FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Misja Dyplomatyczna - Corellia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Misja Dyplomatyczna - Corellia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Sob 16:01, 15 Paź 2005    Temat postu:

Bel Iblis skinął głową i odebrał od najemnika kufel. Sączył ale powoli, po brandy któe wypił u Sonii wolał nie przesadzać z alkoholem. Przez chwilę milczał obserwując Dexa. Cóż, z ciekawymi ludźmi się Sonia zadaje.. Bardzo ciekawymi..
-Interesuje mnie kilka spraw, o których takis tary najemnik jak ty moze wiedzieć. Otóż drczy mnie jedno pytanie.. Co się dzieje w tym systemie? Dlaczego Tamos jest aż tak przeciwny wojnie, co się stało z Ka'lą po tajemniczej wizycie Tamosa..


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Saesee Tiin
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Iktotch

 Post Wysłany: Śro 14:05, 19 Paź 2005    Temat postu:

Kiedy Tiin kosztował brandy Corelianin zapytał:
- Senator mówi, że ma jeszcze jakąś sprawę do załatwienia i prosi byśmy byli za godzinę przy wejciu do kompani CEC, to stosunkowo niedaleko, możemy jeszcze tu trochę zostać Mistrzu.

Tiin czekał na pytanie Corra. Nieuniknione pytanie.
W końcu ono nadeszło.

- Mistrzu mam jeszcze jedno pytanie, odnośnie mojej córki, w zasadzie to dwa pytania. Czy ta próba, może w jakiś sposób być niebezpieczna lub niemiła dla Nali? I czy...co się stanie z Nali, jak zostanie zabrana do Zakonu, jak ona tam będzie żyła, czy bedzie do nas przyjeżdżać, miała tam przyjaciół?

- Sprawdzenie poziomu midichlorianów nie stanowi zagrożenia, jest to po prostu pobranie krwi. A jeśli Nali zostanie zabrana... Najprawdopodobniej nigdy się już nie spotkacie. Rycerzom Jedi zabronione jest przywiązanie. I prawdę mówiąc... W tych czasach na twoim miejscu nie dawałbym córki do Zakonu. Podczas tej wojny zginie wielu Jedi. Ich uczniów także. Kto może wykluczyć atak na stolicę? Jeśli potęga Sepratystów wzrośnie, są zdolni do tego. A wtedy Świątynia Jedi na pewno będzie jednym z ih celów. Choć z drugiej strony Corelia też może zostać zaatakowana. Nigdzie nie można teraz czuć się bezpiecznie...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pią 16:13, 21 Paź 2005    Temat postu:

Najemnik spojrzał na Iblisa rozbawiony. Wziął duży łyk trunku i powiedział spokojnym głosem:
- Senatorze miałem pana za...bardziej bystrego. Tamos jest przeciwny wojnie...bo ty jesteś za nią. Tamos rywalizuje z tobą od zawsze i zawsze będzie starał się być ci przeciwny. W polityce zawsze będzie walczyć z twoimi pomysłąmi. Ponadto to, że teraz sondarze wskazują 60% poparcie dla wojny, niech cię senatorze nie zwodzą. Nadal Corellianie kochają swoją niezależność i...spokój. I wielu nadal jest przeciw wojnie, zwłąszcza duża grupa ludzi...bardziej swawolnych i wolnych niż stoczniowcy. Ponadto twoje poparcie dla wojny nie pomaga Tamosowi w utrzymaniu stołka, już niedługo wybory i tego się Tamos obawia. Dlatego będzie walczyłz twoim pomysłem.

- Co do spotkania. Hmm ciężko mi popwiedzieć co powiedziałi zrobił Tamos na Selonii. Ale, hmm... czy myslał pan kiedyś o wakacjach na najdalszej niezamieszkałej planecie naszego Systemu. Niech się pan wybierze i to wkrótce na mroźną Soronię. Słyszałem, że na północnej półkuli są piękne i...ciekawe zjawiska świetlne.


Najemnik spojrzałsię tajmiczo na senatora i wstał mówiać.
- Nic więcej nie wiem, musisz już iść senatorz, nie chcę by widziano nas razem.

******

Corr analizował słowa tiina. popijał swój trunek i myślał. Dopiero po dłuższech chwili spowerotem spojrzał się na Mistrza Jedi.
- Rozumiem Mistrzu Tiin, rozmumiem, ale...ale nadal jestem nepewny co do mej córki. Boję się co z nia może zrobic ta umiejętność. Do czego ja to wszystko doprowadzi. Już teraz niektórzy sąsiedzi patrzą na moja córkę jak na dziwadło. Niewiem jak, ale dowiedzieli się o tym dziwnym pikniku i..i teraz Nalii ma tylko nas. Nie ma już przyjaciół i boję się, że może być jeszcze gorzej. Jest jakaś rada na to, na tych ludzi?... Przepraszam mistrzu, wiem, że nie możesz nic począć na przesądy i niewiedzę ludzi. Poprostu martwię sie o przyszłość mej córki, zastanawiam się nawet nad opuszczeniem Corelli, jeżeli sytuacja bedzie się pogarszać.

Corr dopił trunek i wstając powiedział dalej:
- Powinniśmy już iść na spotkanie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Pon 22:23, 24 Paź 2005    Temat postu:

-Do widzenia...-odparł Bel Iblis i wrócił na statek. Lecąc w kierunku biora CEC gdzie umówił się z Correm i Mistrzem Tiinem rozważał swoje plany. Soronia zdecydowanie wymagała odwiedzin. Tyle, że wymgała ich także Selonia. A na Seloni, jako postac szeroko znana Senator nie miał szans na odkrycie czegokowliek. Natomiast Jedi to coś całkowicie innego. Trzeba będzie przekonać Mistrza Tiina o konieczności zbadania sprawy Seloni, natomiast sam Iblis, z Correm wyruszy na Soronię. Tyle, ze będzie im potrzebny arktyczny ekwipunek, ale to już mały problem. W siedzibie CEC pewnie coś się znajdzie..

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Czw 17:49, 27 Paź 2005    Temat postu:

Gramowi podróż do CEC nie zajęła długo. W siedzibie od razu zaproszono go do pokoju, gdzie pracował przedstawiciel CEC i przyjaciel Ibisa: Toram Mass. Już na wejściu Toram, podał Ibisowi kieliszek kieliszek Corelliańkim brandy, ulubionym napojem Mass’a.
- Pewno jesteś spragiony. Siadaj i mów, czego potrzebujesz, założę się, że nie trafiłeś do CEC, tak przypadkiem.

Toram uśmiechnął się szeroko i wzniósł kieliszek kieliszek toaście, po czym jednym haustem go opróżnił i nalał sobie następny.
- Ciężko było w Radzi dzisiaj, ale, lepiej niż myślałem. Jest duża szansa by się udało wciągnąć system corelliański do wojny. Ale trzeba się spieszyć, czas czuje ze nie działa na naszą korzyść. Tamos, ma coś w zanadrzu i jest to bomba, istna bomba, boję się by nie wybuchła za wcześnie. Powiedz, jaki masz plan działań, kogo spróbujesz wykruszyć z ich szeregów?

W tym momencie komunikator Massa, zapikał i przyjaciel Ibisa szybko odebrał połaczenie.
- Panie Mass, dwóch gości, szuka senatora ibisa, nazywają się Tiin i Corr.
Mass spojrzał na Ibisa i szybko odpowiedział:
- Wpuść ich.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Czw 20:42, 27 Paź 2005    Temat postu:

Bel Iblis przez chwilę delektował się trunkiem i nie odpowiadał na pytanie. Po kilkunastu sekundach odłożył szklankę, spojrzał uważnie w oczy Massowi i powiedział:
-Drall i Selonianka. Dralla będzie trudno przekonać, ale to możliwe. Selonianka zaś.. Cóż, to już całkiem inna kwestia. Taoms jakiś czas temu był na Selonii, wtedy coś się stało. Nie wiem jak on ją kontroluje, niepokoi mnie to, że jej zachowanie wyklucza zwykły szantaż. Tu dzieje się coś na prawdę niedobrego. I to mi się zdecydowanie nie podoba. W tej chwili mam zamiar wybrać się na ten kawał lodu, na dalszej orbicie Correla. Z dość dobrego źrodła wiem, ze tam dzieje cię coś, co pomoże mi zrozumieć cały ten burdel. Do ciebie zaś mam małą prośbę. Jak myślisz, zdołalibyscie wybudować na próbę jedno takie cudo?-Bel Iblis przekazał przyjacielowi datapad z planami technicznymi fredaty Rancor otrzymanymi od Rhadego na pewien czas rpzed wylotem.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Nie 12:54, 30 Paź 2005    Temat postu:

Mass spojrzał zaskoczony na przyjaciela.
- Soronia? Lecisz na Soronię? Co tam szukasz? Co tam Tamos może szukać? Cóż będzie ci potrzebny sprzęt, wiec wydaje mi się, że nie bez przyczyny pojawiłeś się tutaj.
Mass uśmiechnął się szeroko i wziął spory łyk trunku. Po czym wziął materiały, jakie podał mu Ibis i zaczął się im przyglądać uważnie.

Mass można by powiedzieć wertował „kartki” na datapadzie i przyglądną się planom. Co chwilę wydawał z siebie odgłosy w postaci: „Hmm”, „Aha” „mhm”…Dopiero po dłuższej chwili skończył i powiedział do Ibisa:
- Jasne, że się da, daj nam powiedzmy 30 dni, a będzie gotowy prototyp, zazwyczaj to trwa dłużej, ale…wiem że zależy ci na szybkości i …mi zresztą też.
Niezłe plany, dość zaawansowane. Taka jednostka może nie jest jednostka do walk ze statkami głównymi, ale będziecie mieli bezpieczne szlaki, a ponadto są doskonałe do zaskakujących ataków na słabiej bronione placówki. Hmm, naprawdę niezła maszyna, bardzo się przyda Republice. I nie mówię tego, bo my mamy to budować, po prostu, koleś który to zaprojektował, wiedział czego potrzeba do wygrania tej wojny, poza statkami głównymi.


Toram dolał Ibisowi jeszcze trunku i spytał się odkładając datapad na biurko:
- Co będziesz potrzebował na Stornię i co chcesz tam znaleźć?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Czw 18:52, 03 Lis 2005    Temat postu:

-Cóż, szczerze mówiąc to sam nie wiem co mogę tam znaleźć. Dlatego też wolę być przygotowany na każdą ewentualność. Dlatego też prisłbym cię o trzy zestawy pzowalajace przetrwać w niskich temperaturach. Jeden dla Nautolianina, dwa dla ludzi.. I cokolwiek co może się przydać.. Na rpawde nie za bardzo się an tym znam..

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pon 15:08, 07 Lis 2005    Temat postu:

[off]Póki Tiin nie wróci robie z niego BNa. [/off]

Mass pokiwał głową ze zdziwienia, podszedł do okna, za którym był wspaniały widok na Coronet. Milczał przez kilka minut, rozmyślając. Dopiero po dłuższej chwili obrócił się powrotem w kierunku Ibisa.
- Załatwione, będziesz miał te skafandry, dam ci też specjalny pojazd do poruszania się po zmarzlinach i kilka innych przydatnych rzeczy do…obserwacji. Wszystko będzie w pojeździe, jest niewielki, więc zmieści się na pokład „Redemption”. Ale ciekaw jestem kto to ten Nautolianin. Ale nie musisz odpowiadać. Poczekaj chwilkę, a wszystko załatwię.

Mass chwycił za komunikator i zaczął rozmawiać. W tym momencie do pomieszczenia wszedł Corr i Mistrz Tiin. Corr już na progu powiedział szybkim i podnieconym głosem.
- Syn Tamowa został porwany z centrum handlowego „Galeria Coronetu”! Kilku ludzi podając się za funkcjonariuszy CorSeku porwało chłopaka. Tamos jest przerażony i wściekły. Postawił cały CorSek na nogi i sprawę odzyskania jego jedynego dziecka jest dla nich teraz priorytetem. Są kompletnie sprzeczne informacje, niektórzy mówią o Separatystach inni o senatorach. Prawdopodobnie dzieciak nadal jest na powierzchni, ale nic nie wiadomo o porywaczach i czego chcą.

W tym momencie Mass skończył rozmowę.
- Wszystko gotowe. Niezła sprawa z tym dzieciakiem, właśnie się zaczęła istna burza nad Corellią.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brasidas dnia Pon 21:41, 07 Lis 2005, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Saesee Tiin
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Iktotch

 Post Wysłany: Pon 20:48, 07 Lis 2005    Temat postu:

[off] Po przerwie do gry wraca Master Tiin. Strzeżcie się, Separatyści XD [/off]
- - Sprawa się teraz trochę skomplikowała. Ale nadal musimy skończyć to co zaczęliśmy - rzekł Tiin - senatorze - trzeba wykorzystać zamieszanie. Podjąłeś już decyzje w sprawach Dralla i Selonianki? Czy masz jakiś plan co do dalszych działań?

Po tych słowach Jedi zamilkł, czekając na odpowiedź Corelianina.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Pon 21:44, 07 Lis 2005    Temat postu:

-Wybieramy się na Soronię Mistrzu..-Bel Iblis momentalnie spostrzegł gaf iz wrócił się do Massa:
-Mój błąd. Zapomnaiłem was sobię przedstawić..Toramie, to jest Mistrz Jedi Saesee Tiin, Corra zapewne znasz.. Mistrzu to jest Toram Mass, szef CEC, mój długoletni przyjaciel..
A właśnie.. Ciekawi mnie to porwanie.. Zastanawiam się, czy zamiast lecieć ze mną na Soronie i szukać czegoś, o czym nic nie wiemy, nie wolałby pan zostac tutaj i prześledzić to porwanie. Obie sprawy są ważne.. Decyzja należy do pana..


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Saesee Tiin
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Iktotch

 Post Wysłany: Pią 20:30, 11 Lis 2005    Temat postu:

To pan decyduje - Tiin uśmiechnął się - ja jestem tylko ochroniarzem.

Saesee nie miał pojęcia co robić. Czuł się skołowany w tych wszystkich politycznych aferach. Z chęcią usiadłby gdzieś i odpoczął w spokoju...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Pon 11:38, 14 Lis 2005    Temat postu:

Toram skłonił się Jedi.
- Miło poznać Mistrzu Tiin, to zaszczyt. Nigdy nie miałem do czynienia z Jedi, a już na pewno nie z Mistrzem i jak rozumiem chyba członkiem Rady.
W tym momencie komlink Torami zapikał znowu. Mass odebrał połączenie i wysłuchawszy wiadomości zwrócił się do gości:
- Przepraszam na chwilę będę za pięć minut.

Przedstawiciel CEC wyszedł z pokoju na dobre dziesięć minut, podczas których Jedi i senator rozmawiali o przyszłej wyprawie na Soronię i porwaniu młodego syna gubernatora Tamowa.
Kiedy Mass wrócił twarz miał dość zszokowaną i zatroskaną. Podszedł do swojego biurka i włożył datakartę mówiąc szybko:

- Właśnie dostałem…cynk, od znajomego CorSeku. Gliniarze zrobili sztab operacyjny w domu Tamosa, w związku z porwaniem jego dzieciaka. Czekali na wezwanie do okupu, które przyszło kilka minut temu, nie uwierzycie, gdy wam to puszczę.
Mass wcisnął odtwarzanie wiadomości, którą zagrali porywacze, po chwili dało się słyszeć zmodyfikowany elektronicznie głos:

„Czcigodny gubernatorze Tamos. Pański syn jest bezpieczny i czuje się dobrze. Zajmujemy się nim jak przystało na kogoś, kto może mieć wpływ na przyszłość całej Corelli...Pyta się pan w jaki sposób? Otóż jesteśmy grupą zatroskanych obywateli, którym leży na sercu dobro naszej planety i jej los w trwającej wojnie. Mamy nadzieję, że pan dostrzeże, tak jak my pewne wady w rozumowaniu izolacjonistów, próbujących uciec od odpowiedzialności i zdradzić Republikę. W następnym głosowaniu zagłosuje pan za przyłączeniem się Corelli do wojny. Jeśli nie, pański syn trafi do panteonu izolacjonistów jako pierwszy męczennik...”

Mass przerwał odgrywanie patrząc się zaniepokojony na Ibisa.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Pon 17:24, 14 Lis 2005    Temat postu:

Bel Iblis zastanawiał się dłuższą chwilę..
-Cholera jasna..-zaklął Bel Iblis i potarł czoło:
-Teraz na pewno bedą nas z tym łączyć. I taka akcja osłabi nasze poparcie wśród Rady i społeczeństwa..
Mistrzu..
-senator zwrócił się do Jedi-Chcę, aby zajął się pan tą sprawą. Mam nadzieję że pan Mass udzieli ci koniecznego wsparcia.. Ja lecę na Soronie i postaram się stamtąd jak najszybciej wrócić. To może być początek chaosu w systemie.. Nie możemy do tego dopuścić.. Toram, musze cię pożegnać, każ wysłać wszelki sprzęt na Redemption, byłbym wdzieczny gdyby był tam, gdy dotre na statek.. Do zobaczenia..-Bel Iblis skinał głowę obecnym w pomieszczeniu i wyszedł.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Saesee Tiin
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Iktotch

 Post Wysłany: Czw 19:32, 17 Lis 2005    Temat postu:

Zaczyna się robić coraz ciekawej - pomyślał Tiin, a na głos zapytał:

- Panie Corr, zechce mi pan towarzyszyć? Jeśli byłby pan tak miły, mógłby pan podać kilka informacji o potencjalnych kandydatach na porywaczy? Taka osoba jak Tamos na pewno ma wielu wrogów...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Brasidas
Jaszczur



Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Z Galaktyki

 Post Wysłany: Sob 13:53, 19 Lis 2005    Temat postu:

Mass spojrzał na przyjaciela i skinął głową.
- Oczywiście, wszystko będzie i to naprawdę dobry sprzęt. Ponadto będzie tam mój znajomy, który i tak chyba ma do ciebie sprawę. Ponadto sądzę, że przyda ci sie trochę pomocy, niech Corr idzie z mistrzem, przyda się przewodnik po Coronecie. Ponadto myślę, że Corr jako były funkcjonariusz CorSeku powinien mieć jeszcze kilka kontaktów. Powodzenia przyjacielu.

Garm opuścił CEC i ruszył do speedera, który czekał na niego na dole. Kierowca nie pytając, zapewne poinformowany, przez Massa gdzie lecieć wcisnął pedał gazu i ruszył szybko w kierunku lądowiska, na którym spoczywa „Redemption”. Lot nie był długi, ale dość…ekscytujący. Kierowca, znakomicie znał się na prowadzeniu maszyny i nie szczędził pedału gazu. Maszyna przekraczając dopuszczalne prędkości, po prostu pędziła w stronę statku dyplomatycznego senatora.

Po kilkunastu minutach speeder zatrzymał się tuż obok lądowiska, na którym właśnie trwał załadunek sprzętu. Załoga „Redemption” była dyrygowana przez jakiegoś młodego mężczyznę, zapewne osobę, o której wspominał Mass.

************

Corr zwrócił się do Mistrza Teina, gdy tylko opuścili budynek CECu.
- Chyba znam jedną osobę, która powinna nam rzucić trochę światłą na to, co się wydarzyło z tym dzieciakiem. Proszę za mną Mistrzu.
Corra zasiadł w speederze, którym wcześniej podróżowali z Mistrzem i senatorem. Ruszył w tylko sobie znanym kierunku. Po około kilkunastu minutach opuścił miasto i ruszył do mieszkań, które znajdywały się na peryferiach. Wszędzie widać było patrole CorSeku, które zapewne szukały syna gubernatora Corelli. Przy wyjeździe z miasta Mistrz i Corr zostali zatrzymanie przez kilka patroli, które sprawdzały tożsamość podróżnych.
W końcu speedr zatrzymał przy niewielkim domku, z dużym ogrodem i dwoma piętrami. Z tyłu widać było dwójkę bawiących się dzieci. I opiekujących się nimi młodą acz bardzo piękną kobietę.

Corr wyszedł z maszyny, a Jedi za nim. Przed dom wyszedł ok. 30 letni człowiek. Brunet o długich czarnych wąsach i koziej bródce. Ubrany był w przewiewne lekkie ubranie. Było dość późno i kobieta, zapewne małżonka wychodzącego im na spotkanie człowieka, zapędzała dzieci do łóżek.
- Corr, a niech mnie, nie wierzę ile to już lat. Stary druchu miło cię widzieć, ale widząc po minie nie jesteś tu dla samej przyjemności. O przepraszam…Jedi? Jestem Dak Ferks.
Corr uściskał przyjaciela i szybko odpowiedział:
- Miło cię widzieć Dak, i masz w zupełności rację, mam ważna sprawę. A to jest…

********

Deren Moloch był w swoim biurze, przeglądał ostatnie informacje o katastrofalnych stratach, jakie są przewidywane. CEC w najbliższym kwartale CEC miał stracić 40% dochodów! Mimo iż wojna dawała wiele możliwości to jednak dla Corelli miał być ciężkim okresem. Niemożność sprzedawania jawnego Separatystom, nie oznaczało braku handlu, ale skuteczne jego zmniejszenie, by nie zwrócić uwagi Republiki, w drugą stronę szło tak samo. Ponadto wielu klientów stronniczych, jednak wolało zamawiać w stoczniach lojalnych danym frakcjom. Jak np. KDY, który walczy po stronie WAR od początku i tylko się na tym wzbogaca.

W pewnym momencie zaczął piszczeć komunikator w biurze Derena. Połączenie od prezesa CEC Torama Massa. Mass był dobrym znajomym i nawet przyjacielem Molocha i jego rodziny od dawna. Zawsze było można na niego liczyć.
- Deren, mam sprawę i to ważna. Co byś powiedział na wycieczkę na Soronię? Był u mnie mój przyjaciel Senator Bel Ibis, słyszałem, że chcesz się z nim spotkać. Otóż senator leci na Soronię, wiem, wiem to zamarznięta skała, na której nic nie ma, ale może jednak jesteśmy błędzie?
- Otóż Ibis potrzebuje trochę sprzętu do przebywania w skrajnych warunkach mrozu. Wiem, że twoja firma produkuje maszyny i sprzęt budowlany też do takich sytuacji. Więc postanowiłem, że może pomożesz. Potrzeba trzech skafandrów jeden dla Nautolianina i oczywiście pojazdów, sprzęt do obserwacji już załatwię. Tu przesyłam ci dane gdzie jest okręt senatora „Redemption” załoga już wie o tym, że ma zostać dostarczony sprzęt. Możesz się tam spotkać z Gramem i pomówić o sprawie, którą masz do niego.


Mass przerwał na chwilę.
- Wiem, że proszę o wiele. Darmowy sprzęt, itp. Ale Garm to przyjaciel, który chce pomóc przekonać Radę do przystąpienia systemu do wojny, to …mogłoby uratować Republikę i CEC. Gdyby była z nami dyktatorka. Ech, Tamos by się tek nie rządził. Chciałbym byś poleciał na Soronię z Ibisem, wiem że lubisz przygody, więc to coś dla ciebie. Nie chcę by Garm leciałam sam, ponadto sadzę, że to też sprawa CEC i na Soroni znajdziemy coś ciekawego.
Wiem, że będę ci winny duuży dług, ale jakoś go spłacę.


Po pewnym czasie.

Deren właśnie dyrygował załogą „Redemptoin” podczas załadunku sprzętu, jaki on i Mass dostarczyli. Załoga całkowicie współpracowała, poinformowana wcześniej o ładunku. W pewnym momencie Deren zauważył speeder, który podjechał na skraj lądowiska. Wysiadł z niego dobrze zbudowany w sile wieku mężczyzna o czarnych włosach i wąsach. Zapewne senator…

[off] Tiin proszę pisz więcej. Zawsze da się napisać coś jeszcze niż marne 2 linijki, które niewiele wnoszą do gry. Bardzo proszę cię byś rozwijał swoją postać, a nie ją cofał. Krótkie posty z brakie wczucia psuja grę. Ponadto są łamaniem zasad. Proszę cię jeszcze raz byś mocniej wczuł się w postać i zadbało ciekawość swoich postów. Traktuj to jak pocuczenie, potem będzie ostrzeżenie. Z góry dzięki. [/off]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brasidas dnia Nie 14:55, 20 Lis 2005, w całości zmieniany 1 raz
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Nie 14:06, 20 Lis 2005    Temat postu:

…i pomówić o sprawie, którą masz do niego.

Mass przerwał na chwilę, w trakcie której myśli przewijały się przez głowę Molodha niczym kredyty przez konta Neimodian, którzy zarabiali ich piekielnie dużo na tej wojnie. Co prawda młody biznesmen sam chciał spotkać się z senatorem, wysłał mu nawet zaproszenie na konferencję Fundacji Molodhów. Z tego co wiedział, Dasha przesłała młodszemu senatorowi i asystentowi Iblisa w jednym jego list, a nawet z nim rozmawiała. Do licha, jak ten chłopak się nazywa…nieważne – pomyślał Molodh w chwili, w której Mass podjął przerwaną rozmowę:

- Wiem, że proszę o wiele. Darmowy sprzęt, itp. Ale Garm to przyjaciel, który chce pomóc przekonać Radę do przystąpienia systemu do wojny, to …mogłoby uratować Republikę i CEC. Gdyby była z nami dyktatorka. Ech, Tamos by się tek nie rządził. Chciałbym byś poleciał na Soronię z Ibisem, wiem że lubisz przygody, więc to coś dla ciebie. Nie chcę by Garm leciałam sam, ponadto sadzę, że to też sprawa CEC i na Soroni znajdziemy coś ciekawego.
Wiem, że będę ci winny duuży dług, ale jakoś go spłacę.


Molodh warzył przez chwilę słowa przyjaciela, bijąc palcami w blat biurka, po sekundzie odchylił się w swoim wygodnym, obitym skórą jakiegoś egzotycznego gada fotelu i wstał kierując się do panoramicznego okna, z którego roztaczał się imponujący widok na miasto. Jego milczenie trwało jeszcze sekundę czy dwie, po czym obserwując tętniące życiem Coronet odpowiedział:

-Tak, cóż, skompletowanie wymienionego przez Ciebie sprzętu to w rzeczy samej niewielki kłopot, wystarczy ściągnąć potrzebne maszyny, urządzenia i wyposażenie z magazynów. To nie świeże owoce rzucone na rynek jakieś planety objętej stanem wojennym, wierz mi, że nie sprzedają się od razu na pniu. Nie ma się o co martwić, zaraz wydam odpowiednie dyspozycje i sam zawiozę sprzęt na lądowisko senatora. Masz rację chciałem się spotkać z Iblisem, zaprosiłem go kilka dni temu na konferencję, która organizuje moja fundacja. Corellia z każdym dniem traci na tej wojnie, a może nie na samej wojnie co na tej naszej neutralności. Z drugiej strony opowiedzenie się po stronie Republiki też w jakimś stopniu zwiąże nam ręce, ale tylko pozornie. Dobrze wiesz, jak bardzo spadają nasze zyski. Wyobraź sobie jak spadną, kiedy wojnę domową wygrają Separatyści, wśród których pierwsze skrzypce grają Neimodianie czy Gildia Kupiecka. Oni nie zamawiają frachtowców na Corelli, a wątpię, żeby zmienili zdanie po swoim zwycięstwie. Co więcej galaktyka gospodarczo zdominowana przez te siły to zła wróżba dla nas, zatem jak się domyślasz sympatyzuje z tymi, którzy myślą o otwartym włączeniu się do wojny po stronie Republiki. Do licha, w końcu od jej dobra zależy nasza pomyślność! Co prawda nie myślałem jeszcze o wakacjach, ale niech będzie polecę z Iblisem na tę kupę lodu. Nie wiem w czym rzecz i co senator chce tam znaleźć, ale możecie na mnie liczyć.

Wyraźnie zadowolony Mass, odparł:

- Świetnie! Masz adres lądowiska senatora, naprawdę cieszę się, że możesz pomóc. Jestem pewien, że senator wszystko Ci wyjaśni. Jeszcze raz wielkie dzięki, zrewanżuje się, wybawiasz nas z wielkiego kłopotu.

- Ech…podziękujesz po sprawie Molodh mrugnął do Massa porozumiewawczo i zawiesił połączenie.

Kilkanaście minut później biznesmen siedział w swoim czarnym, dwumiejscowym grawimobilu mknąc autostradą na obrzeża miasta, gdzie znajdowała się część magazynów Molodh Industries. Choć większość instalacji przedsiębiorstwa znajdowała się na orbicie, to pewien ułamek produkcji w chociażby celach wystawienniczych czy katalogowych przechowywany był na powierzchni planety. Kiedy wreszcie dotarł do kompleksu biurowo-magazynowego swojej firmy, na miejscu czekał na niego Frei Mornan, szef jego ochrony i dwóch agentów ochrony Molodh Ind. Pomyślał, że ich asysta byłaby wskazana podczas tej niespodziewanej wycieczki. Mornan przezornie założył kamizelkę i inne elementy ochronne, wyposażone w prototypowy system pochłaniania wyładowań energetycznych. W przekonaniu Molodha ostrożność idąca może zbyt daleko, niemniej jednak dobrze w razie zagrożenia mieć kogoś może nieco przewrażliwionego na punkcie bezpieczeństwa, a gotowego na nieoczekiwane niespodzianki. Sam Mornan był niebieskookim blondynem średniego wzrostu. Proporcjonalnie i atletycznie zbudowany, sprawiał wrażenie człowieka zdolnego w razie potrzeby zmierzyć się z bandą rodniańskich łowców nagród lub wyzwaniem jakim były najniższe poziomy Coruscant, które zmuszony był kilka razy odwiedzić. Mężczyzna zresztą pochodził ze świata stołecznego, gdzie przez kilka lat chronił wpływowych senatorów, oczywiście tylko tych, których stać było na jego usługi. Nieco zaniepokojony, a może raczej zaciekawiony Mornan, nie kryjąc nuty irytacji i pretensji przywitał szefa słowami skargi:

-Deren, wiesz, że powinieneś takie imprezy uzgadniać ze mną wcześniej. Zgarnięcie kilku chłopców i szybki wypad poza system to nie problem, ale do cholery, nie jesteś byłe kim. Warto zabezpieczyć trasę przelotu, wybrać optymalną drogę, wiesz, że masz wrogów, którzy przyklasnęliby tylko, gdybyś przypadkowo wleciał w supernową albo rozbił się na jakimś zadupiu w stylu Gamorr…

Rozbrojony tym pokazem troski, Molodh serdecznie się roześmiał i uścisnął dłoń przyjaciela, która jeszcze przed sekundą kreśliła ósemki w powietrzu, w ramach niezwykłego pokazu gestykulacji, której Mornan był mistrzem. Choć Molodh powątpiewał, że to właśnie troska o szczegóły lotu wywołała tak żywiołową reakcję młodego szefa ochrony. Jego przyjaciel był bezapelacyjnym zawodowcem, fakt jednak, że długi okres bezczynności na spokojnej Corelli nieco rozleniwił Coruscantczyka…

- Frei, czemu jakoś nie mogę uwierzyć, że to nie nasza mała wycieczka tak Cię wkurzyła? Znowu przegrałeś na wyścigach czy może oderwałem Cię od innego pochłaniającego zajęcia? Przypomnij mi, za co Ci płacę?

Molodh uczynił nieco teatralną pauzę, po czym dopinając ostatnie guziki czarnej skórzanej kurtki kontynuował, uśmiechając się ironicznie:

-Aaaa...Już wiem, płacę Ci za ochronę! Bądź, zatem tak miły i zajmij się swoją robotą. Zapewniam Cię, że Soronia nie jest i moim wymarzonym miejscem na spędzenie wieczoru. Jeżeli jednak chcesz mi zapewnić nieco uciechy to wierz mi, z przyjemnością potrącę Ci miesięczna premię, nie wiem jak Ciebie, ale mnie to szalenie ubawi, szczególnie, jeżeli dalej będziesz zrzędził jak Gunganin na widok pustyni…Zakończył już nieco poważniej z lekka poirytowany.

Molodh znał Mornana od kilku lat. Poznali się któreś nocy na Jumus, w knajpie, której nazwy wolał sobie nie przypominać, a w której Molodha znalazł pewien rozgoryczony brakiem obiecanej przez niego dostawy kontrahent. Chodziło o partię nowych corelliańskich karabinów laserowych. Zresztą to nie była wina Molodha, przecież on sam był tylko pośrednikiem, i choćby bardzo chciał teleportować te cholerne karabiny na Jumus, to magiczne sztuczki nie leżały w zakresie jego oferty. W momencie, w którym w dyskusji na temat zaginionego transportu pojawiło się wibroostrze, Molodh postanowił się ewakuować z knajpki, niestety dwóch rosłych Weequeyów skutecznie mu to uniemożliwiło. Kiedy Ghormański mafioso, którym okazał się jego niedoszły klient, zamierzał przejść do wyegzekwowania zwrotu zaliczki za pośrednictwem wspomnianego wibroostrza, do „gorącej rozmowy biznesowej” włączył się Mornan, który najwyraźniej nudził się przy barze i postanowił przetestować parę nowych blasterów, które kilka godzin wcześniej odebrał od znajomego rusznikarza. Broń, zresztą wykonana na specjalne zamówienie spisała się doskonale i Molodh wyszedł z opresji bez większego szwanku, choć po tej przygodzie nabrał antypatii do Ghormann i jej mieszkańców. Corellianin nie potrafił się gniewać na Mornana, choćby przez wspomnienie heroicznego ratunku jego potencjalnie nic nie wartej skóry. Właśnie, dlatego starał się przechodzić do porządku nad jedną z wielu wad ochroniarza – zrzędliwością:

- Dobra, nieważne, dajmy temu spokój, Frei gdzie jest Jed? Zdaje się, że miał się tutaj z nami spotkać? Dasha nie leci, musi pilnować spraw tutaj. Porwano dzieciaka Tamosa, ech nie znoszę tego upierdliwego aroganta, ale strata syna to nic miłego. Nieważne, gdzie jest Jed?

Molodh miał na myśli swojego pilota i przyjaciela z czasów wygnania, które zafundował mu ojciec, zaniepokojony nieco nazbyt ekstrawaganckim stylem życia syna. Jered „Jed” Ketrell, jego przyjaciel z toru wyścigów i całkiem niezły pilot, choć miał na Corelli całkiem niezłe perspektywy, poleciał z nim w nieznane. No cóż, ale kto powiedział, że dwudziesto dwu latkowie są w stanie logicznie myśleć? Nieważne, stare dzieje… Mornan słysząc nazwisko Ketrella odpowiedział:

- Ciężka sprawa, jego grawimobil rozkraczył się kilka kilometrów stąd, zgarniemy go w drodze do kosmoportu. To niesamowite, z jakim uporem Jed trwa przy tym gruchocie. Nie wiem który to już raz to stare pudło stawia go w takiej sytuacji. Chyba można spokojnie strzelać w przedziale między dwudziestoma a trzydziestoma.

Złośliwie skomentował stan pojazdu przyjaciela Mornan. Sam słynął z pedantycznego podejścia do swojego grawicykla, co dodawało tej sytuacji paradoksalnego wymiaru.

- Przyganiał kocioł garnkowi. Kwaśno skomentował odpowiedź Coruscantczyka Molodh. Zabierzemy go z autostrady, ktoś z firmy odholuje jego wóz, my tymczasem też mamy robotę. Nie wiem po co, ale senator zażyczył sobie od CEC sprzętu do pracy w niskich temperaturach i tutaj pojawiamy się My! Iblis powinien lepiej znać planetę, którą reprezentuje, CEC produkuje statki kosmiczne, a nie urządzenia, jakich zażądał od Masa. Zresztą szczęśliwie dla mnie, i tak miałem się z nim spotkać.

- Idzie Tybalt. Powiedział Mornan wskazując na idącego w ich kierunku starszego mężczyznę w nieco znoszonej marynarce i spodniach, które już co najmniej kilka lat temu powinny znaleźć się na dnie szafy. Vern Tybalt odpowiadał za administrowanie bazą magazynowo-biurową Molodh Industries pod Coronet. Był nieco roztargnionym, ale sumiennym i oddanym pracownikiem. Należał do tego nieco zabawnego sortu ludzi, którym żona musi przed ich wyjściem do pracy zwracać uwagę, że znowu założyli skarpetki nie do pary…

- Jesteście wcześniej, ale wszystko już spakowałem. Zatem zabieracie repulsorowy łazik, osiem wzmacnianych roboczych kombinezonów do pracy w ekstremalnych warunkach, komplet stosownych narzędzi…co jeszcze…aha! Broń o której wspomniał mi Frei, po pięć automatycznych karabinów blasterowych i tyle samo pistoletów. Jak widzę, nasz dzielny szef ochrony przymierzył swój pancerz ochronny.
Tybalt nieco kpiąco zmierzył Mornana od stóp do głów, oceniając najwyraźniej dopasowanie poszczególnych elementów.

- Tak, przynajmniej w przeciwieństwie do Ciebie wiem jak to się zakłada. Mornan skomentował słowną wycieczkę Tybalta z charakterystycznym złośliwym uśmiechem.

-Jak widzę wszystko pasuje. Niezrażony ciągnął stary administrator. Reszta jest w wozie. To co? Z mojej strony to chyba wszystko. Prosze podpisać szefie. Tybalt podał Molodhowi pada, na którym ten złożył swój podpis.

-Tak, wielkie dzięki, mam nadzieje, że zwrócimy wszystko w nienaruszonym stanie. Dodał żartobliwie Molodh, po czym cała grupa ruszyła w stronę wypchanego sprzętem transportera. Sam Molodh jednak wcześniej zaparkował swój pojazd w hali magazynowej. Oddał kluczyki Tybaltowi, uprzedzając, że później zjawi się po nie Liya. Po chwili Molodh, Mornan, zabrany z pobocza drogi Jed Ketrell i dwóch agentów ochrony – Syke i Kedrick sunęli repulsorowym ciężkim wozem transportowym w stronę kosmoportu i statku senatora Iblisa.

Wkrótce Deren dyrygował załogą „Redemptoin” podczas załadunku sprzętu, jaki on i Mass dostarczyli. Załoga całkowicie współpracowała, poinformowana wcześniej o ładunku. W pewnym momencie Deren zauważył speeder, który podjechał na skraj lądowiska. Wysiadł z niego dobrze zbudowany w sile wieku mężczyzna o czarnych włosach i wąsach. Zapewne senator…

Deren przerwał pracę, zostawiając nadzór nad załadunkiem Ketrellowi, a sam ruszył w stronę zbliżającego się senatora Republiki. Molodh witając się z politykiem potwierdził swoje spostrzeżenia na jego temat, czerpane do tej pory z holowizji. Senator był człowiekiem energicznym i konkretnym.

- Senatorze, miło mi Pana poznać, co prawda nie sądziłem, że nastąpi to w takich okolicznościach, ale chyba nie będziemy się gniewać na los i okazję jaką nam podsunął do wcześniejszego spotkania. Jestem Deren Molodh. Zakończył przywitanie, ściskając dłoń senatora.
-Mam nadzieję, że sprzęt, który ze sobą przywiozłem okaże się pomocny. Założyłem, że nie będzie miał Pan nic przeciwko temu, że zabrałem kilku swoich współpracowników. Będą mi towarzyszyć – Jered Ketrell, mój pilot, który podczas tej naszej małej misji będzie obsługiwał repulsorowy łazik, Frei Mornan, szef mojej ochrony i dwóch jego ludzi – Syke i Kedrick, to na wypadek jakiś kłopotów na miejscu. Wszyscy wymienieni to moi bliscy przyjaciele lub zaufani współpracownicy, więc jeżeli obawia się Pan o dyskrecję, to mogę Pana zapewnić, że tutaj nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Może być Pan spokojny.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Garm Bel Iblis
Senator Corelli



Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Śro 22:09, 23 Lis 2005    Temat postu:

-Cała przyjemność po mojej stronie..-odpowiedział Bel Iblis uśmiechając się lekko i ściskając podaną dłoń.
-Panów również miło mi poznać..-dodał skinąwszy glową w kierunku wymienionych mężczyzn. Bel Iblis ucieszył się z towarzystwa, chociaż radość tą zmniejszył fakt wtajemniczenia dodatkowych osób w tą sprawę. A jak wiadomo, tajemnica októrej wie więcej niż jedna osoba, przestaje być tajemnicą..
-Szkoda tylko, że poznajemy się w takich okolicznościach. Na prawdę wolałbym, aby nasze spotkanie miało miejsce na tej organziowanej przez pana Konferencji o któej opowiadał mi Eld.. Nie miałem czasu niestety dać jeszcze odpowiedzi, gdyż informację otrzymałem zaraz po wyjściu z Hiperprzestrzeni,a od tamtego czasu byłem raczej zajęty..-w co wliczała się tajemnicza kontrola, zamach na jego zycie, bezowocne wystąpienie przed radą, rozmowa z Sonią, a potem jej "przyjacielem" i tajemnicza rada tego ostatniego..
-Na prawdę dziękuję, że zechciał pan wypożyczyć nam sprzęt. Republika będzie panu na prawdę wdzięczna.. A teraz chodźmy do środka, zapoznam pana z kapitanem Vardem..
Mężczyźni weszli na pokład statku, gdzie natychmiast zaczepił ich niewysoki, rudowłosy mężczyzna,w wieku około 25 lat. Jego lewą brew przecinałą blizna mówiaca jasno o tym, że ktoś próbował pozbyć się jego oka za pomocą Vibrostrza:
-Szefie, gdzie jest Corr?-zapytał głosem w którym nie można było uświadczyć jakiejś większej grzeczoności w kierunku swojego pracodawcy.
-Asystuje Mistrzowi Jedi, wygląda na to, że na czas tej wycieczki ty przejmiesz jego obowiązki..-powiedział Senator, a jedyną odpowiedzią było wymowne skrzywienie ust i cieche "Dobra.."
-Panie Molodh, to mój ochroniaż, Davin Larco..-uslyszawszy ciche "Witam" Senator poprowadził gościa do kokpitu, tam na oko cztewrdziestoletni czarno włosy i -brody mężczyzna pił kawę przyglądajac się na monitorach załadunkowi sprzętu. Na widok Iblisa zerwał się z fotela i skinał mu głową na przywitanie. Następnie zrócił się w kierunku gościa:
-Aaah, pan Molodh, jak mniemam? To dzięki pana uprzejmowsci mamy ten cały sprzęt, tak? W takim razie niech pan lepiej powie, czy coś jeszcze przyjdzie i jak się z tym cholerstwem obchodzić. A potem znajdziemy dla pana jakąś kwaterę. Co jak co, ale miejsca jest u nas pod dostatkiem, bo pewnym osobom nie chcę się płacić zbyt duzo, więc nie latamy na maksymalnej załodze..-powiedział kapitan Vard szczerząc zęby i patrząc wymownie w kierunku Iblisa..


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Deren Molodh
Przemysłowiec - lobbysta



Dołączył: 11 Lis 2005
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Corellia

 Post Wysłany: Czw 19:34, 24 Lis 2005    Temat postu:

Republika będzie panu na prawdę wdzięczna... Molodh spojrzał na senatora i z nieco ironicznym usmiechem odpowiedział:
­- Senatorze, chętnie ujrzałbym wdzięczność Republiki w postaci zamówień dla CEC, albo dla mojej własnej firmy. Co do mnie, to prosze mi wierzyć, że takie zapewnienia z ust polityka nie robią na mnie wrażenia. Sympatyzuję z pańskimi poglądami, ale nie robie tego z powodu jakieś altruistycznej miłości do Republiki. Prosze mi wierzyć, że gdybym wiedział, że ewentualne zwycięstwo Separatystów nie zaszkodzi Corelli i interesom sektora, to wolałbym teraz siedzieć w mojej górskiej posiadłości, spędzając czas na tych wszystkich rozrywkach milionerów, za które zwykli ludzie nas nienawidzą. Niemniej jednak prawda jest taka, że Galaktyka rządzona przez Separatystów, a nikt nie ma wątpliwości, że dąrzą oni do zgniecenia Republiki, byłaby miejscem niezwykle niepewnego powodzenia dla Corelli i jej mieszkańców. Ten świat żyje ze sprzedaży, handlu, przemysłu, a warunkiem niezbędnym dla prowadzenia tych wszystkich przedsięwzięc jest stabilność. Co prawda znalazłoby się wielu, którzy twierdziliby, że wobec tego nie ma gorszego miejsca do prowadzenia jakiegokolwiek interesu niż Republika, gdzie czego jak czego, ale stabilności nie było od dobrych kilkudziesięciu lat. Może by mieli rację, ale jakoś nie mogę sobie wyobrazić Galaktyki we władaniu Neimodian, czy Klanu Bankowego, którzy ze spokojem patrzyliby na potężną Corellię! Teraz nasz świat cieszy się pokojem i bogactwem, co jednak jeżeli Nute Gunray i jego chciwa banda zechce nakładać w sektorze złodziejskie podatki czy łupić nas w inny sposób? Jestem pewien, że w razie zwycięstwa przyszłoby mu to do głowy. Nic z tego, jeżeli mogę się jakoś przyczynić do ich klęski, zrobię to z przyjemnością. Molodh mógłby ciągnąć swoją przemowę, ale chwilę po wejściu na statek, do senatora podszedł niski rudy mężczyzna i zaczął pytać o jakiegoś współpracownika Iblisa:

-Szefie, gdzie jest Corr?-zapytał głosem w którym nie można było uświadczyć jakiejś większej grzeczoności w kierunku swojego pracodawcy.
-Asystuje Mistrzowi Jedi, wygląda na to, że na czas tej wycieczki ty przejmiesz jego obowiązki..-powiedział Senator, a jedyną odpowiedzią było wymowne skrzywienie ust i cieche "Dobra.."
-Panie Molodh, to mój ochroniaż, Davin Larco..-uslyszawszy ciche "Witam"

Senator poprowadził gościa do kokpitu, tam na oko cztewrdziestoletni czarno włosy i -brody mężczyzna pił kawę przyglądajac się na monitorach załadunkowi sprzętu. Na widok Iblisa zerwał się z fotela i skinał mu głową na przywitanie. Następnie zrócił się w kierunku gościa:
-Aaah, pan Molodh, jak mniemam? To dzięki pana uprzejmowsci mamy ten cały sprzęt, tak? W takim razie niech pan lepiej powie, czy coś jeszcze przyjdzie i jak się z tym cholerstwem obchodzić. A potem znajdziemy dla pana jakąś kwaterę. Co jak co, ale miejsca jest u nas pod dostatkiem, bo pewnym osobom nie chcę się płacić zbyt duzo, więc nie latamy na maksymalnej załodze..-powiedział kapitan Vard szczerząc zęby i patrząc wymownie w kierunku Iblisa..

Molodh przyjął z rozbawieniem komentarz Varda pod adresem senatora. Nigdy nie lubił bezmyślnych potakiwaczy niezdolnych do uzasadnionej krytyki swoich mocodwcow. Pochlebcy to zdecycowanie najgorszy rodzaj ludzi, których dla dobra własnego należało unikać. Na szczęście kapitan wydawał się nie należeć do tej grupy:

- Jestem pewien kapitanie, że nie będzie żadnych problemów ze sprzętem. Jest ze mną mój przyjaciel i pilot Jered Ketrell, wie o łaziku, niemal wszystko. Molodh pewien niezawodności sprzętu, był spokojny o jego poprawne funkcjonowanie. Teraz martwiło go co innego. O ile bowiem gotów był kibicować Iblisowi i jego poczynaniom w Senacie, to nie zamierzał angażować się w jakąś aferę, która mógłby przypłacić utratą reputacji lub co gorsza życia. Zaraz zatem podjął rozmowę, kierując tym razm pytanie do pracodawcy kapitana Varda:
-Ale właściwie senatorze to po co lecimy na Soronię? Byłbym spokojniejszy znajac cel tej naszej małej wycieczki. Pewnie wolałby Pan zachowac to dla siebie, ale pomimo mojej ogromnej życzliwości dla pańskiej osoby, pracy i osiągnieć, nie zamierzam bez wiedzy na temat potencjalnego zagrożenia, wpakować się w coś co mógłbym przypłacić czymś więcej niż kilkoma siniakami. Mam nadzieje, że rozumie Pan moje obawy?


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Saesee Tiin
Mistrz Jedi



Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Iktotch

 Post Wysłany: Pią 22:39, 25 Lis 2005    Temat postu:

Kiedy Tiin i Corr dojechali na miejsce i wyszli z pojazdu, przed dom wyszedł ok. 30 letni człowiek. Brunet o długich czarnych wąsach i koziej bródce. Ubrany był w przewiewne lekkie ubranie. Było dość późno i kobieta, zapewne małżonka wychodzącego im na spotkanie człowieka, zapędzała dzieci do łóżek.
- Corr, a niech mnie, nie wierzę ile to już lat. Stary druchu miło cię widzieć, ale widząc po minie nie jesteś tu dla samej przyjemności. O przepraszam…Jedi? Jestem Dak Ferks.
Corr uściskał przyjaciela i szybko odpowiedział:
- Miło cię widzieć Dak, i masz w zupełności rację, mam ważna sprawę. A to jest…

- Seasee Tiin, Mistrz Jedi. Miło mi. Kolega twierdził, że może pan wiedzieć coś o porwaniu syna gubernatora. Interesuje nas każdy ślad, nawet najmniejszy i najmniej prawdopodobny. W tej sprawie wszystko ma znaczenie - powiedział Tiin. Po chwili rzekł - Nie chcę być niegrzeczny, ale jeśli ma pan jakieś informację i mógłby się pan nimi z nami podzielić byłbym bardzo wdzięczny - jak już mówiłem wsysatko jest ważne, ale czas gra tu bardzo poważną rolę.

Mistrz Jedi czuł, że pośpiech jest potrzebny, że w każdejchwili może zdarzyć się coś nieoczekiwanego...


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Misja Dyplomatyczna - Corellia
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 4 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group