FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Retrospekcja: Łowca w strugach deszczu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Zgrywa » Retrospekcja: Łowca w strugach deszczu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Śro 22:56, 22 Mar 2006    Temat postu:

Artemis podszedł do komunikatora znajdującego się w kokpicie, z którego Casper uprzednio informował załogę o sabotażu. Wyjął urządzenie ze schowka po czym je włączył i powiedział spokojnym głosem.
-Tak jak się spodziewaliśmy. Kurs był ustalony. Właśnie mimowolnie lądujemy na jakiejś planecie. Przyjdźcie jak najszybciej do kokpitu. Musimy się naradzić co dalej. Pospieszcie się, bo mamy mało czasu, a musimy się jak najlepiej przygotować
Gdy Artemis odłożył komunikator zwrócił się w stronę pilota.
-Postaraj się jak najdłużej przeciągnąć czas naszego lądowania


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Czw 23:37, 23 Mar 2006    Temat postu:

Dopiero co skończyła medytację, dopiero co rozluźniła mięśnie, dopiero co otworzyła oczy, a tu już pojawiają się problemy… Może oczu wcale nie trzeba było otwierać? Za każdym razem gdy to robi sytuacja staje się coraz gorsza… Czas chyba zrezygnować z mrugania.

Zeszła, nie… Sturlała się z łóżka, wygodnego łóżka lądując z cichym łoskotem na zimnej podłodze, drżącej już od lekkich turbulencji. Sięgnęła po swój miecz świetlny i przypinając go to paska u spodni opuściła pomieszczenie udając się w stronę mostka. Szybki i zdecydowany krok nie raz w czasie tej króciutkiej podróży uratował ją od obijania się o wszystkie ściany niczym mała mucha szukająca wyjścia.

- Ktoś ma chociaż pojęcie co to za planeta…? Raczej miło by było wiedzieć, czy lecimy prosto w łapy separatystów, czy kogoś innego.- powiedziała Khaan wchodząc do środka, a raczej wpadając do niego rzucona jednym z silniejszych trzaśnięć. Na szczęście nie ma to jak męskie ramie, które zatrzyma istotę parę cali nad podłogą aby ta nie rozmyśliła się na niej niczym placek podawany w stołówce żołnierskiej.
- Jedyny pozytyw to to, ze wreszcie lądujemy… Wszystko jest lepsze niż kiszenie się na tym statku.- mruknęła stając obok Artemisa.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Pią 0:10, 24 Mar 2006    Temat postu:

Samuel siedział sobie spokojnie.
Umysł miał czysty. Dzięki rozmowie, mógł się skupić na planowaniu, nie na uświadamianiu sobie, że w każdej chwili może spotkać go śmierć.
Na 1000 i 1 sposobów.
Coś było nie tak.
Ale co?
Odpowiedź Samuelowi dało spojrzenie na szklankę z cieczą...
...
Kolejny, silniejszy wstrząs tylko go upewnił...
...
I spokojny głos Artemisa...
...
CHOLERA!
Co on am zrobić? Co?! To już koniec, to, to...
TO NIE MOŻE BYĆ KONIEC.
Nie. Samuel nie umrze w ten sposób. Samuela czeka lepsza przyszłość, Samuel ma sojusznika w Mocy...a Moc to potężny sojusznik.
I przerażający wróg.

Samuelowi trzęsły się ręce.

Samuel skierował się na mostek.

Krok Samuela był niepewny.

Wpadł na miejsce dosłownie tuż po tej głupiej Khaan, akurat by jej odpowiedzieć!
Popatrzył na nią i wybuchł cichym, szaleńczym śmiechem, ale szybko się opanował.
- Na Moc, nie wiem jaka to planeta! Ale wiem jedno, jestem pewien jednej, CHOLERNEJ RZECZY! Czeka nas las...wielki las...i cholernie miłe lądowanie!
Znów zaśmiał się szaleńczo. I szybko urwał.
Co on do cholery robi? Nie może...
Samuel potrafił panować nad wieloma uczuciami, czasem nieświadomie wzmacniając się nimi-jedynie strach był dla niego czymś, czego nie mógł opanować i zmusić do posłuszeństwa.
Jeszcze.
Uderzył się w twarz.
Szaleństwo i strach znikło. Przynajmniej na zewnątrz, bo wewnątrz wciąż było.
Co pozostawało?
Coś, co podpatrzył od Jade.
Apatia.
Usiadł więc i czekał. Nic go nieobchodziło. Nieobchodziło go, że niedługo się rozbiją i ich wszystkich czeka straszna śmierć...nie obchodziło go...nie obchodziło...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Pią 18:21, 24 Mar 2006    Temat postu:

- I kto tu zachowuje spokój?- mówiła dziewczyna w myślach- sami jesteście bandą nieopanowanych idiotów, w takich sytuacjach wychodzi, kto umie zachować zimną krew
Luna ani myślała wyjść ze swojego pomieszczenia, czuła się w nim bardzo dobrze i chciała, aby tak pozostało na ile to możliwe. Siedząc cały czas na ziemi unosiła swój miecz za pomocą mocy i wywijała nim tak, jakby walczyła z niewidzialnym przeciwnikiem, po chwili włączyła do tego dodatkowe przedmioty, jednak rzucała nimi tak uważnie, aby nabrały dużej szybkości, ale nie uderzały o ściany
-Niech się dzieje, co chce, wola mocy, albo czegoś innego? Nie, zostanie przy teorii z mocą, chociaż nie do końca się z tym zgadzam...
 Powrót do góry »
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Pią 22:31, 24 Mar 2006    Temat postu:

Artemisa nie zdziwiło zachowanie Samuela. W końcu nawet on ma chwile, w których pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Pomimo tego, że tak bardzo to ukrywa. Szczerze mówiąc nawet podobało mu się opętańcze zachowanie Samuela. Trzyma się mocno życia i za nic nie chce go puścić. To dobrze. Będzie walczył o siebie do samego końca. A to się może przydać. W końcu najprawdopodobniej lecą w paszczę wroga. A może i nie? Może ktoś chciał ich tu ściągnąć w jakimś innym celu? Odpowiedzi przyjdą za niedługo, lecz Artemis musiał przyznać, że sytuacja maluje się w nieciekawych barwach. Przynajmniej się nieco „rozerwie”. Dziwiło go, że jest taki opanowany. Lecz wolał być chłodnie opanowany, niż w stanie w jakim obecnie znajdował się Silverword. W końcu ktoś musi racjonalnie myśleć. Spojrzał jeszcze raz w stronę załogi. Casper był do niego odwrócony plecami, Samuel siedział i tylko jego ciemne oczy błądziły we wszystkich kierunkach. Khaan… nie potrafił wyczytać jej emocji, lecz na pewno nie była zachwycona z obecnej sytuacji. Chciał ją pocieszyć, chwycić za dłoń czy coś podobnego lecz nie potrafił tego teraz zrobić… poza tym koło niego siedział Silverword, a po ich ostatniej rozmowie pewne fakty powinny być ukryte. Ciemny rycerz odwrócił się w stronę Samuela i rzekł porozumiewawczo:
- Najwyraźniej nasze przeczucia się spełniają. Mam nadzieję, że jeżeli przyjdzie czas na walkę możemy na ciebie liczyć .
Nie czekając na odpowiedź zapytał głośno do całej grupy:
-Widział ktoś Lunę? Powinniśmy trzymać się w tej chwili razem i obmyślać jakiś plan działania, gdy wylądujemy, a nie być rozłączonym i podatnym na taki. Pójdzie ktoś ją poszukać ?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Nie 0:30, 26 Mar 2006    Temat postu:

Ummm… Komuś tutaj potrzebna jest pomoc medyczna i to szybko.
- Sam, nie martw się… Wszystko będzie w porządku.- powiedziała klepiąc lekko załamanego padawana po plecach.- Jeżeli chcieli by nas zabić zrobiliby to już wcześniej, tutaj mogą nas co najwyżej uszkodzić.- dodała entuzjastycznie po chwili namysłu.

Pozytywne nastawienie w ciężkiej chwili było jedną z metod zachowania czystego umysłu w chwili zagrożenia, jedną z metod stosowanych także przez Khaan, która stała z lekkim uśmiechem i jakąś dziwną zawziętością malującą się na jej twarzy.

- Poza tym chyba lepiej umrzeć w grupie niż w samotności.- dopowiedziała powstrzymując się od chichotu, który już miał zamiar przedostać się przez jej gardło.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Nie 21:17, 26 Mar 2006    Temat postu:

Artemis przewrócił oczami. Skoro tak działają Jedi , to nic dziwnego, ze zakon przeżywa kryzys. Prawdę mówiąc dziwne, że pokonali Sithów. Albo może po prostu on został przydzielony do tak „oryginalnej” grupy? Jedynie Uriel zachowywała się racjonalnie. Mimo wszystko trzeba było jakoś zapanować nad sytuacją. Po pierwsze to trzeba wszystkich zebrać. Tym bardziej, że sytuacja może być naprawdę ciężka.
-Wygląda na to, że sam muszę się przejść po Lunę. W jej obecnym stanie lepiej mieć ją na oku, zanim się w coś wpakuje.
Mówiąc to Artemis pospiesznie wyszedł. Miał nadzieję, że Khaan poradzi sobie z sytuacją w kokpicie, która najlepsza również nie była. Głupie zrządzenie losu…kiedy już miał pewność, że statek obrał kurs w nicość będzie miał dużo czasu żeby spędzić bardzo długie wolne chwile wraz z padawanką, lecz niestety, jak to już w jego życiu bywało bardzo często, przyjemności w okamgnieniu zamieniały się w wyrzeczenia i poświęcenia. Mimowolnie Artemis zacisnął dłonie. Kiedy to wszystko się już skończy w końcu zdobędzie spokój. Wydrze go choćby niewiadomo co. Lecz na razie trzeba się skupić na obecnej sytuacji o ile chce się dożyć spokoju.
Korytarz, teraz osamotniony i dziwnie cichy oraz skąpany w mroku do najbezpieczniejszych nie wyglądał. Artmis stanął przed słabo oświetlonymi drzwiami do kajuty. Rozległo się ciche pukanie.
-Luna, mogę wejść?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Nie 23:44, 26 Mar 2006    Temat postu:

Samuel nie reagował na Khaan. Nie reagował na nic...

Artemis wyszedł.

Jaka dobra chwila! Teraz Silverword może coś zrobić...

Dalej "biegając" oczyma po całym pomieszczeniu, Silverword przemówił do Khaan. Prawdę mówiąc to wybełkotał, ale na tyle wyraźnie, by Khaan nie miała problemów ze zrozumieniem słow "szalonego padawana".

- Och oczywiście, że musi iść sam po Lunę! Nie chciałby żeby ktoś zobaczył go z nią, och nie! A szczególnie nie my, prawda, prawda? Ma okazje by być z nią sam na sam, bez nas, och bez nas! Od początku tego pragnął...Nie wolno mu przecież...ach...już bardzo się naraził, gdy ją wtedy uścisnął, nieuważasz? Mu może, jako komuś "innemu" wolno na takie rzeczy, ale nie jej, och, nie jej...ona jest Jedi...a Jedi takich rzeczy nie wolno, och nie, och nie...

Przemówił, zamknął usta i znów miał otoczenie w nosie.

Czy na pewno...?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Pon 7:56, 27 Mar 2006    Temat postu:

Luna cały czas siedziała na podłodze a przed nią wirował włączony miecz. Przez taką koncentracje wyczuwała chyba wszystko, co się dzieje na statku. Kilka wcześniej wirujących przedmiotów delikatnie posadziła tak, aby nie wydały z siebie żadnego odgłosu. Pukanie do drzwi nie przeszkodziło jej w treningu

-Wejdź

Kiedy Artemis otworzył drzwi, dziewczyna odezwała się ponownie

-Co chceż?
 Powrót do góry »
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Pon 10:15, 27 Mar 2006    Temat postu:

Khana stała oparta o jeden z foteli pilotów, a w miarę jak Silverword mówił jej twarz stawała się coraz bardziej zacięta, a smukłe palce zaciskały się mocniej na jego obiciu. Jego słowa uderzały w nią niczym fale wzburzonego morza o solidne ściany schronu przeciw bombowego.
- Odbiło Ci…- mruknęła pod nosem, ale tak, aby słowa dotarły do padawana.- Postradałeś rozum.- warknęła już nieco głośniej, lekko drżącym ale stanowczym i groźnym głosem. Wokół niej gołym okiem dałoby się teraz wyczuć, jak powietrze lekko się elektryzuje, a padawanka jedynie siłą powstrzymuje się od wymierzenia Silverwordowi ostrego policzka.
- Nie masz prawa wypowiadać się o rzeczach, o których nie masz bladego pojęcia.- wysyczała zjadliwie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Pon 13:12, 27 Mar 2006    Temat postu:

-Co chcesz?
Rozległa się niezbyt przyjemna odpowiedź Luny, która siedziała naprzeciwko niego. Wokół niej było pełno przedmiotów różnej wielkości. Najwyraźniej trenowała. To chyba dobrze, ale jakoś nastrój Luny o tym nie przekonywał. Co Artemis chciał? Właściwie nie miał sprecyzowanego planu. W sumie chciał ją zaciągnąć do kokpitu, lecz jeżeli Luna zachowywała by się tam tak, jak teraz to lepiej było do tego nie dopuścić. Zwłaszcza, że w kokpicie siedział już obłąkany Samuel i Uriel Nagle Artemisowi otworzyły się szerzej oczy. Gdyby wziąć pod uwagę poufną rozmowę Artemisa z Silverwordem… lepiej będzie jeżeli szybko wróci do kokpitu. Tego szczura było stać na wszystko.
-Właściwie, to przyszedłem się zapytać, czemu do nas nie dołączyłaś? Wiem, że ostatnio jest ci ciężko, ale zrozum, nie tylko ci. Samuelowi i Uriel również. Oni także dźwigają ciężar odpowiedzialności oraz jakieś smutki na barkach. Dlatego teraz powinniśmy sobie pomagać zamiast tworzyć taki nastrój. To nam w niczym nie pomoże. Zwłaszcza, że właśnie mamy przymusowe lądowanie na jakiejś planecie, a co gorsze, ktoś już na nas tam czeka.
Po chwili ,milczenia Artemis dodał:
-Co jest nie tak? Czemu się tak zachowujesz? Tylko się nie wykręcaj. Lepiej mieć już to za nami. Zwłaszcza, że za niedługo może już nas nie być
Mówiąc to Artemisowi przypomniała się jego wizja… szybko się nie podda.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Pon 13:54, 27 Mar 2006    Temat postu:

-Ja, a po co tam jestem potrzebna? Nie mam zamiaru przebywać z tymi.... osobnikami
Luna próbowała się uspokoić, lecz nie udało jej się to. Z impetem miecz opadł na podłogę. Dziewczyna opuściła głowę i po chwili milczenia odezwała się ponownie
-Przyszedłeś tu prawić mi kazania?! Nigdy nie było nas, byłeś ty, Silwerwood i Khaan, ale nigdy nie było nas!! Zostaw mnie i tyle, po prostu WYJDŹ!
Jade popatrzała się na Artemisa jakby mu miała zaraz wbić miecz w plecy następnie wstała, przypięła miecz do pasa i usiadła na krześle
 Powrót do góry »
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Pon 15:08, 27 Mar 2006    Temat postu:

Odpowiedź Padawanki-nie tylko ta werbalna-bardzo Samuela zadowoliła, przynajmniej we wnątrz. Na zewnątrz, był nadal szaleńcem, który postradał zmysły.

Ale czy taki był w środku? Czy może przywdział po prostu kolejną maskę?

A może rzeczywiście strach przed katastrofami podczas podróży kosmicznych-jego chyba najgorsza fobia-tak na niego wpłynął?

Jego twarz wykrzywiła się w uśmiech-równiesz noszący znamię szaleństwa.

-Może postradałem, a może nie postradałem-a nawet jeśli zostałem jazgoczącym szaleńcem, to po co tym bardziej miałbym kłamać? Umrzemy, zapewne już niedługo…odczułem więc potrzebę podzielenia się moimi spostrzeżeniami! A skoro jestem wariatem, to jaki sens miałoby w moim wypadku zatajanie prawdy? Dla Samuela to już zapewne koniec, niedługo zjednoczy się z Mocą…więc postanowił przez ostatnie godziny być sobą! Nie kłamać, nie oszukiwać-mówić, co mój, według ciebie, spaczony strachem i szaleństwem umysł spostrzeże. A czasem taki wypaczony umysł dostrzega to, czego dostrzec inni nie mogą…tak więc jeszcze raz, Khaan-mówie, co myślę! Moim zdaniem Artemid od początku szukał tylko okazji, by przejść się do Luny i pobyć z nią trochę sam na sam! Widzisz, jak długo już go nie ma, prawda? Czujesz to…i nie mów, czego wiedzieć prawa nie mam-jedenym z elementów mojego szkolenia było analizowanie ludzi, odkrywanie ich motywów i odczytywanie tego, co chcą ukryć. I chciał, bym sam tego się nauczył, a z jego słów wynikało zawsze, iż nieźle idzie mi te w klocki…A z resztą! Machnął ręką. Niesłuchaj tego, co mówię. Sięgnij po MOC…dźwięki w ścianach zostają długo, czyż nie? Sięgnij…i posłuchaj. Dowiesz się, o czym rozmawiali, sprawdzisz, czy Artemis robi, to co robi, czy być może nie…nie słuchaj się bredzącego Silverword’a, posłuchaj Mocy, nie słuchaj…

Padawan powrócił do bredzenia pod nosem i biegania wzrokiem po sali. Odwrócił się też od Khaan, tak by nie widziała jego twarzy…
Twarzy, na której na chwilę, po prostu chwilę, objawił się chytry uśmieszek.

Silverword był zadowolony.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Pon 16:20, 27 Mar 2006    Temat postu:

Artemis stał nieruchomo w przejściu. Nawet nie drgnął. Tylko ciemne oczy jakby mocniej zabłyszczały. Mniej wytrzymałe oraz szklane przedmioty koło Luny nagle się rozbiły. Równocześnie. Szkło rozsypało się po podłodze. Artemis był wściekły. Ta młoda dziewczyna nawet nie wie, w co się pakuje. Czy ona nie czuje tego mroku który wyciąga ręce w jej stronę? Czy ona myśli, że poprzez odseparowywanie się od reszty stanie się silniejsza? Stanie się niezależna? Nie.. stanie się samotna. Tak jak Artemis.
Ciemny rycerz mógłby jej pokazać, do czego dąży ona sama wysyłając w jej kierunku impuls w którym zawarłby kwintesencję pustki, która otaczała jeszcze niedawno w całości Artemisa. Mógł jej pokazać tą ciemność, której tak bardzo pragnie i której nie będzie potrafiła sprostać ani wykorzystać…tak, mógłby to zrobić, być może ze zbawiennym dla Luny skutkiem.
Lecz… lecz tego nie zrobił. Skoro nie rozumie w co się pakuje, nie chce pomocy od kogoś kto przez to przeszedł …to Artemis jej nie okaże. Skoro wydaje jej się, ze jest tak duchowo silna to zapewne myśli też że sama sobie z tym poradzi…wciągając się w coraz to gorsze bagno. Ciemny rycerz uśmiechnął się ironicznie. Luna postępuje zupełnie jak on sam. Dopiero na żywym przykładzie Artemis mógł spostrzec, jakie popełnił błędy. Po prostu zbyt głęboko w to wszedł, bo myślał, że ma nad tym kontrole. Rycerz wyrwał się z zamyślenia i wrócił do obecnej chwili. Po prostu gwałtownie odwrócił się do Luny plecami i powiedział spokojnym głosem.
-Rozumiem. Przepraszam, że ci przeszkodziłem. W końcu sama sobie z tym poradzisz.
Po czym Artemis odszedł.
Dobrze, że Luna nie widziała jego twarzy….
Twarzy, na której na chwilę, po prostu chwilę, objawił się chytry uśmieszek.

Artemis był zadowolony.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Pon 16:37, 27 Mar 2006    Temat postu:

-Co tu się dzieję- mówiła do siebie w myślach
-Ta sytuacja coraz to mniej mi się podoba, wszyscy są tacy jacyś... dziwni, jakby działała na nich moc kogoś... kogoś...

Dziewczyna przerwała swoje rozmyślania, nie chciała albo po prostu nie umiała do nich wrócić. Luna przesądowała cały statek. Zdziwiło ją, jakie emocje wysyła Silwerwood, wcale by ją nie zaskoczyło jakby to wszystko było jego sprawką, od zawsze uważała go za dziwaka. Dziewczynie żal się zrobiło Artemisa i sposób, w jaki go potraktowała, aby przynajmniej trochę go przeprosić wysłała w jego stronę ciepło i pozytywne emocje, miała nadzieję, że przebaczy to... dość ostre powitanie...
 Powrót do góry »
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Pon 19:38, 27 Mar 2006    Temat postu:

Khaan kompletnie zignorowała fakt, że Casper jest razem z nimi w pomieszczeniu. Silverword właśnie namiętnie robił to, czego ona tak bardzo nie znosiła… Gadanie, nieustanne, nieprzerwane gadanie wciąż tego samego bez ładu, bez składu zapewne tylko po to, aby zapełnić lukę w ciszy. Khaan nie mówiła nic, powoli jednak irytacja zaczęła brać górę nad wszelkim treningiem Jedi i wystarczyło jedno nieodpowiednie słowo, aby wyprowadzić dziewczynę z równowagi…

…Co zresztą Silverword zrobił parę sekund później…

Głuchy świst i odgłos silnie wymierzonego policzka, który zostawił po sobie dwie cienkie zadrapania w których już zaczęła gromadzić się krew.
- Jeszcze jedno słowo…- wysyczała, albo warknęła, nie było teraz różnicy, bowiem prawdziwe były wszystkie opowiadanie, że kobiety denerwować nie można, chyba, że się chce szybko zejść z tego świata lub przeżyć bliskie spotkanie z dzikim kotem.
- Nie wiem, nie chce wiedzieć jaki plan uroił się w twojej głowie, ale jeszcze jedno słowo, a przysięgam…- dodała mrużąc oczy.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Pon 20:20, 27 Mar 2006    Temat postu:

Artemis zmierzał korytarzem w stronę kokpitu. Wszystko układało się mniej więcej po myśli Artemisa. Żal mu było tylko coraz bardziej pogrążającej się Luny. Jeżeli to wszystko się skończy najprawdopodobniej Jedi wyrzucą ją z zakonu. Co najprawdopodobniej jeszcze gorzej nią wpłynie. Ale kto popełnił błąd? Jej nauczyciel? Chyba nie. Raczej ci, którzy ją otaczają. Najprawdopodobniej Luna potrzebowała więcej przyjaźni, niż jej okazywano…echhh ci Jedi. A twierdzą, że są tacy nieskazitelni.
~-Gówno prawda
Powiedział sam do siebie Artemis, gdy przystanął w miejscu. Poczuł jak obiega go jakieś ciepło. Dziwne ciepło lecz przyjemne. Jeżeli przełożyć to na fizyczną formę można powiedzieć, jakby był to przepraszający uścisk To się wydało Artemisowi co najmniej dziwne po tym jak przed chwilą go potraktowała. Zdecydowanie, jeżeli przeżyją będzie musiał z nią porozmawiać. Porozmawiać i pokazać, do czego prowadzi ścieżka, na którą coraz bardziej zbacza. Kiedy był już przy wejściu do kokpitu usłyszał głośny plask, po czym wszedł do pomieszczenia. Na miejscu zastał Caspera, który udaje, że nic nie widzi, Uriel stojącą, z której złość wręcz się wylewała oraz Samuela z poważnym śladem na twarzy. Mniej więcej domyślał się, co mogło się tutaj wydarzyć. Silverword starał się wyprowadzić z równowagi Uriel, co mu się najwyraźniej udało. I chyba wiedział, jak to zrobił. Ruszył pospiesznie przez kokpit.
-Robienie sobie ze mnie królika doświadczalnego nie jest zbyt dobrym sposobem, aby się więcej o mnie dowiedzieć. Tym bardziej nie powinno się robić tego na osobach, które mnie otaczają.
Wycedził cicho Artemis do myśli Samuela. Czuł się okropnie, wiedząc, że Uriel musi cierpieć przez niego samego. Nie.. to nie jego wina. To wina tego dupka przed nim.
Artemis odetchnął i puścił Silverworda, po czym podszedł do głównej części kokpitu. Planeta do której się zbliżali byłą teraz o wiele większa, niż w tedy, gdy ten kokpit opuszczał.
Odwrócił się w stronę Uriel i powiedział poirytowanym głosem.
-Co tu się stało?
Mniej więcej znał odpowiedź, ale chciał wiedzieć, co tu się wydarzyło dokładnie.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak Uriel jest wytrącona z równowagi. Igrając z ogniem chwycił ja uspokajająco za dłoń.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Pon 21:11, 27 Mar 2006    Temat postu:

Samuel mówił.

Samuel czekał.

Samuel się doczekał.

Dłoń Khaan przecięła ze świstem powietrze…niczym miecz, szpecąc twarz Silverword’a. Padawan miał nadzieje, że uda mu się pozbyć tej rany bez śladu…inaczej…Khaan na pewno tego pożałuje.

Ale teraz miał świetny dowód! Głupia dziewczyna. Uczyniła to, co uczynić miała. Tak jak przewidział Samuel!

Nie miał zamiaru stracić takiej okazji.

Po uderzeniu Khaan, pozory szaleństwa znikły-jedi uśmiechnął się za to w…tryumfie?

- Nie rozkazuj mi, Khaan. Kto jak kto, ale TY nie możesz mi rozkazywać. I nie składaj przysiąg, których możesz nie spełnić.
Jej słowa nie wywarły na nim żadnego wrażenia, ba-w pewnym sensie, na jego twarzy pojawił się cień rozbawienia.

Samuel nie bał się Khaan. To Khaan powinna bać się jego po tym, co zrobiła, po tym, jak dała mu się zmanipulować. Po tym, jak naraziła nie tylko siebie, ale też Artemisa.

O, o głupcu mowa! Właśnie przyszedł i też myśli, że Samuel się go przestraszy.

Głupi i głupia się mylą. To ONI powinni się go bać.

Strach…czymże jest strach? Zależy, kogo on dotyczy-jeśli Samuela, jest jego wrogiem; jeśli kogoś innego i strach można wykorzystać…to może nie przyjacielem, ale na pewno sojusznikiem-bo strach dotyka praktycznie każdego-poprzez dziecko, poprzez wojskowego, na samym Yodzie zapewne kończąc. Strach to…narzędzie.

Samuel popatrzył się na swoich przyjaciół…z wielką troską.
- Cóż, drogi Artemisie…przykro mi, naprawdę przykro, że to co was łączy, ma na was aż tak zły wpływ-wasze…uczucie…jest niebezpieczne i niepotraficie go kontrolować. Sprawia, że Ciemna Strona łatwo was zwodzi i zdobywa. Czego dowód -zebrał palcem nieco swojej krwi, po czym wycelował nim w Artemisa- mamy tutaj. I niestety…- westchnął, z wielkim żalem, takim samym jak na jego twarzy, takim samym jak ten, który mogli usłyszeć w jego głosie-…z wielkim niepokojem patrzę na to, jak coś tak wspaniałego kieruje was w otchłań Ciemnej Strony. Dlatego…dlatego wiem, że z troski o was, jako wasz dobry przyjaciel, niepozwolę na to. Jeśli zauważe, że to staje się coraz bardziej niepokojące…-zawiesił głos-…to będę musiał podzielić się mymi obawami z Radą Jedi. Być może oni podejmą odpowiednie kroki, by przerwać waszą drogę ku Ciemnej Stronie w porę.
Znów przerwał i uśmiechnął się. W tym uśmiechu była nadzieja…i niedostrzegalne *coś*.
Po chwili mówił dalej, w jego głosie również rozbrzmiewała nowa nadzieja.
- Mam jednak nadzieję, że nie będę musiał tego robić, prawda, przyjaciele? Samuel nie będzie musiał tego robić…

Żbik - zkuliminujcie jakoś ładnie tą rozmowe, to rozbije w końcu wasz statek:-)


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Wto 10:36, 28 Mar 2006    Temat postu:

- Ty… - warknęła i już miała zamiar kolejny raz wymierzyć policzka Silverword’owi, dużo mocniejszego niż poprzedni, ale coś ją powstrzymało. Dłoń Artemisa, słowa Silverworda, a może obecność Caspra, nie ważne. Odetchnęła głęboko, a następnie spojrzała na padawana z mieszanką nienawiści i pożałowania.- Myślisz, że Rada spokojnie będzie patrzyła na twoje podstępne knowania…? To też nie jest droga Jedi, jeżeli więc będziesz mnie… mnie szantażował Mistrzowie dowiedzą się o tym… Sam kroczysz po ścieżce Ciemnej Strony, więc nie groź mi… - i zapewne nie byłby to koniec jej wypowiedzi, ale nie dane im było usłyszeć reszty.

Casper, który do tej pory udawał, że go nie ma i chyba starał się nie słyszeć co Jedi między sobą mówią odwrócił się, a jego twarz była biała niczym kreda.
- Nie wiem… Nie chce wiedzieć jakie macie zatargi między sobą, ale radzę się czego trzymać, lądowanie nie będzie przyjemne.- powiedział starając się jeszcze zrobić cokolwiek, aby w miarę zminimalizować szkody.

Uriel odwróciła wzrok od Silverworda i usiadła w jednym z foteli, nie puszczając przy tym dłoni Artemisa. Próbowała chociaż trochę się uspokoić, powtarzała w myśli kod Jedi, jednak teraz zdawał się on tracić na znaczeniu… Co będzie to będzie…

[off] Dobra, nie odpisujcie już, po prostu rozbijmy się jak ludzie i grajmy dalej Wink [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Wto 12:36, 28 Mar 2006    Temat postu:



Casper miał racje, gdy na pokładzie Daru Naboo rozgrywał się dramat, sam statek zmierzał ku tragedii. Gdyby nie pasy pasażerami trząsłoby zapewne tak jak pozbawionym silników opadającym statkiem. Jednak to nie drżenie była najgorsze lecz dźwięki, odgłosy przeciążonego metalu i wyginanej durastali. W ostatnim błysku Uriel ujrzała powierzchnie planety, gdzies w oddali zielono-brunatna wstęga zapewne rzeka, a tak niemal bezkresne morze zieleni tropikalnej dżungli.

Jednak nic więcej nie dostrzegłą gdyż z tyłu pojazdu rozległ się trzask i Dar przyspieszył swój upadek kręcąc się wokół właśnej osi, wprost w odmety jeziora...

Z pluskiem, sykiem i kłebami pary statek uderzył w powierzchnie, by po chwili za sprawą siły wyporu wypłynąć, chwile później w toń wpadło odłamane skrzydło.

- Uff żyjemy czy tylko mi się zdaje - powiedział Casper rozpinając pasy, spojrzał na... coś co kiedyś było kokpitem statku, teraz plątaniną kabli martwej zgrzanej bryły metaluw której byli uwięzieni, pokiwał z rezygnacją i odwrócił się w strone Jedi

- Nic wam nie jest?[img][/img]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Żbik dnia Wto 22:30, 28 Mar 2006, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Zgrywa » Retrospekcja: Łowca w strugach deszczu
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Następny
Strona 10 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group