FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Misja Dyplomatyczna - Corellia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Misja Dyplomatyczna - Corellia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pon 16:14, 09 Sty 2006    Temat postu:

Zgranie i współpraca zespołów Iblisa i Molodha, który na polu walki był obecny poprzez zdalnie kierowany rozrzutnik, szybko uporały się z wrogiem i dzięki Mocy obyło się bez strat.
Gdy tylko kurz oparł wszyscy zaczęli meldować o stanie. Niedaleko droidów znaleziono za jedną ze skrzyń czterech ludzi, uzbrojonych i opancerzonych, gotowych do walki…gdyby byli przytomni. Najwidoczniej rozrzutniki Freia znakomicie zdały egzamin. Na pokładzie powinno znajdować się już tylko ostatnie cztery istoty. Jeżeli byli tak samo uzbrojeni i wyposażeni, z dużym prawdopodobieństwem również byli nieprzytomni.

Frei klęcząci zmieniając magazynek zwrócił się do komunikatora.

- Nie m sprawy, zaraz zobaczymy co jest w nich, po prostu zdziwiło mnie, że są maskowane, po cholerę? No dawać otwierać je chłopaki.

Szybkodwóch ludzi Freia założyło mały ładunek wybuchowy na zamek i z hukiem otworzyli skrzynię. Po czym wszyscy ochoczo zajrzeli do środka. Rozrzutnik gazu nie mógł przez Freia i jego ludzi dostrzec co było w środku, ale jak sie okazało nie musiał, po chwili podwładny Molodha zakomunikował o znalezisku:

- Nie wiem, co o tym sądzić szefie. Jakiś sprzęt laboratoryjny i to wysokiej klasy. Sprzęt jest na oko w zasadzie do wszystkiego, można zbudować ośrodek medyczny, lub próbować się pobawić w Moc.

*********

Tymczasem Vard pracował nad włamaniem się do systemu Actiona IV. Dwa droidy astronawigacyjne pomagały mu już na pokładzie „Tunder Hawka” podłączone do gniazdek technicznych na okręcie.

- Jeszcze trochę, dawaj, dawaj!...Mówię dawaj głupio maszyno! JEST! Mam cię jeden zero w meczu dobrzy i źli. Hehehehe.

Do tej pory wykrzywiona z wysiłku twarz Varda, szybko zmieniła wyraz i pozwoliła by zagościł na niej szeroki uśmiech zwycięstwa. W tym samym momencie, w którym mała grupka abordażowa odniosła swoje.

- Ta…tak oczywiście senatorze, słyszę cię wyraźnie. Właśnie skończyłem włam, kiedy wyście się…zabawiali. Mam dostęp do sieci Action Iv. Nie jest to nadal pełny dostep, ale mam dostęp do sieci monitorującej frachtowiec. Poszukajmy…gdzie się pochowali…o rzesz w mordę…

Głos Varda urwał na chwilę, na bardzo krótką chwilę, bez wątpienia pilot „Redemption” znalazł…coś:

- KRYJCIE SIĘ, KRYJCIE SIĘ, IDZIE NA WAS 4 MANDALORIAN WSCHODNI I ZACHODNI KORYTARZ NA WPROST. MAJĄ CIĘ…Ą…BR…

Krzyk Varda został zagłuszony przez odgłos strzałów. Tak jak zakomunikował pilot ze wschodniego i zachodniego korytarza, przed pozycja grupy abordażowej, wybiegło czterech ludzi odziani od stóp, do głów w zbroje Mandaloriańskie. Dwóch uzbrojonych w karabiny blasterowe, jeden w ciężki repeater, a jeden w dwa ciężkie blastery, zaczęli zasypywać


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Śro 22:41, 11 Sty 2006    Temat postu:

Mornan widząc zbliżających się napastników zareagował błyskawicznie:

-Derrick, Sykes, granaty!!

Ludzie Mornana błyskawicznie wykonali polecenie. Znali swojego szefa i potrafili z nim współpracować. Znali sie od wielu lat i nie raz znajdowali się w opałach. Mandaloriańscy komandosi byli śmiertelnymi wrogami, nie należało ich lekceważyć, źle się stało, że zdołali ochronić się przed gazem. Ich pojawienie się w ładowni mogło być jednoznaczne, że ktoś zginie i to raczej spośród członków rupy abordażowej.
Mornan ostrzeliwując napastników ze swojego karabinu blasterowego zaczął wycofywać się w kierunku śluz. W tym samym czasie jego dwa ludzie wykonali polecenie dowódcy i rzucili w kierunku Mandalorian granaty plazmowe, które wcześniej zniszczyły kilka robotów strażniczych. Wiedząc jednak, że Mandalorianie stanowią poważniejsze zagrożenie niż roboty, właczyli personalne tarcze wmontowane w ich pancerze. Natychmiast całą trójka zostałą otoczona polem siłowym.

W momencie w którym mandaloriańscy wojownicy pojawili się w ładowni, znajdujący się na pokładzie okrętu senatora Deren Molodh poderwał rozrzutnik i skierował lufę zamontowanego na nim blastera w kierunku zagrożenia. Mandalorianie zostali zasypani ogniem...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Czw 14:01, 12 Sty 2006    Temat postu:

Widząc wybiegających z korytarza wrogów, a chwilę później lecące ich kierunku granaty senator krzyknął:
-Chować się!-jednak było to chyba zbyteczne, jego ludzie już wcześniej rzucili się za zasłony i zaczęli zasypywać nieprzyjaciół ogniem. Senator wkrótce sam znalazł się za skrzynią, i mierzył w stojących na otwartej przestrzeni wrogów. Było ich tylko czterech, nie ukrywali się, powinni nie mieć z nimi szans. Ale to byli Mandalorianie, a ich nie można niedoceniać. Na szczęście skrzynie powinny dać wystarczającą ochronę chyba, że..
-Ściągnąć tego z ciężką bronią!-krzyknął po czym skupił ostrzał na wojowniku uzbrojonym w reapter. Wiedział, że jego ogień może spenetrować osłonę, przydusić ich wszystkich do ziemi i pozowlić pozostałej trójce na spokojną eliminację grupy abordażowej.. Nie chciał na to pozwolić..


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Sob 2:12, 04 Lut 2006    Temat postu:

Istny grad granatów poleciał w stronę Mandalorian. Każdy, kto miał choć jeden, nie ryzykował i rzucał. Jeżeli istnieje moment, kiedy trzeba wykorzystać swoją kartę atutową to…to na moc, to jest chwila, kiedy atakuje cię banda zabójczych, morderczych i kochających walkę Mandalorian. Większość ludzi myśląc dokładnie w ten sposób chowając się za skrzyniami, winklami, rzucało wszystko co miało w stronę…czterech przeciwników. Po chwili grad strzałów momentalnie zanikł, a z przodu nastąpiła seria potężnych wybuchów. EMP, fragi, granaty plazmowe, nawet jeden pomniejszy detonator termiczny i kilka flashbanków, zbiły się w ciągły jeden wielki wybuch. Fala uderzeniowa od razu rzuciła rozrzutnik gazu, którym kierował Molodh na ścianę, uszkadzając nieznacznie repulsory i posyłając maszynę na podłogę. Twarze skulonych ludzi zostały osmolone, przez podmuch i gorąc, jaki powstał w „Strefie Zero”. Siłą wybuchu potężnie zatrzęsła statkiem, wszędzie widać było jak łapy popękały i snopy iskier poleciały na pokład. Gryzący dym i odłamki były również niebezpieczne i dokuczliwe. Kilka osób zaczęło silnie kasłać, a dwie kolejne osoby trafione odłamkami trzymało się za rany. Jednak panowała…cisza…czyżby?

Ludzie senatorscy nie czekając długo szybko wychylili się za osłon i celując w miejsce gdzie stali Madnalorianie obecnie zasnute dymem otworzyli morderczy ogień. Senator kazał wziąć na cel przeciwnika z reapterem, jednak na razie nikt nie wiedział, gdzie wróg jest i czy w ogóle udało mu się wyjść z tego piekła. Jednak po chwili dym się rozwiał, a ludzie przestali strzelać, chcąc zobaczyć efekt zniszczeń. W miejscu gdzie było skrzyżowanie korytarzy, była jedna wielka ruina, wszędzie były ślady wybuchów, roztopione części metalu i szczątki sprzętu. Na podłodze leżał jeden Mandalorianin z całkowicie podziurawioną zbroją i ciałem. Krew płynęła z setek ran, a skóra była cała spalona. Jednak pozostali trzej…

Po chwili z za jednego z winki wyłonił się wróg z ciężką bronią, którego na cel kazał wziąć Bel Ibis. Jego cała zbroja była równie mocno zniszczona, Hełm cały strzaskany odsłaniał część głowy z oczami, z którego z jednego z nich wypływała krew. Ranny z dziesiątek ran Mandalorianin wrzasnął coś w dziwnym języku i rozpoczął kanonadę ze swej broni. Natychmiast zza niego wybiegło kolejnych dwóch. A raczej wypadł jeden Mandlaorian podtrzymujący drugiego bez nogi i krwawiącym kikutem, szybko skierował się w głąb korytarza, oddalając się od walki.

Grupa abordażowa nie pozwoliła się przyszpilić. Gotowi do strzału wszyscy otworzyli ogień i mimo iż reapter słał ogrom zabójczych błysków w kierunku ludzi senatora i Molodha, to ta sytuacja nie trwała wiecznie. Nawet zbroja Mandlaoranina nie mogła się oprzeć dziesiątkom strzałów blasterowych, zwłaszcza niemal zniszczona zbroja. Ranny Mandalorianin nie ruszał się, stając się jeszcze celniejszym obiektem. Trafiany, co chwilę strzałami, zaczął się chwiać i lecieć do tyłu. Reapter wypał mu z ręki, zakończył swoja kanonad i poszybował w kierunku podłogi. Mandalorianin padł martwy, a w jego ciało nadal padały strzały.

- Senatorze, senatorze, co to było! Senatorze! Dwóch Mandalorian zwiewa w kierunku…mostka! Senatorze słyszy mnie pan.

Krzyk Varda słychać było przez komunikator, a wszędzie wokół jęki czterech rannych.
Frei podniósł rozrzutnik gazu i uderzył mocno w maszynę, repulsory zaczęły znowu działać:

- Szefie jesteś cał…znaczy jesteś cały, ale czy nadal mnie słyszysz?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Sob 2:21, 04 Lut 2006    Temat postu:

-Ściągnąć go!-krzyczał senator pod adresem Mandalorianina uzbrojonego w reapter. Dziesiątki pocisków uderzały w jego zbroję, ale ten stał i niewzruszenie posyłał serię za serią. Trzeba mu przyznać, że to żywotna bestia była;. Była, gdyż w końcu i on uległ, a jego ciało upadło na stopioną podłogę. Ludzie senatora krzyknęli z radości, ale ten szybko wydał rozkazy:
-Ścigać tamtych, szybko trzeba ich dopaść zanim dotrą na mostek..-Bel iblis chwycił komunikator i zapytał:
-Vard, masz widok na korytarz i sam mostek..?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Nie 17:46, 05 Lut 2006    Temat postu:

- Szefie jesteś cał…znaczy jesteś cały, ale czy nadal mnie słyszysz?

Obraz przekazywany przez repulsorowy rozrzutnik gazu był przez chwilę niestabilny. Eksplozja posłanych w kierunku Mandalorian ładunków wybuchowych uszkodziła jeden z segmentów repulsora, ale urządzenie było sprawne. Molodh zdjął na chwilę gogle systemu sterowniczego urzadządzenia. Zaklął cicho i potarł oczy. Wybuch spowodował jasny rozbłysk, który oślepił go na kilka sekund, słysząc jednak w głośniku komunikatora głos Freia, odpowiedział:

- Tak, tak, jestem, ze mną wszystko w porządku, ale to raczej Wy macie powody do zmartwień. Kapitan Vard twierdzi, że Ci Mandalorianie to prawdziwi twardziele i część przeżyła.

- Na to wygląda Deren, niestety Ci chłopcy to zawodowcy i to z najwyższej klasy.

- Nie dajcie się zabić i dorwijcie drani.

- Taki mamy właśnie zamiar. Czy możesz poslać za nimi rorzutnik? Zdaje się, że ocalali Mandalorianie mają uszkodzone zbroje, poślij im kilka nabojów z gazem.

- Pewnie, postaram się ich ogłuszyć.


Molodh cieszył się z tego pomysłu, szczerze nie chciał usłyszeć, że ktoryś z jego ludzi odniósł rany, albo co gorsza poległ. Rzecz jasna ich praca była niebezpieczna i Frei zdawał sobie z tego sprawę, ale niebezpieczeństwo warto minimalizować. Corellianin ponownie uruchomił komunikator:

- Senatorze mam nadzieje, że jest pan mniej więcej w jednym kawałku! Słyszał pan moją rozmowę z Mornanem. Niech pańscy ludzie i rzecz jasna pan sam założą maski przeciwgazowe, zaraz poślę za nimi rozrzutnik!

Sekundę potem maszyna ożyła i popłynęła korytarzem w ślad za uciekającymi Mandalorianami. Deren włączył sensory rorzutnika szukając śladu napastników. Chwilę potem odnalazł ślad w podczerwieni. Komandosi biegli w kierunku mostka, rzecz jasna o ile można to było nazwać biegiem. Byli wyraźnie ranni. Tym lepiej, gaz zadziała błyskawicznie. Moment potem urządzenie wystrzeliło kapsuły z paraliżującym gazem. Pociski pomknęły korytarzem w którym stwierdzono obecność Mandalorian. Chwile potem rozległa się cicha eksplozja i korytarz z wolna wypełniał się oparem gazu.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Sob 21:44, 11 Lut 2006    Temat postu:

Rozrzutnik ruszył pełną prędkością, a za nim ludzie senatorscy, którzy zgonie z rozkazem chcieli nie dopuścić by Mandalorianie zdołali dotrzeć do mostka. Rozrzutnik, sterowany przez Molodha szybko wyprzedził grupkę i zaczął doginać wrogów, którzy nawet zdrowi mieliby problemy z ucieknięciem małej i szybkiej maszynie. Z odległości kilka metrów gaz znowu spowił cały korytarz, a w jego objęciach uciekinierzy znikli niczym widma.
Grupa abordażowa mająca już maski na głowach, zdecydowanie spowolniła, wszyscy najwidoczniej mieli przed oczami wcześniejszy atak i nikt nie był skłonny do szarżowania.
Równie szybko co się pojawił, trujący obłok zniknął. Daleko w korytarzu dwójka Mandalorian powoli poruszała się dalej. Jednak każdy krok przychodził z coraz większym trudem, był coraz wolniejszy i coraz bardziej niepewny. Każdy centymetr jaki pokonywali coraz bardziej chwiał ciałami obu wojowników. Nikt nie strzelał, wszyscy patrzyli, jak niemal nieprzytomnie wrogowie, nadludzką się woli parli i parli naprzód, mimo i nie było już ucieczki. Chwilę później obaj leżeli nieprzytomni na podłodze korytarza, na którego końcu było otwarte przejście do mostka.

Powoli członkowie grupy abordażowej, spokojnie i czujni podeszli do Mandalorian. Trzymając bronie gotowe do strzału w razie jakiegokolwiek ruchu. Nikt się nie odzywał, wszyscy ciężko i szybko oddychali, pot lał się z czoła niemal każdego. W końcu większość z nich nie była przyzwyczajona do … takich wycieczek. W końcu jeden ze śmiałków, którym okazał się Davin, spokojnie i powoli obrócił bronią jednego z wrogów. Od razu dało się zauważyć potrzaskana maskę, przez którą gaz nie miał kłopotów z dostaniem się do dróg oddechowych. Drugi z przeciwników, był w podobnej sytuacji. Davin szybko zakomunikował

- Wszystko w porządku senatorze. Plan Pana Molodha zadziałał perfekcyjnie. Śpią, obaj śpią. Jedne jest w zasadzie cały widzę tylko kilka ran, ale ten drugi, chyba młodszy, nie ma połowy nogi i długo nie pociągnie z tym krwawieniem.
- Zostaw go, niech zdycha, za to co zrobili naszym, zasłużył. – kolejny z ludzi Bela Iblisa powiedział do Davina.


Tymczasem w końcu po paru chwilach braku kontaktu, Vard zakomunikował:
- Senatorze już chyba wszystko nie monitoruję, nikogo żywego, ani jakiś droidów bojowych. To pomieszczenie przed wami to mostek.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Pon 12:13, 13 Lut 2006    Temat postu:

Frei przeszedł obok Mandalorian rzucając im zza czarnego kryształu wizjera hełmu przelotne spojrzenie. Nie było mu ich szczególnie szkoda, ot zwykła walka, może bardziej krwawa niż zazwyczaj, ale zawsze walka. Mornan nigdy nie lubił widoku jatki, niemniej jednak przez wszystkie lata pracy dla wysoko postawionych polityków czy ludzi biznesu przyzwyczaił się do specyficznego charakteru pracy jaką z własnego wyboru przyszło mu wykonywać. Syke nie był w równie refleksyjnym nastroju co jego przełożony:

-Szefie, według ludzi senatora jesteśmy przed mostkiem, wykończyliśmy sukinsynów.

- Nie jestem głuchy Syke, słyszałem rozmowę Davina z senatorem. Deren twoje latające maszynki doskonale się sprawiły. Teraz kiedy senator widział ich skuteczność, pewnie Republika zamówi kilka milionów do tłumienia rozruchów na planetach, które chciałyby przystąpić do Konfederacji
- Mornan chyba zbyt często pozwalał sobie na takie żarty, zrobił tak i tym razem.

- Frei bądź łaskaw nie tryskać humorem w tak poważnej chwili. Zapewniam pana senatorze, że nie po to zabrałem rozrzutniki żeby bawić się w sprzedawce, który z gorliwością Twi'leka oszukującego w sabaka, chce panu wcisnąć sprzęt. - Molodh podkreślił ostatnie słowa, nie chcąc aby nadmierna wesołość jego pracownika wpłynęła negatywnie na poważnego i nieco sztywnego senatora, który dodatkowo sprawiał wrażenie patrioty gotowego w flagą i nożem w zębach walczyć za powodzenie Republiki i jej wieczny a jakże chwalebny żywot. Jak na gust Molodha i pewnie pozostałych członków jego ekipy, Bel Iblis był typową posągową postacią z której idealizmu rodem z holopowieści zwykli kpić przy kilku mocniejszych. Chyba jednak każdy z nich zdawał sobie sprawę, że bez takich ludzi ten cały interes zawaliłby się im wszystkim na głowy.

Tymczasem na pokładzie wrogiego frachtowca drugi z ludzi Mornana - Derrick majstrował przy zamkniętych drzwiach na mostek. Najwidoczniej były dobrze zaryglowane, bo ochroniarz, ktory spędził kilka lat na przemytniczym księżycu Nar Shadda miał za sobą różne fachy, w tym takie, którymi człowiek uczciwy nie chwali się w dobrym towarzystwie, i choć trudno powiedzieć o Derricku, że jest lub kiedykolwiek był porządnym obywatelem, to bynajmniej zamka nie mógł otworzyć:

-Cholera, ci kolesie nieźle zaszyfrowali ten pierdolony zamek. Mam ze sobą dekoder i narzędzia, wszystko z pod mojej własnej igły, ale ten kod, niech to...Syke podaj mi ładunek, załatwimy to inaczej. Po cholere ci dranie zamykali się na mostku. Szefie mogę wysadzić drzwi? Pytanie skierowane do Mornana szybko znalazło odpowiedź:

-Jeżeli tylko nie poślesz nas na drugi koniec galaktyki. Mornan kończąc zdanie zaśmiał się i kazał cofnąć ludziom zgromadzonym w korytarzu.

- No dalej panowie, ups i panie. Frei spojrzał na ranną towarzyszkę senatora, kóry konferował na prywatnym kanale z kapitanem swojej korwety. Cofnijcie się, zaraz dobierzemy się do mostka i wesołej załogi tej łajby, a nie chcemy żeby ładunek miłego pana Derricka zrobil nam więcej szkody niż eks-Mandalorianie, którzy z takim zaangażowaniem konają opodal!

Chwilę potem Derrick i Syke skończyli zakładać ładunek wybuchowy, który miał uczynić zamek problemem przeszłym. Wszyscy schowali się za najbliższym zakrętem korytarza, filarem wspierającym sufit czy czymkolwiek co mogło stanowić zabezpieczenie przez niewielkim, ale zawsze potencjalnie niebezpiecznym wybuchem. Mornan i jego dwaj ludzi na wszelki wypadek odbezpieczyli ręczne blastery, sprawdzając wcześniej poziom mocy w bateriach. ROzpoczęło się odliczanie. Derrick, który trzymał licznik pokazywał na palcach uzbrojonych w potężną rękawicę jego bojowego pancerza czas pozostały do wybuchu:

...cztery, trzy, dwa, jeden, zero...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Pią 17:12, 17 Lut 2006    Temat postu:

Bel Iblis przyjrzał się uważnie Mandalorianom. Dotąd nie miał nigdy okazji podziwiać z bliska tych słynnych wojowników, przed którymi nie raz drżała cała galaktyka. Młodszy z nich długo nie pożyje, a nie mamy czasu go ratować. Za to ten drugi chyba przeżyje. A senator z chęcią dowiedziałby się kto stał za tym atakiem, dlatego miał ochotę przesłuchać wroga. Nie wierzył za bardzo w to, że uda się wyciągnąć jakiekolwiek zeznania z Mandalorianina, ale nigdy nie należy porzucać całkowicie nadzieji..
-Noah, odciągnij go na bok, a potem go pilnuj kiedy my wjedziemy na mostek..-rozkazał jednemu ze swych podwładnych po czym razem z resztą ludzi oddalił się na bezpieczną odległość od zakłądającego ładunek wybuchowy męzczyzny.
-Zanim wkroczymy do środka, niech pan pośle tam trochę gazu..-powiedział przez komunikator do Molodha. Teraz tylko czekał na wybuch..


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Wto 11:55, 21 Lut 2006    Temat postu:

Odliczanie trwało! Molodh nie wdawał się w długie dyskusje z senatorem, odparł krótko:

- Proszę się nie martwić Bel Iblis, rozrzutnik trzymam w pogotowiu!

Jakby na potwierdzenie tych słów małe urządzenie lekko uniosło się ze skrzyni na której od dłuższego czasu spoczywało. Rozwiązanie zagadki było bliskie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Wto 20:19, 21 Lut 2006    Temat postu:

- Tak jest senatorze! – Noah szybko zajął się z kilkoma innymi ludźmi z grupy abordażowej, podnieśli nieprzytomnego Mandalorianina, skuli go i zaczęli odnosić na „Redemption” Tymczasem inni zajmowali się rannymi i również przenoszeniem ich na pokład senatorskiego statku, gdzie mogli uzyskać bardziej fachową pomoc. Tymczasem odliczanie trwało. Wszyscy czekali w zniecierpliwieniu na kolejny wybuch, każdy sprawdził jeszcze raz swoja maskę, wiedząc że zaraz znowu usypiający gaz spowije korytarze.

3…2…1… Silny wstrząs znowu zatrząsł frachtowcem, gdy tylko dym opadł, przez grupa abordażową było wypalone wejście do mostka. Rozrzutnik gazu szybko ruszył do przodu i wypuścił toksynę do pomieszczenia, po chwili nie niepokojony wrócił. Pierwsi ruszyli ostrożnie naprzód. Powoli pierwsi wkroczyli na mostek frachtowca Action IV. Jednak, wszelka uwaga była zbędna, mostek był pusty nie licząc 1 droida okrętowego zajmujący się czymś przy terminalu okrętu. Jeden z bardziej nadgorliwych ludzi posłał w niego wiązkę z jonowego blastera, posyłając droida na podłogę.

- Czysto!
- Czysto!
- Czysto!


Kolejne głosy oznajmiały, że bitwa na okręcie dobiegła końca. Mostek i cała zawartość w postaci ładunków i informacji była w rękach Senatora bela Iblisa i jego towarzysza Derena Molodha. Na potwierdzenie tego po chwili w komunikatorze Iblisa zawdzięczał dźwięk Varda mówiący:

- Senatorze nie wykrywam już żadnych oznak zagrożenia na okręcie, poroszę zaczekać… na moc! Cholera jasne jeden z tych Viperów leci na Actiona, odpala rakiety! Senatorze!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Śro 11:59, 22 Lut 2006    Temat postu:

Grupa abordażowa wkroczyła na mostek szturmowanego frachtowca. Frei Mornan natychmiast wydał polecenia:

- Derrick, Syke, szukamy źróła zakłóceń komunikacji, to musi być gdzieś tutaj. Do roboty panowie!
DO poszukiwań przyłączyli się i ludzie senatora Bel Iblisa, po chwili zagadka wyjaśniła się. Syke, który stał przy jednym ze stanowisk, komunikacji konretnie oznajmił:

- Chyba mam! Ten Action ma dodatkowy system zagłuszania, oczywiście nie jest to standardowe wyposażenie. Można takie zamontować za kilkanaście tysięcy, oczywiście jeżeli zna się odpowiednich ludzi.

- Tak, założe się, że masz racje, możesz to wyłączyć?


- Eeee...może być z tym problem, urządzenie zostało zakodowane, ktoś chyba zakładał, że możemy dotrzeć aż tutaj. Nie wyłączę urzadzenia w zwykły sposób.

Syke powiedział to niezwykle spokojnie, po czym wyciągnął miotacz i wystrzelił kilka razy w odpowiednią konsolę, zalewając ją deszczem iskier. Pomiesczenie wypełniło się zapachem palonej izolacji a kilku ludzi senatora odskoczyło zaskoczonych nagłą strzelaniną. Syke jak gdyby nigdy nic uśmiechął się i powiedział:

- Ale przecież są i mniej ortodoksyjne sposoby postępowania z elektroniką.

Frei, który zdążył schować się za jednym z foteli zdobył się na słowo skargi:

-DO licha, Syke! Człowieku, chyba nie chcesz nas wszystkich pozabijać! Czekaj, chyba mamy połączenie na kanale ogólnym, to z "Emerald Dawn"!

Rzeczywistość potwierdziła słowa Mornana, sekundę potem z głośników frachtowca poplynęły słowa rozmowy. Na szczęście fregata miała dwie konsole komunikacji, druga nie była zaszyfrowana, co można tłumaczyć brakiem urządzenia do zakłócania sygnału.

- "Redemption" tutaj Alanah Mansell z okrętu Molodh Industries "Emerald Dawn", frachtowiec jest atakowany, jak zakładamy na pokładzie znajduje się grupa abordażowa, przystępujemy do akcji.

W odpowiedzi obecni na mostku frachtowca usłyszeli głos Jereda Ketrella z grupy Molodha, który pomagała kapitanowi Vardowi na pokłądzie senatorskiej korwety:

- Zgadza się Alanah, w grupie jest Frei i jego dwóch ludzi, swoją droga nie przyzwyczajaj się zabardzo do mojego fotela!

Ketrell w odpowiedzi usłyszał tylko śmiech kobiety i krótkie: bez odbioru. Chwilę potem zmodyfikowany krążownik wszedł do akcji. Jako prywanta jednostka prezesa Molodh Ind. nie przypominał typowej jednostki swojej klasy. "Emerald Dawn" wyposażony był w turbolasery, działa jonowe i szybkostrzelne poczwórne działka z turbodoładowaniem, które w połączeniu z szybkim komputerem celowniczym były zabójcze! Zielony krążownik przemknął przed przednim iluminatorem okrętu senatora namierzając atakujący myśliwiec. Posłal w jego stronę salwę energii z dział jonowych, pierwsza z nich nie trafiła w szybki cel, podognie druga i trzecia. Myśliwiec zdawał się jakimś cudownym sposobem unikać pocisków energii wykonując zapierające dech w piersiach obroty i piruety wokół frachtowca, który miał stać się jego celem. Wydawało się, że pilot myśliwca chce ściągnąć ogień na frachtowiec właśnie. NIe spodziewał się jednego..."Emerald Dawn" został wyposażony nie tylko w typową broń ofensywną, został również przystodowany do walki elektronicznej. NA pokładzie trwała właśnie gorączkowa próba schwytania nieprzyjaciela w sidła z których nie łatwo się wydostać.

-Alanah trzymaj go jeszcze jakiś czas, niech myśli, że chcemy go zestrzelić! Daj mi jeszcze moment, prawie go mam. Za chwilę przejmę kontrolę nad jego stateczkiem.

Ciemnoskóra kobieta skrzywiła się w wymuszonym uśmiechu:

-Dasha kochanie, robie wszystko co w mojej mocy, ja tylko prowadzę, uśmiechnij się do naszego miłego oficera artylerii, tak Sal to do Ciebie złotko, bądź tak miły i strzelaj jeszcze chwilę niecelnie.

Wywołany mężczyzna wychylił się za swojej konsoli i nieco złośliwie odparł:

- Mogę tak strzelać choćby i do kolacji, byleby nie narazić się na humory miłej pani komandor, która jak dobrze pamiętam obiecała mi kolację, a które to zobowiązanie zamierzam wyegzekwować. Sal na potwierdzenie tych słów błysnął zębami w olśniewającym uśmiechu i począł wydawać komendy komputerowi celowniczemu i członkom załogi obsługującym uzbrojenie.

- Dasha skarbie przypomnij mi kiedy następnym razem będe czegoś chciała od tego robaka, a ten w zamian wyciągnie mnie na jedną z tych swoich kolacyjek, żebym mu powiedziała, żeby się wypchał.

Dasha Liya wklepując kolejne komendy do komputera przypomniała przyjaciółce:

-Daj spokój, obie wiemy, że lubisz Sala, chyba co najmniej tak jak ja go nie znosze. Kobieta przygryzła wargę, zmarszczyła brwi po czym triumfalnie zakrzyknęła:

- Ha! Mam go! Jesteś teraz na mojej smuczy ptaszku! Alanah, zakomunikuj Derenowi i całej reszcie, że kolega z myśliwca nie będzie już płatał figli, przejęłam kontrolę nad jego komputerem. Jest bezbronny jak świeżo wylęgnięty Hutt

Kobieta dowodząca krążownikiem Molodha natychmiast przekazała informację swojemu pracowdawcy i senatorowi Iblisowi. Molodh siedzący na mostku "Redemption" powiedział szeptem do Ketrella:

-Ha, Dasha jest doskonała, świetna dziewczyna. Po czym podrkeślił wagę wypowiedzianych słów mrugając porozumiewawczo do przyjaciela. Głośno zwrócił się do senatora:

- Zdaje się senatorze, że mamy jeńca, teraz pozostaje nam zdecydować co z nim zrobimy. Trzeba go gdzieś przechwycić, może do ładowni frachtowca? Moi ludzie wprowadzą jego mysliwiec do ładowni, wypełnimy ją gazem, po czym przeniesiemy pilota na pokład pańskiej korwety i zabierzemy na Corellię? Frachtowieć rzecz jasna również. Co Pan na to?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Czw 19:36, 23 Lut 2006    Temat postu:

Kiedy tylko Bel Iblis usyłyszał wiadomość o nadlatującym Viperze natychmiast zaczął wyrzucać z siebie komendy:
-Davin, Nova do panelu. Całe tarcze na dziub, spróbujcie zestrzelić rakiety, czy ten złom ma jakieś wabiki lub zagłuszacze..?-na szczęście szybko okazało się, że nie będzie to potrzebne. Senator odetchnął z ulgą.
-Niezły pomysł..-odpowiedział Molodhowi przez komunikator, po czym dodał:
-Ale uważajcie, mam paskudne wrażenie, że zanim go ściągniecie to zdązy przygotować jakąś paskudną niespodziankę. To pewnie Mandalorianin tak jak ci na statku..
Bel Iblis rozejrzał się po mostku. Wydawało się nieprawdopodobne, żeby ten statek ich tutaj śledził. Czyli wychodzi na to, że znajomy Sonii ich po prostu sprzedał. Albo mówił o tym tutaj okręcie pełnym Mandalorian..
-Vard, przyjacielu byłbyś tak miły i przeskanowałbyś powierzchnię tej kupy lodu w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak życia lub obecności techniki..?-wprawdzie senator wątpił by staremu szmulgerowi chodziło o coś na powierzchni planety, ale nie zaszkodziło sprawdzić, a tymczasem trzeba się dowiedzieć co ma w swoich bazach danych ten statek..
-Raine, Evo spróbujcie się włamać do baz danych, Davin sprawdź monitring, a potem weź kilku ludzi i dokłądnie przeszukajcie ten statek. Tylko zostaw kogoś przy ekranach. Nie chcę, żeby cokowliek was tam zaskoczyło..
Bel Iblis usiadł na fotelu i pogładził podbródek. To wyglądało na statek najemników, ktoś wynajął Mandalorian. A żeby to zrobić musiał mieć na prawdę duże zasoby. Pytanie brzmi: Separatysci czy Tamos..?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Pią 13:29, 24 Lut 2006    Temat postu:

Molodh wysłuchał senatora Iblisa, który wykazywał sie daleko idącą ostrożnością, co w przypadku Mandalorian było zrozumiałe. Nie można pozwolić wywinąć się pilotowi myśliwca. Po pierwsze wraz z towarzyszami dokonał aktu piractwa i do tego ataku na okręt republikańskiego senatora, a po drugie napadł na corelliańskich obywateli. Tego nie można puścić płazem!

- Senatorze proponuje następujące rozwiązanie: Wezwiemy z Corelli statek więzienny z odpowiednią załoga funkcjonariuszy CorSecu. Ani na moim statku, ani na pańskim, jak i na przechwyconym frachtowcu nie ma warunków właściwych do zatrzymania pilota mysliwca, jeżeli faktycznie jest on Mandalorianinem. Mogę polecić moim ludziom na "Emerald Dawn" wyłączenie wszystkich systemów statku domniemanego Mandalorianina, oprócz systemu podtrzymywania życia, choć jeżeli to faktycznie ten, ktorego podejrzewamy to pewnie ma własny pancerz z zapasem powietrza i odpowiednią izolacją. Będziemy trzymac myśliwiec na wiązce ściągającej do pojawienia się CorSecu. Oni zajmą się resztą. Mam w policji znajomego komandora, przyśle statek i ludzi bez zwłoki. Wolałbym miec pańską akceptacje, w końcu to raczej Pan był celem ataku!

Tymczasem na pokładzie zdobytego frachtowca Frei Mornan, który oderwał się od przeszukiwania banków pamięci jednostki,przysłuchiwał się słowom Molodha.

-Panie senatorze Dern ma rację, jeżeli chcemy uniknąć potencjalnych ofiar i może dowiedzieć sie czegoś o zleceniodawcy tego ataku, bo to wszystko wygląda na pułapkę, lepiej poczekać na policję. Wtedy jednak, jeżeli za atakiem na pańską osobę stoi gubernator, może on zatuszować całą sprawę, a Mandalorianin może dostać w areszcie ataku serca, czy zejść w inny "naturalny" sposób. Jeżeli nie obawia się Pan takiej ewentualności to nie ma sprawy, ale moglibyśmy z Derrickiem i Sykiem spróbować przechwycić Mandalorianina tutaj, w ładowni Actiona. Jednak nawet jeżeli uda nam się go schwytać, proszę pamiętać, że Ci chłopcy są szkoleni na wypadek przesłuchania i potrafią być cholernie twardzi. Badanie więźnia napewno byłoby nieprzyjemne i z pewnością niezbyt humanitarne.

Najwyraźniej Mornan powiedział zbyt wiele, a może Molodh nie chciał narażać swoich ludzi na niebezpieczeństwo, niemniej jednak przerwał pracownikowi:

-Dosyć Frei! Jeżeli senator zechce wezwiemy CorSec, wierz mi, że można polegać na człowieku o którym mówiłem, być może rozpocznie śledztwo już na pokładzie statku więziennego. Zresztą niech Pan senatorze wróci na "Redemption", warto porozmawiać o tym w cztery oczy.

Deren rozłączył połączenie z Iblisem i Mornanem i wywołał "Emerald Dawn". W sekundę na płycie wyświetlacza holograficznego pojawił się obraz kokpitu jego flagowej jednostki. Kamera zestawu komunikacyjnego krążownika ukazała dowodzącą jednostką Allanah Mansell, piękną ciemnoskórą kobietę z krótko przyciętymi na "chłopczycę", prostymi włosamy, jasnowłosą Dashę Liyę, jego asystentkę i partnerkę, nie tylko zresztą w interesach, która zajmowała miejsce drugiego pilota, w głębi siedział Sal Merrin, szczupły i raczej niski ryżawy, młody mężczyzna, pełniący funkcję oficera taktycznego.

- Dasha, przytrzymaj Mandaloriania, obniż temeperaturę w kabinie myśliwca i odetnij siliniki. Nie wypuścimy sukinsyna. Pewnie i tak ma własny kombinezon, ale warto spróbować.

Atrakcyjna blondynka uśmiechnęła się wyraźnie zadowolona z fortelu w jaki schwytała napastnika:

- Ten ptaszczek próbował sie wyślizgnąć, trzeba mu przyznać, że jest całkiem niezły, a i wyposażenie jego myśliwca jest pierwszorzędne. Ci Mandalorianie musieli brać sporo kredytów za zlecane im misje, to nawet ułatwia ich wyśledzenie. Tak naprawdę jest niewielu Mandalorian, jestem pewna, że Frei i jego chłopcy nie bedą mieli kłopotów z odnalezieniem tropu.
Słysząc komentarz dotyczący Mornana siedzący nieco w głębi, przy stanowisku kontroli ognia Sal Merrin roześmiał się złośliwie:

- Tak Dasha, z pewnością o ile zmusisz go do ruszenia się z Corelli, co ostatnio jest dosyć trudne. Rozmawiałem z Vernem, tuż przed naszym odlotem za korwetą senatora, podobno psioczył na czym świat stoi.

Młody oficer dopełnił zjadliwą tyradę swobodnym śmiechem, przerwanym po chwili cichym okrzykiem Auuuuuu, pełnym skargi i niedowierzania, bo to właśnie Allanah, która nie była pozbawiona dobrego humoru, ale nie lubiła podobnej frywolności w chwilach powagi, podarowała Salowi małego kuksańca, po którym Corellianin rozcierał właśnie bok.

Molodh mimo wszystko roześmiał się i spojrzał wesoło na siedzącego obok kapitana korwety kapitana Jereda Ketrella. Ten odpowiedział mu porozumiewawczym usmiechem. Między Salem a Allanaha coś było i to od dłuższego czasu. Deren cieszył się, że mimo całej tej walki jego ludziom pozostało na tyle dobrego humoru żeby nie zamienić się w ponurych wykonawców jego woli. Bardzo cenił zdrową relację, która łączyła go z nimi, z niektórymi był serdecznie zaprzyjaźniony. Przerwał te rozmyślania, łącząć się ponownie z senatorem na pokładzie zdobytego Actiona:

- Senatorze, zatem jaka jest Pańska decyzja? Mandalorianin jest unieruchomiony.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Nie 17:30, 26 Lut 2006    Temat postu:

Walka dobiegła końca. Nastał czas by leczyć rany i zbierać informacje. Poza zdobycznym nowym statkiem, jaki pozyskała dla siebie grupa abordażowa, były jeszcze dziesiątki informacji, wewnątrz tej metalowej skorupy, informacji, do jakich właśnie zaczęto się dobierać. Vard natychmiast potwierdził rozkaz senatora i zabrał się za skanowanie planety. Tymczasem Raine, Evo zabrali się za sprawdzanie terminali frachtowca i wszelkich ważnych informacji.

- Wow, mieliśmy szczęście senatorze że nadgorliwiec strzelił do tego droida. Wydaj mi się że właśnie zabierał się z kasowanie danych . Trochę mu się udało, zwłaszcza dane nawigacyjne o skokach, skąd przybył i miejsca docelowe. Cholera, niestety nie wiem gdzie mógł zmierzać, czy był tu by załatwi nas czy faktycznie leciał na ta skałę. Skubniec wykasował wszystko. Ale… mam co nieco, najwidoczniej Mandalorianie zostali wynajęci i nie tylko oni, cała grupka ok. 100 skubańców. Ich główna baza to jakiś okręt o nazwie „Vode An”. Nie wiem gdzie jest ale jest tam reszta tej bandy. Chwilkę, mam coś jeszcze, to zapis holograficzny, puszczam…

Po chwili na środku mostka pojawił się holograficzny projektor, wyświetlający pochylającego się nad jakimś stolikiem pełnym danych o dziwnie wyglądającej placówce, Mandalorianina. Najwidoczniej rozmawiał z kimś przez komunikator mostka.

[link widoczny dla zalogowanych]

„ - Jagu, macie dane o placówce?
- Tak waśnie mam je przed sobą. Dość ciekawa konstrukcja, ale z wieloma błędami. Ni będzie problemów z dostaniem się do i z w razie jakiś problemów. Naprawdę sądzisz że mogą nas zdradzić.
- Nie wiem, ale będziemy gotowi. Nie lubię niespodzianek, a zwłaszcza takich jak jakiś polityk myśli ze może zadzierać z nami i nie wypłacać nam naszych pieniędzy. Albo co gorsze próbować jeszcze posprzątać bałagan innymi wojskami. Tacy którzy zwracają się przeciw swoim nie maja skrupułów by zwrócić się przeciwko takim jak my.
- Rozumiem. Niedługo prześlę dane. N dole wykonali doskonałą robotę. Są dane wszystkiego. Gdzie hangary, stacje generatorów, laboratoria i pomieszczenie gdzie ona jest przetrzymywana.
- Masz dane kim ona jest?
- Nie niestety tutaj się nie udało osiągnąć sukcesu, sądzisz że może być dla nas ważna?
- W razie problemów każda informacja jest ważna Jagu, powinieneś to wiedzieć.
- Oczywiście. Ale sadzę że to wewnętrzna sprawa władzy w systemie. I ona się tego tyczy.
- To fakty, czy tylko przypuszczenia?
- Przypuszczenia, ale… zawsze służyły mi dobrze… Zaraz prześlę dane to wszystko?
- Tak, powodzenia Jagu out.”


- Dane o połączeniach wskazują na to że w eterze wokół tej skały prowadziło się ostatnio dużo rozmów. Tutaj bez wątpienia cos się dzieje senatorze. Wygląda na to jakby tu była jakaś stacja, na orbicie lub planecie, ale jak mówiłem dane z nawigacyjne są wymazane. Szukamy dalej.

W tym momencie w komunikatorze zatrzeszczał głos Vaarda.
- Są małe zakłócenia, ale niestety nic nie wykrywam senatorze, żadnych budynków niczego. Ale jest jedna dziwna sprawa. Na północnej półkuli jest…to dziwne. Nie wiem. Cała planeta jest pokryta lodem i śniegiem. To istna bryła lodu. Ale w jednej dolince wykryłem wyjątek. Blisko bieguna jest miejsce dość ciepłe. A nawet powiedziałbym bardziej. Wykrywam tam tlen i atmosferę, temperatura wynosi powyżej 25 stopni. Nie wiem co to za anomalia, ale żadnych budynków nigdzie nie wykrywam.

Tymczasem Dasha zakomunikowała Molodhowi.

- Z godnie z życzeniem, temperatura obniżona, ptaszek nie ma jak uciec. I na razie nie widzę by próbował. Od schwytania nic się tam nie dzieje, to dość… dziwne, sądziłam, że oni sa bardziej wojowniczy.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Pon 12:07, 27 Lut 2006    Temat postu:

Molodh zaniepokojony meldunkiem Lii odpowiedział:

-Jak to się nie rusza?! Chyba nie popełnił tam samobójstwa? Możesz sprawdzić co się tam dzieje? Nie, nie sądze...Cholera, jeżeli skończył z sobą to niczego się nie dowiemy, zresztą pewnie nic by nie powiedział. Senatorze proponuję sciągnąć go na pokład Actiona, jeżeli jest martwy to i tak nic nie zrobi, a jeżeli to fortel, to moi ludzie są świetnie wyszkoleni, a jak zakładam i pańskim nic nie brakuje!

- Jeżeli zaś chodzi o te anomalię na planecie... Zabrał głos pilot Molodha Jered Ketrell... to kapitan Vaard wspominał, że jest tam obszar w którym temperatura jest wyższa i warunki wyraźnie odbiegają od przyjetej dla planety normy. Powiedzielimyśmy też, że w przestrzeni wokoło planety było dużo przekazów. Pamiętacie statki federacji handlowej? Centralna sfera może odseparować się od reszty staku i lądować na planecie. Może mamy do czynienia ze stakiem rozmiarów tej instalacji widocznej na przekazie, który lądował na planecie i qw jakiś sposób wywołał te anomalię? Jakkolwiek jest chyba trzeba polecieć na dół.

- Tak, oczywiście masz rację.
Zgodził się Molodh. Ale wszystko po kolei, sprawdźmy wszystkie dane, sprowadźmy Mandalorianina z myśliwcem. I wreszcie czy zamierzamy angażować w sprawę CorSec, a może nawet Jedi? Mamy tutaj chyba niezły spisek, Mandalorianin mówił coś o jakimś porwaniu, polityku, przypomina mi się sprawa naszego gubernatora? Nie chcę się bawić w detektywa. Senatorze, co Pan o tym sądzi jako bądź co bądź reprezentant władz?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Pon 16:45, 27 Lut 2006    Temat postu:

-Nie wiem co to za anomalia, ale z pewnością będziemy musieli to sprawdzić. Niech pan zawiadomi CorSec, przekażemy im Mandalorian i statek, oczywiście dopiero po jego uprzednim przeszukaniu.. Potem sprawdzimy tą anomalię, nie wykluczam, ze to Centralna sfera statku federacji, ale wątpię by ta teoria okazała się słuszna. Sfera to zostałaby wykryta, a skanowanie nie dało rezultatów. W związkuz tym podejrzewam, że tam pod ziemią musi się znajdować jakiś kompleks z potężnym generatorem. Będziemy musieli to sprawdzić, ale do tego będzie nam potrzebne wsparcie, nie wiadomo co tam napotkamy. Dlatego niech pan wzywa CorSec, a ja skończę przeszukiwanie tego statku i przygouję go na odebranie myśliwca..-Bel Iblis przerwał na chwilę rozmowę i połączył się ze swoim chroniarzem:
-Davin, jak tam przeszukiwanie statku? Znaleźliście coś...? Melduj jak tylko coś napotkacie, no i nie zapomnijcie sprawdzić zawartości tyc pudeł. Mam wrażenie, że ten statek transportował części potrzebne temu małemu Edenowi na Soronii.. Poza tym zajmij sie przechwyceniem myśliwca...
Bel Iblis zwrócił się do jednego ze swych techników stojących na mostku:
-Evo, leć do grupy Davina. Chcę żebyś sprawdził komputer tego myśliwca tam szybko jak go tylko przechwycą..

Skończywszy wydawać polecenie Bel Iblis suiadł i obejrzał jeszcze raz nagranie holograficzne. Miał wrażenie, że coś mu umknęło.. Po chwili już wiedział:
-Panie Molodh, ci ludzie z nagranie nikogo nie porwali, ich rozmowa wskazuje że mieli kogoś wyciągnąć. I tym kimś była dziewczyna, krewna wpływowego polityka, który ma za sobą armię. Tamos ma syna, więc to raczej nie o jego porwanie chodzi, poza tym on zawsze nienawidził Mandalorian. Nigdy by ich nie wynajął.. Za to mam inen podejrzenie.. Czytał pan ostatniego Republicana? Na Eriadu porwali krewną gunernatora Tarkina. On nie zawahałby się przed wynajęciem Mandalorian. I mam paskudne wrażenie, że właśnie pokrzyżowaliśmy próbę uwolnienia dziewczyny...
Tylko nadal zastanawia mnie fakt, dlaczego Ci najemnicy nas zaatakowali..? Może reszta ich oddziału walczy właśnie tam na dole..? A oni uznali nas za zagrożenie..? Ma pan jakieś hipotezy..?

Czekajać na odpowiedź sentor skontaktował się z jednym ze swoich ludzi:
-Noah, chcę mieć jak najszybciej tego Mandalorianina związanego i przytomnego..


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Pon 18:30, 27 Lut 2006    Temat postu:

Molodh nieczęsto sięgał ostatnio po gazety i nie oglądał holowizji, stąd nic nie wiedział o porawniu siostrzenicy Tarkin. Znał osobiście gubernatora Eriadu i można powiedzieć, że ich relacja ocierała się o serdeczną, choć było to dosyć dziwne biorąc pod uwagę różnicę wieku, temperamentu i sposobu myślenia o świecie. Po wielu latach tułania się po Galaktyce i na kilka miesięcy przed powrotem na Corellię Molodh prowadził na Eriadu firmę budowlaną, która rozrosła się właśnie dzięki kontaktom z rodem Tarkinów. Nie podejrzewał Wilhuffa o jakieś szczególnie mocne uczucia w stosunku do siostrzenicy czy rodziny wogóle, ale porwanie rzucało cień na niego jako gibernatora i było obrazą rodowej dumy. Taaak, z pewnością mógłby wynająć Mandalorian, jezeli zalatwiliby sprawę szybko i skutecznie...a my mogliśmy im przeszkodzić! Ze zgrozą pomyślał Molodh, jednak głośno powiedział co innego:

- Tak senatorze, cieszę się ,że chce pan wezwać CorSec, lepiej oddać sprawę specjalistom. Mam nadzieję, że szybko kogoś przyślą. Jak mówiłem znam tam kogoś i postaram się za jego pośrednictwem przyśpieszyć sprawę jak to tylko możliwe, choć nie sądze, że w tej sytuacji będzie trzeba korzystać z tej drogi. W końcu atak na statek senatora to poważna sprawa. Co do myśliwca to moi ludzie oczywiście przyłączą się do pańskich. Dajcie znać mojemu krążownikowi, kiedy będziecie gotowi na przyjęcie myśliwca. Moi ludzie skierują statek do ładowni frachtowca.

Molodh odwrócił się do Ketrella i powidział:

-Jed przekaż sprawy na "Emeralda", ja połączę się z komandorem Saezem z CorSecu, jestem pewien, że nam pomoże.

Biznesmen usmiechnął się porozumiewawczo do swojego przyjaciela i pilota, na co ten odpowiedział:

- Wiesz, zdziwiłbym się gdyby odmówił, hehehe. Po czym odwrócił się do konsolety i nawiązał połączenie z krążownikiem Molodh Ind.

-Dasha, tu Jed, Frei i ludzie senatora zaraz przejmą myśliwiec, kiedy damy Ci znać uruchomisz silniki i skierujesz go do ładowni Actiona. Pora wyłuskać naszego dzielnego Mandalorianina z jego łupinki.

-Jasne, czekamy na sygnał, bez obioru.

Tymczasem Deren Molodh wybrał numer do biura komandora CorSecu Emmericha Saeza. Komandor był dobrym człowiekiem i służba w corelliańskich służbach bezpieczeństwa była całym jego życiem, jednak czasem tak bywa, że i najlepsi mają jakąś słabość, w przypadki Saeza była to rodzina, a konkretnie jego brat, który kilka lat temu zaczął bawić się w szmuglerkę i zadarł z kilkoma typami. Cóż, przemyt i życie gwiezdnego włóczęgi zawsze było kuszące dla młodych Corellian, co z tego, że wielu z nich kończyło twarzą w jakimś rynsztoku z wypaloną dziurą w plecach. Młody Saez został schwytany przez "komitet" wierzycieli, a jego brat postawiony przed ultimatum, albo zwróci pieniądze za niewypłacalnego brata, albo dostanie brata w małych kawałeczkach. Molodh w przypływie altruizmu pomógł komandorowi zlokalizować porywaczy i krewniaka, a ten dokonał ich skrupulatnej eksterminacji. W raporcie opisał sytuację jako trudną, a do tego przestępcy nie chcięli się poddać. Cóż, bywa. Chłopaka ocalono, wrócił na Corellię, gdzie brat przycisnął go tak, że z dawnego zawadiaki niewiele zostało. Molodh natomiast zyskał dłużnika i znajomego w policji, teraz można te znajomość wykorzystać. Co prawda tak jak powiedział senatorowi CorSec napewno przysłałby kogoś tak czy siak, ale lepiej mieć potem informacje z pierwszej ręki, Saez będzie prowadził tę sprawę. Paradoksalnie Molodh wyświadczał mu kolejną przysługę, jeżeli komandor się spisze, to będzie miał murowany awans! Połączenie wymagało pewnego czasu, ale po chwili na płycie wyświetlacza holograficznego pojawiła się znajoma twarz komandora Saeza.

- Molodh?! O co chodzi? O przepraszam, teraz trzeba się do Ciebie zwracać z większą kurtuazją, panie prezesie!

W głosie komandora nie było drwiny, a sam Saez był przystojnym trzydziestoparoletnim sniadoskórym mężczyzną o krótko przyciętych włosach. Miał ładne rysy, wyraźnie zarysowane kości policzkowe, z pewnością mógł się podobać i mieć każdą kobietę, gdyby tylko w nich gustował...

- Ech komandorze, dawno nie rozmawialiśmy co? Oczywiście, możesz mi mówić nawet Wasza Wysokość, a po tym co Ci powiem to chyba nawet powinieneć. Nie myślałeś o zmianie gabinetu na większy? O wyższej pensji?

Nieco rozbawiony, ale chyba i zaintrygowany Saez z uśmiechem zaoponował:

-Ejże Wasza Wysokość, chyba nie chcesz mnie przekupić! Czyżby zwolniło się miejsce Mornana w Twojej straży przybocznej? Niech zgadnę. Wysłałeś go z jakimiś ciemnymi sprawkami na jakąś zakazaną planetę skąd odesłano Ci ekspresywny holofilm z zapisem tortur biedaka. Jeżeli tak to chyba ja mogę pomóc Tobie, a nie Ty mi. Z przyjemnością poprowadzę tę sprawę, jeżeli zgłaszasz jego zaginięcie, ale hla! Chyba nie jesteś jego współmałżonkiem, albo prawnym opiekunem? Chyba, że coś się zmieniło i nie kręcisz już z tą blondynką...jak ona się nazywała...

-Ech nieważne, dajmy już spokój tym żartom, sprawa jest poważna, a zapewniam CIe, że to Ty możesz zyskać. Przypuszczono atak na konwój w którym poruszał się senator Corelli Garm Bel Ibli, podaje nasze koordynaty. Molodh skinął Ketrellowi, a ten przesłał do biura Saeza współrzędne. Wskakuj na jakiś solidny okręt, weź tylku oficerów ilu możesz i przylatuj. Odparliśmy atak, zdobylismy jednostkę napastników, ale na planecie poniżej nas może być ich więcej. Ta sprawa ma może mieć związek z porwaniem siostrzenicy gubernatora Eriadu Wilhuffa Tarkina, może warto zawiadomić Jedi. Zatrzymalismy kilku Mandalorian, nie rób takiej miny, dobrze usłyszałeś. Lepiej żebyście uzbroili się po zęby, może być ostro.

Komandor Saez wyraźnie stracił dobry humor i spoważniał. Jeszcze w trakcie rozmowy z Molodhem zaczął wydawać instrukcje swoim ludziom.

- Deren, mam nadzieję, że nie wrabiasz mnie w jakąś aferę. Będę tak szybko jak to możliwe. Bez odbioru

Połączenie zostało przerwane, a tymczasem na pokładzie frachtowca Mornan i jego dwaj ludzie zajmowali pozycje w ładowni do której za chwilę miał wlecieć mysliwiec Mandalorianina.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Śro 17:59, 01 Mar 2006    Temat postu:

Po krótkiej chwili zgłosił się Davin. Jego głos był… zdecydowanie dziwny, był zszokowany, lekko niedowierzający:

- Senatorze… tak znaleźliśmy, to jest naprawdę dziwne. Mamy tu bardzo dużo sprzętu laboratoryjnego, różnego rodzaju skanerów, zbiorników na substancję, sprzęt naprawdę wysokiej klasy, ciężko mi powiedzieć czego dotyczy, ale jest sporo pojemników podobnych do zbiorników z bactą. Ponadto, to właśnie jest… dziwne mamy tysiące… no tysiące jak nie dziesiątki tysięcy zamrożonych próbówek z białą substancją, odkryliśmy, że to… to obrzydliwe nawet jak na Mandalorian… to sperma Selonian.
- Cóż nigdy nie wiadomo kiedy Mandalorianom będzie potrzebna baza spermy Selonian, Ci goście są dziwni, łażą po świecie, nawalają prawi każdemu, są postrachem galaktyki, i co robią na uboczy, najmują się przemytem spermy.
- Zamknij się Zex. No to dość dziwne senatorze, ale no… prawdziwe. Zaraz, zaraz… cholera… mamy tu kilka zbiorników z trzema Sloniankami. Chyba są martwe, ale ciała są jakby zamrożone. Nie wiem co o tym sądzić Senatorze. Aha. Nie wiem czemu ale pojemniki ze sprzętem laboratoryjnym, jest też trochę sprzętu obronnego i różnego wyposażenia do maszyn, skrzynie z nimi są zalepione inną etykietą. Pod nią jest CEC. Nie wiem czemu ale starali się to ukryć. Bezsens, sprzęt CEC jest wszędzie. Ale nie mnie wyciągać wnioski. Na razie to wszystko, jak coś jeszcze znajdziemy odezwiemy się senatorze. Davin out.

Tymczasem w hangarze wszyscy byli już gotowi na przyjęcie kolejnego więźnia. Po krótkiej chwili manewrowania zdalnie myśliwcem, maszyna wroga wylądowała we wnętrzu frachtowa.
Otoczona, i będąca na celowniku każdego będącego w ładowni. Po chwili pierwszy śmiałek podszedł o maszyny i otworzył kokpit. Nie minęła chwila, kiedy uderzony pięścią w twarz odleciał kawałek i spadł z kokpitu. Sekundy później spokojnie wyszedł z niego Mandalorianin, odziany w zbroję o czarnych pasach na niej. Spojrzał na otaczających go ludzi, spokojnie sięgnął do pasa przy boku i wyjął blaster, następnie odrzucił go w szeregi grupy abordażowej. Wszyscy się przyglądali zdziwieni. Sami nie wiedzieli czego oczekiwać. Chyba najbardziej byli pewni tego, że będą mieli kolejna ciężko bitwę, ale ku ich uldze, strachowi, Mandalorianin powoli podniósł ręce do góry. Szybko go skuto i przeszukano, ściągnięto hełm, pod którego ochroną kryła się wytatuowana na czarno twarz dziwnego szaro-skórego obcego. Jego zielone oczy patrzyły z przenikliwością i spokojem. Nie widać było na twarzy obcego jakiegokolwiek strachu.

Chwile później skuty był na mostku, stojąc przed obliczem senatorskim. Który tuż przed chwilą razem Molodhem otrzymali dane o uszkodzeniach obu statków. „Redemption” był w gorszym stanie, kilka wyrw w kadłubie i tarcze uszkodzone, że mogły działać na połowie mocy. Jednak obyło się bez ofiar śmiertelnych. „Emerald Dawn”, miał więcej szczęścia, ale i u niego nie obyło się bez uszkodzeń. Jedna bateria turbolaserów była całkowicie zniszczona, i miał kilka różnego rodzaju uszkodzeń w kadłubie. Oto wynik małego starcia z dwoma myśliwcami Mandalorian.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Śro 18:59, 01 Mar 2006    Temat postu:

Senator w milczeniu wysłuchał raportu Davina.
-Nie chcę zadnego "chyba", upewnijcie się, czy są martwe czy żywe..
Następnie usiadłw fotelu i zastanowił się głęboko. Ta sperma selonian ma na pewno jakiś związek z zachowaniem delegatki selonii oraz z tym tajemniczym miejscem na Selonii. Trzeba to będzie wszystko sprawdzić, ale zanim do tego dojdzie Bel Iblis zmuszony jest czekać na przybycie CorSecu. Bez jego wsparcia nie zamierza się wybierać na Soronię. Nie wiadomo co tam spotka..
Teraz zaś trzeba zająć się przesłuchaniem więźnia. Kiedy grupa abordażowa prowadziła wziętego do niewoli pilota Bel Iblis skontaktował się z Molodhem i zapytał:
-Nie posiada pan w tych swoich ogromnych zasobach jakiegoś serum prawdy? To znacnzie ułatwiłoby nam rozmowę. Poza tym byłbym wdzięczny, gdyby pan spróbował znaleźć w bazie danych informacje o jego rasie..
Właśnie, jego rasa. Mandalorianie którzy zostali na statku byli ludźmi, natomiast ten tutaj osobnik człowiekiem nie był. Ciekawiło to senatora niezmiernie, gdyż z tego co wiedział do klanów Mandalorskich dopuszczano przedstawicieli innych ras, choć z drugiej strony kto tak na prawde wiedział coś pewnego o Mandalorianach?
Kiedy tylko jeniec stanął przed nim skuty, Bel Iblis przyjrzał mu się uważnie i powiedział:
-Mam nadzieję, że mnie rozumiesz. Jeżeli nie, mamy w pogotowiu translator. Tak samo zresztą jak i inne rzeczy potrzebne w sytuacjach takich jak ta. Więc może darujemy sobię przydługie wstępy i zmiękaczanie i powiesz nam kim jesteś i dlaczego zostaliśmy przez was zaatakowani..?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Misja Dyplomatyczna - Corellia
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 6 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group