FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Spynet
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Spynet
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Wto 15:25, 27 Gru 2005    Temat postu:

Vos nie miał czasu, żeby irytować się wypowiedzią Bothanina - nie zaprzątnął też umysłu nagłą nową obecnością. Wiedział, że jest już niedaleko Uriel, która była priorytetowym celem, a dopóki ten nowy gracz nie wchodzi mu w drogę, nie będzie się nim przejmował. Wyczuł, że Uriel była zaniepokojona tym impulsem w Mocy, ale posłał jej lekkie uczucie otuchy i zwrócił się do bothańskiego lekarza o słabych nerwach. Spojrzał mu stanowczo prosto w oczy.

- Jestem Quinlan Vos. Chętnie pomożemy w poszukiwaniach padawanki Jade. Jeśli ma pan jakiekolwiek informacje, gdzie mamy jej szukać, to proszę mi je podać. Pańscy strażnicy jej nie powstrzymają, to zadanie mogę wykonać tylko ja i moja padawanka.

Kątem oka obserwował sytuację i dyskretnie sondował Moc, aby sprawdzić, czy nieznana postać się nie zbliża.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Czw 18:38, 29 Gru 2005    Temat postu:

W głowie Luny niczym grom ciągle pojawiał się złowieszczy śmiech, który mroził krew w żyłach padawanki i jednocześnie dodawał jej sił by biec dalej. Padawanka podążała za czterema strażnikami przez krótka chwilę do miejsca, gdzie na końcu korytarza były duże podwójne drzwi z wyświetlaczem, na którym było widać: „Przechowalnia” Luna znajdując się za winklem jednego z korytarzy, przecinający ten na którego końcu były drzwi i strażnicy, mogła spokojnie i bezpiecznie obserwować sytuację, przynajmniej dopóki ochroniarze nie odwrócą głów w jej stronę. Jednak póki co na to się nie zanosiło.

Czwórka Bothan przystanąwszy koło drzwi zaczęli dywagować na temat co zrobić z przechowywanymi w środku mieczami świetlnymi:

- Mówię wam weźmy je i będziemy mogli je schować gdzieś indziej. Przecież ta wiedźma przyjdzie tutaj! Pomyślcie, gdzie są rzeczy pacjentów jak nie tu, każdy o tym wie i również ona będzie o tym wiedzieć, a ja nie chcę natknąć się na wkurzonego Jedi, nawet kobietę!
- Spokój Ak’la, rozkaz nic nie mówił, by brać i chować miecze. Mamy pilnować wejścia i ewentualnie wezwać posiłki gdybyśmy się na nią natknęli.
- Nie Sarth, AK; la ma racje. Wezmiemy bronie i je schowamy gdzie indziej.


Jeden ze strażników wszedł do środka i po chwili wyszedł niosąc w ręku…dwa miecze świetlne. Jeden Joclad Danvy i jeden Luny Jade.
- Chodźmy stad schowajmy je.
- Do cholery Ak’la schowaj je tam gdzie były! Nie będę powtarzał dwa razy! Inaczej podam cię do raportu. Ona tu może zaraz przyjść a wy zachowujecie się jak na zebraniu Rady Klanowej!
- To podawaj, ja ich nie odłożę, możesz nawet mnie zabić kuzynie, ale bądź pewny, że cały twój klan poniesie tego konsekwencję!


Bothanie zaczęli wrzeszczeć i przekrzykiwać się nawzajem, jak zawsze rasa jednych z najlepszych szpiegów w galaktyce, nie umieli dojść do porozumienia między sobą…

**************

Oficer nadal był zdziwiony i chyba przerażony, ponieważ futro Botahanina było ciągle najeżone. Po chwili powiedział cichym i lekko drżącym głosem:

- Je…Jedi! Rozumiem, ż…że to wy… przysłani zostaliście po tą…padawankę. – ostatnie słowo Bothanin wypowiedział dość dwuznacznie, jednocześnie nabierając pewności – tak mam rozkazy by wam…pomóc. Nie wiemy gdzie jest ta kobieta. Wiemy, że zaatakowała tego oto tutaj lekarza bez powodu. Uciekła i jest na terenie szpitala. Możliwe, że pobiegła do jednego z wyjść lub gdziekolwiek indziej. W razie czego też kazałem zabezpieczyć Przechowalnię rzeczy pacjentów, gdyby chciała odebrać jej …latareczki. Nic więcej nie wiem, możecie zaczekać aż my ja znajdziemy, lub szukać samemu. Jest 10 wyjść z obiekty, większość już obstaw…

Nagle w mocy Mistrz Vos mógł odczuć obecność Luny. Nagłe przerażenie, które się dało odczuć od padawanki pozwoliło na odkrycie jej miejsca w mocy. Do tej pory niewidoczna, teraz była jak światło w tunelu, jednak wraz z opadaniem przerażenia coraz słabszym. Była niecałe 100 metrów stad, kierując się ku jakiemuś celowi, celowi, który był dla niej niezwykle ważny, niczym cząstka własnej duszy.

Tymczasem uczennica Mistrza Vosa, mimo iż niezbyt silna w umiejętności, również wyczuła Lune, jednak nie ten kontakt był ważny. W głowie czuła czyjąś złą obecność, kogoś, kto chciał by czuła i wiedziała, ze się zbliża. I to że jego celem są wszyscy Jedi w budynku…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Czw 19:30, 29 Gru 2005    Temat postu:

Luna przyglądała się kłótni ze względnym spokojem. Nawet rozbawiła ją ta sprzeczka
-Trzeba działać pomyślała
Padawanka szybkim krokiem wyszła zza winkla. Przyspieszyła za pomocą mocy swoje ruchy, aby szybciej znaleźć się blisko tych futrzanych pokrak. Za pomocą Force Pull przyciągnęła ich do siebie, zaistniała sytuacja lekko ich ogłupiła. Popatrzała się na nich jak kat przed wykonaniem wyroku. W duchu czuła obrzydzenie do tych ohydnych kreatur.

-Banda idiotów i nieudaczników - pomyślała -Cześć chłopaki- odezwała się do strażników

Następnie włączyła swoje miecze z dość donośnym sykiem, zrobiła lekkie salto w powietrzu i znalazła się między dwoma owłosionymi Boathanami. Ze stoickim spokojem wyprostowała ramiona i pół kolistym brutalnym ruchem uderzyła w stojące obok istoty. Zapach spalonego mięsa i sierści upewnił ją w tym dwóch strażników padło martwych. Za pomocą szybkości którą wciąż miała wyskoczyła do trzeciego i szybkim cięciem z piruetu zabiła go, biedak nie zdążył nawet zareagować lub pomyśleć.

- Jeszcze jeden - pomyślała, chęć mordu buzowała w niej

Nawet z przyspieszonymi ruchami strażnik strzeliłby pierwszy a to trzeba było załatwić po cichu, a strzał przyciągnął by niechcianą uwagę. Rzuciła, więc mieczem w ostatniego Boathana. Miecz odciął z sykiem i dymem mu głowę i wylądował za nim na podłodze. Głowa uderzyła z charakterystycznym dźwiękiem, przypominającym mlaśnięcie, o metalową podłogę a ciało osunęło się bezwładnie. Dziewczyna była z siebie dumna. Udało jej się załatwić w miarę bezszelestnie czterech uzbrojonych strażników. Zrobiła kilka kroków, aby podnieść swój miecz. Następnie skierowała się do magazynu, w którym znajdowała się jej szata. Wejście nie sprawiło jej problemów z odnalezieniem szaty też nie było problemów. Po przebraniu się przypięła miecze do pasa

- No wreszcie wyglądam tak jak powinnam - pomyślała

Zrobiła kilka kroków i znalazła się przed magazynem

- Co teraz?
 Powrót do góry »
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Pią 11:43, 06 Sty 2006    Temat postu:

- Wzmocnijcie obstawę przy wyjściach! - krzyknął już będąc w biegu Vos. Pędził, aby jak najszybciej pokonać odległość od zbuntowanej padawanki. Wyczuł, że jest ona niemal sparaliżowana strachem, co komplikowało sytuację, ale nie zmieniało celu misji - mieli ją znaleźć. Licząc na to, że Uriel biegnie tuż za nim, nadal kierował się w stronę Luny, nawet nie myśląc o odpinaniu miecza od pasa. Wciąż optował za pokojowym rozwiązaniem problemu, pomimo dziwnej, mrocznej obecności. z którą to obecnością bez miecza może się już nie udać...

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Pią 21:23, 06 Sty 2006    Temat postu:

Nie można się teraz rozdzielać pomyślała biegnąc w milczeniu z swoim mistrzem. Nie wiedziała, czy chce spotkać się z rozwścieczoną Jade i Moc-Wie-Z-Czym-Jeszcze. Mroczna obecność rozpraszała ją i napawała strachem zmuszając do nieustannego powtarzania sobie w myślach kodeksu Jedi…

Nie ma emocji jest spokój… Nie ma śmierci jest Moc…

Nie śpieszyło jej się do Mocy i nie mogła sobie wyobrazić starcia z ciemnym rycerzem… I nie myślała teraz o Lunie… Martwiła ją druga osoba, której obecność, aura nie chciała jej opuścić.

Dopiero po chwili zorientowała się, że w swojej prawej dłoni wciąż trzyma klingę miecza świetlnego. Nie dodało jej to wiele otuchy, ale poczuła się nieco pewniejsza i bezpieczniejsza… Przyśpieszyła nieco biegu, nie chciała zostawać w tyle.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Nie 19:11, 08 Sty 2006    Temat postu:

Oficer nic nie powiedział, tylko skinął głową i chwycił za komunikator, by wykonać polecenia Jedi. Może nie lubił Zakonu i uważał ich członków za pomiot galaktyki, ale umiejętności i prestiż, jaki niosło ze sobą przynależenie do Świątyni, były silniejsze niż zwykła niechęć.

Tymczasem biegnący Mistrz Vos i tuz za nim młoda padawanka Uriel, wyczuwał, że strach u Luny maleje i jej obecność staje się mniej widoczna, ale nie aż tak by Quinlana stracił jej trop. Gdyby tylko umiała tak jak on maskować swoją obecność w mocy, może…może by ją zgubił, ale gdy przez nagły wybuch emocji odkryła się przed Jedi, nie maiła szans...
Z każdą chwilą Jedi zbliżali się do uciekinierki, z każdym krokiem było pewne, że dojdzie do spotkania, ale także z każdym krokiem Mistrz i Padawanka czuli, że czyjaś mroczna obecność podąża za nimi.

W końcu przebiegając ok. 100m niezliczonych korytarzu Ośrodka Medycznego stolicy Bothawui, Vos i Uriel wybiegli zza rogu w następny korytarz, na którego końcu stała…Luna Jade.
Dziewczyna była przed dużymi otwartymi do środka drzwiami. U jej stóp leżały 4 ciała strażników, na których widać było specyficzne rany od miecza świetlnego. Najbliższy z Bothan leżał na brzuchu z odcięta głową, która była kilka metrów dalej.

Padawanka ubrana już w szaty trzymała w ręku dwa miecze świetlne z wyłączonymi klingami. Mrok, złość i gniew, czuć było od byłej siostry. Mrok, który Mistrz Vos aż za dobrze znał…

********

Ubrana i uzbrojona Luna wyszła przed magazyn. Ciągle wyczuwała, czyjąś mroczna obecność w szpitalu… obecność, która już raz przywiodła Jade ku Ciemnej Stronie i przyniosła śmierć innego Jedi. I tym razem u stóp byłej padawanki leżały cztery ciała Bothańskich strażników, zdecydowanie były świadkiem niezwykłego wpływu tego kogoś na Lunę.

Padawanka trzymając miecze, zastanawiała się gdzie teraz ruszyć i jak uciec pościgowi Jedi…pościg, który właśnie ją doścignął. Z jednego korytarzy wybiegło dwóch członków zakonu. Pierwszego znała doskonale, kiffarski Mistrz Quinlana Vos, o charakterystycznej fryzurze był nie do pomylenia. Moc i siła aż z niego emanowały, ale Luna wiele słyszała o „przygodach” Vosa…

Za Kiffarem była młoda dziewczyna, padawanka, "dawna" znajoma ze Światyni. Trzymała w ręku wyłączony miecz świetlny. Jej ładna twarz z kruczo czarnymi włosami nie była aż tak spokojna jak mistrza stojącego przed ną…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brasidas dnia Nie 20:36, 08 Sty 2006, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Nie 20:15, 08 Sty 2006    Temat postu:

Luna wiedziała, że ucieczka nie miała sensu, jedyną słuszną decyzją było stawienie czoła kolejnemu wyzwaniu.
-Mistrz Vos, miło cię widzieć, a i ciebie Khaan również- głos dziewczyny był spokojny i delikatny jakby coś tłumaczyła dziecku
Musiała przynajmniej na chwilę zachować pozory przed dwójką jedi, ale po chwili wszystkie uprzejmości zniknęły. Idąc w stronę "komitetu powitalnego" rzuciła przelotnie wzrokiem po czterech ciałach
-Zapewne przybyliście mnie aresztować? Dobrze, ale nie pomogę wam w tym!- Ostatnie słowa padawanka wypowiedziała prawie krzykiem i z nienawiścią
Za pomocą mocy chwyciła jedno ciało i rzuciła nim w stronę jedi, po chwili chwyciła drugie i zrobiła to samo
-No na co jeszcze czekacie?!
Luna włączyła jeden miecz i ustawiła się w pozycji do ataku.
-Źle się dla was skończy zadzieranie z sithem!
Oczy Dziewczyny zrobiły się czerwone i znów poczuła przypływ siły. Coraz bardziej chciała zabić dwójkę jedi. Pałała do nich nienawiścią jak jeszcze do nikogo.
 Powrót do góry »
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Pon 1:16, 09 Sty 2006    Temat postu:

Słowa nie zawsze mogły odnieść zamierzony skutek. Z kolei na wielu planetach funkcjonowały przysłowia o wspólnym sensie: że prawdę można wyczytać tylko z oczu. W myśl tego Vos się nie odezwał, posłał tylko krótki impuls do Uriel, mający oznaczać rozkaz wstrzymania się od działania. Tymczasem spokojnie spojrzał na włączony miecz Luny, przesunął powoli wzrok przez wściekle zaciśnięte zęby Jade aż do jej oczu, pałających czerwienią.

Nie pozwolił, aby te wydarzenia zaćmiły jego osąd, jak stało się to podczas konfrontacji z Gamą Kothem. Vos przyrzekł sobie, że nie popełni drugi raz takiego samego błędu i tej myśli się trzymał. W głowie przywołał wszystkie pozytywne i kojące obrazy, jakie miał okazje oglądać w życiu: jeziora odległych planet, które odwiedził z mistrzem Tholmem, niesamowite pokazy kalamariańskiego tańca synchronicznego w bąblach wody, śpiew jaszczurek nadrzewnych z Yavina, cichy szum wydm na Tatooine... Pozwolił, aby uczucia, które mu wtedy towarzyszyły, powróciły na nowo, ze zdwojoną siłą. Nie odrywając oczu od czerwonych ogników młodej Jedi otworzył się na otoczenie, pozwalając, aby aura spokoju i jasności rozszerzała swój promień, a w końcu też objęła wściekłą, drobną istotę. Vos tak bardzo oddał się tej czynności, że niemal zapomniał o mrocznej obecności, która się zbliżała gdzieś na skraju świadomości. Wszystko po kolei zwykł mawiać mistrz Tholme. Nie mógł więc wykonać jednego zadania dzieląc uwagę.

Dzięki latom negocjacji z najróżniejszymi osobnikami, od barowych dilerów błyszczostymu po planetarnych dygnitarzy, Kiffar umiał przez dłuższy czas nie mrugać oczami, zachowując nieruchome spojrzenie. Aurę wysyłał koncentrycznie, liczył więc na to, że stemperuje ona też bojowe zapędy Uriel. Emanując wewnętrznym spokojem czekał na reakcję Luny, wyrzucając z głowy możliwość stanięcia z nią do walki.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Pon 18:01, 09 Sty 2006    Temat postu:

Dziewczyna poczuła nagły spokój, chęć do walki znacznie osłabła lecz ten głos, znów przemówił i wszystko stało się nieważnie. Dziewczyna chwyciła za miecz
- Zapłacicie mi za wszystko, za te wszystkie lata, ty i ta twoja padawanka
Luna wyciągnęła lewą rękę w stronę dwójki jedi
- Już po was
Po tych słowach z ręki dziewczyny wystrzeliły błyskawice. Korytarz bardzo się rozjaśnił a następnie zaciemnił. Padawanka przyspieszyła swoje ruchy aby po chwili znaleźć się blisko dwójki jedi. Chwyciła miecz oburącz i pociągnęła z całej siły swoją broń w stronę gardła mistrza Vosa.
Nie mogła już się wycofać, albo zginie podczas walki albo wygra, jednak na pewno nie podda się.
-Muszę udać się na Corelię- powtarzała w myślach- muszę zobaczyć się z rodzicami

[Edit by Bras]Ok widzę, że Luna rozpoczyna walkę. Zaczekamy z dzień na post Uriel, ma ona szlaban na kompa, ale miała zaglądać. Następne już posty do mnie na pw jako opis waszej walki. Waszych chwytów uników itp. Zgodnie z zasadami. Oczywiście jeżeli coś masz jeszcze do powiedzenia Vos to wal śmiało, ale potem już na pw[/off]
 Powrót do góry »
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Wto 13:09, 10 Sty 2006    Temat postu:

Sithem…? Dobry żart dziewczyno…Nie jesteś sithem… prychnęła Uriel w myślach. Nagle straciła kompletnie chęć do walki… Godne pozazdroszczenia mistrzu… pomyślała przez chwilę czując ogarniający ją spokój. Poczuła nagłą chęć wyłączenia miecza i rozmowy…jednak coś w jej podświadomości nie pozwoliło jej na to. Nie chciała walczyć, a może jednak… Może jednak chciała, chciała udowodnić, że nie jest słaba… Nie taka jak myślą inni.

Wyłączyła się na sekundę z otoczenia, stworzyła barierę… Na jedną, krótką sekundę zatopiła się w swoim świecie rozważając wszelkie za i przeciw sytuacji, w której się znajdowała…

Nagle poczuła Moc Luny. Błyskawice na chwilę odwróciły jej uwagę od rozwścieczonej dziewczyny, która w mgnieniu oka znalazła się przy Vos’ie.

- Opamiętaj się!- krzyknęła do Jade przybierając postawę bojową.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Czw 16:33, 19 Sty 2006    Temat postu:

Luna przypięła drugi miecz do boku oburącz chwytając pierwszy, po czym z furią zaatakowała Mistrza Vosa i pociągnęła z całej siły swoją broń w stronę jego gardła. Quinlan widząc, że jego wysiłki pomimo początkowego sukcesu spełzły na niczym, błyskawicznie dobył miecza, aby zablokować uderzenie wściekłej Jedi. Dwie zielone klingi w blasku starły się z sobą, ale nie na długo. Emocje buzowały w Lunie, co chwilę posyłała w stronę mistrza grad ciosów. Miała w sobie wiele nienawiści i to dodawało jej siły. Chciała się pozbyć dwójki Jedi i zapomnieć o tym całym zakonie. To w końcu przez niego straciła najlepsze lata życia! Dziewczyna nacierała na Mistrza Jedi z całą siłą a miała jej naprawdę dużo, Vos walcząc z Luną widział, jak dobrze już opanowała sztukę walki Djem So, które zawsze było pełne emocji, ale teraz… Jade korzystała z gniewu, nienawiści i wściekłości, wydobywając z V formy jeszcze więcej, jeszcze silniej. Zatracenie się w emocjach zespoliło Lunę z jej drogą życia, teraz dopiero widać było, czemu wybrała taką ścieżkę, która jak nic pasowały do jej charakteru, ale czyżby ciemna strona aż tak pozytywnie działała, na zespolenie z Djem So? Niczym burza Luna nacierała na Quinlana, zadając szybkie i liczne ciosy z siłą, jakiej normalnie nie powinna mieć. Sam Vos mimo początkowego zaskoczenia furią i mocą, z jaką zaatakowała Luna, nie przeszedł jednak do ofensywy. Parował wszystkie ataki pozwalając by padawanka mogła wyczerpać swoja energię silnie meczącym stylem walki. Sam Vos doskonale wiedział, na czym polega zatracenie się w emocjach w walce mieczem świetlnym, i… jak bardzo sam był na to podatny. Juyo, którym walczył tak wielce różnił się od Ataru, nie pozwalał na takie zespolenie z mocą. Tutaj trzeba było pamiętać o emocjach i nie pozwalać by, w jakikolwiek sposób wdarły się w walkę, zwłaszcza kiedy umiało się podstawy samego vaapadu. Dlatego cała sytuacja Luny i jej walka ze wściekłością była tak…tak podobna do wydarzeń z przeszłości. Formy walki to nie tylko wywijaniem mieczem w finezyjnych ciosach, to droga życia… droga, jaką podąża Jedi przez całe swoje życie. Jest odzwierciedleniem duszy i uwidocznieniem charakteru. Wystarczy raz skrzyżować klingi, a już wiedziało się o takiej osobie więcej niż po godzinach konwersacji. Ale, mimo iż drogi Vosa i Luny polegały na emocjach, to polegały także na ich kontrolowaniu, pozwoleniu by na walkę wpływały dobre aspekty emocji, a nie by działały one za Jedi.

Tymczasem Uriel siłą powstrzymywała się od zaatakowanie Luny. Przez jej głową przelatywała setka obrazów. W ułamku sekundy zaczęła analizować swój kolejny ruch, ciągle się wahając czy…zabije przyjaciółkę, siostrę? Ale nie! Jedi nie zabijają… Jakkolwiek miała teraz chęć wbić tej dziewczynie ostrze w gardło i patrzeć jak wykrwawia posadzkę… nie zrobi tego, nie udowodni, ze jest słaba! …Nie to Luna przegrała, a Uriel nie ma takiego zamiaru.
Padawanka szybko wrócił do walki. Obserwowała, z jaką energią Jade atakowała mistrza Vosa. Ciągłe szeregi ciosów, góra, dół, zwód, pchnięcie, zamach, cios, uskok. Jeden za drugim, ciosy padały, na ciągle broniącego się spokojnie Quinlana. Luna polegała na szybkości i furii ataków, mogła wyprowadzać je jeszcze szybciej, ale w każdy cios wkładana była wielka siła, siła która powodowała, że każdy cięcie mogło być ostatnim. Wykorzystując sytuację Uriel…„znikła” w zamęcie walki i zaczęła obchodzić Lunę od tyłu. Czekała, czekała i szukała momentu do uderzenia. Makashi jest precyzyjny, to walka miecz na miecz, tu każdy cios musi być pewny i wymierzony. Ale Uriel nie chciała zabić koleżanki, wpierw sprawdzi, czy zadziała na Lunę mała zachęta w postaci rozgrzanego ostrza przy gardle… Dziewczyna postara się, aby nie bolało…za bardzo…

Pojedynek Viosa z Luną przeciągał się, siły powoli im odchodziły, zwłaszcza u padawanki było to widać. W końcu będą na tyłach Jade Uriel zaatakowała, szybkim pchnięciem, chciała musnąć w policzek Luny, by lekko tylko ja oparzyć, zatrzymać klingę i mieć ja na widelcu…by szybko powstrzymać to szaleństwo.
Dopiero teraz Luna wyczuła w mocy Khaan, do tej pory niewidoczna, użyła podstępu i zaatakowała…Jade szybko zareagowała… ale nie dość szybko. Zmęczenie i gniew nie pozwoliły na taką dozę koncentracji, jak miał opanowany Jedi. Miecz Uriel przeciął prawy policzek Luny i zatrzymał się kilka milimetrów od twarzy. Jade zamarła widząc przed oczami klingę miecza, cios ten był ostrzeżeniem, mógł być śmiertelny, jednak…Khaan nie zdecydowała się na to, czy to był miłosierdzie, łaska, przyjaźń, czy słabość?

Vos korzystając z chwili przerwy, próbował za to nadal ukoić emocje Luny Mocą. Stwierdził, że skoro doszło do rękoczynów, to chyba należy wspomóc się słowami.

- Jeszcze nie jest za późno, Luno. Nie słuchaj tej mrocznej obecności w twojej głowie! Mrok jest szybszy, ale słabszy. Wróć do światła!

Widząc, że wola walki dziewczyny opada, nagle zgasił miecz i spojrzał jej znowu prosto w oczy. Próbował wnikliwym spojrzeniem zlikwidować ten czerwony ogień, który się tam nadal tlił. Próbował ukazać, że nie tylko ona…się boi i nie tylko ona …wkracza na tragiczna ścieżkę.

Luna patrzyła się to na Vosa, to na Uriel, nagle odskoczyła od swoich przeciwników, odpięła drugi miecz i włączyła go z sykiem, krzycząc:

- Nienawidzę was- odezwała się do Jedi - zostawcie mnie bo będziecie tego żałować

Gdy nastąpiła przerwa w walce, z jednego z korytarzy dobiegł odgłos oklasków. Spokojne z każdą chwila były coraz silniejsze i częstsze. Szyderczy śmiech, wszystkim przypomniał o mrocznej postaci, która…była właśnie przed nimi. Z mroku wolnym krokiem wyszła wysoka kobieta o nienaturalnie białej skórze, ognisto czerwonych włosach upięte na górze głowy w kitę. Oczy pełne szaleńczego ognia były umalowane na czarno. Ubrana w skórzane spodnie i koszulkę na ramiączkach, śmiejąc się trzymała w ręku miecz świetlny, jeszcze z wyłączoną klingą. Padawanki nie mogły wiedzieć, kto to jest, ale Mistrz Vos, tak. Słyszał wiele już opowieści o tej osobie: „Łowczyni Jedi” chlubnie kolekcjonująca miecze zabitych. Jej ofiarami padło wielu znakomitych rycerzy, i była postrachem wielu innych. Powoli śmiejąc się …Aurra Sing wyszła z mroku w światło lamp:

- Hahahahaha, ładne przedstawienie Jedi. Jesteście tacy przewidywalni, wystarczy poszczuć jedno i od razu pojawia się cała gromadka. Tym lepiej dla mnie kolejne miecze do kolekcji…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Czw 17:18, 19 Sty 2006    Temat postu:

Postać kobiety lekko zdezorientowało dziewczynę, spodziewała się kogoś... innego...
Nie wiedziała po której stronie stanie, po jej, po stronie jedi czy też po swojej, wiedziała jedno, musi się trzymać tego co zawsze: pod żadnym pozorem nie dać się zabić
Dziewczyna wyłączyła miecze i dotknęła rany na policzku, piekła nie miłosiernie. Użyła więc mocy leczenia aby stłumić ból.
W jej umyśle ciągle były słowa Vosa
-Jeszcze nie jest za późno, Luno. Nie słuchaj tej mrocznej obecności w twojej głowie! Mrok jest szybszy, ale słabszy. Wróć do światła!
Szybko jednak wymazała ten obraz z umysłu. Poprawiła kosmyk włosów
-Czego chceż i kim jesteś?- odezwała się do nieznajomej
Głęboko wyczuwała, że kobieta nie ma dobrych zamiarów co do niej, pałała tak wielką nienawiścią jakiej ona nigdy w sobie nie miała
-Czyżby to ona kierowała moimi czynami? Nie, nie możliwe, jak?- dziewczyna miała wiele pytań, musiała je jednak zachować dla siebie
-A może ona chce też mnie zabić- w dziewczynie zaczął narastać gniew- jest taka sama jak oni
-Poszczuta to zaraz ty będziesz!
Padawanka użyła mocy i wysłała w stronę Aurry błyskawicę mocy
-Chceż mnie zabić? Wiec, że nie uda Ci się to!
Ostrza Luny otworzyły się z sykiem
-Vos musi poczekać, nie lubię jak ktoś mi coś przerywa- mówiła do siebie
Ponownie poczuła przypływ mocy i rzuciła się z nienawiścią na kobietę
 Powrót do góry »
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Czw 19:38, 19 Sty 2006    Temat postu:

Słyszał plotki o niej. Od mistrza Tholme'a, od mistrzyni Dark Woman i od innych Jedi. Wszystkie potwierdzały jedną rzecz - Aurra Sing była uosobieniem nieokiełznanego mroku i żądzy zemsty, chociaż niewyjaśnionej. Vos czuł, że jego misja nawracania na jasną stronę nie podziała na tym egzemplarzu. Ze zrezygnowaniem nabrał powietrza, powoli je wypuścił i odwrócił się przodem do nowo przybyłej osoby.

- Aurra Sing. Żadne z tych mieczy nie dołączą dzisiaj do twojej kolekcji.

Zauważył nagle, że Luna, nadal wyczerpana, zbiera siły do walki i naciera na łowczynię błyskawicą Mocy, niewytrenowaną i słabą.

- Luna, przestań! Sama jej nie pokonasz!

Widząc, że nie ma panowania nad zbuntowaną padawanką włączył swój miecz i przyjął postawę obronną. Czuł, że bez walki się nie obejdzie.

- Spróbuj zsynchronizować swoje ruchy z moimi. W miarę możliwości ochraniajmy Lunę. Sing nie może stąd odejść żywa, padawanko. Zabiła już zbyt wielu Jedi.

Nie wysyłał już aury spokoju. Gdyby ktoś z obecnych w pomieszczeniu Jedi próbował wysondować jego umysł, odnalazłby tylko ciche skupienie i zbieranie w sobie sił do walki. Gdzieś na brzegu podświadomości kłębiły się mieszane uczucia - że działa wbrew swojemu postanowieniu, że nie szuka pokojowego rozwiązania. Jednak wiedział, że z Aurrą Sing już niejeden próbował i wszyscy zawiedli, a ich miecze zawisły na jej skórzanym pasie. Na dodatek odpowiadał za dwie padawanki, które nie miałyby szans, walcząc nawet we dwie z łowczynią. A więc musiał przyjąć główny ciężar pojedynku na siebie. Luna, co było oczywiste, nie była skora do współpracy. Musiał więc skoordynować działania z Uriel tak, aby chronić zagubioną w gniewie Lunę i skutecznie atakować Sing. W takiej sytuacji rozmyślanie mogło tylko rozproszyć, więc oczyścił płuca głębokim wydechem i ruszył do natarcia. Zaczął od serii wysokich uderzeń z góry, szukając luki w obronie łowczyni. Liczył na to, że Uriel obejdzie go z lewej albo prawej strony i będzie atakować niechronione przez czerwone ostrze Sing strefy.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Sob 18:46, 21 Sty 2006    Temat postu:

Kim jest ta… anemiczna kobieta? Czego chce i co tu robi?

Pytania, pytania… Znowu jej głowę zaatakowała świeża porcja nowych, jeszcze trudniejszych pytań.

Wyczuła od kobiety…nienawiść? Wściekłość i zło… Nieogarnione i nieprzeniknione niczym ciemność wszechświata. Uriel starała się pomyśleć o czymś przyjemniejszym… Choćby o szumie fontanny w Świątyni Jedi na Coruscant, byle tylko odgrodzić od siebie tę woń mroku.

Ale… Jedno było pewne. Cokolwiek ta…Czerwono włosa kobieta tu robi, na pewno nie jest to nic dobrego. Czyżby… A może to jej obecność cały czas dawała o sobie znać odkąd przybyli do szpitala? Możliwe… Ale jedynie Moc to wie…

- Mistrzu…?- szepnęła w stronę Vos’a. Mężczyzna spojrzał na nią i przybrał pozycję bojową.

- Spróbuj zsynchronizować swoje ruchy z moimi. W miarę możliwości ochraniajmy Lunę. Sing nie może stąd odejść żywa, padawanko. Zabiła już zbyt wielu Jedi.

- Spróbuję…- … Oby tylko mi się udało… Pomyślała ujmując pewniej klingę swojego fioletowego ostrza w dłoni.

W gruncie rzeczy to Uriel nawet nie lubiła tych…walki na miecze… Chyba dużo lepiej czuła się siedząc w namiocie i planując kolejne posunięcie floty…czy czegoś… Może kiedyś będzie miała jeszcze szanse na takie ‘zabawy’…

Skup się! skarciła samą siebie. To chwilowe zatracenie się, mimo że krótkie zadziałało dokładnie tak jak miało, ciemność kobiety nie miała do niej wstępu.

Uriel niezbyt czuła się w bezpośredniej walce… Płynnym ruchem miecza zaatakowała w miarę jak mogła w bok białej kobiety, kiedy zauważyła, że Vos zaatakował ‘od przodu’.


[off] Wybaczcie, że to tyle trwało…Ale ‘siła wyższa’ ^^’[/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Sob 0:41, 04 Lut 2006    Temat postu:

Aurra Sing tylko się zaśmiała atakiem Luny, chwyciła oburącz miecz i zablokowała błyskawicę, po czym ze zwierzęcą i ponadnaturalną szybkością przyjęła atak byłej padawanki. Mimo iż ciemna strona dodawała Lunie siły i możliwości, jakich nigdy w sobie nie widziała, to jednak nie była wstanie równać się z Aurrą Sing. Białoskóra nawiedzona, śmiejąc się i niemal rycząc blokowała każdy, nawet najbardziej wykwintne natarcie. Szaleństwo było stylem, który perfekcyjnie wykorzystywała. Jej ciało ruszało się szybko ciągle będąc o krok przed Jade, już po kilku sekundach było widać, że przeciwnik o całą klasę przewyższa padawankę i spokojnie mógłby zakończyć walkę nim się ona rozpoczęła. Cos za ciosem, Luna nadal pchana furią, spychał nadal śmiejąc się Aurę w głąb korytarza, jednak kiedy Mistrz Vos i padawanka Uriel ruszyli do ataku na zabójczynię, Sing szybko odbiła oba miecze Luny i niespodziewanym silnym kopnięciem nogą w klatkę piersiową dziewczyny, posłała ją na ścianę, odbierając jej dech na kilka chwil.

W tym samym momencie uderzył Vos. Nie z furią jak Luna, ale z…doświadczeniem i widocznym brakiem lekceważenia przeciwniczki. Aurra przestała się śmiać, rozszerzając tylko oczy w czystej żądzy…zemsty i zacieśniając zęby. Równy stanął naprzeciwko równemu. Czerwona i zielona klinga co chwilę ścierały się w snopie iskier. Pewne i szybkie ciosy Vosa padały głównie od góry, zmuszając Aurę do odsłaniania doły i przede wszystkim boków. Szybkość, jakie dawały Ataru i Vaapad, nie pozwalały na kompleksową obronę całego ciała. Jednak, na razie to Aurra zdecydowanie miała przewagę wyprowadzając kontruderzenia i starając się przenieść walkę na niższe partie.

W tym momencie znowu niczym cień uderzyła Uriel, atak nie był zaskoczeniem dla Aurry, przynajmniej nic na to nie wskazywało, jednak był niemal zabójczy. Skrupulatne i ciągłe ataki Vosa od góry, zaczęły pozostawiać inne części ciała osłonięte, zwłaszcza boki. Uriel uderzając od dołu w lewy bok Aurry, tak jak w pojedynku z Luną i tym razem zaliczyła…trafienie. Zabójczyni w ostatniej chwili zablokowała klingę uczennicy przed penetracja całego ciała. Tylko czubek miecza Uriel zranił bok białoskórej kobiety, która wydała lekki syk bólu. Ale to niegroźne zranienie wystarczyło, by pozbawić Aurrę wszelkiej inicjatywy w walce. Nie przestawając Vos i Uriel nacierali dalej, a Sing zaczęła coraz bardziej i szybciej się cofać. Szybkość Quinlana i precyzja ataków jego padawanki powodowały, że Aurra tylko swoim doświadczeniem i olbrzymią złością umiała nadal się opierać…ale z każdą chwilą ten opór był coraz bardziej…spóźniony. Z każdą chwilą zastawa była kładziona coraz później, z każdym ciosem zbliżało się nieuniknione trafienie. Pot i złość jeszcze większa niż wcześniej pojawiły się na twarzy Aurry, krzyk przez zaciśnięte z całej siły zębów był coraz silniejszy.

W końcu po chwili, która trwała niemal wieczność, Aurra zaskakującym kontruderzeniem odbiła cios Uriel i zepchnęła ją o kilka kroków dalej. Ciosy Vosa zapobiegły wszelkiej kontynuacji ataku, jednak… zabójczyni o to chodziło…
Krzyżując klingę z Vosem i siłując się próbując przebić zastawę przeciwnika Aurra wysyczała przez zaciśnięte zęby:

- Myślisz, że tak łatwo ci pójdzie Jediii! JA jestem Galaktyką, ja jestem sprawiedliwością, waszym koszmarem! Karmie się waszym strachem i rozleję każdą kroplę waszej krwi! JA JESTEM AURRA SING!

Odpychając się od Vosa zabójczyni wykonała kilka salt do tyłu, stając końcu kilka metrów dalej spojrzała się na nadbiegających Jedi i z całej siły się zaśmiała. W wolnej ręce zalśnił metal zdalnego detonatora, a w korytarzu zaświeciły się czerwone punkciki na suficie.

- Giń!!!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Sob 1:04, 04 Lut 2006    Temat postu:

Oczy Vosa rozszerzyły się ze zdziwienia. Powinien był wyczuć, że Sing stać na taki podstęp, przenieść walkę w innę miejsce... Teraz jednak nie było czasu na zastanawianie się. Złapał Uriel i szarpnął ją tak, aby upadła na ziemię skulona. Sam okrył ją szatą i własnym ciałem, po czym odwrócił się do Luny, mając nadzieję, że już oprzytomniała po ataku Sing.

- Luna! Chodź tu szybko!

Skupił całą świadomość na Mocy. Zgrał się z nią całkiem nieźle podczas walki na miecze, teraz jeszcze przywołał wszystkie umiejętności, aby utworzyć wokół siebie i Uriel bąbel Mocy, który ochroniłby ich przed opadającym budynkiem. Wyglądało na to, że Sing znowu się wymknie, ale najważniejsze teraz było, aby przeżyć. Liczył na to, że Uriel wspomoże go w podtrzymywaniu osłony, a także że Luna dołączy do nich.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Sob 9:37, 04 Lut 2006    Temat postu:

Gniew Luny narastał z każdym ciosem, shien jest siłowym stylem, więc po kilkunastu uderzeniach padawanka powinna być wykończona, jednak to nie następowało. Dziewczyna nacierała z całą siłą na Sing; cios, obrona, ponowienia ataku i przejście do defensywy. Jade na początku koncentrowała się na kobiecie i jej mieczu, lecz później zrezygnowała z tego pierwszego i drogo to przypłaciła.
Soczysty kopniak posłał na ścianę zdezorientowaną padawankę. Ból, który nastąpił po tym fakcie był nie do zniesienia. Nie fizyczny, ale psychiczny
-Jednak nie jestem taka silna jak myślałam- mówiła w myślach starając się złapać trochę powietrza w płuca- jestem nikim, zawsze będę padawanem...
Z lekkiego zamyślenia wyrwały dziewczynę słowa Vosa

-Luna! Chodź tu szybko!

Bez słowa zrobiła salto w powietrzu i znalazła się blisko Uriel i jej mistrza. Mogłaby teraz zaatakować, ale było to dla niej nie honorowe, w końcu zawdzięcza im życie. Przypięła oba miecze do pasa

-W jaki sposób mogę pomóc - zapytała ze łzami w oczach

W tym momencie chciała być jak najbardziej pomocna, zapłacić za całe zło, jakie wyrządziła
 Powrót do góry »
Quinlan Vos
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Łódź / Tomaszów Maz.

 Post Wysłany: Sob 12:22, 04 Lut 2006    Temat postu:

- Skup całą swoją Moc i pomóż nam w odpychaniu gruzu, który zaraz zacznie spadać! - rzucił Vos - We trójkę powinniśmy dać radę odepchnąć to gdzieś na bok i może nawet zdołamy ruszyć w pościg za Sing.

Nie wiedział do końca, czy ufać Lunie, w końcu jeszcze niedawno próbowała zabić jego i Uriel. Jedna ze starych zasad znowu się sprawdziła - wspólny wróg jednoczy poróżnionych. Inna sprawa, że Vos już dawno temu zdecydował podążyć ścieżką taką, jak mistrz Zao - 'być listkiem, rzucanym przez wiatry Mocy', a więc postanowił znowu poddać się wiatrowi i zobaczyć, co będzie dalej. W tym momencie najważniejsze było skupienie na chwili obecnej i uratowanie życia. Co potem - to się okaże.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Sob 12:34, 04 Lut 2006    Temat postu:

-Dobrze, zrobię, co w mojej mocy

Dziewczyna była zmęczona walką, więc za dużo siły już nie miała, mimo to postanowiła dać z siebie wszystko. Jej moc była za słaba, aby wzmocnić bąbel mocy wytworzony przez Quinlana, co najwyżej mogła odpychać średniej wielkości kawałki lecące w ich stronę

-Mistrzu, musimy poszukać jakiegoś innego wyjścia, nie wiadomo czy nie zaminowała też innych korytarzy- w tedy zaświtała jej pewna myśl- a jakby tak zrobić otwór w podłodze na niższe piętro? Albo użyć mocy i rzucić te miny w jej stronę?
 Powrót do góry »
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Sob 13:32, 04 Lut 2006    Temat postu:

Walka… Znowu. To robiło się…męczące… Nie, nie fizycznie…psychicznie, mimo że może wydawać się to dziwne. Ciągłe skupienie…szukanie luki w obronie przeciwnika… Kiedy Uriel zraniła anemiczną kobietę poczuła się trochę…winna? Nie… Może nie winna… Czuła mrok w napastniczce i chyba tylko on pozwalał jej wciąż atakować, iść za ciosem i brnąć do przodu.

Jakkolwiek do Sing wciąż miała… respekt…? Tak, to był respekt, bowiem nie należy lekceważyć swego wroga choćby niewiadomo, jaką kanalią był na zewnątrz… Kiedy wcześniej zobaczyła jak Jade ląduje na ścianie na jej twarzy pojawił się… Nikły uśmiech… Złośliwy i kąśliwy niczym trucizna… Tak, co do Jade pozostało jej tylko obrzydzenie i litość… Litość przemieszana z owym obrzydzeniem, taką jaką się ma, kiedy patrzy się na żebraka zbierającego kredyty pod kantyną, a ty wiesz, że on wyda to na tanie Corelliańskie…

Uriel zabrało dech w piersi, kiedy Aurra pchnęła ją na posadzkę. Przed oczami pojawiły się kolorowe gwiazdy przypominające niebo nad Nar Shaddaa… Jak dawno tam nie była… Ale…! O czym ona teraz myśli?

Dziewczyna przeturlała się oparła się o kolana, starając się doprowadzić sytuację w swojej głowie do względnego porządku… Kątem oka dostrzegła jak jej mistrz siłuje się z zabójczynią… Ale słowa… słowa niezbyt do niej dochodziły… Strach…? Tak, czuła go teraz… Że się nie uda, że biała kobieta wygra…

Nagłe szarpnięcie wyrwało ją z rozmyślań i rzuciło w brutalną rzeczywistość… Moc Vos’a…była wokół niej… Znała tą taktykę… Spojrzała w górę i skoncentrowała wszystkie swoje siły, mimo że już lekko nadwątlone… Wspomogła Vos’a i nie zwracała uwagi na Jade, która chwilę później znalazła się obok niej… Całą sobą starała się utrzymać bąbel mocy… i ewentualnie nie zaatakować Luny, chociaż w tych okolicznościach… jeszcze będzie miała na to okazję, teraz po prostu nie myślała o obrzydzeniu na widok padawanki…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Jedi » Spynet
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 4 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group