FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Dantooine - rozdanie drugie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Dantooine - rozdanie drugie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Śro 22:36, 13 Wrz 2006    Temat postu:

Kobieta skinęła jedynie głową odmachując lekko dłonią baronowi, nie zmieniła jednak swojej pozycji. Przez bitych parenaście minut siedziała jeszcze na pufie, jej twarz ukryta była za zasłoną długich, czarnych włosów w których dostrzec można było gdzieniegdzie pasemka fioletowych kosmyków. Zadziwiające jak wiele osób może być wrażliwych na moc, oczywiście na myśli miała takie istoty, które umiałby się nią posługiwać. Musiała przyznać, że nie pomyślałaby nawet, że baron Vissan jest jedną z nich, gdy patrzyła na jego twarz zawsze zdawał się jej osobą… Można by to ująć pustą w środku, bez tego czegoś… A tutaj, niespodzianki spotykają nas na każdym kroku.

Wstała wreszcie, rozciągając się przy tym. Słońce zachodziło już nad lekkimi pagórkami otulając wszystko czerwonymi promieniami jakby przygotowując ziemie na przyjście nocy. Sama Jedi poczuła się senna, kąpiel rozleniwiła ją i pomimo rozmowy z senatorem jej mózg także powoli oddawał się w błogi stan snu. Ziewnęła wyginając się jak kot, poczuła jak kości jej kolan strzykają cicho, to samo smukłe palce.

Usiadła na łóżku i sięgnęła pod ogromne poduszki spod których wyciągnęła długą koszulkę, na oko nie w jej rozmiarze, wypraną i świeżą. Czyżby na wszelaki wypadek? I dobrze, jej to nie przeszkadzało. Przebrała się szybko zostając jedynie w samej bieliźnie i zarzuciła na plecy koszulę mimowolnie spoglądając w duże lustro zawieszone na ścianie.

- Bez tuniki nie wyglądam nawet jak Jedi.- mruknęła do siebie przeglądając się w nim jak na kobietę przystało. Jedynie na chwile opuściła pokój aby w części kuchennej przygotować sobie lekki posiłek, który przyniosła ze sobą z powrotem do pokoju. Zgasiła światło i wraz z talerzem usiadła na łóżku wpatrując się w nocny krajobraz. Odłożyła pusty talerz na mała szafkę nocną wkopując się przy tym pod kołdrę. Cieple posłanie niemal natychmiast uśpiło padawankę.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Czw 15:56, 14 Wrz 2006    Temat postu:

Vissan po powrocie do pokoju odnalazł w którejś z szafek małego robota sprzątającego. Uaktywnił go, aby pozbyć się resztek szkła z pokoju, sam tymczasem zupełnie nie mając ochoty na sen postanowił się umyć.

Długo stał pod strugami przemiennie zimnej i ciepłej wody, wciąż nie mogąc do końca pozbierać myśli. Kiedy już się wytarł i ogolił, przyodział lekkie bokserki i po uprzednim rozejrzeniu się znów wyszedł na taras. Zimne powietrze przyjemnie otuliło jego niezbyt kompletnie odziane ciało. Upewniwszy się że nikt nie podejrzy go w tym niekompletnym stroju oparł się o barierkę. Wieczorny chłód sprawiał mu przyjemność - przywodząc planetę na której się wychował.

Gdy dłuższy czas później jego organizm odmawiał już posłuszeństwa, umysł poddał się i Vissan bez przekonania położył się w świeżej pościeli. Mimo zmęczenia zasnął dopiero kilka godzin później, gdy noc była już bardzo późna.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Wto 23:54, 19 Wrz 2006    Temat postu:

Artemis

Mężczyzna, z torbą przewieszoną przez jedno ramię skinął tylko padawance.
„Lewo, prawo, co za różnica?” Miał ochraniać barona, wystarczy, że wykona swoje zadanie.

Artemis wszedł do swojego pomieszczenia. Rozejrzał się powoli, lustrując każdy przedmiot w pokoju. Cóż, nie można było tego nazwać luksusem, ale Artemis nie był przyzwyczajony do luksusu. Właściwie, to zapomniał, czym już jest ten luksus. Pomimo tego pokój był w bardzo dobrym stanie, nie licząc kilku obić na ścianach oraz zacieku na suficie. Ciemny rycerz westchnął, po czym rzucił torbę w kąt pomieszczenia.
„ Vissan nie wydawał się być zadowolony”
Pomyślał Artemis, po czym usiadł na sofie. Wyciągając palec w stronę pufy, użył mocy aby przybliżyć ją do siebie, a następnie położył na niej nogi, a ręce założył za głowę. Spoglądając w sufit zaczął przysłuchiwać się otaczającym go dźwiękom. Ptaszki, speeder, rozmowy... rozmowy?
Rycerz słyszał głos padawanki oraz drugi, męski. Miał tylko nadzieję, że nie omawiają niczego, o czym on powinien wiedzieć, a dowiedzieć się, nie dowiedział.

Spoglądając na rękojeść miecza świetlnego, znajdującego się przy boku, Artemis myślał nad tamtym złomem, który eksplodował na placu lotniska. Siła wybuchu nie była aż tak duża...czyżby ktoś chciał, aby przeżyli? A może byłą to robota amatorów? Jakiegoś podziemnego, źle wyekwipowanego i niedoświadczonego ruchu Separatystów? Cóż, w każdym razie ten kto to zrobił, nie spisał się raczej najlepiej. Mimo wszystko on i Khaan powinni zachować ostrożność. Kimkolwiek jest osoba grasująca na życie Vissana, ma o nich informacje, co za tym idzie, jest zawsze krok do przodu.

Rycerz zaczął zataczać palcem koła w powietrzu, a donica z jakąś egzotyczną rośliną zaczęła kreślić lewitować w rytm po pokoju. Dzisiaj nie będzie spał, będzie nasłuchiwał. Został obdarzony zadaniem i póki baron dycha, jest dobrze. Ale jeżeli zawalą...co powie mistrzowi Yodzie? Grymas pojawił się na twarzy Artemisa.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Pon 22:41, 25 Wrz 2006    Temat postu:

Gdy senator systemu rahabańskiego wraz ze świtą kładł się spać, eks-komandor Republiki, Telemachus Rhade leciał już dwudziestą którąś godzinę w tunelu nadprzestrzennym. Mimo, iż nie wymagała ona żadnego wysiłku ze strony pasażerów, to mimo wszystko świadomość, że muszą przez znaczny czas pozostać nieruchomo w tej samej pozycji mogła okazać się przytłaczająca.

Noce na Dantooine były jeszcze cichsze... o ile w ogóle można było sobie wyobrazić większą harmonię. Chyba nic, a przynajmniej nie potłuczenie paru szklanek w celu wyładowania ukrytej agresji, nie mogło zmącić panującego tu spokoju. Baron pogrążony we śnie, podobnie jak jego młoda towarzyszka, zapomniał o troskach dnia codziennego i regenerował siły na kolejny dzień. Byli jednakże tacy, którzy nie spali, czy to z obowiązku czy też wyboru. Warta na parterze zmieniała się co parę godzin, a pewien młody użytkownik Mocy oddawał się kontemplacji zasiadając na swym łóżku...
Nic nie zwiastowało na szczęście ponownego ataku na dyplomatów. Widać nawet zamachowcy kierowali się dewizą, że pośpiech to najgorszy wróg...

Minuty mijały, dwa księżyce majaczyły na niebie rzucając blade światło na kołyszące się na wietrze trawy. Tymczasem na orbicie planety wisiała rahabańska korweta, która miała zabezpieczać ewentualny odwrót misji konsularnej, ale także oczekiwać gości...

W końcu, po wydawałoby się trwającej wiecznie podróży, prom z Telemachusem Rhadem na pokładzie wyszedł z nadprzestrzeni, a w jego iluminatorach ukazał się beżowy glob...
Sensory nieomalże natychmiast wykryły nad planetą inną, lecz przyjazną jednostkę. Kodowała na tych samych częstotliwościach. Wniosek nasuwał się sam – to mógł być tylko Raindancer...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Wto 10:38, 26 Wrz 2006    Temat postu:

-=Orbita Dantooine=-

Nad otoczoną ciemnościami nocy półkulą planety trwało spotkanie dwóch statków. Mały prom bez pośpiechu przemierzał przestrzeń w kierunku orbity Raindancera.

-=kanonierka Raindancer=-

- Kapitanie, prom Ouroboros na sensorach. Mają aktywne kodowanie "Teal".
- To nasz gość. Uruchomcie szyfrowany przekaz na tą jednostkę.


Młody rodiański łącznościowiec dotknął długimi palcami kilku przycisków na konsolecie. Ze względów bezpieczeństwa użyto tylko przekazu głosowego.

- Raindancer do promu korporacji Ouroboros. Wyłączcie transponder - Polecił kapitan.

Pilot był nieco zaskoczony, wiedział jednak że powinien dostosować się do polecenia.

- Potwierdzam - Po chwili opis jednostki znikł z odczytów i figurowała ona tylko jako sylwetka na radarze.
- Przygotować się do dokowania. Udostępniamy wam zewnętrzną śluzę.


Kilkanaście minut później, nad wciąż drzemiącą planetą krążyły już dwa statki - Raindancer, oraz przycumowany do niego, z braku dostatecznie dużego hangaru, prom którym pilot Ouroboros Corp. przywiózł z Coruscant jednego z najbardziej niesławych ludzi w galaktyce.

Gdy Telemachus Rhade, były komandor Republiki, stanął na pokładzie, został przywitany przez dowódcę jednostki - białookiego Arkanianina
- W imieniu barona Vissana witam na pokładzie Raindancera. Mam wyraźne polecenia, więc jestem zmuszony prosić pana o pozostanie w przydzielonej kajucie do czasu otrzymania przeze mnie nowych poleceń. Otrzyma pan dostęp do aneksu łazienkowego i oczywiście posiłki. Jednak na razie nie wolno panu kontaktować się z załogą. Co do pana - Tu zwróciła się do pilota promu - Pozostanie pan na razie na orbicie. Udostępnimy panu racje żywnościowe, jednak musi pan pozostać na pokładzie promu. Wszelkie informacje na temat pana Rhagedo są ściśle tajne.

Rhade został poprowadzony do kajuty oficerskiej, natomiast kapitan zajął się komponowaniem wiadomości do barona Vissana.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Wto 10:53, 26 Wrz 2006    Temat postu:

Bolący tyłek, to zaprzątało głównie myśli mężczyzny, ta niedogodność niestety była zdwojona, plecy też zesztywniały i dawały o sobie znać nieprzyjemnym uczuciem. Podróże szybkimi statkami kurierskimi nie są zbyt wygodne, ale trzeba przyznać że są szybkie. Rhade część podróży przespał, jednak ta dłuższa część została poświęcona na rozmyślania.
W przeciągu ostatnich dni jego dotychczas względnie unormowane życie wywróciło się do góry nogami. Mimo że kampania Neimodiańska była w pewnym stopniu zwycięstwem Republiki to na arenie politycznej mogła uchodzić za klęskę. To była długi i krwawy bój, pełen poświęceń i aktów heroizmu, ale i ogromnych strat dla floty i armii. Większość okrętów biorących udział w walce stała teraz w dokach remontowych, kilka było tak pokiereszowanych że ich naprawa potrwa bardzo długi czas. Acclamatory wykazały się niesamowita wręcz odpornością na ciosy, przynosząc tym samym zaszczyt swoim konstruktorom. Niestety były strasznie niedozbrojone w stosunku do wymagań pola bitwy, jedynie ich gruby pancerz i silne tarcze ratowały te okręty od kompletnej anihilacji. Modele Mk.II którymi dowodził, wtedy jeszcze komandor Rhade sprawiły się znacznie lepiej, jednak były one szybką modyfikacją. Ale te sprawy już nie dotyczą Telemachusa, krótko po bitwie stał się on kozłem ofiarnym poprawności politycznej senatu, obawiał się także że jego bezpośredni przełożony podzieli jego los. Oskarżono go o niszczenie infrastruktury wroga, o zabijanie jego obywateli ... oskarżenia były tak absurdalne że wprawiły w osłupienie młodego człowieka. Senat podzielił się na militarystów na czele z gubernatorem Tarkinem i pacyfistów przewodzonych przez jedi. Wybuchła miedzy nimi ostra dyskusja nad sposobem prowadzenia tej wojny, niestety, pacyfiści wzięli górę. Rhade zdał swoje insygnia i odszedł z Wielkiej Floty Republiki, był ochotnikiem, bez obywatelstwa tej jak teraz widział zdegenerowanej instytucji. Miał zamiar powrócić na swoją ojczysta planetę, tam był bohaterem. W międzyczasie dostał jednak inną propozycję, senator z ramienia barona Vissana, reprezentująca system Rahab przedstawiła mu pewną wizję. Widząc rosnące szaleństwo wśród senatorów podżegane przez jedi, Telemachus przystał na propozycje pani senator i w dosyć szybkim tempie odleciał na pokładzie kuriera z Coruscant. Miał spotkać się z samym baronem nad Dantooine by omówić kilka kwestii.
Kiedy Telemachus znalazł się na pokładzie "Raindancera" mężczyzna został krótko acz rzeczowo poinformowany o tym co może a co nie. Został też szybko zaprowadzony do przydzielonej mu kajuty, tam za zamkniętymi drzwiami wykonał kilka ćwiczeń by rozruszać zastałe mięśnie. Zaraz też skorzystał z łazienki by załatwić, bieżące potrzeby oraz wziąć szybki prysznic. Trwał on tylko kilka minut ale wystarczył by choćby w pewnym stopniu zrelaksować mężczyznę. Szybkie suszenie ultradźwiękowe i z powrotem w swoim mundurze Rhade zasiadł do przyniesionego posiłku, konsumując go oczekiwał na odzew od barona na wieść o jego przybyciu.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Wto 12:16, 26 Wrz 2006    Temat postu:

-=Dantooine, apartament dyplomatów=-

Brzęczyk przychodzącej wiadomości boleśnie obudził Vissana, śpiącego zaledwie od kilku godzin. Klnąc kilkukrotnie, wstał i przeczytał wiadomość. Wiedział już, że tej nocy się nie wyśpi.

O tak późnej godzinie nie wypadało kontaktować się z Torvoldem w sprawie transportu. Vissan uruchomił więc kodowany przekaz na Raindancera.

- Mówi baron Vissan. Nasz gość jest na miejscu, jak rozumiem?
- Tak jest.
- Dobrze. Będę musiał się z nim skontaktować. Gdzie jest prom którym przyleciał?
- Zadokował do naszej kanonierki.
- Ześlijcie go na dół, pod podane koordynaty.


Baron ubrał się i powiadomił wartę na dole że "zaraz wraca".

Po krótkim odpoczynku pilota jednostki kurierskiej znów czekał lot. Na szczęście tym razem krótki. Na pełnej automatyce odcumował od Raindancera i zszedł z orbity. Z lekkim zdziwieniem przyjął brak kontroli lotów i fakt że kazano mu lądować na skrawku trawy przed jakimś budynkiem Uruchomił repulsory i na procedurze automatycznej stosunkowo cicho osiadł na ziemi. Opuściwszy trap rozejrzał się - z budynku zmierzał ku niemu jakiś mężczyzna w białej marynarce. Pilot natychmiast stanął w czymś co miało przypominać postawę "na baczność", gdy ujrzał barona Vissana i zapytał o dyspozycję.

- Teraz wykonamy krótki kurs na lądowisko - Rzucił Vissan. - Nie mamy wiele czasu, więc oszczędzajmy go i ruszajmy od razu.

Podróż która w skiffach zajęła niemal godzinę promem na średniej wysokości zajęła zaledwie kilkanaście minut. Baron wskazał pilotowi miejsce w tym samym kosmoporcie w jakim lądowali poprzedniego dnia, tuż obok jednostki konsularnej. Opuszczając prom powiedział do pilota:
- Tą kartę - Podał mu niewielki kawałek plastiku z mikroczipem - Daj załodze tego statku konsularnego. Dadzą ci kwaterę, na razie zostajesz tutaj.

Biegiem ruszył w kierunku swojego Vampira, i z satysfakcją stwierdził że zgodnie z jego rozkazem wciąż trzymano przy nim wartę. Zamienił kilka słow z pilnującym myśliwca członkiem załogi i dowiedział się że nie omieszkano zatankować jego pojazdu. Zaczął procedurę przedstartową i po niedługim czasie przemierzał już niebo nad Dantooine.

-=Dantooine, orbita=-

- Baron Vissan do Raindancera, otwórzcie mi ładownie.
- Tak jest, panie baronie.


Lśniąco czarny myśliwiec barona wylądował w otwieranej ładowni-hangarze.

- Baron na pokładzie - Poinformował dowódca, i Vissanowi zgotowano nawet coś w rodzaju oficjalnego powitania.
- Czas goni, kapitanie, więc proszę mnie prowadzić do naszego gościa.
- Wedle rozkazu.


Mijając nieco zaskoczoną obecnością generalnego przełożonego załogę baron dotarł do udostępnionej Rhademu kajuty. Spojrzał na chronometr - na Dantooine zbliżał się ranek, a on nie przespał tej nocy nawet pięciu godzin. Kapitan odmeldował się, a Vissan zapukał do kajuty...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Telemachus Rhade
Kapitan



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Tartarus

 Post Wysłany: Wto 12:21, 26 Wrz 2006    Temat postu:

Telemachus kończył konsumpcje na prędze przygotowanego posiłku. Nie było to nic wykwintnego, zwykła racja żywnościowa i trochę wody do popicia, ale dla żołnierza było to aż nadto. Przełykał ostatnie kęsy kiedy pukanie do drzwi kajuty zwróciło jego uwagę, spoglądając w kierunku dziw odparł.
- Proszę.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Wto 17:54, 26 Wrz 2006    Temat postu:

Vissan otworzył drzwi kajuty i ujrzał zasiadającego za stolikiem Rhadego. Zmrużył piekące z niewyspania oczy i rzucił:
- Telemachusie, miło znów cię widzieć.
Rhade wstał pospiesznie ocierając serwetką usta. Podszedł do nowoprzybyłego, wyciągnął rękę na przywitanie.
- Baronie Vissan, cała przyjemność po mojej stronie.
Vissan zamknął drzwi.
- Teraz możemy rozmawiać swobodnie. Przepraszam za niedogodności, ale dostałem już wiadomość o nagrodzie za twoją głowę.
Żołnierz wskazał ręką siedzenia przy stoliku. Sam też ruszył w ich kierunku.
- Aż tak zalazłem Konfederacji za skórę że wyznaczyli nagrodę za moją głowę ?
Gorzki uśmiech wykwitł na twarzy mężczyzny.
- Cóż, prawdę mówiąc jesteś teraz jednym z najbardziej poszukiwanych ludzi w galaktyce. Trzeba przyznać że nie cenią cię zbyt wysoko - 200 tysięcy... Za to mi grozi 10 lat za współpracę, więc musisz zrozumieć wszystkie niedogodności.
- Oczywiście, rozumiem. Jednak nie sądzę by wizja wymiaru sprawiedliwości separatystów była dla pana ... powiedzmy szczególnie przerażająca.
Rhade usiadł przy stoliku.
- Separatystów? Nie... To nagroda Republiki - Powiedział Vissan, również siadając.

Słowa barona zbiły z tropu mężczyznę. Zamilkł na chwilę i zaczął wpatrywać się w stolik intensywnie myśląc. Kiedy ponownie zaczął mówić w jego głosie było słychać zdumienie.
- Republiki ? ... pod jakim zarzutem ?
-Hmmm... Media podawały coś o dezercji, ludobójstwie i tym podobnym. Podobno złamałeś również areszt domowy. Nie wiem natomiast co z admirałem Dodonną. Dobra wiadomość to taka, że nikt nie
wie że tu jesteś, ani że ci pomogłem
.

Sytuacja skomplikowała się znacznie ponad dotychczasowy stan. Republika oskarża oficera Tartarusa o dezercję ?, nie mają do tego prawa ... chyba że rada panująca sama to ogłosiła. Nie, to niemożliwe. Telemachus musi dostać się do przekaźników holonetu, znał kilka sztuczek dzięki którym zdobędzie interesujące informacje. Do tego dochodził kompletny brak wiedzy co z admirałem, to jeszcze bardziej niepokoiło mężczyznę. Jednak ryzyko jakie podjął baron Vissan było godne podziwu, i Rhade zaciągnął tym samym duży dług wdzięczności u tego człowieka.
- Jestem pańskim dłużnikiem w takim razie baronie, proszę też przekazać wyrazy wdzięczności swojej pani senator, gdyby nie ona to pewnie został bym w tym całym bajzlu jaki się wytworzył.
Vissan zmrużył piekące oczy.
- Przede wszystkim wolałbym żebyś mówił mi po prostu Vissan... Jeśli chodzi o Are'ial... Are'ial nie żyje.

Ten czas obfitował w niespodzianki które bynajmniej nie były miłe.
- Czy ... ona nie żyje z mojego powodu ?
- Nie, to nie ma żadnego związku z tobą. Are'ial została zamordowana... Z mojego powodu. Jej śmierć miałabyć dla mnie rodzajem pogróżki... Znajdę odpowiedzialnego za to człowieka, w swoim czasie - - W oczach Vissana pojawił się zimny błysk. - Ale teraz musimy się zająć innymi rzeczami. Na dantooine jestem w ramach misji dyplomatycznej. Mam pod "opieką" dwoje młodych Jedi. Wątpie by wyszło z tego coś dobrego, bo już pierwszego dnia miał miejsce zamach na nas. - Cóż we flocie krąży stwierdzenie że jedi przyciągają ogień. Można to zwalić na przesądy w stylu "Kobieta na pokładzie przynosi pecha" ale coś w tym jest. Widać jednak baronie ... Vissanie że pańska misja dyplomatyczna spotkała się z bardziej gorącym przywitaniem niż by można sobie tego życzyć. Tylko czy jest to odosobniony wybryk kilku dysydentów czy ogólny przejaw nastawienia do Republiki całej planety.
- Problem tkwi w tym, że muszę tu pozostać do czasu rozwiązania problemu. W ten czy inny sposób.
- Problem jest też w tym ... że ja niemoge.

- Najlepiej będzie, jeżeli jak najszybciej opuścisz system. Wcześniej jednak musimy opracować choćby pobieżny plan postępowania. Myślę, że dla ciebie również stało się jasne że nie wszystko jest białe lub czarne. W Republice dzieją się dziwne żeczy. Wiesz o ataku na Eriadu?
Żołnierz upił trochę wody ze szklanki, całość sytuacji sprawiła że zaschło mu w gardle.
- Tak, kiedy toczyła się ta cała farsa w senacie, dotarła do nas informacja o ataku na Eriadu. Wtedy jeszcze miałem stosowne uprawnienia by o tym wiedzieć. Z tego co mi wiadomo przygotowano odsieć, ja raczej nie byłem do niej entuzjastycznie nastawiony. Coś uległo zmianie w czasie mojego lotu ?, bo jak na razie dowiaduje się o samych raczej niemiłych rzeczach.
- Nie mam pojęcia. Do mnie ta wiadomość dotarła gdy byłem w drodze na Dantooine. Kanclerz nakazał kontynuację misji. Obecnie media nie podały nic nowego. Mogę się napić? - Zapytał baron, wskazując butelkę z wodą.
- To w końcu twój statek.
Rhade nalał do wolnej szklanki przezroczystego płynu i podał ją baronowi.
- Jak widać jestem twoim dłużnikiem, co oznacza że jestem do twoich usług. Jednak wolałbym nie pozostawać zbyt długo w tej okolicy. Jak wspomniałeś są tu jedi, a Republika zapewne powiadomiła wszystkie swoje psy gończe o tym absurdalnym nakazie.

Vissan wypił duszkiem zawartość naczynia.
- Cóż.... Może się okazać że nie wszyscy podzielają zdanie rządu. Tak czy inaczej, wygląda na to że sporo osób zacznie działać na dwa fronty. Pozostaje nam się zastanowić co teraz począć. Jeśli chodzi o ciebie, to daję ci wolny wybór - mam wiele stanowisk na których mógłbyś się sprawdzić, nie wyłączając nawet dowodzenia flotą.
- Schlebia mi ta propozycja, jednak dowodzenie oficjalnie zgrupowaniem okrętów Rababu zapewne przyciągnęło by zbyt dużo ciekawskich. Nie wyszło by to na zdrowie ani mi ani tobie. Jednak jestem żołnierzem i znam się głównie na walce.
Telemachus sam nalał sobie ponownie wody i upił jej trochę ze szklanki.
- Z tego co mi wiadomo, niedaleko twoich stoczni znajduje się ośrodek przemysłowy Tchno Unii.
- Taak... Metalorn. Niestety nic mi nie wiadomo na temat szczegółów, nie mam praktycznie żadnych informacji wywiadowczych. Jest jeszcze coś - jeden z moich okrętów nie ma dowódcy - ani kompletu załogi.
- Nie jest większym problemem obsadzenie go kompetentna załogą, zapewne nie jeden ochotnik z Tartarusa z przyjemnością by się zaciągnął.
Mężczyzna na chwilę spauzował, zastanawiając się nad czymś.
- Niestety, teoretycznie działania krążownicze takiego okrętu były by jak wystawianie wielkiego holonapisu RAHAB.
Rhade ponownie upił trochę wody.
- Masz sprawnych stoczniowców i potencjał. Wystarczy to na skonstruowanie szybkiego okrętu szturmowego w relatywnie krótkim czasie. Jeżeli uda się to zrobić w tajemnicy uzyskasz statek widmo. Bez oznaczeń ani wpisu do galaktycznego rejestru jednostek. W ten sposób będzie można aktywnie zainteresować się Metalornem bez kierowania odrazy podejrzeń na twoje posiadłości.
- Racja... Obawiam się jednak że na taki wydatek trzeba będzie zdobyć fundusze. Tak czy inaczej polecam ci udać sie na Rahab... To jak mi się wydaje, jest najbezpieczniejsze miejsce dla kogoś takiego jak ty, w obecnej sytuacji.
- Yhym ... to dobre miejsce. Jeżeli nie masz nic przeciwko przyjże się tam systemowi obrony obszaru, może coś rodzę. Co do statku, sam dysponuje pewnymi funduszami a i postaram się by jednostka była na miarę możliwych wydatków.
- Świetnie. Jeśli będzie to możliwe, prosiłbym także o zmustrowanie w twoich możliwościach załogi dla obu statków - mojego, oraz tego który planujesz - Vissan przerwał i wyjął datapad.

Chwilę coś przy nim majstrował, po czym wyjął ze złącza datakarte i podał Rhademu - Daj to Bel-Khanowi na Rahabie - jest moim zastępcą. To coś w rodzaju listu polecającego. Otrzymasz też pełną akredytację na tym okręcie - załodze można zaufać. Na wszelki wypadek pomyśl o jakiejś zmianie wyglądu. - Baron spojrzał na chronometr. - Na planecie już świta, niedługo będe musiał wracać. mamy coś jeszcze do omówienia?

- Jest jedna sprawa, brak informacji od mojego byłego zwierzchnika admirała Dodonny. Gdyby i on potrzebował pomocy, a jestem mu to winien, czy może liczyć na przychylność z twojej strony ?
- Oczywiście. Jeśli mu zaufałeś, ja także to zrobię. Z Rahabu będziesz się mógł kontaktować wedle tego co powie ci Bel-Khan. Na tej karcie są wszystkie potrzebne dla niego informacje. Nie radziłbym zapuszczać się na środkowe rubieże tym promem, więc polecisz Raindancerem. Wygląda na to że musimy się już rozstać...
- Nie wiem czy w obecnej sytuacji rozsądne jest by ten okręt opuszczał orbitę. Stanowi gwarancję twoje bezpieczeństwa, kurier jest szybszy a trasa raczej nie trudna dla tego pojazdu. W końcu to silnik z doczepioną kabiną, a ja obserwowałem jak twój pilot sobie z nim radzi. Pozatym mała maszyna nie przyciąga tyle uwagi co "Raindancer"
- Skoro tak uważasz... Dobrze, pilot musi odpocząć, więc odlecisz dzisiejszego popołudnia.
- W porządku.

Telemachus wstał i podał rękę baronowi.
- Dziękuje Vissanie.
- Ja również dziękuję. Bezpiecznej podróży, zobaczymy się jak sądzę na Rahabie. Zaraz wydam odpowiednie dyspozycję, najlepiej będzie jeśli do odlotu pozostaniesz w kajucie. Ufam swoim ludziom, ale po co wystawiać to zaufanie na próbę. Powodzenia, i do zobaczenia - Powiedział po czym opuścił kajutę.

Baron wydał kapitanowi odpowiednie dyspozycje - o godzinie 16 czasu lokalnego prom kurieski miał wrócić na orbitę i zabrać Telemachusa, po czym jak najmniejszą liczbą skoków dotrzeć na Rahab.

Vissan ruszył do hangaru-ładowni po swój myśliwiec...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Wto 20:28, 26 Wrz 2006    Temat postu:

Po sutej kolacji jaką zaserwowali sobie i swemu dowódcy członkowie republikańskiej misji, kapitan Broxin rozpoczął ponowne zabezpieczanie willi. Upewniwszy się, że wszystko znajduje się na swoim miejscu, a wszystkie wejścia są zamknięte, zaproponował swym towarzyszom grę w karty. Jako, że nikt nie oponował, żołnierze rozsiedli się przy stole i rozpoczęli pierwsze rozdanie...

Stary wyjadacz ogrywał wszystkich, zgarniając co rundę całą pulę. Na szczęście dla jego podwładnych, stawką były tylko zapasowe ogniwa do blasterów. W innym wypadku republikańscy wojacy przegraliby cały swój żołd a może i więcej...
Kapitana pokonały potrzeby fizjologiczne, zmuszając go do natychmiastowego przerwania rozrywki i udania się do jednej z toalet. Współtowarzysze gry postanowili poczekać, jako, że ich zwierzchnik z pewnością nie byłby rad, że kontynuowali bez niego.

Kiedy dowódca przebywał w łazience, baron Rahabu, jak gdyby nigdy nic, postanowił opuścić rezydencję. Naturalnie ani myślał konsultować się z szefem swojej ochrony. Rzucił tylko krótkie „zaraz wracam” po czym w pośpiechu wybiegł z budynku. Wartownicy nie podjęli jakichkolwiek działań, ot zamknęli za dyplomatą drzwi. Czy spowodowane to było absencją Broxina? Nie, raczej opróżnieniem tego wieczora niejednej butelki alkoholu...

Gdy parenaście minut później oficer wyszedł z ubikacji spostrzegł, że coś jest nie tak. Miał twardą głowę dzięki czemu zdołał zachować jako taką trzeźwość umysłu. Jednakże głębsze poznanie zagadneinia, zajęło mu dobre półtorej godziny. Kiedy jeden z żołnierzy przypadkiem powiedział mu o nocnej eskapadzie senatora, Broxin prawie spadł z krzesła. Zaskoczenie wkrótce przerodziło się we wściekłość. Kapitan natychmiast przeszedł do działania i nawiązał połączenie z jednostką konsularną. Krótka wymiana zdań z pierwszym oficerem wystarczyła aby rozwiać wszelkie wątpliwości – Vissan opuścił powierzchnię planety. Pytaniem pozostawało jednak dokąd się wybrał i kiedy zamierza powrócić...

Jedno było pewne. Szef ochrony wiedział w jaki sposób przywitać wędrującego arystokratę...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Śro 11:55, 27 Wrz 2006    Temat postu:

Zasiadając w w kabinie Vampira baron mimo zmęczenia zwrócił uwagę na nieodmiennie fascynujący widok pierwszych promieni słońca wychodzących zza kręgu planety.

Przy oszałamiających osiągach myśliwca zejście w atmosferę zajęło niewiele czasu. Vissan wyłączył transponder i na dużej wysokości szybko skierował się nad obszar rezydencji. Uruchomił repulsory i tylko na tym napędzie w ciszy przerywanej zaledwie lekkim buczeniem repulsorów i szumem powietrza ocierającego się o maszynę zszedł nad ziemię. Z gracją posadził myśliwiec na trawie przed rezydencją i wyskoczył z maszyny.

Przekroczył drzwi i widząc zaniepokojonego szefa ochrony rzucił:
- Proszę wybaczyć, ale miałem naprawdę ważną sprawę do załatwienia.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Nie 11:19, 01 Paź 2006    Temat postu:

Chyba częściej wylatywać będzie na misje dyplomatyczne, zdecydowanie tylko po to aby spać w tak wygodnych łóżkach. Ale oczywiście nie, jej organizm był tak cholernie przyzwyczajony do treningu jedi i tych marnych czterech czy pięciu godzin snu, że nie pozwolił jej dalej śnić pięknych snów, a miast za to poderwał cały układ nim jeszcze słońca nad Dantooine pomyślały, że czas wstawać.

Padawanka usiadła na łóżku i przeciągnęła się słysząc pojedyncze strzykanie różnych kości. Wstała i ruszyła w stronę łazienki na poranną (albo raczej przedporanną) toaletę, przebrała się, przypięła miecz do pasa, ale zrezygnowała z czarnego płaszcza miast temu zakładając zwykłą kurtkę i ze zdziwieniem zauważyła, że nie ma co robić. Zadziwiające, chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu naprawdę nie miała nic do roboty. Po paru minutach kontemplowania wszelkich za i przeciw postanowiła (o zgrozo) kulturalnie poszlajać się po budynku.

Drzwi jej pokoju otworzyły się z sykiem, usłyszała jak na dole sierżant, komendant czy jak go tam zwali, jak Broxin czyni skromne wyrzuty baronowi, który…Hmm… Najwyraźniej także zasnąć nie mógł? Jasne, a z niej jest tancerka Jabby.

- Niezbyt to mądre opuszczać budynek zwłaszcza kiedy się jest senatorem i ktoś parę godzin temu chciał cię, lub nas jak kto woli zabić.- powiedziała tylko choć widać było, że gdyby miała czynić wyrzuty Vissanowi na pewno nie uśmiechałaby się tak szeroko. Wszak skoro baron potrafi zadbać o siebie to nie trzeba go niańczyć jak dziecko. Zeszła szybo po schodach, mijając żołnierza jedynie szepnęła skromne ‘wychodzę’ i w sumie tyle ją reszta widziała.

Na dworze było zimno, w sumie mogła wziąć płaszcz, ale już… Nie będzie się wracała. Przejdzie się tylko kawałek… no, może trochę dłuższy kawałek. Przecież nic się nie stanie jak wróci za godzinkę…lub dwie. Fauna Dantooine powoli budziła się do życia kiedy ona spokojnie szła nie bacząc nawet na to, ze nie idzie po wyznaczonej ścieżce. Wspięła się na pagórek skąd rozpościerała się skromna panorama, w oddali majaczyły najróżniejsze pola i skały, nie śpiesząc się zeszła łagodnym zboczem w stronę skał nucąc przy tym jakąś zasłyszaną w kantynie melodie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Nie 19:49, 01 Paź 2006    Temat postu:

Vissan wzruszył ramionami gdy Uriel opuszczała budynek rzucając mu "zabawny" komentarz. Baron dosyć drwiąco uśmiechnął się do Broxina i postanowił uczynić dzień jeszcze zabawniejszym a przy okazji odegrać się na Uriel za docinkę.

- Wyślijcie kogoś żeby jej dyskretnie pilnował. Moje bezpieczeństwo - moja sprawa. Ale do młodej padawanki nie mam zaufania - Powiedział [VISSAN] i ruszył schodami na górę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vissan dnia Pon 19:21, 02 Paź 2006, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Nie 21:58, 08 Paź 2006    Temat postu:

Broxina zalała krew. Bezczelność senatora przekroczyła wszelkie granice. Nie dość, że sam, w środku nocy wybrał się w bliżej nieokreślone miejsce to w dodatku nie widział w tym nic złego. A kapitan myślał, że zdołał go wystarczająco dobrze poznać w ciągu tych kilkunastu godzin nadprzestrzennej podróży...

Żołnierz nie miał siły powstrzymywać Jedi, która wyszła z rezydencji. Koncentrował się teraz na wyrzuceniu się z siebie całej złości na zuchwałego potentata. Oficer zganił dwóch ze swych ludzi, którzy pomimo upojenia alkoholowego i zaistniałych okoliczności, chcieli wypełnić wolę rahabańskiego barona. Potem rzucił się biegiem w kierunku schodów zagradzając drogę dyplomacie.

- Pańskie nieodpowiedzialne zachowanie mogło doprowadzić do tragicznych w skutkach wydarzeń. Poczynając od ponownej próby zamachu, przez porwanie na zabójstwie pańskiej osoby kończąc. - Wewnątrz dowódcy ochrony się gotowało. W wypadku zgonu bądź poranienia przedstawiciela Galaktycznej Republiki, to właśnie on zapłaciłby głową.
- Jeśli chce Pan umierać, proszę bardzo, niech Pan tylko wcześniej podpisze odpowiednie formularze i zrzeknie się senackiej ochrony. Ja nie zamierzam odpowiadać za kaprysy samobójcy. -
W końcu uspokoił się nieco, złapał oddech i kontynuował swój wywód nieco łagodniejszym tonem.
- A może ma Pan coś na swoje usprawiedliwienie? Jakież to nagłe sprawy wymagały pańskiej obecności na orbicie? - Kapitan nie miał wątpliwości co do lojalności załogi jednostki konsularnej, a co za tym szło, informacji pochodzących od pierwszego oficera.

Gdy uwaga wszystkich skupiła się na nieodpowiedzialnym polityku, nikt nie myślał o spacerze młodej padawanki. Z każdą chwilą coraz bardziej oddalała się od rezydencji. Jej nocnej eskapadzie towarzyszył tylko szum traw i niezliczona liczba kłębiących się w głowie myśli...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Nie 23:20, 08 Paź 2006    Temat postu:

- Panie Broxin, spokojnie. - Odparł baron. - Uspokoję pana, powód mojej "eskapady" był wystarczająco ważny bym podejmował ryzyko. Niestety, były to wewnętrzne sprawy mojego państwa - więc nie mogę pana w nie wtajemniczyć. Proszę pamiętać, że to ja dowodzę tą misją dyplomatyczną. Więc radzę skoncentrować się na wypełnianiu moich poleceń. A w tej chwili proponuję udać się na spoczynek - czeka nas, jak sądzę, pracowity dzień i przykro by było gdyby bolała kogoś głowa. - Zadrwił.

Kurtuazyjnym gestem delikatnie "przepchnął" dowódcę i
kontynuował drogę na górę. Słysząc jak Broxin "opierdziela" swoich ludzi uznał, że być może faktycznie zbytnio martwił się o los padawanki. W końcu co złego miałoby ją spotkać?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Wto 21:55, 10 Paź 2006    Temat postu:

Młodziutka padawanka coraz to bardziej oddalała się od miejsca ich zakwaterowania jednocześnie dokładnie zapamiętując w którą stronę skręciła i jaka jest droga powrotna. Poranne promienie słońca powoli zaczynały wychylać się zza wyższych pagórków, a gdy wreszcie uznały, że nic im nie grozi uderzyły w szare oczy kobiety z taka siłą jakby chciały co najmniej znokautować.

W oddali dało się słyszeć porykiwania, pohukiwania i inne najróżniejsze odgłosy budzących się ze snu zwierząt. Nawet drzewa i trawa się budziły, a przynajmniej takie wrażenie sprawiały. Szła i szła przed siebie podziwiając przyrodę Dantooine, czerwone pagórki i blado niebieskie, poranne niebo. Przechadzka trwała już dobre 30 minut, budynek już dawno zniknął z jej oczu, ale nie martwiła się o to.

- O, przepraszam.- mruknęła pod nosem kiedy o mało co nie usiadła na jakimś robaczku. Oparła się obiema dłońmi o lekko wilgotną murawę i zapatrzyła w rozpościerający się przed nią widok, nagle coś mignęło jej przed oczyma, później drugi raz, Az w końcu trzeci. Coś na dole odbijało blask słońc. Momentalnie poderwała się do góry i zeszła w tamtym kierunku jednocześnie czując wibrująca dookoła Moc. Kiedy już dotarła na miejsce spostrzegła tuziny ukrytych w ziemi i skałach pojedynczych kryształów.

- O kuuu… niech mnie…- szepnęła tylko do siebie muskając czubkiem palców jeden z kryształów. Na Moc, ile to miejsce musiało mieć lat? Dużo, to wiedziała na pewno, ale że… Że nikt jeszcze nie przykleił do niego swoich paluchów, zadziwiające. Możliwe, że jest pierwszą osoba, pierwszym jedi od X lat, który stąpa po tej ziemi. Moc panująca w tym miejscu niemal zwaliła ją z nóg, była taka… nieokiełznana i dzika niczym natura, która ją otacza. Oparła się o jedna ze skał i spojrzała w niebo, musiała wracać. Dokładnie, jeszcze z trzy razy co najmniej przypomniała sobie drogę, którą tu przyszła.

Jeszcze z co najmniej sto razy oglądała się za siebie kiedy zmierzała z powrotem ku budynkowi gdzie byli zakwaterowani. Kiedy weszła do środka panowała niemal niczym niezmącona cisza, nie było jej trochę ponad godzinę i miała nadzieje, że mężczyźni nie pozabijali się nawzajem. Powoli i najciszej jak potrafiła weszła na górę… Jeszcze dzisiaj w nocy, gdy nikt nie będzie jej przeszkadzał musi, ale to musi tam wrócić. To miejsce było tak fascynujące, bez dwóch zdań.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Czw 21:15, 12 Paź 2006    Temat postu:

Nic się nie działo. Nic się nie działo! Baron był z Broxinem, padawanka gdzieś wyszła. A Artemis siedział w swoim pomieszczeniu. Dzięki technikom medytacji nie potrzebował ogromnej ilości snu. Nudziło mu się i to strasznie. Jeżeli to ma być misja dyplomatyczna... jeżeli tak wyglądają misje rycerzy Jedi...

To nie było w jego stylu. Nie był szkolony do czekania, do bycia bezużytecznym. Dooku często przestrzegał go przed jego własną niecierpliwością. „To cię może zgubić”. „Cierpliwości mój uczniu, cierpliwości.”

Ciemny rycerz odetchnął tylko, polerując klingę swojego miecza świetlnego. Nigdy nie był estetą. Nigdy nie zależało mu na wyglądzie. Mimo wszystko zbyt dużo czasu wolnego zmienia ludzi nie do poznania. Posprzątał cały pokój, przestawił meble, posegregował holoprojektory. Dusił się tutaj. Ściany go ograniczały.

Artemis po raz kolejny odetchnął, zatykając sobie przy tym klingę za pas. Cisza, spokój, bezruch. Ptaszki świergotają, jakieś zwierzęta pasą się za oknem na zielonej łące. Pogodny ranek. Brak wystrzałów, odgłosu artylerii, nisko przelatujących myśliwców... Artemis uśmiechnął się sam do siebie. Prędzej się tutaj potnie, niżli dotrwa do końca. Wtedy rycerz wyczuł pojawienie się Uriel. Zdziwiło go to nieco, gdyż czuła się... podniecona? Przeżywała coś? Chwilkę potem usłyszał, jak jej drzwi otwierają się z sykiem.

Ponownie rozległa się cisza. Sekunda, druga, trzecia...

Artemisa nie było już w pokoju. Z mieszanką zmieszania oraz ciekawości zapukał do drzwi swojej towarzyszki przydzielonej mu na ową misję.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Czw 22:18, 12 Paź 2006    Temat postu:

Trzask!

Vissan otworzył oczy.

Piekły niesamowicie.

Zerwał się z fotela i rozejrzał... I nic.

~ Zły sen? Może. - Pomyślał. Był cholernie niewyspany, a za oknem było już rano w pełni. Spojrzał na opatrunek na wewnętrznej stronie dłoni. ~ Are'ial. Nie teraz... A raczej... Nigdy? Nie mogę o niej myśleć - ale czy mogę zapomnieć? - Pokręcił głową. Czuł okropną suchość w ustach - a oczy miał podkrążone - efekt zarwanej nocy i wydażeń wieczora. Poszedł do łazienki i przemył twarz wodą. Chuchnął i uznał że zdecydowanie powinien umyć zęby. Był ponaddto głodny. Wyszedł z pokoju i ruszył do aneksu kuchennego. Właściwie przeszedłby koło pukającego do drzwi Uriel Artemisa, kiedy zaspany umysł dał mu się zastanowić.

- Dzień dobry - Rzucił Vissan. - Wcześnie ją odwiedzasz.

Po czym poszedł dalej, zrobić sobie proste, niedbałe śniadanie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Pią 19:18, 13 Paź 2006    Temat postu:

Na zawszonego hutta! Ledwo wróciła, a już ktoś ją niepokoi. Nawet nie musiała używać Mocy, aby zgadnąć, że to Artemis ślęczy o tej porze pod jej drzwiami. Nie zdążyła jeszcze nawet odejść od drzwi, po prostu z powrotem uderzyła w panel stając oko w oko z ponad dwu metrowym mężczyzną.

- Dzień dobry!- powiedziała z szerokim uśmiechem podrywając podbródek do góry.- Co takie go skłoniło Cię do tak…wczesnej wizyty, hm?- zaszczebiotała, chyba nic nie będzie mogło dzisiaj popsuć jej humoru.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Nie 14:33, 22 Paź 2006    Temat postu:

Baron skonsumował poranny posiłek i uznał że przydałby mu się prysznic, jednak wpierwej postanowił zapoznać się z wiadomościami. Załączył odbiornik holowizji i przełączywszy na kanał informacyjny wyprostował się w fotelu na którym wcześniej przybrał pozycję dość wyluzowaną.

- Odsiecz Republiki dotarła nad Eriadu. Oblegający planetę Generał Grievous z sił separatystów zaprzeczył swej wcześniejszej postawie wobec tragedii nad Nemoidią i użył cywili na Eriadu jako żywych tarcz. Eksperci z WFR są z nami w studiu i skomentują to wysoce... - Trajkotała spikerka jakiejś dziwacznej rasy, jakiej - tego już Vissan nie dochodził.

~ Całe szczęście że nikogo tam nie wysłałem. Byłbym następny po Telemachusie do ostrzału przez Senat.

Baron wyłączył odbiornik i poszedł odświeżyć się do łazienki. Miał nadzieję, że tego dnia uda mu się zrobić coś konstruktywnego, a nie marnować czas na tej wiejskiej planecie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Dantooine - rozdanie drugie
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 5 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group