FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Dantooine - rozdanie drugie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Dantooine - rozdanie drugie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Indigo Tokken
Szpieg



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Koszalin

 Post Wysłany: Sob 12:52, 11 Lis 2006    Temat postu:

- Tak, szefie.

Mimo, że się uspokoił, czuł, że złość daje dziwną siłę. Nie czuł jej aż tak silnie nigdy. Ale... jakby też zżerała od środka, odbierała rozsądek. Nie chciał tego, ale kusiło go. Nęciło jak jakiś narkotyk, afrodyzjak. Nigdy nie było to takie silne. Czyżby to miał na myśli mistrz ?

Gdy kroczysz cieniami, możesz poczuć głód. Głód furii i nienawiści. Kiedyś to zrozumiesz aż za dobrze...

Czuł, że już wraca pozwoli do stanu równowagi. Mogło to jednak pozostawić w nim jakiś ślad. Nie wiedział co o tym myśleć. Przyjąć to czy odrzucić.

- Zemsta nie jest najlepszym motorem do działania. - Poczuł jej dłoń na ramieniu. Musiał przyznać, że ten gest dodał mu trochę otuchy. - Jeżeli jednak trenowałeś zawzięcie, żeby zrównać się z nim umiejętnościami wówczas… Trening się opłacił, to na pewno. Vroot byłby dumny stając z tobą do walki.-

Heh i to ma być... pocieszenie ? Zdziwił się tym, ale nie pokazał. Czyżby chciała mu pomóc ? Nie, to tak łatwo nie minie. On o tym wiedział. I ona pewnie też. A przynajmniej się domyślała. To uczucie zagnieździło się głęboko w nim. I nawet on sam nie wiedział, jak się go pozbyć. Chyba naprawdę mogło go zjeść od środka. I musiał się nauczyć to kontrolować do perfekcji. Przynajmniej tak mu się wydawało.

- Tak, złość minęła. Wbrew pozorom znam pojęcie dyscypliny. Bez tego byłbym nikim. Wybaczcie mój wybuch. - Odwrócił się i z lekkim znużeniem oczekiwał końca podróży. Był niezwykle ciekaw co ich czeka na miejscu. Mimo tego, że znów poczuł znany sobie spokój i opanowanie, to chętnie by się wyżył. Nie powinien tak myśleć. Ale w tym momencie nie potrafił inaczej...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Czw 22:46, 16 Lis 2006    Temat postu:

Dwa skiffy, jeden za drugim, przemierzały bezkresne przestrzenie zielonej planety. Prowadząca maszyna obsadzona była republikańską ochroną, druga zajęta była przez dyplomatę i jego towarzyszy. Czas upływał, baron spał a jego dopiero co przybyły pracownik ucinał sobie pogawędkę z młodą padawanką. Artemis natomiast pogrążony we własnych myślach, wpatrywał się bezmyślnie w przesuwające się przed jego oczyma fragmenty krajobrazu. Lekki wiatr rozwiewał włosy pasażerów a szum traw i liści nielicznych drzew uspokajał i odnawiał ich siły przed zbliżającym się zadaniem. Nic nie zwiastowało niczego niezwykłego, niestety, także rychłego końca podróży. Lecące nad ziemią pojazdy wleciały tylko do kolejnego wąwozu jakich pełno mijali już po drodze...

Przekleństwo, które wyrwało senatora z krainy snu zwróciło również uwagę dowódcy ochrony, jednakże w przeciwieństwie do polityka, jedynie go rozśmieszyło. Kapitan nie mógł wybuchnąć śmiechem, bowiem chwilę później rahabański przywódca skierował do niego, wydawałoby się, rudymentarne zważywszy na okoliczności pytanie.
- Jesteśmy jak sądzę... w połowie drogi. - Rzekł zerkając na podręczny panel wbudowany w poręcz przedniego fotela.
- Przy sprzyjających warunkach dotrzemy na miejsce za około... - Rozpoczął nie zdoławszy jednak dokończyć. Potężna eksplozja szarpnęła nagle maszyną zrywając wszystkich z miejsc. Pierwszy skiff został bezpośrednio trafiony pociskiem i rozpadł się na kilkanaście mniejszych kawałków. W ciągu sekundy w drugi pojazd również uderzyła rakieta, która nie zdołała go jednak zniszczyć a jedynie uziemić. Statek uderzył dziobem w ziemię po czym położył się na boku. Żadnen z pasażerów nie odniósł poważniejszych obrażeń, niestety załoga pierwszej maszyny nie miała tyle szczęścia...

Kiedy huk ustał Broxin krzyknął do swego przełożonego, sięgając uprzednio po blaster.
- Wszystko w porządku sir?! Musimy się stąd czym prędzej ewakuować. Nie wiem kto to zrobił, ale zapewne nie zamierza tak łatwo się poddać. Kiedy zda sobie sprawę, że żyjemy, a to się na pewno niebawem wydarzy, to przyjdzie dokończyć zadanie. Będzie wreszcie użytek z waszych mieczy... – Rzekł rozglądając się dookoła. Większość otoczenia spowijał dym i pył, co w zasadzie uniemożliwiało zlokalizowanie niebezpieczeństwa za pomocą wzroku. Jednak niektórzy pasażerowie mogli jeszcze polegać na innych, szczególnych zmysłach...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Czw 23:49, 16 Lis 2006    Temat postu:

Vissan słuchał Broxina, w pewnym jednak momencie przestał na niego patrzeć, zamiast tego zmarszczył brwi słysząc coś jakby świst. Potem jego uszy uderzył odgłos wybuchu. Kątem oka dostrzegł kulę ognia. A potem poczuł wstrząs i kolejny, gdy ich pojazd zarył w ziemię.

Baron rozejrzał się - z pierwszej maszyny nie zostało - w jego - kilku ochroniarzy było chyba poobijanych. On sam - też miał tylko parę siniaków. Uriel - też chyba nie odniosła obrażeń, podobnie jak jego pracownik, oraz Artemis. Zanim baron zdążył coś powiedzieć, Broxin powiedział swoje, a w tym przypadku miał absolutną rację. Jednak to Vissan miał zamiar przejąć dowodzenie.

- Wszyscy cali? Wynosimy się stąd, zdala od skiffu, już! - Powiedział podniesionym głosem. - Kapitanie, dajcie mi jakąś broń, blaster albo chociaż wibroostrze. - W tym przypadku to drugie w rękach barona byłoby znacznie bardziej skuteczne. Wiedział jak załadować i odbezpieczyć blaster, a także jak strzelać. Jednak celne strzały - to co innego. Vissan jeszcze raz spojrzał dokoła.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Indigo Tokken
Szpieg



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Koszalin

 Post Wysłany: Pią 0:29, 17 Lis 2006    Temat postu:

Czuł na sobie lekko wiejący po jego twarzy wiatr, a szumiące drzewa i trawy niemal go hipnotyzowały oraz usypiały. Miał wrażenie, że zaraz zaśnie lub umrze z nudów. A komunikat dowódcy ochrony z pewnością nie podniósł go na duchu.

- Jesteśmy jak sądzę... w połowie drogi.

~~ To świetnie. Heh, chyba faktycznie będzie nudniej niż się spodziewałem... ~~

Jakże to było mylące stwierdzenie, gdy podróżując, ich maszyną mocno szarpnęło, gdy huk wybuchu niemal mu rozsadził bębenki. Co jak co, ale to go zaskoczyło i przez chwilę go zamroczyło. Po chwili potrząsnął głową i szybko ocenił sytuację. Leżał na ziemii, reszta wyglądała na całych... ale drugi pojazd z ochroną nie miał tyle szczęścia. Została z niego kupa żelastwa. Wstał i pomógł wstać parze Jedi. Kiwał twierdząco głową, gdy usłyszał sugestie lub rozkazy od Vissana i Broxina.

- Tak jest, cały i zdrowy. No, a już myślałem, że umrę z nudów. - Uśmiechnął się przebiegle i słuchając rozkazu szefa, starał się wydostać na zewnątrz. Wszystko spowijał wokół dym i pył, ale dla niego to nie było przeszkodą. Wystarczyło się jedynie skupić, by wyzwolić ukryte w sobie pokłady mocy...

Tak, czuł ją. Hmmm, wiedział, że nie unikną walki. I na to czekał. Uwielbiał ten dreszczyk emocji. Adrenalina zaczęła w nim niemal buzować. Pomagał, a przynajmniej próbował pomóc reszcie szybko wyjść z pojazdu i używając mocy starał się "wyczuć" wroga.

- Hmmm, czekamy na ich ruch, uciekamy, czy atakujemy szefie ?

Zastanawiał się nad tym. Sam by chętnie zaatakował, ale nie znał sił wroga. Może i lubisz emocje oraz walkę, ale głupcem też nie był. Tym bardziej jego zapał studziło stare jak galaktyka porzekadło - żywy ten, kto przezorny...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Pią 0:58, 17 Lis 2006    Temat postu:

Czarnoskóry oficer dogłębnie analizował sytuację, czas jakby zatrzymał się dla niego w miejscu a przynajmniej rzeczywistość spowolniła obroty. Kolejny zamach bombowy kosztował życie wielu ludzi, członków przypisanego mu oddziału. Znał ich o wiele dłużej niż dyplomatę, którego ochraniał. Zginęli tak daleko od domu, ale jednocześnie i frontu, tak daleko od spraw wagi galaktycznej...

Nie. On nie mógł dopuścić aby życie straciła jakakolwiek inna osoba. W drugim skiffie, prócz barona i jego przedziwnej świty, było jeszcze dwóch republikańskich żołnierzy i przysłany przez radę gmin wraz z transportem, pilot pojazdu. Niewielkie siły jakimi dysponował mogły okazać się niewystarczające, tym bardziej, że nie posiadał jakichkolwiek informacji o liczebności i dokładnym uzbrojeniu przeciwnika. Wiedział tylko, że wróg musiał posiadać przenośną wyrzutnię rakiet zdolną do przeprowadzenia tego typu ataku. To za mało.

Słowa Vissana wyrwały Broxina z przemyśleń.
- A może nasi szanowni Jedi za pomocą swych rozwiniętych zmysłów zdołaliby zlokalizować zamachowców? Wywrócony pojazd daje nam jakąś osłonę, opuszczanie przez nas pozycji może być rzeczą, na którą oni właśnie czekają. Gdybyśmy wiedzieli gdzie są, obrona a nawet atak stałby się o wiele łatwiejszy.- Wyraził swoją opinię kapitan rzucając senatorowi zapasowy blaster.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Pią 1:06, 17 Lis 2006    Temat postu:

- Dzięki. - Baron złapał broń.
Rzucił na pistolet krotkie spojrzenie - lepsze to niż nic, zwłaszcza na dystans.
- Skiff to łatwy cel, nie ma czasu na gadaninę, wynosimy się biegem póki kurz nie opadł. - Z drugiej strony gdy tylko wyjdą zza wraku mogą być wystrzelani jak kaczki. Tak czy inaczej operator broni z jakiej ich zestrzelono na pewno zdążył przeładować. A koniec w kuli ognia - to nic dobrego.

- Uriel, Artemis, róbcie co sie da. Wy i Indigo, idziecie ze mną z lewej. Kapitan i jego ludzie z prawej. Nie mamy czasu na rozmyślania. BIEGIEM!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Indigo Tokken
Szpieg



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Koszalin

 Post Wysłany: Pią 1:18, 17 Lis 2006    Temat postu:

- Ja spróbuję ich zlokalizować. Ale fakt faktem wolałbym nie zostawać w tym miejscu. Z tego skiffa też może zostać kupa żelastwa.

Widać ktoś podzielał jego opinię, bo Vissan zaczął szybko ustalać plan. No i też uważał, że chowanie się za pojazdem to zły pomysł. Tak, nareszcie miał się wyżyć... Potrząsnął głową. Nie mógł tak myśleć. Spokój, rozwaga... A niech to ! Raz się żyje. Wyjął bowcaster i szybko go przeładował. Z chwilowego zamyślenia wyrwało go okrzyk BIEGIEM!

- Tak jest !

Nie trzeba było mu tego dwa razy powtarzać. Pobiegł w lewo i raczej polegając na swojej mocy starał się wyczuć kogoś oraz strzelić w jego kierunku. A jak ktoś miałby się do nich zbliżyć... to mu już współczuł. Bo nie był w zbyt dobrym humorze. Szczególnie, gdy dowiedział się, że Vroot jest martwy. Nawet nie poczuł, jak kilka małych wyładowań w formie błyskawic pojawiło się na jego dłoniach...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Pią 15:04, 17 Lis 2006    Temat postu:

Vissan odkaszlnął powoli opadającym pyłem i nie oglądając sie na innych ruszył nieco pochylony. Zatrzymał się jeszcze na sekundę przed dziobem skiffu by odbezpieczyć blaster, nastawiając go na 75% mocy, a potem widząc kątem oka Indigo, ruszył sprintem w kurzawę.

Niemal oczekiwał pierwszych wystrzałów - będąc przygotowanym na wszystko. Widział że Tokken unosi broń:
~ Jak on chce kogoś trafić w tym pyle?. - Przebiegło mu przez głowę.

Sam rozglądał się nerwowo szukając w kanionie jakiegokolwiek innego schronienia, nim ktoś odstrzeli mu głowę, lub co gorsza przyrodzenie. To przypomniału mu o Ken Marinaris, która jednak w jakiś zagadkowy sposób miała słuszność co do przysłania tu Indigo - bądź co bądź człowiek od brudnej roboty był z niego na medal. A tu czekało na nich mnóstwo syfu.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Pią 15:41, 17 Lis 2006    Temat postu:

Odchyliła się na swoim miejscu przymykając oczy. Wszystko dookoła było spokojne, płynne, wręcz takie dziwnie ciche jakby… Cisza przed burzą.

Ale burza nadeszła szybko, dużo szybciej niżby się mogła spodziewać. Skiffa odrzuciło mocno, poczuła się jak we wnętrzu jakiegoś wielkiego miksera, ale na szczęście nic jej nie było poza małym siniakiem. Pozwoliła pomóc sobie wstać mimo iż wcale tej pomocy nie potrzebowała jednak… Trzeba być miłym, choćby z uwagi na dawne czasy.

- Dziękuję.- powiedziała tylko otrzepując ubranie z kurzu, jej dłoń mimowolnie powędrowała do miecza jednak nie aktywowała go. Jeszcze nie teraz, wpierw obowiązki, przyjemności później.

Pozwoliła Moc swobodnie płynąc przez jej ciało, przez nich wszystkich, wyczuwała każdy fragment, nawet fakturę skóry Broxina. Małe cząstki tworzące wszechświat poruszyły się, milimetr po milimetrze, systematycznie do przodu, przebijając się przez kurz, który jedynie przesłaniał wzrok, ale nie przesłaniał uczuć, był niczym dla Mocy. Małe molekuły miały za zadanie zatrzymać się na ciele, albo powłoce ich wroga wówczas dając jej do zrozumienia gdzie owy wróg się znajduje, a wtedy… Wtedy się pomyśli i zadziała.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Sob 0:57, 18 Lis 2006    Temat postu:

W końcu lecieli już skiffem. Pobyt na Dantooine dłużył się niemiłosiernie, nie zmieniło tego nawet pojawienie się nowego gościa, jakim był niejaki Indigo. Artemis spojrzał na niego, zastanawiając się nad charakterem i umiejętnościami tego mężczyzny. Zawadiacki, być może przystojny, agresywny, odważny...żeby nie powiedzieć szalony. Dodajmy do tego nieco nietypowy wygląd i pełny asortyment bojowy. Ostatnio była moda na oto takich właśnie republikańskich żołnierzy wyższej rangi. Cóż, w końcu przeminie i to.
Rycerz spoglądał w niebo, zastanawiając się nad ich położeniem. Połowa drogi, drugie tyle i w końcu będą na miejscu, baron zrobi swoje i wszyscy będą mieli zadanie z głowy, niezależnie od wyniku.

Ogromna kula ognia, w którą zamienił się skiff obok nich był wystarczającym bodźcem, aby wytrącić Artemisa z lekkiego zamyślenia. Adrenalina zaczęła szybciej pulsować w jego krwioobiegu. Byli teraz na otwartej przestrzeni, podani jak na tacy wrogowi. Wiedział o nich, w jakiś sposób wiedział! Zdrajca?! Szpieg?! Separatyści spisywali się nad wyraz dobrze, musiał to przyznać. Dziwne ukłucie satysfakcji w sercu. Nagle wszystko zostało przerwane przez dźwięk przecinanego powietrza.
-Manewr uni..
Wykrzyczał Aertemis, lecz tylko tyle zdołał powiedzieć spod swojej metalowej maski, zanim potężny wstrząs przeszył cały pokład, a hałas przyprawił o chwilową utratę słuchu. Spadali? Zostali trafieni, lecz dlaczego jeszcze żyją. Bardziej instynktowne, niż racjonalne pytania przeleciały przez głowę Aremisowi. Kontrolki, lampki, wszystko świeciło się i migotało, powietrze wokół nich szalało, smagając ich twarze. Kolejny ogromny wstrząs. Zaryli zapewne prosto w ziemię. Palce Artemisa mocno wbijały się w barierkę, aby postać mogła utrzymać równowagę. Chwilę potem jednak barierka stała się kawałkiem powyginanego metalu, a Artemis poleciał wraz z resztą innych przedmiotów znajdujących się z lewej strony skiffa. Czuł jak upada boleśnie na lewe ramie, czuje jak szoruje plecami ziemię. Potem wszystko ustało. Widział tylko błękitne niebo oraz chmury powoli przesuwające się po horyzoncie. Kolejny wstrząs. To już sam skiff uderzył w ziemię, po czym zaczął ryć po ziemi dokładnie w kierunku leżącego Artemisa. Sprężynka. Przynajmniej tak miało to początkowo wyglądać. Obite ramię odmówiło posłuszeństwa, przez co rycerz w ostatniej chwili odskoczył przed kadłubem skiffa. Podniósł się pył. Krzyki. Nawoływania. A więc żyli. Rycerz rozejrzał się, po chwili odnajdując sylwetki żyjących pasażerów. Baron, padawanka, nowy nabytek oraz ich kapitan. Wszyscy przeżyli. Podszedł do grupy wskazując gestem głowy, że nic mu nie jest. A więc baron żył. Byli tak blisko porażki, a dalsze powodzenie misji zawdzięczali tylko i wyłącznie głupiemu losowi. Bądź Mocy, jak wolą Jedi.
-A może nasi szanowni Jedi za pomocą swych rozwiniętych zmysłów zdołaliby zlokalizować zamachowców? Wywrócony pojazd daje nam jakąś osłonę, opuszczanie przez nas pozycji może być rzeczą, na którą oni właśnie czekają. Gdybyśmy wiedzieli gdzie są, obrona a nawet atak stałby się o wiele łatwiejszy/
Broxin dobrze myślał. Niestety, Artemis nie był dobry w tej dziedzinie Mocy. Spojrzał wymownie na Uriel, która już i tak bez tego zaczęła się koncentrować.
-Biegiem!
Baron krzyknął znikając w kurzawie. Ciemny rycerz ruszył błyskawicznie za nim, Indigo zrobił najwyraźniej to samo. Przyspieszył kroku. Musiał być przed Vissanem, nie za jego plecami. Nie wiedział gdzie biegnie. Trzymał się tylko i wyłącznie barona. Mimo wszystko, wbrew pozorom nie był niczym zaszczute zwierze. Intuicja, zmysły oraz Moc... to wystarczało w zupełności. Artemis biegł krok w krok obok barona, pracując przy tym jednocześnie na jak największych obrotach. Kurz, żyjące istoty, ziemia pod nimi, niebo nad nimi, czuł wszystko. Musiał być przygotowany. Baron potrafił się bronić, w to rycerz nie wątpił. Mimo wszystko istnieją silniejsze jednostki, niż droidy federacji. Nikt nie jest bogiem, a wojna najdobitniej to pokazuje. Artemis nie skupiał się tym razem na walce. Skupiał się na ochronie barona. Zastanawiało go tylko ,czy to aby nie przypadkiem największe wyrzeczenie w jego życiu. Towarzyszenie Vissanowi było priorytetem, lecz mimo wszystko jeżeli odnajdą stanowisko wroga... Artemis nie miał nic przeciwko. Klinga dała o sobie znać, obijając się przy biegu.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Nie 18:01, 19 Lis 2006    Temat postu:

Rzeczywiście, intuicja barona nie myliła go, ocalając w ostatniej chwili życie jemu i jego towarzyszom. Dosłownie parę sekund po tym jak oddalili się od wywróconego na bok pojazdu, silna eksplozja zamieniła go doszczętnie w płonący wrak, którego odłamki rozrzucone zostały dookoła w promieniu dobrych parę metrów. Kawałek siedzenia musnął Artemisa o zaledwie parę centymetrów niemal zwalając go z nóg, podczas gdy Uriel prawie dostała w twarz kawałkiem płyty ochronnej. Po zajęciu pozycji, Broxin natychmiast dał znak swoim ludziom aby utworzyli, co prawda lichy, ale kordon wokół senatora.

Wybuch wzniósł w powietrze kolejną ścianę pyłu, skutecznie zasłaniając widok całej grupie. Nie miało to jednak żadnego wpływu na wytężone za pomocą Mocy zmysły Uriel. Pozwoliły jej one na wykrycie pewnej aktywności na prawym wzgórzu wąwozu. Coś się tam ruszało, cokolwiek jednak to było, nie miało w sobie jakiegokolwiek pierwiastka życia. Wszystko wskazywałoby więc na to, że to właśnie droidy, no bo cóż innego, zestrzeliły transport misji dyplomatycznej. Pozostawała jednak kwestia liczebności tajemniczych agresorów i tego, czy będą chcieli dokończyć zamach...

Kapitan spoglądał raz po raz a to na kobietę a to na rycerza w masce.
- Jakieś efekty? Czy Moc coś Wam podpowiedziała? - Pytał z lekkim niedowierzaniem w głosie. Nie trudno było wyczuć jego sceptyczne nastawienie do sztuczek i ponadnaturalnych możliwości Jedi. Zapewne uznawał wyższość blastera nad miecz świetlny, nie mówiąc już o tajemniczych midichlorianach we krwi użytkowników Mocy...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Nie 22:02, 19 Lis 2006    Temat postu:

Vissan nie miał zamiaru czekać na odpowiedź. Jakkolwiek doświadczonymi Jedi Artemis i Uriel by nie byli, to nie moc ocaliła ich przed wybuchem, ale jego zdrowy rozsądek/doświadczenie/brawura/intuicja. O ile wybuch dawał im pewną ochronę przed ogniem snajperów, to napastnicy mogli po prostu rozstrzelać ich serią z blastera puszczoną w chmurę pyłu. Albo co gorsza, użyć systemów termowizyjnych.

Minęły ze dwie sekundy w których baron szybko wszystko przemyślał i przekonał się że żeczywiście nikomu nic się nie chciało, by w końcu powiedzieć:

- Pod ścianę wąwozu, ostrzeliwać się gdy tylko coś się ruszy na górze!

~ Następnym razem powiem Kanclerzowi żeby mnie pocałował w dupę. - Pomyślał Vissan. ~ O ile ten blaster nie wybuchnie mi w ręce. - Nieufnie spojrzał na broń palną, którą zawsze uważał ża nie do końca... Ulubioną.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Wto 16:17, 21 Lis 2006    Temat postu:

Uchyliła się w lewo unikając drastycznego spotkania z ostrym odłamkiem jakiejś płyty. Owszem uchyliła się, ledwo. Poczuła jak odłamek rozcina kawałek skóry na jej policzku na szczęście nic więcej, jedynie zadrapanie, które z czasem zniknie. Wytarła wierzchem dłoni cieknącą po policzku krew i spojrzała na wzniesienie starając się jeszcze raz cos wyczuć. Coś tam było, to pewne, ale nie było w tym nic, ani mocy, ani uczuć, ani życia… Droidy, jak ona nie znosiła droidów.

Obrzuciła Broxina zimnym wzrokiem czując niedowierzanie i jad w jego wypowiedzi.
- Owszem, są efekty. Wzgórze po prawej stronie, droidy, ale jeżeli kapitan mi nie wierzy może sam pójść i sprawdzić dając nam czas na ucieczkę. Na pewno zdążymy się stąd usunąć kiedy będą pana patroszyć.- syknęła w stronę mężczyzny, jeżeli nie wierzył w przydatność jedi to i jego umiejętności stanęły dla Khaan pod znakiem zapytania.

- Baronie, najlepiej stąd odejść jak najszybciej, nie wiem ilu ich jest, ale nie warto pakować się w niepotrzebną walkę.- powiedziała starając się wyczuć cos więcej.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Wto 17:38, 21 Lis 2006    Temat postu:

Vissan wsłuchał się w słowa padawanki.
~Droidy - nic dobrego. Mogą mieć jakieś pojazdy a wtedy po nas. - Pomyślał.

Na razie jednak musieli wydostać się z pułapki, nie wiedząc nic o liczebności wroga nie było sensu się barykadować. Baron musiał podjąć decyzję:
- W porządku, wynośmy się z tego wąwozu jak najszybciej, ale najpierw ruszmy się z pola ostrzału. - Powiedział. Po czym dał mobilizację innym, a na pewno ludziom dość gorliwego w kwestii bezpieczeństwa Vissana Broxina, samemu ruszając przodem.

[off] Niektórych zastanowi pewnie że piszę krótkie i zwiezłe posty - otóż w przypadku takiej akcji nie ma co przeciągać, gdybyśmy tak zaczęli rozważać kwestie planowania ucieczki to niewiele by z nas zostało. Wypracowania to ja tylko na extra okazje prezenruję. [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Indigo Tokken
Szpieg



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Koszalin

 Post Wysłany: Wto 22:57, 21 Lis 2006    Temat postu:

Mieli dużo szczęścia. Musiał przyznać, że Vissan miał dobrą intuicję i zachowanie w takich sytuacjach. Instynkt zdecydowanie pozwolił im przeżyć kilka poprzednich minut. Eksplozja ich pojazdu była głośna i efektowna. Na szczęście bez ich osobistego udziału, dodał z lekką dozą czarnego humoru w myślach, ale nie było czasu na myślenie. Myślał o tym, czy działać lub nie. Lubił zasadę najlepszą obroną jest atak, ale tym razem... wolał nie ryzykować. Nie znał wroga. Przynajmniej narazie.

- Jakieś efekty ? Czy Moc coś Wam podpowiedziała ?

Usłyszał sarkazm w głosie. Gdy już chciał coś powiedzieć niezbyt przychylnie, wyręczyło go Uriel. Kiwnął jej głową i uśmiechnął lekko. Nie był akurat dobry w tej dziedzinie mocy i poprzednio go ta moc zawiodła. Musiał przyznać, że w walce na dystans czuł się znacznie mniej pewnie niż wręcz. I średnio mu się podobała ich obecna sytuacja. Wsłuchał się w słowa Uriel i Vissana. Musiał przyznać, że aż się palił do walki, ale nie był także głupcem. I zamierzał się także podzielić swoimi spostrzeżeniami.

- Cóż... szczerze to chętnie bym walczył, ale nie znamy dokładnej liczby wrogów. Bo owszem z radością bym skopał kilkanaście tyłków i rozwalił wiele zardzewiałych puszek z układami, ale wolałbym nie wpaść w środek całej armi. Chociaż ciężko tutaj o kryjówkę, to bym spróbował jakoś przeczekać aż dym opadnie w jakimś ukryciu i szybko przeanalizował nasze szanse. Z drugiej strony... zresztą ja tutaj jestem od wykonywania brudnej roboty, nie planowania.

Denerwowała go ta pustka w głowie, ale starał się nie myśleć za bardzo o niej. Planu nie miał w tym momencie żadnego, a w jego opinii jego własne sugestie były średnie. Ale może ktoś wpadnie jeszcze na jakiś dobry pomysł...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Pią 17:57, 24 Lis 2006    Temat postu:

Za ich plecami rozległ się wybuch, chwilę potem ziemia została wręcz zbombardowana częściami maszyny. Padawanka spisała się świetnie, znaliśmy teoretyczne położenie wroga, jakim okazały się droidy. Na słowa Broxina Artemis nie zareagował, tacy ludzie szybko ginęli...żadne obelgi czy złoślistwa nie były w stanie tego zmienić.

A więc pomimo uniknięcia eksplozji dalej byli zamknięci w, o ile można to tak nazwać, pułapce.
-Cóż, najmniej bezpiecznym, najcięższym oraz najprostszym wyjściem będzie przedarcie się po prostu przez naszych przeciwników. Jeżeli droidy nie mają żadnego wsparcia, nie powinny być celem zbyt silnym.
Artemis nie widział innego wyjścia, niż wdać się w bezpośredni bój. Należało jednak pamiętać o postaci barona, której nie powinien spaść włos z głowy.
-Najlepiej, niech to Jedi poprowadzą natarcie.
W tym momencie spojrzał na padawankę. Liczył, że razem będą w stanie sforsować pozycje droidów, zwłaszcza z blasterowym wsparciem z tyłu. Jeżeli misją droida było zestrzelenie ich maszyny, nie może ich być zbyt wiele. W zasadzie jeden droid wyposażony w odpowiednią broń mógł załatwić sprawę w zupełności.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Pią 18:07, 24 Lis 2006    Temat postu:

~ Chyba stracił rozum - Pomyślał Vissan, przeliczając w głowie ile sekund stracili na obmyślanie master planu kiedy wystarczyło ruszyć i szybko się ewakuować.

- Nie, kolego, żadnego boju, nie wiem czego was tam uczą, ale ja nie ślę ludzi na śmierć. Więc zamknąć się i za mną! - Rzucił zdawkowo - filozoficzne podejście Jedi do tematu bycia nieruchomym celem trochę go już irytowało.

- Broxin, bierz ludzi, wynosimy się tą samą drogą jaką tu przylecieliśmy. I wezwij nam jakiś transport, no już, ruszamy do cholery!

~ Czy oni naprawdę nie rozumieją, że siedzimy tu od kilkunastu sekund jak kaczki i chyba tylko cudem jeszcze nikt nas nie zastrzelił?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Pon 0:30, 27 Lis 2006    Temat postu:

Kłótnia albo, jak woleli określić ten zaistniałą sytuację niektórzy jej uczestnicy, układanie najlepszego planu rzeczywiście nie mogło przynieść niczego dobrego. Czas, choć wydawałoby się wolniej, nieubłaganie upływał przybliżając nieuchronnie moment, w którym to agresorzy uświadomią sobie, że ich cel cudem przeżył zaplanowany zamach. Niewiadomą pozostawała również liczbeność napastników, co z całą pewnością nie było korzystne dla osaczonych. Pewne było tylko, że jedynie szybkie decyzje mogły ocalić barona i jego towarzyszy przed tragicznym końcem na peryferyjnej planecie...

Broxin czym prędzej sięgnął po kommlink i niezwłocznie ustawił częstotliwość na rezydencję, którą zamieszkiwali. Niestety, bez efektów. Potem postanowił spróbować nawiązać kontakt z planetarnymi siłami porządkowymi, jednakże i ta próba zakończyła się niepowodzeniem.

- To na nic Sir, zakłócają nas. Wygląda na to, że szykuje się walka albo długa wędrówka na piechotę przez malownicze równiny Dantooine. W najgorszym przypadku – obie rzeczy.- Oświadczył ponuro czarnoskóry oficer chowając urządzenie do komunikacji do stosownej kieszeni, natychmiast zastępując je blasterem.

Coś w końcu musiało się wydarzyć, jeśli zaatakowani zwlekali z działaniem, to inicjatywę przejęli zamachowcy. Kiedy kapitan usiłował wezwać pomoc, a cała grupa ruszyła biegiem w stronę przeciwną do powalonych skiffów, powietrze przeszył świst. Parę chwil później jeden z ochroniarzy ubezpieczający tyły oddalającego się od wraków kordonu zauważył koło siebie pikający przedmiot o kulistym kształcie. Nie zdążył jednak o tym poinformować ani dowódcy ani nikogo innego, gdyż został rozerwany na kawałki. Fala uderzeniowa powaliła wszystkich na glebę. Jeden żołnierz zginął, drugi był ciężko ranny. Inni, poza zwaleniem z nóg, zostali zbombardowani setkami skalnych odłamków, co bynajmniej nie należało do miłych przeżyć.

Liczne draśnięcia nie były jednak największym zmartwieniem misji dyplomatycznej. Użytkownicy Mocy wyczuli nagle, że nadlatuje kolejny obiekt podobny do tego, który zniweczył przed chwilą ich plany ucieczki. Co gorsze jednak, wszyscy słyszeli, że zbliża się też coś większego i to z niemałą prędkością robiąc przy tym dużo hałasu...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Indigo Tokken
Szpieg



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Koszalin

 Post Wysłany: Pon 1:05, 27 Lis 2006    Temat postu:

Wiedział, że może się to skończyć źle. Niby ustalali plan, ale... szło to zbyt wolno. Czuł, że wróg zaraz może się zorientować, że przeżyli, a wtedy... on będzie miał tyle adrenaliny, że chyba mu wyjdzie bokiem. Ale z drugiej strony nie spodziewał się, że misja dyplomatyczna skończy się w taki sposób... Z jednej strony czuł ten dreszczyk emocji, który zdecydowanie mu się podobał. Z drugiej... był zbyt młody by umierać.

Cóż, wyglądało to z każdą sekundą coraz gorzej. Ich sygnał był zakłócany, więc nikt nie mógł im przybyć ze wsparciem. Wróg przygotował się do bitwy niemal perfekcyjnie. To mu zdecydowanie nie odpowiadało. Jednak to było żadne zmartwienie w porównaniu do tego, jakie miało za chwilę się pojawić...

Odwrócił dosłownie na chwilę głowę, by zorientować się sytuacji. I był wdzięczny przeczuciu, że nie ubezpieczał ucieczki. Bo sam zostałby zamieniony w kupę mięsa zamiast tego pechowca... Leżał na ziemii, lekko oszołomiony wybuchem. Ha ! Rozrywki to za chwilę będzie miał aż za dużo. Wiedział co zrobić. Nie miał kompletnie żadnego wyboru. Wiedział, że w końcu ich wykończą. Nie można wiecznie uciekać. W końcu błyskawicznie się podniósł i pomagał tym, który mieli problem podnieść się z ziemii. Nie miał zamiaru zginąć, wogóle nie podejmując walki ! Czuł z każdą chwilą, że adrenalina i midlochloriany niemal w nim się gotują... Tak, był zdecydowanie gotów do starcia. A że Vroot dodatkowo był martwy, to mógł się wyżyć. I miał zamiar skorzystać z okazji skwapliwie.

- O żeszy wy w mordę ! Dosyć tego ! Wystrzelają nas bez najmniejszych problemów ! Musimy ruszyć do walki, nie ma wyboru. Bo ucieczka raczej się nie sprawdzi...

Nagle wyczuł za pomocą mocy, że w ich kierunku leci kolejny obiekt, o podobnej strukturze. I z pewnością o podobnej sile rażenia. Czyżby mieli skończyć w ten sposób ? Zdecydowanie mu się to nie podobało... Nie, on nie zginie, póki nie rozwali jakiegoś zardzewiałego droida albo nie rozłupie czaszki jakiemuś biednemu frajerowi ! Jakby to jeszcze było mało, usłyszał kolejny obiekt, zdecydowanie większy zbliżał się także w ich kierunku. Nie... nie było wyboru. Trzeba było działać !

- Kolejna bomba się zbliża w naszym kierunku i to dokładnie może trafić w nas... Wyczułem ją za pomocą mocy. A drugi obiekt wyraźnie słyszycie. Nie możemy tu stać, trzeba ruszyć do działania ! Kto jest ze mną ?

Wiedział, że ktoś się będzie opierał, ale nie chciał skończyć w taki sposób, bez walki, bez szansy obrony. Spojrzał na Uriel i Artemis. Podszedł do nich bez zastanowienia i chwycił za rękawy ich ubrań. Wiedział, że oni będą tutaj najbardziej przydatni. Bo w tym starciu będzie trzeba czegoś więcej niż zwykłej broni. Moc będzie niezbędna. A to mogła w tym momencie zapewnić tylko ich trójka. Nie oczekując odpowiedzi, starał się ich pociągnąć w kierunku wroga. A jakby nie dało się ich przekonać, sam ruszy. Bo jeśli już ma zginąć, to na polu bitwy...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Pon 18:04, 27 Lis 2006    Temat postu:

- Ku... - Zdążył powiedzieć Vissan zanim fala wybuchu obaliła go na ziemię.

Po sekundzie podniósł się i wypluł piach z ust, przecierając też z niego twarz.
~ Wiedziałem, do cholery, wiedziałem że tak się to skończy!

Doskonale słyszał słowa jego pracownika, widział też jak próbuje wciągnąć do akcji Jedi. Jedi, którzy byli w praktyce pod jego opieką.

~ Gdy go zatrudniałem wydawał się mądrzejszy - Pomyślał baron.

Nie było czasu na dyskusje - nie tym razem. Albo ludzie będą słuchać Vissana, albo będzie się on potem tłumaczyć dlaczego przypadkiem stracił dwoje padawanów.

- Tokken, do kurwy nędzy, wracaj tu! WSZYSCY KRYĆ SIĘ! - Krzyknął, samemu szukając jakiegoś schronienia w stylu głazu, będącego w zasięgu, a jednocześnie na tyle oddalonego by nie ucierpieć w ewentualnym wybuchu następnego granatu.

Mając nadzieję, że reszta wykaże się odrobiną instynktu samozachowawczego wyciągnął w biedu komunikator i wybrał częstotliwość z podręcznej listy.

- Dancer, mówi baron, namierzcie mój sygnał i zróbcie coś, do cholery. Jesteśmy pod ostrzałem, spróbujcie wysłać tamtego kuriera, czy cokolwiek.
I oby kapitan Egret miał jakiś dobry pomysł.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Dantooine - rozdanie drugie
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 7 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group