:

- Spokojnie Jedi, wierzę, że to zwykłe nieporozumienie i twoi bracia, którzy na planetę przylecieli pomóc a nie zabić cie chcą. Słyszałem o Jedi wiele, ale nigdy by bez przyczyny zabijali. Jestem pewien, że jak zaczekasz na nich, to wyjaśnisz im. I o nic nie będą cię oskarżać. A swoją ucieczką pokażesz im, że mają rację podejrzewając cię o zbrodnie.
Ucieczka nic nie pomaga, zostań, połóż się, jestem pewien, że niedługo przyjdą i wszystko im wyjaśnisz, że to była katastrofa prawda?

W tym momencie padawanka znowu poczuła czyjąś mroczna obecność, ktoś powoli się zbliżał…

*********

Senator pokazał ręką kierunek gdzie znajdował siepojazd, jednocześnie wyjaśniając sytuacje:
- Ach, ta katastrofa. Wielce ubolewam nad tym wypadkiem, osobiście zadbałem, by śledztwo było przeprowadzane z największą dokładnością i z największym priorytetem. Nie mogę uwierzyć, że coś takiego zdarzyło się zwłaszcza po zaginięciu wspaniałej Jedi Mistrzyni Glyn – Beti, jak zapewne wiesz Mistrzu Jedi, naszej strażniczki sektora. Boję się najgorszego, a tu kolejna katastrofa. Tym razem pewna i potwierdzona śmierć Jedi. Proszę od razu przyjąć kondolencje i największe wyrazy współczucia.

Końcu wszyscy doszli do dużego luksusowego promu repulsorowego, który stał niedaleko lądowiska. Bothanie zaprosił Jedi gestem ręki, a potem sam wszedł na pokład, razem z ochroniarzami. Środek promu był bardzo ekskluzywnie urządzony. Obok obitych dziwną skórą sof, był niewielki stoliczek z trunkami i przekąskami. Senator usiadł na jednej z sof i powiedział:

- Proszę rozgośćcie się. Jeżeli macie ochotę na przekąskę, lub trochę czegoś mocniejszego, to proszę częstujcie się, czym chata bogata, jeżeli ten prom można tak nazwać.
Tymczasem wracając do tematu. Cóż kilka dni temu, po uzyskaniu zgody na lądowania „Jedi Spirit” skierował się w kierunku planety. Wszystko było w jak najlepszym porządku, aż nagle nie wiedzieć czemu, statek wpadł w ruch wirowy i skierował się prostopadle do atmosfery! W ostatnim momencie pilot, nie wiemy czy to droid, czy któreś z Jedi, zmienił kurs i uniknął zderzenia z atmosferą. Ale nadal maszyna była bardzo niedbale prowadzona, co dość świadomie wyklucza droida. „Jedi Spirit” wchodził pod złym kontem, który nadawał statkowi prędkości, ale… umiejętny pilot by sobie poradził z takim problemem i wyszedł z tego cało. Dlatego sądzimy, że w tym momencie prowadził jeden z Jedi. Mimo starań, maszyna uderzyła o ziemię i uległa całkowitemu zniszczeniu. Było to niedaleko stolicy, dlatego siły pomocnicze były już kilkadziesiąt sekund po zdarzeniu. Wyciągnęliśmy poparzona dziewczynę i martwego mężczyznę. Kobieta jest obecnie w szpitalu i jak wiem nie odzyskała jeszcze przytomności. Co powinno nastąpić dziś, ponieważ wczoraj wyciągniętą ją z bacty.
Na razie więcej informacji nie mamy, maja być najpóźniej jutro, raport o stanie statku i co mogło doprowadzić do awarii, jeżeli takowa oczywiście miała miejsce.


Bothanie wychylił szklaneczkę jakiegoś trunku, a Jedi poczuli jak prom ruszył.
- Hmm chcesz mistrzu zobaczyć się z dziewczyną, jak mniemam…teraz?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Czw 21:44, 08 Gru 2005    Temat postu:

-Dziękuję- wyszlochała Luna i wzięła chusteczkę
Luna nagle się uspokoiła, nie miała nic do stracenia, użyła mocy maind trick, aby przekonać do siebie Lekarza
-Oddasz mi teraz moją szatę, miecze i załatwisz środek transportu
Luna była poważna, targały nią chyba wszystkie emocje, nie wiedziała już, co ma robić
-Jak to nie wypali czekam tutaj na tych, co mają mnie aresztować- powiedziała w myślach
Teraz musiała jednak czekać na reakcje lekarza, wszystko zależało od jego reakcji na tą moc
-Muszę wierzyć
 Powrót do góry »
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Czw 22:19, 08 Gru 2005    Temat postu:

Vosa nie zdziwił przepych towarzyszący Bothaninowi. Byli oni dumną rasą, która nie kryła się z bogactwem, jeżeli już do niego doszła. Jednak wszystkie te kurtuazyjne przekąski i luksusy wydawały się nie na miejscu. Nie dając nic po sobie poznać Kiffar zwrócił się do senatora:

- Bardzo dziękujemy za to wszystko, panie senatorze, ale jak pan słusznie zauważył - tutaj spojrzał mu głęboko w oczy - Musimy jak najszybciej spotkać się z padawanką Jade. W grę wchodzi śmierć mistrza Jedi, więc sprawa musi zostać jak najszybciej wyjaśniona, a jedynym świadkiem tamtych wydarzeń jest właśnie tamta dziewczyna.

Vos poczęstował się filetem z bruallki. Nie w głowie mu było rozkoszowanie się aromatem wędzonego mięsa, ani też bogato zdobionym wnętrzem pojazdu, jednak musiał zachować chociaż resztki etykiety. Gdy przełknął gryza, odezwał się znowu.

- Nasza misja obejmuje też poszukiwania mistrzyni Glyn-Beti, jednak w tej chwili za priorytet uznajemy spotkanie z Jade.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Sob 15:09, 10 Gru 2005    Temat postu:

Uriel rozejrzała się po promie, nie była przyzwyczajona do takich bogactw. Wzrokiem chciała pochłonąć każdą potrawę leżącą na stole, jej nozdrza zaatakowały najróżniejsze zapachy. Wystawność ta jednak zdecydowanie jej nie przeszkadzała. Poczęstowała się jedną z potraw, jakimś owocem, ale nie była do końca tego pewna, bynajmniej smakowało przepysznie.

Postanowiła nie włączać się w rozmowę, nie znała się na żadnej dworskiej etykiecie i bała się, że powie cos… lekko ujmując głupiego. Pozwoliła, aby to Mistrz Vos zajął się rozmową z bogaczem, w końcu od tego są mistrzowie, czyż nie? Wierzyła, że mężczyzna zna się na Bothańskich manierach.

- Mam, co do tego wszystkiego bardzo…złe przeczucia.- powiedziała szeptem sama do siebie wsłuchując się w rozmowę między Vos’em, a bothańczykiem.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Wto 2:02, 13 Gru 2005    Temat postu:

Bothanin spojrzał na Lunę zdziwiony i …oszołomiony. Nie wiedział co…powiedzieć. Czuł w umyśle dziwną obecność i…coraz większy ból. Lekarz schylił się i złapał za głowę, mamrocząc:

- Je...steś wo…lna, rzec..y są w mag…zynie, zaa…z je przyśni…aaaaaa, mo…ja głowa…co się dzie…je…

Kontakt, jaki Luna naiązała z umysłem lekarza przebiegał w stronę, jaką pragnęła padawanka, Bothanin był już niemal gotowy na to, by oddać rzeczy dziewczynie, jednak…umiejętności, jakie Jade posiadała w manipulacji umysłami nie były duże. A do tego Bothanie posiadał silny umysł, który potrzebował tylko chwilę czasu by stawić skuteczny opór. Po tym Luna została momentalnie z niego wyparta. Futro obcego nastroszyło się groźnie. Lekarz spojrzał czerwonymi od złości oczami i warknął:

- Ty…ty, przeklęta! Próbowałaś na mnie tych swoich…no tych sztuczek! Tfu! Ty i ta twoja moc! Próbowałaś mnie zmusić do czegoś, wejść w moja głowę! Wymusić na mnie swoje miecze i rzeczy! Przeklęta Jedi! A może, jednak…ty…to jednak ty zabiłaś drugiego Jedi!
I ci co teraz tu idą faktycznie chcą cię aresztować! Morderczyni…STRAŻ!


Bothanin z każdą chwilą uzmysławiania sobie, z kim ma do czynienia, mówił coraz głośniej, ąz jego głos przemienił się we wrzask. Jednocześnie cofając się coraz bliżej drzwi, wiedział, że jak ta Jedi…ta morderczyni zbiła raz to może…szybkim ruchem ręki wcisnął przycisk alarmu.


**************


Senator z uwaga słuchał słów Mistrza Vosa, futro falowało mu pokazując jak bardzo informacje Quinlana go interesują. Jednocześnie popijał jakiś trunek i zajadał się czarnymi winogronami Bothawui.

- Rozumiem Mistrzu Jedi, oczywiście, już zmieniamy kierunek lotu - Bothanin uśmiechnął się i kierując głowę w stronę interkomu maszyny, przełączył na nadawanie – Kierowca, lecimy natychmiast do Głównego Ośrodka Medycznego, jak najszybciej.

Maszyna szybko zmieniła kierunek lotu i skierowała się w wyznaczonym kierunku. Lot trwał ok. 20 minut. Podczas których Bothanin zalewał Jedi prawdziwą gama informacji i pochlebstw na temat Bothan, Spynet i planety. Zdecydowana większość były „lekko wyolbrzymione” jak: legendarna zgodność klanów, skromność, poczucie lojalności i oddania, nie mówiąc o sprawiedliwości i zawsze pokojowych rozwiązaniach konfliktów. To tylko jedne z kilku „prawd”, o jakich Jedi dowiedzie lisie podczas lotu.

W końcu prom zatrzymał się przed szpitalem i ramp się otworzyła i pasażerowie stanęli przed wejściem do okrągłego, niebiesko-białego, wysokiego Głównego Ośrodka Medycznego Drev'starn. Polo Se'Lab wyszedł jako pierwszy a za nim Jedi i ochroniarze. Wszyscy skierowali się do środka. Senator nadal nie zamykał swoich arystokratycznych ust:

- Tak z ciekawości Mistrzu, czy będziesz też się zajmował sprawą negocjacji przystąpienia do wojny Bothawui? Wiedziałem, że poprzedni Jedi mieli takie…powiedzmy zadanie, nie mam pojęcia jak wy w Zakonie nazywanie takie…

Gdy tylko wszyscy weszli do środka budynku zobaczyli, że przed chwilą, ktoś włączył alarm i wszędzie widać było spanikowany personel ośrodka i pacjentów, oraz biegnących w jakimś kierunku strażników. Kolejne zaburzenie w mocy, mówiło jedno…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Wto 10:56, 13 Gru 2005    Temat postu:

- Chyba dokończymy rozmowę później, ekscelencjo! Padawanko, za mną - powiedział szybko Vos i ruszył biegiem do środka kompleksu medycznego. Alarm w połączeniu z silnymi sygnałami odbieranymi przez Moc mógł oznaczać tylko, że Jade jest aktywna i nie ma dobrych zamiarów. Kierując się instynktem, Vos przemierzał szybko korytarze szpitala, ignorując okrzyki zdumionych strażników, które cichły zaraz potem, gdy ci zauważali niewłączony miecz świetlny w jego dłoni.

Biegnąc zwrócił się Uriel.

- Pamiętasz, co mówiłem? Walczymy dopiero w całkowitej ostateczności. Bronimy otoczenie przed jej wpływem, ale na razie jej samej nie atakujemy. Próbujemy przemówić do rozsądku. Zapamiętaj to, padawanko.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Śro 19:39, 14 Gru 2005    Temat postu:

-Nie, tylko nie to- pomyślała
Nie wiedziała, co zrobić, szybko zaczęła rozglądać się po pokoju i dostrzegła mały stolik. Nie miała nic do stracenia, więc podniosła go za pomocą mocy i cisnęła z całej siły w kierunku lekarza. Nie wiedziała czy trafiła, kiedy stolik jeszcze leciał padawanka przyspieszyła swoje ruchy i zaczęła szybko biec mijając lekarza. Po przebiegnięciu 50 metrów zatrzymała się wyczerpana
-Nie mam już sił- mówiła do siebie- dalej nie mogę
Dziewczyna usiadła na ziemi
-To nie uniknione, już po mnie
Luna wiedziała, że za chwile dotrze tu "komitet powitalny”, lecz mimo tego nie miała zamiaru się ruszyć
 Powrót do góry »
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Śro 20:06, 14 Gru 2005    Temat postu:

Uriel spojrzała na biegających we wszystkie strony lekarzy, pielęgniarki, ochronę, a nawet na uciekającego na jednej nodze Bothanina.

To chyba TO nazywają kobiecą intuicją… pomyślała ruszając za Mistrzem Vos’em.

To chyba oznacza, że Jade się obudziła… miło. Od razu przechodzi do rzeczy… To plus…uch… Nie znoszę biegania…

W biegu usłyszała, jak mężczyzna mówi do niej coś, nie całkiem zrozumiała, ale odpowiedziała krzycząc do niego:

- Pamiętam, Mistrzu! Nie… robić… jej…krzywdy!- dodała zostając lekko w tyle, szybko jednak przyśpieszyła i zrównała bieg z mężczyzną.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Śro 17:35, 21 Gru 2005    Temat postu:

Chaos w szpitalu był duży i bardzo spowalniał Jedi, którzy zaniepokojeni przez zaburzenia w mocy starali się dostać do Jade, nim zrobi to straż szpitala. Przebiegając korytarzami Uriel i Vos mogli widzieć zdziwione i przestraszone twarze pacjentów różnych ras, którzy stali w drzwiach swoich pokoi, z zaciekawieniem i nie pokojem patrzyli, co wywołało alarm w szpitalu. Jedi podążając za strażą, dobiegli końcu do pomieszczenia gdzie leżała Luna. Był tam wysoki Bothanin o brązowym futrze i białym kitlu lekarskim. Trzymał na czole opatrunek, a całe futro było najeżone, ze złości i zdziwienia. Obok niego leżał niewielki przewrócony stolik, na którego rogu widać było trochę krwi. W pokoju było kilku Bothan z ochrony ośrodka, którzy rozmawiali z lekarzem.

- Rozpocząć przeszukiwanie całego szpitala, chcę mieć tą sukę Jedi! Nikt nie będzie napadał na lekarzy na mojej zmianie! – Jeden ze Strażników, najwidoczniej dowódca wykrzykiwał rozkazy do swoich podwładnych przez mały komunikator. – Poruszać się trójkami, ten pomiot Zakonu nie mże sie dostać do przechowalni. Nie może znaleźć swoich mieczy! Czy to jasne! Macie obstawić to miejsce natychmiast. Jak najszybciej wezwać mi posiłki, kto wie jak przebiegła i fałszywa może być ta wiedźma! Ruszać się!

Bothanin odkładając komunikator mruknął pod nosem : „Jedi przekleństwo Galaktyki, powinno się ich rozstrzelać” Dopiero teraz istota spojrzał na Mistrza Vosa i Padawankę Uriel, futro strażnika natychmiast nastroszyło się ze zdziwienia i…strachu.

Nagle…moc zaczęła informować, że w szpitalu jest ktoś jeszcze…

**********

Luna była zmęczona. Siedziała na posadce jakiegoś korytarza, sama nie wiedząc gdzie i ciężko dyszała. Najwidoczniej cała chęć ucieczki znikła, zamiast tego pojawiła się…może rozpacz? Wiedziała, że zapewne jest ścigana, ale jak na razie miała względny spokój. Dopiero po dłuższej chwili padawanka usłyszała kroki za rogiem, szybkie kroki trzech istot. Kroki były dość ciężkie i głośne. Po chwili wraz z krokami dało się słyszeć głośne oddechy biegnących postaci i szeptane głosy.

- Szybciej musimy dostać się do przechowalni, i ja zabezpieczyć. To rozkaz kapitana. Ta baba nie może się tam dostać szybciej!

Trzech Bothan w mundurach straży szpitalnej, z pistoletami blasterowymi w ręku, minęli Lunę i zniknęli w innym korytarzu. Po chwili w głowie Jade pojawił się znajomy, mrożący krew…głos.

- Witaj moja ofiaro hahahaha!!! Widzę, że pozbawiłaś mnie przyjemności walki z Danvą. Ale już niedługo. Będą inni, wiem to hahahaha. Ale dokończmy to co zaczęliśmy…
Idę po ciebie!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Śro 18:13, 21 Gru 2005    Temat postu:

-Odejdź, nie chcę cię znać!
Luna chciała pozbyć się głosów, lecz w końcu się poddała. Jej oczy zrobiły się czerwone i poczuła się silniejsza. Błyskawicznie wstała i ruszyła sprintem za strażnikami. Po chwili biegu do jej głowy nadszedł kolejny impuls
-Ktoś jeszcze tu jest, kto posługuje się mocą- pomyślała- tylko kto? Muszę to wiedzieć
Dziewczyna powróciła do świata rzeczywistego i ponownie ruszyła przed siebie. Minęła kolejny zakręt i znalazła się za plecami strażników
-Wasz ruch
 Powrót do góry »
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Pon 19:41, 26 Gru 2005    Temat postu:

Uriel spojrzała na strażnika mrużąc oczy.

Lepiej trzymaj język za zębami, futrzaku, bo pewnego dnia może mi się ręka omsknąć akurat, kiedy będę miała włączony miecz... pomyślała żałując, że nie może wypowiedzieć się na głos. Cała sympatia, jaką przez ostatnią godzinę zyskała u niej ta rasa właśnie przestała istnieć, rozpadła się pod wpływem jadu w słowach tego… chodzącego dywanu.

Nagle poczuła, że w budynku, oprócz jej, Mistrza Vos’a i Luny jest ktoś jeszcze… Ta obecność przytłoczyła ją, ogarnęła swoim…mrokiem?

Mimowolnie sięgnęła po klingę swojego miecza, nie aktywowała go jednak. Wpatrując się w oczy Bothanina policzyła do dziesięciu i odetchnęła spokojnie, zaciskając jednak dłoń pewniej na klindze.

- Mistrzu… Wydaje mi się, że to nie Jade jest największym zagrożeniem… Jest tutaj ktoś jeszcze.- powiedziała zwracając się do Mistrza Vos’a.

Ale Mistrz zapewne to wie, nie na darmo jest, kim jest, czyż nie? Uch… Niech Moc ma mnie w swojej opiece…znowu.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Spynet
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 3 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group