FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Retrospekcja: Łowca w strugach deszczu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Zgrywa » Retrospekcja: Łowca w strugach deszczu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Wto 13:25, 28 Mar 2006    Temat postu:

Artemis siedział brutalnie wgnieciony w resztki fotela, choć na szczęście nie odniósł dużych obrażeń. Wiele zadrapań oraz poważniejsza rana na dole pleców nie były w stanie go powstrzymać. Rycerz odruchowo próbował się wygrzebać z fotela, lecz nie był w stanie. Zmiażdżone części kokpitu tak łatwo nie chciały go wypuścić. Odruchowo spojrzał na metalowe „coś” co jeszcze niedawno najprawdopodobniej było częścią posadzki a teraz nie dawało mu wyjść i użył mocy, by ten kawał poskręcanego żelastwa uderzył w resztki ściany naprzeciwko. W końcu był wolny.
Artemis wstał i rozprostował się. Wtedy dopiero zobaczył jakie miał szczęście. Tuż obok miejsca, w którym siedział wystawały ostre niczym włócznie pręty, które gdyby fotel Artemisa był o jakieś pół metra bardziej w lewo przedziurawiły bo go jak sito. Rycerz odetchnął tylko i kiwnął dawkowanie pokazując Casperowi, że nic mu nie jest.
~ Ciekawe co z resztą załogi…
Pomyślał sobie po czym przechodząc wokół zniszczonych płatów metalu oraz trzeszczących kabli szukał reszty kompanów. W głębi duszy bał się, że Uriel mogło coś się stać.
~-Oby nie…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Wto 13:40, 28 Mar 2006    Temat postu:

- Ta misja to był chyba najgłupszy pomysł, na jaki mógł wpaść jedi- przeklinała w myślach- mogłam sobie teraz siedzieć na Coruscant, ale nie muszę tarzać się w jakimś bagnie
Luna leżała na podłodze utrzymując nad sobą za pomocą mocy duże kawałki pokładu, które bardzo chciały na nią spaść. Wytężyła, swoje zmysły i odepchnęła je. W sumie nic jej nie było powierzchowne zadrapania na twarzy.... i przebita dłoń kawałkiem metalu, który nie chciał wyjść
-Piekielnie bolisz wiesz?!
Dziewczyna chwyciła w drugą, zdrową dłoń miecz i rozcięła kawałek kadłuba, aby się wydostać z wraku
-No pięknie, na gorszą planetę spaść nie mogliśmy...

-Jest tu ktoś

Ręka krwawiła dość mocno, przez co Jade traciła dość dużo sił i nie mogła zlokalizować jedi, przez co nie wiedziała czy im się udało przeżyć...
 Powrót do góry »
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Wto 14:02, 28 Mar 2006    Temat postu:

Głębokie zanurzenie…

- Dziękuję… Dziękuję za to wielkie jezioro…- mruknęła dziewczyna ocierając twarz. Pod opuszkami palców wyczuła długie, lekko krwawiące zadrapanie ciągnące się od prawego ucha pod oko. Na szczęście nie było głębokie i Khaan miała nadzieję, że szybko się zagoi. Poza policzkiem nie odniosła specjalnych obrażeń, jedynie parę mocniejszych cięć i siniaki… No i jej najlepsze spodnie… lekko zszarpane, ale to nic, większym problemem było rozcięcie na lewym udzie… Cholera! Przynajmniej miecz był na swoim miejscu…
- Nic mi nie jest.- powiedziała wyprzedzając pytanie Caspra i Artemisa.

Z lekkimi trudnościami udało się jej wstać z fotela na którym siedziała, dopiero teraz, przy wstawaniu poczuła ostry ból w okolicach żeber. Podwinęła nieco koszulkę, a jej oczom ukazał się ciemny siniak, który przy każdym najmniejszym ruchu, nawet oddechu bolał okropnie.
- Taaak… Poza paroma złamaniami wewnętrznymi i wątrobą w okolicach gardła to wszystko ze mną w porządku…- szepnęła do siebie sprawdzając, czy wszystkie kończyny SA na swoim miejscu i w należytym stanie. Na szczęście były.
- Nic Ci nie jest…?- spytała Artemisa, a kiedy zauważyła pręty przy jego fotelu uniosła tylko brwi.- Gdzie Luna?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Wto 20:06, 28 Mar 2006    Temat postu:

Gdy Silverword miał odpowiedzieć-zarówno na pytanie, które skierował do niego mentalnie Artmis, jak i na pytanie „werbalne” Khaan, nadeszło nieodwołalne.
Nadszedł wstrząs.
Nadzedł następny wstrząs.
Nadeszła straszliwa symfonia dźwięków.
Nadszedł koniec.


Koniec, a może nowy początek?
Udało im się! Udało im się przeżyć! Jednak Moc im sprzyjała.
Wieczność, a przynajmniej czas upadku durastalowej dla Samuela, przepełniał strach. Strach, który powoli sprawiał, iż Samuel rozpaczliwie szukał jakiejkolwiek deski ratunku. Całą swoją siłą starał się niepozwolić, by cokolwiek, co przypadkiem miałoby go zabić, zrobiło mu krzywdę.
I udało mu się. Nic go nie przebiło, przynajmniej niczego jeszcze nie zauważył-albo to dzięki jego staraniom, albo po prostu Moc mu sprzyjała…
Otworzył oczy-durastalowy kolos zniekształcił się konkretnie. Ale na szczęście nie stała mu się krzywda.
Rozpiął, lekko drżącymi dłońmi pasy, po czym wyprutym z emocji głosem powiedział.
-Ja żyje. Po czym, dodał cicho, tak chicho że tylko on to mógł usłyszeć…
…jednak.
Nie odzywał się. Odpowiedział jeszcze tylko Artemisowi na pytanie, które tamten zadał mu telepatycznie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Wto 20:31, 28 Mar 2006    Temat postu:

Artemis mimowolnie odetchnął, gdy zobaczył Uriel całą. Aż tak się do niej przywiązał? Najwyraźniej. Ale czy było to dobre? Czy nie narażał ją tylko przez to?
Rycerz ruszył przez odruchowo w kierunku padawanki, lecz to co zobaczył nieco go przeraziło. Rana głowy, liczne zadrapania oraz cięcia i duży siniec.
-Wiem, że jesteś silna i nie takie sytuacje przeżywałaś, ale na pewno nie potrzebujesz pomocy?
Powiedział Artemis na tyle spokojnie na ile potrafił, po czym spojrzał w górę, tam gdzie kiedyś był dach, lecz teraz miał widok na niebo. Przejrzyste niebo. Duszny klimat, liczne przelatujące owady oraz dźwięki dżungli szybko dały o sobie znać. Artemis, zabijać jednocześnie jakiegoś owada który osiadł mu na karku odpowiedział na pytanie Uriel:
-Nie mam pojęcia gdzie jest Luna, ale mam nadzieję, że nic jej nie jest.
Skupiając się i stając w bezruchu rycerz przesądował cały wrak.
Wyczuł jej słaby, rozkojarzony „sygnał” mniej więcej w miejscu, w którym się ostatni raz widzieli.
-Luna znajduje się w swojej kajucie. Jest żywa, ale nie potrafię powiedzieć nic więcej.
Plask. Kolejny owad. Artemis zdjął płaszcz, który nosił gdy znajdował się jeszcze na statku w zimnym kosmosie, lecz teraz w taką duszną pogodę był co najmniej nie na miejscu. Rzucił go niedbale na resztki fotelu i podwinął rękawy.
Wtem do jego myśli wdarła się obca siła. To Samuel przekazał mu wiadomość.
~Albo jest głupcem, albo kłamstwo tym razem wyjątkowo mu nie wyszło…
Pomyślał sobie rycerz, odwrócił się w kierunku Silverworda i tylko parsknął z mieszanką ironii, śmiechu i niedowierzania. Wolał pozostawić to bez komentarza.
-Najlepiej będzie, jeżeli wszyscy udamy się wyciągnąć Lunę z tego wraku. Ostatnio narzeka na samotność, więc lepiej pokazać jej, że do tej drużyny należy. Inaczej będzie tylko gorzej.
Plask. Kolejny natrętny mały owad padł tuż przed twarzą Artemisa.
~Nie chciał bym tutaj mieszać…
Pomyślał sobie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Wto 22:06, 28 Mar 2006    Temat postu:

- Jeszcze nie umieram, więc chyba wszystko ze mną w porządku.- odpowiedziała starając się nie robić zbędnie głębokich wdechów… ani zbyt długich wydechów, za każdym razem czuła kłujący ból jakby ktoś rozrywał jej skórę gołymi rękoma.- Jedno jest pewne- na tej planecie na pewno nie zamarzniemy.- mruknęła przewiązując kurtkę w pasie. Wolała ją wziąć bowiem nic nie zapowiadało rychłego rachunku, a noce na ciepłych planetach raczej zbyt często ciepłe nie są… No i jeszcze zawsze kurtka mogła prawić rolę moskitiery przed tymi cholernymi robakami!
- Taaa… No to chodźmy skoro tak twierdzisz.- powiedziała dziewczyna, ale wtedy usłyszała ciche wołanie, po głębszym zastanowieniu, było to wołanie Luny.- Chyba jednak znalazła wyjście. My tez powinniśmy.- odparła spoglądając w górę, a konkretniej na dziurę w suficie, która teraz mogła się nadzwyczaj przydać.- Podsadź mnie- mruknęła krótko, a po chwili już stała na szczątkach statku, wdychając świeże powietrze... Jak jej tego brakowało…
- Luna, nic Ci nie jest?- krzyknęła w stronę czarnej czupryny padawanki, którą dostrzegła w sumie przypadkowo.- To Lunę już mamy. Ładna planeta, w sumie mogliśmy zawsze trafić gorzej.- uśmiechnęła się Uriel zaglądając przez dziurę do wnętra statku.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Wto 22:15, 28 Mar 2006    Temat postu:

-Umierająca jeszcze nie jestem, a co z wami?
Dziewczyna skrzywiła się w grymasie, rana krwawiła coraz to gorzej, lecz mimo to dziewczyna ruszyła pomóc reszcie

-Nic wam nie jest?

Luna wdrapała się na dach i spuściła kurtkę w dół

-Casper, chwyć się, spróbuję cię wyciągnąć

Dziewczyna robiła, co w jej mocy, lecz na nic to się zdało, straciła za dużo sił, aby wciągnąć chłopaka do góry

-Wybaczcie, nie dam rady

Kiedy dziewczyna się nachyliła, aby zobaczyć, jaka sytuacja panuje tam na dole, kilka kropel krwi spadło na głowę Artemisa...
 Powrót do góry »
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Wto 22:28, 28 Mar 2006    Temat postu:

Artemis prowadził właśnie zaciętą walkę z komaro-podonymi insektami.
-No, strasznie ładna
Odparł ironicznie rycerz wiążąc sobie włosy z tyłu.
-Dziwne…wydawało mi się, że powinniśmy mieć jakieś towarzystwo. A tymczasem ktoś tu nas ściągnął i zostawił w samym środku jakiejś… dżungli?
Nagle poczuł, jak coś kapnęło mu na ramię i na czoło. Odruchowo skierował dłoń aby zbadać dziwną ciecz.
-Krew?
Powiedział sam do siebie. Podniósł głowę i wtedy dopiero zrozumiał. Nad nim stała na chwiejnych nogach Luna, która miała obfitą ranę dłoni.
-Wiesz Luna, lepiej będzie jak tutaj zejdziesz. Samuel cię opatrzy, w końcu jest najlepszy w tej dziedzinie mocy z nas wszystkich.
Mówiąc to kiwnął głową Khaan aby jakoś pomogła zejść z poszycia dachu partnerce.
-To co robimy dalej? Tworzymy z tego wraku jakąś bazę wypadową, czy może będziemy cały czas brnęli naprzód?
Powiedział Artemis do wszystkich, po czym spytał się Caspera.
-Może potrafimy się jakoś połączyć z radą Jedi? Albo chociaż z jakąś inną planetą?
Co prawda nie sądził, aby to było możliwe przy takim stanie statku, lecz trzeba było sprawdzić każdy wariant.



Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Śro 8:35, 29 Mar 2006    Temat postu:

Dziewczyna skrzywiła się w wymownym geście

-Wiesz Artemis, lepiej będzie jak wy do mnie dołączycie

Luna powoli zeszła z dachu czegoś, co kiedyś było dość ładnym statkiem. W tym miejscu nie było dużo wody, zaledwie po kolana, jednak to utrudniałoby poruszanie się

-Dobra ruszcie się z tego wraku, nie mam zamiaru tutaj czekać na niewiadomo, co

Jade nie czekając na resztę zrobiła kilka kroków, lecz po chwili zatrzymała się
-nie powinniśmy się rozdzielać- mówiła w myślach- na dodatek te robactwo!
 Powrót do góry »
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Śro 13:00, 29 Mar 2006    Temat postu:

[off] Ja nie chce nic mówić, ale to, ze żyjemy świadczy raczej o tym, ze jezioro jest dość głębokie, a przynajmniej na tyle, żeby statek się w nim w całości zanurzył i wypłynął więc śmiem wątpić, abyś znalazła miejsce gdzie woda sięga do kolan, chyba że jak Jezus umiesz chodzić po powierzchni wody…[/off]

Uriel wciągnęła Caspra na dach, przejmując pałeczkę po zmęczonej Lunie. Chłopak na szczęście był dość sprawny, więc specjalnej siły nie musiała wkładać w pomaganie mu, za co dziękowała w duchu… Ból żeber nie dawał jej wytchnienia.
- Mam nadzieję, że wy wejdziecie już bez pomocy.- powiedziała lekko zdyszana po czym usiadła wpatrując się w słońce. Mogli trafić gorzej… Znaczy, wiadomo ‘nie chwal dnia przed zachodem słońca”, ale planeta się jej…podobała…

- No nie… Nie zniosę tego dłużej…- mruknęła pod nosem i bez zbędnych ceregieli złapała za swoją bluzkę i pociągnęła. Materiał nie oponował i po chwili jedyne co zostało była góra doczesnego ubrania zasłaniająca to co powinna w dość lakoniczny sposób oraz długi, poszarpany pasek. Dość niedbale obwinęła pasek mocno wokół swojej tali, nie był to pierwszorzędny opatrunek ale na razie musiał jej wystarczyć.
- Jestem za zabraniem tego co najpotrzebniejsze. Jeżeli ktoś nas tu ściągnął to zapewne wie gdzie się rozbiliśmy… Tutaj nie jesteśmy bezpieczni.- powiedziała głośno tak, żeby wszyscy, rozproszeni po całym statku dobrze ją usłyszeli.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Śro 19:25, 29 Mar 2006    Temat postu:

A niech sobie Artemis sądzi, co chce-nie obchodziło go to zbytnio. Ważne było to, po co to robił. Sądził tylko, że Artemis powinien wiedzieć, dlaczego.
Silverword nie był weteranem tego typu „przygód”-znacznie bardziej od wypraw w nieznane wolał obracać spiski przeciwko tym, którzy je knują, prowadzić negocjacje czy poznawać Moc.

Niekoniecznie tak, jak sobie inni życzyli.

Teraz jednak młody Padawan sobie stał i obserwował, jak jego przemili i kochający go przyjaciele starają się pomóc Jade-która prawdę mówiąc powinna być w stanie poradzić sobie sama (każdy Jedi powinien być samowystarczalny)…ale Luna już po raz drugi potrzebowała pomocy innych. Kiedyś to źle odbije się na niej samej, tak samo jak nieumiejętność trzymania emocji na wodzach u Khaan. Ech, Samuel powinien zostać chyba Mistrzem i nauczać ich, jak powinni sobie radzić…co w pewnym sensie robi.
Dlatego Samuel nie ma najmniejszej ochoty „uleczyć” Luny. Niech się sama leczy, on co najwyżej wskaże jej drogę. Nauczy się czegoś…i Samuel nie będzie się męczył już w przyszłości, ech.

Gdy już wszyscy rozbitkowie (poza Artemisem) byli na dachu, Silverword podszedł do „wyjścia”, przez które następnie wskoczył na górę, wspomagając się Mocą. Robactwo trzymało się zdala (przynajmniej taką Samuel miał nadzieje), gdyż odstraszał je swymi zdolnościami Jedi. Co Samuel zrobiłby bez Mocy…?
Przerażało go perspektywa odcięcia od Mocy. Byłby wtedy jak niewidomy, pozbawiony pomocy z zewnątrz, błądzący w ciemnościach…

Gdzie byli? Na planecie tropikalnej…ble. Nie lubił tych klimatów, odstraszały go.
Nic nie mówił…był ciekaw, co jego kompania ustali. On najwyżej skrytykuje.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Śro 21:43, 29 Mar 2006    Temat postu:

Artemis rozpędził się i odbił się o podłoża wskakując na przypaloną ścianę, która teraz wygodnie ułożyła się pod wpływem ciepłą gdy spadali niczym jakaś półka. Następnie Artemis ponownie odbił się od podłoża i wskoczył na dach ich dawnego środka transportu. Zabijając jednocześnie kolejnego irytującego owada przyjrzał się dokładnie scenerii. Musiał mimo wszystko przyznać, ze podobało mu się tutaj. Może było nieco za gorąco.. no i te insekty.
Mimo wszystko wzrok Artemisa podążył odruchowo w kierunku Uriel, a raczej tego co miała odsłonione, lecz szybko się na tym złapał i z powrotem zaczął przypatrywać się horyzontowi.
Mimo wszystko uśmiechnął się sam do siebie. Zmienił się. Musiał to przyznać. Stanął obok Uriel i uśmiechnął się porozumiewawczo, po czym nieśmiało objął ją ręką wpatrując się jednocześnie w horyzont Zdecydowanie ta wyprawa zaczynała robić się ciekawa. Co prawda zrzędzący z tyłu Samuel psuł nieco klimat, ale i tak mogli skończyć gorzej. Przynajmniej każdy przeżył. Ciemny rycerz miał cichą nadzieję, że po drodze napotkają jakieś przeciwności losu. Jego miecze już dawno nie były aktywowane, a walka należała do jego największych rozrywek.
-To co właściwie teraz robimy?
Skierował to pytanie do wszystkich rozbitków.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Luna Jade
Gość







 Post Wysłany: Czw 19:03, 30 Mar 2006    Temat postu:

[OFF]Sorki moja droga, ale nie miałaś sprecyzowanego ile znajduje się wody, mogliśmy równie dobrze wylądować w płytkim bajorku, więc miałam prawo napisać tak, jak chciałam [/OFF]

-Proponowałabym wdrapać się na jedno ze wzniesień czy nie widać jakiś zamieszkałych osad, ale przede wszystkim wydostańmy się z tej wody, strasznie przyciąga robactwo

Luna odpędzała od siebie owady, lecz na marne, co chwile przylatywały inne

-I niech mi ktoś pomoże wyciągnąć to żelastwo z ręki, bo daleko nie zajdę

Dziewczyna oparła się o kadłub statku i czekała cierpliwie aż wygramolą się z tego wraku
 Powrót do góry »
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Czw 20:26, 30 Mar 2006    Temat postu:

[off][GM] Żbik (29-03-2006 11:27)
ale można założyć że jest duże i głębokie
Uriel (29-03-2006 11:27)
gdyby było płytko uderzylibyśmy w ziemie
[GM] Żbik (29-03-2006 11:28 )
btw na stronie 10 i 11 sa obrazki Wink [/off]



- Hmm… Nie jest TAK źle.- uśmiechnęła się padawanka strzepując z ramienia kolorowego owada.- Znaczy… Zawsze mogliśmy trafić na coś w rodzaju Geonosis, a tam owady są … cupinke większe.- dodała w stronę Artemisa, który chyba nie był zachwycony z nowych towarzyszy.

- Masz na myśli tamte…’pagórki’…?- spytała Uriel wskazując na wysokie wzniesienia.- Idź przodem.- mruknęła czując już ból żeber kiedy będzie wspinała się na górę. Hmm… W takich chwilach mówi się chyba ‘dziękuje postoję’.- Daj rękę, wyjmę ci to żelastwo.- powiedziała podchodząc do Luny.- Może szczypać, ale chyba jesteś do tego już przyzwyczajona.- mruknęła wspominając potyczkę na farmie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Nie 23:51, 09 Kwi 2006    Temat postu:

Po dojściu do siebie i jako takim opatrzeniu co poważniejszych ran cała piątka starała się wycisnąć z wraku co tylko się dało. Casper z uporem lepszej sprawy starał się naprawic komunikator dalekiego zasięgu, jednak tak czułe urządzenie nie miało prawa działąć po niemalze całkowitym przetopieniu na surowce pierwotne.

Szczęśliwie, nie wszystko zostało zniszczona, najważniejsza - pokłądowa apteczka pozostałą nienaruszona. Również zestaw ratunkowy jak i pare narzędzi ocałało z katastrofy. Znaleźli też troche ubrań, jednak kompletnie przemocznone gdyż statek mimo iż osiadły zapewne na skałąch coraz szybciej nabierał wody, co zmuszało Jedi do brodzenia po pas w toni. Nagle poszukujacy uszłyszeli westchnienie Uriel:
- Jakie piękne... - zaciekawieni oderwali wzrok od akcji poszukiwawczej by ujrzeć... zwierzęta które wyglądały na przerośnięte kozły lub kozice [zwierz kanoniczny] Stadko tych niby kozłów przybyło nad jezioro i z właściwą ostrożnością zaspokajało pragnienie. Nagle jednak coś je spłoszyło i pobiegły w las.

Nagle Casper lekko zaniepokojonym głosem zaalarmował
- Słuchajcie w tej wodzie coś pływa, przed chwilą ujrząłem coś jakby węża... - Słysząc te słowa Samuel natychmiast wyczulił swe zmysły... rzeczywiście w głebi czaiło się coś dużego, drapieżnego coś co ich zauważyło i płyneło szybko w ich strone, za szybko. Uważajcie zdążył tylko ostrzec towarzyszy nim sam zniknął pod wodą podcięty przez wężowatego drapieżce...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Samuel Silverword
Spam Lord



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ZADUPIE

 Post Wysłany: Wto 11:45, 11 Kwi 2006    Temat postu:

Wszyscy pracowali, to i Samuel pracował.
Sytuacja nie była najlepsza...i ta woda...brr! Silverword był całkiem przemoczony, co zbytnio go nie radowało-chociaż i tak na razie nie powinien się swoją prezencją przejmować, bo prędko inteligentnej formy życia nie spotkają.
A jak spotkają, to do tego czasu ciuszki już wyschną.

I gdy tak pracowali, naglę Khaan zauważyła jakieś zwierzątka.
Może obiad z nich będzie.
Coś je spłoszyło. Czy rozbitkowie? Raczej nie, bo oni krzątają się już tutaj jakiś czas.
Coś w wodzie...
Przypuszczenia Samuela potwierdziły jeszcze dwie rzeczy.
Pierwsza, to uwaga Caspra.
Druga, to to, że ów tajemniczy wodny potwór postanowił chyba Samuela utopić a potem zrobić sobie z niego obiad.
...
Niedoczekanie!
Samuel sięgnął po swoją najpotężniejszą i najlepszą broń-po Moc.
Miecz i tak by mu się pod wodą nie przydał, nie chciał by mu się zepsuł.
I nie chciał stworzeniu zrobić krzywdy...
...przynajmniej nie fizycznej.

Silverword postarał się jak najszybciej dostać do umysłu stworzenia, a następnie...a następnie oddziaływać nań jednym z najpotężniejszych bodźców.
Czymś, co ma swój wpływ czasem i na "wielkich i mądrych Mistrzów Jedi".
Czymś, co napewno nie jest przyjacielem Samuela, ale jest jego sojusznikiem.
Strachem.
Stworzenie nie było chyba na tyle głupie, by nie uciec, gdy jego umysł, jego instynkt podpowiada mu, że zbliża się jeszcze większy i potężniejszy drapieżnik, że spotka go z jego kłów śmierć, że należy uciekać jak najprędzej...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Żbik
Wredny kocur



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru

 Post Wysłany: Sob 0:50, 22 Kwi 2006    Temat postu:

Poprzez przestrzeń Mocy popłyneła fala strachu, nawet inni Jedi to odczuli, przez krótką chwile przed oczami staneła ich największa obawa... ale to była tylko chwila, a może wręcz zludzenie? Jednak dla stwora złudzenie było niemal prawdziwe. Już po chwili Samuel poczuł jak uścisk wokół jego nóg zelżał a drapieżnik w popłochu odpłynął szukać schronienia przed zgubą.

Cały przemoczony, jednak żyw Samuel wynurzył się z wody prychając i ze swego rodzaju dumą, jednak sam nie był pewien jak przyjmą takie oswobodzenie jego towarzysze...

Tymczasem Casper wydawał się zupełnie nieczuły na subtelne drgania Mocy, za to pozostał uwazny na to co działo się na Niebie:
- Torrent! - wykrzyczał. Czwórka Jedi spojrzała w powietrze, rzeczywiście w przestworzach na tle ciemnych burzowych chmur widoczna była biała sylwetka myśliwca Republiki. Czyżby gdzies w pobliżu miał się znajdować garnizon WARu? zastanawiali się rozbitkowie.

Rzeczywiście, możliwość że pojazd został wysłany z misją rozpoznawczą wydawała się być prawdopodobna. Tym bardziej, że w momencie w którym znalazł się nad jeziorem zniżył lot jakby skanował wybrzeże i tafle jeziora.

Na to czekali, Casper nawet zaczął podskakiwac by zwrócic uwagę statku. W serce jedi zagościła radość gdy Torrent obrał kurs w ich strone i znikłą tak nagle jak statek się pojawił, gdy w statek z nieboskłonu trafiły świetlne promienie, aż nadzieja rozitków rozbłysła w krótkiej eksplozji a jej szczątki opadły do jeziora...

Zaskoczeni, przerażeni spojrzeli w góre by pośród zbierających się chmur ujrzeć wyłaniający się kształt nieznanego statku o masywnej kosntrukcji.

Zaskoczeni takim obrotem wydarzeń spoglądali to po sobie, to na wyłaniający się pojazd, to na tafle jeziora na którą spadły pierwsze krople deszczu...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Sob 15:58, 22 Kwi 2006    Temat postu:

Artemis obserwował Samuela, który w jednej chwili zniknął nagle wciągnięty pod wodę. Chwycił za pas z mieczami świetlnymi w celu odpięcia go i wskoczenia do wody. Wiedział, że jeżeli szybko czegoś nie zrobi, z młodym padawanem może być naprawdę źle. Ciemny rycerz podszedł do krawędzi zbiornika z zamiarem skoku, gdy całe jego pole widzenia nagle znikło. Wszystko stało się czarne. Artemis wyciągnął ręce przed siebie, lecz ku jego przerażeniu nie widział ich, nawet jeżeli miał je tuż przed oczami. Wtem przed nim pojawiła się postać stojąca w jakimś dziwnym półmroku. Artemis od razu rozpoznał kto to jest. Ale chwila. .to nie może być realne. Co ta istota tutaj robi? Wtem wokół przybysza pojawiło się nagle wiele innych twarzy, które otoczyły Artemisa.. twarzy które dobrze znał.
Rycerz upadł na kolana i chwycił się za głowę. Skoncentrował się. Dziwne osoby pomału zanikały, a ciemność przechodziła w jasność. Nagle poczuł się jakby wypadł z jakiegoś tunelu z ogromną prędkością. Z powrotem był na jakiejś egzotycznej planecie wraz z grupką padawanów. Spojrzał w ich stronę. Wyglądali, jakby byli pod działaniem jakiejś mocy. Ich oczy ruszały się na wszystkie strony, a usta lekko drgały. Niezależnie jednak co robili wszystkie twarze padawanów wyrażały jedno uczucie-strach. Wtem za pleców Artemisa dobiegł głośny plusk. Jakimś cudem Samuel wyszedł z tych objęć tutejszego zwierzęcia. Spojrzał ponownie na towarzyszy. Każdy z nich wracał właśnie do normy, niczym Artemis przed chwilą.
-Niezła sztuczka
Burknął rycerz w stronę Silverworda., lecz dalszą rozmowę zakłócił Casper wołając jak oszalały.
Faktycznie, niedaleko nich pojawił się myśliwiec WAR`u. Rycerz odetchnął z ulga. Najwyraźniej właśnie pokrzyżowali plany zamachowca.
~Transporter zabierze nas do jakiejś prowizorycznej bazy, skąd wrócimy na Couruscant i zdamy z tego wszystkiego raport.
Myślał sobie, gdy kierujący się w ich stronę transportowiec… wybuchnął . Coś w niego uderzyło!
-Separatyści?...
Powiedział sam do siebie z niedowierzaniem, obserwując jednocześnie szczątki wpadające do wody.
Wtem przed nimi pojawił się jakiś dziwny konstrukt. Coś przypominającego statek, lecz bardzo masywne.
-Uciekajmy
Krzyknął, aby wszyscy usłyszeli, po czym przystąpił do działania. Rozejrzał się pospiesznie. Brak stałego lądu…niedobrze. Widząc, iż statek zbliża się ku nim zanurkował do wody.
~-Obyśmy za bardzo się nie rozdzielili
Pomyślał Artemis jednocześnie machając rękoma i nogami.
Wtedy uśmiech pojawił się na jego twarzy. Jeżeli tak ma wyglądać trening Jedi, to mógłby przez takie coś przechodzić nieskończoność.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Zgrywa » Retrospekcja: Łowca w strugach deszczu
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11
Strona 11 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group