FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Misja Dyplomatyczna - Corellia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Misja Dyplomatyczna - Corellia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Śro 11:00, 12 Kwi 2006    Temat postu:

Derrick...cholera, czmu oni nigdy nie używają mojego imienia? NIe wiedzieć czemu właśnie taka myśł przemknęła wbitemu w zbroje ochroniarzowi, w chwili w której grupa droidów uruchomiła założoną wcześniej minę. W obliczu poprzedniego wybuchu wiązki granatów, eksplozja większego ładunku mogła stanowić ekwiwalent kosmicznej katastrofy. Korytarz znajdujący się kilkadziesiąt metrów za grupą Xanresha i Derricka poprostu przestał istnieć. Całym kompleksem sprawiał wrażenie jakby miał się zaraz zawalić Corellianom na głowy. Tym razem światło zgasło na dobre, a ludzie wchodzący w skład zespołu uderzeniowego zostali przysypani pyłem i niewielkim gruzem.

Derrick wyczołgał się z wnęki w której się schronił, dziekując Molodhowi za zbroję. Komandos podszedł do Xanresha mijając nieco oszołomionych ludzi senatora Iblisa:

- Hehehe, to ich powstrzyma na dłuższą chwilę. Zacznij się wycofywać w stronę pomieszczenia technicznego w którym Davin spotkał się z senatorem. Możemy się tam długo bronić, choć jak wierzę mamy teraz dłuższą chwilę wytchnienia. Zaraz do was dołączę, chcę zobaczyć czy posłaliśmy tych drani na Nem Plympto czy aż na Dantooine. - Derrick zaśmiał się ze swojego porównania i klepnąwszy obcego w ramię, wyraźnie zadowolony zaczął przeciskać się między gruzami w stronę miejsca eksplozji. Widok, który ujrzał był doprawdy obrazem apokalipsy w miniaturze. Korytarz, jego ściany, podłoga i sufit były niemal całkowicie zniszczone, odsłaniając poziom poniżej, powyżej, jak i pomieszczenia, które znajdowały się obok. Po obu stronach strefy zniszczeń znajdowały się stopione szczątki dziesiątków robotów. Przed Derrickiem znajdowała się przed ogromną dziurą, która oddzielała go od ewentualnego pościgu. Byli bezpieczni, przynajmniej do czasu aż droidom uda się przykryć czymś przepaść, albo znależć sanie repulsorowe. Ta sytuacja stwarzała nowe możliwości! Corelliański ochroniarz włączył wbudowany w hełm komunikator, wybierając częstotliwość Xanresha:

- Xanresh, zmiana planów. Detonacja miny otworzyła nam drogę na wyższy poziom. Wystarczy się wspiąć i kontynuować drogę do centrum dowodzenia. W naszej sytuacji i tak nie zdążymy uciec jeżeli Mornan, Ketrell i senator nie wyłączą samozniszczenia. Wracaj z resztą do korytarza.

Po długiej sekundzie Derrick usłyszał obcy głos Mandalorianina:

- Zawsze moglibyśmy ukryć się w tunelu wyżłobionym przez Waszą machinę, ale i to nie dawałoby Twoim ludziom szansy na przeżycie. Ja z pewnością nie chcę tak umrzeć, Mandalorianin musi zginąć w walce! Wracamy!

Derrick tymczasem uruchomił replusory wbudowane w niewielki zasobnik pancerza znajdujący się na plecach zbroi. Uniósł się i podpłynął lekko w górę. Poziom ponad strefą zniszczeń był czysty. Zdawało się, że w chwili ekspolozji przebiegał tędy pluton robotów, ich szczątki zalegały podłogę. CO najważniejsze w oddali, po drugiej strony koryatarza ochroniarz dostrzegł drzwi turbowindy! Doskonale - pomyślał Derrick - to nam wiele ułatwi, mam nadzieje, że drzwi nie są zabezpieczone kodem...

Po chwili członkowie zespołu wspinali się na wyższy poziom. Derrick i Xanresh zabezpieczali grupę obserwując oba wyloty korytarza. Jak się wydawało zespół miał szczęście. Narazie nie odnotowali ani śladu wrogich droidów. Kiedy cała grupa znajdowała się już w korytarzu, zaczęła się ostrożnie posuwać w kierunki szybu turbowindy.

- Cholera! Wiedziałem! Zamek został zaszyfrowany, ale to nie może być trudny kod... Derrick wyciągnął małe urządzenie przypominające datapad i wpiął jego końcówkę w gniazdo znajdujące się tuż poniżej panelu windy.

- Otworzysz te drzwi? O ile mi wiadomo poziom sterowni jest jeszcze dwa poziomy nad nami! - Mandalorianin nie przynosił otuchy - pomyslał Derrick łamiąc szyfr - Po chwili tryumfalnie krzyknął - Mam!!!!

Okrzykowi towarzyszył cichy syk rozsuwających się drzwi windy. Ludzie zaczęli nerwowo wchodzić do windy, kiedy to zza zakrętu drugiego wylotu korytarza wysypało się kilka drużyn robotó!

- Znaleźli nas! Szybko do windy! Krzyknął Derrick właczając osobistą tarczę, od której natychmiast zaczęły odbijać się laserowe błyskawice strzałów droidów. Na szczęście Corellianin zamykał grupę, dzięki czemu jego tarcza chroniła wszystkich jej członków. Drzwi zasunęły się i winda zaczęła mknąc ku poziomowi sterowni....


Tymczasem komandor Saez znajdujący się na pokładzie swojego okrętu siedział przypięty do fotela dowódcy i jego osobą targały nie tylko turbulencje towarzyszące wchodzeniu w burzliwą atmosferę planety:

- Czemu Molodh na mnie nie poczekał...Raport z tej misji nie będzie dobrze wyglądał jeżeli senator Iblis wyparuje w eksplozji kompleksu...Myśli oficera były raczej wyzute z optymizmu. Jednak komandor nie podzielił się swoimi przemyśleniami z załogą, zamiast tego zażądał informacji dotyczących ich położenia:

- Poruczniku! Nasz status!

-Weszliśmy właśnie w górne warstwy atmosfery, przebijemy się na dół za kilka minut, w przybliżeniu 7,3.

- Zatem dolecimy nad bazę już po ewentualnej eksplozji....niech to! Panie Doernher, proszę wycisnąć z silników ile się da!

- Tak jest panie komandorze!
Sternik przyjął rozkaz.

Saez patrzył na ekrany na których pojawiały się obrazy przekazywane przez sondę Molodh Ind. Przed jego oczami pojawiały się kolejne ujęcia bazy, ktróra już za pare minut mogła zamienić się w obłok pyłu. Komandor na powrót pogrążył się w czarnych myślach: Cholerni politycy, cholerni biznesmeni...


Rodzaj zmartwień towarzyszący załodze kreta prującego kolejne poziomy bazy były zgoła inne.

-Senatorze, zbliżamy się do właściwego poziomu! Bardzo dobrze, bo tarcza jak i generatory potrzebują przerwy! Jeszcze kilka minut pracy i wielką eksplozję poprzedzni nieco mniejsza - kreta! Uwaga przebijamy się!

Słowom Ketrella towarzyszył przeraźliwy zgrzyt piłowanego metalu i durobetonu. Piekielkne hałasy umilkły. W przedziale kreta wszyscy zamilkli. Ciszę przerwał Mornan:

-Przygoować broń. Ja wychodzę pierwszy, moja tarcza zapewni Wam ochronę. - W chwili w której wypowiadał te słowa rzucił technikowi pas obciążony sporym akumulatorem i jeszcze innym urządzeniem:

- Prezent od Pana Molodha. Osobista tarcza. Nie chcemy żeby coś Ci się stało zanim wyłączysz ten piekielny system.
-Jed -
Mornan rzucił do pilota kreta - masz taką zbroję jak ja, zamkniesz grupę. Senator za tobą. Jak tylko wyjdziemy znajdźcie sobie jakąś osłonę. Strzelać precyzyjnie, nie chcemy zniszczyć konsoli z wyłącznikiem autodestrukcji.

Senator kiwnął głową z aprobatą. Włas kreta uchylił się i jego załoga wysypała się do pomieszczenia. Ludzie rozsypali się pomieszczeniu kryjąc się z panelami i filarami pomieszczenia szukając celu. Ku ich zdzwieniu w pokoju sterowania znajdowało się tylko kilku ludzi w białych fartuchach! Mornan po chwili otrząsnął się ze zdziwienia w porę żeby zobaczyć rozsuwające się wielkie wrota prowadzące najwyraźniej na korytarz. Tuż za nimi zarysował się kontur uzbrojonego ramienia robota bojowego. Reakcja Mornana byłą natychmiastowa:

-Strzalać w zamek, szybko!

W tej samej chwili panel sterowania drzwiami wyparował pod deszczem laserowych strzałów. Drzwi zatrzymały się pozostawiając niewielką tylko szparę. Na tyle jednak szeroką żeby zmieściła się w niej lufa...Droidy robiły co mogły żeby prowadzić ostrzał wnętrza centrum kontroli.

Personel pomieszczenia w panice, szukając schronienia biegał po całym pokoju. Kilku ludzi zostało trafionych strzałami z blasterów robotów. Jeden z naukowców wpadł z impetem na Ketrella, który razem z senatorem i technikiem schował się za masywnym fotelem szega kontroli systemów bazy.

Ketrell przekrzykiwał jazgot bitwy, podwyższając moc wbydowanych w heł głosników:

- Co tutaj się dzieje, kim jesteście!?

- Pracujemy dla Tamosa! Droidy nakazały nam włączeniea autodestrucji i zakmnęły nas tutaj! Zginiemy!

- Dlaczego nie wyłaczyliście systemu?!

-Nic to by nie dało. Droidy zastrzeliłyby nas i same ponownie uruchomiły system. Teraz jednak widzę, że nasza sytuacja nie jest taka beznadziejna. Pomóżcie mi, a wyłącze system. Potrzebuję jednak pomocy! Sam nie dam rady, wyłączenie sekwencji trwa i wymaga obsługi z dwóch paneli. Mój zastępca leży tam.
Naukowiec wskazał palcem na zwinięte w emrionalnej pozycji zwłoki meżczyzny tuż przed wrotami wejściowymi. Jego plecy zostały dosłownie poszatkowane strzałami droidów. - Jednak przy tym ostrzale niewiele zdziałamy, rozstrzelają nas!

W tej samej chwili droidy przestały strzelać! Po sekundzie kakonada rozpoczęła się na nowo! Tym razem jednak ani jeden strzał nie padł w kierunku ludzi znajdujących się w pomieszczeniu kontroli! Roboty strzelały w głąb koryatarza którego broniły!


Corellianin stojący tuż obok Derricka upadł postrzelony w głowę. Cholera, jeszcze jeden! Straciliśmy już dwóch ludzi, niedobrze... Pomyślał strzelający seriami z ciężkiego karabinu blasterowego. Po chwili krzyknął do znajdującego się obok Corellianina:

-Weź ostatnią minę. Jest nastawiona, rzuć ją pomiędzy droidy! Inaczej nas rozstrzelają!


Ochroniarz senatora posłusznie rzucił minę w kierunku robotów. "Pocisk" przeleciał kilkanaście metrów upadając tuż przy ścianie, w niewielkie odległości od pancernych wrót pokoju kontroknego. Niestety rzucający człowiek chwilę potem został trafiony w ramię i upadł. Jeden z jego kolegów ociągnął go do turbowindy. Xanresh i reszta ludzi zaczęli się wycofywać do cylindra windy:

-Derrick, dobry plan, tylko jeżeli ta mina ma taką moc jak poprzednia, to lepiej schrońmy się w windzie!

Ochroniarz Molodha kiwnął głową i ostrzeliwując się zaczął się cofać. Kolejne strzały odbijały się od uruchomionej tarczy jego zbroi. W chwili w której Derrick mijał próg windy przeładowana tarcza zanikła, a jego ciało zostało wepchnięte do wnętrza serią potężnych strzałów. Drzwi zakmneły się a Derrick leżał przez chwilę bez ruchu. Jego zbroja dymiła! Po chwili Corellianin zaczął głośno odetchnął niczym zawodnik Jumusjańskiego futbolu uderzony piłką w klatkę piersiową!:

- Nie wiedziałem, że uderzenie blasterową błyskawicą może być takie bolesne....Derrick upewnił się zerkając na umieszczony w hełmie wyświetlacz, że zbroja zmagazynowała energię przechwyconych strzałów. Tarcza znów była sprawna.

Xanresh zatrzymał windę między piętrami. Kabina znajdowała się idealnie między poziomamy. Wybuch nie uszkodzi windy ani szybu. Jednocześnie nie dosięgną ich droidy z dolnego, jak i górnego poziomu!


Ketrell osłaniając naukowaca swoją tarczą odporowadził go w kierunku jednego panelu, a technik senatora opasany urządzeniem emitującym osobistą tarczą zajął miejsce przy drugim panelu. Po chwili przerwy droidy podjęły ostrzał na nowo. Cokolwiek było przyczyną przestoju przestało zajmować roboty. Mornan ostrzeliwujący się zza filara zerknął na senatora i upewniwszy się, że ten jest jeszcze pośród żywych krzyknął do Syke'a:

- Syke, weź ze sobą Davina i podczołgajcie się do drzwi, poczęstujcie ich granatami!

Syke odkrzyknął krótkie - Tak jest, szefie! Dał znak przebranemu za Mandalorianina Davinowi i rzucił mu dwa granaty. Po chwili obaj mężczyźni podczołgali się do szpary w drzwiach i niezauważeni przez droidy, najwyraźniej wyjątkowo tanie, wrzucili do korytarza po dwa granaty. Natychmiast przeturlali się w przeciwnych kierunkach, chroniąc się pod konsolami komputerów, zasłaniając się dodatkowo krzesłami starowniczych.

Naukowiec i technik senatora pracowali w pocie czoła wpisując kody niezbędne do dezaktywacji systemu. Ketrell, przyjmując kolejne strzały osłaniał szefa centrum dowodzenia swoją tarczą. Wskaźniki tarczy wskazywały, że wkrótce zostanie ona przeładowana...

...I w chwili w której pilot Molodha miał zostać pozbawiony ochrony, a wraz z nim szyfrant, pomieszczeniem szarpnęła potężna ekspolozja! Przez wąską szparę rozsuniętych i zablokowanych drzwi do środka dotarła jedynie znikoma część siły potężnego wybuchu. Pancerne drzwi wytrzymały eksplozję. Roboty przestały strzelać.

Zdzwiony Mornan krzyknął do Syke'a:

- Coście tam wrzucili?! Minę przeciwpancerną?!

Syke wychynąwszy zza krzesła osłonił się w geście obronnym opancerzonymi rękami i krzyknął:

- Szefie, przysięgam! Granaty plazmowe!


Gdyby nie wciąż tykający zegar, bezlitoścnie odmierzający im ostatnie chwile życia, sytuacja byłaby nawet zabawna!

Mechaniczny głos obwieścił z głośników:

DO EKSPOLOZJI POZOSTAŁO 10 SEKUND!...

9....

8....

7....

6....

5....

4....

3....

2....

1....


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Czw 11:35, 20 Kwi 2006    Temat postu:

Potężne dudnienia, które zaczynały wstrząsać bazą oznaczały, że obiekt albo wybucha, albo… ktoś z zewnątrz bombarduje je turbolaserami. Technik senatora razem z naukowcami pracowali w pocie czoła. Nie ważne było, czy ludzie Tamosa wierzyli w opowieść grupy szturmowej, liczył się fakt, że oni nadal chcieli żyć. Mimo iż nie mieli kodów, by zatrzymać autodestrukcję, to dzięki swym dostępom przyspieszyli włamanie na główny poziom zabezpieczeń terminalu.

- Jeszcze, jeszcze, jeszcze!

DO EKSPOLOZJI POZOSTAŁO 10 SEKUND!...
9....
8....
7.... - No dawaj!
6....
5.... – Dalej!
4....
3.... - Już
2.... – Chwilkę!
1.... – i…

Autodestrukcja zatrzymana na 0 koma 568 sekundy.

- Udało się! - Okrzyk zwycięstwa wydobył się z ust technika senatora. Ledwo bo ledwo, ale autodestrukcja kompleksu została zatrzymana. Jednak sytuacja nadal nie była łatwa. Na karkach grupy szturmowej Iblisa i Xanresha było ponad 100 droidów, co prawda połowę udało się zniszczyć brawurowymi atakami i pomysłowością ludzi, to tym niemniej zaopatrzenie w miny, granaty było na wyczerpaniu. Klejne wstrząsy potwierdziły wersję ostrzału turbolaserowego obiektu. Komandor Saez nie marnował swych możliwości i czasu. Jego jednostki prowadziły niesamowicie celny i morderczy ogień. Duża część obwodowych sił droidów nadal była zgrupowana w pierwszym sektorze bazy, czekając na ewentualny atak z zewnątrz. Turbolasery nie tylko zrobiły szybkie wejście do kompleksu. Ale również błyskawicznie spopieliły ewentualny opór maszyn. Oba Consulary natychmiast podeszły do lądowania i z ładowni wybiegło kilkudziesięciu oficerów CorSeku. Gunship tymczasem krążył wokół bazy bombardując wejścia i ewentualne skupiska droidów w pierwszej strefie. Jednak jego skuteczność już zmalała do zera. Obrona bazy w częściach zewnętrznych była zniszczona, pozostały tylko droidy nadal polujące na grupy Xanresha i Iblisa. Tam Saez nie mógł już pomóc. Ewentualny ostrzał byłby zbyt niebezpieczny dla Corelian.

Tymczasem Mandalorianin, kiedy usłyszał bombardowanie, uznał że czas na kolejna akcję. Chwycił swój naramiennik i otworzył komorę z ładunkami rakiet. Wyładował zwykłe i załadował trzy rakiety jonizujące. Po czym podskoczył i wypchnął wieko dachu turbowindy, wspinając się, dotarł na wyższy poziom, gdzie zapewne były droidy .Gdyby skorzystali normalnie z wciągarki to mogliby zaalarmować droidy, tak Mandalorianin miał choć trochę efektu zaskoczenia. Otwierając silnym ruchem drzwi natychmiast wystrzelił do środka korytarza rakiety, a następnie chwytając swój karabin ruszył do środka śpiewając wcześniej już słyszaną przez Corelian pieśń.

Wrota do centrum były pod atakiem. Maszyny nie miały czym ich wysadzić czy przepalić, jednak korzystały z najstarszej metody niszczenia takiego typu przeszkód. Taran. Przy czym zamiast zwykłego kawałka drewna korzystały z własnych kończyn, które były na tyle silne że w końcu sprawia, że wrota się poddadzą. Co chwilę słychać było kilkanaście uderzeń, metaliczny dźwięk przyprawiał wielu wewnątrz, zwłaszcza naukowców, o drżenia i krótkie jęki. Pozostali w środku przeładowywali amunicje i czekali na nieuniknione.

Xanresh po chwili wyjrzał z za drzwi turbowindy i pokazał reszcie, że droga wolna. W korytarzu w którym walczył leżało znoszonych kilka droidów. Mandalorianin ranny z z kilku ran powiedział do Deriicka:

- Tu nasza wspólna walka się kończy. Posiłki wasze już idą. To był zaszczyt. Darasuum Kote potomkowie Zell! Spotkamy się na statku.

Xanresh wybiegł znikając w korytarzach. Zapewne idąc odnaleźć to, czemu poświecił życia swych braci w walce z Corellianami.

Nagle wybuchła strzelanina! Wewnątrz centrum dowodzenia nastąpiła chwila niezdecydowania i niepokoju. Potężny wybuch zniszczył całkowicie wrota, a do środka weszło kilka droidów. Jednak ogień jaki otworzyli ludzie Iblisa szybko odpowiedział tym samym. Kilku ludzi zostało rannych, ale tylko jeden z grupy szturmowej, reszta była naukowcami, którzy przebywali również w centrum. Najwidoczniej maszyny miały dyrektywę priorytetowego eliminowania personelu bazy. Chwile później było po strzelaninie. Ludzie senatora uwolnieni od ostrzału droidów szybko je pokonali. Tymczasem w korytarzach wymiana ognia również ustała. Słychać było tylko krzyki ludzkie, ponaglające do biegu. Zza jednego z korytarzy było widać jak wybiegali funkcjonariusze CorSeku. Walka dobiegła końca. Zaraz będzie można się przekonać czego tak pilnie strzegł gubernator Tamos. Na czele posiłków szedł oficer, który podbiegł do senatora, jednocześnie rozglądać się po innych. Zasalutował i powiedział:

- Jestem Komandora Saez, chyba wzywaliście kawalerię senatorze. Co prawda powinienem Pana aresztować w związku z tym co się dzieje na Corelli, ale… chyba lepiej najpierw podyskutować. Mam nadzieje, że nic się panu nie stało, moi medycy natychmiast zajmą się rannymi.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Sob 16:01, 22 Kwi 2006    Temat postu:

Baza została zdobyta. Centrum dowodzenia i pozostałe istotne pomieszczenia instalacji Tamosa były przeczesywane przez agentów CorSecu. Straty w drużynie Molodha były zerowe, Mornan, Ketrell, Derrick i Syke nie odnieśli żadnych poważnych ran. Ketrell za zgodą komandora Saeza zabrał kilku jego funkcjonariuszy, których skierował do pilotowania frachtowca, którym grupy senatora i Derricka dostały się na powierzchnię planety. Sam wraz z Derrickiem i Sykiem uruchomił kreta i wycofał go z bazy. Pojazd wydostał się na powierzchnię planety niedaleko od zabudowań fortecy, skąd został zabrany na pokład Actiona.
Tymczasem Frei Mornan od dłuższej chwili rozmawiał z szefem personelu bazy. Pete Darnash, bo tak nazywał się naukowiec opowiedział szefowi ochrony Molodh Ind. o stosunkach, które panowały w bazie i zasadach na których zostali zatrudnieni w tym izolowanym ośrodku. W chwili w której Mornan kończył rozmowę do dwóch mężczyzn podszedł zastępca komandora Saeza, porucznik Boerner. Corellianin był wysokim, atletycznie zbudowanym mężczyzną na pograniczu dwudziestki i trzydziestki. Oficer był całkiem przystojnym, choć jego uroda była raczej oryginalna. Mężczyzna był dosyć blady, jednak to co przykuwało w nim uwagę było intensywne spojrzenie jego piwnych oczu. Mornan znał go słabo, ale wiedział, że jest kompetentny i zaangażowany w pracę, którą wykonuje:

-Boerner chyba powinniście przesłuchać pana Darnasha. To co tutaj się działo z pewnością nie było zgodne z prawem corelliańskim czy ogólnogalaktycznym

Boerner spojrzał z zainteresowaniem na Mornana i Darnasha. Usmiechął się i grzecznie, choć z humorem i nieco uszczypliwie odparł:

- Mornan, nie do końca rozumiem co tutaj robisz Ty i Twoj szef orbitujący nad nami, ale zakładam, że mieliście ważny powód by się tutaj znaleźć. Panie Darnash, myślę, że rzeczywiście musimy porozmawiać. Proszę ze mną.

Agent odprowadził naukowaca na pokład jednego z krążowników konsularnych, a Mornan włączył swój komunikator i połaczył się z Molodhem:

-Deren, porozmawiałem sobie z szefem personelu naukowego bazy. Tamos oszukał ich, zamykając w bazie i zmuszając do pracy na jego rzecz. Całość nagrania mam przy sobie, jeżeli Tamos spróbuje dzieki swoim wpływom jakoś wyłgać się z tej sytuacji będziemy mieli na niego niezłego haka.

- Myślisz, że spróbuje zatuszować sprawę? Przecież jest tutaj Iblis, mamy CorSec. Nie sądzę, żeby Tamos miał takie wpływy żeby zamknąć usta senatorowi. A co do Saeza, to znam go dobrze, to praworządny facet, nie wierzę żeby pozwolił na ukrycie tego co tutaj odkryliśmy.

- Mam nadzieję, że masz racje, jednak Saez chciał przed chwilą aresztować Iblisa, na Corelli dzieje się coś niedobrego. Warto mieć coś na Tamosa.

- Zgadzam się, jeżeli Tamos i jego ludzie będą próbować coś wywinąć będziemy mieli zabezpieczenie. Frei, czekam na Was na pokładzie okrętu senatora. Frei już załadował kreta na Actiona, CorSec chce zabezpieczyć ten okręt i zabrać go na Corellię. Przeładujemy naszą maszynę na korwetę senatora.


Mornan krótko odrzekł: zrozumiałem, bez odbioru. Chwilę potem znalazł Saeza i powiedział mu o powrocie jego i pozostałych pracowników Molodha na orbitę. Dowódca grupy CorSecu spojrzał na niego nieco podejrzliwie:

-Mam nadzieję, że jesteś świadomy tego, że po powrocie na Corellię zostaniecie przesłuchani? Nie wolno Wam opuszczać planety dopóki nie przepytam Was odnośnie tego co się tutaj wydarzyło. Czy to jasne?

Mornan odparł ironicznie:

-Chyba nie podejrzewałeś, że po drodze zamierzmy obrabować bank i prysnąć z łupem na drugi koniec Galaktyki? Daj spokój komandorze, oczywiście, że z wami porozmawiamy. Do zobaczenia na Corelli.


Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie i Mornan ruszył w kierunku frachtowca, gdzie dołączył do Ketrella, Syke'a i Derricka.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Sob 21:37, 22 Kwi 2006    Temat postu:

Bel Iblis posłal komandorowi lekko zmęczony uśmiech, po czym powiedział:
-Dziękuję, że przybyliście komandorze. Bez was mogliśmy nie wytrzymać, cóż widzę że na CorSec jak zawsze można liczyć..-komunikator zaświergotał i senator odebrał go, rzucając oficerowi krótkie "Pan wybaczy". Męzczyzna w milczeniu wysłuchał raportu, a na jego twarzy pojawiło się zatroskanie.
-Przenieście go na "Redemption". Niech się nim jak najszybciej zajmie droid medyczny. Co z resztą..?-osoba po drugiej stronie mówiła coś przez jakiś czas.
-Dobrze, że nikt nie zginął. Spróbuj się dowiedzieć, czy możemy umieścić lżej rannych na pokładzie Emerald Dawn.-senator zakończył rozmowę, po czym połączył się ze swoim ochroniarzem.
-Davin, wygląda na to, że Xanresh zostawił swojego przyjaciela i jego zbroję w naszych rękach. Będziesz miał pamiątkę. Ale mniejsza o to. Sprawdź jak się czuje przyjaciel Xanresha i wypytaj go o ten biały ładunek.
Bel Iblis zakończył rozmowę po czym zwrócił się ponownie do Saeza:
-Komandorze, całkiem możliwe, że w tym kompleksie przetrzymywana jest jakaś dziewczyna. Nie jesteśmy tego pewni, ale warto byłoby sprawdzić dane zapisane w centralnym komuterze. Poza tym mogę zapewnić pana, że CorSec może liczyć na pełną współpracę ze strony zarówno mojej, jak i moich ludzi. Jesteśmy gotowi przekazać panu dokąłdne informacje na temat tego co tutaj zaszło. Ale zanim to nastąpi byłbym wdzięczny, gdyby pan powiedział mi, cóż takiego dzieje się na Corelli i dlaczego jest pan gotów pogwałcić mój immunitet i mnie aresztować..?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Wto 7:52, 25 Kwi 2006    Temat postu:

[off]Chłopaki proszę byście dokładnie czytali mój post. Xanresh wyraźnie powiedział, że spotkacie się na statku, a to oznacza, że nie zabierze mu się ani kumpla, ani zbroi, ani statku. Wczytajcie siew tekst Wink Deren znowu za mocno wychodzisz. Np. z Actionem czy tymi naukowcami, nie wyprzedzaj mnie pisząc czemu oni tu są. W twojej wersji są niewolnikami, w mojej nie. Tym razem przepuszczę, ale godmoduj tylko w sytuacjach gdy pozwalam i wyraźnie o tym piszę Wink [/off]

Saez spojrzał na senatora, po czym usiadł na jednym ze stolików jakie były w Centrum dowodzenia. Rękoma zaczął szukać w kieszeni paczki fajek. Po chwili kiedy już palący się papieros był w jego dłoni i ustach, oficer CorSeku powiedział:

- Cóż ostatnio się dużo zdarzyło. Pański przyjaciel Jedi mógłby dużo o tym powiedzieć, gdyby nie był ciągle wzywany na przesłuchania i śledzony. Ale do rzeczy. O ile rozumiem pamięta senator, że syn Gubernatora został porwany i… po udanej akcji CorSeku uwolniony. Zbiliśmy w niej jednego z porywaczy, więc jedynym źródłem informacji okazał się sam chłopak. I właśnie to co powiedział doprowadziło do wybuchu istnej bomby. Której efekty wielu wykorzystało skrupulatnie. – Saez wziął mocny mach papierosa – Chłopak będąc przetrzymywany, był skrępowany, zakneblowany i miał zasłonięte oczy. Jednak czasami słyszał co głośniejsze rozmowy porywaczy. Podczas jednej z nich usłyszał jak ta banda rozmawiała o zleceniodawcy, jednemu z nich przypadkiem wypowiedziało się nazwisko – Pańskie nazwisko senatorze Iblis. To strasznie rozjuszyło Gubernatora i… trochę skomplikowało sprawę. Z uprawnień jakie mu przysługują, kazał nam wejść na Pańskie konto i okazało się, że duża kwota pieniędzy jaka znaleziono na koncie martwego porywacza, była przelana z Pańskiego konta senatorze. – kolejny mach papierosa, był już spokojniejszy od poprzednich, choć nadal nerwowy. Nie wiadomo czy Saez chciał się uspokoić po akcji czy od tego co własne mówił – Gubernator Tamos wydał rozkaz Pańskiego aresztowania, oskarżając Pana o opłacenie porwania jego syna, celem zmiany jego nastawienia do wojny.

- Rozumie senator jaka bomba wybuchła. Tamos to skrzętnie wykorzystuje w mediach, niektórzy inni też. Miedzy innymi nowo założona organizacja „szmuglerska” P.O.F.O.S.C. zainicjowany i prowadzony przez gościa Jagged’a Antillesa. Nie są za Tamosem, ale są za neutralnością, co na każdym kroku głoszą pokazując swoją jednoscią, że oni nie chcą wojny. Ten Antilles spiknął wielu, bardzo wielu najemników, szmuglerów i reszty tego tałatajstwa, w tym Thrackana Darpena. Zgromadził razem w dość sporą się, nie tylko siłę werbalną, ale zdecydowanie też militarną. Ba z tymi najemnikami na orbicie można czuć, że Corellia jest bezpieczna. Są niezależni są uzbrojeni i są za neutralnością. Tamos starał się to wykorzystać, ale podczas jednego wywiadu Jagged nagadał mu co nieco o tym. Tym niemniej jest dość „ciekawie” ostatnio na Corelli. Teraz senator rozumie czemu powinienem senatora aresztować. Poparcie dla wojny ostatnio zdecydowanie spadło.


Do pomieszczenia wbiegł Davin. Był zdyszany i… podekscytowany. Chwilę mu zajęło nim był wstanie wydusić jakiekolwiek słowo, ale nim to się stało, okazało się, że nie musi. Do Centrum powoli weszła, podtrzymując się na ramieniu jednego z ludzi Iblisa – kobieta. W średnim wieku, z wieloma zmarszczkami, zapewne po ciężkim uwięzieniu. Smukła, wysoka o nadal pociągłej twarzy i długich blond włosach. Minęła chwila nim do umysłu Iblisa mogła dotrzeć przerażająca prawda…

W 150 BBY Corelia zastąpiła konstytucyjną monarchię nowym urzędem, bardziej sprzyjającym i sprawniejszym dla użytku koncernów przemysłowych planety, zwłaszcza CEC. Nowy urząd nazwany został Dyktatem. Reżim był bardziej stabilny, ukierunkowany na nieograniczony handel, przez co sprzedaż i dochody z CEC, a zarazem bogactwo, stabilność, prestiż planety zdecydowanie wzrosły, problemy z zatrudnianiem były również o wiele łatwiej rozwiązywane. Z czasem urząd stał się nieodłącznie powiązany z CECem i niektórzy dyktatorzy byli często marionetkami korporacji. Jednak system służył długo i stabilnie. Dopiero cztery lata temu nastąpił tragiczny wypadek – katastrofa promu - i ostatnia dyktatorka Shyla Merricope zginęła… przynajmniej tak wszyscy uważali. Kobieta stojąca przed Garmem Belem Iblisem zaprzeczała tej tezie. Senator znał byłą dyktatorkę od bardzo dawna, razem pracowali i działali na rzecz planety. Teraz była niczym duch stojaca przed obliczem senatora. Przez wszystkie lata, gdy uznawano ja za martwą, była więziona przez Tamosa, który po jej „śmierci”. Będąc dość szanowanym i silnie ustawionym politykiem z Rady Siedmiu. Zręcznie lawirując i korzystając ze zlej opinii dyktatu jako marionetki CECu udało mu się powołać konstytucjonalny urząd Gubernatora, nie zależnego już od Konsorcjum. Demokratycznie wybierany, miał być końcem Dyktatu, który prowadził Corellię przez ostanie 100 lat.

- Senator Bel Iblis, to… przyjemność… spotkać Pana… w taaak… nie miłej sytuacji. Proszę o wybaczenie… meeej drobnej niedyspozycji, więzienie… Taamosa, nie służyło mi za bardzo.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Wto 11:40, 25 Kwi 2006    Temat postu:

...To strasznie rozjuszyło Gubernatora i… trochę skomplikowało sprawę. Z uprawnień jakie mu przysługują, kazał nam wejść na Pańskie konto i okazało się, że duża kwota pieniędzy jaka znaleziono na koncie martwego porywacza, była przelana z Pańskiego konta senatorze...

Przysłuchujący się rozmowie Molodh w swej hologramowej postaci nie chciał przerywać Saezowi: senator z pewnością jest w stanie sam odeprzeć te absurdalne zarzuty - pomyślał przemysłowiec - nie wyobrażam sobie, żeby mógł być tak głupi, żeby opłacać porywaczy ze swojego konta...oczywiście gdyby to zrobił. Nie mniej interesujące wydały się informacje Saeza na temat samozwańczych obrońców corelliańskiej neutralności...Śmieszne, prawdziwym obrońcą Corelli i jej dobrobytu są korporacje a nie zbieraniny gwiezdnycyh włóczęgów i piratów! - Pomyślał Molodh. Tamos chyba nie myśli, że uda mu się zamydlić wszystkim oczu?! - mężczyzna zapytał sam siebie - z informacji, które przed chwilą przesłała mi Dash, w biurze Tamosa jakiś Jedi odkrył szpiegów Konfederacji, to mu z pewnością nie pomoże he! Jego rozważania przerwało wejście do centrum operacyjnego bazy zmaltretowanej kobiety. Jakież było jego zdziwienie gdy wraz z pozostałymi rozpoznał w zmęczonej, zniszczonej twarzy oblicze ponoć zmarłej w wypadku dyktator Corelli! Kobieta z trudem dobierała i artykuowała słowa:

- Senator Bel Iblis, to… przyjemność… spotkać Pana… w taaak… nie miłej sytuacji. Proszę o wybaczenie… meeej drobnej niedyspozycji, więzienie… Taamosa, nie służyło mi za bardzo.


Przez głowę Molodha natychmiast przemknęła myśl: Mamy cię Tamos! O ile nie powiedział głośno tego co przed sekuną pomyślał, to z pewnością jego słowa oddały stan odczuć Iblisa, Saeza i Davina:

- NA Sithów, Tamos to przestępca i uzurpator!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Wto 16:06, 25 Kwi 2006    Temat postu:

Bel Iblis doskoczył do chwiejącej się kobiety i podtrzymał ją za drugie ramię.
-Komandorze, zanim mnie pan aresztuje mógłby pan tu przysłać kilku medyków..-rzucił do oficera CorSecu, po czym zwrócił się do byłej dyktator:
-Cała przyjemność po mojej stronie, pani. Muszę przyznać, że twoja obecność tutaj wszystkich nas zaskoczyła.. Ale również bardzo uradowała. Miło zobaczyć, jak przyjaciele zmartwychwstają..-dodał z uśmiechem. Wtedy z jego komunikatora rozległ się głos Molodha.
-Co do tego, to chyba nikt nie miał żadncyh wątpliwości, ale teraz mamy dowody. Tamosa czeka dość dłgi okres życia za państwowy wikt..-skomentował nie kryjąć satysfakcji. Wreszcie udało im się ustrzelić tego starego mynocka.
Do sali wbiegła dwójka medyków, najwyraźniej wezwanych przez Saeza. Kiedy oni zajmowali się badaniem osłabionej dyktatorki senator rozpoczał rozmowę z oficerem CorSecu.
-Ufam, że wie pan kogo tutaj znaleźliśmy, prawda? Czy w tym wypadku zamierza mnie pan nadal zamknąć?-zapytał komandora. Sam wyraz tegoż jasno mówił o odpowiedziach, a późniejsze słowa tylko to potwierdziły.
-Wspaniale..-senator po raz pierwszy od kilku godzin uśmiechnął się szeroko-Mam wrażenie, że w tej bazie znajdziemy znacznie więcej dowodów obciążajacych gubernatora. Ale jeżeli chodzi o to, to całkowicie ufam panu. Na pewno sprawdzicie każdą śrubkę.. Niepokoi mnie jedynie fakt, iż Tamos mógł wysłać kogoś w to miejsce. A jeżeli tak się stanie, to wolałbym, by pani Merricope nie przebywała na powierzchni, tylko na orbicie.. Moge uzyskać pana pozwolenie na przetransportowanie jej na pokład Redemption?
Poza tym ciekawi mnie jeszcze kwestia tych najemników. Jak to jest, że przemytnicy, przestępcy, zakładają organizację i zaczynają wpływać na poczynania rządu..? Przecież CorSec jest od tego, by takie rzeczy rozbijać, zanim wzrosną w siłę.. Obaj wiemy, że przemytników nie da się wyplenić, ba, obaj wiemy że są potrzebni.. Ale żeby dopuścić do zdobycia przez nich takiej potęgi? Spartaczyliście robotę komandorze..

Czekając na odpowiedzi i wyniki badań pani Dykatator, senator zastanowił się. Właściwie pomysł powrotu w tej chwili an Corellię równałby się samobójstwu. Tamos na pewno zechce pozbyć się kłopotu i wyeliminować wszystkich świadków. Wiec trzeba się gdzieś zaszyć i dostarczyć informacje na Corellię w inny sposób. Tak, aby rada sama usunęła Tamosa. A to można zrobic tylko publikując te informacje tak, aby trafiły do rzesz ludzi, za pomocą źródła budzącego zaufanie..
-Panie Molodh! Jest pan w stanie ściągnąć szybko kogokolwiek z redakcji TNC? Najlepiej, żeby miał słynne nazwisko i żeby przybył natychmiast.. Poza tym są jakieś wieści o tym dziwnym łądunku Actiona?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Śro 10:22, 26 Kwi 2006    Temat postu:

Molodh nie do końca ocknął się ze zdumienia spowodowanego nagłym "zmartwychwstaniem" Shyli Merrickope, mimo to jego reakcja na pytanie senatora Iblisa była natychmiastowa:

- Cóż, w tych okolicznościach będę mógł tutaj zwieźć cały armię dziennikarzy. Zaraz zadzwonię do działu ds. mediów mojej firmy. Załadujemy reporterów na jeden z firmowych okrętów, dam im eskortę eskadry myśliwców i za kilka godzin będziemy ich mieli na miejscu! Proszę Pani, senatorze, komandorze Saez, przeproszę was teraz na chwilę
- Molodh skłonił się z szacunkiem Shyli Merrickope i rozłączył połączenie.
Natychmiast wybrał na konsoli łączności właściwą sekwencję i połączył się z Corellią, a konkretnie z Molodh Tower, siedzibą Molodh Ind. Wybrał specjalny numer, dzięki któremu bezpośrednio łączył się z tą sekcją, która była mu potrzebna. Na okrągłym talerzu projektora holograficznego pojawiła się postać Dana Marsha, kierownika działu ds. kontaktów z mediami. Nieco pulchny blondyn wyglądał na zaskoczonego:

- Deren, podobno jesteś w podróży służbowej, słyszałem, że prowadzisz jakieś rozmowy z Iblisem. Dziennikarze widzieli jak wsiadasz na jego okręt! Dzieją się tutaj niesamowite rzeczy, chcą oskarżyć Iblisa o porwanie tego gówniarza Gubernatora! Tamos wprowadził stan wojenny!

Molodh lubił Marsha, ale jego nerwowa gadatliwość już wielokrotnie wystawiła jego nerwy na ciężką próbę. Nie miał zamiaru poddawać się jej właśnie teraz.

- Dan, spokojnie, spokojnie. Poniekąd dzwonię właśnie w tej sprawie. Musisz zebrać mi kilku dziennikarzy. Chodzi o ludzi od newsów, nie o gospodarkę czy speców od ekonomii. Załadujesz ich na korwetę i dasz jej ochronę eskadry CDF-ów. Masz moją osobistą autoryzację. Dziennikarzom powiesz, że chodzi o niesamowity temat dotyczący racji stanu Corelli, nakręć ich, tylko maksymalnie. Zresztą nie będę Cię uczył Twojej pracy.

Marsh był jeszcze bardziej zaskoczony niż przed chwilą:

- Dobrze, natychmiast, ale Deren o co chodzi?! Czy Meader wie o sprawie? Gdzie mam ich wysłać? Czy coś się stało? Czy chodzi o Iblisa? Musisz wiedzieć, że trudno będzie się wydostać z planety. Corellia jest otoczona kordonem, nie wiem jak uda nam się przelecieć. Co więcej skoro dziennikarze wiedzą, że opuściłeś planetę razem z Iblisem, to napewno wie to i Tamos. Było o tym w wiadomościach gospodarczych, że niby prowadzisz z nim jakieś rozmowy na temat współpracy między CEC a CDS.

- Eeech, to może być problem. Zadzwoń do komandora Slavicka z CorDefence, powiedz, że dzwonisz w moim imieniu. To mój stary przyjaciel, powiedz mu, że chodzi o sprawę wielkiej wagi i jeżeli chce się przyczynić do dobra Corelli, musi mi pomóc. To porządny facet, choć służbista, mimo to ma u mnie dług wdzięczności, powinien pomóc. PRzeprowadzi was przez blokadę. Dziennikarzom powiedz, że chodzi właśnie o nowe informacje dotyczące stanu wojennego i kulisów sprawy senatora Iblisa, to na nich podziała niczym dobre rozdanie na twilekańskiego szulera!


Marsh już jakby oswoił się z tą zaskakującą sytuacją. Jego praca nieczęsto narażała go na tego typu wzruszenia.

- Tak oczywiście, tak chyba będzie najrozsądniej. Ta sytuacja nie wygląda zbyt dobrze, Tamos w swoim orędziu mówił o wspólnikach Iblisa. Z tego co wiem Twój ojciec przyleciał przed kilkoma godzinami do formy, konferują z Meaderem jak nie dopuścic do zamieszania Molodh Ind. w te kabałę

- Ech, ojciec w firmie?! Niedobrze, sprawa musi być poważna, skoro pojawił się w biurze...Nieważne, wszystko się szybko wyjaśni, wierz mi, tymczasem zrób co mówiłem. Zachowaj jednak najdalej idącą dyskrecję. Najpierw zadzwoń do Slavicka, to najpilniejsze, potem do dziennikarzy!


Molodh rozłączył połączenie i wybrał numer senatora Iblisa:

- Senatorze, jeżeli szczęście dopisze już niedługo będziemy mieli niezła konferencję prasową. Tylko gdzie ją przeprowadzimy? Komandorze, moi ludzie przylecą z dziennikarzami za najdalej kilka godzin, wydaje mi się że senator miał rację i należy zabrać panią dyktator z powierzchni planety. Na Corelli wprowadzono stan wojenny, Tamos chce pańskiej głowy senatorze, ale już wkrótce to jego znajdzie się na tacy!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Śro 13:50, 26 Kwi 2006    Temat postu:

-Jak to stan wojenny?-zapytał Bel Iblis zdumiony. Nie wierzył w to, że Tamos mógłby się posunąć aż tak daleko. To przecież prawie samobójstwo polityczne. Corellianie nie przepadają za przejęciem władzy przez wojsko i ograniczaniem ich praw, a on im właśnie coś takiego zafundował. Cóż, najwyraźniej senator nie docenił rządzy włądzy i chęci pozostania przy korycie u przeciwnika. W tym przypadku należy sie zacząć obawiać o ich los, on jest zdolny do wszystkiego..
-Komandorze, musimy zabrać panię Merricope z powierzchni planety jak najszybciej! Sam pan wie, do czego zdolny jest Tamos..!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Śro 19:47, 26 Kwi 2006    Temat postu:

Saez był również bardzo zdziwiony całym spotkaniem z panią Dyktator. Z początku był tak zszokowany, że nie umiał wydusić żadnego słowa. Na pytania senatora o aresztowaniu tylko lekko zdołał pokręcić przecząco głową. Jednak w końcu oficer CorSecu się uspokoił i mógł normalnie mówić. Z początku nieśmiało powiedział:

- Mi również miło panią poznać pani… Dyktator. Z ramienia CorSecu daje słowo oddania życia mego i mych ludzi w obronie Pani. Zgadzam się z senatorem Iblisem powinniśmy przetransportować panią na jakiś okręt. Może być „Redemption”, moje consulary i gunship zapewnia ochronę, gdyby Tamos coś wysłał tutaj. Przyznam szczerze ze lecąc tu, miałem poczucie winy, że łamię obowiązki służby, podążając na pomoc podejrzanemu w porwaniu i tylko dlatego, że miałem… dług wdzięczności. Teraz na szczęście, to wspaniale się odmienia, ale boję się, że to tylko początek kłopotów na Corelli. Tamos nie odda władzy. Kiedy wyjdzie na jaw jego … jego podłe, zdradzieckie zachowanie na pewno wielu się zbuntuje. Jednak nadal wielu albo przez niedowierzania, albo przez lojalność lub wiarę w Gubernatorstwo, będzie dalej popierała go. Co spowoduje ciężką sytuację. Jeżeli nie uda się dogadać, będzie… bitwa i możliwe nawet, że wojna domowa. Nawet CorSec będzie podzielony. Niektórzy nie będą wiedzieć czy wybrać starą przysięgę służenia dyktatowi, czy nową gubernatorowi. Obawiam się, że wielu jednak wybierze tą drugą ścierzkę. W wojsku będzie identycznie. Ogólnie Pani wystąpienie przyciągnie wielu, ale nie zakończy konfliktu. A jeżeli będzie bitwa to nawet z pomocą tych co poprą dyktat, to może być za mało, zwłaszcza, że nie ma dowódcy który znałby się na prowadzeniu bitew, a Generał Davin Madine porze Tamosa, przez wzgląd na… służbę. Ponadto nie wiadomo jak zareaguje republika na stan wojenny.

- Tamos…
- powiedziała nagle Pani Dyktator - użyje prawa Contemplanys Hermi i wykluczy Corellię na jakiś czas z Republiki. Użyto tego raz dawno teeemu, ale nadal ta klauzula w konstytucji istnieje i nasza planeta jaaako jedna z założycielek Republiki, nadal ma przywilej go stosowania. Jeżeli zostanie użyte, nawet Kanclerz nie będzie mógł nic zrobić by nam pomóc. To będzie naszaa prywatna … wojna.

Nagle w pomieszczaniu pojawił się Xanresh. Jego kroki były dźwięczne, a widok całego zakutego w zbroje Manadolorianina natychmiast poderwał Saeza i kilku nada będących w centrum jego ludzi, którzy wycelowali broń.

- Nie będzie to tylko wasza wojna. Mam to po co przyleciałem. Klan do którego należę wspomoże was. Na razie służą Tamosowi, ale gdy tylko porozmawiam z mymi wojownikami, możecie liczyć na stu Mandalorian. Krew Tamosa zadość uczyni jego zbrodni przeciw Mando'ade. Gra’tua cuun hett su dralshy’a. Taung! – Nasza zemsta wciąż płonie jasno!

Nim ktokolwiek mógł zareagować na słowa Xanresha do pomieszczenia wszedł Davin, przez ostatnie chwile zajmował się, zgodnie z rozkazem Iblisa sprawdzaniem, co się działo ponadto w bazie Tamosa. Po jego minie kolejnej ekscytacji widać było, że do czegoś doszedł.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale razem z ludźmi Pana Molodha sobie ucięliśmy dość długą pogawędkę z Darnashem, głównym naukowcem tutaj. I wiemy nad czym tutaj pracowali. Otóż bawili się na genach Selonian. Udało im się ostatnio dojść do pewnych sukcesów. Otóż starali się dojść dlaczego rodzi się tak mało samców i ogólnie czemu panuje bezpłodność u samic. 1 na 100 to samiec a 1 na 500 samic jest płodna. Naukowcom udało się, na zlecenie Tamosa, odkryć jak zaradzić rodzeniu się tak małej ilości samców. Wynaleźli środek, dzięki któremu mogli sprawić dość łatwo by nagle wszystko unormować. Według naukowca to nawet dział przez zwykłą wodę. Nie zrozumiałem całego tego naukowego bełkotu, ale podobno Tamos był tak szczęśliwy, że kazał też pracować nad bezpłodnością samic. Darnash nie wie czemu i po co było Tamosowi taki… dziwny środek, ale jak wcześniej udało si ewyciagnąć, nie mieli żadnego wyboru.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Śro 20:31, 26 Kwi 2006    Temat postu:

- Z całym szacunkiem dla komnadora Saeza, ale uważam, że sie myli. Trudno mi uwierzyć , że kadra policyjna i wojskowa, przywiązana przecież do zasad praworządności zechce popierać kryminaliste, którym Tamos niewątpliwe jest. Jeżeli zdołamy przedstawić w mediach sytuację w jakiej się znaleźliśmy, jeżeli zaprezentujemy ogrom spisku zaplanowanego i przeprowadzonego przez Tamosa jego władza dobiegnie końca.

Molodh przerwał na chwilę i spojrzał na Saeza, po czym podjął na nowo:

-Jeżeli jednak wariant zaprezentowany przez pana komandora sprawdzi się musimy przygotować się na taką ewentualność. Molodh Ind, CEC, jak i pozostałe corelliańskie korporacje dysponują pewnymi siłami, które w połączeniu z okrętami oficerów oddanych prawu i obecnej tutaj pani dyktator mogłyby dać odpór siłom zdrajców. W magazynach Molodh Industries na powierzchni planety przechowujemy pewną część produkcji, chodzi o czołgi, droidy bojowe i inne rodzaje uzbrojenia. Ten sprzęt mógłby zostać wykorzystany przez lojalistów. TO daje nam pewną szansę. Trzeba pamiętać, że ewentualny konflikt zbrojny w sercu Światów Środka byłby na rękę Konfederacji. Wojna w Sektorze Corelliańskim zdestabilizuje handel i może rozlać się na sąsiednie sektory. Obie strony będą szukały poparcia u sąsiadów. Tamosa pewnie poprze Konfederacja, a Republika panią dyktator. TO byłby najgorszy z możliwych rozwój wypadków. Może będzie trzeba zastanowić się nad szybkim i zdecydowanym działaniem! I tutaj widziałbym rolę dla Xanresha i jego wojowników.

Corellianin przeniósł wzrok swojej holograficznej postaci na zakutego w zbroję Mandalorianina. Po krótkiej pauzie podjął wątek:

- Skrytobójstwo! Tak doskonali wojownicy jak Mandalorianie powinni sobie poradzić z przedostaniem się na planetę i likwidacją Tamosa i jego zwolenników w CorSecu i CorDefence. Oddział Xanresha mógłby przedostać się na planetę i wykorzystać podbne urządzenia z pomocą których wy dostaliście się do bazy. W ten sposób zakończylibyśmy całą sprawę stosunkowo szybko. Nie sądze aby wobec śmierci Tamosa konflikt przedłużyłby się. Jakąkolwiek decyzję podejmiemy zginą ludzie - Corellanie wszystkich ras.

Molodh westchnął i podjął rozwarzania na nowo, widocznie jednak już z mniejszą wiarą w swoje słowa:

- Pozostaje jeszcze rozwiązanie polityczne. Jeżeli udałoby się zebrać Radzie, mogłaby opróżnić urząd Gubernatora w trybie konstytucyjnym. Wtedy Tamos stałby się uzurpatorem i pospolitym tyranem, a czego jak czego, ale tyrani Corellianie znosić nie będą!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Śro 20:38, 26 Kwi 2006    Temat postu:

-Po naszej stronie stanie również CEC i CDS. A to niemała siła. Nie wiem jak jest z CEC, ale wiem, że my co nieco w hangarach mamy. Tyle tylko, że naprawdę wolałbym uniknąć zbrojnego starcia. To nie przysłuży się Corelli. Ale chyba go nie unikniemy..
Ale najpierw musimy spotkać się z tymi dziennikarzami, pokazać im to miejsce i znaleźć bezpieczną bazę w publiżu systemu. Potem zaczniemy gromadzić sojuszników, mam już kilka osób z którymi warto by było porozmawiać.. Kwestią dowódcy będziemy się martwić wiedząc jakimi siłami dysponujemy... Siłami!
-wykrzyknął Bel Iblis nagle sobię o czymś przypominając.
-Evan, słuchałeś nas cały czas..?-powiedział do komunikatora.
-Ależ oczywiście. Swoją drogą ciekawych rzeczy można się dowiedzieć..-odpowiedział kapitan Vard
-Posłuchaj, skontaktuj się z Irisem Vashem, a jeżeli już wyleciał negocjować z Rhadem, to z Heathem, szefem stoczni. POD ŻADNYM POZOREM NIE POZWÓLCIE NA ZABEZPIECZENIE NASZYCH OKRĘTÓW! Przygotujcie je do ucieczki w razie gdyby CorSec chciał je na polecenie Tamosa przejąć. I dostarcz mi wszystko co znajdziesz o tym całym przemytniku Antillesie. Zrozumiałeś?
-Tak, zaraz zainicjuję połączenie z Corellią...

Kapitan rozłączył się, a senator spojrzał na wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu
-Mamy tam trzy Carracki, którym nasi ludzie montują myśliwce na prowadnicach. Do tego dwie korwetty rakietowe, no i 4 eskadry bombowców w produkcji. Piąta jest już gotowa i ma pilotów. Oblatują ją wysłannicy WAR-u, wszystko to produkowane jest na jego zamówienie. Jako, że jestem ścigany, to Tamos może zgodnie z prawem zająć mój majątek, do któego należy i CDS. A te okręty nie mogą trafić w jego ręce..-wyjaśnił. Wtedy rozległy się dźwięki kroków i do pomieszczenia wkroczył Xanresh. Zaofiarował swoją pomoc. Zaraz potem wpadł Davin i przyniósł kolejne szokujące informacje na temat Tamosa. Senator zdecydował się, że najpierw odpowie Mandalorianionowi.
-Jesteśmy zaszczyceni wojowniku. I z pewnością przyjmiemy twą pomoc. Tylko nie buntuj swoich wojowników otwarcie.. Na razie nie wypowiadajcie posłuszeństwa Tamosowi, ale zgromadźcie się na Corelli.. Mam pewien plan..-błysk w oku senatora świadczył o tym, ze wpadł na coś naprawdę niezłego, w tym momencie swoją propozycję przedstawił Molodh. Twarz senatora wykrzywił grymas pogardy-Nie dokonamy żadnego skrytobójstwa! Tamos stanie przed sądem i zostanie sprawiedliwie osądzony. Od Tamosa różni nas między innymi to, że my postepujemy zgodnie z prawem i honorem. A ani jedno ani drugie nie usprawiedliwia zabójstwa, wątpię też by usprawiedliwiło je społeczeństwo corelliańskie, które w dużej mierze działania swojego gubernatora popiera. Nie wiedzą oni wszystkiego o jego zbrodniach, a zanim się dowiedzą, każdą próbę morderstwa uznają za coś odrażającego i godnego potępienia. Nie, my musimy postąpić inaczej. Moim zdaniem napaść z zaskoczenia wykonana przez setkę tak wspaniałych wojowników z pewnością wystarczy, by przejąć pałac i dorwać Tamosa żywcem, prawda? Zwłaszcza, gdy będzie wspomagany przez dywersyjny atak na orbicie..
Plan zaczynał się krystalizować w jego umyśle. Zupełnie jak gdyby kolejne fragmenty układanki dopasowywały się do siebie. Jednym z takich fragmentów była Selonia.
-Nie powiem, żeby mnie to zaskoczyło..-odparł Bel Iblis na rewelacje Davina-Od kiedy znaleźliśmy tą spermę byłem niemal pewien, że to ma jakiś związek, z tym jak Tamos kontroluję przedstawicielkę Selonii. Teraz przynajmniej wiemy o co chodzi, ale nadal nie wiemy na czym dokładnie ta kontrola polega. Cóż, najlepiej będzie powiedzieć i o tych badaniach dziennikarzom, naciskając na te dotyczące powodowania bezpłodności. Nie ma sensu tego pozostawiać w tajemnicy. Kiedy Tamos dowie się, że mamy jego bazę, domyśli się, że wiemy nad czym pracował..
Jeżeli chodzi o pomysł odwołania Tamosa w normalnym trybie, to jest on skazany na niepowodzenie. W okresie stanu wojennego, to gubernator czuwa nad trybem posiedzeń, on ustala harmonogram, terminy, wszystko.. Obawiam się, że nie uda nam się go odwołać w żaden pokojowy sposób..

Ale cóż, czas wreszcie ewakuować się z powierzchni i zaczekać na dziennikarzy. I od razu zacząć myśleć, gdzie urządzimy naszą bazę wypadową..


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Śro 20:20, 03 Maj 2006    Temat postu:

- Hmm. To jest spryytniejsze niż sądziła. Społeczeństwo Selonian jeeest matrialchalne. Polegaaa na tym, że osobników płuuci męskiej jest zdecyyydowanie mniej. Jeżeli nadal przedstawicielką w Radzie jeeest Ka'la Chen'ru, to ma się czego obawiać. Usystematyzowanie ich poorodów, spowoduje wywrócenie ich świata doo góryy nogami. Doojdzie do wojny domowej, a w ooogólnym rozrachunku, zapewne do poorażki samic. Ka'la Chen'ru straci całą władzę. Selonia nie będzie juuuż taką, jaką była. Wracając do skrytobójstwa, too zgadzam się z senatorem Iblisem. Corellia musi być planetą prawaa. Nie mogę pozwoolić by nastąpiło skrytobójstwo. Tamos stanie przed sprawieedliwym sądem. Tym niemniej Mandalorianinie, to zaszczyt, skorzystać z ofeeerowanej przez twój waleczny ród pomoc. W imieniu Corelli dziekuje.

Wszystko było już gotowe. Jednostka senatora przyleciała na planetę i wylądowała, nad wszystkim ciągle krążyły dwa Consulary. Nadszedł czas na ewakuację. Zabrano więźniów, dane z terminali i inne rzeczy, jakie mogły być użyteczne. Na zewnątrz bazy, dopiero teraz można było po całej walce się lepiej przyjrzeć, panowała sroga zima. Wszędzie jak okiem sięgnąć były bezkresne połacie lodu i śniegu. Tylko na niewielkiej przestrzeni wokół bazy Tamosa ziemia była normalna, było ciepło, a dalekie słońce przyjemnie grzało w twarz. Baza Tamosa była dość mocno uszkodzona. Wszędzie widać było walające się szczątki droidów, było wiele dziur i lejów po ostrzale z powietrza CorSecu. Na powierzchni był „Redemption”, który już najwidoczniej odzyskał pełnię gotowości bojowej i Gunship Saeza, mający namalowaną z boku nazwę: „Crusader”. Saez skłonił się pani dyktator i mówiąc, że będziecie od tej chwili kontaktować się drogą radiową, wsiadł na swój statek, który po chwili wystartował. Nie czekając wszyscy z grupy abordażowej senatora Iblisa i Derena wsiedli na CR80.

Minuty później wszystkie okręty były już w przestrzeni. Flagowy Molodha chyba już też się uporał z uszkodzeniami, ponieważ normalnie już krążył wokół „Redemption”. Mandalorianin podszedł do Iblisa i pani dyktator:

- Ja udam się na swój okręt. Polecę do swych braci. Tam będziemy czekać na wasz sygnał by zaatakować bazę i siedzibę Tamosa. Na tej częstotliwości będziecie mogli się ze mną komunikować. Tylko przez pierwsze 5 minut co 3 godziny. W innych porach uznam to za falsyfikację. Wezmę mego towarzysza i jego zbroje i odlecimy nim pojawią się dziennikarze, nie mogą zobaczyć mnie, inaczej Tamos będzie wiedział, że Mandalorianie nie pracują już dla niego. Kote, darasuum kote ludu Zell.


Chwilę później po krótkim transferze na pokład Actiona Xanresh wraz ze swym rannym towarzyszem wskoczył w hiperprzestrzeń. Teraz pozostało już tylko czekanie na przylot dziennikarzy, leczenie ran i myślenie o dalszych poczynaniach. Ambulatorium na „Redemption była przepełnione. Dziesięć osób było w mniejszym lub cięższym stanie. W tym jedna krytycznym, ale dzięki zrządzeniu Mocy wszyscy przeżyli i wyglądało na to, ze droidy medyczne utrzymają ten stan rzeczy. Pani dyktator po kilku zastrzykach wzmacniających organizm, czuła się lepiej z minuty na minutę. W oczach, już podczas rozmowy na powierzchni, widać było powracający stary błysk, błysk walki, stanowczości, uporu, determinacji. Shyla Merricope była wytrwałą wojowniczką w dyplomacji. Teraz wraz z czasem ze zniszczonej słabej kobiety, na której twarzy na zawsze wyryły się znaki długoletniej niewoli, zaczynała zmieniać się w istotę, którą była kiedyś dawno, dawno temu. Po 2 godzinach czekania, Ven będący na mostku zakomunikował:

- Coś będzie wychodzić z hiperprzestrzeni! Mam odczyty: jednego, dwóch, nie trzech dużych okrętów i kilku mniejszych.


Przed flotą senatora, która momentalnie zajęła pozycje bojowe, Saez szybko stworzył kordon wokół „Redemption”. Po chwili za kokpitem ukazały się sylwetki trzech dużych okrętów. Jeden to Corelliańska korwet CR80B, a pozostałe dwa to Caracki. Obok wyskoczyło pięć myśliwców CDF. Caracki na prowadnicach maiły kolejne 10 myśliwców klasy Excalibur.

- Tutaj Marsh. Deren jesteś tam? Ledwo nam się udało. Twojego kumpla w CorSecu chyba aresztowali i kordon podczas odprawy chcaił nas zatrzymać. Musieliśmy się salwować ucieczką. Była walka! Strzelali do nas! Tamos do nas kazał strzelać! Gdyby nie przyjaciele od senatora to nie udałoby nam się uciec. Podzieliliśmy się na wiele grup, z wieloma mikroskokami więc chyba nikt nas nie śledził. Już dokujemy do „Redepmtion”, mam ładunek o który prosiłeś. Aż wrzeje u nich, mają największa sensacje jaką mogliby wymarzyć. CorSec strzelał do cywili.

Minuty później na pokładzie CR80 senatora weszła spora liczba dziennikarzy. Było ich ok. 10 ze sprzętem nadawczym rejestratorami, gotowi do wywiadu stulecia. Przyprowadzono ich do sali obrad, gdzie już czekali na nich wszyscy. Kiedy tylko pierwsi ujrzeli panią dyktator, w pomieszczeniu nastąpiła wielka i wymowna cisza. Każdy wytrzeszczał oczy w zdumieniu, przerażeni, zdziwieni, podekscytowani. Nim można było się rozeznać wszyscy ustawili swój sprzęt i momentalnie przygotowali się do wywiadu. Dziwne podczas takich konferencji, ale panowała idealna cisza…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Sob 20:52, 06 Maj 2006    Temat postu:

-Tu Garm Bel Iblis. Kto dowodzi zespołem sił CSD?-zapytał senator z mostka "Redemption"
-Avis Trey, panie senatorze!-usłyszał odpowiedź, a za raz po tym udało się ustanowić videopołączenie. O ile samo nazwisko nic Bel Iblisowi nie mówiło, to rozpoznał bujną czarną czuprynę. Jej właściciel był szefem jednego z zespołów odpowiedzialnych za testy maszyn. Senator nie zdołał poznać wszystkich osobiście, znał ich zaledwie z widzenia, ale wiedział, że będzie musiał znaleźć na to czas kiedy tylko zakończy się ta cała awantura. Oczywiście o ile wtedy CSD będzie należało jeszcze do niego. Ale trzeba być dobrej myśli, szczególnie jeżeli ma sie takich fachowców jak tutaj obecny młodzieniec. Widział co oni robili z okrętami podczas testów, toteż nie wątpił w jego kometencje. Miał jedynie nadzieje, że stan jego okrętów będzie nieco lepszy po wszystkim, niż stan tych któe testowali.
-Jak liczne siły CSD udalo wam się obsadzić i wyprowadzić? Co z resztą?
-Melduję panie senatorze, że w stoczniach mieliśmy dwie korwety Perseus, trzy krążowniki klasy Carrack z pełnym kontyngentem myśliwskim, pełną eskadre bombowców Mynock, reszta była albo w częsciach, albo nie byliśmy w stanie ich obsadzić. Poza tym udało nam się obsadzić i wyprowadzić jeden z egzemplarzy Diomedesa przeznaczonych do testów. To te z ostaniej linii, więc jest tyle warty co jednostka bojowa, z tym że nie ma takich luksusów jakie montowaliśmy na tych prze..
-[i]Diomedesa?
-zapytał zdziwiony senator. Wcześniej nie słyszał o takim okręcie.
-CSD GL-11A, senatorze. Dyrektor Vash ochrzcił tą serię mianem "Diomedes", po pierwszej jednostce tej klasy.. Ale kontynuując. Wyruszyliśmy taką eskadrą, ale w stoczni pozostali ludzie, któzy mieli skompletować załogi dla reszty statków i przysłać je tak szybko jak tylko się da. Było tam kilka 126p, jakieś Mynocki, Excalibury. Może uda im się coś jeszcze wysłać zanim CorSec zajmie stocznię.
-Cóż, widzę że działacie na pełnych obrotach chłopcy.. Ale mniejsza z tym. Może powiesz mi skąd wzieliście ludzi do obsadzenia tylu jednostek? Zdziwiło mnie, że udało wam się obsadzić chocicąz jednego Carracka, a ty mi mówisz jeszcze o myśliwcach i korwetach..
-[i]Myślę, że to wszystko wyjaśni, Sir-
powiedział po czym odsunął się od kamery. Dzięki temu Bel iblis miał wgląd na resztę mostka, wcześniej przez niego nie widzianą. Zobaczył rozmieszczonych przy konsoletach ludzi. Większość z nich miała insygnia CSD. Nie wszyscy. Część z nich to klony..
-Co oni tutaj robią..?-zapytał zdziwiony widokiem
-Senatorze, to klony przesłane do obsadzenia Carracków i Mynocków. Byli oni właśnie w trakcie przejmowania jednostek kiedy Tamos zechciał położyć łapę na naszych statkach. Nie trzeba było ich długo przekonywać, że ich celem powinna być ochrona mienia Republiki, czyli Carracków i ich wyposażenia które pozostało w stoczni. Tak samo zresztą nie trzeba było przekonywać ludzi których przysłano do przejęcia Perseusów. Tych z Auxillia, czy jakoś tak. Powidziałbym nawet, że tak się rwali do walki, ze gdybyśmy ich nie przekonali to sami by za nami ruszyli..
-To wspaniale.. Ale teraz ich tutaj nie ma.. Wyślij wiadomość na paśmie firmy, zaszyforwane naszym kodem, że ustalamy punkt zborny w systemie Jumus, a raczej na jego obrzeżach. W jednej ze stoczni, którą użyczył nam pan Molodh. Niedługo wszyscy się tam wynosimy..
-Tak jest panie senatorze!

Tymczasem w innym miejscu na Redemption...

-Obywatele i obywatelki Corelli. Rodacy. Zapewnie wielu z was mnie rozpoznaje, ale dla pewności, pozwólcie że się przedstawię. Jestem Shyla Merricope, dyktator Corelli. Oficjalnie zmarła dziesięć lat temu. Jednak jak widzicie, oficjalne wiadomości nie zawsze pokrywają się z prawdą. Smutną prawdą. Mój wieloletni przyjaciel, Ventru Tamos wprowadził was wszystkich w błąd. Wcale nie zginęłam w katastrofie promu, tak jak kazano wam wierzyć. Wypadek ten został upozorowany zaraz po tym jak zostałam porwana. Załoga promu, oraz wszyscy jego pasażerowie obciążają dzisiaj sumienie porywacza, sumie które skalała nie jedna zbrodnia. Tamos, mój przyjaciel i współpracownik kierowany ślepą żądzą władzy stoczył się na prawdę nisko by po nią sięgnąć. Nie odważył się mnie zabić, dlatego umieścił mnie w swoim ośrodku na powierzchni Soroni. W miejscu, gdzie nikt nie miał szans mnie znaleźć i gdzie oprócz więzienia mnie, prowadził inne, równie zbrodnicze działania. Między innymi badania genetyczne, których wynikami szantażował wiele znanych osób, którym dzisiaj mówię: "Nie bójcie się już, gdyż nie może on już użyć ich przeciw wam". Gdyby nie dokonana z narażeniem życia akcja ratunkowa, którą przeprowadził dzisiaj mój przyjaciel senator Garm Bel iblis, zapewne do końca życia przebywałabym w tym więzieniu. Teraz już zapewne wiecie, dlaczego ten pozbawiony skazy mężczyzna został oskarżony przez Tamosa, o zbrodnie których nie popełnił. Oskarżony bezprawnie, gdyż władza którą dzierży Tamos jest bezprawna, zdobył on ją za pomocą przestępstwa i powinien za to stanąć przed sądem. Dlatego też apeluję do całej Rady Siedmiu, aby odwołała Gubernatora Systemu i postawiła go przed sądem. Niech tam odpowie za swoje zbrodnie. Apeluję również do was obywatele i obywatelki! Nie pozwólcie by rządził wami tyran, który swą władzą ubliża pojęciom "sprawiedliwości" i "demokracji", dla których Corellia była od lat ostoją. Nie wykonujcie jego rozkazów, sprzeciwiajcie się jego zarządzeniom! Opierajcie się jak tylko możecie..! Proszę was o to w imieniu swoim i w trosce o dobro Corell, na którym nam przecież wszystkim zależy..


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Nie 20:45, 07 Maj 2006    Temat postu:

Z tyłu sali konferencyjnej w której przemawiała prawowita głowa państwa Corelliańskiego Dyktatu stało kilku mężczyzn. Deren Molodh, Frei Mornan, Jered Ketrell i Dan Marsh. Pracownik Molodha, który przybył na pokładzie korwety Molodh Ind. powiedział do Molodha:

- Słyszałeś Dern, cały splendor spłynie na senatora. To on zorganizował tą cała wyprawę. To dziwne, bo z tego co mówił mi Frei i Jered dorzuciliście tutaj swoje dwa kredyty!

Molodh pochylił się do niższego, nieco korpulętnego Marsha:

- No trudno, nigdy nie zależało mi na sławie bohatera. Możliwe Dan, że udało nam się tutaj wykonać kawał dobrej roboty...


- I dokonać kilku przydatnych testów tych nowych zbroi, personalne tarcze i repulsory sprawdziły się doskonale - Wtrącił z uśmiechem Mornan.

-Ech, tak Frei, choć to moglibyśmy zrobić i gdzie indziej. Chodzi mi o to, że może odblokujemy Corellię, pozbędziemy się Tamosa, który dałbym głowę robił wszystko co korzystne dla Separatystów, ale Corelli z pewnością nie służył.

Marsh spojrzał na niego poważnie:

- Nie obawiasz sie zaangażowania w politykę? Nie powiedziałem Ci tego, ale o naszej rozmowie dowiedział się Meader i Twój ojciec. Jak startowaliśmy połączył się ze mna na pokładzie korwety. Z tajemniczym uśmiechem życzył nam powodzenia...


Deren wydawał się przez chwilę zmieszany

- Mój ojciec mi ufa, jest właścicielem firmy, ale powierzył mi jej kierowanie. Przez wiele lat uważał mnie za nieodpowiedzialnego młokosa, któremu w głowie tylko wyścigi grawicyklów i rozbijanie się po nocnych klubach...

Ketrell uśmiechnął się i wtrącił:

- Oj tak, to były czasy...


Molodh kontynuował

- Ale ja się zmieniłem, my wszyscy się zmieniliśmy. Tych kilka lat w trakcie których robiliśmy różne rzeczy, aż wreszcie trafiliśmy na Eriadu zmieniły nas, zmieniły mnie i mój ojciec o tym wie. Myślę, też, że nie mieszamy się w politykę, lecz wspomagamy państwo w potrzebie. Corellia od tysięcy lat to korporacje, ludzie w nich pracujący. Bez korporacji Corellia byłaby kolejną sielską planetą Środka...bez znaczenia. Nie zapominajcie, że stanowisko, które pełniła...czy też ciągle pełni kobieta który siedzi tam przed nami, zostało utworzone w wyniku działań CEC i innych corelliańskich konsorcjów. Jeżeli ktoś uważa, że powinniśmy zostawić Corellię samej sobie, to albo nie wie co mówi, albo jest skończonym głupcem.

Ketrell, kóry cierpliwie przysłuchiwał się przyjacielowi powiedział:

- Tak Dern, ale wiesz tak dobrze jak my, że CEC nie zawsze był pozytywnie postrzegany w tym kontekście. Są na Corelli ludzie, którym takie znaczenie wielkich koncernów się nie podoba. Chcięliby demokracji w której to ludzie decydują o sprawach państwa, a nie biznesmeni w gabinetach Coronet!

Molodh od razu odpiowiedział:

- ALeż tak jest! Gdzie pracuje znakomita większość tych wszystkich ludzi? W korporacjach! COrellia jest jedną wielką fabryką, produkujemy okrętyu, statki, maszyny, pojazdy, nowoczesne technologie! To wszystko działo Corellian - wszystkich, zarówno ludzi, Sellonian jak i Drallów. Zatem korporacje reprezentują ich interesy. Ich powodzenie to powodzenie korporacji, a powodzenie korporacji to sukces Corelli. To system naczyń połączonych. Merricope nie zawsze działała zgodnie z tą filozofią, ale lepsza ona niż Tamos i ten jego naciągany dziwny pacyfizm...

Czwórka Corellian dalej prowadziła rozmowę, a tymczasem osłupiali dziennikarze sprowadzeni na pokładzie okrętu Molodh Industries zdawali się wypełniać filozofie polityczną Derna Molodha. Mieli poinformować straslziwej uzurpacji i zbrodniach, których dopóścił się Tamos, tym samym odbudowaując Dyktat.

Wystapienie cudem odnalezionej dyktatorki dobiegło końca, dziennikarze, którzy początkowo nie mogli wyjść z osłupienia patrząc, słuchając i rejestrując osobę, która przez ogół społeczeństwa była uznana za martwą od wielu lat, zaczęli zadawać pytania. Wiele z nich było chaotycznych, sposób ich zadawania był bardzo emocjonalny...no ale cóż, nie ma się co dziwić - pomyślał Deren Molodh. Spośród licznych pytań o warunki i szczegóły uwięzienia Merricope i jej pobytu w bazie Tamosa przebijały te naprawde istotne, istotne dla Corelli i przyszłości Molodh Industries. Tamos z pewnością zechce dobrać się do firmy, której okręt przedarł się przez blokadę... Oto kolejna myśle, która przemknęła przez skołataną głowę corelliańskiego przedsiębiorcy.

Sala powoli opustoszała. Dan Marsh wyprowadził ostatnich reporterów, którzy nie zamierzali dać spokoju wyraźnie zmęczonej kobiecie.

- Dobrze panowie, wystarczy, jeszcze przyjdzie czas na kolejne pytania. Proszę teraz o powrót na korwetę, która tutaj przylecieliśmy. Wkrótce, jak mam nadzieję, będziemy mogli wrócić na Corellię, zanim jednak to nastąpi myślę, że będę wyrazicielem woli nas wszystkich: zapraszam na kolację!

Przechodząc obok Molodha Marsh zatrzymał się na chwilę pytając szefa:

- Deren dołączysz do nas? Jestem pewien, że ta cała zgraja nie przepuści i Tobie, biorąc pod uwagę twoje zaangażowanie w tę całą kabałę. Swoją drogą każdy z obecnych tutaj dziennikarskich sępów powinien całować Cię po rękach. Ja sam do tej pory nie mogę wyjść z szoku! Merricope żyje! To Ci dopiero, Dern, daje słowo, dałeś im temat życia!


Molodh uśmiechnął się kwaśno, z pewnością wolałby być teraz gdzie indziej, szczególnie, że właśnie w tej chwili Tamos mógł na Corelli niszczyć dorobek życia jego ojca i jego szansę na wielkość...Molodh Industries było zagrożone i ta słaba, zmaltretowana kobieta siedząca za stołem miała w ręku klucze do ocalenia korporacji.

- Nie Dan, zostanę jeszcze chwilę tutaj. Muszę porozmawiać z senatorem i panią dyktator. Jestem pewien, że Derrick i Syke docenią kolację o której mówiłeś. Ci dwaj zasługują na medal za to czego dokonali tam na dole. Może Frei i Jed później do Was dołączą, tymczasem...

Tutaj Corellianin spojrzał na wspomnianych przed chwilą Ketrella i Mornana:

-Zostańcie jeszcze chwilę, musimy porozmawiać. Obawiam się, że dostarczenie Corelli newsa stulecia może nas kosztować więcej niż potyczka z CorSekiem na orbicie planety. Tamos z pewnością zechce położyć łapę na Molodh Industries, a szczególnie na towarze w magazynach.

- Ech, nie wierzę, że odważyłby się złamać prawo
- powiedział Mornan pocierając grzbietem dłoni podbródek pokryty dwudniowym zarostem - przecież pokaźna część droidów, maszyn, uzbrojenia to towar zamówiony i przygotowany do wysłania do kontrahentów!

-Poza tym -
dodał Ketrell - MI jest silnie powiązana z CEC, czy Tamos byłby w stanie pokusić się o konflikt z Massem?

Wyraz twarzy Molodha był zacięty i jasne było, że jest daleki od chęci zgadywania zamiarów Tamosa...odparł poważnie:

- I o tym mniędzy innymi musimy porozmawiać z Iblisem i Merricope. Chodźmy!

Bel Iblis właśnie pomgał dyktatorce wstać od stoły. Widać było jak wiele wysiłku Merricope musiała włożyć w powstanie z fotela. Gdyby nie pilność spraw, które Molodh chciał poruszyć, nie miałby serca nękać kobiety, jednak w tej sytuacji:

- Pani dyktator, najmocniej przepraszam...

Merricope spojrzała na Molodha oczami, które wyrażały znużenie i zadowolenie zarazem...

-Ach, młody pan Molodh, znałam...hm...znam pańskiego ojca...jak widzę nie daleko pada jabłko od jabłoni. Musi mieć pan sporo ikry żeby się wdać w to całe zamieszanie...zupełnie jak Alldren...

Wyraźnie zakłpotony Molodh przez chwilę nie wiedział co powiedzieć. Ojciec nigdy nie wspominał mu o tym, że znał Merricope, cóz pewnie wielu rzeczy mu nie mówił...

- Eee...Madam, nie chcę pani rozczarować, ale proszę mi wierzyć, że gdybym mógł wybierać, to nigdy nie doszłoby do tego co tutaj miało miejsce. Wolałbym dalej prowadzić spokojne i wygodne życie bogatego człowieka na Corelli....proszę mi wybaczyć te słowa...chyba limit przygód wyczerpałem kilka miesięcy temu...


Merricope lekko się uśmiechnęła:

- Z tego co słyszę, Alldren dobrze zrobił fundując panu to małe "wygnanie", pamiętam, że dostarczał mu Pan samych kłopotów...

Molodh mimowolnie zaczerwienił się, wiedza Merricope na temat jego stosunków z ojcem była doprawdy zadziwiająca...

-...Ale dość tego, proszę mi wierzyć - ciągnęła Merricope- ,że gdybym miała wybór wolałabym spędzić ten czas gdzie indziej niż w "gościnie" Tamosa! Jak rozumiem chce pan rozmawiać. Chyba jestem to panu winna, biorąc pod uwagę pańską pomoc w uwolnieniu mnie.

Iblis wyraźnie poirytowany tą przedłużającą się debatą powiedział do Molodha:

-Molodh do licha czy to doprawdy nie może poczekać?

Merricope spojrzała na senatora i zdecydowanie replikowała:

- Daj spokój Garm, nie zamierzm teraz umierać! Po czym uśmiechając się dodała: - Jestem pewna, że pan Molodh nie pogniewa się jeżeli przyjmę go w kajucie, która jak wierzę kazałeś dla mnie przygotowąć

Iblis odparł:

- Cóż Shyla, jeżeli czujesz się na siłach, oczywiście, wybacz mi ale sama rozumiesz, że nie powinnaś się teraz forsować...

Kobieta odpowiedziała nieco poirytowana:

- Przetrwałam więzienie Tamosa z pewnością przeżyję i krótką konwersację z panem Molodhem, chodźmy...
- Uh...jak sobie życzysz...
Iblis ruszył przodem prowadząc grupę w kierunku apartamentu, który wcześniej sam zajmował. Tymczasem Molodh pomagał Merricope, która wspierała się na jego ramieniu:

- Zatem panie Molodh czy pan chce czy nie, znalazł się pan w środku rozgrywki, której wynik nie jest pewny. Mam nadzieję, że jest pan ponieść pewne straty, których może pan nie uniknąć.

Molodh spojrzał z szacunkiem na kobietę, podziwiając jej przenikliwość:

- Trafiła pani w sedno. Zna pani doskonale Tamosa, obawiam się, że ten wiedząc kto jest zaangażowany w wyprawę na jego ośrodek i przełamanie blokady, zechce uderzyć w Molodh Industries. Nie chcę żeby pomyślała pani, że w tej trudnej chwili martwię się o swój interes, ale mój, to znaczy Molodhów interes to również troska Corelli. Na samej planecie zatrudniamy dziesiątki tysięcy inżynierów i pracowników innych szczebli...Wobec tego zastanawiam się czy nie warto byłoby przyśpieszyć upadku Tamosa...

- Co ma pan na myśli? Użycie sił korporacji przeciwko Tamosowi? Czy to pan sugeruje?

Molodh zanim odpowiedział pomógł swej towarzyszce przekroczyć próg kajuty. Odprowadził Merricope do wygodnego fotela z regulowanym oparciem - proszę trochę opuścić - kobieta poinstruowała go odnośnie ppzycji oparcia...

Molodh po chwili podjął temat na nowo:

- Pozwoli pani, że przedstawię jej szefa ochrony Molodh Industries, oto Frei Mornan.


Mornan ostrożnie wysunął się przed Molodha i z powagą skłonił głowę, Merricope odpowiedziała nieznacznym gestem ręki. Zmęczenie wyraźnie odcisnęło się na jej twarzy...

- Ech, przysłuchiwałem się rozmowie pani z Derenem i muszę przyznać, że zasugerowane przez niego rozwiązanie miałoby szansę powodzenia...nieśmiało zaczął Mornan...W magazynach MI mamy mnóstwo sprzętu, chodzi zarówno o uzbrojenie takie jak nowe droidy szturmowe jak i czołgi, które mogą pracować w trybie automatycznym. Oczywiście MI dysponuje też wieloma drużynami ochrony...sądzę, że przy współpracy z siłami pozostałych korporacji moglibyśmy przy szybkim uderzeniu dobrać się do Tamosa zanim ten odważyłby się na jakieś konfiskaty, mamy też okręty...Merricope podniosła rękę przerywając Mornanowi:

-Dość, może pan już przestać mówić, wiem już co pański pracodawca miał na myśli. Po czym zwróciła się do Molodha:

- Powiem od razu i bez ogródek.Nie podoba mi się ten plan...jest zły. Nie wiem ile pan o mnie wie, nie wiem czy w czasach swojej burzliwej młodości miał pan czas na ogładanie wiadomości i czytanie informacji w serwisach, ale zawsze byłam przeciwna wszechwładzy korporacji...Proszę zrozumieć...wierzę, że ma pan dobre intencję, ale nie tędy droga...Merricope przerwała na moment zbierając siły i myśli, tymczasem Molodh pochmurniał jeszcze bardziej.

- Poza tym- Merricope podjęła na nowo - po pierwsze nie wierzę w to, że uda wam się w krótkim czasie skoordynować działania. My znajduje my się tutaj, Corellia została otoczona kordonem sił CorSecu i sił zbrojnych. Tamos nie jest głupi, już napewno prowadzi nasłuch...AKcja o której opowiedział nam pan Mornan wymagałaby wielkich przygotowań. Poza tym pańską firmę chroni prawo! Tamos nie może zachowywać się jak domorosły tyran gwałcąc wszystkie uświęcone corelliańskie prawa i tradycje! Doprowadziłby do powstania zapewniam pana, że on doskonale sobie zdaje z tego sprawę...

Molodh nie do końca przekonany odparł:

- Z całym szacunkiem madame, ale Tamos wprowadził stan wojenny. W czasie jego trwania różne prawa można zawiesić, w tej chwili uzurpator może w każdej instytucji, firmie, nawet przedszkolu umieścić wosjowego komisarza. Mając za sobą wojsko nawet człowiek rozsądny i przebiegły może poczuć się mocny wystarczająco, żeby nie przejmować się prawem...

Przez twarz Merricope przebiegła błyskawica irytacji, reakcja podobna do tej, która Molodh mógł dostrzec kiedy senator przejawił nadopiekuńczośćw względem przyjaciółki. Senator wybrał właściwy moment aby włączyć się do rozmowy:

- Molodh, wierz mi, że możesz zaufać doświadczeniu Shyli...pamiętaj, że Tamos może zechcieć zająć i moją firmę. Chodzi o to, że tak bezpośrednie włączenie się korporacji może rozpalić wojnę domową. Nie byłem i nie jestem fanem TAmosa, szczególnie teraz, ale wojna domowa na Corelli mogłaby zadowolić jedynie Separatystów i Dooku!

- Senator ma rację, proszę go posłuchać, proszę mi wierzyć, że znam Tamosa i wiem jak może zareagować. Po dostarczeniu na Corellie informacji o moim wyzwoleniu Tamos straci grunt pod nogami...Oczywiście może posądzić pana i Iblisa o manipulację, oszustwo, ale to krótkoterminowa taktyka...proszę mi wierzyć Molodh, on przegra!
Merricope widząc, jak trudno przekonać Molodha uniosła się z fotela i nieco podniosła głos, zaraz jednak opadła zmęczona wrażeniami, których dostarczył jej Molodh. Iblis natychmiast pomógł jej ułożyć się w fotelu.

Molodh spojrzał poważnie na kobietę i senatora:

- Nie jestem do końca przekonany, ale zaufam waszemu doświadczeniu. Mam nadzieje, że Tamos nie postradał do końca rozumu. Boję się, że zechce wykorzystać uzbrojenie w moich magazynach przeciwko nam i ewentualnym przeciwnikom jego rządów. Musicie wiedzieć, że Molodh Industires zawarło ostatnio szereg kontraktów na dostarczenie sprzętu ważnym planetom Republiki, w tym Eriadu. Właściwie te droidy i czołgi są już sprzedane...Tamos rekwirując je naruszałby prawa i interesy wielu planet w całej Galaktyce. Nie pozwolę na to, nie pozwolę żeby ten domorosły dyktator nie tylko zbrukał zasady rządzenia na Corelli ale również reputację mojej firmy.

Dyktatorka słuchała uważnie Molodha, po czym kiedy skończył spokojnie zapytała:

-CO ma pan konretnie na myśli? Chyba nie jest pan wiele zdziałać z pokładu tego lub swojego okrętu.

Molodh uśmiechnął się pewnie:

- Wręcz przeciwnie madame. Moja firma jest liderem w nowoczesnych rozwiązaniach technicznyc, to dotyczy również systemów łączności. Mój okręt jest wyposażony w najnowocześniejszy sprzęt...nawet CorSec takich nie ma. Zablokuje systemu sterowania broni zgromadzonej w magazynach Molodh Industires. Nawet jeżeli Tamos połasi się na ten sprzęt i go zarekwiruje dostanie bezużyteczny złom. Odszyfrowanie komputerów robotów i czołgów potrwa dobrych kilka tygodni. Jeżeli wobec tego zdecyduje się zniszczyć towar, będzie miał do czynienia z pozwami od kilku galaktycznych rządów, w tym od gubernatora Tarkina z Eriadu. W razie potrzeby...oby do tego nie doszło...będziemy w stanie skorzystać z tego uzbrojenia.

Merricope wyraźnie uspokojona uśmiechnęła się nieznacznie i odpowiedziała:

- Cóż Molodh, teraz mówi pan rozsądnie. Zgadzam się proszę uczynić jak pan powiedział, a teraz proszę mi wybaczyć...

Molodh skłonił się i wyszedł, jego śladem poszli Mornan i Ketrell. Trójka ruszyła korytarzem Redemption w kierunku śluzy.

Ketrell przchodząc na pokład "Emerald Dawn" powiedział:

- No cóż, to kobieta z charakterem, nie ma co...

Molodh posłał mu kwaśne spojrzenie:

- Nie sądziłem, że znała dobrze mojego ojca...doprawdy gdybym siedział, to bym spadł z krzsła...

Mornan huknął go plecy i się głośno zaśmiał:

- Ech, chciałbym, żeby Merricope wróciła na swój stołek, Jed ma rację to twarda sztuka! Miałeś niewesołą minę jak mi przerwała i zrobiła Ci szkolenie: "Powiem od razu i bez ogródek.Nie podoba mi się ten plan...jest zły" hehehe i tak dalej. Posłała Cię do kąta. Mornan zilustrował swoją wypowiedź nieco złośliwym uśmiechem posłanym Molodhowi...

Ten odpowiedział:

- Czy widzisz Frei żebym się śmiał? Nie?! Zatem jesteś cholernie spostrzegawczy! Żart Mornana chyba nie przypadł Molodhowi do gustu. Cała trójka znalazła się na pokładzie "Emerald Dawn" a na ich powitanie wyszła Dasha Liya, na jej widok Molodh od razu się rozpogodził:

- Dash...Ecch, niech ten tydzień wreszcie się skończy. Po czym nieco tetralnie objął kobietę spoczywając niemal na jej ramieniu...Atrakcyjna blondynka nie zamierzła mu pobłażać:

- Kochanie, obawiam się że to jeszcze nie koniec. Z tego co wiem czeka nas jeszcze sporo kłopotów zanim będziemy się mogli zrelaksować. Liya z troską poprawiła lok włosów, który opadł na czoło jej kochanka...Molodh odwzajemnił czułość całując ją w czoło:

- Masz rację, weźmy się do roboty, trzeba połączyć się z Corellią, na tajnym kanale. Musimy zaszyfrować ten cały majdan, który mamy w magazynach, Tamos może stracić zimną krew i zechcieć położyć na nim swoje łapska...
Liya uśmiechnęła się słysząc słowa Molodha.
-Już o tym pomyślałam i wydałam stosowne instrukcje.
Molodh zdziwiony i rozporomieniony odparł:
-Kochanie, chyba Ty powinnaś być prezesem tej firmy...czy ja wogóle jeszcze jestem tutaj potrzebny?!
-ALeż Dern, jesteś mi potrzebny - Dasha roześmiała się perliście - o ile do końca tej kabały jeszcze daleko, to nasz dzień właśnie się skończył!
Kobieta wstała i pociągnęła Molodha za sobą prowadząc go w kierunku ich kajuty. Molodh roześmiał się rozbrajająco i powiedział:
-Panowie, wybaczcie. Po czym puścił im oko i zniknął za zakrętem.

Mornan potarł kark dłonią i powiedział:

-Eech, temu to dobrze, ale myślę, że nam wszystkim należy się odpowczynek.

Ketrell przytaknął:

-Święte słowa, padam z nóg! Dobrze, że narazie wszystko za nami, Na Sithów dam wszystko, żęby wreszcie zdjąć ten pancerz...marzę o gorącej kąpieli. Mam nadzieję, że CI przeklęci Mandalorianie nie przestrzelili zbiorników z wodą...

Mężczyźni rozeszli się do swoich kajut, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Ciężki dzień za nimi, kolejne jeszcze cięższe miały dopiero nastać.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Śro 18:18, 24 Maj 2006    Temat postu:

Po przemówieniu Shyli Merricope nastapiła istna lawina pytań, jakie dziennikarze zwrócili w kierunku pani dyktator i senatora Iblisa. Jednak najważniejsze było to, że dzięki audycji na żywo, Corellia miała się dowiedzieć o planach Tamosa, który jak na razie nadal nie dał znaku o sobie żadnym przemówieniem. Teraz chcąc nie chcąc, gubernator będzie musiał wystąpić przez swym elektoratem i podać nie lada usprawiedliwienie dla swych działań. Corellia się podzieli co do tego nie było wątpliwości, możliwe że wiekszość, narazie oburzona całym zajściem, sprzymierzy się z Dyktatem, ale... Garm musiał wiedzieć jak łatwo jest manipulować zwykłymi prostymi ludźmi. Ludnosć była jak chorągiewka, zmieniając kierunek myśli przy małym podmuchu, prawdy czy kłamstw. A w zasadzie czymże była w polityce prawda? Większość już nie umiała odrużnić jednego od drugiego. Liczył się zysk, w każdej jego postaci. Polityka jest jak wojna, brutalna, zawzieta, pełna bólu, łez, krwi. różni się tylko jednym fragmentem: na wojnie ginie się tylko raz.

Jednak huragan wywołany przez dziennikarzy nie trwał wieczność. W końcu pytania się skonczyły, a raczej jednym machnięciem reki, Shyla Merricope je zakończyła. Po krótkiej kolecji podczas których dalej dyskutowano i niektórzy starali sie zadawać kolejne pytania, dziennikarzy wsadzono na okręt, którym przybyli i wysłano w drogę powrotną. Nie było wątpliwości, że statek zostanie zarekwirowany, a ludzie Derena aresztowani, ale... już od chwili wykrycia nieprawidłowości przez CorSec była to podróż w jedną stronę. Misja jaką mieli dziennikarze i statek została wypełniona. Corellia jest zapewne na skraju buntu, nadszedł czas by zminimalizować starty w nadchodzacej wojnie domowej. Ale najpierw trzeba było się wynieść z orbity planety. Tamos mógł juz wysłać jednostki w pościg, który może zakonczyć całą sprawę na jego korzyść.

Kiedy dziennikarze na pokładzie statku Molodha skoczyli w hiperprzestrzeń, flotylla zebrana wokół Redemption zrobiła to samo, biorąć kurs na system Jumus. System znajdował się tuż obok Coraliańskiego, jednak już był poza jego juryzdykcją, więc jeżeli Tamos nie chciał ryzykować jakiegoś skandalu, miał mocno ograniczone pole działania. Przynajmniej teoretycznie. System był w sektorze Corelliańskim i czasem między systemami dochodziło do sporów. Tym niemniej stocznia Molodh Industries, która się tam znajdowała była w bezpiecznym i dość odludnym miejscu. Daleko od planet, ale dość blisko szlaku. Stacja mogła się okazać znakomitym punktem wyjściowym do dalszych operacji przeciw Tamosowi i jego flocie.

tuż przed skokiem zarówno Molod i senator wysłali komunikaty do swych jdnostek i firm, które czekłu długie i cieżkie dni. Obie placówki mogły być całkowicie zarekwirowane, a sprzęt nei zabezpieczony, uzyty przeciw ich twrócom. Możliwe jednak, że zamieszanei z orędzia pani dyktator, pomoże uratowac chocczęść z nich.

Kiedy statki wyskoczyły z hiperprzestrzeni szybko powitał ich komitet powitalny. Stocznia była przyzwoicie broniona. Nie raz piraci starali się najechać ją i splądrować. Ale kilka lepiej rozmieszczonych małych, automatycznych stacji obronnych i niewielka flota, skutecznie zniechęcały co bardziej porywczych najemników. W przestzreni poza 5 autoamtycznymi stacjami obronnymi, znajdowąły się cztery korewty CR80B i jedna fregata uderzeniowa CEC SF-75. Obok nich krążyła jedna eskadra myśliwców CEC CDF. Natychmiast w komunikatorach na okretach małej flotylli Lojalistów poajwił się obraz człowieka w średnim wieku, o łysej głowie i dosć srogim wyrazie twarzy.

- Tutaj "Galactic Traveler", "Emerald Dawn" witamy w systemie Jumus. To zaszczyt Panie Molodh, jesteśmy gotowi na wszelkie polecenia. Transmitujemy koordynaty dokowania.


Na Redemption, szybko po tym komunikacie odezwał się Van:

- Mamy Avis Trey'a na lini, ma pilną wiadomosć, przełączam:
- Senatorze mamy mały kłopot. Jak mówiłem, na Carrackach do ich obsadzenia wykorzytałem republikańskie klony i oficerów, którzy przyszli testować statki. Teraz ich dowódca, ma duży dylemat. Pragnie z Panem rozmawać senatorze, oddaje komunikator.
- Witam senatozre Iblis. Jestem kapitan Rothanfury, dowodzę niewielką liczba tecników i klonów, którzy pomogi obsługiwać statki CSD. Podczas zajścia na Corelli niestety nie było za dużo wyboru dla mnie i mych ludzi, ale teraz kiedy sytuacja się ustabilizowała, muszę wykonywać swoje rozkazy i obowiazki służbowe. moim rozkazem było testowanie okrętów i zdanie raportów flocie. Teraz jestem w środku wojny domowej, w której Republia nie bierze udziału. Muszę jak najszybciej skontaktować się ze sztabem i dostać instrukcje. Do tego momentu niestety ja i moi ludzie musimy zaprzestać jakiejkolwiek pomocy dla Pana senatorze. Bardzo mi przykro, jednak już i tak jeżeli cokolwiek się przedostwanie do prasy, to wybuchnie olbrzymi skandal. Teoretycznie statki jeszcze należą do Republiki, ale praktycznie nadal do CSD.Ja i moi ludzi mielismy narazie zapoznać się z jednostkami, soprawdzić ich sprawnosć, a dopiero potem miało nastąpic ich przekazanie siłom Republiki. podobnie sprawa się tyczy jednostek dla Auxilla. dlatego sądzę, że narazie nie muszę egzekwować prawa co do ich przynależności do WFR, mam nadzieje, że na długo. Tym niemniej chciałbym prośić o mozliwość komunikacji z moim dowództwem i spytania się o dalsze instrukcje. Niedługo powinny tu dolecieć myśliwce Auxilli. Szczęściem mieliśmy ludzi na wszytkie pięć eskadr, akurat uczyli się własciwości lotnych Mynocków, ich pełnej obsługi. Zadziałam u nich jako tymczasowy dowódca i o ich los spróbuję też się wywiedzieć. Mam zgode senatorze?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Pon 10:17, 29 Maj 2006    Temat postu:

Molodh z zadowoleniem spoglądał z nad fotela pilotującego krążownik Ketrella na imponujący kompleks stoczni Celenor-Sinisa Propulsion Laboratories. Ta niegdyś średnia stocznia, produkująca pasażerskie liniowce, dzięki inwestycjom Molodh Industries miała szansę na zajęcie miejsca pośród głównych zakładów Republiki. Właściwie nazwę należałoby zmienić na Molodh-Sinisa Propulsion Laboratories. Nikt już nie pamiętał inżyniera, którego nazwisko stanowiło pierwszy człon nazwy firmy... ale może warto pozostać wiernym tradycji i pozostawić dotychczasową nazwę? – przemyślenia Molodha przerwało pojawienie się korelliańskiej fregaty uderzeniowej. Allanah Mansell, drugi pilot krążownika zakomunikowała:

- szefie mamy połączenie z naszymi,

Molodh natychmiast odpowiedział:

- otwórz kanał!


Na ekranie ponad głowami Ketrella i Mansell pojawił się oficer ochrony Molodh Industries, który dowodził obroną stoczni C-SPL i stał na czele flotylli okrętów MI. W skład zgrupowania wchodziła fregata szturmowa, cztery korelliańskie korwety i stacjonująca na pokładzie fregaty eskadra myśliwców CDF, zatem każdy rozsądny pirat zastanowiłby się trzy razy zanim poważyłby się zaatakować stocznię. Dirk Breydel, bo tak nazywał się łysy mężczyzna w średnim wieku, był dobrym oficerem, który miał za sobą chlubną karierę w CorDefence i z pewnością dobrze wypełniał zadanie ochrony kompleksu stoczniowego. Molodh nie znał go osobiście, jednak ufał oficerowi, ponieważ został zatrudniony przez szefa ochrony jego przedsiębiorstwa – Freia Mornana. Breydel był precyzyjny i lakoniczny jak na dobrego żołnierza przystało:

[link widoczny dla zalogowanych]

- Tutaj "Galactic Traveler", "Emerald Dawn" witamy w systemie Jumus. To zaszczyt Panie Molodh, jesteśmy gotowi na wszelkie polecenia. Transmitujemy koordynaty dokowania.

- Witam majorze Breydel! Wolałbym aby przywitał mnie pan w zupełnie innych okolicznościach. Może okazać się, że zgrupowanie, którym pan dowodzi wkrótce będzie zmuszone sprawdzić się w boju i to w starciu z przeciwnikiem przeciwko którymu wolałbym nie występować – CorSeckiem i CorDefence!

Twarz Breydela zdawała się przyjąć jeszcze poważniejszy wyraz niż przed momentem:

-Znamy wieści z Corelli panie Molodh, proszę mi wierzyć, że w razie konieczności podejmiemy odpowiednie środki, zgodnie z pańskimi poleceniami. Tuż po dokowaniu powinien się chyba pan spotkać z baronem Sinisą, który przyleciał z planety do stoczni. Jest on zaniepokojony wydarzeniami na Corelli i przyszłością Celenor-Sinisa.


Baron Sinisa był przyjacielem ojca Molodha, mniejszościowym udziałowcem w stoczni, którą zakładali jego przodkowie i co najważniejsze szefem rządu Jumus. Jego poparcie mogłoby stanowić poważny atut w rogrywce z Tamosem. Tym bardziej Molodh ucieszył się na wieść o pojawieniu się Sinisy w stoczni:

-Bardzo dobrze. Baron Sinisa jest jednym z ludzi, z którymi w obecnej sytuacji chciałbym się spotkać jak najszybciej! Breydel zaraz po dokowaniu spotkasz się ze mną i Mornanem z którym omówicie dalsze kroki związane z naszym położeniem. Przygotujcie też ekipę remontową, zarówno „Emerald” jak i okręt senatora Iblisa ucierpiały w walce i wymagają naprawy. Zapewnijcie też wszystko co za niezbędne uzna towarzyszący nam komandor Saez z CorSecu.

Breydel wyprężył się i odpowiedział:

-Oczywiście proszę pana, wszystko będzie gotowe zgodnie z pańskimi instrukcjami.

Połączenie zostało przerwane. Zaraz potem rozpoczęło się dokowanie. „Emerald Dawn”, „Redemption” i okręty CorSecu pod dowództwem komandora „wpłynęły” do jednego z doków stoczni, odprowadzone przez myśliwce ochrony i przycumowały w wyznaczonych miejscach. Dok był zamkniętą przestrzenią wewnątrz zabudowań stoczni, oddzieloną od przestrzeni kosmicznej polem siłowym i potężnymi pancernymi wrotami, które stanowiły dodatkowe zabezpieczenie przed piratami i innymi potencjalnymi wrogami. Stocznia oprócz wielkich otwartych doków w których budowano liniowce, posiadała kilka zamykanych hangarów przeznaczonych na dokowanie mniejszych okrętów, takich właśnie jak krążownik konsularny Molodha, czy korweta należąca do senatora Iblisa.

Okręty połączyły się z rękawami cumowniczymi i po wyrównaniu różnicy ciśnień pomiędzy nimi a stocznią pasażerowie mogli opuścić pokłady swoich pojazdów. Przy wyjściu z sekcji doków, w samych dokach i pozostałych częściach bazy wzmocniono patrole ochrony. Wszędzie było pełno ludzi w pancerzach bojowych, kontrolujących dostawy, przylatujących ludzi, sprawdzających przepustki. Tu i ówdzie mignął unoszący się na repulsorach droid rejestrujący obraz – ochrona zdecydowanie przykładała się do porządnego wypełniania obowiązków. Po chwili do prezesa Molodh Industries i jego towarzyszy dołączyło dwóch agentów ochrony w pancerzach podobnych do tych, które Mornan i Ketrell nosili na Sacorii. Molodh ruszył energicznym krokiem korytarzem prowadzącym do sekcji administracyjnej kompleksu, gdzie czekał na niego baron Sinisa. Dasha Liya miała spotkać się z senatorem Iblisem i dyktatorką i zająć się ich zakwaterowaniem w kompleksie, względnie transportem na powierchnie planety, stosownie do życzeń senatora i dyktatorki. Zanim jednak to nastąpi Molodh musiał porozmawiać z Sinisą, jego postawa może być decydująca dla dalszych losów Corelli W drodze na spotkanie z Sinisą towarzyszyli Molodhowi Mornan i Breydel, którym udzialał instrukcj:

-Frei wprowadzisz zaraz Dirka w szczegóły naszej sytuacji. Zanim to nastąpi chcę żebyście wydali odpowiednie polecenia wszystkim wolnym okrętom Molodh Security Services i naszej ochrony, które znajdują się poza Corellią. W pierwszym przypadku, po zakończeniu bierzących działań związanych z ochroną naszych klientów, niech wszystkie okręty omijają Corellię i przylatują tutaj na Jumus. Jeżeli chodzi o jednostki Molodh Industiries zasada jest ta sama. Może uda nam się wzmocnić obronę przed ewentualną napaścią Tamosa.

Breydel potwierdził to co Molodh mógł przed chwilą zobaczyć na własne oczy:

-Jeżeli chodzi o nasze siły na Jumus to jesteśmy w gotowości. Kompleks jest dobrze chroniony i możemy się tutaj długo bronić. Tamos będzie musiał solidnie napiąć muskuły żeby się tutaj do nas dobrać. Poza tym, jeżeli Sinisa będzie nam sprzyjał, a wydaje mi się, że biorąc pod uwagę jego udziały w stoczniach i przyjaźń z pańską rodziną to niemal pewne, to mamy naprawdę solidne podstawy, żeby spoglądać w przyszłość z optymizmem.

Mornan zdawał się być podobnej myśli:

- Zgadzam się z Dirkiem. Nasza sytuacja nie jest najgorsza, przynajmniej poprawia się z godziny na godzinę. Zastanawiam się jednak ile okrętów możemy ściągnąć na Jumus. Większość jednostek Molodh Security Services wypełnia długoterminowe kontrakty na ochronę firm przewozowych, całych planet czy osób prywatnych. Porzucenie kontraktów może sprawić, że wkurzeniu klienci będą nas później ciągać po sądach i mieliby sporo racji...Co do okretów ochrony Molodh Industries to pewnie większość utknęła na Corelli. Postaram się skontaktować z tymi, które odprowadzały dostawy do klientów, myślę, że to nam da przynajmniej kilka-kilkanaście jednostek, ale nie liczyłbym na więcej.

Molodh w tej sytuacji skakałby z radości gdyby dostał choć tych kilka okrętów o których mówił Mornan, ciężko westchnął i zatrzymał się przed drzwiami gabinetu dyrektora kompleksu, za którymi czekał Sinisa.

-Cóż Frei, zrób co w Twojej mocy żeby nam tutaj ściągnąć jakieś posiłki, jak skończysz zorientuj się co z Dash. Jeżeli senator Iblis, Merricope i komandor Saez zechcą dołączyć do barona i mnie, przyślij ich tutaj jak najszybciej, sam też przyjdź, to samo tyczy się Dash. Teraz mi wybaczcie panowie.

Mornan i Breydel skinęli potakująco i odeszli, zostawiając Molodha przed drzwiami sekretariatu dyrektora. Molodh nacisnął klawisz na panelu drzwi, które rozsunęły się z cichym sykiem otwierając drogę do gustownie urządzonego pomieszczenia. Sekretariat był odbiciem typowego dla Corellian eleganckiego minimalizmu. W pokoju znajdowało się proste biurko wykonane z płyty wiórowej, pokrytej okleiną imitującą drewno, za którym stał rząd szaf na datakarty i inne dokumenty. Szafy sięgały półtora metra ponad podłogę i ich szuflady miały kszatł kwadratów, których uchwyt stanowiła prosta listwa wykonana ze srebrzystego metalu. Uchwyty został zamonotowane wzdłuż szuflady, tak, że wraz z pozostałymi tworzyły rząd metalicznych wstęg ciągnących się z jednego końca szafy na drugi. Na szafie ustawiono szereg modeli pasażerskich liniowców, które stanowiłyu większość produkcji stoczni. Na ścianach zawieszono zdjęcia przedstawiające Jumus i jej zabytki. W jedny z kątów pokoju, tuż obok wejścia stała smukła rzeźba, najprawdopodobniej alderaańska. Molodh nigdy nie przepadał za sztuką, a za nowoczesną w szczególności. Wyposażenia pomieszczenia dopełniała sofa przeznaczona na oczekujących przyjęcia przez dyrektora interestantów. Pomieszczenie było jasno oświetlone, niemniej jednak światło nie było intensywne aby goście czy pracujący tutaj personel uznał je za uciążliwe. Corellianin wszedł do środka, a towarzyszący mu dwaj ochroniarze pozostali na korytarzu zajmując miejsca po obu stronach drzwi. Spotkanie było ważne i nikt nie mógł przeszkodzić jego uczesnitkom w omówieniu trudnej stytuacji w której się znaleźli. Widząc wchodzącego Molodha siedząca za biurkiem młoda kobieta, najpewniej asystentka dyrektora Tryona przestał pisać na klawiaturze komputera i natychmiast poderwała się z miejsca i lekko zszokowana, nieco jazgotliwym głosem powiedziała:

-Panie prezesie jak się cieszymy, że zdołał pan bezpiecznie do nas dotrzeć, pan baron Sinisa i dyrektor Tryon czekają na pana.


Molodh odparł:

-Prosze mi wierzyć, że ja też cieszę się, że tu dotarłem, prosze prowadzić.

Sekretarka posłusznie wykonała polecenie otwierając skrzydła eleganckich, ale równie prostych co reszta wyposażenia sekretariatu drzwi. Molodh wszedł do gabinetu dyrektora stoczni Jatriana Tryona, jednego ze starszych pracowników Molodh Industries. Molodh sam przysłał tutaj Tryona kilka miesięcy temu i nie spodziewał się, że przyjdzie mu się spotkać z nim w takich okolicznościach. Z chwilą wejścia Molodha do gabinetu, dwaj mężczyźni siedzący w wygodnych, obszernych fotelach skierowali wzrok na wchodzącego i sekundę potem wstali. Niższy z nich, Tryon był łysiejącym mężczyzną w okolicach pięćdziesiątki, jednocześnie mimo wieku zachował młodzieńczy błysk w oku. Z tego co Molodh wiedział o Tryonie to jego młodość była równie burzliwa co jego własna. Drugi z mężczyzn był wyższy od Molodha i mierzył grubo ponad 180 centymetrów wzrostu. Pomimo zaawansowanego wieku ponad sześćdziesięciu lat, baron Etheldred Sinisa prężył sie niczym młody oficer, zresztą był ubrany w Jumusjański mundur, nie bez przyczyny, bowiem spędził młodość w siłach zbrojnych Jumus, służył również w utrzymywanych przez cały sektor corelliański oddziałach CorDefence. Zanim zaangażował się w politykę dosłużył się stopnia generała. Sinisa miał starannie zaczesane, siwe włosy i zaskakująco młodzieńcze rysy, starość była dla niego niezwykle łaskawa i nie zdołała zmącić intensywnego błękitu jego oczu. Wygląd fizyczny barona robił wrażenie, nie dość, że wyglądał na przynajmniej piętnaście lat młodszego, to z pewnością był w doskonałej formie, co do tego Molodh nie miał wątpliwości.

[link widoczny dla zalogowanych]

-Panie baronie, dyrektorze Tryon, witam panów!

Tryon skinął głową, podczas gdy baron, który był przyjacielem starego Alldrena Molodha podszedł do Corellianina i przywitał się z nim w sposób, który wskazywał na bliższą znajomość. Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie.

-Dern, zdaje się, że jesteś poszukiwany przez corelliańskie władze...
baron znał przeszłość Derena, uśmiechnął z przekąsem, po czym dodał ...zdaje się, że to dla ciebie nie pierwszyzna!

Baron w ten prosty sposób rozładował ponura atmnosferę, Molodh roześmiał się i odpowiedział:

- Ma pan rację baronie! Obawiam się jednak, że przez władze mojej ojczystej planety jeszcze nigdy nie byłem ścigany. Co więcej, tym razem mam całkiem niezłe usprawiedliwienie, którego jak zakładam dostarczy mi prawowita głowa państwa corelliańskiego, którą tutaj przywiozłem.

W tym momencie do rozmowy włączył się Tryon.

-Tak, przygotowaliśmy tutaj na pokładzie stoczni apartamenty dla pani Merricope zgodnie z pańskimi wytycznymi...
-Bardzo dobrze, zastanawiam się jednak czy nie lepiej będzie przetransportować panią dyktator na powierzchnię planety. Stad cieszę się, że przyleciał pan do stoczni panie baronie, jako szef rządu Jumus...


Baron Sinisa przerwał Molodhowi unosząc dłoń.

-Wiesz chłopcze, że przyjaźnie się z Twoim ojcem, ciebie znam od kiedy byłeś małym chłopcem, powiem szczerze, że w sytuacji w której władza Tamosa na Corelli utrzymałaby się, obecność Shyli Merricope byłaby dla Jumus szkodliwa. Jak zakładam pani dyktator wkrótce tutaj do nas dołączy, więc skorzystam z możliwości i przedstawię swój punkt widzenia najpierw Tobie, bo jak zakładam siedzisz w tym po uszy.

Baron odstawił szklankę z brandy i wstał, podszedł na panoramicznego okna wykonanego z pancernej transparistali, z którego rozciągał się piękny widok na doki stoczni, gdzie trwał właśnie montaż kilku liniowców i na samą Jumus. Po chwili baron pdjął monolog na nowo:

-Corellia to najważniejsza planeta w sektorze. Sama historia tej stocznie tego dowodzi. TO w końcy Ty i Twój ojciec wykupiliście potężną część udziałów moich i Celenorów. Te liniowce, które właśnie budujemy są przeznaczone dla corelliańskiego transportu cywilnego...Jumus importuje i eksportuje na Corellię całą gamę towarów.

...I właśnie dlatego panie baronie w interesie Jumus leży prawowita, praworządna i legalna władza na Corelli. Być może się mylę, ale w moim przekonaniu interesy można bezpiecznie robić tylko z tym, kto respektuje zasady prawa. Nie jestem politykiem jak pan baronie, Tamos, czy Shyla Merricope, niemniej jednak jak pan sam powiedział większość planet sektora jest połączona z Corellią ścisłymi więzami gospodarczami, często też politycznymi. Zła kondycja Corelli, a z taką będziemy mieli do czynienia jeżeli rządy Tamosa przedłużą się, będą rzutowały na stabilność i sytuację gospodarczą w całym sektorze.


Baron odwrócił się od okna, spojrzał poważnie na Molodha, po czym uśmiechnął się:

-Ależ Dern chłopcze, wierz mi, że ja to wszystko wiem. Nie powiedziałem, przecież, że przepędzę Merricope i Iblisa z Jumus. Chcę jedynie żebyś sobie uświadomił , że mimo naszej tradycyjnej przyjaźni z Corellią musimy być ostrożni. Twoje poglądy jak i punkt widzenia Ilbisa na wojnę są powszechnie znane. Nie zapominaj, że Jumus pozostaje neutralne, nie opowiadamy się ani za Republiką ani Konfedereacją. Polityczna jedność Sektora Koreliańskiego to już przeszłość. W chwili obecnej ze wszystkich planet sektora tylko Froz zdecydowanie opowiedziało się po stronie Republiki. Jak w całym sektorze również na Jumus jesteśmy skłonni pozostać neutralni. Chyba tylko zmasowany atak sił Dooku odmieniłby nasz punkt widzenia, a ja...no cóż nie mogę działać wbrew woli mieszkańców planety. Zgromadzenie Narodowe ostatnio wystosowało do rządu uchwałę w której domagało się wyraźnej deklaracji neutralności.

Tryon poprawił się w fotelu, wygładził zmarszki na marynarce swego drogiego korelliańskiego garnituru i z zatroskaną miną powiedział:

- Panie baronie, ależ Jumus poniedkąd opowiedziało się po stronie Republiki, oferując jej w konkursie na uzbrojenie okręty budowane przez zakłady w których się właśnie znajdujemy. Poza tym jak mi się zdaje, za pozwoleniem pana, prezesie Molodh, wydaje mi się, że obecność pana Molodha, Shyli Merriope, której zmartwychwstanie przyznam zrobiło na mnie niesamowite wrażenie, jak i senatora Bel Iblisa nie determinuje opowiedzenia się Jumus po której kolwiek ze stron. Nie zapominajmy również, że pomimo neutralności, tak Jumus, Tralus, Tallus czy Selonia pozostają członkami Republiki, więc pomoc okazana legalnym władzom sąsiedniej planety nie powinna być przyczyną do obaw, a raczej punktem honoru dobrego sąsiada, przyjaciela jakim dla Corelli zawsze była Jumus.

Molodh poparł swojego dyrektora

- Myślę, że dyrektor Tryon ma rację panie baronie. Ja ze swojej strony zapewniam, że będę szanował neutralność Jumus, o ile mógłbym ją w jakikolwiek sposób naruszyć, czy narazić na szwank...Sądzę również, że intencją Merricope czy Iblisa nie jest wciąganie Jumus w żadną awanturę.


Baron Sinisa wyraźnie zadowolony wrócił na swoje miejsce i rozparł się w fotelu, który przed chwią zajmował.

- Właśnie to chciałem usłyszeć Dern, myślę jednak, że dobrze byłoby usłyszeć podobne zapewnienie, z ust samego Iblisa i pani Merricope rzecz jasna. Nie znam tej kobiety, ale wiele o niej słyszałem od Twojego ojca. Rozmawiałem z nim zanim przerwano łączność z Corellią. Alldren twierdzi, że można się z nią dogadać, a ja nie mam powodu, żeby nie ufać jego słowom

Wyraźnie uspokojony rozwojem wypadków Molodh odpowiedział:
¬- Myślę, że pani dyktator do nas dołaczy jak tylko troche odpocznie. Obawiam się, że Tamos nie ugościł jej w warunkach odpowiednich dla osoby o jej pozycji. Wręcz przciwnie...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Wto 16:56, 30 Maj 2006    Temat postu:

Senator wysłuchał wypowiedzi republikańskiego kapitana i westchnął. Spodziewał się prędzej czy później czegoś takiego. Ale cóż, należy mieć nadzieję, że admirał Dodonna zezwoli na wykorzystanie tych jednostek..
-Ma pan pozwolenie kapitanie. Cały nasz system łączności jest do waszej dyspozycji..
Czekając na wynik rozmowy Bel Iblis zastanowił się nad sytuacją. Nie było ona za piękna. Cóż, należy liczyć na to, że okręty pozostaną gdzie są, albo chociaż kapitanowi poleci się czekać na rozkazy. Wtedy będzie można skontaktować się z Eldem Kerhnem i poprosić go by udał się na rozmowę z Admirałem Dodonną. Może coś wskóra.
Mimo że w planach senatora nie było pełnoprawnej wojny, to jednostki będą im potrzebne. Corellianin zamierzał użyć ich do stworzenia wabika, dywersji, któa skupi uwage Tamosa na orbicie, podczas gdy Mandalorianie dorwą Tamosa żywcem. Nie powinien się spodziewać ataku swojej gwardii. Ale ten plan trzeba wykonać jak najszybciej, zanim gubernator zacznie kwestionować poczynania najemników na Soronii. A to oznacza że do D-Day mają zaledwie kilka dni. Coś około trzech.
-Vard..-powiedział do stojącego obok niego kapitana-Dowiedz się co z resztą naszych jednostek. Wprawdzie nasza stocznia na Corelli została przechwycona, ale może coś znajdowało się poza planetą, a my o tym nie wiedzieliśmy. Masz moje pozwolenie na użycie zielonego kodu alarmowego.-Kapitan skinął głową i szybko się oddalił.
-Davin..-zwrócił się do swojego ochroniarza-Skontaktuj się z naszymi ludźmi w całym sekotrze i wybadaj nastroje. Może będziemy mogli liczyć na pomoc innych planet systemu. Zwłaszcza Selonii i bliźniaków..


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Pią 19:18, 09 Cze 2006    Temat postu:

Rozmowę Molodha, barona Sinisy i dyrektora Tryona przerwało wejście drugiego pilota okrętu prezesa Molodh Industries. Allanah Mansell wkroczyła do gabinetu z gracją, której dodawał jej obcisły, czarny kombinezon wykonany ze skóry jakiegoś egzotycznego zwierza. Kobieta była uzbrojona w elegancki blaster wykonany ze srebrzystego metalu, umieszczony w kaburze zawieszonej na pasie z płytek ciemnozłotego koloru wpadającego w odcień miedzianej czerwieni. Stroju dopełniała krótka kurtka uszyta z podobnego materiału co kombinezon, różnicą była faktura materiału, która przywodziła na myśl łuski tradoshańskiego wojownika. Kobieta była śliczna i Molodh z pewnością mógł sobie pogratulować zatrudniena czarnej piękności, która nie tylko była świetnym pilotem, ale i niewątpliwą ozdobą kokpitu jego krążownika...

Dziewczyna wchodząc ukłoniła się zgromadzonym w pomieszczeniu mężczyznom:

- Panie baronie, prezesie Molodh, dyrektorze Tryon, właśnie otrzymaliśmy wieści z Eriadu. Pracownicy naszej filii na tej planecie donoszą, że na orbicie pojawiły się okręty Separatystów! Eriadu zostało zaatakowane!

Wiadomość o ataku na Eriadu była wstrząsająca. Molodha przeszył zimny dreszcz!

- TO niedopuszczalne, najpierw Tamos wprowadza blokadę Corelli, odcinając fabryki i biura Molodh Industries na tej planecie, a teraz uderzenie na Eriadu! Molodh Constructions ma tam ważną filię! To tam założyłem tę firmę, a jeszcze ostatnio zyskałem połowę udziałów w stoczni Tarkina! Brakuje jeszcze tego, żeby Separatyści uderzyli tutaj na Jumus i na Talusie, klęska byłaby pełna!

Premier Jumus, baron Sinisa również był wstrząśnięty. Pomimo neutralności jego planety w galaktycznym konflikcie, baron pozostawał wierny Republice i jej zasadom. Co prawda po niedawnych, smutnych wydarzeniach na Neimodii, gdzie oficerowie floty dokonali nieuzasadnionego ataku na skupiska ludności cywilnej, trudno nie było porównywać ich postępowania do bestialstw, których dopuszczali się dowódcy Konfederacji. Eriadu była ważną planetą nie tylko dla Molodh Industruies:

- Przynosi pani złe nowiny! W poważnym głosie dostojnego barona wyczuć było nutkę niepokoju – Eriadu jest ważną planetą. Od wielu tygodniu stanowiła symbol oporu wobec terroru Konfederacji. Planeta otoczona światami wrogimi Republice zdołała wytrwać długo, jednak jak widać trudno będzie oprzeć się tej nowej agresji!

Dyrektor Tryon marszczył czoło uważnie słuchając słów Molodha i barona Sinisy. Dopił drinka, wstał i podszedł do niskiej szafki stojącej za fotelami na których siedzieli zebrani do których dołączyła Mansell. Przygotowując kolejne drinki Tryon powiedział:

- Rzeczywiście sytuacja nie wygląda ciekawie ani dla Republiki ani dla naszej firmy. I niespodziewanie właśnie teraz losy państwa i Molodh Industries łączą się.

Sinisa wyprostował się w fotelu, Molodh z uwagą spoglądał na Tryona, jednak to baron zadał pytanie:

- doprawdy dyrektorze? Co ma pan na myśli? Rozumiem, że ewentualny upadek Eriadu doprowadzi do utraty tamtejszych stoczni...

Tryon podał drinka Mansell, sam zabrał szklankę dla siebie i zajął opuszczone przed chwilą miejsce:

- Ma pan rację panie baronie. Upadek Eriadu nie będzie oznaczał tylko poważnego militarnego i politycznego ciosu zadadanego Republice, ale będzie miał poważne reperkusje natury gospodarczej, zresztą nie tylko dla Molodh Industries. Eriadu jest potężnym światem przemysłowym, swoistego rodzaju ewenementem w swoim regionie. Planeta mogłaby z powodzeniem konkurować z wieloma światami środka. Oczywiście postęp został osiągnięty kosztem środowiska naturalnego, co byłoby nie do zaakceptowania tutaj na Jumus, na Corelli czy na jakimkolwiek cywilizowanym świecie środka

Molodh wyraźnie poirytowany kolejnym niekorzystnym wydarzeniem ponaglił Tryona:

- Do licha Jatryan, znamy Eriadu, do rzeczy!

Tryon uśmiechnął się, ponownie odstawił szklankę z napojem, poprawił zmarszki na marynarce i kontynuował:

- Oczywiście panie prezesie, chodzi o to, że utrata Eriadu, będzie niezwykle bolesna dla Republiki. To oczywiste, że i my to odczujemy. A teraz do rzeczy. Pan baron z racji na uczestnictwo w pracach rady nadzorczej Celenor-Sinisa Propulsion Laboratories wie, że właśnie ukończyliśmy testowanie dużego okrętu wojennego – Battlecruisera. Okręt ten, jak pan wie panie prezesie, powstał w konksekwencji wzrostu zapotrzebowania na jednostki bojowe. Ten konkretny projekt był również odpowiedzią na wysoki poziom zbrojeń Eriadu. Tarkin miał go kupić. Co się stanie jeżeli Eriadu padnie? Stracimy pewnego kupca na tę jednostkę. Zatem nie tylko stracimy na Eriadu stocznie, ale jeszcze kupca na okręt dla tej planety.

Molodh cały czas przyglądał się swojemu dyrektorowi. Chyba wiedział do czego Tryon zmierza:

- Tryon, czy mamy jeszcze załogę testową na tym okręcie?

Jatryan Tryon skinął głową:

- Tak jest panie prezesie. Nasi ludzie ciągle pracują na okręcie. Myślę, że natychmiast mogliby podjąć działania...takie jakie uzna pan za stosowne. Jedynym minusem jest brak kontyngentu piechoty, ale przecież sprawdzaliśmy systemy jednostki, a nie jej możliwości desantowe.
- Doskonale, jak zakładam Breydel dowodzi. Niemniej jednak jeżeli zdecyduję się wysłać ten okręt, to nie po to żeby uległ zniszczeniu wobec przewżających sił wroga. Nie chcę stracić stoczni na Eriadu i nowego krążownika bojowego. W razie niebezpieczeństwa totalnej klęski Breydel musi wrócić. Poślę z nim Jeda Ketrella, już dawno chciał sprawdzić się na większej jednostce.


Molodh zamyślił się na kilka sekund, po czym natychmiast zwrócił się do Allany Mansell:

- Allanah, znajdź natychmiast Dashę. Jeżeli tylko skończyła kwaterowanie pani dyktator niech natychmiast skontaktuje się z dowództwem Wielkiej Armii Republiki. Poinformujcie ich i Tarkina, że możemy ich wspomóc pełnowymiarowymi okrętami wojennymi. Odnajdźcie też barona Vissana lub kogoś od niego i zdobądźcie jego zgodę na wykorzystanie prototypu Turela. Niechże w końcy Frei poda raport na temat sił Molodh Protection Service, które możemy tutaj ściągnąć!
Mansell wychodząc wyciągnęła komunikator i zaczęła wywoływać Liyę.

Baron odprowadził piękną kobietę wzrokiem, po czym powiedział:

- Cóż Deren, to niebezpieczna sprawa. Ja jestem całym sercem za Eriadu i jej obrońcami, jednak coraz bardziej wikłasz się w politykę, wystawiając na ciosy Konfederacji. Czytałem ostatnio o skrytobójczych zamachach na wrogów Separatystów.


Molodh westchnął i odpowiedział:

- proszę mi wierzyć baronie, że wolałbym zachować daleko idącą wstrzemięźliwość i politykę zostawić wam – politykom! Niemniej jednak w chwili obecnej Konfederacja staje się wrogiem Molodh Industries. Jej powstanie i ta rebelia doprowadziła do popularności Tamosa i jego idei izolacjonizmu, a w konsekwnencji teraz – tej haniebnej blokady. Do tego atak na Eriadu ! To skandal! Musimy bronić naszej własności! Kanclerz jak i pan, jesteście odpowiedzialni przed wyborcami, ja przed akcjonariuszami i naszymi pracownikami. Nie możemy pozwolić, żeby szaleńcy pokroju Tamosa lub ci przekęci Konfederaci doprowadzili moją firmę do ruiny! Musimy działać, każda chwila zwłoki doprowadzi do kolejnych strat, których nie możemy zaakceptować...Zatem postanowione! Major Breydel będzie dowodził krążownikiem, ma doświadczenie z wielkimi okrętami jeszcze z CorDefence. Kapitanem Turela zostanie Jered Ketrell, jest świetnym pilotem i ma zmysł taktyczny. Musimy spróbować uratować naszą stocznię na Eriadu. Teraz to już nie tylko sprawa Tarkina, ale i nasza, dość już tych klęsk!


baron Sinisa wysłuchawszy Molodha z wielką uwagą, wstał, wygładził mundur i powiedział:

- Panowie, sądzę, że wobec najświeższych wydarzeń musimy chwilowo przerwać to spotkanie. Konfederacja uderzając na Eriadu i odcinając sektor Saswenna zapisuje kolejną kartę historii tego konfliktu. Muszę omówić zaistaniałą sytuacją z gabinetem. Kolejną sprawą, którą muszę poddać konsultacji jest obecność dyktator Merricope na planecie i nasz stosunek do niej. Jesteśmy przjaciółmi Corelli i odczuwamy wspólnotę z tą planetą, jednak w chwili obecnej nie wiadomo kto jest jej prawowitym przywódcą. Ja wyrobiłem sobie własną opinię na ten temat, jednak nie jestem jedynowładcą na Jumus.

Baron przerwał na chwilę, spojrzał w zamyśleniu na Molodha, podszedł do niego i uścisnął rękę na pożegnanie, ujmując go równiecześnie pod ramię:

- Tobie chłopcze życzę szczęścia. Myślę, że porywasz się na wielkie ryzyko, niemniej jednak usrpawiedliwione ostatnimi zajściami. Jeżeli zechcesz przyjąć radę od przyjaciela Twego ojca i człowieka, który zawsze był Ci życzliwy, to pamiętaj żeby nie stracić wszystkiego i nie rzucić całości sił na niepewny front. Czasami odwrót nie przynosi hańby, a jest zapowiedzią przyszłego zwycięstwa!

Molodh odpowiedział zachowując uroczysty ton, który baron nadał temu pożegnaniu:

- Panie baronie, wierzę, że udam i się dokonać właściwego wyboru. Gramy o wysoką stawkę, jednak wobec naszej przegranej, klęski dozna cała Republika, nie tylko Molodh Industries. Ewentualne zwycięstwo Dooku na Eriadu sprowadzi do jego obozu kolejne systemy gwiezdne, a wraz z tym przybliży dzień w którym Galaktyka znajdzie się w uścisku pazernych Neimodian, Gildii Handlowej i Intergalaktycznego Klanu Bankowego, a to oznacza gospodarczy dyktat, który zniszczy nie tylko Corellię czy Jumus, ale większość Światów Środka!

Premier Jumus szykując się do wyjścia dodał jeszcze:

- Pragnę wierzyć, że Twoja przepowiednia nigdy się nie spełni, tym mocniej życzę Ci powodzenia chłopcze. Jak zakładam będziemy w ciągłym kontakcie. Mamy do czynienia z kryzysem, który zdaje się pogłebiać z dnia na dzień. Zakładam, że wkrótce bedę mógł spotkać się osobiście z Shylą Merricope i omówić dalsze kroki w sprawie Corelli, żałuję, że nie mogę nic zrobić odnośnie Eriadu, cóż, niektóre rzeczy są poza naszym zasięgiem.

**********************************************************

Chwilę po wyjściu barona Sinisy na biurku dyrektora Tryona zabrzmiał brzęczyk interkomu. Dyrektor podzedł do biurka i nacisnął właściwy przycisk. Na niewielkim wyświetlaczu holograficznym pojawiła się twarz sekretarki:

- Panie dyrektorze, przyszła pani wiceprezes Liya, major Breydel i kapitan Ketrell.
-Oczywiście wprowadź ich natychmiast, czekamy na nich.
- Tak jest panie dyrektorze.

Sekundę potem drzwi gabinetu otworzyły się, sekretarka przepuściła trójkę współpracowników Molodha, którzy weszli do środka. Molodh poderwał się z fotela i skierował pierwsze pytanie do atrakcyjnej blondynki:

- Dash, skontaktowałaś się z Dowództwem Floty i Vissanem?

Liya siadając w obszernym, obitym drogą beżową tkaniną fotelu, zakładając nogę na nogę odpowiedziała:

- Zrobiłam jak kazałeś. Oczywiście Republika przyjmie nasze wsparcie. Vissan, a raczej jego pełnomocnik Bel-Khan wyraził zgodę na wykorzystanie Turela. Okręt będzie dostępny we wskazanym przez nas miejscu. Rahab leży w pobliżu Geonosis, nie ma sensu żeby tu leciał. Zaproponowałam, że spotkamy się z nim w punkcie zbornym odsieczy.. Dern, jeżeli mamy zastąpić stocznie na Eriadu jako producent tych transportowców dla floty, to musimy wydostać z planety ich plany...

Molodh z uznaniem spojrzał na piekną kobietę. Dasha Liya była nie tylko doskonałym wsparciem w sprawach biznesowych i strategicznych, ale również najbliższą mu osobą. TO ulga, że mógł na nią liczyć w tych ciężkich czasach:

- Właśnie po to potrzebujemy Turela. Dirk - Molodh zwrócił się do majora Breydela, który właśnie odbierał od sekretarki filiżankę goracej corelliańskiej kawy - Obejmiesz dowództwo krażownika gwiezdnego, który zbudowaliśmy dla Tarkina. Spróbujemy dać Konfederatom łupnia. Jednak Twoim podstawowym zadaniem będzie osłaniać Jeda.

Corellianin spojrzał na podekscytowanego przyjaciela:

- Ty Jed po przybyciu do miejsca zbiórki obejmiesz dowództwo na Turelu, zabierzesz z naszych Jumusiańskich fabryk troche droidów bojowych i kilka drużyn ochrony ze stoczni. Musisz przedostać się do stoczni Tarkina i zabrać stamtąd plany tych transportowców dla Republiki. Zabierzesz też tylu Corellian z Molodh Constructions ilu zdołasz i zabezpieczysz nasze dokumenty. Zaraz wyślemy dyrektowi Haarranowi polecenie zebrania pracowników i dokumentów w budynkach stoczni. Stamtąd podejmiesz ich razem z planami jednostek produkowanych przez zakłady Tarkina.

Ketrell odpowiedział pełen determinacji:

- Jasne Dern, możesz na mnie liczyć. CO jednak, jeżeli Separatyści nie pozwolą nam wylądować? Możemy nie zabrać naszych ludzi! Musimy to brać pod uwagę.

Zanim Molodh zdołał odpowiedzieć, major Breydel ubiegł go i przedstawił swój scenariusz:

- prezesie, spędziłem kupę lat w CorDefence, Ketrell słusznie zwrócił uwagę na wysokie ryzyko niepowodzenia tego planu. Wobec tego chyba powinniśmy odebrać transmisję z niezbędnymi danymi i ewakuować się tutaj na Jumus, gdzie mamy silną pozycję

Breydela poparła Liya:

- nasi ludzie powinni dać sobie radę. Haarran to nie amator. Jak większość naszych dyrektorów ma za sobą niezłą szkołe życia. Jestem pewna, że Sepratyści go nie dorwią.

Molodh zgodził się:

- Macie rację ,niemniej jednak musimy spróbować ich wydostać. Jeżeli Konfederacja będzie miała przygniatającą przewagę nie odgrywajcie bohaterów. Przejmicie naszych ludzi i plany i wracajcie na Jumus. W czasie akcji, stosownie do możliwości pola walki starajcie się wspierać okrety Republiki, jednak wobec pewnej klęski nie obawiajcię się wycofać! Gdzie do cholery jest Frei, co z tymi okrętami z Molodh Protection Service?!

Liya znowu znała odpowiedź:

- Frei jest w centrum łączności i stara się zebrać jak największe siły. Tamos może zechcieć dobrać się do Merricope, a z CorSeciem po swojej stronie ma spore możliwości. Obawiam się, że nie ściągniemy wielu okrętów Dern. Źle się stało, że te dwie sprawy wynikły w tym samym czasie.
-Masz rację Dash, ale na to niestety nie jesteśmy w stanie nic poradzić...


Rozkazy wydano. Każdy wiedział jakie jest jego zadanie. W tym samym momencie losy Corelli, Eriadu i Molodh Industires były ze soba ściśle związane. Niepewna przyszłość mogła przynieść zwycięstwo lub sromotną klęskę. Najbliższe dni miały być jednymi z najtrudniejszych w bogatym w doświadczenia życiu Derena Molodha...i


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Sob 19:20, 17 Cze 2006    Temat postu:

- Zrozumiałem senatorze Ibis, dziękuję, odezwę się ponownie, kiedy uda mi się porozumieć z dowództwem WFR.

Oficer republiki był nie tylko miły, ale widać było po jego twarzy, że bardzo chciał pomóc w walce o Corellię, jednak, był żołnierze i nie mógł wplątywać Republiki w dyplomatyczne komplikacje swoimi samowolnymi działaniami. Jeszcze nic nie wiedząc o zdarzeniach w radzie wojennej, zgłosił się do swych przełożonych. Tymczasem Vard i Danin zajmowali się wykonywaniem rozkazów Ibisa.

- Sytuacja na Corelli bez zmian senatorze. Mamy kilka informacji, jednemu z naszych ludzi udało się dotrzeć do Sonii Valteri i z nią porozmawiać. Kazała przekazać, że ludzie na planecie są niemal wstanie wrzenia. Ponad połowa jest za Dyktatem, ale wielu, w tym wojsko popiera Tamosa. Nikt po zajściach nad orbitą, nie śmie wystąpić z CorSeku czy Armii. Ci, którzy byli, można rzec, lekko nie ufni, zostali zdymisjonowani i zastąpieni innymi. Dziś Tamos ma wygłosić przemówienie i ustosunkować się do sytuacji. Co do naszych włości to całkowicie je zajęto o MI toczy się właśnie walka. Mass broni tego uważając je za część CEC, ale Tamos się nie poddaje. Jeszcze nie wkroczono do ich fabryk, ale już niedługo. Poza tym Pani Sonia Valteri kazała przekazać, że bliźniaki są za Dyktatem, Drall się wstrzymuje, ale podobno też są za nami. Dziś może uda nam się utworzyć z nią połączenie.

Tymczasem ponownie zgłosił się kapitan Rothanfury:

- Witam ponownie senatorze. Rozmawiałem z dowództwem, ogólnie sytuacja w Republice jest równie ponura, co u nas. Niestety dowiedziałem się, że Admirał Dodonna i Komandor Rhade zostali zdjęci ze stanowisk przez Mistrza Yodę. Powodem jest sytuacja, jaka zaistniała nad Neimoidią, której powierzchnie i miasta zostały zbombardowane przez flotę. Ponieważ Mistrz Windu, który jest tymczasowym dowódcą WFR i Komandor Pellaeon, który piastuje funkcję zastępcy, lecą nad Eriadu, udało mi się dotrzeć do samego Zakonu i przekierowano mnie do samego głównodowodzącego. I właśnie on chce z tobą teraz pomówić senatorze.

Hologram zmienił się na niewielką ledwo 66 centymetrową sylwetkę zielonego gnoma. Wielu ludzi będących na mostku aż znieruchomiało i zaniemówiło. To był sam Mistrz Yoda, największy z Jedi i dowódca WAR.

- Witam senatorze. Nadzieję, iż cali i zdrowi jesteście mam. Wysłuchałem prośby i zapytania kapitan Rothanfurego. Ale z tobą pierwej chciałem pomówić. Wiele wiemy o sytuacji, jaka na Corelli jest. Republika wspomóc was pragnie, ale osobiście się obawiam, iż działania źle odebrane zostać mogą. Komplikacje gorsze od pomocy czasami się okazują. I dobre chęci w krzywdę się zamieniają. Dlatego twego zdania chciałbym wysłuchać i najnowszych, najnowszych pierwszej ręki informacji się dowiedzieć. Ty najlepiej zorientowany jesteś, twe propozycje ewentualnego wsparcia rozważę. Tak samo jak Carraków pod twym dowództwem zostawienie.

**********

Tymczasem u Derena niedługo po rozmowach, doszła wiadomość o tym, że wszystkie rozkazy zostały już wydane. Tym niemniej projektanci i technicy wyrazili wiele kontrowersji, co do użycia prototypu Battlecruisera w walce. Do Derena szybko doszły zdanie techników o tym, że okręt nie jest stworzony i nigdy nie był do walki. Maszyna liniowa to jedno, a prototyp to drugie. Wiele zawieść może i do katastrofy może doprowadzić. Tym niemniej poza małymi sprz4ciwamui każdy wykonywał swoje zadanie. Tak samo było z sygnałem na Eriadu, gdzie już zaczęto przygotowania do ewakuacji.

Po pewnym czasie od wyjścia barona, pojawił się łącznościowiec:

- Dyrektorze, mamy priorytetowe połączenie z baronem, musi natychmiast mówić z Panem, przełączam:

- Deren, mamy kłopoty chłopcze. Właśnie dostałem wiadomość, nie ultimatum od Tamosa. Jeżeli w ciągu najbliższych 6 godzin, nie wygnamy was z naszego systemu, przylecą siły interwencyjne. Każde nasze porozumienie i traktaty z Corellia zostaną anulowane. Rozumiesz, że mam bardzo niewiele dróg wyjścia. Patrole już wykryły grupkę kilkunastu okrętów różnej wielkości na granicy systemów. Na razie się wstrzymują, ale boję się, że Tamowo może i nawet na odpowiedź nie czekać. Jeszcze nie przedstawiłem tego Zgromadzeniu, ale niedługo mam nadzwyczajne posiedzenie. Chłopcze życzę ci jak najlepiej i całym sercem jestem z wami, ale jeżeli mam wam jakoś pomóc to teraz trzeba o tym decydować. Trzeba się spieszyć i trzeba cos ustalić. TERAZ chłopcze.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Misja Dyplomatyczna - Corellia
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 8 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group