FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Dantooine - rozdanie drugie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Dantooine - rozdanie drugie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Wto 15:12, 22 Sie 2006    Temat postu:


Broń barona Vissana.

Vissan rozejrzał się dokoła. Jeśli to miałaby być kolejna pułapka, to ktoś musiałby mieć naprawdę chore poczucie humoru. Baron spojrzał na funkcjonariuszy w uniformach khaki.

Machnął ręką z ostrzem i rzucił do ludzi Broxina:
- Opuśćcie broń - Po czym przypiął jeden z mieczy do pasa, drugi natomiast, czy to z braku czasu, czy z wyrachowanej ostrożności, oparł tępą stroną klingi na lewym ramieniu, oczywiście upewniając się że jego generator był wyłączony.

Z wolna ruszył ku dowódcy grupki która zmierzała ku statkowi.
- Wszyscy cali, panie Torvold, wolałbym jednak wiedzieć, co tu się dzieje - Rzucił, po czym skonstatował - Ale może najpierw się przedstawię. Baron Vissan z Rahabu, prowadzę delegację dyplomatyczną Republiki - Wyciągnął wolną prawicę na powitanie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Wto 16:00, 22 Sie 2006    Temat postu:

Khaan przez parę chwil trzymała się blisko kapitana Broxina, jej fioletowe ostrze wydawało cichy syk jednak nic poza tym, nie było na płycie nikogo, kto mógłby skrzyżować z nią klingi bądź strzelić. To dobrze. Usłyszała rozkaz barona, nie była jednak do końca pewna intencji żołnierzy w zielonych strojach i ich przywódcy, opuściła miecz jednak nie wyłączyła ostrza.

- Mam dziwne przeczucie, że wydajesz się niezadowolony faktem, iż ci ludzie to nie droideki.- mruknęła cicho, tak, że jedynie Artemis mógł ją usłyszeć.- Popraw mnie jeśli się mylę- dodała z lekkim uśmiechem, a jej szare oczy zalśniły dziwnym blaskiem. Podeszła bliżej barona, aby móc przysłuchać się rozmowie i jakiejś formie przeprosin ze strony oficera Tarvolda. Kajający się żołnierz, szczególnie ten nieco wyższym stopniem zawsze należał do niezwykle zabawnych.
- Mamy rozumieć, że to nowa…cieplejsza forma witania gości, panie oficerze?- spytała bez jakiejkolwiek zajadłości i sarkazmu, jeżeli ludzie ci nie byli ich wrogami to na pewno nie należało ich do siebie zniechęcać.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Śro 17:17, 23 Sie 2006    Temat postu:

Wyższy rangą funkcjonariusz tutejszych sił porządkowych ruszył ku baronowi. Jego ludzie opuścili broń, podobnie zresztą uczyniła grupa kapitana Broxina. Torvold chwycił rękę Vissana i uścisnął ją.

- Jak już mówiłem, Torvold, komendant lokalnego garnizonu sił planetarnych. Zostałem wysłany przez radę gmin w celu odeskortowania Pana do jego tymczasowego lokum. Mimo to, nie obyło się jednak jak widać bez kłopotów. - Rzekł obserwując kolejno załogę statku, Jedi i samego dyplomatę.
- Proszę przyjąć nasze przeprosiny, jednakże zaistniała pewna dziwna sytuacja. Otóż otrzymaliśmy informację od kontroli lotów, że Wasz statek jeszcze nie dotarł. Czekaliśmy więc na wezwanie, aż do momentu kiedy usłyszeliśmy huk eksplozji. -

Władający mocą mogli doskonale wyczuć, iż intencje oficera były szczere. Nie kłamał mówiąc, iż o niczym nie wiedział. Sprawa zaczynała więc z każdą chwilą coraz bardziej się gmatwać...

Torvold spojrzał na wyrwę w kamiennej posadzce.
- Co tutaj właściwie zaszło? - Zwrócił się do senatora – Dokładny opis całego wydarzenia z pewnością ułatwi nam śledztwo, które niezwłocznie rozpoczniemy. -


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Śro 17:52, 23 Sie 2006    Temat postu:

Vissan z wolna zrzucił z ramienia jeden z zakrzywionych mieczy i przypiął go do pasa za zaczep umiejscowiony na styku ostrza i rękojeści. Poprawił także drugi miecz aż obie zamocowane na lewym i prawym biodrze klingi spotkały się za jego plecami z głośnym brzękiem.

Baron wskazał Torvoldowi na wyrwę:
- Ktoś podstawił nam chodzącą bombę. Podobnie jak pan, zastanawiam się kto za tym stoi, mam nadzieję że szybko to wyjaśnicie - Stwierdził. - W każdym razie pozostaje nam chyba, tak jak pan powiedział, udać się do wyznaczonego lokum.

Vissan odwrócił się do Artemisa i Uriel.
- Weźcie swoje rzeczy, zakwaterujemy się - Rzucił, po czym ruszył w kierunku statku.

Mijając młodą Jedi baron lekko nachylił się ku niej i szepnął:
- Następnym razem powstrzymaj się od uwag... Czasem lepiej nic nie mówić - Powiedział, uśmiechnął się i wszedł na statek konsularny, skąd wziął swoją torbę podróżną (po uprzednim wepchnięciu do niej rzeczy które wyrzucił wyjmując miecze). Vissan narzucił skórzaną kurtkę, a z jej kieszeni wyjął staromodne okulary przeciwsłoneczne i umieścił na twarzy. Po chwili znów stał przed dowódcą lokalnego garnizonu, gotowy do zamieszkania na jakiś czas na tej planecie, która zgotowała mu tak nieoczekiwane powitanie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Śro 21:57, 23 Sie 2006    Temat postu:

Padawanka dezaktywowała swoją broń po czym przypięła klingę miecza z powrotem do paska. Komendant w swoich słowach był szczery, to dobrze, nie chciałaby mieć teraz na głowie kłamliwego żołnierza. Spojrzała jednak na nich badawczo, nigdy nie należy być niczego pewnym, ani zakładać cokolwiek odgórnie.

Ze spokojem przyjęła słowa barona, jednak gdy tylko mężczyzna ją wyprzedził jej złośliwość wzięła górę, bezgłośnie poruszyła ustami naśladując słowa senatora. Jedyną rzeczą, którą zabrała ze statku był jej czarny płaszcz, który wcześniej, jeszcze na Coruscant wcisnęła Artemisowi do torby po niemal dziesięciu minutach błagania o nieco miejsca w jego bagażu. Już z ubraniem przewieszonym na dłoni pojawiła się obok barona, jak najszybciej chciała zobaczyć swoją kwaterę, miała nadzieję iż będzie większa niż ta na statku, jednak nie to powodowało podekscytowanie w jej sercu. Wreszcie była na tym piekielnie nudnym Dantooine i wreszcie może będzie miała szanse odwiedzić tutejsze kryształowe jaskinie.

- Jeszcze tylko Artemis i możemy chyba iść.- mruknęła do barona spoglądając na statek, wyczekując pojawienia się zamaskowanego Jedi.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Śro 22:36, 23 Sie 2006    Temat postu:

Pył szalał dookoła. Artemis zamknął oczy i skupił się na tym, co go otaczało. Kilka osób, kilka przeciwników. Żywe istoty. Czerwone ostrze jakby czując wołanie swego pana, pod wpływem wszechogarniającego pyłu strasznie buczało.
„Ludzie, czy nie, wrogowie, czy też przyjaciele, zawsze trzeba być ubezpieczonym.”
Pomyślał rycerz, po czym ruszył pospiesznie w lewo, mając za cel flankowanie grupy, która zbliżała się w ich kierunku. W przykucu, z dłonią zaciśniętą na rękojeści czekał aż pył opadnie, co wkrótce się stało.

- Tutaj oficer Torvold z planetarnych sił porządkowych, czy ktoś jest ranny?

Artemis wyprostował się. Czuł się niemal zawiedzony. Niemal? Artemis nie potrafił się oszukiwać. Z niechęcią nacisnął przycisk dezaktywacyjny, a jego czerwone ostrze zniknęło z głośnym świstem. Podszedł do grupy od tyłu, wciąż nie do końca pewny, czy nie jest to jakaś pułapka. W końcu każdy z nich był uzbrojony. W miarę, jak Artemis dłużej przysłuchiwał się rozmowie, tym niepewności odchodziły na dalszy plan. Jego mistrz nauczył go nieco o ludzkich zachowaniach, przez co potrafił wyczuć, kiedy proste umysły starają się go oszukać.

Klinga ponownie znalazła się przy pasie.

- Mam dziwne przeczucie, że wydajesz się niezadowolony faktem, iż ci ludzie to nie droideki.
Artemis odwrócił się w stronę padawanki. Cóż, szybko go rozgryzła, musiał to przyznać. A może to on stawał się bardziej otwarty? Cóż, Dooku nie byłby pocieszony tym faktem. Ale Dooku na razie niema. Dzięki subtelnej więzi między nauczycielem i uczniem Artemis wiedział, że z jego mistrzem działo się coś niedobrego, lecz nie potrafił stwierdzić co.

-Twoje spostrzeżenia jak zwykle są bardziej trafne, niż samego mistrza Yody
Powiedział żartobliwym tonem Artemis. Przynajmniej na tyle żartobliwym, na ile pozwalała mu ta metalowa maska.

Według informacji Torvolda wynikało, że kontrola lotów podała błędne informacje. Czyżby separatyści? Ciemny rycerz uśmiechnął się do siebie. Ludzie Dooku znani byli z tego, że lubowali się w takich terrorystycznych misjach, mających na celu zabijanie ważniejszych jednostek Republiki. Artemisa nagle przeszył dreszcz. Ale czy oni wiedzieli o nim? Wiedzieli, komu teraz musi służyć? Wiedzieli, czy on w ogóle przeżył tamtą bitwę?

Jego myśli przerwał głos barona Vissana. Mieli się zakwaterować? Artemisa zastawiało, jak mieszkańcy Dantooine przyjmą republikańskich dyplomatów.
-Ładne bronie
Rzucił tylko do barona na odchodne, po czym ruszył w stronę statku. Gdy znajdował się już w swojej kajucie, usiadł na chwilę na posłaniu, po czym schował głowę w dłoniach.
„Co ja właściwie robię” pomyślał zbity z tropu. Jego misją było nakłonić mieszkańców tej planety, aby stanęli przeciwko jego dawnym ziomkom. Nie miał pojęcia, jak ma to rozegrać.
„Niech będzie co ma być”
Przeszło mu przez głowę. Pozostali zapewne już na niego czekali, toteż zabrał swoją torbę, po czym wyszedł szybkim i zdecydowanym krokiem ze statku.
„Niech będzie co ma być”


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Śro 23:06, 23 Sie 2006    Temat postu:

Vissan przejechał dłonią po rękojeści jednego z mieczy, ta niewielka cząstka próżności w jego charakterze została mile połechtana. Musiał jednak przyznać, że miecze świetlne Jedi bywają bardziej uniwersalne.
- Muszę sobie taki skombinować - Pomyślał.

Artemis właśnie wracał ze swymi rzeczami osobistymi. Baron odwrócił się ku Uriel i rzucił:
- O wilku mowa, ruszajmy - Rzekł z zagadkowym uśmiechem, nie do końca odpowiednim w takiej sytuacji. - Panie Torvold, proszę przodem.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Pon 20:39, 28 Sie 2006    Temat postu:

Oficer przytaknął tylko, po czym ruszył przed siebie. Jego ludzie połączyli siły z ochroną jednostki konsularnej, tworząc ścisły kordon otaczający dyplomatę i jego towarzyszy. Kapitan Broxin natomiast, nakazał znacznej części załogi zostać na pokładzie statku. Chciał zachować gotowość natychmiastowego działania, tym bardziej zważywszy na zgotowane im przywitanie. Grupa opuściła teren lądowiska kierując się potężnym korytarzem, pełniącym niegdyś funkcję kanału, ku wyjściu z „kosmoportu”.

Cały teren wydawał się być wyludniony, a zatem cała sytuacja nie odnosiła się jedynie do pojedynczego hangaru. Personel portu ograniczał się zatem jedynie do kilku mechaników, których można było sporadycznie spostrzec i niewielkiej grupy operatorów przebywających w centrum kontroli lotów. Nigdzie nie było widać za to żadnych podróżników...

Gdy baron z eskortą byli już w pół drogi, Torvold zwrócił się do przedstawiciela władz Republiki.
- Jako, że pańskie tymczasowe miejsce pobytu mieści się poza obrębem strefy administracyjnej, zmuszeni jesteśmy do podróży śmigaczami. Mam nadzieję, że nie ma Pan nic przeciwko temu? -


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Pon 20:48, 28 Sie 2006    Temat postu:

Vissan był lekko zdziwiony. Owszem, wiedział że Dantooine to nie specjalnie ruchliwa planeta, ale żeby było tu aż tak pusto, i to w kosmoporcie? Tak czy inaczej jakiś przedstawiciel władz, choćby lokalnych obecny przy lądowaniu barona byłby w dobrym guście i takcie.

Baron usłyszał pytanie Torvolda.
- To dla nas żaden problem, polecimy śmigaczami - Odpowiedział.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Śro 19:37, 30 Sie 2006    Temat postu:

Padawanka szła spokojnie za swoim obecnym ‘szefem’, miała spuszczoną głowę i niezbyt przysłuchiwała się rozmowie między żołnierzem, a senatorem. Zwróciła uwagę na cisze, pustkę panującą w budynku, zupełnie jakby cała planeta była kompletnie wyludniona. Miała nadzieje, że widoki poza lądowiskiem będą bardziej zapełnione niż te tutaj, widok ciągle tych samych mężczyzn powoli zaczynał działać jej na nerwy.

- Mam nadzieje, że szybko zaczniemy te negocjacje. Im szybciej ruszymy z ta szopką tym szybciej skończymy, a wtedy może da się wyprosić trochę czasu na własne plany, ech. Mam dziwne przeczucie, że te negocjacje będą tak pokojowe jak rozwścieczony wookie.- mruknęła do Artemisa spoglądając na mężczyzn, którzy szli przed nimi. Z jednej strony chciała, aby jej podejrzenia stały się prawda, z drugiej jednak…

Uh, jak ona nie znosiła negocjacji!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Artemis
Padawan



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Couruscant

 Post Wysłany: Śro 20:08, 30 Sie 2006    Temat postu:

Artemis szedł w skupieniu spoglądając na otaczający go teren. Zielono pusto i jeszcze raz zielono. Jako, że mężczyzna nie potrafił usiedzieć dłużej w jednym miejscu, otoczenie zaczynało go pomału irytować. Niech baron w końcu zacznie te rozmowy. Ciemny rycerz spojrzał na ścigacze.

„I have bad feelings about this”

-Dobrze więc, ruszajmy
Powiedział do zgromadzonych, po czym odwrócony do padawanki plecami wysłał jej wić myślową.
„ Zachowaj ostrożność padawanko. Nie wiem czemu, ale coś mi się nie podoba”.
Nie miał pojęcia, czemu coś zrobił. To nawet nie Moc mu podpowiadała. To była jego.. intuicja. A ona często go myliła.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Śro 20:29, 30 Sie 2006    Temat postu:

[off]Lekki godmodding z aprobatą niebieskiego trąbiszona[/off]

Grupa ''dyplomatów" w eskorcie żołnierzy ruszyła ku trzem pojazdom zaparkowanym przy wylocie "korytaża" wyjściowego. (Ale byk, o Boże! Razz )
Były to raczej zbliżone rozmiarami do skiffów niż śmigaczy jednostki. Pomiędzy obłażącymi z farby burtami ustawiono rzędy siedzeń, natomiast całość jako taka była nakryta z góry jedynie ażurową klatką bezpieczeństwa.

Baron przystanął na chwilę jakby o czymś sobie przypomniał.
- Idźcie przodem - Rzucił, po czym wyciągnął komunikator. Połączył się z załogą statku konsularnego.
- Mówi baron Vissan, wyślijcie kogoś żeby miał na oku mój myśliwiec - Polecił.

Szybko dołączył do pozostałych - ludzie Torvolda zajęli miejsce w dwóch ze śmigaczy, natomiast do trzeciego wsiadła grupa Vissana wraz z częścią załogi jednostki konsularnej. Resztę miejsc obsadziła ochrona i sam Torvold.

Śmigacze wystartowały z jękiem rozruszanych, starych repulsorów i lecąc w szyku - śmigacz eskorty - śmigacz Vissana - kolejny śmigacz podążyły do celu...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Nie 16:15, 03 Wrz 2006    Temat postu:

Pojazdy mknęły przez trawiaste równiny Dantooine, a ich pasażerowie podziwiać mogli niesamowite widoki jakie oferowała planeta. Trzeba przyznać, że wpatrywanie się w pastelowe krajobrazy koiło nerwy, uspokajało człowieka i pozwalało mu zapomnieć o wszelkich problemach.

Na rdzennych mieszkańcach, takich jak oficer Torvold czy znakomita większość jego podwładnych, nie robiło to może większego wrażenia. Jednakże spokojna aura była powodem, dla którego wielu imigrantów wybierało tenże właśnie glob na miejsce swego zamieszkania. Wszak wielokrotnie bywało tak, że urzędnicy pracujący całe życie na planetach takich jak Coruscant czy Kuat, przechodząc na emeryturę sprzedawali wszystko co mieli i zakupywali tu małą farmę z kawałkiem ziemii. Resztę życia spędzali na uprawianiu ogródka i dbaniu o miedzę, nie przejmując się pośpiechem i miejskim zgiełkiem...

Po kilkudziesięciu minutach i dobrych kilkunastu kilometrach drogi, delegacja dotarła do celu. Oczom jej członków ukazała się rezydencja, typowa dla lokalnych dostojników. Nie wyróżniała się niczym szczególnym, ot była lokum na poziomie wystarczającym do przyjmowania wszelkich szych...
- To tutaj, oddajemy do pańskiej dyspozycji cały budynek. Jeśli jednak będzie Pan nalegał, sprowadzimy kilku ludzi aby nieustannie pilnowali willi i teren dookoła. - Poinformował senatora najstarszy stopniem z obecnych funkcjonariuszy sił planetarnych.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Nie 18:54, 03 Wrz 2006    Temat postu:

[off]"Jak to szło? Nie dopatruj się drzazgi w oku bliźniego swego nie widząc belki w swoim?" Smile [/off]

Lokal oddany do dyspozycji barona i młodych Jedi wyglądał dość przyjemnie, pytanie tylko czy był dostatecznie wyposażony - ostatecznie trzeba będzie w nim zamieszkać na jakiś czas. Vissanowi przemknęło przez myśl pytanie, czy padawanka Uriel potrafi gotować lepiej od niego.
W końcu zwróci się do Torvolda.

- Dziękuję, myślę że na razie poradzimy sobie sami - Odpowiedział. Vissan wziął bagaż i wyskoczył z pojazdu. Oparł się o burtę będącą mniej więcej na wysokości jego barków i powiedział:

- Cóż panie Torvold, jestem bardzo wdzięczny za eskortę. Jak rozumiem, zostaniemy poinformowani o ewentualnej możliwości audiencji u przedstawiciela władz planetarnych? - Zapytał.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Śro 20:58, 06 Wrz 2006    Temat postu:

Uriel zsiadła, a raczej zeskoczyła ze speedera niemal nie czując własnych pośladków. Co jak co, ale jak na kogoś żyjącego w dobie techniki ona naprawdę nie znosiła takich tzw. ‘udogodnień’ i chyba dużo bardziej wolałaby dwa razy dłuższą trasę przesiedzieć na grzebiecie jakiegoś futrzaka, bądź przejść na nogach niż być zmuszoną po raz kolejny nastawić na cierpienie swojej szlachetnej części ciała.

Spojrzała na ich zakwaterowanie, prezentowało się nie najgorzej, przynajmniej z zewnątrz. Jakby co to oczywiście w czasie swojego szkolenia pod okiem mistrza Ahanau nauczyła się paru podstaw jak przeżyć w dziczy jednak jakoś nie paliło się jej zbytnio do odmrażania sobie dłoni przy minusowych temperaturach lub podobnych ekstremalnych warunkach. Obejrzała się za siebie, Vissan wciąż jeszcze wypytywał się o coś żołnierza, ona już chciała wejść do środka. I co z tego, że była Jedi? Ona też od czasu do czasu lubiła zjeść smaczny posiłek i poleżeć w wygodnym, luksusowym łóżku, była człowiekiem, w genach miała to, że lubi luksusy. No i poza tym, była kobietą, a to już w ogóle mówiło samo za siebie.

~Nie możemy się pospieszyć…? Im szybciej stąd odlecimy tym lepiej…~

Pomyślała podpierając się pod boki, już wiedziała czemu zwykłe kobiety są takie nerwowe. To ciągłe czekanie na mężczyzn pewnie doprowadza je do tego stanu…

~ No szybciej!~


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Toth
Game Master



Dołączył: 26 Paź 2005
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Orto

 Post Wysłany: Śro 22:35, 06 Wrz 2006    Temat postu:

- Jak Pan sobie życzy Sir, na wszelki wypadek miejsce pańskiego pobytu znane będzie jedynie wąskiemu gronu ludzi ze służb bezpieczeństwa. Skoro ktoś zdołał zinfiltrować kontrolę lotów to i zapewne nie byłoby dla niego problemem, wedrzeć się do tej rezydencji.- Odparł funkcjonariusz, podsumowując kwestię bezpieczeństwa delegacji.

W międzyczasie ochrona misji konsularnej z kapitanem Broxinem na czele, rozpoczęła opuszczanie skiffo-podobnych pojazdów, kierując się bezpośrednio do budynku. Republikanie zająć mieli dolne piętro willi, pozostawiając górne samemu senatorowi i jego towarzyszom. Zabieg taki z pewnością w logiczny sposób zwiększał szansę barona na przetrwanie...

Torvold nie zastanawiał się nad odpowiedzią na kolejne pytanie dyplomaty. Oczywistym było, iż rada gmin zbierze się aby po raz kolejny wysłuchać przedstawiciela Galaktycznej Republiki.
- Tak Sir, gdy tylko zbiorą się reprezentanci poszczególnych regionów natychmiast Pana o tym powiadomimy. Ale widzę, że przyda się Państwu odpoczynek, tak więc nie zabieram więcej czasu. W razie niebezpieczeństwa, proszę się ze mną kontaktować. - Oznajmił kierując się z powrotem do pojazdu.
Tuż przed wejściem na jego pokład, obrócił się na pięcie i rzekł.

- Powodzenia Sir, Niech Moc będzie z Wami. -


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Czw 0:23, 07 Wrz 2006    Temat postu:

Vissan uśmiechnął się lekko i odprowadził Torvolda wzrokiem. Wzmianka o Mocy w jakiś irracjonalny sposób lekko rozbawiła barona. Tak czy inaczej mieli przed sobą trochę czasu - więc najlepiej od razu przystąpić do zakwaterowania.

Vissan odwrócił się ku Jedi, widząc że Broxin i jego ludzie już zaczęli zajmować swoje apartamenty. Dostrzegł pewną nerwowość w zachowaniu padawanki i uznał to za typowo kobiecą niecierpliwość.

- Uriel, widzę że śpieszno ci by się rozgościć - Zaśmiał się. - Dobrze, najlepiej będzie żebyście od razu z Artemisem wybrali pokoje dla siebie. Mamy do dyspozycji całe górne piętro. Podejrzewam że lodówki są pełne, a chyba nauczyliście się gotować w zakonie, więc chyba sobie jakoś poradzicie z wyżywieniem - Znów zadrwił. - Gdybyście jednak czegoś potrzebowali, przyjdźcie do mnie, tymczasem trochę odpocznę - Baron nieco minął się z prawdą. Miał parę spraw do załatwienia w apartamencie.

Natychmiast gdy wybrał sobie pokój i poinformował resztę o jego lokalizacji względem reszty budynku rzucił torbę na łóżko w lokum i rozejrzał się. Pobieżnie przejrzał otoczenie na okoliczność kamer i podsłuchów - co było już pewnego rodzaju przyzwyczajeniem. Na pierwszy rzut oka wszystko było wporządku. Następnie uruchomił terminal komunikacyjny, którego nie poskąpiono tej bogato wyposażonej willi. Natychmiast połączył się z "Deszczowym Tancerzem" ("Raindancer") na orbicie.

- Baron Vissan do "Tancerza" , przejdźcie na kodowanie "Blue".
- Przyjąłem -
Odezwał się łącznościowiec który uruchomił koder i przelączył do kapitania całe połączenie.
- Mieliśmy małe kłopoty, jednak teraz wszystko wydaje się być wporządku. Rozglądajcie się czy nie ma tam na orbicie jakiejś podejrzanej aktywności. Póki co prześlijcie mi na datapad świeże wiadomości, znacie częstotliwośc - Powiedział wyciągając z torby urządzenie.
- Ay, panie baronie... Rozpoczynam transmisję... Dobrze, powinien pan to właśnie dostać - Na ekranie datapadu Vissana zamigotała ikona wiadomości.
- Sekundę, mam coś jeszcze... Mmm... Myślę że powinien pan to obejrzeć najpierw...
- Dobrze kapitanie, zapoznam sie z tym i połącze ponownie.


Vissan nacisnął dotykowy ekran... Kiedy ujrzał treść priorytetowej wiadomości niemal ugięły się pod nim nogi...

Śmierć Senatorki.

Reprezentującą w senacie system Rahab Twi'lekankę Are'ial znaleziono dziś w nocy martwą na jednym z bulwarów nieopodal hotelu "Senator". Wiadomo że zginęła od strzału z blastera, jednak inne fakty nie zostały ujawnione. Śledztwo zostanie przeprowadzone przez służby Rahabu. Jak na razie nie ma oficjalnych komentarzy ze strony rządu Rahab ani Republiki. Nasze domysły wskazują na zamach terrorystyczny, w gre wchodzą też zemsta konkurencji stoczni Ouroboros.


Potem przyszedł całkowity brak kontroli. Baron wiedział już że to nie żadna mistyfikacja - wiadomość pochodziła z dobrego serwisu, ale nie o tym myślał teraz Vissan. Czuł jedynie naprzemienne fale zimna i gorąca, i jakby rozsadzające czaszkę ciśnienie. Datapad pękł w zaciśniętym ręku barona. Kolana Vissana ze stukiem uderzyły w podłogę. Z zaciśniętej pięści wyciekła odrobina krwi, tuż po tym jak zbielały kostki. Mięśnie mężczyzny drżały i niespodziewanie zadrżała stojąca na stoliku szklanka. Sekundę później większość szklanych przedmiotów w pokoju rozprysła się w pył z brzękiem tłuczonego szkła, i niemal można było usłyszeć drżenie powietrza. Szkło zasłało podłogę, a ciało Vissana jakby się rozluźniło. Spod opadających na twarz włosów wypłynęła delikatna strużka łez...



***********


Vissan siedział na podłodze zamkniętego pokoju kilka godzin. W pewnym momencie przyszły refleksje, poczucie winy, ale także zrozumienie. Kiedy zaczął trzeźwo myśleć, Vissan zrozumiał, że nie może nic zrobić. Że to się już stało. W kilka godzin baron zrozumiał, ze Are'ial, jedyna istota do której prawdziwe uczucie rozwijało się w jego sercu zostawiła mu przez swą śmierć ostatnie przesłanie - że jego życie też może się podobnie skończyć. Baron w tym jednym momencie zdał sobie sprawę że śmierć jest czymś bardzo, bardzo realnym. I że niekoniecznie dobrze wykorzystuje czas, który potencjalnie mógł być krótszy niż to sobie wyobrażał. W te kilka godzin Vissan myślał bardzo wiele. I wiele sobie postanowił - przede wszystkim, że nie pozwoli śmierci Are'ial pójść na marne - i że jeśli to miało go czegoś nauczyć, to tak się stanie. Ujęcie sprawców było jakby odległą sprawą - baron wiedział, że teraz takie rzeczy nie będą już dla niego tak ważne jak kiedyś. Był świadom swojej zmiany. Wiedział już, że dotychczasowe życie będzie czymś, co zostawi w tyle...


*************


---Połączenie nawiązane---Łącze holonetowe aktywne---Rozpoczęto naliczanie opłaty---
---Frequency36688---Coord455-684-482---##78##---Coding_Device_Blue_Activated---

- Mówi Vissan.
- Vissan, dotarłeś na Dantooine
? - Zabrzmiał głos Bel-Khana.
- Wiem o Are'ial.
- Ale...
- Nic nie mów.

- Chcieliśmy poczekać z tym do twojego powrotu... Na pewno chciałbyś... Wziąść udział w pogrzebie.
- Nie, Bel-Khan. Pochowajcie ją beze mnie. Wolę ją zapamiętać żywą, taką jaką znałem.
- Dobrze, będzie jak powiedziałeś... I... Wiemy kto to zrobił. Niejaki de Borggia. I... To miała być pogróżka.
- Nie obchodzi mnie dlaczego to zrobił. Znajdźcie go żywego. Przygotuj się, że gdy wrócę przejmiesz na stałe większośc moich obowiązków.
- Vissan... Przykro mi. Wiem że nie była dla ciebie tylko współpracowniczką. Nawet nie tylko przyjaciółką...
- Porozmawiamy o tym kiedy wrócę. Kończę połączenie
.


**************


Baron znów był zimny i opanowany. Znacznie bardziej niż zwykle. Teraz w jego oczach nie było już żalu - był lód i jakaś dziwna determinacja.
~ Muszę o niej pamiętać... Ale nie o jej śmierci. Mam zadanie dla Republiki - i choćbym nie był pewien czy ufam jej władzom - muszę w nie wierzyć by to zadanie wypełnić. Jeśli rzeczywiście mam zrobić coś właściwego... To mam pierwszą okazję.

Nienaturalnie szybko baron otrząsnął się z wydarzeń ostatnich godzin.
Vissan odsunął od siebie myśli o tym czego się dziś dowiedział. Teraz liczyło się tylko "tu, i teraz"... Mężczyzna ubrał się i wyszedł na taras, gdzie otuliło go zimne, wieczorne powietrze... I tylko chwilę zastanawiał się nad tym, jak doszło do zniszczenia tych wszystkich szklanych naczyń.

Baron Vissan, którego życie bezpowrotnie się zmieniło w przeciągu zaledwie jednej chwili.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Wto 21:22, 12 Wrz 2006    Temat postu:

- Nie o to chodzi…!- warknęła w stronę barona kiedy ten odwrócił się od niej. Fakt faktem, nie spieszyło się jej tylko z powodu misji, , atmosfera na statku była ciężka, a podróż mimo krótkiej długości także nie należała do najprzyjemniejszych. Odgarnęła włosy z czoła i trzymając w dłoniach swój płaszcz weszła do budynku niemal błyskawicznie zajmując pokój po lewo od pokoju barona, Artemisowi natomiast skinęła, aby ten zajął najlepiej pokój po prawo. Może i baron był silny, zwinny i takie tam, ale był także senatorem, a senatorowi mają to do siebie, że lubią często ginąć w niespodziewanych okolicznościach.

Jej zakwaterowanie było sto, nawet dwieście razy lepsze niż przewidywała. W pokoju panował nieskazitelny porządek (co zapewne już dzisiaj wieczorem się zmieni znając zamiłowania kobiety do twórczego nieporządku), a co najważniejsze ktoś najwyraźniej zadbał, aby pomieszczenie było dokładnie przewietrzone, na dodatek okna wychodziły na zachód, piękny pejzaż różnokolorowych pól przecięty niebieską wstęgą rzeki wyglądał niczym malowany obrazek pędzla najlepszego artysty z Naboo, a nie prawdziwy widok. Rzuciła jedynie płaszcz na łóżko, które swoją drogą także prezentowało wysoki poziom, było duże i na pewno wygodne, ale to sprawdzi (i ma to najszczersze nadzieje) dopiero wieczorem i podeszła bliżej do okna przez chwile stojąc po prostu w bezruchu i w ciszy wpatrując się w krajobraz. Przez chwilę poczuła, może nawet usłyszała coś jakby… Ni to tak naprawdę nie był dźwięk, ani nic, jakieś dziwne uczucie. Dziwne dla kogoś z zewnątrz, ale nie dla Jedi, to co czuł w tym momencie baron w sąsiednim pokoju Khaan widziała prawie jak na dłoni.

Nie chciała jednak ryzykować pytając się senatora czy coś się stało, a stało się na pewno, ale z własnego doświadczenia wiedziała, że na początku najlepiej samemu ułożyć sobie wszelkie problemy w głowie.

Weszła do łazienki, która jak przypuszczała była chyba w każdym pokoju, jej akurat trafiła się wykafelkowana we wszelakich odcieniach żółci, od delikatnego odcienia prosa po mocno rażący kolor odblasku, który na szczęście występował jedynie na jednym kafelku, w miejscu gdzie był włącznik światła. Z uśmiechem na ustach powitała fakt, że standardowa kabina prysznicowa została zastąpiona przez sporych wielkości wannę. Miała czas, mogła chyba się odprężyć, czyż nie?

Zsunęła z siebie spodnie, szybko zdjęła buty i bluzkę w międzyczasie odkręcając kurek z ciepłą wodą. Na półce ponad wanną stały najróżniejsze płyny i dodatki do kąpieli, większości z nich Uriel nawet nigdy nie widziała na oczy, na wyczucie sięgnęła jednak po butelkę z jasnobrązowym płynem, który po chwili okazał się być zapachem cynamonu. Zanurzyła się w przyjemnie ciepłej wodzie, w tej chwili nawet wielki krążownik kosmiczny nie wywabiłby jej z wanny. Zamknęła oczy i oddała się przyjemnemu nic nie robieniu…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Wto 23:21, 12 Wrz 2006    Temat postu:

Vissan wciąż rozmyślał, gdy powietrze wokół niego zaczęło się wypełniać wieczornym chłodem, a na horyzoncie było już bardzo ciemno. Baron po raz pierwszy od wielu miesięcy, może nawet lat mógł oglądać piękne, gwiaździste niebo z powierzchni planety. Zupełnie inny widok, niż z iluminatora kosmicznej stacji, nie mówiąc już o Coruscant, gdzie niebo nigdy nie było na tyle czyste i puste by ujrzeć tyle konstelacji. Młody, bo mający może dwadzieścia trzy, dwadzieścia cztery lata, utkwił wzrok w horyzoncie. Widnokręg przecięła błyskawicznie jasna, biała smuga.
~ Spadająca gwiazda... - Pomyślał. ~ Nigdy nie przejmowałem się takimi rzeczami... A teraz nawet nie mam życzenia, które mógłbym sobie pomyśleć...

Widząc spalający się w atmosferze ułamek kosmicznego śmiecia, który dla starożytnych był czymś ponadnaturalnym, zesłanym przez bogów, Vissan wrócił myślami do tego, co stało się w jego pokoju.
~ Czy to możliwe, by... Coś stało się wbrew mojej woli? Czy może Moc, którą wyznają Jedi, może mieć z tym coś wspólnego?

Miałem może... Siedem lat kiedy przyszli do domu mojej przybranej rodziny na Arkanii... Byłem dzieckiem, nie mogłem wiedzieć... A jednak, podświadomie nie chciałem by coś miało na mnie wpływ. Muszę coś z tym zrobić...


Nieprzyjemny ucisk w brzuchu przypomniał Vissanowi że od rozpoczęcia pobytu na planecie nie jadł ani nie pił. W pokoju znalazł małą lodówkę na napoje. Kilka łyków wody z trudem przeszło przez wciąż ściśnięte gardło. Aneks kuchenny znajdował się na każdm piętrze, jednak poza pokojami. Będzie musiał wyjść... Otworzył drzwi do łazienki i spojrzał na swoje oblicze w lustrze. Chwycił za kurek wody i naruszył zakrzep wewnątrz prawej dłoni. Warknął z bólu, przemył rozciencie i zakleił znalezionym w szafce plastrem. Lewą ręką obmył twarz naprzemian ciepłą i zimną wodą. Wytarł się w czysty ręcznik i wrócił do sypialni. Znalazłszy w torbie świeże ubranie przebrał się - choć strój pomięty, przynajmniej nie można było nic zarzucić jego czystości. Kremowe spodnie, czarna koszula i biała Marynarka. Granatowy krawat dopełnił tym razem luźniejszego zestawu kolorów. Bądź co bądź jako senator musiał pilnować pozorów. Przejrzał się w lustrze i po chwili zastanowienia odwiesił marynarkę na krzesło po czym wyszedł z pokoju.

Wiedząc że młoda padawanka Uriel zajęła pokój na lewo ruszył do jej drzwi. Już miał zapukać, ale urwał wpół gestu.
~ Jeśli mam kogoś pytać o sprawy związane z Jedi, to Artemis wydaje się lepszą osobą... Wygląda na kogoś kto niejedno już widział.

Skierował się więc ku drzwiom po prawej stronie i.... Znów się zatrzymał.
~ Z drugiej strony....

W końcu zapukał do drzwi Uriel.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Vissan
Baron // Komandor WFR



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)

 Post Wysłany: Śro 22:00, 13 Wrz 2006    Temat postu:

Padawanka wypadła z łazienki w ekspresowym tempie jedną ręką trzymając ręcznik drugą łapiąc za czarny płaszcz i zarzucając go sobie na plecy. Za sobą zostawiła mokre ślady, z jej włosów kapały natomiast stróżki wody. - Coś Cię trapi, baronie?- spytała zanim jeszcze metalowe drzwi zdołały się do końca otworzyć.

Vissan oparty o framugę z ledwością uniknął wywrotki po tym jak w odwartych nagle drzwiach stanęła młoda Jedi, tymczasem znów musiał się oprzeć aby się nie przewrócić widząc jej sylwetkę... Wskazującą na to, że właśnie przerwał jej toaletę. Mimowolnie zlustrował ją wzrokiem - bynajmniej nie miał na myśli nic co mogło, a nawet powinno zgorszyć dziewczynę - ot, po prostu odruch. Przez myśl przeleciała mu podobna sytuacja z Are'ial... I tylko lekkie zmarszczenie brwi zasygnalizowało że to wspomnienie znów przywołało ból.
- Uhmmm... - Westchnął Vissan. - Przerwałem ci kąpiel... Właściwie to... Mogę wejść?

Jedi uniosła jedną brew ku górze odstępując od drzwi.
- Tak, oczywiście… W sumie i tak miałam zamiar już skończyć.- powiedziała cicho zamykając drzwi za mężczyzną. Odgarnęła mokre kosmyki zasłaniające jej twarz, wykonała lekki gest dłonią, a drzwi od łazienki także zamknęły się z sykiem ukrywając obraz bałaganu, który po sobie zostawiła. - Więc…- zaczęła rozkładając dłonie.- Proszę, możesz mówić… Widzę, że coś Cię trapi, nie jestem za dobrą towarzyszka rozmów jednak może będę mogła w stanie Ci pomóc.- powiedziała wreszcie wskazując aby baron usiadł na łóżku, sama usiadła na pufie naprzeciwko.

- Może jednak poczekam? - Zaproponował. - Dokończ, ubierz się w spokoju, a ja poczekam w salonie.
Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem kiwając lekko głową.
- Skoro tobie to przeszkadza, wybacz.- odparła wchodząc do łazienki w której zostawiła swoje ubranie. Naciągnęła na siebie spodnie i bluzkę, które przy jej na wpół mokrej skórze stawiały opór. Nie ubierała jednak nic więcej, po kąpieli czuła się jakby wyszła z wrzątku. Gdy weszła z powrotem do małego saloniku po prostu spojrzała na mężczyznę zajmując miejsce w miękkiej pufie, usiała po turecku czekając aż baron zacznie.

Baron uśmiechnął się nieznacznie widząc że dziewczyna ogarniała się w zdecydowanym pośpiechu.
- Po pierwsze, wybacz, że postawiłem cię w tak... Krępującej sytuacji. Nie sądzę, by kiedykolwiek przeszkadzało mi że... - I tu chciał dokończyć "była niekompletnie ubrana" ale powstrzymał się w ostatniej chwili. - Nieważne... Przyszedłem, bo żeczywiście mam pewien problem. Nie wiem, jak długo jesteś Jedi, ani jak wiele wiesz o mocy, ale przytrafiło mi się ostatnio coś niepokojącego... I szukam jakiegoś wyjaśnienia.

Kobieta spojrzała na niego ze zdziwieniem, jej zimne, szare oczy zdawały się świdrować go na wylot, sama Khaan była jednak cokolwiek zainteresowana słowami barona. - Miałam cztery lata jak zabrano mnie na szkolenie, teraz mam dziewiętnaście lat… no, prawie dwadzieścia więc nie jest to długi staż. Co do wyjaśnień… Zresztą, powiedz co się stało, nie mogę Ci pomóc nie wiedząc tego.

- To racja - - Uśmiechnął się. - No cóż... Dzisiaj zrobiłem coś wbrew swej woli. I zrobiłem to w sposób który jest uważany za niemożliwy dla osób nie posługujących sie Mocą. Wiem, że jako dziecko wykazywałem wrażliwośc na Moc. Czy jest możliwe, by teraz ona mogła w jakiś sposób na mnie wpływać? Czy mogę stracić nad sobą panowanie?
Nie dało się zbytnio poznać po kobiecie czy wiadomość o tym, że w baronie kiedyś wykryto wrażliwość na moc cokolwiek ją ruszyła, jednak prawda była taka, że bardziej wciągnęło ją to w rozmowę, znów poczuła się jak mały uczniak w akademii. - To zależy jak wysoki poziom midichlorianów miałeś jak byłeś mały, wtedy gdy wykryto u ciebie wrażliwość. Jeżeli wartość ta nie była zbyt wysoka to coś takiego nie miało prawa się stać, jednak istoty żywe i Moc… same w sobie są nieprawdopodobne. Możliwe, że w chwili dużego pobudzenia nerwowego gniew po prostu zaowocował takim zjawiskiem, do tego nie potrzeba zbyt wiele siły jednak… Jeżeli wrażliwość była duża jest to całkiem możliwe, wówczas twoje ciało i umysł działałoby tak jak w przypadku Jedi, nie wytrenowanego i nieświadomego swojej mocy, ale Jedi.

Skąd wiesz że... - Zaczął zaskoczony. - No tak, pewnie to wyczułaś. Ale... Muszę się Ciebie spytać, co mam z tym zrobić? Zupełnie nie wiem jak wpływać na moc, i po prostu nie chcę się bać samego siebie.- Skąd wiedziałam, że co? Że to był gniew? To nie takie trudne choćby do odgadnięcia, tu nie trzeba być Jedi.- powiedziała spokojnie. Na pytanie mężczyzny westchnęła lekko odchylając się na pufie jak małe dziecko.- Nie jestem stosowną osoba, aby dawać Ci jakieś rady… Po pierwsze radziłabym, abyś po zakończeniu tej misji wygospodarował trochę czasu, spotkał się z kimś z rady… Być może mistrz Mundi, Koon lub Yoda jeżeli udałoby Ci się z nim spotkać udzieliliby odpowiedniej odpowiedzi. Na razie jednak… Kontrola, a raczej samokontrola. Wiesz, większość istot mówi, że Jedi są sztywni, że nie dają się prowadzić emocjom i tym podobne… My także odczuwamy gniew i włąśnie dzieki samokontroli nie poddajemy się mu. To trudne, wiem jednak lata praktyki czynią mistrza. W twoim przypadku jest to o tyle łatwe, albo o tyle trudniejsze, że nie wiesz jak wielką Moca dysponujesz.

Vissan był nieco zaskoczony odpowiedzią dziewczyny, zupełnie nie pasującą do jej wieku. Musiał przyznać że niem dokońca dobrze ją ocenił - wiedziała znacznie więcej i była bardziej inteligenta niż przypuszczał.
- Myślisz że ktoś z zakonu poświęciłby mi chwilę? Cóż, chyba pójdę za twoją radą. Dziękuje za wszystko... Robi się późno, więc dam Ci już spokój, mam tylko prośbę: gdybyście z Artemisem zorientowali się, że robię coś nie tak, że zachowuję się dziwnie, dajcie mi znać. Wygląda na to, że dopiero gdy wrócimy będę mógł nauczyć się radzić sobie z tym. - Baron wstał z fotela. - Jeszcze raz dziękuję... Dobranoc i do jutra. - Uśmiechnął się. - Może jeszcze porozmawiamy o tym kiedy indziej.

Baron opuścił pokój dziewczyny, i po wmuszeniu w siebie ekspresowej kolacji w aneksie kuchennym wrócił do siebie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Dantooine - rozdanie drugie
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 4 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group