FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Misja Dyplomatyczna - Corellia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Misja Dyplomatyczna - Corellia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Czw 11:10, 02 Mar 2006    Temat postu:

Molodh przyjmował meldunek o zniszczeniach na swojej jednostce. Uszkodzenia były znaczne, całkowicie wyłączono z akcji jeden turbolaser, w poszyciu były liczne ubytki, ech, nie ma co, nie powinno sie lekceważyć Mandalorian. mimo to coś takiego nie powinno mieć miejsca. Po powrocie do domu będzie trzeba przeprowadzić remont i wzmocnić tarcze, może wymienić generator pól na silniejszy, ale jeżeli pola to i reaktor....pomyślał Molodh, kiedy połączył się z nim senator:

-Nie posiada pan w tych swoich ogromnych zasobach jakiegoś serum prawdy? To znacznie ułatwiłoby nam rozmowę. Poza tym byłbym wdzięczny, gdyby pan spróbował znaleźć w bazie danych informacje o jego rasie...

Molodh musiał zawieść Iblisa:

-Przykro mi senatorze, raczej nieczęsto przesłuchuję więźniów, z pewnością nie Mandalorian. Przypominam Panu, że mieliśmy wiercić w lodzie, pancerze i broń zabraliśmy na wszelki wypadek. Wiadomo warto się zabezpieczyć, ale nie mamy farmaceutyków. Jeżeli chodzi o rasę Mandalorianina, to nie ma sprawy, mam nagranie wykonane przez Mornana, przesłałem je właśnie na "Emeralda". Jeżeli ten drań należy do rasy, który występuje w naszych bankach danych, to identyfikacja nie będzie stanowiła problemu.

Tymczasem na frachtowcu senator rozpoczął przesłuchanie schwytanego wojownika. Stojący obok Iblisa Mornan pochylił się nad senatorem, nie chcąc żeby napastnik usłyszał jego słowa ściszył głos:

- Senatorze znam się trochę na Mandalorianach. Kilka razy się z nimi spotkałem. Prosze mi wierzyć, jeżeli on sam nie zechce Panu nic powiedzieć możemy być w niezłym kłopocie. Złamanie takiego bydlaka to wyzwanie nawet dla wprawnego oprawcy na służbie Huttów. Nawet jeżeli mielibyśmy wspomniane przez Pana serum, to i ono mogłoby nie pomóc. Odpowiednie szkolenie i podawane substancie robią z Mandalorian istoty odporne na tego typu toksyny.

Zanim senator zdążył odpowiedzieć Mornanowi, nadeszło połączenie od Molodha z mostka "Redemption":

- Senatorze, z raportu moich ludzi wynika, że nie uszkodzono małej sądy, w którą wyposażony jest mój okręt. Możemy wysłać ją na dół i sprawdzić co się tam dzieje. Jak tylko przyleci komandor Saez i jego ludzie i zaczniemy przygotowania do zejścia na planetę warto mieć dane o tym co tam spotkamy. Zwiad to dobry pomysł. Sondę poprowadzi mój pilot. Co Pan na to, senatorze?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Czw 11:27, 02 Mar 2006    Temat postu:

Senator westchnął. Obawiał się takiej odpowiedzi i doskonale zdawał sobię sprawę z tego, że bez chemii ma bardzo małe szanse na zdobycie jakichś informacji na temat Mandalorianina. Heh, bardzo małe to wręcz eufemizm, szanse są bliskie zeru..
-Znakomity pomysł, proszę wysłać sondę. To nam znacznie ułatwi późniejsze zejście..-"Tyle, że może ostrzec tych na dole.."-dodał w myślach, ale szybko zwrócił uwagę na coś innego. Raport uszkodzeń "Redemption". Bel Iblis przejechał wzrokiem po ekranie i zaklął tak szpetnie, że aż sciągnął na siebie spojrzenia przeszukującej bazy danych Raine. Wyrwy w kadłubie, pola na połowie mocy.. Boże, przecież to tragedia.. I to po starciu z jednym myśliwcem! Bogu dzięki, ze nikt nie zginął.. Ale naprawa będzie go chyba kosztowała majątek..


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Nie 12:52, 12 Mar 2006    Temat postu:

Molodh nie chciał ujawniać obecności Corellian na orbicie, dlatego nie zamierzał wysyłać sondy już teraz. Trzeba to wszystko zgrać z pojawieniem się komandora Saeza i jego ludzi. Ciekawe czym przylecą i w jakiej sile. Zamach na senatora Corelli powinien zmobilizować CorSec, no chyba, że gubernator dowie się o nieszczęściu jakie dotknęło senatora i celowo przyśle mniej ludzi. Ale Molodh nie był pewien czy gubernator może podjąć taką decyzję, niemniej jednak połączył się z senatorem na wcześniej ustalonym prywatnym kanale:

- Panie senatorze, proszę mi powiedzięć jakie znaczenie może mieć selloniański materiał biologiczny przenoszony przez tego Actiona? Wspominał Pan chyba, że Sellonianka z Rady zachowywała się dziwnie. Nagle zaczęła popierać pacyfistyczną politykę Tamosa. Czy sądzi Pan, ze ta polityka jest wynikiem jego pro-separatystycznych sympatii? Czy to możliwe, żeby Tamos szantażował Selloniankę? Wreszcie jakie znaczenie może mieć "towar" z frachtowca?


Molodh zdawał sobie sprawę, że polityczny upadek Tamosa mógłby zmienić sytuację Corelli, która mogłaby nawet przyłaczyć się do wojny. Co prawda sprzedaż CEC spadła od początku wojny, to WAR zamówiła w jej stoczniach transportery klonów serii CR 20, to był dobry kontrakt. Jednak większość wielkich zamówień zagarnęło Kuat. CO prawda CEC od dawna nie projektowało i produkował wielkich okrętów liniowych skupiając się raczej na rynku cywilnym i z niego czerpiąc zyski, to rynek wojskowy jest smacznym kąskiem!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Nie 18:52, 19 Mar 2006    Temat postu:

Po chwili do Molodha zgłosił się „Emerad” informacje o Mandalorianinie były tak samo zaskakujące jak ich ilość, a raczej kompletny brak.
- Niestety panie Molodh nie mamy żadnych, absolutnie żadnych danych o tego typu rasie. Żadna taka nie istnieje w obecnych czasach. Nic nawet choć w przybliżeniu nie pasuje do osobnika jakiego znaleźliście. Z naszych danych, a są one cholernie dobre nie ma prawa by istniał ktoś taki, po prostu nie ma takiej w naszych czasach rasy w całej galaktyce.

Nim senator mógł odpowiedzieć na pytania Molodha, więzień, który stał przed Iblisem, skuty, ale nadal uważnie patrząc się swoimi zielonymi oczami na załogę „Redemption”, przemówił. Głos miał dziwny. Był to basic, ale gromkość, basowość głosu przybysza trochę zniekształcała słowa, przez co trzeba było mocno się wsłuchać by zrozumieć o czym mówi „przedstawiciel nieistniejącej rasy”

- Powód ataku nie jest istotny. Ważne jest to, że dowiedliście, że jesteście godni i silni. Siła w walce, to prawdziwe oblicze każdego. Wasze oczy są pełne mimo iż nie należycie do klanów. Nie jesteście sprzymierzeńcami… Tamosa. Śmierć czeka na każdego zdrajcę i mimo iż Tamos jest naszym pracodawcą to śmierć na niego czeka z rąk Mandalorian, za zbrodnie przeciw naszemu klanowi. Jestem Xanresh z klanu Roon. Jestem skłonny wam pomóc w zamian za pomoc jaką wy okażecie nam. Do tego celu cała bitwa i potyczka musiała mieć miejsce. Nawet teraz stacja rejestruje to co się dzieje tutaj. Wie że wyskoczyły na orbitę wasze jednostki i nasza, ale tylko naszej się spodziewali, że przybędzie. Wie, że była bitwa, ale nie zna jej wyniku. Jest dodatkowe niewielkie zagłuszanie na statku, skierowane na stację, nie pozwala określić dokładnego stanu statków i oszacować wyniku. Od kiedy udowodniliście że w waszych żyłach płynie ognista krwi wojowników mogę się z wami sprzymierzyć. Gra’tua cuun hett su dralshy’a. Aruetyc runi solus cet o’r prudii an. Zemsta jest tym czego pragniemy, zemsta na Tamosie, za zdradę klanu Roon. Wasze posiłki przybędą za niecałą godzinę, tyle macie czasu by wśliznąć się do bazy za pomocą


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Wto 13:35, 21 Mar 2006    Temat postu:

Molodh, który był pewien zasobów banków pamięci komputerów pokładowych swojego krążownika był niemal zszokowany brakiem jakichkolwiek informacji na temat rasy jeńca.

-Jak to nie ma niczego takiego w komputerach?! Co to znaczy, że żaden taki gatunek nie żyje w naszych czasach?! TO nie wykopaliska, a my nie jesteśmy ksenoarchologami, jak zakładam ten Mandalorianin to nie jakaś kopalina, przynajmniej jego obecność na pokładzie frachtowca temu przeczy!

Dasha Liya, która dwukrotnie przeszukiwała komputer w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji na tematch schytanego Mandalorianina odparła nieco urażonym tonem:

-Dern, jak mi nie wieżysz to sam przeszukaj bazy danych, mówię Ci, nie mamy żadnych informacji na temat tego gatunku. To chyba jednak nie jest najważniejsze. Mandalorianin mówił, że on i jego towarzysze mieli jakieś interesy z Tamosem, a ten ich zdradził, to chyba teraz ważniejsze niż dociekania na temat jego pochodzenia, nie sądzisz?

Nieco udobruchany Corellianin odpowidział:

- Ech masz rację Dash...Jeżeli uda się przy jego pomocy dokopać tym na dole będę zadowolony. Niedługo powinien pojawić się Saez ze swoimi ludźmi, może wreszcie uda się rozwikłać tę zagadkę. Molodh bez odbioru.

Biznesmen szybko wybrał częstotliwość komunikatora senatora Iblisa:

-Senatorze, proszę wypytać jeńca jakie siły znajdują się w bazie. Czy naprawdę nie zamierza Pan wedle jego sugestii czekać na komandora Saeza i podjąć próbę infiltracji bazy bez jego ludzi?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Śro 16:22, 22 Mar 2006    Temat postu:

Senator w milczeniu wysłuchał wypowiedzi obcego, po czym lekko się skłonił mówiąc:
-Zaszczytem jest móc Cię poznać Xanreshu z klanu Roon.-nie zależnie od tego, czy był to przedstawiciel jakiejś nieznanej rasy, człowiek czy Wookie, ktoś mówiący w ten sposób musi sobię cenić honor. I do tego miał zamiar się dopasować Bel Iblis
-Zrozum jednak, że w obecnej sytuacji nie możemy być pewni co nas spotka w bazie. Nie znamy Cię i obawiamy się zdrady. Oczywiście najprawdopodobniej nasze lęki są całkowicie bezpodstawne, ale zawsze istnieje mała szansa.. Dlatego też chcielibyśmy się najpierw dowiedzieć dlaczego według Ciebie powinniśmy ruszyć do bazy już teraz i bez wsparcia. Oraz przede wszystkim dowiedzieć się co w tej bazie się znajduje, czemu ona służy. Wybacz naszą nieufność, ale to już jest cecha ludzkiej rasy..


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Czw 0:10, 23 Mar 2006    Temat postu:

- Tak, my Dha Werda Verda znamy was, ludzi od ponad tysiąca pokoleń. Jesteście nieufni, jesteście nieodpowiedzialni, w większości tchórzliwi, ale wy udowodniliście że nie jesteście tacy jak zwykli ludzie. Płynie was krew prawdziwych Zell, dlatego teraz rozmawiamy. Tamos, najął do swych celów klan Jagyu, jestem jego członkiem przez szacunek dla mego rodu. Jednak ja i moi ludzie zdradziliśmy ich walcząc i rozmawiając z wami. Ofiara mych braci jest dowodem mych intencji, gdyby nie ona, to bitwę dawno byście przegrali.

Mandalorianin, stał prosto, nie szydził z nikogo, jego wzrok, był pełen szacunku, jakby rozmawiał równy z równym. Jednak w głosie mimo stalowym, czuć było ziarenko… bólu. Ale czy Mandalorianin mówiłby o takich rzeczach?

- Baza nie jest silnie broniona. Strzeżona głównie przez droidy, jednak jest to wystarczająca siła na wasza grupkę by pokonać ją w otwartej walce. Posiłki byłyby potrzebne, jeżeli byście pragnęli otwartej bitwy.

Mandalorianin wskazując na wyświetlacz holograficzny i terminal mostka, powiedział:

- Już macie dane, które pomogą by zniwelować przewagę ognia przeciwnika. Nie możecie czekać na posiłki, ponieważ baza poza ochrona ma system autodestrukcji. W bazie jest niewielka ilość naukowców pracujących nad badaniami Tamosa. Poza tym nawet nie zniszczeni bazy powinno być dla was ważne, droidy w razie zbliżenia się wrogiej jednostki do powierzchni planety, maja rozkaz zlikwidować więźnia, kobietę Corelliankę, którą wy chcecie mieć przy życiu. Przybycie waszych posiłków oznajmi tym na dole, że my Mandalorianie naszą bitwę przegraliśmy i na orbicie są wrogowie. Wykonanie autodestrukcji. Zbliżenie się czegokolwiek poza tym frachtowcem doprowadzi do wykonania autodestrukcji. Zaprzepaszczenie tej możliwości i wyśmianie ofiary mych braci dla odkrycia prawdy o Tamosie przed naszym klanem, doprowadzi do mego gniewu, mojej śmierci i kilku z pańskich ludzi, ponadto do detonacji myśliwca który jest w hangarze i zniszczenia tego okrętu, powodując dalsze zgony i kolejne uszkodzenia lub nawet zniszczenie drugiego okrętu.

Mandalorianin stał nadal skuty, spokojny, niektórzy wokół ludzi Iblisa, lekko zamurowały słowa wojownika, kilka lekkich uwag, szeptów, czy oznak strachu dało się słyszeć a mostku.

- Decyzja jest wasza. Możecie mi zaufać, lub nie innej alternatywy nie ma. Możliwe że uda wam się inaczej ominąć zabezpieczenia, nie znam pełnych waszych możliwości. Ja tylko podaję sposób jaki obmyśliłem ja z moimi braćmi, plan za który oddali życia.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Czw 9:48, 23 Mar 2006    Temat postu:

Moolodh z osłupieniem wpatrywał się w siedzącego na przeciwko niego Ketrella i kapitana Varda, właśnie się dowiedział, że w razie niewykonania ultimatum obcego oba statki eksplodują! Sytuacja doprawdy nie wyglądała różowo! Od początku wycieczka była niebezpieczna, ale do tej pory od zagrożenia Molodh był odgrodzony pancernym poszyciem korwety senatora, jej polami i o czywiście eskortą swojego krążownika. Teraaz nie dość, że obie jednostki zostały poważnie uszkodzone, to jeszcze na połączonym z korwetą frachtowcu podłożono ładunek wybuchowy! Molodh zaczynał się zastanawiać czy zyski CEC naprawde były warte jego śmierci...za każdym razem kiedy o tym myślał dochodził do wniosku, że NIE!

- Panie kapitanie czy w razie niebezpieczeństwa zdoła Pan szybko rozczepić oba statki? Wydaje mi się, że ten Mandalorianin nie żartuje!

Zanim kapitan zdołał odpowiedzieć, wyręczył go Ketrell:

- Słuchaj Dern, dobrze wiesz, że to zależy od rodzaju ładunku, który znajduje się na tym myśliwcu, właściwie nic nie wiemy co to za bomba, zatem nie można nic powiedzieć o czasie potrzebnym do ewakuacji. Poza tym pamiętajmy, że obcy może dokonać detonacji zdalnie, może ma jakiś wszczep czy coś takiego!

Molodh spodziewał się takiej odpowiedzi, przyznał sam przed sobą, że właściwie taka odpowiedź była oczywista. Pozostało niewiele opcji do wyboru.

Corellianin spojrzał przez grubą transparistalową szybę kokpitu korwety na orbitujący wokół frachtowca i okrętu senatora swój krążownik. Dałby wiele, żeby teraz tam się znaleźć i lecieć z powrotem na Corellię. Jednak chwilę potem zwrócił uwagę na liczne uszkodzenia i wyrwy w pomalowanym na zielono pancerzu i zniszczony górny podwójny turbolaser. - Ech trzeba to doprowadzić to do końca, jeżeli Tamos ma na sumieniu jakieś ciemne sprawki warto odkryć jego tajemnice. Przeklęty głupiec!

- Senatorze słowa obcego brzmią i jak ultimatum i jak pułapka, ale równie dobrze może mówić prawdę. CO prawda wyobrażam sobie niezadowolenie CorSecu, kiedy tutaj przyleci i okarze się, że wykonaliśmy za nich całą robotę. Sam Pan rozumie, zero medali, wyróżnień itd. Ale jeżeli ta cholerna baza ma wybuchnąć nam wszystkim w twarz, grzebiąc tajemnicę Tamosa i być może szansę na ujawnienie matactw tego drania, to chyba lapiej zaryzykować. - MOlodh zrobił krótka pauzę, zdawał sobie w końcu sprawę, że ryzykował życiem ludzi, których cenił i uznawał za przyjaciół. - MA Pan tam moich trzech ludzi, jak się Pan przekonał to doskonali żołnierze, ma Pan swoich ludzi, istnieje chyba duża szansa na odniesienie sukcesu! Molodh bez obioru!

Molodh opadł ciężko na fotel oczekując na odpowiedź senatora. Ketrell przerwał milczenie, które zapadło na mostku korwety:

- I co Dern, dawno się tak nie bawiliśmy,co? - Corelliański pilot mówiąc te słowa uśmiechnął się kwaśno.

Jego przyjaciel i pracowadca odpowiedział mu głosem w którym brak było wesołości:

- Ech...chyba masz rację, nie mogę się doczekać końca tej zabawy!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Czw 22:26, 23 Mar 2006    Temat postu:

Senator uważnie przyjrzał się obecmu w poszukiwaniu blefu. Po chwili wpatrywania się w jego oczy porzucił tą myśl. Ktoś taki jak Mandalorianin był zdecydowanie zdolny do takiej ofiary, dlatego też trzeba przyjąć za pewnik, że jego myśliwiec ma pewien rodzaj systemu autodestrukcji.
Bel Iblis sięgnął w kierunku komunikatora i odebrał wiadomość Molodha. Tak, możliwość odkrycia tajemnicy Tamosa wydawała mu się wyjątkowo kusząca, poza tym w zasadzie i tak nie mieli wyboru..
Bel Iblis spojrzał po raz kolejny na obcego i powiedział z powagą w głosie:
-Xanreshu z klanu Roon, przyjmuję twoją propozycję i ufam iż nie zawiodę się na twym słowie. Ilu ludzi będziemy potrzebowali..?-zapytał, po czym połączyl się z przebywającym na Redemption przedsiębiorcą:
-Niech pan wyśle na poklad frachtowca tyle sprzęto do zwalczania droidów ile pan ma.. Wybieramy się na wycieczkę.
Vard, gdybyśmy nie wrócili przed przybyciem posiłków, zatrzymaj ich jeszcze pół godziny, a potem możecie rozpocząć bombardowanie. O ile będzie co bombardować..
-dodał z lekkim uśmiechem senator przypominajac sobię o systemie autodestrukcji.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Pią 12:28, 24 Mar 2006    Temat postu:

-Niech pan wyśle na poklad frachtowca tyle sprzęto do zwalczania droidów ile pan ma.. Wybieramy się na wycieczkę.

Molodh niemal osłupiał!

-Jaki sprzęt do zwalczania droidów?! Czy on oszalał? Mieliśmy wiercić w lodzie a nie wybeirać się na wyprawę wojenną przeciwko Federacji Handlowej! - Corellianin syknął poirytowany swojemu pilotowi, po czym już spokojniej odpowiedział samemu senatorowi:

-Bardzo mi przykro senatorze, musze pana zawieść ,nie dysponuje żadnym takim sprzętem, napewno nie mam go ze sobą. Przypomnę panu, że prosił pan Torama Masa o sprzęt do prac w lodowym klimacie i takie też urządzenia zabraliśmy. To co widzi pan na moich ludziach: Mornanie,Syku i Derricku to sprzęt ochronny, rozrzutnika też zresztą nie mieliśmy brać. Nie mam nic przeciwko droidom!

Molodh musiał w głębi ducha przyznać, że troche zawiódł się na senatorze. Ten człowiek chyba nie stąpa twardo po ziemi, pewnie dobrze odnalazłby się w roli generała albo gwiezdnego pirata...ale jak na polityka ma bardzo gorącą głowę!

-Moim wkładem w tę wyprawę nadal pozostaje mój szef ochrony i jego dwaj ludzie, do tej pory nie zawiedli, nie zawiodą i teraz!


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pon 0:21, 27 Mar 2006    Temat postu:

Mandalorianin skinął lekko głową i podszedł do terminalu mostka, szybko wystukał kilka przycisków i pojawił się holograficzny obraz Kompleksu do którego chcieli się dostać wszyscy obecni na frachtowcu. Mandalorianin nie czekał tylko od razu przeszedł do sedna sprawy:

- Ładunek wybuchowy jest w kokpicie, nie jest zbyt skomplikowany, więc możecie go dezaktywować łatwo, z resztą i tak nie jest uzbrojony, to nie byłoby honorowe, zabić was w ten sposób, nie po tym jak dowiedliście swej wojowniczej natury. Dlatego, jeżeli teraz zrezygnujecie, zrozumiem. Po prostu, potrzebuję pomocy przy opanowaniu tego kompleksu, a śmierć mych braci to… niezbyt dobry dzień. Cały kompleks jest skierowany główni na zabezpieczenia od zewnątrz. Dlatego podzielony jest na trzy sektory. Do każdego jest jedno wejście. 3 strefa to jest to gdzie ja pragnę se dostać i jak sądzę wy. Pozostałe to mniej ważne obiekty. Oczywiście jeżeli zobaczą grupę uderzeniową na powierzchni, rozpocznie się sekwencja autodestrukcji. Atak mus być szybki i precyzyjny. Wejść jest tylko jedno, ale jest to wejście oficjalne. Jest jeszcze system odprowadzający efekty uboczne badań, do skorupy planety. Tutaj jest miejsce gdzie wy możecie wejść, ale jest problem i to dość spory. Kanały idą pod całym kompleksem, ale tak jak baza jest podzielona na trzy sektory, tak też jest z kanałami. Przejścia można tylko otworzyć z wewnątrz z konsol. Dokładnie w bazie spodziewają się wizyty mojej i mych ludzi. Mogę tam wejść, wy nie niestety musza to być Mandalorianie. Przynajmniej z wyglądu. Dlatego tu najcięższe zadanie dla was, cyz jesteście w stanie mi zaufać na tyle by podjąć się tego planu? Gdyby była możliwość by ktoś poszedł ze mną chwyciłbym ja od razu, ale niestety nie znam takiej.

Mandlorinin rozejrzał się po zebranych. Wziął zbliżenie na miejsce niedaleko bazy:

- Tu jest wejście do podziemi, jest jakiś kilometr od kompleksu. Tu jest kolejny problem. Nie mogę was tam wysadzić, czujniki namierzą moje lądowanie, ale jeżeli jesteście gotowi na wszystko, mam rzecz która nam pomoże. W zbrojowni znajdą się jetpaki, lecąc nisko możecie wyskoczyć i wyładować niezauważeni. W kanałach natkniecie się oczywiście na opór, ale musicie sobie z tym poradzić. Jak tylko dotrzecie do środka kompleksu, będziecie w trzeciej strefie, będę na was tam czekał. Stamtąd będzie można jakoś pokonać bazę. Nie mam gotowej receptury na wszystko. Wiem że będziemy w mniejszości, wróg ma przewagę olbrzymią. Ale droidy są skupione na atak od zewnątrz, ich cel to nie zniszczyć wroga, ale powstrzymać na tyle by doprowadzić do autodestrukcji. Dlatego są skupione w pierwszej strefie głównie, gotowe do odpierania ataku z lądu i powietrza, by dać ok. 10 minut na dokonanie zniszczenia. Ale jak znajdziemy siew trzeciej strefie będziemy bezpieczni na chwilę i będziemy mieli zaskoczenie po naszej stronie. Wystarczająco czasu by uniemożliwić zniszczenie bazy. Jednak po tym będziemy mieli piekło. Na to bądźcie gotowi. Jak widzicie 10 minut to za mało by dolecieć na planetę i wykonać skuteczny atak. Doleci się spokojnie i rozpocznie szturm, ale nie dotrze się dalej niż do bram 2 sektora.

Przeciwnik oderwał się od hologramu i spojrzał na Iblisa i pozostałych. Nie próbował ich sondować, nie próbował nic narzucić wzrokiem, jego twarz była spokojna niczym kamień, czekała na odpowiedź. Tak lub nie.

- Jeżeli się zgadzacie to rozkujcie mnie, i z chęcią wysłucham pomysły co do planu.

Tymczasem ludzie Molodha i senatora szukali wszystkiego, co mogli znaleźć przeciw droidom.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Pon 11:20, 27 Mar 2006    Temat postu:

Molodh, który przysłuchiwał się wystapieniu Mandalorianina wyprostował się w fotelu, pochylił nad konsoletą komunikacji i uruchomił komunikator:

- Panie senatorze, możliwe, że moglibyśmy nieco zmodyfikować ten plan. Proszę pamiętać, że zabraliśmy z Corelli sprzęt o który Pan prosił Torama Masa. Mam łazik do prac w tunelach, który może się dosłownie "przewiercić" we właściwe miejsce. Wtedy unikniemy kłopotliwego zrzutu jak i błądzenia po tunelach. Jedynym minusem tego rozwiązania jest liczba osób, które moglibyśmy zabrać. Oprócz pilota, którym byłby siedzący obok mnie Jered Ketrell do pojazdu górniczego zmieści się dziesięć osób, czyli pełna brygada robotników, no w tym przypadku żołnierzy.

Nieco zaniepokojony Ketrell, przerwał Molodhowi pytaniem:

- No tak, ale co z problemem wykrycia? Ja oczywiście poprowadze pojazd, ale czy tak dużego urządzenia nie wykryją w czasie odpowiednim na stosowną reakcję?

Wywołany do odpowiedzi Corellianin, spojrzał na Ketrella i powiedział:

- Ech i to moze byc problem, pojazd trzeba jakoś na dół dostarczyć. Jeżeli ekpedycja miałaby zejść na planetę Actionem, to nie ma problemu, zamiast ludzi można zrzucić ludzi w sprzęcie. "Kret" jest niewielki i jest wyposażony w repulsory, więc lądowanie mogłoby być miękkie. Poza tym Xanresh mógłby wysadzić pojazd i ludzi nieco dalej od bazy, mój sprzęt jest naprawdę szybki, dotrze do wspomnianej strefy 3 bez najmniejszych kłopotów i to błyskawicznie. Ciekaw jestem tylko co tam znajdziemy? CO myślicie o mojej propozycji? Senatorze? Xanresh?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Wto 17:44, 28 Mar 2006    Temat postu:

Senator w milczeniu przysłuchiwał się propozycjom Molodha i Mandalorianina. KIedy skończyli zastanowił się przez chwilę po czym powiedział:
-Obawiam się, że nie mamy innego wyjścia jak zgodzić się na plan pana Molodha. Gdyby udało ci się wojowniku, zrzucić nas gdzieś przy samej granicy bazy, tam gdzie czujniki zmylone przez burze śnieżne nie będą mogły wychwycić pojazdu, to plan miałby spore szanse powodzenia. Niepokoi mnie jedynie przewaga liczebna wroga.. Ale cóż, jakim przeciwinikiem są spętane oprogramowaniem droidy dla pomysłowych ludzi, prawda..? -powiedział z lekkim uśmiechem do Xanresha, po czym włączył komunikator i połącyzł się ze swoim ochroniarzem.
-Davin, lecimy na Soronię. Weź Luca i Noaha i chodźcie na mostek Actiona.-senator wysłuchal potwierdzenia, po czym zwrócił się do obcego:
-Na pewno ucieszy Cię fakt, ze jeden z twoich towarzyszy broni uśpiony przez nas gazem żyje i ma się dobrze. Wybudzi się w najbliższym czasie..Możemy zacząć przeładowywanie pojazdu..?-zapytał Mandalorianina, po czym zwrócił się do siedzącej przy konsolecie dziewczyny:
-Raine, będziemy potrzebowali technika. Misja jest niebe..-dziewczyna szybko przerwała mu mówiac, że zamierza lecieć, senator uśmiechnął się i dodał:
-Wezwij też Eco i Mayira...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Garm Bel Iblis dnia Wto 19:08, 28 Mar 2006, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Wto 19:01, 28 Mar 2006    Temat postu:

Molodh przyjął z zadowoleniem taki rozwój wypadków, jego plan był naprawdę dobry i zapewniał szybki transport do centrum kompleksu wroga. Biznesmen uśmiechnął się w duchu wyobrażając sobie minę komandora Saeza, kiedy ten przyleci z siłami CorSecu i zastanie zinfiltrowaną bazę. Jeżeli technik, którego Iblis zamierzał zabrać ze sobą zdołałby wyłączyć system samozniszczenia Saez miałby całą kupę dowodów do zbadania. Molodh spojrzał na Ketrella, który był zajęty na stanowisku drugiego pilota i wymieniał uwagi na temat parametrów korwety z jej kapitanem. Corellianin szczerze nie życzył sobie, żeby jego przyjacielowi stała się jakakolwiek krzywda, ale tylko on potrafił pilotować maszynę górniczą zwaną pieszczotliwie "kretem". Kiedyś poprostu nauczył się jej obsługi dla zabawy, nigdy nie zamierzał jednak pakować się nią w rejon walk...

- Jered, zbieraj się, idziemy do ładowni, trzeba przygotować "kreta", niedługo zostanie przeładowany na Actiona.
-Pewnie, nie ma sprawy Dern, następnym razem to Ty pakujesz się pod lufy legionu robotów bojowych. Ketrell zilustrował swoje słowa zawadiackim mrugnięciem i szelmowskim uśmiechem, po czym powiedział do kapitana Varda:
- No to czas się przesiąść na inny okręt, zobaczymy czy nasza maszynka prowadzi się równie łatwo co pański okręt kapitanie.
Vard rozbawiony żartobliwym komentarzem młodego pilota odpowiedział krótko:
- Ech, powodzenia synu, mam nadzieję, że nie uruchomisz tego waszego "kreta" w mojej ładowni.

Po chwili Molodh i Ketrell sprawdzali znaleźli się w ładowni, gdzie znajdował się wkład Molodh Industries do misji senatora Iblisa. Ketrell wciśnięty w pancerz bojowy podobny do tych, które wcześniej założyli Mornan, Syke i Derrick sprawdzał systemy "kreta". Siedząc za konsoletą pojazdu i mrucząc pod nosem przełaczał kolejne systemy, sprawdzając ich funkcjonowanie.
Samo urządzenie przypominało nieco toporny cylinder, zakończony wielką płaską powierzchnią tarczy "wiertła", które pokryte było obrotowymi, kulistymi emiterami ciepła wielkości głowy człowieka, które wytwarzały energię niezbędną do stopienia ziemi i skał znajdujących się na drodze pojazdu. Sama kabina znajdowała się za tarczą wiertła i reaktorem dostarczającym energii niezbędnej do przebijania się przez zwały ziemi i kamieni. Kabina mieściła miejsca dla operatora urządzenia, który siedział w fotelu otoczony ekranami i holograficznymi wyświetlaczami z przodu przedziału, oraz siedzenia dla dziesięciu robotników. Za przedziałem dla załogi znajdował się schowek na narzędzia i skafandry robocze. Wyposażenie było na miejscu i czekało na załogantów, którzy mieli ubrać pancerze przeznaczone dla pozostałej dziesiątki. Tuż za przedziałem dla załogi mieścił się kolejny reaktor i silniki pojazdu, pchające go do przodu przez wypalony tunel. Całość była otoczona solidnym pancerzem odpornym zarówno na wysokie temperatury wytwarzane przez "wiertło" jak i tarcie spowodowane przez ruch w tunelu. Pojazd wyposażono we wbudowane repulsory, które umożliwiały poruszanie się w tunelu, wykorzystując siłę wytwarzaną przez silniki. "Kret" poprostu sunął tunelem.

Kettrel sprawdził już wszystkie systemy pojazdu i mruknął z zadowoleniem, odgarniając lok ciemnych włosów, który opadł mu na czoło.
- No "szefie", wszystko gotowe, można odpalić maszyne nawet teraz, choć chyba kapitan Vard rozdarłby mnie wtedy na strzępy.

Molodh zachichotał słysząc komentarz pod adresem Varda, który wyglądał na kogoś, kto dałby odciąc sobie nogę w zamian za pomyślność swojego statku. Przedsiębiorca zaraz jednak spoważniał, spojrzał na przyjaciela, chwilę zachował milczenie i wreszcie powiedział:

- Jed, uważaj tam na siebie, do końca życia plułbym sobie w brodę, gdyby po tym wszystkim przez co wspólnie przeszliśmy, teraz skończyłbyś na jakimś lodowym zadupiu jako ofiara pomurego spisku gubernatora Tamosa. Dopiero Twój ojciec miałby powód żeby mnie nienawidzić, nie dość , że sprowadziłem Cię na "Ciemną Stronę", wiodąc na wygnanie i ku przygodzie...Wymawiając słowo "przygoda" Molodh gorzko się uśmiechnął...to jeszcze teraz miałbyś przypłacić życiem prace dla mnie....

Ketrell spojrzał przed siebie na monitory pojazdu, zwiesił głowę i uśmiechnął się niewyraźnie

- Deren, wiesz, że przyłączyłem się do Ciebie z własnej woli, to była moja decyzja, nieważne co myśli o tym mój ojciec...Zresztą jemu nigdy nic nie pasowało, a w przeciwieństwie do Ciebie nigdy nie byłem dobrym materiałem na galaktycznego magnata przemysłu. Robię to co lubię i wierz mi, nie zamierzam dzisiaj zginąć tam na dole.

Molodh usmiechnął się słysząc słowa przyjaciela, klepnął go dłonią po opancerzonym ramieniu i wyskoczył z kabiny "kreta"

- Wracam na mostek, poinformuję senatora, że można przenieść pojazd na frachtowiec.

Ketrell został w kabinie "kreta" i wpatrywał się w rzędy danych pojawiające się na ekranach i holoprojektorach. Westchnął i cicho powiedział:

- Z pewnością nie zamierzam dzisiaj ginąć...

Tymczasem Molodh wrócił na mostek "Redemption" i ponownie zajął miejsce przy konsolecie komunikacji. Połączył się raz jeszcze z senatorem komunikując mu gotowość sprzętu:

- senatorze Iblis, moje urządzenie jest gotowe i sprzwdzone. Mój pilot czeka na przeniesienie sprzętu na pokład Actiona, w kabinie "kreta" czekają na was pancerze do pracy w ekstrelnych warunkach. Moi ludzie, którzy są z Panem mają własne bojowe, które są przystosowane do przebywania w niskich temperaturach. Prawdopodobnie nie będziecie mieli kontaktu z atmosferą planety, jednak warto się upewnić, że w razie konieczności opuszczeni "kreta" poza bazą będziecie mogli przeżyć na powierzchni...Oczywiście mam nadzieję, że do tego nie dojdzie...Cóż senatorze, wygląda na to, że możemy zaczynać!

Molodh opadł na fotel, spojrzał na planetę wokół, której orbitowały trzy corelliańskie statki. Miał nadzieję, że glob poniżej nie przyniesie im klęski.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Śro 21:11, 29 Mar 2006    Temat postu:

Na „Redemption” i frachtowcu zapanował gwar i harmider. Wszyscy przenosili co ważniejsze sprzęty do Actiona, który szykował się do desantu na Sacorię. Kret, sprzęt górniczy, skafandry były wnoszone i sprawdzane. Blastery, granaty i inna broń jak mogła być pomocna w skutecznej infiltracji obiektu. Po kilkunastu minutach jednak było już po wszystkim. Sprzęt i ludzie byli gotowi na każdą komendę Senatora Iblisa. Łącznie na Actionie było zebranych 23 ludzi senatorskich uzbrojonych w większości w karabiny, ale tez kilku w zwykłe blasteru. Jednak udało znaleźć się trzy jonowe karabiny i kilkanaście granatów EMP. Grupka była mnij liczna od droidów, ale zdecydowanie lepiej wyszkolona i zdeterminowana. Człowiek jak pokazywały dobitnie klony podczas trwającej wojny są zdecydowanie lepszymi maszynami do zabijania niż droidy, a to mył wielki plus na korzyść Molodha i Iblisa. Tym niemniej wszystko nadal było niepewne i opierało się na zaufaniu do osoby normalnie darzonej wielkim strachem. Istoty o nieznanym pochodzeniu, Mandalorianina, wściekłego wojownika, niszczyciela.

- Masz widzę grupkę 23 ludzi. Jak mówił twój towarzysz tylko 10 zmieści się do kreta, a reszta? Choć pomysł z przewierceniem jest znakomity, to nadal nie rozwiązaliśmy wszystkiego. Wysadzić będę mógł was za strefą oddziaływania tarczy termicznej, zakłócenia pozwolą mi na krótkie przyziemienie. A potem? 10 ludzi na ok. 100 droidów to dość mało. Musimy wykorzystać wszystkich by osiągnąć sukces. Sądzę jednak że to ty powinieneś zdecydować jak, to nie moi bracia by o nich decydować.

- Co do mego towarzysza to nie zdarzy się wybrudzić na czas, a to oznacza, że to również można wykorzystać. Zbroja. To wielki dyshonor pozbawiać Mandalorianina jego zbroi, ale w tym wypadku sądzę że on zrozumie.

Okręty się rozdzieliły „Redemption”, trochę oddalił się od Actiona, dając mu wolna rękę w locie na planetę. Manadlorianin usiadł w fotelu pilota i sprawdził czy wszystko gotowe.

- To ostatnia chwila na finalizacje planu. Trzeba zdecydować. Jaka ma być ma rola w środku, jak rola pozostałych 13 ludzi?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Sob 17:35, 01 Kwi 2006    Temat postu:

Frei Mornan stał obok senatora Iblisa i przysłuchiwał się jego rozmowie z obcym. Mandalorianin zwrócił uwagę na istotny fakt, dziesięć osób, nawet nieźle wyszkolonych to stosunkowo niewiele przeciwko potędze zgromadzonej na dole w bazie. Niemniej jednak oba plany można połączyć z pożytkiem dla całej misji!

- Panie senatorze, pozwoli Pan, że się wtrące. Xanresh ma rację co do oceny szans niewielkiej grupy infiltrującej z kreta. Niemniej jednak rezygnacja z wyprawy tą drogą też byłaby niemądra, daje nam ona element totalnego zaskoczenia, bo nikt nie spodziewa się zaawansowanego urządzenia górniczego przebijającego się pod ziemią ku centrum operacyjnemu bazy.

JEden z ludzi Mornana, Syke, w pełni podzielał punkt widzenia dowódcy, bowiem postanowił dorzucić swoje trzy grosze do dyskusji:

- Pan Mornan ma rację senatorze. W moim przekonaniu, za panów pozwoleniem, uważam, że powinniśmy wysłać dwie grupy uderzeniowe. Jedna skorzysta z urządzenia Pana Molodha, które ze sobą zabraliśmy i pod dowództwem pana senatora dotrze bezpośrednio do serca bazy, ja podejmuje się uczestnictwa w grupie, ktora razem z Mandalorianinem uderzy pierwotną trasą.

Mornan najwytraźniej nie był zadowolony z propozycji podwładnego:

- Wolałbym mieć zarówno Derricka jak i Syke przy sobie. Tutaj szef ochrony Molodh Ind. spojrzał znacząco na Syke i podjął wątek dalej:

- Niemniej jednak plan, który przedstawił nam Syke jest logiczny, dwie grupy wprowadzą zamieszanie w szeregi wroga. Jednak musimy działać szybko, każda z grup po podziale nie będzie liczna! Co pan na to senatorze? Trzeba jednak pamiętać, że celem kreta powinno być przedostanie się bezpośrednio do serca bazy - pomiesczenia kontrolnego, gdzie technicy pana senatora mogliby dobrać się do systemu zamozniszczenia bazy. Potem pozostaje nam połaczenie się z drugą grupą i oczekiwanie na wybawienie z rąk CorSecu, no chyba, że zdołamy wyłączyć roboty. Ale co jeżeli nie są sterowane zdalnie z centrum dowodzenia? Plan jest ryzykowny, ale może się udać, tym bardziej, że "kret" może skuteczni przebijać się przez kolejne poziomy bazy aż do centrum dowodzenia. Trudno go uszkodzić, bo jego pancerz zaprojektowano tak, żeby wytrzymał wysokie temperatury wytwarzane przez tarczę wiertła i tarcie. Xanresh, czy wiesz gdzie jest centrum dowodzenia?

Dla lepszego uświadomienia jak wyglądają Mornan, Derrick, Syke i Ketrell w zbrojach zamieszczam obrazek. Przedstawiona zbroja posiada ruchoma osłonę na twarz wykonaną z niezwykle twardego kryształu pancernego. Sam hełm jest wyposażony w szereg czujników, wyświetlaczy i system podtrzymywania życia. Zapas powietrza, generator tarczy osobistej i małe repulsory są umieszczone na plecach pancerza w specjalnym "plecaku". Sam pancerz wyposażony jest w system pochłaniania energii co umożliwia jego posiadaczowi przetrwanie nawet silnego ostrzału. Przechwycona energia kierowana jest do systemów pancerza (akumulatory tarczy, repulsory, system podtrzymywani życia). Ten model pancerza, ze względu na zaawansowanie i wysoki stopień nasycenia nowoczesnymi technologiami jest stosunkowo drogi.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Deren Molodh dnia Pon 12:48, 03 Kwi 2006, w całości zmieniany 2 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Nie 13:25, 02 Kwi 2006    Temat postu:

Iblis zamyślił się. Po krótkim namyśle stwierdził:
-Dzielimy się na dwie grupy.Pilot, ja, pan Mornan, pan Derrick i siedmiu moich ludzi pojedziemy kretem i spróbujemy dotrzeć do centrum dowodzenia, aby tam zdezaktywować system autozniszczenia bazy. Pozostali z panem Syke'em i Xanreshem spróbują wylądować i narobić jak najwięcej zamieszczania, żeby odciągnać od nas uwagę.
Davin, ściągnij zbroję z tego Mandalorianina i rpzebierz się w nią. Jesteś podobnego wzrostu, powinieneś pasować..


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Wto 21:15, 04 Kwi 2006    Temat postu:

Xanresh wyświetlił holograficzny obraz kompleksu sterowanie. Był położony w strefie trzeciej kompleksu dokładnie po środku, zarówno co do poziomu jak i pionu. Tunele, którymi będzie się poruszać druga grupa, wychodziły w podziemiach trzeciej strefy, w podobnym miejscu przebije się kret. Tym niemniej Iblis i Molodh mieli bardzo solidny plan, który mógł się jak najbardziej powieść. Nie czekając wszyscy zaczęli zajmować swoje pozycje. Davin przebrał się w zbroje więźnia, a Mandalorianin zabrał się za pilotowanie. Podczas podchodzenia do planety wysłał kody w kierunku bazy, oczywiście nikt nie odpowiedział. Planeta była tak samo martwa, na jaką wyglądała.

Frachtowiec był zmodyfikowany również co do możliwości lotu w atmosferze, albo Xanresh miał fenomenalne umiejętności pilotażowe, w zasadzie biorąc pod uwagę to, że jest Mandalorianinem, pewne były obie opcje. Lecąc tuż nad wierzchołkami gór lodowych, którymi była przykryta planeta, Xanresh stopniowo zmniejszał prędkość. Nie chciał by ktokolwiek w bazie nabrał jakiś większych podejrzeń, w to że byli obserwowani pilot nie miał wątpliwości. Napięcie rosło, wszyscy byli już na swoich miejscach. Kret był uruchomiony a załoga w środku. Każdy był obłożony tyloma granatami ile znalazł, karabiny, balstery, wszystko mogło się przydać. W bazie czekały silniejsze siły i… w zasadzie wszystko mogło się zdarzyć. Ironią było, że powodzenie misji w dużej mierze zależało od byłego wroga, ponieważ on i Davin jako jedyni mogli, na czas otworzyć grodzie tuneli ściekowych do następnych stref bazy.

W końcu chowając się za dużą górą, która jak mówił Xanresh powinna zamaskować na chwilę Actiona, statek znieruchomiał tylko metr nad lodem. Nie czekając obie grupy wyskoczyły a frachtowiec natychmiast się poderwał. Szybkość miała znaczenie decydujące. Baza w wyniku najmniejszego podejrzenia mogła dokonać autodestrukcji.

Na zewnątrz zapewne było nieznośnie zimno, ale na szczęście ludzie byli w skafandrach, które przywiózł ze sobą Deren Molodh. Grupa druga skinięciami głów i rąk życzyła powodzenia pierwszej i ruszyła pieszo do wlotu tunelu ściekowego, kilometr na wschód. Tymczasem pilot kreta wymamrotawszy tylko „Ruszamy” skierował maszynę w dół, wbijając się w ziemię. Pojazd rył lód niemiłosiernie. Zgrzyt stali jaki był słyszalny wewnątrz aż ogłuszał i zdawało się, że w każdej chwili poszycie potężnego górniczego Krata pęknie, zasypując wszystkich wewnątrz lodem i zapewne przynosząc im powolną śmierć. Tym niemniej, pomimo straszliwego dźwięku tarcia, zadowolony pilot tylko podśpiewywał, jakby sam nie słyszał nic poza naturalna ciszą.

Ciężko określić ile trwało rycie i jak głęboko zszedł kret, tym niemniej z pewnością grupa zbliżała się do celu, jak szło pozostałym? Nikt tak naprawdę nie mógł powiedzieć. Komunikacja była nie tylko niebezpieczna, ponieważ łatwo mogła być przechwycona przez czujniki bazy, ale zarówno przez głębokość niemal niemożliwa.

Tymczasem na orbicie oba pozostałe statki orbitowały. Nikt nie śmiał robić jakichkolwiek większych ruchów. Z tego co wspominał Xanresh, opowie w bazie, że oba statki zostały opanowane przez Mandalorian, którzy nie zostawili żadnych ocalałych. Pozostali członkowie frachtowca zostali na orbicie w celu pilnowania zdobyczy. Tak brzmiała historyjka, którą Mandalorianin miał nadzieje ludzie wewnątrz bazy połkną niczym przynętę.

Deren Molodh był na pokładzie „Redemption”. Stojąc na mostku mógł widzieć jak nagle Ven zaczął być strasznie niespokojny. Minęło coś koło godziny od wyruszenia obu grup. Jak na razie wszystko było ciche i spokojne, choć lekko nerwowe. Niepokój Vena udowadniał, że ta sielanka dobiegła końca.

- Cholera wykrywam statki wychodzące z hiperprzestrzeni! Cholera to… CorSek!

Nagle tuż niedaleko „Redemption” wyskoczyły trzy okręty: Jeden Corerliański gunship i dwa bojowe okręty typu Consular. Kawaleria przybyła, teraz na dole wiedzieli, że cos się świeci. W komunikatorze zabrzmiał głos znajomego oficera:

- Tutaj, komandor Saez z CorSeku, „Redemption”, „Emerald Dawn” zgłoście się. Przybyliśmy zgodnie z prośbą. Odbiór.

Na dole w końcu dźwięk jaki wydawał kret ryjąc przez lód zmieniał się na inny, na… bardziej metaliczny. Chwile później maszyna przebiła się do jakiegoś pomieszczenia. Zza opancerzonego kokpitu widać było duże oświetlone pomieszczenie, pełne różnego rodzaju kabli, cylindrów z buchającą parą i różnego rodzaju sprzętu i terminali. Zdaje się że kret wyskoczył w części technicznej bazy. Na szczęście kawałku gdzie nie było nikogo kto mógłby zawiadomić o intruzach. Przy odrobinie szczęścia mieli szansę że nikt nie słyszał „włamania”. Ludzie zaczęli błyskawicznie wyskakiwać na zewnątrz, było ciepło, parno, ale odpowiednio dla ludzi. Grupka zabezpieczyła miejsce „lądownia” i czekała na rozkazy Iblisa. Nim jednak senator zdarzył wyjść nagle… Wszędzie pociemniało i zapaliły się czerwone światła, w wewnętrznym interkomie bazy odezwał się robotyczny głos.:

„Uwaga, uwaga, rozpoczęto procedurę autodestrukcji. Blokada Stref. Wykryto intruzów na orbicie. Procedura zakończy się za 9 minut 23 sekundy. Uwaga, uwaga…”


Zza jednych kabli wybiegł człowiek ubrany w zbroję Mandaloriańską, omal nie zarobił kilku strzałów, ale szybko wznosząc ręce do góry zdjął hełm. Był to Davin, zdyszany i przestraszony.

- Senatorze. Kurcze Mandalorianin się mylił. Jest tu niemal dwa razy więcej droidów. Pierwsza grupa uderzyła kilka minut temu. I teraz razem z Xanreshem są przyparci do ziemi kilkadziesiąt metrów stad i dwa poziomy wyżej. Połowa tej hołoty ruszyła za nimi. My niestety mamy kilka dużych blokad, prowadzących na wyższe poziomy, a musimy ich przejść jeszcze 6 by dotrzeć do miejsca gdzie jest centrum.

Teraz to był istny wyścig z czasem.

[off] Możecie sobie troszeczkę pogodmodingować. Zwłaszcza ty Iblis. Możesz napisać o walkach. Powiedzmy 3-4 poziomy kompleksu. Wink [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Śro 9:06, 05 Kwi 2006    Temat postu:

Ketrell słysząc meldunek Davina zareagował błyskawicznie:

-Senatorze, musimy jak najszybciej wyłączyć autodestrukcję! Wsiadajmy do kreta i przebijmy się na właściwy poziom! Maszyna z łatwością przebije się na górę, znam jej możliwości.

Chwile potem Ketrella poparł dowódca ochrony Molodha. Jego głos był nieco zniekształcony przez głośnik zamontowany w jego hełmie:

- Mówiłem już o tym senatorowi Jed, ale masz rację, nie możemy czekać. W obliczu oporu, który możemy spotkać w centrum dowodzenia odradzałbym dalszy podział naszej grupy. Zespół Xanresha i Derricka musi wytrzymać!

Tymczasem niedaleko walka rozgorzała na dobre. Oddział dywersyjny prowadzony przez Mandalorianina i Derricka cofał się przed napierającymi droidami. Nie oznaczało to jednak, że automaty nie ponosiły strat, trasa przejścia Corellian usłana była pozostałościami zniszczonych robotów. Przód grupy był prowadzony przez Xanresha, a w ariergardzie szedł Derrick. Ostrzeliwując się z karabinu blasterowego Derrick wycofał sę za zakręt korytarza przygotowując kilka granatów plazmowych, które po chwili rzucił zza rogu w grupę ścigających ich droidów:

- Uwaga, granaty!

Derrick mimo osobistej tarczy i bezpiecznej ochrony jaką dawała mu zbroja sam schował we wnęce ściany. Nie pozostał jednak bezczynny w oczekiwaniu na detonację granatów plazmowych. Corelliański ochroniarz nastawiał właśnie dosyć silną minę, którą po chwili zamontował tuż przy złączeniu ściany z podłogą korytarza. Czujnik ciepła i ruchu detonuje potężny ładunek wybuchowy posyłając w niebyt kolejne kilka dziesiątek robotów i być może powstrzymując pościg. Sekundy później rozlgegł się huk wybuchu granatów. Sekcja podziemi w której się znajdowali lekko się zatrzęsła a światła w korytarzu zamigotały, zgasły, aby po chwili powrócić. Pościg na chwilę ustał, jednak Derrick był pewien, że to tylko chwilowe wytchnienie. Grupa podjęła na nowo wędrówkę. Derrick wucofał się z tyłów przekazując czuwanie nad porządkiem odwrotu jednemu z ludzi senatora. Sam dotarł na przód kolumny, do Xanresha, któremu powiedział o minie:

- Założyłem ładunek, jeżeli Twoi byli koledzy zechcą nadal nam się naprzykrzać będą zbierać swoje mechaniczne bebechy po całej bazie. Ale właściwie nasza sytuacja jest cholernie niedobra. Uruchomiono system samozniszczenia, mam nadzieje, że druga grupa wyłącza właśnie ten pieprzony system!

W czasie w którym pod powierzchnią na planety trwała walka na orbicie Molodh i kapitan Vard zyskali przedwczesne towarzystwo CorSecu. W chwili kiedy okręty policji wyskoczyły z nadprzestrzeni obie grupy na dole mogły zapomnieć o elemencie zaskoczenia. Molodh wybrał częstotliwość okrętu komandora Saeza. Po kilku sekundach na holograficznym wyświetlaczu pojawiła się jego postać:

- Do licha Saez musiałeś się tak spieszyć? Na dole są nasi ludzie, oby udało im się wyłączyć system samozniszczenia, inaczej zobaczymy z orbity niezły wybuch!

Odpowiedź CorSecu była natychmiastowa:

- Molodh, tutaj Saez, do licha coście sobie myśleli wysyłając tam kogokolwiek?! TO robota dla nas a nie dla cywili, którym zachciało się grać bohaterów!

- Nie zaperzaj się tak komandorze, decyzję podjął sam senator Bel Iblis, a i powody były solidne. Wspomniany przeze mnie system samozniszczenia włączył się właśnie dlatego, że na orbicie pojawiły się wasze statki.

- Wiedziałeś o tym i mimo to nic mi nie powiedziałeś o tej pułapce?!

- Oczywiście Saez, że nie wiedziałem, to nowe informacje, teraz chyba nie pozostaje nam nic innego jak czekać na orbicie, albo podjać ostrzał bazy, co może dać tym na dole troche czasu.

Tutaj wtrącił się kapitan Vard:

- Tak panie Molodh, ale jednocześnie możemy uszkodzić bazę, co z kolei może doprowadzić do jej zniszczenia i efekt będzie taki sam jak gdyby detonacja systemu autodestrukcji miała miejsce już teraz.

Holograficzny Saez spojrzał na kapitana senatorskiej korwety i powiedział:

- Kapitan ma rację, lepiej poczekać, przecież roboty nie zaczną nas ostrzeliwać z broni ręcznej! NIe odciążymy ich w ten sposób.


Siedzący przy konsoli komunikacji oficer odwrócił się do kapitana i zameldował:

- Panie kapitanie, senator i jego grupa przedostali się do bazy, grupa druga podjęła walkę z przeważającymi siłami wroga, wycofują się w kierunku senatora.

Molodh krótko podsumował doniesienie członka załogi kapitana Varda:

- Zatem pozostaje nam czekać! Oby zdołali wyłączyć asutodestrukcję, wtedy włączymy się do walki. Saez w chwili w której dostaniemy meldunek o deaktywacji samozniszczenia zejdziesz na dół ze swoimi ludźmi! Jednocześnie biznesmen pomyślał: Jered, Frei, do licha
wyłączcie tą autodestrukcję, inaczej będę miał mnóstwo kłopotów...


- Nie będziesz mi rozkazywał Molodh, ale masz rację, nie będziemy siedzieć z załozonymi rękami! Zaraz zaczniemy wchodzić w atmosferęm jak może się orientujesz ten manewr trwa.- Oficer po chwili dodał już spokojniejszym głosem:
-Chcę wierzyć, że były powody dla których na nas nie poczekaliściel, jesteś rozsądnym facetem Molodh, nie mówiąc już o senatorze Iblisie...mam nadzieje, że Ci na dole nie zginą.

Kapitan Vard potarł ręką brodę, spojrzał na monitory diagnostyczne, które nieustannie wskazywały na poważne uszkodzenia poszycia korwety. Cholerni Mandalorianie...mój okręt.... Myśli kapitana senatorskiej jednostki z pewnością nie były przychylne tajemniczym wojownikom, jednak mimo złości na napastników przedmiot wypowiedzi Varda był inny:

-Panie komandorze strasznie żałuję, ale chyba nie jesteśmy w stanie zapewnić wam osłony. Jak pan widzi mamy liczne uszkodzenia, obawiam się, że wejście w atmosferę mogłoby nam tylko zaszkodzić! Jak mi sie wydaje w podobnym stanie jest krążownik pana Molodha.

Przedsiębiorca rozmawiał właśnie na innym kanale Alannah Mansell, która dowodziła jego okrętem. Wyraz twarzy Molodha nie wskazywał na to, żeby wieści, które otrzymał były pomyślne.

- Obawiam się, że kapitan Vard ma rację komandorze Saez. "Emerald Dawn" właśnie doświadczył kilku wycieków i niewielkiego pożaru w przedziale przetwarzania powietrza i wody. Mój krążownik musi wracać na Corellię.

Saez najwyraźniej nie był zadowolony z takiego obrotu sytuacji:

- Ech, nieźle wam dokopali, widzę jednak, że nie ma innego wyjścia. Niech wracają, ale nie życzę sobie, żeby ktokolwiek z załogi opuszczał planetę zanim ich nie przesłucham! CorSec zostanie zawiadomiony o przybyciu twojego okrętu Molodh. Mam nadzieję, że masz jakiś ustronny dok, jestem pewien, że dziennikarze obsiądą twój krążownik, tak szybko jak tylko dowiedzą się, że wrócił udzkodzony!

Molodh, który właśnie zastanawiał się czy zaangażowanie w cokolwiek co ma związek z polityką nie było błędem, najwyraźniej wytrącony z przmyśleń odpowiedział policjantowi:

- Cóż komandorze, już o tym pomyślałem. "Emerald Dawn" nie zatrzyma się na orobicie. Mansell dostała polecenie lądowania w naszej bazie magazynowej pod Coronet. Tam przeprowadzimy remont. Zanim jednak moi ludzie odlecą do domu, zostawią nam mały prezent. Mam na "Emeraldzie" małą sondę, zamierzaliśmy ją wykorzystać po waszym przylocie w celu zwiadu przed atakiem na bazę. Teraz sie przyda. Chyba nie chcecie nadziać się na poważny ostrzał przeciwlotniczy. Proponuję żebyście pozwolili wybrać nam właściwą drogę podejścia do bazy.

- Zgadzam się, kieruj sondą, jednak chcę dostawać wszystkie obrazy na pokład mojego gunshipa. Zaczynamy schodzenie w atmosferę. Zegar tyka!

Komandor Saez chwilę później rozłączył się. Chwilę później grupa uderzeniowa CorSecu zniknęła w atmosferze planety, poprzedzana przez niewielką sondę, sterowaną z korwety senatora Iblisa. "Emerald Dawn" po krótkich przygotowaniach zniknął w nadprzestrzeni. Molodh, Vard i resztga załogantów mostka nie miała wyboru i czekała na rozwój wypadków na dole. Corelliański przedsiębiorca obserował napływające jednocześnie do korwety i okrętu komandora Saeza obrazy z lodowej planety. Wkrótce na ekranach pojawiła się baza w której właśnie trwała walka na śmierć i życie. Kapitan Vard wpatrujący się w ekran wskazał kilka sektorów bazy, gdzie sonda nie wykryła artylerii przeciwlotniczej, wskazane miejsca były chyba też najwrażliwsze na atak. Chodziło o wymienniki ciepła, sekcje anten komunikacyjnych czy wyloty tuneli klimatyzacji:

- Proszę spojrzeć Molodh. Tutaj, tutaj i tutaj. Kapitan wskazał kolejne wrażliwe punkty obrony. Ta przeprawa nie będzie łatwa. Jeżeli nasi ludzie wraz z samozniszczeniem nie wyłączą robotów i obrony bazy, to nawet CorSec może mieć kłopot. Ale jeżeli podejdą z północnego wschodu będzie im łatwiej. Tam obrona jest najsłabsza.

Saez, który ponownie połączył się z "Redemption" ze zrozumieniem kiwnął głową, zmrużył oczy wpatrując się w przekazywane obrazy i powiedział:

- Zdaje się, że ma pan rację kapitanie. Chyba nie warto sprawdzać pozostałych opcji. Mimo to jak pan powiedział - to nie będzie łątwe, widziałem kilka wyrzutni pocisków. Sądze jednak, że damy radę.

Molodh zerknął z lekkim sceptycyzmem na Saeza:

- Obyś miał rację....


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Wto 17:30, 11 Kwi 2006    Temat postu:

Bel Iblis wysłuchał meldunku Davina i jego rozmowy z pilotem. Zmarszczył czoło. Nie podobało mu się to co słyszał, a głos, odliczajacy z chłodną precyzją czas który pzoostał im do końca zycia nie skłaniał go do zbyt długch refleksji. Trzeba było działać jak najszybciej.
-Davin, do kreta. Spróbujemy się przebić wyżej.-ochroniarz natychmiast wykonał polecenie. Po chwili kret uniósł się na repulsorach i skierował swój dziób w sufit. Wiertło zaczęło się kręcić, a emitery ciepła zaczęły emitować energię. Ruszyli, dziób wgryzł się w stal, siedzący obok pilota senator mógł obserwować miliony iskier i rozgrzane do czerwoności krople durastali lecące na wszystkie strony. Po chwili do tej gamy kolorów dołączyły jeszcze czerwone smugi lecące z góry i odbijające się od pojazdu. Bel Iblis zdziwiony tym zjawiskiem przyjrzał się im dokładniej. Po chwili zidentyfikował w nich strzały z blastera. W tym właśnie momencie kret przebył się przez sufit i znalazł się na wyższym poziomie. Tutaj okazało się kto strzelał. Najwyraźniej przebili si.ę w miejscu, w którym droidy urządziły blokadę poziomu. Pilot zakręcił starem i częśc maszyn po prostu roztopiła się po spotkaniu z wiertłem. Reszta została zmiażdżona pancernym cielskiem maszyny.
-Imponujące..-mruknął senator-Nie rozważaliście kiedyś sprzedawania tego w roli czołgu..?-zapytał półżartem, kiedy pojazd po szybkim rozprawieniu się z przeciwnikami zaczął przegryzać się na kolejny poziom.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Misja Dyplomatyczna - Corellia
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 7 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group